Z dedykacją dla Sol.
Wczoraj,
czyli tragikomedia romantyczna,
lub romans tragikomiczny,
lub
tragiczna komedia romantyczna.
Yesterday, all my
troubles seemed so far away.
Now I looks though they're here to
stay,
Oh, I believe in yesterday.
Suddenly I'm not
half the man I used to be,
There's a shadow hanging over me,
Oh yesterday came suddenly.
Why she had to go I don't
know, she wouldn't say
I said something wrong, now I long for
yesterday.
Yesterday, love was such an easy game to play,
Now I need a place to hide away,
Oh I believe in yesterday.
Why she had to go ...
Yesterday, love was such an easy
game to play,
Now I need a place to hide away,
Oh I believe in
yesterday.
[The Beatles - Yesterday]
Harry
ziewnął szeroko i przetarł oczy. Otworzył je powoli, przyzwyczajając się do
oślepiającego światła, wpadającego do pomieszczenia. Dzień. Noc już minęła i
zdaje się, że nie wróci. Mężczyzna, aż nazbyt przytomnie, zdawał sobie z
tego sprawę. A noc była przecież taka piękna, cudowna. Nie noc, sama w
sobie, choć i tą Harry wspominał wyjątkowo przyjemnie. Ugwieżdżone niebo,
srebrny, wielki księżyc, pohukiwanie sów. Paradoksalnie nie to było
najważniejsze. I nie sen, choć to, co działo się tej nocy, może niektórym
wydać się snem. Niebywale czarownym, magicznym snem. Jak przez mgłę Harry
widział każdy swój nieśmiały dotyk delikatnej skóry Ginny, każdy zachłanny
pocałunek i ciche westchnienia, wypowiadane na przemian imiona, szeptane do
uszu intymne słowa. Widział, to wszystko, co jeszcze parę godzin temu
przydarzyło się właśnie jemu. I poczuł się najszczęśliwszym człowiekiem na
ziemi. A teraz znowu w swych wspomnieniach czuł jej zapach, wtulał się w
rude, miękkie włosy, znowu cieszył się jej bliskością i miłością.
Wyciągnął rękę w poszukiwaniu obiektu swych uczuć i myśli. Łóżko było
nieprzyjemnie chłodne. Puste. To z powrotem przywróciło go do
rzeczywistości, raptownie odwrócił głowę w lewo. Nie ma jej, nie ma śladu
jej ubrań, nic. Zamknął oczy, próbując racjonalnie myśleć. Czemu odeszła?
Mieli być teraz na zawsze razem. Może wróci? Może poszła do sklepu?
-
Do sklepu - prychnął Harry. - Idiota. Pewnie kupić ser i mleczko -
powiedział głosem pełnym sarkazmu. - Po prostu cię nie kocha, palancie.
Wciągnął spodnie i udał się do kuchni. Musiał się najeść, to z pewnością
poprawi mu humor. I przestanie myśleć. Tak bardzo nie lubił myśleć o
przykrych rzeczach, a odejście Ginny taką rzeczą bez wątpienia było. Zajrzał
do lodówki - wszystko przeterminowane. Mleko, ser, nawet masło wygląda
nieciekawie.
- No tak - rzekł gorzko. - Jak miała zostać z kimś, kto
nawet o jedzenie nie potrafi się zatroszczyć?
Na blacie kuchennym
znalazł jedną bułkę. Harry usiadł przy stole i zaczął jeść. Niestety.
Jedzenie suchej, twardej bułki wcale nie pomogło mu zwalczyć problemów.
Właściwie to samo stwierdzenie, że konsumpcja czegokolwiek mogłaby usunąć
wszystkie myśli, które go trapiły, była godna pięciolatka z nadwagą.
Spojrzał za okno i spostrzegł na parapecie małą karteczkę, ze starannym
pismem Ginny. Chwycił jak najszybciej tylko potrafił i zachłannie przeczytał
jej treść. A ta nie była długa.
Kocham cię.
Adieu.
To koniec.
Jak na ironię znów przypomniał sobie, o ich
pierwszym zbliżeniu, chwili namiętności, a jednocześnie niewysłowionej
delikatności. A może dlatego go opuściła? Może wcale jej się nie spodobało?
Może oczekiwała czegoś więcej?
Harry spuścił głowę i przełknął ostatni
kęs. A gdyby do tego nie doszło? Gdyby odmówił sobie tej chwili szczęścia?
Jeśli to, co się między nimi wydarzyło, wszystko zniszczyło? Przecież
wczoraj było między nimi tak dobrze. Wczoraj. Wczoraj nie wróci. Gdyby tak
było można cofnąć czas.
- Ginny
- Yhym... - mruknęła
zadowolona z jego łagodnych pieszczot, którymi obdarzał jej kark.
-
Mówiłem ci już, że cię kocham?
Pamiętał, jak spojrzała mu wtedy
głęboko w oczy, zmarszczyła czoło i po chwili namysłu odpowiedziała, ze
słodkim uśmieszkiem:
- Nie.
- Kocham cię.
- Jeszcze?
- Zawsze.*
Nigdy nie zapomni uśmiechu jakim wówczas obdarzyła go
Ginny.
- Za dużo myślisz, Harry - powiedział sam do siebie. - Za
dużo szczegółów...
Wstał od stołu i udał się do łazienki. Po drodze,
na półce obok zaczarowanego lustra ujrzał album. Wczoraj go przeglądali.
- Ginny - zachichotał. - To ty? - wskazał palcem na zdjęcie małej,
rudej osóbki w za dużym o parę numerów swetrze, który prawdopodobnie należał
go Charliego, ubrudzoną na twarzy czekoladą. Nagle osóbka na zdjęciu
wytknęła język w stronę Harry'ego, a ten roześmiał się jeszcze bardziej.
- Taak - odpowiedziała przeciągle, wyniośle, jakby chciała w ten
sposób zasygnalizować, że nie toleruje żadnych kąśliwych uwag.
- Ale
śmiesznie wyglądałaś - powiedział Harry, poczym zaczął śmiać się jeszcze
głośniej.
W myślach znowu widział Ginny mierzącą go krytycznym
spojrzeniem brązowych oczu i jej kąśliwą uwagę.
- Ja przynajmniej z
tego wyrosłam.
Dotknął albumu i otworzył go na zdjęciu, które
tak go rozśmieszyło. Bynajmniej miał ją taką. Przecież lepsza Ginny
wybrudzona, w za dużym swetrze brata, niż żadna. Spojrzał w lustro.
-
Jak ty wyglądasz, kochasiu - powiedziało krytycznie. -Katastrofa. Co za
włosy. Zrób coś z nimi. I ta miną. Jakbyś szedł na pogrzeb... I poćwiczyłbyś
trochę na jakiejś siłowni! - krzyknęło lustro, za oddalającym się w
stronę łazienki Harrym.
Prysznic nie był długi. Stanowczo.
Przerwało go czyjeś natarczywe dzwonienie do drzwi. Poszedł w samych
bokserkach, z myślą, aby ochrzanić natręta. Kto normalny wpadałby w
odwiedziny o tak wczesnej porze?!
Otworzył z rozmachem drzwi, a
jego zielonym oczom ukazała się osoba, której spodziewał się w tamtej chwili
najmniej...
- Te twoje blokady na drzwi - powiedziała rozeźlona. -
Czemu tak patrzysz? - spytała po chwili podejrzliwie, nieco jednak
rozśmieszona. A do podejrzeń i do rozbawienia miała powody.
Harry w
samych bokserkach, z mokrymi włosami, z wytrzeszczonymi oczami, bez okularów
i otwartą buzią w istocie był rzadkim widokiem.
- Gi... Ginny? -
wystękał zaskoczony. Kiedy ta odpowiedziała mu niemym skinieniem głowy,
porwał ją do góry, przytulił i z uśmiechem na twarzy, jednak nie bez
wyrzutu, prawie wykrzyknął:
- Jak ja cię kocham! Gdzieś ty była?
Czemu mnie na tak długo zostawiłaś? I co to ma być za kartka? Następnym
razem informuj mnie, kiedy znikasz na tak długo! Chcesz, żebym zwariował
przez ciebie?
Ginny spojrzała na niego, zupełnie tak, jakby już
zwariował i powiedziała tylko:
- Byłam kupić ser i mleko. W lodówce
wszystko masz przeterminowane.
KONIEC
* Dialog z filmu "Niemoralna propozycja"
Naprawde fajne. Uwielbiam takie jednopartówki. Szczególnie podoba mi się ta wzmianka o mleku. Nie mam za bardzo czego krytykować. Po prostu super
Może być. Bez zachwytów, ale czytało się przyjemnie. Ja wolę troche dłuższe formy
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)