Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Kwiat Lotosu _ Dwie Noce

Napisany przez: Hito 18.02.2006 12:55

Na wstępie rzucę kilka uwag natury ogólnej.
1) Z góry zaznaczam, że ten fic NIE ma na celu propagowania ani przedstawiania dominującego na tym forum pairingu Draco/Hermiona. Zrozpaczone fanki muszą mi przebaczyć.
2) Fic chyba miałby lepszy sens, gdyby miał miejsce po Zakonie, a nie Księciu. Uniknąłbym w ten sposób niedogodności tłumaczenia czworokąta miłosnego, a i chyba sama fabuła byłaby bardziej prawdopodobna. Za późno na to wpadłem.
3) Pierwsze dwa party mogą wydawać się trochę czerstwe przez konwencję, jaką przyjąłem. Ufam, że po przeczytaniu całości wszystko będzie w porządku.
4) Jak każdy pisarz, mam wrażenie, że moje ,,dzieło'' mogłoby być o wiele lepsze. Coś jest w tym, że bohaterowie żyją własnym życiem.
5) W Wordzie to lepiej wygląda. Na forum układ graficzny, przez brak wcięć, trochę się psuje, niestety.
6) Enjoy.



Dzień piąty

Harry gwałtownie otworzył oczy.
Chwilę trwało, zanim zorientował się, gdzie jest i dlaczego. Żeby tego dokonać, musiał sięgnąć pamięcią wstecz o jeden dzień, albo raczej – jeśli chodzi o ścisłość – jedną noc.
Na brodę Merlina...
Pokój, w którym chłopak się znajdował, dobitnie udowadniał mu, że jego własny umysł nie stroi sobie z niego żartów i nie karmi iluzjami. Na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że pomieszczenie zamieszkuje osoba płci żeńskiej, która nie tolerowała twórczego chaosu pokojowego. Wszędzie panował porządek, czy to na podłodze, którą przykrywał brązowy dywan, czy to na półkach z licznymi książkami, gdzie próżno by było szukać choćby jednej cząsteczki kurzu. Harry kątem oka zobaczył, że okno jest uchylone, a białe firanki powiewają lekko, smagane delikatnie przez letni powiew wiatru. Gdyby młodzieniec obrócił głowę mocniej w prawo, ujrzałby na szafce nocnej zdjęcie oprawione w dekorowane ramy, przedstawiające trzyosobową rodzinę, z właścicielką pokoju na pierwszym planie.
Spokojnie, Harry, tylko spokojnie...
Harry nie mógł nie zauważyć, że łóżko, pościel i poduszka, na której leżał, są bardzo wygodne, a on nie czuje najmniejszej chęci do wstawania. Mimo to, lewą ręką odruchowo zaczął szukać koło siebie okularów. Nie znalazł ich, co oznaczało, że ktoś je gdzieś przeniósł. Jednak jego dłoń nie macała bezskutecznie powietrza. Coś miękkiego i futrzanego zajęło drugi, poprzeczny koniec posłania.
- Krzywołap – Harry raczej oznajmił fakt, niż zapytał. Kot leniwie zamruczał, po czym ziewnął. – Gdzie jest twoja pani?
W ramach odpowiedzi rudy kocur przeciągnął się i zmienił pozycję, odwracając się tyłem do chłopaka.
- Dzięki – mruknął Harry. Starał się nie dopuścić do głosu męczącej go myśli, iż powinien wstać i sam jej poszukać. A było mu tak wygodnie...
Chociaż nie do końca, czuł nieprzyjemne skręcanie w żołądku. No i zaczynało być mu gorąco.
Harry wyciągnął prawą rękę i po krótkich poszukiwaniach znalazł swoje okulary. Spoczywały na brzegu szafki nocnej, leżące szkłami skierowanymi ku sufitowi. Chłopak założył je na nos powoli, nie podnosząc się nawet odrobinę. Pewnie gdyby się rozejrzał po pokoju, znalazłby swoje ubranie schludnie złożone w kostkę, a może i odświeżone i pachnące.
Wstawaj, do licha! Nie możesz tu leżeć i czekać na wybawienie.
Chociaż była to kusząca myśl, Harry musiał przyznać. Ale jednak...
- Widzę, że już nie śpisz, Harry.
Chłopak nie podskoczył tylko dlatego, iż znajdował się w pozycji horyzontalnej. Aczkolwiek jego serce na dźwięk tego ciepłego, dziewczęcego głosu utonęło gdzieś w otchłani klatki piersiowej.
- ... – Nie najlepszy początek rozmowy. Harry uznał, że trzeba spróbować jeszcze raz. – Cześć, Hermiono.
- Cześć.
Siedemnastoletni Harry Potter spojrzał na dziewczynę stojącą w drzwiach, opierającą się lekko o ich framugę. Ubrana była w puszysty szlafrok, którego kolor, dzięki jakiemuś wspomnieniu z przeszłości, kojarzył się młodzieńcowi ze świeżo skoszoną trawą. Barwa tego okrycia idealnie współgrała z tą ścian pokoju. Wietrzyk błądzący w pomieszczeniu poruszył delikatnie mokrymi w tym momencie, kasztanowymi włosami Hermiony.
Dziewczyna patrzyła na Harry’ego z mieszanką uczuć na twarzy.
- Właśnie miałam cię obudzić – powiedziała w końcu. – Umyj się i zejdź na dół, właśnie kończę robić śniadanie.
- Śniadanie? – zapytał zaskoczony Harry. Rzeczywistość zbyt powoli wsączała się do jego zamglonego jeszcze snem umysłu. Hermiona tylko uniosła brwi i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Tak, śniadanie. Raz można je zjeść odrobinę wcześniej, nieprawdaż?
- Śniadanie. No tak. Oczywiście.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Biedny Harry. Wyraźnie się denerwował.
Cóż, nic dziwnego.
- Czekam na ciebie w kuchni – podsumowała dziewczyna, wychodząc.
Drzwi zamknęły się. Prawie w tym samym momencie Harry poderwał się do pozycji siedzącej. Podrapał Krzywołapa za uchem i zsunął nogi z łóżka. Kot zamruczał cicho. Był zadowolony, że meandry ludzkiej psychiki to nie jego zmartwienie.
Harry wstał, przeszedł kilka kroków, zorientował się, że jest nagi, jęknął i skierował się kierunku swojego ubrania, które musiało zostać tu przyniesione z jego sypialni. Świeże ubranie leżało na krześle złożone w kostkę, co oznaczało, że Hermiona musiała chwilę grzebać w jego szafie. Harry wkładał je na siebie dość nieprzytomnie, gdyż wspomnienia wybrały właśnie tę chwilę, by dać o sobie znać.
Z pokoju Hermiony wyszedł dopiero po chwili, gdyż musiał się uspokoić i skierować swoje myśli na bardziej neutralne tory. Gdy Harry stanął w korytarzu na pierwszym piętrze, gdzie znajdowały się pokoje jego i Hermiony, usłyszał dobiegające z kuchni odgłosy przygotowywania posiłku. Sądząc po dźwiękach muzyki, które mieszały się skwierczeniem jakieś potrawy, dziewczyna włączyła mugolskie radio. Harry’emu przyszło do głowy, że wyostrzył mu się słuch, skoro docierały do niego nawet kroki Hermiony.
Kuchnia zaczeka. Zresztą, Harry chciał przejrzeć się teraz w lustrze.
Jako, że dom państwa Granger miał dwie łazienki, jedna z nich znajdowała się na pierwszym piętrze, naprzeciwko schodów i pomiędzy dwoma sypialniami, a druga na parterze. Chłopak musiał przyznać, że taki układ jest dobry. Zapewne pomysł rodziców, którym nie w smak było czekanie, aż ich dorastająca córka wyjdzie po godzinie oblegania jedynej łazienki, w końcu gotowa pokazać się zewnętrznemu światu.
Z drugiej strony, Hermiona rzadko bywała w domu i nie była typową dziewczyną.
Harry wzruszył ramionami. Takie rozważania do niczego nie prowadziły, a przynajmniej nie w tej chwili. Potter ruszył, kierując się przed siebie. Uznał, że dobry, gorący prysznic będzie całkiem na miejscu.
Ręcznika nie musiał szukać – wisiał w łazience. Harry patrząc na niego uzmysłowił sobie, iż gości w domu rodziny Granger już prawie tydzień. I od niedawna jest już dorosły.
Ciepła woda oblała go całego. Kabina prysznicowa szybko zapełniła się parą. Harry, wcierając szampon w swoje kruczoczarne włosy, sięgnął pamięcią w poprzednie tygodnie.
Śmierć Syriusza musiała przytępić jego wrażliwość. Stanowiła straszną katastrofę w życiu Harry’ego, ale on nigdy nie płakał z jej powodu. Czuł z jej powodu smutek, tak, gniew tym bardziej – ale nie rozpacz.
Teraz Albus Dumbledore, najwspanialszy dyrektor Hogwartu, także nie żył. A on, jego ulubiony uczeń, przeszedł nad tym faktem właściwie do porządku dziennego. Lawina śmierci, którą rozpoczął Cedrik, a wcześniej jego rodzice, najwidoczniej po drodze porwała serce młodego Pottera. A przynajmniej jego część.
To nie było dokładnie tak. Stan swojego ducha Harry zawdzięczał Hermionie, chłopak wiedział o tym dobrze. Dziewczyna słusznie przewidziała, dzięki swojej zadziwiającej empatii, jak podle Harry będzie się czuł. I wyciągnęła swoją pomocną dłoń w jego kierunku.
Lipiec był okropnym miesiącem. Harry wrócił do Dursleyów, tak jak obiecał to Dumbledore’owi. Ron i Hermiona mu nie towarzyszyli, gdyż Harry uznał, że lepiej będzie, jeżeli wrócą oni do swych rodzin. Młodzieniec miał zostać u Dursleyów do swoich siedemnastych urodzin, do momentu wygaśnięcia starożytnej magii rodzinnej krwi. Okropnym było jednak widzieć zadowolenie na twarzach swojej, bądź co bądź, rodziny z powodu jego rychłego opuszczenia Privet Drive. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny, a w tej materii przeżył już swoje. Teoretycznie zaraz po swoich urodzinach miał znaleźć się w Norze, domu rodziny Weasleyów, ale... jakoś perspektywy spotkania i przebywania z pełną, szczęśliwą rodziną nie napawały Harry’ego radością i oczekiwaniem. Musiałby spotkać się z Ronem i zacząć snuć plany łowów na pozostałe cztery Horcruxy. Musiałby spotkać się z Ginny, z którą rozstał się w dość nieprzyjemny sposób.
Harry nie chciał tego. Ale nie chciał również zostać na Privet Drive dłużej, niż to konieczne. Siedział lub leżał otępiały w swojej sypialni, nie wychodząc z niej za często, mimo iż tym razem żaden zakaz nie ograniczał mu poruszania się po domostwie Dursleyów. Harry nie wiedział wtedy, co powinien zrobić. Czuł tylko zamęt w myślach i uczuciach.
Harry zakręcił kurek z gorącą wodą. Prysznic zamilkł. Potter owinął się ręcznikiem i zaczął wycierać. Podczas tej czynności spojrzał na długie, prostokątne lustro łazienkowe. Tak, doskonale pamiętał moment, który zdarzył się w trzecim tygodniu lipca. Hedwiga zapukała dziobem w okno jego sypialni, mając ze sobą list. Chłopak wpuścił ją wtedy, odczepił pergamin od nogi swojej sowy i spojrzał na niego. Od razu po charakterze pisma rozpoznał, kto był nadawcą listu. Ciekawość przełamała jego duchowy marazm. Czegóż mogła chcieć Hermiona? Przecież ona także miała czekać na niego w Norze.
Harry pamiętał również swoje zaskoczenie. Nie spodziewał się takiej propozycji od Hermiony. Pisała, że uzgodniła to z Weasleyami, ale Harry czuł wątpliwości. To znaczy, jak ich przekonała, że tydzień spędzony w domu państwa Granger dobrze mu zrobi?
Lustrzane odbicie Pottera patrzyło na niego z pewną dozą rozbawienia. Oczywiście, Hermiona trafiła w dziesiątkę. Gdy Harry przemyślał treść jej listu, uznał, że istotnie, woli spędzić tydzień, a właściwie pięć dni, sam na sam z Hermioną, niż zjawić się w Norze. Wiedział, że ucieka od swoich problemów, od przyszłości, której nie da się uniknąć, ale nie dbał o to.
Harry miał chwilowo dość wszystkiego. Chciał odpocząć, głównie psychicznie. Z kimś, kto potrafi go zrozumieć bez zbędnych słów.
A Hermiona mogła mu zapewnić taki relaks. W odpowiednich chwilach potrafiła porzucić swój mentorski ton i pomóc, tak naprawdę.
Dlatego Harry nie zastanawiał się długo. Kilka dni później śnieżnobiała Hedwiga niosła kawałek pergaminu zaadresowanego do rodziny Weasleyów. Harry napisał w liście, iż przystaje na sugestię Hermiony, i potwierdził, że obydwoje zjawią się w Norze na początku drugiego tygodnia sierpnia. Po czym po prostu czekał na koniec siódmego miesiąca. Ostatniego dnia lipca nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, oczywiście oprócz faktu, iż właśnie wtedy Harry przekroczył próg dojrzałości. A potem nastał sierpień.
A teraz, to dopiero jest ciekawie.
Harry spojrzał na grzebień, ale błyskawicznie odrzucił pomysł jako bezużyteczny. Jego włosy zawsze żyły własnym życiem i nie zamierzały się podporządkowywać niczyjej woli. Chłopak poprawił okulary na nosie, rozejrzał się wokół siebie, ubrał się szybko i wyszedł z łazienki.

Wejście do kuchni nie było takie proste, jak zazwyczaj.
Śniadanie Harry’ego już na niego czekało, rozsiewając w pokoju smakowity zapach. Hermiona, nadal ubrana w swój zielony szlafrok, nuciła cichutko w takt muzyki wydobywającej się z radia położonego na ladzie. Przestała, gdy tylko zobaczyła Harry`ego, który w końcu się przemógł i podszedł do stołu.
- Najwyższy czas – powiedziała dziewczyna, odwracając się przodem do Pottera. – Już myślałam, że utonąłeś pod tym prysznicem.
- Eee. – Harry szybko musiał ustalić, czy był to żart, sarkazm czy opinia. – Skądże.
- Cieszę się. A teraz siadaj i jedz, Harry. I tak zdążyła już wystygnąć.
Chłopak odsunął krzesło i usiadł na nim. Spojrzał na jajecznicę będącą jego śniadaniem. Wyglądała całkiem zachęcająco. Jej widok przypomniał Harry’emu jego zdziwienie, jakiego doświadczył w pierwszych dniach pobytu. Nie spodziewał się, że Hermiona będzie umiała gotować. Nie była mistrzynią patelni, co prawda, szczególnie na początku, ale – jako że jej talent do nauki chyba nie miał ograniczeń – radziła sobie coraz lepiej. Harry nie miał żadnych wątpliwości, że jajecznica mu zasmakuje.
- I jak wrażenia? – zapytała Hermiona, która znowu krzątała się przy ladzie, odwrócona plecami do stołu.
- Pychota – odpowiedział chłopak z pełnymi ustami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
Harry jadł szybko, jednak nie z uwagi na dziwne ssanie w brzuchu, które zresztą z głodem nic wspólnego nie miało. Musiał przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie był taki spięty. Smak jego śniadania właściwie do niego nie docierał.
Potter podniósł na chwilę wzrok, gdyż koło talerza pojawił się kubek gorącego kakao. Hermiona usiadła naprzeciwko Harry’ego, lecz nie przerwała milczenia. Wbiła w niego swoje spojrzenie, co spowodowało natychmiastowe podniesienie się temperatury przy stole. Harry miał nadzieję, że ręką mu nie drży.
Hermiona otworzyła usta, zamknęła je nie wydając żadnego dźwięku, po czym wstała i wyłączyła radio. Dopiero wtedy w kuchni nastała prawdziwa cisza. Mimo to, Harry’emu dzwoniło w uszach. Starał się skupić ponownie na talerzu, jajkach, boczku i kiełbasie. Zaskrzypiało krzesło. Hermiona oprała łokcie na blacie, a podbródek na złączonych dłoniach. Jej czekoladowe oczy skupiły się na twarzy Chłopca, Który Przeżył.
- Harry, uważam, iż powinniśmy poważnie porozmawiać.
- O czym? O tak, wspaniałe pytanie, popisałeś się, nie ma co.
- Harry...
- Wiem. Przepraszam.
Wnętrzności zawiązały mu się w supełek ciaśniejszy, niż wtedy, gdy próbował zaprosić Cho Chang na Bal Bożonarodzeniowy. Harry wiedział, że się czerwieni. Spróbował kontynuować jedzenie czując na sobie wzrok Hermiony – i to był błąd.
- Harry!
Hermiona uderzyła go dłonią w plecy na tyle mocno, iż Harry omal nie spadł z krzesła.
- Dzięki – wymamrotał, gdy już skończył się krztusić. Miał ochotę rozbić czołem blat stołu.
Całkiem niespodziewanie dla chłopca i dla siebie samej, Hermiona roześmiała się, głośno i radośnie.
- Widzę, iż naszą rozmowę musimy przełożyć na później, Harry. – Hermiona wyszczerzyła swoje idealnie równe zęby. – W takim razie ty skończysz jeść sam, a ja pójdę się ubrać. Co ty na to?
- Nie ma sprawy.

Napisany przez: Ajihad 18.02.2006 13:43

No no, całkiem dobrze się zapowiada. Nie zanotowałem błędów, może dlatego, że niezbyt ich szukałem pogrążony w czytaniu. tongue.gif Jednak żeby ocenić potrzeba trochę więcej. Pisz dalej. Życzę weny

Napisany przez: EnIgMa 18.02.2006 14:43

Muszę przyznać, że rzeczywiście zapowiada się dość ciekawie smile.gif Z wielką chęcią przeczytam kolejne party, na które oczywiście czekam z niecierpliwością...
No i chyba pierwszy czytany przeze mnie fick, w którym Dumbledore nie żyje, bo jak dotąd nikt, poza panią Rowling, nie odważył się go uśmiercić... tongue.gif
Poza tym masz ciekawy styl i przyjemnie się czyta to, co piszesz, dlatego życzę weny i dużo wolnego czasu.

Napisany przez: Joanne Riddle 18.02.2006 15:52

hmmm.... nie wciągnęło mnie to wcale a wcale dry.gif przeczytałam do końca łudząc się że coś się w końcu ciekawego wydarzy huh.gif ale sie nie wydarzyło sleep.gif ale może to dlatego, że to dopiero początek tego tego ficka. Mam nadzieję, że się w końcu rozkręci! wink2.gif

Napisany przez: Hito 18.02.2006 16:11

Sam się dziwię, że byłem w stanie napisać fica ściśle romansowego smile.gif Jeśli ktoś się nastawia na krew, trupy, destrukcję czy inną akcję, to raczej nie ma czego tu szukać.

Enigma>>fic dzieje się po HBP, zatem to naturalne, że Dumble nie żyje. Mało ficów dzieje się po VI tomie.


Napisany przez: EnIgMa 18.02.2006 17:57

No więc właśnie o to mi chodziło... wreszcie ktoś wziął pod uwagę to, co dzieje się w HBP i uśmiercił Dumbledore'a w swoim ficku... albo może inaczej, bo znowu namieszam: przyjął do wiadomości fakt, że został on zabity w HBP...

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 18:11

Kolego, zanim Cię tu zjadą fani paringu Draco/Hermiona ^^ to powiem, że mi się podoba. Nawet bardzo. To jeden z nielicznych ficków, które będę czytać (Dorcas się rozkręca xD). I to co najważniejsze - potrafisz pisać.
A jako, że mam wrodzoną duszę bety i jestem strasznie czepialska (em potwierdzi) i wogóle to coś mi zgrzytało w jednym zdaniu. Ale ogólnie jest łokej, pisz dalej. Powodzenia, maaasy wolnego czasu i weny życzę.
Dorcas
PS. Coś mi kiedyś obiecałeś! A ja pamiętliwa jestem ;p

EDIT

QUOTE
hmmm.... nie wciągnęło mnie to wcale a wcale dry.gif przeczytałam do końca łudząc się że coś się w końcu ciekawego wydarzy huh.gif ale sie nie wydarzyło sleep.gif ale może to dlatego, że to dopiero początek tego tego ficka. Mam nadzieję, że się w końcu rozkręci! wink2.gif

Może sama piszesz lepiej? I oryginalniej?
Jak czytam posty takich ludzi to mnie coś trafia.
Sami nie umieją pisać, a krytykują innych.

Napisany przez: Hito 18.02.2006 18:15

Myślę, że z docinkami ze strony fanów (fanek?) D/Hr sie nie spotkam, Kitiara wystarczająco zaspokoiła apetyt takowych, I think.

QUOTE
A jako, że mam wrodzoną duszę bety i jestem strasznie czepialska (em potwierdzi) i wogóle to coś mi zgrzytało w jednym zdaniu.


W którym? Powiedz, muszę to wiedzieć, zamierzam na bieżąco poprawiać swojego fica, by skończył on w jak najlepszej formie.

QUOTE
PS. Coś mi kiedyś obiecałeś! A ja pamiętliwa jestem ;p


Ja też. Nie martw się, pamiętam smile.gif

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 18:27

QUOTE
Okropnym było jednak widzieć zadowolenie na twarzach swojej, bądź co bądź, rodziny z powodu jego rychłego opuszczenia Privet Drive. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny, a w tej materii przeżył już swoje. Teoretycznie zaraz po swoich urodzinach miał znaleźć się w Norze, domu rodziny Weasleyów, ale... jakoś spotkanie i obcowanie z pełną, szczęśliwą rodziną nie napawały Harry’ego radością i oczekiwaniem.


Wiem, że jestem czepialska, Hito. Ja wiem!
I wcale tego nie zmieniam ;D.

Oj, uczepią się, uczepią. Przynajmniej niektórzy ;>.

Ty też pamiętliwy? Witaj bratnia duszo xD! No, widzisz, to teraz trza to zrealizować smile.gif !
wink2.gif

No to pozdrawiam ;* i życzę weny. Takiej, że jak Cię trzaśnie to od razu siadasz do kompa i piszesz.
Czyli tak jak napisałam Asther (!).

Ależ Hito, ja się wcale, a wcale nie martwię. Wierzę w Twoją pamięć wink2.gif .

Napisany przez: em 18.02.2006 19:18

Czyli prawo do krytyki ma się tylko wtedy, jeśli samemu umie się pisać lepiej?
Oj, Dorc, zawiodłaś mnie teraz. dementi.gif
Czepialska nie jesteś tongue.gif znam ludzi, którzy czepiają się o wieeele bardziej (np. ja. patrz moje poprawki do epilogu ;p)

Hito: chociaż to zdecydowanie nie mój pairing, jest coś w tym opowiadaniu, co mnie przyciągnęło. Ale końcówka zgrzyta, sama nie wiem, dlaczego. Najpierw Hermiona mówi, że muszą poważnie porozmawiać, chwilę potem się śmieje i mówi, że mogą pogadać później? Trochę to do niej niepodobne.
Ale czekam na więcej.

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 19:23

Nie, nie, em źle mnie zrozumiałaś.
Każdy ma prawo do krytyki, ale konstruktywnej. A panna wyzej tak tego chyba nie zrobiła, hę? wink2.gif
A widzisz.
smile.gif

Napisany przez: em 18.02.2006 19:30

Hm. Napisała, co jej się nie podobało i tyle. Ciężko jest konstruktywnie skomentować fabułę, nie sądzisz?
Natomiast Twój atak był ewidentnie potwierdzeniem poglądu, że jeśli ktoś nie potrafi pisać, nie może się wypowiadać. Nie odwracaj kota ogonem, bo dokładnie coś takiego napisałaś.

Przepraszam Hito, więcej nie będę offtopować w Twoim temacie.

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 19:33

QUOTE(Joanne Riddle @ 18.02.2006 15:52)
hmmm.... nie wciągnęło mnie to wcale a wcale  dry.gif przeczytałam do końca łudząc się że coś się w końcu ciekawego wydarzy  huh.gif ale sie nie wydarzyło  sleep.gif ale może to dlatego, że to dopiero początek tego tego ficka. Mam nadzieję, że się w końcu rozkręci!  wink2.gif
*



Em, ja wcale nie odwracam kota ogonem.
Mogła uzasadnić to dokładniej. A nie napisać coś w stylu 'było nudne'.
Chyba się nie zrozumiałyśmy.
No, ale już, koniec sporu, łapki sobie podajmy i już!
smile.gif

Napisany przez: Hito 18.02.2006 21:01

Em>>wybaczam. Podajcie sobie łapki z Dorc i niech pokój zapanuje w tym temacie ^__^
A teraz co do Twojej krytyki.
Domyślam się, że wolałbyś fica o pairingu Hr/R, ale to z kolei jest zdecydowanie nie mój pairing smile.gif

QUOTE
Najpierw Hermiona mówi, że muszą poważnie porozmawiać, chwilę potem się śmieje i mówi, że mogą pogadać później? Trochę to do niej niepodobne.

Czy niepodobne...
Po piersze, najpierw czepię się słówek - Hermiona powiedziała, że muszą porozmawiać, a nie że muszą teraz porozmawiać.
A poważniej, czyli po drugie - później. Hermiona zamierzała, co, wydaje mi się, jasno przekazałem w ficu, dać mu czas na zjedzenie śniadania. Ona sama miała się w tym czasie ubrać. Ilu potrzeba na to minut? Pięciu? Hermiona nie zamierzała odwlekać rozmowy o pół dnia czy nawet godzinę.
Co do śmiechu - jak napisałem, był on niespodziewny dla naszej parki. Hermioną ubawiło zdenerwowanie Harry'ego (które sięgało do stopnia zakrztuszenia się posiłkiem), stąd śmiech i wyszczerzone zęby.
Ale możliwe, że tu trochę przesadziłem. Trzymanie się ściśle charakteru Hermiony z książek nie jest łatwe, a poza tym, nigdy nie byłem w podobnej sytuacji, toteż psychologia sceny może trochę siadać wink2.gif

A teraz pytanko, skoro wszyscy tak mi życzą weny i piszą, że czekają na więcej... Jakie odstępy czasowe pomiędzy poszczególnymi partami byłyby dla Was, czytelników, najlepsze?

Napisany przez: Kiniulka 18.02.2006 21:08

Mi się ten fick bardzo podoba... smile.gif I mam cichutką nadzieję, że szybko będzie nowy part smile.gif

Pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 21:09

Dzięki za wybaczenie ;D.
To trudne pytanie, jednak uważam, że najodpowiedniejszy byłby chyba tydzień.
Tak optymalnie.
Ugnij, się, ugnij! xD
Pozdrawiam.

Napisany przez: Magya 18.02.2006 21:10

Hito: tak co trzy, cztery dni ;p żeby się nie znudziło i żebyś ty nadążał ;p

A teraz: piszesz fajnym językiem, tzn. szybko i przyjemnie sie czyta. Parring trochę oklepany, ale i tak lepsze to niż kolejny Draco/Herm ;p Błędów nie zauważyłam, jedynie to do czego się dziewczyny przyczepiły wink2.gif
Czekam na kolejną częśc :*

Napisany przez: Hito 18.02.2006 21:32

Magya>>oklepany pairing? huh.gif
Wskaż mi, jesli możesz, inny fic niż mój i zbiorówki, które opiewały by parę H/Hr.

Tydzień, cztery, trzy dni mówicie... Ok. Drugi part, jako że będzie trochę krótszy (chyba) od pierwszego, postaram się wkleić jutro. Jeśli mi się to nie uda, pojawi się pojutrze.
Anyway, co kilka dni powinny się tu pojawiać kolejne części mojego fica.


Napisany przez: Magya 18.02.2006 21:44

Hito: nie chodzi mi tu o to forum, lecz o wszystko. Jakoś nigdy specjalnie nie byłam zachwycona tą parą, a sądzę, że oklepany, bo wiele osób łączy ze sobą Harry'ego i Herm ;p Ale i tak najpopularniejszy jest parring Draco Hermiona.

Wklejaj, wklejaj!

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 18.02.2006 22:42

Paring H/Hr nie jest oklepany.
Oklepany to jest HG/DM i HP/GW ;]
O, jak miło czytać o swojej ulubionej parze ^__^. Się zreflektowałam xD
Noi to czekam z niecierpliwością ;D

Napisany przez: Victoria Vouivre 18.02.2006 23:03

Gratuluję świetnie zapowiadającego się opowiadania! Z początku byłam nastawiona do niego trochę sceptycznie, ale okazało się, że to był mój błąd. biggrin.gif Nie mogę się doczekać kolejnej części! Życzę dużo weny twórczej!

Pozdrawiam,
Victoria Vouivre evil.gif

Napisany przez: Hermionciaa 18.02.2006 23:15

Oj, zapowiada się fajnie, fajnie... Zauroczył mnie twój styl pisania, ale nie tylko wink2.gif, ponieważ H/Hr jest moim "najulubieńszym" paringiem (czy jak to się pisze tongue.gif) oraz (moim skrrromnym zdaniem evil.gif ) doskonale wcielasz się w role bohaterów. [tak, tak, ja wiem, że mam skłonność do pisania króciutkich zdanek] Zachowanie Hermiony jest jak najbardziej na miejscu i dopasowane do jej charakteru. Tak więc, z pełnym rozmachem podpisuję się do listy pozytywnie nastawionych i czekających na kolejną część wink2.gif

Pozdrawiam i weny życzę!

P.S. Co do prędkości pojawiania się postów, to myślę że tydzień możemy mianować granicą ostateczną tongue.gif [Żartowałam tylko, nie bić]

Napisany przez: Joanne Riddle 19.02.2006 01:29

1. Nigdy nie twierdziłam że umiem pisać.
2. Wyraziłam swoje zdanie - chyba na forum moge to robić nieprawdaż?
3. Nie wszystkim musi podobać się to samo.
4. i nie twierdzę że ten fick jest "głupi i nudny" poprostu nie przypadł mi do gustu.
5. ale to jest moje zdanie turned.gif
6. hmmm co do oryginalności dlaczego piszesz to tutaj a nie pod tamtym tematem?
7. to tyle...

Napisany przez: Hito 19.02.2006 13:24

Oto drugi part. Nie jestem z niego do końca zadowolony. Bynajmniej nie z powodu jego długości. Nie raz i nie dwa nanosiłem poprawki, a i tak coś mi tu nie gra.
W każdym razie później (sporo) kwestia rozmowy Harry'ego z Hermioną z tego parta zostanie jeszcze poruszona.
A teraz, koniec marudzenia.Lecimy.



Harry został sam w kuchni. Meble zdawały się patrzeć na niego z wyrzutem.
Chłopak spojrzał odruchowo za siebie, jednak Hermiona weszła już po schodach na pierwsze piętro. Nad drzwiami wisiał ścienny zegar, teraz wskazujący godzinę ósmą pięćdziesiąt rano.
Harry zacisnął usta. Nie mógł mieć już wątpliwości, że Hermiona zawsze wstaje wcześnie, nawet w wakacje. Tylko z jego powodu na ten tydzień przestawiła się na inny harmonogram dnia, by dać mu pospać dłużej według jego woli i razem z nim jeść śniadania.
Harry poczuł się jak intruz. Wtargnął w życie rodziny Grangerów, zmieniając je, choć nieświadomie, na swoją korzyść. Może państwo Granger wyjechali na prośbę Hermiony, zostawiając ich dwóch samych? A oni mu zaufali, karmieni przez swoją córkę pochlebnymi opowieściami o Wybrańcu. Tymczasem...
Harry mocniej ścisnął łyżkę, którą jadł jajecznicę. Rodzice Hermiony mieli wrócić piątego sierpnia. Czyli dzisiaj. Jaka będzie ich reakcja, gdy dowiedzą się, co się stało?
Reszta posiłku upłynęła Harry’emu na niezbyt wesołych myślach. Kakao pił patrząc przez okno na sad, składający się z kilku owocowych drzew i krzewów. Na dworze panowała piękna pogoda, bezchmurne niebo ukazywało wielki błękit nieba. Delikatny wietrzyk poruszał liśćmi flory należącej do państwa Granger. Zabawne, to musiała być jakaś reguła pogodowa – wieczorem deszcz albo burza, a następnego dnia rano pełne słońce.
W żółtym kubku nie pozostała już ani jedna kropla brązowego, ciepłego płynu, zatem Harry podszedł do stołu, by pozbierać naczynia i je pozmywać.
- Daj spokój, ja się tym zajmę.
Harry odwrócił się na pięcie. Hermiona weszła do kuchni, odebrała mu talerz, łyżeczkę oraz kubek i skierowała się ku zlewozmywakowi. Gdy mijała Harry’ego, ten poczuł jakiś zapach. Jego umysł był jednak zbyt zdekoncentrowany, by go trafnie rozpoznać. Aczkolwiek zdołał odnotować, iż mu się podoba.
Harry nie protestował, widząc zmywającą Hermionę. Usiadł na swoim krześle, a jego myśli błądziły wokół niej. Dziewczyna ubrana była w czarną koszulkę ściśle przylegającą do kształtów jej ciała i ciemnoniebieskie dżinsy. Harry nie raz widział ją w takim stroju, wliczając w to rok poprzedni, jednak tym razem Hermiona wydała mu się bardziej pociągająca niż zwykle. Pewnie dlatego, iż doskonale wiedział, jak wygląda bez ubrania. Wczorajszej nocy miał okazję dokładnie się jej przyjrzeć.
Harry prawie natychmiast pożałował swoich myśli, gdyż wspomnienia znowu zatańczyły mu przed oczami. Jęknął w duchu. Przecież, do licha, powinny sprawiać mu przyjemność... To znaczy, także i tą psychiczną. Libido robiło swoje i chłopak szybko odniósł wrażenie, że w jego spodniach jest za mało miejsca.
- Coś się stało, Harry?
- Co?
- Jesteś troszkę czerwony na twarzy.
Merlinie, dlaczego mi to robisz?
Hermiona właśnie skończyła myć i wycierać naczynia. Usiadła naprzeciwko Harry’ego w pozie identycznej jak przed kilkunastoma minutami. Jako że Harry milczał, dziewczyna zabrała głos, pytając:
- Żałujesz tego, co się stało?
Harry już miał rzucić swoim standardowym ostatnio ,,Co?’’, ale podświadomość zwyciężyła.
- Nie.
Hermiona wyczuła szczerość w głosie chłopaka... A właściwie to już mężczyzny. Uśmiechnęła się lekko, z jednakową szczerością.
- A ty? – Harry zadał to pytanie już całkiem świadomie. Bardzo pragnął poznać odpowiedź.
- Oczywiście, że nie, Harry. Jak mogłabym? To ja wykonałam pierwszy krok.
- No tak.
W kuchni zapanowała niezręczna cisza. Harry poczuł, że powinien coś powiedzieć, ale zabrakło mu pomysłów.
- Pozostaje nam odpowiedzieć na najbardziej istotne teraz pytanie, Harry. Co dalej. Dzisiaj wracają moi rodzice, a za parę dni będziemy już w Norze u państwa Weasley, z Ronem i Ginny. Co im wszystkim powiemy? Czy może będziemy to ukrywać i to, co zaszło pomiędzy nami, pozostanie tajemnicą dla wszystkich oprócz nas?
Harry’emu już kompletnie zabrakło języka w gębie. Od momentu pobudki nie pomyślał o Ginny czy Ronie ani razu. Potter wyobraził sobie minę tej dwójki w momencie objawienia prawdy. Od razu poczuł się gorzej, choć nie sądził, że to możliwe.
- Naturalnie, czuję się zobowiązana powiedzieć rodzicom prawdę, tak mnie wychowali i... po prostu czułabym się źle chowając się przed nimi – ciągnęła Hermiona, nie patrząc Harry’emu w oczy. – Uważam także, że przed naszymi przyjaciółmi również nie powinniśmy ukrywać faktów. Musimy zastanowić się nad naszymi uczuciami. A ty, Harry... Przepraszam, jeśli się mylę, ale... nie jesteś ich pewien, prawda?
Harry niemal się roześmiał, choć nie miał pojęcia, co go rozbawiło. Chyba ironia całej tej sytuacji.
- Zanim... zanim zjawiłaś się na Privet Drive, myślałem, że wiem, na czym stoję, jeśli chodzi o nas. Teraz, po tych czterech dniach... – Harry urwał, tracąc wątek.
Hermiona uśmiechnęła się krzywo. Przez kilka sekund milczała.
- Nie jestem dużo lepsza w tej kwestii. Wiem tylko, że cię kocham.
Harry drgnął i zamrugał wściekle. Nie był pewien, czy się nie przesłyszał. Hermiona nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem, wyznając mu swoje uczucia. Zatopiona w myślach, zdawała się mówić do siebie.
- Muszę zdecydować, jaki to rodzaj miłości... Och, Harry, namieszałeś mi w głowie.
Potter otworzył usta i niemal natychmiast je zamknął. Hermiona musiała to zauważyć.
- Tak właściwie to nie powiedziałeś, co ty o tym wszystkim myślisz.
Harry uznał, że nastał odpowiedni moment, by wyartykułować jakieś sensowne zdanie.
- Co? No nie! Szlag!
- Pytam, jakie jest twoje zdanie. Na temat wyjawienia prawdy bądź ewentualne ukrywania jej. I nie denerwuj się tak. – Ostatnie zdanie Hermiona wypowiedziała z uśmiechem, patrząc już prosto w oczy Harry’ego.
- Ja myślę, że... nie powinniśmy kłamać. Ale musimy się zastanowić, jak przekazać to wszystkim. I kiedy – chłopak dodał już z lekkim wahaniem. Wizja najmłodszego rodzeństwa rodziny Weasleyów powróciła.
- Cóż, przynajmniej będziemy mieli okazję przećwiczyć to dzisiaj z moimi rodzicami.
- Przećwiczyć?
- Tak. Widzisz, moi rodzice pracują w branży lekarskiej, to ludzie o pragmatycznym podejściu do życia. Mają, moim zdaniem, bardzo dobre podejście to dzieci. Rozmawiali ze mną kiedy tylko mogli i to na różne tematy. Nie ukrywali się za książkami, sprawy i kwestie tyczące się seksu wyjaśnili mi dość wcześnie. Dzięki temu rozmowa z nimi nie będzie aż tak trudna, jak ci się wydaje.
- Jestem w stanie w to uwierzyć – rzekł Harry lekko zachrypniętym głosem.
- Oj tak, pamiętam swoje początkowe zawstydzenie. Biedna, mała dziewczynka, której nie dane było doznać uspakajającego wpływu opowieści o bocianach. Ale postępowali słusznie, oczywiście. Skoro już jako jedenastolatka musiałam opuścić dom niemal na cały rok, i taki stan rzeczy miał się utrzymywać przez lata... Sam rozumiesz. A potem, to nawet nie wiesz, ile razy przypominali mi o anty... – Hermiona urwała w połowie zdania. Dopiero po chwili kontynuowała. – Muszę zwrócić twoją uwagę na jedną kwestię, Harry. Nie zabezpieczyliśmy się wczoraj.
Harry odchylił się do tyłu, jakby uderzony. Poczuł falę zimna zalewającą jego ciało. W myślach wykwitły mu dwa słowa: ,,ciąża’’ i ,,dziecko’’.
O nie, nie, nie, niech to cholera...
Hermiona zaczęła bębnić palcami o drewniany stół.
- Wszystko powinno być w porządku, nie mam jeszcze płodnych dni. Ale będziemy musieli się upewnić, to na pewno. Jak najszybciej. Szanse są jednak małe.
Harry zszokowany wpatrywał się w twarz okoloną burzą kasztanowych, poskręcanych włosów. Starał się nie myśleć negatywnie, skoro prawdopodobieństwo nie było znaczące, lecz było to prawie niemożliwe. Gdyby Hermiona zaszła w ciążę... to by skomplikowało wiele spraw.
Eufemizm pełną gębą.
- Hermiono... – zaczął Harry i nie dokończył.
Przerwało mu pukanie do drzwi wejściowych, które rozległo się donośnie w przedpokoju i stamtąd dotarło do kuchni położonej tuż obok.
Zarówno Harry, jak i Hermiona zerwali się z krzeseł. Dziewczyna zrobiła to nieco kulturalniej.
- Rodzice – szepnęła.
Jej przypuszczenie jak zwykle okazało się trafne. Zazgrzytały klucze i po chwili państwo Granger weszli do swojego domu. Ojciec Hermiony, ubrany w grafitowy garnitur, położył wypakowaną po brzegi torbę podróżną i odetchnął ciężko, prostując się. Matka rozejrzała się z ciekawością.
Jej wzrok spoczął na Harrym, gdyż ten miał pecha stać bliżej przedpokoju, mimo że Hermiona pierwsza odzyskała czucie w nogach. Jego wargi rozciągnęły się w uśmiechu powitalnym, który zagwarantowałby mu zwycięstwo w konkursie na najbardziej niepewny grymas roku.
- Cześć, mamo. – Hermiona uratowała sytuację, przytulając się do pani Granger. – Cześć, tato. Wróciliście trochę wcześniej.
- To prawda. Podróż w tę stronę poszła nam szybciej, niż zakładaliśmy. Mniej korków, a i twój ojciec jechał standardową dla niego prędkością. Chyba nie będziecie źli, że narzucimy się wam o kilka godzin wcześniej?
- Wręcz przeciwnie. Nawet dobrze się składa, że przyjechaliście już teraz.
- Tak? Doprawdy, ciekawe dlaczego? – pan Granger zapytał głosem tylko na wpół rozbawionym. Harry odniósł wrażenie, że wesoła atmosfera związana z powrotem do domu rozwiewała się niczym niewyraźny sen. Rodzice Hermiony coś przeczuwali.
Cisza nastała po tym pytaniu trwała tylko kilka sekund, ale zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
- Może najpierw się rozbierzecie i rozpakujecie? Potem... potem chciałabym z wami porozmawiać.
- Później się rozpakujemy – stwierdził twardo ojciec dziewczyny. – Najpierw posłuchamy, co masz... co macie nam do powiedzenia – pan Granger przeniósł wzrok ze swojej córki na Harry’ego.
Chłopak znalazł odwagę, by spojrzeć mu w oczy. Nie znalazł tam wrogości, której podświadomie oczekiwał.
Hermiona, gdy tylko jej rodzice weszli do dużego, gościnnego pokoju, podeszła do Harry’ego.
- Mógłbyś na chwilę pójść do siebie? – zwróciła się cichym głosem do jego lewego ucha. – Chciałabym przez chwilę porozmawiać z nimi na osobności. Nie musisz się martwić, po prostu...
- W porządku – przerwał jej Harry. – Już idę.
Miał ochotę powiedzieć coś więcej, zapytać, ale się powstrzymał.
Hermiona patrzyła na jego plecy, gdy wchodził po schodach. Przygryzła dolną wargę.
To nie tak miało być.

Harry po zamknięciu drzwi od swojej sypialni położył się na łóżku. Zaczął się zastanawiać nad dzisiejszym dniem. I od razu, choć Harry nie bardzo wiedział skąd, przyszło zrozumienie.
Hermiona przy stole zaczęła mówić o rodzajach miłości. Wiedziała, że go kocha, bo faktycznie od dawna takie uczucie do niego żywiła. Odwzajemnione zresztą.
Przecież od kilku lat byli niczym brat i siostra.
To ona zawsze stała przy jego boku. Nigdy go nie opuściła, nawet w chwilach, gdy cała szkoła, włącznie z Ronem, zwątpiła w niego. Hermiona wierzyła mu bezgranicznie, zawsze dbała o jego bezpieczeństwo. Harry wiedział, że bez jej pomocy już pierwszy rok nauki w Hogwarcie skończyłby się tragicznie. Miała o nim wysokie mniemanie, które było w pełni odwzajemnione. Szanowali się i cenili nawzajem.
Obecność Hermiony brał za pewnik. Ona po prostu była. Nie mogło być inaczej, Harry w ogóle sobie tego nie wyobrażał. Ta dziewczyna o kasztanowych włosach stała się nieodłącznym elementem jego życia. Łączyła ich więź tak ścisła, że Harry nigdy się nad nią nie zastanawiał.
Aż do dzisiaj. Mówi się, że platoniczna miłość jest jak uśpiony wulkan. Czyżby byli świadkami erupcji?
Te cztery dnie i noce, które spędził w tym domostwie, miały decydujący wpływ na ich życie miłosne. Stopniowo się przybliżali. Ale Harry nigdy by nie przypuszczał, że tak się to może skończyć.
Lecz jednak...
Harry Potter zaczął wspominać.

===============================================================

Magya>>aha, ogólnie... Cóż, możliwe, w końcu trochę Harmonian na sieci jest, bez wątpienia.
Nic na to jednak nie poradzę :]

Dorc>>jedna sprawa:

QUOTE
O, jak miło czytać o swojej ulubionej parze ^__^. Się zreflektowałam xD

Czy mam rozumieć, że H/Hr to Twoja ulubiona para? smile.gif

Napisany przez: em 19.02.2006 14:20

Dlaczego, dlaczego, dlaczego...
Dlaczego to nie jest Hr/R???
Ech.
Gratki Hito, bo ładnie. A że mi nie podpasowało, to już nie twoja wina ;p.

ps. zmień we wstępie pierwszego odcinka "dominującego tutaj" na "dominującego na tym forum", bo jak widzę, ludzi to myli i czytając "tutaj" myślą, że chodzi o ten ff (:.

Napisany przez: Hito 19.02.2006 18:03

QUOTE
Dlaczego, dlaczego, dlaczego...
Dlaczego to nie jest Hr/R???


Biorę to za komplement wysokiej próby smile.gif

QUOTE
ps. zmień we wstępie pierwszego odcinka "dominującego tutaj" na "dominującego na tym forum", bo jak widzę, ludzi to myli i czytając "tutaj" myślą, że chodzi o ten ff (:.


Nic takiego nie zauważyłem, ale, jeśli to tylko ma oszczędzić komuś niepotrzebnego rozczarowania... Służę.

Napisany przez: Lupek 19.02.2006 23:03

Ja myśle, że oceniając ficka nie można brać pod uwage tego czy opisuje on naszą ulubioną parę, a wielu tak robi (nie mówie, że w tym temacie, ale ogólnie). Piszesz zgrabnie Hito, a ponieważ jesteś z Cz-wy to dodaje ci dodatkowe plusy do mojej oceny 8] Mi się jak dotąd czytało fajnie, nie zauważyłem błędów no i spodobała mi się historyjka o rodzicach Hermiony, którzy tłumaczą jej sprawy związane z seksem gdy ta miała 11 lat (brawo dla nich, że nie gadali o bocianach i kapuście!!!) ;p

Pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Kiniulka 20.02.2006 15:21

Mi się badzo podoba ten fick. Piszesz bardzo fajnie i podoba mi sie ta odmieność co do parringu tongue.gif Muszę zauważyć, że już daaaaaaawno nie było tutaj nic o Harrym i Hermionie smile.gif Czekam z niecierpliwością na nowego parta smile.gif

Napisany przez: Wilczyca 20.02.2006 17:24

Zgrabnie, lekko, bardzo wciągająco. Z niecierpliowoscią wyczekuję kolejnej części! Oby nastała szybko dry.gif

Napisany przez: Hito 20.02.2006 19:48

Och... Skoro tam mnie wszyscy chwalą, to wrzucę wcześniej trzecią część, co by podbudować trochę swoje nadwątlone ego i samoocenę :]
I przy okazji pokażę wątpiącym, że częstotliwość wklejania nowych partów nie zamierza się znacząco opóźniać. Właściwie, to działam teraz wbrew życzeniom czytelników, którzy życzli sobie aktualizacji co najmniej w odstępach czterodniowych, no ale... Well, jakby co, to mogę to uznać za jednorazowy wybryk smile.gif
Have fun.



Dzień pierwszy

Czarnowłosy chłopak, którego cechą szczególną była blizna w kształcie błyskawicy na czole, zataczał coraz to kolejne koła w przedpokoju. Był wyraźnie zdenerwowany, co mógłby zauważyć właściwie każdy, a co dopiero tacy znawcy i obserwatorzy ludzkiego życia, jak Dursleyowie. Jednak z ich strony Harry nie miał co liczyć na słowa pocieszenia czy otuchy.
Hermiona się spóźniała. Pięć minut, co prawda, ale było to o pięć minut za dużo.
Wuj Vernon ostentacyjnie głośno oglądał telewizję, nie zwracając uwagi na swojego siostrzeńca. Jedynie ciotka Petunia zdawała się wykazywać jakieś minimalne zainteresowanie Harrym, od czasu do czasu rzucając na niego okiem z dużego pokoju.
Dursleyowie nie zaprzątali głowy Pottera. Jego myśli koncentrowały się na zgoła odmiennej rodzinie, chociaż też mugolskiej. Hermiona w swoim liście oznajmiła Harry’emu, iż przyjedzie z rodzicami samochodem o ósmej rano pierwszego sierpnia.
Harry zatrzymał się w połowie kroku i spojrzał na najbliższy zegar ścienny.
Ósma siedem. Ósma osiem. Ósma dziewięć.
Hermiono, proszę, nie rób mi tego.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z impetem. Taki sposób wchodzenia do domu był charakterystyczny dla Dudleya. Reguła została zachowana – gruby kuzyn Harry’ego przekroczył ciężko próg domostwa na Privet Drive 4. Gdy tylko zobaczył, kto stoi przed nim, dosłownie wyparował z przedpokoju z szybkością, o jaką nikt by nie podejrzewał osoby o kształcie przypominającym beczkę. Dudley już ponad dwa lata nie zbliżał się do Harry’ego bliżej, niż to było konieczne, najwidoczniej biorąc cień kuzyna za dementora.
Do uszu Harry’ego dotarły usprawiedliwienia Dudleya na temat jego spóźnionego powrotu z zabawy urządzonej przez jednego z jego kolegów, ale chłopak zignorował je. I tak już wiedział, jak to się skończy. Nie mógł się tylko nadziwić metodom wychowawczym Vernona i Petunii. Czuł, że na jesieni życia jeszcze zdążą ich pożałować.
Harry, zanim zamknął drzwi, które Dudley prawie wyrwał z zawiasów, rozejrzał się po ulicy. Ani śladu żadnego samochodu.
Ósma dziesięć. Harry miał ochotę napluć sobie w brodę. Czemu nigdy nie wziął od Hermiony numeru telefonu do jej domu? Mógłby przynajmniej się przekonać, czy rodzina Grangerów już wyjechała.
- Dlaczego on tak chodzi w kółko? – rozległ się głośny i zaprawiony trwogą szept Dudleya po dwóch minutach.
- Najwyraźniej tamci ludzie wystawili go do wiatru. Nic dziwnego, kto przy zdrowych zmysłach...
- O! No tak! To dzisiaj on nas opuszcza! – Sądząc po tonie głosu, Dudley był w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem świata. Potencjalną tęsknotę za żywym workiem treningowym kompletnie zgasiły wydarzenia ostatnich lat.
- Ha! To prawda, nawet jeżeli nikt się po niego nie zjawi, nie będziemy...
Po raz drugi nie dane było Vernonowi dokończyć swojej wypowiedzi. Tym razem przerwał mu dzwonek drzwi wejściowych.
Harry, słysząc go, prawie podskoczył. Czując uścisk w sercu, podbiegł niecierpliwie do drzwi i otworzył je. To muszą być oni, nie ma innej możliwości...
Powitał go ciepły uśmiech Hermiony Granger.
- Hej. – Tylko tyle dziewczyna zdążyła powiedzieć, zanim ich ciała splotły się w uścisku. Hermiona poczuła, że Harry objął ją dość mocno. – Przepraszamy za spóźnienie, po drodze napotkaliśmy zdecydowanie za dużo korków.
- Nieważne – rzucił Harry. Istotnie, teraz wydawało mu się to szczegółem pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia. Ważne było tylko to, że Hermiona przyjechała po niego.
Dopiero po chwili Harry zauważył jej rodziców, stojących przy samochodzie i obserwujących swoją córkę ściskającą Wybrańca. Harry uśmiechnął się odrobinę niezdecydowanie zza brązowych włosów Hermiony.
Dziewczyna tymczasem, powoli wypuszczając Harry’ego z objęć, zlustrowała przedpokój. Wszystkie walizki i bagaże chłopaka, z Hegwigą włącznie, czekały już u stóp schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. Dobrze, będą mogli odjechać bezzwłocznie.
- Dzień dobry państwu – Hermiona przywitała się grzecznie z wejściem do pokoju gościnnego.
Vernon Dursley, siedzący na wygodnym fotelu, bokiem do drzwi, a zatem widoczny, zawahał się. Czy powinien wstać i spróbować zapoznać się z ludźmi, którzy przyjechali po Pottera? Bądź co bądź, z tego co wiedział, były to normalne osoby, a nie jakieś dziwadła pokroju rodziny, która wtargnęła do jego domu trzy lata temu. Do tej pory to wspomnienie przyprawiało go o dreszcze, tak samo jak ten długobrody szaleniec z poprzednich wakacji. Jednakże byli to też ludzie, których znał ten mały wybryk natury, co rzucało na nich potężny cień wątpliwości.
Vernona z kłopotu wybawiła Petunia, która poczuła się do obowiązku pani domu.
- Dzień dobry – rzekła oschle w kierunku Hermiony, która ukłoniła się lekko, złapała klatkę ze śnieżnobiałą sową w środku i wyszła na zewnątrz, zostawiając Harry’ego ze swoją rodziną.
- Cóż – stęknął Harry, gdy podniósł wyjątkowo ciężką walizkę. – Spełnia się właśnie wasze marzenie, czyż nie? Macie mnie z głowy, i to już na zawsze.
Ponieważ ciotka, jak i reszta rodzina Dursleyów nic nie odpowiedziała, Harry zaczął wynosić swoje bagaże na zewnątrz. Ojciec Hermiony wydatnie mu w tym pomógł. Dziewczyna po klatce z Hedwigą zajęła się Błyskawicą, którą niosła bardzo uważnie.
Dzięki pracy trzech osób pakowanie odbyło się szybko i sprawnie. Kufer Harry’ego już leżał w bagażniku samochodu państwa Granger. Chłopak rozejrzał się po przedpokoju – nic już nie zostało.
- Dudley! – po głuchym odgłosie Harry zorientował się, że kuzyn go słyszy. – Tylko nie roztyj się bardziej, bo nie zmieścisz się w drzwiach! A tobie, wujku, polecam pić jakiś ziółka, ponoć dobrze robią na nerwy.
Nie czekając na reakcje adresatów tej wypowiedzi, Harry ruszył do drzwi, rzucając Petunii tylko krótkie ,,Żegnam’’, gdy ją mijał. Sięgając po klamkę usłyszał jednak odpowiedź.
- Tylko nie daj się zabić, jak twoja matka.
Harry nie odwrócił głowy, by spojrzeć na ciotkę. Czuł wewnętrzny opór przed zobaczeniem wyrazu jej twarzy.
- Nie dam Voldemortowi tej przyjemności, o to nie musisz się martwić. Ciociu.

Harry oparł się o zamknięte drzwi wejściowe. Odetchnął.
Po tylu latach, w końcu odchodził. Nie czuł z tego powodu jakiegokolwiek smutku ani straty. Gdziekolwiek będzie mieszkał, z pewnością będzie mu tam lepiej.
Harry nie wykluczał, że być może, kiedyś, jeszcze odwiedzi swoją rodzinę. Pojawi się na chwilę, choć nie za bardzo widział, jaki miałby być tego powód.
Ale to była kwestia przyszłości. Dopóki Voldemort żył, na pewno osoba Harry’ego Pottera nie pojawi się na Privet Drive 4. A to mogło oznaczać lata rozłąki z Vernonem, Petunią i Dudleyem.
- Harry?
I co z tego? Miał przyjaciół, a w Norze właściwie rodzinę. Nie będzie samotny.
- To pożegnanie nie wyglądało budująco, musisz przyznać.
- Dziwisz mi się, Hermiono? Może miałem uściskać każdego z nich? Może...
- Nawet nie próbuj się denerwować, Harry. Rozumiem cię.
Harry zganił samego siebie. Przecież przez ten tydzień miał odpocząć, a nie zaczynać go od bezsensownej i bezpodstawnej kłótni z jego wybawicielką.
Idąca para zatrzymała się. Duża i przestronna Honda Accord wydawała się być gotowa do drogi, jednak państwo Granger nie czekali w samochodzie.
- Harry – zwróciła się do chłopaka mama Hermiony. – Jeśli pamięć mnie nie zawodzi, nie byliśmy sobie prawidłowo przedstawieni. Jane Granger.
- Horacy Granger – rzekł wysoki, czarnowłosy mężczyzna, wyciągając dłoń w kierunku Harry’ego. – Ty, naturalnie, nie musisz się przedstawiać.
- Rozumiem, spotkaliśmy się parę lat temu – odparł Harry, jednakże nie mógł sobie przypomnieć, czy zamienił wtedy choć jedno słowo z państwem Granger.
- Tak, pamiętam. Ale informacje o tobie zawdzięczamy głównie swojej córce.
- Naprawdę? – zapytał Harry, spoglądając z ukosa na Hermionę.
- Och, tak – prawie zaśmiała się pani Granger. – Właściwie to buzia jej się nie zamyka, jeśli chodzi o twoją osobę.
- Mamo!
- Zastanawialiśmy się z Jane, kiedy napisze książkę o tobie. Albo wytapetuje swój...
- Tato! Przestańcie obydwoje! – krzyknęła Hermiona, która zaczęła się czerwienić z powodu mieszanki zawstydzenia z oburzeniem. Harry nie wiedział, jak się prawidłowo zachować. Głównie z powodu relacji interpersonalnych rodziny Grangerów, ale także wspomnienie rozmowy z Victorem Krumem zmąciło mu myśli na sekundę.
Horacy zaśmiał się, po czym usadowił się na miejscu kierowcy. Jane, zanim wsiadła, uśmiechnęła się do Harry’ego.
Honda o kolorze letniego nieba odbiła od chodnika i ruszyła w drogę. Harry spojrzał po raz ostatni na dom przy numerze cztery. Był pewien, że nigdy lat spędzonych w nim nie zapomni, aczkolwiek to niekoniecznie było powodem do radości.
Kiedy mieszkanie Dursleyów zniknęło z pola widzenia, Harry’emu przyszło coś do głowy. Pochylił się w kierunku pani Granger. Kolejna rzecz po numerze telefonu.
- Jak daleko znajduje się państwa dom?
- Jeśli chodzi o odległość, będzie to około sześćdziesiąt mil na północny zachód stąd. Jeśli o czas, powinniśmy być na miejscu za trochę ponad godzinę. Zakładając naturalnie, że drogi zdążyły się przeczyścić.
Te słowa wywołały w chłopaku ukłucie winy.
- Przepraszam, przeze mnie musieli państwo wstać wcześnie... Mogłem umówić się z Hermioną na późniejszą godzinę. – Harry wolał nie dodawać, że ciężko by mu przyszło zostanie u swojej rodziny choćby o kilkadziesiąt minut dłużej.
- Nie martw się tym, chłopcze – odparł wesoło Horacy. – Zgodziliśmy się, toteż wszystko jest w porządku. No i Hermi nie darowałaby nam opóźnienia.
Harry zerknął kątem oka w lewo na Hermionę. Wyglądała, jakby miała ochotę dać ojcu po głowie, jednak nawet nie drgnęła.
- Kochanie, przestań już jej dokuczać – Jane upomniała męża głosem, który znajdował się na przeciwnym biegunie od tego pani Weasley w analogicznej sytuacji.
Harry spojrzał na tył głowy Jane, na jej blond włosy, a potem na Horacego.
Skąd, u licha, wzięły się u Hermiony jej krzaczaste, brązowe włosy? Po kim je odziedziczyła? To chyba magia działała.
- Harry, mogłabym zadać ci pytanie, dość osobiste, jak na stopień naszej znajomości?
- Oczywiście.
- Jak to jest być Wybrańcem?
Chłopak drgnął. Nie spodziewał się takiego pytania ze strony państwa Granger. Zresztą, w ogóle miał nadzieję nigdy go nie usłyszeć.
- Skąd znacie to miano? – Hermiona odezwała się pierwszy raz od początku podróży. Ton, jakim wypowiedziała to pytanie, zdradzał szczerze zaskoczenie.
Harry nie musiał widzieć przodu twarzy Horacego, by wiedzieć, że kąciki warg pana Granger uniosły się odrobinę w górę.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni, moja córko. Nie myśl sobie, że tylko ty w naszej rodzinie jesteś taka sprytna.
- ,,Prorok codzienny’’ – uzupełniła Jane.
Harry mrugnął. Pierwszą jego reakcją było zdziwienie, ale ono szybko minęło. Przecież, jeśli się nad tym zastanowić, działanie państwa Granger było oczywiste. Zapewne każdy rodzic wysyłający swoje dziecko na ponad dziesięć miesięcy do innego świata odczuwał potrzebę poznania lepiej rzeczywistości, w której żyło. Do tego dochodzi jeszcze martwienie się nad bezpieczeństwem pociechy. A w końcu Horacy i Jane byli już kiedyś na Ulicy Pokątnej, wiedzieli, gdzie ona jest i jak się na nią dostać. Potem wystarczyło tylko znaleźć redakcję najsłynniejszej gazety dla czarodziei i gotowe.
- Prenumerowaliście Proroka... i nic mi o tym nie powiedzieliście?
- Zamierzaliśmy.
- Za ile lat?
- A ty za ile lat zamierzałaś objawić nam prawdę o aktualnej sytuacji magicznego świata?
Harry rozejrzał się niepewnie po samochodzie. Miał nadzieję, że Grangerowie nie zaczną się przy nim kłócić. Aczkolwiek, mimo to, poczuł chęć obrony Hermiony.
- Hermiona nie zamierzała państwa martwić, ostatnio dzieją się stra... nienajlepsze rzeczy w naszym świecie.
- Wiemy, wiemy, śmierciożercy, no i sam Voldemort – Horacy najwyraźniej nie miał żadnych oporów przed wypowiedzeniem imienia Czarnego Pana. – Tylko co to zmienia? Wręcz przeciwnie, to... Zresztą, nieważne.
Zapadła cisza, jak dla Harry’ego dość nieoczekiwanie. Nie trwała ona jednak długo.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie, Harry – przypomniała mu Jane.
- Jak to jest być Wybrańcem, tak? – Potter skrzywił trochę głowę. – Nie ja wymyśliłem tę nazwę, tylko Ministerstwo Magii. Nie przywiązuję do niej żadnej wagi, a państwu polecałbym zaprzestanie wydawania pieniędzy na Proroka.
- Dlaczego?
- Piszą tam to, co w danej chwili pasuje Ministerstwu.
- Najwyraźniej świat magiczny nie różni się wiele od naszego w niektórych kwestiach.
- A Wybrańcem, w pewnym sensie, zawsze byłem – dokończył cicho Harry.
- Przeznaczenie, tak?
Horacy mruknął i machnął ręką.
- Dajmy temu spokój. Mamy wakacje. Nie psujmy atmosfery rozmową na taki ponury temat.
Po tych słowach państwo Granger wymienili spojrzenia i ponownie nastało milczenie. Harry’emu wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszył się, że rozważania nad motywem Wybrańca zostały porzucone.
Równinny teren pokryty zielenią pastwisk przewijał się za oknami samochodu mknącego prawie sześćdziesiąt mil na godzinę. Tym razem dopisało szczęście – ruch był niewielki. Słońce grzało mocno przez szybę od strony Harry’ego, zatem chłopak przestał kontemplować krajobraz.
Zerknął na Hermionę. Jej światło nie raziło, dzięki czemu dziewczyna mogła bez przeszkód dać odpocząć oczom. Lewą nogę miała założoną na prawej, ręce skrzyżowane na brzuchu. Ubrana była w ciemnoniebieskie spodnie i czarną koszulkę. Ta część garderoby dziewczyny pozwoliła Harry’emu lepiej ocenić kształty Hermiony. Musiał przyznać, że...
- Synu, nie tak ostentacyjnie.
Harry niemal podskoczył jak oparzony. Momentalnie odwrócił się w kierunku bocznej szyby, starając się ukryć zakłopotanie. Nie spodziewał się, że Horacy zobaczy w przednim lusterku, na czym zatrzymał wzrok.
Ojciec Hermiony zaśmiał się i mrugnął do Harry’ego.
- Co znowu, tato? – zapytała podejrzliwie dziewczyna, która z powodu zamyślenia straciła ostatnie kilka sekund.
- Nic takiego, Hermi. Męskie sprawy.
- Ach tak? – Jane również przestała obserwować teren. – Męskie sprawy?
- Dokładnie. Nie pytajcie o nic – Horacy zdawał dobrze się bawić, co Harry’emu wcale się nie podobało. Tak samo jak dwie pary kobiecych oczu, które zatrzymały się na nim na chwilę.
Chłopak odniósł nieprzyjemne wrażenie, że posiadaczka co najmniej jednej z nich domyśliła się, o co chodziło Horacemu. Na szczęście to przemilczała.
Harry westchnął w duchu. Początek mógł wypaść zdecydowanie lepiej.

Napisany przez: December 20.02.2006 20:22

Przeczytałam te opowiadanie z dużą przyjemnością.
Nie jestem dobra w prawieniu komplementów, wszystkie zostały już chyba napisane (zabawne, ładny język itd. )

Ja chciałam jeszcze dodać, że podobała mi się postawa Petunii. Dobrze, że pokazałeś, że ta kobiata żywi do Harry'ego jakieś uczucia.
Podobnie ma się z Harrym. Nie pamiętam czy w książce użuwa on w stosunku do Petunii słowa ciociu, to w tej chwili bez różnicy, ale w tym kontekście było ono takie ciepłe i optymistyczne. Przynajmniej ja to tak odebrałam.

Ps. Nie ważne kto będzie z kim w HP, najważniejsza jest miłośc tongue.gif

Napisany przez: em 20.02.2006 21:19

Tym razem przyjrzałam się trochę bliżej i wyłapałam kilka "usterek" :-) Nie musisz się nimi przejmować, bo nie są to poważne rzeczy, ale może warto dopracować to dzieło cheess.gif

QUOTE
coraz to kolejne koła
o ile mi wiadomo, ta konstrukcja tak nie wygląda. chyba lepiej brzmiałoby "coraz to większe koła" albo "kolejne, coraz to większe koła".
QUOTE
dziwadła pokroju rodziny, które wtargnęły
dziwadła pokroju rodziny, która wtargnęła
QUOTE
Ojciec Hermiony wydatnie mu w tym pomógł
dziwnie to brzmi. może po prostu "bardzo"?

i literówka:
QUOTE
- To pożegnanie nie wyglądało budująca
budująco.

Ale i tak jest ok, a tu moja dusza bety się po prostu zbuntowała biggrin.gif
I nie uważam, że to opowiadanie jest gorsze od innych, bo pisze o H/Hr. Moje preferencje są co prawda odmienne w tej kwestii, ale ja patrzę przede wszystkim na styl i poprawność językową, nie na rozwiązania fabularne. Tak tylko zaznaczyłam dla porządku ^^

Napisany przez: Hito 20.02.2006 22:25

QUOTE
o ile mi wiadomo, ta konstrukcja tak nie wygląda. chyba lepiej brzmiałoby "coraz to większe koła" albo "kolejne, coraz to większe koła".


Czy moja konstrukcja jest niepoprawna gramatycznie? Czy też może wyglądać tak, jak teraz?
Napisałem to w ten sposób, gdyż Harry wcale nie zataczał coraz to większych kół. On chodził w kółko, po jednakowym promieniu, że tak powiem.

QUOTE
dziwadła pokroju rodziny, która wtargnęła


Szlag, źle poprawiłem przed wklejeniem sad.gif
Dziwadła także mogły chyba wtargnąć, niekoniecznie rodzina. No, ale tu zaufam Tobie i mojemu instynktowi, który najpierw napisał to w sposób podany przez Ciebie. Zmienię to.

QUOTE
dziwnie to brzmi. może po prostu "bardzo"?


Cóż, dla mnie nie brzmi to tak dziwnie, a nie chciałem używac popularnego słowa ,,bardzo'', które w ficu pojawia się wiele razy.

Literówka - przeoczenie z mojej strony. Dzięki za wytknięcie jej.

December>>cóż, Petunia to jednak kobieta, chciałem pokazać, że posiada chociaż czątkowe uczucia macierzyńskie (no, wychowawcze) w stosunku do Harry'ego.
Czy Harry używał w książkach słowa ,,ciociu'', nie jestem w stanie powiedzieć, aczkolwiek nawet jeśli, to rzadko.

Napisany przez: hermionka_7 20.02.2006 22:43

używał, mówił "wuju" i "ciociu" - chociaż mnie się to bardzo dziwne wydaje...

Napisany przez: Magya 21.02.2006 20:19

No Hito, rozkręcasz się z odcinka na odcinek. Tylko to mnie tak jakoś "zaintrygowało" :

QUOTE
Honda o kolorze letniego nieba


nie lepiej po prostu nieba? wink2.gif
Podobnie jak December zwróciłam uwagę na Petunię. Świetnie opisane uczucia kobiety i jej zachowanie.

Napisany przez: Hito 21.02.2006 20:46

No, chodziło mi o taki letni błękit, gdy niebo jest w zenicie i nie przesłania go ani jedna chmurka. Choć fakt, niebo jakie takie, bez chmur, zawsze jest takie.
Przyjmijmy więc, że to taka poetycka metafora, ubarwiający epitet wink2.gif

Napisany przez: Coyote 21.02.2006 21:24

QUOTE
- Synu, nie tak ostentacyjnie.
Harry niemal podskoczył jak oparzony. Momentalnie odwrócił się w kierunku bocznej szyby, starając się ukryć zakłopotanie. Nie spodziewał się, że Horacy zobaczy w przednim lusterku, na czym zatrzymał wzrok.


A tutaj się roześmiałam laugh.gif

Opowiadanko lekko mi się czyta i fajnie. Wprawdzie jest kilka literówek i błędów gdzieś tam, ale ze względu na mój dobry humor (którego notabene nie miałam już od dość długiego czasu) nie zwracam na nie uwagi czarodziej.gif

czekam na następne części - wolę codziennie, a nie co 4 dni happy.gif

Napisany przez: em 21.02.2006 21:34

Jeżeli chodzi o "koła" - moim zdaniem jest to błąd frazeologiczny, chociaż nie uważam się za autorytet w tej dziedzinie :-) Jeżeli cię uraziłam, nie miałam takiego zamiaru - nie musisz się ze mną zgadzać, ale to zdanie można przebudować, tak, by nie budziło wątpliwości wink2.gif

Pozdrawiam i życzę takiej właśnie jak ta poniżej, konstruktywnej krytyki smile.gif W końcu wszyscy chcemy, by Forum FF stało na jak najwyższym poziomie wink2.gif

Napisany przez: Hito 23.02.2006 12:57

Z pewnością :]
Broń Boże, nie uraziłaś mnie, jak mogłabyś w ogóle dokonać tego konstruktywną krytyką? Dwie rzeczy dzięki Tobie poprawiłem, a co do kół... Zastanowię się, sprawdzę. Nie wykluczam, że masz rację i będę musiał to zmienić.
W każdym razie, dalej liczę na Twoje komentarze smile.gif

Coyote>>błędy? Literówki? Gdzie? Prosiłbym o wskazanie ich, zamierzam je bezlitośnie tępić.
Następna część powinna zostać przeze mnie zamieszczona pojutrze przed południem, zatem całkiem niedługo. Plus na pocieszenie mogę dodać, że będzie ona dłuższa od dotychczasowych smile.gif



==============================================================================

Oto obiecany czwarty, dłuższy part. Mam nadzieję, że bez literówek i stylistycznych błędów.


Ładnie.
Harry był pod wrażeniem. Dom państwa Granger prezentował się więcej niż okazale. Wykonany z jakiegoś ciemnego drewna, o zaokrąglonych kształtach i z przylegającym sadem oraz garażem wyróżniał się w okolicy. Takie detale, jak starannie przystrzyżony trawnik tylko dopełniały wspaniały obraz całości.
Oczywiście, przecież Grangerowie nie byli biedni. Harry zastanawiał się, czemu wcześniej nie przyszło mu to do głowy. Sukienka Hermiona na Balu Bożonarodzeniowym, wakacje we Francji, czy też jej prezent dla niego – Podręczny Zestaw Miotlarski, którym cieszył się już od czterech lat – musiały trochę kosztować. Jednak Hermiona nigdy nie rozwodziła się nad stanem majątkowym swojej rodziny.
I dobrze. Biedny Ron.
Kilkadziesiąt minut po przyjeździe Honda znowu ruszyła w drogę. Harry już na miejscu dowiedział się, z jakiego powodu przez pięć dni będzie z Hermioną sam – jej rodziców bardzo zainteresowała konferencja, połączona z wystawą, poświęcona najnowszym dokonaniom technologicznym w zakresie medycyny, która odbywała się w Paryżu.
Cóż za zbieg okoliczności. Aż ciężko było w niego uwierzyć.
Sprawność, z jaką nastąpiła odprawa Horacego i Jane, kazała Harry’emu sądzić, że wszystko już było wcześniej przygotowane i zaplanowane. Zapewne standard, jeśli chodzi o rodzinę Grangerów.
Po serii wymiany uśmiechów, uścisków i szeptów rodzice dziewczyny odjechali. Hermiona właśnie kończyła machać ręką do znikającego punkcika na horyzoncie, gdy Harry odwrócił się od ulicy i spojrzał na dwupiętrowy dom. Dursleyowie mieli czego pozazdrościć Grangerom.
- Hmm... Mówiłaś kiedyś, że twoi rodzice są dentystami, prawda?
- Prawda – odpowiedziała Hermiona, także patrząc na budynek. – Pracują w pobliskiej przychodni. Nie wspomniałam tylko, że ponadto pracują w sektorze prywatnym.
- Aha. – No, to wszystko wyjaśniało.
- Moja mama jest dodatkowo pediatrą, a tata ginekologiem.
- Pełen zestaw – uśmiechnął się pod nosem Harry.
- Tak, mam cały szpital w domu, nigdzie nie muszę chodzić.
Harry mimowolnie wyobraził sobie wizytę Hermiony u ojca. Mocno zamrugał, by pozbyć się niepożądanych obrazów sprzed oczu.
W takich chwilach chłopak tęsknił do lat dzieciństwa. Wtedy mózg był bardziej posłuszny i normalny.
- Może wejdziemy do środka? Pogoda jest przepiękna, fakt, ale musimy cię rozpakować.
- Chodźmy.

Jak się szybko okazało, sypialnia Harry’ego została ulokowana na pierwszym piętrze, naprzeciwko pokoju Hermiony. Pomieszczenie przed przybyciem Harry’ego nie miało określonego celu, gdyż nie mieszkała w nim na stałe żadna osoba. Dziewczyna zdradziła mu, że przy budowie domu założenia przydzieliły ten pokój młodszemu rodzeństwu Hermiony, które znajdowało się wtedy w sferze planowania.
Harry nie drążył tematu, nie zapytał, czemu Hermiona jest jedynaczką.
- Gdzie chcesz schować Błyskawicę?
- Zostaw ją w kufrze – odparł Harry, męcząc się z selekcją ubrań i szafą. – Sądzę, że nie będę jej w najbliższym czasie używał.
- Jaki ładny eufemizm.
- Co?
- Ale prawdziwy, nie umiem grać w quidditcha, a pośmiewiskiem w twoich oczach stać się nie zamierzam.
Harry przestał grzebać w swojej garderobie.
- E, nie chciałem sugerować... – Harry nie skończył artykułować swojej mowy obronnej, przerwał mu cichy śmiech Hermiony.
- Harry, Harry. – Dziewczyna pokręciła głową z żartobliwym politowaniem. – Doceniam twoje starania, by mnie nie urazić, ale nie próbuj naginać prawdy. Quidditch to nie mój żywioł.
- Jaki ładny eufemizm.
Tym razem zaśmiali się oboje.
W miarę, jak coraz więcej rzeczy Harry’ego znajdowało się w przydzielonej mu sypialni w odpowiednich miejscach, ruchy Hermiony stawały się coraz szybsze. Jakby ze zniecierpliwienia.
- No, skończyliśmy – odetchnął Harry, wypuszczając Hedwigę przez okno. – Trochę tego było.
- To prawda. – Hermiona rozejrzała się po pokoju. – Myślę, że wystrój przypadnie ci do gustu.
- Już przypadł, nie martw się.
Pomieszczenie nie różniło się zbytnio od jego sypialni na Privet Drive 4, ale diabeł tkwił w szczegółach. Więcej sierpniowego światła wypełniało pokój, ponieważ okno było skierowane na południe. Brązowy dywan zapewniał na tyle miękkości i ciepła, iż można było chodzić po nim boso. Drewniane meble współgrały z tapetą o motywach roślinnych.
- Cieszę się – powiedziała Hermiona zgodnie ze stanem faktycznym. – A teraz... pozwolisz?

Harry wszedł do sypialni Hermiony. Nie zdążył zarejestrować wyglądu pokoju, gdyż coś od razu rzuciło mu się w oczu. Łóżko dziewczyny.
Ściślej – prezenty na nim leżące.
Chłopak zrozumiał. Wczoraj żadna paczka do niego nie dotarła. Wtedy wolał nie zastanawiać się dlaczego, perspektywy nie były zachęcające. Ale teraz Harry wiedział. Znowu był pod wrażeniem talentu organizacyjnego swojej najlepszej przyjaciółki.
- Ron i jego rodzina chcieli wręczyć ci prezenty osobiście, więc będziesz musiał na nie poczekać jeszcze tydzień.
Nie tylko na nie. Hermiona jedną paczkę schowała głęboko do szafy i nie zamierzała jej stamtąd wyciągać przez najbliższe siedem dni. Cokolwiek obecna dyrektorka Hogwartu chciała przekazać Harry’emu, będzie to musiało zaczekać. Istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, iż McGonagall wysłała Wybrańcowi rzeczy związane w jakiś sposób z Dumbledorem.
Harry rozdzielił pakunki. Naliczył cztery. Jeden rozpoznał od razu jako prezent od Hagrida, z uwagi na niestaranne owinięcie i koślawy charakter pisma. Kolejny wyróżniał się z reszty fantazyjnym opakowaniem i takim samym napisem. Harry nie poznał ręki, która go zrobiła, zbliżył więc paczkę do oczu i poszukał podpisu.
- Luna??
Niemal natychmiast przeniósł wzrok na trochę większą sztukę.
- I Neville...
- Chyba nie jesteś zdziwiony?
- Trochę – odparł chłopak, drapiąc się po głowie. – Ale niedużo.
Tylko Neville i Luna, z całej Armii Dumbledore’a, zachowali fałszywe galeony. To właśnie oni towarzyszyli jemu, Hermionie, Ronowi i Ginny w niebezpiecznej wyprawy do Departamentu Tajemnic. Więzy ich łączące wzmocniły się ostatnio, bez wątpienia.
- Ten ostatni jest od moich rodziców.
- Aha.
Harry uznał, że nastał czas na rozpakowanie paczek. Z czystej ciekawości jako pierwszą wybrał tę od Luny, zwanej Pomyluną.
W środku znalazł oprawioną w ramy fotografię i książkę. Najpierw przyjrzał się zdjęciu.
- Ładnie razem wyglądacie – skomentowała Hermiona, zaglądając Harry’emu przez ramię.
- Mówisz?
Postacie umieszczone na fotografii poruszały się. Jej centrum stanowił Harry, ubrany w swoje szaty wyjściowe, i Luna, stojąca obok niego w swojej srebrnej, niecodziennej sukience. Harry sięgnął pamięcią w przeszłe miesiące.
- Bożonarodzeniowe przyjęciu u Slughorna... Kto, na Merlina, zrobił nam to zdjęcie? Nic takiego nie pamiętam. A Colin chyba nie był zaproszony.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby zaczaił się na was gospodarz we własnej osobie.
- To skąd Luna miałaby to zdjęcie? Poprosiła go o nie?
- Nie wiem. – Hermiona zamyśliła się. Była na tej zabawie i tak jak Harry nie przypominała sobie nikogo z magicznym aparatem. Ale, swoją drogą, wtedy zajęta była czym innym.
Harry pokręcił głową i odłożył trzymany przedmiot na łóżko dziewczyny. Sięgnął po książkę.
- ,,Specjalne wydanie Żonglera: niebezpieczne stwory i ukryte tajemnice’’? – Hermiona parsknęła. – Masz lekturę do poduszki, Harry. Ładnie.
- Będę mógł poczytać sobie o spisku aurorów w celu obalenia Ministerstwa – Harry uśmiechnął się pod nosem. Autorem książki był, sądząc z nazwiska, ojciec Luny.
- Słucham? O czym?
- Nie patrz tak, to poważna sprawa. A tak przy okazji, Hermiono... Wiesz, na początku twoje relacje z Luną nie były za ciepłe. Jak jest teraz?
- Nie były, fakt – przyznała Hermiona. – Gdyby nie jej zamiłowanie do głoszenia wariactw, byłoby świetnie. Ale nauczyłam się słuchać tylko jednym uchem tego, co panna Lovegood mówi. Nie mam do niej innych zastrzeżeń, zatem mogę powiedzieć, że jest w porządku. Jej niektóre pomysły są nawet dobre. Polubiłam ją, jeśli o to pytasz, choć dużo nie rozmawiałyśmy przez ostatni rok.
- No proszę, Ron też ją ostatnio polubił. Tylko, że jemu nie przeszkadza jej oderwanie od rzeczywistości, wręcz przeciwnie.
- Też to zauważyłam.
W ciszy, jakiej zapadła, Harry sięgnął po prezent od Neville’a. Cóż też młody Longbottom mógł chcieć mu dać?
- To mogę chyba nazwać Podręcznym Zestaw Przydatnych Rzeczy.
W ręcznie robionym pudełku chłopak znalazł bezoary, jakieś grzyby i suszone liście, pewnie wszystko o praktycznym zastosowaniu. Harry nie był pewien, o jakim, Neville w Zielarstwie odznaczał się całkiem niezłymi zdolnościami i wiedzą wykraczającą poza program nauczania Hogwartu.
Harry znowu uśmiechnął się pod nosem. Wśród nieznanych mu roślin dostrzegł skrzeloziele, które wydatnie przyczyniło się do przebrnięcia przez drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego dwa i pół roku temu.
Hermiona tymczasem nie była do końca zadowolona. Pomysł Neville’a był godny pochwały, to prawda, ale w tej sytuacji... Nie po to chowała paczkę z Hogwartu, by teraz jej kolega z Gryffindoru miał popsuć humor Harry’emu. Ten, na szczęście, źle nie zareagował. Najwyraźniej nie zauważył lub nie przejął się przesłaniem paczki od Neville’a.
- Ciekawe, skąd Neville wytrzasnął te bezoary. Chyba nie z gabinetu naszego mistrza eliksirów.
- Nie wiem i nie zamierzam o to pytać, szczerze mówiąc.
Harry musiał przyznać, że jego przyjaciele postarali się. A nawet nie spodziewał się dostać od nich czegokolwiek. Był naprawdę mile zaskoczony.
Potter sięgnął po przesyłkę od Hagrida i tylko minimalnie się zawahał. Liczył, że znajomy półolbrzym nie uznał, iż jakieś ,,kochane i bezbronne’’ zwierzątko poprawi mu samopoczucie.
Ewentualnie – zwierzątka.
- Co to jest, do licha? – Harry wytrzeszczył oczy na pojemnik zawierający dziesiątki małych, czarnych krzyżówek owada ze skorupiakiem.
- Cóż. – Hermiona musiała przyznać, że nie była pewna. – Wydaje mi się, że...
Przerwała jej istna kakofonia dźwięków, w tym trzepotania skrzydeł i pohukiwań, dobiegająca od strony otwartego okna.
Harry dopiero teraz zdał sobie sprawę z obecności Hedwigi w pokoju Hermiony. Sowa musiała siedzieć na parapecie już jakiś czas. Teraz też tam była, tylko że wyglądała, jakby szykowała się do lotu koszącego na swojego właściciela.
- A jednak. – Hermiona wyjęła jedno stworzonko z dużego szklanego słoja z pewną dozą odrazy – To są tak zwane żukony, bardzo ceniony przysmak. Przez sowy, naturalnie.
Hedwiga musiała się z tym zgadzać, gdyż o mało co nie odgryzła Hermionie palców przez szybkość konsumpcji.
Harry spojrzał niepewnie na zbiorowisko kilkudziesięciu żukonów.
- One są martwe?
- Oczywiście, żywe mogłyby narobić nam sporo kłopotu. W pewien sposób są spokrewnione ze skorpionami.
- Nie... zepsują się? – zapytał chłopiec, wskazują słój.
- Szczerze w to wątpię. Hedwiga poradzi sobie z nimi w parę dni, zobaczysz.
Sowa Harry’ego cały czas starała się dać do zrozumienia swemu panu i Hermionie, iż ma ochotę na dokładkę.
- Później, Hedwigo. Nie bądź taka łakoma.
Gdyby urazę sowy przełożyć na wzrost, wybiłaby dziurę w dachu. Zniesmaczony ptak o śnieżnym upierzeniu wyfrunął z pomieszczenia, zapewne rzucając inwektywami w swoim sowim języku.
- W końcu ktoś pomyślał o mojej sowie. Hedwiga powinna być wdzięczna Hagridowi.
Harry zakręcił szklany pojemnik, którego gabaryty jednoznacznie wskazywały, iż to właśnie półolbrzym był wcześniej jego posiadaczem. Wyjął go z paczki.
- Hej, tu jest coś jeszcze! To kolejne...
Słój wysunął się Harry’emu z palców, robiąc efektowne wgniecenie na pościeli. Wywołało to niezadowolenie Krzywołapa, który drzemał blisko sterty prezentów. Kocur nie tolerował nierówności na swoim posłaniu, przeszkadzania mu w spaniu także, zatem demonstracyjnie przeciągnął się, po czym przeniósł się na krzesło Hermiony stojące przed biurkiem.
Hermiona zbladła lekko. Hagrid, oprócz żukonów, wysłał Harry’emu również zdjęcie.
Byli na nim Hagrid i państwo Lily i James Potter. Nie tylko. Młody Syriusz Black z resztą Huncwotów również pojawili się na ruchomej fotografii.
Albus Dumbledore też tam był. Wszystkie postacie, choć na różną modłę, machały do Harry’ego, uśmiechając się.
Hermiona przeniosła wzrok ze zdjęcia na Harry’ego, który siedział nieruchomo jak kamień. Jego twarz przypominała maskę. Dopiero po kilku sekundach jej przyjaciel poruszył się, kładąc zdjęcie obok pierwszego, przysłanego przez Lunę.
- Co to? – zapytał prawie naturalnym głosem, patrząc na róg łóżka Hermiony.
- Listy – odpowiedziała dziewczyna z prędkością światła – Sowy przyniosły je razem z paczkami. Od Luny, Neville’a i Hagrida. Położyłam je tam razem, bo pomyślałem, że później sam w spokoju sobie je przeczytasz.
- Rozumiem.
Harry, mimo uczuć, jakie wywołało w nim zdjęcie bliskich mu ludzi, którzy w większości już nie żyli, poczuł delikatne zadowolenie. Na pewno z chęcią przeczyta listy napisane przez jego przyjaciół, no i przynajmniej dowie się, skąd Luna zdobyła ich wspólną fotkę, a także nie będzie musiał się pytać Hermiony o identyfikację ziół i innych dóbr z prezentu Neville’a.
Harry sięgnął po ostatnią paczkę. Uznał, że była podarunkiem od całej rodziny Grangerów, skoro Hermiona nie dała mu nic od siebie.
Poczuł zdziwienie. I rozczarowanie, spodziewał się czegoś lepszego.
- Czekoladowe żaby?
- Jest i zalecenie. – Hermiona wskazała malutką karteczkę, na której widniało pismo jej mamy. Dziewczyna z ulgą zauważyła, że Harry próbuje zachowywać się, jak gdyby nie widział drugiego prezentu od Hagrida. Nie łudziła się jednak – efekt powstał, wiedziała, że rozmowa z Harrym na temat umarłych jej nie minie. Ale teraz...
- Z niego wynika, że mogę jeść maksymalnie jedną dziennie, jeśli nie chcę zniszczyć sobie zębów. Uroczo.
Harry niemal prychnął. Czekoladowe żaby. Lupin co prawda kiedyś mu powiedział, że czekolada, a już na pewno ta magiczna, poprawia samopoczucie, jednak nie spodziewał się dostać słodyczy na swoje siedemnaste urodziny. W dodatku, od Hermiony.
- Harry?
Potter odwrócił się niechętnie i od razu poczuł się głupio.
- Na koniec zostawiłam prezent ode mnie. Mam nadzieję, że ci się spodoba – rzekła dziewczyna, promieniując. Widząc jej minę. Harry miał ochotę natychmiast i bez odpakowywania zapewnić ją, że prezent strasznie mu się podoba.
- Dziękuję. – Harry mówiąc to, czuł ciepło w okolicach serca. Odebrał paczkę z wyciągniętych rąk Hermiony. Usiadł na łóżku, niecierpliwie pozbywając się opakowania.
Po chwili trzymał w dłoniach białą koszulkę. Harry wstał, by ją rozprostować i obejrzeć w pełnej krasie.
W centralnym miejscu przodu koszulki widniał szkarłatno-złoty gryf. Zdawał się mienić wewnętrznym światłem. Kunszt jego wykonania zaszokował Harry’ego. Tył ubrania również nie był pusty. Złoty znicz, Błyskawica, hipogryf z rozłożonymi skrzydłami i otwarta księga tworzyły harmoniczną całość, otulaną jakby zielonkawą, falującą mgiełką naszpikowaną złotymi gwiazdkami.
Harry zagapił się na koszulkę. Jeżeli stanowiła ona prezent od Hermiony...
- Ty ją zrobiłaś? – zapytał chłopak z lekkim niedowierzaniem w głosie. – To znaczy, uszyłaś?
- Tak – odparła wyraźnie zadowolona z siebie Hermiona. – Musiałam podejść do sprawy trochę inaczej, niż w wypadku szycia wełnianych czapek dla skrzatów, no ale udało mi się.
- Ile czasu ci to zajęło?
- Harry, nie pytaj się o takie rzeczy, to prezent. Podoba ci się?
- Bardzo. Naprawdę.
Potter nie ubarwiał prawdy. Aczkolwiek nie był pewien, co wywarło na nim większe wrażenie – koszulka czy fakt, że Hermiona była w stanie ją zrobić. I że dla niego poświęciła na pewno sporo czasu i wysiłku.
Harry spojrzał na paczkę i dostrzegł jeszcze jeden przedmiot w niej leżący. Odłożył koszulkę na łóżko, starając się jej nie zagnieść.
- Harry? Zanim sięgniesz po drugi podarunek, możesz ją przymierzyć? Chciałabym się przekonać, czy nie pomyliłam się z wymiarami.
Harry mrugnął. Potem drugi i trzeci raz. W końcu odpowiedział:
- No... W porządku.
Harry odwrócił się plecami do Hermiony i zaczął się przebierać. Poczuł delikatne zakłopotanie. Bądź co bądź, Hermiona była dziewczyną, co prawda przy okazji bliską mu osobą, prawie jak siostra, no ale i tak...
Harry nagle zrozumiał, skąd tak naprawdę wzięła się jego lekka niechęć do zdjęcia górnej części jego ubrania. Tak go to zdziwiło, że na chwilę zamarł.
- Niech no cię obejrzę... Pasuje idealnie – skonstatowała Hermiona z uśmiechem.
- Naprawdę idealnie – przyznał Harry. – Skąd znałaś moje wymiary?
- Cóż... – Policzki dziewczyny zaróżowiły się odrobinę, z czego musiała zdać sobie sprawę. – Mówiłam, żebyś się o takie rzeczy nie pytał. Mówiłam? Mówiłam.
- Rzeczywiście. Wybacz. – Przeprosiny Harry’ego nie miały w sobie ani cienia skruchy. Trudno, będzie musiał zaspokoić swoją ciekawość w inny sposób i kiedy indziej. – Mogę już...?
- Nie krępuj się.
Harry wyłowił z paczki dość mały pakunek obłożony matowym papierem o skomplikowanym wzorze. Harry bezceremonialnie się go pozbył. W dłoni zostało mu czarne pudełko o sześciennym kształcie. Otworzył je zaintrygowany.
Po chwili uniósł trzymany przedmiot tak, by padało na niego więcej słonecznego światła.
Był to zegarek. Nie jakiś pozłacany, nie sportowy z mnóstwem kolorowych wskaźników, tylko skromny, elegancki, srebrny zegarek o czarnej tarczy. Harry natychmiast po oględzinach założył go na lewy nadgarstek.
- Pasuje ci – oceniła nadal bardzo z czegoś zadowolona Hermiona. – Wygląda na zwykły mugolski czasomierz, prawda?
- Chcesz powiedzieć...?
- Jest zasilany magicznym źródłem energii, dwoma miniaturowymi piórkami z ogona feniksa, zatem nie spodziewam się, by kiedykolwiek przestał ci działać. To nie wszystko, naturalnie. Ale jego nadzwyczajne funkcje sam poodkrywasz, będziesz miał z tym trochę zabawy.
Harry machinalnie kiwnął głową. Był pewien, że ten prosty z zewnątrz zegarek kryje w sobie niejedną tajemnicę i praktyczną funkcję. Nie mogło być inaczej, skoro to Hermiona go wybrała.
Chłopak już miał zapytać, ile zegarek kosztował, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Stale jednak był pod przyjemnym wrażeniem. Hermiona przeszła samą siebie, a przecież zawsze jej prezenty przynosiły mu sporo radości.
Dziewczyna tymczasem zerknęła na swój lewy nadgarstek.
- Najwyższy czas. Jadłeś już śniadanie, Harry?
- Tak, jeszcze u Dursleyów. Dlaczego pytasz?
- W takim razie ja idę je zjeść, a ty zostań tutaj i zapoznaj się z treścią listów. Chyba że za wszelką cenę chcesz mi towarzyszyć – przy ostatnim zdaniu wargi Hermiony odrobinę się rozszerzyły.
- Chyba poradzisz sobie sama z tym śniadaniem, jesteś już dużą dziewczynką – Harry uśmiechnął się bezczelnie.
- Zauważyłeś, no proszę... w porządku, czekam na ciebie na dole.
Bez niepotrzebnej zwłoki Hermiona opuściła swój pokój. Harry odprowadził ją wzrokiem do drzwi. Sądząc po pierwszym, żartobliwym komentarzu, ślepota jego i Rona, którą popisali się przed Balem Bożonarodzeniowym, nie została do końca przebaczona.
Harry, odwracając się w kierunku listów złożonych w rogu łóżka, natrafił oczyma na biblioteczkę Hermiony. Było to dobre określenie – jedna ze ścian pokoju całkowicie zniknęła za półkami, które uginały się od ciężaru książek. Wszystkimi wykutymi na pamięć, niewątpliwie. Harry pokręcił głową z niedowierzaniem; zdolność Hermiony do zapamiętywania nudnych i niepotrzebnych dla reszty świata rzeczy zawsze zdumiewała chłopaka.
Po krótkich poszukiwaniach Harry znalazł to, czego podświadomie szukał. ,,Hogwart: Historia’’, dzieło szersze niż wyższe, zajmowało miejsce najbliżej biurka.
Harry nie zamierzał nawet dotykać tej księgi. Z uśmiechem na ustach sięgnął w kierunku trzech kopert.

Napisany przez: Katon 23.02.2006 13:30

Cóż... Trudno mi komentować treść. Ogólnie wydaje mi się raczej mało prawdopodobna. Hermiona jest zakochana w Ronie. Widać to. Ale pisze te słowa człowiek, który umie być zakochany w dwóch dziewczynach naraz, więc nic już nie mówię. No i Ron. On przecież popełni harakiri. Ale w sumie wybrnąłeś nienajgorzej. Coś takiego mogłoby się wydarzyć...

Język. Umiesz, ale musisz popracować. Za bardzo dopowiadasz. Chcesz opisać wszystko i przez to tworzysz czasem trochę śmieszne zdania. Poskładane jak scyzoryk, ale pozbawione melodii i rytmu. Po co pisać, że w kubku nie było ani kropli ciemnego gorącego płynu. Wystarczy napisać, że nie było ani kropli. Hermiona skierowała się ku zlewozmywakowi. Bip bip tut tut, artuditu goes to the ship. To zdanie brzmi, jakby Hermiona była jakimś automatem. 'Skierowała się ku zlewozmywakowi'. Sucho i lekko pretensjonalnie. Ludzie zwykle chodzą, nie skierowywują się. A i może użycie słowa zlew zatarłoby kanciastość tego zwrotu. Sporo jest tego u Ciebie i wg. mnie to najważniejsza sprawa nad jaką powinieneś popracować. Pozwól sobie na trochę więcej luzu. Nie tylko zresztą w opisach, dialogi też bywają lekko drewniane. Szczególnie te o życiu płciowym, które spokojnie mogłeś podać w jakiejś bardziej zaowalowanej, a przez to wdzięczniejszej formie. Hermiona mówiąca o 'płodnych dniach' wzbudza parsknięcie śmiechu. Podobnie jak zdanie o tym, że umiała zapewnić Harry'emu ten rekaks. Wiem co miałeś na myśli, ale przekazałeś to w formie, która wzbudza natychmiastowe skojarzenia. Nie tylko o takich zdeprawowańców jak ja.
Nie zrażaj się moją troszkę zjadliwą krytyką. Umiesz pisać i dlatego tak się rozpisuje. Gdybyś nie umiał to nie doczytałbym nawet do drugiego akapitu. Czekam na dalszy ciąg.

A, jeszcze jedno. Częste nazywanie Harry'ego młodzieńcem (głównie na początku) też wytwarzało pewien, chyba niezamierzony, efekt komiczny.

Napisany przez: Hermionciaa 23.02.2006 13:45

Hito, my te cztery dni daliśmy dla twojej wygody! Oczywiście, takie odstępy czasowe, moim zdaniem, są w pełni zadowalające. Jak cię tempo nie zabije, to pisz tak dalej biggrin.gif
Fick mi się strrrasznie podoba. Choć muszę przyznać nieco racji Katon. A co do domu Hermiony... Buu, ja też taki chcę tongue.gif
Życzę nieskończonych pokładów weny i czekam na kolejny rozdzialik

Pozdrawiam

Napisany przez: Hito 23.02.2006 13:54

Katon>>hehe, wiedziałem, że kto jak kto, ale Ty nie będziesz (przynajmniej nie do końca) zadowolony.
Co do pierwszego akapitu - nie będę tu wchodził w jakiekolwiek dywagacje. Spodziewam się, że gdy przeczytasz wyjaśnienie związku Ron-Hermiona, nie spodoba Ci się ono. Well, trudno, jak już pisałem, R/Hr to zdecydowanie nie mój pairing.

Co do drugiego... Uhu. Obawiam się, że nie popracuje nad swoim językiem, gdyż mnie zwroty, które przytoczyłeś, podobają się. Napisałem je w taki sposób, ponieważ tak, moim zdaniem, wyglądają lepiej. Taki mam styl, że tak powiem. Dlaczego Hermiona ,,skierowała się''? Ile razy mam pisać, że gdzieś poszła? Staram się unikać powtórzeń. No i nie widzę nic złego w wyrazach ,,skierowała się'' ani w ,,zlewozmywak''. Lekko pretensjonalnie? Automat? Jak miałem to napisać, żeby czytelnicy wiedzieli, co Hermiona zrobiła w tej scenie? ,,Skierowała się ku zlewowi''? (Też) Nie brzmi najlepiej.
Fakt, jak widzę, nie lubisz dopowiadania. Co zabawniejsze, ja uważam, że często stosuję... za mało opisów smile.gif
Jeśli chodzi o:

QUOTE
Hermiona mówiąca o 'płodnych dniach' wzbudza parsknięcie śmiechu.


U Ciebie - może i tak.
Specjalnie tak napisałem, Hermiona to córka lekarzy, za ojca ma ginekologa, co u mnie widać. Mnie to pasuje, Tobie - nie.

QUOTE
Podobnie jak zdanie o tym, że umiała zapewnić Harry'emu ten rekaks. Wiem co miałeś na myśli, ale przekazałeś to w formie, która wzbudza natychmiastowe skojarzenia.


Tu - ok, zgadzam się. Zastanawiałem się wcześnie, jak to zdanie przebudować, niestety, nic konstruktywnego to głowy mi nie przyszło. Ten ,,relaks'' to pewnie znowu wina uniakania powtórzeń.

Obawiam się, że niektóre sytuacje w przyszłych częściach fica sprawią, że spadniesz z krzesła na podłogę. Cóż, przyznaję się bez bicia, że czasami mnie też coś nie gra, tylko nie wiem, jak mogłoby to być napisane lepiej smile.gif

QUOTE
Nie zrażaj się moją troszkę zjadliwą krytyką. Umiesz pisać i dlatego tak się rozpisuje. Gdybyś nie umiał to nie doczytałbym nawet do drugiego akapitu. Czekam na dalszy ciąg.


Och, czułbym się dziwnie, gdybyś mnie nie skrytykował, Katonie. Zrażać się nie zamierzam, a na koniec dodam, że cieszę się, że czekasz na dalszy ciąg.
Dobre i tyle.

EDIT:
QUOTE
A, jeszcze jedno. Częste nazywanie Harry'ego młodzieńcem (głównie na początku) też wytwarzało pewien, chyba niezamierzony, efekt komiczny.


Na pewno niezamierzony, gdyż nie bardzo pojmuję, na czym on polega.
Przeklęte powtórzenia, to wszystko ich wina *prychnięcie*

Hermionciaa>>tempo mnie nie zabije, nie martw się. Kolejny part będzie zamieszczony równie szybko (no, chyba, że za mało komentarzy dostanę smile.gif ).

Napisany przez: em 23.02.2006 14:38

Tak, a zatem pora teraz na mnie :]
I tym razem nie udało Ci się uniknąć uchybień, a oto i one (a przynajmniej część):

QUOTE
miejsca odosobnienia Hermiony
słucham? masz na myśli pustelnię? użycie tutaj wyrazu "pokój", mimo że pojawia się on i w następnym zdaniu, nie stanowiłoby powtórzenia w sensie błędu stylistycznego.
QUOTE
To mogę chyba nazwać Podręczny Zestaw Przydatnych Rzeczy
Zaburzenie z deklinacją, tam powinien być narzędnik.
QUOTE
Maruderów
Jak zorientowałam się po tłumaczeniu "Hogwart: Historia", lubisz brzmienie jak najbliższe oryginałowi. Mimo wszystko, skoro piszesz po polsku i swoje opowiadanie kierujesz do polskich czytelników, lepiej było zostawić "Huncwotów".
QUOTE
Harry natychmiast po oględzinach założył go lewe przedramię.
Zegarka nie zakłada się na przedramię (bo Harry chyba nie nosił go koło łokcia?), ale na nadgarstek tudzież na rękę.
QUOTE
jego i Rona ślepota
szyk. "ślepota jego i Rona".

Komentarz co do stylu: nie musisz aż tak panicznie bać się powtórzeń! Czasami naprawdę lepiej jest takie "powtórzonko" popełnić niż bawić się w wyszukane peryfrazy, które brzmią o wiele bardziej nienaturalnie. Nie wydaje mi się, żeby twoje opowiadanie było komedią, a takie zabiegi stylistyczne stosuje się zazwyczaj w groteskach.
W sporej części zgadzam się z Katonem. Zdecydowanie, pozwól sobie na więcej stylistycznego luzu, baw się słowem, baw się tekstem - język polski jest badziej wdzięczny niż by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. O poprawność spokojnie możesz zacząć bać się pod koniec pracy, najpierw puść wodze fantazji i daj się porwać cheess.gif
Pozdrawiam!

Napisany przez: Hito 23.02.2006 14:52

QUOTE
słucham? masz na myśli pustelnię? użycie tutaj wyrazu "pokój", mimo że pojawia się on i w następnym zdaniu, nie stanowiłoby powtórzenia w sensie błędu stylistycznego.


... Mój pokój jest dla mnie mniejscem pewnego odosobnienia tongue.gif
Ale skoro błąd powtórzeniowy nie powstanie, zmienię to.

QUOTE
Zaburzenie z deklinacją, tam powinien być narzędnik.


Gdybym dodał tam dwukropek i cudzysłów, deklinacja byłaby już dobra?
Ale Twoja wersja także ma sens, zatem żeby nie robić sobie problemów, zmienię to.

QUOTE
ak zorientowałam się po tłumaczeniu "Hogwart: Historia", lubisz brzmienie jak najbliższe oryginałowi. Mimo wszystko, skoro piszesz po polsku i swoje opowiadanie kierujesz do polskich czytelników, lepiej było zostawić "Huncwotów".


Hooo... Zastanawiam się, czy to było specjalnie, czy po prostu tłumaczyłem w locie, że tak powiem.
Naturalnie, ,,Huncwoci'' (chociaż wyraz jest dość toporny) to kanon w polskiej wersji, toteż nie mam obiekcji - zmiana.

QUOTE
Zegarka nie zakłada się na przedramię (bo Harry chyba nie nosił go koło łokcia?), ale na nadgarstek tudzież na rękę.


Przedramię to nie tylko łokieć, ale, znowu, masz rację. Bez większego komentarza tutaj, kolejna zmiana.

QUOTE
szyk. "ślepota jego i Rona".


*mamrotanie*

Szlag, coraz więcej pomyłek językowych. Mam tendencję spadkową sad.gif I, boję się, to się wcale nie polepszy.
Przynajmniej już wiem, że umieszczanie ficów na publicznych forach boli przez całe życie laugh.gif

Napisany przez: Katon 23.02.2006 16:21

Apropos opisów. Literatura to nie film rozpisany na słowa. Czasem wystarczy napisać, że 'Hermiona krzątała się po kuchni' i nie rozkładać tego krzątania na drobniejesze czynności. Ale to kwestia podejścia do opisów wogóle. Jeśli lubisz pisać w sposób skrupulatny - ok. Ale w takim razie musisz wyrobić sobie styl w którym wszystkie te szczegółowe opisy będą dla czytelnika ciekawe i żywe. Czasem Ci się udaje - czasem nie.

Ojciec Hermiony był ginekologiem?

'Młodzieniec' to wyraz lekko trącący myszką. Pojawiając się w narracji wytwarza (u mnie) odczucie, jakby opowiadał nam to wszystko ktoś już nie młody. "Czy mógłbyś mi ustąpić miejsca, młodzieńcze?" ; "Och, jaki przystojny i dobrze wychowany młodzieniec" ; "Powstań młodzieńcze. Od tej chwili możesz się nazywać Sir Alfonsem, rycerzem króla Arura, lecz pomnij, że to nie jeno przywilej, ale i obowiązek nie mały." itd. itp.

Napisany przez: em 23.02.2006 16:43

Co do deklinacji: nie, konstrukcja z przecinkiem i dwukropkiem byłaby równie niepoprawna (zakładając brak zmian z czasownikiem), ponadto nieuzasadniona i trochę dziwna.
Znowu nie mogę nie zgodzić się z Katonem.

Napisany przez: Hito 23.02.2006 17:19

W takim razie zmiana jest uzasadniona. W porządku.

Katon>>,,młodzieniec'' trąci myszką? Poczułem się przez Ciebie staro w tym momencie.
,,Młody człowiek'' brzmi chyba jeszcze gorzej. W każdym razie, u mnie ten wyraz nie wywołuje negatywnych odczuć. Na Twoje szczęście, nie powinien się pojawić (przynajmniej nie za często) w przyszłych partach.

QUOTE
Ojciec Hermiony był ginekologiem?


...
Czytałeś mojego fica?
No dobra, zdaje się, że czytałeś. A ostatniego parta, pod którym się wypowiadasz?

Co do opisów - do wirtuoza języka pisanego jeszcze mi daleko, niestety. Choć wydawało mi się, że jeszcze nie jest tak źle. (ignorance is bliss)

A może ktoś by skomentował moje pomysły użyte w tym ficu? Dotyczące np. prezentów, które dostał Harry na 17 urodziny? Czy też zostajemy tylko i wyłącznie przy sferze językowej? (mam nadzieję, że tymi pytaniami nie pogrążam się totalnie)

Napisany przez: EnIgMa 23.02.2006 18:36

Nie, Hito, nie pogrążasz się tongue.gif Rzeczywiście ostatnie komentarze skupiły się wokół poprawności językowej, a to przecież nie szkolne wypracowanie, tylko fick, w którym dość ważną rolę pełni jednak fabuła i pomysłowość... (tak, wiem, że gramatyka jest równie ważna, ale bez przesady)
Mi się podoba, bo całkiem fajnie piszesz i nie dostrzegłam tych drewnianych dialogów - może nie są one idealne, ale ogólnie czytało mi się dość przyjemnie smile.gif
Dlatego pozdrawiam serdecznie i weny życzę...

Napisany przez: Wilczyca 24.02.2006 14:35

Jak zawsze podziwiam...Żadnych zatrzeżeń, literówek i mikroskopijnych błędów nie wyłapuje, gdyż wolę delektować się treścią tongue.gif ... Czekam na następną część.

Napisany przez: Hito 25.02.2006 12:33

Jedziemy dalej. Aczkolwiek, naprawdę, jakieś komenatrze co do treści byłyby mile widziane.


Harry już na schodach poczuł zapach, który wydał mu się dość niespodziewany, jednak znajomy.
Wejście do kuchni potwierdziło jego przypuszczenia.
- Masz dobre wyczucie czasu. – Hermiona postawiła na stole talerz pełen ciasteczek wyglądających na świeżo upieczone. – Myślę, że już odpowiednio przestygły. Częstuj się.
Harry wziął jedno ciastko. Miało kształt sowy. Wyglądało apetycznie. Potter spojrzał ponad nim na Hermionę. Ciekawe, od kiedy potrafiła piec słodkości. Ciekawe, jak w ogóle radziła sobie w kuchni.
Uuuchhhh.
Chyba niespecjalnie.
- I co? Dobre? – Hermiona spytała z pewną obawą w głosie.
- Pychota.
- Aż tak źle?
- Nie, nie. – Harry na potwierdzenie swojego stanowiska skończył gryźć ciasteczko z uśmiechem na ustach, co nie przyszło mu łatwo. Nie chciał brutalnie pozbawiać dziewczyny złudzeń. – Wyszły ci całkiem...
- Harry, daj spokój. Potrafię poznać, kiedy mówisz prawdę, a kiedy ją ubarwiasz. Zresztą, sama spróbuję... – Drugie ciasteczko zniknęło z talerza.
Harry obserwował twarz Hermiony, gdy ta zmagała się z własnym wypiekiem.
- Musiałam coś pokręcić – westchnęła po chwili. – Z zaklęciem, znaczy się. Te kulinarne nie są moją mocną stroną.
Harry dopiero teraz zauważył, że Hermiona w prawej dłoni trzyma swoją różdżkę. Uświadomił sobie, że Hermiona już prawie rok mogła używać jej bez żadnych zakazów. Widać w domu korzystała z czarów tak często, że stało się to dla niej stanem naturalnym, a różdżka spowszedniała jej tak jak mugolskie przedmioty.
- Z wyglądem poradziło sobie całkiem dobrze, ale z środkiem już nie bardzo.
- Zabawne, zawsze sądziłem, że większą uwagę przywiązujesz do wnętrza.
- Słucham? – Hermiona drgnęła, wyrwana z zamyślenia.
- Nie, nic. – Harry wolał nie powtarzać swojego żartu, gdyż uznał, że mógłby zostać źle zrozumiany.
- Przypaliłam je, przyznaję się. To przez ten piekarnik, jeszcze go do końca nie opanowałam.
Harry wolał nie mówić, że jeszcze przed sekundą myślał, że zaklęcie kulinarne Hermiony stworzyło ciastka, a nie tylko starało się je naprawić i oczyścić ze spalenizny.
- Z zapachem jednak poradziłaś sobie idealnie.
Hermiona w ramach odpowiedzi uśmiechnęła się, ale tylko na chwilę. Spojrzała na Harry’ego uważnie. Nie wypowiedziała jednak swojego pytania o listy na głos.
- Przeniosłeś prezenty do swojego pokoju?
- Tak, wszystko leży na właściwym miejscu – potwierdził Harry. – Swoją drogą, ładny masz zbiór książek. I nie wszystkie są na temat magii, nie spodzie...
Harry przerwał swoją wypowiedź. Nie spodobał mu się sposób, w jaki Hermiona zmarszczyła brwi.
- Nie przeglądałeś chyba całego regału, prawda? Dolną półkę zostawiłeś w spokoju?
- Noo... – Harry miał ochotę przekląć się za głupotę i swój długi jęzor. – Tak jakoś przypadkiem...
- Przypadkiem, akurat – Hermiona prychnęła. – Ufam, że chociaż do szuflad z bielizną mi nie zaglądałeś.
- Nie, skądże! – zaprzeczył zarumieniony Harry. Sama myśl o takim czynie wydała mu się co najmniej nieprawidłowa.
- Mój błąd, zostawiłam prostego mężczyznę samego w pokoju damy. – Hermiona zaczęła bawić się różdżką, przekładając je przez palce prawej ręki. – Jakieś uwagi na temat odkryć?
- Żadnych. – Harry wolał się więcej nie narażać. Aczkolwiek nie mógł pozbyć się wizji miny Rona, gdyby mu powiedział, jakie książki znalazł u Hermiony w pokoju. – Przepraszam, nie powinienem bez twojego pozwolenia badać twojej sypialni.
- Nie powinieneś, fakt. Znaj jednak moją łaskę, Harry, wybaczam ci.
- Dziękuję, pani – Harry ukłonił się ironicznie. W jakiś sposób wyczuwał, że Hermiona nie była wcale na niego zła, a za maską urażonej damy chce ukryć zakłopotanie.
- No dobrze. – Hermiona położyła różdżkę na kuchennym stole, talerz z ciasteczkami przenosząc na blat lady. – Chciałbyś może zobaczyć nasz mały ogródek i sad?
- Prowadź.

Harry oderwał na chwilę wzrok od aktualnego numeru ,,Proroka Codziennego’’.
- Że się tak zapytam – zwrócił się w kierunku Hermiony. – Co z obiadem?
- Już jesteś głodny?
- Zaczynam być.
Hermiona przygryzła pióro, którym skrobała po pergaminie rozłożonym na ławie.
- W porządku – powiedziała, nie podnosząc głowy znad listu. – Mógłbyś dać mi jeszcze chwilkę?
Harry zmarszczył brwi. Widok Hermiony z piórem w ręku zdecydowanie nie należał do zjawisk niecodziennych, ale fakt, iż dziewczyna pisze listy do Victora Kruma, którego nie widziała już dwa lata, ciągle dziwił Harry’ego. Rozumiał, gdy prowadziła z nim korespondencję na piątym roku, ale teraz? Czy naprawdę ich przyjaźń, oparta tylko na słowie pisanym, nie zgasła przez tyle czasu? Zdumiewające.
- Nie przeszkadzaj sobie – odpowiedział w końcu Harry. – Powiedz mi tylko, co mamy zjeść, a ja to przygotuję.
Hermiona przestała koncentrować swoją uwagę na pergaminie, który zgodnie z jej standardów mierzył sobie już ładnych parę stóp.
- Poradziłbyś sobie?
- Sądzę, że bez problemów – odparł Harry, patrząc na list, a nie na Hermionę. – Myślisz, że przeżyłbym u Dursleyów, gdybym sam nie umiał sobie ugotować jedzenia? Przeszedłem u nich przez prawdziwą szkołę przetrwania.
- Jestem w stanie w to uwierzyć – przyznała Hermiona z uśmiechem. Zauważyła jednak, na co gapił się Harry i kąciki jej warg opadły. – Coś nie tak?
- Skądże.
- Tylko nie zachowuj się jak Ron, bardzo cię proszę.
- Przecież nie jestem zazdrosny – powiedział Harry, wstając z fotela i odkładając Proroka na część ławy, która jeszcze nie była zasłonięta pergaminem. – Tylko się zastanawiam.
Przez chwilę w pokoju nic nie zakłócało ciszy.
- A potem się dziwisz, że masz problemy z dziewczynami.
- Co? Co to miało znaczyć?
- Za bardzo zamykasz się w sobie, Harry. Miewałeś i ciągle miewasz do tego tendencje. – Hermiona ponownie ujęła pióro zębami, nie patrząc już na chłopaka. – Nie jesteś typem ekstrawertyka... Zresztą, nieważne.
Harry zamrugał, zbity z tropu. Przecież to chyba normalne, że nie dzielił się swoimi myślami i problemami z każdym napotkanym człowiekiem? I tak po tym, co przeżył w dzieciństwie, mógł nazywać się otwartą i komunikatywną osobą. Zatem o co, na Merlina, Hermionie chodziło?
- Nie, dokończ, z chęcią dowiem się czegoś nowego o sobie.
- Przepraszam, Harry – odparła Hermiona po krótkiej walce z sobą. – Wcale nie to miałam na myśli, to była tylko głupia riposta na twoją reakcję na list, który piszę.
Harry był niemal pewien, że Hermiona dokładnie to miała na myśli. Dlaczego się wycofywała?
- Chyba nie ma nic złego w tym, że koresponduję z kimś zza granicy, wymieniam poglądy i przy okazji pełnię rolę nauczyciela? Jeśli chcesz, możesz przeczytać...
- Dobra, okej. – Harry wzniósł dłonie w obronnym geście. – Nie tłumacz się już. I nie będę czytał twoich prywatnych listów, jeszcze kompletnie nie zdurniałem. – Harry zaczynał się czuć głupio, choćby z powodu niedawnego incydentu z książkami.
- Chodzi mi o to... Po prostu, nie chowaj się za dwuznacznymi spojrzeniami, następnym razem, gdy będziesz chciał coś wiedzieć, po prostu zapytaj mnie wprost, w porządku?
- W porządku, zapamiętam – mruknął Harry. Za moment dodał: - To co z tym obiadem?
- Chodź – odpowiedziała Hermiona, wstając z klęczek i ostrożnie odkładając pióro. – Zrobimy go razem, jeśli nie masz nic przeciwko.
Hermiona wyszła pierwsza z dużego pokoju, kierując się ku kuchni. Harry, zanim zrobił to samo, rzucił jeszcze okiem na litery uwiecznione na pergaminie schludnym charakterem pisma. Nie spodobało mu się dziwne uczucie, którego doświadczał jego brzuch.
Czas na obiad.

Przygotowywanie obiadu przebiegło bez niepotrzebnych zakłóceń. Dzięki tej czynności duma Harry’ego miała szansę urosnąć odrobinę – znalazł drugą dziedzinę po quidditchu, w której czuł się pewniej niż Hermiona i w której mógł ją czegoś nauczyć.
Wysilić się dużo nie musieli, gdyż państwo Granger zostawili w domu wszystkie potrzebne składniki na ilość posiłków pozwalającą przetrwać prawdziwe oblężenie. Jedynym problemem było połączyć te składniki w coś sensownego i nadającego się do zjedzenia. Młodzi kucharze nie stracili dużo czasu – nowocześnie wyposażona kuchnia plus różdżka Hermiony dawały wyśmienite rezultaty.
Po zjedzeniu obiadu i wspólnym zmywaniu Hermiona najwyraźniej postanowiła zaskoczyć Harry’ego formą relaksu.
- Daj spokój, Hermiono, szkoła już się skończyła.
- I co z tego? Czytam ją dla przyjemności.
- Czytasz historię Hogwartu dla przyjemności? – zdumienie Harry’ego osiągnęło niebagatelny poziom.
- Tak. A w czym leży problem?
Harry nie odpowiedział. Zabrakło mu logicznych, racjonalnych argumentów, którymi miałby, nikłą co prawda, szansę przekonania Hermiony, że przecież ta cegła to straszne nudy.
I co z tego, że nigdy nie zajrzał do środka? Historia z założenia była nudna.
Skoro koleje losu tak się potoczyły, Harry uznał, że musi sobie znaleźć zajęcie. Ruszać się nigdzie nie chciał, zatem jedyną opcją był jego pokój. A czymś się zająć musiał, gdyż nie chciał ryzykować rozmyślań nad przeszłymi wydarzeniami. Jeszcze nie teraz.
Harry, gdy znalazł się już w swojej sypialni, rozejrzał się. Na biurku pod oknem leżały prezenty, przy łóżku stał kufer. Zawartość tego przedmiotu odrzucił niemal od razu – wszystkie swoje książki o quidditchu przeczytał już dziesiątki razy, Peleryny i Błyskawicy używać przecież nie będzie.
Harry w zadumie poskrobał się po brodzie. Wtedy jego wzrok spoczął na obiekcie, który wcześniej, przy oględzinach pokoju, zarejestrował w pamięci jako niegodny bliższej uwagi.
W zaciemnionym rogu, na drugim biurku, stał monitor. Przed nim leżała klawiatura i myszka. Pod biurkiem znajdowała się obudowa jednostki centralnej.
Dursleyowie, naturalnie, posiadali komputer. Dudley wymuszał na nich, by co roku go zmieniali, w końcu musiał być najnowocześniejszy w całej okolicy. Harry właściwie w ogóle go nie używał, mało miał okazji.
Harry usadowił się na wygodnym krześle i włączył komputer. Informatykiem może nie był, ale podstaw sam się nauczył, w końcu czasem Dursleyowie zostawiali go samego w domu, a nuda zmuszała do różnych czynów. Oczywiście, Vernon i Petunia stanowczo zabraniali mu w takich okolicznościach dotykania czegokolwiek posiadającego jakąkolwiek wartość, ale Potter nie zamierzał stosować się do nakazów i zakazów ludzi, których nie szanował, przynajmniej, gdy byli nieobecni.
Po godzinie jednak monitor zgasł. Harry nieco się zawiódł, ale, jak sam uznał, przez swoje nieprawidłowe oczekiwania. Gry komputerowe w domu państwa Granger? Raczej nie. Szczególnie, że z maszyny stojącej w pokoju Harry’ego korzystali głównie rodzice Hermiony, o czym Harry przekonał się po natrafieniu na dokumenty tekstowe o przeróżnych zwyrodnieniach jamy ustnej. Znając uwielbienie Hermiony do książek Harry był pewien, że jego brązowowłosa przyjaciółka komputer miała w głębokim poważaniu.
Harry przeszedł przez pokój w kierunku łóżka. Jego wzrok padł na stertę prezentów i zogniskował się na zdjęciu przysłanym przez Hagrida.
Nie. Nie weźmie go do ręki. Jeszcze nie teraz.
Cóż, nuda zmuszała do różnych czynów, prawda? Harry wziął do ręki ,,Specjalne wydanie Żonglera’’. Przynajmniej może trochę poprawi mu się humor.

- Proszę. – Przed nosem Harry'ego zmaterializował się talerz.
Chłopak drgnął. Nie usłyszał wejścia Hermiony.
- Częstuj się.
Harry odruchowo wyciągnął rękę, by skorzystać z propozycji, ale wtedy dotarło do niego, że na talerzu leżą ciasteczka w kształcie sowy każde.
- Wiesz, nie chcę cię urazić, ale...
Hermiona zachichotała.
- Tym razem zaklęcie zadziałało, nie musisz się obawiać o swoje kubki smakowe. No, dalej. – Ciastka ponownie wyglądające i pachnące jak świeżo upieczone zbliżyły się do dłoni Harry’ego o kilka centymetrów.
Tym razem smak okazał się być całkiem znośny. Dziewczyna po skonsumowaniu swojej porcji doszła do podobnych wniosków.
- Lepiej, ale to jeszcze nie ten efekt, jaki sobie zamierzyłam – kątem oka Hermiona spojrzała na otwartą książkę, leżącą na nogach Harry’ego, który siedział po turecku. – Pukałam, ale ty nie odpowiadałeś. Za to twoje wybuchy śmiechu słyszałam jeszcze na dole.
W ramach odpowiedzi wyszczerzony Harry skierował zapełnione tekstem i ruchomymi obrazkami stronice ku twarzy Hermiony.
- Nie mów, że dziesięć powodów, które świadczą o fakcie przynależności Rufusa Scrimgoura do rasy wampirów, nie są warte refleksji nad nimi.
Hermiona zauważalnie się skrzywiła.
- Zastanawiam się – powiedziała konwersacyjnym tonem, próbując znaleźć dość miejsca na biurku Harry’ego, by położyć na nim swoje wypieki. – Jakiego cudu potrzeba, by ktoś naprawdę uwierzył w te... niestworzone historie. Jak Luna.
- A jakiego potrzeba, by je pisać? Ale jeśli chodzi o Lunę, to możliwe, że...
- Że?
- Chyba nie powinienem mówić o tym za jej plecami – przyznał po chwili Harry. – Ale tobie chyba mogę powiedzieć. Pamiętasz naszą wycieczkę do Ministerstwa Magii? Luna widziała testrale, a wiesz, co to oznacza.
Hermiona odwróciła się w kierunku Harry'ego, słuchając uważnie.
- Luna powiedziała mi kiedyś, że widziała śmierć swojej matki. W wieku dziewięciu lat. To nie był przyjemny widok.
- Na pewno nie – potwierdziła cicho Hermiona. – Sugerujesz, że Luna uciekła w wyimaginowany świat, który stworzyła na spółkę ze swoim ojcem? Który stracił swoją żonę w tragiczny sposób?
- Coś w tym rodzaju. Być może to pan Lovegood pierwszy szukał ukojenia w tych niestworzonych historiach, jak to nazwałaś, a Luna była wtedy przecież jeszcze dzieckiem, podatnym na wpływy. A po tylu latach oni naprawdę w to wierzą.
- Możliwe. W każdym razie, to trochę zmienia postać rzeczy.
Harry już się nie uśmiechał. Rozważania na podobne tematy nie skłaniają do pozostania w dobrym humorze. Zamknął i odłożył książkę.
Hermiona zauważyła to natychmiast i tak samo szybko jej się to nie spodobało.
- Odkryłeś już jakąś magiczną funkcję swoje nowego zegarka?
- Nie... Jeszcze nie.
- No wiesz? Tak mi się odpłacasz?
- Postaram się naprawić ten wielce karygodny błąd, pani.
- Ale karę dostać musisz – Hermiona dalej grała swoją rolę, uważnie obserwując mimikę Harry’ego. – Na początek wystarczy, jeśli do jutra zaznajomisz się z pierwszym okresem historii Hogwartu.
- O nie, wszystko, tylko nie to. To zbyt surowa kara dla kogoś z mniejszym mózgiem od twojego.
- Nie wykręcisz się tak łatwo – odparła dziewczyna, rozkładając ręce i zmieniając pozycję. Teraz, jeśli tylko odpowiednio się ustawi... – I nawet nie próbuj uciekać, panie Potter.
Zadziałało. Harry zerwał się z łóżka. A raczej próbował, gdyż Hermiona odpowiedziała na ruch Harry’ego z prędkością geparda w pełnym biegu. Skoczyła na posłanie Harry’ego, złapała go prawie całym swoim ciałem, po czym przeszła do rzeczy.
Po dobrych dziesięciu minutach ciąg głośnych i lekko przyspieszonych oddechów leżącej pary przerwał dziewczęcy głos.
- Kara wymierzona. Wykręciłeś się jednak, panie Potter.
Harry tylko się uśmiechnął. Szybko się zorientował, że Hermiona chciała go rozweselić w ten sposób. Niewątpliwie się udało, to musiał przyznać. Jak zwykle, jak zawsze, plan Hermiony się powiódł, chociaż tak właściwie to nie mogło być inaczej.
- Dzięki – wymamrotał.
- Nie ma za co. Zresztą, cała przyjemność po mojej stronie.
- Nie, po mojej.
Mówiąc to, Harry miał na myśli trochę bardziej fizyczny aspekt całej sprawy.

Reszta dnia upłynęła Harry’emu i Hermionie w dobrych humorach. Nie wydarzyło się nic, co warte byłoby szczególnego odnotowania i zapamiętania. Trochę rozmów, przygotowanie i zjedzenie kolacji składającej się z kanapek, mała przechadzka wokół domu i prysznic przed snem.
- Mam nadzieję, że nie zmarnowałem za dużo ciepłej wody.
- A liczyłeś litry? Przysługiwało ci dokładnie sto.
Harry uśmiechnął się. Znając perfekcjonizm rodziny Granger byłby skłonny w to uwierzyć.
- Dobrze się bawiłeś dzisiaj, Harry? Nie wynudziłeś się zbytnio?
- Dobrze – Potter zapewnił Hermionę zgodnie z prawdą. – Dzień był strasznie kiepski... aż do ósmej dziesięć.
To prawda, będąc z samą Hermioną pod jednym dachem trzeba było się przestawić na spokojny tryb życia. Czy to jednak Harry’emu przeszkadzało?
Absolutnie nie. Teraz wcale by mu nie odpowiadały dnie wypełnione akcją czy podniecającymi wydarzeniami. Później pewnie się to zmieni, ale póki co, Harry był wdzięczny za podejście Hermiony.
- Dobranoc.
- Dobranoc, Harry – Hermiona popatrzyła na chłopaka chwilę, zanim zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
Początek nie wypadł najgorzej.

Napisany przez: ronefu 25.02.2006 14:40

Bardzo mi się podoba treść ficka,a na błedy nie zwracam uwagi.
Czekam z niecierpliwością na następne części.
A co do dodawania kolejnych części dodawaj jak najszybciej możesz.

Napisany przez: soraja 25.02.2006 21:57

„Co to jest miłość? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głębi serca.”

Opowiadanie jest ciekawe, wciągające i bardzo przyjemnie się je czyta smile.gif . Niezwykle podoba mi się, konwencja czasu, jaką przyjąłeś nadaje twojemu tekstowi nuty oryginalności, której tak często brakuje w wielu fanfikach. Dzięki temu ta opowieść wyróżnia się w pozytywny sposób z pośród innych. dementi.gif
Na uwagę zasługuje też twoja postawa, która jest naprawdę godna pochwały, niewielu autorów jest w stanie znieść taką krytykę i jeszcze prosić o więcej laugh.gif . Taki masochizm i pokora dobrze wróżą ci na przyszłość biggrin.gif .
„Nawet najpiękniejsza i najwznioślejsza ideologia nie zastąpi pokory i uwagi, z jaką należy traktować konkretny fakt.”

Mam nadzieje, że wkrótce uraczysz nas kolejną częścią swojego dzieła. tongue.gif

Napisany przez: Hito 25.02.2006 23:12

QUOTE
Niezwykle podoba mi się, konwencja czasu, jaką przyjąłeś nadaje twojemu tekstowi nuty oryginalności, której tak często brakuje w wielu fanfikach. Dzięki temu ta opowieść wyróżnia się w pozytywny sposób z pośród innych.


O, a ja już zacząłem uważać, że tylko kłopotów mi ta konwencja przyniosła. Dzięki.

QUOTE
Na uwagę zasługuje też twoja postawa, która jest naprawdę godna pochwały, niewielu autorów jest w stanie znieść taką krytykę i jeszcze prosić o więcej  laugh.gif 


Cóż, skoro decyduje się na publikacje fica na forum, muszę być przygotowany na krytykę. A ta konstruktywna może pomóc się rozwinąć, zatem każdy autor powinien przyjąć taką postawę :]

Aha - naturalnie, wszystkie pochlebne recenzje są przeze mnie doceniane i zauważane, jak najbardziej. Odpisuję tylko na krytykę, gdyż nie chcę dziękować każdemu z osobna za pochwalne słowa na temat mojego fica.

QUOTE
Mam nadzieje, że wkrótce uraczysz nas kolejną częścią swojego dzieła.  tongue.gif 


Myślę, że w poniedziałek w godzinach wieczornych.

Napisany przez: Cesair 25.02.2006 23:35

Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie, co prawda język czasem wydaje mi się taki trochę, bo ja wiem przesadny, w każdym bądź razie w tym zagadnieniu myślę podobnie jak Katon. Co do błędów gramatycznych, wciąż mam problemy z ich zauważaniem, więc nawet, jeśli jakieś popełniasz, to i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. Opowiadanie przyjemnie się czyta i to się dla mnie przede wszystkim liczy. Życzę weny, bo się przyda na pewno do pisania dalszych części. I już tak na sam koniec, mam jedno pytanie, czytałam ten fragment kilka razy, a mimo to wciąż mam pewien problem ze stwierdzeniem, co oni robili, a chciałabym wiedzieć.:

QUOTE
Skoczyła na posłanie Harry’ego, złapała go prawie całym swoim ciałem, po czym przeszła do rzeczy.
Po dobrych dziesięciu minutach ciąg głośnych i lekko przyspieszonych oddechów leżącej pary przerwał dziewczęcy głos.

Napisany przez: Hito 27.02.2006 20:02

smile.gif
Będziesz miała trochę czasu na rozmyślania, gdyż tajemica zostanie wyjaśniona dopiero za kilka partów. Gdybyś jednak bardzo nie mogła się doczekać, zgłoś się na PW.
Nie wykluczam także, że napisałem to w sposób utrudniający odkrycie prawdy, jakby nie było, ja ją znam, a to może mi uniemożliwiać obiektywne spojrzenie na tą kwestię.

A teraz...

=========================================================================


Dzień drugi

Harry obudził się gwałtownie.
Zorientował się, że siedzi, zamiast leżeć. Lewą rękę miał zaplątaną w kołdrę.
Po jej uwolnieniu Harry popatrzył na swoje dłonie. Sen. To był tylko sen.
Strasznie paskudny sen, wywołany zapewne faktem mieszkania z Hermioną. Nie miał on sobie nic z idylli. Nie dość, że w śnie tym Harry starł się z Voldemortem, to jeszcze była tam Hermiona, walcząca u jego boku i chroniąca go przed złem. Także przed Klątwami Niewybaczalnymi. Jej agonalny krzyk cierpienia nie chciał opuścić umysłu Harry’ego.
Harry zgiął palce i zacisnął powieki najmocniej, jak mógł.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
Harry zogniskował spojrzenie na postaci stojącej przy otwartym oknie. Ciepły wiatr rozwiewał skręcone włosy Hermiony ubranej w swój wczorajszy strój.
- Chciałam tylko wpuścić trochę świeżego... Harry, co się stało? – dodała Hermiona już zupełnie innym tonem, gdy zobaczyła wyraz twarzy chłopaka.
Zdążyła zrobić tylko jeden krok. Harry był zdecydowanie szybszy. W jednej chwili wyskoczył ze swojego łóżka, niemal wpadł na Hermionę i objął ją obiema rękami z siłą godną giganta. Zabolało.
Przez kilkanaście sekund trwali w uścisku nie wypowiadając żadnego słowa. Hermiona nie ruszyła się pomimo protestującego kręgosłupa. Harry miał na sobie tylko bokserki, toteż dziewczyna czuła ciepło promieniujące z jego prawie nagiego ciała. Czuła także przyspieszone bicie jego serca. Odniosła wrażenie, że Harry zaczyna drżeć.
Hermiona jedną ręką oplotła plecy ukochanego przyjaciela, drugą pogładziła go po rozczochranych włosach.
- Nie bój się – odezwała się cichym, kojącym głosem, niczym matka uspokajająca swoje wystraszone dziecko. – To był tylko sen.
Hermiona nie wiedziała, co dokładnie przyśniło się Harry’emu, ale była pewna, z czym miało to związek, jakie motywy zawierał sen. Zacisnęła zęby z gniewu. Czy ten chłopiec, tak ciężko doświadczony przez życie, które po kolei zabierało mu najbliższych, nie mógł dostąpić ukojenia chociaż w śnie? Gdzie tu była sprawiedliwość? Czym on na to zasłużył, na Merlina?
- Obiecaj mi – Harry poprosił trochę zachrypniętym głosem. – Obiecaj mi, że nic ci się nie stanie. Obiecaj mi, że nie dasz się zabić.
No tak. Harry’emu śniła się jedna z możliwych wersji przyszłości. Tylko dlaczego akurat była ona negatywna? Dlaczego teraz?
Hermiona wygięła się w tył i spojrzała Harry’emu prosto w szmaragdowe oczy. Ich nosy niemal się stykały.
- Obiecuję, że będę przy tobie, dopóki będziesz mnie potrzebował i będziesz tego pragnął – rzekła stanowczo Hermiona, po czym spróbowała się uśmiechnąć. – Nie martw się, nigdzie się nie wybieram. A już na pewno nie na tamten świat.
Harry zamrugał załzawionymi oczyma. Dochodził do siebie i powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jak jest ubrany i co przed chwilą zrobił. Zaczynało mu być głupio z powodu swojej paniki. Puścił Hermionę, co ta przyjęła z ulgą, zginając się i masując sobie obolałe plecy.
- Nie spodziewałam się, że masz tyle siły, Harry. Mało brakowało, a zostałabym zgnieciona.
- Przepraszam – mruknął chłopak.
Z drugiej strony, wspomnienie snu rozwiało się. Strach i ból ściskające jego duszę zniknęły bez śladu. Harry spojrzał na pochyloną Hermionę, teraz próbującą doprowadzić swoje łopatki do porządku. Zadziałał pod wpływem impulsu. Pochylił się szybko, ujął policzki dziewczyny w dłonie i pocałował ją w czoło.
- Dzięki.
Hermiona wyprostowała się niemal natychmiast. Poklepała delikatnie Harry’ego po klatce piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
- Zawsze możesz na mnie liczyć w takich sytuacjach. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem – przyznał Harry. – I jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co.
Hermiona zerknęła na swój zegarek. Harry zrobił to samo. Wytrzeszczył oczy.
- Za pięć dziesiąta!? Jak mogłem tak zaspać?
- Najwidoczniej bardzo ci się wygodnie spało – Hermiona uśmiechnęła się leciutko. – Masz może ochotę na śniadanie? Tylko najpierw się ubierz.

Drzewa nie narzekały na głód tego dnia.
Większość promieni słonecznych zatrzymywało się na liściastym baldachimie, jednak niektóre zdołały dotrzeć do poziomu przygruntowego, co wcale nie podobało się Harry’emu. Co chwilę musiał mrużyć oczy. Żałował, że jego okulary nie są przeciwsłoneczne.
Ewentualnie ścieżka była, jak na te warunki pogodowe, nieprawidłowa.
Harry i Hermiona przechadzali się po Parku Królowej Elżbiety, który znajdował się trochę ponad milę od domu państwa Granger. Założony przez władze miasta już dawno temu, jednak utrzymywany ze składek rodzin mieszkających w willach na peryferiach, prezentował się doprawdy okazale. Brak jakichkolwiek śmieci, wszelka roślinność przystrzyżona co do centymetra tak, by osiągnąć jak najlepszy efekt artystyczny... Harry wolał nie pytać, ile pieniędzy topią rodzice Hermiony w ten park.
Dzięki funduszom lokalnej arystokracji, jak i wysiłkom ludzi odpowiedzialnych za stan tej enklawy natury, spacer po niej w południe sierpniowego dnia bez wątpienia należał do przyjemności. Z tego powodu Harry nie miał zamiaru rozwodzić się nad rozrzutnością bogaczy.
- Teraz w lewo. – Hermiona skręciła na szerszą ścieżkę wyłożoną czerwoną kostką. Harry przyjął tę decyzję z ulgą, jako że dziewczyna prowadziła go w kierunku sfery całkowitej dominacji cienia nad światłem.
Harry idąc, cały czas rozglądał się na boki. Poza uliczkami znajdowały się nie tylko trawniki, krzewy i drzewa. Kwiaty również miały tu swoje miejsce, ułożone w fantazyjne wzory przez wprawnego ogrodnika. Harry nie znał nawet jednej dziesiątej nazw kwiatów, które już zdążył minąć. Tak właściwie, to park czasem przypominał las, a czasem ogród.
Nie sposób było odmówić mu uroku.
- Jesteśmy w centrum parku. Wodna Fontanna.
Para przyjaciół znalazła się na sporej wielkości placu o kształcie koła. Szerokie chodniki prowadzące na plac odzwierciedlały cztery strony świata. Jego środek zajmowała kilkupiętrowa fontanna o marmurowej konstrukcji. Woda wystrzeliwana była we wszystkich kierunkach jednocześnie, ale pod różnych ciśnieniem, dzięki czemu kaskady kryształowo czystej wody spływały nierównomiernie. Zewnętrzna obręcz prawie trzymetrowej fontanny sięgała kolan i przyozdobiona była małymi rzeźbami.
Harry zauważył także, że na placu przebywała największa jak do tej pory ilość ludzi, licząc od wejścia do parku. Część z nich mijała jego i Hermionę wymieniając formułki grzecznościowe. I...
- Hermiono?
- Słucham.
- Ludzie, którzy nas mijają, to twoi sąsiedzi?
- Można to tak nazwać – odparła Hermiona przyglądając się zwieńczeniu fontanny, które stanowiła miniaturowa kula ziemska, wykonana z kamieni szlachetnych w tonacjach zielono-błękitnych.
- Okej. Dlaczego tak się dziwnie uśmiechają pod nosem, gdy na mnie patrzą? Chyba nie przez koszulkę? – Harry chciał zrobić przyjemność Hermionie, zatem ubrał się w prezent od niej, uznając, że mugole są przyzwyczajeni do fantazyjnych wzorów na ubraniach.
- Rozejrzyj się.
Harry zmarszczył brwi i postąpił zgodnie z sugestią dziewczyny. Nie mogła mieć na myśli jakiegoś elementu placu, więc może coś na zewnętrznych jego granicach? Ale tam tylko stały ławki, w równych odległościach od siebie i od środka okręgu, na planie którego zbudowano plac. Prawda, na ławkach siedzieli ludzie, ściślej, siedziały pary i...
- Aha. No tak.
- Chciałam tylko pokazać ci Wodną Fontannę. Zaraz ruszamy dalej.
- W sumie, to nie musimy, prawda? – Pytanie Harry’ego zawisło w gorącym powietrzu. – Aha, ładna nazwa. Wodna Fontanna.
- Kogoś zawiodła wyobraźnia.
- Najwyraźniej. Tak na marginesie, to miejsce ma jakaś nazwę?
- Plac Wilhelma I Zdobywcy. Nieoficjalnie, Plac Zakochanych – odparła spokojnie Hermiona.
- To mnie jakoś nie dziwi – Harry, patrząc kątem oka na ławki, skrzywił się. Przypomniała mu się randka z Cho Chang w herbaciarni Madame Puddifoot.
Hermiona musiała to zauważyć, bowiem zaczęła niespiesznie obchodzić fontannę. Harry ruszył za nią.
Większość par zbyt była zajęta sobą, by na cokolwiek innego zwrócić uwagę, niektóre jednak przestały na chwilę uprawiać zapasy na siedząco i obserwowały przechodzących obok Harry’ego i Hermionę. Potter miał ochotę obsypać ciekawskich żukonami i nasłać na nich głodną Hedwigę. Gapienie się powinno być zabronione, do licha, dokładnie tak samo było półtora roku temu, w...
- To moja wina – Hermiona przerwała Harry’emu proces myślowy. – Jestem znana w okolicy z tego, że, ujmijmy to w ten sposób, nie chodzę na imprezy.
- I nie zadajesz się z chłopakami. Cóż...
- Zabieraliby mi czas na naukę – Hermiona uśmiechnęła się leciutko. – Zresztą, w sąsiedztwie mieszkają same snoby lub tępaki. W dodatku zadające się z pustymi blondynkami. Nie mój typ.
- Pewnie – wykrztusił Harry. Dziwne skręcanie w brzuchu wróciło.
- Nie przejmuj się tym. Poplotkują sobie trochę i się im znudzi. Nic nowego.
Zaraz, zaraz... Czyżbym naraził ją na nieprzyjemności?
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś, Hermiono? Skoro wiesz, że będziesz miała przez to kłopoty?
- Już ci powiedziałam. Chciałam ci pokazać Wodną Fontannę. Była ładna, prawda?
- No... tak. Ładna. Niespotykana.
- Kunsztowna. – Uśmiech Hermiony poszerzył się odrobinę. – Nie martw się, Harry. To nie ma znaczenia.
- Ale...
- To nie ma znaczenia – Hermiona potrząsnęła głową.
Harry zamilkł, nie wiedząc, co mógłby odpowiedzieć. Nagle poczuł, że w jego lewą dłoń wślizguje się prawa Hermiony, i delikatnie ją ściska. Stanęli równocześnie, patrząc sobie w oczy. Uśmiech Hermiony cały czas był na swoim miejscu. Harry, być może dzięki grze światłocienia, zauważył, jak wiele urody dodaje on dziewczynie.
Hermiona otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Podjęła wędrówkę po ścieżkach parku.
Śpiew ptaków i szum liści roznosił się wśród drzew. Harry, słuchając ich, uświadomił sobie swoje zdumienie. Nie spodziewałby się wcześniej, że już drugiego dnia pobytu sam na sam ze swoją najlepszą przyjaciółką poczuje taki zamęt w głowie.
Uszy chłopaka, w miarę ich zmierzania ku północnej granicy parku, zaczęły wyłapywać inne dźwięki. Przypominające dziecięce krzyki i głośne rozmowy.
Kilka minut później tajemnica została wyjaśniona. Przed Harrym i Hermioną rozciągał się plac zabaw, o wiele większy i wyposażony bardziej bogato od tego w Little Whinging.
- Tak zwana głośna strefa – odezwała się Hermiona. – Plac zabaw był kontrowersyjnym pomysłem, ponoć wiele debat zakończyło się niczym i wiele miesięcy upłynęło, zanim wszyscy zgodzili się co do finansowania jego budowy.
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.
- Zabierali mnie tu czasem, gdy byłam mała. Niezbyt często, kiedyś nie mieli tyle wolnego czasu, co teraz.
- No, ale pewnie bawiłaś się tu ze swoimi koleżankami z podstawówki? Chodziłaś do niej.
- Chodziłam. Spudłowałeś jednak, Harry. Nie byłam lubiana w szkole.
Harry spostrzegł lekką nutę smutku w głosie Hermiony. Zwalczył ochotę, by otoczyć ją ramieniem. Nie bardzo miał ją jak pocieszyć. Doskonale pamiętał swoją i Rona reakcję na jej osobę. Przez pierwsze dwa miesiące ich znajomości nie przepadali ze sobą. Wspólnie z Ronem uważali Hermionę za przemądrzałą i wścibską. Jeśli taka sama była w podstawówce... to na pewno mała Hermiona była samotna.
- Dzieci śmiały się nawet z mojego imienia.
- Cóż, musisz przyznać, że jest ono dość niezwykłe. – Harry miał nadzieję, że udało mu się zabrzmieć żartobliwie.
- Rodzinna tradycja. W końcu mój ojciec ma na imię Horacy. Czytałeś może ,,Powieść zimową’’?
- Jakoś... nie miałem okazji.
- ,,Hamleta’’?
Hamlet, Hamlet... gdzieś już to słyszałem...
- Shakespeare, Harry.
- O, właśnie! Miałem to na końcu języka!
Hermiona spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Powinieneś podszkolić się w zakresie klasyki, mój drogi. W każdym razie, imię moje, mojego ojca i jego rodzeństwa, dziadka i tak dalej, pochodzą z dzieł naszego największego dramaturga.
- Oryginalne – przyznał Harry. – Chociaż, sam nie wiem... Nazwiesz swojego syna Hamlet?
- Prędzej Otello albo Oberon. A gdybym chciała skrzywdzić córkę, nazwałabym ją Hipolita. – Hermiona spojrzała na Harry’ego z rozbawieniem. – To jednak nie moje zmartwienie, w końcu, gdy wyjdę za mąż, nie będę się już nazywała Granger. Nie będę już skrępowana tradycją rodzinną. A nad imionami swoich dzieci jeszcze się nie zastanawiałam. Chyba trochę na to za wcześnie, nie sądzisz?
- No... Raczej tak.
- Ty już poczułeś się do obowiązku ojca? – zapytała Hermiona z uniesionymi brwiami.
Za późno jednak uświadomiła sobie swoją pomyłkę.
- James, Syriusz, Lilian może... Nie wiem.
Zapadła względna cisza, gdyż dzieci nie przeszkadzały sobie i nadal bawiły się, nie przejmując się liczbą wydawanych przez siebie decybeli. Zwykłe odgłosy parku również nie ustały.
- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.
- Wszystko dobrze się skończy, zobaczysz – mówiąc to, Hermiona ponownie splotła dłonie z Harrym. – Proszę, nie myśl o tym teraz.
- Właśnie się staram. – Harry szukał w umyśle tematu, o którym mogliby swobodnie porozmawiać. Nic mu jednak do głowy nie przyszło, za bardzo przeszkadzało mu kłucie w sercu.
- Och, Harry. – Hermiona uścisnęła Harry’ego, co wywołało tylko chwilowe poruszenie wśród rodziców bawiących się dzieci. Bądź co bądź, znajdowali się niedaleko Placu Zakochanych. – Tak mi przykro.
- Daj spokój. – Chłopak wywinął się z objęć przyjaciółki. Nie był w odpowiednim nastroju. – Moglibyśmy już wracać? Tylko jakąś inną drogą.

Napisany przez: Tomak 28.02.2006 09:16

Twoje opowiadanie bardzo mi sie podoba. Jest super. Rozwijasz Bardzo fajny pomysł. Czekam na nastepna cześć mam nadzieje ze bedzie interesujaca moze byc nawet krótka byle by fajna tongue.gif

Napisany przez: December 28.02.2006 17:35

Po kolejnych dwóch częściach mogę powiedzieć, że nie tracisz formy.

Po pierwsze: uwielbiam wszystkie bohaterki, które nie potrafią gotować. Zapewne dlatego, że sama nie mam do tego smykałki. Dlatego pomysł, żeby pozbawić tych zdolności Hermionę spodobał mi się od razu. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo obiektywne podejście. smile.gif
Podobnie przypadły mi do gustu ciasteczka z sową.

Według mnie bardzo ładnie opisujesz jak rozwija się uczucie pomiędzy Harrym i Herminoną. Nie wyczuwa się pośpiechu, wszystko dzieje się stopniowo.

I na koniec: ja też nie mam pojęcia, co Hermiona zrobiła Harry'emu. Na dodatek, nie wiem, czy tego nie przegapiłam, ale chyba także nie było napisane jakie to książki Harry odkrył u Herminony. Czy się mylę?

Napisany przez: Hito 28.02.2006 18:05

QUOTE
I na koniec: ja też nie mam pojęcia, co Hermiona zrobiła Harry'emu.


Oj, czyżbym faktycznie nie pozwolił się tego domyślić?
Po parcie zawierającym tę informację będę się musiał zapytać, czy warto poprawić tamtą scenkę, czy jednak może zostać w obecnej postaci.

QUOTE
Na dodatek, nie wiem, czy tego nie przegapiłam, ale chyba także nie było napisane jakie to książki Harry odkrył u Herminony. Czy się mylę?


Nie mylisz się.
To również specjalnie pominąłem, i również będzie to wyjawione później, choć jeśli chodzi o jedną, najważniejszą dla Harry'ego książkę - dużo później, pod sam koniec.

Mam nadzieję, że takie odwlekanie niektórych szczegółów nie zabiera przyjemności z czytania fica smile.gif

Napisany przez: hermionka_7 28.02.2006 19:02

No, doczekałam się smile.gif
Jak dla mnie, ciekawa i wciągająca treść. O wiele mniej powtórzeń niż w poprzednim odcinku, dopracowany styl i (jak dla mnie!) zero literówek i błędów ortograficznych. Wydaje mi się, że za dużo miejsca (i czasu) poświęcasz na opisy kompletnie nieistotnych rzeczy, które nie mają większego znaczenia w dalszym ciągu ficka. Równanie brzmi: ciekawy pomysł+dobre wykonanie+miły, nie wykłócający się autor (w przeciwieństwie do niektórych!) = fick, który aż chce się czytać!
Życzę weny, niezrażania się negatywnymi komentarzami i wiary w siebie,
hermionka_7
PS. krowki.gif landrynki.gif nutella.gif zelka1.gif czekolada.gif <--- zestaw do przywoływania weny biggrin.gif

Napisany przez: em 28.02.2006 21:06

Dziś nie mam nastroju, więc wyliczanki usterek nie będzie (hm, może dlatego, że za wiele ich nie znalazłam?).
Za to chciałam odnieść się do uwagi hermionki: widzisz, mam wrażenie, że ten FF nie ma być pełen akcji, wydarzeń etc. Stąd te nieistotne szczegóły dodają mu uroku i klimatu, który bardzo mi się podoba i przyciąga (pomimo Hr/H...wink2.gif ).
Chociaż, nad lekkością tych opisów w dalszym ciągu możnaby popracować.

Pozwolisz, Hito, że fabułę skomentuję po zapoznaniu się z całością. Opowiadanie może zapowiadać się wspaniale, a skończyć słabo i bez polotu, czego oczywiście nie życzę. W ogóle, zamieszczę na koniec taką krótką recenzję tego ff, dobrze? smile.gif

Napisany przez: Hito 28.02.2006 21:36

Hermionka>>patrz post Emotki. Mój fic do końca nie będzie zawierał scen pełnych akcji, skupia się on w końcu na relacji pomiędzy Harrym a Hermioną. Aczkolwiek, mam pytanie:

QUOTE
Wydaje mi się, że za dużo miejsca (i czasu) poświęcasz na opisy kompletnie nieistotnych rzeczy, które nie mają większego znaczenia w dalszym ciągu ficka.

Kompletnie nieistotnych? Mocne sformułowanie. A możnaby prosić o przykłady takich rzeczy, żebym miał się nad czym zastanowić?

Aha - dzisiaj na kolacje jadłem Nutelle, wystarczy mi słodkości na razie wink2.gif

Emotka>>ufam, że faktycznie to brak błędów jest przyczyną, a nie Twoja gorączka czy ogólny spadek humoru :] (powrotu do zdrowia życzę)
QUOTE
Chociaż, nad lekkością tych opisów w dalszym ciągu możnaby popracować.


Hm. Tu mogę napisać jedno - mam nadzieję, że praktyka (czyli pisanie) udoskonali mój styl. Wiem, że opisy nie są moją najlepszą stroną (że już nie powiem o bogactwie językowym - strasznie irytuje mnie własna niemożność używania porównań czy barokowych metafor).
QUOTE
Pozwolisz, Hito, że fabułę skomentuję po zapoznaniu się z całością. Opowiadanie może zapowiadać się wspaniale, a skończyć słabo i bez polotu, czego oczywiście nie życzę. W ogóle, zamieszczę na koniec taką krótką recenzję tego ff, dobrze?  smile.gif 


Udzielam pozwolenia :]
Naturalnie. Zamierzam, po zakończeniu fica, poprosić ogół czytelników o recenzję, zawierającą komenatrze co do treści, pomysłów (jak chociażby wspomniane już przeze mnie prezenty), postaci (szczególnie Horacy i Jane - w końcu to nowi bohaterowie) i tak dalej.
Fic może się skończyć słabo, gdyż ostatnim partem będzie scena miłosna (hmm, swoją drogą, nie masz 18 lat, nie powinnaś jej czytać smile.gif ), a napisanie takowej wcale proste nie jest. Aż się boję, co ludzie powiedzą :]
W każdym razie, na Twoją recenzję (wcale nie musi być krótka) będę czekał z niecierpliwością, ponieważ z pewnością wszystkie moje niedoskonałości pisarskie wyciągniesz na światło dzienne, podając mi tym samym pomocną dłoń w trakcie mojego procesu samodoskonalenia się (ale patetycznie to zabrzmiało) smile.gif

Napisany przez: psawko21 28.02.2006 23:12

Opowiadanie jest świetne. Baaardzo mi się podoba. Naprawdę.
Mam nadzieję, że kolejny part pojawi się szybko. Pojawi się szybko prawda?

Napisany przez: hermionka_7 01.03.2006 09:56

Nie zrozum mnie źle, ja nie krytykuję...
Akurat nie chodziło mi dokładnie o ten odcinek, tylko o całość. Przykład:

QUOTE
Honda o kolorze letniego nieba

EDIT: Wiesz co, przeczytałam moje komentarze co do Twojego opowiadania i stwierdziłam, że się za bardzo czepiam. Następnym razem wolę przemyśleć, zanim coś napiszę. Bardzo mi się podoba twój fick, i, pewnie podobnie jak większość, zastanawiam się:
1. Co oni wtedy robili na łóżku?
2. Jakie książki Harry znalazł w pokoju Hermiony (chociaż tu się już domyślam biggrin.gif)?
Czekam na dalsze części, muszę sobie wyjaśnić parę rzeczy tongue.gif
Już-Nie-Czepialska
hermionka_7
PS. Skoro nie jesz już słodyczy, to polecam user posted image biggrin.gif

Napisany przez: Hito 01.03.2006 10:42

Psawko>>dzisiaj mogę się już nie wyrobić, zatem jutro do południa nastepny part powinien się pojawić.

Hermionka>>ależ krytykuj, krytykuj. Krytyki nie mam nikomu za złe przecież, od tego jest ten temat.
Co do podanego przez Ciebie przykładu - cóż, pisząc fica wyobrażam go sobie. Chciałbym, by czytelnicy jak najlepiej potrafili sobie wyobrazić sceny dziejące się w ficu. Wiem, że niektórzy (może większość?) lubi niedopowiedzenia, lubi sama sobie przyoblekać w obrazy słowo pisane. Ja akurat zazwyczaj wolę podać szczegóły takie jak kolor samochodu czy szlafroka. Taki już mam styl, rzekłbym :]

Słodyczy miałem dość tylko na chwilę, ale owocami nie pogardzę smile.gif

Napisany przez: Coyote 01.03.2006 18:28

Czy mi się wydaje, czy tylko ja wiem, że Herm łaskotała Harry'ego? wink2.gif

Jak na razie czytam. Czytam i czekam na sam koniec. Później ocenię.
Ale do tej pory jesteą Hito na + happy.gif

Napisany przez: Hito 02.03.2006 13:10

Hermiona była zmuszona stwierdzić, że Harry’ego nie ma w domu.
Od czasu powrotu ze spaceru po parku zachowywał się powściągliwie, był wyraźnie nie w sosie. Tak, pomógł jej w przygotowaniu obiadu, zjedli go razem, podobnie rzecz się miała z kolacją, ale co z tego? Za często przybierał zamyśloną i raczej smutną minę. A Hermiona wiedziała, co go trapi.
Wiele razy zdążyła już skląć się za głupotę. Tak uważała, żeby nic się jej nie wymknęło, a tymczasem jednym, z pozoru niewinnym, pytaniem zrujnowała wszystko. Zdjęcie od Hagrida zasiało nasiona – teraz nadszedł czas żniw.
Hermiona westchnęła ciężko. Obawiała się tego. Nie chciała, by cokolwiek przez ten tydzień popsuło Harry’emu humor. Zawsze starała się omijać nieprzyjemne dla niego tematy.
I już drugiego dnia Harry zamknął się w sobie, i wyraźnie jej unikał. Rewelacyjny rezultat. O tak, podziękuje Hagridowi, jak go tylko spotka, bardzo wylewnie podziękuje.
Hermiona widziała jednak, że nie czas na pretensje do świata. Musiała znaleźć Harry’ego i jakoś uratować sytuację. Skoro nie było go w domu, a okolicy za bardzo nie znał, pozostało jedno wyjście.
Ławka w sadzie. Umiejscowiona pomiędzy drzewami owocowymi, zazwyczaj służąca do pogodnych rozmów w świetle dnia.
Sierpniowe słońce zdążyło już zniknąć za horyzontem. Gwiazdy świeciły jasno tej nocy, księżyc oblewał poświatą szumiącą cicho roślinność. Harry, otulony szczelnie swoją szatą hogwarckiego ucznia, siedział nieruchomo na ławce ze spuszczoną głową. Obok niego Hermiona dojrzała jakiś ruch.
Zdjęcie. Zacisnęła na chwilę powieki. Och, Harry, dlaczego?
Hermiona podeszła do młodzieńca. Nie usiadła od razu. Zawahała się. Chciała rzucić się na Harry’ego i przytulić go, ale wiedziała, że to mogłoby nie być dobrze przez niego odebrane.
Najlepiej chyba będzie zacząć od kulturalnego pytania, nieprawdaż?
- Mogę usiąść?
Harry odwrócił powoli głowę w stronę Hermiony. W księżycowym świetle oczy Harry’ego wydawały się odrobinę przekrwione, jednak dziewczyna nie zauważyła żadnych śladów łez. Być może Harry siedział na dworze tyle czasu, że etap płaczu miał już dawno za sobą.
Hermiona ponownie poczuła niezadowolenie ze swojej osoby. Powinna wcześniej się zorientować, a nie pozwolić książce o historii Hogwartu oderwać się od rzeczywistości. Przecież Harry był o wiele ważniejszy od jakiejkolwiek lektury!
Hermiona usłyszała mruknięcie Harry’ego, które wzięła za odpowiedź twierdzącą. Usadowiła się blisko chłopaka, aczkolwiek, póki co, w odległości nie naruszającej jego intymnej przestrzeni.
- Harry? Spójrz na mnie, proszę
Chłopak, choć z niemal namacalną trudnością, spełnił jej prośbę. Teraz, z bliska, widząc jego twarz, Hermiona była już pewna stanu emocjonalnego swojego przyjaciela.
- Harry... – Hermiona zaczęła i urwała prawie w tym samym momencie.
Co mogła zrobić? Co mogła powiedzieć? Jak pocieszyć kogoś, komu życie kładło stale i wciąż kłody pod nogi? Hermiona miała już tego dość, od wielu lat starała się w jak największym stopniu ulżyć Harry’emu, który nosił na swoich barkach brzemię Wybrańca. Zawsze była gotowa mu pomóc, osłodzić to podłe życie... I cóż z tego? Los bezlitośnie drwił sobie z niego i z niej.
- Dlaczego? – cichy głos Harry’ego, wbrew oczekiwaniom Hermiony, wcale nie drżał. – Dlaczego wszyscy mnie opuszczają?
- Harry, proszę, nie mów tak. Masz przyjaciół, rodzinę w Norze, wielu ludzi, którzy są z tobą bez względu na wszystko... Masz mnie.
- Najpierw moi rodzice, potem Cedrik i Syriusz, a teraz Dumbledore. Był moim przewodnikiem, mentorem i przyjacielem. Byłem pewien, że razem z nim, najmądrzejszym i najpotężniejszym czarodziejem naszych czasów, pokonam Voldemorta, a teraz... jego nie ma. Odszedł. I wszystko przepadło.
- Harry, poradzimy sobie, zobaczysz, wszystko...
- Obiecałaś mi – Harry przerwał Hermionie tonem zadziwiająco spokojnym. Zdawał się mówić bardziej do siebie niż do niej. – Że nic ci się nie stanie. To bzdura. Jutro może wybuchnąć prawdziwa wojna, ataki śmierciożerców mogą się nasilić, i kto kolejny zginie? Ja, ty, wszyscy Weasleyowie, cały Zakon? Polowanie na Horcruxy da Voldemortowi wystarczająco czasu, żeby...
Hermiona nie wytrzymała. Poderwała się ze swojego miejsca i przytuliła się do Harry’ego z całej siły. Ten nie zaprotestował, ale też nie objął dziewczyny.
- Harry, przestań, proszę cię, przestań. Myślisz, że twoi rodzice czy Dumbledore chcieliby, byś się teraz poddał? O to właśnie chodzi Voldemortowi, o zasianie strachu i beznadziei wśród jego wrogów. Harry, masz przyjaciół, którzy pójdą za tobą w ogień, którzy wspólnie z tobą złamią potęgę Czarnego Pana. Nie jesteś sam, rozumiesz? Zawsze o tym pamiętaj. Zawsze.
Harry, powoli, uścisnął Hermionę. Łzy zakręciły mu się w oczach.
- Hermiono...
- Przysięgam, przyrzekam ci, że będziemy razem świętować upadek Voldemorta i nasze zwycięstwo. Twoje zwycięstwo. To tylko kwestia czasu. Nikt już nie umrze, wszyscy dożyjemy szczęśliwych czasów. Jestem tego pewna, Harry, i ty też powinieneś być.
- Chciałbym w to wierzyć, tak mocno, jak ty – szepnął Harry.
- Więc uwierz. I nie martw się tym. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Proszę – w głosie dziewczyny przebrzmiała błagalna wręcz nuta.
Potter odsunął się od Hermiony na odległość pozwalającą mu przyjrzeć się jej. Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Hermiono, zorientowałem się już, co sobie zaplanowałaś. Chciałaś odizolować mnie od zła, od wszystkiego, co mogło choć kojarzyć mi się z tą mroczną stroną przeszłości. Zdradziły cię niektóre twoje reakcje. Nawet powstrzymywałaś się z krytyką mojego zachowania, a była ona całkiem słuszna... Dziękuję ci za twoje dobre chęci, ale uważam... Teraz widzę, że źle postąpiłaś.
Hermiona nic nie odpowiedziała, czekała, aż Harry skończy.
- Nie da się zrezygnować ze swojej własnej przeszłości, zapomnieć o niej. Nic nie mogłaś zrobić, prędzej czy później i tak dotarłoby do mnie, że jak wiele bliskich mi osób odeszło. Kilka rzeczy przyspieszyło moją reakcję, ale to wszystko. To musiało się stać, ale... wiesz co? Wiesz co powinnaś wcześniej zrobić?
- Co takiego?
- Pierwszego dnia rano poruszyć ten temat – Harry uśmiechnął się smutno. Nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością o tym mówi. – To nie byłoby proste dla żadnego z nas, ale potem mielibyśmy spokój. A wiesz dlaczego? Bo ty jesteś w stanie mi pomóc, ulżyć mi trochę... Wtedy moglibyśmy spokojnie porozmawiać o imionach naszych dzieci. Wiesz, o co mi chodzi – dodał, podejrzewając, że się nie myli.
Hermiona spuściła głowę. Teraz jej zbierało się na łzy.
- Ja tylko chciałam, żebyś był szczęśliwy. Żebyś mógł odpocząć o smutku, od tego niesprawiedliwego świata, od całej tej głupiej przepowiedni. Żebyś mógł posmakować normalnego życia bez tej wojny dookoła, bez wrogości na każdym napotkanym kroku, bez... ja...
Hermiona urwała. Zakryła dłonią usta, by powstrzymać szloch. Łzy pociekły jej ciurkiem z zaszklonych oczu.
- Przepraszam. Byłam taka głupia – załkała. – Przysporzyłam ci tylko cierpień.
Harry’ego zabolał płacz Hermiony. Złapał ją za ramiona.
- Teraz ty zaczynasz pleść głupoty – poczuł chęć starcia dłońmi łez z twarzy Hermiony, ale postanowił, że pozwoli jej się wypłakać. – Nie masz mnie za co przepraszać. Ufam ci i wiem, że miałaś jak najczystsze intencje w sercu. Starałaś się, bym nie musiał się niczym kłopotać. Nie chciałaś źle. Nie mam ci czego przebaczać, rozumiesz? I nie byłaś głupia. Jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam.
Po tych słowach Harry przytulił Hermionę.
Zrobił to po raz pierwszy w życiu. Zawsze sytuacja wyglądała zgoła odwrotnie – to od Hermiony wychodziła inicjatywa. Nigdy nie czuł takiej potrzeby, aż do teraz.
Przytulić kogoś, jak Harry zauważył, to była inna rzecz, niż być przytulonym. Uczucie było jednak równie przyjemne.
Może nawet bardziej. W końcu ponoć dawanie daje więcej radości niż branie.
Księżyc znajdował się minimalnie bliżej zachodu, gdy para młodzieńców przestała wyglądać jak bliźniaki syjamskie.
- Może uznamy, że sprawa jest zakończona? – zaproponował Harry. – Wracamy do normalnego życia, jak to określiłaś, z tym wyjątkiem, że będziesz wypowiadała swoje myśli do końca, a ja nie będę rozklejał się jak dziesięcioletnie dziecko i nie będę rozwodził się nad przeszłością.
- Brzmi rozsądnie – Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało. Trochę ją zaskoczyło, że Harry ją objął, jednak było to zaskoczenie z rodzaju tych pozytywnych. – Nie za ciepło ci w tej szacie?
- W sumie. Chyba chciałem, żeby melodramatycznie wyszło – zażartował chłopak, ściągając czarny uniform ucznia Hogwartu i składając ją w kompletnie nierówną kostkę, która wylądowała na zdjęciu, przykrywając je całkowicie.
Harry nie zauważył, że postacie na fotografii, zanim zniknęły pod szatą, nie machały rękami. Uśmiechały się ze zrozumieniem. Szczególnie Albus Dumbledore i Lily Potter, która zdawała się patrzeć szczególnie ciepło w kierunku panny Granger. Syriusz Black udawał namiętny pocałunek, co spotkało się z interwencją Remusa Lupina wymierzoną w żebra kolegi Huncwota.
Uspokojony Harry gorączkowo szukał tematu do rozmowy z Hermioną. Podniósł głowę do góry, jednak tylko na sekundę – pogawędka o gwiazdach i pogodzie byłaby zdecydowaną przesadą godną ludzi bez wyobraźni.
Chłopak spojrzał w lewo i odkrył, że Hermiona badawczo mu się przygląda. Jego twarzy. Z dość bliska. To bynajmniej nie pomogło Harry’emu wpaść na jakiś konstruktywny pomysł.
Hermiona wyciągnęła rękę i ostrożnie zdjęła Harry’emu okulary.
Merlinie, ona chyba nie chce mnie pocałować?
Myśl ta była jednocześnie szokująca i pociągająca. Harry zawahał się, protest może nie był najlepszym wyjściem...
Hermiona spoglądała przez chwilę to na Harry’ego, to na przedmiot trzymany w dłoni.
- Powinieneś zmienić sobie okulary – oznajmiła, wkładając mu je na nos.
- Co? To znaczy... Dlaczego?
- Nie pasują ci – odpowiedziała rzeczowo Hermiona. – Oprawki mają kształt dwóch wielkich kółek. To było dobre, gdy byłeś słodkim jedenastoletnim chłopczykiem, ale teraz, gdy jesteś już mężczyzną, wyglądają troszkę śmiesznie.
Harry zanotował mentalnie, iż będzie musiał zapamiętać określenie ,,słodki jedenastoletni chłopczyk’’, odnoszące się do jego osoby.
- Naprawdę? – Harry zdjął sprawcę jego rzeczonej śmieszności, własne okulary, i obejrzał je dokładnie, jak gdyby widział je po raz pierwszy w życiu. Fakt, oprawki miały już wiele, wiele lat i istotnie były okrągłe i duże. – Nie pasują mi, mówisz?
- Uważam, że jakieś gustowne prostokąty, zaokrąglone na rogach dodałyby ci uroku. Jeszcze bardziej podobałbyś się dziewczynom. Taka Romilda Vane na pewno byłaby zachwycona.
- Daruj sobie ironię – odciął się Harry. – Dobrze wiesz, że nie wspominam jej najlepiej. I w ogóle tego całego zamieszania wokół mnie – chłopak skrzywił się na samo wspomnienie ostatniego roku, gdy musiał chodzić tajnymi korytarzami, by uniknąć jemioły. – Mam gdzieś, co takie dziewczyny jak one o mnie myślą. Nie tylko ty nie lubisz pustych blondynek czy brunetek. No, ale skoro tobie te oprawki się nie podobają, muszę coś z tym zrobić.
- To niewielki problem – oświadczyła radośnie Hermiona, zbywając milczeniem oczywisty komplement ze strony Harry’ego. – Jutro po śniadaniu możemy wyskoczyć do jakiegoś optyka najbliżej nas, jeśli będziesz czuł się na siłach. Jak przedstawia się stan twojej kasy?
- Mam przy sobie trochę pieniędzy – zastanowił się Harry. – Ale przecież galeonami w mugolskim sklepie nie zapłacę. Mylę się?
- Złoto jest powszechnie mile widziane. Aczkolwiek oszczędzimy nerwów sprzedawcom i Ministerstwu i przejdziemy się najpierw do Gringotta.
- Gringotta? W Londynie?
- Jeśli Londynem nazwiesz okolice centrum miasta, to tak. Harry, Gringott to największa sieć czarodziejskich banków na świecie, myślałeś, że nie mają mniejszych jednostek rozsianych po całej Anglii? Tak się szczęśliwie składa, że w moim mieście znajduje się jeden oddział.
- Aha. To zdecydowanie ułatwia sprawę.
- Widzisz, czego nie można się dowiedzieć z ulotek leżących sobie na stoliku w kącie banku na Pokątnej Alei? Zawsze trzeba się rozglądać, mój drogi.
- Ciągła czujność, jak to mawiał Moody – zaśmiał się Harry. – W porządku. Plan działania mamy ustalony. Swoją drogą... to zabawne.
- Co takiego?
- Ja noszę okulary już od dawna. Ty za to przeczytałaś tysiące książek więcej ode mnie, a wzrok masz lepszy. Zadziwiające.
- Cóż – ton głosu Hermiony wskazywał, że uznała problem Harry’ego za warty rozważenia. – Twój ojciec także nosił okulary. Może to wada dziedziczna?
- Być może, niestety nie wiem – Harry wzruszył ramionami, starając się postępować zgodnie z ich umową i nie podchodzić emocjonalnie do kwestii zmarłych. - A ty może jesteś dziedzicznie odporna na krótkowzroczność.
- Raczej od samego czytania wzrok się nie psuje, przynajmniej jeśli przestrzega się rad rodziców lekarzy.
- Ciekawe, jak wyglądałabyś w okularach – powiedział Harry, patrząc z ukosa na dziewczynę.
- Zapewne oszałamiająco pięknie – Hermiona przy okazji odpowiedzi pokazała Harry’emu koniuszek języka. – To co? Oglądamy gwiazdy i sprawdzamy twoją wiedzę z Astronomii, czy też wracamy do domu?
- Głosuję za drugą opcją.

=====================================================================

Mam nadzieję, że nie pomyliłem się co do faktu, że Harry pierwszy raz przytulił Hermionę (nie liczę tu wszelkich uścisków dokonanych pod wpływem niebezpieczeństwa, jak w V tomie).

Coyote>> smile.gif

Napisany przez: Kiniulka 02.03.2006 14:04

Bardzo, bardzo, bardzo fajny fanfick biggrin.gif Bardzo wciąga smile.gif Zauważyłam maleńkie literówki smile.gif Ale ogólnie jest świetnie. Z parta na part jest coraz to lepiej smile.gif Świetny pomysł na taki parring.

Ogólnie rzecz biorąc godny polecenia inym do czytania smile.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif

Napisany przez: psawko21 02.03.2006 22:04

Dziękuje za tak szybkie umieszczenie nowej części. Jednakowoż ta część wydaje mi się zdecydowanie mniej obszerna od pozostałych. Dlaczego? I przy okazji zadam pytanie. Kiedy kolejny part?(wiem jestem nachalny, ale tak już mam biggrin.gif )
Pozdrowienia i życzę weny!

Napisany przez: Kiniulka 03.03.2006 22:59

Hito daje kolejne części bardzo regularnie więc nei mamy się czego obawiać jeżeli chodzi o długie czekanie smile.gif to się chwali wśród autorów smile.gif I za to WIELKI + smile.gif

Pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Mike 03.03.2006 23:38

W sumie podoba mi sie, mimo iz fanem takiego paringu nie jestem tongue.gif. Nie wychwyciliem jakichs razacych bledow. Party pojawiaja sie czesto, wiec podsumowujac- jestem na tak smile.gif

Napisany przez: nosferatu 04.03.2006 15:20

Ekhem Ekhem... Mówi fan praingu Hp/Hr... Jak dla mnie to wszystko jest idealne...
naprawdę... smile.gif smile.gif Wklejaj szybciutko nwe party bo ja nie wytrzymam... Serio to najlepsze opowiadanie jakie czytalam i jeszcze ta para blush.gif Treść super, bledow nie widze... Zycze weny...

Napisany przez: psawko21 05.03.2006 00:59

Kiedy nowy part? Bo już nie mogę się doczekać. Ciekawość zżera mnie od środka. Powoli konsumuje, trawi, rozgryza, miele, spala:PP
Weny!

Napisany przez: Hito 05.03.2006 14:10

Nosferatu>>hej, w końcu ktoś, kto wyznaje Jedyny Słuszny Pairing smile.gif Już myślałem, że jestem sam na tym forum.

=========================================================================

Ciekawa tendencja. Ostatni part był faktycznie krótszy, niż myślałem, że będzie, a teraz cały trzeci dzień mieści się w jednym fragmencie fica.


Dzień trzeci

Harry westchnął cierpiętniczo w duchu. Z Hermiony wyłaziła kobieta.
Nie, żeby to było czymś złym. Normalnie Harry uznałby to za ciekawy fenomen, warty obserwacji.
Jednak za późno uświadomił sobie, że pójście na zakupy z osobą należącą do płci pięknej do powolna śmierć w męczarniach.
Zaczęło się dobrze. Po śniadaniu opuścili razem dom i pieszo powędrowali do centrum miasta. Tam znaleźli oddział banku Gringotta, schowany wśród mugolskich budynków na modłę Dziurawego Kotła czy Kliniki Św. Munga. Po wymianie walutowej Harry miał dość pieniędzy, by bez przeszkód ruszyć na wypad po sklepach.
Blisko banku znajdowało się centrum handlowe, w którego progi skierowali swe kroki Harry i Hermiona. Optyka znaleźli szybko, i to całkiem nieźle wyposażonego, bez ruszania się z miejsca chłopak zbadał sobie wzrok. Co ciekawe, po badaniu musiał kategorycznie stwierdzić, że wada nie zwiększyła mu się już od bardzo dawna, właściwie nigdy. Magia czy genetyka tu działała – trudno powiedzieć.
Potem nadszedł czas wyboru kształtu i koloru nowych oprawek.
Harry, w całej swojej naiwności, której wtedy jeszcze nie widział, poprosił Hermionę o radę, a właściwie to o dokonanie wyboru, gdyż jest dziewczyną, no i na pewno ona dobrze dobierze mu nowe okulary, on ufa jej osądowi, te sprawy.
Błąd.
- Hermiono, co ja ci zrobiłem? Za co mnie nienawidzisz?
- Nie histeryzuj, proszę cię – odpowiedziała Hermiona, stojąc przy ścianie wypełnionej od podłogi do sufitu przeróżnymi modelami oprawek. – Nie możemy wybrać pierwszej lepszej pary.
- Czuję się jak manekin na wystawie – jęknął Harry. – Jesteśmy tu już dwie godziny, Hermiono, przymierzyłem chyba setkę tych małych potworów. Błagam, wybierz już coś!
- Nie przesadzaj. Mówiłeś, że wolisz czarny kolor? – Odpowiedzią na to pytanie było dramatyczne westchnienie. – Te mają chyba odpowiedni kształt... Aha, jesteśmy tu niecałą godzinę i nie przymierzyłeś nawet pięćdziesięciu par.
- To mnie miało pocieszyć? Jeśli tak, to kiepsko ci poszło.
- No już, spójrz mi w oczy. Hmm... Nawet, nawet... I po co ta skwaszona mina? Zgodziłeś się ze mną, że potrzebne ci są nowe oprawki.
- Tak, ale...
- Nie, te chyba ci nie pasują.
Merlinie! Pomocy!
Czas wypróbować nową taktykę.
Gdy tylko na jego nosie wylądowała nowa para oprawek, Harry szybko wyraził swoją opinię.
- Te bardzo mi się podobają. Są świetne.
Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Naprawdę, są super. Pasują jak ulał – stwierdził Harry, przeglądając się w lustrze. – Idealne, tak. Ile kosztują?
Teraz przyszła kolej Hermiony na westchnienie.
- Skoro tak stawiasz sprawę... – Dziewczyna bez skrupułów zdjęła aktualnie testowaną parę i zamieniła ją na inną. – Do tej pory te najbardziej mi się podobały.
Harry musiał przyznać, po dokładniejszej obserwacji, że faktycznie, pasowały mu. Czarne, niemal prostokątne, lekkie i gustowne.
- Dlaczego więc nie skończyliśmy na nich poszukiwań?
- Chciałam znaleźć coś lepszego. Oprawki, które idealnie by do ciebie pasowały.
Harry wolał nie poświęcać uwagi przerażającej myśli, iż Hermiona byłaby gotowa wypróbować każdą parę znajdującą się w sklepie.
- Nie ma ideałów na tym świecie – Harry zwrócił się do Hermiony, jednocześnie idąc do kasy. – Za to straconego czasu nikt nam nie zwróci, nieprawdaż? Aha... Hermiono?
- Tak?
- Dzięki. Są naprawdę świetne.
- Nie ma za co.

- Ho, ho.
- O co chodzi? – spytała Hermiona, spodziewając się odpowiedzi.
- Widzę, że nie dbasz o linię. – Harry gestem dłoni trzymającej paczkę frytek wskazał na porcję dziewczyny.
- Bo dostaniesz po głowie.
Harry i Hermiona odeszli od kontuaru, kierując się ku wyjściu z baru szybkiej obsługi, znajdującego się na najwyższym piętrze centrum handlowego. Harry, w ramach świętowania zakupu nowych okularów, zaproponował wrzucenie czegoś na ząb.
- I jak się czujesz w tych oprawkach?
- Jestem w trakcie przyzwyczajania się.
Para była w trakcie drogi do domu. Harry uznał, że załatwili co trzeba, zatem można wracać. Był naprawdę wdzięczny Hermionie, że się zgodziła. Gdyby zechciała wejść do jakiegoś sklepu z odzieżą... Apokalipsa na miejscu.
Na szczęście bez żadnych problemów zbliżali się do peryferii miasta, gdzie umiejscowiona była dzielnica bogatych willi, w tym państwa Granger.
- Harry?
- Tak?
- Chyba nie pogorszyła mi się figura przez ostatni rok?
Harry omal nie przewrócił się na prostej drodze.
- Że co? – Po chwili jego umysł dodał dwa do dwóch. – Dziewczyno, przecież ja żartowałem z tymi frytkami!
- Wiem przecież – odparła Hermiona ze śmiertelnie poważną miną, która niemal kompletnie nie rozbroiła Harry’ego. – W Hogwarcie nigdy jednak nie odmawiałam sobie jedzenia, na szóstym roku także, więc pomyślałam sobie, że jakieś ziarenko prawdy w twojej ironii mogło się znajdować.
- Zdecydowanie za dużo myślisz – orzekł Harry, zastanawiając się, czy Hermiona nie próbuje nim manipulować, jak przedwczoraj, co wtedy zaowocowało wyczerpującą sesją łaskotek. Cóż, jeśli tak... – W takim razie, chcesz zdać moje poważne zdanie?
- Pewnie.
Harry zgiął się lekko, kierując oczy na brzuch i talię przyjaciółki. Zamierzał nie uciekać spojrzeniem w górę za często, co okazało się w praktyce bardzo trudnym zadaniem. Niestety, dzisiaj Hermiona nie miała na sobie tej czarnej, opinającej koszulki. Pech.
- Nie widzę żadnych nieprawidłowości. Ale, żebym mógł stwierdzić to na pewno, musisz zdjąć to ubranko i... Au! – Łokieć Hermiony wylądował pomiędzy żebrami chłopaka.
- Chciałbyś, co?
- Pewnie, że tak – Harry wyszczerzył zęby, masując sobie bok, bardziej na pokaz.
- I bardzo dobrze, powinieneś chcieć – podsumowała Hermiona, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Oboje zaśmiali się. W dobrych nastrojach, ramię w ramię kontynuowali marsz do celu.
Zabawne, uznał Harry. Hermiona zapewne chciała mu w ten sposób zrekompensować jego mękę sprzed kilkudziesięciu minut. Tylko że to nie do końca zadziałało.
Znowu.
Harry ponownie poczuł swoje wnętrzności. Tym razem z pewną różnicą - zaczął domyślać się, o co w tym wszystkim chodzi.
Interesujące.

Harry siedział na kanapie w pokoju gościnnym. Teoretycznie, z powodu deszczu, oglądając film razem z Hermioną.
W rzeczywistości co chwilę zerkał na przyjaciółkę i cały czas się zastanawiał.
Harry spojrzał na telewizor, o ile to określenie nie hańbiło urządzenia stojącego przy ścianie. Potter nie miał wielkich wymagań, jeśli chodzi o filmową rozrywkę – w końcu nie za wiele przez swoje życie miał okazji jej posmakować – zatem pozostawił Hermionie pole manewru, jeśli chodzi o wybór. Szczególnie, iż Harry’emu zdawało się, że już dzień wcześniej dziewczyna szukała czegoś konkretnego w gazecie telewizyjnej.
Harry był wtedy również ciekawy. Co Hermiona zechce zobaczyć? Dokument, film naukowy, historyczny, przyrodniczy?
Te propozycje wydały się Harry`emu oczywiste. Nigdy by się nie spodziewał, że zobaczy na ekranie coś takiego.
A powinienem to przewidzieć, po tym, jak zobaczyłem tamte książki z dolnej półki.
Harry ponownie rzucił okiem na Hermionę. I jej zaszklone łzami oczy. Miał ochotę wyrazić powątpiewanie, jak kogokolwiek może wzruszyć takie nudne romansidło, film obyczajowy o miłości, w dodatku nieodwzajemnionej. Powstrzymywał się jednak, nie chcąc urazić Hermiony ani narazić się na kolejnego kuksańca w bok.
Mimo to, jego myśli musiały odbijać się na jego twarzy, gdyż gdy Hermiona oderwała na chwilę wzrok od telewizora, jej rysy twarzy stężały.
- Widzę – odezwała się pierwszy raz od momentu rozpoczęcia emisji – że ten film kompletnie cię nie interesuje. Jeśli chcesz, przełącz na coś innego – Hermiona podsunęła Harry’emu pilota pod nos.
- Nie, nie, w porządku – zaprotestował chłopak, dostrzegając w głosie Hermiony nutkę jakby rozgoryczenia lub zniecierpliwienia. – Oglądajmy dalej.
Hermiona prawą ręką sięgnęła po różdżkę, która leżała w rogu kanapy i machnęła nią, nie wypowiadając żadnych słów. Na jej wyciągniętą dłoń spadła chusteczka do nosa, która przed chwilą zmaterializowała się w powietrzu. Dziewczyna skorzystała z niej, najpierw ocierając oczy.
Po tym jednak nie skupiła swojej uwagi z powrotem na telewizorze.
- Uważasz, że do takiego mola książkowego jak ja, nie pasują filmy o miłości, tak?
Harry wytrzeszczył na nią oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Nigdy tak nie powiedziałem!
- Nie musisz mówić – prychnęła Hermiona, przewiercając Harry’ego spojrzeniem na wylot. – Mam oczy. Widziałam, jak przed chwilą się na mnie patrzyłeś.
- Zaraz, chwileczkę – Harry wzniósł ręce w obronnym geście, czując, iż stąpa po bardzo niepewnym gruncie. – Ja się tylko zdziwiłem, nie mam nic przeciwko...
- Akurat.
Harry westchnął w duchu. Tak nigdy z Hermioną nie wygra.
- No dobrze. Ten film mnie nudzi i mówiąc oględnie, nie podoba mi się. Zaskoczyło mnie to, że tobie najwyraźniej się podoba. Ale – dodał szybko – tylko zaskoczyło, nie jestem... zdegustowany czy coś. W porządku. Oglądaj, jeśli chcesz, masz inny gust, i tyle.
- Dlaczego cię to zaskoczyło?
- No wiesz, tak jakoś.
Harry musiał przyznać, że była to jedna z najgłupszych odpowiedzi, jakich kiedykolwiek udzielił. Ale co innego miał powiedzieć?
- Czyli miałam rację – skwitowała Hermiona. – Zapewne twoja wizja mojej osoby bardziej łączyła mnie z filmami naukowymi.
Uch. Strzał w dziesiątkę.
Kilka sekund upłynęło w ciszy.
- W sumie to nie jest twoja wina. Ani razy nie wyznałam ci, jakiego rodzaju filmy lubię sobie od czasu do czasu podczas wakacji obejrzeć. Pewnie dlatego, że obawiałam się twojej reakcji. Hmm, cóż – Hermiona przygryzła wargę, jak miała w zwyczaju podczas zastanawiania się. – Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham – rzekł trochę niepewnie Harry. Bał się, że to ,,jeszcze jedno pytanie’’ może dotyczyć niełatwych kwestii.
- Co o mnie myślisz? Jakie masz o mnie zdanie? Tylko szczerze.
Ojoj.
- O co ci chodzi? Przecież wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Harry’emu odpowiedziało spojrzenie Hermiony, ostentacyjnie zachęcające do rozwinięcia wypowiedzi.
- No daj spokój – wymamrotał Harry, mając nadzieję, że się nie czerwieni. – Już ci powiedziałem, że jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam. Gdybym częściej słuchał twoich dobrych rad i zdrowego rozsądku, Syriusz by nie zginął... Poza tym – Harry przełknął ślinę. – Imponuje mi twoja wrażliwość na krzywdę innych, życzliwość i twoja fenomenalna pamięć, no i...
Harry z jakiegoś powodu czuł się co najmniej głupio, wyliczając zalety Hermiony, gdy ta siedziała niecały metr od niego. W dodatku to spojrzenie...
Merlinie kochany, co ona chce usłyszeć? Chyba nie... Może chodzi o wygląd?
- No i jesteś bardzo, no, ładna.
Hermiona parsknęła, omal nie opluwając Harry’ego.
- Przepraszam – rzuciła rozbawionym, a może zadowolonym, tonem, starając się nie roześmiać na głos. – Wziąłeś mnie z zaskoczenia. Dziękuję za komplement – dodała, mając lekko zaróżowione policzki. Odgarnęła kosmyki włosów, które spadły jej na oczy, i zapytała: - Moje wady?
- Hermiono, proszę cię.
- Nie obrażę się przecież. No, śmiało.
- Kiedyś za bardzo przejmowałaś się regułami, zasadami. Teraz jest już lepiej, ale... Czasami za bardzo się martwisz, przejmujesz niektórymi sprawami...
- Martwię się o ciebie. I o bliskie mi osoby. Chcę dla nich jak najlepiej.
- Nie wątpię, ale czasami to bywa... denerwujące. Wiesz, lubimy swobodę.
Harry miał nadzieję, że nie pogrążył się totalnie. I że nie uraził Hermiony. Bardzo nie chciałby ją urazić.
- Jak się nad tym zastanowić, to ciężko jest znaleźć w tobie jakąś wadę.
- Bo się nie starasz – upomniała go dziewczyna, uśmiechając się.
Harry z ulgą i zadowoleniem odnotował później, że na tym konwersacja się zakończyła. Hermiona wróciła do oglądania filmu, a Harry do wpatrywania się w telewizor.
Hermiona tymczasem nie była pewna, czy powinna czuć się zadowolona. Niby nie usłyszała dwóch zakazanych słów, ale to jeszcze niewiele znaczyło. Zasięg emocjonalny Harry’ego był tylko niewiele szerszy od zasięgu Rona, co zdecydowanie zostawiało margines niepewności.
Westchnęła w duchu. Czy wszyscy mężczyźni w sprawach uczuć są jak dzieci we mgle?

Harry obudził się gwałtownie.
Jasny gwint...
Znowu przyśniła mu się Hermiona. Tym razem jednak bez Voldemorta.
I tym razem sen nie skończył się jej krzykiem. To znaczy, nie – owszem, krzyczała, tylko że nie z bólu. Wręcz przeciwnie.
Harry, nie będąc pewnym, czy chce wygnać ten sen z umysłu, czy też zapamiętać go co do najdrobniejszego szczegółu, sięgnął ręką po zegarek, by sprawdzić godzinę.
Nie trafił precyzyjnie. Palcem wcisnął przycisk znajdujący się na boku czasomierza.
Strumień zimnej jak lód wody trafił go prosto w twarz.
- Tfu! Szlag! – Harry podjął próbę starcia cieczy rękami. - Nadzwyczajne funkcje, co?
Harry spuścił nogi z łóżka, zrezygnowany. Skoro tak się sprawy miały, równie dobrze może odwiedzić ubikację albo po prostu rozprostować nogi na chwilę. Hermiona pewnie spała, więc dom był pusty, nikomu nie przeszkodzi.
Miał nadzieję, że wkrótce poczuje się senny, gdyż nie chciał całej nocy spędzić na chodzeniu w kółko po kilku pokojach. Było dopiero niewiele po północy.
Harry otworzył cichutko drzwi swojej sypialni i wyszedł na korytarz. Rozejrzał się i postanowił, że najpierw odwiedzi parter, może w kuchni znajdzie coś dobrego do przegryzienia.
Przeszedł tylko kilka kroków. Pod drzwiami do pokoju Hermiony zatrzymał go dźwięk przypominający chlipnięcie.
Stojąc w miejscu, zaczął nasłuchiwać. Wiedział, że chyba nie powinien, ale...
Pociągnięcie nosem. Harry nie był pewien, czy ma to zignorować, wrócić do łóżka czy może zapukać, kiedy do jego uszu dotarło, na granicy słyszalności, westchnięcie i jego imię.
Zadziałał pod wpływem impulsu. Harry naparł na klamkę, przeszedł jak burza przez otwarte brzmi i już otwierał usta, by zapytać ,,Co się stało?’’ lub ,,Dlaczego płaczesz?’’.
Nagle zamarł. Uświadomił sobie ogrom swojej pomyłki.
Której mógłby uniknąć, gdyby nie otworzył drzwi. Wtedy usłyszałby jeszcze: ,,Ty łyżeczko do herbaty’’.
Szok odbił się również na twarzy Hermiony. Książka, którą jeszcze przed chwilą czytała, niemal wysunęła jej się z dłoni.
Problem nie na tym jednak polegał.
- Wynocha!
Czekoladka, którą rzuciła lewa ręka dziewczyny, powędrowała idealnym i płynnym łukiem i uderzyła Harry`ego w czoło, co w końcu spowodowało jego oprzytomnienie. Przestał wpatrywać się w nagość Hermiony jak cielak w pomalowane wrota i wyparował z pokoju z szybkością liczoną w nanosekundach, mamrocząc pod nosem przeprosiny.
Harry, oparty ciężko o drzwi, usłyszał kroki przyjaciółki, ciche ,,Colloportus!’’, szczęk zamka, a w końcu stłumione zmagania Hermiony z kocem, który przez resztę nocy zapewne zakryje całe jej ciało.
Harry jęknął. To przez ten przeklęty film, to on ją wprowadził w taki łzawy nastrój. Ale kto by przypuszczał, że panna Granger będzie po nocach czytać obyczajowo-romantyczne książki, zajadać czekoladki, i co najważniejsze – leżeć w łóżku bez żadnego okrycia? Z pewnością nie Harry.
Chłopak stał i zastanawiał się, jaką klątwą oberwie jutro na dzień dobry. Zemsta zdenerwowanej Hermiony mogła być straszna.
Kij ma zawsze dwa końce – widoku jej klatki piersiowej nie zapomni do końca życia, tego był pewien.
Harry wszedł powoli do swojego pokoju i spojrzał na swoje łóżko.
Ciekawe, co teraz mu się przyśni.

=======================================================================

OK, wiem, w pierwszej części tego fica udało mi się wplątać niezamierzony rym :]
Jeśli ktoś uzna, że ten part jest trochę naciągany... może mieć rację, ale w końcu wiążą mnie ograniczenia czasowe, nie opisuję miesiąca, tylko kilka dni z życia H/Hr.

Napisany przez: Kiniulka 05.03.2006 16:58

Jakoś taki krótki ten part jest sad.gif Ale mimo wszystko bardzo fajny smile.gif Płynnie się czyta i coraz bardziej wciąga smile.gif Czekam z niecierpliwością na dalsze części smile.gif

Pozdrawiam smile.gif

A to na osłodę życia wink2.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif

Napisany przez: nosferatu 05.03.2006 19:38

jak już mówiłam wszystko jest świetne...

Napisany przez: psawko21 05.03.2006 21:13

Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny. Cieszę się z wklejenia kolejnej części, Harry miał całkiem ciekawe widoczki<smirk>;] I zadam swoje nużące pytanie. Tzn. Kiedy kolejny part??

Napisany przez: em 05.03.2006 21:31

psawko, to miłe, że to opowiadanie Ci się podoba, ale zlituj się i przestań nudzić. Do wszystkich, a do Hito przede wszystkim, dwano już trafiło, że czekasz na następną część. Zrozum, że na takie pytanie nie da się w 100% odpowiedzieć, bo jest tyle okoliczności, które na to wpływają, że autor nigdy nie może dać pełnej gwarancji.

Natomiast co do tego rozdziału:
Akcja rozwija się sprawnie, styl też powoli, bo powoli, ale ulega pewnej poprawie. Oby tak dalej smile.gif Znowu, nie miałam czasu przyjrzeć się stronie technicznej, ale skoro nic nie rzuciło mi się w oczy, znaczy, że nie ma tam rażących błędów. Tylko pogratulować.
Znów, obiecuję dokładniejszą recenzję po zakończeniu opowiadania (brawo, wreszcie opowiadanie, które prawdopodobnie zostanie zakończone!).


Napisany przez: psawko21 05.03.2006 23:43

Dobra już nie będę nudził. Obiecuję. Naprawdę. I nie będę zadręczał nikogo takimi pytaniami. Obiecuję.

Napisany przez: Hito 05.03.2006 23:43

Zostanie ukończone, nie martw się. Nie ,,prawdopodobnie'', a ,,na pewno'' smile.gif
Pamiętaj, trzymam Cię za słowo w sprawie dokładniejszej recenzji (i mam nadzieję, że wielu czytelników pójdzie za Twoim przykładem... ale to jeszcze kwestia przyszłości).

Psawko>>ze swojej, autorskiej, strony mogę Ci obiecać, że tylko naprawdę wyjątkowe okoliczności zmusiłyby mnie do przerwania dotychczasowego cyklu wklejania nowych części. Na razie takowych na horyzoncie nie widać, zatem kolejny part najprawdopodobniej pojawi się za parę dni.
Toteż, podsumowując, prosiłbym Cię o pisanie na temat - konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana.

EDIT - spóźniłem się o minutę. W takim razie i Ciebie trzymam za słowo.

Napisany przez: nosferatu 06.03.2006 15:52

Hito... treść no.. brak mi słów,żeby to opisać... no jestem naprawdę pod wrażeniem... Genialne... smile.gifsmile.gif i dawaj szybciutko nowe party bo tu niektorzy bardzo na nie czekaja smile.gif czekolada.gif <- a to, żeby wena i chęć do pisania Cie nie opuszczały smile.gif smile.gif biggrin.gif

Napisany przez: Kiniulka 06.03.2006 17:18

QUOTE(psawko21 @ 05.03.2006 20:13)
Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny.



Jestem super fanem tego fick ( tongue.gif blush.gif ) i dlatego wydał mi się krótki... Z resztą każdy może mieć własne zdanie a jak dla mnie to był troche krótki bo bardzo fajnie mi się czyta i wolałabym troszke dłuższe odcinki.

Pozdrowienia Hito smile.gif

Napisany przez: Katon 06.03.2006 17:21

Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?

Napisany przez: Kiniulka 06.03.2006 17:23

QUOTE(Katon @ 06.03.2006 16:21)
Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?
*




Tak jest :) Coś nie tak?

Napisany przez: Katon 06.03.2006 17:25

Nie, wręcz przeciwnie.

Napisany przez: Kiniulka 06.03.2006 17:29

blush.gif Dzięki blush.gif

Napisany przez: Katon 06.03.2006 17:30

Cała przyjemność po mojej stronie.

Napisany przez: Hito 06.03.2006 17:37

Te, te, Katon, zamiast podrywać użytkowniczki w moim temacie, wypowiedziałbyś się lepiej na temat ostatnich partów (nie tylko on strony językowej).

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.

Napisany przez: Kiniulka 06.03.2006 17:40

QUOTE(Hito @ 06.03.2006 16:37)

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.
*




Ale by było fajnie smile.gif

Napisany przez: Katon 06.03.2006 17:41

Zawsze jest miejsce i czas na zasłużony komplement. A komentarz już wkrótce...

Napisany przez: Kiniulka 06.03.2006 17:46

Jeszcze raz dzięki Katon blush.gif

Żeby nie było, że posty nabijam.
Nie dziękuj mi już tylko lepiej mi napisz skąd jesteś, hehe.

Napisany przez: psawko21 07.03.2006 11:44

Ale się zrobił fajny offtopic. A tak swoją drągą Kiniulka, hmm no no no, jest czego pozazdrościć.

Napisany przez: Hito 07.03.2006 19:38

Zamieszczam kolejną część fica, by tym samym uciąć wszelkie offtopy. Liczę i ufam, że posty po moim będą na temat, czyli krytyka&recenzje&te sprawy.
Part nie jest taki długi, jak planowałem, że będzie, zatem w ramach rekompensaty kolejny fragment fica zostanie zamieszczony pojutrze.




Dzień czwarty

Harry wstał dopiero po kilku minutach od pobudki.
Zaczął chodzić po swoim pokoju na palcach, jakby bojąc się, że najdelikatniejszy dźwięk sprowadzi tu wściekłą Hermionę.
Wiedział, że zaraz będzie musiał zejść na dół na śniadanie i stanąć z nią twarzą w twarz. A może nie będzie tak źle?
Taaa, pewnie, nie będzie.
Co może pomóc ukazać się mu w jak najlepszym świetle? Prezenty. Wyeksponowanie zegarka i koszulki.
Uważając na boczny przycisk, Harry założył zegarek na rękę i skierował się do szafy.
Wyjął prezent ręcznie wykonany przez Hermionę. I zdziwił się.
Obrócił koszulkę i obejrzał ją pod światło. Nie ma wątpliwości – koszulka zmieniła kolor. Biel została zastąpiona przez kolor ciemnoniebieski.
Harry gwizdnął. Hermiona była naprawdę fantastycznie utalentowaną czarodziejką. Jeszcze kilka lat i przebije McGonagall, zostając tym samym najpotężniejszą wiedźmą świata, pomyślał Harry z ciepłym uśmiechem.
Dzięki mocnemu, słonecznemu światłu Potter zobaczył coś, co umknęło mu przy rozdawaniu prezentów. Książka, jeden z czterech elementów budujących konstrukcję na tyle koszulki, nie była pierwszym lepszym zbiorem kartek papieru. Harry zmrużył oczy. Tak – książka ta była idealną kopią ,,Nowej Teorii Numerologii’’, którą Hermiona otrzymała od Harry’ego na święta Bożego Narodzenia półtora roku temu.
Interesujące. Razem z hipogryfem...
Harry potrząsnął głową. Nie czas na takie rozważania. Niestety. Potter szybko założył na siebie koszulkę i resztę ubrania. Tu jednak jego zapał bojowy nieco przygasł. Z dostrzegalnym ociąganiem ruszył przez drzwi na korytarz ku schodom, którymi zamierzał zejść tak subtelnie, jak się tylko da.
Raczej mu się to nie udało.
- Bawisz się w chowanego?
- !!! Ee... Cześć, Hermiono.
- Cześć, Harry.
Hermiona wyłoniła się wprost zza jego pleców, gdy stojąc w przedpokoju zaglądał do kuchni. Teraz właśnie tam zmierzała.
Równie dobrze mogę teraz ją przeprosić.
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie. Uznał, że nawet dobrze się stało – może łatwiej mu pójdzie, gdy Hermiona będzie odwrócona do niego plecami – więc gdy tylko ta zbliżyła się do lady, zabrał głos.
- Słuchaj, Hermiono, ja...
- Chwilę.
Dziewczyna wyjęła zza ucha różdżkę i machnęła nią lekko. Półmisek wypełniony artystycznie i równiutko ułożonymi kromkami chleba wsiąkł nagle bez wydawania żadnego dźwięku. Sądząc jednak z cichego stuku, który dobiegł z gościnnego pokoju, wylądował na stole, gdzie czekały już na niego sztućce, masło, herbata i reszta.
Harry był zbyt skupiony na odpowiednim wyrażeniu skruchy, żeby docenić werbalnie jej talent magiczny.
Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka. Na jej twarzy błądził – wbrew przewidywaniom Pottera – krzywy uśmieszek. Jakby spodziewała się, co Harry zamierza zrobić.
I pewnie tak właśnie było. A skoro tak, to nie ma sensu owijać w bawełnę.
W końcu, najwyżej skończy jako ropucha w stawie.
- Zatem?
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem, to był zupełny przypadek, ja...
- Nie kłam. To nie był zupełny przypadek.
Harry potrzebował sekundy, żeby się pozbierać.
- Uwierz mi, zrobiłem to niechcący, nie chciałem...
- Harry, Harry. Dlaczego deprecjonujesz swoje czyny? Nie odpowiada ci rola rycerza w lśniącej zbroi?
Tym razem Potter na tyle długo nie znalazł odpowiedniej odpowiedzi, że Hermiona kontynuowała.
- Nie zrobiłeś tego niechcący. – Jej oczy rozbłysły na chwilę. Uśmiech poszerzył się. – Usłyszałeś efekty mojego rozklejenia się, i nie myśląc za wiele, wkroczyłeś do mojego pokoju, by zapytać się, co się dzieje. Mylę się?
Harry tylko pokręcił głową przecząco.
- To raczej naturalne, że nie wchodzi się bez pukania do pokoju kobiety w środku nocy. Musiał istnieć jakiś powód. Twoim były szlachetne pobudki, aczkolwiek mogłeś bardziej ruszyć głową, tu się zgodzę. A ja mogłam zamknąć drzwi, skoro chciałam... – Hermiona wzruszyła ramionami, by odpędzić końcówkę zdania. Zarumieniła się delikatnie.
- Czyli nie jesteś zła? – Harry wolał upewnić się, na czym stoi.
- Teraz na pewno nie.
Uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna wróciła do lady, by skończyć przygotowywać śniadanie. Widocznie jeszcze nie wszystko znalazło się na swoim miejscu.
Harry patrzył na krzątającą się po kuchni Hermionę i nie mógł uwierzyć, że tak łatwo poszło. Tak, wszystko to, co powiedziała, było prawdą, ale chłopak oczekiwał...
No właśnie, czego? Że zrównoważona i wyrozumiała zazwyczaj Hermiona zrobi mu scenę? Przecież nigdy się na niego nie denerwowała, nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek podniosła głos czy żeby na niego krzyczała.
Harry ciągle obserwował dziewczynę. Obraz sprzed kilku godzin powrócił mu przed oczy. Harry nie widział w swoim życiu, wyłączając erotykę w mediach i sny, za wiele kobiecych piersi w negliżu – prawdę mówiąc, biust Hermiony był pionierem w tej dziedzinie – ale musiał przyznać, iż mimo że jego najlepsza przyjaciółka nie była bardzo hojnie przez naturę obdarzona, to jej piersi...
Pewna myśl zakwitła w umyśle Harry’ego, momentalnie przenosząc się na język, omijając po drodze mózg i świadomość.
- Zawsze śpisz nago?
Hermiona drgnęła, odłożyła talerz pokryty wędlinami na ladę i odwróciła się twarzą do Harry’ego, marszcząc brwi. Obracała w myślach usłyszane pytanie i badała je ze wszystkich stron.
Zakończyła ten proces wnioskiem, iż nie widzi przeszkód, by otwarcie i zgodnie z prawdą nie odpowiedzieć Harry’emu, który zaczynał wyglądać, jakby żałował, że nie ugryzł się w język.
- Nie – zaczęła, nie mogąc się jednak zmusić, by patrzeć prosto w oczy Harry’emu. I żeby się nie czerwienić. – Nie zawsze. Czasem latem jest tak gorąco, że nawet najcieńszy koc nie daje mi spać, jeśli mam na sobie piżamę czy choćby koszulę nocną. Sam chyba przyznasz, że tegoroczny sierpień jest gorący.
- Jest, to prawda – przyznał Harry, nie zaprzątając sobie głowy zastanowieniem się, czy tak jest w istocie. I tak by się nie sprzeciwił.
- Zaspokoiłeś już swoją ciekawość, czy chcesz jeszcze o coś zapytać? Może o moje wymiary? – Hermiona mrugnęła, starając się wyglądać na rozluźnioną. Wcale się tak jednak nie czuła, pewna myśl nie dawała jej spokoju.
- To może później. Głodny jestem.
- Najwyższy czas na śniadanie – powiedziała Hermiona, biorąc do ręki odłożony chwilę wcześniej talerz i kierując się do dużego pokoju.
Harry przyjrzał się jej policzkom, gdy go mijała.
Zdradziły one, iż Hermiona nie przeszła tak zupełnie do porządku dziennego nad faktem, że Harry widział ją nagą od pasa w górę. Nie robiła mu wymówek ani nie zamierzała rzucać w niego klątwami. Jednakże, czuła zawstydzenie.
Jakby miała powody.
Z drugiej strony, on w analogicznej sytuacji pewnie nie chciałby wyjść z pokoju, a co dopiero myśleć o żartowaniu na niezręczny temat.
Harry westchnął. Może lepiej się nad tym nie zastanawiać? Hermiona nie poruszyła pierwsza tego tematu, możliwe, że chciała o całej sprawie zapomnieć, przemilczeć ją.
Skoro tak, on też postara się zapomnieć.
O sprawie. Biustu Hermiony zapominać nie zamierzał.

- Jak rozumiem, nie masz jakiś specjalnych planów na dzisiaj?
- Raczej nie – odparł Harry, nie przerywając wycierania szklanki.
- A co byś powiedział na piknik na łonie natury?
- Piknik?
Tym razem Potter przerwał wykonywaną przez siebie czynność. Zresztą, i tak szklanka była już sucha. Spojrzał na Hermionę, która właśnie schylała się po drugiej stronie kuchni.
- Na łonie natury?
- Naturalnie – rzekła dziewczyna, otwierając piekarnik. – Właściwie to wszystko jest już przygotowane, jedzenie i wyposażenie.
- To po co pytasz się mnie o zdanie?
- Harry, bez takich żartów.
- Dobrze, dobrze. Oczywiście, z chęcią... – Harry przerwał, gdy jego nos zarejestrował nowy zapach rozchodzący się po kuchni. Kuszący zapach.
- Ciasto z dyni. – Hermiona uniosła tacę wyjętą z piekarnika.
- Skąd wiedziałaś, że to moje ulubione? – zapytał chłopak, czując wzmożoną aktywność ślinianek.
- Nie wiedziałam. Tak się składa, że to ciasto jest również moim ulubionym.
- No proszę, jak wiele nas łączy – powiedział Harry, reagując na uśmiech Hermiony. – Tym razem, jak rozumiem, nie przypaliłaś niczego?
- Wyczarowałam je. Nie mogłam go przypalić, mój drogi.
- Wyczarowałaś? To co robiło w piekarniku?
- Schowałam je tam. Zanim zapytasz – żebyś przypadkiem mi go nie zjadł.
- No wiesz? – Pytanie zostało wypowiedziane ironicznie, aczkolwiek Harry nie był pewien, czy faktycznie potrafiłby przejść koło ciasta obojętnie i nie tknąć go bez pozwolenia gospodyni.
Hermiona wyciągnęła jeszcze jakieś pakunki, wszystko owinięte i gotowe do wzięcia w podróż. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby odmówił. Harry nie oszukiwał się jednak. Nawet gdyby nie chciał ruszyć się z domu, widząc to wszystko, nie miałby serca odmówić Hermionie.
Na szczęście słońce świeciło mocno, niebo było bezchmurne, zatem warunki pogodowe wydatnie sprzyjały małej wycieczce zza miasto, szczególnie jeśli piknik miałby odbyć się na jeziorem o zimnej wodzie.
- Nie lecimy na miotłach, prawda?
- Oczywiście, że nie, Harry. Umiesz chyba jeździć na rowerze?
- Oczywiście, że tak.
- To dobrze. Hmm – Hermiona zastanowiła się na głos – jak myślisz, powinnam wziąć ,,Hogwart: Historię’’? W sumie...
- Nawet mnie nie denerwuj.
Hermiona zachichotała.
- W porządku, mam lepszy pomysł. Mógłbyś przynieść mi ,,Emmę’’ Jane Austen?
- Mógłbym, ale... Już nie boisz się wpuścić mnie do swojego pokoju?
- Jeśli chodzi o książkę, to i tak dolny regał już przejrzałeś. Co miałeś zobaczyć, zobaczyłeś. No i nie proszę cię o zrobienie porządków w mojej sypialni, proszę cię tylko o przyniesienie mi książki.
- Słusznie – zgodził się Harry. – Zaraz wracam. Aha... gdzie właściwie jedziemy?
- Niedaleko. Kilka mil stąd znajduje się małe jezioro, myślę, że to będzie dobre miejsce na piknik, jeśli wziąć pod uwagę upał na dworze.
- Zgadzam się. Tylko, tak właściwe – dodał Harry po chwili namysłu – nie mam ze sobą żadnych kąpielówek.
- Nie martw się o to. – Hermiona puknęła lekko w swoją różdżkę, która miała założoną zza ucho. Najwyraźniej zazwyczaj ją tam trzymała.
- No tak. Czasem zapominam, jak fenomenalną czarownicą jesteś.
Gdy Harry zniknął z jej pola widzenia, Hermiona przekrzywiła głowę. Uświadomiła sobie, że właśnie Harry pierwszy raz głośno docenił jej talent magiczny.
Późno, ale lepiej późno niż wcale, jak to mawiają.

Harry obracał w palcach trzymany przedmiot.
- O żesz to. Co ona widzi w tych książkach? Doprawdy.
Harry zorientował się po chwili, że Hermiona mogłaby dokładnie to samo powiedzieć o nim i o quidditchu. Ale z drugiej strony, porównywać romansidła do tej wspaniałej gry? To nie przystoi, szczególnie komuś o pozycji kapitana drużyny.
,,Emma’’ nie była może tak ciężka i obfita w stronice jak ,,Hogwart: Historia’’, ale i tak większa część podręczników hogwarckich mogła się przy niej schować.
Ciekawe, ile razy Hermiona już ją przeczytała. Miłość tej dziewczyny do wydrukowanych literek zdawała się przekraczać wszelkie dopuszczalne normy.
To miało naturalnie swoje wielkie plusy, Harry nie mógłby się z takim stwierdzeniem nie zgodzić, ale miało również swoje minusy. Momentami potrzeba było sporego wysiłku, by nie czuć się wiejskim głupkiem przy pannie Granger, choć Harry nigdy nie zazdrościł swojej przyjaciółce wiedzy i oczytania. Jego mocne strony znajdowały się na innej płaszczyźnie, dzięki czemu znakomicie się z Hermioną uzupełniali.
W pokoju coś zahuczało.
- O, cześć, Hegwigo.
Wyraz żółtych oczy sowy był raczej jednoznaczny.
- Na litość, Hedwigo, zjadłaś już prawie cały słój tych żukonów. Jeszcze nie masz dość?
Najwyraźniej nie.
- Dobrze już, dobrze. Zaraz pójdę do siebie.
Śnieżnobiała sowa ponownie zahuczała, rozpostarła skrzydła i po sekundzie już jej nie było. Harry pomyślał, że pewnie nie spodoba jej się fakt, iż w jego pokoju okno było zamknięte.
Hedwiga będzie musiała poczekać. Najpierw zaniesie książkę Hermionie.
Harry spojrzał przelotnie na dolny regał biblioteczki Hermiony. Obok pustego miejsca stały kolejne pozycje, którym, sądząc po przednich okładkach i krótkim opisie na tylnich, z pewnością bliżej było do obyczajówek niż, na przykład, fantastyki. ,,Duma i uprzedzenie’’, również pani Austen, czy ,,Wichrowe wzgórza’’ Emily Bronte niewątpliwie doprowadziłyby Harry’ego do ziewania, tego chłopak był pewien.
Co prawda, najniższa półka nie zawierała tylko książek o miłości. Były tam lektury o niebo ciekawsze i bez dwóch zdań bardziej pożyteczne.
Harry z trudem oderwał wzrok od jednej, szczególnie interesującej książki. Nie miał na to teraz czasu. Niestety, okazji kolejnej też mieć nie będzie.
Potter, obracając się w kierunku wyjścia, rozglądał się po pokoju Hermiony, jakby nie chciał go opuścić za szybko. Ale właściwie to nie było tu nic takiego... Hmm, mówiła, że bieliznę trzyma w szufladzie...
- ?!?
Nienienienienie, nie! O czym ja w ogóle myślę? Szlag!
Harry zdecydował, że absolutną koniecznością jest opuszczenie sypialni Hermiony. W tym pokoju bez cienia wątpliwości było za dużo pokus.
Harry wymaszerował, zamykając za sobą drzwi, nieco mocniej, niż zamierzał. Krzywołap, zwinięty na posłaniu Hermiony, przypominający rudy kłębek futra, spojrzał z politowaniem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Harry.
Ludzie. Co za śmieszne stworzenia.

Napisany przez: em 07.03.2006 20:14

Aaaach, Hermiona czyta siostry Bronte i Jane Austen! Superb! Jeszcze bardziej ją uwielbiam smile.gif
Natomiast co do usterek, zauważyłam tylko to:

QUOTE
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie.
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.

Napisany przez: Hito 07.03.2006 21:14

Fakt, że Hermiona tak lubi ,,Emmę'', to naturalnie aluzja do zakończenia wątku romansowego głównej bohaterki tej książki smile.gif Taki drobny szczegół, tak jak np. przejęcie pewnego zwyczaju Luny przez pannę Granger, co wskazuje na ich cieplejsze stosunki.

QUOTE
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.


Mówisz, że posiadaczka burzy, nie włosów... Możliwe, możliwe. Będę musiał tę sprawę zbadać.

Napisany przez: em 07.03.2006 21:19

Oj, wiesz. Może pod względem logicznym nie brzmi to najlepiej czy najzgodniej z Twoimi intencjami, ale ja mówię wyłącznie o gramatyce xD. Taka konstrukcja jaka jest teraz wskazywałaby na to, że burza i posiadaczka włosów to dwie autonomiczne postaci biggrin.gif Czyli, że burza mogłaby pójść do pokoju, kiedy posiadaczka włosów wciąż przebywałaby w kuchni. No, wiesz co mam na myśli smile.gif Ale oczywiście postąpisz, jak będziesz uważał za stosowne smile.gif

//edit: ach, a nazwisko autorki to oczywiście Austen, nie Austin. Teraz się zorientowałam, że popełniłam ten sam błąd w moim poście wyżej xD

Napisany przez: psawko21 07.03.2006 21:30

Część wcale nie jest taka krótka, jednak to długich częsci sporo jej jeszcze brakuje. Tekst mi się podoba.
Czyta się go bardzo płynnie.
Nie zanudzasz czytelnika nazbyt dłuuugimi opisami za co masz u mnie duży plus.
Twój teks miejscami jest naprawdę zabawny to też plus przynajmniej dla mnie.
A tak na marginesie pozdrowienia i dużo weny!

Napisany przez: Hito 09.03.2006 11:29

Bez będnych komentarzy wstępnych...



Przejażdżka rowerami była udana, jeśli nie liczyć stanu przedzawałowego u Harry’ego.
Kilka mil. Naturalnie, Hermiona nie pomyliła się co do odległości. Pewnie. Tylko że, jak Harry z kwaśną miną zauważył, nie wzięła pod uwagę faktu, że on może i jeździć na rowerze umiał – ale brakowało mu treningu. Słońce i wzniesienia na ich szlaku tylko postawiły kropkę nad i.
Oczywiście, nie chcąc wyjść na słabeusza, Harry jechał cały czas takim samym tempem, jak Hermiona, która co roku w wakacje czytanie umilała sobie wycieczkami rowerowymi. Gdy razem szli zająć swoje miejsce nad jeziorkiem, Harry postanowił, że pływać to on nie ma zamiaru. Co najwyżej wejdzie do wody i będzie się w niej chłodził.
- Uroczo tu.
Zbiornik wodny, na brzeg którego przybyła para przyjaciół, zlokalizowany był w niecce pomiędzy łąkami, odległej od wszelkich dróg i szlaków. Woda w jeziorze była zaskakująco czysta, jak na te warunki. Widać było z tego znane w okolicy, gdyż Harry mógł zauważyć w różnych odległościach od siebie grupki ludzi, wypoczywających, opalających się lub zanurzonych w wodzie.
Czyli nie będą z Hermioną sami. A może to i lepiej?
- Myślę, że jest za wcześnie na rozpoczęcie konsumpcyjnej części pikniku – oceniła Hermiona, gdy wszystko zostało rozpakowane. – W takim razie zarządzam część plażową. Jakieś sprzeciwy?
- Żadnych.
Harry, stojąc na rozwiniętym kocu, zaczął pozbywać się ubrania. Kąpielówki miał już na sobie. Przed wyjazdem Hermiona zajęła się kwestią ich braku u Harry’ego. Chłopak czuł się dziwnie, dając Hermionie jedną ze swoich par majtek, która po jednym dotknięciu różdżki dziewczyny zamieniła się w co trzeba. Po Hermionie nie było wtedy widać jakiegokolwiek skrępowania.
Harry sięgnął do swoich okularów, mając w zamiarze je zdjąć. Nie zrobił tego – w momencie dotknięcia oprawek Harry’emu przyszło coś do głowy. Jeszcze przez chwilę okulary mu się przydadzą.
Obrócił głowę, by przyjrzeć się Hermionie w dwuczęściowym stroju kąpielowym o ciemnoniebieskiej barwie.
Rezultat oględzin był zadowalający. Harry uśmiechnął się pod nosem i zdjął okulary, kładąc je na kupce swoich ubrań.
Idąc obok Hermiony w stronę jeziorka, poczuł na skórze przeszywające promienie słońca. Wolał nie zgadywać, ile stopni liczy sobie temperatura. Miał nadzieję, że woda okaże się wystarczająco chłodna.
Harry obejrzał się na chwilę za siebie, przypominając sobie o rowerach, opartych teraz o drzewa kilkanaście metrów od ich koca.
- Będziesz musiała czasem rzucić okiem na nasze rowery, Hermiono. Wiem, że pewnie nikt z tej okolicy kraść nie potrzebuje, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
- Różni ludzie się tu kręcą. Ale nawet jeśli ktoś spróbuje je ukraść... – Hermiona zawiesiła głos.
- Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?
- Dokładnie – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Naprawdę, jesteś niesamowita. Dziwię się, że jedząc używasz sztućców.
- Nie przesadzajmy. Wiesz – Hermiona dodała po chwili - jak bardzo bym nie lubiła Snape’a, to muszę przyznać, że lekcje Obrony Przed Czarną Magią z nim jako nauczycielem dużo mi dały.
Harry zwolnił swoje tempo na chwilę. Zacisnął zęby. Miał nie przejmować się takimi sprawami, ale przecież to Snape zabił Dumbledore’a... Zabił Dumbledore’a...
Argghhh.
- Masz rację – mruknął chłopak. – Snape dobry był w te klocki.
Hermiona uścisnęła dłoń Harry’ego, uśmiechając się przy tym ciepło. Była to forma gratulacji i wsparcia jednocześnie.

Po sesji chlapania w orzeźwiającej wodzie przyszła kolej na wchłonięcie odpowiednich ilości ultrafioletu. W związku z tym Harry otrzymał zadanie, które wywoływało w nim ambiwalentne uczucia.
Hermiona poprosiła go, by natarł jej nogi i plecy olejkiem do opalania. Po czym stwierdziła, że skoro ma okazję pierwszy raz od kilku lat troszkę się opalić, dobrze byłoby, gdyby opaliła się porządnie. Bez niepotrzebnych białych pasów.
Krótko mówiąc, dziewczyna rozpięła górną część swojego bikini.
Harry, patrząc na nagie plecy Hermiony, otworzył usta, by zadać pytanie, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.
Harry, gdy tylko nachylił się nad leżącą płasko na brzuchu przyjaciółką, poczuł na sobie spojrzenia wszystkich odpoczywających. Wiedział, że to tylko głupie wrażenie, bo co niby obcych ludzi interesowały czyny Harry’ego, ale to nie przeszkodziło w powstaniu drugiego wrażenia – zimnego potu, które było dość osobliwe, jak na warunki tego dnia.
Gapienie. Się. Powinno. Być. Zabronione!
- Na co czekasz?
- Co? Przepraszam, zamyśliłem się.
Hermiona głowę miała odwróconą w jego stronę. Patrzyła na chłopaka spod półprzymkniętej powieki i kaskady swoich lśniących w słońcu włosów.
Harry’emu zrobiło się gorąco od wewnątrz.
- Ostrzegam, że nie jestem w tym ekspertem.
- Myślę, że poradzisz sobie z tym jakże trudnym zdaniem. Jesteś zdolnym chłopcem.
- No, nie wiem.
Po pewnym czasie Harry stwierdził, iż początki zawsze są niełatwe, ale w miarę dokonywania danej czynności jest już z górki. Był dobrej myśli.
Aczkolwiek trzeba pamiętać o tym, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
Harry, już bez większych obiekcji, wcierał olejek w obszar pomiędzy łopatkami Hermiony. Jako że punktem startu były łydki, przenosił się powoli w górę. Jego dłonie zabrały się za górną część pleców, zahaczając także o podstawy ramion.
Hermiona nagle zaczęła mruczeć.
Harry zastygł na moment. Rzucił okiem na jej twarz, z której bez problemu dało się wyczytać zadowolenie.
- Wiesz, byłbyś dobrym masażystą, Harry.
- Tak? – Głos Pottera zabrzmiał prawie normalnie.
- Tak. Twoje dłonie znają się na rzeczy – rzekła Hermiona, uśmiechając się w specyficzny sposób. Oczy miała zamknięte.
Harry drugi raz ugryzł się w język w ostatniej chwili. Sam nie wiedział, dlaczego czuje wewnętrzny opór przed zadaniem tego pytania.
- Nie przerywaj, proszę.
Harry kontynuował, jednak z mniejszym niż poprzednio tempem. Patrząc na oblicze przyjaciółki, poczuł satysfakcję. W końcu mógł jakoś się jej odwdzięczyć, sprawić jej przyjemność.
Gardłowe pomrukiwanie Hermiony nawet zaczęły mu się podobać.

Fantazje Harry’ego nie znalazły odbicia w rzeczywistości. Hermiona nie zdjęła biustonosza ani nie potrzebowała pomocy chłopaka przy wcieraniu olejku w przednią część nóg, brzuch i dekolt.
Para Gryfonów leżała koło siebie na kocu, opalając się. Hermiona, oddychając płytko, z zamkniętymi oczami. Harry z otwartymi, z głową skierowaną w kierunku dziewczyny. Potter wpatrywał się jej profil i myślał.
Nie mógł już dłużej zaprzeczać przed samym sobą, że jego najbliższa przyjaciółka, z którą łączyła go głęboka, duchowa i do tej pory platoniczna więź, zainteresowała go. Na polu cielesności i erotyki.
Nigdy wcześniej, przez bite sześć lat, nie wyobrażał sobie jej nago. Prawda, czasem miewał sny dotyczące jej osoby, w których nie miała, nazywając to oględnie, zahamowań moralnych, ale je Harry składał na karb dojrzewania płciowego i nie przywiązywał do nich żadnego znaczenia czy symboliki.
A teraz, gdy obserwował unoszącą się rytmicznie klatkę piersiową Hermiony, nie mógł pozbyć się sprzed oczu wspomnienia z ostatniej nocy.
Interesujący dla Harry’ego był także fakt, iż Hermiona całkowicie przesłoniła mu Ginny. Potwór, który kierował jego poczynaniami przez ostatnie pół roku, gdzieś zniknął. Zdaje się, że zabiło go rozstanie z rudowłosą siostrą Rona.
Dziwne. Z Hermioną było inaczej. Nawet pomimo tego, że pojawiło się między nimi napięcie seksualne, o ile tak było w przypadku Hermiony, potwór nie reaktywował się. Intymne chwile spędzone z najbliższą przyjaciółką miały zupełnie inny posmak, należały do innego rodzaju. Cieplejszego.
Harry, nie wiedząc za bardzo, co myśleć, był pewien jednego – musi poważnie rozważyć swoje uczucia, swoje relacje z Hermioną i Ginny, a także potencjalną przyszłość.
Jak do tego doszło? Zabawne. Hermiona do tej pory kojarzyła mu się z jego matką, a poza tym, przez sześć lat ich znajomości nawet się nie pocałowali, ani razu. Teraz...
Z głównego toru myśli zepchnęło Harry’ego spostrzeżenie, że Hermiona przez cały czas jego rozważań nie poruszyła się, choćby odrobinę. Czyżby zasnęła?
Harry uniósł się na łokciach, by spojrzeć na jej twarz. W sumie nic nienaturalnego się nie stało – Hermiona miała prawo być zmęczoną po przejażdżce rowerowej i pływaniu, któremu z chęcią się oddała, gdy tymczasem Harry ograniczał swoje ruchy do minimum, wciąż czując zmęczenie nóg. Opalanie się na słońcu z pewnością sprowadzało na człowieka senność.
Tylko że jemu wcale się spać nie chciało. Pewnie przez widoki, które miał przed sobą i jego wyobraźnię, która ostatnio częściej pracowała, niż zazwyczaj.
Harry nachylił się powoli nad Hermioną, by nie zbudzić jej gwałtownym ruchem. Jego głowa opadała coraz bardziej, zbliżając się do twarzy śpiącej dziewczyny. Harry zauważył to dopiero po chwili, jednak nie zatrzymał się.
Wtedy jego nerwy węchowe przekazały mózgowi informacje o nowym, subtelnym zapachu.
Perfumy? Od kiedy to Hermiona używała perfum, nawet tych delikatnych?
Ciekawe. Kolejny fragment układanki, która...
- Nie śpię.
Harry drgnął tak potężnie, że najpierw o mało co nie rozpłaszczył czoła na twarzy Hermiony, a potem odchylił się w tył zdecydowanie za szybko, co poskutkowało wypadnięciem na trawę poza koc.
Brązowe oczy zobaczyły to. Czerwone usta zaśmiały się.
- Oszukujesz!
- Wcale nie – odparła Hermiona niby urażonym tonem. – Faktycznie zasnęłam. Wiedz jednak, że łatwo jest się obudzić, gdy ktoś wisi nad tobą dobrych kilka minut.
- E, ja tylko chciałem... – Harry miał nadzieję, że się nie czerwieni. Oczywiście, czerwienił się.
- Przecież nic się nie stało. – Sądząc po mimice dziewczyny, ta dobrze się bawiła. – Wręcz przeciwnie, dobrze, że mnie obudziłeś, jeszcze spiekłabym się na słońcu. Za ostre jest dzisiaj na długie opalanie się.
Harry nic nie odpowiedział. Starał się zachować resztki godności, wracając na posłanie.
- Cóż, skoro obydwoje już nie śpimy, proponuję coś przekąsić. Obiekcje?
- Żadnych.

Dyniowe ciasto Hermiony byłoby majstersztykiem sztuki kulinarnej, gdyby nie fakt jego magicznej natury. Harry bał się, że zje je całe w ciągu kilku minut.
- Niebo w gębie.
- Mówisz to już trzeci raz.
- Nie szkodzi – mruknął Harry, biorąc do ręki kolejny kawałek ciasta. – Dziwię się, że elfy w Hogwarcie nie znają takich zaklęć.
- Wiesz, to faktycznie dziwne. Mogłabym spróbować nauczyć ich kilku czarów, gdyby nie... nasza wyprawa.
- Zawsze możesz wrócić – powiedział Potter łagodnie. – Nie musisz ze mną iść.
- Nie ma mowy, Harry.
- Przemyśl to, Hermiono. W końcu czeka na ciebie ostatnia klasa, egzaminy końcowe, no i...
- Nie ma mowy, Harry.
Coś w głosie dziewczyny wyraźnie wskazywało, że wszelkie dyskusje na ten temat są bezcelowe.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Naprawdę wolałbyś, bym ci nie towarzyszyła?
Harry nie potrzebował dokonywać żadnych introspekcji, by zgodnie z prawdą odpowiedzieć na te pytania.
- Oczywiście, że nie. – Jego głos przypominał szept. – Zastanawiałem się tylko, co jest dla ciebie najlepsze.
- Nie wiem, co jest dla mnie najlepsze – rzekła równie cicho Hermiona, splatając dłonie z Harrym, co ostatnio wchodziło jej w zwyczaj. – Wiem za to, że chcę ci pomóc. Zdjąć choć trochę brzemienia z twoich ramion. To jest dla mnie priorytet, Harry. Nawet jeśli mi zabronisz, pójdę za tobą.
Harry wiedział, że istotnie tak sprawy by się potoczyły. Hermiona zawsze robiła to, co uważała za słuszne. Potrafiła w związku z tym poświęcić swoje szczęście, nawet zaryzykować przyjaźń z nim i Ronem, jak to było w przypadku ich sporu o Błyskawicę na trzecim roku. Była przy tym uparta i konsekwentna.
- Nie zabronię ci. Będę szczęśliwy, jeśli będę miał cię u swojego boku w trakcie walki z Voldemortem.
Harry uśmiechnął się i uścisnął dłonie swojej najlepszej przyjaciółki. Tak naprawdę to nie potrafiłby nawet wyobrazić sobie przygód, jeśli tak można było nazwać wyzwania przed nim stojące, bez udziału bliskiej jego sercu dziewczyny o kasztanowych włosach. I to nie tylko dlatego, iż udział Hermiony w wyprawie przeciwko Voldemortowi zwiększała jego i Rona szanse przeżycia o jakieś trzysta procent.
- Tylko pamiętaj, co mi przyrzekłaś.
- Pamiętam – powiedziała poważnie Hermiona. – Nie martw się, nie złamię obietnicy.

Panna Granger posiadała niezwykły talent organizatorski oraz całkiem dobrą intuicję. Potrafiła podejść do problemu od każdej strony, przewidzieć wiele różnych scenariuszy teraźniejszości i przyszłości.
Czwartego sierpnia zapomniała o czymś.
O prognozie pogody.
Harry pierwszy zauważył zbierające się na horyzoncie chmury. Razem z Hermioną uznali jednak, że póki co, nie są one ich zmartwieniem. I tak zamierzali wkrótce zakończyć piknik.
Swoją pomyłkę uzmysłowili sobie dopiero, gdy nagle zerwał się silny wiatr, który popchnął brunatne obłoki w ich kierunku. Burzowe chmury zbliżały się z tempem wręcz zadziwiającym.
Hermiona, widząc nagły zwrot sytuacji, zarządziła natychmiastowy odjazd, bez przebierania się, pakowanie ograniczając do minimum efektywności.
Deszcze złapał ich zaledwie milę od jeziora. Huki gromów dudniły wśród traw. Światło zachodzącego już powoli słońca prawie kompletnie zniknęło, zastąpione ponurym półmrokiem.
Po kilkunastu minutach Harry był zmuszony uznać, że uznanie drogi z domu na jezioro za koszmarną było śmieszne. Teraz dopiero poznawał, co to koszmar.
Nogi paliły go przez wściekłe pedałowanie. Gdyby nie Hermiona, jadąca przed nim i oświetlająca drogę przytroczoną do kierownicy roweru różdżką, pewnie zabiłby się gdzieś po drodze. Harry miał gdzieś, że ktoś, jeśli w tej nawałnicy jakakolwiek osoba pozostała na zewnątrz, może zobaczyć ich różdżki. Ważniejsze było przeżycie. On nie znał drogi, w przeciwieństwie do Hermiony.
Kilka mil przebytych wśród koszącego deszczu i nieba przeszywanego raz po raz nitkami błyskawic, z ciężkim plecakiem na ramionach, wydawało się Harry’emu wiecznością. Bardzo nieprzyjemną wiecznością.
W tych okolicznościach dom państwa Granger mienił się niczym niebiańska przystań.

Harry, stojąc pod prysznicem, wciąż nie mógł wyjść z podziwu, że udało im się dotrzeć do celu. I że starczyło im chęci, by rowerami podjechać do garażu, zostawić je tam, a do domu wrócić biegiem.
Chłopak z ulga powitał ciepłą wodę. Gdy tylko zamknął drzwi wejściowe, tłumiąc odgłosy burzy, poczuł, jak zziębnięty i zmęczony jest. Gorący prysznic był dobrym lekarstwem, aczkolwiek Harry nalegał mężnie, by Hermiona wzięła go pierwsza – on poczeka.
Teraz, mimo iż jego część chciałaby zostać dłużej pod strumieniem oczyszczającej wody, wycierał się ręcznikiem, gdyż ta większa część chciała usiąść koło Hermiony, która powinna wycierać swoje włosy we własnej sypialni.
Ręcznik zostawił na półce. Z łazienki wyszedł w kąpielówkach, tych samych, które miał na sobie podczas pikniku. Będąc już na korytarzu, zawahał się. Planował najpierw się ubrać, ale, tak właściwie, w czym problem? Przecież nie było się czego wstydzić. Harry wzruszył ramionami, po czym bez wahania wkroczył do pokoju Hermiony.
Jego przyjaciółka siedziała na łóżku, jednak nie wycierała już swoich bujnych włosów. Opatulona niezwiązanym szlafrokiem, patrzyła w okno. Gdy usłyszała wchodzącego Harry’ego, odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego.
- Nieźle dało nam popalić, prawda?
- Oj tak, nieźle – odparł Harry, dyskretnie rozglądając się po pokoju. Zabawne, nigdzie nie mógł dostrzec Krzywołapa, zazwyczaj zajmującego miejsce na łóżku koło swej pani. – Mogliśmy od razu uciekać, kiedy tylko te chmury się pojawiły.
Błysk rozświetlił pokój, a towarzyszący mu grzmot był słyszalny pomimo zamkniętego okna. Harry zauważył, że na policzkach Hermiony widnieje rumieniec, zapewne jeszcze po prysznicu.
- Mogliśmy – zgodziła się dziewczyna, nie spuszczając oczu z Harry’ego. – Ale właściwie, to nic się nie stało, prawda? Żyjemy, żadnej szkody w naszym ekwipunku nie zanotowałam.
- Słusznie. – Chłopak usiadł blisko Hermiony, wyczuwając od razu miłą dla nosa woń. Nie były to perfumy, które wywąchał wcześniej. Pewnie szampon. – Zresztą, i tak mieliśmy wracać.
W pokoju zapadła cisza, która z niewiadomych przyczyn wydała się Harry’emu niezręczna. Może z powodu iskierek w oczach Hermiony, które na sekundę skupiły się na jego nagim torsie?
- Tak, dobrze zrobiliśmy.
Atmosfera, która panowała w pokoju, zmusiła Harry’ego do szukania drugiego dna tych słów. Szczególnie, że nie mógł nie zauważyć, iż Hermiona centymetr po centymetrze zbliża się do niego, w sposób sugerujący nieświadome działanie.
- Harry... – zaczęła dziewczyna, urwała jednak, jakby nie mogąc znaleźć słów.
Potter wstrzymał oddech. Był pewien, że Hermiona za chwilę powie coś, co na zawsze zmieni stosunki między nimi.
Nic takiego się nie stało.
Panna Granger najwidoczniej uznała, że czyny mają większą siłę wymowy, niż słowa.
Hej...
Harry obserwował zbliżającą się twarz Hermiony, jej błyszczące oczy i lekko rozchylone wargi. Uzmysłowił sobie, że jeśli się nie poruszy, dziewczyna pocałuje go – ale nie w policzek czy czoło.
Nie poruszył się. Nie potrafił.
I nie chciał.
Harry poczuł, że ich usta złączyły się w subtelnym pocałunku.
Poczuł łagodnie obejmujące go ręce, a także ciężar ciała Hermiony, który sprowadził go do pozycji poziomej.
Poczuł ciepło jej ciała przenikające go na wskroś, gdy poły szlafroka rozsunęły się.
Poczuł jej dłonie, delikatnie muskające jego włosy i policzki.
Poczuł jej dłonie, wspierające się na jego klatce piersiowej, gdy Hermiona uniosła się, by zrzucić z siebie okrycie.
Zobaczył jej pociągające ciało oraz wyraz twarzy, który mówił wszystko.
A potem...

Napisany przez: psawko21 09.03.2006 14:39

Na przebiegłego Salazara Slytherina!
Przerywać w TAKIM miejscu do istna zbrodnia.
Nie to gorzej niż zbrodnia.
A tak po za tym odcinek fajny.
Wielkich błędów nie zauważyłem.
Jedym z nich( nawet nie wiem czy nie jedynym) jest

QUOTE
- Nałożyłaś na je jakąś klątwę przeciw złodziejom?


Powinno być "Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?"

Pozdrowienia i weny życzę!

Napisany przez: Hito 09.03.2006 15:21

Słusznie. Mój błąd. Zaraz go naprawię.

Emotka>>jeśli chodzi o Austin... to wina studiów, niedawno czytałem referat na temat angielskiego pozytywisty Johna Austina smile.gif Ten błąd został już usunięty i zastapiony poprawną formą.

Napisany przez: EnIgMa 09.03.2006 17:54

No i kolejny świetny part smile.gif a już się zaczynałam martwić, bo przy poprzednim odnotowałam delikatny spadek formy, ale już jest ok, można powiedzieć powrót do świetności tongue.gif
I tylko jedno małe pytanie: Dlaczego biedny Harry po tylu treningach Quidditcha miał problemy z dotrzymaniem tempa Hermionie?? wink2.gif Ja rozumiem, że ona sobie w wakacje lubi pojeździć, ale bez przesady...
To jednak taki malutki, nic nie znaczący szczególik, więc się nie czepiam, bo tak naprawdę nie ma czego. Dostrzegłam gdzieś po drodze dwie literówki, ale teraz niestety nie mogę ich znaleźć, więc może nie były aż tak rażące. Ogólnie fick strasznie mi się podoba, co chyba pisałam już wcześniej (a może nie?), a poza tym tempo, w jakim pojawiają się kolejne party biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif myślę, że te uśmiechy mówią same za siebie...

Napisany przez: Hito 09.03.2006 19:28

A co w poprzednim parcie pozwoliło Ci dojść do wniosku, że nastąpił u mnie spadek formy?

QUOTE
I tylko jedno małe pytanie: Dlaczego biedny Harry po tylu treningach Quidditcha miał problemy z dotrzymaniem tempa Hermionie?? wink2.gif  Ja rozumiem, że ona sobie w wakacje lubi pojeździć, ale bez przesady...


Wiesz, nie jestem pewien, czy quidditch rozwijałby u Harry'ego mięśnie nóg. A warunki, w jakich jechał z Hermioną, nie były za sprzyjające.
Być może i faktycznie troszkę z tym przesadziłem, ale nic nie poradzę na to, że tak lubię dobijać Harry'ego smile.gif

Napisany przez: EnIgMa 09.03.2006 20:41

Napisałam tam "delikatny"? Napisałam... uff... co za szczęście biggrin.gif delikatny spadek formy...
Pisząc "poprzedni" miałam na myśli jeszcze jeden wstecz (drobna pomyłka blush.gif przepraszam).

Pytasz, co pozwoliło mi dojść do takiego wniosku... ciężko jest jednoznacznie to określić, ten part był po prostu troszkę słabszy od pozostałych, może to ta rozmowa Harry'ego z Hermioną przed telewizorem pozostawiły po sobie takie wrażenie... no i ta półnaga Hermiona troszeczkę mi na początku nie pasowała wink2.gif (ale tutaj chyba nie mam prawa się czepiać, bo byłoby to przesadą) i tak ogólnie czegoś mi brakowało, ale pamiętaj o tym magicznym przymiotniku na "d", którego użyłam wink2.gif

A co do quidditcha to chodziło mi ogólnie o kondycję, a nie o poszczególne mięśnie. Zdziwiło mnie, że Herm jest bardziej wysportowana od niego. No ale to dobrze, że lubisz dręczyć Harry'ego, bo jakby miał za dobrze, to by się nudno zrobiło wink2.gif a tak przynajmniej się coś ciekawego dzieje.

Pozdrawiam i weny życzę (mimo że na jej brak chyba nie możesz narzekać tongue.gif )

Napisany przez: Magya 09.03.2006 21:19

Oj oj, zanosi się na deszcz wink2.gif

Świetne, po prostu świetne. Piszesz bardzo ładnie stylowo, specjalnie zwracałam uwagę na błędy. W tym parcie nic nie znalazłam (i mam nadzieję, że nikt nic nie znajdzie ;p) a co było odnalezione już jest poprawione ;] Życzę weny smile.gif

Napisany przez: em 09.03.2006 22:56

Taaak. Oczywiście, jak zawsze dostrzegłam zdania, nazwijmy je, kłopotliwe:

QUOTE
Wolał nie zgadywać, ile stopni liczy sobie temperatura.
To brzmi dziwnie. Ja wiem, brakuje dopełnienia? W tym zdaniu musi punkt odniesienia. "Temperatura wody", "temperatura powietrza", że podam najbardziej oczywiste możliwości. Poza tym, gdyby w jakimś zdaniu okalającym taki punkt odniesienia się pojawił, i tak musiałby pojawić się tam jakiś zaimek.
QUOTE
Teraz, mimo iż jego część chciałaby zostać dłużej pod strumieniem oczyszczającej wody, wycierał się ręcznikiem, gdyż ta większa część chciała usiąść koło Hermiony, która powinna wycierać swoje włosy we własnej sypialni.
Zaznaczyłam dwie rzeczy: raz, nie do końca jasne jest dla mnie wytłuszczone sformułowanie. Jego część, to znaczy jego noga, ręka? Znaczy, podejrzewam, że chodziło Ci o część jego woli, ale nie jest to jasne i u mnie spowodowało takie właśnie skojarzenia biggrin.gif. Poza tym, chyba nie do końca poprawna jest ta podkreślona konstrukcja: kto wycierał włosy? Hermiona czy jego większa część? Pytanie retoryczne, ale imiesłów pasowałby tam chyba lepiej.

Wnioski: troszkę masz problemów z punktami odniesienia (podmiotami i dopełnieniami). Już wcześniej wypunktowałam kilka usterek z tego tytułu, więc mógłbyś się na tym skupić.

Tak, tyle jeśli chodzi o część techniczną. Natomiast fabuła... rozwija się ciekawie, nie powiem, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że trochę pędzisz. Strasznie chcesz już dojść do momentu, który sobie zaplanowałeś jako koniec odcinka, a scenę na plaży można było rozwinąć, napisać coś więcej chociażby o pluskaniu się w wodzie, o czym tylko wspomniałeś. A można było poruszyć temat, jak Hermiona zareagowała na to, że szkolny mistrz quidditcha nie umie pływać, jak wciągała go do wody etc. Generalnie, jest w porządku, ale mogło być lepiej smile.gif
I szczerze, ja moge poczekać dłużej na kolejne części, jeśli będą przez to bardziej rozwinięte.

Napisany przez: Jade^_^ 10.03.2006 01:04

to było wredne.. żeby w takim momencie skończyć, to to naprawdę było cholernie wredne.. jak tak można? kiedy następny fragment?

Napisany przez: Hito 10.03.2006 11:40

Następny part? Tak jak mówiłem, kolejne części pojawiają się co kilka dni, zatem następny part powinien zostać tu wklejony w niedzielę, ale nie wykluczam, że plan może się zmienić i wrzucę go w sobotę lub w poniedziałek.
Jakiś komentarz co do fica, Jade?

Enigma>>a, jeśli chodziło Ci o part zawierający Dzień Trzeci - to ok, rozumiem.

Emotka>>czas oczekiwania na nowe party nie ma tu wielkiego znaczenia, wierz mi.
Obawiam się także, że pędzenie będzie można zaobserwować również i w przyszłych fragmentach. Najprawdopodobniej nic sięw tej kwestii nie zmieni.
,,Temperaturę'' może zmienię, to znaczy - dodam coś, żeby sens był bardziej wyraźny, ale co do reszty - wątpię.
Przynajmniej na pewno nie teraz.
Aha... gdzie ja napisałem, że Harry nie umie pływać? Nic takiego sobie nie przypominam.

Napisany przez: Kiniulka 10.03.2006 13:20

Nie no jak tak można sad.gif W takim momencie przerywać sad.gif Buuu cry.gif

Co do ficka to jest mogę śmiało powiedzieć jednym z najfajniejszych jakie czytałam. Cieszy mnie to, że dajesz nowe odcinki w bardzo małych odstępach czasowych. W treści rzucił mi się błąd który już ktoś przede mna wytknął. Bardzo fajnie opisujesz.. nie za dużo, nie za mało.. tak w sam raz tongue.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif

Napisany przez: psawko21 10.03.2006 13:46

Wiem, już to pisałem. To istna zbrodnia (po prostu musze się wyładować) przerywac w Takim momecie. Cuż tam mogło sie wydarzyć? (niewinny uśmieszek, zawsze winnego nastolatka) Cuż oni tam zrobili?
Cieszę się że istnieje ten tekst. Rozgrzewa mnie w zimne suwalskie noce (dni tez są baardzo zimne!)

Napisany przez: Hito 10.03.2006 14:16

No ludzie, dajmy Harry'emu i Hermionie trochę prywatności, nie zaglądajmy im (przynajmniej teraz) do sypialni wink2.gif

Napisany przez: Katon 10.03.2006 15:41

O tak, pieprzony Austin. Bardziej denerwuje mnie tylko Kelsen.

Napisany przez: em 10.03.2006 18:00

Hito - nie napisałeś, że Harry nie umie pływać. Zrobiła to za ciebie Rowlingowa w Czarze Ognia.

QUOTE(s.486)
Nie był dobrym pływakiem, nie miał w tym praktyki. Dudley chodził na naukę pływania, ale ciotka Petunia i wuj Vernon nie kwapili się, by i jego posłać, bez wątpienia w nadziei, że pewnego dnia się utopi. Parę długości tego basenu przepłynął, ale jezioro to zupełnie co innego - jest wielkie i bardzo, bardzo głębokie...
No, może nie napisała, że całkiem nie umie pływać, ale that's not the point smile.gif
Mniejsza. Poczekam grzecznie na następnego parta.

Napisany przez: Hito 10.03.2006 19:06

Aha. Nie zamierzam ukrywać, pisząc fica nie pamiętałem o tym fragmencie Czary. Ale on nic dla mnie nie zmienia - skoro kilka długości basenu Harry potrafi przepłynąć (co dla mnie teraz byłoby niezłym osiągnięciem), to w jeziorku również nie miałby problemów. Nie zamierzałem kazać mu nurkować czy coś :]
Anyway, Twój główny point poprzedniego Twojego posta został przyjęty do wiadomości i zrozumiany. I, żebyśmy się źle nie zrozumieli - nie twierdzę, że nie masz racji czy że się bezpodstawnie czepiasz.
Przeciwnie, ale o to - mniejsza.

Katon>>e tam, Austin przy imbecilitias czy entitia moralia innych ludzi cierpiących na nadmiar czasu (filozofów, o ile można ich tak nazwać) nie wydaje się taki zły. Przynajmniej miał jasny pogląd na prawo.
Ale to nie temat do pogadanek o pozytywistach i innych świrach smile.gif

Napisany przez: psawko21 10.03.2006 23:17

Dlaczego nie mamy zaglądać Harry'emu i Hermionie do łóżka? Ja jestem z natury baaardzo ciekawy.
Moi rodzice twierdzili, że nawet za bardzo.
Może ma to coś wspólnego na przyłapaniu ich na uprawianiu miłości:D ALe raczej nie;]

Napisany przez: Jade^_^ 11.03.2006 01:15

komentarz na temat ficka.. no już dość sporo ich w mojej literackiej, choć marnej, karierze przeczytałam... jak widać po ilości moich postów, a także tematów w których postuję, jest raczej niewiele tych, które komentuję, więc sam fakt, że tu się udzieliłam świadczy o tym, że warte jest mojej uwagi... inni mogą sądzić inaczej, ale ja sobie pozwolę zacytować Sida: "Gadaj se gadaj, ja swoje wiem."
Tak więc utrzymuj poziom, pisz tak dalej, a będzie świetnie ;]

N.K. MF

Napisany przez: ellentari 12.03.2006 12:01

Ostatnio znudziły mnie monotonne tematy, postanowiłam przeczytać coś innego dla odmiany i koleżanka poleciła mi to opowiadanie, twierdząc że warto przeczytać.
I faktycznie teraz musze przyznać że było warto przeczytać.
Podoba mi się dotychczasowe spojrzenie autora na całość:)
Jak na razie mamy historie opowiadaną od końca, ale co będzie dalej?
Zaskakujący jest fakt że Harry szybko zrezygnował z Ginny, właściwie Hermiona ma tu całkiem intrygującą postać wykreowaną, w tej chwili zalatuje na ośmiornicę, która oplotła swymi macami bezbronnego chłopca z blizną, na dodatek nie chce puścić, oj biedny niewinny Harry Potter:)
Tak to na razie mi się rysuje, jednak każdy następny rozdział może szybko zburzyć moją teorię.
Jednego jednak nie mogę sobie za nim wyobrazić, o ile jeszcze rozmowa z rodzicami Hermiony wydaje mi się całkiem realna i normalna, choć przypuszczam że rodzicielskiej paplaniny się nie obejdzie, to tej z przyjaciółmi naszej parki za nic na świecie nie widze….
Ale jak widać ktoś tu się lubi znęcać nad naszym Wybrańcem…
Podoba mi się różnorodność w słownictwie, co znacznie uprzyjemnia czytanie, człowiek się nie męczy…
No to na razie tyle, dalsze przemyślenia po następnym rozdzialę:)
Pozdrawiam Elli

Napisany przez: Idril Celebrindal 12.03.2006 20:55

To opowiadanie jest... inne. Nareszcie, po kilkudziesięciu fickach, które w założeniu miały być erotykami, a stały się pornolami, natknęłam się na coś, w czym ujęto też sferę psychiczną bohaterów. Tekst jest pisany dobrym stylem, w paru miejscach może bym się poczepiała, ale to w zasadzie kosmetyczne sprawy. Kanoniczność postaci również została zachowana. Jedyne, co mnie irytuje, to nazbyt wydumane chwilami dialogi. Zwłaszcza Harry momentami brzmi sztucznie. To właściwie jedyna moja uwaga z tych bardziej krytycznych. Aha, jeszcze jedno. Pędzisz. Rozumiem, że chcesz jak najszybciej dojść do końca, z doświadczenia wiem, jaka to satysfakcja wpisać "c" w wyrazie "koniec", ale może, kiedy skończysz, zdecydujesz się na wydłużenie niektórych scen?
Bardzo lubię takie opisy. Szczegółowe, ale nie nazbyt szczegółowe. Lubię wiedzieć, jak wyglądają pomieszczenia, jakie są meble itd. Takie moje małe zboczenie. Sama piszę w ten sposób.
Ale w ostatnim odcinku trafiłam na błąd rzeczowy, którego, jako kobieta, nie mogę pominąć. Napisałeś, że Hermiona, jadąc na plażę by się opalać, spryskała się perfumami. Bzdura. Jeżeli człowiek skropi się perfumami, a później wyjdzie na słońce, dostanie nieusuwalnych przebarwień na skórze. Dlatego idąc się opalać nie wolno pod żadnym pozorem robić czegoś takiego.

Napisany przez: psawko21 12.03.2006 23:42

Qrczę kolejny part miał być w niedzielę, a nie ma. Trochę szkoda. No cuż, poczekam jeszcze trochę!

Napisany przez: December 13.03.2006 00:21

Chyba powoli zbliżamy się do końca opowiadania.

Muszę się zgodzić, że akcja, może nie pędzi, ale biegnie truchcikiem.
Mnie to szczególnie nie przeszkadza, przecież to tylko fick, który przedstawia pewien wycinek ze świata HP, takim jak ty go widzisz.

Co do treści:
Hermiona jako wielbicielka klasycznych romansów, wypłakująca oczy przed telewizorem. Po raz kolejny pokazałaś czyjąś ludzką (kobiecą) twarz. Może nie do końca realne, ale pomysł ciekawy i mnie jak najbardziej się spodobał (poza tym wyjaśniła się tajemnica książek z dolnej półki)

Coraz wyraźniej czuć było emocje pomiędzy Harrym i Hermioną. Zaiskrzyło na całego. I bardzo dobrze, że Harry troszkę się zmęczył na rowrze. Może nabierze trochę męskiego ciała.

Ciekawa jestem jak sobie poradzisz z tym co nastąpi?

Pozdrowienia!

Napisany przez: Hito 13.03.2006 17:44

ellentari
Rodzicielska paplanina nastąpi w dzisiejszym parcie.
Co do Rona i Ginny... osobiście w tym ficu sie nie pojawią, aczkolwiek w następnej części wyjaśnię ostatecznie, gdzie znajduje się miescje rudowłosego rodzeństwa w pewnym czworokącie miłosnym. Nie mówię, że zabrzmi to prawdopodobnie, tylko że będzie :]

Idril Celebrindal
Harry momentami brzmi sztucznie? Myślałem, że to prędzej Hermionie się oberwie. Można prosić jakieś przykłady wydumanych kwestii wypowiadanych przez Harry'ego?

QUOTE
Aha, jeszcze jedno. Pędzisz. Rozumiem, że chcesz jak najszybciej dojść do końca, z doświadczenia wiem, jaka to satysfakcja wpisać "c" w wyrazie "koniec", ale może, kiedy skończysz, zdecydujesz się na wydłużenie niektórych scen?

Jak wcześniej zauważyła Emotka, pędzę. Zgadzam się z tym.
Natomiast czy zdecyduję się na przedłużenie niektórych partów... Zobaczymy, czy mi starczy na to sił. Nie wiem. Może. Oby :]
QUOTE
Ale w ostatnim odcinku trafiłam na błąd rzeczowy, którego, jako kobieta, nie mogę pominąć. Napisałeś, że Hermiona, jadąc na plażę by się opalać, spryskała się perfumami. Bzdura. Jeżeli człowiek skropi się perfumami, a później wyjdzie na słońce, dostanie nieusuwalnych przebarwień na skórze. Dlatego idąc się opalać nie wolno pod żadnym pozorem robić czegoś takiego.

LOL!
Z siebie się śmieję, oczywiście. Ale wpadka laugh.gif Cóż, na usprawiedliwienie mogę dodać, że jako mężczyzna miałem prawo nie zdawać sobie sprawy z tak skomplikowanych reakcji chemicznych :]
Hmmm... ale wiesz co?
To były magiczne perfumy! A co! Magiczne nie zostawiają przebarwień na skórze!
wink2.gif

psawko21
Hej, hej, przecież napisałem, że najbliższy part może przesunąć się na poniedziałek. Poczekałbyś chociaż do końca dzisiejszego dnia.

December
Może i nie do końca realne (nie wiem, Rowling nigdy nie pokazała Hermiony z tej strony, nie wiemy także, co Hermiona robi dla relaksu, gdy nie jest w szkole), ale ważne, że się podoba :]
Natomiast tajemnica dolnej półki nie została jeszcze do końca wyjaśniona przecież. Została jeszcze szczególnie interesująca Harry'ego książka, czyż nie? Powiem tylko tyle, że przyda mu się bardzo w przyszłości.

=============================================================================

No dobra, jak już przy tym jesteśmy...
W tym parcie, czego chyba nie dało się uniknąć, jest parę fragmentów, które dałoby się przerobić na lepsze. Tylko że, oczywiście, żadnych konkretnych propozycji w głowie mojej nie ma. Przeklęta blokada twórcza.



Dzień piąty

Harry Potter stwierdził, że jego wspomnienia dotarły do najbardziej interesującego punktu. Tym razem postanowił ich nie blokować.
... Rany.
Harry nigdy by nie przypuszczał, że niedoświadczona za w stosunkach damsko-męskich Hermiona może się tak zachowywać w chwilach uniesienia.
Jednak, prawdę mówiąc, wcześniej nie zastanawiał się nad potencjalnymi reakcjami swojej przyjaciółki podczas miłości fizycznej, zatem nie miał dobrego punktu odniesienia.
Harry w swoim umyśle ponownie usłyszał mruczenie i namiętne westchnienia Hermiony. Poczuł, że serca zaczyna mu szybciej bić.
Pomimo dreszczu przyjemności, wywołanego obrazami z poprzedniej nocy, chłopak poczuł pewne rozczarowanie swoją osobą. Z powodu dwóch kwestii, mających jedno źródło, którym była utrata kontroli.
Choć pewnie jego brak doświadczenia w sprawach seksu także miał tu znaczenie.
Harry uznał, że pierwszą jego wpadką był moment związany z błoną dziewiczą Hermiony. Zapewne powinien był przerwać ją wolniej i z większą dozą delikatności. Przypomniał sobie chwilowy grymas na twarzy dziewczyny. Teraz, gdy o tym pomyślał, sprawiło mu to przykrość.
Ponoć ten pierwszy raz zapamiętuje się do końca życia. Jeśli tak, a Harry był skłonny w to uwierzyć, to on nie postarał się za bardzo, jeśli chodzi o swoja partnerkę.
To na nieszczęście nie był koniec. Harry pamiętał fale rozkoszy.
Swoje. Prawda, nie miał większego pojęcia, jak kobieta reaguje na orgazm, ale czuł podłe i niemal pewne przeczucie, że tego fascynującego punktu kulminacyjnego zabrakło u Hermiony.
Harry im dłużej to rozważał, tym większy czuł wstyd. Mógł stwierdzić, że jako mężczyzna, co by dużo nie mówić, odwalił fuszerkę. Ogarnęło go niezadowolenie.
- Cholera.
Zrezygnowany Harry spróbował skierować swoje myśli na inne tory.
Uformował w myślach pytanie – czy Hermiona umyślnie zaciągnęła go do łóżka?
Odpowiedź nie była taka prosta, jak Harry by chciał. Teoretycznie zachowanie Hermiony wskazywało jednoznacznie, iż zadziałała pod wpływem nagłego impulsu. Wtedy atmosfera w pokoju bardzo temu sprzyjała.
Jednak, z drugiej strony... Czy na pewno?
Hermiona, od początku ich ponownego spotkania u Dursleyów, była dla niego miła. Uśmiechała się często w jego obecności. To nie było jednak czymś niezwykłym, co do tego Harry nie miał wątpliwości. Jej chęć odepchnięcia złych wspomnień o wydarzeniach z przeszłości także na nic konkretnego nie wskazywała, oprócz, oczywiście, jej wielkiego pragnienia zniwelowania cierpienia, które dotyczyło jego osoby. Nic nowego.
Ale... co z tymi drobnymi manipulacjami Hermiony? Z czarną, obcisłą koszulką? Z jej niesamowitymi prezentami? Z jej brakiem gniewu, a nawet próbą wyjaśnienia przypadkowego aktu podglądania? Z przesłuchaniem, na którym musiał dokonać analizy jej zalet i wad?
Czyżby Hermiona chciała przez pierwszy tydzień sierpnia rozkochać go w sobie?
Harry prawie się skrzywił – taka myśl wydawała się niedorzeczna. Aczkolwiek nie mógł odpowiedzieć stanowczo - ,,nie’’.
Jeśliby podążyć takim tokiem rozumowania, fakt ich cielesnego zjednoczenia miał sens. Na mężczyzn seks faktycznie miał wielki wpływ.
Nie. Hermiona by tak nie postąpiła. Nie ona.
Poza tym, gdyby Hermiona istotnie zaplanowała to od początku do końca, nie zapomniałaby o antykoncepcji. Z drugiej jednak strony... Była całkiem spokojna, gdy mówiła o braku jakiegokolwiek zabezpieczenia przed zajściem w ciążę. Ale to pewnie można złożyć na karb jej wcześniejszego wstania z łóżka, miała czas na rozważania i przygotowanie racjonalnego podejścia.
- Czyli jednak impuls – Harry podsumował swoje dywagacje na głos, jak gdyby sam siebie chciał do ich słuszności przekonać.
Mimo to, Potter nie mógł odpędzić się od pytań i wątpliwości. Czy Hermiona, mówiąc po śniadaniu o rodzajach miłości, nie chciała przypadkiem poznać jego zdania o ich związku? Wyciągnąć z niego deklarację uczuć? Czy...
- Harry?
Cichy, dziewczęcy głos przerwał Harry’emu potok myśli. Chłopak wrócił do rzeczywistości i spojrzał na Hermionę, stojącą w drzwiach do jego sypialni.
Uderzyło go jej oblicze i postawa. Wyglądała na przygaszoną i przybitą. Czyżby Horacy i Jane nie szczędzili jej nieprzyjemnych słów dotyczących przyziemnych impulsów?
- Moi rodzice chcieliby teraz z tobą porozmawiać.
Harry momentalnie poczuł zdenerwowanie. Nie miał wielkiej ochoty stawać teraz twarzą w twarz z państwem Granger.
Czy miał wybór?
- Już idę – rzucił, podnosząc się z łóżka.
Wyszedł razem z Hermioną na korytarz. Dziewczyna milczała. Schodząc po schodach, Harry rzucił okiem na jej profil i natychmiast zrobiło mu się jej żal. Złapał jej lewą dłoń i uścisnął czule. Chciał powiedzieć coś pocieszającego, ale żadne słowo nie opuściło jego ust.
Hermiona uśmiechnęła się słabo, widząc jego starania i doceniając je.
Do gościnnego pokoju weszli razem, trzymając się za ręce, co nie umknęło uwadze Horacego i Jane. Pan Granger szybko jednak podniósł wzrok i utkwił go w Harrym.
Coś w wyrazie twarzy i oczu Horacego powiedziało Harry’emu, iż sformułowanie ,,przećwiczyć rozmowę’’, którego Hermiona użyła wcześniej, było kompletnie nietrafione. Miał ochotę przełknąć ślinę, ale nie odważył się na to.
- Jesteś – stwierdził Horacy, łącząc przed sobą dłonie. Siedział w fotelu, obserwując parę z odległości kilku metrów. – Podejdź tu. A ty, córko, idź do swojego pokoju.
- Ale tato...
- Natychmiast.
Horacy nie podniósł głosu. Nie musiał. Harry uzmysłowił sobie, jak mały wuj Vernon wydawał się przy tym spokojnym mężczyźnie. Dursley z całym swoim zacietrzewieniem, furią i opluwaniem w porównaniu do pana Granger był wręcz śmieszny.
Hermiona spojrzała na matkę, jakby szukając w niej oparcia lub wytłumaczenia.
- Słyszałaś ojca.
Wychodząc, dziewczyna ścisnęła mocno dłoń Harry’ego. Po chwili wspinała się już po schodach.
Harry już się nie dziwił, dlaczego jej duch opadł tak nisko.
- Muszę przyznać – rzekł Horacy, świdrując Harry’ego brązowymi oczyma – że nie spodziewaliśmy się takiego obrotu wypadków. Zaufaliśmy swojej córce, zaufaliśmy tobie. Myśleliśmy, że nic się nie stanie, że zostawiając was samych niczego nie ryzykujemy. Przeliczyliśmy się jednak.
- Mam nadzieję, iż zdajesz sobie sprawę, że postąpiliście bardzo nieodpowiedzialnie – powiedziała Jane.
Wypowiedź kobiety miała formę pytania, zatem Harry uznał, że powinien odpowiedzieć. Postanowił przy tym nie kłamać, jakkolwiek trudne to będzie – rodzice Hermiony zasługiwali na szczerość.
- Tak... zdaję sobie z tego sprawę. To... – Potter urwał. Jak miał powiedzieć im w oczy, iż zadziałali z Hermioną pod wpływem chwili? Impuls? Jak beznadziejnie to brzmiało? Jak niskie zdanie o nim mieliby jej rodzice po usłyszeniu takiego tłumaczenia?
Sądząc po minie Horacego, ten wiedział doskonale, że Harry nie potrafi znaleźć odpowiedniego argumentu obronnego.
- Dobrze wiedzieć, że chociaż po fakcie myślisz nad konsekwencjami swoich wyborów. Skoro tak, to mamy z Jane pytanie do ciebie. Jak zamierzasz zachować się w stosunku do Hermiony i waszego dziecka?
Znaczenie tych słów nie od razu dotarło do Harry’ego. Kiedy jego umysł objął pytanie Horacego, chłopak poczuł, jak jego wnętrzności wywracają się na lewą stronę.
Więc Hermiona jest w ciąży... Merlinie...
- Czyżbyś był zdumiony tą nowiną, Harry? Nie wyglądasz najlepiej – dodał Horacy drwiącym tonem. Wzrok Jane uświadomił mu, że niepotrzebnie przesadził.
- Ja...
- Wybór masz dość prosty – matka Hermiony przerwała Harry’emu. – Możesz albo zapomnieć o wszystkim i zostawić naszą córkę samą, uciec, albo poczuć się do odpowiedzialności ojca i wychować dziecko.
- Zatem?
Harry, mimo swojego mentalnego paraliżu i ciężaru, wywołanego przygniatającą wiadomością, zrozumiał, że odpowiedź może być tylko jedna.
- Oczywiście, że nie zostawię jej samej. Nie mógłbym postąpić inaczej.
Cisza, która zapadła po tych słowach, nie trwała długo.
- Tak, tak, piękne słowa, ale czy prawdziwe?
Harry, pierwszy raz od początku rozmowy, poczuł ukłucie gniewu. Dlaczego kwestionowali jego szczerość? Podejrzewali go o możliwość porzucenia Hermiony?
- Chcesz nam powiedzieć, drogi Wybrańcu, że przestaniesz nagle wypełniać misję zniszczenia Voldemorta i zajmiesz się rodziną?
Do plejady doznać Harry’ego doszło teraz uczucie, jak gdyby grunt zapadł mu się pod nogami.
Potter próbował na spokojnie zastanowić się nad słowami Horacego, ale było to niemożliwe. Ich słuszność uderzyła Harry’ego. Czy moralnym wobec świata posunięciem byłaby opieka nad dzieckiem, gdy tylko i wyłącznie on mógł zabić Voldemorta? Na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za losy tysięcy ludzi, a może i milionów, gdyby Czarny Pan zechciał podbić świat mugoli. Teraz, gdy Dumbledore nie żył, nikt nie mógł nawet marzyć o powstrzymaniu Voldemorta. Zatem było dla Harry’ego jasne, że trzeba działać jak najszybciej. Jak najszybciej zniszczyć Horcruxy i jak najszybciej zrobić to samo z uosobieniem wszelkiego zła – Voldemortem. W takiej sytuacji zdrowy rozsądek podpowiadał, że Harry nie może bawić się w ojca.
A jak postąpiłaby Hermiona? Czy wysłałaby go na łowy, czy chciałaby, żeby został z nią i z dzieckiem? Czy potrafiłaby przezwyciężyć swój strach i zostawić go samego w walce?
Harry miał ochotę złapać się za głowę. I przeklinać, na czym świat stoi. Surrealizm całej tej sytuacji przerastał go.
Zauważył sceptyczny wzrok Horacego. Co miał mu odpowiedzieć?
- Ja... nie wiem. To... zależy, czego chciałaby Hermiona.
Horacy tylko uniósł brwi.
- Jeżeli Hermiona pragnęłaby, bym został z nią, zajął się dzieckiem razem z nią, to... – Harry przełknął ślinę. Czy właśnie nie skazywał świata na zagładę? Setek ludzi na śmierć? – Zostałbym. To w końcu moja wina, moja... odpowiedzialność.
Ponownie zapadła cisza. Dla Harry’ego moment ten wydawał się najgorszym w życiu. Bał się, że kłamie. Wcale nie był pewien, czy potrafiłby porzucić tak po prostu zamiar zgładzenia Voldemorta. W końcu śmierć Czarnego Pana była najważniejsza. Póki on żył, logicznie rzecz biorąc, Harry, Hermiona i ich dziecko nie mogli nawet na chwilę czuć się bezpiecznie.
- Hmm – mruknął Horacy. – Interesujące. Nie uważasz, kochanie?
- Zaiste. – Jane przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się ciekawie w młodego Pottera. – Harry, po pierwsze: wina leży po obu stronach. Odważyłabym się nawet stwierdzić, iż w większej części to nasza córka zawiniła, sądząc po jej opowieści.
- Po drugie: oczekiwaliśmy kompromisowego rozwiązania – podjął Horacy. – Na przykład, powiedzmy, że przez pół roku lub jeden rok zostajesz u boku Hermiony, a potem wyruszasz spełnić swoje przeznaczenie – pan Granger starał się, by ostatnie słowa nie zabrzmiały ironicznie.
- Doceniamy jednak, iż uwzględniasz naszą córkę w planach na przyszłość. Prawidłowa postawa.
- Sam jestem ciekaw, jak zachowałaby się nasza trzeźwo myśląca Hermiona. Cóż... Aha, byłbym zapomniał, Harry. Ona najprawdopodobniej nie jest w ciąży.
Potter otworzył usta, ale nic nie powiedział. Zgubił wątek.
- Wybacz, Harry, że byliśmy wobec ciebie szorstcy – powiedziała Jane łagodnym głosem. – Jak się już zapewne domyślasz, chcieliśmy sprawdzić, jaka będzie twoja reakcja.
Harry spojrzał na nią trochę niewidzącym wzrokiem.
- Była całkiem dobra – kobieta pochwaliła go z uśmiechem. – Nie kłamałeś mówiąc, że zostaniesz z Hermioną. Niekoniecznie byłoby to najrozsądniejsze wyjście, ale świadczy o twoich uczuciach.
- Nie jesteśmy w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, czy Hermiona jest w ciąży. - Horacy postanowił wyjaśnić Harry’emu, na czym ten stoi. - Nie w kilkanaście godzin po stosunku. Stężenie gonadotropiny kosmkowej wzrasta z czasem, zatem nawet najdokładniejszy test krwi na wykrycie tego hormonu ma sens dopiero tydzień po zapłodnieniu. Jak rozumiesz, musimy poczekać jeszcze kilka dni, by móc stanowczo stwierdzić, czy Hermiona jest w ciąży, czy nie.
Harry kiwnął głową. Starał się wyglądać na człowieka, który rozumie, co się do niego mówi.
- Najlepiej będzie poczekać, aż minie termin jej następnej miesiączki. Wtedy skuteczność badań wzrośnie. Na szczęście mamy początek miesiąca, owulacja jeszcze...
- Kochanie, przestań zarzucać Harry’ego swoim ginekologicznym żargonem.
Horacy spojrzał spode łba na swoją uśmiechającą się żonę, a potem na Harry’ego.
- No dobrze. – Westchnął. – Krótko mówiąc, musimy czekać, jeśli chcemy być pewni, czy Hermiona jest w ciąży. Istnieje taka możliwość, jednak ze względu na fazę niepło... Nie powinna. Prawdopodobieństwo oceniłbym na szczątkowe.
- Usiądź, Harry – rzekła Jane, widząc, że chłopakowi dobrze to zrobi.
Potter spoczął na wskazanym fotelu. Przetrawiał usłyszane wiadomości.
Dobre wiadomości. Harry wiedział, że Horacy zna się na rzeczy. Z jego przemowy wynikało, że wybór pomiędzy dzieckiem a Voldemortem go ominie. Harry’emu spadł kamień z serca, powodując mimowolne rozluźnienie.
- Tylko nie próbuj czuć się zadowolonym. – Ton głosy pana Granger zaostrzył się. – To, że moja żona przeprosiła cię za naszą stanowczość – Horacy rzucił okiem na Jane, najwyraźniej nie pochwalając jej wcześniejszego zachowania w stosunku do Harry’ego – nie znaczy, iż wszystko jest w porządku. Ufam, że i z tego zdajesz sobie sprawę.
- Tak, proszę pana.
- Do seksu trzeba podchodzić z rozwagą, a nie zachowywać się jak dzieci z podstawówki, które nagle odkryły, że płeć przeciwna nie istnieje tylko po to, by przeszkadzać w zabawach. To chyba jasne?
- Tak, proszę pana – powtórzył Harry, nie mogąc wydusić z siebie bardziej urozmaiconej odpowiedzi.
- To dobrze – mruknął Horacy.
- Idź do niej. – Jane gestem wskazała pierwsze piętro. – Potrzebuje cię teraz.
Harry zerwał się na równe nogi, gotów do natychmiastowego wyjścia.
- Tylko pamiętaj, że, mimo wszystko, nie jesteśmy niczego pewni. Dlatego zastanów się dobrze nad swoją przyszłością. I możliwością zostania głową rodziny.
- Tak, szansa zawsze jest – rzekła Jane, patrząc na Harry’ego w osobliwy sposób. – Istnieją co prawda środki wczesnoporonne, ale Hermiona odmówiła ich przyjęcia, gdyby przyszło co do czego.
- Dlaczego? – wyrwało się Harry’emu.
Jane uśmiechnęła się tylko, nie odpowiadając. Po chwili zauważyła jednak, iż Harry nie pojął aluzji, zatem ponownie zabrała głos.
- Może dlatego, iż chciałaby urodzić dziecko? Twoje dziecko?
- Idź już – rzucił Horacy, gdyż wyglądało na to, że Harry ma zamiar rozważać tę kwestię na środku pokoju. – Porozmawiaj z Hermioną. To wam dobrze zrobi.

Kiedy tylko do uszu państwa Granger doszedł dźwięk zamykania drzwi od sypialni Hermiony, Horacy westchnął i ukrył twarz w dłoniach.
- Niech mnie licho.
- Masz rację, kochanie – powiedziała Jane, nie patrząc na męża. Na jej ustach gościł ciepły uśmiech. – Ale wiesz co? Już wiem, dlaczego nasza mała córeczka jest w nim tak szaleńczo zakochana.
Horacy popatrzył na żonę z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Musiałem coś przegapić.

Napisany przez: Magya 13.03.2006 18:56

Bardzo dobry odcinek, lecz znalazłam jedną maleńką literówkę :

QUOTE
twoim uczuciach


chyba powinno być w twoich uczuciach wink2.gif

Życzę weny.

Napisany przez: Hito 13.03.2006 19:15

Literówka poprawiona. Dzięki za wytknięcie.

============================================================================

Nie chce mi się uczyć na kolokwium z historii doktryn politycznych i prawnych, zatem pomęczę Was trochę czytaniem i wkleje jakby drugą część dzisiejszego parta


Harry, po tym wszystkim, spodziewał się, że zastanie Hermionę płaczącą lub w ciężkim zamyśleniu. Tymczasem panna Granger zajmowała się głaskaniem Hedwigi i jednocześnie Krzywołapa, który zdawał się być zazdrosnym o względy swej pani.
- I jak tam?
- Dobrze.
- Cieszę się.
Hermiona wstała z krzesła stojącego przy parapecie. Hedwiga huknęła i wyleciała na zewnątrz przez otwarte okno. Rudy kocur przeciągnął się i poczłapał na swoje zwykłe miejsce.
Harry przypomniał sobie, że wczoraj wieczorem nie zauważył go w pokoju. Ciekawe, gdzie przeleżał noc.
Przypomniał sobie także, że zamierzał zapytać Hermionę, czy faktycznie powiedziała rodzicom, iż chciałaby urodzić jego dziecko, gdyby przyszło co do czego. Teraz, patrząc prosto w jej orzechowe oczy, nie był w stanie.
- Rodzice pewnie strasznie cię przemaglowali – powiedziała dziewczyna ze słabym, smutnym uśmiechem.
- O tak, strasznie.
Harry miał nieprzyjemne odczucie, że jego słowa brzmią wybitnie sztucznie. I nie za bardzo znał powód tego stanu rzeczy. Coś nie dawało mu spokoju, gdy patrzył na swoją przyjaciółkę. Ukochaną przyjaciółkę.
- Należało nam się jednak. Postąpiliśmy niemądrze. Ja postąpiłam niemądrze.
- Nie.
Hermiona uniosła pytająco brwi, zaskoczona gwałtowną reakcją Harry’ego.
- Wina leży po obu stronach. Jeśli chcesz mówić, że ktoś postąpił niemądrze, to mów w liczbie mnogiej. Mogłem przecież zaprotestować, odmówić, ale... nie chciałem.
Harry podszedł bliżej do Hermiony i objął ją, na początku trochę niezręcznie, potem z czułością. Ich czoła zetknęły się. Chłopak od razu poczuł ciepło jej ciała. To zaskakujące, uznał Harry. Hermiona zawsze emanowała przyjemnym ciepłem.
- Harry?
- Tak?
- Co zrobisz, jeśli okaże się, że jestem w ciąży?
- A co ty byś chciała, żebym zrobił?
Dziewczyna odsunęła się trochę, by spojrzeć na twarz Harry’ego z dalszej perspektywy.
- Jak to?
- Co ty byś chciała, żebym ja zrobił?
Hermiona zastanowiła się głębiej nad tym pytaniem. Nad sensem słowa ,,ja’’ wypowiedzianego ustami Wybrańca. Zrozumiała, jakie miała alternatywy. I że wybór między nimi nie należałby do prostych.
- Nie wiem – szepnęła, przytulając się do Harry’ego mocniej, jakby potrzebowała jego pomocy, by stać. – Chciałabym, żeby... Ale czy to ma znaczenie? Ty, Harry, masz swój cel, misję do wypełnienia, a...
- Źle. Pozwól, że zapytam jeszcze raz. Co ty byś chciała, żebym zrobił? – tym razem Harry zaakcentował w pytaniu jej pragnienia.
Powtarzał te słowa już trzeci raz, ale naprawdę potrzebował poznać szczerą odpowiedź.
Dał trochę czasu Hermionie, by na spokojnie zastanowiła się nad odpowiedzią, sięgnęła do swojego wnętrza i serca. Nie mógł się jednak powstrzymać i ponownie ją objął. Hermiona nie zaprotestowała. Wręcz przeciwnie, przyjęła gest Harry’ego z radością. W jego ramionach czuła się bezpieczniej.
- Ja... nie potrafię ci tego powiedzieć, Harry. Wiem, że z jednej strony chciałabym razem z tobą zniszczyć Voldemorta, ale z drugiej... Nie moglibyśmy przecież zostawić naszego dziecka. Nie moglibyśmy ryzykować, że straci obojga rodziców. Ciążyłaby na nas odpowiedzialność za jego losy. Poza tym...
- Poza tym?
- Zawsze marzyłam o szczęśliwej rodzinie. O chwilach spędzonych w jej łonie – dokończyła cicho Hermiona.
Harry ujął jej policzki w dłonie i delikatnie uniósł jej głowę. Zobaczył jej zaszklone łzami oczy. Piękne oczy.
Harry nie wiedział, ile czasu minęło, zanim ich powieki zamknęły się. A ich usta spotkały się w pocałunku. Długim i namiętnym.
Potter czuł, jakby był to najszczęśliwszy moment jego życia. Wiedział, że to dlatego, iż całuje osobę, którą darzył potężnym uczuciem. Nie mającego oparcia na żądzy czy młodzieńczym zafascynowaniu. Podstawą były tu wartości zgoła odmienne.
- Wydaje mi się, że te rozważanie nie prowadzą do niczego konkretnego – oznajmiła miękko Hermiona, gdy już wyswobodziła się z uścisku Harry’ego. – Jak pewnie tata ci powiedział, prawdopodobieństwo ciąży jest bardzo niewielkie.
- Tak. – Harry przyjrzał się dokładnie dziewczynie. – Pamiętasz, jak mówiłaś, że rozmowa z twoimi rodzicami będzie ćwiczeniem?
- Chyba trochę... zbyt optymistyczne były moje założenia. Wiesz, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie nasza wpadka z zabezpieczeniem. Rodzice nie przywykli do nieroztropnych zachowań z mojej strony. – Hermiona spróbowała się uśmiechnąć. Jej wysiłki zostały zwieńczone sukcesem.
Wiedziała, że zawdzięcza to kojącemu wpływowi swojego ukochanego.

Harry miał pewne obawy, co do wspólnego obiadu.
Okazały się one nieuzasadnionymi. Państwo Granger nie zamierzali, przynajmniej na razie, przesłuchiwać dalej Harry’ego, aczkolwiek z uwagą przypatrywali się jemu i swojej córce.
Konwersacja przy stole, prowadzona podczas spożywania obiadu, przebiegała relatywnie sprawnie. Horacy i Jane omijali wszelkie drażliwe kwestie, szczególnie dotyczące niedawnych wydarzeń.
Co prawda znali Harry’ego właściwie na wylot dzięki opowieściom swojej córki, jednak nie przeszkodziło im to w zadawaniu pytań i prowadzeniu rozmowy.
- Szkoda, że ludzie niemagiczni, tacy jak my, nie mogą wchodzić na tereny Hogwartu – wygłosił opinię Horacy. – Z chęcią zobaczyłbym, jak wygląda ta gra w quidditcha.
- Ma pan czego żałować. – Harry koncentrował się w dwójnasób. Starał się prowadzić inteligentną wymianę zdań z rodzicami Hermiony i jednocześnie nie popełnić żadnej gafy związanej z jedzeniem. Nie było to takie proste, jak się na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. – Quidditch to wspaniała gra, naprawdę emocjonująca zarówno dla uczestników, jak i dla widzów. Będzie mi jej brakowało.
- Przecież nie porzucasz gry na zawsze, prawda?
Harry uśmiechnął się pod nosem.
- Ma pani rację. Choć nie wiem, jeśli uda mi się zostać aurorem, zamknie się dla mnie rozdział ,,quidditch’’.
- Auror to czarodziej ścigający przestępców używających Czarnej Magii?
- Można tak to nazwać, mamo. – Hermiona jadła spokojnie, starając się wyglądać naturalnie. Jej oczy jednak co chwilę przenosiły się z Harry’ego na Horacego i Jane, jak gdyby dziewczyna chciała ocenić, jakie panują relacje pomiędzy nimi.
- Chciałbyś zostać aurorem, Harry. – Horacy nie zapytał, tylko stwierdził, gdyż ten fakt także był mu już wiadomy. – Uważasz, że po pokonaniu Voldemorta miałbyś cokolwiek do roboty?
- Myślę, że... tak. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce użyć magii w zły sposób.
- Słuszna uwaga – zgodziła się Jane. – Voldemort jest tylko jednostką, jakkolwiek by nie był potężny. Ludzie, niezależnie od ich rodzaju, przejawiają tendencję do czynienia zła, osiągania korzyści kosztem innych czy po prostu lubiących drogę na skróty. Niestety, tacy jesteśmy.
- Na szczęście nie wszyscy – rzekł Horacy, niby żartobliwie, w zamyśle całkiem poważnie, patrząc po kolei po uczestnikach obiadu. – Aha, Harry... Wiesz, że zostając aurorem skazujesz się na kontakt z Ministerstwem Magii, którego tak nie lubisz?
- Z tego co wiem, aurorzy nie są z nim w takim stopniu powiązani, jak urzędnicy. – Mówiąc to, Harry przywołał w myślach postacie Percy’ego i Artura Weasleyów. – Poza tym, nie lubię tylko pewnych osób.
- Nie szkodzi. Wierz mi, szefostwo może być prawdziwie dokuczliwym cierniem w boku. Będziesz musiał słuchać rozkazów. Być może osoby, za którą nie przepadasz.
- Cóż, takie życie. – Harry wzruszył lekko ramionami. Taka drobnostka nie zniechęciłaby go do kariery aurora. – To przyszłość, proszę pana. Najpierw, jeśli Ministerstwo mnie przyjmie, czeka mnie trzyletnie szkolenie.
- Rozumiem. Co ty na to, córko?
Hermiona mocniej ścisnęła nóż, którym akurat kroiła mięso na swoim talerzu. Podniosła wzrok, by spojrzeć na ojca.
- Jak to?
- Nie chodzi mi o twoją opinię na temat planów Harry’ego na przyszłość, wszyscy je znamy... Harry, znasz ją?
- No... – odparł niepewnie Harry, starając się patrzeć jednocześnie na Horacego, jak i na Hermionę, która wyglądała tak samo, jak podczas jazdy samochodem od Dursleyów. – Hermiona uważa, że to świetny pomysł.
Pan Granger spojrzał na Pottera z rozbawieniem, otworzył usta i zaraz je zamknął. Harry nie miał pojęcia, co przeszkodziło mu w wypowiedzi. Czyżby sama mina Hermiony do tego wystarczyła?
- Chodziło mi o coś innego, córeczko – Horacy podjął po chwili. – Tak się dziwnie składa, że nie zdradziłaś nam swoich planach zawodowych. Uważam, że najwyższy czas je poznać.
Jane zawahała się. Nie była pewna, czy to odpowiednia chwila na takie pytanie. Jednak, z drugiej strony, kiedy będzie lepsza? Hermiona razem z Harrym zamierzała pojutrze opuścić dom i udać się do zaprzyjaźnionej magicznej rodziny, by rozpocząć swoje ciężkie zadanie.
A może nawet lepiej, że Harry był obecny przy stole.
- Zakładając naturalnie, że nie jesteś w ciąży.
Hermiona spojrzała na matkę, czując ukłucie w brzuchu na wspomnienie tematu ciąży. Spojrzała również na oblicze ojca i Harry’ego, który najwyraźniej był ciekawy jej odpowiedzi. Zrozumiała, że nie ma wielkiego wyboru. I że się nie wymiga, reakcja typu ,,jeszcze się nad tym nie zastanawiałam’’ nie zostanie zaakceptowana, gdyż byłaby nieprawdą.
- Myślałam także nad karierą aurora – zaczęła Hermiona. – Jednak doszłam do wniosku, iż z naszej dwójki Harry będzie lepszym aurorem, a mnie nie pociąga walka na pierwszym froncie. Chyba ciągle zaklęcie Dolohova wywiera na mnie swój wpływ. – Dziewczyna uśmiechnęła się z bólem na wspomnienie walki w Departamencie Tajemnic. Zaczerpnęła powietrza i kontynuowała. – Chciałabym być blisko ciebie, Harry, pilnować twojego bezpieczeństwa, ale... wydaje mi się, że lepiej sprawdziłabym się gdzie indziej.
Harry zamrugał zdziwiony, gdyż Hermiona spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem, jakby szukając w jego oczach potwierdzenia, że nie ma nic przeciwko jej decyzji. Że nie czuje się urażony, że nie jest zawiedziony jej wyborem.
Jak mógłby być? To nawet lepiej... Walka w Departamencie była bolesnym wspomnieniem także i dla niego. Doskonale pamiętał, jak wielką panikę czuł, gdy Hermiona upadła po tym, jak fioletowy płomień na wylot przeszedł przez jej pierś.
Od tamtej chwili bał się, że jego najlepszej przyjaciółce może stać się coś naprawdę poważnego. Gdyby Dolohov nie został wcześniej uciszony...
Dlatego Harry z ulgą przyjął oświadczenie Hermiony. Wolałby już nigdy nie narażać jej na niebezpieczeństwa.
Harry zrozumiał coś jeszcze. Serce ścisnęło go z nagłego uczucia. Hermiona została wtedy poważnie zraniona. Nie lubiła walki i może nawet bała się jej, a tymczasem bez większego wahania postanowiła, że podąży za nim. Dopóki Voldemort nie zostanie zabity, ona przy nim będzie, chroniąc jego plecy do chwili zakończenia wojny.
Harry zamrugał gwałtownie, by powstrzymać zbierające się łzy.
- Na przykład gdzie? – zapytał Horacy, gdyż cisza wywołana brakiem reakcji ze strony Harry’ego przedłużała się.
- Myślałam o karierze nauczycielskiej w Hogwarcie, ale nie jestem pewna, czy jest to odpowiednia ścieżka dla mnie. Uczenie się a nauczanie to dwie zgoła odmienne rzeczy. Nie wiem, czy starczyłoby mi cierpliwości, by pokazywać po raz dziesiąty, jak wykonuje się jakiś czar jakiemuś opornemu pierwszoroczniakowi.
Harry poruszył się na krześle. Miał nadzieję, że to nie była aluzja.
- Oczywiście, taka praca miałaby swoje plusy – ciągnęła Hermiona. – Jak chociażby pełen dostęp do hogwarckiej biblioteki, ale...
- Ale? Jakaś inna praca kusi cię bardziej?
- W Ministerstwie? – Harry strzelił właściwie na ślepo, ale, mimo to, trafił. Hermiona kiwnęła głową twierdząco.
- Jakie stanowisko? – spytała Jane z ciekawością.
- Pewnie chce zastąpić Ministra Scrimgeoura. – Harry zaczynał się uśmiechać. Przestał, gdyż Hermiona zgromiła go wzrokiem.
- Bardzo wątpię, by na ministerialny fotel dopuścili osobę zrodzoną z mugoli. Na pewno wiele osób by się sprzeciwiało, gdybym zechciała zająć jakąkolwiek wysoką pozycję. I nie, Harry, nie protestowaliby tylko zakamuflowani śmierciożercy. Nie trzeba być złym, by być dumnym.
- Pewnie masz rację – przyznał niechętnie Potter. Czasami także odnosił wrażenie, że tolerancja rodziny Weasleyów jest dość wyjątkowa.
- Dlatego interesowałoby mnie dostępne dla mnie stanowisko, a jednocześnie takie, na którym mogłabym się do czegoś przydać... Pomóc skrzatom domowym...
Harry niemal jęknął.
Nie do wiary. Hermiona zamierzała poświęcić swoją daleko nieprzeciętną wiedzę i inteligencję, a przy okazji przyszłość, by forsować w Ministerstwie poprawę losu skrzatów? To się nie mieściło w głowie.
- Jeśli dobrze pamiętam, WESZ... – mruknął Horacy, po czym spojrzał na Harry’ego. – Powiedz mi, chłopcze, jakie są te skrzaty domowe?
- Usłużne. Pracowite. – Harry patrzył prosto w oczu panu Granger, nie ważąc się choćby rzucić okiem na Hermionę. – Są świetnymi kucharzami i pomocnikami.
- Jak niewolnicy?
- Niezupełnie, one to lubią i nie chcą...
- Harry!
Tym razem Potter spojrzał prosto na oburzoną dziewczynę.
- Ale to prawda! Zgredek zbierał... – Harry urwał, uświadamiając sobie, co mówi. Wiedział jednak, że jest już za późno.
- Zgredek zbierał co?
- Twoje... twoje czapki, ubranka, które robiłaś.
Rysy twarzy Hermiony stężały. Domyśliła się, co Harry zaraz powie.
- On je wszystkie zbierał. I sam sprzątał całą Wieżę Gryffindoru, bo inne skrzaty obraziły się na nas i odmówiły tego. No i... one uważają te czapeczki za obraźliwe...
- Ach tak.
- Hermiona chciała im tylko pomóc – wtrąciła Jane. Nie było to konieczne.
- Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś?
- Nie chciałem... cię zranić, Hermiono. Wkładałaś w szycie dużo serca.
Przy stole zapadła krótka cisza, nie przerywana nawet brzękaniem sztućców. Horacy z uprzejmym zainteresowaniem czekał, jak kwestia skrzatów się zakończy.
Natomiast Harry’emu przyszła do głowy myśl, że oto ma szanse uświadomić Hermionę i odwieść ją od absurdalnego pomysłu marnowania swojego potencjału na z góry przegraną sprawę.
- Hermiono, odpuść sobie tą WESZ. Skrzaty po prostu nie chcą być uwalniane. Nie wiem, dlaczego Zgredek jest taki, ale cała reszta... uwierz mi, dobrze jest im, jak jest. Mrużka nie służy już, według nas, złemu panu i co? Do tej pory upija się kremowym piwem w kuchni pod Wielką Salą. Nie próbuj tego zrozumieć, skrzaty to magiczne stworzenia, widać w ich naturę wpisane jest... czerpać radość z usługiwania ludziom.
Harry wiedział, że nie brzmi to najlepiej. Oczekiwał jakieś obrony lub riposty ze strony Hermiony, jednak nie doczekał się. Dziewczyna chwilę siedziała sztywno, patrząc na niego, po czym oklapła, zapadła się w sobie niczym przekłuty balon.
- Jedna ścieżka kariery ci odpada – powiedział Horacy, widząc, jak z całego ciała jego córki emanuje rezygnacja i gorycz. – Z tego co mówi Harry, będzie lepiej dla wszystkich, jeśli ograniczysz wachlarz możliwości przyszłej pracy.
- Nie rezygnuj z Ministerstwa – dodał szybko Potter. – Zajdziesz wysoko, z twoją...
- Zastanowię się jeszcze. Mam na to jeszcze czas.
- No... To prawda, ale...
- Mówię o siódmym roku w Hogwarcie.
Hermiono... czyli jednak chcesz...
- Nie mówiłam ci wcześniej, że rozmawiałam z McGonagall przed zakończeniem letniego semestru?
- Nie – odparł zbity z tropu Harry.
- Pani dyrektor udzieliła nam specjalnego pozwolenia na kontynuowania nauki, jeśli zechcemy powrócić do Hogwartu po zakończeniu wojny. Myślę, że to dobry pomysł, zdamy końcowe egzaminy, to nam pomoże w wyborze pracy. – Hermiona wzruszyła ramionami, starając się powrócić do duchowej równowagi po niedawnym zawodzie.
- To bardzo dobry pomysł!
Powrót do Hogwartu! Harry nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy mury magicznego zamczyska, swojego drugiego, ukochanego domu, że ponownie zasiądzie za ławkami w klasach jako uczeń. Nie będzie to już ten sam Hogwart, tego chłopak był pewien, bez Dumbledore’a czy Snape’a to już nie będzie to samo. Ale jednak – Hogwart.
- Widzisz, Harry, jeszcze nie raz zagrasz swoją ulubioną grę.
- A ty, córeczko, skoro masz takie dobre koneksje z dyrektorką, to może namów ją kiedyś, byśmy i my mogli zobaczyć, jak się gra w quidditcha. – Mówiąc to, Jane mrugnęła do męża i delikatnie pogładziła Hermionę po głowie.
- Zobaczymy, co da się zrobić.
Ton głosu dziewczyny był już nieco lżejszy.

Napisany przez: Idril Celebrindal 13.03.2006 20:47

Hito, tak jak prosiłeś, kilka przykładów zbyt drewnianych jak dla mnie wypowiedzi:

QUOTE
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.


QUOTE
- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.


QUOTE
- Hermiono, zorientowałem się już, co sobie zaplanowałaś. Chciałaś odizolować mnie od zła, od wszystkiego, co mogło choć kojarzyć mi się z tą mroczną stroną przeszłości. Zdradziły cię niektóre twoje reakcje. Nawet powstrzymywałaś się z krytyką mojego zachowania, a była ona całkiem słuszna... Dziękuję ci za twoje dobre chęci, ale uważam... Teraz widzę, że źle postąpiłaś.


I jeszcze natknęłam się na błąd:
QUOTE
- Shakespear

Shakespeare albo Szekspir.

Wybacz, że na razie nie przytoczę więcej, ale nieco się spieszę. Generalnie rzecz biorąc, napisać dobre dialogi, tak, żeby były dynamiczne i nie brzmiały sztucznie, to wielka sztuka. Ale ucz się, ucz...
Co do pefrum - to trzeba w opowiadaniu napisać. Niestety, do tekstu nie da się dołączyć dyskietki z autorem, żeby mógł wszystko wyjaśniać. Tekst musi bronić się sam.
To tyle względem Twoich uwag. A teraz odnośnie poprzedniej części. Ja się tutaj szykowałam na porządną scenę erotyczną, a tutaj klops. Przecież to bez żadnej szkody mogłoby wisieć na głównym forum. Jeżeli już publikujesz w dziale na erotyki, to naprawdę można się wysilić na coś więcej, niż:
Pocałował ją namiętnie

***

Rano...


Mam ostatnio głód na dobre sceny erotyczne. Niestety, tutaj czegoś takiego nie ma. Za to są anatomiczne opisy. Gdybyś jeszcze dodał "deflorację" to chyba bym się powiesiła. Kurczę, ja wiedziałam, że faceci, z drobnymi wyjątkami, nie potrafią pisać scen miłosnych... A do tych wyjątków zaliczam Umberto Eco (fenomenalna scena erotyczna w "Imieniu Róży"), a z naszego fantastycznego poletka - Andrzeja Sapkowskiego (scena biblioteczna na przykład). Miałam tylko nadzieję, że uda Ci się zaprzeczyć temu stereotypowi. Generalnie rzecz biorąc, słownictwo w takich scenach jest bardzo trudną kwestią. Bo można z jednej skrajności popaść w drugą. Od wulgaryzmu, po zbytnią podręcznikowość. Dlatego, jeżeli przyjmiesz moją radę, proponowałabym się skupić na odczuciach bohaterów, ich poczynania pozostawiając niedomówionymi. Ja tak robię i zazwyczaj scenom erotycznym wychodzi to na dobre.
Język państwa Granger także drętwy. Od początku do końca. Powiem szczerze, że jestem odrobinę zawiedziona.
Pozdrawiam,
Id

Napisany przez: Ajihad 13.03.2006 21:00

Trzy słowa - Podoba Mi Się.
Błędy są, ale głównie to, nie wiem czemu, ostatnia litera na końcu kilku wyrazów.
No i tytuł: Dwie noce. Co on ma symbolizować? Bo z tego co czytałem to Harry spędził ich u Hermiony więcej. A tak to całkiem przyjemnie się czyta. Jest to całkiem niezłe oderwanie od dokładnych opisów scen erotycznych, jakie są w innych fan fickach. W końcu od czego jest wyobraźnia, nie? Wielkie dzięki za niego ( fan ficka )Hito.

Napisany przez: Hito 13.03.2006 22:07

Tytuł? Tak, Harry spędził (spędzi) w domu rodziny Granger więcej nocy, dokładnie sześć. W Dwie Noce po prostu nie spał sam smile.gif

Idril>>widzę, że co do formy moich dialogów będziemy musieli się po prostu ,,agree to disagree'', jak to mawiają ludzie z Zachodu. Dlaczego? Dwie sprawy:
1. Podałaś trzy przykłady drewnianych kwestii Harry'ego. O ile w przypadku trzeciego mógłbym się zgodzić (podczas pisania tego fragmentu miałem problemy z wkładaniem słów w usta Pottera), o tyle do dwóch pierwszych nie mam zastrzeżeń. Nie widzę w nich nic sztucznego/drewnianego.
2. Język rodziców Hermiony... Drętwy? Tu na pewno nie dojdziemy do porozumienia.

QUOTE
Co do pefrum - to trzeba w opowiadaniu napisać. Niestety, do tekstu nie da się dołączyć dyskietki z autorem, żeby mógł wszystko wyjaśniać. Tekst musi bronić się sam.

Pewnie, że tak. To był mój błąd, nie wiedziałem, że tak sprawy wyglądają. A tekst o magicznej naturze perfum był przecież żartem.
QUOTE
Przecież to bez żadnej szkody mogłoby wisieć na głównym forum.

Być może, do tej pory. Ale ten fic zakończy się sceną miłosną (nie pisałem już o tym?), dlatego jest w Kwiecie.
Aha, Idril... Nie kłopocz się jednak. Nie polecam czytania ostatniej części fica. Scena erotyczna Ci się nie spodoba, więc nie widzę potrzeby, byś psuła sobie humor i nerwy. Naprawdę, tak będzie lepiej.
QUOTE
Kurczę, ja wiedziałam, że faceci, z drobnymi wyjątkami, nie potrafią pisać scen miłosnych... A do tych wyjątków zaliczam Umberto Eco (fenomenalna scena erotyczna w "Imieniu Róży"), a z naszego fantastycznego poletka - Andrzeja Sapkowskiego (scena biblioteczna na przykład). Miałam tylko nadzieję, że uda Ci się zaprzeczyć temu stereotypowi.

Nie spodziewałem się, że ktokolwiek będzie mnie porównywał do Sapkowskiego czy Eco. W takim zestawieniu to ja mogę się do kąta albo do szafy schować, a nie publikować swoje opowiadania.
Anyway, zaciekawiłaś mnie o tyle, że nie wykluczam możliwości poszukania tych mistrzwoskich scen. Gdybyś jakimś zrządzeniem losu miała je pod ręką w formie elektronicznej, prosiłbym o przesłanie mi ich na pw.
QUOTE
Powiem szczerze, że jestem odrobinę zawiedziona.

Przykro mi.

Napisany przez: ellentari 13.03.2006 22:51

No faktycznie mamy tu tą moją tak zwaną paplaninę rodzicielską tak jak zapowiedziałeś.
Ale nie wiem czemu, momentami zdawał mi się lekko sztuczna, a szczególnie kwestie wypowiedziane przez ojca Hermiony.
Ale jeśli chodzi o całokształt to ten rozdział różni się bardzo od poprzednich, a może inaczej.
Ten rozdział można spokojnie według mnie podzielić na dwie części.
Jedna musze przyznać mnie troszkę przeraziła, mianowicie całe to przesłuchanie i późniejsza rozmowa z Harry'ego z Herm, wszystko się nagle stało takie poważne i zagmatwane.
Wcześniej mieliśmy raczej powolną akcje, skupialiśmy się na powolnym rozwijaniu się nieco innych relacji między przyjaciółmi, a tu nagle jedna noc i wszystko stało się tak niemiłosiernie poważne. Rozumiem ze to wszystko raczej było adekwatne do sytuacji, w końcu stało się co się stało i cofnąć czasu się nie da( no właściwie to się da, ale się nie czepiajmy:) ) Ale jak dla mnie to się stało wszystko za szybko, nie wiem strasznie mi to krzyczało w tym wszystkim.
Ta rozmowa Harry'ego z rodzicami, właściwe on nie mógł podać dobrej odpowiedzi, co by nie powiedział było by w pewien sposób nieodpowiedzialne, i strasznie skupili się w pewnym momencie na ten ciąży miałam wrażenie że Miona urodzi lada moment, a w rzeczywistości jest małe prawdopodobieństwo że jednak doszło do zapłodnienia.
Ciekawe też było później, kiedy Harry poszedł do Hermiony, nagle ich uczucia stały się takie oczywiste, znów akcja poleciała za szybko jak dla mnie, myślałam ze pojawi się jakaś rozmowa, przemyślenia. Choć wszystko może jeszcze nastąpić.


Obiad, to jest właśnie druga część tego rozdziału, jak dala mnie był to powrót do normalnego i wcześniejszego stylu, podobał mi się ten opis, choć można było rozwiną bardziej przykład opis meczu, czy ogólnie osiągnięcia Harry'ego w tej dziedzinie.

Niektórzy zarzucają Ci brak sceny erotycznej, mi nie przeszkadza fakt pominięcia jej, nie łatwo jest coś takiego napisać żeby nie wyszło mdławe i sztuczne, do tego trzeba mieć pasje i jeśli ktoś nie czuję się na siłach lub nie widzi potrzeby zamieszczania jej, to dobrze jest ją pominąć. Zresztą wszystko w sumie takie najważniejsze się pojawiło, ogólny zarys tej sceny mamy, jak ktoś ma wybujała wyobraźnie sam sobie ją dopasuje do własnych potrzeb:)
Tym moja wypowiedzią w temacie tej sceny wcale nie chciałam ci zarzucić że nie potrafisz, po prostu takie mam zdanie.

Mam pytanie, czy to już koniec?
Zbliżamy się do końca historii miłości Harry'ego i Hermiony?

Jestem zaintrygowana faktem Ginny i Rona, musze szczerze przyznać że czekam
na te wyjaśnienia z niecierpliwością!


Idril Celebrindal – jakoś nie mogę się zgodzić z przypuszczeniami że Harry brzmi nieszczerze momentami, naprawdę czasem powinno się oberwać Herminie, po prostu lekko odbiegła od kanonu, ale to akurat nadaje pewną osobowość całemu opowiadaniu.

Ok., teraz nie pozostaję nic innego jak czekać na dalszy bieg wydarzeń,
Aha? Masz bete? Nie wiem czy było o tym gdzieś wcześniej bo przyznaje się nie że mi to umknęło, zauważyłam parę literówek.

Ok, Ok. już naprawdę kończę:)
Życzę weny twórczej, i czekam…
Elli

Napisany przez: Idril Celebrindal 13.03.2006 23:54

Ellentari, ja nie twierdzę, że Harry brzmi nieszczerze. Twierdzę natomiast, że jego wypowiedzi momentami są drewniane jak moje biurko, nie przymierzając. O ile bowiem do Hermiony - typowej intelektualistki - taki styl wypowiedzi pasuje, to do Harry'ego w żadnym razie. Może niezbyt fortunnie użyłam słowa sztucznie, ponieważ nie chodziło mi o nieszczerość Pottera, ale o to, że jego wypowiedzi są drętwe. Przepraszam, że się tak czepiam, ale dialogi to mój konik i często krytykuję je nawet u znanych, publikujących pisarzy (tych, z którymi mam kontakt, na resztę psioczę w duchu).
Hito, po kolei:
1. Ja się nawet mogę agree to disagree, ale chciałabym jeszcze podkreślić, o co mi chodziło.
Na okazanych przykładach:
- Udało się jednak. – Harry spojrzał na bawiące się dzieci. – Pewnie często przychodziłaś tu z rodzicami.
Mam zarzuty do pierwszego zdania. Potter to nie ten typ, on tak nie mówi. Powiedziałby raczej "No ale przecież się udało..." czy coś w tym stylu.

- To kwestia przyszłości – rzucił Harry, starając się odpędzić myśli o zmarłych. – Dość dalekiej i niepewnej, jak mniemam – dodał cierpko.
Co mnie tutaj razi? "Kwestia przyszłości" i "jak mniemam". Nie chcę tutaj robić z Pottera jakiegoś półdebila, ale on naprawdę tak nie mówi w kanonie.

Co do trzeciego dialogu się zgadzamy. Powiem jeszcze, że ja bardzo lubię, kiedy wypowiedzi osób są zróżnicowane pod względem stylu. Tutaj, niestety, takiego podziału nie widać. Kanon nie zostawia nam co prawda zbyt wielkiego pola manewru, jednakże nad tą kwestią i nad naturalnością dialogów warto by było jeszcze popracować. Wiem, że to wygląda na czepianie się pierdół, ale diabeł tkwi w szczegółach.

2. Tak, język rodziców Hermiony jest drętwy. I to bardzo. Przykłady? Proszę bardzo:

QUOTE
- Słuszna uwaga – zgodziła się Jane. – Voldemort jest tylko jednostką, jakkolwiek by nie był potężny. Ludzie, niezależnie od ich rodzaju, przejawiają tendencję do czynienia zła, osiągania korzyści kosztem innych czy po prostu lubiących drogę na skróty. Niestety, tacy jesteśmy.


QUOTE
- No dobrze. – Westchnął. – Krótko mówiąc, musimy czekać, jeśli chcemy być pewni, czy Hermiona jest w ciąży. Istnieje taka możliwość, jednak ze względu na fazę niepło... Nie powinna. Prawdopodobieństwo oceniłbym na szczątkowe.


QUOTE
- Tylko nie próbuj czuć się zadowolonym. – Ton głosy pana Granger zaostrzył się. – To, że moja żona przeprosiła cię za naszą stanowczość – Horacy rzucił okiem na Jane, najwyraźniej nie pochwalając jej wcześniejszego zachowania w stosunku do Harry’ego – nie znaczy, iż wszystko jest w porządku. Ufam, że i z tego zdajesz sobie sprawę.


Jeszcze by się trochę znalazło... Że o kole... Wróć, nie ten film... Że o przemowie ginekologicznej pana Grangera nie wspomnę. Troszeczkę naturalności. U Ciebie w domu też się rozmawia ciągle jak na wizycie dyplomatycznej? Bardzo też raziło mnie to, że Grangerowie nie mówią do córki po imieniu, tylko zwracają się do niej per "córko". Co to, XV wiek?

3.
QUOTE
Pewnie, że tak. To był mój błąd, nie wiedziałem, że tak sprawy wyglądają. A tekst o magicznej naturze perfum był przecież żartem.

Wiem wink2.gif Zapomniałam dodać mordkę.

4.
QUOTE
Być może, do tej pory. Ale ten fic zakończy się sceną miłosną (nie pisałem już o tym?), dlatego jest w Kwiecie.
Aha, Idril... Nie kłopocz się jednak. Nie polecam czytania ostatniej części fica. Scena erotyczna Ci się nie spodoba, więc nie widzę potrzeby, byś psuła sobie humor i nerwy. Naprawdę, tak będzie lepiej.

Poczytamy, zobaczymy. A nuż, widelec, mile się rozczaruję?

5.
QUOTE
Nie spodziewałem się, że ktokolwiek będzie mnie porównywał do Sapkowskiego czy Eco. W takim zestawieniu to ja mogę się do kąta albo do szafy schować, a nie publikować swoje opowiadania.
Anyway, zaciekawiłaś mnie o tyle, że nie wykluczam możliwości poszukania tych mistrzwoskich scen. Gdybyś jakimś zrządzeniem losu miała je pod ręką w formie elektronicznej, prosiłbym o przesłanie mi ich na pw.

Scena u Eco faktycznie mistrzowska, a scena biblioteczna u Sapkowskiego... hmm... w zasadzie też niczego sobie. Chociaż bardziej dosadna (dużo bardziej). A znajduje się w IV tomie sagi wiedźmińskiej pt. "Wieża Jaskółki". Niestety, w formie elektronicznej tego nie mam.

6.
QUOTE
Przykro mi.

Napisałam: odrobinę wink2.gif Co w praktyce oznacza, że mi się podoba. Poza tym jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. I nawet nie ma co próbować. A moimi uwagami aż tak się nie przejmuj, bo ja straszna wredota jestem i nikogo nie oszczędzam. A czepiam się najdrobniejszych szczegółów.

Napisany przez: psawko21 13.03.2006 23:58

Na przekór wszystkiemu, z rąk wrogów się oswobodziwszy,
przez skaliste góry przebywszy,
natrafiwszy na bory niezmierzone,
dziką zwierzynę pokonawszy,
dotarłem w końcu do PeCeTa.
Szarpałem się o klawiaturę,
Biłem się o monitor jak Polacy pod Kirholmem,
Szarżowałem na myszkę,
I dobywszy nareszcie internetu odkryłem DWIE części mojego ulubionego ficka.
Ahh, jak fajnie jak się cieszę. W tekście większych błędów nie zauważyłem.
Jest jedna czy dwie literówki, ale to nie jest tak dużo.
Co do sceny erotycznej, no cuż się ździebko zawiodłem, ale poczekam( czy się doczekam, Bóg jeden to wie (albo i nie)).
Pozdrowienia i weny życzę!

Napisany przez: Hito 14.03.2006 12:29

ellentari>>mam coraz większą pewność, że zamieszczenie na końcu sceny miłosnej będzie błędem z mojej strony. Cóż, niestety, jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. W każdym razie muszę pamiętać o jednym - mam za długi język.

QUOTE
Mam pytanie, czy to już koniec?
Zbliżamy się do końca historii miłości Harry'ego i Hermiony?

Tak.
3-4 party zostały do końca. Teoretycznie publikacja fica powinna zakończyć się w przyszłym tygodniu, jak będzie, nie mogę ze stuprocentową pewnością napisać. Ale tak, powoli zbliżamy się do końca.
QUOTE
Jestem zaintrygowana faktem Ginny i Rona, musze szczerze przyznać że czekam
na te wyjaśnienia z niecierpliwością!

Kolejny fragment, w którym pewnie się rozczarujesz (nie Ty jedna).
Od razu mówię, że wiele miejsca tym wyjaśnieniom nie poświęce, no i jestem pewien, że dla wielu nie zabrzmią one realistycznie. Tutaj, jak napisałem na samym początku, wychodzi na wierzch mój błąd i umieszczenie akcji fica po HBP, a nie po OotP.
QUOTE
Aha? Masz bete? Nie wiem czy było o tym gdzieś wcześniej bo przyznaje się nie że mi to umknęło, zauważyłam parę literówek.

Nie.
Sam jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Aczkolwiek myślałem, że mniej dziur będzie w moim statku. Przed zamieszczaniem każdego parta czytam go jeszcze raz, by wyłapać literówki. Jak widać, nie udaje mi się to.
Nieważne. Teraz to już nie ma wielkiego znaczenia, zbliżamy się do końca w końcu.

Idril>>na plus Ci idzie fakt dokładniejszego wytknięcia błędów w kwestiach Harry'ego czy zaproponowanie innej ich wersji.
1. Skoro jednak z Harry'ego już zrobiłem półdebila z tymi wszystkimi ,,co?'' i niezrozumieniem, nie będę dalej go pogrążał i sugerował, że nie zna słów czy sformułowań typu ,,kwestia przyszłości''. Nie jestem na tyle obeznany z kanonem (przeczytałem większość książek tylko dwa razy w sporym odstepie czasowym), by móc tu protestować, że Harry potrafi zacząć zdanie inaczej niż ,,No ale...''.
Tę sprawę zostawiam.

2. Tak samo zresztą, jak sprawę języka rodziców Hermiony. Za bardzo mam ochotę włączyć tryb sarkastyczny w odpowiedzi na tą kwestię, zatem tu także pas. Dodam tylko, że najwidoczniej nie podoba Ci się kreacja postaci Horacego Grangera, która specjalnie jest taka, jaka jest. Trudno, najważniejsze, że mnie ona odpowiada smile.gif

4.
QUOTE
Poczytamy, zobaczymy. A nuż, widelec, mile się rozczaruję?

Bardzo wątpię.
Zrobisz jak zechcesz. Ale jeśli moje przewidywania się sprawdzą, to możesz postąpić z moją sugestią i darować sobie krytykowanie tej sceny erotycznej. Już teraz wiem, co według Ciebie jest z nią nie tak.

5. Szkoda. Obym kiedyś się na nie natknął, poczytam sobie, jak to wygląda u mistrzów.


Napisany przez: Katon 14.03.2006 13:15

Jeszcze nigdy nikt w historii literatury nie napisał dobrej sceny erotycznej. Sex jest wybitnie aliteracki.

Napisany przez: Idril Celebrindal 14.03.2006 15:26

Nie mogę się z tym zgodzić. Scena w "Imieniu Róży" u Eco to moim zdaniem mistrzostwo. Nieprawda, że nie da się napisać dobrej sceny erotycznej. Kwestią jest to, że nie można przekroczyć tej cienkiej granicy, jaka dzieli erotyzm od pornografii. Przeczytałam w swoim życiu wiele książek, z których dość dużo zawierało sceny miłosne i naprawdę niewiele jest tekstów, w których by mi się podobały. Ale kiedy przeczytałam scenę u Eco, siedziałam przez chwilę w szoku. Bo nie wiedziałam, że można pisać tak o seksie. Jeżeli ktoś nie miał okazji czytać "Imienia Róży", a czytał "Narrenturm" Sapkowskiego, to pierwsza scena książki, kiedy Reynevan kocha się z Adelą, jest baaaardzo mocno wzorowana na Eco. Oczywiście, dostosowana do stylu Sapkowskiego. Krótko mówiąc, AS zerżnął ją z Eco. wink2.gif
Ale de gustibus non disputandum.
Hito -> scena biblioteczna nie jest może arcydziełem, ale jest to chyba jedna z najlepiej napisanych scen miłosnych w polskiej literaturze współczesnej przez mężczyznę.
Co do dialogów i postaci Grangera - to jest tylko moja, jak najbardziej subiektywna opinia. Wcale nie musisz się nią sugerować, wręcz przeciwnie, jako autor masz prawo do narzucania czytelnikowi swojej wizji. Ale prawem czytelnika jest się z nią zgodzić albo nie. Mnie raczej nie przekonuje. Co wcale nie oznacza, że jest źle. Po prostu - rzecz gustu. A w przypadku autora - wyrobienia. To przyjdzie z czasem - stylizacja, urozmaicenie.
Co do krytyki sceny erotycznej - ponoć prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Ale rozumiem, że nasze opinie w tej kwestii mogą być rozbieżne. Gdybyś jednak chciał poznać moje zdanie, to jestem gotowa do dyskusji. Nie wiem, może to sprawa środowiska, w jakim się obracam, ale ja wolę solidną porcję konstruktywnej krytyki niż setki nic nie wnoszących pochwał. Bo wtedy wiem przynajmniej, co poprawić. Pochwały są miłe, ale krytyka jest bardziej przydatna autorowi. Dlatego ja też postępuję w ten sposób - więcej krytykuję, niż chwalę. Być może dla niektórych zbyt ostro, ale tak zostałam nauczona. Tak więc, jeżeli tylko zechcesz, mogę wtrącić dwa słowa. Ale Twoja wola.

Napisany przez: Hito 14.03.2006 16:32

Mam wrażenie, że się nie zrozumieliśmy.
Wydaje mi sie, iż wyraźnie widać, na jakie posty zazwyczaj odpowiadam. Na te zawierające krytykę, a nie pochwały, które naturalnie są miłe, ale przecież nie będę dziękował każdemu czytelnikowi z osobna. Na zbiorcze podziękowania przyjdzie czas po ostatnim parcie.
Pisałem również, że kontruktywna krytyka jest przeze mnie doceniana, co (biorąc pod uwagę powyższe) jest (chyba) widoczne. Jeśli nie - na to także przyjdzie czas na koniec.
Nie każda krytyka jednak jest ,,przydatna autorowi''. Nasz przykład - co najwyżej dowiedziałem się, że mamy zupełnie inne pojęcie na temat drętwych wypowiedzi. Ale czy to zmieni mój styl pisania kwestii pana Grangera? Ufam, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.
A co do głównego niezrozumienia się - pisałem, że spodziewam się, co nie będzie Ci się podobało w scenie erotycznej. Nie muszę tego widzieć na ekranie ubranego w słowa konstruktywnej krytyki. Aleee... kto wie, może mnie zaskoczysz? Być może negatywnie, ale niech i tak będzie.
W takim razie czekam już na trzy recenzje, które pojawią się po wklejeniu ostatniego fragmentu fica.

QUOTE
Po prostu - rzecz gustu. A w przypadku autora - wyrobienia. To przyjdzie z czasem - stylizacja, urozmaicenie.


Interesujący... punkt widzenia.
Najpierw piszesz, że moja wizja Horacego to rzecz gustu. A potem sugerujesz, że nie potrafię stylizować i urozmaicać postaci i ich języka. Czyli - że mam kiepski gust pisarski+brak takowych umiejętności.
Dzięki. Nie ma to jak porcja konstruktywnej krytyki przydatnej pisarzowi, czyż nie? smile.gif

Napisany przez: ellentari 14.03.2006 17:51

=> Oj z tymi literówkami bywa różnie, sama wiem po sobie im więcej razy czytam coś co napisze, tym bardziej mam już namieszane, dlatego zazwyczaj wole komuś dać wpierw do przeczytanie, osoba bezstronna zawszę więcej wyłapie, tak to jakoś jest.

=> Co do sprawy Ginny i Rona, to faktycznie postawiłeś sobie poprzeczkę bardzo wysoko umieszczając akcje w fiku po szóstym tomie, to Ci strasznie utrudni, i myślę że mało prawdopodobne jest że Twoje wyjaśnienia całe sytuacji z miłosną czwóreczką wyjdą ci realistycznie…
Ale w sumie nie na tym się historia skupia, zawsze można przymknąć oko biggrin.gif

=> No to jeszcze nie koniec skoro planujesz jeszcze z 4 party, to całkiem dużo myślałam po prostu że zamkniesz całość już w następnym.
Jakby na to nie spojrzeć mógłbyś już to zakończyć, tylko w sumie nie wiem też jak według Ciebie wygląda ta cała historia, ale mam jednak nadzieję ze jeszcze troszkę się pociągnie:)

=> Ja nie twierdze że zamieszczanie sceny erotycznej będzie jakimkolwiek błędem , ja nie mam nic a nic do scen erotycznych!
Hehehe ja je bardzo lubię czytać, tylko jak już pisałam nie każdy zawsze się czuję na siłach napisać coś tak dość złożonego.
Trudno jest tak wszystko po układać żeby banalnie nie wyszło, może Twoja będzie bardzo dobra, tego jeszcze nie wiem, ocenie ją jak ją przeczytam:)
Ja się musze przyznać że nie odważyłam bym się żadnej napisać, pewnie bym coś bezpłciowego wystukała…

=> Zasadziłeś mi niezłego klina tym fikiem, masz potencjał…
Jedno co się naprawdę chwali w twórcach różnych opowiadać to systematyka, a ty na pewno systematyczny jesteś, nie czeka się długo na kolejny rozdział i nie jest on też jakieś co najmniej śmiesznej długości, to jest ogromny plus.

=> Właśnie tak zaczęłam się zastanawiać nad Herminą, hehe będzie w ciąży czy nie?
Można by obstawiać że ni, ale los bywa przewrotny…
Dobra dość tej mojej dedukcji, czekam a jak tak będę czekać to może w końcu pojawią się odpowiedzi na moje pytania biggrin.gif

P.S
Twój statek nie jest taki zły, od paru poluzowanych desek na dno się nie idzie….

P.S.S
Idril w takim razie bardzo przepraszam, źle zinterpretowałam Twoją wypowiedz, hehe no i może i Harry czasem brzmi za filozoficznie jak na niego, no ale co? Każdy może kiedyś się zreflektować….smile.gif

Pozdrawiam Elli



Napisany przez: Idril Celebrindal 14.03.2006 18:28

QUOTE
Interesujący... punkt widzenia.
Najpierw piszesz, że moja wizja Horacego to rzecz gustu. A potem sugerujesz, że nie potrafię stylizować i urozmaicać postaci i ich języka. Czyli - że mam kiepski gust pisarski+brak takowych umiejętności.

Nie ma to jak być zrozumianym i wysnuwać pochopnie wnioski... Pisząc "rzecz gustu" miałam na myśli to, że różnym ludziom podobają się różne rzeczy. To się odnosiło do czytelnika, nie do autora. I nie chciałabym, by zarzucano mi rzeczy, których nie powiedziałam. Nie napisałam, że masz kiepski gust pisarski. Nie napisałam, że piszesz źle. Nie napisałam, że nie podoba mi się Twój styl. A co do urozmaicania języka postaci - tutaj przydałoby się poćwiczyć, bo faktycznie urozmaicenie dość mało widoczne. Tym bardziej, że dialog to wbrew pozorom trudna sztuka. Znacznie lepiej wychodzą Ci opisy. Przy nich dialogi nieco kuleją - podkreślam: w moim przekonaniu. Ale nie jest źle. To naturalne, że jednemu podoba się to, drugiemu co innego. I niemożliwe jest, by zaspokoić oczekiwania wszystkich. Jeszcze co do Horacego - też nie napisałam, że to rzecz Twojego gustu. Napisałam tylko, że to Twoja postać i masz pełne prawo do takiego a nie innego jej postrzegania. To Ty tak właśnie wyobrażasz sobie pana Granger - i dobrze, masz do tego prawo, bo nie istnieje jedyna słuszna wizja narzucona przez kanon. Jest dowolność. Ale czytelnik też ma prawo do własnych poglądów na daną postać i mogą one być spójne z wizją autora lub nie. A jeżeli nie są, to czytelnikowi coś zgrzyta. Po prostu. Nie twierdzę, broń Boże, że Granger to źle skonstruowana postać. Bo to nieprawda. Ma charakter, ja wiem czego po nim oczekiwać, jaki jest itp. Po prostu ja mam na niego inny pogląd, inaczej widzę postać ojca panny Granger i na pewno inaczej bym ją napisała. Czy lepiej? Tu nie chodzi o to, czy lepiej, czy gorzej. Inaczej. Dla jednych, którzy by się z moją wizją zgadzali, byłoby lepiej. Dla tych, którzy Grangera wyobrażają sobie jeszcze inaczej - gorzej. Ot, i cała sprawa.
Prosty przykład - poniżej zamieszczam dwie oceny tego samego tekstu uznanego duetu pisarskiego:
1. Tytuł, prolog i drugi akapit zdradza jak dla mnie zbyt dużo. Od trzeciego akapitu - mimo wysiłków autorów - nudzę się przez kolejne siedemnaście (od czasu do czasu kiwając głową lub myśląc ze zniecierpliwieniem „tak, tak”) w oczekiwaniu na rozwiązanie intrygi. Od dwudziestego trochę się ożywiam. Jednak przy opisie bójki z ochroniarzami kręcę głową z niedowierzaniem i nie jest to podziw dla inwencji autorów. Nie lubię przemocy, to prawda, ale chodzi raczej o coś innego. Ten opis jest niewiarygodny, gdy przywołuję sobie wiadomości z anatomii człowieka. Zaintrygowana (z winy wcześniejszej nudy) zwracam się do męża o konsultację czy taka walka jest możliwa - efekt jest wielce niekorzystny dla autorów. Nie chce mi się dalej czytać i raczej z obowiązku docieram do końca. Wątku satanistycznego wprawdzie się nie spodziewałam, uważam jednak, że to zwykłe efekciarstwo obliczone na zaskoczenie czytelnika. Doklejenie na sam koniec tych paru zdań kwituję więc wzruszeniem ramion i z ulgą odkładam opowiadanie.
2. Noo, wreszcie! Swietne opowiadanko, doskonale się czyta. Przede wszystkim, ten klimat! TO jest horror, bałam się przewracać strony:) Bohaterowie z krwi i kości, tajemnica i groza w powietrzu... Plastyczne opisy, mogłam sobie dokonale wyobrazić Stachowarty i panujący tam nastrój. Bezapelacyjnie miejsce pierwsze!
Ten przykład pokazuje chyba najlepiej, jak dużo zależy od punktu widzenia czytelnika.
QUOTE
Wydaje mi sie, iż wyraźnie widać, na jakie posty zazwyczaj odpowiadam. Na te zawierające krytykę, a nie pochwały, które naturalnie są miłe, ale przecież nie będę dziękował każdemu czytelnikowi z osobna. Na zbiorcze podziękowania przyjdzie czas po ostatnim parcie.

O tej krytyce pisałam raczej w odniesieniu do innych czytelników, bo potrzebowałam asekuracji. Kiedyś bowiem, na forum, które już nie istnieje, "ośmieliłam się" skrytykować opowiadanie, które było tam prawie że czczone. Ludzie mnie zjedli żywcem.
QUOTE
Pisałem również, że kontruktywna krytyka jest przeze mnie doceniana, co (biorąc pod uwagę powyższe) jest (chyba) widoczne. Jeśli nie - na to także przyjdzie czas na koniec.

A czy ja napisałam, że nie? Bardzo dobrze, że przyjmujesz do siebie słowa krytyki i nie obrażasz się, jak to się niektórym zdarza.
QUOTE
Nie każda krytyka jednak jest ,,przydatna autorowi''. Nasz przykład - co najwyżej dowiedziałem się, że mamy zupełnie inne pojęcie na temat drętwych wypowiedzi. Ale czy to zmieni mój styl pisania kwestii pana Grangera? Ufam, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.

Pewnie nie zmieni. Ale przynajmniej znasz reakcje czytelników. Sam byś nie pomyślał, że te kwestie mogą brzmieć teatralnie, prawda? Taka krytyka pozwala otworzyć oczy na aspekty, o których wcześniej byśmy nie pomyśleli. Dlatego nie broń się przed krytyką samych założeń rękami i nogami.
I jeszcze jedno. Pisze się dla ludzi, nie dla siebie. Smutna prawda. I autorzy muszą liczyć się ze zdaniem czytelników. A przynajmniej je przemyśleć i ewentualnie wziąć pod uwagę. Nie chcę, by to było odebrane jako jakakolwiek forma ataku, bo nią nie jest. Pozwól też, że przytoczę tutaj słowa kogoś, kto ma większe pojęcie o pisaniu, niż my wszyscy razem wzięci, Feliksa W. Kresa:
KSIĄŻKI SĄ DLA LUDZI, MAJĄ SŁUŻYĆ DO CZYTANIA. Jeśli ktoś już postanowił zostać pisarzem (pomimo, iż dowiedział się z siódmego przykazania, że może być kimś innym) to powinien produkować książki, nie zaś książkopodobne grania własnej duszy. A do cholery z jego duszą. Każdy (bo także czytelnik) ma własną duszę, a jak nawet nie ma duszy, to i tak ma swoje granie, więc nie musi płacić za cudze. Książka zawierająca granie duszy autora powinna być uczciwie zatytułowana „Granie mojej duszy". Zobaczymy, czy ktoś to kupi.
To samo tyczy się wszystkich tekstów.
QUOTE
A co do głównego niezrozumienia się - pisałem, że spodziewam się, co nie będzie Ci się podobało w scenie erotycznej. Nie muszę tego widzieć na ekranie ubranego w słowa konstruktywnej krytyki. Aleee... kto wie, może mnie zaskoczysz? Być może negatywnie, ale niech i tak będzie.

Ja odniosłam wrażenie, że piszesz, że scena erotyczna nie będzie mi się podobała, więc powinnam sobie odpuścić czytanie, albo nie krytykować, bo Ty już wiesz, że sceny miłosne w Twoim wykonaniu nie przypadły mi do gustu. Za niezrozumienie przepraszam.
QUOTE
W takim razie czekam już na trzy recenzje, które pojawią się po wklejeniu ostatniego fragmentu fica.

Możesz na mnie liczyć.
Pozdrawiam serdecznie,
Id

Napisany przez: MoniQ 14.03.2006 21:16

Fajny pomysł na fan fica, a szczególnie że dawno nie było nic ciekawego z Harrym i Hermiona...smile.gifsmile.gif

Napisany przez: Tomak 14.03.2006 21:58

Nie wiem o co wy sie właścicie kłócicie. Spieracie się kto ma racje i próbujecie je Sobie udowodnic.
Idril Celebrindal najpierw zwracasz uwage na to co według Ciebie jest niepoprawnie wykonane nastepnie stwierdzasz ze to tylko Twoje mniemanie i każdy odbiera to inaczej. Potem sie dalej kłocicie ja tego juz naprawde nie rozumiemiem.
Mi się podoba że Harry nie jest "półdebilem" co prawda gada troche zabardzo inteligentnie jak na moje wyobrażenia o nim ale ogólnie jest wporządku. Co do rodziców to nie rozumiem czemu według twojej oceny są drętwi. Są tacy jacy powinni być przecierz nie będą nawijać jakimś slangiem młodzieżowym.

P.S. Czekam z niecierpliwością na następną cześć ficka tongue.gif

Napisany przez: Hito 14.03.2006 22:48

MoniQ>>prawda, sam się dziwię, że na tym forum tak mało jest ficów Harry/Hermiona. Oprócz mojego kojarzę tylko trzy wersje zbiorówki, ale z tego co wiem, nie skończyła ona zbyt szczęśliwie.

ellentari

QUOTE
=> Oj z tymi literówkami bywa różnie, sama wiem po sobie im więcej razy czytam coś co napisze, tym bardziej mam już namieszane, dlatego zazwyczaj wole komuś dać wpierw do przeczytanie, osoba bezstronna zawszę więcej wyłapie, tak to jakoś jest.

Nie przeczę. Myślałem, że z tym zadaniem lepiej sobie poradzę, ale, jak widać, czujne oko osoby trzeciej (właściwie to drugiej) mogłoby mi się przydać.
Denerwujące. Powinienem być w stanie wyłapać literówki i oczywiste błędy stylistyczne. Duh.

QUOTE
=> Co do sprawy Ginny i Rona, to faktycznie postawiłeś sobie poprzeczkę bardzo wysoko umieszczając akcje w fiku po szóstym tomie, to Ci strasznie utrudni, i myślę że mało prawdopodobne jest że Twoje wyjaśnienia całe sytuacji z miłosną czwóreczką wyjdą ci realistycznie…
Ale w sumie nie na tym się historia skupia, zawsze można przymknąć oko biggrin.gif 

Dokładnie, cieszę się, że ktoś to rozumie biggrin.gif

QUOTE
Trudno jest tak wszystko po układać żeby banalnie nie wyszło, może Twoja będzie bardzo dobra, tego jeszcze nie wiem, ocenie ją jak ją przeczytam:)
Ja się musze przyznać że nie odważyłam bym się żadnej napisać, pewnie bym coś bezpłciowego wystukała…

O rany, kolejna osoba, która będzie oceniała scene erotyczną. Muszę przyszykować sobie płyty Linkin Parka, by były gotowe :]

QUOTE
=> Właśnie tak zaczęłam się zastanawiać nad Herminą, hehe będzie w ciąży czy nie?
Można by obstawiać że ni, ale los bywa przewrotny…
Dobra dość tej mojej dedukcji, czekam a jak tak będę czekać to może w końcu pojawią się odpowiedzi na moje pytania biggrin.gif

Przykro mi, nie doczekasz się odpowiedzi na to pytanie. Nie planowałem rozwiązywać tej kwestii. Aczkolwiek domyślnie można uznać, że nie, Hermiona nie zaszła (zajdzie) w ciążę, gdyż pociągnięcie tego wątku wymagałoby chyba całej kontynuacji tego fica :]

Idril Celebrindal

Odnośnie pierwszej części Twojego posta - matko, ja to wszystko miałem wydedukować z fragmentu Twojego poprzedniego posta, który zacytowałem? Jeśli tak, to prosiłbym o (w przypadku następnej, analogicznej sytuacji) wypunktowanie mi kolejnych myśli, w końcu jestem tylko prostym mężczyzną o nieskomplikowanym mózgu :]
Cóż, skoro tak się sprawy mają, to faktycznie się nie zrozumieliśmy. Nie będę próbował przeprowadzać tu operacji logiczno-wnioskujących, bo chyba się zapędziłem. Być może... Nie będę tej kwestii dalej roztrząsał, szczególnie, że na niektóre sprawy mamy różne spojrzenia.
Tylko jedno pytanie, z czystej ciekawości - jaka jest Twoja wizja pana Grangera?
Przykładów nie będę komentował, jestem doskonale świadomy, jak wiele zależy od punktu widzenia i interpretacji czytelnika. Tak samo dobrze wiem, że nie jest możliwa sytuacja zadowolenia wszystkich. Takie życie.
QUOTE
O tej krytyce pisałam raczej w odniesieniu do innych czytelników, bo potrzebowałam asekuracji. Kiedyś bowiem, na forum, które już nie istnieje, "ośmieliłam się" skrytykować opowiadanie, które było tam prawie że czczone. Ludzie mnie zjedli żywcem.

Aha.
Takiego podejścia nie pochwalam, a jestem w stanie taką sytuację sobie wyobrazić, ponieważ niejeden raz miałem okazję się przekonać, że komentujący fici i fanarty ludzie mają tendencję do wychwalania publikacji pod niebiosa. Cóż, przynajmniej ich autorzy są zadowoleni :]
QUOTE
A czy ja napisałam, że nie? Bardzo dobrze, że przyjmujesz do siebie słowa krytyki i nie obrażasz się, jak to się niektórym zdarza.

Miałem napisać, że coś takiego sugerowałaś między wierszami, ale lepiej sobię daruję, bo znowu wyjdzie, że wyciągam pochopne wnioski :]
QUOTE
Pewnie nie zmieni. Ale przynajmniej znasz reakcje czytelników. Sam byś nie pomyślał, że te kwestie mogą brzmieć teatralnie, prawda? Taka krytyka pozwala otworzyć oczy na aspekty, o których wcześniej byśmy nie pomyśleli. Dlatego nie broń się przed krytyką samych założeń rękami i nogami.

Tu - prawda, nie pomyślałbym. I nie bronię się (w przypadku sceny erotycznej już wiesz, o co mi chodziło, mniej więcej), aczkolwiek, jak sama przyznałaś, wiele zależy od gustu.
Gdyby każda osoba, która komentuje fica, wypowiedziała się na temat języka Horacego, i wtedy większość stwierdziłaby, że coś z nim nie gra (na razie, jeśli się nie mylę, takie zdanie masz tylko Ty i ellentari), to zacząłbym się zastanawiać, czy nie pora wrócić na lekcje języka polskiego. Ale póki co, składam nasze inne spojrzenia na to na karb odmiennych gustów i preferencji.
Żeby pierwotny sens nam się nie rozmył - krytyka założeń jest dobra, choć jeśli zależy ona od indywidualnej interpretacji... Różnie z tym może być.
QUOTE
I jeszcze jedno. Pisze się dla ludzi, nie dla siebie. Smutna prawda. I autorzy muszą liczyć się ze zdaniem czytelników. A przynajmniej je przemyśleć i ewentualnie wziąć pod uwagę. Nie chcę, by to było odebrane jako jakakolwiek forma ataku, bo nią nie jest.

To już kwestia (gdzie kończy się wolność tworzenia? Itd.) do debaty, która nie należy do ram tego tematu. W pewnym sensie odniosłem się do tego wyżej - jeśli większość czytelników uważa, że pisarz zawalił sprawę, to faktycznie (przynajmniej w pewnym sensie) ją zawalił.
QUOTE
Ja odniosłam wrażenie, że piszesz, że scena erotyczna nie będzie mi się podobała, więc powinnam sobie odpuścić czytanie, albo nie krytykować, bo Ty już wiesz, że sceny miłosne w Twoim wykonaniu nie przypadły mi do gustu. Za niezrozumienie przepraszam.

Eee, wiesz... albo nic, nieważne smile.gif Istotne jest, że doszliśmy do porozumienia.

Widzę, że dzięki Horacemu powstała spora debata. Kto by pomyślał?

Napisany przez: Kiniulka 14.03.2006 22:48

Mnie również się wydaje, że kwestionowanie zachowania i sposobu mówienia rodziców Hermiony czy też toku myślowego Harry'ego jest bez sensu. Hito tak właśnie sobie wyobraził rodziców Hermiony więc my nie powinniśmy mieć do tego zastrzeżen... z resztą ja sama wyobrażałam ich sobie jako bardzo ułożonych i stanowczych. Tak jak zauważył mój przedmówca(Tomak) mnie róniez nie wydaje się, że nie byłoby normalne gdyby mówili slangiem młodzieży. Harry może i w niektórych fickach przedstawiany jest jak jaki przygłup ale chyba powinniśmy być bardziej pozytywnie nastawieni na nowości a nie sugerować się tym co zarzuciła nam Rowling czy inni autorzy fickw. Hito tak go sobie wyobraził to tak go opisuje.

To moje skromniutkie zdanie na ten temat... tongue.gif

Co do ficka:

Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Błędów nie zaobserwowałam (to chyba dobrze nie? tongue.gif ) Bardzo mi się podoba to, że odcinki dajesz systematycznie... długo nie trzeba czekać i to bardzo mi odpowiada.

Życzę Ci weny i czekam na nowe odcinki smile.gif

Pozdrawiam cieplutko smile.gif

Napisany przez: Hito 14.03.2006 22:56

Mówiąc o przedmówcy, masz na myśli oczywiście Tomaka, jak sądzę (ładnie, w tej samej minucie pojawiły się nasze posty.
Dzięki.
I zgadzam się, ale trzeba również zgodzić się z tym, że Idril ma pełne prawo do wyrażenia swojego krytycznego sądu. Id ma inną wersję, wizję rodziców Hermiony, zatem oczywistym jest, że ta moja będzie jej zgrzytała. I przecież może mi o tym powiedzieć. Informacyjny fakt, który może zawierać w sobie prawdę. Przynajmniej mam co rozważyć - w końcu na tym polega konstruktywna krytyka.
Co nie zmienia faktu, iż według mnie moja autorska kreacja Horacego ma sens, także jeśli chodzi o język, jakiego pan Granger uważa.
Wszyscy, którzy mają odemienne zdanie, feel free to disagree smile.gif

Uff, to by się nadawało do oddzielnego tematu, w którym toczyłaby się dyskusja na temat relacji czytelnicy<--->autor fica.

Aha, tak btw - nowy odcienek powinien pojawić się pojutrze. Ale (taka mała wiadomość dla niektórych) nie mogę tego zagwarantować w 100 procentach.

EDIT - wiedziałem, że o czymś zapomnę.
Naturalnie, także pozdrawiam moje urocze czytelniczki smile.gif

Napisany przez: em 14.03.2006 23:13

Kiniulka - skoro nie możemy krytykować wizji postaci autora (bo to jego własna wizja i nic nam do tego), nie możemy krytykować fabuły (bo to jego wizja i nic nam do tego), nie możemy krytykować stylistyki czy poprawności językowej (bo nie o to chodzi) - to o czym my tu mamy dyskutować? Chwalić, słodzić, walić jakimiś inetowymi słodyczami? Z całym szacunkiem, ale krytyka chyba polega na wykazywaniu autorowi słabych punktów tekstu. Słabe punkty obejmują zarówno poprawność gramatyczną, jak i kanoniczność oraz prawdopodobieństwo kreacji bohaterów.

Ech, chyba od tej pory ograniczę się tylko do recki końcowej. Jakoś nie mam siły pisać o każdym odcinku z osobna smile.gif

Napisany przez: Hito 15.03.2006 00:25

Ej no.
Szkoda. Ale - mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, Emotko, że w takim razie recka końcowa będzie trudniejsza do napisania. Chyba, że nie będziesz się w niej dokładnie przyglądała 3-4 końcowym częściom fica.
To chociaż napisz ogólnie, czy ostatni part był dobry, czy też zawiódł Twoje oczekiwania smile.gif

Napisany przez: Idril Celebrindal 15.03.2006 18:12

Emotko - dzięki za wsparcie.

QUOTE("Tomak")
Nie wiem o co wy sie właścicie kłócicie. Spieracie się kto ma racje i próbujecie je Sobie udowodnic.

Moje święte prawo się nie zgodzić. I nie kłócimy się, tylko kulturalnie dyskutujemy.
QUOTE("Tomak")
Idril Celebrindal najpierw zwracasz uwage na to co według Ciebie jest niepoprawnie wykonane nastepnie stwierdzasz ze to tylko Twoje mniemanie i każdy odbiera to inaczej. Potem sie dalej kłocicie ja tego juz naprawde nie rozumiemiem.

Jak ja kocham umiejętność czytania ze zrozumieniem... Choćby swoich własnych postów... Napisałeś "na to, co według ciebie", a potem piszesz "następnie stwierdzasz, że to tylko twoje mniemanie". A czy to nie jest jedno i to samo, tylko napisane na dwa sposoby? I gdzie tu sprzeczność? Bo na pewno nie w moim poście. Nie kłócimy się, podkreślam po raz kolejny. Dyskutujemy. A grzeczna, merytoryczna dyskusja o tekście chyba mieści się w moich prawach jako czytelnika? Oczywiście, że każdy odbiera tekst inaczej. Radziłabym bardziej wczytać się w moje poprzednie wypowiedzi, bo naprawdę nie chcę powtarzać w kółko jednego i tego samego.
QUOTE("Tomak")
Mi się podoba że Harry nie jest "półdebilem" co prawda gada troche zabardzo inteligętnie jak na moje wyobrażenia o nim ale ogólnie jest wporządku. Co do rodziców to nie rozumiem czemu według twojej oceny są drętwi. Są tacy jacy powinni być przecierz nie będą nawijać jakimś slangiem młodzieżowym.

A wiesz, co to jest kanoniczność? Harry w kanonie jest inny i dlatego w tym tekście taki a nie inny sposób wysławiania się Pottera drażni, przynajmniej mnie. Zresztą, sam sobie przeczysz, pisząc, że Potter "gada trochę za bardzo intelientnie" jak na Twoje wyobrażenie, ale jest OK. To jest sprzeczność. Albo coś jest zgodne z Twoimi wyobrażeniami, albo nie. Nie można być trochę w ciąży...
Co do rodziców Hermiony - pozwól sobie powiedzieć, że pomiędzy sztywniactwem a slangiem istnieje jeszcze jakiś stan pośredni, nazywany zazwyczaj naturalnością. I o uzyskanie takiego efektu - naturalności - mi chodziło. Li i jedynie.
Hito:
QUOTE
Co nie zmienia faktu, iż według mnie moja autorska kreacja Horacego ma sens, także jeśli chodzi o język, jakiego pan Granger uważa.

Pisałam o tym już wcześniej. Jest to postać spójna, ale dla mnie niezbyt przekonująca. Granger mi nie gra. Tyle. Koniec kwestii. I cieszę się, że doszliśmy wreszcie do porozumienia.
QUOTE
Odnośnie pierwszej części Twojego posta - matko, ja to wszystko miałem wydedukować z fragmentu Twojego poprzedniego posta, który zacytowałem? Jeśli tak, to prosiłbym o (w przypadku następnej, analogicznej sytuacji) wypunktowanie mi kolejnych myśli, w końcu jestem tylko prostym mężczyzną o nieskomplikowanym mózgu :]

Zapomniałam, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus wink2.gif
QUOTE
Tylko jedno pytanie, z czystej ciekawości - jaka jest Twoja wizja pana Grangera?

Generalnie rzecz biorąc, moim zdaniem jest to osoba o wiele bardziej otwarta, towarzyska, kontaktowa, głównie z racji wykonywanego zawodu - w końcu jako stomatolog ma ciągły kontakt z ludźmi. Nie jest tak chłodny, jak Twój Granger i wydaje mi się, że ma cieplejsze kontakty z córką. Jestem zdania, że jest raczej liberałem z malutkimi konserwatywnymi naleciałościami (i nie chodzi mi tutaj o jego poglądy polityczne wink2.gif) - bo przecież bez większych oporów akceptuje świat czarodziejski. To tyle.
QUOTE
Takiego podejścia nie pochwalam, a jestem w stanie taką sytuację sobie wyobrazić,

Tzn. mojego czy innych forumowiczów?

Pozdrawiam,
Id

Napisany przez: Hito 15.03.2006 20:49

Idril>>ok. Aczkolwiek ja sam nie odbieram Horacego jako osoby nietowarzyszkiej czy zamkniętej w sobie. Do tej pory miał pecha i jego rola w większości zaistniała po wiadomym incydencie. Chyba się zgodzisz, że pan Granger miał pełne prawo być chłodny w stosunku do naszej parki po tym, czego się dowiedział? Przecież nie mógł poklepać ich po głowie i powiedzieć, że dobrze zrobili.
Dlatego, do tej pory, Horacy nie był zbyt kontaktowy, jeśli chodzi o swoją córkę. Co nie znaczyło, że ich relacje w ogóle i zawsze są takie - w następnym parcie sama Hermiona o tym wspomni.

QUOTE
Tzn. mojego czy innych forumowiczów?


Aż się dziwię, że musisz zapytać.
Oczywiście, że innych forumowiczów. Najeżdżanie kogoś za skrytykowanie (na poziomie, zaznaczmy) czyjegoś dziełka jest bezsensowne i nieprzemyślane. Tej kwestii nawet nie ma co roztrząsać - wiadomo, po czyjej stronie lezy tu racja i kogo nie popieram.

Aha - jutro powinnaś dostać kolejny fragment tekstu, nad którym będziesz mogła się poznęcać. Jednakże z góry przepraszam - Horacy w nim nie wystąpi smile.gif

Napisany przez: em 15.03.2006 21:08

Powiedzmy Hito, że zachowam tę opinię na okazję mojej recki :-) I nie martw się - to, że nie piszę, nie znaczy, że nie czytam. A skoro na OLiJP kazali mi nawijać o autorze, którego nie znałam, z epoki, o której nic nie wiem, przedstawicielu nurtu, na temat którego mogłam tylko teoretyzować i NIE wywalili mnie za drzwi po pierwszym zdaniu, to myślę, że z tą recenzją sobie poradzę wink2.gif biggrin.gif

Napisany przez: Idril Celebrindal 15.03.2006 21:16

QUOTE
Idril>>ok. Aczkolwiek ja sam nie odbieram Horacego jako osoby nietowarzyszkiej czy zamkniętej w sobie. Do tej pory miał pecha i jego rola w większości zaistniała po wiadomym incydencie. Chyba się zgodzisz, że pan Granger miał pełne prawo być chłodny w stosunku do naszej parki po tym, czego się dowiedział? Przecież nie mógł poklepać ich po głowie i powiedzieć, że dobrze zrobili.

Zgadzam się. Jednakże ja (zakładając, że pisałabym taką scenę i zgodnie z moim widzeniem Grangera) napisałabym o ataku szału, wściekaniu się itp. Bo generalnie rzecz biorąc tak się zachowują ojcowie córeczek, kiedy na horyzoncie ledwo pojawia się jakiś osobnik płci męskiej, nie mówiąc już o opisanej sytuacji. Coś o tym wiem, uwierz mi na słowo. Bo to właśnie sangwinicy (a tak widzę pana Granger) zachowują się w ten sposób. Broń, Merlinie, przed głaskaniem po główkach. Zachowali się jak para nieodpowiedzialnych smarkaczy.
QUOTE
Aż się dziwię, że musisz zapytać.
Oczywiście, że innych forumowiczów. Najeżdżanie kogoś za skrytykowanie (na poziomie, zaznaczmy) czyjegoś dziełka jest bezsensowne i nieprzemyślane. Tej kwestii nawet nie ma co roztrząsać - wiadomo, po czyjej stronie lezy tu racja i kogo nie popieram.

Taką właśnie cichą nadzieję miałam wink2.gif.
QUOTE
Aha - jutro powinnaś dostać kolejny fragment tekstu, nad którym będziesz mogła się poznęcać. Jednakże z góry przepraszam - Horacego w nim nie wystąpi

Nic to... Przynajmniej, jak uważa Tomak, się nie "pokłócimy". Tak bardzo... wink2.gif

Napisany przez: Hito 15.03.2006 21:45

Emotka>>wierzę w Ciebie, podołasz. Konkludując, muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na ostateczną recenzję.

QUOTE
[btw, literówka w ostatnim zdaniu posta powyżej, Hito wink2.gif ]

sad.gif
Poprawione. To już nawet nie literówka, tylko niezauważona zmiana ciągu myśli. Wychodzi na to, że przydałaby mi się beta sprawdzjąca moje wszystkie posty *wali głową w biurko*
wink2.gif

Idril Celebrindal

QUOTE
Jednakże ja (zakładając, że pisałabym taką scenę i zgodnie z moim widzeniem Grangera) napisałabym o ataku szału, wściekaniu się itp. Bo generalnie rzecz biorąc tak się zachowują ojcowie córeczek, kiedy na horyzoncie ledwo pojawia się jakiś osobnik płci męskiej, nie mówiąc już o opisanej sytuacji. Coś o tym wiem, uwierz mi na słowo. Bo to właśnie sangwinicy (a tak widzę pana Granger) zachowują się w ten sposób.

Skoro coś o tym wiesz, pozostaje mi się zgodzić. Aczkolwiek wydaje mi się, że wściekanie pasuje bardziej do choleryków, choć... sangwinicy byli zaraz za nimi. Niestety (dla Ciebie), wściekanie się Horacego jakoś nie lezy w mojej wizji jego osoby. Nie wiemy, jaka była jego reakcja w momencie odkrycia prawdy (kto wie, może zdenerwował się przy Hermionie?), a tylko to, że gdy Harry przyszedł, był spokojny. Tu chciałem pokazać, że nie trzeba dostawać ataku szału, by dotrzeć do zakutych głów młodzieniaszków.
Ale nie przeczę - mój pogląd na tę sprawę może i jest nierealistyczny.

QUOTE
Nic to... Przynajmniej, jak uważa Tomak, się nie "pokłócimy". Tak bardzo... wink2.gif 

No, kto wie, jeśli po cichu wyznajesz Hr/R i H/G, strasznie może mi się dostać po następnym parcie, a to tylko jedna z możliwych tego przyczyn wink2.gif
Aha:
Tomak>>kto tu się kłóci? Na pewno nie ja i Idril.

Napisany przez: Idril Celebrindal 15.03.2006 21:57

QUOTE
Skoro coś o tym wiesz, pozostaje mi się zgodzić. Aczkolwiek wydaje mi się, że wściekanie pasuje bardziej do choleryków, choć... sangwinicy byli zaraz za nimi. Niestety (dla Ciebie), wściekanie się Horacego jakoś nie lezy w mojej wizji jego osoby. Nie wiemy, jaka była jego reakcja w momencie odkrycia prawdy (kto wie, może zdenerwował się przy Hermionie?), a tylko to, że gdy Harry przyszedł, był spokojny. Tu chciałem pokazać, że nie trzeba dostawać ataku szału, by dotrzeć do zakutych głów młodzieniaszków.
Ale nie przeczę - mój pogląd na tę sprawę może i jest nierealistyczny.

Z doświadczenia wiem, że jak ojciec wpieniony, to mu tak szybko nie przechodzi. Ale OK, bo nam znowu wychodzi kwestia nieszczęsnego pana Granger, a tę uważam za zamkniętą.
QUOTE
No, kto wie, jeśli po cichu wyznajesz Hr/R i H/G, strasznie może mi się dostać po następnym parcie, a to tylko jedna z możliwych tego przyczyn

Daleka jestem od wyznawania czegokolwiek w tej materii wink2.gif
QUOTE
Tomak>>kto tu się kłóci? Na pewno nie ja i Idril.

No właśnie... Też mnie ta kwestia nurtuje i zgoła spać nie daje wink2.gif

Napisany przez: Hito 16.03.2006 11:22

Oto kolejny part, jeden z ostatnich. Spodziewam się, że po nim zaleje mnie fala krytyki smile.gif
Aha, jeśli się nie mylę, do najdłuższa część fica, jak do tej pory (a możliwe, że najdłuższa w ogóle)




Dobre, zaczynam spędzać więcej czasu w jej pokoju niż w swoim.
Harry patrzył na Hermionę, która starała się odkleić ostatnie żukony od dna wielkiego słoja. Czekająca Hedwiga co rusz ponaglała ją pohukiwaniem i niecierpliwym trzepotaniem śnieżnobiałych skrzydeł.
- Widzisz, Hedwigo, piąty dzień, a ty już opróżniłaś cały słój. I co teraz będziesz jadła?
Sowa spojrzała na niego tylko przelotnie. Gdyby mogła, pewnie wzruszyłaby ramionami.
- Żarłok – skarcił ją Harry, po czym podszedł do Hermiony bliżej, by zaoferować jej pomoc w uporaniu się z zadaniem wydobycia końcówki żukonów.
- Nie trzeba – rzuciła. – No, chodź tu...
Jak na zawołanie coś mlasnęło. Czarne stworzenie oderwało się z siłą na tyle dużą od szklanego dna, że Hermiona upadłaby na plecy, gdyby Harry w porę jej nie złapał.
- Dzięki. – Dziewczyna spojrzała zdegustowana na żukona znajdującego się w jej dłoni. – To się jeszcze nadaje do jedzenia?
- Jej zapytaj.
Odpowiedź Hedwigi była jednoznaczna, głód w jej oczach dawał do zrozumienia, iż zaryzykuje ewentualną niestrawność.
- Masz.
Hermiona rzuciła martwego żukona w kierunku sowy, która bez problemu złapała go dziobem.
- Wiesz co, Hedwigo? Resztę sama sobie wydobądź – zaproponowała dziewczyna, podbródkiem wskazując na słój. Sowa niechętnie przeniosła się na krawędź naczynia i z nieufnością popatrzyła do środka.
Hermiona tymczasem nie mogła nie zauważyć, że mimo, iż stoi o własnych siłach, prawa ręka Harry'ego wciąż oplatała jej talię. Czuła jego gorący oddech przy uchu.
- Wiesz, nieźle się wystraszyłem przy stole.
- Czego?
- Że chcesz wrócić do Hogwartu, teraz.
Hermiona okręciła głowę tak mocno, jak pozwalały jej kręgi szyjne, w kierunku twarzy przyjaciela.
- Daj spokój, Harry. Przecież dobrze wiesz, że cię nie opuszczę. Ile razy już to mówiłam? Nie zachowuj się w sposób nielogiczny.
- Wiem, że to było głupie uczucie – przyznał Harry. – Niestety, mój zdrowy rozsądek nie dorównuje twojemu.
- Wcale nie takie głupie, jeśli wziąć pod uwagę przyczynę jego powstania. - Hermiona uśmiechnęła się zarówno do Harry’ego, jak i do swoich myśli. - To wiele dla mnie znaczy.
- Domyślam się.
Harry doznał ambiwalentnych uczuć. Z jednej strony chciał pocałować Hermionę w kark, choć z pewnością jej włosy stanowiłyby nielichą przeszkodę, ale z drugiej... coś go krępowało.
Pomimo tego, że południe dnia piątego stanowiło kres jego rozważań. Rozpoznał stan swojego serca i osobę, która już na dobre w nim zagościła. Nie miał zamiaru kłócić się ze swoimi uczuciami, zresztą, był z nich całkowicie zadowolony.
A może barierą był fakt, iż jeszcze ich na głos nie wypowiedział? Nie postawił kropki nad i?
Właściwie, to na co czekał?
Zanim Harry zdążył cokolwiek uczynić, Hermiona wyswobodziła się z jego uścisku. Odeszła o krok i obróciła się do Pottera przodem.
- Chcę ci powiedzieć, Harry, że mogłeś mi wcześnie powiedzieć o Zgredku.
- Jesteś zła? – spytał chłopak, momentalnie notując spadek humoru.
- Zła? Nie. – Hermiona pokręciła głową. – Jestem raczej zawiedziona. Trzy lata szycia i ile dobrego to przyniosło? Tylko przysporzyłam Zgredkowi kłopotów. Okazało się, że Ron miał rację...
No tak. Ron.
Harry uświadomił sobie, co nie dawało mu spokoju. O co musi spytać.
- ... A ja brnęłam po kolana w swojej iluzji czynienia dobra. Szkoda. Żałuję, że skrzaty nie chcą mojej pomocy. Wątpię też, by udało mi się zmienić ich naturę rozmowami i przekonywaniem.
- Dotknęło cię to wszystko.
- Traktuję to jako osobistą porażkę. – Hermiona uśmiechnęła się dzielnie. – Wiesz, pewnie gdybyś mi wcześnie to powiedział, nie usłuchałabym cię i dalej robiła te czapeczki. Stało się, co się miało stać.
Harry zauważył, że wątek o skrzatach właśnie został zamknięty. Postanowił skorzystać z okazji, choć nerwy nie ułatwiały mu podjęcia nowego tematu.
- Hermiono, muszę cię o coś spytać. To może dziwnie zabrzmi, ale...
- Pytaj.
- Co... co cię łączy z Ronem?
Harry spodziewał się różnych reakcji, tych niekorzystnych także, ale z pewnością niezrozumienie nie było jedną z nich.
- O co ci chodzi? – zapytała dziewczyna, marszcząc brwi. Zanim Harry zdążył odpowiedzieć, mina Hermiony zmieniła się. – Ach, o to...
Zachichotała.
- To naprawdę nie twoje zmartwienie, Harry.
- Ale...
- Poczekaj, wyjaśnię ci to. Mój błąd, że nie zrobiłam tego wcześniej; chyba nie zaprzątało to mojej głowy w wystarczającym stopniu. Ale nie spodziewaj się jakiegoś objawienia czy pokrętnego tłumaczenia. – Hermiona ponownie zachichotała. Harry nie miał pojęcia, co ją bawi w jego pytaniu. – Ron jest moim dobrym przyjacielem.
- No tak, ale... – Po chwili do Harry’ego doszedł sens słów Hermiony. – Dobrym przyjacielem?
- A czego się spodziewałeś?
- No... – odparł powoli Harry, nie wiedząc, co powiedzieć. Uznał, że spróbuje od innej strony. – Przecież Ron wyraźnie ci się podobał przez ostatni rok.
Hermiona spoważniała. Beztroski uśmiech zniknął z jej twarzy. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła się od Harry’ego w kierunku otwartego jak zwykle okna, i zaczęła iść w jego kierunku.
- To nie było do końca tak. – Jej głos był cichy i spokojny. – Widzisz, najprościej rzecz ujmując, wszystko ma swoje granice. Moja... cierpliwość również. Nie udało mi się zwrócić twojej uwagi na mnie przez parę lat, zawsze miałeś inną dziewczynę na oku. Lepszą od swojej najlepszej przyjaciółki.
Harry poczuł, jak coś mocno ściska go w piersiach, a żołądek próbuje skurczyć się do rozmiarów ziarnka piasku. Słowa Hermiony były niczym cios w twarz.
Ponieważ były prawdziwe.
- Twoje szczęście było dla mnie najważniejsze, zatem próbowałam w miarę moich możliwości pomóc ci w zawiązywaniu znajomości z Cho, a potem Ginny – ciągnęła Hermiona, nie patrząc na Harry’ego, tylko na panoramę za oknem. Jednak Potter miał wrażenie, że jego przyjaciółka obserwuje świat wspomnień i myśli. – Uważałam, że nie potrafię do końca maskować swoich uczuć, jednak ty... nigdy niczego nie zauważyłeś. Nigdy nie patrzyłeś tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami w bok, na mnie, tylko zawsze przed siebie, na równie piękne, przebojowe dziewczyny.
Harry nie mógł otworzyć ust, by przerwać tę przemowę, pełną dawnej boleści, choć bardzo tego chciał. Czuł się jak winny zbrodniarz przed sądem, który nie ma nic na swoją obronę.
Potter przypomniał sobie nagle kilka rzeczy.
Hermionę pytającą go o pocałunek z Cho, jej reakcje i ton głosu wtedy.
Chang i Kruma, podejrzewających, że z Hermioną łączą ich stosunki bardziej zażyłe niż przyjaźń.
Artykuły Rity Skeeter i jego własne wypieranie się, obrona przed insynuacjami, że jest chłopakiem Hermiony.
Ginny mówiącą mu, że tylko dzięki radzie Hermiony udało jej się pokazać swoje uczucia do niego.
- Szło ci nieźle z Cho, ale ona sama się zdyskwalifikowała, pamięć o Cedriku była wtedy zbyt mocna dla niej. A twoja fascynacja Ginny była widoczna na kilometr, nie mogłeś spuścić z niej oczu, choć oczywiście myślałeś, że nikt tego nie widzi.
- Ale przecież... Promieniałaś radością, gdy całowałem się z Ginny w pokoju wspólnym!
- Harry, już ci to mówiłam – przypomniała mu Hermiona, na chwilę kierując na niego swoje oczy. – Twoje szczęście było dla mnie najważniejsze. Jest i będzie. A czy nie byłeś zadowolony z uczucia Ginny? Czy nie chciałeś się jej podobać? I tak wszyscy byli szczęśliwi.
- Nie – zaprzeczył Harry, mając w pamięci scenę pocałunku z rudowłosą Ginny. Tak, Hermiona uśmiechała się... ale dlaczego siedziała wtedy w fotelu przy kominku, sama, z dala od reszty? Harry nie mógł sobie przypomnieć, ile czasu trwał uśmiech Hermiony, gdyż szybko została zasłonięta przez masę podekscytowanych Gryfonów. – Ty nie byłaś szczęśliwa. Nie naprawdę.
- Nie naprawdę – powtórzyła cicho Hermiona, po czym kiwnęła głową. – Wróćmy do Rona. Oboje wiemy, że Ron czuł coś do mnie, starał się to okazywać, chociaż czasami objawiało się to w dziwny sposób. – Dziewczyna zacisnęła wargi, przypominając sobie wewnętrzny ból, gdy zobaczyła go całującego Lavender Brown. Jakże podle, brzydko i bez wartości się wtedy poczuła. Wszyscy deptali jej uczucia jak zwykły trawnik. – Nie wiem sama, co chciałam osiągnąć, zapraszając Rona na przyjęcia bożonarodzeniowe profesora Slughorna i sugerując mu tym samym bliższy związek. Może po prostu chciałam poczuć się doceniona, kochana?
Pytanie Hermiony zawisło w powietrzu, a jego ciężar zdawał się wgniatać w podłogę Harry’ego, który zaczynał dochodzić do wniosku, że nie zasługuje na miłość Hermiony. I że jest głupszy, niż mu się kiedykolwiek wydawało.
- Hermiono...
- Poczekaj. Pozwól mi skończyć. Niech wszystko będzie jasne między nami, Harry.
Potter kiwnął głową.
- Stara miłość nie rdzewieje, jak mawiają – podjęła Hermiona. – Zrozumiałam któregoś dnia, że to nie ma sensu. Oszukiwałabym siebie i Rona, krzywdząc nas oboje. Dlatego, gdy Ron przebywał w skrzydle szpitalnym, po tym zatruciu, przyszłam do niego. Porozmawialiśmy wtedy na osobności. Powiedziałam mu, że najlepiej dla nas będzie, jeśli zostaniemy na przyjacielskiej stopie. Że, niestety, nie mogę odwzajemnić w pełni jego uczucia. Przyjął to lepiej, niż się spodziewałam. Bałam się, że może to popsuć przyjaźń między nim a tobą, ale nic takiego się nie stało, na szczęście. Zasugerowałam mu też wtedy, że nie pasujemy do siebie na tyle, by stworzyć dobrą parę, i że jest dziewczyna, która spełnia ten wymóg.
- Rozumiem... Zaraz, to byłaś ty! Znowu bawiłaś się w swatkę!
- Wcale nie – odparła Hermiona, uśmiechając się lekko. – To nie działa w ten sposób, Harry. Myślisz, że jak powiem Ronowi ,,Luna to fajna dziewczyna, lubi cię, no i pasujecie do siebie’’, to on się w niej zakocha? To była tylko drobna wskazówka.
- Drobna wskazówka, jasne. Cały drogowskaz.
- Przynajmniej czytelny.
Harry uświadomił sobie, jak wielką czuję ulgę. Zrozumiał także, dlaczego Hermiona nie widziała problemu w wyjawieniu Ronowi, co zaszło między nią a nim samym. Ron nie byłby wcale zaskoczony!
- Świetnie kojarzysz pary, wiesz o tym?
- Aż za dobrze. Dlatego teraz ja mam pytanie – rzekła Hermiona, patrząc już prosto w oczy Harry’emu i podchodząc do niego bliżej. – Co z Ginny? Czy jest tak, jak myślę?
- Czyli jak? – zapytał chłopak, zaciekawiony, co Hermiona wie o jego bieżącym stanie uczuć w stosunku do najmłodszej członkini rodu Weasleyów.
- Obserwowałam wasze rozstanie na pogrzebie dyrektora. Dość... gładko wam poszło.
- Nie można zaprzeczyć. – Harry potarł dłonią czoło. – Sam się zdziwiłem, że Ginny tak łatwo pogodziła się z tym, że chcę ją zostawić. Bałem się, że będzie chciała za wszelką cenę razem ze mną szukać Horcruxów, tak jak nie dała się przekonać, by nie leciała z nami do Ministerstwa rok temu.
- Chciałeś ją w ten sposób ochronić?
- Tak. Chociaż, nie. Teraz widzę, że to nie był prawdziwy powód. Gdyby takim był, to przecież nie pozwoliłbym i wam, tobie i Ronowi, towarzyszyć mi. Nie protestowałem przeciw temu zbytnio, co?
- Nie protestowałeś zbytnio, prawda. No i zgodziłeś się do mnie przyjechać, odłożyć wizytę w Norze.
- Więc to był test, tak?
- Nie! – zaprzeczyła szybko i głośno Hermiona. Jej policzki zmieniły odcień. – Ja tylko chciałam, byś odpoczął tutaj, z Ginny...
- To było tylko tak przy okazji? – zadrwił Harry, nie mając jednak na celu urazić Hermiony w żaden sposób. – Jasne. Powiem ci tak. Twój plan się powiódł.
- Jaki plan?
- Ohoho, tylko nie udawaj teraz niewiniątka. Od samego początku próbowałaś rozkochać mnie w sobie.
- Wcale nie! – zaprzeczyła ponownie Hermiona, czerwieniąc się dokumentnie. – Ja...
- Nie? A od kiedy to używasz perfum, tak silnych, że nawet kąpiel w jeziorze nie zmyła ich zapachu?
- Wcale nie były silne. Użyłam magii, by utrwalić ich woń.
- Aha. O tym nie pomyślałem. Ale to nieważne. Dlaczego ich użyłaś?
Harry zorientował się poniewczasie, że to pytanie, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich się znajdowali, musiało głupio zabrzmieć. Sam nie wiedział, dlaczego zadaje bezcelowe pytania, bo inaczej nazwać ich nie mógł. Przecież dobrze wiedział, z jakiego powodu Hermiona użyła perfum czy nosiła jego ulubioną, czarną koszulkę.
Może próbował pociągnąć Hermionę za język? Starał się, by powiedziała wprost o swoich uczuciach?
Nigdy nie usłyszał słów ,,kocham cię’’. Czyżby tak bardzo ich pragnął?
A sam jeszcze nie dał do zrozumienia Hermionie, a na pewno nie bezpośrednio, co do niej czuje. Postawa godna naśladowania, doprawdy.
- Obawiałam się, że bez podobnych gestów nie spojrzysz na mnie, jak na... kobietę – szepnęła zawstydzona Hermiona, wbijając wzrok w podłogę i nie ważąc się dodać ,,atrakcyjną’’. Nie miała złudzeń – zapewne jej wygląd przy Ginny czy Cho pozostawiał w męskich oczach wiele do życzenia.
Au. No i mam swoją odpowiedź. Głupek.
- Hmm... Chyba muszę cię przeprosić. Wiele razy zachowywałem się jak tępak.
Teraz też jest nie lepiej. Szlag by.
Harry uznał także, że atmosfera była odpowiednia, by jeszcze raz subiektywnie ocenić urodę ukochanej. Zignorował kolejkę górską, w jaką bawiły się jego wnętrzności, i zebrał się na odwagę.
Złapał delikatnie podbródek Hermiony i uniósł go tak, by spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, że jesteś śliczna?
Harry przez chwilę bał się, że dziewczyna się zapali. Próbowała cofnąć się i znowu uciec wzrokiem w dół, ale Harry nie pozwolił jej na to. Postąpił krok do przodu i objął mocno Hermionę, z postanowieniem w duchu, że nie puści jej, póki naprawdę wszystko nie będzie jasne między nimi.
Opuścił głowę. Zetknął się czołem z Hermioną.
- Naprawdę tak uważasz? – spytała cichutko dziewczyna, jakby nie mogła w to uwierzyć.
- Naprawdę. Jesteś piękna, we wszelkich możliwych aspektach – powiedział czule Harry, nie mając na myśli tylko jej ciała.
- Dziękuję.
- Wiesz, nie ma za co... Hej, nie płacz!
- Przepraszam – chlipnęła Hermiona, ze wszystkich sił starając się powstrzymać łzy. Łzy szczęścia.
Harry tymczasem nie potrafił pomieścić sobie w głowie, jak kiedykolwiek mógł chcieć tulić inną kobietę niż Hermionę. Długą drogę musiał przejść, by sobie to uświadomić.
Zdawał sobie sprawę także z tego, że to jeszcze sprawy nie załatwiło. Wciąż nie wypowiedział dwóch magicznych słów.
- Nie kochasz Ginny?
- Nie – odparł Harry, przekonany, że mówi prawdę. – Nie kocham jej. To tak samo jak z tobą i Ronem. Jesteśmy przyjaciółmi. I tylko tyle – dodał, zastanawiając się jednocześnie, jak Ginny zareaguje na wieść, że on darzy uczuciem jej najlepszą przyjaciółkę, która wcześniej bardzo starała się im pomóc w zacieśnieniu więzi.
Cóż za ironia.
- Mówiłaś, że twoja cierpliwość ma granice. To znaczy... od kiedy ty... próbowałaś zwrócić na siebie moją uwagę?
Harry dostrzegł ogniki w oczach Hermiony. Odrobinę niepewności, ale i nadzieję.
- Pytasz, od kiedy jestem w tobie zakochana, tak? Od dawna, Harry, od dawna.
- ... Ach tak. Czyli dzisiaj, przy śniadaniu...
- Przyznaję się bez bicia, mój drogi. Chciałam przekonać się, jakie jest twoje zdanie na temat naszych uczuć, pociągnąć cię za język, gdyż nie wydawałeś się skory do podzielenia się nim ze mną. Dużo od ciebie nie wyciągnęłam. – Hermiona uśmiechnęła się, przytulając się silniej do Harry’ego. Jej głos dobiegał do uszu chłopak stłumiony. – Mogłeś dzisiaj odnieść wrażenie, że szybko przeszłam do porządku dziennego nad naszą wspólnie spędzoną nocą, ale prawda wygląda inaczej. Nawet nie wiesz, jak przez chwilę się bałam, że... popełniłam błąd, poddając się swoim pragnieniom. Ale bałam się zaledwie moment. Wiem, że...
Teraz albo nigdy, do licha.
- Hermiono. – Harry szybko wbił się w mowę dziewczyny.
- Tak?
- Ja... kocham cię.
Nagle wszystkie nieprzyjemne doznania zniknęły. Harry poczuł absolutny spokój. Jego serce zerwało pęta i zaczęło bić żwawiej, radośniej i cieplej.
Wystarczyło wypowiedzieć tylko dwa słowa, bardziej jednak magiczne od jakiegokolwiek zaklęcia. Tylko dwa słowa, a uczucie spełnienia było wszechogarniające.
Jakimże głupcem był! Tak długo czekać i kazać swojej ukochanej tracić wiarę, cierpieć. Gdzie ja miałem oczy?
Hermiona podczas objawienia w umyśle Harry’ego odsunęła się od niego trochę, uśmiechając się coraz szerzej, aż błysnęły jej zęby. Łzy szczęścia zakręciły się w jej oczach, aczkolwiek nie popłynęły po policzkach.
- Ileż ja na to czekałam – szepnęła, jakby do siebie. Ujęła twarz swojego ukochanego w dłonie i zbliżyła się do niej, aż ich nosy dotknęły się. – Ja też cię kocham, mój ty wybrańcu.
Hedwiga łypnęła okiem na całującą się parę, zaciekawiona. Martwy żukon wystawał z jej dzioba. Sowa zatrzepotała skrzydłami, łapiąc równowagę, by nie spaść z krawędzi słoja.
Krzywołap okazał mniejsze zainteresowanie faktem, iż jego pani najwyraźniej starała się scalić w jedno z Potterem. Ziewnął przeciągle, poprawił swoją pozycję i wrócił do tego, co lubił najbardziej – leżenia na łóżku z jednoczesnym mruczeniem.
Minęło relatywnie dużo czasu, zanim usta Harry’ego i Hermiony rozdzieliły się. Chłopak był jednak pewien, że ten pocałunek trwał dłużej od tego sprzed kilku miesięcy. I był, nie ukrywając, po prostu lepszy. Bez potwora wyjącego w piersi.
- Wygląda na to – mruknął Harry, ciągle pogrążony w oparach przyjemności – że Cho, Krum i twoi rodzice mieli lepsze oczy ode mnie.
- Zaraz, po kolei. Co łączy Wiktora i moich rodziców? – zainteresowała się Hermiona z pewną nutą niezadowolenia w głosie, wywołanego odejściem pocałunku z Harrym do przeszłości.
- Najpierw ja zadam pytanie. Pomylę się, jeśli stwierdzę, że twoi rodzice już pod domem Dursleyów uważali mnie za twojego chłopaka?
- Nie wiem. Nigdy im nie mówiłam o swoich uczuciach do ciebie.
- Nie bezpośrednio. – Harry wyszczerzył zęby łobuzersko. – Wyciągnęli wnioski z faktu, że stale o mnie z nimi rozmawiałaś.
- Mama przesadziła wtedy – zaprotestowała słabo dziewczyna, okazując drobne zawstydzenie.
- Wiesz, jakoś w to wątpię. Szczególnie, że Krum miał ten sam problem.
- Jak to?
- Przed trzecim zadaniem Turnieju Trójmagicznego wziął mnie na stronę i domagał się odpowiedzi na pytanie ,,Co cię łączy z Hermio-niną?’’, czy coś.
- Naprawdę? – Kąciki ust Hermiony zadrgały.
- Tak. No i właśnie podniósł przeciwko mnie zarzut, że mówisz o mnie bardzo często. Słuchaj... Ty naprawdę na randkach z nim mówiłaś o mnie?
- Czasem.
- Czasem? Aha, to ja już wiem, dlaczego chciał cię zaprosić do Bułgarii już po niecałym roku znajomości. Poczuł, że nie ma ze mną szans inaczej.
- Tylko nie popadaj w samozachwyt. – Hermiona spojrzała na Harry’ego z ukosa. – Musisz wiedzieć o Wiktorze jeszcze dwie rzeczy. Raz, to dzięki niemu zrozumiałam, co naprawdę do ciebie czuję. Dwa, od jakiegoś czasu starał mi się pomóc cię... zdobyć.
Cisza.
- Co?
- Listy, Harry. Jak myślisz, dlaczego zawsze ukrywałam je przed tobą i Ronem? Potrzebowałam męskiej porady sercowej, że tak powiem. Wiktor okazał się dobrym przyjacielem. Opisywał mi różne... no, techniki uwodzenia. – Hermiona zaczerwieniła się tym razem zdecydowanie zauważalnie. – Raczej z nich nie korzystałam, sam wiesz dlaczego. Ale nie powiem, żeby cała nauka poszła w las.
- ... Aha. Chyba jestem jego dłużnikiem.
- Zawsze możesz napisać do niego list dziękczynny.
- No – mruknął Harry, przekonany w duchu, że tak właśnie kiedyś zrobi. Krumowi należały się słowa uznania i podziękowań. – Pewnie. Aha, właśnie sobie coś przypomniałem. Przepraszam za sugestię, jakobym lubił bardziej Cho od ciebie. Wiesz, na piątym roku, kiedy...
- Pamiętam – rzekła Hermiona, kładąc wskazujący palec na wargach Harry’ego. – Wybaczam ci. Byłeś wtedy zauroczony Cho. Powiedziałeś prawdę, która teraz jest już, jak rozumiem, nieaktualna.
- Zdecydowanie nieaktualna.
Porównywać Hermionę i Cho... Harry niemal się nie zakrztusił tą myślą.
Jego ukochana uniosła jego lewą rękę.
- Odkryłeś wskazówkę ukrytą w zegarku?
- ? Chyba... nie.
- A wiesz chociaż, na jakiej zasadzie działa?
- Też chyba nie – odparł Harry, mając paskudne przekonanie, że nie przedstawia swoich zdolności umysłowych w najlepszym świetle.
- Ten zegarek sprzęga się z twoimi potrzebami. Oczywiście, nie jest potężnym artefaktem magicznym, nie wyczaruje ci góry złota ani nie zabije smoka. – Hermiona mrugnęła do Harry’ego. – Jednak pewne drobnostki... Wskazówka, o której mówiłam. Pomyśl, kogo naprawdę kochasz. Nie myśl o mnie, o nikim konkretnym, po prostu rozważaj tę kwestię. I naciśnij ten przycisk z boku. A potem patrz na tarczę.
Harry zastosował się do instrukcji dziewczyny. Ze wszystkich sił starał się myśleć abstrakcyjnie, nie o Hermionie. Kogo kocham, kogo kocham... Potter szybko wcisnął przycisk.
Na tarczy zegarka na ułamek sekundy pojawiło się narysowane oblicze Hermiony.
- Oklumencja? – zdziwił się Harry. Przedmioty również mogą zaglądać w umysł?
- W ograniczonym zakresie. Udzieli ci pomocy nie przekraczającej jego możliwości, a skoro to tylko zegarek, cudów się nie spodziewaj.
- A dlaczego tak krótko...?
- To miała być tylko wskazówka. Moja twarz musiała być widoczna tylko na mgnienie oka, żebyś mógł dojść do wniosku, że tylko ci się zdawało. Ale w takim wypadku może zacząłbyś się zastanawiać, dlaczego akurat takie przywidzenie ci się zdarzyło.
- Aha. Drogowskaz.
- Harry.
Chłopak w ramach rekompensaty za niewinne droczenie się pochylił się i pocałował Hermionę. Ich usta nie złączyły się na długo, przynajmniej w porównaniu do poprzedniego pocałunku.
- Czy już wiesz, kiedy chcesz oznajmić Ronowi i Ginny, co między nami zaszło?
Harry myślał nad tym pytaniem tylko chwilkę.
- Nie będziemy tego kryć, gdy dotrzemy do Nory, prawda? Ron od razu zrozumie. A Ginny... Z Ginny będę musiał porozmawiać, wyjaśnić jej to.
- To nie będzie łatwe.
- Wiem. Ale i tak łatwiejsze niż pokonanie Voldemorta. Muszę się szkolić w pokonywaniu trudności.
- Harry, to nie są żarty. Obiecaj mi, że wszystko wyjaśnisz Ginny w odpowiedni sposób.
- Obiecuję, oczywiście. Ginny była jednak moją dziewczyną przez pewien czas, czułem coś do niej. Zasługuje na szczerość.
- Czułeś coś, ale już nie czujesz?
- A ty coś taka podejrzliwa?
- Ja... nie chcę, by kiedyś, kiedykolwiek, zostawił mnie dla innej. Nie teraz, gdy...
- Nigdy.

Gorąca woda oblewała Hermionę niemal ze wszystkich stron.
Dziewczyna leżała w wannie z głową opartą na jej krawędzi. Wpatrywała się w sufit i rozmyślała nad przebiegiem dnia, dokonując jego bilansu.
Oczywiście, nie przychodziło to Hermionie z łatwością. Wyznanie miłości Harry’ego ciągle jej w tym przeszkadzało. Nie mogła także nic poradzić na uśmiech, który gościł na jej twarzy.
Ranek nie był najlepszym okresem. Zaczął się od czułego spojrzenia na śpiącą miłość jej życia, niestety, dalej sprawy nie wyglądały już tak różowo. Hermiona dobrze pamiętała swoje wątpliwości dotyczące dość niespodziewanego, nawet dla niej, seksu z Harrym. Nie planowała go. Owszem, obustronne deklaracje miłości znajdowały się w jej zamierzeniach, ale miały mieć one charakter werbalny, a nie fizyczny.
Wątpliwości zostały jednak przez Hermionę szybko zwalczone. Harry zaczynał zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć, czego dowodziła jego próba pocałunku podczas pikniku nad jeziorem. Dla Harry’ego kwestią dnia lub dwóch byłoby wyznanie swoich uczuć. Hermiona jadła ciasto z dyni, czując motyle w brzuchu – była już tak blisko.
Panna Granger uznała, że zatem, tak właściwie, seks tylko przyspieszył nieodwołalne. A przecież nie był aktem czystego pożądania. Do jego zainicjowania pchnęły Hermionę instynkty, tak, ale instynkty owe miały swoje podstawy w miłości.
Po prostu chciałam być jak najbliżej z człowiekiem, którego kocham, pomyślała Hermiona. Chyba nie ma w tym nic złego, prawda?
Piana, unosząca się na powierzchni wanny, skwierczała cicho. W łazience unosił się zapach lawendy, toteż dziewczyna odetchnęła z przyjemnością.
Potem jednak, zataczając koła w kuchni, Hermiona przeżyła kilka momentów czystej grozy. Rozmyślając nad wydarzeniami ostatniej nocy nagle została uderzona myślą. Nieprzyjemną myślą, która nie pozostawiała wątpliwości. Instynkty mające podstawy w miłości zapomniały o antykoncepcji. Dziewczyna uspokoiła się dość szybko, jako że prawdopodobieństwo zajścia w ciążę było małe. Jednak pewien niepokój pozostał, a reakcja Harry’ego wcale go nie zmniejszyła. Na szczęście, im dalej, tym lepiej ta kwestia się przedstawiała. Choć i tak, do tej pory, nie mogła uwierzyć, że wczoraj wieczorem kompletnie nie przywiązała wagi do zabezpieczenia się.
Najgorszym punktem dnia była z pewnością rozmowa z rodzicami. Ojciec nie zamierzał zostawić na niej suchej nitki. Hermiona nie czuła jednak żadnego gniewu czy żalu skierowanego na Horacego czy Jane. Nie czarowała się – jakby na sprawę nie patrzeć, seks bez zabezpieczenia w wieku siedemnastu lat był głupotą. Należała jej się ostra reprymenda ze strony surowego ojca.
Mimo niezbyt radosnych wspomnień, dziewczyna nie przestała się uśmiechać. Wiedziała bowiem, że rodzice kochali ją ponad wszystko. Horacy był wymagający, to prawda, ale Hermiona dobrze wiedziała, że gdyby tylko Harry chciał w jakiś sposób wymigać się od odpowiedzialności w przypadku ciąży, ojciec złapałby go i porozmawiał z nim na swój sposób. Gdyby dziecko się urodziło, Horacy bez namysłu zaoferowałby swojej córce wszelką pomoc, jakiej ta by potrzebowała.
Mama nawet nie potrafiła dobrze się maskować, przemknęło przez głowę Hermionie. Pani Granger starała się zachować zimny wyraz twarzy, sugerujący dezaprobatę nieodpowiedzialnych zachowań w kwestiach tak istotnych, jak seks, jednak jej oczy, pełne troski, zdradzały ją. Gdyby nie Horacy, pierwsza rzuciłaby się na córkę, by ją przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
Co i tak nastąpiło potem. Jane poprosiła córkę, by pomogła jej w przygotowaniu obiadu. Gdy tylko zostały same w kuchni, natychmiast padły sobie w ramiona. Wtedy również pani Granger powiedziała Hermionie, że Harry to dobry chłopak i odpowiedni dla niej partner.
Hermiona kochała swoich rodziców równie mocno, jak kochała Harry’ego. Zawsze jej imponowali, byli dla niej autorytetami. Ich wzajemna miłość do siebie fascynowała ją. Patrząc na relacje ojca i matki, Hermiona zdecydowała, że w przyszłości chciałaby żyć właśnie w takim małżeństwie, pełnym dwustronnego szacunku, zaufania, wsparcia, lojalności i miłości pełnej drobnych gestów, gotowej przetrwać nawet najgorsze próby.
Dlatego miała nadzieję na związek z Harrym.
Sam obiad nie zakończył się zbyt dobrze, lecz jej uczucie zawodu związane ze skrzatami nie mogło jej męczyć przez długi czas. Hermionę zabolała jej porażka, ale niewiele późniejsza rozmowa z Harrym, zakończona dwoma pocałunkami, wypełnionymi uczuciem, wynagrodziła jej wszystko, szczególnie, że to w niej padły dwa słowa, tak przez nią wyczekiwane i upragnione.
Swoją drogą, praca w Ministerstwie? Hermiona przez chwilę badała tę możliwość w myślach. Jakąż też pracę mogłaby tam wykonywać? Pragnęła pomagać innym, tak jak jej rodzice. Skoro skrzaty nie chciały przyjąć jej pomocnej dłoni, należałoby się skupić na czymś odmiennym.
Może, na przykład, walka o równouprawnienie czarodziei zrodzonych z mugoli? Opracowywanie nowych zaklęć, będących w stanie leczyć poszkodowanych przez czarną magię i chronić przed nią?
A może miałoby sens zostanie prawą ręką Ministra, jego głosem doradczo-konsultacyjnym przez wszelakich kwestiach?
Hermiona musiała uczciwie przyznać, że nie ma teraz głowy do rozmyślań nad własną przyszłością. Raz, że ta ściśle splatała się z tą Harry’ego, a Hermiona, pomimo złożonej przysięgi, wcale nie była taka pewna, czy uda im się wszystkim cało wyjść ze starcia z Voldemortem. Niebezpieczeństwo oscylowało na wysokich poziomach. Choćby same Horcruxy – zostały cztery, a przecież jeden wystarczył, by poważnie osłabić Dumbledore’a, który bez dwóch zdań mógł być zaliczony w poczet najpotężniejszych czarowników świata.
Dwa, słowa ,,kocham cię’’ wprawiały jej umysł w stan przyjemnego zamglenia. Przeciwdziałały próbom rozsądnego myślenia. W dodatku z miłosnym wyznaniem sprzęgło się wspomnienie ostatniej nocy.
Hermiona wiedziała, że mogło być lepiej. Jednak z drugiej strony... Same wtulanie się w ciepłe, nagie ciało Harry’ego było rozkosznym doznaniem. Sama jego tak bliska obecność sprawiała, że nie było czego żałować. Sam jego wyraz twarzy w momencie szczytowania wystarczył, by całym jej ciałem targnęły fale przyjemności, rozchodzące się od serca.
O tak, zresztą cały stosunek był rewelacyjny, to uczucie...
- Hmm?
Umysł Hermiony na sekundę wyrwał się z oparów szczęścia, ze stanu komfortowego otępienia. Wtedy dziewczyna zorientowała się, na jakich częściach ciała trzyma ręce i jakie ruchy nimi wykonuje.
Uniosła ociekające wodą dłonie w górę i przyjrzała im się nieufnie.
- Wszystko przez ciebie, Harry – mruknęła Hermiona głosem całkowicie pozbawionym wyrzutu.
Uznała, że lepiej będzie, jeśli wyjdzie z kąpieli nieco szybciej.
Jeszcze rozchlapie wodę i będzie musiała wycierać podłogę.

Harry Potter także leżał i patrzył w sufit, robił to jednak w swoim pokoju na swoim łóżku.
Jednak w przeciwieństwie do panny Granger nie myślał, nie rozważał.
Nie zastanawiał się nad przyszłością, tak bardzo przecież niepewną.
Nie zastanawiał się nad konsekwencjami wyznania swojej miłości.
Nie zastanawiał się nad przeszłością, nad drogą, która go do tego miejsca doprowadziła.
Nie zastanawiał się, co będzie dalej, za tydzień, za dzień, za godzinę nawet.
Po prostu leżał.
I był szczęśliwy.

Harry gwałtownie otworzył oczy. Obudził się, ciągle wymach..ąc prawą ręką.
Równie nagle przyszła świadomość, że siedzi na swoim łóżku, w domu państwa Granger. I że jest noc.
- Oż cholera jasna.
Harry’emu śniło się, że Hermiona urodziła nie jedno, a wiele dzieci, a on został ojcem rozbrykanej gromadki maluchów, dosłownie włażących mu na głowę, ciągle się czegoś domagających i zajmujących jego uwagę. Zaczął się od nich odpędzać, chcąc odpocząć, jednak nie mógł, dzieci było coraz więcej, przybierały coraz większe rozmiary, ich głosy były coraz głośniejsze, wdzierały się do jego głowy, nieustannie...
To był bez dwóch zdań jego najgorszy sen w życiu, wyłączając ten sprzed czterech dni.
Takie coś może naprawdę zachęcić do walki z Voldemortem.
Harry wolał nie dotykać zegarka. Nie był pewien, jak tym razem czasomierz odbierze jego podświadome potrzeby. Spojrzał na tarczę i odczytał godzinę.
Chłopak postanowił odwiedzić łazienkę. I starał się siebie przekonać, że jego decyzja nie ma nic wspólnego z przejściem koło pokoju Hermiony.
Cóż, nie było innej drogi, po prostu musiał koło nich przejść.
Harry, gdy tylko zamknął swoje drzwi, zamiast po prostu skręcić w prawo, wykonał perfekcyjny łuk. Pokonywał drogę w tempie iście ślimaczym. Wytężał maksymalnie słuch, jak gdyby spodziewał się usłyszeć i tej nocy jakieś dźwięki dochodzące z sypialnie Hermiony.
Nie przeliczył się.
Harry stanął jak wryty w momencie zarejestrowania stłumionego odgłosu dobiegającego, a jakże, zza drzwi znajdujących się po jego lewej stronie. Małymi kroczkami zbliżył się do nich.
Harry’emu wydawało się, że trafnie rozpoznał pierwszy dźwięk. Drugi utwierdził go w przekonaniu, że się nie mylił. Nic dziwnego.
Od wczoraj potrafiłby poprawnie zidentyfikować te namiętne westchnięcia na kilometr.
Wystarczyło mu kolejne pół minuty, by mógł stwierdzić, że nie ma mowy o pomyłce. Wiedział, co się działo z Hermioną. A raczej – co Hermiona robiła.
Zdawał sobie sprawę, że w takim wypadku powinien uszanować jej prywatność i natychmiast oddalić się od drzwi i skierować swoje kroki ku łazience. Tego wymagały reguły dobrego zachowania, prawda?
Harry wykonał ruch, nie w tym kierunku jednak, co trzeba. Przywarł głową do drzwi pokoju ukochanej tak mocno, że ucho niemal stopiło mu się z drewnem. Gdy usłyszał, choć cichy i niewyraźny, przyspieszony oddech Hermiony wypełniony jej rozkosznym mruczeniem, a także swoje imię wypowiedziane głosem ciężkim od przyjemności, poczuł, jak krew odpływa mu z mózgu. Była potrzebna gdzie indziej.
Harry ani nie drgnął przez kolejne kilka minut. Dopiero krótki okrzyk, po którym ucichły wszystkie dźwięki, oprócz jeszcze słyszalnej serii płytkich wdechów, przywrócił go do rzeczywistości. Harry odkleił czerwone ucho od drzwi i wyprostował się.
Patrzył przed siebie, podejmując próbę wtłoczenia trochę rozsądku do swojego umysłu, dość tendencyjnie w tej chwili nastawionego. Szeroki uśmiech wypełzł na jego usta.
Harry, starając się nie narobić hałasu, pomaszerował w stronę łazienki.

Napisany przez: Ajihad 16.03.2006 18:11

No no no, nie spodziewałem się, że Harry sam z siebie powie Hermionie "kocham cię" biggrin.gif Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Nie krytykuję, bo błędów nie zauważyłem, może dlatego że za szybko czytałem tongue.gif Samej historii ciąg dalszy jak zwykle the best. No i długość parta mile zaskakuje. Wielkie dzięki Hito za poprawienie humoru w tym szarym, nudnym dniu. biggrin.gif

Napisany przez: Kara 17.03.2006 21:42

Chyba najfajniejsza część smile.gif

Kara

Napisany przez: Kiniulka 17.03.2006 23:24

Najfajniejsze i najdłuższe biggrin.gif Szkoda tylko, że zbliża się ku końcowi sad.gif sad.gif cry.gif

Napisany przez: ellentari 20.03.2006 18:09

No tak troszkę byłam zagoniona, ale teraz wszystko przeczytałam i czas na komentarz.
Faktycznie ta część jest chyba najdłuższa, tak mi się wydaję smile.gif

Wyjaśniła się sytuacja co sprawy Ginny i Ronaa. Domyślam się że pisząc wcześniej że osobiście postacie się nie pojawią a jednak sprawa w tej kwestii zostanie poniekąd wyjaśniona, to właśnie chodziło Ci o te fragmenty.
Przyznam szczerze że do końca to tak realistycznie nie wyszło, ale według mnie nic lepiej Ci w tej sytuacji wyjść nie mogło. Ciężka sprawa niektóre fakty szóstego tomu Ci ułatwiły pisanie, opowieść stała się ciekawsza dzięki nim, ale te związki które rodzą się w 6 tomie ciut Ci wszystko zachwaliły. To wszystko jednak nie jest takie straszne, w końcu w tym wieku młodzież ma hormony pracujące najwyższych obrotach, wszystko więc w tej sytuacji może się zdarzyć.
Rozmowa Harry'ego z Herminą podobała mi się, nie wyczuła żadnych nienaturalnych zwrotów czy atmosfery, można było spokojnie przepłynąć przez ten tekst.

Rozwaliłeś mnie szczerze w ostatnich fragmentach, kąpiel Herm była ciut szokująca, za nic na świecie nie jestem w stanie wyobrazić sobie hehehe ciut wyłudzanej Hemiony.
Te kosmate myśli które przeradzają się w czyn.
Moment kiedy Harry podsłuch..ę pod drzewami Hermiony, to jest taki typowe dla naszego Pottera, ta jego nieposkromiona ciekowość, w tym momencie oddałeś w stu procentach jego osobowość. Jednak z Hermiona się chyba ciut jak dla mnie zagalopowałeś, to jej samo zadawalanie się, chyba tego erotyzmu za dużo jak na jeden raz heheh, jeśli ona faktycznie tak długo kochała Harry'ego to ja nie chce wiedzieć co ona wyczyniała jeszcze w szkole np. w łazience perfektów tongue.gif

To kiedy coś nowego poczytamy? Wiem że ciekawość to pierwszy stopień na szlaban u Snape’a , ale mimo wszystko jakaś wskazówka w tym temacie miłe widziana…
Niewiele nam tej historii chyba do końca zostało:(
Szkoda wielka bo wciągnęłam się…
Miłego pisania Elli

Napisany przez: Hito 20.03.2006 18:32

Cóż, wszystko co dobre, szybko się kończy (niestety).
Kiedy wkleję nastepną część... Pojutrze mogę mieć paskudne kolokwium, i pasowałoby mi się uczyć (inna rzecz, że równie paskudnie nie chce mi się siadać nad książkami). Parta mógłbym już teraz tu zamieścić, ale zastanawiam się nad dopisaniem jednej czy dwóch scen. Nie wiem, czy mi się to uda (pasowałoby, gdyż bez tego szósty dzień może wydać się zbyt krótki, już pisaliście, że pędzę), teraz tak średnio mam klimat na poprawki, że tak powiem.
Anyway, dodatkowa scena czy nie, na pewno w tym tygodniu część nowa - przedostatnia bodajże - się pojawi. Kiedy dokładnie, na razie nie jestem w stanie powiedzieć. Jeżeli uznam, że nic już nie wymyślę, to być może już jutro part zostanie wklejony.

QUOTE
Rozmowa Harry'ego z Herminą podobała mi się, nie wyczuła żadnych nienaturalnych zwrotów czy atmosfery, można było spokojnie przepłynąć przez ten tekst.

biggrin.gif
Co do niezbyt realistycznego wyjaśnienia - ostrzegałem. Ech, po Zakonie miałbym zero problemów z tym, a po Księciu - jak jest, każdy wie. Ale i tak wyszło w miarę dobrze :]
QUOTE
Rozwaliłeś mnie szczerze w ostatnich fragmentach, kąpiel Herm była ciut szokująca, za nic na świecie nie jestem w stanie wyobrazić sobie hehehe ciut wyłudzanej Hemiony.

Ja za to jestem, i dlatego miałem tyle zabawy pisząc ten fragment, i dlatego nie mogłem go nie umieścić.
A moja bujno-męska wyobraźnia zdecydowanie tu pomaga. Ekhm.
QUOTE
Jednak z Hermiona się chyba ciut jak dla mnie zagalopowałeś, to jej samo zadawalanie się, chyba tego erotyzmu za dużo jak na jeden raz heheh, jeśli ona faktycznie tak długo kochała Harry'ego to ja nie chce wiedzieć co ona wyczyniała jeszcze w szkole np. w łazience perfektów tongue.gif 

Hej, Idril narzekała, że fic mógłby spokojnie leżeć na forum (ficów) głównym, a nie w Kwiecie. Musiałem trochę go zaostrzyć, bo jeszcze Modzi by mi go przenieśli wink2.gif
A już tak na poważnie, jedna uwaga. To nie wieloletnia miłość popchnęła Hermionę do - jak to ładnie ujęłaś - czynów. Odpowiedzialność za to ponosi wspomnienie Pierwszej Nocy, czyli seksu z Harrym. Dlatego sferze naszych domysłów zostaje kwestia wyczynów Hermiony w łazience prefektów w latach wcześniejszych.
,,It's always the quiet ones you have to watch out for....'' smile.gif

Napisany przez: ellentari 20.03.2006 18:47

Hehehehe rozśmieszyłeś mnie tym wszystkim…
No tak faktycznie to że opowiadanie znajduję się w Kwiecie Lotosu do czegoś zobowiązuję, ale popraw mnie jeśli się mylę, to chyba opowiadanie umieszcza się w odpowiednim dziale do niego pasującym, a nie że dajesz je byle gdzie a potem treścią tak manipulujesz żeby się dostosowała do wymagań smile.gif

O tak… w tych fragmentach to ewidentnie widać rękę faceta, hehehe te sceny heheh były męskie z całym szacunkiem, kobiet są w tym wszystkim ciut inne tongue.gif. Nie zamierzam nikogo pouczać, każdym ma własne doświadczenie biggrin.gif
Sceny erotyczne mile widziane, coś hmmm gorącego zawsze czyta się z przyjemnością, ale skoro mało nam tu sexu to trzeba było w czasie tych igraszek Herm samej ze sobą, Harry'ego tam przemycić, wtedy by się ciekawie zrobiło tongue.gif
Tak czy siak, już szykuję się na tą ostatnią scenę….

Miłej nauki, przyda się to w życiu, w każdym razie ja sobie tak wmawiam biggrin.gif

Napisany przez: Hito 20.03.2006 19:35

QUOTE
Hehehehe rozśmieszyłeś mnie tym wszystkim…

I słusznie, gdyż komentarz o Kwiecie był - na co jasno wskazuje buźka na końcu - żartem. Wiadomo, że nie dopasowywuję treści fica do działu, w którym go umieściłem. Myślę, że ani przez chwilę o czymś takim nie pomyślałaś smile.gif

Co do sceny - mam nadzieję, że się spodoba.

Napisany przez: Skaterin 21.03.2006 13:50

Ostatnia część jakoś najbardziej przybrnęła mi do gustu - nie wiem czemu. Nie skażę się na potępienie pytając kiedy ma szanse sie ukazać kolejna? xD

pozdrawiam :*

Napisany przez: wnenkowa 23.03.2006 19:19

Może zacznę od tego, że uwielbiam parę HP/HG.

Długo sie zbierałam do skomentowania tego ficka:)
Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że jezeli chodzi o fabułę, ogólnie o pomysł i przedstawienie- jest to jeden z najlepszych opowiadań z Harry'm i Hermioną w roli głównej jakie czytałam. biggrin.gif

Za dopracowane szczegóły: BRAWA!
Chodzi mi w tym momencie głównie o opowieść Hermi, Wybierając pewne fragmenty z orginalnej wersji książek HP stwożyłaś coś co ma sens.

Błędów jakichś nadzwyczaj rażących nie zauwarzyłam, a literówi itp każdemu mogą się zdażyć:)

Pozdrawiam:) biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

Napisany przez: Hito 23.03.2006 19:48

Dzięki, aczkolwiek to ,,stworzyłaś'' mnie niepokoi - po ostatnich partach chyba wyraźnie widać, że autor - czyli ja - jest facetem smile.gif
Aha, masz u mnie plusa na popieranie pairingu H/Hr. Mało tu takich ludzi, szczególnie komentujących.

==================================================================
To miał być przedostatni part, ale chyba nim nie będzie. Choć z góry uprzedzam, że prawdziwy przedostatni - czyli następny - fragment fica za długi nie będzie. Ot, taki krótki przerywnik. Który pozwoli mi skończyć pisanie epilogu, bo coś nie mogę skończyć tej sceny miłosnej. Duh.

Za tekst piosenki dziękuję zespołowi Depeche Mode smile.gif



Dzień szósty

Harry nie wiedział, czy to zasługa nocnego odpoczynku, czy też wczorajszej rozmowy, ale, niezależnie od przyczyny, wstał rześki i dobrej myśli. Nie do porównania z dniem poprzednim, uznał Wybraniec.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden fakt – nie mógł odpędzić się od jednej wizji i wynikającej z niej chęci.
Pragnął Hermiony. Straszliwie.
Nie wiedział, co go nagle opętało. Od momentu, gdy promienie słońca dotknęły jego oczu, myślał tylko o swojej ukochanej. Raczej bez ubrania i w wyzywających pozach.
Na szczęście, jak pocieszał się Harry, każdy medal ma dwie strony. Potwór w piersi dalej nie dawał znaku życia, choć akurat ta kwestia straciła znaczenie. Ważniejsze było, że pożądanie Harry’ego miało swoje podstawy w innej chęci.
Naprawienia swojego błędu. Nie potrafił sobie darować, że tak schrzanił tak ważny moment w ich wspólnym związku. Beznadzieja.
O nie. Nie ma mowy. Tak nie będzie.
Krótko mówiąc, Harry planował podarować Hermionie chwilę najwyższej rozkoszy, którą on już przeżył. A to, że samo myślenie o tym blokowało jego normalne rozumowanie, było tylko efektem ubocznym, prawda?
Prawda. Kocham Hermionę i chcę dla niej jak najlepiej.
Harry ubrał się szybciej niż zazwyczaj i niemal wybiegł z pokoju, nie mogąc doczekać się momentu, gdy będzie mógł ją przywitać.
Hedwiga, która akurat próbowała zasnąć, spoglądała z dezaprobatą na zaaferowanego Harry’ego, a potem skrzywiła się z niesmakiem, gdy trzasnęły drzwi sypialni.
Ludzie. Co za śmieszne stworzenia.

Harry odkrył, iż włosy Hermiony świetnie nadają się do nakręcania ich na palec.
Para siedziała na kanapie znajdującej się w gościnnym pokoju. Oprócz niej w domu nikogo nie było, ponieważ państwo Granger pojechali do pobliskiego supermarketu uzupełnić zapasy, które zostały znacznie uszczuplone przez okres ich nieobecności.
Harry nie wnikał, dlaczego rodzice Hermiony nie zabrali ich ze sobą, ale na pewno, sądząc po znaczącym spojrzeniu Horacego, które dosięgło Harry’ego zaraz przed wyjazdem, fakt ten posiadał drugie dno.
Z całego sprzętu elektronicznego, nagromadzonego w pokoju, działało tylko radio, wypełniając przestrzeń dźwiękami muzyki. Słowa piosenki docierały do Harry’ego w sposób nie całkiem bezpośredni. Chłopak zbyt był skupiony Hermioną, która opierała głowę na jego lewym ramieniu, i przeczesywaniem jej kasztanowych włosów.
Nie rozmawiali. Zwyczajnie cieszyli się swoją obecnością, bliskością, która napełniała ich serca szczęściem. Hermiona miała zamknięte oczy, oddychała głęboko i spokojnie. Harry wpatrywał się w nią z uczuciem, mając nadzieję, że jest jej wygodnie.

Something beautiful is happening inside for me
Something sensual, it’s full of fire and mystery
I feel hypnotized, I feel paralized
I have found heaven


Tak, z tymi słowami piosenki Harry zgadzał się całkowicie.
Uwaga Pottera została rozproszona przez mruknięcie Hermiony. Dziewczyna oderwała głowę od ramienia Harry’ego i przeciągnęła się, jakby chciała rozprostować kości. Wyglądała na trochę senną.
Spojrzała na swojego ukochanego spod półprzymkniętych powiek. Uśmiechnęła się, dobitnie sugerując, co za chwilę zamierza zrobić.
Harry nie miał nic przeciwko temu.
Ich usta powoli i z namysłem zbliżały się do siebie. Harry wolał się nie spieszyć, nie miał jeszcze, jego zdaniem, odpowiedniej pewności siebie i wprawy w całowaniu. Poza tym, taka metoda była nawet lepsza.
W końcu odległość dzieląca parę zmalała do zera.

I can feel the emptiness inside me
Fade and disappear
There's a feeling of contentment
Now that you are here
I feel satisfied
I belong inside
Your velvet heaven


Hermiona z pozycji siedzącej zaczęła przechodzić w leżącą. Opadała na kanapę pod dość nieodpowiednim kątem, jednak nie miała czasu ani chęci, by zmienić ten stan rzeczy. Najwyraźniej Harry, który sterował ich wspólnym ruchem, nie zdawał sobie sprawy z umiejscowienia Hermiony.
Ten moment wybrali sobie państwo Granger, by nagle, bez pukania, wejść do domu.
Czego efektem mogło być tylko jedno.
- Popatrz tylko, Jane. – Horacy pokręcił głową z dezaprobatą. – Dzisiejsza młodzież. Zostawiamy ich dosłownie na kilka minut, a oni już leżą na podłodze i się obściskują.
- Zaiste, upadek obyczajów – zgodziła się Jane.
Harry i Hermiona, czerwoni na twarzach, próbowali jednocześnie wstać i oddzielić swoje ciała od siebie, co nie było proste i, czego Harry był pewien, musiało wyglądać komicznie z perspektywy rodziców dziewczyny.
- Widzę, chłopcze, że lubisz przejmować inicjatywę – zakpił Horacy.
- Tato, Harry spadł na mnie, bo... My tylko... – Hermiona urwała, wiedząc, że cokolwiek powie, zostanie użyte przeciwko niej. Nigdy nie potrafiła wygrać z ojcem pojedynku na sarkastyczne wypowiedzi.
- Całowaliśmy się na kanapie? – zasugerowała wesoło Jane, wchodząc do pomieszczenia. Horacy został w przedpokoju, przyglądając się Harry’emu.
- Nie miałbyś nic przeciwko pomocy mi w rozpakowaniu zakupów? – zapytał głosem, który nie pozostawiał wielkiego marginesu wyboru.
- Oczywiście, proszę pana.
Harry wyszedł za drzwi, odprowadzony wzrokiem przez panią Granger.

Harry wyjmował z bagażnika Hondy dwie reklamówki po brzegi wypełnione przeróżnymi artykułami spożywczymi, gdy Horacy przemówił.
- Czy między wami wszystko jest już jasne?
Chłopak nie odpowiedział od razu. Wolał nie odpowiadać pochopnie i bez zastanowienia przy ojcu Hermiony.
- Tak.
Horacy spojrzał na Harry’ego dość sceptycznie.
- Naprawdę. Wszystko jest już w porządku.
- To świetnie – odparł po chwili pan Granger, łapiąc swoją porcję zakupów. – A powiedz mi, rozmawialiście o swojej przyszłości?
- To znaczy?
- O małżeństwie na przykład.
Mina Harry’ego mówiła wszystko, co trzeba.
- Cóż, tak właśnie myślałem. Nie powiem, żebym cię winił.
Potter ruszył za Horacym w kierunku domu, by zanieść siatki do domu. Nie czuł się zbyt komfortowo z powodu przeczucia, iż czeka go kontynuacja rozmowy z wczorajszego ranka.
Gdy oboje postawili pakunki na kuchennej podłodze, Horacy wyprostował się i zajrzał Harry’emu prosto w oczy.
- Kochasz moją córkę, prawda?
- Tak. – Tym razem słowa młodego czarodzieja nie były przemyślane, wypływały prosto z serca. – Bardzo.
- Chcesz być z nią, razem?
- Tak.
- Cóż, to najważniejsze – stwierdził pan Granger w drodze powrotnej do samochodu. Harry w międzyczasie zauważył, że drzwi do dużego pokoju zostały zamknięte, co mogło jedynie oznaczać, iż Hermiona odbywała właśnie poważną konwersację z mamą.
Harry przełknął ślinę i poczuł wzrastające zdenerwowanie. Miał wrażenie, jakby właśnie ważyły się losy jego związku z Hermioną.
Horacy zamknął bagażnik błękitnej Hondy i zwrócił się twarzą prosto do Harry’ego.
- Harry, pojutrze opuszczacie nasz dom. Hermiona razem z tobą wyruszy, by pomóc ci w twojej niebezpiecznej misji. Nie wiem, kiedy zobaczymy się ponownie, gdyż, niestety, ja z Jane nie jesteśmy wam w stanie pomóc. Dlatego muszę być pewien, że choć jedna kochająca ją z wzajemnością osoba przy niej będzie.
- O to nie musi się pan martwić. Hermiona nie pozwoli mi oddalić się samemu na dwa kroki. – Harry uśmiechnął się lekko, po czym natychmiast spoważniał. – A ja będę ją chronił ze wszelkich sił, nie dopuszczę, by cokolwiek jej się stało.
- Wierzę ci, ale nie o ochronę mi chodziło, Harry. Moja córka, jak zapewne już to zauważyłeś, świetnie sama sobie radzi. W dodatku to raczej ona będzie cię bronić, nie odwrotnie. Nie umniejszam twoim zdolnościom, ale...
- Ma pan rację – szybko wtrącił Harry. – Jest lepsza ode mnie.
- W czarach na pewno, ale, znowu, nie o to mi chodziło. – Horacy zapatrzył się w dal. – Widzisz, my, to znaczy ja i Jane, pragnęliśmy przed ślubem założyć szczęśliwą rodzinę. Mieć dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę, kochające się rodzeństwo. Niestety, Hermiona okazała być się naszym jedynym skarbem. – Po twarzy mężczyzny przemknął cień. – Choroba Jane, endometrioza, zabrała jej możliwość ponownego zajścia w ciążę. Szansa, by Hermiona miała kiedykolwiek brata, przestała istnieć. Nie zdecydowaliśmy się na adopcję, zatem pozostało nam skupić całą swoją uwagę na Hermionie.
- Przykro mi – powiedział cicho Harry, zdając sobie sprawę z małości swoich słów.
- My także na początku strasznie tego żałowaliśmy, jednak wiedzieliśmy, że musimy żyć teraźniejszością, którą stanowiliśmy my i nasza mała córeczka. Postanowiliśmy wychować ją jak najlepiej, tak, by wyrosła na dobrego człowieka.
- Udało się państwu.
- Od dzieciństwa staraliśmy się ukształtować jej kręgosłup moralny, wpoić zasady, godność i honor. Wysoko cenimy wszechstronną wiedzę, toteż bardzo prędko zaznajomiliśmy Hermionę z książkami. Uczyliśmy ją z chęcią i duma, gdyż okazało się, że posiada wręcz zdumiewający talent do nauki, była obdarzona wspaniałą pamięcią... Zresztą, chyba wiesz, o czym mówię.
- Doskonale.
- Okazało się również, że nie jesteśmy tak dobrymi wychowawcami, za jakich się braliśmy.
- Jak to? – spytał Harry, zaskoczony.
- Hermiona już w pierwszej klasie szkoły podstawowej zyskała sobie miano bardzo mądrej dziewczyny. Tak mówili o niej nauczyciele. Dzieci wyrażały się inaczej.
Aha. No tak...
- Hermiona wychodziła z prostego założenia. Jeśli ktoś robi coś w niewłaściwy sposób, trzeba go naprostować. Jeśli czegoś nie wie, trzeba poszerzyć jego wiedzę. Nigdy nie miała przy tym złych intencji w sercu, jednak dzieci błyskawicznie uznały ją za zarozumiałą i rządzącą się osobę, co równie błyskawicznie poskutkowało tym, że nie miała przyjaciół.
Harry wbił wzrok w ziemie, czując zawstydzenie. Przypomniał sobie własne nastawienie do Hermiony podczas dwóch pierwszych miesięcy nauki w Hogwarcie.
- Zauważyliśmy z Jane, że stopniowo nasza córka przestaje opowiadać o szkole. Mówiła tylko o swoich ocenach. Niestety, radość i duma z jej sukcesów przesłoniły nam prawdziwy problem Hermiony. Uznaliśmy, że pewnie na polu towarzyskim radzi sobie równie dobrze. A gdy zauważyliśmy nasz błąd... było już za późno. Dziesięcioletniego dziecka nie da się przekształcić. Co i tak niewiele by pomogło, opinie miała już dogłębnie wyrobioną. Wpadła przez nas w pułapkę. Zasady przez nas wpojone nie pozwoliły jej zmienić swojego zachowania, by przypodobać się kolegom i koleżankom. I tak to trwało do zmiany szkoły. Tak, tutaj muszę ci podziękować, Harry. Bałem się, że Hogwart będzie powtórką z rozrywki, Hermiona znowu będzie najlepszą uczennicą i jednocześnie najbardziej samotną uczennicą. Tymczasem... nic z tych rzeczy.
Horacy uśmiechnął się i poklepał Harry’ego po ramieniu.
- Nawet nie przypuszczasz, z jakim zdziwieniem i ulga jednocześnie obserwowaliśmy, jak z każdym powrotem do domu Hermiona się zmienia. Na plus. Socjalizuje się, że tak powiem. I że znalazła sobie przyjaciela, o którym mogła opowiadać godzinami.
- Proszę pana?
- Tak?
- Czy Hermiona... naprawdę tak dużo o mnie mówi?
Pan Granger spojrzał na Pottera z rozbawieniem.
- Relatywnie na pewno tak. Dokonując oceny samoistnej... lubiła i nadal lubi o tobie opowiadać. Ze szczegółami i właściwie w samych superlatywach. Gdybyśmy nie znali jej lepiej, pomyślelibyśmy, że zadurzyła się w jakimś idolu nastolatek. Jednak to było coś głębszego, co powstało z łączącej was przyjaźni. Także troski o twoje powodzenia i zdrowie, ponieważ często dopuszczała do głosu swoje obawy o ciebie. Najprawdopodobniej to wszystko wzięło się stąd, iż pierwszy dałeś jej posmakować owocu przyjaźni. I właśnie za to ci dziękuję, odwaliłeś kawał dobrej roboty.
- Nie ma za co – bąknął Harry, delikatnie zaczerwieniony.
- Jest za co. – Horacy położył rękę na ramieniu chłopaka. - W każdym razie, Hermiona potrzebuje kogoś bliskiego. Ona lubi i chce czuć się komuś potrzebna, wiedzieć, że komuś pomaga. Pokochała ciebie i dlatego właśnie, w takich okolicznościach, w jakich przyszło nam wszystkim żyć, musisz odwzajemniać jej uczucie. O to mi właśnie chodzi, Harry. Spoczywa na tobie odpowiedzialność za jej szczęście. Musisz być przy niej, nie po to, by ją chronić, ale po to, by kochać.
Krótka cisza. A potem...
- Będę. Przysięgam.
Horacy na moment uścisnął mocniej ramię Harry’ego.
- Liczę na ciebie, młody człowieku. Wierzę, że tak będzie, skoro to ciebie wybrała. A teraz... chodźmy, trzeba rozpakować te zakupy, czyż nie?
Harry uświadomił sobie, że właśnie otrzymał błogosławieństwo od ojca Hermiony. Uśmiechnął się szeroko z radością. Odwrócił się i spojrzał na plecy oddalającego się Horacego.
Przez chwilę żałował, że Dumbledore, siedemnaście lat temu, nie zostawił go pod drzwiami państwa Granger. Obcy mu ludzie byliby mu bliżsi, niż rodzina, którą przecież stanowili Dursleyowie.
Ale z drugiej strony, wszystko zmierzało ku dobremu. Kto wie, jak jego życie by się potoczyło, gdyby był przyszywanym bratem Hermiony. Być może do końca traktowaliby się jak rodzeństwo?
Nie miał na co narzekać. Zdecydowanie.
Ciągle uśmiechnięty Harry podążył za Horacym, do budynku, który był mu bardziej domem, aniżeli Privet Drive 4.

Hermiona nie spuszczała oczu z matki, gdy ta zamykała drzwi pokoju. Psychicznie przygotowywała się na poważną rozmowę.
Jane podeszła do fotela, stojącego naprzeciwko Hermiony. Skrzyżowała ręce na jego oparciu i pochyliła się lekko do przodu, patrząc prosto w twarz swojej córce. Z jej oczu przebijało zatroskanie.
- Nie zmienisz zdania?
Hermiona poczuła ukłucie w sercu.
- Mamo, proszę. Już o tym rozmawiałyśmy.
- Wiem, wiem. – Głowa kobiety opadła o kilka centymetrów. – Po prostu nie mogę się pogodzić z myślą, że tym razem opuszczasz nas nie po to, by dobrze się bawić z przyjaciółmi lub po to, by się uczyć.
- W Hogwarcie też nie byłabym do końca bezpieczna, wiesz o tym.
- Wiem.
Hermiona, słuchając głosu Jane i obserwując jej mimikę, doznała uczucia bolesnego smutku. Wiedziała, że swoją decyzją skazuję na cierpienia osobę, którą tak bardzo kochała.
- Nawet nie mam po co się wysilać, prawda? Zawsze potrafiłaś walczyć o swoje, zatem...
- Mamo, co ty byś zrobiła na moim miejscu?
Pani Granger przyjrzała się uważniej swojej córce.
- Gdyby to tata był w niebezpieczeństwie - indagowała dalej Hermiona - i w twojej mocy leżałaby możliwość pomocy mu, co byś zrobiła?
Jane westchnęła.
- Grasz nieczysto.
- Wcale nie. – Usta dziewczyny rozszerzyły się odrobinę. – Ja tylko chce ci powiedzieć, że za bardzo cię przypominam, mamo. Jak to tata powiedział: ,,Niedaleko pada jabłko od jabłoni’’.
- To prawda, ale znajomość tego faktu wcale nie zwiększa mojej ochoty na narażanie swojego jedynego dziecka na śmiertelne niebezpieczeństwo, wiesz?
- Wiem. – Hermiona na chwilę przygryzła swoją dolną wargę. – Mamo, wiesz też, że ja muszę to zrobić. Nie mogę pozwolić, by Harry sam zmierzył się z zadaniem zniszczenia Horcruxów, a potem samego Voldemorta. Nie zniosłabym myśli, że musi walczyć sam ze złem tego świata, a przynajmniej tej jego części, którą reprezentuje Voldemort.
- A myśl, że twoja matka nie będzie mogła usnąć, już zniesiesz?
- Mamo, proszę cię, nie mów tak – szepnęła Hermiona, dotknięta przez słowa Jane. – To nie tak. Ja naprawdę...
- Przepraszam cię, córeczko – przerwała jej zrezygnowanym tonem kobieta, prostując się i odchodząc od fotela. - Kochasz Harry’ego i dla niego jesteś gotowa skoczyć w ogień. Rozumiem to. Ale nie myśl, że przestanę się o ciebie martwić, że oswoję się z myślą, że w każdej chwili coś może ci się stać. I że być może już nigdy cię nie zobaczę.
Hermiona nie czekała dłużej; wstała i podeszła do matki, przytulając się do niej mocno.
- Nie martw się mamo, wrócę. Razem z Harrym, gdy już będzie po wszystkim. A do tej pory postaram się jak najczęściej pisać, by nie trzymać cię w strachu i niepewności.
- I tak będę się o ciebie bała, nie ma szans, by było inaczej. – Jane uśmiechnęła się słabo. – Gdybym cię straciła... nie wiem.
Uścisk kobiety wzmógł się, jakby miało jej to umożliwić zatrzymanie córki przy sobie.
- Mamo, nie myśl tak – powiedziała kojącym głosem Hermiona, starając się w jak największym stopniu odepchnąć obawy matki. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Tak ja ci ostatnio mówiłam, wrócimy cali i zdrowi.
- Wtedy mnie nie przekonałaś, i teraz też kiepsko ci idzie. Niestety, wiem, że i tak pójdziesz swoją drogą. Co gorsza, wiem, że masz rację, że właśnie tak powinnaś uczynić. Ale... – Jane urwała.
- Kocham cię, mamo. – Hermiona poczuła łzy w oczach. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak wiele znaczy dla swoich rodziców, że z powodu niepłodności wszystkie uczucia macierzyńskie jej matki skupiły się na niej. Jej śmierć z całą pewnością stanowiłyby ogromny cios dla Jane, cios zbyt duży, by pod nim nie upaść. – Kocham cię i choćby dlatego muszę jutro wyjechać. Póki Voldemort żyje, wy także nie jesteście bezpieczni. Robię to też ze względu na wasze bezpieczeństwo.
- Jak zwykle myślisz logicznie. – Pani Granger pogładziła córkę po bujnych włosach.
- To nie logika – odparła Hermiona, ciągle wtulona w matkę. – To uczucia. Moje serce podpowiada mi, co muszę robić. Mamo, wierz mi, to wcale nie jest łatwe i dla mnie. Z największą chęcią zostałabym przy was, ale po prostu... nie mogę. Dla dobra nas wszystkich.
- Co to za świat, w którym dzieci muszą toczyć wojny za dorosłych?
- Tak już jest, mamo. Nie zmienimy tego, nic nie robiąc.
- Masz rację, jak zawsze. – Jane oderwała się od córki, po czym przetarła dłonią załzawione oczy. – Szkoda, że nie mogę razem z panią Potter wypłakiwać sobie oczu. Choć nie, ona była czarownicą, pewnie nie zostawiłaby syna samego.
Hermiona już miała pocieszyć matkę, kiedy nagle coś jej przyszło do głowy.
- Mamo, mam świetny pomysł. Nora. Pani Weasley to strasznie gościnna osoba, z pewnością z chęcią ugości ciebie i tatę. Może nie teraz, gdyż pewnie Nora będzie już cała zajęta, ale później... Hej, dlaczego dopiero teraz o tym pomyślałam? Mamo, przyjedziesz z tatą na ślub do Nory.
- Ślub? – spytała wyraźnie zdziwiona Jane. – Nie sądziłam, że tak szybko z Harrym...
- Nie nasz ślub – przerwała jej szybko Hermiona, czując napływającą krew w policzkach. – Billa Weasleya z Fleur Delacour. Nie opowiadałam ci o tym?
- Nie przypominam sobie.
- Cóż, swoją drogą, dziwne, że pani Weasley was nie zaprosiła. Trudno, wprosicie się, na pewno nie będzie miała nic przeciwko. – Zęby Hermiony błysnęły w uśmiechu. – Zostaniecie na weselu, a gdy wyruszymy na poszukiwanie Horcruxów, będziesz mogła zostać w Norze z tatą. Tym sposobem będziecie mieli informacje z pierwszej ręki, a pan Weasley z pewnością się ucieszy, że mugole żyją z nim pod jednym dachem. Nora to kapitalne miejsce, zobaczysz, spodoba się wam, zresztą państwo Weasley to bardzo mili ludzie i...
Hermiona wypowiedziała to wszystko właściwie na jednym oddechu, mówiła tak, by zarzucić matkę jak największą liczbą pozytywnych informacji i dzięki temu przekonać ją do swojej koncepcji.
Jane zauważyła to od razu. Uniosła rękę, by przerwać słowotok córki.
- Idea warta rozważenia. Pomyślę nad tym, zapytam tatę o zdanie. Ale teraz... idź do Harry’ego. – Pani Granger delikatnie popchnęła Hermionę w kierunku drzwi. – Zostaw mnie na chwilę samą.
Uśmiech dziewczyny, wywołany podekscytowaniem wynikającym z genialności jej pomysłu, zniknął.
- Mamo... Nie ma mowy! Nie będziesz tu siedzieć sama i się zadręczać. – Hermiona pociągnęła matkę za rękę. – Musimy pomóc naszym chłopcom rozpakować zakupy, no i trzeba przygotować obiad. Zrobimy to wspólnie, co ty na to?
Jane poddała się dość szybko.
- No dobrze, już dobrze. Masz rację. Chodźmy.

Obie kobiety wyszły za drzwi i stanęły w przedpokoju. Zobaczyły Horacego i młodego Pottera, krzątających się po kuchni. Do ich uszu dotarł głos pana starszego mężczyzny.
- O, właśnie, Harry, przypomniałem sobie. Plan jest taki, że jutro wieczorem odwozimy was pod Norę, tak?
- Hermiona tak mówiła.
- Naturalnie, odwieziemy was, to nie problem. Myślę raczej o czymś innym. Będziecie musieli z Hermioną wrócić do nas za około półtora tygodnia.
- Dlaczego, proszę pana? – spytał Harry, wyjmując z najbliższej siatki paczkę jajek.
- Już zapomniałeś, co? Za te kilkanaście dni cykl miesiączkowy Hermiony będzie w odpowiednim stadium, by można było stwierdzić w stu procentach, że nie jest w ciąży.
Harry zaczerwienił się, jednak Hermiona, stojąca w przedpokoju, nie mogła tego zobaczyć. Ją także ogarnęło zawstydzenie. Ruszyła do kuchni, by zwrócić uwagę ojcu, jednak Jane powstrzymała ją w pół kroku.
- Hermiono, obiecaj mi, że jeśli okaże się, że nosisz w sobie dziecko, będziesz na nie uważała. Nie zrobisz nic głupiego. I wrócisz do domu na kilka miesięcy przed porodem.
Dziewczyna spojrzała w oczy matce. Nie miała wątpliwości, że zgoda jest jedynym wyjściem. Aczkolwiek nie musiała kłamać, składać fałszywego przyrzeczenia. Dziecko zmieniłoby całkowicie postać rzeczy. Byłaby wtedy za nie odpowiedzialna, poza tym, w końcowych miesiącach ciąży byłaby tylko ciężarem dla Harry’ego w jego misji.
- Obiecuję, mamo.
Jane uśmiechnęła się w odpowiedzi. Hermiona natomiast obróciła się na pięcie i wmaszerowała do kuchni. Zatrzymała się jednak zaraz za progiem, nawet nie otwierając ust.
Harry zrobił instynktownie krok do tyłu, by wyjść z pola widzenia Hermiony. Horacy odłożył trzymane pomidory na ladę i spojrzał na córkę. Uśmiechnął się na swój sposób, gdy zauważył jej zmieszanie.
- No, no, wstydzimy się swojej cielesności, Hermi? Nie tak cię wychowaliśmy. Hej, Harry, swoją drogą, pewnie wielu naprawdę ciekawych rzeczy o mojej córce nie wiesz, będziemy musieli porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną, gdy tylko...
Hermiona przymknęła oczy, gotowa ponownie użyć na ojcu Leglimencji, tak jak poprzedniego dnia przy obiedzie, nie zważając na reprymendę, jaką dostała zaraz po posiłku za bawienie się w telepatię, ale nie zdążyła.
- Kochanie, przestań jej znowu dokuczać. Popisujesz się przed Harrym jak dziecko.– Jane weszła do kuchni i stanęła obok Hermiony, patrzą karcąco na męża. – Harry i tak prędzej czy później dowie się wszystkiego, co go będzie interesować.
Horacy rzucił okiem najpierw na żonę, potem na chłopaka, który wyglądał raczej śmiesznie, stojąc na środku pomieszczenia jak słup soli z paczką jajek w dłoni.
- Słuszna uwaga – zgodził się pan Granger. - Co prawda z pikantnymi szczegółami będziesz musiał się trochę natrudzić, ale rewelacje będą warte wysiłku. – Horacy wyszczerzył zęby, ale sekundę potem spoważniał. – Żarty żartami, ale, córko moja, sprawdzić, czy jesteś w ciąży, czy nie, będziemy musieli. Sama dobrze o tym wiesz.
- Na pewno wie – odezwała się Jane. – Być może jednak powrót tutaj nie będzie konieczny. Hermiona przed chwilą podsunęła mi pomysł wart rozważenia.
- Z chęcią posłucham.
- Ale to po obiedzie – skwitowała kobieta. – A teraz mężczyźni są proszeni o opuszczenie kuchni, mamy tu z Hermioną obiad do zrobienia.
- Pani każe, sługa musi słuchać. – Horacy westchnął demonstracyjnie. - Chodź, Harry, wynosimy się stąd. Niech nasze damy zajmą się tym, co lubią, a my tymczasem będziemy mogli porozmawiać na wielce interesujące tematy, jak na przykład pierwsza reakcja Hermi na...
- Tato!

Napisany przez: Skaterin 23.03.2006 20:48

No no... Z tego parta jestem zadowolona... Ogółem jest to jeden z najwybitniejszych opowiadań paringu HP/HG <mrrrr>. Czekam z niecierpliwością na następną część

Pozdrawiam i weny życzę :*

Napisany przez: em 24.03.2006 09:10

Jest w tym opowiadaniu "coś". Ten "coś", który każe mi uważnie czytać każdą część mimo, że nie lubię tego pairingu. Tego ci Hito gratuluję.
Ale nie powstrzymam się od wytknięcia dwóch tym razem usterek:

QUOTE
I właśnie za to ci dziękuje, odwaliłeś kawał dobrej roboty.
Literówka, a zmienia sens zdania. No, chyba, że to Hermiona dziękuje Harry'emu za owoc przyjaźni, bo jest też i taka możliwość :-)
QUOTE
Harry dał instynktownie krok do tyłu, by wyjść z pola widzenia Hermiony.
Chyba zrobił. "Dał głos", "dał ciała", ale "zrobił krok".

Ale i tak jest dobrze.

Napisany przez: Hito 24.03.2006 11:33

smile.gif
Bardzo dobrze, że się nie powstrzymałaś. Sama wiesz, czemu, nie będę kolejny raz pisał o konstruktywnej krytyce ™, aczkolwiek od siebie jeszcze dodam - fic nie składa się tylko z formy. Już prosiłem o komentarze dotyczące treści, pomysłów.
No ale w Twoim przypadku rozumiem, że z tym czekasz na końcową recenzję.

QUOTE
Literówka, a zmienia sens zdania. No, chyba, że to Hermiona dziękuje Harry'emu za owoc przyjaźni, bo jest też i taka możliwość :-)

Naturalnie Hermiona również jest wdzięczna, ale w tym wypadku była to, oczywiście, literówka. Już poprawiona.
QUOTE
Chyba zrobił. "Dał głos", "dał ciała", ale "zrobił krok".

Nooo... Nie mówi się czasem ,,dać kroka''? Może i nie. Nie wiem, czasem mam dziwne skojarzenia :] Poprawione.

Napisany przez: ellentari 24.03.2006 16:24

Rozbawił mnie sam wstęp, niezłe myśli Harry'emu krążyły po głowie, czy to może każdy facet tak miewa z rana? Dobrze że on myśli o potrzebach Hermi, faceci na ogół zapominają o takich szczegółach!

QUOTE
Harry odkrył, iż włosy Hermiony świetnie nadają się do nakręcania ich na palec.

Dobre smile.gif
Miło wiedzieć że nas wybawca jest tak spostrzegawczy, zauważył dość istotną rzecz:)

Cała ta scena z kanapy całkiem nieźle zaplanowała, i stanowiła doskonałe przejście do późniejszych rozmów. Coś mi nie pasuję w postaci ojca Hermiony, po mimo tego iż mogę zapewnić że właśnie tak powinien być. Typ faceta wiedzącego bardzo wiele mającego świadomość posiadania dużej inteligencji, stara się on chronić córkę. Widać jednak że nie jest ideałem umie przyznać się do popełnionych błędów. Jest naprawdę postacią stworzoną doskonale, ale coś mi w tym zgrzyta, obawiam się jednak że sama nie wiem co dokładnie.
Mamy Hermiony to jest to typowa matka, wstawia się w obronie córki, chroni ją, martwi się, brakuję mi tu troszkę takiego wymądrzania się jak czasem można zauważyć u Horacego.
Analiza rodziców dokonana:)

Z tej części wynika jasno że Harry został już na dobre przyjęty do rodziny, sam też odkrywa że kocha Mione, i nie jest to bynajmniej miłość braterska jak mu się do tej pory wydawało.

Nurtuję mnie ta sprawa ciąży, znów poruszyłeś ten temat, a wcześniej wspomniałeś bodajże że ogólnie nie zostanie wyjaśnione czy w końcu będzie dziecko czy nie…
A może jednak coś z tym zrobisz?
Tak ciut dziwnie zostawić tą sprawę samej sobie…

Aha, ja ogólnie zazwyczaj komentuje sama treść opowiadania, rzadko kiedy wytykam jakieś błędy stylistyczne czy literówki, po prostu mi takie rzeczy umykają, mam nadzieje że ci nie przeszkadzają to moje komentarze o treści.

Wygląda na to że ta ostatnia scena zapowiada się bardzo interesująco! Czekam, mam nadzieje że się niedługo doczekam:)
Pozdrawiam Elli

Napisany przez: Hito 24.03.2006 17:32

QUOTE
Dobrze że on myśli o potrzebach Hermi, faceci na ogół zapominają o takich szczegółach!

Faceci nigdy nie zapominają o takich szczegółach, to tylko kobietom się tak wydaje wink2.gif
QUOTE
brakuję mi tu troszkę takiego wymądrzania się jak czasem można zauważyć u Horacego.

Nie chciałem przesadzać, Horacy wystarczy. On i Jane nie muszą być identyczni przecież :]
A jeśli chodzi o samego Horacego - wiesz, doskonałość zazwyczaj implikuje brak wad, a jednak coś Ci w nim zgrzyta :] Szkoda, że nie potrafisz dokładnie określić, co (ale ja rozumiem, też tak miewam).

QUOTE
Tak ciut dziwnie zostawić tą sprawę samej sobie…


Może i tak, ale ja już napisałem, to by wymagało kontynuacji. Jak widać w ficu, dopiero za półtora tygodnia ciąża lub jej brak będą mogły być definitywnie stwierdzone. A ja zamierzam skończyć fica na poranku dnia siódmego.
Poza tym, Horacy poruszył ten temat, gdyż potwierdzenie jest faktycznie potrzebne (mimo iż prawdopodobieństwo nadal jest szczątkowe), a Jane - tak na wypadek, chciała wiedzieć, że będzie miała córkę przy sobie, gdyby jednak...
QUOTE
Aha, ja ogólnie zazwyczaj komentuje sama treść opowiadania, rzadko kiedy wytykam jakieś błędy stylistyczne czy literówki, po prostu mi takie rzeczy umykają, mam nadzieje że ci nie przeszkadzają to moje komentarze o treści.

huh.gif
Czemu miałyby przeszkadzać? O takie właśnie proszę. Komentarze co do formy i języka mam zapewnione (gdyby Katon krytykował każdego parta, byłoby ich jeszcze więcej), zatem każde dotyczące treści są przeze mnie mile widziane.
QUOTE
Wygląda na to że ta ostatnia scena zapowiada się bardzo interesująco! Czekam, mam nadzieje że się niedługo doczekam:)

E... Na ścisły ciąg dalszy na pewno nie, to był koniec tej sceny smile.gif Natomiast jeśli chodzi o termin wrzucenia tu kolejnej części fica... Well, zobaczymy. To zależy od dwóch czynników. W każdym razie, na pewno wyrobię się w tydzień :]

Napisany przez: wnenkowa 24.03.2006 20:15

O mamuniu Sory!
Zwracam honor!!!!
Podoba mi się to co STWORZYŁEŚ!!!:) biggrin.gif biggrin.gif smile.gif
Mea kulpa... przejęzyczenie smile.gif

Napisany przez: Wilczyca 27.03.2006 19:35

Cudowne. Wciągnęło mnie, po prostu...
Jestem Twoją fanką! *___*
Czekam z niecierpliwością na dalszą część, błaaagam, szybciej!

Napisany przez: Hito 28.03.2006 11:39

Zatem wklejam przedostatnią część fica. Proszę nie marudzić na jej długość - ostrzegałem, że tak będzie (choć i tak jest ona dłuższa, niż myślałem, że będzie).


- Muche psy... – Harry przerwał swoją wypowiedź, by przełknąć. – Muszę przyznać, że się najadłem.
Chłopak siedział oparty plecami o jabłoń, jedno z drzew rosnących w sadzie państwa Granger. Właśnie kończył konsumpcję któregoś już z rzędu jabłka i stwierdził, że będzie miał problem ze zmieszczeniem obiadu.
Pstryknął palcami. Ogryzek powędrował płynnym łukiem, by wylądować w trawie pośród drzew. Harry przeniósł spojrzenie z pozostałości owocu na Hermionę, która nie skomentowała jego deklaracji.
Dziewczyna stała nieopodal niego na skrawku wolnej przestrzeni. Była ubrana w najlepszy według Harry’ego strój, czyli ciemnoniebieskie dżinsy i czarną koszulkę. Potter podziękował w duchu rozłożystym gałęziom jabłoni i liściom – dzięki nim siedział ukryty w cieni, zatem mógł bez przeszkód, mimo ostrego, sierpniowego słońca, obserwować kształty Hermiony.
Panna Granger wykonała oszczędny ruch różdżką, którą trzymała w prawej dłoni. Szklanka leżąca na jej wyciągniętej lewej dłoni zamieniła się z cichym pyknięciem z powrotem w czerwone jabłko.
- Hmm. – Hermiona obejrzała je krytycznie. – Wydaje mi się, że jest nieco za czerwone. Chyba przesadziłam.
- Daj spokój. Wygląda identycznie.
Hermiona spojrzała na Harry’ego ze zmarszczonymi brwiami. Chwilę się zastanawiała.
- Łap. - Jabłko poleciało w kierunku nieco zdezorientowanego chłopaka, który złapał je w ostatniej chwili. – Ty spróbuj.
Harry zaklął pod nosem. I po licho zabierał ze sobą różdżkę? Trzeba było ją zostawić w pokoju.
Wiedział, że nie ma szans. Transfiguracja była jednym z ulubionych przedmiotów Hermiony, o ile nie najulubieńszym, ze względu na profesor McGonagall. Tymczasem Harry podchodził do tego przedmiotu tak, jak do innych – czyli z dystansem. Ron to rozumiał, ale nie Hermiona. Teoretycznie wszystko powinno być w porządku, niewerbalne przemiany przedmiotów figurowały w programie nauczania, ale w praktyce...
Pyk.
- Eee...
- Nieźle – rzuciła niezobowiązująco Hermiona, trzymając ręce na biodrach. – Na pewno chodziło ci o szklane jabłko?
- Co chcesz, wygląda prawie jak porcelanowe. Dzieło sztuki.
- Aha. – Różdżka Hermiony drgnęła, czego efektem był powrót owocu, już w naturalnym stanie, do dłoni dziewczyny. – Jeszcze trochę i będziesz mógł zbić fortunę na magicznych dziełach sztuki.
- No ba.
Kilka sekund upłynęło w ciszy, wyłączając trele ptaków.
- Harry, wiesz, że...
- Wiem, wiem. – Chłopak skrzywił się z niesmakiem, jak gdyby połknął coś kwaśnego. – Zgadzam się, zawaliłem sprawę. Nie przykładałem się do nauki i ćwiczeń w Hogwarcie. Nic na to teraz nie poradzę, Hermiono.
- Pewnie. Ale wiesz, spodziewałabym się, że po tym całym zamęcie z przepowiednią i byciem wybranym, chociaż w szóstej klasie wykażesz więcej zdrowego rozsądku. Snape dobrze...
- Nawet nie próbuj bronić Snape’a – prawie warknął Harry, nie mogąc się opanować na wspomnienie zdradzieckiego Mistrza Eliksirów.
Po twarzy Hermiony przemknął cień irytacji, jednak tylko na mgnienie oka.
- Nie bronię go – rzekła uspakajającym tonem, podchodząc do Harry’ego. – Chciałam tylko powiedzieć, że dobrze prowadził zajęcia... przynajmniej jeśli chodzi o ich treść, nie formę. Niewerbalne zaklęcia są bardzo przydatne w obronie przed czarną magią, opanowanie ich...
- Hej, nie jestem tobą. – Harry wzniósł ręce w obronnym geście, stojąc już na nogach. – Tylko ty masz na tyle zdolności, by opanować je tak dobrze w przeciągu roku szkolnego.
- Mam wrażenie, że nie próbowałeś za bardzo sprawdzić, czy tobie się uda.
- Miałem inne rzeczy na głowie.
Hermiona nie odpowiedziała. Odwróciła się od chłopaka i odeszła parę kroków, czego ten się nie spodziewał. Czyżby pomyślała o Ginny?
- Miałeś – potwierdziła cicho Hermiona. – Szpiegowanie Draca... Gdybym uwierzyła ci wcześniej, że on jest Śmierciożercą, być może udałoby się nam powstrzymać ich atak.
Znowu.
- To nie twoja wina, Hermiono. – Słowa zostały wypowiedziane zaraz przy uchu dziewczyny, gdyż Harry objął ją od tyłu. – Nie obwiniaj się. Każdy z nas zachowywał się paskudnie w tym roku. To przeszłość.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku Hermiony.
- Niektóre pomyłki są większe od innych – stwierdziła spokojnym głosem. – Śmierć Dumbledore’a to zbyt wielka strata.
- To prawda. Ale nikt inny, tylko Snape i Voldemort, go zabili. Pamiętaj o tym.
Harry przedarł się przez gąszcz brązowych włosów i delikatnie pocałował Hermionę w kark. Chcąc zamanifestować swoje uczucia, a przy okazji ją pocieszyć. Nie chciał, by się teraz rozpłakała.
Właściwie, to nie chciał, by już kiedykolwiek miała płakać.
Hermiona plecami wtuliła się mocniej w Harry’ego i pozwoliła, by jego dłonie oplotły ją w pasie. Zamrugała kilka razy, pozbywając się wilgoci z oczu, odetchnęła i przekrzywiła głowę, by móc połączyć usta z ukochanym.
Harry, delektując się pocałunkiem, musiał jednocześnie walczyć z dłonią, która najwyraźniej miała ochotę na przesunięcie się w górę i masowanie piersi dziewczyny. Orientował się jednak, że takie działanie odrobinę zepsułoby nastrój chwili.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Teraz już wiem – dodał Harry, uśmiechając się pod nosem.
- Cóż, powiem ci jedno, mój drogi. Teraz ja jestem twoją nauczycielką, zatem przygotuj się na ciężkie chwile.
- Chyba żartujesz. My tam na ślub jedziemy, nie na trening.
- Żebyś się nie zdziwił.

Horacy popijał kawę ze swojego kubka, jednocześnie w zadumie drapiąc się po brodzie.
- Doprawdy.
Pan Granger wzruszył lekko ramionami i odwrócił się od okna. Podglądanie, choć w przypadku swojej córki i jej wybranka całkiem usprawiedliwione, nie należało do przyzwoitych czynności.
Na jego ustach błądził krzywy uśmiech, wywołany wspomnieniami z przeszłości.
Horacy podszedł do kuchennego stołu i rzucił okiem na leżący na nim aktualny numer ,,Proroka Codziennego’’. Nie podniósł jednak gazety; od jakiegoś czasu straciła ona dla niego wartości informacyjne. Prorok stale powtarzał te same wiadomości. Żadnych postępów Ministerstwa Magii w działaniach przeciwko Voldemortowi nie było widać, przynajmniej oficjalnie.
Horacy poczuł ukłucie niezadowolenia. Gdyby był czarodziejem, choćby siłą znalazłby zatrudnienie w Ministerstwie. A tak, będąc mugolem, mógł jedynie zostać w domu z żoną i czekać na wiadomości. Albo liczyć na dobroczynną pomoc rodziny Weasleyów.
- Skąd ta skwaszona mina?
- Refleksja natury ogólnej.
Jane, po wejściu do kuchni, przytuliła się do męża, który w odpowiedzi na ten gest objął ją i pocałował w czoło. Nie spieszył się z werbalnym artykułowaniem swoich myśli, wolał jeszcze przez chwilę w ciszy trzymać żonę w ramionach.
- Myślisz o Hermionce. – Pani Granger raczej stwierdziła, niż zapytała.
- Mhm. O Harrym także. Zdecydowanie nie podoba mi się ta cała sytuacja.
- Nic na nią nie poradzimy, kochanie. – W głosie Jane pobrzmiewał smutek.
- Nic.
Dźwięk zamykanych drzwi frontowych przerwał ciszę, która zapanowała po ostatnim słowie Horacego.
- Skąd te skwaszone miny?
Hermiona, stojąc w przedpokoju, zadała pytanie z ciekawości, ale i trwogi. Bała się, że rodzice myślą o najbliższej przyszłości w czarnych barwach.
Harry stał obok ukochanej, niepewny, czy powinien patrzeć na obejmujących się rodziców Hermiony. Nie umknęło to uwadze Horacego.
- Jak wam poszła sesja treningowa?
Harry już miał odpowiedzieć, ale ubiegła go Hermiona, która po szybkim zlustrowaniu widoku zza oknem domyśliła się, do czego robił aluzję jej uśmiechający się teraz ojciec.
- Świetnie. Powiedziałabym nawet: owocnie.
- To dobrze. Trening pozwala się rozwijać w pożądanym kierunku.
- Istotnie, tato.
Horacy kiwnął głową z aprobatą i przeniósł wzrok na Harry’ego.
- Tak trzymaj, chłopcze.
- Co? To znaczy... Tak, proszę pana – dodał Potter, nie za bardzo rozumiejąc, jak jego ,,trening’’ można określić jako owocny, chyba, że to było nawiązanie do jabłka.
- Chodź, Harry – powiedziała Hermiona, ciągnąc go stanowczo za rękę, by oszczędzić mu kolejnych uwag Horacego.
Gdy ich kroki ucichły, Jane, wciąż jeszcze w objęciach męża, odwróciła się do niego twarzą.
- Znowu to zrobiłeś.
- To silniejsze ode mnie, kochanie.
- Doprawdy, Horacy... A tak właściwie, to o co chodziło?
- Nic takiego. Ale wiesz – dodał pan Granger jakby po zastanowieniu, jednocześnie przybliżając żonę do siebie – chyba powinniśmy brać przykład z naszej młodzieży.

Hermiona krążyła po swoim pokoju, czekając na Hedwigę.
Jeśli wszystko przebiegło bez problemów, śnieżnobiała sowa powinna była zaraz pojawić się przy oknie. Dziewczyna niecierpliwiła się, gdyż list, który miała przynieść Hedwiga, był dla niej bardzo ważny.
Harry, naturalnie, nie widział problemu z chwilowym wypożyczeniem sowy swojej ukochanej. Sama Hedwiga już taka skora do lotu do Hogwartu i z powrotem nie była, tym bardziej, że żukony się skończyły. Ale bezpośredniego polecenia swojego pana nie mogła zignorować, mimo iż ten zdawał się nie myśleć ostatnio za racjonalnie.
Hermiona przystanęła, patrząc w okno. Nigdzie nie widziała Hedwigi. Dziewczyna przygryzła dolną wargę; miała wątpliwości. Ufała pani McGonagall, która była jej najbliższa z całej kadry nauczycielskiej Hogwartu. Jednak list, który napisała, a szczególnie prośba skierowana do dyrektorki, nie należała do zwykłych. A co, jeśli McGonagall w odpowiedzi napisze, że panna Granger chyba upadła na głowę?
Hermiona potrząsnęła głową, starając się wyzbyć negatywnych myśli. Zaryzykowała, idąc za swoimi potrzebami i pragnieniami, i teraz poniesie tego konsekwencje. Aczkolwiek nie była złej myśli – bądź co bądź, ale pani McGonagall powinna spełnić jej prośbę. Jeśli sama nie będzie posiadała odpowiedniej wiedzy, znajdzie sposób, by ją zdobyć.
Chociaż teraz, jako dyrektorka Hogwartu, miała na głowie znacznie poważniejsze sprawy i setki osób, za które była odpowiedzialna. I z pewnością cierpiała na brak wolnego czasu.
Hermiona uświadomiła sobie nagle, że mimo iż istniały inne sposoby pozyskania interesujących ją informacji, wysłała list właśnie do McGonagall, by sprawdzić, jaką i czy w ogóle otrzyma odpowiedź. Ciekawość. Niezbyt szlachetna pobudka, ale...
- Au!
Hermiona podskoczyła, ugryziona przez Hedwigę w palec, i natychmiast przyłożyła sobie do ust.
- Nie musisz mnie gryźć! Widzę, że przyniosłaś list!
Hedwiga w odpowiedzi tylko spojrzała się krzywo na brązowowłosą dziewczynę. Machnęła skrzydłami i wyleciała z jej sypialni, nie mając ochoty wdawać się w dalszą konwersację. Przelot w dwie strony bez większego odpoczynku, jako że Hermiona nalegała na pośpiech, okazał się być całkiem uciążliwym.
Hermiona tymczasem, po błyskawicznym sprawdzeniu pieczęci, otworzyła list. Nie mogąc powstrzymać zaciekawienia, pominęła wstęp i zatrzymała się na środku pergaminu, lustrując go w poszukiwaniu łacińskich wyrazów.
Uśmiechnęła się tryumfująco. Udało się.

Harry stąpał powoli w kierunku celu.
Czujne ślepia Krzywołapa nie spuszczały z niego wzroku, dokładnie śledząc jego ruchy.
Co wcale nie ułatwiało sprawy. Harry doskonale wiedział, że kocur Hermiony nie jest zwykłym dachowcem ani nawet zwykłym przedstawicielem rodziny kotowatych. Krzywołap był mądrzejszy od wielu ludzi i, czego Harry był pewien, gdyby tylko jego zachowanie nie spodobało się kotu, ten znalazłby sposób, by powiadomić o tym swoją panią.
- Wszystko jest w porządku – szepnął chłopak uspakajającym głosem. – Wracaj do swojej drzemki.
Krzywołap zawsze akceptował Harry’ego. Ku uldze głównego zainteresowanego tak było i tym razem. Kocur przymknął oczy, zwinął się mocniej w kłębek i wrócił do czynności, którą lubił najbardziej.
Harry dotarł do biblioteczki Hermiony. Miał szczerą i głęboką nadzieję, że dziewczyna nie opuści rodziców, z którymi przebywała, i nie przyjdzie do swojego pokoju. Niestety, zamknięcie pomieszczenia nie wchodziło w rachubę z oczywistych przyczyn. Po prostu musi to szybko załatwić i tyle.
Potter pochylił się tak, by dokładnie przyjrzeć się najniższej półce. Szybko pominął wszystkie romanse i zatrzymał wzrok na ostatniej, od strony łóżka, książce.
Zawahał się sekundę. Tylko jedną.
Harry wyprostował się i poszukał spisu treści, gdy już trzymał zdobycz w rękach. Znalazł to, czego szukał, i po przewróceniu kilkudziesięciu stronic zabrał się do lektury, bezmyślnie siadając na łóżku koło Krzywołapa.
Harry czytał, wiedząc, że nie ma wiele czasu.

Noc zapadła już nad ulicą sir Edwarda Coke’a, jednak Horacy nie zwracał uwagi na usiane gwiazdami niebo, które mógłby zobaczyć, gdyby wyjrzał przez okno.
Znajdował się w sypialni państwa Granger, w pomieszczeniu połączonym drzwiami z pokojem gościnnym na parterze, zlokalizowanym dokładnie pod sypialnią Harry’ego. Horacy, mimo iż przebrał się już w pidżamy, nie kładł się do łóżka.
Jane, patrząc na niego, przerwała czytanie książki, któremu mogła poświęcić się dzięki zapalonej lampce nocnej.
- Myślisz o czymś konkretnym, kochanie, że nie chcesz się położyć?
- O czymś konkretnym właściwie nie. – Mężczyzna westchnął. – Pomyślałem tylko, że czas bardzo szybko biegnie do przodu.
Jane uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Jeszcze tak niedawno Hermiona była małą dziewczynką, tak blisko z nami związaną... a teraz jest już prawie dorosłą kobietą, która opuszcza nas na rzecz swojego ukochanego Harry’ego.
- Nie możesz się pogodzić z tym, że nasza Hermionka tak szybko dorasta i że nie jesteś już jedynym mężczyzną w jej życiu?
Horacy tylko wzruszył ramionami.
- Tatusiek córeczki – skwitowała z uśmiechem pani Granger.
Jej mąż spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie udawaj, Jane. Czujesz się tak samo, jak ja.
- Możliwe – odparła kobieta, odgarniając swoje blond włosy z czoła i kładąc otwartą książkę na kolanach schowanych pod kołdrą. – Ale wiem też, że to musiało nastąpić, prędzej czy później. Powinniśmy się cieszyć, że to Harry jest jej wybrankiem. To dobry chłopak.
- Hermiona nie wybrałaby innego.
- Taki jesteś pewien? Nie wiem jak mężczyźni, ale kobiety w sprawach uczuć nie kierują się logiką.
- Tak, wiem. Łatwo im zawrócić w głowie.
- No, no. Znalazł się specjalista.
Obydwoje uśmiechnęli się. Doskonale pamiętali okoliczności, w jakich się spotkali oraz sposób, w jaki ich związek się rozwijał. Jane szybko jednak spoważniała, gdyż wyczuła, że jej męża dręczą te same nieprzyjemne myśli, co ją.
- Nie martw się, kochanie. Nic się jej nie stanie – powiedziała, choć w głębi duszy wcale nie była o tym całkowicie przekonana. Strach i obawa o życie jej jedynego dziecka tkwiły w jej sercu i nie dawały się w żaden sposób usunąć.
- Cóż, chyba musimy być po prostu dobrej myśli – stwierdził Horacy, chcąc zdusić nieprzyjemny temat w zarodku. Takie rozważania do niczego by nie doprowadziły, choćby dlatego, że Hermiona była uparta, nie dałaby się przekonać do pozostania w domu, a on z Jane nie mogli nic na to poradzić. Dodatkowo pan Granger wiedział, że jego córka postępuje słusznie. Co nie znaczyło, że taka słuszność musiała mu się podobać. Z wielką chęcią udusiłby Voldemorta gołymi rękoma.
- Zgadza się. – Jane popatrzyła chwilę na zamyślonego męża. Uśmiechnęła się. To chyba idealna pora. – Kochanie, pamiętasz, jak mówiłeś dzisiaj o braniu przykładu z naszej młodzieży?
Horacy natychmiast skierował swoją uwagę na żonę. Od razu zauważył, że czytana wcześniej przez Jane książka leży zamknięta na szafce nocnej. Sama Jana spoglądała na niego w dobrze mu znany, osobliwy sposób.
Po niemal dwudziestu latach małżeństwa państwo Granger rozumieli się na poziomie niemal podświadomym. Horacy nie miał żadnych problemów z rozszyfrowaniem intencji żony.
Również się uśmiechnął. Planował poczekać z tym do momentu, gdy już będą sami po wyjeździe Hermiony i Harry’ego, ale właściwie, to dlaczego by czekać?
Jane poklepała odsłonięte teraz prześcieradło obok siebie.
- Chodź no tu, kochanie.

==================================================================

Pozostał nam już ostatni, NC-17, part. I niestety, jedyny, co do którego nie mogę za preyzyjnie określić, kiedy się pojawi (wiem, że to chamstwo, robić coś takiego przy finalnym fragmencie, ale nic na to nie poradzę). Mam nadzieję, że skończę jak najszybciej (tak z połowa to już na pewno jest napisana), choć proste to nie będzie.
Trzymajcie kciuki, a osoby, które obiecały mi dłuższą recenzję, niech już ją zaczynają pisać wink2.gif

Napisany przez: December 29.03.2006 13:48

Bardzo podoba mi się jak piszesz o uczuciach (nie wiem, czy już tego nie mówiłam).
Kiedy trzeba ujmujesz wszystko prosto, bez żadnych udziwnień, ale kiedy potrzeba stosujesz ładne, wymyślne konstrukcje.

Mnie też troszkę nie pasuje ta inna Hermiona, ale to twoja wizja i masz prawo zrobić z nią co zechcesz.
Pozdrawiam!

Napisany przez: ellentari 29.03.2006 14:08

Nie mogę się już doczekać tej sceny erotycznej, to może być coś, zobaczymy ten Twój męski punkt widzenia i jak to nasz wielki bohater zadba o potrzeby swojej dziewczyny.
A no właśnie swojej dziewczyny, a czy Hermiona jest w ogóle dziewczyną Harry'ego?
Ściśle po tych wszystkich wyznaniach miłosnych ten fakt powinien być dość oczywisty, ale nigdy nic nie wiadomo co tam chodzi po głowie autorowi smile.gif
Ten part to mi się kojarzy z takim przejściem tekstowym, robisz sobie wprowadzenie do ostatniej sceny, a właściwie części.
Ale zrobiłeś z Harry'ego głupola, nie mógł sobie poradzić z jabłuszkiem, ale cała scena dalej była fajna, Harry to typowy przedstawiciel nieokiełzanych młodych hormonów.
Przekonała się już do Horacego, nadopiekuńczy tatuś i dobrze, nic nadzwyczajnego w tym że dogryza on Harry'emu, ale w taki przyjemny sposób, takt to wszystko swojsko wychodzi.
A po głębszym zastanowieniu to dobrze że Mama Hermiony jest jaka jest, jakbyś bardziej ją upodobnij do Horacego to było by tego już za wiele na biedna głowę Harry'ego…
Słuchaj co ten Harry tak czytał w tym pokoju Hermiony?
Zaiste ciekawe, czkam na tą finałowa część, komentarz mam pewny jak w baku:)
Elli

Napisany przez: WeEkEnD 29.03.2006 14:23

zelka1.gif czekolada.gif Ach, recenzji pisać nie umiem, okulary mam za słabe żeby znaleźć jakiś błąd... Lubię parring Hp/Hg <H/Hr, tak?>, a ponieważ tamten, jak ja to mówię, "składak" na głównym forum jest, co tu kryć, durny- rozpocząłem polowania. I oto się natknąłem na to cudo. Spodobało mi się, zacząłem czytać i z przerażeniem myslę o zbliżającym się końcu.

PISZ JAK NAJSZYBCIEJ! landrynki.gif krowki.gif czarodziej.gif nutella.gif cry.gif

estiej edit: edytujemy swoje posty. Jak nie umiemy edytować, to prosimy o pomoc miłego moda. Wyrzuciłem też załącznik, bo nieciekawy był.

Napisany przez: Hito 29.03.2006 20:06

Myślę, że ostatni part pojawi się w tym tygodniu. Nie zostało mi już wiele do napisania.

O, Estiej, jak już tu jesteś, to rzuć się jakimś komentarzem co do fica. Chyba, że go nie czytasz.

December

QUOTE
Bardzo podoba mi się jak piszesz o uczuciach (nie wiem, czy już tego nie mówiłam).
Kiedy trzeba ujmujesz wszystko prosto, bez żadnych udziwnień, ale kiedy potrzeba stosujesz ładne, wymyślne konstrukcje.

smile.gif
W końcu ktoś, komu tak podoba się forma mojego fica.
Chlip, wzruszyłem się *ociera łezkę*
QUOTE
Mnie też troszkę nie pasuje ta inna Hermiona, ale to twoja wizja i masz prawo zrobić z nią co zechcesz.

Inna, to znaczy? Chodzi Ci o za erotyczną Hermionę, którę kiedyś wytknęła mi ellentari, czy o coś innego?

ellentari
QUOTE
A no właśnie swojej dziewczyny, a czy Hermiona jest w ogóle dziewczyną Harry'ego?
Ściśle po tych wszystkich wyznaniach miłosnych ten fakt powinien być dość oczywisty, ale nigdy nic nie wiadomo co tam chodzi po głowie autorowi smile.gif 

No wiesz, jak możesz w ogóle o to pytać? Przecież to widać smile.gif A autor z pewnością nie zamierza ich rozdzielać, co to, to nie.
QUOTE
Ale zrobiłeś z Harry'ego głupola

Jak już pisałem - uwielbiam to *evil laugh* Choć ta scena miała swoje podstawy w kanonie. Nie wydaje mi się, żeby Harry jakoś szczególnie przykładał się do ćwiczeń podczas szóstej klasy, zatem niewerbalna transmutacja (transfiguracja?) miałaby duże szasne mu nie wyjść.
QUOTE
Słuchaj co ten Harry tak czytał w tym pokoju Hermiony?

Czy nie wspominałem, że odpowiedź na to pytanie znajdzie się w epilogu?
QUOTE
Zaiste ciekawe, czkam na tą finałowa część, komentarz mam pewny jak w baku:)

Jak rozumiem, mam się spodziewać recenzji po zakończeniu fica :]
Oby ostatnia część się sposobała, mam pewne obawy... no nic, zobaczymy.

Napisany przez: Hito 01.04.2006 21:42

*fanfary*
Nie spodziewałem się, że dzisiaj uda mi się wkleić ostatnią część, przewidywałem termin jutrzejszy. Cóż, najwyraźniej zadecydowały wypadki losowe smile.gif
Na tym kończę wstęp, gdyż sądzę, że uważni czytelnicy dokładnie znają moje odczucia co do finalnego parta. Zatem...




- Cholera.
Harry wpatrywał się w ciemność za oknem i był, nie przymierzając, zły. A przynajmniej sfrustrowany.
Wychodziło na to, że czytał i oglądał fotografie, ryzykując przyłapanie, na próżno. Co prawda wiedział wcześniej, że jego plany w istniejących okolicznościach mają nikłą szansę powodzenia, ale to nie przeszkadzało mu czuć rozdrażnienia.
Trudno. Musiał uzbroić się w cierpliwość i liczyć, że pamięć go nie zawiedzie.
Nie, nawet tak dobrze nie było. Przecież nic nie zrobił w kierunku zapewnienia na tą noc środków antykoncepcyjnych, a seks bez nich byłby szczytem niepotrzebnego ryzyka. Czyli i tak – fiasko.
Harry podszedł do okna, by je przymknąć. Hedwiga wyleciała już na nocne łowy i nic nie wskazywało, że wróci wcześniej, niż zwykle. Okolice domostwa rodziny Granger musiały jej się spodobać, gdyż ze swoich wypraw nie wracała wcześniej, niż bladym świtem, co wcale nie było regułą w Little Whinging.
Chłopak rozpiął zegarek i położył go na szafce nocnej. Ubrany w same bokserki, pogodzony z rzeczywistością, zbliżył się do łóżka. Nie czuł się zbytnio senny, ale wiedział, że uśnie, gdy się uspokoi.
Puk, puk.
Harry drgnął. Stanął bez ruchu, czekając, czy dźwięk się powtórzy. Utkwił wzrok w drzwiach.
Pukpuk.
Do pokoju wsunęła się Hermiona, odziana w swój szlafrok.
Harry uśmiechnął się radośnie. Otworzył usta, by przywitać ukochaną, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.
Nie dlatego, że Hermiona cichym Colloportusem zamknęła drzwi jego sypialni. Raczej z powodu jej świecących oczu i sposobu, w jaki się uśmiechała.
Harry chciał spróbować jeszcze raz, ale dziewczyna nie dała mu szansy. Podeszła do niego prędko i przylgnęła do niego całym ciałem, obejmując go rękami i całując.
Potter porzucił próby sformułowania wypowiedzi. Odwzajemnił pocałunek i uścisk.
Po dłuższej chwili odsunęli się od siebie na odległość pozwalającą na swobodny oddech. Harry czuł się zahipnotyzowanym przez oczy Hermiony.
- Coś się stało?
Arrghhh!
Hermiona przekrzywiła głowę o kilka stopni. Spojrzała na Harry’ego figlarnie.
- Nic szczególnego – powiedziała powoli, nadając słowom namiętne tony. - Myślałam o tobie.
Harry starał się nie spuścić wzroku w dół, na palec ukochanej, który rysował kółka na jego nagim torsie. Zapewne ciepłym torsie, gdyż zaczynało robić mu się gorąco.
Chyba... nie wszystko stracone.
- Wiesz... Tak właściwie, to ja też myślałem o tobie.
- Mówisz? A w jakim kontekście?
- No... – Harry poczuł, że szumi mu w głowie. Jako mężczyzna powinien przejąć inicjatywę, a tymczasem zawodził na całej linii. – Widzisz...
Hermiona przerwała mu krótkim pocałunkiem, po którym zachichotała wesoło.
- Nawet nie wiesz, jaki słodki jesteś z tą swoją chłopięcą wstydliwością.
Wargi Hermiony ułożyły się w uśmiechu szerszym od poprzedniego, choć Harry przysiągłby, że to niemożliwe. Dziewczyna położyła dłonie na piersiach Pottera.
- Pomogę ci.
Harry w przebłysku świadomości krótkim jak myśl uznał, że ostatnimi czasy panna Granger zdecydowanie wolała czyny od słów. A może tak było zawsze?
Harry, popchnięty wcale nie delikatnie przez Hermionę, wylądował na miękkim łóżku. Gdy dziewczyna sięgnęła po pas szlafroka, z zamieram jego rozwiązania, powoli na uwodzicielską modłę, Harry uznał, że nie ma chwili do stracenia.
- Hermiono, zaczekaj! – Jej dłonie posłusznie znieruchomiały. – Nie... nie możemy.
Hermiona jeszcze raz przekrzywiła głowę. Spojrzała z rozbawieniem na erekcję Harry’ego, której bokserki nie były w stanie ukryć.
- Wydaje mi się, kochanie, że zaprzeczasz sam sobie.
Harry się nie zaczerwienił, z dość prostego powodu – jego policzki już dawno przybrały barwę dorodnego szkarłatu.
- Dlaczego ,,nie możemy’’?- spytała Hermiona, wyraźnie zaciekawiona.
- Jak to? Przecież... nie możemy ryzykować, mogłabyś zajść w ciążę, a... – Harry urwał. Wyraz twarzy Hermiony nie zmienił się ani odrobinę, jak gdyby nie uważała ciąży za najmniejszą przeszkodę.
- Tym się nie martw. Załatwiłam, co trzeba – rzekła, bawiąc się zalotnie wiązaniem szlafroka.
- Co?
- W końcu jestem czarownicą, czyż nie? Odpowiednie zaklęcie, Harry, może zdziałać cuda. Dzisiaj otrzymałam odpowiedź na mój list do pani dyrektor, więc wszystko gra.
Harry potrzebował kilku sekund, by przetrawić usłyszane nowiny.
- McGona...? Kpisz sobie ze mnie.
- Źle ją oceniasz, mój drogi – odparła Hermiona z lekką naganą w głosie. – Znam ją dobrze i mogę cię zapewnić, ze pani McGonnagal potrafi pomóc, kiedy trzeba. Cóż, czy to ci wystarczy? Że już rzuciłam czar, który działa skuteczniej od najlepszych mugolskich środków antykoncepcyjnych?
Harry zastanowił się chwilę, chociaż nie było to proste. Skoro zaklęcie uniemożliwiało Hermionie zajście w ciążę, ona była więcej niż chętna, a drzwi były zamknięte na głucho...
W takim razie...
Harry błyskawicznie wstał z łóżka. Pochylił się lekko, by pocałować ukochaną. Jednocześnie sięgnął ręką do pasa zawiązanego na wstążkę. Liczył, że uda mu się go rozwiązać za pierwszym razem, jego męska duma mogłaby nie znieść kolejnego ciosu i opaść drastycznie.
Palce nie zawiodły Harry’ego. Pas opadł na podłogę, a sam szlafrok widocznie się rozluźnił. Dłonie chłopaka złapały jego poły, gotowe do zrzucenia na ziemię szaty skrywającej przed nim piękno ciała ukochanej.
Hermiona wygięła się lekko i opuściła ręce wzdłuż tułowia, dając Harry’emu znak, że może pozbyć się szlafroka. Potter nie potrzebował kolejnej wskazówki. Jeden płynny ruch jego rąk wystarczył, by miękkie odzienie wylądowało na dywanie.
Dziewczyna nie dała Harry’emu szans na oględziny. Ponownie położyła dłonie na jego torsie, uniosła głowę i zbliżyła się do niego, emanując przyjemnym ciepłem. Chwyciła delikatnie ustami dolną wargę Harry’ego i wciągnęła ją do ust, ssąc przy tym lekko. Po chwili pocałunek przeniósł się także na jego górną wargę, już nabrzmiałą. Język Hermiony wniknął na sekundę do ust chłopaka, wycofał się zaraz po tym, jak jego koniuszek dotknął niespodziewanie języka jej ukochanego.
Harry nie mógł uwierzyć, że całowanie się może być tak pobudzające. Bokserki zaczęły być krępujące i niewygodne.
Dłonie Hermiony zaczęły masować jego klatkę piersiową. Było to przyjemne uczucie, jednak Harry zdecydował się przerwać namiętny pocałunek i odejść kilka kroków do tyłu, by dokładnie przyjrzeć się swojej partnerce.
Zapomniał, że centymetry od niego stoi łóżko. Uderzył łydkami o jego krawędź i wylądował zaskoczony na pościeli, co wywołały wesoły chichot Hermiony.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdy tylko Harry uniósł się na łokciach, zobaczył, że ma doskonały widok na nagie ciało Hermiony. Na jej bujne, brązowe włosy, uśmiechniętą twarz o pałających oczach, szyję, ramiona. Na kształtny biust, czerwone sutki, płaski brzuch, talię i już kobiece biodra, kuszące łono i uda.
Technicznie rzecz biorąc, panna Granger nie odznaczała się oszałamiającą urodą, ale Harry nie miał kompletnie szans tego zauważyć.
- Przestań się tak we mnie wpatrywać – Hermiona szepnęła skrępowana penetrującym wzrokiem Harry’ego.
- Nic na to nie poradzę. Jesteś przepiękna.
Dziewczyna dygnęła żartobliwie, próbując w ten sposób odegnać zawstydzenie, spotęgowane przez komentarz kochanka. Uklęknęła pomiędzy jego zwisającymi z łóżka nogami. Sięgnęła w kierunku jego pasa i posłała mu pytające spojrzenie. Harry kiwnął głową potwierdzająco.
Hermiona zsunęła jego bokserki, najpierw z ud, a potem całkowicie z nóg chłopaka. Członek Harry’ego, zadowolony z braku barier, natychmiast dumnie się wyprostował, niczym żołnierz stojący na baczność.
Hermiona wpatrywała się w niego zafascynowana. Przedwczoraj, gdy targani dzikimi namiętnościami, w końcu wyzwolonymi po tylu latach, kochankowie skupili się wyłącznie na seksie, nie miała okazji dokładnie przyjrzeć się męskości Harry’ego. Hermiona wyciągnęła rękę, by z uczuciem pogładzić i pogłaskać żołądź. Harry zadrżał.
- Hermiono, lepiej przestań – jęknął chłopak. – W ten sposób... szybko skończymy. Nawet nie podejrzewasz, jak twój dotyk... na mnie działa.
- Nie bój się.
Ruchliwa dłoń Hermiony nie przerwała pieszczot członka, omijała jednak miejsce, gdzie znajdowało się wędzidełko, szczególnie czułe na dotyk. Opuszki jej palców skupiły się bardziej na nasadzie penisa, choć kilka razy, niby przypadkiem, zahaczyły o obszar skrywany za napletkiem.
- O rany. – Harry nie był w stanie powiedzieć niczego więcej. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje.
Hermiona ostatni raz pogładziła członek chłopaka, po czym cofnęła rękę. Skupiając na nim wzrok zastanawiała się, czy byłaby w stanie przemóc się i przejść do seksu oralnego. Szybko odrzuciła ten pomysł. Harry najprawdopodobniej nie wytrzymałby zbyt długo, co oznaczałoby tym samym fiasko jej planów na stosunek.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i wstała zgrabnie, po czym usiadła na posłaniu blisko poduszki. Harry poprawił swoją pozycję i położył się wzdłuż łóżka. Dziewczyna zgięła się wpół, składając pocałunek na wargach Harry’ego, tym razem powoli wsuwając większą część języka do jego ust.
Ręce chłopaka powędrowały do włosów Hermiony, zatapiając się w nich. Jego dłonie zaczęły masować tył jej głowy, a potem kark. Harry dosięgnął kciukami do płatków uszu Hermiony, która przymknęła oczy, poddając się rozkosznym doznaniom.
Widok jej twarzy przypomniał Harry’emu, że przecież coś sobie obiecał.
- Poczekaj, Hermiono. Połóż się.
Dziewczyna posłuchała bez słowa protestu, najwyraźniej w mig pojmując intencje Harry’ego, o czym mógł świadczyć także szeroki uśmiech. Położyła się płasko, głowę opierając na puchatej poduszce, a ręce rozchylając nieco na boki.
Harry wiedział, że teraz orgazm Hermiony zależy niemal tylko od niego. Miał nadzieję, że w chwilach uniesienia nie zapomni tego, czego nauczył się przed kilkoma godzinami.
Chłopak głęboko odetchnął. Pozbył się okularów, gdyż mogłyby przeszkadzać mu i Hermionie. Pochylił się nad ukochaną, która skorzystała z okazji i pogładziła go czule po policzku.
- Kocham cię.
- A ja ciebie.
Harry pochylił się jeszcze bardziej, by pocałować Hermionę najpierw w czubek nosa, a potem w usta. Zamierzał przerwać i skierować swoje wargi w dół ciała ukochanej, gdy pewna myśl trafiła go w czoło.
- Możesz położyć się na brzuchu?
Hermiona nie kłopotała się ze słowną odpowiedzią. Obróciła się, ukazując Harry’emu swoje plecy. Ręce przesunęła w kierunku wezgłowia łóżka, a głowę oparła na poduszce, przyciskając do niej prawy policzek. Zamknęła oczy, by nie peszyć chłopaka.
Harry podjął masowanie karku Hermiony. Nie znał się na tym, zatem zdał się na instynkt, licząc na jej akceptację. Nad jeziorem się mu udało, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Powolne, okrężne ruchy dłoni Harry’ego schodziły coraz niżej, który od czasu do czasu przerywał masaż, by złożyć na ciele Hermiony krótki pocałunek. Czasem dmuchał ciepłym powietrzem w przestrzeń pomiędzy łopatkami dziewczyny. Zmieniał tempo zarówno całusów, jak i delikatnego ugniatania jej pleców. Przesuwał czubki palców w górę i w dół wzdłuż jej kręgosłupa.
W pewnym momencie Hermiona zaczęła mruczeć, dokładnie tak, jak dwa dni temu.
To był bez wątpienia dobry znak.
Harry nie zamierzał, jak wtedy, zatrzymywać się na dolnej części pleców Hermiony, którą właśnie kończył pocierać. Zmienił swoje ułożenie na łóżku tak, by znaleźć się bliżej jej pośladków i tylniej części ud.
Najpierw jednak zajął się stopami Hermiony. Uciskał je całymi powierzchniami dłoni w obawie przed wywołaniem łaskotek. Im również nie szczędził pocałunków. Z biegiem czasu Harry kierował się ku górze.
Z pośladkami nie postępował już tak delikatnie, jak z innymi częściami ciała Hermiony. Ugniatał je dłońmi jak ciasto, z przerwami na głaskanie, które obejmowało również uda, szczególnie wewnętrzną ich część, bogatą w zakończenia nerwowe.
Przez chwilę rozważał pomysł poklepania pośladków dziewczyny. Odrzucił go jednak, zajmując miejsce bliższe głowie Hermiony, z której to pozycji mógł zauważyć jej uśmiech. Ponowił masaż jej ramion i pleców, starając się zwalczyć zniecierpliwienie. Z wielką chęcią przeszedłby do konkretów, ale powstrzymał się, bowiem pamiętał, że bez odpowiednio długiej gry wstępnej jego cel najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięty.
W pewnym momencie Hermiona otworzyła oczy i okręciła się odrobinę. Harry cofnął swoje dłonie, co pozwoliło jej skończyć obrót i położyć się na plecach. Chłopak spojrzał jej w oczy.
- Kontynuuj, kochanie.
Harry nie zastanawiał się długo. Położył dłonie na policzkach Hermiony. Zaczął od początku; pocałował ją w czubek nosa, by następnie powoli i namiętnie zrobić to samo z jej ustami. Ręce dziewczyny na zasadzie odruchu pomknęły ku czarnym włosom Harry’ego, szybko jednak z powrotem ułożyły się na łóżku. Jej dłonie lekko wczepiły się w pościel.
Harry, jak gdyby tylko na to czekał, przerwał przedłużający się pocałunek, zastępując go serią krótszych całusów wymierzonych w szyję i mostek Hermiony. Szybko przeniósł się niżej, nie potrafił zwalczyć pokusy skoncentrowania się na jej piersiach.
Czekały już na niego, dwie, kształtne, z sutkami naprężonymi z podniecenia. Nabrzmiałe brodawki wręcz błagały, by się nimi zajął.
Harry nie mógł im odmówić.
Całował, głaskał i masował piersi Hermiony w rytm jej pomrukiwania, które stawało się coraz głośniejsze, a jednocześnie przerywane namiętnymi westchnieniami. W pewnym momencie pieszczot Harry pochylił głowę, by objąć zwilżonymi wargami lewą brodawkę ukochanej. Zaczął ją ssać i lizać, jednocześnie łapiąc drugą kciukiem i palcem wskazującym. Po chwili pocierania i łagodnego podszczypywania jej Harry poczuł, jak twardnieje jeszcze bardziej. Hermiona poruszyła się nieznacznie, napinając na sekundę mięśnie.
Harry, ciągle zajęty piersiami dziewczyny, uświadomił sobie, że Hermiona nie pachnie żadnym szamponem, perfumami czy mydłem, mimo że na pewno przed przyjściem do niego dokładnie się umyła. Wonią, którą wyczuwał, był jej naturalny zapach ciała, bardziej podniecający od jakiegokolwiek innego.
Smak jej skóry również był wprost cudowny. Harry’emu nie przychodziło łatwo kontynuowanie gry wstępnej, z wielką chęcią przeszedłby do rzeczy.
Ale z równie wielką chęcią pragnął doświadczyć razem z ukochaną chwili najwyższego uniesienia.
Gdy Harry zaczął całą dłonią gładzić prawą pierś Hermiony, nie przestając okazywać zainteresowania lewą, co przejawiało się w muskaniu palcami otoczki wokół sutka, dziewczyna głęboko odetchnęła.
- Wiesz, naprawdę... masz talent... do masażu – wymruczała łamiącym się głosem, co Harry odnotował z satysfakcją.
Chyba nastał odpowiedni czas, by przenieść się dalej.
Szybko dotarł do pępka Hermiony. Przed rozpoczęciem pobudzania tego miejsca przeniósł się pomiędzy rozchylone nogi dziewczyny, klękając. Patrząc na nią trochę z góry zauważył, że Hermiona ma przymknięte oczy, lekko rozchylone usta, a na całym jej ciele widnieje delikatny rumieniec seksualny. Jej dłonie drżały, jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić lub nie całkiem nad nimi panowała.
Harry nie poświęcił dużo czasu ma obszar pomiędzy pępkiem a wzgórkiem łonowym Hermiony. Po chwili masowania go i kilku całusach przeniósł się jeszcze niżej.
I zaledwie po paru momentach mógł odnotować, że pieszczenie najbardziej wrażliwych sfer erogennych kobiety wywołuje szybki i silny skutek. Już głaskanie wewnętrznych stron ud Hermiony wyraźnie przyspieszyło jej oddech. Najwyraźniej była już w fazie plato... plat... coś tam.
A potem było już tylko lepiej.
Może oprócz jednego incydentu, gdy Hermiona trzepnięciem Harry’ego w głowę uświadomiła mu, że do wykańczania dzieła zabrał się z odrobinę za dużym entuzjazmem. Chłopak natychmiast postanowił się poprawić i zaczął używać swojego języka w bardziej delikatny sposób.
Hermiona mruczała i wzdychała coraz szybciej i namiętniej w miarę upływu czasu, zapewne dzięki drgającej lekko głowie Harry’ego, znajdującej się przy jej łonie. Dłonie dziewczyny już nie drżały, tylko masowały jej piersi, naśladując wcześniejsze ruchy jej partnera.
W pewnym momencie Hermiona wyszeptała parę słów. Harry, reagując na nie, zmienił pozycję. W samą porę – jego nasienie zaczynało się niecierpliwić.
Teraz Potter miał przed sobą twarz swojej ukochanej. Mógł ją całować, ale i także po prostu patrzeć na nią, na jej ściągnięte przyjemnością rysy i półprzymknięte oczy. Ręce dziewczyny błądziły po włosach, plecach i lędźwiach Harry’ego.
Para kochanków szybko się dopasowała. Wspólnie poruszała się w miłosnym rytmie, raz szybciej, raz wolniej, nieprzerwanie jednak zbliżając się do celu. Hermiona oddychała z trudem; czasem z jej ust wyrywały się jęknięcia i westchnięcia pomieszane z imieniem Harry’ego, co dla samego zainteresowanego stanowiło kolejny bodziec zwiększający satysfakcję.
Chłopak czuł, jak napinają się mięśnie Hermiony. Wiedział, że jej kulminacyjny punkt już się zbliża. Sam również wręcz tonął w rozkoszy, potęgowanej przez każdy możliwy zmysł. Miał coraz większe problemy z kontrolowaniem swoich czynów, odczuwał wielkie pragnienie zakończenia ich miłosnego zbliżenia.
Hermiona, na szczęście, również.
Harry już dawno stracił poczucie czasu. Zostało zatarte przez potężne fizyczne doznania. Ale nie tylko – także przez uczucie, wypływające z serca i skierowane ku dziewczynie, która oddała swoje szczęście w jego – metaforycznie rzecz ujmując – ręce. A Harry nie zamierzał zawieść swojej ukochanej przyjaciółki.
Nigdy więcej.

Dlatego przed zaśnięciem, gdy sięgał umysłem wstecz, uśmiechał się. Uśmiechał się, gdy przypominał sobie moment, w którym Hermiona wygięła się w łuk, mocno go ściskając.
Pamiętał okrzyk, wpierw głośny, potem cichszy, jednak równie namiętny.
Nie mógł również zapomnieć przyjemności, która rozlała się po jego ciele po ostatnim pchnięciu. Samo wspomnienie było niesamowicie satysfakcjonujące.
Najbardziej jednak Harry’emu utkwił w pamięci pocałunek, jaki po wszystkim na jego ustach złożyła Hermiona. A po nim te trzy słowa, które już wcześniej kilka razy słyszał, ale wtedy w pełni zrozumiał ich moc i znaczenie.
,,Kocham cię, Harry’’.

Poranek dnia siódmego - epilog

Harry pierwszy raz w przeciągu całego tygodnia obudził się przed Hermioną.
Od razu, gdy tylko zobaczył z bliska jej śpiące oblicze, uśmiechnął się.
Pościel, pod którą razem leżeli, przykrywała Hermionę tylko do pasa, toteż Harry mógł bez przeszkód obserwować unoszącą się i opadającym w płytkim oddechu powabną pierś swojej ukochanej.
Po krótkiej chwili jednak, z pewnym zdziwieniem chłopak uświadomił sobie, że o wiele większą przyjemność sprawia mu patrzenie na twarz Hermiony.
Harry’ego zalały wspomnienia ostatniej nocy, ale tym razem, w przeciwieństwie do tych po pierwszym razie, nie miał do nich dwuznacznych uczuć. Odczuwał tylko szczęście. To było wspaniałe przeżycie i Harry nie potrafił znaleźć w nim żadnej wady.
Jakże pusty musiał być seks bez miłości. Fizyczny akt pozbawiony duchowego piękna.
Harry’emu zaczynało nie wystarczać samo patrzenie. Uniósł się na łokciu i zbliżył się do ciała Hermiony, wzrok koncentrując na jej ustach. Wiedział, że całując ją pewnie ją obudzi, ale nie mógł się powstrzymać. Pochylił się.
- Mmm.
Hermiona wargami dała do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko dłuższemu pocałunkowi. Obróciła się na plecy i wczepiła prawą dłoń w czarne włosy Harry’ego.
- Cześć, kochanie.
- Cześć. Dobrze spałaś?
- Wyśmienicie – odpowiedziała Hermiona, uśmiechając się znacząco.
Dziewczyna usiadła. Jej włosy wyglądały na jeszcze bardziej fantazyjnie, niż zazwyczaj. Wyjrzała przez okno. Było oczywiste, że słońce już jakiś czas temu wstało. Może nawet wskazówki zegarów pokazywały już ósmą rano.
Hermiona zmieniła pozycję, obracając się w miejscu. Klęczała teraz twarzą do Harry’ego, pośladki opierając na piętach. Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Dziękuję. To było wspaniałe, Harry. Nigdy wcześniej nie czułam takiej przyjemności.
- Ja także.
Hermiona nie przestawała się uśmiechać. Harry już miał zacząć się zastanawiać, co też chodzi jej po głowie, gdy poczuł, że jej palce muskają jego włosy łonowe.
Bis?
Jej wyraz twarzy nie pozostawiał co do tego wątpliwości.
- No, nie wiem, Hermiono – rzucił Harry, walcząc z sobą. – Tak od razu mogę nie... To znaczy, jest już prawie dziewiąta i...
Nie zdołał dokończyć, gdyż dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem. Szybko jednak powróciła do poprzedniej pozycji.
Kiedy Harry poczuł, iż prawa dłoń Hermiono głaszcze jego członek, który szybko nabrzmiewał pod wpływem jej dotyku, postanowił dać sobie spokój z wątpliwościami. Zamierzał rozkoszować się kontaktem ze swoją ukochaną.
Dłoń Hermiony zmieniała kierunek i natężenie pieszczot męskości Harry’ego w miarę jej zwiększania się. Harry postanowił nie zostawać jej dłużny i swoją prawą dłonią zaczął masować piersi Hermiony, gładząc je jej całą powierzchnią i delikatnie ściskając sutki.
Dziewczyna zamruczała zachęcająco. Jej powieki opadły trochę, choć nie całkowicie.
- Wiesz... szczerze mówiąc... to nie spodziewałbym się, że... będziesz taka chętna do seksu.
- A to nie wiesz, że w molach książkowych tkwi największa, bo tłumiona energia seksualna? – zapytała Hermiona z figlarnym błyskiem w oczach. – Szczególnie, że seks dobrze działa na pamięć i koncentrację. Nie wiedziałeś?
- Jakoś musiało mnie to... ominąć.
- Nie doczytałeś do tego rozdziału w ,,Sztuce kochania’’?
Harry zamarł, czując rozlewające się zimno po ciele. Czyżby Hermiona wiedziała, że posiłkował się... książką...
- Co?
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi – odpowiedziała Hermiona, wciąż się uśmiechając. – I nie przerywaj masażu.
Harry zauważył, że faktycznie jego dłoń się zatrzymała. Postąpił zgodnie z prośbą ukochanej, wiedząc, że ma dwa wyjścia. Albo przyznać się, albo zgrywać głupka, próbując ratować męską dumę, co i tak właściwie nie miało sensu, gdyż Hermiona ostatnimi czasy zawsze potrafiła dostrzec, czy mówi prawdę, czy próbuje się wykręcać.
- Zanim cokolwiek powiesz, wiedz, że wypadła ci zakładka.
- Aha. – No tak. Pewnie upadła mu dokładnie pod nogi, a on odkładając książkę na miejsce tego nie zauważył. A potem Hermiona wróciła do pokoju... – Wpadłem.
- Wpadłeś? – zapytała dziewczyna, jakby zdziwiona. – Harry, właśnie za to cię kocham. Dziękuję ci. Jesteś taki słodki.
Teraz przyszła kolei Harry’ego na zdziwienie, które jednak szybko wyparowało. Skoro dzięki ,,Sztuce kochania’’ zapunktował u Hermiony, wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie zamierzał protestować.
Z nową ochotą powrócił do pieszczot. Uznał, że biust Hermiony ich odpowiednią dawkę już otrzymał, toteż zsunął dłoń wzdłuż jej brzucha, aż do łona i ud. Dziewczyna niemal odruchowo rozchyliła nogi, by zapewnić dłoni Harry’ego lepszy dostęp. Gdy poczuła jego ciepłe palce muskające jej strategiczne miejsce, westchnęła mimowolnie i przymknęła całkowicie oczy, poddając się zmysłowym doznaniom.
Po ich otwarciu jej wzrok spoczął na zegarku Harry’ego. Widok ten przywrócił ją do rzeczywistości. Faktycznie, wskazówki pokazywały za pięć dziewiątą rano. Po twarzy Hermiony przemknął cień niezadowolenia.
- Chyba miałeś rację, Harry – powiedziała, z wielką niechęcią wsuwając dłoń ukochanego między swoje. – To nienajlepszy pomysł.
- Co? Dlaczego?
Harry, słysząc słowa Hermiony, poczuł wielki zawód. Nie mogła teraz przestać. Skoro już zaczęła...
- Rodzice pewnie już dawno wstali. Poza tym... – dziewczyna urwała. – Szkoda. Dzisiaj jedziemy do Nory, kończy nam się wolny czas.
Harry otworzył szerzej oczy. Zrozumiał rozczarowanie Hermiony. Przecież najbliższe dnie i noce spędzą w domu państwa Weasley, a potem wyruszą na poszukiwanie Horcruxów. Mogą minąć tygodnie, miesiące nawet, póki będzie miał możliwość swobodnego spędzenia nocy, albo jakiejkolwiek innej części dnia, w ramionach ukochanej.
To całkowicie zmieniało postać rzeczy. Całkowicie.
- Wiesz co? Twoi rodzice i wszystko inne będzie musiało poczekać.
- Jak...
Hermiono nie zdążyła dokończyć pytania. Harry złapał ją w pasie i używając odpowiedniej siły pociągnął ją w dół. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, zaraz potem jednak roześmiała się, patrząc na Harry’ego z pozycji leżącej.
Jakże on kochał ten śmiech. Zresztą, kochał wszystko, co było z Hermioną związane.
Chłopak nie czekał dłużej. Przysunął się do niej jak najbliżej mógł i pocałował ją. Już po chwili ich ciała zaczęła wygrywać tą samą melodię rozkoszy, co wczoraj w nocy.

Było już dobre kilkadziesiąt minut po dziewiątej, gdy wreszcie oddechy dwojga kochanków uspokoiły się. Harry, patrząc z bliska na uszczęśliwioną twarz Hermiony, przypomniał sobie coś.
Dumbledore powiedział mu kiedyś, że zgubą Voldemorta będzie siła, której potęgi nie doceniał, której nie rozumiał i której w ogóle nie posiadał. Tą siłą była miłość. A skoro miłość miała pokonać Czarnego Pana...
Voldemort był już właściwie martwy.

Przyszłość, mimo wszystko, rysowała się w różowych barwach.

KONIEC

==================================================================
Tak, to już jest koniec. Nie będzie więcej partów (tak na wypadek mówię) smile.gif
==================================================================

Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy chwalili mnie i mojego fica. Wszystkie pozytywne komentarze były i są przeze mnie doceniane, niektóre naprawdę sprawiły mi przyjemność.
Oczywiście, jestem równie wdzięczny za wszelkie przejawy konstruktywnej krytyki. Bardzo się cieszę, że takowa się pojawiła. Wszystkim krytycznie patrzącym również z całego serca dziękuję.
Chciałbym jeszcze złożyć tzw. special thanks:
1. Autorom ficów D/Hr, szczególnie Kitiarze, z którą najbardziej takowe utożsamiam. (Naturalnie, zdaję sobie sprawę, że nie tylko ona pisze takowe - niektórzy twórcy nawet zahaczyli o mój fic, jak Nagini). Ficów D/Hr nie trawię pairingowo, zatem one w pewnym sensie przyczyniły się do powstania ,,Dwóch nocy''.
Niech nikt mnie źle nie zrozumie, podziwiam Kitiarę choćby za to, jak wiele długich ficów pisze. A do innych autorów tych ficów także nic nie mam smile.gif
2. Emoticonce, Katonowi, Idril Celebrindal i Estiejowi za szczególnie dołującą krytykę, która miejscami kazała mi się zastanowić, czy przypadkiem nie za bardzo pospieszyłem się z publikowaniem swoich wypocin. Człowiek myśli, że jest już dobry, a tymczasem... tak smile.gif Ciężko mi się z nimi jednak nie zgodzić - zapewne fakt, że to mój pierwszy ukończony i udostępniony szerszej publiczności fic, ma tu znaczenie.
Zostałem utwierdzony w przekonaniu, że jeszcze daleka droga przede mną - i słusznie smile.gif

Cóż, mam nadzieję, że ,,Dwie noce'' podobały się Wam, drodzy czytelnicy. Nie powiem, żeby pisanie fica było lekką pracą, nawet wręcz przeciwnie. Ale moment ukończenia jest na pewno satysfakcjonujący.
Ufam, że dla Was dotarcie do ostatniej linijki ,,Dwóch nocy'' również takie będzie.

To chyba tyle ode mnie. Teraz pozostaje mi czekać na końcowe recenzje, zarówno te wypełnione superlatywami, jak i miażdżacą krytyką smile.gif I rozważać, czy warto kontynuować ,,karierę'' pisarza fanficów.
Hito out.

Napisany przez: MoniQ 01.04.2006 22:04

jestem pierwsza..biggrin.gif:D szkoda ze to juz koniec... ale i tak bardzo, berdzo mi sie poddobalo..smile.gifsmile.gif

Napisany przez: Kiniulka 01.04.2006 22:40

QUOTE(Hito @ 01.04.2006 20:42)
I rozważać, czy warto kontynuować ,,karierę'' pisarza fanficów.
Hito out.
*




Ty się jeszcze zastanawiasz Drogi Hito? No pewnie, że masz kontynuować karierę pisarską smile.gif Masz ogromny talent, który zaprezentowałeś pisząc ten fick. Świetnie opisywałeś różne sytuacje i ze sceną na, którą chyba wszyscy czekali poradziłeś sobie równie wspaniale jak z całą resztą smile.gif
Bardzo mi smutno, że to już koniec. Najlepiej tu pasuje przysłowie "Wszystko co dobre, szybko się kończy" sad.gif Bo to było na prawdę bardzo dobre opowiadanko!!! smile.gif Parring Harry i Hermiona przypadł mi do gustu.
Mam cichutką nadzieję, że napiszesz dalszą częśc do tego ficka, bo bardzo mnie ciekawi jak oni przetrwają tę próbę w odnajdywaniu Horcruxów i końcowej walki z Voldemortem. Bardzo mi się podobały sceny z rodzicami Hermiony... Szczególnie rozmowa jej taty z Harrym. Jak również te zawstydzenie Harry'ego... po prostu bomba smile.gif smile.gif smile.gif

Pozdrawiam Cię cieplutko i mam ogromną nadzieję, że nie porzucisz pisania fan ficków smile.gif

Napisany przez: wnenkowa 01.04.2006 23:30

No cóż... wszystko co dobre szybko się kończy... cry.gif Buuuuuuuuuuuu cry.gif
No ale...( ociera łezki )...
Drogi Hito,
Wszysko, absolutnie wszystko- pięknie.
Od samego początku swojego opowiadania trymałeś się bardziej uczuć niż cielesności I ZA TO CI CHWAŁA!
Szczerze, nie mam pojęcia dlaczego się bałeś, że sceny erotyczne Ci nie wyjdą. Mnie sie podobało i to bardzo. Było w tym tyle subtelności, naturalności, uczuć i emocji, że aż ciepło się gdzieś w środku robiło czytając to. Cudne!
Kocham parę HP/HG. Moim osobistym zdaniem Hermiona i Harry pasują do siebie idealnie. To jak dopasowałeś i uwiarygodniłeś swoją historię z orginalnym przebiegiem wydarzeń w książkach pani J. K. Rowling jest niesamowite.
No bo w sumie... To wszystko, twoje wytłumaczenia są śmiesznie logiczne i wiarygodne. Tak mogło by być. I szczerze -bardzo by mnie to ucieszyło.
To wstępem biggrin.gif
Postacie:
Harry- bardzo prawdziwy, rzeczywisty. Jego zachowanie- nieśmiałość, widoczne emocje i te jego częste rumieńce. Bomba! Zrobiłeś z niego faceta. I to mi się podobało naj bardziej. Bo trzeba przyznać że w orginale to taka z niego łamaga z deczka jest tongue.gif A tutaj- mężczyzna odpowiedzialny, myślący z wadami i zaletami. Zmieniłeś go pozostawiając nietkniętą tą ... jego Harowatość i urok tego Pottera którego wszyscy kochają. Lepiej go przedstawić nie mogłeś. Dobra robota biggrin.gif
Hermiona- nasza mądra Hermi. Zakochana w Harrym, ukrywająca to, pragnąca tylko jego szczęścia. C U D E Ń K O ! Kobieta pełna pragnień, marzeń. Stanowcza, dojrzała, wiedząca czego chce. I nadal będąca tą Ja- Wiem- To- Wszystko- Grenger. I muszę przyznać, że w tym ficku wręcz ją pokochałam Jest dokładnie taka jaka powinna być w tej sytuacji i w tym wieku. Brawo!
Rodzice Hermiony- To dopiero jazda! Normalnie aż mi było szkoda Harry'ego jak go wzięli na rozmowę. Tak Zestresować biednego chłopaka! biggrin.gif I jeżeli jakoś miałabym sobie wyobrazić mamę i tatę Hermi to dokładnie tak jak ty ich stworzyłeś. Opiekuńczy, zaradni, inteligentni... Cód miód i w ogóle biggrin.gif
Treść:
Tu się rospisywać nie będę... Hymm , no nie wiem... wystarczy jak napiszę że to jeden z najlepszych ficków z HP/HG w roli głównej jaki czytałam? Hito? Albo, że treść jest wspaniała i realistyczna, prawdziwa i orginalna? Poprostu twoja! I to lubię najbardziej. Postacie Rowling a historia twoja! biggrin.gif
Błędy:
YYYYYyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy.... No... Hymm... Dysortografik się wypowiadać nie będzie! dementi.gif biggrin.gif biggrin.gif Ale nie było niczego bijącego w oczy. Czytało się płynnie i swobodnie.
Podsumowanie:
Dobra już dobra kończę! Bo pewnie przynudzam sleeping.gif sleeping.gif sleeping.gif biggrin.gif

HITO? ALE WIESZ... TOBIE NIE TRZEBA MÓWIĆ I PRZYPOMINAĆ, ŻE MASZ TALENT, NIE? I ŻE MASZ WYOBRAŹNIE ? NO I ŻE DOJRZAŁE PODEJŚCIE DO TAKICH TEMATÓW? A JUŻ ABSOLUTNIE Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ MÓWIĆ CI NIE TRZEBA ŻE POWINIENEŚ COŚ JESZCZE KIEDYŚ STWORZYĆ? NIE? WIESZ TO WSZYSTKO.
TO DOBRZE BO NIE MUSZĘ O TYM PISAĆ biggrin.gif

jeju cry.gif napisz coś jeszcze z Harrym i Hermioną... Bo tak mało jest z nimi ficków cry.gif No ale dobrze kończę.

"Dwie Noce" oceniam na 7+ !!! Zdrowia, szczęścia życzę. Grzecznych dzieci, niepyskatej żony, niemej teściowej... biggrin.gif Dobra żartowałam...
Niech Matka wena nie opuszcza twojej biednej skołatanej głowy. Amen. Kropka. Fin. The End... yyyy. koniec? biggrin.gif

pozdrawiam

Napisany przez: em 01.04.2006 23:44

Taaak. Oto nadszedł ten czas biggrin.gif Obiecałam coś długiego - zaprawdę, umiem się rozpisać ;p. Czy to recenzja - może raczej podsumowanie.

Na wstępnie serdecznie dziękuję za wyróżnienie mnie w odautorskich podziękowaniach :-) Od razu jednak muszę sprostować jedno: nigdy nie miałam na celu udowodnienie Ci, że jesteś beznadziejnym autorem, wręcz przeciwnie. Poświęciłam sporo czasu na tropienie "usterek" (znów powtarzam, że nie mogę mówić o nich "błędy", bo nie zawsze "błędami" były) po to jedynie, by to opowiadanie było jeszcze doskonalsze. Brak bety czasami wychodził, ale nobody's perfect smile.gif Bądź co bądź, słabym opowiadaniom nie poświęcam aż tyle uwagi.
Co muszę też koniecznie pochwalić - opowiadanie zakończone. Kompozycja całości była od początku przemyślana, zaplanowana (widać to już w tytule), wyszło bardzo spójnie. Wszystkie części utrzymują niemal ten sam, wysoki poziom, przez co opowiadanie nie jest klasycznym "odcinkowcem", ale tworzy całość. To bardzo ważne, a czasami wydaje mi się, że większość domorosłych pisarzy o tym zapomina. Koniec nastąpił w najbardziej odpowiednim momencie - wydaje mi się, że kontynuacja tej historii przyniosłaby jej jedynie szkodę, spłycając do kolejnego tasiemca.
Od razu uprzedzam, jak zobaczę tu posty w stylu "kiedy nastepny paaarcik? masz milke na zachete!!!" - będę gryźć.
Niestety, nie jest to mój pairing. Cóż, przykro mi, gustuję w kanonie. Niesamowicie gryzą mnie wszelkie pary DM/HG, DM/GW, DM/HP i tym podobne wariacje, chociaż przyznam (będziesz Hito triumfował ^^'), że HP/HG nie jest aż tak bardzo nieprawdopodobny, nie zrodził się z niczego i przez to łatwiej jest mi go strawić. Pomijam oczywiście fakt, że Hermiona jest jednoznacznie moją ulubioną bohaterką i w związku z tym jestem w stanie przełknąć na jej temat wieeele [^^'].
Jestem również zadowolona z dość kanonicznego sposobu prowadzenia fabuły: większość zdarzeń widzimy oczami Pottera. Podoba mi się też, że przetykasz to co jakiś czas scenami z punktu widzenia Hermiony, Horacego. Urozmaicasz, co mnie cieszy.
Wyjaśnienie sprawy Rona i Ginny - cóż... Miałeś rację, lepiej by to wyszło PRZED HBP. Ale cóż, za dobrze by było, gdyby wszystko się tak doskonale układało, prawda, fani HG/HP? [;p]
Cóż jeszcze mogłabym pochwalić... Ładnie przeprowadzone "rozkochiwanie" Pottera. Ładnie wykreowane postaci rodziców. W ogóle, jest ładnie.

Oczywiście, powyższe uwagi piszę patrząc na całość. Gdyby analizować całość epizod po epizodzie, znalazłoby się sporo uwag, którymi jednak na dłuższą metę nie ma co zaprzątać sobie głowy.

Teraz uwagi, których chyba najbardziej wyczekujesz - scena finałowa.
Być może nie jest to tak fantazyjne jak niedawne opowiadanie estieja. Ale na pewno jest napisane zgrabnie, z lekkim dystansem, przy użyciu dobrych sformułowań. Nie dostałam mdłości na widok tego tekstu, nie zauważyłam żadnych "drżących puddingów" ani nic w tym rodzaju. Jest dobrze. Cieszy mnie również niezmiernie, że dbasz o realizm. Jest rozmowa przed, jest rozsądek, jest charakter bohaterów. Bardzo wielu autorów zapomina o tym i od razu, kiedy tylko bohaterowie się widzą, rzucają się na siebie i możnaby pozmieniać imiona, a scena w niczym by się nie zmieniła. To również jest spory plus.
I podoba mi się zakończenie. Jest zamknięte.

No dobrze, było o plusach. Minusy (znów mówimy o całości):
Bywasz drętwy. Niestety, czasami gdzieś gubi się ta liryka i niektóre opisy robią się dość suche i sztywne - vide http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=8273&view=findpost&p=254139.
Oj, ciężko jest mi się teraz doszukać większej ich ilości biggrin.gif A do czego koniecznie muszę się przyznać, studiując jeszcze raz ten temat: chyba przesadziłam z pedantyzmem w wyszukiwaniu Twoich "błędzików".

Co jeszcze chciałabym dodać... Ach, no tak. Większość komentarzy w rodzaju "drętwy", "naturalny" to kwestia indywidualnych upodobań, dlatego bardzo ciężko jest osiągnąć kompromis. Generalnie, chyba znalazłeś taki "złoty środek" i jest dobrze.

Pojawią się tu na pewno takie recenzje, które wychwalą Cię pod niebiosa, będą zapewne również umiejscowione na przeciwnym biegunie. Ja tam stoję mniej więcej pośrodku. Jest dobrze. Może być jeszcze lepiej - to kwestia praktyki.
Zatem: praktykuj! Obyś się nie zniechęcił.

Serdecznie pozdrawiam, przepraszam za długość i dziękuję za uwagę.

Napisany przez: Tom 02.04.2006 04:39

Od razu widac, ze autor jest inteligentny ^^ Nie umniejszajac innym (autorom), ale to pierwszy przeczytany przeze mnie fick (wspomne tutaj, ze nie bylo ich za duzo:P) ktore bez wahania zaliczylbym do 'inteligentnych'. Wspomniales o Kitiarze - w weselszej czesci jej tworczosci ('I believe..', 'Zmowa..') jest wiecej humoru, za to mniej okazji do myslenia. U Ciebie fabula nie byla tez tak przewidywalna..
Nie bede rozwodzil sie nad literowkami czy bledami jezykowymi (co prawda lubie takie dyskusje) - wspomne tylko, ze calkowicie zgadzam sie z Toba w sprawie powtorzen (tez denerwuje mnie czasem brak synonimow, zamiennikow).

Dwie prosby i rady zarazem:
1. Zamiesc swoje opowiadanie na innych forach (jesli wierzyc Google, nie ma go nigdzie indziej) - np u Mirriel..
2. Pisz wiecej - zdaje mi sie, ze masz talent ;] Z niecierpliwoscia bede czekal na kolejne Twoje opowiadania!

Pozdrowienia :)

Napisany przez: Ajihad 02.04.2006 11:31

UWAGA! Fanfary! Czytelnicy powstają z miejsc!
A tak na serio to był najlepiej napisany ff jaki czytałem.
Tak realny, że gdybym nie wiedział to bym uwierzył, że to początek następnej części HP napisany przez J.K.R.
Masz wielki talent, moje gratulacje. Szkoda tylko, że już to koniec, że nie pozostawiłeś nam nadziei na kontynuację ff. Interesujące byłyby relacje między Hermioną a Harry'm podczas, albo po pokonaniu Voldemorta. Fajnie by było gdybyś napisał także opowiadanie na inny temat niż o HP. Taka moja rada. Pisz, pisz jak najwięcej.
Pozdrawiam, Ajihad.

Napisany przez: WeEkEnD 02.04.2006 11:50

cry.gif Matko Boska, już koniec... To byl mój ulubiony fick...
Musisz obowiązkowo zająć się pisaniem ficów bo masz do tego smykałkę! Już tam obojętnie jaki parring byle by było, bo <powtórzę raz jeszcze> masz talent. Akcja ciekawie się rozwijała, bez pośpiechu ale i bez spowolnienia. Nie był to <dzieki Bogu> oklepany już parring HG/DM- to także daje ci duży plus. Scena końcowa może być, bez zbędnych wulgaryzmów, wszystko eleganckie opisane.
Ocena Końcowa: 6 < dry.gif nawet znajomym nie daje takich ocen dry.gif za łagodny jestem>

Napisany przez: Skaterin 02.04.2006 12:45

Ja zapewne jeszcze nie raz i nie dwa będę czytała tego fica... Ale nadal pozostaje pewna załosc, ze nic nowego nie przybedzie. Nie pozostawiles niedosytu i to cenie. Wiekszosc ficow taki pozostawia. Gratuluję smile.gif

Napisany przez: Tomak 02.04.2006 18:53

Szkoda że taki szybki koniec ale fick był po prostu super. Nie bede się bawił w dłuższą ocene fick był bombowy i koniec.

Napisany przez: nosferatu 02.04.2006 18:59

cry.gif to cry.gif niemozliwe cry.gif nie moj ulubiony ff Hito pisz dalej cry.gif ptosie wink2.gif a na razie chce ci podziekowac za tego jakze wspanilego ff wink2.gif czarodziej.gif

Napisany przez: Hermionciaa 02.04.2006 19:12

No gratki, gratki... DObrneliśmy do końca... Kurcze, a tak fajnie się czytało... Naprawdę, trzeba ci podziękować głównie za: 1) wspaniałe przerwy [jeszcze się nie spotkałam, aby tak szybko pojawiały się next party ^^], 2) wspaniały pomysł [jako fanka pary HP/HG na dobre i na złe jestem zachwycona twoim wyborem, a i fabuła całkiem, całkiem wink2.gif], 3) twoje piękne pismo. I tu powielam delikatną sugestię: MOże się weźniesz i napiszesz całość siódemki? Byłoby miło...

Pozdrawiam

Napisany przez: Tasha13 03.04.2006 14:20

Hmmm... Śliczne, piękne i cudowne. Brak mi słów, zauroczyłam się w tym ficku…
Szkoda, że to już koniec...sad.gif

QUOTE
==================================================================
Tak, to już jest koniec. Nie będzie więcej partów (tak na wypadek mówię) 
==================================================================

A może jakiś sequel? biggrin.gif
Pisz Dalej, masz zadatki na znakomitego autora ficków…
Przemyśl, fakt sequela biggrin.gif
Pozdrawiam, Życzę weny…
A takową często masz… Więc nie wiem czy musze Ci jej życzyć biggrin.gif

Napisany przez: Illusion 08.04.2006 15:53

Uprzedzam, że się rozpiszę.
Przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz zechciało mi się zajerestrować.

Nie mam w zwyczaju katowania siebie czymś, co mnie nie wciąga, a tutaj dotrwałam do końca, tak więc od razu napiszę, że mi się podobało. Fakt, czytałam o wiele lepsze opowiadania, ale porównywać nie będę, bo nie w tym rzecz. Muszę jednak zaznaczyć, że od początku do końca cukierkowo nie było.
Przede wszystkim zacznę od pary - Harry i Hermiona? To zdecydowanie nie mój typ. Mimo, że u Ciebie to wszystko zgrywa się w jakąś logiczną całość i niby doskonale pokazałeś, że jednak jest możliwe pomiędzy nimi coś więcej niż przyjaźń, mnie nie przekonałeś. Pairing mało prawdopodobny, jeżeli wierzyć pani Rowling. Pewnie teraz wywołam u Ciebie reakcję alergiczną, ale już bardziej możliwe jest, że Hermiona będzie z Ronem. Przyjaźń pomiędzy Harry'm a nią jest tak silna (w książce), że traktują się jak rodzeństwo. Z doświadczenia wiem, że jeśli znam się z kimś na wylot, aż do obrzydzenia, szanuję go jako przyjaciela, to NIE POTRAFIĘ patrzeć na niego jak na płeć przeciwną, choćby nie wiem jak wyglądał. To tak jak z bratem - znamy się od urodzenia, relacje między nami są oczywiste i niemożliwe do zmienienia.
No ale nevermind.
Idąc dalej - rodzice Hermiony. Chyba ktoś już wspominał o tym (wybacz, nie czytałam wszystkich postów), że dialogi są sztywne. Ja bym powiedziała - i znów się czepię - mało realistyczne. Horacy jest zbyt "urzędowy", oficjalny, mimo że kochający. W dialogach domowych brak czegoś takiego, co pojawiło się u Ciebie - taka oschłość. Nie. Nie ma etapu przejściowego. Jak ktoś jest zły, to w rodzinnym gronie od razu to widać. Rozumiesz co mam na myśli? Emocje są bardziej wyzwalane. I nie ma to związku z charakterem czy stopniem otwierania się na ludzi. Kurczę, ciężko wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że wiesz co mi tutaj nie pasuje.
Dobra, teraz będę chwalić.
Przede wszystkim zakończyłeś. Podjąłeś się pisania i pokazałeś, że z całą odpowiedzialnością możesz doprowadzić to do końca. Może to się wydaje proste komuś z zewnątrz, ale jako osoba coś-tam-pisząca wiem, jak trudno jest dotrwać do końca. Można się pogubić we własnych wątkach, mieć wizje, ale fabuły brak, a Ty napisałeś i zakończyłeś. I to się chwali.
Następna rzecz - dziękuję Ci za Harry'ego. Pokochałam tą postać, dzięki temu, że bardzo od kanonu nie odbiegłeś, a jednocześnie stworzyłeś bardzo sympatyczną aurę wokół niego. Jego osobie nic zarzucić nie mogę, jest taki, jaki powinien być... Słodki wink2.gif
Aha, najważniejsze - bardzo dobrze połączyłeś sferę uczuć z erotyką. Naprawdę niewielu to potrafi, niektórzy autorzy (już nie będę wymieniać), zapominają o tym głębszym podłożu kontaktów fizycznych. No i pokazałeś, że facet jednak myśli o potrzebach kobiety... Choć dalej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Harry to jakiś wyjątek.
Bardzo chętnie poczytałabym sobie coś jeszcze, z Twojej ręki. Nie chcę Cię za bardzo chwalić, bo wiem, że krytyka bardziej buduje, ale muszę przyznać, że już teraz jesteś dobrym pisarzem, a przecież to dopiero początki. Także pisz, pisz i jeszcze raz pisz.

Pozdrawiam.

Napisany przez: psawko21 09.04.2006 00:29

Fajerwerki fanfary i meksykańska fala! Tak, tak uwielbiam ten tekst. W końcu jakaś odmiana bo wałkowanie paringu HG/DM** znudziło mnie/wnerwia mnie/nie daje mi żyć.*
Każda z postaci w tekście m swój wypracowany charakter. Podczas czytania nigdy nie pomyslałem: "kórcze, ja już to chyba gdzieś widziałem". To bardzo dobrze. Jednak te kilka rozdziałów "Dwóch Nocy", zapełniło by ledwie 1(wersja pesymistyczna)*, 2(realistyczna)*, 3(optymistyczna)* rozdziały prawdziwej książki. No Hitio, gdzie ten squel? Nadgryzłeś ten batonik, grzech to go nie skączyć! Mam nadzieję, że go kiedyś napiszesz.
Jakzawsze niecierpliwy, gorąco pozdrawia
psawko21

---------------------------------------------------------------------------------------------------
*-niepotrzebne skreślić
**-jedynym fickiem nienudzącym mnie do tej pory, a zawierającym w sobie wiadomy paring, jest "I belive..." Kitiary. Ehhh, może i ona niegdyś napisze squel!

Napisany przez: Hito 09.04.2006 11:47

Ej no, ,,Dwie noce'' to 80 stron w Wordzie. Wydaje mi się, że równa się to ponad 100 stronom prawdziwej książki.
Do wszystkich, którzy poruszyli problem sequela - od razu mówię, że takowego nie mam w planach. Ten fic to zamknięta całość, a kontynuacja byłaby już alternatywnym tomem VII. Zanim skończyłbym go pisać, Rowling mnie uprzedzi :]
W każdym razie, nie mówię, że nigdy sequela nie napiszę - ale jest to wątpliwe. Powtórzę - nie mam go w planach.

Co do pisania innych ficów... cóż, zobaczymy. Pomysłów to mam całe mnóstwo (niektóe zdecydowanie nie nadają się do ich rozwinięcia i publikacji), gorzej z chęciami i czasem. Zgodzę się, że byłoby dobrze, gdybym dalej pisał. I to nie tylko fici związane z HP.
Zobaczymy, co przyszłość pokaże.

Dziękuję za komentarze wychwalające moją pracę pod niebiosa - coś czuję, że na to nie zasługuję smile.gif Ale miło wiedzieć, że pewnej części użytkowników tego forum sprawiłem radość moim ficiem smile.gif

Oczywiście również dziękuję za te będące pośrodku (jednoznacznie negatywnych, na szczęście, jeszcze tu nie widziałem). Wszelka krytyka przyjęta i wzięta pod rozwagę.


Napisany przez: WeEkEnD 18.04.2006 22:57

Łobosh jaki skromny ;] A mi sie fick bardzo podobał i spróbuj napisać coś innego, być może z innym parringiem, chociaż do tego nie mam zastrzeżeń ;]

Pozdro

Napisany przez: Hito 19.04.2006 09:56

Jest możliwe, że kiedyś napiszę jeszcze jakiegoś fica.
Natomiast jest absolutnie niemożliwe, by w nim Harry lub Hermiona nie byli spairingowani ze sobą. Ale nie wykluczam, że w takim przypadku dodam inne pary, np. Ron/Luna, Ginny/Neville, Ginny/Draco, Ginny/Lucjusz, Crabbe/Goyle, itd.

Napisany przez: Ajihad 19.04.2006 15:02

Błagam, tylko nie Ginny/Lucjusz!!! To by było okropne. Za duży przedział wiekowy.
A Crabbe/Goyle to co innego. Mogłoby być nawet ciekawie... biggrin.gif

Napisany przez: Hito 23.04.2006 22:26

QUOTE
Przede wszystkim, muszę to wszystkim uświadomić, że Hito jest kobietą!
Żaden szanujący się mężczyzna nie zajmowałby się uczuciami, starał się być delikatny w opisach i szczery na osiemdziesięciu stronach Worda. To chyba oczywiste. Ha! Mamy Cię!

Zdemaskowałeś mnie; a myślałam, że się dobrze ukrywam ze swoją płcią sad.gif

QUOTE
Po drugie sceny erotyczne napisane są ze smakiem, bez zbytniej dosłowności, choć realistycznie. No, co tu dużo mówić, działają na wyobraźnię.

Uff, dzięki.
Co do działania na wyobraźnię - taki był mój zamiar. Heh, pisanie takiej długiej sceny erotycznej to jest dopiero zabawa, pobudzająca i w ogóle cheess.gif

QUOTE
Mam nadzieję, że jeśli Hito coś jeszcze napisze, to nie będzie to para Crabbe/Goyle, ale za to coś zwięźliejszego, trochę więcej akcji, więcej pikantnych szczegółów, trochę prostszym, bardziej ekonomicznym językiem.

Po kolei:
1) O taką parę martwić się nie musisz. Nie istnieje w całym świecie HP lepszy pairing niż H/Hr, a pozostałe, które mogłyby u mnie wystąpić, zawsze miałyby co najmniej małe oparcie w kanonie. (hmm, choć możnaby się kłócić - w końcu Crabbe i Goyle zawsze trzymają się razem. To coś musi znaczyć. Hmm...)
2) Zwięźlejszego? No nie wiem, skoro ma być więcej akcji, to i stron byłoby chyba więcej :]
3) Czysto romansowego fica już raczej nie napiszę, zatem... chociaż to znowu zależy, co kto rozumie przez ,,akcję''.
4) Więcej pikantnych szczegółów? No nie, to realistycznie przedstawiona scena erotyczna+wcześniejsze wzmianki o sferze cielesności Ci nie wystarczają? Ech, mężczyźni dry.gif
5) Język - cóż, tu pozostaje mi powtórzyć - oby praktyka doszlifowała moje umiejętności.
O ile, naturalnie, praktyka pójdzie w ruch. Zobaczymy.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)