Mam pytanie. Czy mówicie OGLĄDNĄĆ zamiast OBEJRZEĆ? Czy chodzicie na POLE? Czy kiedu ktoś mówi 'se' zamiast 'sobie' to uważacie to za normalne, chociaż nieformalne, czy za buractwo totalne? Czy mówicie CHRUST, czy też (niech wam Bóg wybaczy) FAWORKI? Czy wiecie co to jest PRZEPITKA czy stosujecie ZAPOJKĘ? No i wogóle zarzućcie jakimiś regionalizmami zabawnymi.
ja mówie obejrzeć ; )
u nas sławne jest kupować kołoczki ;p
rozszyfruje ktoś:
W antryju na byfyju stoi szklonka tyju.
Gwara śląska to wogóle dziwna jest, ale sama godom nie mówię ; )
Ogólnie mówią wszyscy kapcie, a u mnie w Częstochowie mówi się chapcie ;p
faworki, podwórko a nie żadne tam pole(jak jade do Dębicy do rodziny to nawet na to pole nie reaguje, śmieszne to jest.), zapojka oczywiśce. tyle wywiozłem z mazur.
po pół roku w trójmieście mimowolnie nauczyłem 'joo' i to tyle;p
dla miłośników śląska i Tolkiena:
http://www.elvish.org/gwaith/graphics/szoltysek.jpg
ja znam tylko jo. i hej tu u nas na kaszebach
Większość regionalizmów jakie znam dotyczy za przeproszeniem żarcia. Zapytajcie Poznaniaka i Warszawiaka co to jest pyza
MisieK - przejąłeś wszelkie możliwe językowe potworki. Znam jedną radę - Tworki. Tyle śmiesznych wierszyków.
Chodzenie na dwór to jest wogóle jakaś komedia. Chyba z jakichś pańszczyźnianych kompleksów wynika =P Pole jest może i abstrakcyjne, ale na pewno sensowniejsze. Oglądnąć. Z tego się ponoć cała Polska śmieje, a dla mnie to jest takie ekstremalnie zwyczajne słowo. I fajnie brzmi. Chrust chrzęści szablistą polszczyzną. Faworki to jest wogóle słowo, które powinno dostać bana.
CHRUST?!
Chrusciki, Katonie, chrusciki! Nie zaden chrust.
Mowie se, mowie no, mowie pyry i pyzy tez ;p Co ciekawe wg. gwary gnieznienskiej pierdoly to plotki, wiec plotkowac to bedzie, bez wulgaryzmow tylko regionalnie - pierdolic ;p
Faworki>chrust, naturalnie (chrust to ja mogę sobie w lesie na ognisko pozbierać)
Na dwór>na pole, jak wyżej (nie mieszkam na wsi, żeby na pole wychodzić... aczkolwiek obydwa stwierdzenia są abstrakcyjne. Jakieś propozycje, jak to powinno brzmieć?)
Raczej mówię ,,oglądać''. ,,Se'' to mówię chyba z czystej oszczędności czasowej :]
Ja nie ide ani na dwór, ani na pole, tylko na plac ;p
ja mówię faworki.
chrust to się na ognisko znosi.
O właśnie, ja tak jak hito i sumiko. faworki ;p nie żaden chrust.
Jak byłam mała, to chodziłam na pole, potem na dwór, a kiedyś tam jeszcze na podwórko.
A na nogach mam kapućki ;p
A, i pierdoły=plotki też i na ziemi oświęcimskiej ;p
oglądnąć mówię, bo lubię tak mówić, ale wiadomo, ze wiem kiedy wolno tak powiedzieć, a kiedy nie.
z poznania generalnie jestem, i tam są standarty typu (najczęsciej przez mnie używane):
pyry - ziemniaki
Co jest tej? - Co się dzieje?
Co to za jeden? - kto to jest?
Zrobić łóżko - Pościelić łóżko
Ty za to nie możesz - Nie jesteś temu winien
żeby się nikt nie czepiał, to w wikiopedii znalazłem, bo sam nie wiem, które jest gwarą, a które wszędzie jest tak samo - więc wybrałem.
pierdoły w Poznaniu to też standart. Faworki też.
no i tekst - pszepraszam za wulgarność
"odk*rwił się jak szczur na otwarcie kanału" - sie wymodelował
Eee... kto mi powie co to jest kutia? O__o
Bo to sie niby na wigilie je a ja tego w zyciu na oczy nie widzialam.
O wlasnie, i klasycznego 'tej' to juz nawet nieswiadomie uzywam.
@Elva
Kutia to tradycyjna potrawa kuchni polskiej i ukraińskiej. Jest jedną z 12 potraw tradycyjnie wchodzących w skład wieczerzy wigilijnej. Jada się ją właściwie tylko w okresie świąt Bożego Narodzenia.
Zwyczajowo robiona jest z obtłuczonej pszenicy, ziaren maku, słodu lub miodu, i bakalii: różnorakich orzechów, rodzynek i innych smakowitości. W wielu przepisach uwzględnia się mleko lub śmietanę, przy czym najlepiej nadają się odmiany sojowe, w oryginalnej kutii mlekiem było mleko z mielonego maku. Współcześnie używa się też składników, które sto lat temu były niedostępne lub bardzo drogie, takich jak kawałki pomarańczy czy migdały.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kutia
Zdecydowanie chrust na nogach nie mam nic... chodze na pole, a zapojka to pierwszy raz slysze no i oczywiscie oglądam film czy cos
a ja na ziemniaki mowie kartofle ;p
Co za temt... Mówię: oglądać, iść na pole, chrust/faworki (zależy jak mi się powie), sobie (jeśli ktoś w mojej obecności powie "se" to kończę rozmowę, tak jakoś jestem na to bardzo wyczulona...), na nogach noszę papcie lub kapcie (też zależy), aczkolwiek mój tata mówi pantofle.
Moja siostra w szkole użyła słowa "kanciapa" (takie pomieszczenie służące sama nie wiem do czego, umiejscowione przy garażu ) i nikt nie wiedział o co chodzi , pyry to wogole jakaś abstrakcja dla mnie i inne słowa/wyrażenia podane przez Avadę też (oprócz "Co to za jeden", ale używam go bardzo rzadko). [z jakiego rejonu Polski jesteś? ]
Moja koleżanka nie wiadomo czemu w ciągu ostatniego roku zaczęła jakoś dziwnie mówić np.: zamiast widziałam - widziałak
myślałam - myślałak
patrzyłam (patrzałam? nie wiem jak jest poprawnie) - patrzałak
Może ktoś wie, co to wogóle ma być?
Iść na pole(nie dosłowie ocz.), chrust(chruściki), pantofle(ale słyszłam też papucie ), na sweter - futrzak xP, co to za jeden już na stałe zastąpiło kto to, 'se' się nie używa.
Nie wiem czy to wszędzie, ale ciągle jest 'kolego, bla bla, koleżanko'
Istnieją 'wtf'y', ale rzadko używane.
Wrona - Tworzy nowy język?
Idę na dwór zjeśc faworki, a wódka u nas nie wchodzi bez zapojki.
W Bydgoszczy nie wiedzą co to szlafrok, ziemniaki to oczywiście kartofle.
Używanie "se" jest raczej objawem prostoty, używam jedynie w celach powiedzmy "skrótowych", gdyż niezbyt dobrze świadczy to o poziomie intelektualnym osoby mówiącej.
U nas zapojka to po prostu zapita :d
Za młodu zawsze chodziłam 'na pole', ale od kolegów z przedszkola nauczyłam się chodzić 'na dwór'. Kiedyś również wychodziłam 'do miasta', teraz chadzam 'na miasto' [rodzice z okolic Oświęcimia, a mieszkam na Śląsku]. 'Se' używam nagminnie w sytuacjach nieoficjalnych. 'Dziołcha' się zamiast 'dziewczyny' zdarza.
Ja na smoczek gadam nupel ;D ew nuplik ; )
Katon, mnie tam dobrze z moimi faworkami.
parodia. właśnie znalazłem wikipedię po kaszubsku.
o kanciapie to i ja słyszałem ale udupcyć się? :| dupczyć, udupić i nie wiadomo o jeszcze, ale udupcyć?:|
Wiedziałe. Wiedziałem no. Kraków musi znowu stać się stolicą Polski. I hope, że sie domyśliłeś, że chodzi o upicie się? =P
To 'cz' w słowie dupczyć jest potworne. Właśnie dlatego mówi się 'dupcyć' co brzmi jak się patrzy.
upicie się? _^____
"Cojes staryyyy, ale się wczoraj udupcyłeeeeem... Wykitraliśmy się z Paputem pod emdekiem i zapodaliśmy se po dwa lapina na łeba. Potem przyszły jakieś dresy i chcieli Paputowi sczesać mordę, ale miałem pod kurtką przykminiony telefon i zadzwoniłem po Jarka. Jarek przyjechał i im nadupcył a potem skoczyliśmy jeszcze po pół litra. Bez przepitki. Masakra. Dobrze, że miałem skąd wykminić kase, bo inaczej byłaby kapa."
znaczy tyle, co
"Cześć mój drogi kolego, wypiłem wczoraj naprawdę dużo alkoholu. Umówiłem się z kolegą o przezwisku Paput pod Miejskim Domem Kultury i uraczyliśmy się czterema winami marki Lapino - po dwa dla każdego z nas. Potem pojawiła się grupa dresiarzy i chcieli pobić kolegę Paputa, ale miałem schowany pod kurtką telefon i zadzwoniłem po Jarka. Jarek przyjechał i ich zbił a potem poszliśmy jeszcze po pół litra wódki. Bez napoju służącego do popijania. Naprawdę mówie Ci, coś niesamowitego. Dobrze, że miałem jak zorganizować sobie pieniądze, bo inaczej byłoby niezbyt dobrze."
właśnie dlatego połowy swojej rodziny nie rozumiem... też są z tego dziwnego kraju na południu.
Katon - LOL.
kminienie to jest dopiero uniwersał xD
I wszystko to, co wymieniłeś też funkcjonuje ;p z tym, że "udupcyć" to "dostać szlaban" lub "nie przepuścić do następnej klasy", a "być udupconym" to tak jak u ciebie albo właśnie "kiblować" [no to chyba wszyscy znają, nie? xd].
MisieK - ja ci dam "dziwny kraj" ;p.
Się znalazł. Mieszkaniec Wielkich Jezior =P
hej, hejka, siema, siemka, elo, strzałeczka, witam, cześc, joł men, siemanko - proszę o wybranie właściwej odpowiedzi na pytanie "Jak się witacie ze znajomymi?"
Byc udupconym = [translating into lubelska mowa] = byc skończonym, w tarapatach, wrobiony w aferę.
hej, witam, cześć - zero ekstrawagancji. moi znajomi są normalni ;p.
i generalnie od biedy możnaby to przetłumaczyć też tak jak podał Ahmed.
Katon - to znajomi mojej siostry nie wiedziali co to kanciapa, ja wiem.
Do kolegów mówię: "cześć" (jeśli lubię), "hej" (jeśli niezbyt lubię), ??? [czyli nie odpowiadam] jeśli to ktoś kogo nie lubię; "dzień dobry" do Kenta (taki jeden dziwny kolega); i "czeeeeeeeść" jeśli mówię do większej ilości osób...
Używam tylko hej, cześć, ale słyszę joł men (hej joł) - raczej tacy z krokiem w kolanach, noo cześć, witam kolego.
najpopularniejsze przekleństwo - kur* - ludzie z piwem, zioomy itp.
Ci wytrwali upiększają nim swoją wypowiedź co drugie słowo.
a ja tam sie witam połączeniem joł zioom czyli zioł (twór mojej koleżanki)
a słyszeliście o czymś takim jak kuciurupka? albo cweterek?
U nas zauważyłam jest w modzie mówić na dziewczyny "paciulica". Takie ładniejsze kur** ;)
A ja często gadam "fes a fes", co znaczy bardzo.
Albo fess fajnie.
Nie wiem skad sie to bierze ;D
Być udupconym to być w kłopotach? O rany, jakie to śmieszne =)
U nas się na to mówi raczej, że ktoś ma prze*lone, przeje*ne, przesrane i przedupcone.
O, i jeszcze, że ktoś ma posprzątane. To znaczy, że juz po wszystkim. On już ma posprzątane.
Ja byłam bardzo zdziwiona, gdy ludzie z Gdańska nie wiedzieli, kto to jest sztajmes. Podobnie, we Wrocławiu jest żul, w Gdańsku żur.
Zresztą chyba w całej Polsce troszkę inaczej określa się ludzi, stojących pod sklepami monopolowymi i raczących się alkocholem od rana do wieczora.
A kto to jest sztajmes?
Rozumiem, że żul. Menel.
Ostatnio u mnie popularne stało się mówienie na tramwaj "Bombajka". Nie wiem czy w innych miastach też to występuje.
A w jakim mieście Ty występujesz?
Jasnogórska metropolia Częstochowa ;p
Do Krakowa nie doszło. Ale mam wrażenie, że ruch przez jurę jest raczej jednostronny.
U nas jeżdżą tramwaje, czyli bany ;)
I dzisiaj mi kolega powiedzial ze mu laska ciulnęła wałka, czyli go zdradzila.
a hasiok znacie?;D
łapta kejsy od furaka i szko w noge
czy ja wiem, czy na Warmi są jakieś specyficzne reginalizmy? Ostatnio sie dowiedziałam, że na moich obszarach, zamiast śpiwać "hej, hej, hoho" śpiewa sie "pumperety pum" ale to to chyba daaaawne
Skręcić komuś wałka - zrobić komuś chamstwo, oszukać kogoś.
Być zwałowanym - o dziwo znaczy być zdołowanym, być ofiarą skręconego wałka to tyle co być owałowanym.
Elvis Presley sing this song
Put some śmieci to the hasiok - tylko z piosenki Pogodno.
Wrona, byłaś kiedyś w Częstochowie? Jedyne co tam ładne to sam klasztor. Poza tym to raczej brzydkie miasto. Chociaż mam miłe wspomnienia. Byłem kilka lat temu na pielgrzymce pieszej i w ostatni dzień nie miałem już nóg tylko krwawe strzępy. Chciałem lec w polach i skonać, ale gdy zobaczyłem obsraną tabliczkę z napisem "Częstochowa" to wstąpiła we mnie moc i doszedłem.
Z wielką przykrością muszę się zgodzić Katon. Gdyby nie klasztor to było by to niezłe zadupie, o którym nikt by nic nie wiedział. Co prawda jest to zielone miasto, ale wieje tu nudą. Żadnych koncertów, kino dopiero niedawno wybudowane i zaledwie jeden porządny teatr. Po prostu jedna wielka dziura. Oprócz klasztoru to można powiedzieć, że okolice miasta są ładne (zamek w Olsztynie, szlak Orlich Gniazd, Złoty Potok), ale to praktycznie wszystko co jest tu do zaoferowania.
A komuś się zdarzyło, że kazano mu czochrać bobra albo turlać siano do Betlejem? ;]
Co do regionalizmów, to podobno kiedy mówię, ze jestem z Biłgoraja, to to jest błąd.
Z tego, co mówi polonistka większość Polaków powiedziałaby "jestem z Biłgoraju".
Oczywiści gdyby stąd była ;]
W Gliwicach tramwaje występują jako bimbaje zwykle.
Hasiok? Nasza woźna z przedszkola zawsze mówiła, że nasze graty wyniesie na hasiok jak nie zrobimy porządku No, i pokoik, w którym na swoich półeczkach rzymaliśmy nasze bambetle [farby, kredki i wszystko inne, czego potrzebuje prawdziwy przedszkolak] trzymaliśmy, nazywała 'kantorkiem' albo 'kamerlikiem'.
Cweter? Moja mama zawsze na swetry tak mówi ;]
Tricity się kłania.
Faworki zdecydowanie, na dwór biegałam za młodu, po kumpeli z Torunia odziedziczyłam "toć", zapojkę stosuję twardo, mawiam, że trzeba film obejrzeć, a tak wogóle to po kaszebsku niektórzy u nas czasem mówią. I za Chiny nie można ich zrozumieć.
Edit:
A właśnie, przy okazji. Co jecie na Wigilię? Barszcz czy grzybową?
barszcz z uszkami.
króliczek czy kurczaczek na wielkanoc?
A u nas jest barszcz i taki grzybowy żurek. A na Wielkanoc zupka chrzanowana którą czekam cały rok.
Już od dłuższego czasu prezentuje tu slang młodzieżowy, ale on też jest silnie zregionalizowany. Ziomal z wydm może nie zrozumieć ziomala z gór. Chociaż następuje stopniowa uniformizacja, bo wszyscy słuchają warszawskiego hiphopu.
Och, Sihajo. Wszystko odwrotnie=P
bo ja taka na odwrót jestem. Moja mama zawsze mi to powtarza =P
Ja barszcz z uszkami mam.
A Wielkanoc to nie i zajączek i kurczaczek?
A tak apropos bycia na odwrót - funckjonuje tam u was w obcych w obcych krajach takie określenie jak 'na odwyrtkę'?
pierwszy raz to słowo słyszę;p
nie wiem ja zawsze dostawałem prezęty od królika, kurczaka tylko się jadło:P
pierwszo słyszę
Barszcz i ZAJAC! :P
nie zadne sraczki kurczaczki.
Barszcz z uszkami, tudzieź żurek na grzybach. A ja w ogóle w szkole się dopiero dowiedziałam, że na wielkanoc są jakieś prezenty, bo moi starsi tego nie znali ;/ Ale jeśli już ktoś [coś?] je nosi, to zajączek.
Kurka, no wiem, że kurczaczek prezentów nie nosi, ale silnie jest związany z wielkanocą po prostu. A przynosi je zajączek. Króliczków ci u nas brak.
no zajączek zajączek... królik, zając, co za różnica i to uszy ma i to.
moi znajomi, kiedy byliśmy jeszcze na początku podstawówki, opowiadali, że w Wielkanoc wychodzą gdzieś do ogródka i tam szukają prezentów/słodyczy.
u mnie zawsze było tak, że w przedzień układaliśmy miseczki z kolorowym sianem niedaleko wejścia do domu (każda miała obok karteczkę z imieniem domownika) a rano były w niej słodycze.
a u was?
Nigdy nie słyszałem o takiej tradycji. Ja prezenty dostaję tylko na święta bożonarodzeniowe. Wielkanoc nie posiada żadnych aspektów związanych z wręczaniem słodyczy czy prezentów ;( buuuu.....ale Wam dobrze!!!
O, u mnie sie szukalo albo po domu gdzies slodyczy albo w ogrodku, jesli byl ;p
Lupek, Ahmed - (współczuję ) O tak... Ja dostaję prezenty na Wielkanoc i dzisiaj byłam u dentysty
Jak byłam młodsza to prezenty zawsze były gdzieś schowane i musialam ich szukać. Pamiętam, kiedyś się załamałam, bo nigdzie nie mogłam ich znależć, a one wisiały na drzewie w ogródku . Teraz jestem już na to trochę za stara i prezenty dostaję bezpośrednio w moje ręcę
nie wyobrażam sobie tych świąt bez słóodyczy.
Wrona, dopiero teraz wiedźmina przeczytałaś?!
czy nie zauważylem, że "z kaer morhen" było już wcześniej?
Szczerze to jeszcze nie przeczytałam... W tym roku na nic nie mam czasu... (sama nie wiem jak ja to robię). Nawet "Pana Tadeusza" nie skończyłam Jedna z nielicznych lektur, których nie skonczyłam...
Zabrzmi to może dziwnie, ale pierwsze słyszę o jakichś słodyczach w Wielkanoc. Śniadanie Wielkanocne po Rezurekcji. Głównie jajka. Normalne. I babka jako słodycze. Mazurek to nie wiem jak wygląda, bo moja mama nie wyniosła z domu umiejętności wyprodukowania go.
No jak, serio nie dostales nigdy czekolady albo zajaca czekoladowego na Wielkanoc? O_o
Ja dostaję słodycze. A raczej dostawałam, póki byłam młoda i piękna. Teraz już co dobre było, się skończyło. A za pięknych czasów, kiedy jeszcze ledwo chodziłam to i lalki się czasem zdarzały... Ech...
ja zawsze dostawałem tyle słodyczy, że z moim łakomstwem chorowałem tydzień po wielkanocy;p
powiem tak.
wszyscy zawsze mi mówili, ze mam ładne, równe, białe zęby.
ale pewnego dnia, jeden z nich zabolał. polazłem wiec do dentysty, któy powiedział mi, że nasza znajomośc bedzie się dłużej ciągnęła - mam do naprawy osiem zębów.
no i po tamtej wizycie, jakieś dwa tygodnie temu, zaczęły mnie boleć trzy, na zmianę.
do dzisiaj łykam po dwa "apapy" dziennie.
nie polecam.
a to wszystko przez słodycze.
: )
Nigdy nic. No może jak byłem mały, ale to pewnie nie w ramach tradycji tylko w ramach tego, że nudziłem na przykład. W Wielkanoc nic się nie dostaje u nas. Stricte religijne święto. Co nie zmienia faktu, że moje ulubione.
Myślę, że akurat te ze słodyczamy są w jakimś tam sensie rodzime. I niech będą jeżeli są - ok. Ja nie przepadam za 'oblekaniem' Wielkanocy. W Wielką Sobotę spędzam trzy bite godziny na uroczystościach w kościele i nie nudzi mi się nawet przez minutę.
mazurka zawsze można kupić. czy nie?
Można. Albo zamówić u cioci.
Ale smaczniejszy własnej roboty.... Z polewą kajmakową... Ech, nie mogę się doczekać.
Ale masę kajmakową zrobić też nie tak łatwo ;p chociaż mazurki lubię xD
mazurek toffi ever the best toffi uber alles;D
Mazurek? (prawdopodobnie nigdy na oczy nie widziałam ) U mnie są baby wielkanocne (ciasta ) i sernik (z tego co pamiętam...). A cały niemalże Wielki Tydzień spędzam na nabożeństwach, bo chór w którym śpiewam zawsze wszędzie występuje Ale z Wielkanocą najbardziej kojażę (oprócz tradycyjnej Drogi Krzyżowej ulicami wsi) [ale głupio to brzmi] święcenie pokarmów. Tak mi to weszło w krew, że chyba mając 60 lat też będę szła z koszykeim do kościoła
ps. Przez ten tydzień raczej mnie nie będzie, bo karę na wszystko dostałam (i tak dobrz, że mogę oddychać )
Ja na święta to oddalam się najczęściej z miejsca zamieszkania, bo się robi nerwowo.
Tak. To byłaby pozytywna reforma.
A jecie może krupniok? ;d
Bo u mnie jedza to strasznie czesto ;)
krupnik. zdarza się.
ale krupniok to nie jest zupa [;
dobrze wiedzieć;>
Znam nazwę, głównie z wypadów na południe. Ale za nic nie pamiętam co to.
No więc krupniok to jest kaszanka ;D!
Nigdy byscie nie zgadli ^^
A jeszcze je się u nas żymloki XD
Jak ktoś zgadnie co to żymlok to podziwiam ;D
costam z bulka czy bulczanka :P
Child jesteś debeściak [;
Ja pod nazwą krupnik rozumiem taką zupę, której nienawidzę. Z kaszą.
Jedno i drugie przyprawia mnie o dreszcze obrzydzenia.
Kaszanka. Kasza z krwią w postaci stałej, to rozumiecie przez ten termin? U nas określa się to danie uroczym mianem 'kiszka'. Spieszę dodać, że lubię kiszkę.
Tak Katon to dokladnie to swinstwo ;p
świństwo, świństwo i jeszcze raz świństwo bleee krupniku zreszta tez ja nie lubić
Blech. U nas to kaszanka i nie znoszę. Czerniny też.
Da radę. Ja kaszanki nie tknęłam od malińkości. Na pustą kieszeń to czasem parówki wżeram, albo zupki chińskie (ble) z bułką... ale kaszanki? Never.
Kiszka jest pyszna. Kto kiszke je prosto z patelni ten będzie silny i dzielny. Trochę juchy zmieszaj z kaszą - inne dania nic nie znaczą. Kto w dzieciństwie kiszkę żarł z tego będzie chłop na schwał.
Katon, to jest bzdura. Ja od małego uwielbiam kaszankę a nie wyrosłem wcale na schwał. Mało ważę i jestem chudy
Czyli to co Eva lubi najbardziej :d
noszfak ;> a ja sie zaczalem rozrastac na - tu dowciap - tzw. mase miesniowa :P
T chudnij! Przyy Twoim wzroscie max. waga wg moich kryteriow tooo.. hmm przyjmujac ze jestes dosc duzy, przeliczajac proporcje masy do wzrostu wychodzi miiii.. no 70 przekroczyc nie mozesz.
bo child pakuje pewnie w tajemnicy.
Nie mam czasu już chodzić na treningi więc powinna mi zacząć przybywać masa na logikę. A tu dupa, że tak ujmę.
I wcale nie w sensie że coraz większa się robi ta dupa tylko dupa w sensie że wcale nie tyję.
Kaszanka - bleh!
Krupnik - przewyborna zupka.
No to widzę Matoos, że masz ten sam problem co ja. Ile bym nie zjadł, ile bym nie ćwiczył to i tak nie przytyję ;] Sport, zdrowe diety etc. nic nie skutkuje. Może po maturze uda się przytyć, gdy człowiek będzie już zrelaksowany i wolny. Świeta mogłyby trwać i miesiąc, a itak bym zapewne nie przybrał na wadze. Kwestia metabolizmu...
Jeśli chodzi o krupniok i krupnik, to ja tak jak Ahmed
A jak mówicie na taką ocenę w dzienniku: =5?
U nas się mówi "pięć na szynach", a dzisiaj geografka wymyśliła "pięć wąsate" xD.
Albo na 1? Mówicie: gała, pałka, bombka, faja czy jeszcze inaczej?
But, szmata. Dwa najpopularniejsze ;>
Na 1 mówimy pałer, szmata lub lufa.
A i jeszcze japa i kapeć.
but, laczek, lacz (dostałem lacza), pała, gong.
często to słyszę...
no i jeszcze strzał (dostałem szczała)
Kapeć fajnie chyba to spróbuję wprowadzić
Ale szmata mi się fatalnie kojarzy. Podobnie jak "szczał".
5= "pięć na szynach"
a 1 to kapa albo lufa ;d
Lufa to u nas panowało w klasach I - III.
szczerze mówiąc - znam tylko jedną osobę która tak mówi, bo chce być na topie - moją BABCIĘ.
a 5=?
u nas nie ma czegoś takiego. w życiu nie dostąlem takiej oceny. Owwszem, bywało 2= i wtedy było dwa na szynach, na torach, albo na noszach.
U nas były raczej brzydkie. Gong i szczał to najładniejsze określenia. Pyta też było popularne, ale napewno nie tak jak pi**a.
Jakkolwiek 'szczał' to mi się kojarzy z czasownikiem w trzeciej osobie liczy pojedynczej w czasie przeszłym.
Katon - właśnie to miałam na myśli. Tylko pytanie, kim jest podmiot...
Everymanem, z którym może się identyfikować właściwie każdy. Mężczyzna.
Flek, kołek, kosa, pała, gong, lufa - ze szczególnie mocnym naciskiem na 2 i 3.
lacz, banieczka, flaming
U nas się mówi jeszcze lampka (lampa).
A na dwa jak mówicie? [żem się uwzięła ] U nas dopek, dopalacz, a ksiądz w gimn czasem mówił jeszcze "doskonałe opanowanie przedmiotu".
O nas się mówiło doper.
A w przypływie wyjątkowo dobrego humoru na jedynkę mówiło się pytong.
Dopuszczający ----> Do pupy 8p
no ok, ale jak coś jest beznadziejne? mówicie "lipa"? bo na maxiorze to bez przerwy: lipa i lipa, tak do orzygania.
u nas mówi się głównie "beznadzieja"
"lipa" albo "lipton" u nas mówimy wtedy jak ktoś ma kłopoty. Masz lipe albo masz liptona.
Masakra. Hardkor. Ch*jnia z grzybnią.
A jak i czy w ogole funkcjonuje u was 'zwała'?
a szto e to?
łaaaa, nie wiesz co to zwała?
a na 5 bolb
No funkcjonuje takie powiedzenie u nas "ale zwała". Roznie sie tlumaczy, albo jakis totalny gniot sytuacyjny, albo absurdalna ale smieszna sytuacja.
Tak defakto brakuje tutaj kwintesencji opowiadania - coś podobnego rzucała nam nauczycielka w 4 klasie podst. W końcu zaczęliśmy prowadzic słowniczek.
Zwała - złe samopoczucie, 'mam zwałę'.
Zwała - kac
Zwała - to co u Elvy
Na beznadzieje często mówi się 'kapa'. A nawet kiedyś mówiło się 'kapsztad'.
Zwała mówi się u nas jak u Elvy - albo na śmieszną sytuację, albo na negatywną.
A mówi się u was "mam zjazd"? (I tu wcale nie chodzi o studia zaoczne ;P)
u mnie mówi się nie "zwała" tylko zwiecha.
zwiecha na przykład wtedy, kiedy siedze przy kompie, i nie potrafię wejść do "panelu sterowania", albo nie potrafię w pamięci wyliczyć 36:9, albo wyliczyć "x" w pamięci przy równaniu x=8-x.
zwiecha trwa około trzech minut.
znaczy sie zieja? :P
zieja, ziucha, zwała, padaka ;]
zwała - ch..nia z grzybniom i patatajniom albo zwała poprostu.
a własnie, jak to u was z kacem jest? zgon, śmirć czy szkoda-ze-nie-umarłem-już-wczoraj.
kac = kapa
nota bene na ndst też się mówi kapa [ew. kapsko], a postawić komuś tę piękną ocenę to 'ukapić kogoś'
Zjazd to właśnie kac między innymi. I wogóle stan "po". Po różnych używkach. Albo zmęczenie i praca mózgu na off.
A o kapie w życiu nie słyszałam.
kac- "Więęęęęcej nie pije" ;p , "dzwon", "czarna dziura". Zgon też występuje często.
"Więcej nie piję" to się mówi gdy kac jeszcze nie przyszedł, a dobre samopoczucie już zdążyło się ulotnić. I często przez łzy ;P
U mnie to określenie występuje przed, w trakcie i po spożywaniu oraz przed, w trakcie i po kacu :>
Hehe, ilu się tu można pożytecznych słówek nauczyć.
zawsze można jeszcze tylko tak pomyśleć.
u mnie w klasie się jeszcze przyjeło "koper" ale to głębsza historia związana z tym jak znajomy pił wode z jeziora;>
z pamiętnika niemca
20.02, poniedziałek
dzisiaj idę pić z Polakiem.
21.02, wtorek
wczoraj piłem z Polakiem.nie chcę umierać.
22.02, środa
dzisiaj znowu piję z polakiem.
23.02, czwartek
czemu nie umarłem we wtorek??
suuuuper.
Uświadomiłem sobie dlaczego tak nie znoszę Leppera. Nie dlatego, że jest wieśniakiem. Mój dziadek jest prostym szewcem i gado gwarom, ale gwara małopolska jest piękna. A to jego wieśniaczenie spod Słupska jest po prostu straszliwe.
ale twój dziadek nie bedzie wicepremierem;>
Lepper tez nie [:
Mój dziadek spokojnie mógłby być. Mądry gość z niego.
a mój nie.
wierzę ci Katon, ale pewno nie zostanie. za mało zboża wysypał na drogi, na solarke też pewno nie chodzi?
Nie. Ale jest opalony od ciężkiej pracy w lecie. Ale ciężka praca nie popłaca.
joo. ja sie opierdalam całe życie i jak do tej pory nie jest mi z tym źle;p
Nieładnie, nieładnie. Trza pracowitym być (podobno).
eeetam. ;] w sumie będę mgr.inż. będę mógł gówno robić i nieźle żyć.
I ja też i ja też! Ale to za dwa lata zakładając optymistyczny plan pięcioletni.
jasssne XD
Oj, misiek, żeby się nie zdziwił. mgr.inż. teraz więcej niż mrówków.
spoko. mój wydział zaczęło pięć lat temu 350 osób. skończyło 15scie ;>
Niestety większość osób które mogą gówno robić i dobrze żyć nie ma wyższego wykształcenia.
Poza tym to moralnie złe
w tej kwestii zachowuję akurat niepoprawny optymizm
Optymizm - coraz rzadziej spotykana cecha, cieszmy się każdym optymistą ;]
a u nas panuja takie dwa nieładne teksty:
zamiast "ni to pies ni wydra"
ni to ch.. ni ciasto
i kiedy nie wiesz co masz o kimś myśleć, bo ma bardzo tajemniczą, nie do rozszyfrowania minę, mówimy:
co tak stoisz, ni cześć ni wypie*dalaj?
U nas się mówi zamiast pocałuj mnie w du.ę - pocałuj tate w prostate. Obleśne.
to chyba u was w Myślenicach ;]
w Krakowie się 'że' dodaje często na koniec zdania, np: idź że, chodź że, weź że
mówię 'se' dla zabawy, bo mnie to śmieszy
i lubię konstruować zdania z naleciałością średniowieczną
w ogóle archaizmy są w dechę ;]
ale tej myslenickiej gwary też się uczę, bo mam taką jedną znajomą Aline, która zapodaje równo jakimis nieznanymi mi zwrotami.
w Białymstoku ponoć się wiszczy - znaczy tyle co wrzeszczeć na wysokich tonach
a z zapojki będę się śmiać do końca zycia, no jak Boga kocham
ja też mówiłam 'se' dla zabawy,
(i jeszcze tera, zara)
do czasu aż przywykłam
i mówie prostacko.
teraz muszę się pilnować
i jest ubaw po pachy.
'Se' można mówić bezkarnie, jeśli rozmówcy da się wcześniej do zrozumienia, że to taka krakowsko-inteligencka nonszalancja =P
Zapojka jest gruba. A na zagryche mówi ktoś pogrycha? Huhu...
Łoooo, wiecie jak oni wszyscy (poza Hagridem) mówią na półmetek? Połowinki! Jacieniemoge!
no to Ty nie wiedziales?
na górze też się tak mówi.
skąd Ty mieszkasz ze się tak zdizwiles?
półmetek XD
połowinki! rzecz jasna.
A skąd!
Oczywiście, ze półmetek :}
Zna ktoś "obczaj"?
Pewnie pewnie, obczajam.
półmetek. pfff... sportowcy :}
no
jasne, ze półmetek
kto to widział połowinki
brzmi jak nazwa cisteczek, albo cukierków
w każdym bądź razie mam ochote jesc jak ją słyszę.
wojewodztwo pomorskie zada utworzenia ksiestwa pomorskiego ze stolica w gdansku. nie bedziem sie zadawali z polmetkowcami. z calymi metkowcami tez nie, bo szpanowanie metkami to obciach i objaw malomiasteczkowosci
Phi. Odłączajcie się wszyscy. Cała Polska jest tylko kulą u nogi Galicji =D
Połowinki, rzecz jasna. Jak można mówić inaczej?
Nie no. Z wami trzeba zrobić porządek =D
galicja? znaczy sie wy jestescie galowie? to teraz wypadaloby zmienic nicka na Katonix XD
A niech będzie i Katonix. I tak to my zwyciężymy!
no ale weź
połowinki
zapojka
co wym macie z tym jka i ki?
zmiękczacie strasznie słowa
dziubi dziubi?
wole nasza twardą przepite
i półmetek
joł
a co to do ciezkiej cholery jest zapojka? to wy pijecie i zapijacie? cienkie bolki :P
moja siostra umiera w kuchni na podłodze, zwijając się ze śmiechu
usłyszała słowo połowinki
pewnie sie z plyty boney m smieje ;p
oż
a gdzie sie tak mowi - 'polowinki'? - lol
zapojka rox! duzo lepsza od popitki
mniej wiecej od radomia po hel :}
nie popitka, ani nie przepitka
PRZEPITA
PRZE PITA
swoją drogą, zjadłabym pitę
mnie zastanawia sens popijania. bo w koncu pije sie albo wodke, albo sok ;p
a pogryzacie, czy przegryzacie?
ogórkiem np
my zagryzamy
a przepic to mozna wszystkie pieniadze
a wodke to sie zapija
a Child cfaniaku przyjedz na zlot kiedys to sie zmierzysz bez zapijania
spoko. jeszcze w tym roku powinienem miec dowod rzeczowy #1 w sprawie pewnego openera ;]
a swoje niepowodzenia zawsze moge zwalic na konowalow ktorzy zrobili mi dziure w brzuchu i rozregulowali przez to caly uklad trawienny [;
Pogryzać? Co Ty Lilith wymyślasz jakieś słowa dziwne?
Przegryza się. Albo zagryza. Zagrycha się wogóle na tą instytucje mówi. Ale ja z niej nie korzystam.
ej, no bo jak oni mówią zapOjka, to pomyślałam, że tez pOgryzjają
Nie no, bawiąc się na połowinkach można już wszystko. Nawet pogryzać. Hehe.
'zapojka' buehehehe bueheheh buahahaha.
temat wałkowany już po raz dziesiąty na forum, ale podkreślę jeszcze raz moje stanowisko w owej sprawie - wódkę będę zapijał jedynie ZAPOJKĄ, zapojka po wsze czasy, bez jakiejkolwiek możliwości akceptacji innego wariantu.
połowinki kojarzą mi się z wyrobami mięsnymi, brzmi nieapetycznie. Zdecydowanie : półmetek
sretek dupetek
metek. metka. sremtka smerfekta, głupie to jak sto dwa.
połowinki? o lol, pierwsze słyszę.
półmetek moi państwo. o.
co? kpisz se?
Hehe. Jak mieszkałam we Włocławku, to w połowie ósmej klasy był zwyczaj organizowania czegoś w stylu balu, i to się nazywało połowinki. Do liceum chodziłam w Krakowie już i się półmetek zwał półmetkiem. Nawet nie wiedziałam, że te nazwy to samo znaczą ;D
nie. naprawdę pierwsze słyszę. i gdyby nie to, że napisaliście, co to takiego, to bym nawet nie wiedziała, o co cho.
teraz to sie wszyscy wypieraja..
przyznac sie gdzie sie mowi polowinki bo smiejemy sie, a nie wiadomo w koncu z kogo i z czego...
polmetek!
ech... leksykalna Polska B i te jej półmetki ;p
Ze mnie się Ryśku śmiejesz.
A ja twierdzę: Wszyscy co starają sie przedstawić wyzszosc polmetka nad polowinkami to idioci.
Madrzy sa Ci, ktorzy stawiaja na rowni i szanuja oba stwierdzenia lub wskazuja wyzszosc polowinek.
Właśnie!
Półmetek kojarzy się bardziej z wyrobami mięsnymi, a nie połowinki, Ahmedzie.
Metka jest takie cos i to się chyba na jakiś szynko-mięsny wyrób mówi.
Więc półmetek to połowa tego szynko-mięsa.
Połowinki kojarzą mi się z wołowinką.
A półmetek z centrum handlowym.
wole kolejki w jakiejś Sferze niż w mięsnym.
no dla mnie połowinki to tez glupia nazwa i jak komus mowie "a na moich polowinkach" to zaraz mam wrazenie ze to smiesznie brzmi w moich ustach. ale u nas sie nie mowi inaczej, wiec nie bede pierniczyc ze polowinki rox XP
zagrycha i popita.
Małopolska, Lubelszczyzna, oraz Szczytno to półmetek.
Północ i Zachód to zasię połownki. Tak mi się to układa.
Połowinki. Matko.
podział jak przy wyborach :P
Mhm. Popegieeroska Polska pełna repatriantów bawi się na połowinkach. Polska pojedynczych gospodarstw i ludzi związanych ze swoimi ziemiami od czasów Kołodzieja bawi się na półmetkach =D
Cywilizacja bawi się na połowinkach ;P
Cywilizacja postsowiecka =P
Wschód bliżej sowietów był ;P I tam pewno mawiają półmetek
SAJLENS!
Znaczy, ta szlachta zaściankowa dziś baluje na półmetkach? Dobrze wiedzieć.
Ej, zróbcie ankietę w temacie: połowinki czy półmetek?
(Rzecz jasna, wiadomo, że wygrają połowinki... maja poparcie Partii )
O, wręcz przeciwnie. Generalna Gubernia nie była wcielona do Rzeszy. Jej obywatele nie rokowali na Niemców. Vide, dobre Polaki z nich były, ot co. A wschód Ruskiego bliżej, ale ludzi o ruskiej mentalności najwięcej na zachodzie, bo tam ludzie ze wschodu siedzą. Z tego Dzikiego Wschodu =D I to nie żadna tam ukraińska, elegancka szlachta tylko białoruska czerń ciemna.
Ja białoruska czerń ciemna nie jestem i Polka żem jak znalazł, z tego co się orientuję (chyba, że moje prababcie/praprababcie miały jakieś... przypadki, o których nie wiem).
Pomorze Gdańskie to inna bajka. Ale też się połowinkiem zaraziło, daje to do myślenia =P
Wbrew pozorom nie jestem z Gdańska ;P Ćwierć mnie jest z Warszawy, ćwierć spod Włocławka, ćwierć bodajże gdzieś koło Poznania... W połowie jestem chłopką, w ćwierci mieszczanką i w ćwierci szlachcianką. Można więc powiedzieć, że ze mnie interpoloniae dziecko jest. I powiadam Wam: Połowinki się mówi.
Skaziła Cię mroczna strona dziedzictwa Twego! Moc jest z półmetkiem.
Chciałeś powiedzieć: z połowinkami.
nie sądze by to tak działało ale może nie mam racji.
a co do tego mówienia o Chruście i innym to np. ja tak nie mówie (ale mój dziadek).
no to właśnie tak.
Kraków - półmetek, ale w podstwówce mieliśmy komers.
No tak. Może jeszcze mi napiszecie, że komers się u was nazywa koniecszkółek?
że impreza na koniec szkoly?
u nas to sie nazywa trzydniówka XD
Do boju, połowinkowcy!
"Hej, bagnet na broń,
Półmetkowca goń, goń..."
"Boże, coś Polskę tym półmetkiem skarał..."
"Nie rzucim ziemi skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy,
Polski my naród, polski ród,
Lud my połowinkowy..."
A tak w ogóle (zaraz kolejna wojna wybuchnie) jak u was mówi się na egzamin poprawkowy? U nas po prostu poprawka. A podobno istnieje takie słowo "komis".
nooo, jest cos takiego na uj
ale na polibudzie mamy poprawki
No ba! Komis. Pewnie. Miałem. Poświadczam, że istnieje na pewno =D
Ale wojny nie ma o co, bo poprawka i komis to dwie różne sprawa. Poprawka jest w sesji poprawkowej, a komis ew. jak w sesji poprawkowej nie wyszło poprawianie się.
no nie wiem... jak nie zdam egzaminu w poprawce to moze sie dowiem, czy u nas tez komisy są
ale chyba u nas ta nazwa nie funkcjonuje
za to mamy klauzury
I opowiadasz o nich od czasu do czasu, a ja robię mądrą, rozumiejącą minę, a za cholerę nie wiem co to klauzura =P
tez slyszalam kiedys ze na bal gimnazjalny mówią "komers". taakie oczy zrobilam.
w Śląsku?
a nie na Śląsku?
co to, jakis odrębny kraj?
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)