wymyśliłem dzisiaj taką dziwną zagdkę, w której o tym, czy odpowiedź jest poprawna decyduje sam rozwiązujący, tym samym może się więcej o sobie dowiedzieć.
Wyobraź sobie, że idąc ulicą podbiega do ciebie mężczyzna z mikrofonem i kamerzystą, mówi "chodź ze mną" i ciągnie cię za rekaw do średniej wielkości vana.
Zaskoczony wchodzisz do niej wraz z mężczyzną, który pokazuje walizkę lezącą na małym stoliku.
- W tej walizce na 50% jest 1 milion euro. Prawdziwe pieniądze. Drugie 50% to bomba którą uruchamia otwarcie walizki. Jest na tyle duża żeby rozwalić Cię na kawałeczki, ale na tyle mała żeby nie uszkodzić nikogo znajdującego się poza ciężarówką. Możesz zostać tutaj ile chcesz. Jeśli wybierzesz otwarcie walizki, nikomu nic nie mówiąc otwórz ją, i wyjdź cało wzbogacony o milion euro, albo wyniosą cię w kilku workach. Jeśli jednak postanowisz nie otwierać walizki, wyjdź z samochodu, podziękuj za ofertę i pójdź d odomu, nie powiemy ci co tak na prawdę kryło się pod wiekiem. - mówi mężczyzna i nie czekając na Twoją odpowiedź wychodzi wraz z kamerzystą i zatrzaskuje za sobą drzwi.
nie ma żadnego "to zależy" czy "to niewykonalne". Historia wydarzyła się na dzień dzisiejszy, nie możesz w środku skontaktować się ze znajomymi, nie masz telefonu, nie możesz zważyć walizki, podciąć kabelków ani nic tego typu.
Powiedz mi.
Otworzyłbyś walizkę?
Nie.
Katon: Oczywiście, że nie. 50% to za mała szansa, a milion euro to za mało. Nawet poczucie, że już się nie dowiem nie wystarczy, że przeważyć szalę.
Lilith: się zgadza.
P.S. Poza tym w życiu bym nie zaufał gościowi, że mam jakiekolwiek 50 % szans. Z resztą jakie szanse? Walizka jest jedna i już wiadomo co tam jest tylko ja nie wiem. Gdyby jeszcze były dwie identyczne i pokazałby mi ich zawartość a potem zamieszał...
a ja bym otworzył.
To wbrew pozorom głębokie pytanie.
Nie, nie otworzyłbym. Jestem tchórzem.
dokładnie tak.
przemku, twój stary jest tchórzem. po prostu nie obudziłeś w sobie jeszcze lwa!
Chyba Twój stary.
Niepotrzebny mi w sumie milion euro.
pewnie, po chu.
Mi potrzebny jak cholera, ale tu się po prostu ryzyko nie kalkuluje i to nie ma nic wspólnego z odwagą ani z wewnętrznymi lwami.
50/50
bedzie kasa
albo jebs.
nie.
znam mniej pesymistyczną wersję:
10 pistoletów zwróconych w Twoją stronę, z czego jeden jest naładowany. wybierasz gościa, który strzeli i jeśli nic Ci się nie stanie, dostajesz milion funtów. możesz też po prostu sobie pójść. zaryzykujesz?
ale dla mnie wciąż: nie.
w takie różne pierdoły bawiliśmy się na lekcjach w Londynie i gay teacher przedstawił też "tańszą" alternatywę. 100 tys funtów za to, że przez 3 miesiące nie będziesz się mył.
ale to wciąż zbyt straszne, żeby się podjąć dla mnie
O, tego ostatniego bym się podjął.
ja sie podejmuję systematycznie a mi za to nie płacą
;P
biorę walizkę pod pachę, gonię gościa z kamerą (wolniej biega z racji obciążenia) i krzyczę "zobacz otworzyłem!!!!!jeden!", czekam na reakcję, i ewentualnie się cieszę albo wyrzucam wpisdu.
co do tych pistoletów... to jeszcze łagodniejsze od rosyjskiej ruletki!!
pewnie że bym się podjął!
90% brzmi niezle
9 na 10 juz nie [;
nie podjąłbym sie ani jednego, ani drugiego
No fucking way za dużo do stracenia
Nie wiem. Zależy od nastroju. Czasem już tak mam, że mi to wszystko wisi. Wtedy tak. W innej sytuacji pewnie nie.
Na pewno bym sie dłuzej zastanowiła, gdyby było pół na pół, ale jak otworzysz waloizke z bombą to milion dostaje twoja rodzina.
Gdyby była szansa jedna na sto i tak bym nie otworzyła.
Dobrze mi się żyje, a bez miliona (tylko!?) euro, sobie poradzę. A potem podatki. Jak to się mówi: dwie rzeczy są nieuniknione. Śmierć i poborca podatkowy (z czego to było? Meet Joe Black chyba).
Poza tym płakaliby po mnie. A ja po sobie. A jakbym przeżyła bez rączki, nóżki, oczka? Dziękuję za taką rozrywkę.
E tam, Joe Black. Skażeni popkulturą jesteście. Joe Black tylko cytował Benjamina Franklina.
zdecydowałabym się na walizkę, na pistolety też, gorzej z tym (nie)myciem się, po zastanowieniu stwierdzam, że materialiści są niebezpieczni, a nas jest w domu dwoje, cud ze jeszcze żyjemy
O_o
jest ktoś o kim nie wiem?
Nie ma szans.
właśnie apropo tego mycia się:
obrzydlistwo, rzeczywiście i owszem ,ale pomyślcie: 100 000 złotych! ja bym się zastanowił
Nie, życie mi jednak miłe. Nie zamieniłbym go na kasę.
Ja bym chyba nie otworzyła. Bałabym się. Choć zależy to też trochę od mojego nastroju. Niekiedy zdarza mi się być w kompletnej rozsypce i mam ochotę ze wszystkim skończyć. Wtedy bym otworzyła. Na 100%.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)