Hey! Jestem tu nowa i postanowiłam umieścić i moje ff:
1.09 PONIEDZIAŁEK - m o j e dormitorium
Hm...zacznijmy od tego, że nazywam się Draco. Draco Malfoy. Ten M a l f o y. Jestem dobrze zbudowanym, przystojnym blondynem ze zniewalający błyskiem w stalowoniebieskich oczętach. Ten pamiętnik dostałem dzisiaj od starego Dumbla. Po uczcie zatrzymał mnie i powiedziałem że pisanie pomoże mi odreagować stresy i takie tam - bla…bla…bla… - wiecie, takie duperele podstarzałego świrusa. No więc zaczynam!
2.09 WTOREK wieczór
NIE! NIE! BŁAGAM! TYLKO NIE TO! Stałem się obiektem pożądania tej idiotki - Granger Łopatozębnej. Podeszła do mnie na przerwie i powiedziała, że chce porozmawiać. Nie chciałem nie być dżentelmenem, więc kulturalnie poradziłem jej, żeby spadała na Pottera. Akurat przechodził obok, więc machnąłem ręką w jego kierunek, a ta zarzuciła mi ręce na szyję, zawołała na cały korytarz: "Tak, Dracuś! Ja ciebie też!" i mnie pocałowała (ble…ble…fuj…fuj…fuj… - przecież moje wrażliwe ząbki mogły się zarazić - może szlam jest jak próchnica?)!! Piszę te słowa o 2:25 w nocy pod kołdrą z latarką, bo od tego zdarzenia aż wstyd się było pokazać w pokoju wspólnym!
3.09 ŚRODA popołudnie
No comments...
4.09 CZWARTEK historia magii
Przez ostatnie 2 dni było t r a g i c z n i e ! Nawet Snape spytał mnie, czy nie chcę się przenieść do Gryffindoru, skoro mam tam dziewczynę. I Ty, Severusie, przeciwko mnie?!
5.09 PIĄTEK - wreszcie weekendu początek
Pierwszy tydzień nauki (nauki-tylko dla kogo? He...he...) a już McGonagall nam dowaliła. Chyba wydam wszystkie oszczędności dla kogoś, kto mi napisze te dyrdymały. Z drugiej strony nie wiem, dlaczego mam za to płacić?! W końcu pisać zadanie DLA MNIE to zaszczyt. Nie rozumiem, dlaczego inni tego nie rozumieją. Dziwne... Wypadł mi dzisiaj ten najjaśniejszy włosek, który rósł z lewej strony przedziałka. Trochę psuł kompozycję całej fryzury, ale zarazem dodawał jej odrobinę nonszalancji i frywolności (wyczytałem to w zadaniu Goyl'a kiedy pisał o sklątkach tylnowybuchowych). Chyba powinienem rozjaśnić sobie jakiś, żeby uzyskać podobny efekt. Muszę się nad tym poważnie zastanowić. Chyba skonsultuję to z moim psychologiem.
6.09 SOBOTA - błonia
Mam problem: szampon koloryzujący, farba, czy może rozjaśniacz? Nie mogę przecież pozwolić na to, by jakieś bliżej nie znane mi chemikalia zniszczyły delikatną strukturę mojego włoska! A gdyby uszkodziła się cebulka?
7.09 NIEDZIELA - łazienka m o j e g o domu
Prosiłem Snape'a o radę. Powiedział, żebym poszedł do psychiatry, bo on nie widzi lekarstwa na samo uwielbienie. O co chodzi? Dodał, że i tak podobam się dziewczynom, po czym pokazał dwa przednie (nawiasem mówiąc żółte, i to bardzo, hi hi) zębiska, dając mi do zrozumienia, że chodzi o Garnger. Wkurzyłem się. Powiedziałem, że żółty kolor nie pasuje do stylu metala. Nie zrozumiał aluzji. Chyba opary z eliksirów zbytnio rzuciły mu się na mózg!
8.09 PONIEDZIAŁEK
Katastrofy ze szlamą ciąg dalszy. Na OeNeMeSie (Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami) mieliśmy o sowach. Ten mutant człowieka (Hagrid, rzecz jasna...) przyniósł sowy, żebyśmy się z nimi zapoznali. Jakbym nie wiedział co to jest! Wrrr... Garnger chyba było to na rękę i przysłała mi list. Chce się spotkać dziś wieczorem w Hogsmeade, żeby "omówić pewien delikatny temat, którego zrealizowanie przyniesie obustronne korzyści" Iść, czy nie iść?
Później
OK, idę. Ale pod warunkiem, że ona płaci za piwo!
QUOTE |
(nauki-tylko dla kogo? He...he...) |
QUOTE |
(wyczytałem to w zadaniu Goyl'a kiedy pisał o sklątkach tylnowybuchowych). |
QUOTE |
dając mi do zrozumienia, że chodzi o Garnger. |
Hmm drobne literówki już przez Klaud
zauważone
Co do samego opowiadania...
1. za krótkie notki
2.
Hmm Granger by sie tak nie zachowała... jest zbyt poważna nie można było zamiast niej wybrać Parivati lub kogoś innego
:/
3. Narazie jest dobrze, ale akcja.... zbyt szybko jak na mój gust.
Przeskakujesz z dnia na dzień.... powinno być więcej informacji.
Narazie
tyle. Pisz dalej
Nieeee......
<chwila krzyku XD>
Mi sie to nie podoba.
Zbyt szybka akcja, za malo opisów, troszke nierealne by Draco zastanawial sie na farba czy rozjaśniacz moim zdaniem szukal by jakiegos zaklecia
On i Hermiona uuu mi to jakos w parze nie idzie (tj chodzi mi o to ze przez to odrazu ff jest kiepski) tylko moim zdaniem nawet jak juz by mial byc taki zwiazek to przynajmniej z ciekawsza fabula <O_o>
Ogolnie nie podoba mi sie, ale pisz dalej moze bedzie lepiej
"Cwiczenie czyni mistrza"
A oto next part:
09.09 WTOREK już
ciemno
No więc sprawa wygląda tak...No nie! Nawet ciężko mi o tym
pisać. Granger, to znaczy Hermiona (zakodować sobie raz na zawsze H e r m i
o n a !) miała rację - obustronne korzyści to może przynieść. Wstyd,
którego mogę się najeść to t y l k o skutek uboczny. Ale zacznijmy od
początku - poszedłem na to spotkanie. I dowiedziałem się - ona się
zakochała! Nie, nie we mnie (chociaż to zastanawiające - czyżby była
wyjątkiem? Winny jest chyba brak rozjaśnionego włosa!), tylko w
Weasley'u ("w Ronie, Draco, Ronie - nie, Weasley'u"). On
też podobno coś do niej, ale nie jest pewna, czy jakoś tak (nie zrozumiałem
wszystkiego do końca, bo prawie przez cały czas mówiła do piwa, a nie do
mnie). W każdym razie sens jest taki - ja mam udawać, że z nią chodzę, żeby
wzbudzić zazdrość w Weas… Ronie i się z nim zaprzyjaźnić na tyle, żeby
mu opowiadać, jaka to ona nie wspaniała (zawsze dużo oszukiwałem, ale to już
chyba przesada - może nawet ciężki grzech?). Ona z kolei ma mi pisać
wszystkie zadania domowe. Gdyby nie ten warunek to chybabym ją wyśmiał.
Muszę się zastanowić. Kwestia włosa nadal nie rozstrzygnięta.
10.09
ŚRODA po obiedzie
Powiedziałem jej dzisiaj, że się zgadzam. Kiedy przed
eliksirami znowu się na mnie rzuciła i zawołała: "Dracuś, to
wspaniale!" (trzeba przyznać, że plan działa - Weasley aż się
skrzywił, he…he…), Snape tak się na mnie popatrzył, że to chyba
nie wróży nic dobrego…
Później
Właśnie od niego wróciłem.
Zdrajca! Chce mnie wyrzucić ze Slytherinu! Powiedział, że publiczne
obściskiwanie się ze szlamą "uwłacza godności każdego porządnego,
dobrze wypełniającego swe obowiązki Ślizgona"! Poza tym chce mnie
"połączyć z ukochaną, aby scementować nasz związek". On chyba
dobrze wie, że coś tu nie gra! Ja tego nie przeżyję - Draco Malfoy w
Gryffindorze…
11.09 CZWARTEK wieczór
Uff… na szczęście
McGonagall się nie zgodziła na mój "transfer". Powiedziała, że
zdemoralizuję jej wychowanków. Po raz pierwszy wykazała się rozsądkiem. Mieć
w szkole taką opinię jak moja, widać, też ma swoje plusy!
ZOSTAJĘ!
12.09 PIĄTEK po eliksirach
Snape nadal jest na mnie
wkurzony. No przecież nie mogę powiedzieć mu prawdy - wypracowania na
eliksiry przecież Hermiona też będzie za mnie pisała. Rozwiązałem kwetstię
włosa - załatwię go rozjaśniaczem - Hermiona ma mi pomóc, przynajmniej
obiecała. Zrobię sobie superfryz i ruszam na nowy podbój!
Za
chwilę
Nie ruszam… Zapomniałem, że już mam dziewczynę (wrr…)
- z podboju nici.
13.09 SOBOTA przed południem
Dzisiaj wypad do
Hogsmeade. Idę z nią. Weasley z Potterem. Goyle się chyba na mnie
obraził.
Po południu
Chyba jestem dobrym aktorem. Byliśmy w
knajpie. Weasley'owi aż pięści zbielały od zaciskania!
Sialalala!! Potter chyba go uspokajał i coś tłumaczył ale tamten go
nie słuchał i ruszył w stronę naszego stolika. Hermiona zobaczyła to i mnie
objęła. W rudego jakby piorun strzelił! Cofnął się i wybiegł. Potter za
nim. Wreszcie mogłem przestać udawać.
14.09 NIEDZIELA chyba
rano
I pomyśleć, że to już prawie dwa tygodnie w szkole. Nauka jak na
razie idzie mi bezstresowo. Gorzej z moim życiem towarzyskim. Ślizgoni
wytykają mnie palcami, Snape mnie unika - powiedział, że moje nowe
zachowanie działa mu na nerwy (no…przy Hermionie muszę jako - tako
się zachowywać). Tylko Dumbel się cieszy. Chyba myśli, że to dzięki temu
pamiętnikowi. Miał ochotę go nawet przejrzeć. Oho! Nie ma głupich!
Teraz bardziej mi się to podobało.
Bardziej składnie i dłuższe Kilka fajnych pomysłów, chociaż do opisów reakcji Rona
powinno dojść, że się zaczerwienił.. taka jego typowa reakcja na Draco
Serio Wam sie wydaje, ze Draco zgodzilby
sie na cos takiego, a... Hermiona...?
Poza tym dodalas troche mugolskich
przedmiotow... chocaiazby latarka. latarka w Hogwarcie??
Parodia, jak
parodia... Moze cos w tym jest ale zachowanie Draca mi do samego Dracona pasuje ^^
Ale sie ciesze, ze wreszcie sie Wam
spodobalo Co powiecie na dalszy ciag??
15.09 PONIEDZIAŁEK
po południu
Nie mogę do tej chwili otrząsnąć się z szoku. Miałem dzisiaj
bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Weasley'em. Podszedł do mnie na
przerwie między transmutacją, a histrą magii i zaczął gadkę. Nasza rozmowa
wyglądała mniej - więcej tak:
- Słuchaj Malfoy - powiedział rudy.
- P
a n Malfoy, natomiast dla m o j e j dziewczyny i jej przyjaciół - Draco.
Ron, wiem, że przyjaźnicie się z Hermioną, więc możesz się do mnie zwracać
po imieniu. - nawet nie wiecie, jak trudno mi było utrzymać uprzejmy ton z
lekką nutką protekcjonalności.
Weasley chyba nie zwrócił na to uwagi i
ciągnął dalej:
- Malfoy, nie obchodzi mnie, jak do ciebie mówią inni.
Interesuje mnie tylko to, jak bawisz się z Hermioną! Wiem, że zadajesz
się z nią tylko dlatego, żeby sprowokować mnie i Harry'ego, że… -
tu rudzielec tak się rozemocjonował, że aż mu tchu zabrakło,
he…he…:)
- Ron, mylisz się - odpowiedziałem z pobłażliwym
uśmiechem na mych cudownych ustach. - Hermiona to wspaniała dziewczyna i
bardzo mi na niej zależy. Myślę, że sam dobrze jesteś zorientowany w jej
hm... zaletach. - oj, chyba trafiłem w czuły punkt Weasley'a, bo cały
się zaczerwienił i wziął głęboki oddech. Chyba chciał coś powiedzieć, ale
właśnie wtedy nadeszła moja wspaniała (zlituj się, Boże) dziewczyna.
Weasley'a zmyło jak w praniu. Hermiona chyba powinna być zadowolona. Ja
też - dzisiaj oddałem kolejne dodatkowe zadanie z transmutacji. Ale
McGonagall miała zdziwko.
16.09 WTOREK eliksiry
Teraz na lekcji
luzy - Snape znęca się nad Gryfonami. Stosunki między nami wróciły do normy.
Zdecydowałem się powiedzieć mu wszystko - uważa, że najważniejsze w życiu to
umieć sobie radzić. Nawet przez taką Granger. Na eliksirach teraz siedzimy
razem. Mam już dwóch zaciekłych wrogów: Weasley'a (normalka)
i…Pansy Parkinson - przedtem latała za mną jak pies, a teraz!
KMW&BDM (Klub Miłośników Wielkiego & Boskiego Dracona Malfoy'a)
niepokojąco się zmniejsza - najpierw Goyle, teraz Parkinson. Trzeba coś z
tym zrobić. Draconie - do boju!!
17.09 ŚRODA
rano
KATASTROFA! That's impossible! Nieeeeeeeee! Dostałem
właśnie list o treści: "Z przykrością informujemy, że sklep
"Magiczny loczek" z siedzibą na ulicy Pokątnej zakończył swoją
działalność. W związku z tym anulowana zostaje umowa zawarta między wyżej
wymienionym sklepem, a panem Draconem Malfoy'em na cotygodniową dostawę
żelu do układania włosów Sexy Ulizaniec".
Po śniadaniu (na
którym z resztą nie byłem)
Tylko się zabić…
Przed pierwszą
lekcją
I co ja mam zrobić? Przecież nie wyjdę z potarganymi włosami na
lekcje! Nie no… Chyba wyślę sowę do Hermiony. W końcu dziewczyna
powinna pomagać swemu chłopakowi - nawet takiemu wirtualnemu.
Za
chwilę
Pożyczyła. Trochę śmierdzi po dziewczyńsku ale nawet dobrze
działa. Napisała tez, że Weasley nieźle się wkurzył, jak dostała ode mnie
list na śniadaniu. Będę musiał podpisać nową umowę z jakimś innym sklepem.
To jest teraz sprawa nadrzędna. Kwestia farbowania włoska spadła teraz na
dalszy plan.
18.09 CZWARTEK chwilę przed zachodem słońca - to się
chyba nazywa…podwieczór?
Dzisiaj było w miarę nudno. Nic się nie
dzieje w tej szkole. Nawet o Voldemorcie nic nie słychać. McGonagall
zatrzymała mnie po lekcjach. Zaczęła mnie chwalić, jak ja to się nie
poprawiłem w nauce, jakie zadania piękne piszę i taki się w ogóle zrobiłem
cud - miód. Rzucała przy tym porozumiewawcze spojrzenia w kierunku Hermiony.
Chyba już wszyscy nauczyciele wiedzą. Zabiję Snape'a!
19.09
PIĄTEK po lekcjach
Pochwał ciąg dalszy. Moje ego wreszcie
dowartościowane. Dzisiaj kolej na samego dyra. Słyszał od innych
nauczycieli, że się zrobiłem systematyczny, sumienny i obowiązkowy. Hermiona
też to słyszała. A potem zaczęła mnie opierniczać! Jakie ona kazanka
strzela! Nie gorzej niż McGonagall! Głupia! Powinna się cieszyć,
że jej zadania się podobają, a nie gadać o jakiejś sprawiedliwości i że
naprawdę powinienem wziąć się do nauki. Kiedy to nastąpi, ja sam zadecyduję.
Zamknęła się dopiero wtedy, kiedy minął nas Weasley. Och, jaka się milutka w
tym momencie zrobiła. Myślałem, że mnie zemdli…
20.09 SOBOTA po
obiedzie
Dzisiaj sobota - luzik. Na obiadku Dumbel opowiadał, że
przyjedzie jakaś delegacja uczniów z innej szkoły. Przyjadą chyba w
okolicach kolacji. Mają u nas mieszkać przez miesiąc, a później kilka osób
od nas pojedzie do nich. Mam nadzieję, że to będzie Drumstrang. Mamy być dla
nich "mili, koleżeńscy i wyrozumiali". Oooooooo, tego po Dracusiu
nikt się nie może spodziewać…He…he…
W
nocy
Trafiło mnie…Na stojąco…Po raz pierwszy w
życiu…Napiszę o tym rano…
Nie no... jutro test a ja se czytam i
chichotam jak głupia przed monitorem... dlatego krutko: no... fajne to tylko
żeby więcej sie tam działo I jeden błądzik:
QUOTE |
Na obiadku Dumbel opowiadał, że przyjedzie jakaś delegacja uczniów z innej szkoły. |
I nastepna czesc:
21.09 NIEDZIELA
nad ranem
Uch... nadal to czuję. No więc to było tak: przyjechali
wczoraj przed kolacją. Są z Crüslee z Niemiec. Na początku byłem trochę
zawiedziony, że nie z Drumstrangu, ale później... Przyjechały 3 laski
(według Goyle'a - nowe towary - gdzie on się tak wyrobił? Chyba
Akademia Dobrego Slytherińskiego Wychowania Pod Przewodnictwem Boskiego
Draco przynosi rezultaty he...he...) i 4 kolesi. Żeby godnie się
zaprezentować ubrałem moją srebrno zieloną szatę, która, nawiasem mówiąc,
idealnie zgrała się z chłodnym błękitem mych ocząt, przygładziłem włoski (i
znowu zapomniałem o farbowaniu ) i byłem gotowy na przywitanie
nowych...kolegów. Jak wszedłem na salę to wszyscy już byli. Co prawda trochę
mi zeszło z toaletą, ale nie czarujmy się - biłem na głowę wszystkich
hogwartczyków. No i wróćmy do momentu jak wszedłem - no więc wszedłem, a tam
na stołach w i e l k i e n i c! A ja taki głodny, biedaczysko... Patrzę
na stół profesorski: Dumbel odpierniczony jak nie wiem co, ubrany w taką
granatową szatę z mieniącymi się złotymi gwiazdkami (totalne bezguście, czyż
nie?), a Snape... i on mnie zakasował - umył sobie włosy i jakieś takie
gładkie były i lśniące. Postanowiłem przejść obok niego, żeby to zobaczyć
dokładnie. Idę sobie i idę, i idę, aż tu nagle czuję znajomy zapach,
wydobywający się centralnie z głowy mojego sora od eliksirów: i co się
okazało? To był zapach m o j e g o ż e l u !! Snape mi za to
zapłaci! Myśli, że użyje takich kosmetyków jak ja i będzie tak samo
sexy? O nie, moi państwo, już ja się o to postaram... Ja mu powiem, co o tym
myślę! Tak mnie to wszystko wyprowadziło z równowagi, że nawet nie
spostrzegłem, jak weszli ci Niemcy. A co oni mnie w tej chwili obchodzili:
najważniejsze było to, że zorientowałem się, jak się zamawia potrawy. No ale
jak oni weszli, to się po prostu nie mogłem napatrzeć. Nie, nie na nich, na
Goyle'a. Jak ich zobaczył, to tak szeroko otworzył buzię, że aż mu
buraczki wyleciały. Szturchnął mnie w ramię i wybełkotał:
- Draco!
Paaaaaaaatrz...
No więc popatrzyłem (na szczęście wcześniej przezornie
przełknąłem to, co żułem w mojej cudownie zarysowanej szczęce) i z o b a c z
y ł e m . To było niesamowite, niewiarygodne, impossible, amazing...Och...I
kto to mówi, że Niemki są brzydkie. W tej delegacji szła najpiękniejsza
dziewczyna, jaką w życiu widziałem. I chyba nie tylko ja tak myślałem.
Potterowi aż okulary zaparowały z wrażenia, Rudemu włosy zrobiły się jeszcze
bardziej rażąco pomarańczowe. Po stole przeszedł pomruk, że to chyba wila.
Myślałem, że coś mnie trzaśnie, jak Dumbel powiedział, że dziewczyny śpią u
Gryfonów, a chłopaki u Krukonów. Czy Slytherin z a w s z e musi być
pokrzywdzony? Oj, chyba będą kłopoty... Draco Malfoy wreszcie
wpadł...
Wieczór
No i stało się: poznałem ją. Okazało się, że
jest... jakąś daleką kuzynką Hermiony. Ona naprawdę się przydaje. No to do
naszej umowy dodajemy kolejny punkt: pomoc w zdobyciu Jeanette. Aha! No
bo ONA ma właśnie na imię Jeanette. Fajne imię, no nie? I takie niezwykłe,
jak na Niemcy. Ona w ogóle cała jest niesamowita i niezwykła. Ma takie
długie, czarne i lśniące włosy (jestem p e w i e n , że naturalne, chociaż
Parkinson cały czas wokoło opowiada, że na pewno są farbowane i jakoś tak
nienaturalnie błyszczą - zazdrosna krowa), piękny uśmiech (prawie tak
oszałamiający jak i mój) i oczy. Noooo... takich oczu to jeszcze nie
widziałem. Są piwne i w kształcie migdałów. I jak tak na ciebie patrzy tymi
oczami to ma się wrażenie, jakby prześwietlała twój umysł na wskroś
(zakodować sobie i nie zapomnieć, w razie potrzeby zawiązać supełek na
szacie: zapytać Hermiony, czy ona nie ma jakiś zdolności do czytanie w
myślach czy coś w tym rodzaju). I najważniejsza informacja: jest wolna: tzn.
nie ma chłopaka! Sialalala! Bierzemy się do roboty.
22.09
PONIEDZIAŁEK po lekcjach
To, że Jeanette jest w Gryffindorze ma swoje
dobre strony - przynajmniej mam z nią dużo lekcji. Już pamięta moje imię -
dzisiaj przed eliksirami do mnie pomachała i zawołała: "Cześć
Draco!" Ale mi wszyscy zazdrościli! A Potter wyglądał jakbym mu
sprzątnął znicza sprzed nosa (co się często zdarza, chyba, że mu sam do buzi
wpadnie)! Teraz muszę się tylko pozbyć Hermiony, jako dziewczyny, i
życie jest piękne!
Wieczorem
Postanowiłem wykazać się
inicjatywą i poprosiłem Snape'a o pozwolenie na taki "wieczorek
zapoznawczy" dla naszych nowych "przyjaciół". Trochę się
zdziwił, że ja taki towarzyski, że aż się zgodził. I znowu zapunktowałem u
dyra!
23.09 WTOREK po śniadaniu
Rano wysłałem już zaproszenia,
tak, że na śniadaniu już je wszyscy dostali. Zaprosiłem, to jest,
zaprosiliśmy tylko nowych no i Hermionę - przecież musi mi jakoś pomóc.
Wszystko zaczyna się o 19 i ma się skończyć po bożemu o północy. Już moja w
tym głowa, żeby siły wyższe się w to nie mieszały.
Trochę po
północy
Jednak tym razem mój autorytet nie zadziałał na Snape'a. O 12
wszyscy spokojniutko rozeszli się do siebie. Ale czego ja się w ciągu tych 5
godzin dowiedziałem?! Szkoda gadać. Z mojego romansu nici. Jak nie jedna
przeszkoda, z którą jeszcze bym sobie poradził, to druga, na którą już chyba
nie mam wpływu i jeszcze trzecia. Ble... chyba pozostaje mi już chyba tylko
iść spać...
24.09 ŚRODA po południu
No więc (chyba
nie jestem pewien czy tak zaczyna się zdania, a tak najczęściej robię)
sprawa wygląda tak: Jeanette jest wolna w takim połowicznym stopniu - w
każdym razie moją dziewczyną najprawdopodobniej nie będzie. Bo ona jest...
platonicznie zakochana! Szczęśliwym wybrańcem jest jakiś Sven Hannawald.
Nigdy o nim nie słyszałem. Mugol chyba. Ma 29 lat (dlaczego jej się podobają
tacy dziadkowie?!) i jest jakimś naskoczniakiem, chociaż nie jestem
pewien, czy dobrze zrozumiałem o co chodzi. Jeanette mieszka w Hinterzarten
(to już wiem gdzie leży, bo jak tylko przyjechała, to sprawdzałem -
faktycznie w Niemczech) no i stamtąd jest też ten uwielbiany przez nią Hani
(tak go nazywa). Kiedyś podobno się do niej uśmiechnął, jak kupowała w
sklepie kapustę. No... jemu się nie dziwię, ale jej! Już mi pokazała
jego zdjęcie. Chude toto, żebra mu wystają i ma ż ó ł t e zęby! Jak to
zobaczyłem na takim wieeelkim plakacie to od razu uśmiechnąłem się do niej
tak szeeeeeroko, żeby zobaczyła, jakie ja mam bielutkie i wypielęgnowane
pastą "Śnieżna Biel Dla Wysokiej Klasy Czarodziejów (tak jak ja)
Pragnących Mieć Białe (to też tak jak ja) i Wspaniałe Ząbki (podobnie jak
ja) Bez Zbytniego Wysiłku (co za zrządzenie losu - i również jak ja)
Podobnie Jak Nasz Model... Harry Potter!" - Boże, to już zupełnie
jak nie ja. Dlaczego ten Potter wszędzie musi się wkręcić, nawet do reklamy
m o j e j pasty do zębów! Ale wracając do tematu - kiedy się tak
pięknie, cudownie i zmysłowo do niej uśmiechnąłem (do tej pory działało), to
mi tylko powiedziała:
- Draco, między górną jedynką, a dwójką masz
ziarenko maku. Chcesz wykałaczkę?
Ok., ok., bez paniki. Może ta
wykałaczka to tylko taka... hmmm... metafora? Nie mam pojęcia. Muszę ją
przekonać, że jestem dla niej odpowiedniejszy niż jakiśtam
Hani.
25.09 CZWARTEK wieczór
Przekonuję.
26.09 PIĄTEK po
południu
Przekonuję nadal - na razie bez widocznych
rezultatów.
27.09 SOBOTA po kolacji
Poddaję się. Podeszła do mnie
dzisiaj po obiedzie i powiedziała:
- Draco, musimy porozmawiać.
-
Jasne, nie ma sprawy - odpowiedziałem. No... wiedziałem, że dwa poprzednie
dni nie poszły na marne. I to jeszcze inicjatywa wyszła od niej... No więc
spotkaliśmy się po obiedzie na błoniach - tam chciała iść. Dlaczego? Nawet
ją o to zapytałem.
- Draco, chciałabym, żeby ta rozmowa odbyła się bez
świadków - no i wszystko jasne. Draco królem flirtu i podrywu. Już sobie
chciałem w duchu pogratulować, kiedy ona powiedziała:
- Wiem, że to może
dla ciebie być trudne - ups... czyżby coś nie szło zgodnie z planem?
-
Nie chciałabym, żebyś myślał, że cię krytykuję, albo próbuję udowodnić, że
czegoś nie wiesz w sprawach hm... no wiesz... - aha! Jej po prostu
chodziło o to że może nie chciałem jej jeszcze pocałować? Ho... ho... Kto by
pomyślał, że ona taka w tych sprawach oblatana. Ze Svenem się chyba nie
całowała.
- Ależ Jeanette, nawet nie mógłbym tak pomyśleć -
odpowiedziałem ze zbolałą miną. No... bajer trzeba mieć, w końcu to połowa
sukcesu. - Powiedz, co się stało.
- No cóż. Wiem, że sport dla ciebie
dużo znaczy - chwileczkę, ale co quidditch ma wspólnego z całowaniem? Już
chciałem zaprzeczyć, ale machnęła ręką na znak, żebym jej nie
przerywał.
- Zauważyłam, że zainteresowałeś się Svenem - ciągnęła dalej
zupełnie nie zrozumiale dla mnie wywody. - I przepraszam za to co teraz
powiem, ale... Dracuś - oj, jak cieplutko mi się zrobiło koło serca. -
Dracuś, "Hanni" pisze się przez dwa "n", a poza tym
wymawia się tak miękko jak "Honey" - ooooo angielskie
"Kochanie", czyżby chciała mnie tak nazwać?
- Wiesz, tak jak
po angielsku "miód" - no i tu się załamałem. Ona chyba na serio
chciała mi tylko powiedzieć, jak się właściwie wymawia ten wyraz.
-
Jeanette - westchnąłem. - Czy tylko tego dotyczyło nasze spotkanie?
-
Nie. Bo widzisz, Draco, ja wiem, że wszyscy myślą, że ja się zakochałam w
Svenie i nigdy się nie zainteresuję innym chłopakiem - czyżby iskierka
nadziei wskoczyła w me miłosierne serce? - Ale tak nie jest, bo... od
pewnego czasu podoba mi się ktoś inny, ktoś bardziej realny - jak powie, że
Potter, to nie wiem, co jej zrobię.
- Czy chciałabyś o tym porozmawiać?
- Podobno dziewczyny lubią zwierzać się chłopakom ze swoich problemów.
-
Nie. Chciałabym tylko powiedzieć ci, kto to jest. To... - nie Potter, nie
Potter, nie Potter, jak to nie będzie Potter, to bardziej się postaram
udawać przy Weasley'u.
- To chłopiec, który jest dość znany... - OK,
jeśli to nie Potter, to... zacznę pisać co dziesiąte zadanie domowe.
- On
jest świetnym graczem w quidditcha i ma w sobie to coś, na co wszyscy
zwracają uwagę - no to chyba jest jednak Potter, ale jeżeli się okaże, że
nie to nawet... nawet... co by tu wymyślić... wiem! Przestanę żelować
włosy na tydzień (no... musiałem skrzyżować przy tym palce).
- Wiesz,
wszyscy go lubią i...
- Nie chciałbym zbytnio naciskać, ale może mi
wreszcie powiesz, kto to jest?
- Nie domyślasz się? Draco, ja mówię o t
o b i e !- Wow! Brawo dla szanownego Mr Dracona Malfoy'a, przed
którego zmysłowym spojrzeniem żadna nie umknie! Fanfary! Dziękuję,
dziękuję - już widziałem siebie, przyjmującego gratulacje z okazji ślubu z
Jeanette. A ta znowu zaczęła:
- Przepraszam, że ci to powiedziałam.
-
Ależ nie ma sprawy, ja…
- Draco, nic nie mów. Wiem, że nie możemy
być razem. Przykro mi, że zabrałam ci czas.
No i się wkurzyłem. Jak to
nie możemy być razem? Co jej?
- Jeanette, o co ci chodzi? O to, że
mieszkam w Slytherinie? O to, że nie lubię gangu Pottera? O to, że...
- O
to, że jesteś chłopakiem mojej kuzynki, a zarazem mojej najlepszej
przyjaciółki.
- Przecież ty nic nie rozumiesz! W tym całym chodzeniu
z Hermioną chodzi o to, że...
- Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Wiem to,
co powinnam wiedzieć i myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie to, że wcale
się nie będziemy spotykać. Ani na śniadaniu, ani na żadnej imprezie, ani w
Hogsmeade, ani w ogóle nigdzie.Nawet przypadkiem.
- Ale...
No i
poszła. No przecież to ewidentnie dowodzi temu, że ona nic nie rozumie. No
bo nie rozumie, prawda...?
A ja mam dla was nastepny
fick:
28.09 NIEDZIELA rano
Nie mam co ze sobą zrobić. Po prostu
tak się szwendam po zamku i nie mogę sobie znaleźć miejsca. A to wszystko
przez nią! Jak ona mogła mi to zrobić?! I jeszcze na dodatek chodzi
sobie wszędzie z Potterem i Weasley'em. Ale się im oczy do niej śmieją.
A rudzielcowi to chyba szczególnie. Oj... Hermionie się to nie podoba.
Powiedziała, że musimy zaostrzyć naszą akcję, bo nam się sprawy wymykają
spod kontroli. Musiałem się zgodzić. Kończy się miesiąc ochronny i zadań
mamy w ciul. A ona sobie jakoś z nimi radzi.
Po południu
Sprawy
się komplikują... Weasley oficjalnie poprosił Jeanette o chodzenie. A ona...
z g o d z i ł a s i ę ! Ja nie mogę! Z takim wieśniakiem?! A
ja jej oferowałem swojego cudownego siebie! Hermiona o mało nie wyszła z
siebie jak się o tym dowiedziała. Ale przed Jeanette oczywiście udaje, że
wszystko jest OK. Słyszałem, że jej mówiła, że "cieszy się jej
szczęściem, że z Ronem tworzą piękną parę i na pewno będą szczęśliwi
razem". He... he... A już myślałem, że jej przywali. Chyba miała na to
ochotę. Później powiedziała, że musimy pogadać. Co znowu?
29.09
PONIEDZIAŁEK po obiedzie
Ona jest głupia! Mówiła, że ma już dość tego
udawania i powinnyśmy skończyć nasz "związek". Powiedziała, że
Jeanette i Ron wyglądają na szczęśliwych i ona nie ma serca tego psuć.
Odbiło jej! Na szczęście przekonałem ją, żeby wszystko na razie zostało.
No... nie ze względu na nią i Weasley'a tylko na mnie i Jeanette. No bo
jak oni się rozstaną to rudy do szlamy a boska Jeanette do mnie - proste i
logiczne. Ma się te dobre pomysły i inteligencję...
30.09 WTOREK wieczór
Klapa. Kompletne dno - nie
mam już żadnych pomysłów jak rozdzielić Jeanette i tego debila. Hermiona mi
nie pomaga. Powiedziała, że muszę sobie poradzić sam, bo ona jest zawalona
naszymi wypracowaniami z różnych przedmiotów. No przecież nie wymagam od
niej, żeby mi pisała zadania na najwyższe oceny! No ale jak się ma taką
niezdrową ambicję to trzeba cierpieć... Dobrze, że to nie ja
Noc
Już sam nie wiem, co mam o tym wszystkim
myśleć. Spotkałem ją. Wstałem po północy, bo chciało mi się załatwić wiadomą
potrzebę. No i sobie idę i słyszę jak ktoś płacze. To było gdzieś obok
łazienki Jęczącej Marty. Na początku myślałem, że to ona i chciałem się
trochę jeszcze z niej ponabijać. Ale wchodzę i widzę Jeanette. Siedziała na
sedesie i lała łzy. Podszedłem do niej i powiedziałem:
- Jeanette,
malutka, co się stało? Czy mogę Ci jakoś pomóc?
A ona się do mnie
przytuliła i rozryczała mi się na ramieniu jeszcze bardziej. Całą koszulkę
miałem mokrą. A łzy są słone, a sól podobno wyżera materiał. No cóż,
pogodziłem się z tym, że to b y ł a moja ulubiona koszulka nocna, no ale
dobra. Ryczy i ryczy a ja ją dalej przytulam. No bo co miałem zrobić?
-
Dracuś - powiedziała. - To jest dla mnie za trudne. My z Ronem już nie
możemy ze sobą wytrzymać! - No... co jak co, ale widziałem, że mój
zwierzęcy magnetyzm prędzej czy później zacznie działać. Nie ma to jak JA.
No ale tego nie mogłem jej powiedzieć. Mogłaby to jeszcze źle zinterpretować
i pomyślałaby, że jestem Narcyzem (tak nawiasem mówiąc, to już wiem co to
jest postawa narcystyczna - Hermiona mi to ostatnio tłumaczyła i jakoś
dziwnie się przy tym uśmiechała. O co jej mogło chodzić? Może myślała o
sobie? Nie mam pojęcia). No i tulę tak ją i tulę a ona dalej mówi przez
łzy:
- Ron cały czas mówi o Hermionie i mnie z nią porównuje. Wścieka się
cały czas, że mówię coś o tobie...
- A mówisz o mnie? - No... to chyba
nie jest tak źle, skoro przy swoim c h ł o p a k u ( mój Boże - Weasley i
dziewczyna... ) gada o mnie. Weasley'owi się nie dziwię, że się wkurza.
Mnie też nosi, jak Hermiona o nim nawija non stop.
- Na przykład, kiedy
powiedziałam, że na ostatnim meczu stylowo latałeś, to on mnie zaciągnął do
Harry'ego i mu mówił, że ja jestem po stronie wroga i niedługo zacznę
się zachowywać zupełnie jak Hermiona i...
- Co na to Potter? - Jeszcze mi
tego brakuje żeby za tym zaczęła latać...
- Harry? Nic. On jest teraz
zajęty tylko podrywaniem Cho. Myśli nawet, żeby zrezygnować z quidditcha, bo
treningi zajmują mu zbyt wiele czasu.- Ooooooooooo - wreszcie dobra
wiadomość. Jak Potter odejdzie z drużyny, zapanuje Dracona Era - Quidditcha
Bohatera.
Wreszcie przestała płakać. Odsunęła się ode mnie (ukradkiem
spojrzałem na swoją koszulkę, jeszcze nie zauważyłem widocznych zmian, ale
czyżby się zaczęła delikatnie rozciągać w tym mokrym miejscu?) i
powiedziała:
- Draco, to jest chora sytuacja. Mi zależy na tobie, Ronowi
na Hermionie, a jednak jesteśmy razem. Ja już nie wytrzymam. Wiem, że nie
powinnam ci tego mówić, ale nie daję rady. Kiedy jesteśmy w pokoju wspólnym
i Hermiona opowiada, jak się wam dobrze układa to mamy dość oboje. I Ron, i
ja. Z resztą, idź już i zapomnij o tym co ci powiedziałam. Jesteście z
Hermioną zbyt szczęśliwi, żebym mogła to zepsuć, nawet jeśli bardzo bym tego
chciała.- No jasne, już bym stamtąd poszedł kiedy wreszcie wydarzyła się
okazja, żeby wszystko wyjaśnić.
- Jeanette, to jest wszystko o wiele
prostsze, niż ci się wydaje. - I opowiedziałem jej wszystko. Wtedy się
roześmiała i powiedziała, że faktycznie mieliśmy dobry pomysł, bo Ron jest
zazdrosny jak diabli.
- Aha! To dlatego Hermiona tak dziwnie się
odnosiła w stosunku do mnie, kiedy byliśmy z Ronem parą. Ale się pogmatwało.
Oj, ty mój spryciarzu przebiegły - powiedziała i zmierzwiła mi włosy. No...
przynajmniej spróbowała, bo z taką ilością żelu pozostały nadal idealnie
przygładzone. Co prawda Sexy Ulizaniec wycofał się z rynku, ale mam nowy
żelik. O mój żeliczku kochany, tyś jest na mej głowie. Ile Cię trzeba cenić,
ten tylko się dowie, kto Cię stracił. Dziś użyteczność Twą w całej ozdobie
widzę i opisuję bo tęsknię po Tobie. Żeliku drogi, co błyszczysz perliście i
bronisz przed zmierzwieniem mej blond czupryny! Ty, który sprawiasz, że
me włoski lśnią złociście i lecą na nie takie jak Jeanette dziewczyny. Jak
mnie, Dracona, do mej miłości przywiodłeś cudem. Gdy od przemądrzałej
Hermiony pod Jeanette pantofel oddany, mą wpaniałą, okrywającą zmysłowe oko,
podniosłem powiekę. I zaraz mogłem... - Moje poetyckie rozmyślanie
niespodziewanie przerwała wyżej wspomniana Jeanette:
- Dracuś, tak mi z
tobą dobrze, że mogłabym tu przesiedzieć całą noc. - No i wszystko OK. Hm...
miło było tak sobie z nią sam - na - sam przebywać, ale bądź, co bądź,
chciało mi się już spać. W końcu sen to zdrowie (i uroda), a ja nie mogłem
przecież wstać rano z podkrążonymi oczami! Dziewczyna dziewczyną, ale
jak bym wyglądał z workami pod oczami i nieświeżą cerą? No więc dałem jej
buzi na dobranoc i postanowiliśmy, że jutro rano wszystko wyjaśnimy z
Weasley'em i Hermioną.
01.10.2003 ŚRODA po śniadaniu
Rano się
obudziłem całkiem wyspany, twarz miałem w porządku, pod oczami też OK.
Zszedłem na śniadanie. Jeanette jeszcze nie było. Chyba chciała się
odstrzelić, żeby zrobić na mnie wrażenie. Potem też nie przyszła. Chyba się
nie wyspała. Muszę spytać Hermiony.
Po pierwszej lekcji.
To już
nie jestem ja. Nie ma już Draco Malfoy'a. Nie mam już na nic siły. Nic
mi się nie chce. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Jeanette nie ma. Po prostu
już jej nie ma. Wyjechała.
Przed pierwszą lekcją podszedłem do Hermiony i
spytałem, gdzie ona jest. Powiedziała, że dostała sowę od rodziców, że jej
matka jest chora i musiała jechać od domu. Byłem tak otępiały, że nie
miałem nawet siły jej wszystkiego wyjaśniać co jest między nami. Hermiona
pogłaskała mój policzek i powiedziała cicho:
- Przykro mi Draco. Wiem,
ile ona dla ciebie znaczyła. - Zobaczył to Weasley. Chyba był wkurzony. Nie
miałem siły robić czegoś więcej, żeby był jeszcze bardziej. Na nic nie
miałem siły i dalej nie mam. Zaraz, zaraz! Ale skąd Hermiona
wiedziała...?
Nie lubię komentować opowiadań, bo nigdy
nie jestem w stanie powiedzieć nic konstuktywnego >< No bo co? Takie
romansidełko, parodia, miło się czyta i czekam na dalsze częsci, ale nie
jestem w stanie skomentować tego porządnie, znaleźć błędów i po napisaniu
posta mam wyrzuty sumienia.
Po co nowy post?
Opowiadanie: Wow!
Co wchodze to jest nowy part
Jedno mnie ciekawi: co w pamiętniku robią emotikony?
Raczej nie powinno ich tam być... moje zdanie =P
Hmm jest to ciekawy
fick, ale brakuje fragmentów bardziej i mniej ważnych... bo wszystko jest
ważne.. nawet włosek Malfoy'a...
02.10 CZWARTEK po południu
Hermiona jest jednak w miarę mądra. Powiedziała, że sama się domyśliła, że nam obojgu z Jeanette na sobie zależy, tylko chciała nas poobserwować. Powiedziała, że zamierza zostać psychologiem (zabij mnie, a nie zrozumiem, co to znaczy - tłumaczyła mi, ale to nielogiczne - siedzieć i mleć jęzorem bez sensu z jakąś osobą, która ma jakiś problem) i chciała zebrać już pierwsze obserwacje. No a teraz klops! Jeanette nie ma i ja nadal sam bez pary No, sorry... Nie bez pary, bo my z Hermioną dalej udajemy. Ona chce, żeby Weasley jeszcze bardziej był zazdrosny. OK, no dobra. Zadań full, a Dracuś ma z wszystkiego "znakomicie" he... he... To się nazywa obrotność w tych ciężkich czasach...
03.10 PIĄTEK po śniadaniu
Dostałem! Dostałem! Dostałem sowę od Jeanette! Pisze tam takie tam. No wiecie... że za mną tęskni i za Hogwartem, ale jej mama naprawdę jest ciężko chora i nie może tu do nas wrócić no i inne takie duperele. Sam nie wiem. W sumie się ucieszyłem. Nie ma jej dopiero trzeci dzień, a mi się tak za nią średnio tęskniło już dziś. Ale jak mi tą sową przysłała też swoje zdjęcie, żebym jej nie zapomniał to mi się tak wszystko przypomniało. Pomyślę o tym wszystkim w Hogsmeade. Może piwko rozjaśni mi umysł?
Wieczorem
Znowu dzisiaj były jaja z Weasley'em (i nie tylko z nim) w roli głównej. On to by pasował do jakiegoś sitcomu. Można by z nim i z Potterem nakręcić "Głupi i głupszy 2" . Tylko byłby problem z przydziałem ról. No bo który jest ten głupszy? Nawet ja miałbym kłopoty, żeby się zdecydować. Ale chyba jednak Rudy. No ale wracając do sprawy - na eliksirach siedzieliśmy oczywiście razem z Hermioną - no jakby inaczej. Wszedł Snape i powiedział, że dziś będziemy robić Eliksir Nienawiści. Po tym eliksirze mówi się takie różne pierdoły do tej osoby, z którą się go robiło. Nawet się ucieszyłem. Niby jesteśmy z Hermioną zaqmplowani, ale no... to jednak szlama. Będę mógł się na niej powyżywać jak za starych, dobrych czasów, a potem zwalę na eliksir. Ale Snape chciał być jeszcze bardziej perfidny. Wziął Hermionę do Weasley'a i powiedział, że nie możemy eliksiru robić razem, bo "ktoś mógłby powiedzieć o jedno słowo za dużo (chyba popatrzył się na mnie, ale nie jestem pewien, czy to nie światło odbiło się w denkach Pottera) i taka wielka miłość może się zmarnować". Ja już na serio mam dość tej jego bezczelności. Wqrza mnie gostek! No ale... końcem końców przydzielił Hermionę do Rudego. Mi dał jakiegoś pajaca z Gryffindoru. Pierwszy raz widzę kolesia na oczy. A nie! Sorki! To był Longbottom. Nie wiem co mi się dzieje, ale oczy mi się już tak kleją, że zapominam, co się działo. Ale wracając do sprawy z Hermioną. Oni oczywiście myśleli, że dobrze zrobili ten eliksir (no bo to robiła Hermiona i takie tam sprawy - tylko nie widzieli, że Dracuś im t r o s z e c z k ę podwoił składniki ) i jak wypili (to znaczy - jak Hermiona wypiła, bo Weasley tylko udawał - dobrze widziałem. Chyba nie chciał nienawidzić swojej ukochanej he... he...) to się zaczęło:
- Weasley, ty jesteś r u d y !
- Ależ, Hermiono! Nigdy ci to nie przeszkadzało! - Weasley'a zszokowało. No trudno - prawda w oczy kole.
- Jezu, masz łeb jak lisi ogon!
- Yyyyyy...
- Ja wiem, że się we mnie zakochałeś, ty parszywcu jeden ha... ha... ha...! Myślisz, że bym chciała takiego rudego mutanta?!
- Eeeeeee...
- Jaki ty jesteś przebrzydły! Ile ty masz piegów na mordzie!
- ... - już mu wyraźnie brakło nawet monosylab.
- Ty oblesiu jeden! A ty się do mnie dobierałeś! Molestowanie seksualne! Molestowanie seksualne! Molestowanie seksualne! Molestowanie seksualne! Molestowanie seksualne! Molestowanie seksualne...! - No i tak się darła aż do momentu gdy...
- Ale ja ci powiem, rudzielcu przeświński, że ty się do mojego Dracusia nawet nie umywasz! Malfoy'ku, złotko kochane, ty moja gwiazdeczko, jaki ty jesteś piękny, cudowny... - Przeholowała. Tak się na mnie gapili, że się czułem chyba jeszcze bardziej poniżony niż Weasley. I po co ja im tego dosypywałem? Patrzę na profesora, jak na wybawcę, a Snape siedzi i tak zawija w te sreberka. Nic mi nie pomógł, sor zasrany. No i co miałem zrobić? Wziąłem ją do skrzydła szpitalnego, a ta dalej na mnie wisiała. Dobrze, że mnie nikt po drodze nie widział. Ale wstyd! Ale wstyd! Najgorsze, że jutro weekend i zmarnuje cały wolny czas na siedzenie w sypialni. No przecież się nie pokażę na zamku!
Za chwilę.
Jezu... Jak się ojciec dowie, to mnie chyba wydziedziczy..
Składniki na Eliksir Nienawiści
:
1) pól paczki pieprzu mielonego
2) jeden pokrojony w
plastry banan
3) 30 dkg toffi
Użycie: według pomysłów
Cieszę sie, że mogłam podzielić się własnym
doświadczeniem.
Pragnę dodać, że najlepiej działa na dziewczyny. Jęsli
ładnie to zmrozicie w jakiejś foremce, a potem opakujecie w papierki po
cukierkacxh, bedzie jeszcze lepiej.
Z iinymi pomysłami Alisia - wiedźma
chętnie się pofdzieli
03.11 SOBOTA rano
Na razie cisza.
Chyba jednak to jest cisza przed burzą. Ślizgoni nie mówią nic, bo są z
mojego domu, Gryfoni też siedzą cicho, bo co to za przyjemność mieć w swoim
domu wariatkę. A wszystko wskazuje na to, że ona jest chyba jakaś chora
psychiczne! No... to znaczy wiem, że to tylko działanie eliksiru ale...
czy Eliksir Nienawiści może sprawić, żeby ona mówiła, że się we mnie
bujnęła? No sam nie wiem. Na razie wysłałem sowę do Jeanette. Napisałem,
podobnie jak ona, że za nią tęsknię i że nie mogę się doczekać, kiedy wróci.
Takie tam - lałem wodę Trochę przepisałem z takiej książki Hermiony:
"Kamasutra". Fajne takie. Trochę musiałem wykropkować, ale reszta
przeszła cała bez cenzury.
04.11 NIEDZIELA wieczorem
Byłem dzisiaj
w Hogsmeade. Na browarku. Nie miałem z kim iść. Gran... hm... Hermiona dalej
w skrzydle szpitalnym a ja sam. Nudziło mi się. Nawet Crabbe i Goyle się
uczyli, a ja mam prace domowe odrobione, że ho... ho... Chyba na najbliższe
trzy tygodnie. No więc, jak wspomniałem wcześniej, wybrałem się do Trzech
Mioteł. No i dobrze zrobiłem, bo miałem nawet niezły ubaw. Siadłem sobie
przy takim stoliku, który jest prawie w całości zasłonięty i mnie nie było
widać. Tuż obok usadził swój tyłek Bliznowaty razem z Rudym. Też wzięli po
piwku. Swoje chłopy! Tfu! Tfu! Tfu! Chyba za dużo wypiłem i
mi się coś w głowie pomieszało. No i jak sobie tam klapnęli, no to zaczęli
gadać:
- Och, Harry!... - to oczywiście Weasley.
- Tak, Ron? Czy
coś się stało? - oczywiście wielki, kochany Pottuś chciał pocieszyć
zbolałego przyjaciela
- Harry, to wszystko się tak poplątało! - Rudy znowu
robi z siebie ofiarę losu.
- Czy chcesz o tym porozmawiać? - Jezu, aż
prawie wyplułem to piwko, które miałem w buzi. Boski Harry zaczyna się bawić
w psychoanalityka... Szkoda, że w Trzech Miotłach nie ma kozetki he...
he...
- Harry, a jeśli ona naprawdę kocha Malfoy'a? - oho, zaczyna
się robić ciekawie - Wszystko na to wskazuje - jak to wszystko na to
wskazuje? Co na to wskazuje? Ups... czy ja czegoś nie rozumiem? Nie... chyba
jednak nie... W końcu JA bym się w sytuacji nie orientował?
- Ron, mój
drogi - ble.. ble... ble... - to naprawdę trudne. Jeżeli naprawdę kochasz
Hermionę, musisz zaakceptować jej wybór. - Oj, Potter, Potter, ty
debilu! Jeśli naprawdę jesteś tak inteligentny, jak mówią, to dlaczego
się nie domyśliłeś, tylko stulasz Weasley'owi jakieś bajeczki? No
dobra... wybaczam ci. W końcu nie każdy może być tak rozsądny, przewidujący
i tak sprawnie łączący ze sobą fakty jak ja.
- Harry, lecz mi tak jest
ciężko na sercu! - Och, Weasley, jakiś ty pokrzywdzony, biedaczysko.
Serduszko cię boli? To biegusiem do kardiologa! Może się wreszcie
pozbędziemy ciebie na dłużej z tej budy!
- Ron, nie trać wiary w
odzyskanie miłości Hermiony! - Nie, no. Ja już ich nie mogłem słuchać.
Co za dyrdymały! Ten Potter gada gorzej niż ksiądz na kazaniu!
-
Och...
- Ach... - no comments, gorzej niż w telenoweli. I to jeszcze
nawijają dwaj faceci.
- Harry, ale co ona widzi w tym Malfoy'u? - no
bez przesady! Czy on jest ślepy? Potter, pożycz mu okularów!
-
Hm... Ron, nie można mu odmówić pewnego uroku osobistego, który działa na
naiwne dziewczęta - no, no... Potter, cóżeś się tak wyrobił?
- Ależ
Harry... - O, Rudy jeszcze nie w temacie.
- Ale poza tym to kawał
wielkiej szuji! Świnia jeden, zbałamucił Hermi, a teraz się cwani! -
Potter, Potter, Potter!... Jak ja cię dostane w swoje ręce! Ja mi
się nawiniesz pod pięść! Popamiętasz! Wreszcie wyszła z ciebie
natura tego wiejskiego prostaka. A już chciałem uwierzyć w twoje dobre
intencje. O, nie! Draco się nie da zbałamucić! Wrrrr... byłem aż tak
wkurzony, że miałem się ujawnić, ale jeszcze trochę piwka w kufelku zostało
- co się miało zmarnować.
- Masz rację, Harry! Wreszcie mówisz jak
człowiek! Zwijamy się i pójdziemy odwiedzić Hermionę. Założę się, że
Malfoy już o niej zapomniał. Pani Pomfrey powiedziała, że chyba dzisiaj już
się obudzi po tym Eliksirze Słodkiego Snu. Będziemy przy niej i zobaczy kto
jest jej prawdziwym przyjacielem! - Spoko, spoko, koleś! Coś taki
czerwony? A nie, zapomniałem, że Weasley zawsze taki w kolorze rumianych
jabłuszek he... he...
- OK. - no i poszli. Błyskiawicznie wyleciałem z
baru i wróciłem do szkoły takim tajnym przejściem, o którym powiedział mi
tato. Jasne, mam pozwolić, żeby Rudy był pierwszy w skrzydle szpitalnym? Co
to, to nie - będziesz miał, gostek, gula! No i faktycznie dobiegłem
pierwszy niż oni. Jak wbiegałem do sali, gdzie leżała Hermiona - właśnie się
budziła. Chyba nawet ucieszyła się, że przyszedłem:
- Cześć Draco! Co
ty tu robisz? - jakie te kobity zawsze podejrzliwe i szukają
podtekstów.
- No wiesz, w końcu udajemy parę - musiałem sprawdzić, co się
z tobą dzieje. Poza tym naprawdę cię polubiłem i martwiłem się o ciebie. -
sam się zacząłem nawet zastanawiać, czy stulam głupoty, czy jednak mówię
prawdę? Nie, chyba jednak bajeruję.
- Naprawdę? Draco nie musisz
udawać! - westchnęła - Tak na serio, dlaczego tu jesteś?
- No
serio! - dlaczego ona mi nie wierzy?
- Draco... - no dobra, gdyby się
miała z powrotem załamać psychicznie, to jej powiem, no i wszystko
opowiedziałem:
- ... no i pomyślałem, że będziesz zadowolona, kiedy Ru...
yyyyyy... Ron będzie jeszcze bardziej zazdrosny. W końcu to należy do
naszego planu.
- Niby tak, ale... - i wtedy usłyszeliśmy za drzwiami
głosy ich dwóch:
- Harry, myślisz, że Hermionie spodobają się te kwiaty?
- Jeny, pewnie przyniósł jej jakieś beznadziejne badyle! A ta się
cieszy, głupia! Przecież on nie ma zupełnie gustu do wyboru kwiatów dla
kobiety (swoją drogą to co z niej za kobieta...)
- Oczywiście, Ron!
Ona na pewno to doceni! I nie stój tu dłużej, tylko wchodź! - I
wtedy właśnie usłyszeliśmy skrzypienie drzwi i wszedł Weasley z jakimś
zielskiem w łapskach. A Hermiona na to:
- Draco, kochanie, czy ktoś
przyszedł? Powiedz, że jestem zbyt zmęczona na wizyty. Ja po prostu chcę być
z tobą sama. - już nic nie potrzebowałem mówić. Rudy położył badylska na
stoliku i powiedział:
- Witaj, Hermiono. Cieszę się, że już się dobrze
czujesz. Nie będę wam przeszkadzał. Uszanuję to, że chcecie pobyć
sami.
Jak to powiedział, to od razu wyszedł i trzasnął drzwiami - no
pytam, czy tego uczy kultura? A Hermiona, zamiast się cieszyć to jeszcze na
mnie:
- I co? Zadowolony jesteś, że Ron jest wkurzony? Na tym ci
zależało? - bije jej, no po prostu jej już odbija. No bo czy sama mnie o to
nie prosiła?
- Hej! Uspokój się! A ty może tego nie chciałaś? A
kto wymyślił ten cały plan? Bo co, wyszedł i już wszystko na mnie? Ty jesteś
normalna? Przecież o to głównie ci chodziło, a jak się już udało to się
wściekasz! Daj sobie na zatrzymanie Granger! - wnerwiła mnie! No
i zapadła cisza. Mi trochę było głupio wychodzić a odzywać mi się nie
chciało. Wreszcie Hermiona przerwała ciszę:
- Draco...
- Tak? - no,
pewnie wszystko już przemyślała i chce mnie przeprosić za te pomówienia. Jak
ona mogła mnie tak potraktować? Czuje się zraniony na duszy! Och...!
No, chyba wreszcie zmądrzała!
- Draco... piękne te kwiaty, prawda...?
Ron to ma gest! - Nieeeeee, ja nie wytrzymam!
Pomocy!!!!!!!
QUOTE |
- Harry, ale co ona widzi w tym Malfoy'u? - no bez przesady! Czy on jest ślepy? Potter, pożycz mu okularów! |
QUOTE |
O mój żeliczku kochany, tyś jest na mej głowie. Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię stracił. Dziś użyteczność Twą w całej ozdobie widzę i opisuję bo tęsknię po Tobie. Żeliku drogi, co błyszczysz perliście i bronisz przed zmierzwieniem mej blond czupryny! Ty, który sprawiasz, że me włoski lśnią złociście i lecą na nie takie jak Jeanette dziewczyny. Jak mnie, Dracona, do mej miłości przywiodłeś cudem. Gdy od przemądrzałej Hermiony pod Jeanette pantofel oddany, mą wpaniałą, okrywającą zmysłowe oko, podniosłem powiekę. I zaraz mogłem... - Moje poetyckie rozmyślanie niespodziewanie przerwała wyżej wspomniana Jeanette |
QUOTE |
Jedno mnie ciekawi: co w pamiętniku robią emotikony? Raczej nie powinno ich tam być... moje zdanie =P |
QUOTE (mroowka @ 28-11-2003 23:18) |
tak walsnie dracus tkaie zdolne zabojcze dziecko... rysuje sobie tak tak normalnie wyslac go do Mensy!XD |
A co, Draco to super koleś. Na dowód tego
daje next parta:
05.11 PONIEDZIAŁEK po południu
Byłem dzisiaj u
Hermiony po lekcjach. Wchodzę, a tam na stole stoją zielska od
Weasley'a. Trochę już przywiędły, ale ona dalej się na nie patrzy takim
zamglonym wzrokiem. Jak jej zwróciłem uwagę, to powiedziała, że tak samo
patrzyłem się na Jeanette. Ale ona jest głupia! Ona nie odróżnia
zasranego bukietu od pięknej dziewczyny? A niby taka uczona... Ech... I w
końcu wychodzi na to, że Dracuś ma lepszy pomyślunek he...
he...
06.11 WTOREK wieczorem
No jak tak można?! Dzisiaj w
sumie nie miałem wybrać się do Hermiony, ale przysłała mi sowę, że jej się
nudzi i nie ma co robić, a poza tym chciała uzgodnić jakieś szczegóły
dalszego rozbudzania zazdrości u Rudzielca. Aha! Zapomniałem napisać, że
mam nową sowę! Sto razy lepszą niż ta Hedwiga Pottera! Kupiłem sobie
w nagrodę za poprawienie się w nauce. He... he... Jest taka ogólnie czarna,
a brzuszek ma brązowy, a głowę blond. To znaczy nie wiem, czy sowy też mają
blond włosy, w każdym razie takie jasne. Tylko są trochę takie jakby zbytnio
rozczochrane. Trzeba je potraktować moim żelem. Do czego to doszło? Żebym
musiał jeszcze tracić żel na sowę! Ale w końcu zwierzę świadczy o
właścicielu i nie mogę przecież wysyłać w świat sowy, która ma potargany
łebek! Hermiona też musiała wtrącić swoje trzy grosze i powiedziała, że
po prostu zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli!
Sratatata! Mugolskie poglądy! Nie wiedziałem jak jej dać na imię no
i oczywiście Hermiona znowu musiała się wtrącić:
- Ojejej! Jaka ona
śliczna! Przypomina mi takiego mugolskiego aktora. Jak on miał na imię?
Tom... Fel... Fle... - Wcale nie miałem ochoty słuchać o jakimś mugolu,
ale ta nadaje dalej:
- Wiem! Tom Felton! On jest taki
śliczny! Nazwijmy ją Feltonka!
- Hermiona! To nie jest o n a
tylko o n ! I wcale nie chcę nazwać g o imieniem jakiegośtam mugola,
choćby był nawet tak piękny jak... jak...
- ... Hanni?
- No właśnie -
Hanni! To znaczy nie, nie, nie! Gdzie tam Hanni! Co ty mi tu...
- No i końcem końców sowa została nazwana Feltonek. Hermiona powiedziała,
żebyśmy poszli na kompromis. Dobra, możemy pójść, ale gdzie to jest? Tego
już mi nie powiedziała, a ja już nie chciałem pytać, bo pewnie usłyszałbym
kolejny wykład o tym, jak to warto się uczyć geografii! Chciałem sobie
tego oszczędzić, ale dalej nie wiem, gdzie to jest. W końcu się zrobiłem
ciekawy i sprawdziłem w atlasie. Nie ma! Pewnie ten Kompromis to jakaś
pipidówka, którego nawet nie ma na mapie. Pewnie jak wyjdzie ze skrzydła
szpitalnego, to tam pójdziemy. Ale pewnie to jakąś góra bo się mówi
"na" Kompromis, a nie "do" Kompromisu. Dobra, zostawmy
ten temat. Wróćmy do momentu, jak się do niej wybrałem. No i wchodzę z
zamiarem powiedzenia jej, żeby wyrzuciła te kwiatki, no bo jak ten wsiun ma
być zazdrosny, skoro widzi swój prezent przy jej łóżku? No, to się nazywa
logiczne rozumowanie. No i właśnie - jak wszedłem i patrzę na stolik, a tam
bukietu niet! Już ją miałem pochwalić, a tu lookam na łóżko, a tam coś
spod poduszki wystaje. Podchodzę bliżej, a tam te kwiatki. I to jeszcze
zasuszone! Ej, no! Ona jest niepoważna. No więc jej mówię:
-
Zgłupiałaś?
- O co ci chodzi? - I to jeszcze taką niewinną minę robi,
jakby nie wiedziała, o co chodzi!
- No o te kwiatki! - Może jej
jeszcze będę tłumaczył, że mi chodzi o kokardkę przy bukiecie..
- Nie
rozumiem... - Jak można być tak niemyślącym? No ale w końcu to dziewczyna
- Weasley tu przychodzi?
- Rona w to nie mieszaj!
- Oho! Chyba trafiłem na grząski teren.
- Jaka ty jesteś! - Już
mi zaczynało brakować cierpliwości.
- A co, taka ci się nie podobam? -
Zapytała tak... prowokacyjnie i flirtująco? No bo sam, nie wiem, jak można
ten ton określić.
- Dobrze wiesz, że mi podoba się tylko
Jeanette!
- Więc po co te pytania o Rona? Czyżbyś był zazdrosny? -
Popatrzyła na mnie znowu z taką dziwną miną.
- Chyba żartujesz?! JA
miałbym być zazdrosny o ciebie? Ha! Ha! Ha! - Zacząłem się
śmiać, bo myślałem, że ona żartuje. No... w końcu jej też się trochę zabawy
od życia należy, a nie tylko siedzieć teraz w tym łóżku. A ona popatrzyła na
mnie tak dziwnie po raz trzeci, zmrużyła oczy i powiedziała:
- No...
Dracuś, nie byłabym taka pewna... - i odwróciła się na drugi bok, sugerując
mi (bardzo wyraźnie i niekulturalnie), żebym wyszedł. No i wyszedłem. Nie
będę dyskutował z taką bezczelną smarkulą! No więc wystawiłem jej język
i wyszedłem. Trzasnąłem też drzwiami. Niech jej to da do
myślenia!
07.11 ŚRODA południe
Ja! Zazdrosny!
Chciałaby! Już do niej dzisiaj nie idę! Niech sobie choruje
sama! Właśnie! Tak zrobię! Nie dam sobą pomiatać! Jestem
wart szacunku! I nie dam sobie wsadzać w usta słów, których nie mam
zamiaru wypowiedzieć! Cóż za impertynencja!
08.11 CZWRATEK
rano
Wczoraj wieczorem długo nie mogłem zasnąć. W sumie trochę głupio
było mi z powodu tej sprawy z Hermioną. Właściwie to się nie pokłóciliśmy,
ale i tak ona chyba jest na mnie obrażona. Jak wszyscy w dormitorium zasnęli
postanowiłem, że do niej pójdę. No i tak zrobiłem. Na szczęście nikt mnie
nie widział. Zapukałem cicho, ale nikt mi nie odpowiedział, bo Hermiona już
chyba spała. Więc wszedłem nieproszony. Faktycznie była już pogrążona we
śnie. Tak słodko i niewinnie wyglądała, że aż szkoda było mi jej budzić. No
ale postanowiłem zrealizować to, co zamierzałem. Dotknąłem delikatnie jej
odkrytego ramienia:
- Hermiono! Hermiono! - zawołałem szeptem -
Obudź się!
- Draco? Co ty tu robisz? - Wreszcie otworzyła oczy. Jej
oczy... W drgającym świetle świecy jej oczy nabrały takiego bursztynowego
blasku.
- Chciałem porozmawiać. To nie chodzi o zazdrość. To znaczy
chodzi. Tylko nie o moją tyko...
- Dracuś, nic już nie mów - powiedziała.
Jej twarz była blisko niepokojąco blisko. Rozchyliła lekko usta i
wyszeptała:
- Nic nie mów! Pocałuj mnie!
- Ale... - nie miałem
już sił protestować. Zbliżyłem swoją twarz do jej buzi, a moje usta dotknęły
jej ust. Najpierw powoli, a potem coraz mocniej i gwałtowniej Hermiona
zaczęła odwzajemniać mój pocałunek. Och... jeszcze nigdy się tak nie czułem.
Nawet wtedy, gdy całowałem się z Jeanette. Nagle usłyszałem na korytarzu
szybkie kroki, które zbliżały się do drzwi. Chwileczkę! Przecież nikt
nie mógł nas tu zobaczyć! Gdy czyjaś ręka chwyciła za klamkę poczułem,
jak serce zaczyna mi bić coraz głośniej i szybciej, i szybciej, i szybciej,
i szybciej, i szybciej...
***
Otworzyłem oczy, a serce nadal
mi biło ze zdwojoną szybkością. Rozglądnąłem się dookoła. Nigdzie ani śladu
Hermiony! Patrzę, a tu leżę w swoim łóżku! Walnąłem się z ulgą na
poduszki - jak to dobrze, że to tylko sen! Ale zaraz! Czy to
naprawdę był tylko sen...?
Jeeeeeej, aż sie zarumieniłam z tych pochwał... W nagrodę mam ndla Was next parta:
09.11 PIĄTEK po południu
Qźwa, qźwa, qźwa, qźwa! No i sam nie wiem, co mam zrobić! Z Hermioną się nie wiedziałem od wczorajszej nocy i naprawdę nie pamiętam, czy się w końcu pocałowaliśmy, czy to był tylko sen. Głupio mi tak do niej iść, bo jak tak, to tak bez sensu... No... w sumie mi się to podobało i było przyjemne, ale pod warunkiem, że ten pocałunek to tylko sen! W realu w życiu bym nie chciał! Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej niczego nie jestem pewien. To znaczy jestem pewien, że mi na niej nie zależy jako na dziewczynie, tylko na przyjaciółce. Ten pocałunek mógłby wszystko zepsuć. Ale jak się przekonać, czy to był sen, czy nie? Chyba pasuje do niej iść...
Wieczorem
Uffffffff... ulżyło mi tak w 90 % No bo jak do niej poszedłem, to była jakaś taka... normalna. I nic nie sugerowała, tak, że chyba zaczynam miewać erotyczne sny... Pokazała mi też album ze zdjęciami jej rodziny. Była tam też Jeanette. Nie pisze już do mnie. Chyba już zapomniała... Ale właśnie te baby takie są przewrotne! Nagada, nagada, a później tylko cię serce boli. I żaden kardiolog ci nie pomoże...
10.11 SOBOTA po śniadaniu
Chyba będę wróżką! To znaczy wróżkiem! Yyyyy... wróżbiarzem, no w każdym razie sens jest zrozumiały Wykrakałem sobie wczoraj wiadomość od Jeanette. Tylko, że ja chciałem dostać dobry news, a ta mi pisze, że niby jej matka wyzdrowiała, ale ona nie wie, czy wróci, bo w sumie jej grupa jest w naszej szkole tylko do końca miesiąca, no i jej się chyba nie opłaca. Nie wkurzyłem się, jak zwykle, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Po prostu było mi smutno, że mnie tak olała. A ja jej wysłałem, coś takiego:
"Jeanette can't you see I'm in misery
We made a start now were apart
There's nothing left for me
Love has flown all alone
I sit and wonder why-yi-yi-yi
Why, you left me oh Jeanette
Oh Jeanette baby someday when high-yi school is done
Somehow, someway, our two worlds will be one
In heaven, forever and ever we will be
Oh please say you'll stay oh Jeanette
Jenette my darling you hurt me real bad
You know it's true but baby you gotta believe me
When I say I'm helpless without you
Love has flown all alone
I sit, I wonder why-yi-yi-yi
Why, you left me oh Jeanette
Jeanette, Jeanette, why-yi-yi-yi-yi
Oh Jeanette..." *
Powinno jej to dać do myślenia. Oczywiście, jeśli sobie przetłumaczy
11.11 NIEDZIELA po południu
Ale dzisiaj fajna data: same jedynki. Tylko żebym pały nie dostał przez ten dzień... Hermiona już wyszła ze skrzydła szpitalnego i wzięła się ostro do roboty. Tak więc wysmarowała mi piękne i długaśne zadanie na transmutację. Jak tak dalej pójdzie, to chyba zaczną patrzeć na mnie jak na jakiegoś kujona. To znaczy już się chyba zaczęło, bo coś ostatnio McGongall tak na mnie dziwnie zerka, ale nic nie mówi, tylko wstawia za każdą pracę "znakomicie". Jak to się można ustawić w życiu he... he...
12.11 PONIEDZIAŁEK po lekcjach
No nie mogę! Co za chamstwo w tej szkole! Dzisiaj na transmutacji ta głupia McGonagall oskarżyła mnie że nie piszę samodzielnie prac domowych! No jak tak można! M n i e , Dracona Malfoy'a posądzać o takie oszustwo. A było to tak:
- Pani profesor, chciałbym oddać tą dodatkową pracę domową - powiedziałem i wręczyłem jej m o j e (bo jak z wielkim poświęceniem i trudem zdobyte) zadanie.
- Hm... panie Malfoy. Zauważyłam, że oprócz panny Granger tylko pan oddaje dodatkowe wypracowania - popatrzyła na mnie zza okularów. - Czyżby to ona miała na to jakiś wpływ?
- Cóż, pani profesor, przebywając z nią dłużej zrozumiałem, jak ważna jest nauka, więc postanowiłem, że poprawię trochę oceny i zacząłem się starać - sama prawda spływała gładko z moich pięknie wykrojonych usteczek.
- Tak, panie Malfoy, zauważyłam... Ale czy mogę panu ufać, że te w s z y s t k i e prace zostały zrobione s a m o d z i e l n i e ?
- Oczywiście, pani profesor! - No... tu naprawdę była prawda. Wypracowania zostały napisane samodzielnie przez Hermionę
- Mam nadzieję, że rozumiemy się dobrze. Samodzielnie przez p a n a , panie Malfoy - ona umie czytać w myślach?
- Yyy... tak, pani profesor. Sądzę, że rozumiemy się yyy... doskonale.
No i wreszcie dała mi spokój. Ale nie wiem, czy uwierzyła. Ale jak ona się domyśliła? Plan był przecież idealny! Nawet Hermiona zaczarowała swoje pióro tak, że pisało moim charakterem pisma. Oj, coś czuję, że ktoś tu maczał w tym paluchy. Ale ja, jakem jest Draco Malfoy, dowiem się kto!
13.11 WTOREK wieczorem
No i sprawa się wyjaśniła. Straciłem jedynego sojusznika w tej głupiej szkole! Po lekcjach wezwał mnie do siebie Snape. Wszedłem do jego komnaty, jak do wielkiej, ciemnej i śmierdzącej stęchlizną jaskini. I Snape powiedział:
- Draco, chciałbym z tobą porozmawiać - ups... czyżbym coś przeskrobał? Ale gdzie tam! Ja?
- Oczywiście, sorze.
- Yyy... może byśmy wyskoczyli tak na godzinkę na piwko? - Wytrzeszczyłem oczy tak bardzo, że aż spuścił wzrok. Chyba ze zmieszania.
- Hm... sorze, ale wie sor dobrze, że w niewyznaczonym czasie n i e w o l n o wychodzić do Hogsmeade - ach... jak cudownie było prawić mu kazania takim mentorskim (nowe słówko w moim słowniku - Hermiona powiedziała, że prawie zawsze tak mówię) tonem. Snape aż się skulił, jak to usłyszał.
- Draco, nikt się nie dowie. Znam takie jedno malutkie tajne przejście... - widać, że mu bardzo zależy. Ciekawe, o co mu chodzi?
- No dobrze, a gdyby tak 20 punktów dla Slytherinu? - Interes przede wszystkim.
- Co, Draco, interes przede wszystkim? - Czy wszyscy nauczyciele muszą mówić to, o czym ja akurat myślę? Mam nadzieję, że nie wie tego, że uważam, że wygląda jak nastroszona wrona z tymi nażelowanymi końcówkami włosów.
- To nie tak, sorze. Po prostu powinienem mieć jakąś rekompensatę za łamanie regulaminu.
- No dobrze.
- Hm... wypad do Hogsmeade to jednak dość ryzykowne. 30?
- 25.
- 27?
- 26.
- 25,5? - Ma się tę żyłkę biznesmana!
- No dobrze! Dostaniecie 30 punktów! I przestań się targować!
- Ok., umowa stoi. A teraz zastanówmy się, z którego paragrafu...
- Draco... - Snape pokazał mi zaciśnięte zęby. A tak przy okazji - żółte ma. Nie to, co ja...
- Pomyślmy... może za nadzwyczajną działalność na rzecz szkoły? Nie, nie, Dumbel mógłby się ciskać o co chodzi.
- Ukhm, ukhm... - chrząknał. Ale mu fajnie grać na nerwach
- Albo... za pomoc słabszym?
- Wrrr... - Ha... ha... ha... ha... zacisnął pięści. Może... CO???? Zacisnął pięści?! Już po mnie!!
- DOSTANIECIE PUNKTY Z KTÓREGO PARAGRAFU CHCESZ, ALE CHODŹMY JUŻ! - Chyba ja też zostanę psychologiem. Umiem wyczuć, co nadchodzi...
- Jaaasne sorze - już wolałem się z niczym nie wyrywać. No bo ja mam fenomenalne wyczucie sytuacji, ja po prostu czuję chwilę, co powinienem mówić, a co nie. No i poszliśmy do Hogsmeade. A tam, czego się dowiedziałem! Ale napiszę o tym jutro. Jestem tak, przygnębiony rozwojem sytuacji, że nie mam na nic siły. Nawet mi się czesać nie chce. Dobranoc mój pamiętniczku! Jeeeeeezu, wcześniejsze zdanie jest skreślone! Jak ja mogłem coś takiego napisać?!
-----------------------------------
* Kto wie, jaka to jest piosenka? Ciekawa jestem, czy znajdzie się chociaż jedna osoba...
Caroline...Jesus..sliczne to, naprawde masz dar, wiec pisz, pisz jak najwiecej. MUSZE jednak cos ci wytknac (nie bij!) raza mnie czasem mugolskie zwroty...ale to naprawde, w tycim stopniu..
Aha, no ta piosenka to oczywiście soundtrack z 'Grease" pt. 'Sandy' wszedzie tam gdzie jest Jeanette powinno byc Sandy^^(Tak na marginesie to masz + za 'Grease').
14.11 ŚRODA rano
No więc piszę o tym,
co się stało wczoraj - tzn. o mojej rozmowie z Sever... Snape'm. A nie,
przecież piliśmy brudzia piwkiem. A więc piszę dalszy ciąg gadki z Severkiem
(mówił, że nie lubi, jak się go tak nazywa, bo tak wołała na niego w
dzieciństwie niania, której nie cierpiał). No ale tak prywatnie to mogę tu
napisać, nie? Gdzie ja tam skończyłem? Aha, jak doszliśmy od Hogsmeade.
Siedliśmy w dyskretnie kącie w Trzech Miotłach (tam gdzie siedziałem
ostatnio, jak podsłuchałem rozmowę Pottera i Weasley'a, tzn. nie jak
podsłuchałem, tylko jak oni nachalnie i za głośno mówili i tym samym
zmuszali mnie, żebym ich słuchał, a wcale mnie to nie interesowało, tylko
no... nie miałem wyjścia). No i jak siedliśmy to Sever zamówił piwko. Tak
siedzimy, gadamy o duperelach i on nagle znienacka strzela z takim
tekstem:
- Draco, jakim trzeba być, żeby podobać się kobietom? - No
dosłownie szczena w dół. Piwo zaczęło mi wypływać z buzi, oddechu nie mogłem
złapać, świat mi się rozmazał dookoła. Boże, co ja mam mu powiedzieć? Czyżby
on wiedział o wszystkich moich romansach i chciał mnie tak podejść, żeby
potem mi wlepić punkty? Tu coś było podejrzane. Ale on nie mógł się
zorientować, że zorientowałem się ja, więc powiedziałem:
- Eee... sorze,
a pod jakim względem? - Myślę, że to zabrzmiało wystarczająco
dyplomatycznie.
- Co to znaczy "pod jakim względem"? - Ale on
niedomyślny. I on jest moim wychowawcą...
- To znaczy, że co chce sor
osiągnąć? Bo jak poderwać laskę na numerek, to istnieje plan A. Plan A ma
dwa podpunkty: X i Y. W podpunkcie X wyróżniamy trzy paragrafy: pierwszy -
miejsce, drugi - czas, trzeci - poziom ochoty. Podpunkt Y dzieli się również
na trzy paragrafy i dotyczy zabezpieczenia. Paragraf pierwszy - kalendarzyk,
ale to już nie sora zmartwienie, drugi - tabletki, ale to też nie dla sora,
sor najwyżej może zasponsorować, trzeci - prez... - no i tu urwałem. No bo
po co ja mam mu to tłumaczyć, skoro on jest pewnie jeszcze mniej
uświadomiony niż ja i nic nie rozumie. A poza tym - Sever i szybki numerek:
wykluczone. Tu chyba chodzi o coś innego. I nie myliłem się.
- Hmm...
Draco, ja po prostu, wiesz, tak dla yyy no tego...
No i mnie wreszcie
oświeciło:
- Aha! Trzeba było tak od razu! Starzy się sora
czepiają, że sor jest już taki stary i się sor jeszcze nie ożenił, no więc
trzeba im przedstawić jakąś fikcyjną kandydatkę. Co prawda nie znam tego z
własnego doświadczenia ale wiem, że istnieje w takich problemach plan B.
Dzieli się on na podpunkty: W, V i Z. Podpunkt W dotyczy wieczorowej toalety
i dzieli się na cztery paragrafy: pierwszy - czysta szata z wyprasowaną
górą, drugi - krawat pod kolor kiecki tej sora "narzeczonej" ,
trzeci - ozdobne spinki: dwie do szaty i jedna do krawatu, czwarty -
wypastowane buty. Z kolei podpunkt V dotyczy wyglądu i dzieli się również na
cztery paragrafy: pierwszy - umyte włosy (mam nadzieję, że go nie uraziłem)
z dodatkiem a) żelu, lakieru do włosów, c) bez dodatków, drugi - czyste uszy,
trzeci - manicure i pedicure a) paznokcie pomalowane bezbarwną odżywką
bez odżywki, ale wtedy się raczej rozdwajają, czwarty -
perfumy, ale to już według sora uznania, chociaż mogę służyć pomocą (a
znając jego gust chyba będę przydatny). Podpunkt Z dotyczy trochę innej
sytuacji: wtedy, kiedy to sor jest do kogoś zaproszony na kolację / obiad,
żeby poudawać kochającego narzeczonego. Podpunkt Z dzieli się na... - i w
tym momencie bezczelnie mi przerwał (a tak płynnie mi szło):
- Draco, ja
widzę, że jesteś w swoim żywiole, ale powiedz mi po prostu JAKI mam być, a
nie CO mam robić.
- Aaa... takie klocki. No więc sor musi być:
przystojny, atrakcyjny, interesujący, inteligentny, romantyczny, niebanalny,
elokwentny, intrygujący, błyskotliwy, operatywny, wspaniały, cudowny, w
miarę przy kasie - no to tutaj już bez zastanowienia wymieniałem z pamięci
swoje cechy, a ten znów się wtrącił:
- Ale...
- Aha - przypomniało mi
się. - Najlepiej, gdyby sor się przefarbował na blond, bo takie czarne to
raczej takie melancholijne i robią przygnębiające wrażenie. Mógłby sor
jeszcze kupić sobie niebieskie soczewki kontaktowe, takie w kolorze
błękitnego nieba (mogłem po prostu powiedzieć, że w takim kolorze jak moje,
ale zacząłby mi patrzeć w oczy i ludzie mogliby zacząć nam się przyglądać i
myśleć, że on jest jakiś ten - tego). Poza tym, myślę, że przydałby się
sorowi lifting twarzy. No... starość nie radość, zmarszczki już są. Ale w
ogóle to sor ma jakąś taką matową cerę. Pasowałoby się wybrać do
dermatologa. A poza tym ważną rolę w podrywaniu kobiety odgrywają ręce.
Niech sor pokaże mi swoje - wyciągnął takie wielkie łapska. Ja patrzę, a
tam: sucha skóra, zacieki po eliksirach (albo po nikotynie, nie wiem), a
paznokcie...
- Jak sor mógł dopuścić do takiego zaniedbania dłoni!
Niewycięte skórki! Kreski z braku witamin. Sorze! Jak sor chce
zaciągnąć kogoś do łóżka takimi rękami?! - No tego to ja już nie
rozumiem. Żeby tak o siebie nie dbać!
- Draco, może wreszcie
pozwolisz mi powiedzieć, o co mi chodzi?
- Jasne sorze, nie ma sprawy -
zamknąłem się na chwilę i zająłem się piwkiem. A Severek się
produkował:
- No cóż.... Jest w Hogwarcie taka osoba, która mi się
podoba...
Już nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie odzywać:
-
Wiem! Profesor Sprout! Jak mogłem wcześniej się nie domyśleć.
Przecież się zielarstwo wiąże trochę z eliksirami. No... pogratulować,
pogratulować...
- Hm... to nie ona, to...
- Aaaa! Profesor
Hooch! Ach! Przecież wiem, jak sor lubi quidditcha. Już ja widzę,
jak sobie lecicie na miotełkach w kierunku zachodzącego słońca - nie ma to
jak zdolność łączenia faktów!
- Nie, Draco. To nie ona, podoba mi
się...
No teraz już nie musiałem strzelać, bo została już tylko jedna
kandydatka:
- Bingo! Profesor Trelawney! No... sor będzie
wymyślał nowe eliksiry, a ona będzie przewidywać, czy one są dobre i czy się
sprzedadzą. Założycie rodzinny interes i...
- Nie, to także nie ona.
Została już tylko jedna, której nie wymieniłeś. To...
- Nie!
- Co
"nie"?
- To niemożliwe!
- Ależ dlaczego?
- No, o to
już sora nie podejrzewałem!
- O co?
- Żeby sor sobie spośród tylu
innych wybrał właśnie ją!
- Ale ona jest wspaniała!
- Pani
Norris?! Jeszcze sor przez ten romans będzie miał na pieńku z
Flichem!
- Co ma do tego ten parszywy kot?! Draco, tak się
chwalisz tą swoją inteligencją, a nie odróżniasz kota od kobiety. Ja
przecież cały czas mówię o Minnie!
- O kim?! W ogóle ktoś taki
jest w Hogwarcie?
- No... "Minnie" to takie zdrobnienie...
-
A od czego? - Nie no, ten facet mnie wykończy...
- Od... Minerwy.
-
Co?! Bujnął się sor w McGonagall? Boże! Jak sor mógł mi to
zrobić?! Ona przecież jest okropna! Walnięta! Brzydka, stara, ma
chyba z 60 lat!
- Jest pięć lat młodsza ode mnie.
- Ja nie wiem,
co ja tu robię. Chyba się załamię! I po co ja mówiłem sorowi te
wszystkie sposoby? Przecież z nią się w życiu nie da tego wykorzystać!
Ona chyba nigdy nie miała romansu! Pewnie jakby się ktoś z nią umówił,
to chyba by od razu po pierwszej randce się chciała hajtać!
-
Draco!
- No ja nie mogę!
- Wiem, że nie przepadasz za Minnie.
Wypijmy brudzia na zgodę, co?
- Ok - no, trochę mnie to podbudowało, bo
już czułem się stłamszony do potęgi entej.
Jednej rzeczy tylko byłem
ciekaw:
- Sever, brachu, jak ty się do niej zwracasz?
"Minnie"?
- Yyy... i to jest właśnie ten powód, dla którego
chciałem się spotkać. Bo widzisz, ja mam tylko do ciebie jedno pytanie.
-
No słucham, stary, słucham - przybrałem minę eksperta i rozparłem się na
krześle. Na pewno znam odpowiedz - w końcu doświadczenie czyni mistrza.
-
No więc powiedz mi, Draco, jak do niej podejść i zagadać? - O święci
pańscy! Co z niego za ofiara losu! A ja mu przedtem wyjawiłem całą
esencję mojego sukcesu!
No, końcem końców. Pogadaliśmy jeszcze
trochę i wreszcie stworzyliśmy jaki - taki plan zagadania Severa do
"Minnie" (jak on może tak ją nazywać?). W sumie zrobiło się już
trochę późno, więc wróciliśmy do Hogwartu.
- Draco, dzięki. Naprawdę mi
pomogłeś.
- Nie ma za co. Jutro podrzucę ci tą maseczkę ujędrniającą.
Trzymaj się!
Pożegnaliśmy się i poszedłem w kierunku dormitorium, gdy
nagle usłyszałem za plecami śmiech Severa:
- Draco!
-
Słucham?
- Zapomniałem ci powiedzieć - wrony też lubią
żel!*
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
------------
*
wiem, że takie wyrwane z kontekstu zdanie jest trochę niezrozumiałe ale
jeśli nie kojarzycie, to wyjaśnienie znajdziecie w poprzednim parcie
Boże, przepraszam, że się wypowiadam nie
doczytując końca, ale... Nie podoba mi się na początku ten fick. I to nie
dlatego, że Draco jest jedną z moich ulubionych postaci, a ty z niego
jakiegoś Lockharta zrobiłaś... Niezbyt podoba mi się, że wszystko się skupia
na Draconie, na faktach, że mu np. włos wypadł... Nie na odczuciach... Mogą
być sobie nawet jakieś lizusowate, byleby były. Przemyślenia, itepe... No bo
po co Dumbledore dał TEMU MALFOYOWI pamiętnik?? =P
Ale im dłużej się
czyta, tym bardziej się rozkręca. Tylko więcej przeżyć...
Czekam na
n.p. XD
MINNIE?? Czy wam też kojarzy sie to z
Myszka Miki??
Pod spodem zdania które mnie rozbroiły
najbardziej!!!
Poza tym trzy słowa:
TO JEST
BOSKIE!!!
QUOTE |
Nawet mi się czesać nie chce. Dobranoc mój pamiętniczku! Jeeeeeezu, wcześniejsze zdanie jest skreślone! Jak ja mogłem coś takiego napisać?! |
QUOTE |
tam gdzie siedziałem ostatnio, jak podsłuchałem rozmowę Pottera i Weasley'a, tzn. nie jak podsłuchałem, tylko jak oni nachalnie i za głośno mówili i tym samym zmuszali mnie, żebym ich słuchał, a wcale mnie to nie interesowało, tylko no... nie miałem wyjścia |
QUOTE |
- Ale... - Aha - przypomniało mi się. - Najlepiej, gdyby sor się przefarbował na blond, bo takie czarne to raczej takie melancholijne i robią przygnębiające wrażenie. Mógłby sor jeszcze kupić sobie niebieskie soczewki kontaktowe, takie w kolorze błękitnego nieba (mogłem po prostu powiedzieć, że w takim kolorze jak moje, ale zacząłby mi patrzeć w oczy i ludzie mogliby zacząć nam się przyglądać i myśleć, że on jest jakiś ten - tego). Poza tym, myślę, że przydałby się sorowi lifting twarzy. No... starość nie radość, zmarszczki już są. Ale w ogóle to sor ma jakąś taką matową cerę. Pasowałoby się wybrać do dermatologa. A poza tym ważną rolę w podrywaniu kobiety odgrywają ręce. Niech sor pokaże mi swoje - wyciągnął takie wielkie łapska. Ja patrzę, a tam: sucha skóra, zacieki po eliksirach (albo po nikotynie, nie wiem), a paznokcie... - Jak sor mógł dopuścić do takiego zaniedbania dłoni! Niewycięte skórki! Kreski z braku witamin. |
QUOTE |
- Wiem! Profesor Sprout! Jak mogłem
wcześniej się nie domyśleć. Przecież się zielarstwo wiąże trochę z
eliksirami. No... pogratulować, pogratulować... - Hm... to nie ona, to... - Aaaa! Profesor Hooch! Ach! Przecież wiem, jak sor lubi quidditcha. Już ja widzę, jak sobie lecicie na miotełkach w kierunku zachodzącego słońca - nie ma to jak zdolność łączenia faktów! - Nie, Draco. To nie ona, podoba mi się... No teraz już nie musiałem strzelać, bo została już tylko jedna kandydatka: - Bingo! Profesor Trelawney! No... sor będzie wymyślał nowe eliksiry, a ona będzie przewidywać, czy one są dobre i czy się sprzedadzą. Założycie rodzinny interes i... - Nie, to także nie ona. Została już tylko jedna, której nie wymieniłeś. To... - Nie! - Co "nie"? - To niemożliwe! - Ależ dlaczego? - No, o to już sora nie podejrzewałem! - O co? - Żeby sor sobie spośród tylu innych wybrał właśnie ją! - Ale ona jest wspaniała! - Pani Norris?! Jeszcze sor przez ten romans będzie miał na pieńku z Flichem! |
Nie podoba mi się stosunek (?) Snape'a
do Malfloya. Co jak co, ale Sev ma swój honor i wątpię by był z uczniem na
"ty".
Postanowiłam dodać next parta, chociaż
pewnie spotka się z krytyką...
15.11 CZWARTEK po
południu
Bosz.... No i już się dowiedziałem, że Sever umie czytać w
myślach. Paranoja! Dlaczego on mi tego wcześniej nie powiedział?!
Ale z drugiej strony trochę mu współczuję - jak on wie, co o nim myśli
"Minnie" (!!!) McGonagall, to się chyba załamie. No bo
przecież on n i e m o ż e jej się podobać. Niby to mój kumpel he...
he... ale...no sorry! On jest b r z y d k i ! No ale nie mogłem mu
tego w oczy powiedzieć, bo by się koleś załamał. Niech to lepiej usłyszy od
niej. Tak czytam ten mój pamiętnik i czytam, i się kapnąłem, że już dawno
nie pisałem o Hermionie. No bo w sumie nie było o czym pisać. Już dawno
wyszła ze skrzydła szpitalnego i dalej udajemy parę. To znaczy nawet nie
wiem, czy udajemy, bo ona jest tak zawalona naszymi zadaniami, że prawie się
do mnie nie odzywa. Dobra, nie będę takim chamem i jej pomogę. Niech pozna
me miłosierne i wrażliwe na ciężką pracę innych serce!
16.11
PIĄTEK wieczorem
Hahaha! Opłacało mi się wczoraj trochę posiedzieć z
Hermioną nad książkami. Ona ma jakieś takie mugolskie i zacząłem czytać
jakąś "Historię starożytności" Nawet fajne - ciągle się bili
trach...! Trach...! Bum...! No ale nie o podbojach (nowe poznane
słówko - jaki ja się robię światowy ) tylko o tym, że się dowiedziałem, że jestem s ł a w n y
! W starożytnej Grecji najpierw wszystko było ładnie - pięknie: Areopag
i te sprawy, a potem przyszedł taki D r a c o n i zrobił reformy! Jak
ja to przeczytałem, to aż mi łzy w oczach stanęły ze wzruszenia!
Przecież moje życie na kartach historii zapisze się tak samo. Zrobiłem już
szczegółowy plan:
1) Zostanę prefektem naczelnym
2) Skończę Hogwart
jako debeściak
3) Pokonam Voldemorta
4) Zawładnę światem
5) Ożenię
się
6) Postawią mi pałac
7) Wsadzą przed pałacem drzewo
8) Spłodzą
mi syna - ok, żebym nie wyszedł na jakiegoś leniucha, to ten podpunkt mogę
wykonać sam.
Jak to powiedziałem Hermionie, to się tylko popukała w głowę
i powiedziała, że jestem naiwny, a ten cały grecki Dracon był zły i tylko
więcej narobił szkody, niż pożytku. Wkurzyłem się! Zazdrosna, bo żadnej
Hermiony nie było w historii! Idę dalej czytać tą książkę, może jeszcze
coś znajdę? Jednego tylko nie rozumiem. Tam pisze, że te reformy Dracona
były w 621 r. p.n.e. Zapytałem Hermiony, co znaczą te literki, a ta mi
powiedziała, że "przed naszą erą" - głupie. To jaka era była przed
naszą? Porąbane! Jak zapanuję nad światem, to wszystkie daty będą
kończyły się: z.p.b.D. ("za panowania boskiego Dracona"). Ale to
fajnie wymyśliłem, nie?
Później
Ooo... i tatuś się ucieszy!
Znalazłem też (tym razem w Rzymie) Lucjusza Korneliusza Sullę! Też
reformator. Dopiero teraz się przekonałem, że nie warto się uczyć historii,
bo ona i tak się powtarza - Lucjusz będzie rządził razem z Draconem. Powiem
to o tej historii Binnsowi - chyba padnie z wrażenia!
Za
chwilę
Chyba nie padnie. Zapomniałem, że już padł. He...
he...
17.11 SOBOTA po obiedzie
Dzisiaj mi już entuzjazm opadł -
dostałem list od Jeanette, a w nim tylko trzy słowa "Bye - Bye,
Draco" Dobre sobie! Najpierw "Dracuś, Dracuś", a teraz
sobie bajbajuje! Nudzi mi się. Nie mam co robić. Boże... chyba pójdę do
biblioteki - nie no, to już totalny
obciach!
Wieczorem
Wybrałem się jednak do tej biblioteki. Ale
do niej nie doszłem. Bo po drodze spotkałem McGonagall - ucieszona,
rozhahana jakby była przynajmniej "Miss Mokrej Tiary" i mówi:
-
Panie Malfoy, to znaczy Draco, ja wiem, że gdyby nie ty, to Seve... profesor
Snape nigdy nie zdobyłby się na odwagę, żeby do mnie podejść! A ja w
sumie też nie miałam takiej śmiałości, żeby zagadać do niego. No bo o czym?
O pogodzie? Czyż nie?
- Hm... no tak - prawie wymusiła na mnie, żebym jej
przytaknął.
- A teraz, Dracuńku - fuj! Co za ohydne zdrobnienie!
- to my możemy rozmawiać o wszystkim. Jak to wspaniale, gdy dwie osoby tak
świetnie się rozumieją, czyż nie?
- Yyy... no tak - a co jej będę humor
psuł.
- Bo Severus jest taki miły, uczynny, uprzejmy, szarmancki i,
podobnie jak ja, namię... yyy... na miętę nie może patrzeć, czyż nie?
-
Eee... no tak - to już zaczyna być nudne! Wyłączam się.
- Ale
ostatnio zaczął mnie traktować z jakąś rezerwą. Draco! Wyznaj mi to: czy
on kogoś ma?
- No... tak - tak z już powiedziałem z przyzwyczajenia. I
nagle zrozumiałem, co powiedziałem.
- To znaczy nie! - Zawołałem
szybko, żeby jeszcze nie dotarł do niej sens tamtych słow. Jednak nie
doceniłem, tej resztki zdrowego rozsądku, która w niej została.
- Och, ja
biedna! Buuu...
- Ale pani profesor....
- Ja nieszczęśliwa!
Buuu...
- Pani McGonagall...
- Jak ja mogłam pomyśleć, że on i ja...
Buuu...!
- Minnie! - Nasz dialog brutalnie przerwał wyżej
wspomniany Sever - Minnie, kochanie, co się stało?
W McGonagall jakby
piorun strzelił. Na dźwięk jego głosu chyba zapomniała o wszystkim.
Wyprostowała się, potrząsnęła włosami i z zamglonymi oczami ruszyła w jego
stronę:
- Och, mój skarbeczku! - Aż mi się niedobrze zrobiło. Ok.,
Sever spoko gość, ale żeby od razu "skarbeczek"?! Szaleństwo
zakochanych kobiet nie ma granic. Czysta głupota bez barier!
- Tak,
misiaczku? - Jemu też chyba kompletnie odbiło. Co jak co, ale McGonagall
misiaczka zupełnie nie przypomina. Może się Severowi pomyliło z Hagridem?
- Och...
- Ach...
- Ech...
Od tego momentu przestałem już
słuchać i poszedłem na błonia. Ja już mam dość zakochanych! Na moje
nieszczęście przyplątała się Hermiona:
- Cześć, Draco.
- ... - nie
chciało mi się gadać. I tak wiadomo, że jak ktoś do kogoś mówi
"cześć", to ta druga osoba też odpowie "cześć" więc po
co mam mówić coś, co było takie oczywiste.
- Coś się stało?
- ... -
tym razem nie odpowiedziałem, bo intensywnie myślałem. Myślałem, myślałem i
wymyśliłem: to nie było żadne "skarbeczku", tylko
"cukiereczku". Jezu... już straciłem do niej cały szacunek jaki
miałem. Ale tak w sumie to dużo nie straciłem ha... ha...
- Co ty na to?
- O kurczę, Hermiona coś mówiła, a ja jej nie słuchałem. A ona tego nie
cierpi! I znowu mi palnie kazanie o "braku szacunku dla kogoś
mówiącego..." - dobra już znam to na pamięć i wcale nie mam ochoty
słuchać po raz enty. Miałem 50% procent szansy, że trafię na odpowiedź po
jej myśli:
- Wiesz, całkowicie się z tym zgadzam. Myślę, że to bardzo
dobry pomysł - trafiłem ...
- CO?! Myślałem, że już cię dosyć dobrze
poznałam! Nie spodziewałam się tego po tobie, chociaż... wy wszyscy
jesteście tacy sami! - Trzasnęła książką, zabrała się i poszła. No więc
chyba w tym wypadku ma przenikliwa intuicja nie zadziałała... Nie
trafiłem...
Jeszcze bardziej wieczorem
Już się musze zastanawiać
na d dwoma sprawami: co McGonagall zawołała do Severa i co Hermiona
powiedziała do mnie. Postanowiłem wyjaśnić chociaż jedną rzecz. Idę do
kochanego profesorka.
W nocy
Ale ze mnie śmiał. To nie było żadne
"skarbeczku". "Cukiereczku" tym bardziej. Ona po prostu
zawołała "Severeczku" - trochę lepsze od tamtych, ale też
żałosne...
QUOTE |
Już się musze zastanawiać na d dwoma sprawami: co McGonagall zawołała do Severa i co Hermiona powiedziała do mnie. |
Ok , dobra , tylko jedno zastrzeżenie -
język ulicy ( czyt. Dresarski ;-) ). To mi nie "pasi".
No ale w
końcu to parodia..
czy ja już kiedyś komentowałam to FF? ojś
tam... komentoff nigdy za mało Zacznijmy od tego że fick jest pisany prostym językiem, w
niektórych miejscach, jak wspomniał już Hafaj, jest troche gwary ulicznej,
nie pasuje mi to jakos do całości, ale da się przeżyć. Draco spełnia tu
wrażenie takiego troszke opóźnionego, ale to dobrze, jest się z czego
pośmiać
Gratuluje pomysłu połączenia Minnie z Severeczkiem
Hm... rozposałam się a i tak nic sensownego tu nie ma
Kiedy next part?
Uwaga na literówki.
QUOTE (Lina I @ 25-12-2003 22:16) |
Podoba mi
się... Hahahahaha czekam na następne części Hahahahahahahaha |
QUOTE |
To co zwykle!!!
BUHHAHAHAHA!!! No komments!! |
QUOTE |
Postanowiłam dodać next parta, chociaż pewnie spotka się z krytyką... |
QUOTE |
Jeeeeeej, aż sie zarumieniłam z tych pochwał... W nagrodę mam ndla Was next parta: |
QUOTE (Lina I @ 27-12-2003 21:14) |
Hahahhahahahahahahahahahahahhahahahahahhahahhahahhahahhah i jeszcze raz
ha. E Coroline napisz coś plis |
QUOTE (Caroline @ 28-12-2003 17:54) | ||
Przyznam, że nie rozumiem do końca, o co Ci chodziło. Czy to dlatego, że jestem blondynką? |
A ja mam dla Was next part, mam nadzieję,
że, mimo iż jest w całości, nadaal będzie w czołówce
18.11 NIEDZIELA rano
Och... McGonagall i Sever
szaleją. Ich "miłość" (no bo czy to jest prawdziwa miłość, gdy ma
się ok. 40 - 50 lat?) jest już widoczna dla wszystkich i już się nie ukryła
nawet przed Dumblem. On im zresztą sekunduje jak może. Ustalił im nawet tak
godziny lekcji, żeby mieli w tym samym czasie, a potem żeby mogli sobie
gdzieś wyskoczyć pogruchać. Och.... jak tak na nich patrzę, to sobie myślę,
że ja też muszę znaleźć sobie jakąś porządną dziewczynę. No bo to z Hermioną
to już się samoistnie rozpada. Chyba już tam się porozumiała z
Weasley'em co do ich wspólnej przyszłości. Ok., dobrze im życzę, ale
mogła i mnie poinformować, że ze mną już nie chodzi - taki właśnie jest los
porzuconych mężczyzn na tym okrutnym, współczesnym świecie - odchodzi ci
kobitka do innego, a ty się o tym dowiadujesz ostatni. Boże... ale ja się
zrobiłem sentymentalny... Idę chyba porozmawiać z Hermioną, a przy okazji
wypytam też ją o Jeanette.
19.11 PONIEDZIAŁEK po lekcjach
No i
wyszło na to, że zostałem "słomianym wdowcem". Hermiona już się od
wczoraj (czyli od naszej rozmowy) szlaja z Rudym. Ojejej... ale się tych par
w Hogwarcie namnożyło, a ja, boski jak młody bóg, sam jak paluszek zostałem.
No bo kogo mam podrywać - Parkinson? Chyba na jakiś czas dam sobie spokój z
podbojami i zacznę się zastanawiać nad inną ważną sprawą. Otóż: dostałem
dzisiaj na śniadaniu list:
"Witaj Draco,
Nigdy się
nie spotkaliśmy, ale ja istnieję. Musimy się zobaczyć. Przyjdź
Dziś
do Hogsmeade po zmierzchu. Będę czekał przy bramie. Gdy mnie
Zobaczysz, na pewno będziesz wiedział, że czekam właśnie na
Ciebie"
I tyle. Bez żadnego podpisu ani nic. No i właśnie mam
problema, bo nie wiem, czy iść. Ten list jest w sumie napisany tak jakoś
dziwnie, tak, że nie podejrzewam żadnego z kolesi w Hogwarcie. Na wszelki
wypadek pokazałem go Hermionie. W sumie tyle czasu udawaliśmy parę, że teraz
chociaż mogłaby być wobec mnie choć trochę lojalna i może mi pomoże.
-
Draco, ja... właściwie sama nie wiem, jaką dać ci radę - oj, jak już
Hermiona była zdezorientowana, to było w tym liście coś podejrzanego.
-
Ale po prostu mi powiedz: mam iść, czy nie? - No... taką radę to mogłaby mi
dać.
- Sama nie wiem, to mi pachnie czarną magią. Może lepiej idź do
Dumbledore'a, on na pewno pomoże ci podjąć słuszną decyzję - hahaha, ale
wymyśliła.
- Zwariowałaś? Jak to będzie jakiś czarnoksiężnik, to Dumbel
mnie na pysk wywali - niby taka inteligentna, a sam muszę za nią myśleć w
kluczowych kwestiach. - A może ja jestem jakimś Wybrańcem i on ma mi
przekazać władzę nad światem? - No... przyznam, że tu już popuściłem wodze
fantazji.
Hermiona popukała się palcem w czoło:
- Tak, Draco, jasne. W
bramie Hogsmeade będzie czekał Morfeusz, ty przybierzesz imię Neo i razem z
jakąś Trinity pomkniesz w czarnych goglach na motorku by ocalić świat!
To się kupy nie trzyma - hm... moim zdaniem kupy nie trzymało się to, co ona
powiedziała. Ale dobra, już nie będę pytał o co chodzi, kto to jest Nijo i
Triniti, bo, jak to się często w takich sytuacjach zdarza, wystrzeli z jakąś
legendą z "Historii Hogwartu".
Tymczasem przytuliła mnie i
powiedziała:
- Draco, a poza tym, to boję się o ciebie.
- Ty? O mnie?
Myślałem, że zależy ci na Wes... yyy... Rud... yyy... to znaczy Ronie! -
O Boże! Czyżby i ona się we mnie zakochała.
- Draco, oczywiście, że
jestem z Ronem, ale ty jesteś moim przyjacielem. Przedtem myślałam, że
jesteś rozpieszczonym, zadzierającym nosa palantem - dobra, dobra, nie ma to
jak szczerość... - ale po tych tygodniach, kiedy spędziłam z tobą więcej
czasu, zmieniłam zdanie, chociaż ostatnio się na tobie trochę zawiodłam -
pstryknęła mnie w nos.
- Właśnie, o co chodziło? No dobrze, nie słuchałem
cię przedwczoraj na błoniach. O co mnie pytałaś?
- O nic, po prostu
chciałam sprawdzić, czy mnie słuchasz.
- To dlaczego potem urządziłaś
taką awanturę?
- Yyy... po prostu chciałam być bardziej wiarygodna i
uświadomić ci raz na zawsze, że jak ktoś coś do ciebie mówi, to należy go
słuchać. Jasne? - No, teraz to ona nie była ze mną szczera, ja coś czuję, że
jeszcze to pytanie, które wtedy mi zadała, wypłynie kiedyś w praniu.
-
Jak słońce. Wiesz... w sumie chyba się zdecydowałem. Pójdę dziś do Hogsmeade
i spotkam się z tym typkiem - ależ ja jestem odważny!
- Draco, bądź
ostrożny. Cały czas trzymaj przy sobie różdżkę, nie przyjmuj od niego
żadnego jedzenia ani picia, w razie czego... - i znowu puściłem sobie jej
kazanko koło uszu. Przecież sam wiem, jak mam postępować.
- Nie martw się
o mnie. Poradzę sobie - jakież te dziewczyny potrafią być strachliwe. Nie ma
to jak być prawdziwym mężczyzną.
- Gdybyś do jutra nie wrócił...
- Daj
spokój! - Na tym ucięła się nasza rozmowa. Zaczynało już zmierzchać,
więc musiałem się pospieszyć.
20.11 WTOREK nad ranem
Wróciłem
właściwie wczesnym wieczorem, bo nasze spotkanie trwało godzinę. Nawet może
krócej. Przybiegłem pod bramę Hogsmeade i czekałem, aż zajdzie słońce. Po
chwili zobaczyłem jakiegoś gościa w kapturze zbliżającego się w moją
stronę.
- Zdrowaś Mario, łaskiś pełna... błogosławionaś ty między...
Boże! Żeby to nie był Voldemort! ... święć się imię twoje... bądź
wola twoja... gdzie tam twoja, bądź wola moja - każdy, tylko nie
on!
- Witaj Draco - to zabrzmiało jak początek listu, więc się trochę
rozluźniłem.
- Yyy... dobry wieczór - mama mnie uczyła: grunt to
uprzejmość. Tylko, żeby jeszcze odsłonił kaptur.
- Na pewno nie
spodziewałeś się m n i e - to coś ściągnęło kaptur i zobaczyłem... własną
twarz!
- Kim jesteś?!
- Hm... twoim alter ego - zrobiłem
zdziwioną minę. - Haha... wiedziałem, że tego nie zrozumiesz. Mamy mało
czasu, a musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.
- Muszę? - Szantaż w
biały dzień. Nie no, w sumie to był już wieczór...
- Co łączy Snape'a
z McGonagall?
- Nie...
- I nie mów, że nie wiesz. Przyjaźnisz się z
nim. Na pewno jesteś w temacie.
Wkurzyłem się. Ja myślałem, że to
spotkanie będzie dotyczyło mnie, a gość z moją twarzą usiłuje się
dowiedzieć szczegółów romansu Sever - "Minnie"
- Nie jestem
upoważniony do udzielania tego typu informacji! - Ups... chyba się
zagalopowałem, bo podstawił mi różdżkę pod gardło.
- Ok, ok, tam wiesz...
trochę się całują, trzymają za ręce, nic wielkiego, naprawdę!
- Czy
to coś poważnego?
- To znaczy?
- Mają zamiar się pobrać?
- Nic mi o
tym nie wiadomo - poczułem lekki dotyk różdżki na szyi - to znaczy... może
Sever ma jakieś plany - różdżka wbijała się coraz głębiej - no dobra, coś
słyszałem, że mają takie plany - teraz to już prawie nie mogłem oddychać -
dobrze! Powiem! Tak! Żenią się! - wreszcie napór różdżki
ustąpił.
Rozmasowywałem sobie szyję i mruknąłem pod nosem:
-
Brutal!
- Co powiedziałeś?
- Nic szczególnego, co mogłoby cię
zainteresować - znów zobaczyłem, że różdżka nieznajomego (no niby go nie
znałem, ale buzię miał moją) kieruje się w moja stronę. Musiałem się
ratować:
- A znasz ten kawał: Przychodzi pedał do sklepu i mówi:
"Poproszę chleb", a sprzedawca:...
- Zamknij się! - Dobra,
raz mogę go posłuchać.
- Migdalili się kiedykolwiek? - Nie dość, że
nieokrzesaniec, to jeszcze zboczeniec.
- Pedał i sprzedawca?
- Twoja
inteligencja mnie dobija! - Wreszcie mnie ktoś docenił. - Oczywiście, że
nie! Snape i Minerwa!
- A skąd ja to mam wiedzieć? - O tym to na
serio nie miałem pojęcia.
- Czy to prawda, że ona jest w ciąży?
-
Yyy... chyba nie.
- Chyba? - Rysy na twarzy mu stężały.
- Na pewno
nie! - No... wreszcie się chłop rozluźnił. Teraz mogłem stwierdzić, że
faktycznie gorzej wyglądam, jak się denerwuję.
- Możesz odejść! -
Tralalala! Jaki władczy ton! No ale się dostosowałem...
Teraz
czekam tylko aż będzie rano, bo muszę zapytać Hermiony, co to jest to
"alter ego"
Przed pierwszą lekcją
Złapałem ją po
śniadaniu:
- Hermiona!
- Draco, dzięki Bogu nic ci się nie
stało!
- No... miło, że się martwiłaś, ale nie było o co. Całkowicie
panowałem nad sytuacją. Tylko powiedz mi, co to jest "alter
ego".
- "Alter ego"? To znaczy dosłownie "drugie
ja". Ale po co ci to wiedzieć?
- No bo to właśnie z moim alter ego
się spotkałem w Hogsmeade.
- Co ty wygadujesz?
- No... wyglądało tak
samo jak ja, mówiło tak samo jak ja, włosy miało tak samo ułożone jak ja,
chociaż... - tu mi arogancko przerwała.
- Ile trwało wasze
spotkanie?
- A co to ma do rzeczy? - Hermiona zmarszczyła niepokojąco
brwi. -Krótko, niecałą godzinę.
- To niemożliwe!
- Co?
- Jak on
mógł?!
- Ale kto?
Złapała mnie za ramiona:
- Darco, ja chyba
wiem, kto to był!
- Kto?
- Jeszcze się upewnię, muszę zdążyć iść
do biblioteki przed pierwszą lekcją! - No i tyle ją widziałem. Taki
właśnie jest pożytek z Hermiony - jak już - już ma coś powiedzieć to się
zamknie i poleci nie wiem po co do biblioteki.
Ale kto to mógł być? Jak
nie alter ego, to kto...?
A ja mam next parta. Wena mnie dopadła.
Chyba inna wena, bo styl trochę inny. I taki chyba juz
pozostanie:
21.11 ŚRODA po południu
Naprawdę byłem ciekaw, kto
to się ukrywał pod maską mojej twarzy. Strasznie się chciałem tego
dowiedzieć już wczoraj, ale Hermiona wcale mi tego nie ułatwiała. Ciągle
krążyła między wieżą Gryffindoru, a biblioteką. Gdy spotykałem ją po drodze
każde moje pytanie zbywała krótkim:
- Draco, jeszcze nie jestem pewna.
Daj mi trochę czasu.
I natychmiast szybko znikała. Na razie jednak
musiałem sobie dać z tym spokój, bo miałem do rozwiązania inną kwestię. Po
eliksirach zawołał mnie Snape i szepnął tajemniczo:
- Draco. 20:00. Mój
gabinet. I ani mru - mru nikomu! - Po czym ujął mnie za ramiona i
w y p c h n ą ł (dosłownie) z klasy, gdy chciałem się dowiedzieć
szczegółów. No trudno, muszę czekać do wieczora. Na razie widziałem tylko
Hermionę spacerującą w tę i z powrotem po korytarzu szepcząc:
- Nie
wierzę! Nie mogę tego pojąć! Co za skur***** - jak usłyszałem to
ostatnie, to odechciało mi się do niej odzywać. No bo jak to było o mnie, to
ja się już jej wolałem nie narażać. Teraz czekam tylko na to, co powie mi
Sever.
22.11 CZWARTEK wieczorem
No i się dowiedziałem. Że głupota
i bezmyślność podstarzałych (Sev, bez obrazy), zakochanych facetów nie zna
granic. Wczoraj wieczorem poszedłem do jego gabinetu. Strasznie
zaintrygowany byłem tym, co miał mi do powiedzenia. Kiedy wszedłem, siedział
samotnie w fotelu popijając piwo.
- Chciałeś mnie widzieć - w tej chwili
poczułem, że jednak wolałby być sam.
- Aaa... tak. Faktycznie. Powiedz
mi, Draco, co ja do cholery zrobiłem źle?! - Takim tonem to powiedział,
jakby to faktycznie była moja wina. Z wahaniem położyłem mu rękę na ramieniu
i powiedziałem uspokajająco:
- Sever, to, co się stało, to nie jest twoja
wina - w końcu leżącego się nie kopie.
- Draco, jak to nie - zaczął
zawodzić nad butelką piwa. - To tylko moja, cholerna wina!
- Może w
pewnym stopniu... - no trochę się z nim zgodzę.
- Jak to "w pewnym
stopniu"?! - Jej... ale się oburzył. - Sugerujesz, że jeszcze ktoś?
- No wreszcie zrozumiał, że czasem można na kogoś zwalić.
- No wiesz...
czasem winę ponosi trochę więcej niż jedna osoba - pokręcił przecząco
głową.
- A czasem może się tak zdarzyć, że ktoś, kto przypisuje sobie
cała winę, tak naprawdę jest niewinny - ciągnąłem pewny, że w końcu
przemówię mu do zachlanego już rozumu. Popatrzył na mnie spod oka.
-
Rozumiesz - niewinny. Innocent. Unschuldig. Newinnyj.
Ale jak widać nic
do niego nie dotarło:
- Jak to niewinny?! Przecież jest dowód
przestępstwa! - Boże, co on takiego zrobił? Może wezwał mnie tutaj, żeby
pożegnać się przed złożeniem na jego... usteczkach (hm... chyba tak
określiłaby to "coś" tylko "Minnie" - nie mogę tego
pisać bez cudzysłowu) pocałunku dementora. - Ale przecież zrobiłem wszystko
tak, jak mi powiedziałeś! - CO?! On chce mnie wrobić w jakieś jego
podejrzane sprawki?!
- Stary, wyluzuj - jak tak można do sora mówić,
w głowie mi się nie mieści he... he... - ale mnie w to nie wciągaj.
-
Nie, no dobrze. Przecież wiem, że nie masz z tym nic wspólnego - ton miał
przyjazny, ale popatrzył na mnie podejrzliwie. - Bo nie masz, prawda?
-
Jasne, że nie - musiałem zaprzeczyć, bo by mnie chyba wzrokiem pożarł.
Jednak ciekawy byłe o co tyle zamieszania. - Sever, nie chciałbym się
wtrącać w nie swoje sprawy, ale czy mógłbyś mi powiedzieć, co się
wydarzyło?
Spojrzał na mnie tępym wzrokiem (ja wcale nie sugeruję, że on
jest tępy, ten wzrok to chyba od piwa) i wybełkotał:
- To jeszcze ci nie
powiedziałem? - Pokręciłem przecząco głową. - No popatrz, a myślałem, że już
wszyscy wiedzą. Jak nawet ci ********** Gryfoni coś zwęszyli, to ty nie
wiesz? Draco, wstydź się - takie ploty chodzą nieoficjalnie po szkole, a ty
pojęcia o nich nie masz. Coś niesamowitego! Zupełnie odwrotnie niż
zazwyczaj - nie zrozumiałem o co mu chodzi. Najwyraźniej mówił od rzeczy -
co ten alkohol potrafi zrobić z człowiekiem...
- Nie zajmuję się
plotkami...
- Już nie... - uśmiechnął się pod nosem.
- ... i nigdy nie
zwracałem na nie większej uwagi!
- Ta...
Sever westchnął i upił
potężny łyk piwa:
- Minnie jest w ciąży - zaskoczyło, zagięło,
znokautowało.
- CO?!
- Będzie miała dziecko.
- No to ma problem
- a już myślałem... no o to mnie już posądzać nie można!
- Nie
rozumiesz - czy to jest aluzja do tego, że jestem blondynem? - B ę d z i e m
y mieli dziecko.
- CO?! - w takiej sytuacji cały zapas słów mi się
wyczerpał.
- Ciągle tylko "co?" i "co?" niczego cię w
tej szkole nie nauczyli - oho, znalazł się mądry. - Draco, ty mi lepiej
powiedz, jak do tego doszło?
- Ty mnie o to pytasz? - No... tego już za
wiele. - Ja wam do łóżka nie wchodziłem! A poza tym, to chyba cię
uświadamiałem, no nie?
- Ale stosowałem się dokładnie do twoich rad w
związku z zabezpieczeniem! Pamiętam jakby to było wczoraj. Tego problemu
dotyczy podpunkt X w którym wyróżniamy trzy paragrafy.
- Dokładnie. No
więc z czym problem?
- Do pierwszego i drugiego paragraf mogła stosować
się tylko ona, więc postanowiłem, że będę mężczyzną i powiedziałem jej, że
t ę sprawę biorę na siebie.
- No i... - próbowałem go delikatnie
wysondować.
- No i postanowiłem, że przejdę od razu do paragrafu
trzeciego! - Zakończył z triumfem.
- No brawo! Ale jakim cudem
udało ci się wpaść. Przecież z t y m masz ponad 97 % szans!
-
Może kupiłem za tani?
- Za t a n i ą - poprawiłem go machinalnie.
Nauczyciel, a nawet prostego wyrazu nie umie odmienić.
- Nie! Co ty
masz z języka ojczystego? Nie t a n i a tylko t a n i !
- Sev,
nie masz racji: t a n i a ! - Jakem Dracon Malfoy, będę obstawiał przy
swoim.
- Oczywiście, że nie! T A N I prezent! - Aż się
zaczerwienił z tego zaangażowania.
- T N I A prez... coś ty powiedział?
Jaki prezent?! - Mam nadzieję, że przeczucie mnie nie myli i on nie jest
taki... zacofany!
- Jak to co powiedziałem - Sever zrobił niewinną
minę. - Przecież mi powiedziałeś: pierwszym zabezpieczeniem jest
kalendarzyk, drugim - tabletki, a trzecim - prezent!
- Jaki
prezent?! - Totalna załamka nad starszym pokoleniem.
- No...
właściwie to tego nie dopowiedziałeś, ale sam się domyśliłem - Boże, jaki on
był z siebie dumny! On mnie chyba zabije, jak się dowie, o co
chodziło...
No i wtedy zacząłem Severowi wyjaśniać wszystko po kolei -
od komórki, aż do... no powiedzmy ładnie - końca. No i od tego momentu mój
sor od eliksirów był lepiej uświadomiony w temacie niż dzieciaki w
mugolskich szkołach po Wychowaniu Do Życia W Rodzinie...
23.11 PIĄTEK
po lekcjach
Wreszcie weekend! Już mnie dobija ta nauka. Zerwaliśmy
umowę z Hermioną, więc muszę sam odrabiać swoje zadania domowe. W sumie
teraz idzie mi to trochę lżej niż na początku, bo na niektórych przedmiotach
(historia magii no i oczywiście eliksiry) jadę na opinii i mogę sobie
odpuścić, ale na reszcie (czyt. transmutacja) muszę harować jak nie powiem
co. Ale wracając do Hermiony. Muszę jej poszukać i dowiedzieć się wreszcie,
o co chodziło z tym altercośtamcoś.
Za parę godzin
No i się
dowiedziałem. Znalazłem ją na schodach do zamku. Było dość chłodno, a
siedziała w samej szacie. Okryłem ją swoim swetrem. Kiedy to robiłem
chwyciła mnie za rękę i cicho wyszeptała:
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
A poza tym tobie jest chyba zimniej niż mnie.
Spuściła wzrok i
powiedziała:
- Przepraszam - coś czuję, że taka jednowyrazowa rozmowa z
jej strony nie przyniesie szybko rozwiązania.
- Co masz na myśli? -
Zapytałem cicho. - Hermiono, powiesz mi wreszcie z kim się spotkałem w
Hogsmeade, prawda?
Głośno wypuściła powietrze, westchnęła i utkwiła wzrok
w błoniach. Nie było tam nic ciekawego. Specjalnie popatrzyłem.
- Prawda?
- Nie chciałem naciskać, ale czegoś wreszcie dowiedzieć się musiałem.
-
Tak, Draco. Jestem ci winna wyjaśnienie. Może się przejdziemy?
Skinąłem
głową i ruszyłem za nią. Przez chwilę panowała niczym nie zmącona cisza.
Nikt z nas nie chciał się odezwać. W końcu Hermiona przełamała
milczenie:
- To był Potter - po raz pierwszy usłyszałem jak na Pottera
mówi po nazwisku.
Zmarszczyłem w niedowierzaniu brwi. Zauważyła moją
minę.
- Nie przesłyszałeś się. W bramie Hogsmeade twoją twarz miał
Potter. Harry Potter.
- Ale... jak to możliwe? - Ja taki inteligentny, a
zrozumieć tego nie mogłem.
- Draco, to jeszcze nie koniec dobrych
wiadomości - po tym co usłyszałem teraz i po tym, czego dowiedziałem się od
Severa już mi było wszystko jedno.
Hermiona zatrzymała się, oparła o pień
drzewa i popatrzyła na mnie:
- Wiesz, że metr dalej jest Zakazany Las? Są
tam dzikie zwierzęta, tak niebezpieczne, że z łatwością pozbawiłyby mnie
życia. Chyba tego teraz najbardziej chcę - zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła
nią w szorstką korę drzewa. Jej twarz płonęła i błyszczała od łez.
- Co
ty opowiadasz? - Nie wiem, dlaczego dziś wieczorem przyszło mi wypełniać
rolę pocieszyciela.
- Draco, jest mi wstyd, tak strasznie wstyd! Jak
ja mogłam się nie zorientować? Uważałam się za inteligentną, a nie
zauważyłam, jak on mną manipuluje.
Zaczęła szybko mrugać powiekami, a
wiedziałem, że właśnie w ten sposób ujawnia się u niej zdenerwowanie.
-
Hermiono, chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak, dopóki nie powiesz mi, co
zrobiłaś. Ale jestem pewien, że nie mogłaś zrobić nic złego. Jesteś chyba
ostatnią osobą, która mogłaby złamać regulamin. No... może poza bliźniakami
Weasley'ami - chciałem ją trochę rozbawić, ale na jej twarzy pojawił się
tylko blady, wymuszony uśmiech.
- Powiesz mi, co cię tak zmartwiło? I o
co chodziło z tym Potterem? - Kiedy wymówiłem to nazwisko przez twarz
Hermiony przeleciał ledwo zauważalny błysk nie wiem czego.
- Draco, jak
już mówiłam, muszę ci coś wyjaśnić, ale zrób coś dla mnie, dobrze? -
Zobaczyłem jej błagalne spojrzenie i wiedziałem, że nie mogę odmówić.
-
Jasne. Jak mogę ci pomóc?
- Po prostu odłóżmy naszą rozmowę na jutrzejszy
wieczór - w jej spojrzeniu było coś co sprawiło, że musiałem się
zgodzić.
- Nie ma sprawy Hermiono. I tak jest już bardzo późno.
Odprowadziłem ją pod wieżę Gryffindoru, pożegnałem się i poszedłem do
siebie. I od tego momentu cały czas się zastanawiam, o co w tym wszystkim
chodzi...
nastapiła znacząca poprawa jeśli chodzi o
język, =P chodzi o zarzuty niektórych...
i teraz odnoszę wrazenie, ze z
tamtego wesołego opowiadania o dość monotonnej fabule, mającego za zadanie
śmieszyć, zrobiło się coś innego, to już nie jest parodia, to
'zwykły' fick, ale dobrze, fabuła sie trochę posunęła i poszczególe
dni nie kręcą sie wyłącznie w okół włosów Malfoy'a, chociaż nadal
pozosało mu zadufanie w sobie...
pisz dalej zobaczymy co z tego
będzie, bo nie da się tego jednoznacznie ocenić, wcześniej wiadomo było
czego soie spodziewać, a teraz prawde mówiąc nie bardzo mozna się
domyślic...
4.11 SOBOTA rano
Ta wczorajsza rozmowa
z Hermioną nie dała mi spać. Ciągle przewracałem się z boku na bok. Dobrze,
że dzisiaj jest sobota, bo chyba bym usnął na lekcjach. Na śniadaniu
zauważyłem, że Hermiona nie siedzi na swoim zwykłym miejscu - czyli obok
Pottera i Weasley'a. No... no... dla jakiejś kłótni z Bliznowatym
porzuciła swojego ukochanego? To chyba musi być jakaś poważna sprawa, skoro
tak się stało. Idę jej poszukać, bo muszę się wreszcie dowiedzieć, o co w
tym wszystkim chodzi.
Po południu
Znalazłem Hermionę na błoniach
dokładnie w tym samym miejscu, gdzie rozmawialiśmy wczoraj. Tym razem nie
opierała się o drzewo, tylko siedziała na mokrej trawie i trzymała twarz w
dłoniach.
- Wstań - powiedziałem.
Pokręciła przecząco głową, nie
zaszczyciwszy mnie nawet najkrótszym spojrzeniem.
- Przeziębisz się. Jest
już koniec listopada - wzruszyła tylko ramionami, więc chwyciłem ją za ręce
i podniosłem.
- Chciałam jak najdłużej odwlec ten moment, ale widzę, że
jesteś nieugięty - uśmiechnęła się blado. - Wiesz, z reguły nie uciekam
przed odpowiedzialnością i potrafię spojrzeć w oczy każdemu, ale w tym
wypadku jest mi strasznie trudno porozmawiać z tobą szczerze.
- Dlaczego?
- Rozumiałem już coraz mniej.
- Chodzi o Harr... Pottera - powiedziała
przez zaciśnięte zęby. - To z nim spotkałeś się w Hogsmeade - spojrzała na
mnie wyczekująco.
- Wiem.
- Wiesz?! - Krzyknęła zaskoczona.
-
Powiedziałaś mi to wczoraj wieczorem - ona ma Alzheimera, czy amnezję?
-
Rzeczywiście. Strasznie boli mnie głowa i zapominam mnóstwo rzeczy. Może...
- wyglądało na to, że chce się znowu wymigać.
- Nie, Hermiono, za długo
już czekałem na twoje wyjaśnienia - jeśli chcę się dowiedzieć czegoś
sensownego muszę być twardy i stanowczy.
Hermiona głęboko westchnęła i
zaczęła swoją opowieść:
- Wiesz, że ja, Ron i Potter od początku byliśmy
przyjaciółmi. Oni zwierzali się mi, a ja im. Właściwie to większe zaufanie
miałam do Harry'ego. Nawet nie wiem dlaczego. On był jedyną osobą, która
wiedziała, że Ron mi się podoba. To właśnie on podsunął mi pomysł, żebyśmy
udawali parę. No i udało się - jesteśmy z Ronem razem. Od tego czasu Harry
stał się moim największym przyjacielem. Pewnego dnia powiedział mi, że się
zakochał. Byłam strasznie ciekawa w kim, ale długo nie chciał mi tego
wyjawić. W końcu mi powiedział, że spodobała mu się... profesor
McGonagall...
- Chyba żartujesz?! - Wybuchnąłem śmiechem. - Przecież
ona jest od niego chyba ze trzy razy starsza! Ja nie mogę! Co za
ubaw! - Bosz... jak to powiem Severowi, to chyba pęknie ze śmiechu.
-
No... - o, Hermiona przejęła to powiedzonko ode mnie. - Ja też uważałam, że
ot trochę dziwne, ale Harry powiedział, że jemu zawsze podobały się starsze
kobiety. Wyobrażasz sobie, że jego dziadek miał żonę o 26 lat straszą od
siebie? - Nie wyobrażałem sobie. To chyba dlatego Potter ma tek zdeformowaną
psychikę, z resztą twarz też he... he...
- W każdym razie zaczął do niej
pisać anonimowe listy miłosne...
- To on?! Widziałem je. Sever kiedyś
znalazł je u niej i był strasznie zazdrosny, ale jak ona powiedziała, że
myślała, że to od niego, no to w końcu powiedział, że od niego.
- I
właśnie Harry bardzo się zdenerwował... nie, to złe słowo, on wpadł po
prostu w wielką furię, kiedy dowiedział się, że oni są razem. Potem uspokoił
się i powiedział, że to dlatego, że jest za mało przystojny...
- O, tu to
się z nim zgadzam w zupełności - wtrąciłem.
- ... i że zawsze chciał być
wyluzowany i wyglądać tak jak ty - dosłownie kopara mi odjechała w dół.
Potter zawsze chciał wyglądać tak jak ja? Och, Draco - idol, bożyszcze...
Pokręciłem przecząco głową - to nie mogła być prawda.
Hermiona
uśmiechnęła się:
- A jednak... Pomyślałam, że tym razem to ja muszę mu
pomóc i... wykradłam z twojej kosmetyczki fiolkę, w której znajdował się ten
twój włosek, który wypadł ci kilka tygodni temu, żeby sporządzić
Harry'emu eliksir dodający mu urody - świat zawalił mi się na głowę. Jak
ona mogła ukraść mi mój kochany włosek?! Tak starannie go
zdezynfekowałem i umieściłem w próżniowej fiolce, a on został wykorzystany
do uprzystojnienia Pottera. Chociaż, między nami mówiąc, to chyba był
pierwszy eliksir, który Hermiona spaprała, bo nie widać po nim żadnej
różnicy. Ale przecie z nie mogę przyznać się przed nią, że tak mi zależało
na tym włosie, bo się będzie ze mnie śmiała:
- Nie ma sprawy, to przecież
tylko włos. Ale... jesteś pewna, że dobrze ci wyszedł ten eliksir? Przecież
po Potterze niczego specjalnego nie widać.
- I w tym właśnie problem, że
ja n i e z r o b i ł a m tego eliksiru. Potter zabrał mi fiolkę i
powiedział, że poradzi sobie sam. Właściwie było to mi na rękę, bo wtedy
byłam czymś zajęta. Z czasem o tym zapomniałam. Tylko raz zapytałam go o
rezultat, a on powiedział, że nie wyszły mu proporcje i cały eliksir wylał.
O nic więcej nie pytałam. I to był właśnie mój największy błąd -
westchnęła.
- No dobrze, wszystko ładnie, pięknie, ale co to ma wspólnego
z moim spotkaniem w Hogsmeade?
- Nie rozumiesz? - Pokręciłem przecząco
głową. - Potter wcale nie zrobił t e g o eliksiru! Uwarzył Eliksir
Wielosokowy! - Wykrzyknęła.
Zrobiłem zdziwioną minę.
- Draco, nic
ci ta nazwa nie mówi? - Znów pokręciłem głową. - Prawda, to przecież
eliksir, który... z resztą nieważne. Eliksir ten pozwala zmienić się na
godzinę w wybranego człowieka. Trzeba tylko dodać do niego jakaś część ciała
tej osoby. Najczęściej wykorzystywany jest właśnie włos.
- To znaczy, że
przez ciebie on o mało mnie nie zabił? - Nie mogłem uwierzyć w jej
bezczelność. Jej kumpel co rusz przystawiał mi różdżkę do gardła, ja nie
wiedziałem kim on jest, a ta mi teraz z takim spokojem o tym wszystkim
opowiada i chyba jeszcze próbuje się usprawiedliwić.
Hermiona zrobiła się
zielona na twarzy:
- Jak to... zabić?! Przecież wy...
- Tak! -
Przerwałem jej. - Przecież my tylko odbywaliśmy miłą, przyjacielską rozmowę,
podczas której twój wspólnik wrzeszczał na mnie i jeździł mi po gardle
różdżką - rozpiąłem guziki u koszuli i pokazałem jej czerwoną pręgę biegnącą
wzdłuż mojej szyi.
Hermiona zrobiła współczującą minę i powiedziała:
-
Draco, wiem, że to było dla ciebie straszne, ale spróbuj go zrozumieć.
-
Zrozumieć?! Zwariowałaś?! - Jezu... jej już kompletnie odbiło. -
Myślisz, że gdybym nie odpowiadał mu grzecznie na wszystkie jego pytania,
mogłabyś ze mną tu i teraz rozmawiać? Najwyżej mogłabyś patrzeć na mój
nagrobek na cmentarzu! A w najlepszym wypadku pozwoliliby ci oglądać
mnie przez szybę u św. Munga!
- Ale on był zdesperowany, musiał
dowiedzieć się prawdy o ich związku, a wiedział, że oprócz nich ty jesteś
najlepiej poinformowany...
- On nie był zdesperowany! On był
wściekły, zachowywał się jak wariat! Jedno moje drgnięcie i byłoby po
mnie! Nie mogę uwierzyć, że mu pomagałaś, a teraz jeszcze go
bronisz!
Hermiona zamknęła oczy a spod jej powiek zaczęły wypływać
pojedyncze łzy, ale ja byłem niewzruszony:
- Nie płacz. To niczego nie
zmieni.
- Potter mnie wyzyskiwał. Wykorzystał mnie i moją przyjaźń.
Draco, musisz mi uwierzyć, że ja nie miałam z tym nic
wspólnego!
Właściwie to jej wierzyłam, bo gdyby współpracowała z
Potterem, to by teraz o wszystkim mi nie powiedziała. Musiałem mieć jednak
pewność, że jest wobec mnie szczera:
- Jak mi to udowodnisz?
-
Zerwałam z Ronem. On uważał to za świetny dowcip. Nawet wtedy, w Hogsmeade,
był z nim w pelerynie niewidce. Wściekł się na mnie, gdy zaczęłam cię bronić
i postanowiłam się z nim rozstać. Teraz mi wierzysz?
Sam usiadłem na
zimnej i mokrej trawie, żeby to wszystko spokojnie przemyśleć. Wiedziałem,
jak zależało jej na Rudym, więc nie potrzebowałem lepszego dowodu. Jednak
jedna rzecz mnie gryzła:
- Jednej rzeczy nie rozumiem: dlaczego mi o tym
wszystkim mówisz? Zawsze trzymałaś z bandą Pottera, a teraz zależy ci, żeby
być lojalną w stosunku do mnie?
Hermiona, która siedziała teraz obok
mnie, wstała, pochyliła się i położyła mi dłoń na ramieniu:
- Nie
odpowiem ci teraz na to pytanie.
- Dlaczego?
- Po prostu sama nie znam
jeszcze na nie odpowiedzi.
- Nie rozumiem.
Zaśmiała się:
- Nie
martw się, ja chyba też.
Podała mi rękę:
- Wstawaj, przeziębisz się,
już prawie jest grudzień - oho, nauczyła się czegoś ode mnie...
- Jeszcze
listopad.
- Ale już niedługo - musiała mieć ostatnie
słowo.
Pociągnąłem ją za wyciągniętą w moim kierunku rękę tak, że
znalazła się obok mnie. Z wahaniem położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją
objąłem.
- Draco, czy myślisz o tym samym, co ja?
Spojrzałem jej
prosto w oczy i zobaczyłem w nich migotające iskierki. Już chyba wiedziałem
o czym ona myśli.
- Chyba tak.
- Myślisz, że...?
- Może...
Nagle
w oddali zobaczyliśmy spacerujących Snape'a i McGonagall. Trzymali się
za ręce i szli prosto przed siebie.
- "Minnie" i Potter -
pomyślałem z rozbawieniem. - Co ta pokraka nie wymyśli w tym swoim
bliznowatym mózgu. Spojrzałem jeszcze raz na spacerującą parę - Takim to
dobrze. Znaleźli już swoje połówki, a ja nadal szukam. Chociaż, czy to
możliwe, żeby moja błąkająca się gdzieś po świecie połówka siedziała właśnie
tu i teraz w moich objęciach...?
niczego, tzn dobrze jest wtedy kiedy jest to
Twoje, nie próbuj wydusić czego oczekujemy pisz co uważasz za słuszne i
dobre, wtedy będzie najlepsze
jest fajne mnie się podoba, tylko zauważam
że Twój fick porównując pierwszego parta z tym ostatnim znacznie ewoluował,
dats ol
QUOTE |
Właściwie to jej wierzyłam, bo gdyby współpracowała z Potterem, to by teraz o wszystkim mi nie powiedziała. |
25.11 NIEDZIELA po śniadaniu
Tak mi wczoraj było dobrze na tych błoniach z Hermioną, że przesiedzieliśmy tam chyba z godzinę. Dzisiaj już zdążyłem sobie powyobrażać, jakby nam było ze sobą dobrze, gdy na śniadaniu dostałem list:
Kochany Draco!
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale załatwiałam pewną sprawę i nie pisałam Ci o niej, żeby nie zapeszyć.
Frau Pöhler i Dyrektor Dumbledore zgodzili się, żebym przyjechała do Waszej szkoły jeszcze raz, ponieważ tamta wymiana trwała, jak dla mnie, bardzo krótko. Do "towarzystwa" dostałam straszne go nudziarza - jakiegoś Seann'a Scotta. Nie wiem po co, ale on strasznie palił się do wyjazdu i Frau Pöhler wysyła go razem ze mną.
Pozdrów ode mnie Hermionę i Rona. Już nie mogę doczekać się, kiedy Was ( a w szczególności Ciebie) zobaczę! Będę niedługo
Całuję, Jeanette
No i już kompletnie zgłupiałem. Bo z jednej strony, to ona mi się bardzo podoba, ale z drugiej i Hermiona jest niczego sobie. Pokazałem jej ten list.
- To miło, że o mnie pamiętała - powiedziała.
- O tobie i o Weasley'u - nie mogłem nie pozwolić sobie na szczyptę satysfakcji.
Dała mi pstryczka w nos:
- Przyjeżdża z jakim Seann'em - odbiła celnie piłeczkę i roześmiała mi się prosto w twarz. - Nie jesteś zazdrosny o niego?
- Przecież napisała, że to straszny nudziarz - w sumie to się trochę przestraszyłem. A nuż widelec Hermiona ma rację? Ona też jakoś tak spochmurniała:
- Draco, to znaczy, że... - nerwowo zagryzła wargi.
- Że...? - Nie zrozumiałem, ale przecież po otrzymaniu takiego listu miałem prawo mieć dziurę w mózgu.
- To znaczy, ja pomyślałam, że skoro wczoraj... yyy... to... - widocznie nie mogła się wysłowić.
Zmarszczyłem brwi i pokręciłem ze zdumieniem głową:
- O co ci chodzi?
- Po prostu... po prostu napisz Jeanette, że miło, że będzie tu z nami. To wszystko - energicznie odwróciła się i wymaszerowała z jadalni. Ona jednak czasem nie myśli - po co mam odpisywać Jeanette, skoro ona ma być tu już jutro? Postanowiłem się więc przygotować. Idę poćwiczyć nowe fryzury. W końcu o n a będzie tu już jutro, a przecież - tempus non penis, non stabit.*
Po południu
Zapomniałem, że już zupełnie nie mam żadnego żelu. Jak mi się skończył Sexy Ulizaniec, to czasem pożyczałem od Hermiony, a czasem po prostu przyklepałem me delikatne włoski świeżą źródlaną wodą mineralną. Jedynym rozwiązaniem jest Sever. Ja nie wiem, skąd on ma go jeszcze, skoro firma upadła. Idę.
Wieczorem
Ups... chyba mi się dostanie. Stałem za drzwiami gabinetu Snape'a i już miałem wejść, gdy usłyszałem głos McGonagall:
- Severusie, ty jesteś kompletnie nieodpowiedzialny! - Czyżby jej już przeszło?
- Ależ Minnie! - Niedobrze mi się robi jak słyszę to określenie, to mi przypomina jakąś postać z bajki dla dzieci, ale nie wiem, skąd u mnie takie skojarzenie, skoro ja kreskówek nie oglądam.
- Ty mi się oświadczasz?! - Qrcze, już miałem odejść, ale zrobiło się gorrrrrąco!
- No... - a sam mnie uczył, że to gwara.
- A z czego my będziemy żyli? Z czego ty utrzymasz rodzinę?! Z marnej pensji nauczyciela eliksirów? Gdybyś miał drugi etat, np. nauczyciela OPCM, to może ale w takich warunkach...
- Jak poprosimy Dumbla na świadka, to nam sypnie parę galeonów, a jak jeszcze będzie chrzestnym! - W głosie Severa słychać było dumę z własnoręcznie wymyślonego plany wzbogacenia się.
- Uh!! Jednak się nie myliłam co do ciebie! Co mnie skłoniło do tego, żebym... że w efekcie będziemy mieli dziecko! Jak ja mogłam?!
- Minnie, czy to znaczy "nie"? - Zapytał Sever zrezygnowanym głosem.
- Tak! I nie mów na mnie "Minnie"! Przecież wiesz, jak tego nie cierpię! - Dziwne, bo myślałem, że jej się to dotychczas podobało.
- "Tak"? To znaczy, że się zgadzasz? - Usłyszałem jakąś szamotaninę za drzwiami.
- Puść, nie dotykaj mnie! - Ooo... już chyba wiedziałem, co się tam działo. - "Tak" to znaczy "nie"!
- To znaczy "tak" czy "nie"? - Sever był wyraźnie zdezorientowany.
- Nie! Nie wyjdę za ciebie, ty...
- Ćśś... - próbował ją uspokoić. - Wypij to, bo jesteś za bardzo zdenerwowana, to może zaszkodzić dziecku.
McGonagall tak westchnęła, że aż zza drzwi było ją słychać:
- Ech... tylko w sprawach eliksirów mogę ci wierzyć... - i chyba wypiła, bo słychać było taki "gulgot". Już miałem na serio iść i przyjść za chwilkę, gdy usłyszałem jej głos ponownie:
- Severciuuu... wiesz coooo... - słychać ją było tak, jakby się upiła.
- Słucham, Minerwo?
- "Minerwo"? Jaka "Minerwo", Severeczku? Mów mi "Minnie", jak zwykle, kochanie! - głos McGonagall ociekał słodyczą.
- Oczywiście Minnie, ty moja... - i tutaj dalej nie dosłyszałem.
- A wiesz, co, słoneczko? Z tym ślubem to naprawdę wspaniały pomysł! Wreszcie będziemy pobyć dłużej razem! - Nie no, ona jest po prostu nieobliczalna!
- Minnie, jesteś chyba zmęczona. Połóż się na tej kanapie, a ja zaraz wrócę - nie zdążyłem się schować, ba, nie miałem nawet szansy odskoczyć od drzwi, które Sever z impetem otworzył.
- Podsłuchiwałeś?!
- Eee...
- Słyszałeś wszystko?!
- Yyy...
- CO?!
- Yhy... - na potwierdzenie pokiwałem jeszcze głową. Skoro on umie czytać w myślach, to już się przyznam bez bicia.
- Draco, to nie tak, jak myślisz... to ten... tego... wiesz...- tłumaczył się dość nieskładnie.
Spojrzałem na niego pytająco.
- To znaczy, wiesz, to nie to co myślisz!
- Czyli co? - Spytałem inteligentnie.
- Ja wcale nie podaję jej podstępnie roztworu z Eliksiru Miłości i Eliksiru Rozwiązłości! - Się biedaczek nawet nie zorientował, jak go tak sprytnie podpuściłem.
- No cóż... - westchnąłem. - Ale na coś takiego to właśnie wygląda. No nic, nie po to tu przyszedłem - wyraźnie odetchnął z ulgą. - Potrzebuję tubkę Sexy Ulizańca.
Snape zrobił zdziwioną (na pozór) minę:
- Czego?
- Natychmiast - powiedziałem z całą mocą, na jaką było mnie stać. - Wiem, że sam go używasz i to w całkiem nie małych ilościach - dodałem z satysfakcją.
- Nie wiem, o czym mówisz - zaprzeczył bezczelnie.
- Czy chcesz, żeby Dumbledore się o c z y m ś dowiedział?
- Nie... - pokręcił głową ze zmartwioną miną - Ale... nie mogę ci go pożyczyć.
- A to dlaczego?
- Bo... bo się już skończył - zakończył z triumfem.
- A wolisz, żebym powiedział "Minnie"? - Hahaha... miałem już na niego lepszego haka.
- Draco, daj spokój! Nie możesz szantażować nauczyciela! I to jeszcze własnego wychowawcy... - chyba był już zdesperowany.
- A założymy się, że mogę? - Spojrzałem nad niego spod oka.
Nic nie powiedział, tylko odwrócił się na pięcie, wszedł do swojego pokoju i otworzył szafkę zamykaną na trzy kodowane zamki i wyją z nich tubkę m o j e g o b y ł e g o żeliku.
- Dzięki stary - jak już chwyciłem opakowanie, to nie wypuściłem go z rąk. - Nigdy ci tego nie zapomnę - i wybiegłem, zanim zdążył o cokolwiek mnie zapytać.
21.11 PONIEDZIAŁEK przed śniadaniem
Żelik leży na moich włoskach jak ulał. Jak zobaczyła mnie Hermiona to tylko pokiwała głową z powątpiewaniem, ale nic nie powiedziała. Ciągle czekam, aż przyjadą.
Po śniadaniu
No wreszcie przyjechali. Tym razem wszystko odbyło się kameralnie, bez zbytnich ogłoszeń Dumbla. Gdy szedłem na pierwszą lekcję zobaczyłem jakiegoś nieznajomego chłopaka z czarnymi włosami i ciemną cerą. Podszedł do mnie z wyciągniętą ręką:
- Ju ar Drako, arent ju?** - Spytał
- Yes, of course**** - odpowiedziałem, bo spodziewałem się już, kogo mam przed sobą. - Seann Scott? - Wskazałem na niego.
- Noł, noł!***** Seann William Martin Jose Fernando de la Muerte Scott - wyrecytował jednym tchem. - Najs tu mit ju.****** Aj hef bin... yyy...caramba! Aj łos...
- Ok., ok., - przerwałem, mu nie mogąc już słuchać jego kaleczenia - Welcome to Hogwart.*******
I uśmiechnąłem się szeroko, bo za jego plecami pojawiła się Jeanette, która pomachała mi i uśmiechnęła się szeroko. Oł maj God
* (łac.) czas nie penis, nie stanie
** (ang.) Jesteś Draco, czyż nie?
**** (ang.) Tak, oczywiście.
***** (ang.) Nie, nie!
****** (ang.) Miło cię poznać.
******* (ang.) Witamy w Hogwarcie
QUOTE (Caroline @ 16-01-2004 20:04) |
* (łac.) czas nie penis, nie stanie |
Szczerze to coraz mniej mi się podoba. Na
początku czytało się jakoś.. bo ja wiem.. lekko, a teraz... ograniczyłaś
możliwości tego ficka do spraw sercowych. Nie wiem jak masz zamiar dalej
poprowadzić akcje wiec bede tu zagladać
Przede wszystkim nie podba mi się
stosunek Draco do Snape'a i odwrotnie. Bądź co bądź Snape to nauczyciel.
Malfoy jest za bardzo narcyztyczny. Jak na parodie za mało śmieszne jak na
zwykły fick też mi raczej nie pasuje. Krótko nie podoba mi się.
QUOTE (Caroline @ 02-12-2003 15:29) |
08.11
CZWRATEK rano Wczoraj wieczorem długo nie mogłem zasnąć. W sumie trochę głupio było mi z powodu tej sprawy z Hermioną. Właściwie to się nie pokłóciliśmy, ale i tak ona chyba jest na mnie obrażona. Jak wszyscy w dormitorium zasnęli postanowiłem, że do niej pójdę. No i tak zrobiłem. Na szczęście nikt mnie nie widział. Zapukałem cicho, ale nikt mi nie odpowiedział, bo Hermiona już chyba spała. Więc wszedłem nieproszony. Faktycznie była już pogrążona we śnie. Tak słodko i niewinnie wyglądała, że aż szkoda było mi jej budzić. No ale postanowiłem zrealizować to, co zamierzałem. Dotknąłem delikatnie jej odkrytego ramienia: - Hermiono! Hermiono! - zawołałem szeptem - Obudź się! |
QUOTE (Mordoklejka @ 16-02-2004 19:46) |
i next part please... |
Hehehe, świetny fick, choć muszę przyznać
że jestem zaskoczony bo nie spodziewałem się niczego w tym stylu na tym
forum... Świetne pomysły, bardzo dobrze zrealizowane, a zarazem ciekawy
dobór języka. Bardzo... Hmm... Dojrzały sposób komponowania planu wydarzeń.
Bardzo mi się podoba. Ale nawiązania do historii starożytnej, filozofów,
poprawne cytaty z łaciny doprowadzają mnie do pewnego wniosku... Wiem że to
nieładnie pytać kobietę o wiek, ale odnoszę wrażenie że jesteś starsza niż
masz napisane w profilu...
<!--QuoteBegin-matoos+27.02.2004
11:42--></div><table border='0' align='center' width='95%'
cellpadding='3' cellspacing='1'><tr><td>QUOTE (matoos @
27.02.2004 11:42)</td></tr><tr><td id='QUOTE'><!--QuoteEBegin--> Wiem że
to nieładnie pytać kobietę o wiek, ale odnoszę wrażenie że jesteś starsza
niż masz napisane w profilu... <!--emo&:D--><img
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/><!--endemo--> <!--QuoteEnd--> </td></tr></table><div class='postcolor'>
<!--QuoteEEnd-->
Już tłumaczyłam, ale KTOŚ (!!) to skasował:
profil wypełniony jest dobrze <!--emo&:D--><img
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/><!--endemo--> <!--emo&:D--><img
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/><!--endemo--> <!--emo&:D--><img
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='biggrin.gif'
/><!--endemo--> A jak chciałam z Tobą pogadać na gg, to mi nie odpisywałeś
<!--emo&:(--><img
src='http://www.harrypotter.org.pl/forum/html/emoticons/sad.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='sad.gif' /><!--endemo-->
zakończone. do LW
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)