To jedno z moich pierwszych
opowiadań i powstało jakiś rok temu. Tytuł "Ręka Boga" został
zaczerpnięty z filmu o tym samym tytule. Jeżeli ktoś oglądał ten
niesamowity, trzymający w napięciu, szokujący i niezwykle wymowny thriller
zrozumie dlaczego tak a nie inaczej zatytułowałam to opowiadanie.
Lojalnie uprzedzam - jeżeli kogoś rażą opisy
tortur, niech tego nie czyta!
Czytacie to opowiadanie
na własną odpowiedzialność i nie będę przyjmować żadnych reklamacji, co do
treści w nim zamieszczonych. Podkreślam, że opis tortur nie służy samemu ich
opisowi, a jest jedynie obrazem zwyrodnienia człowieka, którego spotkała
zasłużona , chodź okrutna kara. "Ręka Boga" jest też wstępem do
najdłuższego z moich opowiadań; "Być szlachetnym" (o wiele
lżejszego mimo także kilku "mocnych" scen), któte jeszcze piszę, a
miało nie być kontynuacjii...
Jest tu trochę wulgaryzmów, ale autorka
używała ich tylko wtedy, gdy czuła, że lżejsze słowo do danej sytuacji nie
pasuje i po prostu brzmi sztucznie.
Życzę miłej, chociaż ostrej
lektury.
Był zimny wieczór Święta Duchów Roku
Pańskiego 1996.
Severus Snape wiedział, że dzisiejszej nocy
Śmierciożercy będą się świetnie bawić.
Właśnie szedł złożyć wizytę
jednemu z nich.
Salomon Nott miał zapłacić dziś za wszystkie swoje
grzechy.
On się dzisiaj nie będzie świetnie bawił. Nie będzie
się bawił już nigdy...
"Stary, perwersyjny sukinsyn" -
pomyślał z odrazą Snape, rzucając niedbale niedopałek papierosa na
chodnik.
Od kiedy Severus pamiętał, Nott napawał go pogardą i
obrzydzeniem.
Zresztą nie tylko jego. Nawet ci okrutni
Lastrenge'owie byli często zdegustowani jego poczynaniami wobec
ofiar.
Może dlatego, że nie uznawali mugolskich środków przemocy, które
Nott kultywował wręcz z nabożnym zaangażowaniem.
Mistrz eliksirów
skręcił w pięknie oświetloną Ulicę Konwaliową.
Pełno było tu
poprzebieranych dzieci i dorosłych.
"Gdyby wiedzieli kim
jestem..." pomyślał z rozbawieniem Snape.
Jako wampir mógł czerpać
swoistą radość z tego wieczoru.
Był ubrany jak mugol. Miał na
sobie długi do kostek, czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, skórzane, czarne
spodnie i bawełnianą koszulę, także w kolorze czarnym. Na nogach miał
wysokie, wojskowe buty - oczywiście czarne (skąd to zdziwienie?!).
Chociaż różdżka była mu zbędna do dzisiejszej - jak sam to nazwał - misji,
wolał się z nią nie rozstawać i spoczywała sobie teraz wygodnie w
wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Podbiegł do niego jakiś malec
przebrany za Terminatora:
- Smakołyk albo psikus - pisnął.
- A
może sprawdzić jak smakuje twoja krew? Założę się, że jest słodka... - głos
Severusa był chłodny, łagodny i smętny.
Popatrzył wymownie na
szkraba.
Dzieciak wiał, aż się za nim kurzyło.
"Dobre
posunięcie" pomyślał Snape.
Wrócił na chwilę do wydarzeń
sprzed paru dni, które pchnęły go do czynu jaki zamierzał popełnić tej
nocy.
Tydzień temu w jakiś niewytłumaczalny sposób został
porwany ten cholerny Harry Potter.
Dla Severusa było oczywiste dlaczego
tak się stało.
Gdy tłumaczył temu gówniarzowi, żeby nie szedł z innymi
uczniami do Hogsmeade bo robi się coraz bardziej niebezpiecznie, zwłaszcza
dla niego, jego uwagi zostały - jak zwykle - totalnie olane.
Dla innych
jednak porwanie to było niewytłumaczalnym, ponadnaturalnym zjawiskiem.
"Głąby" pomyślał chyba po raz setny Severus.
Kiedy
dwa dni po tym incydencie Dumbledore osobiście odbił Pottera i
przetransportował go do Hogwartu, mistrz eliksirów po raz pierwszy w życiu
poczuł do tego chłopaka coś na kształt współczucia.
Potter był
tak skatowany, że ledwie można było go rozpoznać.
Siniak na siniaku,
cięcie na cięciu, mnóstwo ran szarpanych (zadanych nierównym, tępym ostrzem)
i kłutych.
Z rozmowy z Pomponią Pomfrey Severus dowiedział się, że
Potter był też wielokrotnie gwałcony.
Jak dwa razy dwa jest cztery, był
to majstersztyk Notta.
Zapewne Nott uprosił Czarnego Pana aby pozwolił
mu się zabawić z dzieciakiem przez parę dni i ten się zgodził. W końcu co
miał do stracenia?
Jak chłopak to wogóle przeżył było zagadką.
Ale Severus znał rozwiązanie także tej zagadki a pani Pomfrey, Minerva
McGonagall i Albus Dumbledore, też szybko się domyślili jaka jest
odpowiedź.
Potter dostawał wzmacniające organizm eliksiry. Prosta,
użyteczna rzecz. Proste okrucieństwo.
Sev skrzywił się z
obrzydzenia. Nikt inny jak Salomon Nott nie byłby zdolny to takiego
bydlęcego postępowania.
"Chyba obraziłem biedne, niegroźne
bydlęta" - pomyślał refleksyjnie.
To co stało się z Potterem
było tylko zarzewiem impulsu, który skłonił Severusa Snape'a do
spełnienia mrocznej obietnicy złożonej Nottowi przed wielu laty.
Skatowane ciało chłopca przypomniało mu zdarzenie, które na próżno starał
się zepchnąć w najdalsze zakątki niepamięci...
><><><><
Był 24. Grudnia 1979
roku.
Śmierciożercy obchodzili Wieczór Wigilijny na swój własny,
wypaczony sposób.
Porwali jakąś mugolską rodzinę prosto od odświętnej
kolacji. Uważali to za dosyć zabawne. Severus raczej nie.
Pomysłodawcą
był Lucjusz Malfoy.
Później, gdy zupełnie trzeźwy Nott (twierdził, że
alkohol i narkotyki przytępiają zmysły, a to nie pozwala na czerpanie
pełnej radości z torturowania) pokazał na co go stać w przypływie
weny twórczej, młody, ambitny blondyn raczej tego pożałował.
Sala
tortur mieściła się w posiadłości Notta - ogromnej willi na wschodzie
Londynu. Dla mugolskich przechodniów była to tylko zapadła rudera w ciemnej,
ślepej uliczce.
W rzeczywistości był to imponujący trzypiętrowy gmach,
który poza sypialniami, pokojami, dwoma kuchniami i trzema łazienkami
mieścił dwa ogromne salony, w których czasem odbywały się przyjęcia dla
"elity".
No i oczywiście była tam sala tortur.
Severus
często się zastanawiał dlaczego Voldemort pozwala Salomonowi na takie
bezeceństwa. Ale powodem zapewne był całkowity brak uczuć tego potwora.
Reszta Śmierciożerców była zmuszona patrzeć. Ewentualnie można było wyjść.
Przerwać ekscesy perwersyjnego sukinsyna mógł tylko i wyłącznie Czarny Pan.
Oczywiście, nigdy tego nie robił. Za bardzo lubił patrzeć jak inni
cierpią.
Sala tortur była zbudowana obok piwnicy. Był tam kominek,
stalowy stół służący do rozkrzyżowania ofiary i półki z
"zabawkami" gospodarza.
Tamtej nocy wszystko zaczęło
się punktualnie o 24:00.
Śmierciożercy jak zwykle zebrali się w
pomieszczeniu przeznaczonym do torturowania ofiar. Byli bez masek. W końcu
ci ludzie nie mogli wyjść stąd żywi.
Paliło się już wszystkie 666
czarnych świec - taki mały żarcik Czarnego Pana.
Nott był, jak to ujął
"w świetnej formie."
Snape żałował wtedy, że się nie
spił. Bardzo żałował.
Severus patrzył jak zwykle chłodnym,
obojętnym wzrokiem jak Salomon Nott kastruje ojca dziewczynki, a następnie
brutalnie gwałci jej matkę.
Poza nim zabawili się jeszcze Malfoy (był
po kilku głębszych), Avery, oraz Crabbe i Goyle, którzy nigdy nie
przepuszczali takiej okazji.
Obojętny, pozbawiony emocji wzrok
Severusa był brany mylnie przez jego kumpli za zimne, wyrachowane
zainteresowanie i objaw braku wszelkich uczuć - w końcu był wampirem.
Ale Severus czuł - czuł lodowatą, bezdenną pogardę.
Mała
płakała cały czas przeraźliwie.
Kiedy skończyli z matką, Nott
zabrał się za dziesięcioletnią Annę Salior - Severus miał nigdy nie
zapomnieć tego imienia i nazwiska.
><><><><
Severus zapalił kolejnego
papierosa i spojrzał na zegarek.
Była za 20 dziesiąta wieczorem.
"Myślę, że zdążę przed wyjściem tego sukinsyna. Pewnie zbierają się
około jedenastej..." pomyślał.
Odłożył tą wizytę, aż o trzy
dni.
Święto Duchów wydało mu się idealną datą jak na takie
przedsięwzięcie.
Skręcił w małą, przyjemnie oświetloną uliczkę o
wdzięcznej nazwie Sosnowa Alejka.
"Powinienem tam dojść w
jakieś 15 minut" - pomyślał Snape, rozkoszując się przyjemnym zapachem
jesiennego wieczoru.
Była ładna pogoda, i dlatego dużą część drogi
mistrz eliksirów postanowił przebyć pieszo.
Severus zaciągnął się
mocno papierosem i powrócił do makabrycznych wspomnień...
><><><><
Stół do tortur.
Severus go nienawidził, chociaż zarazem czuł swoistą, gorzką wesołość, gdy
na niego patrzył.
Kojarzył mu się ze sprzętem używanym w Średniowieczu
do karania "upolowanych" czarownic.
Był z litej stali i
miał wbudowane cienkie szyny w kształcie litery iks, na których zamontowane
zostały skórzane pasy służące do przytwierdzania rąk i nóg rozkrzyżowanej na
stole ofiary.
Szyny umożliwiały przesuwanie pasów, tak aby dopasować
ich rozpiętość do wzrostu torturowanego człowieka.
Tyle
zachodu tylko po to, aby zadać komuś cierpienie -powiedział kiedyś
filozoficznym tonem do Severusa, zalany w trupa Lucjusz - Naprawdę
dziwne...
Cóż. Dla Snape'a nie było to dziwne, było raczej
chore.
Severus miał nadzieję, że Nott nie użyje
stołu.
Mylił się jednak i to bardzo.
- Rozbieraj się -
warknął Salomon do przestraszonego dziecka.
- Proszę nie... - jej głos
zanikł w szlochu przerażenia.
- Albo sama się rozbierzesz gówniaro,
albo ja to zrobię - powiedział chłodno Nott.
Dziewczynka zaczęła powoli
się rozbierać, pochlipując co jakiś czas ze wstydu, upokorzenia i
bezgranicznego, paraliżującego lęku.
Była drobnym, ładnym
dzieckiem.
Miała długie, bardzo gęste, jasne włosy ze złotymi
refleksami, pięknie odbijanymi przez światło świeć.
Ogromne, granatowe
niemal oczy były rozwarte szeroko przez zwierzęcy, instynktowny strach.
Oczy i włosy odziedziczyła po matce, która patrzyła z niemym bólem na
upokorzenie córki.
Jej blada, jasna skóra była pokryta na dekolcie i
ramionach drobniutkimi piegami. Miała ciało nierozwiniętego jeszcze dziecka.
Mogła mieć jakieś dziesięć, najwyżej jedenaście lat
Była tak śliczna i
niewinna, że Severus poczuł niemal fizyczny ból i na chwilę musiał odwrócić
wzrok.
Wtedy po raz pierwszy Severus Snape zaczął poważnie
rozważać przejście na stronę Dumbledore'a.
- Wypij to -
rozkazał nagiej dziewczynce Nott.
"O kur**, tylko nie to"
pomyślał załamany Severus.
Stojący blisko niego Malfoy, przełknął
głośno ślinę.
Miał dziwny, jakby przestraszony wyraz oczu.
Samuel
podał dziecku fiolkę z eliksirem.
Eliksir Czuwania, był
dosyć ciekawym i złożonym specyfikiem
Niektórzy nazywali go zaklęciem
Enervate w płynie, ale jego działanie było nieco inne.
Po
wypiciu tego napju, człowiek stawał się niezwykle wyczulony na bodźce
zewnętrzne i silnie pobudzony.
Mózg i zmysły pracowały na najwyższych
obrotach.
Ofiary Notta nie mogły więc stracić przytomności, podczas
największych nawet cierpień, bo uniemożliwiał im to podany eliksir.
Płyn był niezwykle silny i zaczynał działać już minutę - dwie po zażyciu.
Był bardzo skuteczny i długotrwały.
Utrzymywał ofiarę w nieprzerwanej
świadomości nawet do dwóch godzin po wypiciu.
><><><><
"Zobaczymy Nott, jak
spodoba ci się ulepszony przeze mnie Eliksir Czuwania, stary kumplu"
pomyślał Sev zapalając kolejnego papierosa.
Och, nie palił z powodu
nerwów.
Raczej delektował się smakiem dymu, jego odprężającym
działaniem i myślą o tym co zamierza zrobić z Salomonem Nottem.
Udoskonalenie specyfiku polegało na tym, że powodował dodatkowo nasilone
reakcje na ból i strach.
Severus cieszył się w tej chwili, że tak
doskonale zna się na eliksirach.
"Zobaczymy czy jesteś
prawdziwym mężczyzną , Nott.."
><><><><
Anna Salior wypiła
posłusznie eliksir i rozejrzała się błagalnie dookoła, bezgłośnie prosząc o
pomoc.
Malfoy zamknął oczy i odwrócił głowę.
Bellatrix kwaśno się
uśmiechnęła.
Severus zaczął modlić się o cierpliwość.
-
Kładź się na stole - warknął Nott.
Dziewczynka wgramoliła się
nieporadnie na swoje przyszłe łoże śmierci.
- Połóż się na brzuchu, na
razie nie mam na ciebie ochoty.
Większość Śmierciożerców była
zdegustowana. Zarechotali tylko Crabb i Goyle.
Snape posłał im
spojrzenie wściekłego Rogogona Węgierskiego i trochę się uciszyli, patrząc
jak Nott zapina na nadgarstkach i kostkach dziecka mosiężne klamry
pasów.
"Żeby ci przypadkiem gdzieś nie zwiała" - pomyślał
Severus z gorzkim rozbawieniem.
Wielu Śmierciożerców bało się go
i nie ufało mu. Właściwie większość. W końcu był wampirem. Jak raz
powiedział Nott (nie zdając sobie sprawy, że Severus go doskonale słyszy) -
był "nieobliczalnym potworem".
[i]Bellatrix Lestrange i
Lucjusz Malfoy jednak go lubili a nawet cenili sobie jego zdanie. Ale jak
wiemy wyjątki potwierdzają tylko regułę.
Nott widowiskowo
skatował małe, bezbronne dziecko pejczem zakończonym ołowianymi kulkami.
Mała darła się z bólu w niebogłosy a Severus coraz usilniej błagał
wszystkie bóstwa świata o cierpliwość.
Wszyscy poza Severusem i
Voldemortem odwrócili wzrok. Czarny Pan z powodu braku uczuć. Mistrz
eliksirów, gdyż uważał to za hipokryzję. Skoro dają na to swoje ciche
przyzwolenie, niech mają odwagę także patrzeć...
Salomon spojrzał
tryumfalnie w jego stronę. Nott wiedział, że Snape nie pochwala (delikatnie
powiedziawszy) jego praktyk.
Severus uśmiechnął się drapieżnie i posłał
mu spojrzenie seryjnego mordercy. Nott jak zwykle nie wytrzymał jego wzroku.
Dziewczynka nie miała siły krzyczeć, tylko pochlipywała
żałośnie.
Cały stół był we krwi. Największe rany szarpane widniały na
łopatkach i pośladkach dziecka.
Mina Bellatrix wyrażała skrajne
obrzydzenie. Severus miał wrażenie, że szepce coś o "starym dobrym
Cruciatus."
Ojciec Anny wyglądał jak człowiek, który
wszystko stracił. Patrzył pogrążony w apatii, niezdolny ani do płaczu ani do
okazania złości.
Kobieta wyglądała jak wyrwana z Piety.*
Nott spokojnie podszedł do półki, na której trzymał swoje ukochane
akcesoria do tortur.
Wziął w dłoń stalowy, dziesięciocalowy pręt i
spojrzał nań niemal z czułością.
"Chory sukinsyn" pomyślał
Severus.
Severus patrzył obojętnym, chłodnym wzrokiem na każdy
ruch zwyrodniałego Śmierciożercy.
W jego wnętrzu gotowało się jednak od
tłumionych siłą woli emocji.
Snape gdzieś na dnie świadomości wyobrażał
sobie jak obdziera Notta ze skóry. Centymetr po centymetrze.
To go
odprężyło a nawet wywołało chwilowy, błogi uśmiech na jego twarzy.
Severus ani razu nie oderwał spojrzenia czarnych, bezdennych oczu, gdy
Samuel Nott rozgrzewał w specjalnym piecu do białości narzędzie tortur, a
następnie włożył pręt między pośladki dziecka niemal do połowy. Powinna była
umrzeć, ale nie umrała... Płynne Enervate działało zbyt dobrze.
Takiego krzyku Severus Snape nie słyszał nigdy wcześniej ani nigdy później.
Potępieńcze wycie dziecka (inaczej tego nazwać się nie dało). odbijało się
od zimnych ścian sali tortur. Kilkoro ludzi, w tym Malfoy, zatkało sobie
uszy i zamknęło oczy.
"Hipokryci" pomyślał Snape z
pogardą.
Krzyk dziecka śnił się jeszcze Severusowi przez wiele długich
lat po tym wydarzeniu.
- Widzę, że podoba ci się przedstawienie
Salomona, Severusie - Czarny Pan mylnie wziął spokój Snape'a za zimne
zainteresowanie, zresztą jak większość osób przebywających na sali.
Część Śmierciożerców nawet się zaśmiała, chociaż niepewnie. Z żartów Lorda
wypadało się śmiać...
Sev spojrzał przenikliwie na Swojego Pana.
Jego wzrok był lodowaty i wyzuty z niemal wszelkiego wyrazu. Obcy, nieludzki
i straszny. Był w nim jedynie nikły błysk pogardy.
Wtedy Śmierciożercy
obserwowali po raz pierwszy i chyba ostatni konsternacją Voldemorta.
Zaskoczony własnymi odczuciami Czarny Pan odwrócił wzrok jako pierwszy.
Swąd palonego ciała spowodował, że część osób, zwłaszcza kobiety
(których i tak było niewiele) poszła na górę do salonu napić się wina.
Severus zdziwił się, że nie poszedł także Lucjusz Malfoy.
Młody
arystokrata patrzył tylko tępo na poczynania Notta.
"Zazdroszczę
mu, że pił" pomyślał Snape.
Malfoy był blady, czyli bledszy niż
zwykle i ogromnie zdegustowany.
Severus nie wiedział, kto godzien
jest większego współczucia - torturowane dziecko, czy nieszczęśni rodzice
zmuszani siłą przez dwóch kumpli Samuela, Crabba i Goyle'a do patrzenia
na koszmar, który dosięgnął ich jedyne dziecko.
"Piękne Boże
Narodzenie" pomyślał.
Nigdy nie przepadał za tym Świętem, jak
zresztą za żadnym innym, ale tamtej nocy serdecznie znienawidził 24,
25 i 26 grudnia.
*Pieta - przedstawienie
boleściwej Marii z ciałem Chrystusa na kolanach (min. słynna rzeźba Michała
Anioła w bazylice Św. Piotra w Rzymie). Jest symbolem cierpienia matki po
przedwczesnej, niesprawiedliwej stracie dziecka.
><><><><><
Sev skręcił z Alejki w
równie sympatyczną małą uliczkę - Azaliowy Zakątek.
"Co za
beznadziejna nazwa - pozwolił sobie na chwilę refleksji przydeptując
niedopałek - tu nie kwitnie ani jedna pieprzona azalia. Same durne
stokrotki. Żałosne."
><><><><
Nott uwolnił ręce i nogi dziecka ze skórzanych pasów i kazał
małej zejść ze stołu.
Anna ledwie trzymała się na nogach.
W jej
oczach pojawiły się pierwsze objawy apatii, chociaż nie zniknął z nich
jeszcze zwierzęcy, instynktowny strach. Nie patrzyła już po twarzach
obecnych szukając w nich pomocy i pocieszenia. Jej ciemnoniebieskie oczy
zbladły a usta zastygły w grymasie bólu.
Spojrzała na swojego oprawcę z
niemym wyrzutem.
Nott zaśmiał się i pchnął dziewczynkę na podłogę.
Zacisnęła zęby z bólu, twarz jej poszarzała, ale nieludzkim wysiłkiem woli
stłumiła krzyk.
Nie krzyknęła też ani razu, gdy Nott brutalnie ją
gwałcił.
Severus mógł czuć do niej jedynie podziw i szacunek. Spojrzał
na lewo. Malfoy chyba czuł to samo i też był mocno wstrząśnięty. To było
tylko dziecko
"Pieprzony bydlak " pomyślał Snape.
Nie to, żeby on czasie nie brał udziału w tego typu, grupowych
"zabawach."
Był wtedy porządnie pijany i odurzony. Tak było
lepiej. Ale wiedział, że nawet pijany jak bela i odurzony najsilniejszym
nawet gównem nie zgwałciłby dziecka. Zwłaszcza tak skatowanego dziecka.
- Czy ktoś jeszcze ma ochotę, zanim nie będzie się do niczego
nadawała? - zapytał Salomon, gdy skończył.
Jakoś nikt nie chciał. Nott
był niepocieszony.
- A może ty, Severusie? Nie chcesz się zabawić.
- Nie zgwałcę dziecka, Nott - odrzekł spokojnie Snape.
- Zawsze byłeś
mało rozrywkowy - w głosie Notta brzmiała drwina.
- To jest dla ciebie
zabawa? – Severus uniósł brwi w wyrazie głębokiego zdziwienia.
-Jesteś zboczonym sukinsynem Salomonie. Baw się sam.
- Zawsze miałem
wątpliwości co do twojej męskości, Snape - Nott się paskudnie wykrzywił .
Severus spojrzał na niego z jawnym obrzydzeniem.
- Wybacz, ale ja
nieco inaczej niż ty pojmuję bycie mężczyzną.
- No cóż mała -
powiedział niemal rozbawiony Nott - nie jesteś w ich typie - zażartował
gruboskórnie.
Nikt się nie roześmiał. Jedynie Voldemort
uśmiechnął się pobłażliwie.
"Cyniczny skur****" pomyślał bez
krztyny szacunku Severus.
"Powinieneś to przerwać osobiście
nieczuły sadysto"
Sam miał ogromną ochotę zakończyć cierpienia
dziecka, ale wiedział, że jeśli ruszy się z miejsca, nie zapanuje nad sobą i
w pierwszym rzędzie rozszarpie Notta gołymi rękami. A to na pewno nie pomoże
dziecku. Czarny Pan albo od razu go ukatrupi za przekraczanie kompetencji,
albo sam zajmie się dalszymi torturami dziecka, tylko po to by dręczyć
nieposłusznego sługę.
Więc stał, milczał i patrzył. I modlił się o
cierpliwość...
><><><
Zerwał się
silny wiatr.
Severus schował nagie dłonie w kieszenie płaszcza.
Generalnie chłód mu nie przeszkadzał (w końcu był, kim by) ale nie
przepadał za silnym wygwizdowem.
"Piździ" - pomyślał
rezolutnie.
- Pan jest przeblany za wampila? - podbiegła do niego
mała, najwyżej pięcioletnia, ciemnowłosa dziewczynka - Ja za Klólewne
Snieszke - zasepleniła rozkosznie.
- Nie dziecko - powiedział uprzejmie
- ja jestem wampirem...
- Fajnie - mała ani trochę się nie
przestraszyła - takim plawdziwym?
- Najprawdziwszym złotko...
-
Cool! - krzyknęła i pobiegła do kolegów i koleżanek.
"Urocze" pomyślał z przekąsem Sev i wyjął kolejnego
papierosa...
><><><
Salomon
położył dziewczynkę na stole, tym razem na plecach i ponownie przytwierdził
ją pasami.
- Już widzę jak ucieka mu sprintem i to zakosami -
Malfoy nie mógł nie powiedzieć, chociaż bardzo cicho, co o tym myśli.
Blondyn miał wrażenie, że wypił zdecydowanie za mało.
Nott
odniósł na miejsce pręt, a wziął mały, ostry skalpel.
Severus się
wzdrygnął.
"Jeżeli ktoś tego nie powstrzyma, to osobiście go
wypatroszę" pomyślał.
- Proszę nie, proszę - załkała cicho
dziewczynka. Straciła nagle całą swoją dumę, widząc nowe narzędzie w ręku
swojego oprawcy.
Nott przesunął po woli ostrzem po szyi dziecka.
Dziewczynka krzyknęła ze strachu, chociaż jej nie zranił.
Nott
zaśmiał się ochrypłym śmiechem szaleńca.
Jego stalowoszare oczy
wyrażały jedynie chore podniecenie.
Severus bezmyślnie zagapił się na
strugę krwi spływającą po lewym udzie Anny...
Niemal
pieszczotliwie Nott przyłożył ostrze do lewego sutka dziewczynki i
uśmiechnął się drapieżnie.
Severusowi zaschło w gardle. Jego zmysły
próbowały protestować przeciwko rzeczywistości, którą były zmuszone
rejestrować.
"Nie zrobisz tego - pomyślał jak w transie - nie
jesteś aż tak..."
Ale Salomon Nott to zrobił...
Severus maił ochotę zatkać uszy. Nie słyszeć rozdzierającego szlochu
i krzyku małej Anny Salior.
Po raz pierwszy zamknął oczy. Musiał.
"Nie wytrzymam, nie wytrzymam, nie wytrzymam..." myślał
gorączkowo.
I kiedy Nott przykładał skalpel do prawej piersi dziecka a
Severus ostatkiem sił opanowywał impuls rzucenia się na niego z gołymi
rękami, nareszcie coś się stało...
- Dosyć! - Malfoy był
zielony ze wzbierających w nim mdłości.
Zirytowany Nott odwrócił się do
młodego blondyna.
- Są pewne granice - dodał Lucjusz.
Wyciągnął
różdżkę i trzema szybkimi Avadami załatwił Annę Salior i jej nieszczęsnych
rodziców.
Severus przysiągłby, że matka dziewczynki wyszeptała tuż
przed śmiercią "dziękuję."
Lucjusz zrobił to, co zrobił
z pełną świadomością konsekwencji swego czynu.
Tylko Czarny Pan miał
prawo przerwać tortury prowadzone czy to zbiorowo, czy przez tego
zwyrodniałego sadystę - Salomona Notta.
I rzeczywiście Malfoy
został ukarany.
Przedłużone, kilkakrotne cruciatus.
Lucjusz
zacisnął zęby i ani pisnął.
Snape podziwiał w tej chwili
Malfoya.
Poczuł, że ma dług wdzięczności do tego wypieszczonego blond
arystokraty.
Jego interwencja była dla Severusa niemal jak Zbawienie,
chociaż i tak pozostał zły na siebie, że nie ukatrupił Notta. Nienawidził go
w tej chwili, jak nigdy nikogo. Tak silnej nienawiści nie czuł nigdy
wcześniej ani nigdy później.
Gdyby go zabił, najprawdopodobniej
zapłaciłby śmiercią, ale czy nie było warto...?
"Jestem
tchórzem" - pomyślał.
W duchu jednak musiał przyznać, że to co
zrobił Malfoy było imponujące.
Lucjusz wstał i odszedł na
chwiejnych nogach.
Nie wytrzymał. Zwymiotował przy samym wyjściu z sali
tortur.
Severus doskonale go rozumiał. Sam miał silne mdłości, które z
trudem opanował.
Snape podszedł do młodego mężczyzny i pomógł mu
wstać z klęczek.
- Dziękuję Severusie - blondyn uśmiechnął się
blado.
- Proszę, Lucjuszu. Wszystko w porządku?
- Chyba tak...
- Mięczak - Warknął Nott patrząc na Malfoya ze złością i jawną
pogardą.
Lucjusz nie uznał za stosowne mu odpowiadać.
Severus
odwrócił się do Slomona.
- Kiedyś cię zabiję, Nott - wysyczał
cicho, patrząc mu prosto w oczy.
><><><
c.d.n. już wkrótce (w końcu mam je całe)
Bardzo sie ciesze Kitiaro, ze zamieszczasz
na tym forum swoje fiki bo bardzo je lubie. Czytałam Ręke Boga na innym
forum i wywarła na mnie ogromne wrazenie. Co prawda sceny tortur opisujesz
bardzo dosłownie, ale mam mocne nerwy i przeczytałam (jakbym nie miała to po
ostrzeżeniu bym zrezygnowała). Bardzo fajnie dozujesz emocje i potrafisz
stworzyc naprawde dobry klimat... Nie no nie bedę sie rospisywac. Błędów nie
zauwazyłam - bo jak czytam coś naprawde ciekawego, to nie zwracam uwagi na
takie rzeczy.
Dobra koncze.
I prosze o wiecej :-)
Andeja
wszytsko byloby ok, ale cholernie mi nie
pasuje swiat pottera, do opisanego przez ciebie brudnego, ciemnego,
cynicznego swiata.
udalo ci sie mnie zainteresowac swoim tekstem, jak
malo kto ostatnio... intrygujace.
Cóż, dzień spełnienia obietnicy
nadszedł.
Salomonl Nott niewątpliwie umrze nocą, 31 października 1996
roku...
Kiedy Severus dotarł na miejsce przeznaczenia, czyli
Chłodną 9 - gdzie dla oczu mugoli widniał jedynie obdrapany, stary budynek,
był dokładnie 22 :00.
Światło się paliło.
"Doskonale"
pomyślał .
Budynek miał już ponad dwieście lat.
Nott mieszkał w
nim sam, a jego rodzony brat kontynuował linię rodową, gdzieś w dalekiej
Rosji...
Snape rzucił niedbale na ziemię niedopałek i go
przydeptał.
Zastukał do drzwi mosiężną kołatka w kształcie głowy
hipogryfa - zwierzęcia symbolizującego dumę, władzę i honor.
"Gdzie tu honor?" pomyślał z przekąsem Severus.
Drzwi
się uchyliły.
- Och, witaj Severusie - powiedział zdziwiony Nott.
- Witaj Salomonie - odrzekł miękko Snape.
- Cóż cię do mnie
sprowadza?
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- Dobrze, wejdź, ale
pamiętaj, że muszę za godzinę
wyjść .
- Nie zajmę ci wiele czasu
- uczciwie odparł mistrz eliksirów.
><><><
Obydwaj mężczyźni pozostawili swoje różdżki w holu.
Ale Severus
mógł potraktować zaklęciem uciszającym każde pomieszczenie bez jej użycia.
Tak samo jak doskonale wychodziło mu rzucanie uroków.
Okazało się to
jednak zbędne , gdyż w domu poza gospodarzem nie było nikogo. Kucharka i
służący (obydwoje byli charłakami) mieli tego dnia wolne.
Nott nie
zatrudniał z niewyjaśnionych przyczyn, skrzatów domowych.
W domu byli
tylko oni dwaj.
„Los się do mnie uśmiechnął” –
pomyślał Snape.
Nott zaprowadził go do ciepłego, przestronnego i
urządzonego ze zbytnim przepychem salonu.
Płonący, wykończony
marmurem kominek dawał przytulne ciepło.
"Możnaby za to wyżywić
kilka wielodzietnych, biednych rodzin" - pomyślał wyczulony na zbytek,
wychowany w ubóstwie Severus.
Uwielbiał komfort, którego pozbawiony był
w dzieciństwie, ale nadmierne szpanowanie kasą lekko go brzydziło.
Nott nalał do kieliszków czerwonego wina i zasiedli w wygodnych, dużych,
seledynowych fotelach.
- Więc, co cię do mnie sprowadza Severusie? -
zaczął konwersację Nott.
Mistrzu uśmiechnął się niemal ciepło i
sympatycznie.
- Przyszedłem ukarać cię z podłe, niemoralne i hulaszcze
życie.
Nott spojrzał na gościa stalowoszarymi, zimnymi oczami.
Był
wysokim, dosyć przystojnym mężczyzną, ale zamiłowanie do seksu -także
brutalnego, do niewybrednych balang i sadyzmu, pozostawiły jednak piętno na
jego twarzy.
Wyglądał na zblazowanego, zepsutego jegomościa w średnim
wieku, którym w istocie był.
- Doskonały dowcip Severusie -
zaśmiał się sardonicznie - dobrze, że chociaż w Halloween dopisuje ci
poczucie humoru.
Sev uśmiechnął się pobłażliwie i ciągnął niezrażony
dalej.
- Jesteś starym perwersem, Nott - Snape upił łyk doskonałego,
wytrawnego bułgarskiego wina. Na etykietce butelki widniał rok 1980. Mistrz
eliksirów postukał palcem w datę na butelce.
- Dobry rocznik - oznajmił
z zamyślonym wzrokiem - Narodziny Harry'ego Pottera - Bohatera.
Spojrzał uważnie na gospodarza domostwa.
- A propos, Potter przeżyje
twoje eksperymenty i ekscesy. Może nawet nie będzie miał zbyt wielu blizn.
Nie wiadomo tylko co będzie z jego zdrowiem psychicznym...
- Wiesz -
ciągnął spokojnie dalej - kiedy Dumbledore go przetransportował do Hogwartu,
to w pierwszej chwili miałem go ochotę z litości dobić, ale Albus nigdy by
się na to nie zgodził...
- Co ty bredzisz? - spytał zirytowany i
lekko zaniepokojony Nott.
- Salomonie, Salomonie, Salomonie... - rzekł
łagodnie Severus - Nosisz imię najmądrzejszego z królów i nie wiesz o czym
mówię?
Nott zaniepokoił się trochę bardziej. Czarne, bezdenne oczy
rozmówcy zawsze wywoływały w nim jakiś pierwotny, nieokreślony lęk. Poczuł
się nieswojo .
Severus wyjął z kieszeni koszuli papierosy.
Poczęstował Notta i sam zapalił jednego.
Snape zaciągnął się dymem.
- Byłeś kiedyś ofiarą?
- Że co?!
- Pytałem się - powtórzył
spokojnie gość - czy byłeś kiedyś ofiarą, Nott.
W jego głosie było coś,
co spowodowało, że Salomon poczuł przestrach.
Szybko jednak doszedł do
wniosku, że Snape chce go tylko nastraszyć, ze względu na Halloween.
-
Niewybredne żarty - skomentował.
W oczach Severusa błysnął gniew
i irytacja.
- Zapytam jeszcze raz. Czy byłeś kiedyś ofiarą?
-
Chyba nie... - ciągnął gość dalej , chłodnym tonem.
- Pokażę ci, jak to
jest być ofiarą Nott...
- Jak już powiedziałem, to głupi
żart! - niemal krzyknął Salomon. Zaczynał się trochę bać.
- Nie
drażnij mnie Nott, bo wczoraj zapomniałem wypić swojego
specyfiku...
Śmierciożerca pobladł. Jeżeli to była prawda, Snape mógł w
każdej chwili w całkowicie kontrolowany sposób zmienić postać, na dużo mniej
przyjemną i dużo bardziej niebezpieczną.
Severus zgasił papierosa
i upił łyk wina.
Nott zrobił to samo, ale jemu lekko zatrzęsła się
ręka.
"Pieprzony tchórz" - pomyślał z pogardą mistrz
eliksirów.
Przez kilka dłuższych chwil panowała pełna napięcia
cisza.
- Dobrze - pierwszy odezwał się Sev - Wracając do tematu...
Przyszedłem Cię przykładnie ukarać, Salomonie.
- Aż tak Cię obchodzi
Potter? - Nott się brzydko wykrzywił.
- Och, nie o to chodzi - Severus
się niemal uśmiechnął. - Tu idzie raczej o zasady...
- To ty
masz zasady? - Salomon starł się zachować zimną krew.
- Jakieś tam mam
- odparł niedbale gość .
- Pozwolisz, że doleją sobie wina. Jest
doskonałe, ma tą subtelną goryczkę, którą tak sobie cenię. Trochę przypomina
smak życia, nieprawdaż?
Snape nalał sobie szlachetnego trunku i przez
chwilę sycił wzrok wspaniałym kolorytem płynu wypełniającego niemal do
połowy duży, pękaty kieliszek
- Ile razy zgwałciłeś Pottera,
co?
Nott się zmieszał. Nie miał pojęcia, że jego niespodziewany gość
zna takie szczegóły.
- Daruj sobie tą maskaradę. Myślisz, że się
wzruszę twoim marnym dowcipem na Święto Duchów?
- Pytałem Cię Salomonie
- kontynuował niezrażony Severus - ile razy zgwałciłeś Pottera...
- Daj
spokój... zakochałeś się w nim czy co? - Salomon Nott starał się być
rozluźniony, ale czuł gdzieś głęboko w duszy narastający niepokój.
- Nie prowokuj mnie - warknął Snape - i uważaj na to co mówisz
,zboczeńcu!
- Ile razy? - mówił już spokojniej - wiesz, że mnie nie
okłamiesz...
Fakt, że Sev nie wypił poprzedniego dnia swojego eliksiru,
potęgował jego zdolności do penetracji umysłu, o czym gospodarz przepastnej
willi doskonale wiedział.
- Jakieś trzy, cztery razy, nie pamiętam -
Nott wolał grzecznie odpowiedzieć.
- Powiedzmy, że pięć - Sev
zdobył się na sardoniczny uśmiech.
- Ok. To teraz się zabawimy.
Salomon zbladł.
- Zamierzasz mnie.... - przerwał mu szczery wybuch
śmiechu Severusa.
- Chyba postradałeś rozum Salomonie, nie sądzisz?
Nott przełknął ślinę. Zrobiło mu się sucho w ustach. To co czuł w tej
chwili, zaczęło przeradzać się powoli w prawdziwy strach.
-
Wiesz, co to jest rosyjska ruletka? - zapytał łagodnie Snape.
Salomon
zrobił się bledszy od ścian w salonie.
- Wiem - wyszeptał.
- Nie
dosłyszałem - Severus doskonale się bawił.
- Wiem - powtórzył niemal
drżącym głosem Śmierciożerca.
- To odpowiedz mi czego używa się do tej
szlachetnej gry?
- Broni palnej... - Nott nie wiedział co ma myśleć.
- Doskonale Salomonie. Widzę, że odrobiłeś pracę domową. To ci się
chwali.
Severus sięgnął do tylnej kieszeni czarnych, obcisłych
spodni i wyjął z nich mały rewolwer.
- Jest ośmiostrzałowy - powiedział
spokojnie - w środku jest tylko jedna kula.
Sev otworzył magazynek i
zgrabnie nim zakręcił. Zamknął i odbezpieczył broń.
- Proszę -
powiedział niemal kurtuazyjnie, kładąc rewolwer na stole - Wiesz, co masz z
tym zrobić, ale ja troszkę zmieniłem zasady. Przystaw lufę do skroni i pięć
razy pociągnij za spust, bez tego całego rytuału z ciągłym otwieraniem,
kręceniem i zamykaniem. Zobaczymy czy masz fart i czy masz jaja.
- Ty
chyba nie jesteś normalny, co?!. Co cię obchodzi ten pierd*lony
smarkacz, Potter?! - Nott był teraz przestraszony nie na żarty oraz
roztrzęsiony i reagował agresywnie.
Severus się skrzywił.
- Język
Nott... No dalej, nie mam czasu siedzieć tu całą noc.
Salomon
Nott wziął do drżącej ręki broń.
Przyłożył zimną stal do skroni,
zamknął oczy i zacisnął zęby. Spustu jednak nie nacisnął.
- Nie karz
mi robić tego za ciebie, Nott. Pokaż, że jesteś mężczyzną. Pokaż, że nie
jesteś wałachem, ale rasowym ogierem - szydził Severus.
Snape
obserwował z zaciekawieniem zaciśniętą szczękę Śmierciożercy. Zastanawiał
się ile "strzałów" wytrzyma Salomon Nott, zanim wyceluje broń w
kłopotliwego gościa. Obstawiał dwa, góra trzy pociągnięcia za spust.
W pomieszczeniu rozległ się suchy, stłumiony trzask, a zaraz po nim
ciche westchnienie ulgi.
- Widzisz? Jakoś poszło. No dalej, jeszcze
tylko cztery razy.
Nott jednak nie wytrzymał napięcia
psychicznego.
Szybkim ruchem wycelował broń w Severusa i pociągnął za
spust.
Mistrz eliksirów roześmiał się głośno.
Nott pociągnął za
spust chyba z dziesięć razy, zanim uświadomił sobie, że został przerobiony
perfidnie oszukany.
W środki nie było żadnej kuli.
Powinien był
poczuć ulgę ale zamiast tego przestraszył się jeszcze bardziej. Severus
Snape był jednostką nieobliczalną...
- Myślałeś, że pozwolę ci
umrzeć szybko i bezboleśnie? - Severus był szczerze rozbawiony.
- Tak
być nie może, zwłaszcza, że nie wykazałeś się ani odrobią męstwa. Jeden raz
zaryzykowałby praktycznie każdy...
- Widzisz Salomonie, bardzo
nieładnie celować z broni palnej do gościa. Jak to mówią mugole...
"gość w dom, Bóg w dom..."
Nott był przerażony.
- Jesteś
chory - wychrypiał - jesteś chorym, zakompleksionym sukinsynem, który...
- Dosyć! - Snape się trochę zezłościł -Mówisz, że ja jestem chory?
Cóż, może i zdrowy do końca nie jestem...
- Ale ty,... - kontynuował
już spokojnie - Ty Salomonie Nott, byłeś bardzo niegrzecznym, brzydkim
chłopcem. Tut, tut, tak nie można... Będzie kara...
Salomon z przerażenia miał w ustach istną pustynię.
Severus
wyjął kolejnego papierosa.
- Zrobimy sobie małą retrospekcję stary
druhu... powiedział beznamiętnym, zimnym tonem najważniejszy członek Zakonu
Feniksa.
><><><
Pięć minut później
Severus cucił nieprzytomnego Śmierciożercę.
Nott stwierdził, że musi
się napić czegoś mocniejszego, ale zanim dotarł do barku zemdlał.
Snape
musiał się pofatygować na dół po szklankę wody. Myślał nawet o różdżce, ale
uznał ją za całkowicie zbędną.
W pewnym sensie, Nott ułatwił mu
zadanie. Leżał teraz na wąskiej, zielonej sofie z rękami skrępowanymi na
brzuchu cienką, mocną stalową linką.
Mistrz eliksirów wylał mu na
twarz wodę i strzelił go w policzek - oczywiście dużo mocniej niż było
trzeba.
Popatrzył ciekawie na powoli otwierającego oczy
Salomona.
Biało-szara twarz mężczyzny wyrażała kompletny szok.
Nott chyba nie wiedział co się stało.
Spojrzał na swojego tyrana i od
razu w jego spojrzeniu zaiskrzył wyraz zrozumienia i strachu.
-
Widzę, że wróciłeś do żywych, Salomonie. Co prawda nie na długo, ale zawsze
to coś...
Nott był tak przerażony, że nie mógł nic odpowiedzieć.
Severus zapalił papierosa i usiadł na sofie w nogach Śmierciożercy.
-
Przykro mi, ale nie mogę cię poczęstować. Nie masz wolnych rąk... -
powiedział z niezwykłą, nawet jak na siebie kurtuazją. - Jak mówiłem,
zrobimy sobie krótki powrót do przeszłości, Nott.
Dym łagodził
jego napięte nieco całą sytuacją, nerwy.
Nie chodziło o to, że ma
zabić.
Chodziło o irytujące zachowanie jego ofiary.
"Zero
klasy, zero honoru, zero dumy, zero odwagi - a jego ród sięga jeszcze
dwunastego wieku... Czysta krew to pic na wodę" - pomyślał refleksyjnie
Sev zaciągając się głęboko.
- Pamiętasz Annę Salior i jej
rodziców? - Severus wypuścił powoli dym.
Na twarzy Śmierciożercy
pojawił się wyraz zaskoczenia.
- Ach, to było tak dawno, że nie możesz
pamiętać... W końcu to nie ty miałaś później koszmarne, budzące poczucie
winy sny o małej dziewczynce na próżno szukającej wzrokiem pomocy i
miłosierdzia.
Widzisz, ona była jednym z powodów dla których
zostawiłem w cholerę tą całą walkę o czystość rasy czarodziejów.
Zobacz na siebie. Starożytny, czysty ród a przyszedł w nim na świat taki
śmieć jak ty...
Mistrz eliksirów dokończył w ciszy papierosa, wstał i
zagasił go w stojącej na stole pozłacanej popielniczce. Podszedł do okna i
wyjrzał zamyślony na ciemną, nieoświetloną uliczkę
- Samo
szpiegowanie Voldemorta i jego popleczników, nie przyniosło mi jednak nigdy
ukojenia - odezwał się cichym, łagodnym głosem. - Jeszcze do dziś śni mi się
ta mała, niewinna dziewczynka...
- Patrz, czy to nie dziwne Salomonie,
że ja mam jakieś uczucia? Sam się czasem nad tym zastanawiam. Jestem chyba
chodzącym paradoksem... Zupełnie jak ten durny wilkołak, Lupin, który teraz
pewnie rozpacza nad ledwie oddychającym w łóżku szpitalnym, synem jego
świętej pamięci przyjaciela, który może już nigdy nie będzie normalny...
Dziwne...
- Powiedziałeś jego imię... - oczy Notta rozszerzyły
się w bezgranicznym szoku.
Nikt ze Śmierciożerców, nigdy nie mówił o
swoim Panu per Voldemort.
- Skoro Potter może spokojnie wymawiać jego
imię, mogę i ja - Sev wzruszył z nonszalancją ramionami i odwrócił się
twarzą do Salomona Notta.
Gdyby Śmierciożerca nie był tak przerażony,
dostrzegłby w oczach Severusa tępy ból.
- Pamiętasz co zrobiłeś z
Anną Salior?. Bo widzisz, ja nie zapomnę jej nigdy. Nigdy, rozumiesz Nott?
Nawet gdybym cię ukarał za to tysiąc razy, będę miał ją przed oczami i będę
ją pamiętał, i będę czuł się współwinny dopóki nie zdechnę a może i do
sądnego dnia... A ty Salomonie jej nie pamiętasz. Nie pamiętasz tych
wszystkich makabrycznych rzeczy, które jej zrobiłeś, i na które kazałeś
patrzeć jej rodzicom. Żałosne... żałosne i ohydne, Nott.
-
No dalej, spróbuj sobie przypomnieć, Nott - Severus stał się trochę
niecierpliwy.
Podszedł z powrotem do Salomona i usiadł w tym samym
miejscu, co poprzednio.
- To było w zimie, w siedemdziesiątym
dziewiątym. Wtedy dosyć efektownie przerwał ci zabawę Lucjusz Malfoy... cóż,
jak to mówią szlachectwo zobowiązuje...
Nott wyglądał jakby
zaczął sobie coś przypominać.
- Pamiętasz już? - zapytał Sev.
Nott skinął niepewnie głową. Malfoy przerwał mu tylko raz, więc nie mogło
chodzić o nic innego.
- A pamiętasz, co ci wtedy obiecałem,
Salomonie?
Nott zmarszczył brwi w zamyśleniu, na jego twarz powróciła
konsternacja.
- Naprawdę nie pamiętasz takich ważnych słów? -
zdziwił się Snape.
- Chyba niezbyt cenisz własne, zasrane życie,
Nott... Odświeżę ci troszkę pamięć... Malfoy zwymiotował a ty nazwałeś go
mięczakiem, pamiętasz?
Nott pokiwał głową.
- To sobie przypomnij
co ci powiedziałem, gdy pomagałem mu wstać, Salomonie. Takich rzeczy nie
powinno się zapominać...
Po chwili na twarzy Notta pojawił się
wyraz zrozumienia i skrajnej rozpaczy.
- Przypominasz sobie... to
doskonale, Nott - Severus uśmiechnął się drapieżnie.
- Nie mówisz
poważnie. Nie możesz tego zrobić. - piskliwy głos opętanego strachem o
własną skórę mężczyzny, tylko zirytował Snape'a
- Ależ oczywiście,
że mówię poważnie. Przecież wiesz, że ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. To
twoje ostatnie Halloween, stary druhu. Przeżyj je dobrze. Nie skaml jak
szczeniak i bądź mężczyzną, Salomonie.
- Nie możesz mnie
zabić! Czarny Pan ci tego nigdy nie wybaczy! - przerażenie Notta
sięgnęło zenitu.
- Czarny Pan będzie miał to gdzieś! Kim ty dla
niego jesteś? Pionkiem, jak cała reszta. Może tylko Bellatrix się liczy i
jeszcze paru, ale na pewno nie ty, Nott. Doskonale o tym wiesz. Więc racz -
mnie - nie - wkur - wiać! - Severus zaczynał być zły.
Wyjął z
tylnej kieszeni fiolkę z Eliksirem Czuwania i podstawił ją Salomonowi pod
nos.
Była podpisana i Śmierciożerca załkał z przerażenia.
-
Nie możesz mnie zabić, nie możesz - szlochał Nott na granicy szaleństwa.
- Przestań skamleć - zawarczał Snape - Oczywiście, że mogę cię zabić i to
zrobię. Najbardziej w życiu nie cierpię nie dokończonej pracy, długów
wdzięczności i niespełnionych obietnic. Przyrzekłem ci, że cię zabiję i
dotrzymam słowa..
Jak już mówiłem mam swoje zasady, z to jedna z
nich...
Wyostrzone brakiem eliksiru zmysły Severusa były silnie
pobudzone. Wampir był niemal na granicy przemiany, a silny zapach strachu
jedynie podniecał jego mordercze instynkty.
- Otwórz grzecznie
buzię i ładnie wypij lekarstwo , Nott.
- Ty chory sukinsynu - wrzasnął
opętańczo Nott - co cię obchodzi ten parszywy Potter, albo ta mugolska
gówniara! To było lata temu! Wróć do nas. Wstawię się za tobą u
czarnego Pana. Byłeś jednym z najlepszych, możesz wrócić do łask. Możesz
poprosić Lorda, żeby rzucił na ciebie Obliviate, abyś nie pamiętał
tamtych zdarzeń, przecież wiesz, że może to zrobić nie uszkadzając ci w
żaden sposób pamięci. Jest w tym doskonały a to bardzo proste bo chodzi
tylko o jedno wspomnienie! - Nott mówił szybko, tak jakby od szybkości
jego mowy zależał to, co ma się wydarzyć.
- Zdobędziesz niewyobrażalną
władzę i bogactwo. Będziesz mógł mieć wszystko! Będziesz mógł mieć każdą
kobietę o jakiej tylko...
- MILCZ!!! Milcz, śmieciu. -
Źrenice wampira zapłonęły żywym ogniem czerwieni. - Ja nie chcę
zapomnieć, rozumiesz?! To byłaby obraza pamięci tego dziecka!
Ona była dużo silniejsza od ciebie, a była tylko małą dziewczynką, Nott.
Pokaż, że masz jaja!
- Dlaczego ja?! Jest tylu złych
ludzi! Dlaczego chcesz zabić akurat mnie?!
- A dlaczego Anna
Salior? A dlaczego Potter? Możesz mi odpowiedzieć? Przecież to dzieci.
- Dlatego, że... sam nie wiem. Tak po prostu wyszło... to mógł być każdy,
no poza Potterem.. – Nott kompletnie nie wiedział, co powinien
mówić
- Tak wyszło? - Severus w złości cedził słowa.
- Tak.
Dlaczego ja Severusie?
- Niech ci wystarczy powód, że istniejesz, jeśli
wiesz, co mam na myśli - Sev uświadomił sobie, że użył kiedyś w stosunku do
niego tych samych słów James Potter. Uśmiechnął się gorzko. James Potter
przypomniał mu Harrym, który w stanie bardzo ciężkim leżał teraz w skrzydle
szpitalnym.
To tylko podsyciło jego gniew.
- Nazwałeś mnie chorym
sukinsynem. Ale to ty nim jesteś. Ja tylko wypełniam świętą misję. To, co ci
zrobię zależy w dużej mierze od ciebie, Nott, więc się zachowuj przyzwoicie
i nie próbuj mnie przekupić. Potraktuj to jak Katharsis. ..
-
Pij... - Severus otworzył fiolkę i zbliżył ją do ust Śmierciożercy.
Nott zwilżył językiem zaschnięte usta.
- Nie wypiję - powiedział
zdeterminowany.
- Nie? To wleję ci to do gardła siłą. Pij.
-
Nie!
Severus brutalnie rozchylił szczękę Śmierciożercy i wlał mu
substancję przemocą do gardła.
Nott się zakrztusił przy
przełykaniu.
- Ty psycholu - wycharczał.
Severus zaśmiał się
dziko.
Potrafił doskonale panować nad swoją transformacją. Teraz
dopuścił jedynie do zmiany oczu, która zachodziła zawsze jako pierwsza.
Spojrzał zwężonymi gadzimi źrenicami na swoją ofiarę. Tęczówki oczu
Snape'a miały teraz jadowicie żółtą barwę.
- Ty psycholu -
powtórzył oszalały ze strachu Nott.
- Możesz mnie tak nazwać, ile
razy zechcesz. Ale ja jestem boskim narzędziem zemsty. Zemsty za wszystkie
wyrodne zbrodnie, które kiedykolwiek popełniłeś. Nie skrzywdzisz już
nikogo.
- Och, Salomonie, nie patrz na mnie z takim wyrzutem. Ja też
popełniałem zbrodnie i szczerze mówiąc brzydzę się sobą, gdy o tym pomyślę.
I nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia, poza marnym faktem, że byłem
wtedy zazwyczaj napruty lub naćpany jak zwykła świnia. Ale ja z tego nie
jestem dumny i odczuwam coś w rodzaju żalu za grzechy, a ty nie potrafisz
się przyznać do winy, Nott. Bóg na ciebie patrzy. Uczyń skruchę.
- Więc masz się za Boga, ty zboczony skur*ielu?! - Salomon czuł, że za
chwile postrada rozum Wiedział jednak, że to nie możliwe, bo wypił eliksir,
który bezlitośnie trzymać go będzie w okowach zdrowego rozsądku i
świadomości aż do samego, marnego końca. Nott przestał mieć nawet nadzieję,
że przeżyje.
- Och, nie jestem Bogiem, Nott - żachnął się Severus - źle
mnie zrozumiałeś. Wytłumaczyć ci kim jestem?- podszedł do stołu, wziął do
ręki bezceremonialnie butelkę z winem i golnął porządnie z gwinta.
-
Wybacz, zaschło mi w ustach. - Severus uśmiechnął się kurtuazyjnie. Wyglądał
zarazem drapieżnie i majestatycznie kiedy patrzył zwężonymi, gadzimi
źrenicami na Notta.
- Tak więc, jak już mówiłem za wysoko mnie
cenisz. Jestem jedynie wyciągniętą w geście sprawiedliwego gniewu Ręką Boga,
Salomonie. Jak widzisz to dosyć uprzywilejowana pozycja, więc radziłbym
uważać na słownictwo.
Nott stracił wszelki rozsądek i wszelką
dumę o ile jakąkolwiek dumę wcześniej posiadał.
- Zabij mnie szybko
– wyskamlał – okaż mi litość, Severusie...
- Czemuż miałbym
to zrobić, Salomonie? Poza tym nie mogę...
- Dlaczego? – Nott był
skrajnie zrozpaczony.
- Chyba się powtórzę. Zasady, Nott...
- Powiedz mi Nott, gdzie twoja duma i twój honor, co? - Severus
nachylił się nad Salomonem i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Powiedz mi
coś jeszcze i mów prawdę, bo kłamstwo, jak wiesz rozpoznam i może mnie ono
jedynie wyprowadzić z równowagi. Powiedz, czy Potter chociaż raz poprosił
cię o litość? A jeśli tak, czy ją okazałeś?
Nott zrobił się
przezroczysty na twarzy.
- Mów – powtórzył zimno Snape.
Minuta ciszy.
- Tak - wyszeptał Nott.
- Co "tak",
Salomonie?
- Poprosił mnie o litość, o to żebym go dobił...
- Ile
razy?
Minuta ciszy.
- Raz...
- Kiedy?
- Drugiego dnia...
- Salomon wiedział, że to co mówi tylko go pogrążą, ale kłamstwo nie
wchodziło w rachubę.
- Drugiego dnia, a pierwszego dnia wytrzymał,
tak?
Pół minuty ciszy.
- Tak - wyszeptał białymi jak wapno wargami
Nott.
- A ty, Nott prosisz zanim wogóle z tobą zacząłem, co za
wstyd...
- Powiedz, okazałeś mu w jakikolwiek sposób
litość? Dałeś mu chociaż wody? Cokolwiek? Może przerwałeś na godzinę
tortury, albo coś w tym stylu. Okazałeś litość, Nott?
Prawie
dwie minuty dzwoniącej w uszach, martwej jak noc za oknem ciszy
- Nie -
szept Śmierciożercy, zaginął gdzieś w jego płytkim, szybkim oddechu.
-
Nie słyszałem, Nott - powiedział chłodno i stanowczo Sev - powtórz, ale tym
razem głośno i pełnym zdaniem.
Salomon przełknął ślinę. Był tak
przerażony, że ledwie mógł myśleć.
- Nie okazałem Potterowi litości -
Salomon Nott był na granicy załamania nerwowego. Oczywiście nie czuł żadnej
skruchy, bał się po prostu o siebie.
Twarz Severusa wykrzywiła
się w pogardzie. Poczuł tak silną odrazę, że musiał wstać i odejść od Notta,
bo po prostu by go udusił, a to zdecydowanie była za lekka śmierć.
Napił się wina i podszedł do okna.
- Sam widzisz, nie mam żadnych
podstaw do okazania ci litości – powiedział lodowatym tonem.
Po
chwili odwrócił się z powrotem w stroną skrępowanego na sofie
Śmierciożercy.
Jego wąskie usta wykrzywiły się w pogardliwym i
drapieżnym zarazem uśmiechu.
- Myślę, że mój udoskonalony
specyfik zaczął działać...
Śmierciożerca zdał sobie sprawę z
tego, co go czeka i twarz poszarzała mu z nieludzkiego, pożerającego jego
duszę i zmysły, pierwotnego przerażenia.
Po raz pierwszy w życiu,
Salomon Nott zaczął się modlić.
Severus zapalił papierosa i nalał
sobie do kieliszka nieco wina.
Usiadł przy stole i spojrzał Nottowi
głęboko w oczy.
- Pamiętasz Salomonie, co najbardziej lubiłeś robić z
mężczyznami? - Severus zaciągnął się głęboko - Chociaż źle się wyraziłem, bo
to przecież nie jest kwestia pamięci. Zapewne nadal lubisz to robić.
-
Boże, nie..- wyszeptał prawie bezgłośnie Nott
- Jednak zdecydowałeś się
nazywać mnie Bogiem, Nott... - powiedział prawie łagodnie Snape i upił
trochę wina, delektując się jego silnym aromatem i wytwornym smakiem - Cóż,
jeżeli chcesz... tylko muszę ci powiedzieć, że pomimo mojej wrodzonej
ambicji jest mi głupio, gdy słyszę tak wysoki tytuł.
Severus
przymknął swoje gadzie oczy i dopił wino.
- No więc jak będzie?- spytał
zaciągając się i z nonszalancją strącając do popielniczki pył. - Mam cię
pozbawić męskości? To podobno bardzo bolesne przeżycie. I nie mam na myśli
jedynie cierpienia fizycznego, Nott... Swoją drogą trochę się dziwię, że nie
potraktowałeś tak Pottera, no ale to jeszcze prawie dziecko, nieprawdaż?
Młodzież teraz wcześnie zaczyna... ale mimo wszystko....
Wampir
zaciągnął się ostatni raz i zgniótł niedopałek.
- Biedny Harry Potter,
Bohater Gryffindoru i Chluba Hogwartu, nawet nie wie jakie miał szczęście...
Bo prawda jest tak ohydna i żałosna, że ty uwielbiałeś, jak patrzyły na
to kobiety tych nieszczęśników.
Nott mógł tylko słuchać i gapić się
na Severusa w niemym przerażeniu.
- A może powinienem wypruć ci po woli
i na żywca flaki, Salomonie? - drapieżny uśmiech mówiącego był niemal
przerażający. - Nie bój się, nie wykrwawiłbyś się zbyt szybko, bo mam tu
eliksir tamujący krwawienie i taki, który wspomaga pracę serca. Chociaż ty
chyba nie masz takiego organu wewnętrznego, prawda Nott?
W swej
nieustającej, szalonej modlitwie potępionego, Śmierciożerca zaczął wzywać
już nie tylko Chrystusa Zbawiciela, ale wszystkie możliwe bóstwa, o których
kiedykolwiek słyszał.
Sev, który czytał teraz w jego umyśle jak w
otwartej księdze skrzywił się z pogardą.
- Jaki bóg miałby cię
wysłuchać, Salomonie? Możesz mi powiedzieć? - zapytał chłodno i spokojnie,
siadając na sofie.
- Żadne bóstwo nie toleruje tak parszywych,
niegodnych ludzkiej natury zbrodni. Jeżeli Bóg jest miłosierny, to jak
widzisz, względem ciebie Jego ogromne Miłosierdzie, już się wyczerpało.
Jeżeli jest okrutny to nie zależy mu na tobie wcale i cieszy się twym
cierpieniem. Jeżeli jest obojętnym Demiurgiem*, cóż, wtedy ma cię głęboko w
swoim wielkim gdzieś...
- Twoje modlitwy, są wyrazem skrajnej arogancji
i całkowitego braku pokory oraz jakiejkolwiek, nawet marnej skruchy. Ja mogę
się cieszyć, że nie musiałem być uczestnikiem wszystkich twoich występków.
Ale pamiętaj, że bóg, bogini, czy ktokolwiek, kto rządzi tym posranym
światem musiał patrzeć na wszystko...
- Dlaczego? - ciągnął
spokojnie dalej były sługa Voldemorta - powiedz mi, dlaczego, miałby
ci wybaczyć i cię uratować?
Salomon jedynie zaszlochał w niemym
przerażeniu.
- Och, nie użalaj się nad sobą Nott - powiedział
Severus z jawną pogardą.
- W Starym Prawie napisano: oko za oko, ząb
za ząb... Życie za życie.
Zwłaszcza za życie tak niewinne,
jak życie tamtej dziesięciolatki. Jestem pewien, że Bóg płakał nad
jej cierpieniem, ale nad tobą nie uroni ani jednej łzy.
- To
Malfoy ją zabił! - krzyknął w desperacji Salomon.
- Jak
śmiesz?! - oczy Sanpe'a ciskały błyskawice. - Malfoy skrócił tylko
jej cierpienie. Ty doprowadził byś ją przed śmiercią do czystego i
świadomego szaleństwa, chory skur*ielu!!!
- Nie
jesteś godzien wymieniać imienia Lucjusza - ciągnął po krótkiej chwili już
spokojniej Snape. - Nie rozumiesz chory sukinsynu, że jego desperacki czyn
uratował wtedy także ciebie?! Jeszcze chwila i rozerwał bym cię gołymi
rękami! Jak widzisz, ja też zawdzięczam mu to, że żyję, bo Czarny Pan
nie wybaczyłby mi takiego zuchwalstwa. Zabiłby mnie dla przykładu!
Snape spróbował złapać głębszy oddech, pozwalając uciszyć się nieco
furii, która go ogarnęła.
- To co zrobił wtedy Lucjusz Malfoy, jest
powodem, dla którego patrzę łaskawym okiem na jego rozbestwionego synalka.
Tylko dlatego ani razu jeszcze go nie ukarałem. Za każdym razem gdy na niego
popatrzę, widzę młodego Lucjusza - tak bardzo jest do niego podobny...
- A teraz - Severus uśmiechnął się jadowicie - teraz się módl o to Nott,
abym nie miał tak wielkiej weny twórczej jaką miewałeś ty...
Severus wstał i podszedł do okna. Zamknął oczy i ściągnął brwi.
Koncentrował się na przemianie. Nie chciał całkowicie zmieniać swojej
postaci, bo wtedy już nie zapanowałby nad morderczymi instynktami. Ale
niepełna przemiana była mu potrzebna. Stawał się automatycznie dużo
silniejszy, bardzo szybki i sprawny, poza tym jego szpony mogły wyrządzić
wiele fizycznego cierpienia.
Poczekał aż jego palce i paznokcie wydłużą
się i zamienią w drapieżne, śmiercionośne szpony, barki lekko się poszerzą,
a oczy całkowicie zmienią kształt na silnie wydłużony i wąski.
Za tym
poszła automatycznie zmiana modulacji głosu. Stał się niższy i
zachrypnięty.
Tym nowym głosem Snape przemówił do Notta,
pogrążonego w skrajnej rozpaczy i odrętwieniu.
- Żałuj za grzechy i
przygotuj się na godną śmierć. Chociaż nie, ty nie jesteś w stanie umrzeć
godnie.
Jednym ruchem, tak szybkim, że niedostrzegalnym dla
Notta, Severus
znalazł się przy łóżku. Salomon wrzasnął opętańczo i
zaczął płakać ze strachu.
- Ty mięczaku!- warknął Snape - Byłeś w
stanie torturować praktycznie każdego, a sam boisz się bólu?!
- Nie
będę miał dla ciebie żadnej litości!
Severus jednym sprawnym
cięciem długiego, zakrzywionego pazura rozwalił linkę krępującą dłonie
Śmierciożercy i brutalnie zwalił go z sofy.
Spojrzał z pogardą na
swoją ofiarę. Salomon Nott leżał na brzuchu, próbując wesprzeć się na
rękach. Płakał z bezsilnej złości i przerażenie, powtarzając cichą litanię
"nie chcę umierać, nie tak, nie chcę umierać...."
- Ale
umrzesz i umrzesz właśnie tak - przerwał mu brutalnie Snape.
Severus spokojnie wyjął kolejny stalowy kawałek linki z kieszeni na
piersi, usiadł na plecach Notta i skrępował mu ponownie nadgarstki, ale tym
razem z tyłu.
- Nie mam ochoty szarpać się z tobą, dlatego musisz mieć
związane ręce, Nott - wyjaśnił sucho..
Następnie podniósł Salomona jak
szmacianą lalkę i rzucił na sofę.
Nott leżał na plecach i
oddychał ciężko.
- Co chcesz mi zrobić? - wycharczał a z ust wypłynęła
mu smuga śliny.
- Zobaczysz, spodoba ci się, stary druhu. To trochę w
twoim stylu, no może odrobinę bardziej brutalne...
- Dlaczego? - spytał
zrozpaczony Nott - dlaczego ja...
- Gdybyś okazał chociaż
odrobinę skruchy - warknął Snape - gdybyś przyznał, że jesteś skończonym
bydlakiem, ale nie... Nie ma miłosierdzia dla takich jak ty, Nott.
-
Daruj mi życie, nie będę już więcej nikogo krzywdził...
Severus zaśmiał
się krótkim, urywanym, szaleńczym śmiechem.
- Och, Nott, gdybyż to
mogła być prawda! Byłbym pierwszą twoją ofiarą. Podejrzewam, że za moje
miłosierdzie uczynione względem ciebie odpłaciłbyś mi po trzykroć okrutnymi
torturami. Nie boję się bólu, nie boję się śmierci. Ale ty nie skończyłbyś
na mnie. Założę się, że bardzo brutalnie zabrałbyś się po kolei za uczniów
Hogwartu, którzy wywodzą się z mugolskich rodzin. I robiłbyś to ku uciesze
Voldemorta...
Nott łkał opętańczo.
Severus podszedł do niego
i jednym wprawnym ruchem rozdarł szponem jego szarą koszulę, na którą
Salomon miał zamiar założyć przed wyjściem czarną szatę i ciemnogranatowy
mugolski płaszcz. było bowiem dosyć zimno.
Snape bez słowa
podszedł do kominka i wziął w zdeformowaną, nienormalnie wysmukłą dłoń
pogrzebacz.
Spojrzał nań, tak jakby widział to narzędzie po raz
pierwszy w życiu, a następnie spokojnie zanurzył koniec stalowego pręta w
ogniu wesoło buzującym w kominku.
- Ponoć ogień oczyszcza, Nott.
Słyszałeś o tym? Komu jak komu, ale tobie na pewno przydałoby się
oczyszczenie...
Podszedł powoli do swojej ofiary z maksymalnie
rozpalonym pogrzebaczem.
- Oki-doki**, zaczynamy Salomonie.
Nott
oszalałym wzrokiem patrzył, jak Severus przykłada rozgrzane żelazo do jego
piersi.
Wrzasnął nieludzko.
- Ciii...- Severus patrzył z
niesmakiem na drącego się z bólu Notta - no tak, wiem, że bardzo bolało.
Zapomniałem ci powiedzieć, na czym polegało moje udoskonalenie eliksiru
czuwania. Poświęciłem na to dwie noce, ale widzę, że się opłaciło. Skład
jest dobrany tak, aby lepiej można było cieszyć się doznaniami zmysłowymi,
Nott.
Snape przyłożył ponownie pręt do piersi Notta i ponownie usłyszał
potępieńcze wycie Śmierciożercy.
Severus skrzywił się, jego słuch był
wyostrzony i wrzask bardzo ranił wydłużone teraz lekko uszy wampira.
Kiedy krzyk ustał i po salonie roznosił się tylko suchy szloch Notta
i mdlący zapach spalonego ciała, Sev popatrzył na swoje dzieło.
Wzdłuż
piersi i brzucha Salomona biegł regularny, niemal idealnie wypalony znak
"X". Snape uśmiechnął się z rozkoszą.
- Nie wiedziałem, że
mam takie zdolności artystyczne... Wiesz, Salomonie, teraz poleżysz sobie
parę minut spokojnie, bo muszę zapalić i napić się wina. Pomyśl o swoich
zbrodniach Nott i delektuj się zadanym ci cierpieniem, bo ono w pewnym
stopniu jest twoim zadośćuczynieniem, Nott. Chociaż niestety nie
dobrowolnym...
Nott patrzył z dziką furią i zwierzęcym strachem na
swojego kata.
- No, no, no... Skąd ten wyrzut w twych oczach,
Salomonie? A tak przy okazji, jak myślisz - zapytał kurtuazyjnie mistrz
eliksirów - łatwo sobie poradzę z zapaleniem papierosa? Mam trochę za długie
paznokcie, nieprawdaż?
- Naprawdę jesteś psycholem, Snape!-
krzyknął z przerażeniem w głosie Nott.
Sev uśmiechnął się tylko
paskudnie.
Wampir usiadł sobie wygodnie przy stole i skrzyżował
nogi. Nalał z gracją wina do pękatego kieliszka i mimo faktycznie długich i
zdawałoby się utrudniających tak delikatną operację szponów, zgrabnie
przypalił sobie zapalniczką papierosa.
Popatrzył uważnie na swoją
ofiarę.
- Co jeszcze zamierzasz zrobić, co? Jesteś chory... -
stwierdził ochrypłym głosem Salomon.
- Może i nie jestem do końca
zdrowy, Nott - równie ochrypłym, chociaż z innych powodów głosem, odrzekł
Snape. - Pamiętaj jednak, że nikt nie jest doskonały...
- Co zamierzam?
- dodał po chwili w zamyśleniu. - Na razie palę i piję... A potem... potem
Nott sprawdzimy czy posiadasz serce...
Salomon Nott
patrzył z przerażeniem i fascynacją jak Severus pije wino i zaciąga się w
rozmarzeniu papierosem. Jego ostatnie słowa wzbudziły Śmierciożercy ogromny
niepokój.
"Zobaczymy czy masz serce" wydawało mu się jakimś
mrocznym, sadystycznym wyrokiem, a jak przyszłość pokazała, dużo się nie
pomylił.
Zamknął oczy, ból piersi i brzucha stał się trochę
bardziej znośny. Nott odetchnął kilka razy głęboko i spojrzał na swoją
Nemezis***.
Severus wstał od stołu i próbował szponami wydobyć małą
fiolkę z prawej kieszeni na piersiach.
"Jak ja to wszystko tutaj
pomieściłem? - pomyślał - chociaż te flakoniki są przecież bardzo
malutkie..."
Sev próbujący wydobyć długimi pazurami fiolkę i
zezujący na swą kieszeń gadzimi oczami, stanowił dosyć komiczny widok i być
może Salomon roześmiałby się, gdyby nie oczywista powaga jego niewesołej
sytuacji.
- Mam - sapnął uszczęśliwiony wampir - Tylko jak ja ci to
podam tymi pazurkami? Musisz grzecznie otworzyć buzię, inaczej bardzo cię
podrapię...
Salomon głośno przełknął ślinę.
- Co to jest? -
zapytał nieufnie.
- Nazywa się Wywarem Siły Witalnej, ładnie? Podawałeś
to Potterowi i jeszcze kilka tego typu eliksirów podtrzymujących przy życiu.
Ten jednak jest najsilniejszy.
- Nie chcę tego pić.
- Ale
wypijesz. Na siłę, będzie zbyt nieprzyjemnie. Rozwalę ci twarz.
Nott
chciał, czy nie chciał otworzył usta i grzecznie przyjął substancję.
-
Bardzo ładnie Nott, widzę że jednak zdecydowałeś się na współpracę.
Sev spojrzał na zegar nad kominkiem. Była za dziesięć jedenasta
wieczorem.
- Za pięć minut powinien już działać - powiedział bardziej
do siebie niż Salomona.
- Tak z ciekawości Nott... Ile tego gówna
musiałeś wlać w Pottera, żeby się nie przekręcił, albo nie stracił
przytomności. Litr?
Litr było ogromną ilością. Fiolki, które
przyniósł Sev zawierały jedynie po trzy małe łyki, a miały wystarczająco
silne działanie by podać je tak rosłemu - 190 centymetrów wzrostu -
mężczyźnie o dosyć słusznej posturze, jak Salomon Nott, podczas gdy Harry
mierzył metr osiemdziesiąt i był bardzo szczupłym chłopcem.
Jawna kpina
w głosie Snape'a zdenerwowała roztrzęsionego Notta:
- Nie twój
zasrany interes, psycholu - warknął.
- Aleś hardy Salomonie. Za parę
minut nie będziesz już taki arogancki... Gdybyś okazał skruchę, albo
udowodnił mi, że okazałeś minimum litości Potterowi... Pewnie nie dałbym ci
tej drugiej fiolki, tylko przejechałbym ci szponem po gardle, albo urwał łeb
i sprawa byłaby zakończona. Ale niestety, jesteś zatwardziałym grzesznikiem
i musisz doznać ogromnego szoku i cierpienia, by zrozumieć wielkość zła
jakiego się dopuściłeś.
- Jesteś nienormalny. Myślisz, że jak
mnie ukarzesz, to twoje winy przestaną się liczyć. W co ty wierzysz, ty
chory skur*wielu!
- Swoich win do tego nie mieszam. Nie jestem
jakąś naiwnym, nawiedzonym fanatykiem, który chce doznać odkupienia twoim
kosztem, Nott. Nie zrozumiałeś nic z tego co starałem ci się powiedzieć.
Przyszedłem ukarać cię za zbrodnie, których się dopuściłeś. Tylko tyle. Nie
chcę, żeby ktoś jeszcze - jakieś niewinne dziecko chociażby - cierpiało z
twoich rąk. Byłoby grzechem, gdybym tu nie przyszedł. I to jest moja winę,
że Potter leży teraz w skrzydle szpitalnym, bo powinienem ukatrupić cię
prawie osiemnaście lat temu...
- Może się jednak jakoś dogadamy.
Przecież Pottera nienawidzisz, a tamta dziewczynka nic dla ciebie nie
znaczyła, Snape. - Nott bardzo nie chciał umierać. Zwłaszcza w męczarniach.
Postanowił chwytać się każdej możliwej deski ratunku, chociaż czuł, że są
one cienkie i łamliwe.
- I znowu okazuje się, że mnie nie zrozumiałeś,
Salomonie. Skupiłeś się na własnym strachu przed śmiercią i nie słuchałeś co
do ciebie mówię. A powiedziałem ci wyraźnie, że mam swoje zasady. No i
obietnica sprzed lat... Nie poprawiłeś się Salomonie i musisz za to
zapłacić.
- Dosyć tej bezowocnej gadaniny - Sev spojrzał
drapieżnie na Notta i podszedł do sofy. Jak myślisz, co ci teraz zrobię,
Nott?
- Nie wiem - Salomon był tak przerażony, że zapomniał o
oddychaniu.
- Przecież ci powiedziałem... No co takiego mówiłem,
Salomonie? - głos Severusa był cichy i łagodny i właśnie ta łagodność
budziła w Śmieciożercy największą trwogę. Oczy Notta rozszerzyły się w
skrajnym przerażeniu. Zaczynał rozumieć, co miał na myśli Snape.
- No, co ci mówiłem, drogi druhu? - cichy, lekko zachrypnięty głos wampira
był niemal kojący.
- Mówiłeś - wychrypiał Nott - że chcesz sprawdzić,
czy mam serce... - Nott zaczął modlić się w duchu o grom z jasnego nieba,
który zakończy to wszystko.
- Jednak czasami mnie słuchasz, Salomonie,
w takim razie...
Ruch Severusa był szybki i skuteczny. Wraził
długie, ostre szpony w klatkę piersiową Notta i jednym sprawnym szarpnięciem
wydarł mu serce.
Musiał na chwilę zamknąć oczy bo ciszę rozdarł
nieludzki, potępieńczy wrzask bólu i przerażenia.
Salomon Nott wył
chyba przez dobrą minutę. Severusowi przynajmniej tak się wydawało, bo jego
wrażliwe uszy mimo swej wytrzymałości, cierpiały okropne katusze.
- Spójrz na swoje serce Nott. To niebywałe, ale jednak je masz... a raczej
miałeś.
Salomon patrzył oszalałym ze zgrozy wzrokiem na
uniesione serce w ręku wampira. Na jego rozdartą pierś kapała obficie
krew.
Nie umarł jeszcze, ani nie stracił przytomności, tylko dzięki
podanym specyfikom.
- Bądź przeklęty, Snape - zdołał jedynie
wycharczeć.
- Ja i tak jestem przeklęty, Nott - Sev skrzywił się
brzydko - Myślisz, że o tym nie wiem? Nie otrułem się jeszcze tylko dlatego,
że jestem potrzebny Dumbledore’owi i Zakonowi. Ale kiedy już będzie po
wszystkim...
Severus zgniótł w dłoni serce Notta, który
przyglądał się temu z wyrazem szoku i szaleństwa w oczach. Czuł się tak
jakby oglądał jakiś okropny obraz w jakimś groteskowym muzeum. Jego
świadomość buntowała się przeciwko takiej rzeczywistości.
A mimo
wszystko wiedział, że umiera. Powoli i okrutnie umiera...
Ręka wampira,
wyglądała teraz rzeczywiście jak Ręka Boga, który trzyma w uścisku symbol
życia i uczuć wyższych.
Ale nawet w tej chwili, Salomon nie potrafił
poczuć skruchy. Czuł jedynie strach przed śmiercią i nienawiść do swojego
kata.
Snape z pogardą odczytał to wszystko z jego umysłu.
Z
wyrazem obrzydzenia w oczach Severus wrzucił serce Notta w ogień.
- Nie
będzie ci już potrzebne, Salomonie, nie tam dokąd idziesz...
- Bądź
przeklęty - powiedział jeszcze raz Nott, który bał się coraz bardziej i czuł
wyciekające z niego powoli życie.
- Ja już jestem przeklęty, tak jak i
ty, Salomonie.
W tej chwili Severus przybrał już zwykłą, ludzka
postać.
Wbił bezdenne, czarne oczy w szare, rozszerzone strachem przed
śmiercią oczy swojej ofiary.
Wampir nachylił się nad Salomonem.
-
Do zobaczenia w piekle, Nott - wyszeptał.
Odwrócił się na pięcie i
szybko wyszedł z salonu.
*Demiurg - Stwórczy Duch, duch powołujący do
życia, w pewnym sensie synonim Stworzyciela, siła stwórcza.
**Oki-doki - parafraza słów Hannibala Lectera zaczerpnięta z filmu
pod tytułem "Hannibal". Przy okazji zaznaczam, że książka jest o
wiele lepsza i ma zupełnie inne zakończenie niż film.
***Nemezis - bogini przeznaczenia, tu : synonim
przeznaczenia.
><><><
Severus zszedł na dół i porządnie wymył zakrwawione dłonie.
W holu
wyczyścił za pomocą różdżki koszulę z czerwonych, brzydkich zacieków i
założył płaszcz. Wyszedł na ulicę i zapalił.
Była dokładnie jedenasta
pięć.
><><><
Gdy dotarł do swojej
prywatnej kwatery nadchodziła północ.
Severus usiadł na łóżku i ukrył
twarz w dłoniach.
Wstał, wziął ze swoich prywatnych zapasów małą,
zgrabną buteleczkę ze ślicznie wyglądającym, zielonkawym eliksirem, rolkę
pergaminu, pióro i atrament.
Położył to wszystko na stoliku i
przyrządził sobie drinka.
Teoretycznie był to drink. Składał się z
Whisky, czystej (Finlandia) i Brandy. Trudno tam było doszukać się soku albo
zwykłej wody. Sev wyczarował sobie kilka kostek lodu do drinka i jednym
łykiem upił czwartą część ze sporej szklanki. (tylko nie róbcie tego w
domu!!! - Severus to Severus - przyp. autorki)
Zmrużył
oczy, delektując się mocą i smakiem napoju.
Usiadł przy stole i zaczął
pisać bardzo poważny list.
><><><
Severus wyszedł ze swojej prywatnej siedziby prawie o godzinie pierwszej.
To, co napisał musiało być klarowne i dobrze zrozumiane przez osobę, do
której było skierowane.
Sev zdawał sobie sprawę, że Dumbledore
zakatrupi go, jeżeli kiedykolwiek się o tym dowie, ale miał to w dużym
poważaniu.
Poszedł po cichu na górę i skierował swe szlachetne
kroki do skrzydła szpitalnego.
Stanął przed salą i modlił się w duchu,
żeby nie zobaczyła go ta nawiedzona Pomponia Siostra Miłosierdzia
Pomfrey.
Tylko jedno łóżko było zajęte. Księżyc świecił w miarę
jasno i Severus mógł dokładnie obejrzeć twarz leżącego chłopaka.
Potter
spał jak niemowlę ( działanie eliksiru oczywiście).
Ślady cięć na
twarzy i szyi już się prawie zagoiły.
Snape delikatnie odchylił róg
poduszki od strony ściany i włożył tam ostrożnie fiolkę i list.
Rozejrzał się, czy nigdzie nie widać Pomfrey Kwoki Opiekunki i po cichu
się oddalił.
To nie prawda, że Severus Snape nie był ludzki.
Był bardziej ludzki, niż niektórzy mogliby przypuszczać. Może nawet aż za
bardzo.
"Cóż, wybór musi należeć do Pottera - pomyślał- nie może
być zależny od woli Dumbledore'a ani od dobra sprawy". Te
poprawnie polityczne dupki, nigdy tego nie zrozumieją... Nawet geniusz
Albus."
><><><
Tej nocy Severus
spał bardzo głęboko i spokojnie.
KONIEC
Wstrząsające. I piękne.
Ja nerwy
dawno gdzieś zgubiłam, jednak przeczytałam z zachłannością. Pomiędzy tym
krótka przerwa na papierosa i koniec.
Dlaczego takie krótkie?
Przeczytałabym więcej z chęcią. A tu? Koniec, ale ładny i dopracowany.
Podziwiam, masz talent.
Pozatym parę literówek.
A tak to
świetne.
To nie koniec, jest siquel - "Być
szlachetnym", chodż nie tak wstrząsający i baaardzo długi. Jeszcze go
piszę i umieściłam tu już pierwszy rozdział:]
Dzięki za pozytywną
opinię i pozdrawiam, kit
Powiem szczerze, że na początku mi się
niespodobało, ale potem mnie wciągnęło. Faktycznie, opisy są brutalne, ale
reakcja Seva była właściwa. Nie mam się do czego przyczepić, chyba, ze do
tego, że było dla mnie jeszcze za krótkie .
Pozdrawiam i życzę weny
Gall
Kit, zarówno "Reka Boga" jak i
"Być szlachetnym" bardzo mi sie podobały. Pisałam ci to już na
Mirriel (gdzie mam nick "Fleur"). Szybciutko wklejaj kolejne
częście "Być...". Wiesz co? Kiedyś chciałam wydrukować sobie całe
to opowiadanie ale doszłam do wniosku, że.... nie starczyłoby mi tłuszu w
drukarce. ^^
Niech was Bóg broni przed gniewem Snape:).
Ale tak na poważnie opowiadanie super.Ogólnie nie znalazłem duzo błędów(plus
za to odemnie). Pisz więcej.
Ps: Mój pierwszy post
O!
Raist!:]
Jak miło
pozytywną opinię otrzymać od kochanego młodszego braciszka (przyrodniego
zresztą). Zwłaszcza jeżeli ten braciszek ma taaaak wymagający i trudny
charakter
PS: Tak nawiasem wspominając, Raistlin Majere to
moja ulubiona postać w Dragon Lance, Kitiata uth Matar plasuje się
zaraz za nim.
No to dobrze. I mam nadzieje że będziesz
publikować następne opowiadania bo jak nie to rzuce na ciebie klątwe i zje
cie wielki robak Cartyperius
Jestem pod naprawdę wielkim
wrażeniem...Aż mi szczęka opadła jak skonczylam czytac. Powiem tak. To nie
jest aż tak strasznie brutalne, czytam mocnejsze i mi się niesamowicie
podbają, chociaz nie czytam miazg z ludzi itp. Poprostu lubię ostro.
Gramatycznie i ogtograficznie jest super tylko w jednym momentcie napisałas
"bóg" a moim znadniem powinno byc z dużej literki. Twoje
opowiadanie w danym momencie wywowływało we mnie prawidłowe odczucia...kiedy
byl straszny moment czulam lekkie, ale bylo, napięcie. Gdy obrzudzenie, az
chciałam zamknąć oczy, chociaz obraz w mojej glowie stałby sie w tedy
jeszcze bardziej wyrazisty. Severus jest niezwykle prawdziwy, chodzi mi tu o
uczucia. Reaguje prawidłowo i opisywałas to bardzo realistycznie. I dodałas
wątek, który ja poprostu kocham: wampir. To jest cos czego mi zawsze w
opowiadaniach brakuje. Bardzo Ci gratuluje tego doskonałego, choc krótkiego,
opowiadania, bo jest bardzo, a to bardzo dobre.
Pozdrawiam, Taj =)
Ps. Co to jest Dragon Lance? Książka? Kto ja napisał i o czym jest?
Ciekawośc to u mnie podstwowa cecha =P
Najpierw otworzylam sequel tego opowiadania
i uznalam, ze nie chce go czytac, jednak zauwazylam, że istnieje jakby
pierwsza częśc. Zajrzalam i od razu zaczelam czytac. To bylo boskie! Ten
ff byl tak cudowny, ze chyba zmienie zdanie co do tej jego niby drugiej
czesci i zaraz zaczne ją czytac! Czemu jak tak lubie twoje opowiadania
Kit? Moze dlatego, że nie czytalam ogolnie dużo ff-ow, a ztych co czytalam
Twoje byly najlepsze, a moze dlatego, że ty faktycznie masz talent.
Jest kilka literówek, ale ogólnie fick jest
b.dobry. Trochę mroczny, ale mi się podobał.
Strasznie mi się podobało. Poprostu
genialne. Co prawda pominęłam fragment z torturami. To jest jedno z niewielu
opowiadań, do których nie mam ŻADNYCH (albo prawie )
zastrzerzeń. Pozdrawiam.
Świetne opowiadanie. Myślałam że będzie troche bardziej brutalne, choć opis tortur był naprawde straszny... Najbardziej podobało mi się to przedłużanie końca. Zanim Snape zabił Notta to jeszcze musiał zapalić papierosa, podręczyć go, wszystko spokojnie i z wyrachowaniem. Az się człowiek zaczyna denerwować i myśleć "skończ z nim wreszcie".
Opowiadanie jest wspaniałe!
Takich powinno być więcej!
Hm... Tortury były cudownie opisane, ale dla mnie to rzadna nowość, gdyż czytam dużo horrorów...
Mam wrażenie, że autorka czytała książkę "Zawodowcy", gdyż to tam były niezwykle barwne i szczegółowe opisy sal tortur i tego co się na tych salach odbywało. Z kolei w książce "Proroctwo" był opisany sposób zabijania przez włożenie ofiarze rozpalonego do czerwoności pogrzebacza do kominka...
Kitiara - odpisz, czy czytałaś którąś z tych książek. A opowiadanie naprawdę super...
Opko swietne... napewno przeczytam "Być szlachetnym"... Myslalem ze sie pozygam przy tym jak Nott maltretowal tą dziewczynkę :/ No nic Pozdro
ja niestety sobie popsulam zabawe, bo najpierw przeczytalam kilka partow Byc Szlachetnym, wiec w gruncie rzeczy mialam jako takie pojecie co tu bedzie napisane, ale wszystkie opisy przerosly moje oczekiwania. Nie bede mowic, ze nie czytam mocniejszych rzeczy, ale nie spotkalam jeszcze ff, ktory bylby tak brutalny, dziejacy sie w swiecie HP. Bradzo mi sie podobalo, naprawde gratuluje.
Pees. Snape rozmawiajacy z Nottem jest genialny.
Muszę przyznać szczerze ze nie przeczytałąm całości. Tak wiem, tchóż ze mnie. Fik naprawdę mocny. Chyba zabiorę się do czytania Być Szlachetnym. Gratuluję pomysłu i talentu
To bylo po prostu cudowne ,nie jestem sadystka i opisy tortur mnie nie bawia ale dzieki temu mozna bylo lepiej zrozumiec odczucia seva i jego postepowanie
Brawo Kit!
666 świec :>
nie wiem czy wiesz ale dość niedawno odkryto ze nie 666 a 616 jest liczbą szatana demonow i innych takich ^^
przeczytałam już jakiś czas temu ale nie skomentowałam. bardzo podobało mi się opowiadanie, błędów nie zauważyłam, teraz zabiorę się do 'być szlachetnym' i weny życzę
Uważam się za osobę o mocnych nerwach i chyba w gruncie rzeczy nią jestem. Spokojnie przeczytałam wszystko, co nie oznacza, oczywiście, że treść mnie nie ruszyła. Skłamałabym, gdybym napisała, że czytałam to sucho i bezbarwnie.
Kitiaro, Twoje opowiadanie bardzo mnie zainteresowało i wzruszyło. Nie rozkleiłam się co prawda, ale Severus dający Potterowi eliksir śmierci (bo tak właśnie zrozumiałam koniec, nie wiem, czy poprawnie), był po prostu... nie wiem jak to ująć, żeby nikogo nie urazić... ludzki. Właśnie tak, jak napisałaś. I baaaardzo, aż do bólu kanoniczny.
Błędów parę było, głównie interpunkcyjnych, ale w Twoich opowiadaniach one tak bardzo nie rażą.
Sądzę, że się niedługo wezmę za "Być szlachetnym", bo mnie ciekawość zeżre
Pozdrawiam i weny życzę!!!
Eironeia no wez sie za Być szlachetnym
jest cudowne tak jak ten ff
No no, jestem pod wrazeniem i to duzym
Bardzo fajne opowiadanie '
Tylko Snape wampirem?
To mi rak srednio pasuje
Biore sie za byc szlachetnym, chociaz tytul srednia mnie zacheca
Naprawdę ostre....Przeczytałam jednym tchem i muszę przyzać...napisane świetnie i trzyma człowieka w napięciu....Najbardziej ruszył mnie moment torturowania tej dziewczynki...ale jak napisałaś na początku tak przyznaje ci racje....bez tego nie odczulibyśmy aż tak okrucieństwa nota(specjalnie z małej litery ) i traktowalibyśmy go powierzchownie jak innych nic nie znaczących śmierciożerców i jak to napisała Rowling tylko rzucaliby Crucio i Avadę......A u Ciebie.....sam smaczek...błędów nie zauważyłam może pare literówek.......Acha...i chciałabym wiedzieć czy słowo BÓG napisałaś specjalnie z małej litery czy przypadkiem??? bo w końcu mogło również chodzi o jakiegoś pogańskiego boga.......Pozdrawiam i jak najwięcej takich ff'ów życze
PS:Teraz sie biore za być szlaczetnym
Czytałam to wcześniej na Mirriel i barrdzo mi się podobało to opowiadanie.
I podoba mi się nadal.
Ma klimat. Poza tym takie przedstawienie śmierciożerców jest BARDZO realistyczne. Aż szkoda że Jo nie pisze czegoś takiego...
Słuchaj Kit, naprawdę ten ff był genialny.
Strrrasznie trzymał w napięciu, do samego końca nie wiadomo było co Snape zrobi z Nottem.
Przedstawienie Severusa jako wampira, jest pomysłowe ale i pasujące - Ron w książce wiele razy porównywał go do nietoperza (i nie tylko on).
Super :*
Pozdrawiam Na osłode =
Przepiękne.
Naprawdę mi się podobało i (chociaż to może o mnie nie świadczyć dobrze) opisy tortur w twoim wydaniu też mi się podobały... oczywiście nie tortury, tylko twój sposób pisania. ŁŁŁŁŁaaaał...
A mam takie pytanie: czy zamierzasz napisać więcej ficków o Severusie w czasach szkolnych? Bo "Na psa urok!" było świetne.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz Severusa.
No dobrze, nie będę, już dłużej lać wody, bo mi post skasują.
Świeeetne. Takie... O Boże jak jabędę żyć... Moje biedne nerwy i zbyt obszerna wyobraźnia. Ten ff będzie mi się śnił dłużej niż rok Ale na cóż... Nie każdy jest aż tak chorym masohistom *pisze się przez "ch" czy "h"?) jak ja o bardzo słabiutkich nerwach xD NO cóż... Gratuluję talentu i biorę się za "Być Szlachetnym"
Chylę głowę przed twym kunsztem sadyzmu w opowiadaniu.
Opowiadanie ogólnie zapowiada się ciekawie.Ale sam fakt, że Sev jest wampirem jest nieco oklepany. Mam szczerą nadzieję, iż kolejne twe opowiadanie przerośnie książki Markiza de Sade i J. K. Rowling.
Zajebiście wciągajace. Dużo drastycznych scen, okrutne prawda. Ale co mógł innego Severus zrobić? No może i miał inne wyjście, ale takich ludzi jak Salomon w Twoim opowiadaniu od razu śmierć powinna dopadać. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Nieskomplikowany, łatwo się przyswaja do mózgu Czytałam już wiele Twoich opowiadań, ale dopiero dziś się zarejestrowałam, żeby móc dorzucić swoje komenty Nieskomplikowany, łatwo się przyswaja do mózgu Pozdrawiam i życzę weny na więcej opowiadań
Właśnie, trujesz :] Poza tym nie pamiętam dokładnie błędów jakie były, gdyż czytałam już dość dawno to opowiadanie jako niezarejestrowany użytkownik. Wybacz, ale nie chce mi się czytać jeszcze raz, żeby wykazać Ci jakiekolwiek błędy :] Nie lubię czytać drugi raz to samo, więc piszę tylko ogółem. A zaletą tego opowiadania jest głównie to, że autorka ma nienaganny styl pisania, który naprawdę wciąga, nawet jeśli opowiadanie jest o okrucieństwie. O nowsze opowiadania nie martw się, wkrótce skomentuję Pozdrawiam.
Wstrząsające
Piękne
Wspaniałe
I tak realnie opisane.
Zarówno ten fick,
jak i Być Szlachetnym
powalił mnie na kolana
i z niecierpliwością
czekam na kolejną część.
Oczywiści mówię o Być
i mam nadzieję,
że go nie zostawiłaś
na pastwę losu.
Pozdrawiam!
Mi też strasznie się podobało, kurcze pisałam ci już że masz świetny talent. A jeszcze te tortury? Aż dostałam gęsiej skurki (chociaż to może przez to że siedze w krutkim rękawku a mam kaloryfery zakręcone:)) Pozdrawiam:*
Napisze Ci to co napisałam na innym forum (krótko acz treściwie) masz talent do pisania i ten ff naprawde Ci sie udał.
Przeczytałam ten ff jako jeden z pierwszych w ogóle i pierwsze wrażenie było szokujące. Twoje opisy są bardzo plastyczne i pobudzają wyobraźnię nie da się jednak ukryć, że opowiadanie szalenie wciąga i uzależnia, mimo wielu makabrycznych momentów. Nie mam Ci ich jednak za złe, bo bez tego nie uzyskałabyś takiej mrocznej atmosfery. Świetne są te kawałki, w których czytamy myśli Snape'a. Genialnie ukazałaś jego intrygujące "zepsute" wnętrze wampira. Strasznie się cieszę, że powstała kontynuacja i mam nadzieję, że będzie ona nadal kontynuowana weny życzę
Ciekawe. Jeest to dosyć oryginalne, co powoduje, że czyta sie to z chęcią i zaciekawieniem, co będzie dalej. Dodając do tego Twój styl pisania, powstaje mieszanka wybuchowa. Już lecę na skrzydłach do "Być szlachetnym"
Z pozdrowieniami dla autorki, Kitary
Alcis
Po prostu nie moge wyjsc z podziwu... Niesamowite choc trzeba przyznac ze wstrzasajace.. Wciaz przed oczami widze ta dziewczynke...brrr Stworzylas baardzo relany opis. Od razu zabieram sie do "Byc szlachetnym" ;D
Całkowiecie zgadzam się z przedmówczynią. Tekst jest bardzo realistyczny, do tego te tortury.. ugh. Aż widzę to przed oczami. Co nie znaczy, że mi się nie podobała, bo podobało mi się bardzo.
Pozdrawiam
Wstrząsające? O nie, Kitiaro, to nie jest wstrząsające. Porażające? Dramatyczne? Straszne? Zatrważające?
Nie. Nie. Nie.
Nie znam słowa, którym mogła bym to określić.
Z całą pewnością cieszę się, że przeczytałam "Rękę Boga".
I muszę się przyznać, że gdy Severus wrócił do Hogwartu, mimowolnie pomyślałam "jaki łagodny".
To co robił Nott - paradoksalnie nazwany Salomonem - to nie był już sadyzm. To było skrajne okrucieństwo i żeby znajdować w nim przyjemność trzeba być potworem (bez obrazy dla powyższych).
Postawa Lu bardzo mi się podobała. Komentarz Belli o "starym, dobrym cruciatusie" sprawił, że pomyślałam o łaskotkach, którym musi on być przy psychicznym bólu, który odczuwa się przy takich torturach.
Chylę tiary, i życzę Weny oddalając się, by przeczytać "Być Szlachetnym"
Anaphora
Przerażająco straszne i okropnie okrutne. Nott jest chory umysłowo. Na pocżatku pomyślałam sobie, że Sever nie zorbi tego samego co zrobił Nott, ale się pomyliłam. Myśłałam, że będzie bardziej szlachetny, no ale cóż...
Wstrząsające. Ale mi się bardzo podoba. Nie wiem skąd ty takie przerażające rzeczy bierzesz ;PP Zabieram się za czytanie 'Być szlachetnym'. Pozdrawiam, i na osłodę życia:
ratunku.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)