Ok. Na to wpadłam przypadkowo w temacie o feniksie i żeby nie robić bałaganu pomyślałam, że warto założyć na to osobny temat.
Zastanawia mnie jedno. Aby użyć zaklęcia niewybaczalnego, nie wystarczy sama nienawiść, trzeba naprawdę tego chcieć. (wniosek na podstawie wyjaśnień Bellatrix HPiZF, jeżeli dobrze pamiętam. Jak coś pokiepściłam to poprawcie mnie, niestety chwilowo bez źródeł jestem... )
I teraz tak. Jeżeli Snape nie zdradził Dumbledore'a, to dlaczego jego Avada Kedavra doszła do skutku? (jeżeli doszła) Jak Snape zdołał go zabić skoro nie nienawidził go, zakładając, że dalej działał w porozumieniu z nim? Czy może nie w tym rzecz. Może to nie jest kwestia nienawiści, tylko samych umiejętności czarodzieja, albo jego wyrachowania, a może oba naraz.
Mnie się wydaje, że to jest zależne od umiejętności odcięcia się od pewnych uczuć, lub ich braku. Jeżeli ktoś miał wątpliwości, to nie był w stanie użyć zaklęcia niewybaczalnego. Harry będąc w Ministerstwie był wściekły i na pewno chciał zadać Belli ból, jednak nie zabił jej. Ale dlaczego? Można by powiedzieć, że dotychczas uznawane "kryteria" zostały spełnione. Znał zaklęcie, chciał bardzo go użyć i nienawidził tej osoby z całego serca. Ale znowu zobaczmy na Glizdogona. Zabił Cedrika mimo tego, że nie znał go wcale, dlatego nie mógł odczuwać nienawiści wobec niego. Petter nie wahał się wypełnić rozkazu swojego pana. Obawiając się o własne życie, chłopiec stał mu się obojętny, a bynajmniej cenił własne życie, nad jego, był poplecznikiem Voldemorta tylko ze strachu. Albo nawet lekcja OPCM z Moodym. Co prawda obiektem był pajączek, ale to również istota żywa.
Z kolei jeszcze jedno jest zastanawiające. We wszystkich akcjach aurorów, czy nawet walkach pomiędzy, nazwijm to dobrem a złem, ta dobra strona nigdy nie używa ZN. Skoro śmierciożercy sypią jak z rękawa Curcio, Imperiusami i Avadą, to dlaczego aurorzy nie stosują metody zwalczania ognia, ogniem? Nie chodzi nawet o kwestie moralne. Śmierciożercy to seryjni zabójcy, a za to i tak dostaliby dożywocie, czy buziaka od Dementorka, więc w ostateczności mogliby użyć takich zaklęć przeciwko nim, a jednak tego nie robią.
Co o tym myślicie?
Mylisz się mówiąc, że aurorzy nie mogą używać zaklęć niewybaczalnych. Przecież w Czarze Ognia jest wyjaśnione, że Crouch wprowadził prawo pozwalające aurorom zabijać śmierciożerców na miejscu. Moody powiedział, że używał zaklęć niewybaczalnych tylko wtedy gdy było to konieczne co pozwala stwierdzić nam, że aurorzy wcalie nie chcieli tego robić i używali ich w ostateczności.
A co do możliwości rzucenia zaklęcia niewybaczalnego to myślę, że zależy to od mocy i psychiki czarodzieja. Glizdogon rzeczywiście nie znał Cedrika, ale miał za sobą Voldemorta, który pała nienawiścią do wszystkich ludzi.
A może tak jak inne czary, Avade trzeba wyćwiczyć?
well,
ja sądzę że kogoś trzeba na prawdę nienawidzić, albo być już doświadczonym rzucaczem Avady Kedavry.
Harry nim nie był, więc nic specjalnego nie zrobił Bellatrix.
nie sądzicie, że zachowanie Croucha było takie samo jak zachowanie Moody'ego (kiedy go udawał).
w piątym tomie dowiadujemy się, jak na zachowuje się prawdziwy Moody i nie różni sie to zbytnio od zachowania Croucha udającego Alastora.
<wiem, że dlatego, iż Crouch musiał wiedzieć jak się zachowuje Moody, by go naśladowac przez rok.>
Harry wcale nie nienawdził Bellatrix z całego serca. Mogło mu się ewentualnie wydawać, że tak jest. Obawiam się, że gdyby Harry umiał odczuwać prawdziwą nienawiść, nie byłby zbyt przydatny przy walce z Voldemortem. Ten poprostu zaabsorbowałby jego nienawiść. I to bez trudu i z przyjemnością.
Nie wiem jak to z tą Avadą jest. Póki co jest to najmocniejszy argument za 'Snapem zdrajcą' (jakkolwiek i tak nie skłaniam się do tej koncepcji). Nowe perturbacja pojawiają się przy 'stopperd death theory', bo według niej Dumbledore był właściwie martwy. Wystarczyłoby zdjęcie 'blokady'. Nie wiem czy można tworzyć iluzję zaklęć. Tzn. rzucać jedne pod przykrywką innych.
Crouch wytłumaczył w CO kto może rzucić ZN.
Powiedział tak (z głowy cytuje): moglibyście wszyscy rzucić na mnie ZN, a nie wiem czy popłynęła by mi krew z nosa.
Chodzi o magiczną moc tego kto rzuca ZN. Potter mistrzem nie jest, więc Bella nie pocierpiała za długo.
Nie, nie, nie. To znaczy też. Ale nie przede wszystkim. Moc ma znaczenie drugorzędne. Chodzi o nastawienie psychiczne. I o umiejętności, ale nie tyle magiczne, co psychologiczne. Dewiacyjne, warto dodać.
No tu się z toba zgadzam Katon w 100%. To musi być związane z psychiką osoby...
moim zdaniem - trzeba byc w 100% gotowym poniesc konsekwencje wypowiedzenia ZN. na pewno byc gotowym na zabicie kogos. naprawde chciec tego i czuc ze mozna to zrobic. Harry nie zabyl Belli w MM bo ma czyste dobre serce. mimo iz przez nia Syriusz..przelecial przez zaslone, Harry nie byl wstanie zabic bo tak naprawde nie byl na to gotowy. uwazam ze mlodziutki Potter ma moc magiczna do tego by tak potezne zaklecia dzialaly ale nie jest pogodzony sam ze soba by urzyc takiego zaklecia. zarzucenie na Belle ZN a dokladnie AK nieposkutkowalo bo Harry tego nie przemyslal. byl to impuls prosto z serca ale chyba nie na 100% chciany, zaplanowany.
No cóż, jeżeli Harry naprawdę nienawidzi, to marne jego szanse. Ale może macie racje. W takim razie w siódmym tomie czeka nas jego trudna wewnętrzna walka, aby tą nienawiść w sobie pokonać. Inaczej nigdy nie będzie człowiekiem Dumbledore'a bez względu na wszystko.
A według mnie to wystarczy wyćwiczyć Avade, a potem można nią strzelać do woli bez patrzenia na co i w co się strzela.
Zło lub nienawiść. One podsycają takie zaklęcia.
Nic więcej.
Podsycają ale nie rozpalają.
A tak wogóle jeżeli ty jesteś Syriusz Black, to niepownieneś się odzywać bo już nie żyjesz
Czy to był żart? Bo spadłem z krzesła ze śmiechu i zakrztusiłem się kiełbasą, a wcale nie wiem czy powinienen normalnie.
To Harry nie miał wewnętrznej potrzeby zabicia Bellatrix??
Nie, nie miał. Miał potrzebę impulsywną. To coś zupełnie innego.
To tak samo jak z Force Grip. Jak będziesz po jasnej stronie nie będziesz mógł tego używać. Próba użycia może się skończyć zmianą strony, chcesz tego czy nie.
To o czym gadacie przypomina Star Wars. Czyli jeżeli ktoś jest pod wpływem jakiegoś silnego impulsu to ne może zabić?
Czy powiedziałem, że rozpalają?
Rozpala je żądza tychże uczuć.
A ja też umiem być zabawny. Fajny masz avatar.
Może troche offtopowo zagadam, ale dlaczego ja mam taki głupi opis?
A z tym rozpalaniem to nikt nie wie jak to jest.
A czemu nie?
I NIE offtopuj tłuczku.
SB
Nie no cool. Zwaracam honor, poprostu pomyliłem cie z innym Syriuszem stary.
Nie masz mi co zwracać honoru, bo mi go nie odebrałeś. A następnym razem to inaczej to załatwimy. I nie rób z siebie gieroja, bo ręczę Ci, że tutaj to nie przynosi dobrych efektów, wręcz przeciwnie....
SB
Heheheh...przydarłam z tego.
No cóż, ja dalej jestem zdania, że Harry jednak szczerze nienawidzi oprawców swojej rodziny. Ale znowu jego nienawiść jest ....hmmm how should I say...usprawiedliwiona, właśnie tym aspektem. Z drugiej strony można by to samo o Tomie powiedzieć, ale w jego przypadku nie ma miłości, tylko czysta nienawiść. No bo co nam pozostaje, gdy nie ma miłości?? Ale Harry doświadczył jej już jako roczne dziecko. Oni są trochę jak "Abel i Kabel" . Oboje wychowywali się bez rodziców, mieli dość podłe dzieciństwo, potem zostali nagle zwerbowani do magicznej szkoły, jednakże każdy z nich poszedł inną drogą. To kwestia charakteru, czy może czegoś jeszcze?
Wychowania?
W sumie jednak patrząc na warunki w jakich dorastał Harry można się dziwić, że nie żywi awersji do mugoli.
No to jak nie wychowania to czego? Przecież chyba nie można powiedzieć że miał "dobro" w genach.
Przecież go rodzice nie wychowali, więc jak mogli mu przekazać to swoje "dobro"?
Genetyka? Mendel? Chromosomy? Słyszałeś może coś o tym?
Coś poniekąd słyszałem, ale chyba przez sen bo spałem wtedy.
Dobra, przekonałeś mnie Ahmed.
A tak przy okazji, to jak wytłumaczysz Syriusza? Przecież w jego rodzinie było wielu bad boys, więc jak on mógł być dobry skoro miał zło w genach?
Bad boys? Nie przypominam sobie, żeby jego rodzice byli złymi ludźmi. Mieli tylko manię na punkcie czystości krwi (toujours pure), popierali Voldemorta, ale nie byli zagorzałymi zwolennikami, faworyzowali Regulusa. Fakt faktem- kuzynkami Syriusza są Bellatrix i Narcyza. Są więc w rodzinie i lepsi i gorsi(ci co ulegli pokusie Ciemnej Strony Mocy). Nie zapominaj, że gdy Syriusz się urodził, to Voldemort nie rozpoczął jeszcze swojego terroru. Jego rodzice nie byli wcale złymi ludźmi. Voldemort popierali tylko ze względu na teorię czystości krwi. Syriusz jest "inny" niż większość członków jego rodziny (w końcu był w Gryffindorze), uciekł w końcu z domu, mając dość chorej teorii swoich rodziców. Nie mozemy łatwo wysnuwać wniosków BLACK FAMILY is bad, tylko Syriusz is good.
mam jedno pytanie... wszyscy piszecie, ze w ZF Potter rzucil na Belle AK a przeciez (chyba ze cos pokrecilam ) on rzucil na nia Crucio...
Herma ma rację, Cruciatusa rzucił...
fakt. ale nie ma chyba zbyd duzej roznicy miedzy warunkmi jakie trzeba spelnic by ZN zadzialalo. kiedy Harry probuje zemscic sie na Bell i zuca zaklecie ona po tym jak zaklecie HP nieskutkuje, tlumaczy mu ze on musi chciec go uzyc, cieszyc sie z tego ze zadaje cierpienie, czerpac czysta przyjemnosc i satysfakcje z tego co robi. kiedy sie zuca AK jest pewnie tak samo. musisz chciec zabic i czerpac z tego maksimum zadowolenia, satysfakcji ze jest sie poteznym i ze sie tego dokonalo a nasza plugawa ofiara polegla.
Nie ma żadnego zła i dobra w genach. Są tylko pewne skłonności charakterologiczne. Potter jest dobry bo jest głównym bohaterem. A może wcześnie nauczył się słuchać sumienia, które ma każdy. Nie wiem. Nieważne. Jest dobry, bo jest dobry. Są pewne zasady konwencji które trzeba milcząco przyjąć.
Proszę mnie tu nie tłumaczyć Syriusz powie sam za siebie.
Syriusz był poniekąd Czarną Owcą (XD) w swojej rodzinie. Wszyscy mieli fioła na punkcie czystości krwi, oprócz jakiegośtam wujka. Zauważmy, że wiele rodzin o czytsej krwi nie pozostało i Blackowie sa spokrewnieni przecież też z Malfoyami, kolejnymi zapaleńcami tejże 'tujour pur' - 'na zawsze czysta' - dewiza rodu Blacków.
Poza tym wpływ Gryfonów i tegoże wujka miał dla Syriusza zbawienny skutek. A jego brat Regulus? Przecież zobaczył jaki Voldemort jest naprawdę i próbował uciec od niego i śmierciożerców, co uczynił, niestety z tragicznym skutkiem. A przecież przyczyni się niewątpliwie do upadku Volda (medalion R.A.B.) i dlatego też myślę zginie. To bardzo wyrazista rodzina. Nie ma osób o słabym charakterze...
http://karne.pl/oszustwo.html
Zaklęcia niewybaczane są rzeczywiście wykorzystywane ewidentie tylko przez złych czarodziejó i tylko w ich ustach mają jakąś rzeczywistą moc. Muszą być podsycone złem, nienawiścią i PRAGNIENIEM ZADANIA CIERPIENIA. Cruciatus Harry'ego nie sprawił bólu Bellatrix bo był podsycony cierpieniem, dobrym cieprieniem i prawidłową reakcją na śmierć kogoś bliskiego.
A mam pytanie. Jeżeli ktoś podpisuje się inicjałami, to musi to być w takiej kolejnośći: imię1, imię2, nazwisko. A nie na przykład w takiej: nazwisko, imię, imię2 ?
No pewnie, że nie. Może być np. 1. drugie imię 2. nazwisko 3. pierwsze imię. Możesz też smażyć jajecznicę w garnku i zamiast czapki zakładać sobie majtki na głowę.
Nierozumiem tej twojej metafory
Przykro mi.
Wypraszam sobie, sama kilkakrotnie, z powodu braku patelni, smażyłam jajecznicę w garnku. Nie różni się jakoś specjalnie
Ale co sie tak czepiasz, ja poprostu na polskim sie nieprzykładałem.
A z tym R.A.B. to chciałem przypomnieć że to niekoniecznie musi być Black. Przecież choćby taki Rokwood miał podobne inicjały tylko w innej kolejności. A o Horkruksach to każdy śmierciożerca wiedział, więc sprawa nie jest jeszcze przesądzona!
Przzepraszam za offtopa.
a ja mam pytanko. czy czarodziej moze popelnic samobujstwo za pomoca AK?
Było gdzieś że może drętwote rzucić na siebie, więc pewnie Avade też.
Jak Czarny Pan pokazał się po trzynastu latach swoim sługom, to się ich zapytał dlaczego stracili w niego wiarę jeżeli wiedzieli, że poczynił by stać się nieśmiertelnym więcej niż żaden inny mag.
no jasne, ogólnie wiadomo było, że Voldemort usiłuje wszystkiego, by stać się nieśmiertelnym, ale nie sądzę, by akurat wszyscy wiedzieli o horkruksach jako takich. śmierciożercy mogli mieć jedynie podejrzenia, co planuje ich pan. z resztą sam temat horkruksów był w świecie czarodzieji omijany szerokim łukiem (patrz: notka we wstępie księgi o czarnej magii, którą znalazła Hermiona) jako coś tak strasznego i niegodziwego i nie sądzę, by wszyscy śmierciożercy byli na tyle inteligentni, by wiedzieć cokolwiek o horkruksach, o ile Czarny Pan ich w to nie wtajemniczył. co, moim zdaniem, jest mało prawdopodobne.
Moim skronym zdaniem Lord niemówił swoim slugom o tym ze dla bezpieczeństwa podzielil dusze na kilka czesci. ja bym tak nie zrobila. a co jesli jeden ze slug zdradzi MM lub ZF tajenice i powie gdzie sie znajduja przedmioty z zakletą dusza? To troszke niebezpieczne posunięcie.
ale chyba Dumbl mowil, ze wiekszosc smierciozercow nie wiedziala nic o horcruksach na przykladzie L.Malfoya, ktory nie wiedzial, ze dziennik Riddle'a jest horcruksem, wiedzial tylko ze jest to cos waznego i chcial sie tego pozbyc po pierwszej wojnie
Przecież mówiąc o horkruksach nie musiał wspominać o tym gdzie one są. A Malfoy był starym tchórzem który mógł poprostu się bać mieć takie rzeczy w domu i dlatego ten dziennik wywalił.
no i trzeba pamiętać, że z któregoś musiał się odrodzić. Gdyby nikt o nich nie wiedział, to jak by w razie "smierci" miał się Voldi odrodzić?
ktoś musiał pomóc tam dojść!!!
przecież avada trzeba umieć rzucić
Sądzę, że ten post rozwiązuje wszystkie powyższe wątpliwości.
przecież tego nie sposób nie zauważyć
Ekhm, a czy ktokolwiek pamięta jak zadziałał horcrux? No bo przecież zadziałał, jak avada się odbiła od małego Harry'ego to Voldemort nie zginął, tylko właśnie skorzystał z horcruxa. I co? Był mu ktoś do tego potrzebny? Musiał gdzieś dochodzić? Skąd. No i logiczne, bo co by to za magia była...
Jedyne co, to później rzeczywiście potrzebował sługi by odzyskać ciało, ale to już całkiem insza inszość.
Przecież Voldemort nie odrodził się z żadnego Horcruxa. Tylko dzięki nim nie umarł. A, była już kiedyś na ten temat dyskusja. Wróćmy do ZN.
Jak to zazwyczaj z nauką czegoś trudnego bywa, zanim będziemy wykonywali coś automatycznie, potrzebujemy środka ułatwiającego sprawę. Weźmy pierwsze Patronusy Harry'ego. Potter musiał się bardzo mocno koncentrować na radosnym wspomnieniu. Potem wystarczała już dobra myśl, a teraz wystarczy mu już tylko pozytywny impuls, względnie determinacja. Założę się, że mógłby wyprodukować Patonusa nawet wyrwany ze snu o 3.00 nad ranem. Uważam, że podobnie jest z Zaklęciami Niewybaczlnymi. Zanim będziesz miał wprawę, musisz ćwiczyć. Bella od razu rozpoznała, że Harry nie jest doświadczony w tej dziedzinie, choć trochę jej lico zbladło, gdy zakosztowała jego Crucio na własnej skórze. Oznaczać to może jedno: Harry dysponuje już na tyle wielkimi pokładami mocy, żeby Zaklęć Niewybaczalnych się nauczyć. W końcu za pierwszym razem udało mu się takowe wykonać, choć długo to nie trwało. Napędzała go złość, nie nienawiść. Nienawiść to bardzo mocne słowo. Harry pewnie wszystkich Smierciożerców teraz nienawidzi, ale czy jest to nienawiść na tyle silna by zabić? Czy Harry nie nienawidził Syriusza, kiedy myślał, że ten zdradził jego rodziców? A potem czy nie nienawidził Glizdogona? Ale ani razu nie był w stanie ich uśmiercić z zimną krwią.
Obawiam się, że Harry może okazać się w VII tomie na tyle niedojrzały, że będzie chciał pielęgnować w sobie uczucie nienawiści do Voldemorta i chęć zemsty. Ale to zapewne długo nie będzie trwało, bo Hermiona i Ron lub jakiś inny Lupino-Hagrid uświadomi mu, że to źle, że miłość jest najważniejsza, że nie tego chciał Dumbledore, bla,bla,bla.
Wracając do tematu. Sama nauka ZN wymaga równego samozaparcia jak przy wytwarzania Patronusów, ale jak to też Bellatrix wyjaśniła, również rozkoszy z faktu zadawania bólu, ekstazy z formy jaką przybiera twoja nienawiść. Trudno nauczyć się czegoś takiego bez ryzyka przejścia na drugą stronę (jak to trafnie żeście porównali do Gwiezdnych Wojen). Snape był Śmierciożercą, więc już dawno przeszedł etap nauki ZN. Przy zabijaniu Dumbledore'a wystarczył teraz zwykły impuls nienawiści, choćby i do siebie! Pamiętacie ten grymas na jego twarzy tuż przed rzuceniem zaklęcia? Snape to stary wyjadacz i potężny czarodziej. Nie musiał długo się koncentrować nad tym co robi.
Tak jak powiedział Zeti: nienawiść nie musi być warunkiem aby zaklęcie zadziałało, ale znacznie pomaga jego rzuceniu. Wystarczy chyba porządna dawka negtywnych emocji.
Dlaczego w Ministerstwie nie używa sie powszechnie ZN? Częsć powodów już znamy. Używają przecież innych, również skutecznych zaklęć. Śmierciożercy tak bardzo lubią używać ZN, bo po pierwsze są one niejako ich znakiem rozpoznawczym, dają poczucie, że potrafią więcej od takich np. Aurorów, a i trudno takie zaklęcia przezwyciężyć, bo na siłę czysto ciemną potrzeba siły czysto jasnej (jakkolwiek by to dziwnie brzmiało). Zwykłemu czarodziejowi równie trudno jest się nauczyć zaklęcia Patronusa jak i ZN. Choć Patronusów pewnie jest się uczyć przyjemniej. Cóż, może nie dla Voldiego i jemu podobnych,ale zdecydowanej większości tak.
I jeszcze ten Lucius na koniec. Sądzicie, że gdyby wiedział o Horcruxach, lekką ręką oddałby tamten pamiętnik pierwszej lepszej pierwszoklasistce? Wiedział jedynie o Komnacie Tajemnic i jej potworze . Tak zresztą chyba Dumbledore powiedział.
Ugghh...pół roku koleżanka trzyma mojego 6. Pottera. Już mi pamięć zaczyna szwankować, a tak to nawet przeczytać znowu nie moge!
A jeżeli o geny chodzi, to jednak mają one chyba coś do gadania. Jakby w ogóle gadać mogły ;). Ron tez jest daleko spokrewniony z Blackami i co? A Syriusz? Był inteligentniejszy od reszty, a już na pewno bardziej niezależny.
No cóż zgadzam się z Pszczolą praktycznie w 100%.
Odnośnie samego zabijania, to zastanawiam się, jakim to sposobem Harry ma zabić Voldemorta, skoro jako człowiek Dumbledora nie powinien używać zaklęć niewybaczalnych?
Czy zabije go samą miłością?? A może zabije go, myśląc o tych których on zabił i o miłości do jego ofiar, oraz o tych których jeszcze zabije? Myślę, ze takie wytłumaczenie ma jakiś sens.
Co do rzucania na Bellę Avady, to on przecież nie rzucał na nią Avady, tylko Cruciatusa!!! W każdym bądź razie, jest p[ewna różnica miedzy Cruciem rzucanym przez śmierciożerców, a cruciem Harry'ego czy bodajrze aurorów. Inna jest poprostu motywacja. Śmierciojady rzucają z samej chęci widzenia czyjegoś bólu. A Harry z nienawiści, ale myślę, że ważne jest też, dlaczego nienawidził? A przecież nienawidził, z miłości (jakkolwiek by to dziwnie brzmiało) do Syriusza.
Ktoś wcześniej napisał, że Harry i Voldemort mieli podobne dzieciństwo - z tym sie zgodzę, podobnie trafili do świata magii - to tez prawda.
zastanawia więc, czemu poszli inną drogą?
Moze od początku. Przeciez Voldi już w sierocińcu znęcał sie nad innymi.
Nad Harrym raczej się znecano i może dla tego wiedział jak to jest, gdy sie cierpi?
No i Harry trafił do domu w którym szanuje sie przyjaźń i odwagę, lojalność. A w Domu naszego Tomusia raczej spryt i chronienie własnego tyłka, że tak się wyrażę.
No i można by rzec, że harry został zrodzony z miłości ^^ A Voldziu raczej nie, (jego matka podoawała ojcu eliksir miłosny - co każdy pewnie wie)
No odbiegłam zupełnie od tematu, ale jakoś mnie zainteresował yen wywód czyjś na tym forum o ich podobieństwie.
Wracając do ZN to myślę, że zależy to od nastawienia psychicznego danej osoby, a od mocy dopiero potem. No bo przecież Glizdogon nie miał jakiejś takiej wielkiej mocy a jakos zaklęcia rzucał bez mrugnięcia okiem.
To by było na tyle
Pozdrawiam
Nie sądzę żeby Rowling pozwoliła sobie na wybieg: zabił nienawiścią podsycaną miłością. To się wyklucza. Ale rozumiem o co Ci chodzi z tym nienawidzeniem z miłości. Rzeczywiście, Harry jest za dobry, żeby nienawidzić aby zniszczyć.
A Harry i Voldemort, których losy są podobne, ale nie charaktery? Tutaj nie tyle wychowanie ma pierwsze miejsce (choć i to jest niezwykle ważne!), ale te geny. Zresztą Tom miał pewnie chorobę sierocą, a Harry to cały roczek u piersi mamusi się chował. Nie śmiać się. Biedny Tomcio pewnie się kiwał po nocach na łóżeczku knując jakby tu kogoś... Zresztą Harry miał jednak jakąś (!) dyscyplinę w domu. A Tom upajał się swoimi możliwościami, bo i nikt nie świecił mu przykładem ew. sprzączką od paska. Ale prędzej czy później i tak by z niego świnia wylazła. I nie ma co tutaj uciekać się do teorii naukowych. Czy nikt nie miał w rodzinie czarnej owcy ewentualnie niezwykle zdolnej jednostki wybijającej się ponad przeciętną rodziny? Takie cuda się zdarzają, Popatrzcie na Syriusza.
Tak BTW, czy ZN pochodzą od Voldemorta czy już wcześniej istaniały? Nie pamiętam czy była o tym mowa w książce.
Ja tam i tak jestem pod wrażeniem oporu Harry'ego przeciw Imeriusowi.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)