Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

3 Strony  1 2 3 >

Szanon Napisane: 15.10.2005 18:33


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Dobra, nie bede sie prosić, tak nisko nie spadnę.

Ja codziennie jestem w domu koło 20 (gg mam właczone, bo czasami siostreznice sistry moje korzystaja). Nie wyrabiam sie z przeczytaniem lektury nawet.

Nie zrądajcie konkretnej daty, bo tak owej nikt wam nie poda. Rozumiem zaniecierpliwienie, ale są cele wyższe i wymagające uwagi. Napewno Zbiorówka na ich czele nie soti, bo jakby na to nie patrzeć każdy ma sprawy rodzinne szkolne i poza szkolne(takich mam najwięcej:/)

QUOTE
Ale za zbiorówkę trzeba było się wcześniej zabrać 


Życzę powodzenia...
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #240275 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 24.09.2005 19:13


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Doruś, dziesięć głebokich wtedychów i nie myśl, ze my Ci pozowlimy odejść. Ja już sie za tą zbiorówkę zabieram. Tak łatwo sie nie wywiniesz.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #238775 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 12.09.2005 21:05


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Żadna rewelka. Opowiadanie dla mojej koleżanki, maschostki. Niestety nie mam możliwości przesłania jej tego, więc umieszczam na forum w oczekiwaniu, że znajdzie i doceni. Pomóz sobie, kochanie, jeszcze nie jest za późno...

Narazie umieszczam tylko prolog, ponieważ chciałabym wiedzieć, czy wsadzać dalej, czy dać sobie spokój.

Mile widziane byłyby komentarze czytelników.

PROLOG

Mam ochotę go dotknąć. Niepewnie obgryzam paznokcie, wpatrując się w niego łapczywie. W wyobraźni czuję, jak jego delikatna rękojeść chłodzi moją czerwoną, spuchniętą dłoń. Nieświadomie przebiegam palcami po gardle, wyobrażając sobie, iż to jego ostrze, delikatnie dzieli płaty mojej skóry. Pewnie nadal trwałabym w zadumie, pomału tonąc w morzu niepewności, dziwnych rozterek, gdyby nie nagły strumień światła, kłujący mnie w oczy.
- Pragniesz go mieć – mówi spokojny, wytrwały głos Tomka
Gorliwie kiwam głową, wykręcając palce różnorakie wzory, których niegdyś uczyłam się w przedszkolu.
- Dlaczego? – pyta.
Wzruszam beznamiętnie ramionami, starając się nie dopuścić do władzy, zżerającą mnie niecierpliwość. Mrużę oczy, starając się dostrzec twarz przyjaciela.
- Wiesz, Marlenko, wiesz…
Z ulgą przyjmuję zanik snopu jasności, który mnie ogarniał. Wyłączył lampę. Z ledwością udaje mi się dojrzeć cokolwiek poprzez żółte plamy, uporczywie zasłaniające mi widok.
- Weź go – mówi Tomek
Ogarnia mnie podniecenie. Z uśmiechem patrzę na twarze, śledzące każdy mój najdrobniejszy ruch. Bez wahania wstaje z krzesła, po czym zdążam ku metalowemu stolikowi, umieszczonemu dokładnie w środku naszego „Okręgu Władzy”. Niecierpliwie sięgam po leżący na nim przedmiot. Chichocze cicho, delikatnie posuwając palec wzdłuż gładkiej powierzchni. Oblizuję wargi w przewidywaniu. Szybko chwytam rękojeść i jednym, zdecydowanym ruchem, przebiegam ostrym końcem wzdłuż gładkiej skóry mojej szyi. Na darmo oczekuję, ciepłych strużek krwi.
- Co? – jęczę cicho
Ze zdumieniem patrzę, jak Tomek wstaje ze swojego fotela, po czym dwoma długimi krokami przemierza dzielącą nas odległość.
- Dlaczego, Marlenko? – pyta ponownie
Pragnę krzyczeć, wyzywać, bić… Jakby czytając moje myśli, Tomek szybko zabiera z mojej ręki srebrny przedmiot mojego podniecenia.
- Pomożemy Ci…
- Nie chce pomocy.
-… wyjść z tej…
- Nie chcę pomocy!
- … otchłani, Marlenko…
- Nie chcę pomocy! – wrzeszczę.
Z rozczarowaniem wpatruję się w sztuczny nóż, leżący płasko na podłodze. Nieświadomie zwracam objęcie Tomka.
- Nie chcę pomocy…
- Chcesz wolności… Damy Ci wolność…
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #237726 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 3872

Szanon Napisane: 12.09.2005 20:54


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Po pierwsze, dziękuję wam bardzo z aopinie w stylu "Nie pisz więcej", przykra sprawa nie dostosuję się.

Czuję się lekko urażona tą obrazą dotycząca mojej metafory, nie bede ukrywać, ze mmoim zdaniem jest absurdalna.

Dziękuję wsyztskich, których choć trochę się podobalo za miłe komentarze, a tym którym się nie podobalo, ale mieli racjonalne powody, dziękuje za krytykę. Resztę pomijam

Mogłabym prosić o usunięcie tematu?

I jeszcze jedno...

Chce mi się śmiać, kiedy mówicie mi, ze mam nie pisac bo nie umiem... Jak można coś takiego powiedzieć po przeczytaniu jednego opiwiadania?! Jestem...zszokowana?

Nie jest to moje najelpsze dzieło, ba wlaściwie jedno z najgorszych, ale było pisane pod gusta pewej sooby. Może nie pwoiem jakiej, bo wyśmiejecie, ale... a z resztą



  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #237723 · Odpowiedzi: 44 · Wyświetleń: 38071

Szanon Napisane: 10.09.2005 09:52


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Trudno bedzie podać datę. Ja tam z resztą nie mam nic do gadania wszystko proszę do Tovy(wiecieo kogo chodzi, no nie?tongue.gif) kierować. Ja tutaj jestem pomocnikiem-pośrednikiem. Może zostanę menagerem?:>

Tova bedziesz mi płacić?:> Mało wymagająca jestem tongue.gif

Part jest napisany na mniej wiecej... 40%? Coś koło tego.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #237397 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 09.09.2005 20:27


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Nosferatu, niestey Twpoja wersja nex partu nie wchodzi w grę, bo Dzwoneczek ma big plany odnośnie romansu -głównego wątku więc jeszcze nie etraz

Tomak, dokłądnie wiem jakie Dzwoneczek ma plany i mgoę zacząć nowy part, ale nie wczesniej niż ona skończy swój ponieważ nie wiem w jakim momencie konkretnie to będzie. Wiec nie ma wyjścia
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #237367 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 05.09.2005 20:11


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Przykro mi, ale jestem ze smutną wiadomością. Miałam zamiar wkleić to co Dzwoneczek napisała, ale ona niestety sie nie zgodziła, bo jeszcze nie skonczyła swojej częśći. Brzydko powiem: Ja umywam ręce. Musici cekac. Obiecała, że teraz powaznie się tym zajmie. Ja sie usówam.

Love you all :*
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #236874 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 02.09.2005 21:20


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Wiem, wiem wiem! Ale to wszytsko przez kłopoty rodzinne kochani :[ Troche mi się tutaj w kuzynostwie psuje i musze trochę pomagac i nie mam czasu, a jak siedze na necie to kończe opowiadanie dla Tovy. Sluchajcie, ja jutro jade, a na poniedziałek ma full lekcji, ale postaram się pisać całą niedzielę. Nie wiem jak z Tovą, ale zrobi sie. W poniedziałek part, a jak nie, zostaje to co jest napisane. Weźcie mi ktoś na gg przypomnijcie, bo ja z tego zamieszania w domu zapomne. Przepraszam, ale mam nadzieję, ze zorzumieliście, ze to siła wyższa. Wy tak bardzo nie ucierpicie, ale za to mój mały kuzyn zostałby bez opieki. Czekacie do poniedziałku i nie przestajecie mnie kochac smile.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #236293 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 20.08.2005 20:52


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Hej, no co wy biggrin.gif Bez kłótni kochani biggrin.gif Ja potrafię jak chce pisać w miare dobrze a pewło u mnie błędów wink.gif Wybaczycie mi to niedopisanie?:>

Love you all :*
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #233980 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 17.08.2005 13:18


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Hehe, now wiec Tova zgodziła się podzielić ze mną tym partem. Ale nadal obiecuję, ze uakzre się do 1 wcześnia biggrin.gif A etarz cieprliwości, Robaczki :*



BABY'S ARE REALLY CRAZY ABOUT HARRY!


"Come on baby," Harry said to Saffron. "Let's go see your sister."

"Joos!" Saffron clapped.

Harry laughed. "That's right. Let's go see Joos."

"Big girl Daddy," Saffron chattered as Harry picked her up. "Saffy big girl!"


Amylone and Haven, Last Dance, Chapter 21

  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #233546 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 16.08.2005 21:13


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Boże, za bardzo was kocham, dosłownie za bardzo. Tak nawet bardzo, że postaram się przejąć stery od Tovy. Jęsli tylko się zgodzi napisze dla was ten part. W tępie dwóch dni. Tylko rposzę, dajcie mi czas do 25, bo narazie na glowie mam prezent urodzinowy dla Tovy czyli opowiadanie(nia) biggrin.gif Jęsli zatem parta nie bedzie do końca sierpnia, pzowolę się poćwiartkować tongue.gif Zaczekacie jeszcze te kilka dni?:>

Czy już mówiłam, ze za bardzo Was kochm?:> kiss.gif

Macie na pocieszenie -----> landrynki.gif krowki.gif czekolada.gif nutella.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #233473 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 22.06.2005 17:37


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Ja nic nie wiem... Dawno przestałam się mieszać w tego parta... Proszę wszelkie pretensje kierować nie do mnie tongue.gif Szczerze, to nie wiem co się z tym partem dzieje, dostalam jego część i chyba na tym pozostało. jak mi się uda, to może namówie dzisiaj dzwoneczka do małej współpracy, ale nic nie mogę obiecywać. Musicie czekać, nic innego nie pozostało.

landrynki.gif czekolada.gif krowki.gif nutella.gif zelka1.gif <--- na pocieszenie
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #224418 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 16.04.2005 19:46


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Nie picuj mi tu moja kochana, bo i tak nikt Ci nie uwierzy, prawda? biggrin.gif

A no i dobra wiadomosć. Rusyzł parcik, możecie zacierac rączki biggrin.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #215152 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 15.04.2005 21:14


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No kurczę bo się rozbestwię biggrin.gif

Co do tego pytania. Następny part sie jeszcze nie zaczał pisać z tego co wiem, ale wsyztsko da się zrobić. Nie nastawiajcie sie na to, ze w tym tygodniu jakiś się pojawi. Im dłużej poczekacie tym bardziej będzie warto.

Wszyscy wiemy, ze Justynka ma talent biggrin.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #214943 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 08.04.2005 21:46


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Mówiłam Wam, ze was uwielbiam? Nie?:> No to mówię

UWIELBIAM WAS
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #213453 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 08.04.2005 19:40


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


NIESPODZIANKA! biggrin.gif

N/A: Ja wiem, jak wy mnie kochacie biggrin.gif Specjalnie dla was siedzę od rana i męzcże ten parcik smile.gif I wymęczyłam. Zanim rzucicie się do czytania, kilka waznych spraw.

Tak sobie pomyślałam, że może wreszcie połączyć H i Hr, bo nie ma nic gorszego niż dłuuuuuugie podchody. Nie, ze zaraz mają sobie milośc wyznawać czy nie wiem co, ale niech będą razem, bo idzie zwariować.

Ruszyłam nieco sprawę z Nessą i Czarą Hadesu. Inicjatywa nalezy do nastepnej osoby.

1. Special, Big Thanks to my fantastic beta ! :*
2. Parta dedykuję:
Dzwoneczkowi - za wszytsko i za nic. Za to, ze jesteś poprostu smile.gif
Moim bliskim, za to, ze ze mną wytrzymują
Wszystkim czytelnikom - a szczegolnie Kafecko za żałozenie tego wspaniałego tematu i kkate, za do, że tak samo jak ja lubi piłkę nożną smile.gif

A to za cierpliwość ---->>> krowki.gif landrynki.gif czekolada.gif

Dobra, możecie już czytać smile.gif

Postacie Harry'ego, Rona, Hermiony, Dumbledorea, McGonagall, Snape'a nalezą do J.K. Rowling, natomiast postać Marca, do Dzwoneczka. Kto stowrzył Nessę, nie pamiętam biggrin.gif

Wszelkie prawa do pomysłu zastrzeżone


Nazajutrz

Harry jednym ruchem ręki zrzucił ze stolika nocnego brzęczący budzik. Zaklął cicho, po czym wymacał na blacie okulary. Włożył je sobie na nos i wyjął z szuflady różdżkę. Wskazał nią na wydający niemiłe dla uszu dźwięki zegarek, i jednym ruchem ręki uciszył go. Opadł powrotem na poduszki i wbił ponury wzrok w sufit. Bez słowa przejechał dłonią po niesfornych włosach. Wspomnienia z wczorajszego dnia uderzyły go ja fala morska podczas przypływu. Przed oczami przemykały mu obrazy dziwnej księgi i ciemnoszarej łapy, która zbliżała się do twarzy Hermiony. A potem ten obraz, wyimaginowanych Harry’ego i Hermiony, którzy całowali się z taka namiętnością. Chętnie zamieniłby się miejscami z tamtym Potterem. Jedynym pocieszeniem był fakt, że to dziś rozpoczyna się rywalizacja w Quiddithu. Nie mogąc ponownie zasnąć, powoli wstał z łóżka i ubrał się w ciszy. Wymknął się z dormitorium na palcach, nie chcąc obudzić żadnego z błogo śpiących chłopców. Z westchnieniem przeszedł przez Pokój Wspólny, po drodze rozpalając ogień w kominku. Wielka sala była pusta. Zaledwie dwoje innych uczniów siedziało przy stole Gryffindoru, konsumując swój posiłek. Zajął miejsce na samym końcu i nałożył sobie trochę jajecznicy. Ponuro dźgnął ją widelcem. Po chwili ciszy odsunął od siebie talerz, nie mogąc przełknąć ani kęsa. Musiał porozmawiać z Marcem. Wstał i skierował się do biblioteki. Pchnął stare, dębowe drzwi. Chłopak, którego szukał, siedział za ladą, z nosem zanurzonym w książce.
- Um… Marco? – zaczął nieśmiało.
Fascynujące, ciemnoorzechowe oczy podniosły się na niego z żywym zainteresowaniem.
- Taaaak?
Harry usiadł na jednym z wolnych krzeseł niedaleko niego. Wziął głęboki oddech.
- Czy wiesz, co to za księga? I co się wczoraj z nami stało?
- Oczywiście, że nie. Powiedziałbym wam przecież. A gdzie Hermiona?
Harry wzruszył ramionami.
- Nie wiem, specjalnie wyszedłem z dormitorium, żeby z Tobą porozmawiać. Ale na terenie Hogwartu nie można się teleportować. To chyba niemożliwe, abyśmy znaleźli się poza granicami zamku.
Marco przewrócił oczami z irytacją
- Słuchaj, Harry. Istnieje wiele sposobów na przemieszczanie się, których zaklęcia ochronne Hogwartu nie obejmują. Nie mam pojęcia, którym z nich oczarowana była ta książka. Zapewniam Cię, ze została zabezpieczona i nie zagrozi już żadnemu z uczniów. Profesor Dumbledore zabrał ją do siebie. Masz jeszcze jakieś pytania?
Potrząsnął głową, wpatrując się markotnie w podłogę.
- Dzięki – powiedział niechętnie
- Żaden problem. Powodzenia na meczu.
Harry uśmiechnął się nieśmiało i opuścił bibliotekę.

<3

- Witam serdecznie na pierwszym w tym sezonie meczu Qudditha! Dzisiaj rywalizację podejmą Gryffindor i Slytherin! Oto obie drużyny pojawiły się na boisku. Powitajmy ich wszystkich brawami!
Krzyki i owacje podniosły się w powietrzu. Zawodnicy w czerwono - złotych i zielono - srebrnych szatach wzlecieli w górę, zataczając koła wokół trybun pełnych kibiców. Harry zawisł w powietrzu, rozglądając się w poszukiwaniu twarzy Hermiony. Po chwili natrafił na te piękne brązowe oczy wpatrujące się w niego radośnie i usta wygięte w pięknym uśmiechu. Odpowiedział tym samym i ostrożnie do niej pomachał. Odmachała szybko.
- Zawodnicy, proszę o ustawienie się w strategicznych pozycjach - zagrzmiała pani Hooch – Kapitanowie, podajcie sobie ręce.
Ron, który w tym roku został kapitanem, po tym, gdy Harry odmówił, ze względu na to, że nie będzie umiał pokierować zespołem, niechętnie podał dłoń Ślizgonowi, który uścisnął ja szybko, po czym wypuścił z odrazą.
- Za trzy sekundy wypuszczam piłki. Raz… dwa… trzy!
Gwizdek zawył przeraźliwie, a kafel i tłuczki wzniosły się ku górze. Zaraz po nich wystartował szybko śmigający znicz, który zaledwie po kilku sekundach zniknął Harry’emu z oczu.
- Rozpoczęli grę. Wydaje się, że tegoroczna rywalizacja między Gryfonami a Ślizgonami stała się jeszcze bardziej zacięta niż zwykle. O wszystkim zadecyduje liczba zdobytych punktów oraz to, który z szukających jako pierwszy złapie znicz. Dziś o honory walczą Potter i Malfoy, dwaj zacięci wrogowie. Który z nich… Och tak, przepraszam pani profesor. Bell przy piłce.
Harry z nienawiścią spojrzał na Malfoya patrzącego na niego z paskudnym uśmiechem.
- Połamania nóg, Potter – zasyczał zajadliwie, po czym wzniósł się wysoko, lecąc w kierunku przeciwnej połowy boiska.
„Jeszcze zobaczymy, kto wygra, fretko” pomyślał Harry wodząc wzrokiem po boisku.

<3 <3

Hermiona stała przy barierkach, jak kilkoro innych Gryfonów, z zainteresowaniem obserwując lot Harry’ego. Od czasu do czasu ich oczy spotykały się i uśmiechali się do siebie. Jego wzrok działał na nią hipnotyzująco. Czerwieniła się pod jego spojrzeniem. Nagle wszystko dookoła miało w sobie coś pięknego. Nawet Ślizgoni wiwatujący radośnie i wzywający swoją drużynę do ataku, wydawali jej się wspaniali. Była tak pochłonięta obserwowaniem gry, że nawet nie zauważyła, gdy pewien młodzieniec stanął obok niej uśmiechając się szeroko.
- GOL DLA GRYFFINDORU!
Hermiona podskoczyła z radością, ochoczo potrząsając czerwono – złota chorągiewką.
- Hej panienko, uważaj, bo wylecisz za trybuny – zabrzmiał w jej uchu miękki głos.
Uśmiechnęła się szeroko, rozpoznając jego właściciela.
- Marco! – zaśmiała się, kiedy nieco odsunął ją od barierek i delikatnie ucałował jej policzek – Co ty tu robisz?!
- Przechodziłem właśnie obok stadionu, kiedy usłyszałem gwizdy i krzyki. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby przypomnieć sobie, jak wygląda Quidditch. Szczególnie w towarzystwie tak miłej panienki jak ty.
Policzki Hermiony jeszcze bardziej zabarwiły się na czerwono. Uśmiechnęła się delikatnie i już chciała coś powiedzieć, gdy do jej uszu doszedł głośny gwizd.
- Panie Malfoy! Pod żadnym pozorem nie można zabierać kijów pałkarzom, a już tym bardziej celować nimi w szukającego z przeciwnej drużyny. Jeszcze jeden taki występek i zostanie pan zdyskwalifikowany.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze, kiedy dojrzała wiszącego w powietrzu Harry’ego, Rękami trzymał się kurczowo trzonka miotły, usilnie próbując rozhuśtać się i wskoczyć na nią. Gdy wreszcie mu się to udało, dopiął szybko ochraniacz na nogi, który lekko mu się zsunął, kiedy tłuczek uderzył z całej siły w jego kolano. Rozległ się kolejny gwizd i gra ponownie się rozpoczęła. Hermiona zmarszczyła brwi. Mogła przysiąc, że kiedy ich oczy spotkały się po raz kolejny, zauważyła w nich zazdrość i smutek.
- Co za kupa szczurzych bobków! – zawył Marco gwałtownie, jak na niego przystało – Nie wiedziałem, że jeszcze do dziś stosuje się tę taktykę! Myślałem, ze byłem ostatnim, który tak oberwał!
Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem i zainteresowaniem.
- Marco? Ty grałeś w Quidditcha?
Chłopak prychnął radośnie.
- Grałem?! To mało powiedziane, moja Hermiono. Byłem najlepszym zawodnikiem w ostatnim stuleciu! Drugiego takiego szukającego ze świecą szukać!
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, obserwując lot Harry’ego. Może i Marco mówił prawdę, jednak dla niej najlepszym szukającym pozostanie na zawsze Harry.
- Hej, księżniczko Hermiono… Może chciałabyś posłuchać opowieści o dzielnym księciu Marco i jego rączym rumaku Zmiataczce Cztery?
Hermiona wybuchnęła śmiechem i ochoczo pokiwała głową.
- Z wielką chęcią, panie Pedersen.

<3 <3 <3

Harry wodził smętnym wzrokiem po boisku, próbując odnaleźć złota piłeczkę. Zamknął powieki, próbując zignorować ból dławiący go w gardle. Marco zawsze zjawiał się nie w porę… Już był pewien, że uda mu się zdobyć uwagę i podziw Hermiony, jednak wszystko poszło na marne. Determinacja, która zbierał w sobie przez tak długi czas, powoli zaczęła wyparowywać z jego ciała. Przecież nie miał żadnych szans z dużo doroślejszym chłopakiem, który nie miał na swoich ramionach ciężaru ratowania świata. Kobiety pragną bezpieczeństwa, a on nie mógłby zapewnić go ukochanej Hermionie. Zazdrość zjadała go od środka. Gdyby tylko mógł wyłączyć swoje uczucia jak lampkę nocną. Z westchnieniem otworzył oczy i popatrzył w stronę trybun Gryffindoru. Hermiona i Marco siedzieli śmiejąc się. Widział, jak chłopak gestykuluje wesoło, co jakiś czas wykrzywiając się w różnych pozycjach, co wywoływało salwy śmiechu ze strony Hermiony. Jak zahipnotyzowany patrzył na jej płynące na wietrze włosy. Kątem oka dostrzegał jej palące się żywym ogniem oczy. Z gorzkim uczuciem w żołądku pomyślał, że kiedy była z nim, te piękne, głębokie niczym stawy źrenice nigdy nie wydawały się tak żywe, jak gdy przebywała z młodym bibliotekarzem. Próbując jakoś opanować wszechogarniającą pustkę, oderwał od nich wzrok i przeniósł go na tablicę wyników. Gryffindor prowadził przewagą czterdziestu punktów. Wiedział, że jeśli dalej będzie się tak guzdrał, to Malfoy ubiegnie go i złapie znicz, jednak w żaden sposób nie mógł ruszyć się z miejsca. W rzeczywistości pełne trybuny wydawały mu się puste. Jedynymi postaciami byli Marco i Hermiona. W mózgu mógł słyszeć wszystko, o czym rozmawiają…

- Patrz, Hermiono, jaki ten Potter jest głupi. Wydawało mu się, że zdobędzie Twoje zainteresowanie – śmiał się Marco.
Hermiona wybuchnęła głośnym śmiechem, trawiącym jego umysł.
- Ten Harry Potter?! Oszalałeś?! Nie chcę być z kimś, kto ma na czole etykietkę zbawiciela świata. Nie mogłabym być z nim bezpieczna. Z resztą, popatrz na jego twarz. Taka mizerna… A te żałosne okulary! Jeszcze nigdy w życiu nie wiedziałam, tak beznadziejnego chłopca.


Wydawało się, że już na zawsze pogrąży się w smutnych myślach, kiedy nagle dojrzał złoty błysk na drugim końcu boiska. Czuł, jak krew ścina mu się w żyłach. Jeśli nie mógł mieć serca Hermiony, to może przynajmniej zapracuje sobie na szacunek Gryfonów. Przed oczami widział zszokowany wyraz twarzy Marca. Delikatny uśmiech wpełzł mu na twarz. Zawrócił ostro miotłę, nabierając zawrotnej prędkości. Wiatr igrał mu we włosach, wysyłając zimne dreszcze przez jego ciało. Jego ręce mocno zaciskały się na kiju od miotły, próbując przyspieszyć ją jeszcze bardziej. Jednak nie minęła nawet chwila, a Malfoy, również dostrzegając znicza pomknął tuż za nim. Przewaga Harry’ego zmniejszała się każda sekundą, jednak nie poddawał się ani na chwilę. Wyciągnął rękę, już czując trzepot małych skrzydełek. Wychylił się z całych sił, mocno zaciskając palce na złotej piłeczce. Uśmiechnął się szeroko.
- Tym razem nie wygrasz, Potter!
Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była czerń…
- HARRY!

<3 <3 <3 <3

-… I wyobraź sobie, że tamten już sięgał po znicza, kiedy wyrosłem mu przed nosem i zgarnąłem go!
Hermiona zachichotała cicho przywołując, w myślach zaskoczony wraz twarzy owego chłopaka. Jej oczy z uśmiechem przeniosły się na boisko. Niemal natychmiast podskoczyła z miejsca, kiedy ujrzała szybującego z prędkością błyskawicy Harry’ego. Podbiegła do barierek, wychylając się w dół, by mieć lepszy widok. Marco po chwili zdał sobie sprawę, że jego opowieść nie jest tak interesująca, jak poczynania Harry’ego, więc również wstał z miejsca, dołączając do Hermiony, która z uwagą śledziła ruchy szukającego. Z wyczekiwaniem obserwowali, jak Harry wyciąga do przodu dłoń, próbując pochwycić znicza. Huk radości podniósł się na trybunach, kiedy w końcu udało mu się tego dokonać. Ogromny uśmiech wybuchł na twarzy Hermiony. Krzyknęła radośnie, jednak zaraz po tym zauważyła mknący w jego stronę tłuczek. Zakryła usta dłonią, obserwując jak ciężka piłka uderza Harry’ego prosto w głowę. Przetoczył się przez całą długość miotły i z głuchym łoskotem spadł na ziemię
- HARRY! – ryknęła przerażona.
Każdy w ciszy obserwował, jak trzepocząca piłeczka, która trzymał w ręku powoli uwalnia się od uścisku jego palców. Kiedy w końcu jej się to udało, wystrzeliła w powietrze kierując się prosto w stronę trybun Gryffindoru. Marco wychylił się i zręcznie ją pochwycił, jednak Hermiona już tego nie wiedziała, ponieważ niczym piorun zbiegała po schodach na boisko…

<3 <3 <3 <3 <3

- Miał wiele szczęścia…
- Tak… Jeszcze kilka centymetrów, a już by nie żył.
- Podobno Malfoy został dożywotnie zdyskwalifikowany…
Harry czuł, jak jego umysł goni z zawrotną szybkością. Tysiąc myśli przebiegało przez jego głowę. Jęknął cicho, kiedy poczuł rozchodzący się po całym ciele ból. Kark piekł go boleśnie. Nagle wszystkie rozmowy ucichły jak zaklęte. Harry usilnie próbował otworzyć powieki, jednak nie bardzo mu się to udawało.
- Leż spokojnie – dobiegł go piękny głos, który tak uwielbiał.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Hermiona…
- Ciii… Nic nie mów. Jestem tutaj.
Delikatnie oblizał suche usta. Próbował sobie przypomnieć, co się z nim stało, ale jego umysł był zbyt zmęczony i zaćmiony. Czuł delikatną rękę, gładzącą jego policzek i przeczesującą splątane włosy. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć głosu. Zakaszlał mocno.
- Co… co ja tu robię? – wydusił nieswoim głosem – Nic nie pamiętam.
- Malfoy… Malfoy rzucił w Ciebie tłuczkiem, spadłeś z miotły.
Obrazy pomału zaczęły wracać. Przypomniał sobie, jak ściskał złotą piłeczkę i usłyszał krzyk: „Tym razem nie wygrasz, Potter!”, a potem wszystko stało się czarne i jednolite.
- Dlaczego nie mogę otworzyć oczu? – zapytał słabo.
Usłyszał, jak Hermiona wzdycha ciężko. Następująca po tym cisza przeraziła go nie na żarty. Czyżby… Czyżby był sparaliżowany? Jego ciało napięło się boleśnie. Już chciał ponownie coś powiedzieć, kiedy poczuł miękkie usta, delikatnie całujące jego policzek
- Spokojnie, Harry… Pani Pomfrey unieruchomiła Cię, bo chce przekonać się, czy na pewno wszystko z Tobą w porządku. Okropnie nas nastraszyłeś.
Uśmiechnął się lekko.
- Nareszcie zdobyłem waszą uwagę… Nawet najlepsze moje wyczyny nie przyciągają tak, jak moje porażki.
Wszyscy obecni w skrzydle wybuchnęli śmiechem. Hermiona po raz kolejny pogładziła jego ciepły policzek.
- Prześpij się – zaoferowała – Musisz odzyskać siły…
Nie trzeba go było długo namawiać. Po chwili zapadł w sen, uwalniając się od przytłaczającego bólu.

<3 <3 <3 <3 <3 <3

Niebieska łuna pokrywała niebo. Hermiona siedziała na krześle w skrzydle szpitalnym. Powoli wodziła palcem po ciepłej skórze leżącego na łóżku Harry’ego. Wpatrywała się w jego zamknięte powieki. Bez okularów, wyglądał jak mały, przestraszony chłopiec, i choć jego twarz pokrywały drobne siniaki, nadal był tak samo przystojny. Opuszkiem palca zaznaczyła kontur jego kości policzkowych. Uśmiechnęła się, kiedy poczuła, jak jego ciało odpręża się pod wpływem jej dotyku. Westchnęła cichutko i wychylając się, złożyła dwa drobne pocałunki na jego powiekach.
- Hej, Julio… Przyniosłem coś do przegryzienia, dla Ciebie i Twojego Romeo.
Zaśmiała się miękko, odwracając się i patrząc na stojącego w drzwiach Marca.
- Dzięki Ci, wielmożny panie, ale wydaje mi się, że mój Romeo jest zbyt pochłonięty snem, ale ja chętnie skorzystam.
Chłopak wszedł do środka, podając jej duży talerz ze świeżymi tostami.
- Mmmm…- jęknęła zadowolona, rozkoszując się smakiem truskawkowego dżemu.
- Wiedziałem, że będzie Ci smakować – zaśmiał się Marco, stawiając drugi talerz na stoliku nocnym.
Hermiona uśmiechnęła się i wolną rękę pochwyciła dłoń Harry’ego. Musiała wiedzieć, ze jest bezpieczny…

Niemal natychmiast po tym, jak spadł na ziemię, Hermiona pomknęła w dół boiska. Przeciskała się przez ogłuszone tłumy, które w ciszy wpatrywały się w leżącą na ziemi postać. Jedynie w loży nauczycieli panowało poruszenie. Widziała, jak Dumbledore i McGonagall pospiesznie wychodzą tylnymi drzwiami. Drużyna Gryfonów wylądowała na ziemi, szybko otaczając Harry’ego. Hermiona z całych sił odepchnęła bramkę zagradzającą wejścia do środka, jednak ta nie ustąpiła ani trochę. Nie czekając ani minuty dłużej wdrapała się na szczyt i przeskoczyła metalowe ogrodzenie. W ogóle nie czuła wpatrujących się w nią tłumów. Liczył się tylko on. Przecisnęła się do miejsca, gdzie Ron usilnie próbował uświadomić Harry’ego. Uklękła przy nim, delikatnie ujmując jego głowę i kładąc ją na swoich kolanach. Urwała kawałek swojej szaty i delikatnie przyłożyła ją do krwawiącej rany. Jej oddech uspokoił się znacznie, a łzy dotychczasowo płynące po jej policzkach zatrzymały się. Teraz, w jej ramionach był bezpieczny…

- Może dokończę historię mojej wspaniałej kariery, panienko. Przyda Ci się trochę rozrywki – zaproponował Marco, mrugając do niej.
Hermiona kiwnęła ochoczo głową. Wszystko było lepsze niż cisza i niepewność…

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Głośny śmiech zbudził Harry’ego ze snu.
- … No, a sędzia, takie oczy… W ogóle myślałem, że złamałem regulamin, kiedy nagle wszyscy zaczęli bić brawo!
Piękne uczucie radości uleciało z Harry’ego jak powietrze z dziurawego balonu. Głos Marca wydawał się ostatnią rzeczą, której mógłby spodziewać.
- Ojej, Marco… Musiałeś być świetnym graczem! Tak słucham i słucham, i naprawdę dochodzę do wniosku, że byłeś cudownym szukającym…
CUDOWNYM SZUKAJĄCYM?! Ostry ból głowy, który zniknął na kilka godzin, powrócił ze zdwojoną siłą. Mało, że Marco był mądrym intelektualistą, wyśmienitym podrywaczem, to jeszcze cudownym szukającym?! Tym razem nie miał żadnego kłopotu z otworzeniem oczu. Z ulgą stwierdził, ze zaklęcie, które przedtem przymocowywało go do łóżka, zniknęło. Jego oczom ukazał się widok sprawiający, że jego serce rozerwało się na dwoje. Marco stał na pobliskim łóżku wywijając rękoma, podczas gdy Hermiona siedziała tuż obok niego, zanosząc się śmiechem. Bryła lodu utworzyła się w jego gardle, lecz zamiast nieco je ochłodzić, sprawiła, że piekło nieznośnie. Uczucie zazdrości niewątpliwie nie należało do najmilszych. Chrząknął lekko. Obie twarze zwróciły się w jego stronę. Hermiona uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niego szybkim krokiem.
- Harry… Cześć. Jak się czujesz? – zapytała z troską
- Wspaniale – odpowiedział zimno – Przepraszam, że przerywam schadzkę…
Marco teatralnie zeskoczył z łóżka i oparł się o ścianę ze swoją zwykłą nonszalancją.
- Schadzkę?
Harry nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami, odwracając wzrok. Hermiona rzuciła Marcowi przestraszone spojrzenie
- Harry… - zaczęła, jednak przerwał jej szybko.
- Nie musicie się tłumaczyć, nie macie przed kim. Gratuluję wspaniałych wyczynów, Marco…
Przez chwilę zaległa cisza, kiedy nagle na twarzy Marca pojawił się uśmiech.
- Jesteś zazdrosny – stwierdził.
Harry aż podskoczył.
- Zazdrosny?! Niby o kogo?
- O Hermionę, oczywiście – stwierdził rzeczowo Marco, a w kącikach jego ust czaił się tłumiony śmiech.
Harry zaśmiał się gorzko.
- Ja? O Hermionę? Chyba żartujesz… Nie ma o kogo.
Szybko pożałował swoich słów. Uśmiech znikł z twarz Hermiony. Przez chwilę stała ponuro, wpatrując się w niego z bólem. Łzy zabłysły w jej oczach.
Nie ma o kogo…
- Ja… - zaczęła – Ja… Chyba już pójdę – dokończyła ochrypłym głosem.
Harry i Marco w milczeniu obserwowali, jak zdejmuje z krzesła szatę i zarzuca ja sobie na ramiona. Każdy jej ruch promieniował wewnętrznym bólem.
- Hermiono, ja nie…
- W porządku Harry… Nie przejmuj się, to tylko ja… Robi się późno… Dobranoc, Marco… Harry…
Jednak cała trójka wiedziała, że to kłamstwo. Wybiła trzynasta…

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

- Jesteś cholernym głupkiem – stwierdził Marco, tym razem bez cienia uśmiechu na wargach.
Usiadł na krześle, teatralnie zakładając nogę na nogę. Jego ciemne oczy wpatrywały się w Harry’ego z politowaniem.
- Zamknij się – syknął ten, rozcierając ręką czoło.
- Czy myślisz, że zdobędziesz Hermionę, prawiąc jej takie komplementy? Ranisz ją, a ranienie kobiety to ostatnia rzecz, którą powinni robić mężczyźni.
Harry wypuścił głośno powietrze. To wszystko wydawało się tak skomplikowane…
- Zdenerwowałeś mnie swoimi opowiastkami… Wyobraź sobie, jak się poczułem. Quidditch to jedna rzecz, która dobrze mi wychodzi, ale ty musiałeś dołożyć się i Hermiona nawet nie zauważy mojej JEDYNEJ zdolności!
Jęknął zakopując twarz w dłoniach. Jego własny krzyk sprawił, że głowa zaczęła pulsować jeszcze boleśniej. Marco wzruszył ramionami.
- Cokolwiek bym powiedział, i tak ona woli Ciebie… Wiedziałem to. Chciałem tylko trochę ją rozweselić. Strasznie się o Ciebie martwiła. Siedziała tu cały czas. Zrozum, Harry… My jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi. Ni mniej, ni więcej. Nie, żebym nie chciał… Ale szanuję uczucia Hermiony.
Harry popatrzył na niego ze smutkiem. Czemu on nie mógł być bezpośrednim mężczyzną, bez proroctwa na karku?
- Nie jestem taki jak ty, Marco… Nie umiem sobie poradzić z tym, co czuję. Wszystko jest zbyt skomplikowane. Nie mam ojca, który podpowiedziałby mi, co robić, nie mam tez matki, która zdradziłaby mi sekrety kobiet. To mnie przerasta.
Marco wyprostował się na krześle, wsadzając ręce w kieszenie. Przez chwilę szamotał się, próbując coś z nich wydobyć. Po chwili, wyjął złoty pierścionek.
- Widzisz to? To dla tej jedynej… Noszę to od kilku lat. Pierwsza zasada…Staraj się nie płoszyć dziewczyny. Nawet, jeśli to, co czujesz w środku jest poważne, nie możesz wyskoczyć ze słodkim ‘Kocham Cię’ i pierścionkiem zaręczynowym. Zacznij powoli. Na początek, możesz spróbować od czegoś prostego. Zaproponuj jej, ze poniesiesz jej książki. Na pewno się zgodzi. Zasada druga. Zaproś ją do Hogsmeade. Tylko broń Boże nie do pani Puddifoot! Trzy Miotły będą doskonałe. Postaw jej kremowe piwo. Zasada trzecia. Nie paplaj o Quidditchu. Lepiej pomówcie o czymś, co oboje lubicie. Na pewno przez te kilka lat nazbierało się nieco tematów do rozmowy. A wtedy pierwszy krok… Kiedy już jesteś pewien, że nie ucieknie z krzykiem… Po prostu ją pocałuj – zakończył z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach.
Harry przewrócił oczami.
- Do tego jeszcze dłuuuugo… Zacznę od przeprosin…

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Nie ma o kogo…
Hermiona ostrożnie zamknęła za sobą drzwi dormitorium dziewcząt. Szybko zrzuciła szatę, po czym opadła na łóżko. Ostatnie dwa dni wlokły się niesamowicie. Skrzydło szpitalne z pewnością nie było najciekawszym miejscem, ale troska o Harry’ego wzięła górę.
Nie ma o kogo…
Westchnęła cicho na wspomnienie straszliwej obelgi, którą Harry rzucił jej prosto w twarz. Zamknęła oczy. Czego mogła się spodziewać… Była tylko tą Hermioną Granger, która nic nie robi, tylko czyta książki. Jak ktoś taki jak Harry Potter mógł zwrócić na nią choćby najmniejsza uwagę? Pociągnęła nosem. Wszystkie nadzieje stały się nagle zwykłymi kłamstwami i mrzonkami, które wpajała sobie od kilku miesięcy. Liczyła na to, że być może… Że może tych kilka lat, podczas których byli przyjaciółmi, zdoła ich do siebie zbliżyć, jednak wszystko okazało się płonne. Och, gdyby tylko mogła być ładniejsza…
Nie ma o kogo…

……………………….::::::::::Dwa tygodnie później:::::::::……………………………….

Pomarańczowe słońce wynurzało się zza linii horyzontu. Harry leżący płasko na swoim łóżku wpatrywał się w nie z westchnieniem. Musiał to dziś zrobić, po prostu musiał! Nie mógł dłużej znieść tego okropnego uczucia odrzucenia, które męczyło go za każdym razem, kiedy znajdował się blisko Hermiony. Przyjaźń, która się darzyli nagle, znikła gdzieś, zastąpiona przez chłodny rozsądek. Choć nadal siedzieli obok siebie przy stole Gryffindoru i w szkolnej ławce, to nie było więcej ciepła, które tak kochał. Uśmiechnięta Hermiona, którą tak lubił, zastąpiona została przez zwykłą kujonicę, której nie widział od ich pierwszego roku. Westchnął, podnosząc się z posłania. Wiedział, że jeśli chce porozmawiać z nią sam na sam, musi wyjść bardzo wcześnie.

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru, popijając kawę. Na jej pustym talerzu leżał najnowszy egzemplarz ‘Proroka Codziennego’. Już miała przewrócić kolejną stronę, kiedy nagle czyjaś dłoń zamknęła szybko gazetę i zdjęła ją ze stołu. Zdezorientowana dziewczyna obróciła się, by spotkać się twarzą w twarz z Harry’m Potterem.
- Musimy porozmawiać – powiedział zdecydowanie – Tak dłużej być nie może.
- Nie rozumiem, Harry… Wydawało mi się… że tak jest dobrze, że Ci to odpowiada.
Harry zaśmiał się gorzko
- Odpowiada mi? Jak możesz myśleć, że odpowiada mi, że moja najlepsza przyjaciółka więcej ze mną nie rozmawia?
- Jak możesz myśleć, że jestem nikim? – skwitowała gorzko.
Cisza zaległa pomiędzy nimi. Przez chwilę sztyletowali się wzrokiem, kiedy Harry w końcu się odezwał.
- NIGDY nie powiedziałem, że…
- Och, taki jesteś pewien?! „Ja? O Hermionę? Nie ma o kogo.”! Nie myśl, że tak szybko zapominam. Nigdy bym się nie spodziewała usłyszeć to z Twoich ust! A teraz wybacz, ale za chwilę zaczynają się eliksiry. Będę wdzięczna, jeśli odejdziesz.
- Nie zrobię tego…
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Słucham?
- Powiedziałam, że tego nie zrobię. Nie odejdę, nie tym razem. Będę błagać Cię na kolanach o przebaczenie, jeśli będę musiał - powiedział cicho, klękając na podłodze – Wybacz mi, Hermiono… Wybacz mi te głupie i nieprzemyślane słowa. Nigdy nie pomyślałem tego, co powiedziałem. Nigdy nie byłaś „nikim”. Czy przyjmiesz moją przyjaźń z powrotem? – zapytał.
Hermiona pomału odstawiła filiżankę kawy na stół.
- Musisz dać mi czas…

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Uczniowie z Gryffindoru i Slytherinu pomału kierowali się w stronę lochów. Za kilka minut miała rozpocząć się lekcja eliksirów w gronie dwóch nienawidzących się domów. Harry schodził samotnie, przeglądając kartki podręcznika. Miał nadzieje, że tego ranka będzie miał większe szczęście, jednak musiał zrozumieć. Ona potrzebuje czasu. Niełatwo jest wybaczyć tak okrutne słowa. Westchnął, zatrzaskując opasłe tomisko i chowając je powrotem do torby. Stanął w kolejce do klasy, niecierpliwie przeszukując kieszenie w poszukiwaniu pióra i pergaminu.
- Tak… - doszedł go cichy głos.
Odwrócił się zdezorientowany. Przed nim stała Hermiona, ściskając kurczowo książki.
- Wybaczam… Wybaczam – jęknęła cichutko.
Harry niemal natychmiast zapomniał o tym, czego szukał. Dwoma ogromnymi krokami przemierzył dzielącą ich odległość i wziął ją w ramiona, przytulając do siebie mocno.
- Brakowało mi Ciebie… Tak bardzo… - wyszeptał do jej włosów, ocierając ręką jej plecy.
- Mi Ciebie też… - powiedziała, wycierając policzki z łez.

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

- … Eliksir ten zawiera w sobie veritaserum i wywar żywej śmierci. Zażycie go powoduje, iż osoba zapytana o cokolwiek zawsze odpowiada szczera prawdę. Następnie, kiedy już działanie veritaserum wygasa, potencjalni zabójcy owijają ofiarę bandażem i chowają w sarkofagach lub innych miejscach, zapewniających, że owa osoba nie wydostanie się z nich. Po kilku godzinach uwalnia się wywar żywej śmierci. Ciało ofiary zaczyna gnić, a ona cały czas jest przytomna. Po jakimś czasie ginie. Jest jednak coś, czego nie da się w tym eliksirze zmienić. Dusza osoby tak bestialsko zamordowanej na zawsze pozostaje żywa. Podczas, gdy nieświadomy niczego człowiek otworzy ów sarkofag, trumnę lub coś podobnego, dusza staje się wolna, lecz nie może zaznać spokoju. Nie, dopóki nie wyjawi oprawców jakieś ziemskiej osobie - mówił profesor Snape, przechadzając się po klasie. – To, czym dzisiaj się zajmiemy jest na ocenę ‘wybitny’. Waszym zadaniem jest wymyślenie antidotum, które sprawiłoby, że uprzednio zgniłe ciało z powrotem wraca do swojej postaci…
Jednak ani Harry, ani Hermiona nie słuchali więcej.
- Hermiono…
- Uwolniliśmy duszę Nessy, Harry! Uwolniliśmy jej duszę! Czy wiesz, co to znaczy? Musimy ją odnaleźć. Ona opowie nam wszystko o czarze Hadesu i o jej oprawcach.
Harry kiwnął głową.
Jakby to pieprzone proroctwo to było mało…

N/A2: A teraz wszyscy razem "Party Szani... I'm lovin it!" biggrin.gif

Jeśli w treści parta obraziłam czyjąść godność, serdecznie przepraszam
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #213396 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 08.04.2005 16:22


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No nie mów mi ze sie w nim zakochała biggrin.gif

Anya miała chyba na mysli "sztywna"

A Snape wcale ni był zblazowany tongue.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #213330 · Odpowiedzi: 8 · Wyświetleń: 8198

Szanon Napisane: 08.04.2005 15:11


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No co, jak co, ale gdyby mi ktoś zorbił taki prima aprilis to by się z łóżka pzrez tydzień nie podniósł! Świetne. Zastanawiam się tylko, dlaczego Hermiona nawet po wszystkim prawiła Severusowi komplementy biggrin.gif A ubiór Dumbledora był poprostu boski dry.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #213298 · Odpowiedzi: 8 · Wyświetleń: 8198

Szanon Napisane: 08.04.2005 09:33


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No więc posłuchajta mnie uważnie. Wiecie co przytłacza Polaków przez ostatni tydzień, prawda? No więc zaczęłam dawno parta i miałam go właśnie kończyć, kiedy nadeszła ta wiadomośc :/ Dajcie mi 4 lub 5 dnia na dopisanie i doczekaciesię, obiecuję, ze bedzie warto smile.gif Bo mam jush 4/5 fika smile.gif Dzięki za uwagę
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #213230 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 08.01.2005 20:08


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


A co ja mam sie obrażac?:> tongue.gif Fik może trochę przesłodziłam, powinnam dodac do ostrzeżenia, że jest fluffy tongue.gif Następnym razem to zorbię. Komantarze sa podzielone, ale co tam biggrin.gif Tylko mam rpośbe. jesli chcecie napisać, ze nie podoba wam się tylko ze względu na to, że Harry jest z Hermioną, to lepiej nie róbcie tego. jesli macie inne powody to piszcie. bo bez sensu jest taki komentarz. Po co czytac jeśli nie podoba sie związek H i Hr? na początku ostrzeżenie jest, więc zastanówcie się znaim napiszecie koment w stylu

QUOTE
Nie przypadl mi do gustu ten fick. Moze dlatego, że nie lubię pairingu Harry & Hermiona. Był dziwny, skladal się glownie z pieprzenia się Harego i Herm, a czytelnicy oczekują chyba jednak czegoś głębszego...


Przeprsazam bardzo, ale fik nie skałdał sie tylko z pieprzenia się, jak to zostało ujęte. tam była MIŁOSC. a co jest głębszego od tego uczucia. A sjoro nie lubisz partingu H i Hr, to nie wiem po co czytać opowiadania tego typu.

No biggrin.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #212675 · Odpowiedzi: 44 · Wyświetleń: 38071

Szanon Napisane: 08.01.2005 19:29


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No więc tak. Chciałam uroczyście poinformowac, ze przypomniałm sobie już to i owo związanego z tą czarą. Razem z Justyś kombinujemy etraz co by tu ciekawego rozruszało akcję. No więc part bedzie niedługo, możecie sie nie martwić smile.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #212658 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 07.01.2005 18:55


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Osiem punktów z mojego opowiadania Fantastycznego i mojej bohaterki...Nie jest źle. Tylko na ostatni większy punkt, wszytsko prawie odpowiadałam TAK.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #212466 · Odpowiedzi: 27 · Wyświetleń: 10981

Szanon Napisane: 07.01.2005 18:03


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Uch... zdobywam sie na napisanie więc...

1. Dzwoneczek i kafecko nie mogą na siebie wpaść, jak jest jedna to nie ma drugiej więc chyba nic z teho nie bedzie
2. Dorcia( vel Jade) miała pisac, lecz niestety nie ma twardziola
3. Więc ja sie powołuję. Tylko dajcie mi trochę czasu, prawie zpaomniałam jakie tam były wydarzenia. jak sobie przypomne najwazniejsze wkleje. jednak obiecuję, ze to juz nie bedzie trwało tak długo

Dziekuje za wysłuchanie biggrin.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #212451 · Odpowiedzi: 645 · Wyświetleń: 159887

Szanon Napisane: 06.01.2005 20:24


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


No więc, przedstawiam wam moje działo, prezent dla Dzwoneczka. Jest on H i Hr, co może niektórym z was może się nie spodobac, jednak doceniłabym komenatrze. Przeczytanie ani napisanie opinii nie zajmie wam dużo czasu, a dla mnie to ważne smile.gif

„Don’t leave me” by Szani

Dzień zbliżał się ku końcowi. Noc pomału zaczęła władać niebem, niepostrzeżenie wkradając się na jego sklepienie i zabarwiając je na ciemny granat. Okrągła tarcza ogromnego księżyca oświetlała stojący samotnie zamek. Nie było słychać nic. Tylko przenikliwa cisza. Jezioro było wyjątkowo spokojne tej nocy. Delikatny wicherek pieścił jego tafle z uwielbieniem. Kilka suchy liści spadło na błyszczące odmęty. Wysoki dąb, a pod nim drobna postać. Brązowe, łagodne morze włosów i delikatna biała skóra, która stanowiła kontrast z ciemną szatą. Zasmucona panna Granger. Ten ostatni rok w ukochanej szkole zbliżał się ku końcowi. Nikt nie uwierzyłby, że zostało jedynie kilka marnych godzin do rozstania z jej drugim domem. Bawiła się zielonymi liśćmi układając bukiet jej marzeń. Jedna z pamiątek na dorosłe życie. Powoli przejechała palcem po zielonej błyszczącej powierzchni. Uśmiechnęła się smutno. Trudno było rozstawać się z tym wszystkim, co kochała i uwielbiała przez niemalże siedem lat. Rozległe błonia, z rozłożystymi dębami, rosnącymi tuż przy brzegu samotnie wijącego się jeziorka, stare zamczysko, z czterema wieżami. Spokojne, a jednak zmartwione. Uwielbiała to wszystko. Nie była w stanie spędzić jej ostatniej nocy tutaj w cichym dormitorium z błogo śpiącymi koleżankami. Chciała pozostać z wszystkimi swoimi magicznymi wspomnieniami sam - na - sam. Cynamonowe oczy błądziły między koronami drzew zakazanego lasu. Przez te lata, prawie wszystkie jego tajemnice stanęły przed nią otworem. Kochała tam być. Niebezpieczne stworzenia tylko dodawały adrenaliny, podniecającym chwilą. Lubiła patrzeć na jasne promienie słoneczne przebijające się przez gałęzie i spadające na miękko porośniętą trawą ziemię. Wszystko było jej tak bliskie, że zbliżające rozstanie łamało jej serce. Jedyną nadzieją, było to, że, gdy będzie odwiedzać Hogsmeade, pozwolą jej tu zajść i chociaż z daleka podziwiać wszystkie dobrze znane krajobrazy przesączone dawnymi słodkimi wspomnieniami. Przypomniała sobie pierwszy rok, gdy po raz pierwszy wraz ze swoimi przyjaciółmi złamała nie jeden regulamin. Wielki trójgłowy pies zaświtał w jej pamięci i niekontrolowany uśmiech wkradł się na jej usta. Te wszystkie tajemnice, których strzegł postawiły ją przed trudnymi wyborami, miedzy dobrem a złem. Tu doświadczyła pierwszej walki z niebezpieczeństwem i tu po raz pierwszy zetknęła się ze śmiercią. Kolejny, drugi już rok, był również wyjątkowo trudny. Cudem uniknęła śmierci za życia. Kiedy została zamieniona w kamień widziała i słyszała wszystko, co działo się wokół niej, ale nie mogła nic powiedzieć. Pamiętała każdą wizytę Rona i Harry’ego, którą jej złożyli. Wszystkie ich słowa odbijały się echem w jej głowie. Kolejna przygoda z Syriuszem była jeszcze bardziej fascynująca. Lot na Hipogryfie nie był jednym z jej ulubionych zajęć, jednak poświęcenie dla przyjaciół skłoniło ją do tego szalonego czynu. To była jej pierwsza znacząca pomoc dla innego człowieka. Czuła dumę, kiedy patrzyła jak Syriusz odlatuje na Hardodziobie. Przyczyniła się do ocalenia czyjegoś życia. Czwarty rok był dla niej wielką okazją do wykazania lojalności wobec przyjaciół i wiedzy magicznej, jaką posiadała. Pamiętała wszystkie nieprzespane noce, spędzone w bibliotece na poszukiwaniu jakichkolwiek informacji, które pomogłyby Harry’emu w Turnieju Trójmagiczym. Piąta przygoda była bardziej niebezpieczna niż poprzednie. Wyprawa do Ministerstwa Magii, była najgłupszą rzeczą, jaką zrobili. Zwabieni wymysłami Stforka, przyszli ratować Syriusza z niebezpieczeństwa. Wszystko jednak okazało się jedną wielka pułapką stworzoną przez Voldemorta. Cudem uniknęła śmierci, gdy purpurowy pomieć Dołochova, trafił ja prosto w serce. Jednak ku wielkiej pomocy Dumbledora udało im się ujść z życiem. Szósty rok szkolny był pełen żalu i przygnębienia. Hogwart pochłonięty był żałobą po śmierci wielu ludzi. Ustały imprezy, odwołali współzawodnictwo w quiddithu. Jednym słowem katorga. Każda lekcja, nawet ta Obrony Przed Czarną Magią była nudna i przesączona chaotycznymi teoriami. Wtedy po raz pierwszy zostali zaatakowani w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Tak porostu. Byli niemalże w ogóle nie przygotowani. Sensowna obrona była niemożliwa. Jednak tym, co było najgorsze była śmierć Rona. Był torturowany przez dwa długie tygodnie. Jego ciało znaleziono we Wrzeszczącej Chacie. Po tym wydarzeniu już nic nie było takie jak kiedyś. Harry stał się zupełnie innym człowiekiem. Wypisał się z drużyny qudditha, przestał w ogóle kontaktować ze światem. Żył swoimi myślami, w których nieustannie się obwiniał. Rzadko, kiedy pojawiał się na lekcjach. Hermiona miała nadzieję, że podczas wakacji jego zachowanie ulegnie zmianie. Zapewne wcale by się tak nie zdarzyło gdyby nie cudowna pomoc profesora Lupina. Zabrał Harry’ego do siebie i próbował zmienić jego nastawienie do świata. Hermiona za zdziwieniem zauważyła, że udało mu się pogodzić ze strata przyjaciela i była za to Remusowi dozgonnie wdzięczna. Dzięki temu ich relacje znacznie się poprawiły. Razem podnosili się na duchu. I wreszcie w tym roku ani razu nie zostali zaatakowani. Mogli poświęcić się w pełni nauce. Harry miał sporo do nadrobienia. Ku niezmiernej ich radości, egzaminy poszły gładko. Co prawda wyniki jeszcze nie przyszły niemniej jednak wierzyli w siebie. Powoli dołączyła kolejny listek do bukieciku wspomnień. Miała ich już siedem a każdy z nich symbolizował jeden rok. Rok strat, rok radości. Westchnęła głęboko i wyjęła z kieszeni małą szkarłatna wstążeczkę. Związała nią liście. Siedem cudownych lat dobiegło końca. Westchnęła cichutko. Przyszłość wyglądała tak marnie bez Hogwatu. Jej prawdziwe życie zaczęło się dopiero tutaj. Pierwsza przyjaźń… Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy. Głuchy brzdęk dzwonu oznajmił północ. Była zdziwiona jak długo już tu siedzi. Oplotła wzorkiem błyszczące odbicie księżyca na jeziorze. Żadne morze nie mogło równać się z jej jeziorkiem marzeń. Nazywała je tak od czasu, gdy pierwszy raz stanęła przed nim i poprosiła o szczęście i przyjaciół.
-Prawda, że dziś piękna noc? – usłyszała głęboki męski głos.
Uśmiechnęła się rozpoznając jego właściciela.
-Wyjątkowa Harry….Wyjątkowa…
Wysoki ciemnowłosy chłopak powoli usiadł tuz obok niej.
-Długo tu siedzisz? – zapytał
Hermiona ostrożnie przechyliła głowę nadal patrząc na tafle jeziora
-Dwie godziny, może więcej. Straciłam rachubę…
Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust
-Chcesz wjeżdżać? -zapytał półgłosem
-A jak myślisz?
Wzruszył ramionami.
-To może być koniec
W jej oczach zobaczył pytanie i strach
-Koniec?
-Możemy się już nie spotkać
Poczuła bryłę lodu na sercu. Nawet o tym nie pomyślała.
-Dokąd pójdziesz?- powiedziała cichym głosem.
-Nie wiem, na początek Londyn i Dziurawy Kocioł, a potem…Kupię jakiś mały dom.
Jego wzrok utkwiony był w jakimś odległym punkcie gdzieś za linią horyzontu. Milczeli zagłębieni w sowich myślach, nie zwracając uwagi na wszystko, co się dzieje wokół nich. Dotychczas razem dzielili wszystkie smutki i radości. Od kiedy zabrakło Rona wszystko było inne. Musieli pogodzić się z tym, ze już nie usłyszą, że „Szlachetne trio” zrobiło to czy tamto. Teraz była ich już tylko dwójka. Nie byli tak beztroscy jak kiedyś. Umilkły żarty. Rewolucja, która zaszła w głowie i sercu Harry’ego sprawiła, że gdyby nie wiedziała, że to on, w ogóle by go nie poznała. Unikał niemalże wszystkiego, co było związane z przyjacielem. Nie jadł już czekoladowych żab, wyrzucił wszystkie karty czarodziejów, które przez te lata udało mu się zebrać. Szerokim łukiem omijał sklep Zonka, a szachownice roztrzaskał o podłogę i wyrzucił do najbliższego śmietnika. Ona jednak nic nie mogła na to poradzić. Patrzyła w milczeniu na jago twarz, którą zdobiła mieszanina złości, smutku, rozpaczy i żalu do samego siebie o to, co się stało. Patrzyła z bólem serca jak każdego dnia, żałosna, samotna postać schodziła po schodach. Ona sama przeżywała to wszystko równie bardzo, tylko, że nie okazywała tego tak, jak Harry. Westchnęła i popatrzyła w stronę odległych świateł dochodzących z pobliskiego cmentarza. Do dziś pamiętała swoje zdziwienie, kiedy dowiedziała się, że tu, w samym Hogwarcie jest miejsce, gdzie pochowani są ludzie. Dowiedzieli się o tym dopiero dwa dni przed tym pogrzebem Rona. To było zadziwiające jak w kilka dni można znienawidzić jedno miejsce. Czas przepływał im przez palce, od kiedy ciało ich najlepszego przyjaciela, zostało pogrzebane w ziemi. Nauka stała się teraz ucieczką od myśli. Harry ciężko pracował każdego dnia. Widziała jak męczył się zaciskając palce na piórze i pisząc kolejny długi esej. Nigdy nie poprosił jej o pomoc. Każde, choćby najcięższe zadanie zrobił sam. Wcale jednak nie cieszył się ze zdobytych ocen. Były jakby… częścią jego bólu. Do dziś pamiętała, jak zgniótł ze wściekłością klasówkę z transmutacji, z której dostał wybitny.
-Znalazłeś już dziewczynę, z którą wystąpisz na jutrzejszym pożegnaniu?
Potrząsnął swoja czarną czupryna w przeczeniu
-Właśnie, dlatego tu jestem. Myślisz, ze mogłabyś pójść ze mną?
Uśmiechnęła się
-Jasne, Harry. Nigdy nie odmówiłabym najlepszemu przyjacielowi.
Zobaczyła jak kąciki jego ust pomału unoszą się ku górze.
-Myślisz, ze damy radę?
Harry spojrzał na nią z pytaniem w oczach
-No… w dorosłym świecie. Bez tego wszystkiego, co kochaliśmy przez te siedem lat pobytu tutaj.
Niezręczna cisza zawisła w powietrzu. Harry znów wbił wzrok w jakiś oddalony o miliony kilometrów przedmiot, którego ona nie mogła dojrzeć.
-Harry?
-A ja? – padło ciche pytanie
Hermiona podniosła się na łokciach i ostrożnie przekręciła jego twarz, tak, ze zmuszony był zajrzeć w jej oczy
-Ty?
-Czy mogłabyś mnie pokochać?
Radosny śmiech wyrwał się z jej ust
-Przecież już Cię kocham – powiedziała łagodnie gładząc jego policzek
Harry westchnął z rezygnacją i spuścił głowę kręcąc nią zawzięcie, jakby czemuś uparcie zaprzeczał.
-Nie tak, Hermiona. Nie chce już od Ciebie miłości przyjacielskiej… To już mi nie wystarcza. Od kiedy zginął Ron, zrozumiałem, ze mam tylko Ciebie. I byłaś tak blisko mnie, że…pokochałem Cię jak kobietę…
Hermiona patrzyła na niego ze zdziwieniem. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Fala sprzecznych uczuć wlała się do jej serca. Takie nagłe wyznanie, sprawiło, ze jej racjonalne myślenie zupełnie wysiadło i chyba po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-To tak jak zakazany owoc… Im dłużej patrzy się na niego, tym bardziej się go pragnie. I każdego dnia, gdy Cię obserwowałem, stawałaś mi się coraz bliższa…
Hermiona nie wiedziała, co ma zrobić. Czy zatkać uszy czy słuchać. Nawet nie umiała mu przerwać czy powiedzieć cokolwiek.
-Prze…-wyjąkała
Harry przerwał. Popatrzył na nią z pytaniem, wyraźnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi
-Nie chcę tego słuchać… Dlaczego mówisz mi to dzisiaj i tak nagle?
Harry zamknął dotychczas otwarte usta.
-Już nie mówię- stwierdził tak sucho jak poprzednio – Tylko miałem…Jakąś głupią i niezrozumiała nadzieję. Nie wiem jak mogłem wpaść na to, że czujesz coś podobnego jak ja.
Zamilkli, ale żadne nadal nie wstało. Siedzieli na swoich miejscach uparcie, jakby każde oczekiwało, ze to drugie odejdzie. W głowie Hermiony odbijały się słowa: „ … pokochałem Cię jak kobietę…”. Zamknęła oczy i wyszeptała
-Jesteś okrutny…
Harry zaśmiał się gorzko
-Ja? Ja jestem okrutny? Przepraszam, jeśli uraziłem Cię tym, co powiedziałem. Jasne, przecież taki sobie Harry Porter nie ma prawa kochać, wielkiej Hermiona Granger… Nie musimy być już więcej przyjaciółmi skoro tak Cię razi moja obecność…
-Rzeczywiście, nie chce by tak było…
-Jasne, dzięki, ze dałaś mi znać…
-Ja też chcę czegoś więcej
-Szkoda, ze nie powie… Co?
-Kocham Cię…
-Ale…
-Kocham Cię!
Hermiona nawet nie czekając na dalszy przebieg wypadków, wychyliła się i pocałowała go miękko. Harry siedział chwilę sztywno, w szoku, jednak po chwili zaczął oddawać pocałunek z równą namiętnością. Hermiona powoli zawinęła ręce wokół jego szyi. Nie wiedziała czy postąpiła dobrze, ale to była ostania szansa na powiedzenie mu tego. Mogła nigdy więcej nie mieć takiej okazji. Mogli nigdy się już nie zobaczyć, a ona nie chciała zabrać tej tajemnicy do grobu. Musiał wiedzieć, choćby nie był w stanie sam tego poczuć. Z jej ust wyrwał się cichy jęk, kiedy poczuła jak jego język przesuwa się wzdłuż jej dolnej wargi. Powoli otworzyła je a jego spragniony dotyku język wkradł się do jej ust pieszcząc podniebienie. Poczuła jak jego silne ręce obejmują jej szczupłą talię, przyciągając ją do siebie mocno, tak, ze mogła poczuć najmniejszy fragment jego ciała. Po chwili obojgu zaczęło brakować oddechu. Powoli przerwali pocałunek, pocałunek bezwładna głowa Hermiona upadła na jego ramię. Ścisnął ją jeszcze mocniej zatapiając twarz w burzy brązowych loków. Czuł przyspieszony rytm jej serca i płytki oddech. Ostrożnie oblizał wargi chcąc jeszcze raz poczuć jej smak. Wdychał tak słodki charakterystyczny dla niej zapach. Pachniała ciepłym wiatrem i delikatnymi perfumami. Westchnął
-Czy chciałbyś…?-zapytała
Ostrożny uśmiech zaigrał na jego ustach
-A ty?
Poczuł jak delikatnie kiwa głową. Ostrożnie przejechał dłonią po jej plecach i pochylił głowę ostrożnie szeptają do jej ucha
-Chcę tego najbardziej na świecie
Uśmiech zakwitł na jej ustach. Do poranka zostało zaledwie kilka godzin. Niedługo na niebie zaświtają różowe pasma a razem z ucieczką granatu spod sklepienia nad ich głowami, zniknie i skończy się bezpowrotnie pewien etap w ich życiu, a zacznie nowy. Bardziej niebezpieczny, pełen strachu o jutro. Ale teraz liczyła się tylko ta jedna chwila. Ten dzień, ta godzina, ta minuta. Liczyli się tylko oni i ciepło bijące od każdego z nich. To wszystko wydawało się kompletnym szaleństwem, ale czym byłoby życie bez odrobiny adrenaliny? Nie wiedzieli czy zobaczą się jutro, czy może rozstaną się na zawsze. Ważne, że teraz tu pod dębem, na którym niedawno każde z nich wygrawerowało swoje imiona, zdecydowali się na ten krok. Hermiona ostrożnie podniosła głowę. Ujrzała, że Harry opiera głowę o pień drzewa z zamkniętymi oczami. Westchnęła i ostrożnie wyciągnęła rękę. Palcem wskazującym zaznaczyła kontur jego blizny. Wychyliła się trochę i powili poprawiła ślad ustami. Czuła na szyi jego ciepły oddech i jego usta błądzące po jej brodzie. Delikatnie odsunęła twarz w dół i dotknęła wargami jego ust. Całowali się w pełnym namiętności i rozpaczy geście. Harry ostrożnie wysunął ręce i dotknął opuszkami palców zapięcie jej szaty. Odpiął je zsuwając z jej ramion czarny materiał. Oderwał się od jej ust i zaczął muskać jej szyję. Powoli odchyliła głowę jęcząc cichutko, kiedy jego mokry język wślizgnął się w zagłębienie w jej szyi. Zachęcony tymi dźwiękami Harry zaczął rozsupływać jej krawat odkrywając dalsze partie jej ciała. Ona tymczasem wplotła palce w jego czarne kosmyki przysuwając go jeszcze bliżej siebie, tak, że teraz czuł najmniejszy kawałeczek jej ciała. Uśmiechnął się ostrożnie i oddalił się od jej ciała. Pociemniałymi z pożądania oczami zajrzał w jej tęczówki spodziewając się choćby kropelki strachu w tym morzu miłości. Jednak jej nie dojrzał. Uśmiechnął się ostrożnie i zaczął przebiegać placem po jej policzku. Patrzyła na niego z upartością oczekując choćby najmniejszego znaku, który mógłby zdradzić jego zamiary. Jednak nie dojrzała niczego. Tylko pragnienie. Westchnęła i odpięła jego szatę Zsunęła ją z jego ramion. Uśmiechnął się i przeciągnął jej sweter przez głowę. Na nieskalanie czystej białej, koszulowej bluzce odznaczały się kontury koronkowego stanika. Uśmiechnął się i przejechał dłońmi po jej piersiach. Jęknęła głęboko oczekując śmielszych pieszczot, jednak on jakby nie zauważył jej niemego błagania o rozkosz. Niecierpliwe odpinał małe, zgrabne guziczki. Odsłonił jej ramiona. Ostrożnie przebiegł po nimi dłońmi. Hermiona zadrżała z zimna i podniecenia. Powoli pochylił się i złożył na białym ramieniu, mokry pocałunek. Westchnęła. Jej dłonie wędrowały w dół w poszukiwaniu brzegu jego szarego swetra. Niecierpliwie pociągnęła ciepły kawałek materiału poprzez jego głowę. Uśmiechnęła się, kiedy kilka czarnych kosmyków jego włosów spłynęło na jego czoło zasłaniając mu widok, a okrągłe okulary zsunęły się niemal na sam czubek nosa. Delikatnie pociągnęła je za oprawki, całkowicie zdejmując. Ostrożnie, tak, aby ich nie potłuc złożyła ucha i schowała do kieszeni jego szaty, która leżała tuż obok nich. Potem delikatnie odgarnęła mu włosy z czoła. Mimowolnie podniósł głowę. W jego oczach płonął istny ogień pożądania. Uśmiechnęła się i pocałowała go lekko. Zatonęli w tym pocałunku. Harry ostrożnie opadł do tyłu kładąc się na ciepłej ziemi. Hermiona poszła w jego ślady ostrożnie układając się na nim. Niecierpliwie odpiął ostatnie guziki jej bluzki, całkiem ją z niej zdejmując. Uśmiechnęła się i ostrożnie podniosła, siadając okrakiem na jego nogach. Objął ramionami jej szczupłą talię. Jego ciepły uścisk wędrował coraz bardziej w górę. Po chwili dotarł do osłoniętych, zaledwie małym skrawkiem materiału piersi. Jęknęła, kiedy zaczął pieścić odznaczające się, twarde sutki. Jego ręce powędrowały przez jej plecy do sprzączki biustonosza. Ostrożnie ją odpiął i zsunął z jej ciała. Wciągnął powietrze, kiedy jego oczom ukazały się dwie miękkie, nabrzmiałe wypukłości z szczytem koloru ciemnych jarzyn. Kiedy zobaczyła jego wzrok wbity w jej piersi, krew napłynęła do jej głowy a policzki zaróżowiły się nieznacznie. Bała się, że okazała się nie wystarczająco ładna dla niego. Czekała w napięciu nie śmiejąc nawet się ruszyć. Po chwili podniósł twarz i wyszukał jej spojrzenie. Dał jej drobny uspokajający uśmiech, a kiedy powoli przysunął ją do siebie w ciepłym uścisku, odetchnęła z ulgą. Całowali się namiętnie nie myśląc o niczym innym poza sobą. Poczuła jak jego sprytne palce wsuwają się pod jej spódnicę. Nieświadomie wbiła paznokcie w jego ramiona, kiedy poczuła, jak jego dłonie ostrożnie gładzą jej pośladki. Uśmiechnął się widząc tę torturę w jej oczach. Niemal błagała go o to, aby wreszcie połączył się z nią w namiętnym uścisku. Gładziła jego kark, co jakiś czas zmysłowo drapiąc paznokciami. Jęknął, kiedy wzięła do ust płatek jego ucha. Bez namysłu ściągnął z niej spódnicę. Niecierpliwość pochłaniała ja niczym żywy ogień. Jednym ruchem ręki zdarła jego koszulę. Pochyliła się nad nim i ostrożnie zaczęła pokrywać jego klatkę piersiową czułymi pocałunkami. Jęknął głośno, przyciskając ją mocniej do siebie. Ostrożnie wzięła do ust, jedną z jego brodawek. Zagryzała ją i ssała, wyraźnie domagając się, jęków rozkoszy. Spełnił jej pragnienie. Z jego ust raz po raz wyrywały się dźwięki, które oznaczały, ze jej pieszczota sprawiała mu przyjemność. Zręczne paluszki dziewczyny powędrowały do zapięcia jego spodni i szybko odpięły guzik i rozsunęły zamek błyskawiczny. Uśmiechnęła się i ostrożnie nacisnęła jej wargi do jego. Całowali się namiętnie, podczas, gdy Hermiona zsunęła z jego nóg zarazem spodnie i bokserki. Uśmiechnął się do jej ust i ostrożnie powiódł dłońmi po jej plecach. Jego dłonie wsunęły się za gumkę jej majtek. Ostrożnie wodził dłońmi po jej pośladkach. Zaśmiał się, widząc jak jej oczy rozszerzają się z każdym ruchem. Ścisnął jej pośladki, wyciągając z jej ust jęk. Wygięła się łukowato, naciskając swoją kobiecość do jego wzniesienia. Traktując to jak zaproszenie, zdjął jej majtki, sprawiając, że leżała na nim zupełnie naga. Słyszał jej głośne oddychanie. Przewrócili się dla wygody. Harry podniósł głowę i zajrzał głęboko w jej oczy
-Czy… jesteś pewna?- zapytał
-Jak najbardziej- powiedziała cicho delikatnie go całując
Uśmiechnął się i ułożył miedzy jej nogami. Z ostatnim spojrzeniem na jej twarz zamknął powieki o ostrożnie w nią wszedł. Zatrzymał się na chwilę i biorąc głęboki oddech, przerwał jej barierę. Do jego uszu dotarł głośny krzyk bólu. Niemal natychmiast otworzył oczy i spojrzał na nią. Zaciskała mocno powieki, z których ciekły łzy. Ostrożnie starł je ręką i posadził delikatny pocałunek na jej oczach.
-Proszę, tylko rusz się
Bez słowa spełnił jej polecenie. Na jej twarzy widział grymas bólu, jednak nie przestawał. Jej cechy coraz bardziej się odprężały, a na twarzy pojawiał się uśmiech. Poczuł ulgę, kiedy podniosła biodra ku górze, dając mu znak, aby przyspieszył. Czuł jak pragnienie zjada go od środka. Ruszał się coraz szybciej i szybciej. Hermiona zgrała się z jego rytmem i już po chwili ogarnęło ich szaleństwo. Tempo stawało się z każdym ruchem coraz szybsze. Ich oddechy były płytkie i nierówne. Nagle Hermiona poczuła, ogromne ciepło, które rozlało się po jej ciele. Krzyknęła w ekstazie. Harry uśmiechnął się ostrożnie. Wystarczyło kilka więcej ruchów, a i on dotarł do szczytu przyjemności. Jęknął gardłowo nie mogąc dłużej się kontrolować. Hermiona poczuła, jak wypełnia ją ciepły płyn. Uśmiechnęła się ostrożnie i przyciągnęła go do siebie. Jego głowa opadła na jej piersi.
-Kocham Cię- wyszeptał
-Kocham Cię- odbiła i ostrożnie złożyła pocałunek na jego czole.
Ich oddychanie wracało do normalnego tempa. Ostrożnie objął jej talię i powiedział
-To było...Tak cudowne
Uśmiechnęła się kiwając głową.
-Chciałabym przeżyć więcej takich nocy- odrzekła czując ból w sercu na myśl o tym, że już niedługo ten czar pryśnie.
Ściskał ją mocno, jakby dając jej znak, że on zawsze będzie tam dla niej.
-Proszę, nie zostawiaj mnie- wychrypiała, bojąc się, że łzy zaczną płynąć po jej policzkach.
Podniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
-Jeśli tylko, tego chcesz
Jęknęła przyciskając swoje usta do jego
-Chce tego bardziej, niż myślisz. Jesteś mi potrzebny, jak powietrze…
Uśmiechnął się ostrożnie
-Wyjdź za mnie…
Dwie łzy wypłynęły z jej oczu, kiedy usłyszała, co mówi. Po raz kolejny przycisnęła swoje wargi do jego
-Tak, tak…-szeptała- Tylko, już nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy- obiecał
Kolorowe barwy poczęły rozjaśniać granatowe niebo. Świt nadchodził, kończąc noc pełną czarów. Dwoje kochanków leżało na trawie ściskając się mocno. „Nie zostawiaj mnie”…

The End
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #212333 · Odpowiedzi: 44 · Wyświetleń: 38071

Szanon Napisane: 21.12.2004 20:07


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.09.2003
Nr użytkownika: 987


Och, H i Hr są tacy słodcy... Hr powinna go pocałowac na szczęście wink.gif A co do Rona...Jakby mama go kochała, to by mu falbanki wypruła tongue.gif Żartowałam oczywiście. A Daniel jak zwykle cudowny...Wyglada świetnie w swoich odświętnych szatach! No i fryzure ma cudowna, takie rozburzone włosy... Wogóle jest cały cudowny:P Mogli jeszcze Emmę pokazac w sukience, i już byłby komplecik :biggrin.gif

Tylko dlaczego Emma nie będzie tańczyć z Danielem? sad.gif
  Forum: Wasze zdanie... · Podgląd postu: #210328 · Odpowiedzi: 28 · Wyświetleń: 13611

3 Strony  1 2 3 >

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.05.2024 10:42