Zapewne głupi temat, jak ja, ale trudno. byliśccie kiedysz w szpuitalu oprócz momentu kiedy się urodziliście? :} Bo ja niestety przyjeżdżam tu co miesiąc i chciałąbym wiedzieć jeżeli wogole do szpitala jeździcie, czemu musicie go odwiedzieć. odp.
Jak z konia spadlam to mialam wstrzas mozgowia i bylam dzien czy dwa.
ja byłam dwa razy przez zapalenie płuc.
mam nadzieje, że juz nigdy tam nie trafie.
bo czekałaby mnie głodówka.
ej, musisz po kazdym zdaniu wciskac tego entera? wiem ze to takie kul ale moje oczy nie lubia tak podskakiwac.
Oj, byłem. Z podejrzeniem uszkodzenia kręgosłupa. Mało przyjemne wspomnienie z dzieciństwa.
I raz z paskudnym rozstrojem żołądka. O mało się wtedy nie przekręciłem na lewą stronę i nie zwinąłem w kłębek.
Parę innych wizyt było okazjonalnych.
Aylet - a czemu musisz odwiedzać szpital co miesiąc?
A temat zawsze aktualny, w każdej rozmowie musi nadejść moment dyskusji o szpitalach, chorobach i urazach.
nie, że kul. po prostu przyzwyczajenie.
po dzieciach neostrady czas na dzieci gg
9 dni spedzilem na oddziale po wycieciu z lekka owrzodzialego wyrostka
dlugonoga sarenko
jak juz jestesmy przy dlugosci nog... musialem w swoim szpitalnym wyrku wymontowac deche, zeby w spokoju wyciagnac nogi (;
ja nie lezalam nigdy i lezec nie chce.
wogole nie podoba mi sie ten temat bo nie lubie czytac o cudzych chorobach.
Why are you really here? Are you here for Jack?
i am looking for a submarine.
Byłam w szpitalu bo połknęłam 5 zł. Niemiłe doświadczenie dla sześcioletniego dziecka a mama mówiła, nie wsadzaj niczego niejadalnego do buzi...
No ale teraz się z tego śmieje, chociaż skończyło sie operacją.
Ja nie byłam. I mam nadzieje, że tam nie trafię. No, chyba ze pominąć wizyty u lekarza (ciociodoktor ma niestety czasami dyżur i trzeba się pofatygować )
Raz byłem, i mi wystarczy. Miałem wtedy sześć lat, i byłem na oddziale dziecięcym. Jedzenie było okropne makaron, z czymś, co przypominało zgniłą kapustę na całe życie obrzydził mi szpitalne jedzenie. Jedyna dobra rzecz, którą tam jadłem to płatki corn flakes, które przyniósł mi tata
zawitałam do szpitala jak byłam bardzo mała i praktycznie nic nie pamiętam. na operację zaszycia rozszczepu w podniebieniu. rodzice mi mówili że strasznie smutna byłam i nieszczęśliwa, bo byłam zupełnie sama a wtedy rodzicom ponoć nie pozwalano tak odwiedzać dzieci i siedzieć przy nich. a jak wyszłam to się rozpłakałam.
kochamy polskie szpitale.
Geez, rozszczepienie podniebienia wygląda obrzydliwie.
A ja w szpitalu byłem chyba.. no nie skłamie, ze 100 razy. I nigdy nie byłem tam leczony ani diagnozowany
Oj, byłam kupę razy w szpitalu. Większość to takie jednodniowe przypadki+obserwacja (zwichnięcia, przemieszczenia, złamania, ostry atak alergii, wstrząs mózgu - spadłam z drzewa.) Raz było dłużej - 2 tygodnie z okazji wycinania wyrostka. Ale gdzieś tak od czasów liceum moje wizyty w szpitalu ograniczają się do wizyt towarzyskich, które zdecydowanie nasiliły się od czasu podjęcia studiów. Ostatnio byłam w narutowiczu, odwiedzić kolegę, co wypadł z drugiego piętra na akademikach. Był taki nawalony, że się sanitariusze zastanawiali, czy go najpierw na Uciechy wieść czy do szpitala prosto.
ja miałam dwa razy zapalenie płuc, potem mononukleoze i anemie. nienawidze państwowej służby zdrowia. jedyny plus szpitali to to, że zawsze wychodziłam z nich chudziuteńka, bo nic się tam nie dawało przełknąć. w psychiatrycznym jeszcze tylko nie byłam, ale to już chyba niedługo.
ja bywam tylko wtedy, kiedy mdleję w kościele i panie w beretach wciskają mi cukierki na serce do ust. czasem też zdarza mi się zemdlec na przystanku, albo w autobusie. a poza tym, to wszyscy zdrowi, dziękuję.
kiedy byłam w gimnazjum to często mdlałam i kończyło się to interwencją pogotowia ...nic przyjemnego. nienawidzę szpitali i wszystkiego co jest z nimi związane. wielkim trudem odwiedziłam 2 lata temu babcie po operacji biodra .Jako pacjent bywam w nim często z powodu złamań i zwichnięć .taki już widocznie los chudzielców bez mięśni...
ja jeszcze nigdy nie zemdlałam, no. a w sumie chciałabym chociaż raz zobaczyć jak to jest XP
Nigdy nie mdleje. Chociaż nie wiem jakby parno było, to i tak nie zemdleje
nic przyjemnego, nie chciejcie.
my mamy taką jedną w klasie. tera zto się nikt nie denerwuje, tylko jak zemdleje to ją z kumplem wynosimy do pielęgniarki i wracamy na lekcje. jakby migdy nic.
potem ew. na przerwie idziemy zobaczyć o co kaman.
jak tylko mowi ze jej słabo i chce iść do gabinetu to my już wstajemy, bo zawsze kiedy mowi ze się źle czuje to taki ostateczny moment, kilka sekund przed zjechaniem. wtedy wstaje i przewraca. na szczęście ktoś już przy niej jest, żeby ją złapać
nigdy nie łączcie cisteczek, wafelków itp z piwem, jezeli wczesniej nie jedliscie obiadu.
Nigdy nie mieszajcie spirytusu z zupką chińską z paczki.
Mieszanina herbaty z ziemią powoduje nieoczekiwane skutki uboczne - nauczyciele stają się mili
Lepiej jest zmieszać ziemie z kawą.Efekt taki sam i nauczyciel niczego nie podejrzewa bo kolor podobny
Lub z atramentem, albo solą magnezu. Biegunka pewna, i lekcja z głowy
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)