Piszcie, jakie są wasze ukochane książki, do których wracacie i których macie dość.
"Pachnidło" Patricka Suskinda (umlałt tam ma być nad u, ale nie umiem se w klawiaturce wstukać, no...) - zdecydowanie moja ulubiona
na równi chyba z "Fletem Mandragory" Łysiaka
znienawidzonych nie mam... no może "Lalka" Prusa, ale jej nie przeczytałam do końca podobnie jak "Nad Niemnem". o matko, teraz mi sie przypomniało... NIENAWIDZE "Granicy". Ziembiewicz Zenon a fe!
Ulubiona - "Cień wiatru" Carlosa Ruiz Zafon'a. Cudeńko, kocham tę książkę nad życie! Tak samo uwielbiam "Nędzników" Viktora Hugo.
Pamiętam z podstawówki lekturę, której nienawidziłam całym sercem, a mianowicie "Przygody Robinsona Cruzoe". Ble...
O tak, "Granica" była straszna. I straszne wojny o nią z Podsiadło toczyłem. Moralnie zwycięskie. Jak prawie wszystkie moje wojny z Podsiadło =P
Wracam często do Harry'ego Pottera, hihi.
Ja z zasady nie cierpiałam wszelkich lektur szkolnych, ale największą awersją pałam chyba do całej twórczości Sienkiewicza. Kilka razy starałam się do tego wrócić, ale w miarę świadomie udalo mi się przebrnąć tylko przez "Krzyżaków", co uważam za niesamowite osiągnięcie.
"Nad Niemnem" i "Lalka" też były dla mnie zmorą, ale udało mi się nawet bezproblemowo przez nie przebrnąć - przy czytaniu pomijałam wszystkie opisy, które miały więcej niż dwie linijki. I jakoś nie mam poczucia, że coś straciłam.
Książką, do której często i chętnie wracam, jest "Matka Noc" Vonneguta, podobnie zresztą jak reszta jego powieści, ale ta jest chyba najulubieńsza z najulubieńszych. Kilka razy wracałam też do "Nagich i martwych" Mailera.
Ja tam uwielbiałem Sienkiewicza. I Lalkę też lubię. Nad Niemnem było jeszcze bolesne. Ale miało swój klimacik.
Wyjątkową stratą czasu był Narrenturm.
ukochana - Mistrz i Małgorzata. bezsprzecznie.
a znienawidzona....pamiętam jak kiedyś katowali nas Sierotką Marysią. to był horror.
bardzo rozczarowałam się też terry'm goodkindem. pierwsze prawo magii. okropne. poczułam się wymóżdżona po tym.
"Nad Niemnem", haha, podobało mi się bardzo. Serio, bez ściemy. No ale w końcu idę na kierunek pokrewny polonistyce, więc za bardzo nie mam wyjścia.
Prus nieco mniej, ale znowu Trylogia to jedna z bardziej pasjonujących lektur, jakie miałam okazję poznać. Krzyżaków podejrzewam jakbym czytała teraz, a nie w pierwszej gimnazjum, też bym polubiła.
Natomiast nie cierpię, no nie znoszę po prostu Żermoskiego. Właśnie go omawiamy, ja nic nie przeczytałam bo się olimpiadą zasłaniam. "Syzyfowe prace" do olimpiady w gimnazjum to było jedno z gorszych moich życiowych doświadczeń, z którym równać może się chyba tylko lektura tych esejów Miłosza, z tej samej olimpiady.
Z książek ulubionych to jeszcze arcygenialny "Klub Pickwicka" Dickensa.
Sapkowskiego nie lubię wybitnie. A w Narrenturm przebrnęłam do 10 rozdziału i pamiętam tylko jakieś strzępy.
Ulubiona? "Mistrz i Małgorzata" Bułchakowa -genialna książka, a znienawidzona? Hmm.. chyba "Zbrodnia i Kara" - już trzy miechy próbuje przeczytać ale jakoś jej nie mogę znieść.
No nie, przecież Zbrodnia i kara była genialna, podobnie jak Mistrz i Małgorzata i jak w ogóle rosyjska literatura *____*
Przereklamowana jest rosyjska literatura. Zbyt czołobitnie się do niej w Polsce podchodzi. No ale fakt, że trudno Dostojewskiemu coś pisarsko zarzucić.
Żeromskiego też nie trawie. Pretensjonalne wszystko i nudne. Zestarzała się jego pisanina jak chyba żadnego innego polskiego pisarza.
Dostojewski Bracia Karamazow były ciekawym studium. Nie zaprzeczysz Mateuszu.
Znienawidzony Pan Tadeusz.
Supcio jest Sto Lat Samotności, Pachnidło, K-PAX.
powtórzę za innymi już "Mistrz i Małgorzata", ponadto "Rok 1984" i jeszcze "Pan Lodowego Ogrodu" .
Nienawidzę wszystkiego co Sienkiewiczowskie.
Zbrodnia i kara jest fajna. śniła mi noc w noc po przeczytaniu.
książką wszechczasów pozostaje dla mnie niezmiennie Chimeryczny lokator Rolanda Topora. niekwestionowana miłość od lat 3 czy ilu tam. a film Polańskiego też był niezły.
Buszujący w zbożu. uwielbiam powracać do tej książki. jest świetnie napisana moim zdaniem - nikt nie zmęczy się przy czytaniu, fenomenalne jest to, że nawet te największe myśli wyrażone są za pomocą naprawdę prostego języka.
Proces. bardzo wizyje i destruktywne. wymiotowałam nim chyba z miesiąc. szalenie interesująca jest interpretacja Procesu, jako powieści wizjonerskiej. niektóre fragmenty wydają się wprost pochodzić z utworów opisujących systemy totalitarne! można interpretować ją na rozmaicie wiele sposobów, doszukiwać się wielu znaczeń. bardzo-niesamowita książka.
Mistrz i Małgorzata i Rok 1984 (powtarzam się :] )
Władca much.
100 lat samotności (największy plus to chyba świetny język Marqueza)
Lolita.
Dżumę uwielbiam, choć nie wiem, jestem chyba odosobniona w swoich zachwycie.
Lśnienie mistrza Kinga. wspaniała, głęboka książka. a przy tym straszna, naprawdę straszna.dzięki przystępnemu stylowi jest bardzo łatwa w odbiorze, King poprzez zastosowanie bardzo prostych, ale efektownych środków dociera wprost do odbiorcy, w zaskakujący sposób. bohaterowie są niezwykle barwni. no i przede wszystkim - niesamowity, potęgujący się z każdą stroną, klimat. "bo to co najbardziej przerażające kryje się w psychice człowieka". no i pani z wanny, brrr.
Wielki marsz tegoż samego jest naprawdę wstrząsający i do tego napisany fenomenalnym językiem. sam mi się czytał i nieźle wrył się w pamięć.
no i w ogóle King pisze dość fajne rzeczy.
Paragraf 22! to jest dopiero psychiczna książka. jeden wielki absurd, kręcący się wokół wojny. wciąga jak nigdy i potrafi nieźle namieszać w głowie. pomijając, że dialogi, jakby żywcem wyjęte z mojej szkoły
miejscami taki dziwny rodzaj komizmu przedstawiony śmiertelnie poważnie, że nie wiadomo z której strony to ugryźć. niby człowiek się uśmiecha, ale... szczególnie ten tytułowy paragraf 22 daje do myślenia.
nie lubię wszelakich mickiewiczowskich tworów (chociaż film Pan Tadeusz mi się podobał ), Coelho wszystkie które czytałam, z Alchemikiem na czele, mnie uśpiły. generalnie tego pana nie trawię i nie rozumiem zachwytów. ach, och, blech jakoś nie mogłam przetrawić Imienia róży i Wahadła... nie pamiętam jakie, po prostu mnie uśpiły. to książki za rozwlekłe jak na mój gust i pisane zbyt ciężkim językiem. Eco wolę go jako felietonistę, naprawdę.
aha, i szalenie mi się podobał Faust
gratuluję wszystkim tym, którzy przeczytają te moje bzdury.
czytałam "Buszującego w zbożu" z nastawieniem, ze to obowiązkowa lektura każdego nastolatka, ale się rozczarowałam. moim zdaniem nijakie.
co jak co, ale nijakie? może się nie podobać, może drażnić, jasne, ale uważam, że książka jest bardzo JAKAŚ bardzo nietypowa.
dawno ją czytałam i takie miałam wtedy odczucia po przeczytaniu
nie trafiła do mnie po prostu
Moja ulubiona lektura to Hobbit
kocham sagę o wiedźminie
harry'ego pottera
Tomka Sawyera jeszcze lubię
twórczość koontza, aczkolwiek nie ma jego dzieła, które przeczytałbum do końca.
LOTRA nie trawię, krzyżaków takoż,
skatucie mnie, ale w życiu nie czytałem mistrz i małgorzaty, pana tadeusza (kiedy chodziłem do gimnazjum powiedzieli mi, ze beda przerabiac w III klasie, a jak sie przenioslem do innego szkoly na III eok, to tam już przerabiali w klasie II). nie lubie romea i julii, pustyni i w puszczy (ale scena z lwami jest absolutnie wspaniała i ją kocham :* )
ale ostatnio generealnie mało czytam.
ksiązek.
a ja ostatnio lubie wracac do Szekspira
Romeo i Julia czytane teraz to zupelnie co innego, niz pare lat temu
z mojego punktu widzenia
Uwielbiam:
Marqueza we wszystkich przejawach
Sapkowskiego w Sadze
Sienkiewicza w Trylogii
Umberto Eco w "Imieniu Róży"
Białobrzeską w "Wody głębokie jak niebo"
Tomasza Manna w "Doktorze Faustusie"
Maję Kossakowską w "Siewcy wiatru"
Dostojewskiego w "Braciach Karamazow", "Biesach" i "Idiocie"
Patricie McKillip w trylogii "Mistrz zagadek z Hed"
Annę Kańtoch w "Diable na wieży" i "Zabawkach diabła"
Lubię:
Rowling
Camusa
Cortazara
Szekspira
C.S. Friedman
Ursulę Le Guin
Piekarę
Pratchetta
"Dżumę" Camusa, Kira, takoż
i wieeeeeelu innych
Nie przebrnęłam przez:
Pinokia
"Przedwiośnie" Żeromskiego, acz opowiadania i "Syzyfowe prace" przeszły całkiem gładko.
o rany... "Dżumę" też męczyłam straszliwie, ale jednak "Granice" bardziej... chociaż w przypadku pierwszej chcialo mi sie plakac na mysl o koniecznosci czytania, a druga wywoływała u mnie agresję
A mi się "Dżuma" podobała bardzo. To taka książka z klimatem, który trzeba lubić, żeby mógł się podobać.
Goldinga też lubię bardzo, ale bardziej chyba za "Wieżę" niż "Władcę much".
ja czytałam Dżumę nie jako lekturę, ale z własnej nieprzymuszonej woli i nie podchodziłam do niej jak do książki, którą muszę przeczytać, bo mnie inaczej powieszą w szkole. miała wspaniały klimat.
Romeo i Julia też nie, z Szekspira tak naprawdę podobał mi się chyba tylko Makbet. i może Hamlet. z kanonu lekturowego niesamowite były jeszcze Cierpienia młodego Wertera. naprawdę. jak dla mnie to jeden z najlepszych utworów epoki romantyzmu a interpretacja Żeleńskiego też szalenie ciekawa świetny był fragment teoretycznej rozprawy Alberta i Wertera o samobójstwie. jak przystało na człowieka XXI wieku wyjątkowo przykry był dla mnie Homer.
poza tym jeszcze Alicja w krainie czarów tak, właśnie. absurdalna baśń, uważam tę książkę za absolutne arcydzieło światowej literatury. Kot z Cheshire, miłoość <3 do tego Piotruś Pan i... Robin Hood. matko, legenda o Robinie jest jedną z piękniejszych.
Z Szekspira lubię jego komedie, a zwłaszcza "Wiele hałasu o nic" czy "Jak wam się podoba". A co do tragedii to wolę Ryszardów i Cezarów niż Hamleta i Makbeta Jakoś mi się tak przejadły.
"Cierpienia młodego Wertera" nie przemówiły do mnie zupełnie. Za to "Faust" i "Zbójcy" były świetne
A mi się "Dżuma" podobała. Nie jestem pewien czy ją skończyłem, bo wielu lektur nie skończyłem, taki miałem styl i etos, że tych lektur jakoś nie czytałem, nawet jak w sumie fajne były.
Uwielbiam Steinbecka i Faulknera i wogóle literature amerykańską. Nie mylić z iberoamerykańską, która mnie wpieprza.
Shakespeare'a (tak się to pisze, dziatki kochane =P) lubię sobie czytać na wyrywki. Szczególnie "Hamleta".
Trzęsiwłócznia po polskiemu ;P Nazwisko, co tu dużo mówić, niechlubne.
A ja za to nie lubię literatury amerykańskiej. No, może za wyjątkiem Gaimana. Ale te wszystkie main streamy amerykańskie... ech. Nie umiem się wczuć, choć książki dobre.
Za to iberoamerykańska - miodzio
Coś mamy gusta na przekór Katonie. Ale to dobrze, jest o czym podyskutować
Ja uwielbiam faulknerowski klimat południa. Te duże domy, murzyńscy służący, surowi ojcowie, kult minionej wojny i usychające z wolna stare panny =)
Brrrrr....
Wolę Macondo ;P
Wracam dość często do książek Pratchetta - niektóre pozycje ze Świata Dysku bawią nawet po kilkukrotnym przeczytaniu.
Do ,,Diuny" (całego cyklu) powinienem wrócić, ale tu już nie ma tak łatwo. ,,Bóg Imperator Diuny" wywołuje u mnie ciarki (tyle filozofii w książce s-f to dla mnie ewenement, choć przyznaję, że ostatni razy czytałem ją wiele lat temu).
,,Mistrza i Małgorzatę" na półce mam, ale jeszcze jej nie czytałem drugi raz. Dziwne, biorąc pod uwagę powszechny zachwyt otaczający tę lekturę (mnie tam trochę rozczarowała, jeśli dobrze pamiętam).
,,Zbrodnia i kara" dobra była, tylko czasem drażniły wielostronicowe monologi. Ogólnie zresztą lektury starałem się wszystkie czytać (przebrnąłem przez ,,Lalkę", ha! I przez prawie całe ,,Nad Niemnem'') i nawet je lubiłem. ,,Potopu'' nie skończyłem, ale to pewnie z braku czasu i (he, he) alternatywy w postaci HPiZF.
Jakaś książka, która mnie odepchnęła? Hmm... ,,Portret Doriana Greya'' upadł po kilku stronach. ,,Dwie wieże" dwa razy wróciły na półkę przed ich ukończeniem.
Nic więcej sobie teraz nie przypominam.
Ach! "Diuna"! Zapomniałabym o mojej ukochanej serii Stąd zresztą me imię...
Katon, mów co chcesz, ale nie mogłem przebrnać przez "Absalomie, Absalomie...". Chociaż sama postać Sutpena mnie mocno zaintrygowała. Nie lubię jednak takiej retrospektywnej konstrukcji powieści. Czyta się dość mozolnie.
Lubię:
"Wilka Stepowego" Hessego.
Wszystko, co związane z Hemingwayem.
Tolkiena i jego Śródziemie.
Pratchetta za wyjątkowy i inteligentny humor.
Sapkowskiego - za Sagę i opowiadania.
Dramaty Sartre'a (bardzo, bardzo...)
Stephena Kinga za Mroczną Wieżę.
Nie lubię:
Ziemiomorza Ursuli Le Guin.
"Wesela" Wyspiańskiego.
Ahmed, no toś mi podpadł.
"Wesela" Wyspiańskiego.
A ja właśnie napisałam o Wyspiańskim pracę na olimpiadę i powiem, że to jedna z ciekawszych postaci, o jakich zdarzyło mi się pisać, a "Wesele" dokładnie trafiło w me gusta (realizację Wajdy może widziałeś? łatwiej wchodzi ).
acha. i małego księcia jeszcze lubię.
Widziałem. Czytałem. Młoda Polska w ogóle nie trafia w moje gusta. Może to tylko kwestia wypaczenia tej wizji przez moją nauczycielkę od polskiego, która tak naprawdę nic wartościowego nam nie przekazała przez 3 lata nauki.
Ja uwielbiam książki Pratchetta, Rowling, Kinga i Tolkiena.
Oczywiście jest jeszcze wiele innych wspaniałych książek, ale te chyba są najlepsze. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
Nie lubię większości lektur szkolnych.
słowników chyba też nie.
"Absalomie..." jest bardzo trudne. Nie dziwie się ludziom, którzy nie dali rady.
A "Wesele" uwielbiam, jak i całą Młodą Polskę. Dobra, nie całą może, ale buona parte.
Ech... Gdzie ja byłem, kiedy wy to wszystko czytaliście? Dlaczego kojarzę jakieś 3/4 podawanych tu tytułów, a znam może połowę?
Lubię:
Sapkowskiego - głównie za Sagę, choć jego dwie nowe powieści strawiłem i nawet nie zasypiałem zbyt często - niezłe są
"Buszującego w zbożu" - trochę śmieszył język, po II wojnie światowej młodzieżowy, teraz już raczej nie, ale całość przypadła mi do gustu
"Rok 1984" i "Nowy wspaniały świat" - tylko że w obu gdzieś tak w środku są takie nuuuuudne fragmenty (jeden o sytuacji politycznej na świecie, w drugim większość wyprawy do rezerwatu)
Lema - tu chyba nie trzeba nic mówić, wyobraźnię to on miał. I talentu nieco.
Rowling - no, inaczej bym tu nie trafił
Nie lubię:
Mickiewicza - "Pana Tadeusza" póki co nie znam, więc się nie wypowiem, ale jego "Dziady" zbyt interesujące nie były. Ballady też nieszczególnie.
Sienkiewicza - a tego pana zmóc nie mogę. "Krzyżaków" ledwie skończyłem, lepiej było w "Quo Vadis", ale później utknąłem w połowie "Ogniem i mieczem" i na razie całem spokój. Niby to ciekawe, ale czegoś mi brak.
Tolkiena - kiedy przeczytałem "Władcę Pierścieni", byłem zachwycony, ale już wrócić do tego nie dałem rady - okazało się, że zapamiętałem te książki lepszymi, niż były. A "Silmarillion" budzi szacunek za ogrom pracy, ale nudzi.
Masłowskiej - przykro mi, nie zmogłem nawet połowy "Wojny polsko - ruskiej". Dziękuję za taką "współczesną literaturę".
No nieeeee. Ja nie rozumiem awersji do mojego kochanego wieszcza *headdesk* jak to nieszczególne? jak omawialiśmy w drugiej klasie to cała klasa przerzucała się cytatami, a jak była recytacja... recytować strofy Mickiewicza sama przyjemność, łatwiutko wchodzą ;)))
"Dziady". Wielka Improwizacja obejrzana w wykonaniu Jerzego Treli w inscenizacji Konrada Swinarskiego sprawiła, że zakochałam się w tym dramacie (nie, nie w Treli ;p).
/no ok, jak mówię o dramatach to możecie się mną nie przejmować. jestem nawiedzoną teatromanką i tyle/
W Treli za jego grę swoją drogą też czasem można;P
Ja Mickiewicza lubię, acz wolę Słowackiego. Ciekawsze dramaty pisał "Lilla Weneda" jest boska. "Balladynka" zresztą też. Nie mówiąc o "Kordianie"... i wogóle, no wszystkich.
Sienkiewicz "Trylogia"... zaczytywałam się jak byłam młodsza. Uwielbiałam.
Ja uwielbiam styl Sienkiewicza. Do dzisiaj podoba mi się niezmiennie.
a Nike dla Masłowskiej to jak dla mnie lekka porażka... ledwo przebrnęłam przez ten nowomodny bełkot i śmieszne udziwnienia. Masłowska ze swoją twórczością kompletnie nie trafia w moje gusta i wielu było moim zdaniem lepszych pretendentów do tej nagrody.
Sih: Chcę, żeby w letni dzień, w upalny letni dzień, przede mną zżęto żytni łan... poryczałam się jak to oglądałam. Konkursik: z czego to cytat? :>
a zanim ja się za Masłowską wezmę... łuuuuch, to minie sporo czasu.
póki co brnę przez Żeromskiego.
Nie podobała mi się książka Makbet - W.Shakespeare'a, "Zemsta" - A.Fredro (przeczytałam tylko po kilka stron z każdej...<łeh>) Spodobało mi się za to "Córka Czarownic" - Doroty Terakowskiej, "Romeo i Julia" - W. Shakespeare'a, "Balladyna" - Juliusza Słowackiego, "W Pustyni i W Puszczy" - H.Sienkiewicza. No to chyba byłoby na tyle Pozdrawiam
nienawidzę wprost; Kamieni na Szaniec. zmooora
O_____________o
jedna z najlepszych lektur jakie mi kazano czytać ;d
mi też się ta książka podobała.
nie cierpię "stary człowiek i morze" tak przymulona książka, ze się czytać nie da. a teraz mam ją jako lekturę
Jak książka, w której stary człowiek przez 60 stron łowi jedną rybę może się nie podobać? Nie pojmuję :]
ja tez nie wiem. przez te 20 minut nie mialem czasu sie zastanowic [;
No nieeeee. Ja muszę przestać czytać ten topik bo stracę wiarę całkiem XD.
"Kamienie na szaniec" to jedna z najlepszych książek, jakie zdarzyło mi się czytać w gimnazjum.
Natomiast co by nie mówić, do pewnych książek się dorasta. Na przykład do Makbeta XD.
A mi się "Stary człowiek co ciągle może" bardzo podobał.
z hemingway'a bardziej podoba mi się 49 opowiadań. znacznie bardziej. są dziwne, dziwne i zakręcone, ale mają w sobie coś. robią wrażenie.
zwłaszcza krótkie szczęśliwe życie franciszka macombera.
hemingway ma tendencję (upodobanie, manierę, słabość, nie wiem, jak to nazwać ) do osadzania swoich opowiadań w krajach hiszpańskojęzycznych lub wspominania o nich, i do wybierania na bohaterów południowców (:
To brudasolubstwo jest akurat największą wadą jego litertury =P
Wolę anglosaskich Steinbecków i Faulknerów.
Za Prousta brałam się kiedyś, ale wysiadłam po 50 stronach. Jeszcze będę miała podejście... Za kilka miesięcy może.
Emotka: Zabij mnie, a nie wiem.
Emotka>>a-ha. Ty nie mówi o dorastaniu do Makbeta, skoro sama się przyznałaś do posiadania fioła na punkcie dramatów. Mnie na przykład zawsze bawi kwestia Poloniusza ,,Zabity jestem!", gdy ją sobie przypomnę. Zawsze. A forma dramatów w ogólności mnie drażni :]
Sih: Wyzwolenie, akt II. Tu to Trela był genialny
Hito: kwestia konwencji, obawiam się. Pomyśl, jak te wszystkie dzisiejsze "nowoczesne" książk i będą ludzi bawić za 500 lat ;p
Makbet mnie nie bawi. Makbet mnie przeraża.
To co, że kwestia jest "Zabity jestem"? Czy we współczesnych filmach nie drą się "Umieram" albo "Umarłem"?
Ludzie chyba po prostu nie zawsze potrafią czytać dramaty. Bo jednak czyta się je trochę inaczej... W końcu to scenariusz jest, nie książka.
Ja dramaty zwykle wolę czytać niż oglądać. Szczególnie dramaty nieomalże niewystawialne. A Szekspira bardzo lubię w wersjach filmowych jeśli są dobre.
Emotka, Sihaja>>może, może. Ja po prostu jestem przywiązany do epiki i stawiam ją wyżej od liryki i dramatu. Muszę mieć swoje myślniki, normalne dialogi, opisy i tak dalej. To lubię.
uwielbiam Niemców
No a ja niezbyt. Chyba, że Beethovena, Goethego i Tokio Hotel.
A Schiller to co?
przypomniało mi się, że Mikołajka przecież też kocham! ale dobre pare lat temu było kiedy czytałam...
Aaaa, Mikołajek. Czytałem kiedyś, jeszcze te starsze książki. Bardzo dobrze wspominam. I może lepiej niech tak zostanie.
Zmieniam zdanie co do Mickiewicza. Coraz bardziej mi się podoba. Nawet "Pan Tadeusz", do którego zraziłem się w gimnazjum.
Jeszcze trochę i zacznę go nazywać bez ironii "wieszczem". Naprawdę zaczyna przypadać mi do gustu.
Ten 'nowy' Mikołajek, który wcale nie jest nowy jest kapitalny. Wszystkim polecam.
ja zdaję rozszerzony polski na maturze, i az wstyd sie przyznac, ze nie przepadam za czytaniem. nie tknęłam lekturowego Potopu ani Nad Niemnem, Lalkę skończyłam w połowie. z lektur najmilej wspominam Wertera, Zbrodnię i Karę, Miszcza i Małgorzatę (jestem w trakcie czytania), czyli standard wśród uczniów. Przedwiośnie mi się nawet podobało. Zabieram się właśnie za Wstęp do Psychoanalizy. Poza tym jedyna książka jaką wciągnęłam niemal jednym tchem to Harry Potter =D
a i jeszcze raz sama z siebie próbowałam Emila Zole czytać
o co chodzi w ogóle?
edit: co do Mikołajka (znowu se 10 postów nie przeczytałam), to bardzo sie zdziwiłam, że juz wszystkie historie znam, ale nie żałuję, że kupiłam - do książek mam tak samo snobistyczne podejście, jak do płyt ;]
Wszystko przez ten pieprzony Nowodworek chyba =P
ajj.. lubię
Harry'ego pottera
ćpuna
hera moja miłośc i kontynuacje czyli lot komety ; )
pamiętam, że w podstawówce lubiłam anię z zielonego wzgórza i przygody tomka sawyera ; ) a i jeszcze inna ; )
a nie lubie wszelakich lektur szkolnych z jakże oczywstej przyczyny : zmuszanie mnie do ich przeczytania ; D a nienawidze być do nicegoo zmuszana bo choć ktoś zmuszałby mnie do czegoś dla mnie korzystnego to ja i tak bym nie ulegla ; ) taka natura ; p
za młodu namiętnie czytałem wszystkie "Tomki" Szklarskiego jakie tylko mogłem dostać, dalej zresztą mam sentyment, cała kolekcja stoi na półce
za to z lektur w klasie trzeciej liceum nie mogłem się przemóc w zasadzie do niczego, opowiadania około wojenne przeczytałem dokładnie, nawet mautre z tego miałem ustną. a potem pustka teraz troche mi zal, ostatnio dorwałem chłopów i tak mi sie spodobało że sam się dziwie- tylko teraz akurat czasu brak
"...P..."
o . i kocham książki Paulo Coelho . oczywiscie ^^ może dlatego, że zmuszają do refleksji ?
* Jedenaście minut * dziś skończyłam . . z fantastyki lubię jeszcze [oczywiście oprócz pottera ] Andrzeja Pilipiuka : *Kuzynki*, * Księżniczka* są fantastyczne a jednocześnie po części ocierają sie o historie.. [tak, tak ten nudny przedmiot na którym trzeba tylko pisać i kuć się na pamięć] a tu delikatnie mówiąc czegoś się można dowiedzieć a! i jeszcze mój kochany * Mały Książe* bo też kocham zachody słońca..
Często powracam do
- oczywiście Harry'ego Pottera
- Władcy Pierścieni
- i innych typu fantasy
Nigdy nie czytałem i nie przeczytam:
-książek takich jak pamiętnik księżniczki, jak zostać księżniczką i in.
Przeczytałem sporo romansideł. I kilka harlequinów. I "Polkę" Gretkowskiej.
Przemek - jak wrażenia? Ja nie mam odwagi jeszcze, choć to musi intrygujące doświadczenie być.
BEZWZGLĘDNIE KOCHANE
Uuuu. Dużo się tego uzbierało (mój nick ma pokrycie ;-)) No więc tak...
1. Harry Potter (1-7) - tylko dzięki niemu zaczęłam czytać. Tylko.
2. Opowieści z Narnii (1-7)
3. Niekończąca się histroria
4. Szepty czarownic
6. Trylogia o heroldach z Valdemaru (Strzały Królowej, Lot Strzały, Upadek Strzały)
7. Rowan
8. Proroctwo Kamieni
9. Peggy Sue i duchy (Dzień niebieskiego psa, Sen Demona)
10.Lassie, wróć!!
11.W pustyni i w puszczy
12.Trylogia o Atramentowym Świecie (Atramentowe Serce, Atramentowa Krew)
13.Most do Terabithii
14.O psie, który jeździł koleją
15. Jeszcze trochę tego jest, ale w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć tutułów...
ZNIENAWIDZONE
1.Wszystko Musierowicz
2.Kubuś Puchtek
3.Mały Lord
a ja lubiłam Małego Lorda, Puchatka i Musierowicz.
i już 7 część HP czytała!
policja juz czeka z hakiem na grozna szajke tlumaczy pottera
O. Popieram LilienSnape w całej rozciągłości. Paulo Coelho jest wspaniały.
Harlequinem żadnym jak na razie się nie skalałam (chyba pozostawiłby trwały ślad w mojej psychice ).
Gdzieś tam wcześniej Katon obstawał za Sienkiewiczem. To też przyznaję mu rację. Choć przyznam się bez bicia, że przez Krzyżaków nie przebrnęłam. A raczej w bólach i nie do końca. Za wcześnie, zdecydowanie za wsześnie przerabialiśmy to w szkole i nudziło mnie niemożebnie. Za to całą Trylogię wręcz kocham, z ogromnym naciskiem na Potop.
Nie przypominam sobie, żebym jakiejś książki wybitnie nienawidziła. Jak była nudna, to nie czytałam. Proste. (Ach, Smagliczko, ty leserze!).
Takich Chłopów, na przykład, nawet nie zaczęłam, bo się za późno obudziłam, zupełnie nieświadoma faktu, że zaraz po wakacjach mieliśmy ich przerabiać. Toteż Chłopów nie znam (a fee...). I jeszcze parę innych.
O, nie znam też - zaraz polecą kamienie - Sapkowskiego. Naprawdę.
ja nie czytałam Harry'ego
teraz dopiero bedzie lincz
Oj tam, wszystko przed tobą
Zakohana w książkach - ja też swego czasu nie cierpiałem Musierowicz, bo zacząłem ją czytać za wcześnie. Później wróciłem do jej książek i doceniłem. Choć poziom idealizacji i ogólnej słodyczy nadal mi przeszkadza. Cóż, taki już ich urok.
ja Whartona przeczytałam tylko 'Spóźnionych kochanków' w wieku lat 15.
niezłe porno, czytałam z wypiekami.
Po przeczytaniu "W pustyni i w puszczy przez miesiąc siedziałem w książkach o historii i geografii Afryki. Miała książka urok.
Kocham - Harry Potter, dzieła Dana Browna. "Nadzieja umiera ostatnia - powrót do przeszłości" - płakałam prawie all time gdy to czytałam. Apropos - jak znacie jakąs inną dokumentalną literature nt Auschwitz, byłabym wdzieczna.
Nienawidzę - Artemis Foul, większości szkolnych lektur, większości fantastyki, większości książek bez fabuły , czyli jakieś historyczne pierdoły nt tego jak powstała Anglia, Rzym i Ameryka, które czyta mój ojciec.
Strzeliłaś z Danem Brownem Czytałem "Kod" i to to, co się dzieje w Watykanie (tytułu nie pomnę). "Kod" słaby i irytujący płaskimi postaciami, choć zagadki ciekawe. To drugie już lepsze, bo fajne zwroty akcji i ogólnie parę niezłych zaskoczeń. Ale nie mam ochoty czytać jego kolejnych książek.
A z lektur szalenie podobał mi się "Makbet", "Dziady" i, w sumie, "Potop". Choć ten ostatni trochę za długi.
Dziady grałam w teatrze.. Przejmująca rola, mało się nie popłakałam. Dramaty akurat lubie. Z reszta lektury wierszem pisane moglabym właściwie przetrawic. Sienkiewicz.. kojarzy mi się do bólu szkolnie, chociaz nie pisze zle, trzeba przyznac. Wkurzające są opisy trawki, drożki, domu, stroju, czy czegokolwiek , zajmujące po kilka stron. Zawsze je omijam.
Dan Brown.. własnie te jego zagadki, te zaskakujące zakonczenia. To mi sie podoba, jestem pelna podziwu skad on czerpie te pomysły.
Czy Ty naprawdę nie masz poczucia obciachu? Są ludzie, którzy lubią pierdzieć pod pierzyną (tak, wiem - Estiej zaraz mi zaimputuje), ale o tym milczą. Są tacy, którzy kochają Shazę, ale w domowym zaciszu. Niektórzy przebierają się w damską bieliznę chociaż nie są kobietami, ale wolą, żeby się to nie wydało. Są też i tacy, którzy omijają opisy w książkach. Wiesz, to obciach i to gruby.
E tam. Ja też czasem w lekturach omijałam opisy. Zwłaszcza w "Nad Niemnem i "Lalce" - chyba bym się skończyła, gdybym miała te czterostronicowe opisy przyrody czytać.
A Browna nie trawię. Dostaję szczękościsku po drugim rozdziale, bo nie lubię jak mnie ktoś tak w wala robi bezczelnie. A, i dodam, że czytałam ze cztery jego książki, z czego rozreklamowany "Kod..." jest chyba najslabszy.
Zgodzę się z Hazel co do "Lalki". Niektóre opisy i ja omijałem, ale głównie n-te monologi wewnętrzne bohatera.
No i lektury przeważnie czyta się na czas, nie dla przyjemności. Można łączyć jedno z drugim, ale nie zawsze się udaje. "Lalka" na przykład ciągnęła mi się i dłużyła niemiłosiernie, ale po przeczytaniu stwierdziłem, że dobra i ciekawa książka.
Hazel - o tak, Kod był najsłabszy.
Katon - jaki wstyd? Wstydzic to sie powinni Ci, co lektur nie czytają.
Akurat to nie taki straszny wstyd jeśli w ogóle czytają.
Brown przede wszystkim pisze słabym językiem.
Nie jest to wstyd jesli nawet nie otworzysz ksiazki stwierdziwszy 'nie chce mi sie, bo poco', ale jesli ominiesz jakis nic nie wnoszący do niej opis, wtedy powinienes sie z tym schowac najgłębiej jak się da? Ciekawe.
A kto wg Ciebie pisze mocnym językiem?
Katonie, z ciekawości - czytałeś Browna w oryginale, czy w tłumaczeniu?
Czytałam Browna w oryginale. Co prawda tylko jedną książkę, tę z meteorytem i rekinami na końcu (Deception Point bodajże, ale nie dam sobie ręki uciąć). I wydaje mi się, że w oryginale jest jeszcze gorzej niż po polsku. Gościu ma uczulenie na zdania złożone chyba, co zostało odrbinę naprawione w tłumaczeniu, a jak już zdanie złożone zbuduje, to ciągnie się przez pół strony i na koncu nie wiadomo, o co w ogóle chodzi.
Po polsku.
Przeciwieństwem słabego jezyka nie jest mocny język, tylko dobry język.
Cóż. Myślę, że Dostojewski pisze dobrym językiem. I Bolesław Prus. Dick też. I Rowling w sumie też. I tysiące pisarzy.
Ja pier... wiem, ze nie mocny, zgrywam się.
Rowling? Rowling pisze najprostszym jezykiem z mozliwych.
//hazel
Prostym - oczywiście. To przecież książka dla dzieci (głownie). Ale ja nie widzę powodu, dlaczego stawiasz znak rowności pomiędzy "prostym" a "słabym".
Bo jestem ciekawa o co chodzilo Katonowi z tym, ze Brown pisze słabym językiem. <;
Prosty język jest znacznie częściej dobry niż język wydumany. Patrz: pewien Paulo.
Pewien Paulo wcale nie pisze jezykiem znowu jakimś wydumanym. Sam styl może jest taki.. jakbytookreślić : rzeczy mniej istotne są zbyt mocno podkreslane, jeden rzeczownik okresla 3 linijki przymiotnikow, tu sie zgodze, to mi sie akurat nie podoba w książkach Paulo. Ale język jest dosc prosty. W porownaniu z przykladowym Sienkiewiczem , gdzie dominuje jezyk staropolski i słowotwórstwo.
Tu bym się pokłóciła. Określenie "wydumany" pasuje do pisarstwa Coehlo wręcz idealnie. W pewnych wypadkach nie jest to wadą, ale jak wiadomo, nadmiar dobrego z reguły szkodzi.
oh, ja własnie czytałam tego nieszczęsnego Alchemika w wieku lat 15 bodajze i byłam zachwycona, ale to przechodzi!
no moze mojej matce nie, ale ona jest z tych egzaltowanych.
poza tym ja rozumiem, ze moze sie podobac taki jezyk, gdzie Miłość i Przyjaźń pisane są z dużej litery, ale no nie upierajmy się, że to nie jest wydumane, bo jest.
Wiecie co? Chyba wezmę i przeczytam tego "Alchemika", tym bardziej, że gdzieś po domu się wala. Lubię wiedzieć, o czym mówicie.
Coelho - poza byciem "dla afektowanych nastolatków" - nadaje się też do czytania lekkiego, na gorące letnie popołudnia. Albo przeciwnie, na długie, deszczowe wieczory.
Edit@down - zgadzam się z tym:
amen.
Najbardziej dwuznaczny komentarz ever.
Tak sobie myślę, że z perspektywy Abstrakcji faktycznie możemy wyglądać jak banda cynicznych malkontentów. Ale życie już takie jest, że albo wykazujesz dystans, albo się chlastasz czy co to tam teraz modne jest.
taaa, żyletki w skórze, krew sika i robimy zdjęcia na bloga ;]
Oj, te blogi załamanych nastolatek, rozważających bolesne drogi samobójstwa, to jest zupełnie odrębny temat do dyskusji. Mnie to chyba po prostu śmieszy.
A mnie smuci, bo znam jedną taką. Nimi naprawdę ktoś powinien się zająć.
Matko, ale przecież jeśli się ktoś wyśmiewa z pisania Miłości z wielkiej litery to wcale nie znaczy, że ma w dupie miłość.
A jakie niby pozaliterackie względy mają wpływać na moją ocenę Coelha? Z Brownem się domyślam o co Ci chodzi i może w jakimś stopniu masz rację, ale trudno jest mi cenić pisarza, który mnie obraża. Dostojewskiego cenię chociaż mnie obraża jako Polaka, ale no jemu jednemu mogę odpuścić.
Ej, zaciekawiłaś mnie tą wzmianką o samobójstwie. Napisz o tym ze swojego punktu widzenia. Chciałbym się dowiedzieć, co kryje się za zdaniem "Samobojstwo to sprawa o wiele bardziej powazna i skomplikowana niz Wam sie wydaje".
Naprawdę. To nie jest szyderstwo.
Nikt z nas nie twierdzi, że samobójstwo to śmieszna i prosta sprawa.
Ja tez uwazam ze Brown jest do uja pana wafla jezykowo beznadziejnym pisarzem. I fabularnie tez. I Twoja matke tez.
Ej no Katon przestan, jak nie jak tak. Nie wiesz?
Natomiast popsamobójstwo jest śmieszne, żałosne i zabawne. ALe to gorzki śmiech. Bo czasem takie gotycko-emowe klimaty mogą kogoś młodego i głupiego naprawdę przekonać, że śmierć przy dźwiękach My Chemical Romance (jakkolwiek ich piosenka którą lubie bynajmniej nie jest mroczna, hyhy) to świetny pomysł.
Ciecie wzdloz jest znow w modzie.
nie no, chyba w poprzek
w Cambridge była taka siedemnastolatka, która sie upierała, ze ona wie, jak to robić i ze właśnie tak.
akurat do naszej krytyki względem siebie abstrakcjo, powinnaś mieć najmniej dystansu.
przynajmniej do mojej, bo ja nie pisze tego z przymróżeniem oka.
Abstrakcjo, edytuj posty, zamiast pisać jednego pod drugim.
Zapraszam do nowego tematu na Talk Show.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)