Ceadmil =)
Świetna, fenomenalna
Saga ASa polskiej fantastyki, przez coraz wieksze grono uwielbiana =)
chociazby na samym forum, i na temacie o ksiozkach i na temacie o tworczosci
Tolkiena, mowi sie o niej i to bynajmniej nie negatywnie.
;'))
nie wiem za bardzo, czemu zakladam osobny topic, ale
przynajmniej Klaud nie bedzie sie czepiala, ze jej zasmiecamy =)
jakie
jest wasze zdanie o tej sadze, ktory tom najbardziej lubicie, co was
'pociaga' w tych ksiazkach?
uwielbiam, jak nie trudno sie
domyslic, Legende o Wiedzminie i Wiedzmince, za tą naturalnosc, lekko i
wspanialo narracje, ciekawy styl, opisy, w pewnym sensie szczegolne przez
naturalnosc dialogi. momenty, ktore zapadajo w pamiec, zwroty akcji i
srodki, utwierdzajoce w genialnosci. i mam sentyment do Czasu Pogardy,
szczegolnie ostatnich stron. kiedy Ciri przyloczyla sie do Szczurow. =)
lubie momenty, kiedy Ciri byla ze szczurami. bardzo lubie.
kocham
przypisy na poczotku tomow, starszo mowe (pomimo awersji do samych elfow) i
uczucia, ktore tak czy siak, przewazajo w tej ksiazce.
tylko sama nie
wiem kto jest mojo ulubiono postacio. czasem podziwiam Yennefer, za to
chlodnosc i obojetnosc dla niektorych, a takze umiejetnosc udawania jej,
kiedy cos jo ruszylo. a takze za cieplo, kiedy przebywa z Geraltem. no,
przedewszystkim chyba wlasnie Geralta lubie najbardziej. jego prosty
charakter, ktory tak naprawde jest b. zlozony, to ironie, na kazdo okazje. i
profesjonalizm. zimny.
=)
wiele postaci jeszcze zapadlo mi w pamiec,
ale to juz innym razem.
zapraszam do wyrazania opini, Dh'oine. =)
no ja nie czytałem, ale mam zamiar w końcu
się za sapka wziąść. dużo dobrego o nim słyszałem i musze się przekonać na
własnej skórze
Piekne, cudowne. Swietny język. Po prostu
najlepsze =)
Ja najbardziej lubie w tej książce to, że widze to
wszystko przed sobą. Widze jak Geralt tanczy, widze jak umiera cahir, czuje
zapach krwi, itd. Jestem z nimi =)
A opisy walk są cudne.
Dziękuje, sor'ca, za zalozenie tego tematu =*
va fail =D
Ostatnio mialam w rekach Sapkowskiego i z
zamiarem kupienia go stanelam przy kasie, ale dopiero pozniej zobaczylam, ze
mnie na niego nie stac ^^" A po za tym, caly czas mam jakas durno
lekture i ani chwili spokoju na przeczytanie czegos normalnego. Ale jak
tylko sie trafi okazja to pojde i sobie kupie, bo tyle o tym slyszalam, ze
grzechem by bylo nie zobaczyc ^__^
,,Tam gdzie mieszkasz już biało od
śniegu
Szklą się lodem jeziorka i błota
Tak być musi, już nie zdoła
zmienić niczego
Zaczajona w twych oczach
tęsknota''
śliczne nie sor'ca ? ;*
squasse'me, ale nie moglam
sie powstrzymac.
Czytałam sage, niektore tomy nawet po
dwa, trzy razy. Chrzest ognia był tomem który wprowadził mnie w cudowny
świat fantasy Uwielbiam Sapka. Uwielbiam go dziecięcą miłością z jaką
kocha się mistrza... ale każdy kiedyś poszerza horyzonty i choć nadal lubie
wracać do jego książek to jednak nie wywierają na mnie takich silnych emocji
niz kiedyś, choć nadal duże. Moją ulubioną postacią jest of course Regis,
wąpierz o ciekawym usposobieniu, intelektualista pędzący bimber z mandragory
Mistle była ciekawa... Maria Baring (chyba nie pomyliłam
nazwiska...) zwana Kanią (Milvą) była świetną łuczniczką... Śmierć
bohatewrów w ostatnim tomie czytałam coś z dziesięć razy. Nie mogłam
uwierzyć, że AS zrobił coś takiego, choć właściwie od początku wiedziałam,
że to byłoby w jego stylu... A elfy... Elfy są... takie jakie być powinny,
niewyidealizowane, nie takie mdłe jak u Tolkiena. Jakby nie było Saga o
Wiedźminie zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu - to te sentymenty
pozdrawiam
Dymna
Potti => a Chair?
Jaka ja byłam
wściekła na sapkowskiego, kiedy przeczytalam o jego śmierci. Po prostu
krzyczałam 'Czemu on, a nie ten pieprzony
Geralt???!!'
Ale widać tak być musiało. Sapkowski
mistrzem!!
Pam pytanie: Czy Wy uważacie, ze Ciri jest
dziewica w V tomie, czy jednak nie?
XD Bo to bardzo dobry temat do
dyskusji ^^
Dearme...
Hm....ja nie czytałam 'sagi'...tak
ją tu zachwalacie..no chyba trza bedzie sprobowac ^^
Ja czytam na razie V tom, ale saga już mi
się podoba. Moim ulubionym tomem jest "Wieża Jaskółki". Nie mogę
zapomnieć tego tomu. Szczególnie zachwycił mnie ostatni rodział, kiedy Ciri
jeżdżąc na łyżwach po lodzie, we mgle, pozabijała prawie całą drużynę ją
ścigającą. Tylko Puszczyk i Bonhart się wywinęli. I słowa tego rozbójnika,
nie pamiętam, jak on się nazywał - "Ona jest śmiercią, wszyscy, którzy
się z nią zetkną muszą umrzeć". Coś takiego ;]
U Sapkowskiego
podoba mi się styl pisania, szczegółowe opisy miejsc, uczuć, dialogi. I
postacie, ich wyrazistość. Kiedy AS opisuje jakąś postać, to mogę ją sobie
dokładnie wyobrazić.
Najbardziej chyba lubię Geralta. Za ironię, sarkazm
=) Do gustu przypadła mi też Ciri. Miała ciężkie życie, wiele przeżyła.
Musiała zabijać, musiała zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami.
Podobała mi się w "Czasie Pogardy" jej podroż przez pustynię
Korath.
Przeczytałam Ostatnie życzenie przez
przypadek, w takim momencie mojego życia, w którym święcie byłam przekonana,
że nigdy fantasy nie ruszę, że to nie moja bajka. A okazało się, że to
cholernie moja bajka! Uwielbiam opowiadania, choć tak naprawdę to Saga
jest Tą Właściwą Akcją...
Ten świat strasznie mnie zauroczył, często
wracam do Sagi i opowiadań.
Mój najulubieńszy tom to chyba Wieża
Jaskółki... choć w sumie wszystkie były genijalne.
Co do bohaterów
to oczywiście uwielbiam Geralta, ale też innych Wiedźminów, bezczelnego
Lamberta, młodego Coena, starego Vesemira i Eskela. Na początku nie znosiłam
Yennefer, ale pod koniec i ją polubiłam.
Wszelkie Krasnoludy, Gnomy i
Niziołki są cudowne, za to nie cierpię Elfów! "Dobry elf, to martwy
elf" =P
Nie wiem czemu nie przepadam jakoś za Cahirem i Regisem,
choć w większości ludzie lubią te postacie. jakoś nie jestem do nich
przekonana.
ta, Ciri jest dziewicą =) ja tak uwazam
przynajmniej.
Na liscie SAPEK sie kłocili o to ^__^
'Wróci
wiosna, deszcz spłynie na drogi
Ciepłem słońca serca się ogrzeją
Tak
być musi, bo ciągle tli się w nas ten ogień
Wieczny ogień, który jest
nadzieją'
/ Jaskier, zwany Niezrównanym/ =D
ess'laine =)
Regis rulez!!
A ja miałam tą przyjemność być na spotkaniu z panem
Sapkowskim. Zabralam tam też moją przyjaciółkę, która sagi nie czytała. Obie
stwierdziłyśmy, ze gościu jest poprostu rewelacyjny ^^ Na każde pytanie
opowiadał bez najmniejszego wachania, a ciekawe były niektóre. Szkoda, ze to
tak dawno było. Za to mam śliczną pamiątkę w postaci autografów na prawie
wszystkich ksiązkach z sagi (ostatniej wtedy jeszcze nie miałam, a opowiadania były
pożyczone
)
Regis? jego tez lubie. ma w sobie cos
takiego. chyba to, ze jest wampirem, bo wampiry sa pasjonujace ;] i ma taka
moc, jaka malo kto posiada, i taka wiedze. to wszystko daje obraz swietnej
postaci, wyrozniajacej sie na tle innych..
ale to tez od gust zalezy, bo
ktos wlasnie takich moze nie lubic. a przeciez, postacie ASa sa jak paleta
barw, jest ich mnostwo, a kazda inna, swieza i ciekawa =)
ah, uwazam,
ze Ciri byla dziewica.. w sumie, nie bylo takich momentow, w ktorych
fizycznie moglaby stracic dziewictwo. moze mi powiecie, ze z jednorozcem?
=='
psychicznie natomiast- owszem, stracila je w pierwsza noc pobytu
ze Szczurami.
=)
To zależy czy patrzymy na to przez
pryzmawt fizyki czy duchowości, aczkolwiek to chyba nie jest takie
istotne...
Hmmmmmm... na temacie o Tolkienie pod koniec była mowa
tylko o Sapkowskim, a tu się jakoś rozmowa nie klei... a szkoda.
CODE |
Esseath elaine aep arse ! |
CODE |
Geas Dhubleidd ess a'taeghane foile |
a dla mnie właśnie książki Sapkowskiego
mają to do siebie, że wciągają jak nic innego. zresztą, wspominałam już, i
nie tylko ja, nie raz o tej wspaniałej narracji. =)
to dzięki niej tyle
razy wracałam do tej książki, a i gdyby nie ona- cały świat Sapkowskiego
mógłby mi się wydać nie na miejscu. być może.
Potti - Ty dalej anty w stosunku do elfów? a myslałam, że Ci już to przeszło
Yav - popieram. Ten moment, kiedy ona ich zabijała na zamarzniętym jeziorze był boski. Wsprost słyszałam świst łużew i szczęk upadającego na lód miecza...
a Sapek pisze zabawnie, wciąga... on powinien napisac streszczenia laktur ale by się fajnie wtedy czytało
Yav, Kate.. co do momentu na lodzie. on
sam był piękny. ale popatrzcie, jak interesująco to było skonstruowane,
pokazane wahania jej psychiki, pokazane dokładnie jak wahała się przed
zabijaniem, zarówno na Thanned, jak ze Szczurami poraz pierwszy. a potem,
jak jej to przeszło i stało się ,,zabawą, którą lubiła ponad wszystko
inne'', a także sposobem na zemstę.
co do Elfów, to fakt, że
nie przepadam. (: bo one są takie, że albo się nadają do rezerwatu, albo są
za idealne XD
Potti - z tym ostatnim do mnie pijesz?
a co do tej konstrukcji - ja widziałam tylko, że
bardzo się to wciągająco czytało nie zważałam na konstrukcję może, gdy to przeczytam setny raz... ale jeszcze nie treaz
Elfy... ja lubie elfy. Mają podobne
charaktery do mojego =)
Ja pamiętam, że kiedy po raz pierwszy
czytałam wiedzmina po nocach śniło mi sie, ze zabijam. I mi sie to podobalo.
teraz tez czasami mi sie to sni... Ale nie tak czesto. A szkoa, bo bylo
fajne =D
Powtórzę to, co kiedyś napisałam.
Nie lubię Elfów ani tych Sapokowskich ani tych Tolkienowskich.
Tolkienowskie są zbyt idealne, krystaliczne.
Sapkowskie mają tzw. syndrom Murzyna, niby są takie uciśnione, gnębione i prześladowane, a tak naprawdę same są największymi rasistami.
Iskre lubiłam w miare, ale ona mało elfia była.
Ha ha Sumiko wie ze co do elfow mam podoben zdanie =) Elfy to cioty... niestety. Polecam wam Narrentrum, to dopiero jest zabawa =) Klimat odmienny nic wiedzminska saga, ale jakze swoiski i malowniczy =) A moment egzorcyzmow rozwala wszystkich.
Co do Wiedzmina to podobal mi sie bardzo... choc musze przyznac ze pdo koniec sagi Geralt zaczął mnie denerwowac... nie wiem, moze to moje wrazenie ale stal sie jakis taki mało zyciowy... poza tym nieznosze Yennefer... lubie Ciri, choc niektore momenty z jej udziałem były do przesady naiwne. Regis, Milva i reszta zalogi jest jak najbardziej ok, czarne charaktery takze, ach i Jaskier =)
Nie zapomniam takze o Diabole z opowiadan - to byl gosc =)
Łał Psajcho odwiedział Talk Show o_O co to za święto? Ale na GG to nawet nie zagada menda jedna =P To tu se zrobie prywate =P
A na Narrentrum naszło mnie jakieś dwa tygodnie temu, ale co za chamstwo nie mogę nigdzie znaleść >< kiedyś w Empiku przeglądała, a teraz ani jednego, w 'zwykłych' księgarniach też nie wpadło mi w oczy, choć w sumie nie pytałam, a może powinnam. Hmmmmm pochowali czy co?
No ja od kilku dni na TS baluje, wiesz
jaka jazda. =) Wyzywam sie. A na gg to ty sie mozesz odezwac ... zawsze ja
pisze.
Usz Ty pipo no jak mam się odezwać jak niewidoczna jesteś ciągle /no dobra ja teraz tyż =P/ byłabyś raz żółta to bym Ci napisała =P
Ale coś tu ostatnio nudny na TS... choć go Psycho rozwalimy =P
Jak chec cos rozwalac to sie na mnei plebs rzuca ze sie wyrzywam... taka to cholota no =) =) =) a ukrywam sie bo mnie drecza fani. jak ja kocham off topice.
Aj tam własnie prywata na forum jest
najlepsza =P skoro na GG Ci się dupy nie chce ruszyć.
Jaki plebs się
rzuca? Nazwiska prosze... to normalnie jak się zdenerwuje to piiiiiiiiii...
ale wiesz co na mnie już się tak nie rzucaję, bo znowu udaje, że jest miła
=P i wierzą wiesz... ludzie to są... hehe
Zacząłem czytać "Krew Elfów".
Chyba najpierw powinienem zabrać się za dwie wcześniejsze części, ale nie
mogłem ich nigdzie dostać :/. Co do samej narazie się nie wypowiadam, bo
jeszcze mało wiem.
a ja dostałam wreszcie od znajomego moje
'Ostatnie życzenie' i jeszcze raz zagłębiam się w jego zawiłości (:
to jakby od nowa przeżywać przygodę z Sagą, i b. mi się to podoba.
mogę
z czystym sumieniem stwierdzić, że Sapkowskiego uwielbiam, a właściwie jego
prozę... i światopogląd.
QUOTE (Potti @ 20-11-2003 21:41) |
Yav, Kate.. co do
momentu na lodzie. on sam był piękny. ale popatrzcie, jak interesująco to
było skonstruowane, pokazane wahania jej psychiki, pokazane dokładnie jak
wahała się przed zabijaniem, zarówno na Thanned, jak ze Szczurami poraz
pierwszy. a potem, jak jej to przeszło i stało się ,,zabawą, którą lubiła
ponad wszystko inne'', a także sposobem na zemstę. co do Elfów, to fakt, że nie przepadam. (: bo one są takie, że albo się nadają do rezerwatu, albo są za idealne XD |
Hrabia Dijkstra był najlepszy z całej Sagi,
ja wam to mówię =) Bo na tym świecie musi być, jakaś kurwa
sprawiedliwość!
No i oczywiście Tea i Vea, dwie cudniaste Zerrikanki z
Opowiadań to jest to, co Villemo lubi najbardziej. I rycerz Trzy Kawki. I
Regis był supcio, zwłaszcza kiedy działał Geraltowi (nie przepadałam za nim)
na nerwy. I oczywiście kochane Krasnoludy i Gnom (Caleb, jak wezmę tą
pałę...), Feldmarszałek, Assire, Tissaia (nie pamietam na 100% jak to się
pisało). Lubiłam chyba wszystkich opróczy Yennefer i Ciri =P
właśnie, zapomniałam o krasnoludach =) od
połowy Czasu Pogardy, te kilka tomów było strasznie smutne, ponure.. a, co
by nie gadać, gburowate zwyczaje i żarty krasnoludów napawały optymizmem (no
popatrzcie, Geralt napewno by się bez nich załamał =P ) ... a Feldmarszałek
to już wogóle był niepokonanym mistrzem wśród jego gatunku (; Kurrrwwwwwwwa
maaać...
Taa, Regis i Cahir wymiatają...
Najbardziej mi się podobało, jak w "Pani Jeziora" na uczcie
w...shit, muszę wypożyczyć sagę znowu, żeby sobie przypomnieć. W każdym
razie, najbrdziej podobało mi się, jak Regi podczas jakiejś tam uczty,
gestykulując srebrnym widelcem w ręku, tłumaczył jakimś dwórkom, że sebro
jest dla wampirów metalem zabójczym XDDD
w Touissant, Herma =) o tak, pobyt tam był
niezły. btw, polubiłam też Reynarta. był prosty, ale jednoczesnie trzezwo
myslal, mial dobre pomysly i sprawial sympatyczne wrazenie. ; )
sam
zamek ksieznej Anarietty byl swietny, ta zamaskowana iluzją czesc, komnaty,
biblioteka i elfia architektura. badz co badz, Sapkowe elfy chociaż niezbyt
przyjazne ['elfy do rezerwatu'?], sporo umiały.
QUOTE |
Hrabia Dijkstra był najlepszy z całej Sagi, ja wam to mówię =) Bo na tym świecie musi być, jakaś kurwa sprawiedliwość! |
a, Jaskier to już inna bajka. cholernie go
lubię, ale właściwie nie wiem za co ;] bo co do niego, to Dijkstra prawie,
że miał rację. może miał tam to swoje niezłe, artystyczne myślenie, był
przystojny... ale coś naprawde mądrego udalo mu sie powiedziec kilka razy na
całą Sagę, nie licząc ballad.
,,Jedyną rzeczą, jaka dobrze wychodzi w
samotności- jest samogwałt'' <- ten text nieodłącznie kojarzy mi
sie z Jaskrem, jego rozmowy w Chrzcie Ognia z Geraltem wlasnie najbardziej
przypadly mi do gustu.
ah. podobaly mi sie szczegolnie jeszcze dwie
sytuacje z Czasu Pogardy:
- rozmowa z Yennefer, ale to bylo kiedys stare
i niemodne, teraz juz sama nie wiem czy lubie do niej wracac =)
- rozmowa
z Wiedzminem w Brolikonie, konczaca sie zdaniem Geralta 'nie. ciesze
sie, ze przyjechales, sukinsynie', oraz potem moment kiedy Jaskrowi sie
snilo i razem odjechali.
wogole, caly Czas Pogardy byl wspanialy,
najbardziej mi sie podobal. mial w sobie duzo ciepla i milosci, ale takze
smutku i cierpienia, ktore sie z miloscią wiązą.
przypominajac sobie
to, cofam sąd o Jaskrze. chyba.
'to proste. teraz ona przeprasza
jego.'
przepraszam, że post po poście, ale to
kompletnie nie tyczy się tamtego, a że dyskusja stoi w miejscu, to nie moja
wina =) ja muszę z kimś podzielić się odczuciami.
czytam jeszcze raz
niedawno odzyskane 'Ostatnie życzenie', i czuję się jakbym czytała
poraz pierwszy. zapomniałam już jak potoczyły się niektóre zdarzenia i
wszystko odkrywam na nowo, ekscytuję się i ciesze wspaniałą narracją. ah,
świeży Wiedźmin daje takiego powera jak nic. =)
Ohh, popieram, Potti! Ja też się
wzięłam od nowa za opowiadania... i czytam sobie wyrywkowo, to, co mi się
akurat podoba=) Zapisałam sobie świetny cytat z "Głosu rozsądku
5":
"Tym razem to Jaskier, twój kumpel, ta powsinoga,
ten truteń i nierób, ów kapłan sztuki, świecąca jasno gwiazda ballady i
miłosnego wiersza. Jak zwykle opromieniony sławą, nadęty jak świński pęcherz
i śmierdzący piwem."
Nenneke
Będę inna - nie lubię
Jaskra=P Za to teksty Nenneke w opowiadaniach so
powalajoce...)
Okropnie podobały mi się perypetie Ciri.. Pobyt na
pustyni Korath, pobyt u Szczurów, całe to zamieszanie wokół niej. I jej
dorastanie pod okiem wiedźmina, później Yennefer...
Regis byl sam w sobie
intrygujoco, ciekawo postacio. Podobało mi się, kiedy odkryli, że jest
wampirem. Ogólnie jego osoba w książce wiele urozmaica=)
Mysz obudziła we mnie właśnie chęć
opisania fascynacji Kaer Morhen.
,,Nazywam się Geralt. Geralt z...
Nie. Tylko Geralt. Geralt znikąd, jestem wiedźminem.
Mój dom, to Kaer
Morhen, Wiedźmińskie Siedliszcze. Stamtąd pochodzę. Jest... Była taka
warownia. Niewiele z niej zostało.''
/Ostatnie Życzenie/
Dalej Geralt wyraża się o tym jak o
czymś, gdzie robi się z ludzi mutantów, potworów. bynajmniej, nie jak o
domu. ale ja właśnie z tymi słowami, dzisiaj, uświadomiłam sobie jak bardzo
mi się ta była warownia podoba. wzbudza coś we mnie. schronienie na zawsze,
dom, do którego nieproszeni nie znają drogi. rozpadające się Wiedźmińskie
Siedliszcze, w którym mimo wszystko: większość momentów była ciepła, i
cudowna. większość opisanych momentów, bo wiem przecież, że 'testy'
wcale nie były przyjemne. ale Geralt, Coen, Eskel, Lambert i Vesemir tworzą
coś, czego w całej książce może nawet brakowało. więzy prawdziwej Przyjaźni,
chociażby z powołania. rozmowy, żarty, ćwiczenia. miłość Ciri do tamtego
miejsca, jej fascynacja Wiedźmiństwem. to, jak się bała, ale nagle zdała
sobie sprawę, że to przyjazne miejsce, nowy dom, pełen przyjaznych
ludzi.
ah, wspaniałe. (:
W tej sadze jest dosłownie wszystko. Od
Jaskra, który ma lat 40, wygląda na 30, myśli, że ma 20 a zachowuje się
jakby miał dziesięć po Regisa- wampira, któremu odcięto głowę tudzież pewnie
i jeszcze coś innego i miał dużo czasu na przemyślenia( no ale przecież
każdy wie jak to jest^^).
Gdzie by się nie ruszyć, humor Sapka jest
wspaniały. Umiejętnie włączył wątki "współczesne" do śwaita
fantasy nie robiąc z tego wcale parodii.
Dał życie postaciom u Tolkiena
jakby sztuszcznym( krasnoludy- o babce która biła kilofem;))
Różnorodne
środki wyrazu- Od pieśni dziadowskich po sformułowania
encyklopedyczne.
Nie znaczyto, że wszystko mi się podobało- szczegółnie
źle wspominam Czas Pogardy a także sceny Ciri z bandą szczurów...
Nie
zgadzam się też z poglądami Sapka, co nie zmienia mojego podziwu dla jego
twórczości. Przeczytałem "Narrenturm" i muszę powiedzieć, że gość
świetnie rozumie czym jest historia i jak ona wygląda. Jak zawsze
"dosadny"( w dobrym znaczeniu słowa) i pełen zabawnych sytuacji
utwór mistrza.
Można by długo pisać ale ktrótko podsumowująć
"Wiedźmin" to moja ulubiona saga książkowa a autor ma w zanadrzu
kolejne ciekawe utwory..
To o warowni dokładniej z Głosu Rozsądku,
prawda Potti? Dzisiaj przeczytałam wszystkie części Głosu... Dobrze jest
sobie tak podzielić tekst i wszystko to przeanalizować=)
Ahh... nie mogę
zapomnieć o jednym z moich ulubionych opowiadań - "Droga, z ktorej się
nie wraca" ;]]] Visenna, Korin i... coś się zaczęło ^^
Kaer Morhem to moje ulubione miejsce z
książki. Te pamiątkowe czaszki...miejsce ukrtye i zapomiane a jednak ciągle
żyjące. Towarzyszy mu jakaś tajemnica.
Gdyby można było zrobić porządany
serial kiedyś, to pierwsza scena powinna przedstawiać dawną bitwę w Kaer,
której powinien towarzyszć głos opisujący co o wiedzminach myśleli ludzie.
Ta wewnętrza sprzeczność nietolerancji z "zapotrzebowaniem" na ich
usługi.
mi najbardziej podobał się Czas Pogardy.
mówiłam już o wizycie Jaskra w Brolikonie. wspominałam zapewne też, ale
wspomnę jeszcze raz, o ostatnich stronach. ,,bo kto w czasach pogardy jest
sam, ten musi zginąć''
historia Szczurów, nawet po części mnie
wzruszyła. jak dostali się na szczyt bandyctwa, z bezbronności i dna
całkowitego. to prawda, nie byli dobrzy, ani też dobra nie praktykowali, ba,
nawet się nie starali. niechętnie pomagali innym, o czym świadczy chociażby
przyjęcie Ciri. ale nikt w tej książce nie był do końca dobry.
posługiwaliśmy się, zazwyczaj, sądami ASa, światłem w jakim ustawił
bohaterów. ale właśnie, tak bardzo współczesne, odcienie szarości uczyniły z
tej książki prawdziwą perełkę literatury. w dzisiejszym świecie, też nikt
nie jest do końca dobry, każdy popełnia błędy... nie ma świętych, jak u
Tolkiena.
podobała mi się różnorodność Ostatniego Życzenia, ciepło
kończące Miecz Przeznaczenia ('-czymś więcej Ciri, czymś więcej'),
rozmowa Jaskra z Yennefer i Kaer Morhen w Krwi Elfów. bezapelacyjnie
najbardziej zachwycił mnie Czas Pogardy, zaskoczyło zakończenie Chrztu
Ognia. podobała, samoistnie, Wieża Jaskółki i rozczarowała, co zmieniło się
też w uwielbienie, Pani Jeziora. =)
w każdej części coś cenię i nie
sądzę, żebym szybko porzuciła uwielbienie dla tej Sagi.
Tego Potti nie możesz być specjalnie pewna
("Kobieta zmienną jest";))
A święci zawsze są. Taki dużo, taki
mały. No ale zło zawsze bardziej rzuca się w oczy. Sapek ani nie upiększał
ani też na siłę nie szpecił bo raczej też nie tworzył monstrów typu Sauron
"złych z założenia, bez celów i powodów".
właśnie, np. sam Emhyr (wróg numer jeden
;D ) był w sumie ciekawy, i nie do końca zły. miał prześwity moralności,
wiedział, że robi źle.. chociaż nie było już odwrotu, chociaż nadal zanurzał
się coraz bardziej w tym bagnie, to zdawał sobie z tego sprawę. wiesz,
paradoksalne było jak darował Geralta i Yennefer, ale dawało taką głupią,
bezsensowną radość. mała (i oczywista) rzecz, a cieszy =)
btw zła.
opowiadanie 'Mniejsze zło' mi się podobało. i tak wyraźnie odczułam
jak Geralt musiał się zawieść tym, że został oszukany, ultimatum tridańskim.
czy jak mu tam było. jak wiele musiało go kosztować zabicie Renfri, mimo że
był maszyną do zabijania, mutantem. a najbardziej boleć musiało, kiedy ona
go prosiła, kiedy jęczała, że jej zimno. i kiedy przyszedł ten niespełna
chyba rozumu czarodziej, dziękując i proponując wspólną podróż. był tak
żałosny, że nawet nie chce mi się go wspominać. =) boskie opowiadanie.
A jednak Geralt był zawsze
bezkompromisowy.
Gdyby nawet wiedział, że ultimatum nie poprowadzi do
zabicia mieszkańców to i tak nie zabiłby czarodzieja, broniłby go wręcz.
Skazał się na wieczną wewnętrzną neutralność a to wcale nie rodzi
zrozumienia wśród bliźnich.
no tak. Geralt polubił Renfri, gdzieś w
głębi, ale napewno broniłby czarodzieja. bo czarodziej był słabszy. oj,
gdyby 'Rzeźnik z Blaviken' nie był wiedźminem, to nie poradziłby sobie w życiu, ciągle
dla kogoś narażając własną skóre. bezinteresownie.
czytał ktoś
'Coś się kończy, coś się zaczyna'? ja, kiedyś przy okazji
przejrzałam, ale nie kupiłam, a teraz nigdzie nie mogę dostać. zresztą nie
zależy mi tak bardzo, po tym co słyszałam, ale wypadałoby przeczytać
=)
Ja z wielką chęcią powracam do 'Coś
się kończy, coś się zaczyna'. Śmiałam się przy tym, wzdychałam i
podziwiałam, jak mółby się skończyć związek Geralta z Yen=) To jedno z moich
ulubionych, relaksujocych opowiadań;))
Mam dwa tomy opowiadań kupione w
Świecie Książki, i właśnie one so wzbogacone dodatkowo o "Coś się
kończy...". Szkoda, że ŚK nie wydał całej Sagi...
wczoraj coś odkryłam. najpiękniejszy
fragment pochodzący z Opowiadań, Saga piękniejszego nie posiada. niby
prosty, ale ukazuje całą genialność ASa, zaczarował mnie na nowo.
- Banalne- parsknął poeta.- Nawet jeśli to faktycznie jest
kraniec, trzeba to miejsce określić inaczej. Metaforycznie. Zakładam, że
wiesz co to metafora, Geralt? Hm... Niech pomyślę... ,,Tam gdzie..''
Cholera. ,,Tam gdzie...''
- Dobranoc- powiedział diabeł.
cudowne. =)
Ooo tak, tu się zgodzę. Ten fragment tak
mnie zaczarował jak żaden inny=)) Sapkowski w niezwykły sposób potrafi
dobrać słowa tak, że tworzą nietypowo kompozycję... Poprostu
miodzio.
'Prawda jest okruchem lodu' - powiem szczerze, że nie
zrozumiałam dokładnie przesłania tego opowiadania. Dlatego teraz znów do
niego powracam by odkryć jego głębszy, prawdziwy sens. Kocham to! =D
- Tak, jak mówili! Geralt!
Tak, jak mówili... Jestem twoim przeznaczeniem? Powiedz! Jestem twoim
przeznaczeniem?
Yurga zobaczył oczy wiedźmina. I zdziwił się bardzo.
Słyszał cichy płacz Złotolitki, czuł drganie jej ramion. Patrzył na
wiedźmina i czekał, cały spięty, na jego odpowiedź. Wiedział, że nie
zrozumie tej odpowiedzi, ale czekał na nią. I doczekał się.
- Jesteś
czymś więcej, Ciri. Czymś więcej.
trudno jest, bardzo trudno
zrozumieć tą książkę =) niemal tak trudno, jak odpowiedzi Geralta.
QUOTE (Potti @ 01-12-2003 19:06) |
wczoraj coś
odkryłam. najpiękniejszy fragment pochodzący z Opowiadań, Saga piękniejszego
nie posiada. niby prosty, ale ukazuje całą genialność ASa, zaczarował mnie
na nowo. - Banalne- parsknął poeta.- Nawet jeśli to faktycznie jest kraniec, trzeba to miejsce określić inaczej. Metaforycznie. Zakładam, że wiesz co to metafora, Geralt? Hm... Niech pomyślę... ,,Tam gdzie..'' Cholera. ,,Tam gdzie...'' - Dobranoc- powiedział diabeł. cudowne. =) |
Przeczytałam wreszcie ''Coś się
kończy, coś się zaczyna...'' i jestem zachwycona, z podobnych
powodów jak Myśka :] Alternatywne zakończenie, a raczej [by Elfi: ]
'opowiadanko na koniec' rzeczywiście niezwykle zaskakujące i
zabawne. Doskonale ukazuje jak wszechstronny potrafi być Sapkowski, jak
potrafi pisać zarówno z wielkim poczuciem humoru, jak i poważnie oraz
głęboko.
Ogólnie, czytanie opowiadań 'Coś się kończy...' oraz
'W leju po bombie' bardzo mnie odstresowało, zrelaksowało i luźniej
nastawiło do twórczości ASa. Jest mistrzem, w swoich fachu,
niewątpliwie.
BTW, Sumiko, wplątanie bajek w opowiadania było dla
mnie jakoś najmniej trafne. Może dziwna jestem, ale wydało mi się to
trywialne i kompletnie, kompletnie nie Sapkowe.
Pozdrowienia
dla mojego Geralta [Myśki XD] :*
Ale właśnie wprost przeciwnie.
Trywialne by było gdyby je dał takie jakie są w obecnej wersji...
przesłodzone, banalne i naiwne. A on świetnie pokazał /przynajmniej ja tak
to odebrałam/ jak z pierwotnej i prawdziwej /tutaj/ histori powstaje potem
naiwna bajeczka. Prównaj sobie historie Renfri i Królweny Śnieżki. I powód
-w obu wersjach- wygnania księżniczki. Finezja.
A czytałaś
"Drogę z której się nie wraca"?
To też takie 'dodatkowe
opowiadanie' w sumie mało popularne, o tym jak poznali się rodzice
Geralta.
tak, czytałam 'Droga z której się nie wraca' :] ujmę to tak, dobre, ale czytałam wiele lepszych opowiadań ASa.
''Tandarei'' jest boskie, poprostu genialnie napisane. jak to tylko On potrafi. jest niesamowity, sam opis tej dziewczyny [nie pamiętam, niestety, jak się nazywała, czasem imiona wylatują mi z głowy] zachęcał... stylem pisania. i potem ten koniec, zaskakujący, a jednocześnie przewidywalny.
co do wplątanych baśni... historia Renfri faktycznie była ''umiejętnie w to zapakowana'', ale ''Okruch Lodu'' już mniej. taki, naiwny... za zwyczajny, za dobrze znany i za mało wyszukany jak na słowa Yennefer. nie pasuje mi do jej psychiki, ale może się nie znam :] .
A dla mnie boskie jest "Mam dla ciebie niespodziankę" małej wiedźminki do złego wilka w którymś ze wstępów. O!
To nie chodzi o to, czy się
'znasz' czy 'nie znasz', bo to Twoje subiektywne odczucie.
Okruch lodu mi też akurat najmniej się podobał, w ogóle na początku nie
cierpiałam Yennefer, dopiero w sadze ją względnie polubiłam, przede
wszystkim za poświęcenie. Ale 'Piękna i Bestie' w porównaniu z
'Ziarnem Pradwy' też jest fascynujące. Może trochę mniej 'Trochę
poświęcenia' z Małą Syrenką, ale dla mnie i tak to jest wielka
umiejętność, to co zrobił Sapkowski.
A ja... ja się strasznie wzruszyłam, kiedy
pod koniec 'Troche poświęcenia' okazało się, że Oczko umarła podczas
epidemi. Okropnie mi się jej żal zrobiło..=/
Lubiłam ją. Chyba
najbardziej z opowiadań.
Nie licząc Korinka;]
Cynizm i żółć. Za dużo żółci. Bardzo lubię
opowiadania i sagę. Do trzeciego tomu. Czwarty mnie denerwuje a piąty
zaliczam do największych w moim życiu rozczarowań literackich. Tożto gniot
wzorcowy. Tak naprawdę lubię tylko Jaskra. Bo nie jest taki wzniośle
cyniczny i nadęty swoją świadomością, jaki to świat jest zły. Unika patosu
cynizmu, jakimi te książki są nasycone. Może jeszcze Zoltan. Oni ciągle
wierzą w takie zwykłe, proste dobro. Geralt wierzy tylko w jakąśtam
powinność. Ale nie wierzy już w takie proste, zwykłe rzeczy. Sapkowski chyba
też nie i z całego serca mu współczuję. Nienawidzę scen ze szczurami chociaż
są niesamowicie sugestywne. I potem nie ugfam już Ciri do końca sagi. Nie
kibicuję jej. Nie zaciskam warg, żeby jej się udało. Co za różnica czy wygra
ona czy Bonhart? Grają w tej samej lidze. Szczury to osoby jakie wywołują u
mnie czysty bunt. Kiedy wyżyna ich Bonhart czuję, wbrew sobie, cichą
satysfakcję. Giną tak jak żyli. Gdybym miał kopnąć beczkę na której by stali
ze stryczkami zrobiłbym to bez wahania. Przy Emhyrze musiałbym pomyśleć.
o, Katon :]
zapomniałam o czymś
powiedziec, o czym wspomniałeś. Sapkowski ma, co wynika tak jakby z
przesłania ksiażek, cholernie pesymistyczną wizję życia. ładnie to przekazał
w Sadze i Opowiadaniach, ale ja kompletnie się z nim nie zgadzam. a mimo to,
uwielbiam jego ksiązki czytać.
co do Jaskra, jest fucktycznie
świetną postacią. kolorową, ciekawą, utalentowaną. nie raz i nie dwa
podkreślałam jak podobają mi się jego ballady. o światopoglądzie nie
mówiłam, ale jego optymizm naprawdę jest godny uwagi =) . zwrócił moją uwagę
już w Ellander, kiedy rozmawiał z Geraltem o przyszłości. no i tak trzymałam
się ciepłego zdania o nim do samego końca [prawda Mroowka? ]
QUOTE (Katon @ 18-12-2003 20:35) |
Tożto gniot wzorcowy. |
Dla mnie Sapkowski i tak jest mistrzem...
Jego pesymizm życiowy zbliżony jest do mojego, a jego irnia i dystans
zupełnie mi pasują
Ależ Sumiko, nie tylko muzycy i muzykolodzy
mają prawo oceniać dzieła muzyczne. Nie, nie napisałem lepszej książki ale
przeczytałem setki lepszych (od piątego tomu konkretnie). Uważam ten tom za
słaby bo jest cholernie wydumany. Ten pomysł z podróżą Ciri przez
czasoprzestrzeń kompletnie mnie załamał. Zawsze kiedy czytam sagę po raz
kolejny kończę na czwartym tomie i otrzymuję kapitalną opowieść z maltypoil
werszyns of ending. To mi bardziej odpowiada niż ta pseudofilozoficzna
papka. Sapkowski jest mistrzem słowa i szkoda, że postanowił zostać kimś
więcej.
a dla mnie, świat z dwoma księżycami był
taki poprostu ładny =) . odzwierciedlenie bezpieczeństwa, którego szuka się
w życiu i uwielbia, lub musi co jakiś czas do niego wracać. które mimo, że
nie jest najważniejszym, najwspanialszym i najwytrwalej szukanym miejscem
jest b. potrzebne.
odzwierciedleniem pustego domu, w którym mimo wszystko
nic nam nie grozi.
zresztą, jak wszystko w 'Wiedzminlandii' każdy
świat był jakąś przenośnią. to mi się właśnie w Pani Jeziora
podobało...
ale kiedy wczułam się w ten tom, w uczucia bohaterów to byłam
wściekła na pesymizm Sapkowskiego, kiedy Ciri pojawiła się b. blisko
Geralta, ale po chwili znów się gdzieś przeniosła.
Katon więc pisz sobie, że Ci się to nie
podobał, a nie, że to 'gniot wzorcowy", bo brzmi to tak arogancko
jakbyś conajmniej był Tolkienem. Po za tym skoro jednak większość sapkowych
czytelników się podobało to nie może być aż takie straszne.
A koncepcja
z tymi czasowymi podróżami mi osobiście się podobała. To subiektywne
odczucie, ale nie krytykowałabym tak pochopnie i dosadnie /ogólnie, nie
tylko w przypadku tej książki/.
Ja...
Ja najbardziej lubię elfy u
Sapka. Właśnie elfy.
Najszczególniej Isengrima Faoiltiarnę ;>
Poza
niem, oczywiście pana Dijkstrę i ... Vilusia ;>
Ach, Viluś ;>
Z
czarodziejek? Triss, Idę Emean i Tissaię ;>
Właśnie przeczytałem "Miecz Przeznaczenia" i czytam kolejne tomy bo dostałem "Panią Jeziora".
Sapek jest pisarzem przedewszystkim strasznie różnorodnym. "Wieczny Ogień" to naprawdę śmieszna opowieść o biznesie w świecie fantasy, przy paru scenach naprawdę było się z czego pośmiać- szczegółnie w karczmie i w banku.
"Okruch Lodu" i "Trochę poświęcenia"- nie zachwyciły chociaż wątek Oczko-Geralt był ciekawy i skłaniający do przemyśleń. Po tych opowiaadaniach ostatecznie zrozumiałem jedno- "Wiedźmin" to nie jest książka nadająca się na film i zdania tego już pewnie nigdy nie zmienię, to nie jest opowieść, która ma być spóna węwnętrznie, ona ma poruszać najróżniejszymi środkami wyrazu, których tak naprawdę obrazem pokazać się nie da.
Yennefer- to kobieta toksyczna. Wbrew pozorom ona cierpi nie mniej niż Geralt. Za swoje umiejętności zapłaciła wysoką cenę...
"Granicę Możliwości"- Lubię tę opowieść za to, że jest prawdziwie "wiedźmińska"- Opowieść o drodze starych dobrych znajomych, namiętności i konflikty tego świata i urzekająca postać smoka, honoru i różnego spojrzenia na świat. Klasyczna opowieść Sapka, tylko słowa króla na końcu....tak cholernie cyniczne, coś w tym jest.
Mnie podobnie jak Katonowi podoba się saga tylko do trzeciego tomu.
Potem...nie ma nadzieji. Nie ma jej dlatego, że nie ma już celów, wszelkie działanie traci sens bo wszędzie jest śmierć i zło.
Parafrazując "Wszyscy po zabicu piątego człowieka mają ten sam wyraz twarzy", tak i Ciri jest od czasu wstąpienia do szczurów, umarła na zawsze, to już tylko wegetacja nie ma celu i nadzieji.
A śmierć szczurów? Nie wiem czemu byłem zadowolony, ale to prawda...
Moim zdaniem pesymizm Sapka spowodował jedno- W którymś momencie każde wydarzenie staje się bez znaczenia, "czarni" nie są wcale gorsi od atakownych, czarodzieje dbają tylko o siebie i zmieniają sojusze z dania na dzień, zło niszczy i łamie każdego, Jaskier się starzeje i wspomina coś się rwie.
Niedługo przeczytam ostaatni tom i wtedy będę mieć pełny obraz sytuacji.
Hagrid, poczekaj na pełen obraz, dobrze
radzę. ostatecznie przecież, Pani Jeziora jest świetną książką. wątek Nimue,
spirala i światek elfów są bardzo dobrymi pomysłami, tak samo jak Touissant
i przygody Geralta w tym miejscu. naprawdę dobrze się to czyta, wciąga... i
kończy się dwuznacznie, ale napewno nie bez jakiejkolwiek nadziei [; zresztą
potem wystarczy przeczytać Coś się kończy, coś się zaczyna, aby przekonać
się, że Sapkowski nie wszędzie musi używać swojego życiowego
pesymizmu.
,,- Cały wieczór siedziałeś obok swojego Ghraala,
matołku.''
co do Yennefer, jest postacią strasznie
skomplikowaną, a przez to b. interesującą. na początku, kiedy wiedźmin
rozmawia o niej z Nenneke, nie mamy obrazu zimnej piękności o mrożącym krew
fiołkowym spojrzeniu. wręcz przeciwnie, otrzymujemy odrazu obraz kogoś, kto
cierpi... potem, z tej rozmowy możemy wyciągnąć pewne wnioski. a kiedy
pierwszy raz czytamy o Yennefer przekonujemy się, że naprawdę jest chłodna,
z wierzchu. w głębi jest mimo wszystko ciepła, pełna uczuć i wrażliwa, na co
wskazuje to, że bardzo chce mieć dziecko. czasem po tych wszystkich
czułościach, trudno sobie zmieścić w głowie jak może udawać taką obojętność,
ale to bardzo pasuje do jej zewnętrznej, widocznej dla ludzi z boku natury.
=)
Ja ogólnie uwielbiam Sapka za to, że jego
postacie są żywe. Cieprią, zmieniają się, mają wady. I właśnie elfy, u
Tolkiena "sprowadzone" w 99% do roli ideału, u Sapkowskiego są
dumne, waleczne, są...hmmm.. jak to mój przyjaciel, gorący fan Tolkiena
ujmuje, (zbyt <---- to jego słowa) ludzkie.
Potti, co do Yen,
najpierw jej nie lubiłam, ale potem, im dalej, co raz bardziej do mnie
przemawiała, jej charakter, który najpierw odebrałam bardzojednostronnie,
nabrał kolorów. Wogóle strasznie mi się podoba, że (oprócz Bonhearta) nie ma
postaci stricte złej albo dobrej. Hehe... fantastyka realistyczna ;P
Pytanko: Uważacie, że Wiedźmin zginął na końcu? Bo byłam na
spotkaniu z Sapkiem i on twierdzi, że tak....
Ale ja tak nie do końca chcę się z nim zgodzić ;P
P.S. Moment, który
najbardziej w książce mi się nie podobał, to ten, w którym Geralt przestaje
być wiedźminem (formalnie)... Straaaasznie się wtedy zawiodałm
miłe jest założenie, ze strony
autora, że pojmuje czytelnika za bardziej inteligentnego niż jest naprawdę.
- słowa mojej przyjaciółki.
kwintesencja Sapkowskiego.
ano i
opowiadania 'w leju po bombie' 'złote popołudnie'
'tanndaradei' . mm. sama przyjemność. choć nie znam dokładnie.
E. - 'W leju po bombie' i 'Tandarei' świetne, pierwsze lekkie i przyjemne, fajnie się czyta [choć nie mogłam się doczekać kiedy je skończę, tak strasznie byłam ciekawa ''coś się kończy, coś się zaczyna...'', ale to przecież nieważne : ] , a drugie... strasznie Sapkowe, perfekcyjnie napisane, świetnie dobrane słowa, z nutką tajemniczości. i zaskakujący koniec. [SPOILERUJĘ =P ] zaskakujące było zabicie Jacka, zaskakujące było zaskoczenie w pociągu. zaskakujące było jak ta dziewczyna, ugodowa i nieśmiała, mogła zrobić coś takiego. dowód, że lepiej nie bawić się z siłami nadprzyrodzonymi, nawet jeśli one nie istnieją.
'Złote popołudnie' dopiero przeczytam, bo stanęłam na tym kosmicznym i mi się nie chciało dalej czytać, ale napewno do tego wrócę.
Sihaja- Geralt? zginął, wg. mnie. zginął, bo kiedy [SPOILERUJĘ one more time, nie czytaj Hagrid =P ] Ciri opowiadała rycerzowi króla Artura o ślubie Geralta i Yennefer, wymieniła mnóstwo imion, ale wśród nich oprócz normalnych, żyjących osób byli tacy jak Coen, czy Mistle.
no, a między bogiem a prawdą, to ja też Pani Jeziora nie lubię, od pewnego momentu. tzn. od momentu, kiedy wiedźmin 'przestaje sikać pod wiatr' i chce oddać sihill, czy jak mu tam [mieczowi] . nie podoba mi się zaklęcie Triss, nie podoba mi się trójzębny widelec, ani to jak Yennefer rzuca zaklęcia. no i to, jak dzięki 'konikowi' odpływają.
ale strasznie napawające optymizmem jest kiedy wszyscy spotykają się w twierdzy pana-młodego-zdolnego-i-pięknego, czyli Vilgefortza [tak to się pisze?], kiedy go pokonują i kiedy a'la Neo mówią, że nic specjalnego im nie jest =) ciesząc się poprostu, że siebie mają. kiedy spotykają Ciri i ona wręcza Geraltowi medalion. wydało mi się, że już po wszystkim, a tu nagle Emhyr. nie wierzyłam, że zginą, ale popsuło mi to całą koncepcję. tylko czekałam jak się uratują, jak wymigają się od śmierci. ale nie sądziłam, że Biały Płomień Tańczący Na Kurhanach Wrogów im odpuści. zawsze wiedziałam, że nie jest zepsuty, ale myślałam, że zepsuje swoją córkę. źle go oceniłam.
w każdym razie, miły ten fragment był =) ku pokrzepieniu ;P
Ja dopiero 2 dni temu zacząłem czytać
wWiedźmina i zaczęło mi się to baaaaardzo podobać!
Potti - "Coś się kończy..."
zostało napisane sporo czasu przed sagą, więc w sumie mało się do niej
odnosi... A "Tandaradei" to chyba moje ulubione opowiadanko
Sapkowskiego. "W leju po bombie" jest świetne, strasznie się przy
tym obśmiałam, ale jednocześnie daje trochę do myślenia. Ale uwielbiam także
"Złote popołudnie" i "Muzykantów" choć to ostatnie jest
okropnie dołujące...
Aha i jeszcze co do "Tandaradei" - motyw w
pociągu był piękny... po prostu kwintesencja całego opowaidania - takie...
podsumowanko...
Żal mi Cahira. Dwa ostatnie tomy czytałam
w oczekiwaniu, że w końcu styknie się z Ciri.. i będo razem. A tu co? Smierć
z rok Bonharta, najemnego zabójcy. Nie chciało mi się
wierzyć...
Polubiłam Angouleme, to mało siksę=) Młoda, pyskata, wulgarna
i bojownicza. Ciekawiła mnie od poczotku. Chciałabym jo kiedyś
spotkać;]
Za to Regis był moim ulubionym bohaterem Sagi.. chyba:) Jego
długowieczność, mądrości życiowe, lekka zarozumiałość. Jako kompan
urozmaicił IMO znacznie wyglod naszej 'brygady'. Szkoda, że umarł.
Mógł przeciez żyć wiecznie, a zginał podczas ratowania nieznanej mu
dziewczyny. Podziwiam go za to=)
Wszyscy zreszto poświęcili się w akcji
ratowania Ciri. I wszyscy zginęli.
W 5 tomie zdenerwowało mnie
mieszanie światów... ale tylko na początku. Później już się przyzwyczaiłam,
wszystko zaczynało ładnie tworzyć całość.
Teraz moge spokojnie
powiedzieć, że jestem wielko i oddano fanko Sagi o Wiedźminie=)
Ave
Sapkowski!=P
Tea, Vea i rycerz Trzy Kawki tak czy fuck
rządzą, jeśli chcecie znać Moje zdanie .
A z sagi? Regis i
czarodziejki z loży. Ciri po prostu nie znosiłam;]
hehehe =D
A ja powiem
jedno.
Złote smoki rzondzom =P
Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi
wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci. Nadchodzi Czas Białego Zimna i
Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas pogardy, Tedd Deireadh, Czas Końca.
Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się za
Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie
wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem. Ess'tuath esse! Tak
będzie! Wypatrujcie znaków ! Jakie to będą znaki, rzeknę wam -
wprzód spłynie ziemia krwią Aen Seidhe, Krwią Elfów...
No i po kiego grzyba ten
cytat?=P
Czytał juz ktoś "Narreturm"? Ja niedługo zamierzam
sobie ową książkę sprawić=) Ciekawa jestem opini inych.
Ja czytalam Narrentrum!! I
polecam! Usmialam sie nad tym szczerze i radosnie =) Warto przeczytac.
Ja czytałam. Świetne, aczkolwiek wolę
Wiedźmina. Rzecz dzieje się (jak zapewne wiesz) w realnym świecie, w
średniowieczu - to właściwie fantasy hisstoryczna. Napewno warto przeczytać,
ale cóż - to nie to co saga...
Bitter, jeśli chodzi o czarodziejki z
loży, ja właśnie ich nie znoszę. niby takie wyniosłe, mądre, tryskające
blaskiem zarowno wewnętrznym i zewnętrznym, a naprawdę: dziecinne, w
stosunku do Yennefer [jej do loży nie zaliczam], czy chociażby Geralta. na
każdym spotkaniu kłóciły się o sprawy niepotrzebne, niemagiczne problemy,
oraz wywlekały osobiste i dawne konflikty. nie umiały pogodzić się z
przegraną, kompletnie nie potrafiły dyskutować i wiecznie rozmawiały, jak to
jedna z nich określiła 'jak dzieci w piaskownicy wyrywające sobie tacę
ze słodyczami' [za ew. usterki w przytoczeniu przepraszam, z pamięci],
ich główną miarą był wygląd, a nade wszystko kochały zwyczajne plotki czy
obgadywanie. były nie stałe w uczuciach, większość z nich wogóle nie
wiedziała co to Przyjaźń, czy Miłość. albo inne emocje, niezbędne do
mówienia o sobie, że jest się inteligentnym. dysputy o polityce były
żenujące, etc. z tego nieciekawego i niewątpliwie nieczarodziejskiego
schematu, dla mnie wyłamywała się tylko Sheala.
reasumując, może
Nimue tylko po części zdemaskowała czarodziejki. może były one nie dość, że
brzydkie, to jeszcze głupie? =))) jedynym ich atutem, była moc. niewątpliwie
ogromnym atutem, ale nie największym.
Tak... dla mnie też loża nie jest... hmm..
czymś sympatycznym. Zawiodłam się wtedy strasznie na Triss Merigold :/
Sheala i Asire wydają mi się najnormalniejsze z tej loży. Bo Filipa od razu
mi się nie wydawała sympatyczną postacią :/
Ej, Potti, ale głupie to
nie są Tylko zarozumiałe.
Sumiko, to tylko słowa. DLA MNIE ta książka
była wzorcowym gniotem. Wiadomo, że chodzi o moje zdanie. Tyle, że nie chce
mi się zawsze pisać: To moje zdanie, ale oczywiście każdy może mieć inne
tratatata. To chyba jasne.
Jak słusznie zauważył Hagrid, gdzieś w
okolicach czwartego tomu się obojętnieje. Było mi wszystko jedno czy Ciri
zginie czy nie. Nie, przepraszam. Kibicowałem do końca Jaskrowi. I
nienawidzę Loży Czarodziejek. Tej bandyckiej szajki. Tej cynicznej bandy.
Jak KPZR niemalże. Oj, jak ja im życzyłem żeby im się dupło. I się dupło,
hehe.
Ej Katon, ale ja już nie pamiętam o czym
dyskutowaliśmy... trzeba częściej tu zaglądać.
Co do tego posta, to
cóż Twoje subiektywne odczucie, ok. Ja tak nie miałam i w sumie nie rozumiem
tego, ale uszanuje wyjątkowo =P
A loży też niecierpię. Dziwki jedne...
a nadewszystko z całej loży nie lubiłam
Triss, nie wiem czy wspominałam. jej charakter nie spodobał mi się już kiedy
była w drodze do Kaer Morhen, a jej pobyt w Wiedźmińskim Siedliszczu
całkowicie ,,zabrudził'' mi te niewątpliwie świetne fragmenty =)
później było już tylko gorzej, jej choroba strasznie mnie nudziła, klejenie
się do Geralta śmieszyło, a późniejsza sztuczna twardość, a jednocześnie
uległość w oczach towarzyszek z loży napawała dziką satysfakcją, że ta
dziwka [jak je podsumowałaś, Sumiko] ma za swoje ;P
Triss akurat mi nie przeszkadzała. Taka
trzpiotka. Nie widzę w jej zachowaniu złych intencji i jakoś wzbudza moją
sympatię. Do Filippy miałem swoisty szacunek aż do założenia loży właśnie.
Yennefer nie lubię. Nie chodzi mi o jej zachowanie, poglądy i całą resztę.
Poprostu nie wzbudza mojej sympatii.
Opowiadania i Sagę czytałam, a raczej bezkrytycznie wchłonęłam po raz pierwszy jakoś w gimnazjum. I jak prawie każdy żałowałam, że się skończyła. Wielokrotnie do niej później wracałam i pewnie nadal będę. Za każdym razem razem zauważałam coś nowego, nowe powiązania czy odniesienia, też ciemną stronę sagi, czyli totalne zgorzknienie. Cynizm mi jakoś nawet nie przeszkadzał, jak niektórym znajomym.
Nie wiem jak Wam się wydaje, ale według mnie paradoksalnie postać Geralta w sadze jest za słabo zarysowana. Po sformowaniu drużyny, po prostu się rozmywa. Jakoś mi to nie leży, ale to prywatne odczucia.
Bardziej mi odpowiada wizerunek czarodzieja/ki z opowiadań, który trochę się różni od tego z sagi.
Po śmierci Coëna zobiło mi się jakoś łyso.
Acha. Loża też skojarzyła mi się z KC PZPR.
Mi tam Triss też jeszcze najmniej
przeszkadzała. W 'Krwi Elfów' lubiłam ją daleko bardziej niż Yen.
Yennefer w ogóle na początku nie cierpiałam. Szczególnie w 'Ostatnim
Życzeniu', potem jakoś ją polubiłam, za poświęcenie głównie.
Triss lubiłam... Filippy nie lubiłam...
Lubiłam też Asire i Stokrotkę z Dolin. Zresztą, każda czarodziejka z osobna
nie jest taka zła, ale jak się zbierały do kupy, to mnie aż wykrzywiało...
QUOTE (Potti @ 02-01-2004 19:21) |
Bitter, jeśli chodzi o czarodziejki z loży, ja właśnie ich nie znoszę. niby takie wyniosłe, mądre, tryskające blaskiem zarowno wewnętrznym i zewnętrznym, a naprawdę: dziecinne, w stosunku do Yennefer [jej do loży nie zaliczam], czy chociażby Geralta. na każdym spotkaniu kłóciły się o sprawy niepotrzebne, niemagiczne problemy, oraz wywlekały osobiste i dawne konflikty. nie umiały pogodzić się z przegraną, kompletnie nie potrafiły dyskutować i wiecznie rozmawiały, jak to jedna z nich określiła 'jak dzieci w piaskownicy wyrywające sobie tacę ze słodyczami' [za ew. usterki w przytoczeniu przepraszam, z pamięci], ich główną miarą był wygląd, a nade wszystko kochały zwyczajne plotki czy obgadywanie. były nie stałe w uczuciach, większość z nich wogóle nie wiedziała co to Przyjaźń, czy Miłość. albo inne emocje, niezbędne do mówienia o sobie, że jest się inteligentnym. dysputy o polityce były żenujące, etc. |
Dzisiejsze kobiety?
Hmmmmmm... każdy
sądzi sam po sobie, jakto mówią.
Sihaja-----> Asire też nawet
lubiłam i Sheale z Koviru. Stokrotkie nie -bo Elfka, a ja mam awersje do
wszystkich Elfów >< Zresztą wiecie. Ale nade wszystko nie lubiłam Pani
Sowy. Od samego początku, bleeeeeee.
Sapkowski to najlepszy pisarz świata.
Idzie łeb w łeb z Chmielewską i Rowling oczywiście, ale... Lubię jego język.
Cytaty z jego książek sypią się u mnie w szkole na wszystkich przerwach(
min. ten o " Pieprzonych dziewicach" z "Coś się
kończy..."). SAPKOWSKI THE BEST!
pieprzone dziewice jak pieprzone dziewice
(ja nawet lubie biel )
osobiscie wole ten z "Pani Jeziora" o
kobietach i pieniadzach im potrzebnych. Jak sie dokopie do ksiazki, to
przepisze.
Mój faworyt to scena spotkania Geralta z
rozbojnikiem zamienionym w bestie. Po prostu rozwalila mnie ich calkowicie
powazna dyskusja o np. przegryzaniu nóg od krzesel...
Zaraz poleca na
mnie pomidory, ale generalnie zdecydowanie wole Sapka niz Tolkiena. U
Sapkowskiego wszystko jest jakies...no nie wiem, jak to okreslic, ale po
prostu ciagnie do tych ksiazek. Natomiast od Tolkiena jakos mnie odrzucilo
po przeczytaniu pierwszej czesci...
No i oczywiscie ten dwuznaczny (a
czasem nawet bardzo jednoznaczny )humor u Sapka, nie spotkalem niczego takiego nigdziie
indziej. Nie moge sie juz doczekac "Bozych Bojownikow".
Jakie pomidory?! Tu jest równo pół na
pół: zwolennicy Sapka i Tolkiena
Na "Bożych Bojowników" jeszcze troszkę
sobie poczekamy, niestety...
Mój faworyt? Nie wiem... wszystko jest
świetne. Może opowiadanie z Borchem Trzy Kawki? Albo pierwsz spotkanie z
Ciri? Nie wiem... Wiem natomiast, że uwielbiam jego styl. Ale Tolkien też
jest świetny Tyle, ze nie śmieszny...
ja powiem tak:
zdecydowanie wolę czytać
Sapkowskiego, niż Tolkiena. podkreślam to zawsze, przy każdej tego typu
dyskusji. przedewszystkim dlatego, że pamiętam mnóstwo textów z prozy ASa,
lekkich, wesołych, ironicznych, smutnych, poważnych, prawdziwych czy innych,
na każdą okazję. u Tolkiena natomiast nie ma takiej różnorodności, a mi
zawsze właśnie o nią i o język literacki najbardziej chodzi. =)
i
moim faworytem imho jest wizyta Jaskra w Brolikonie. trochę to dziwne, w
sumie nic szczególnego, ale tak cholernie głęboki był fragment:
-
Cieszę się, że przyjechałeś, sukinsynu.
i ten, o Geralcie, który
wszystko stracił, że zakochałam się w Czasie Pogardy. i nigdy już od tego
nieodstąpiłam, szczególnie po poznaniu historii Szczurów.
Ja wolę czytać Tolkiena z tego samego
powodu dla którego Potti woli czytać Sapkowskiego. Ze względu na język. W
sposobie pisania Tolkiena jest coś co sprawia, że czuję te tysiące wieków,
ten podmuch pradawnego mitu. Posmak odrytej na nowo legendy. Sapkowski jest
pisarzem współczesnym. To po części jego zaleta, ale nie odczuwam tej
"głebi czasu i przestrzeni".
"Czas Pogardy"
zrobił na mnie duże wrażenie. "Krew Elfów" też. Od trzeciego tomu
zacząłem się niepokoić tym co się z tej sagi wyrodzi. Zaczynam czuć
dyskomfort od fragmentów ze Szczurami. Może o to Sapkowskiemu chodziło, ale
nie kibicuje już prawie żadnemu z bohaterów. A napewno Ciri. Staje się dla
mnie obca i potworna. Tak już jest do końca. Geralt przelewa krew co trzy
strony, ale zawsze ma powód. Ciri staje się potworem, który mordujue dla
przyjemności. Straszne.
chyba jestem jedyną zwolenniczką siódemki
Szczurów =)
z początku, rzeczywiście mi się nie podobali. nie lubiłam
Kailegha, bardziej ogromną niechęć niż sympatię budziły we mnie jakiekolwiek
wzmianki o tej szajce. a już w obrzydzenie wprawiała mnie ich miłość do
zabijania i przelewu krwi, oraz to jak potraktowali Ciri, za to, że nie
potrafiła być taka jak oni.
zaczęłam zmieniać o nich zdanie, w momencie
kiedy przyjęli ją do swojego grona, mimo że nie powiedziała im nic o sobie.
i kiedy Sapkowski opisał ich historię, pierwsze spotkanie. tak jakby
wyjaśnił dlaczego są tacy, a nie inni. przy fragmencie:
Giselher,
Iskra, Kailegh, Reef, Asse, Mistle i... Falka.
prefekt Almarilo bardzo
się zdziwił, kiedy dowiedział się, że Szczury grasują w siódemkę.
już na dobre im kibicowałam, chciałam żeby nikt ich nie złapał i
mogli sobie dla mnie zabijać ile dusza zapragnie. mam spaczone poczucie
wartości człowieka chyba. =)
ale co fakt, to fakt. od Chrztu Ognia
Saga zrobiła się do bólu pesymistyczna i dużo gorsza niż Opowiadania i dwa
pierwsze tomy.
Ostatnio powróciłam znów do 5 tomu, czytam ulubione rozdziały. W tej części sagi najbardziej podobały mi się wzmianki o świecie Aen Elle, do którego trafiła Ciri. Elfy były dla mnie bardzo intrygujocymi postaciami, z zupełnie innymi celami i światopoglodem niż dh'oine. Długowieczne, inteligentne, imponujące. Były nadzwyczajne, wydawałoby się. Może i w pewien sposób były, ale jednak podlegały rządzom i pokusom. Cóż, nikt nie jest doskonały.
Ale Eredin, zwany Krogulcem.. mmm;'>
Kiedy Ciri podróżowała po innych wymiarach, najbardziej uśmiałam się chyba podczas opowieści o Leśnym Dziadku. Jeden z moich ulubionych ironicznych fragmentów;)
Potti - wcale nie jedyno:) Okres pobytu Falki w bandzie Szczurów uważam za całkiem interesujocy. Z zaciekawniem śledziłam ich losy, spodobała mi się nawet zmiana zachowania małej Wiedźminki. Nie tolerowałam jednak jej zwiozku z Mistle. Już wolałabym, żeby Kayleigh spędził wtedy noc z Ciri, niż miała ona zaspokajać swoje potrzebny z Jemiołuszką.
Ej ja też lubie Szczury.
Sama też bym się do nich chętnie przyłączyła =P
Każdy z nich był niesamowicie ciekawą postacią z 'przeszłością' i złożonym charakterem, i bardzo mi było smutno jak im ten walnięty Bonhart poobcinał głowy.
Myśka Ty nie tolerowałaś jej związku z Mistle? Przyganiał kocioł garnkowi =P ^^'
Wyobraź sobie, nie tolerowałam=P Jakoś mi
to na nerwy działało. Moja Mistle ciogle. Taka platoniczna miłość,
dla mnie była nieco sztuczna. To może zabrzmi szowinistycznie, ale taka
Mistle nie mogłaby dać Ciri tego, co porzodny facet. Taki Cahir,
np.;P
'Walnięty Bonhart' - hyhyhy;] Wiesz, że mi to idealnie
pasuje?=D
Nie lubiłam gościa i to bardzo. Przypominał mi takiego chorego
fanatyka. Szczególnie pod koniec, jak koniecznie chciał zabić Ciri.
QUOTE (Myśka @ 27-01-2004 18:28) |
Szczególnie pod koniec, jak koniecznie chciał zabić Ciri. |
Bonhart nie przypominał dla mnie chorego
fanatyka, no może pod koniec. ale w większości sytuacji był opanowany, nie
działał na żywioł i zawsze mu się udawało, przez co wzbudzał we mnie niemałą
niechęć. to właśnie to, że był takim zimnym profesjonałem i Sapkowski
przedstawił go z tej, a nie innej strony zadziałało chyba na moją opinię o
nim. a w gruncie rzeczy wiele się nie różnił od... innych. obiektywnie
patrząc, wszyscy w tej książce mieli po równo trupów na koncie, mniej lub
bardziej winnych. ale strasznie trudno na to spojrzeć obiektywnie, więc
zostanę przy swoich subiektywnych opiniach ;]
no i Ciri z Mistle,
nawet jako lesbijki do siebie nie pasowały, a ich związek chyba nikomu się
nie spodobał. to co razem robiły było głupie, głupio musiała czuć się reszta
Szczurów, kiedy patrzyli na ich niecodzienną miłość. a nadewszystko głupio
musiało być Kaileghowi, choć maskował to pod nieudaną zazwyczaj ironią. w
każdym razie, dla mnie fajnie byłoby gdyby Jaskółka związała się
emocjonalnie z Reefem lub Asse- ciekawiła mnie ich małomówność, albo w
ostateczności z wspomnianym już Kaileghem.
Mi też wątek z Mistle jakoś nie
podchodzi> Nie, żebym miała coś przeciwko takim związkom, ale ten był tak
okropnie.... niepasujący i dziwny. Nienaturalny.... One były takie
wyzywające i słodkie za razem... :/
A Bonhart.... Jedna z postaci,
których naprawdę ie lubiłam. Zimny, okrutny dla samego okrucieństwa...
Przerażał mnie, zupełnie jak przerażał Ciri... On traktował Ciri jak
zabawkę, bawił się nią, kukiełką, i patrzył co z tego wyniknie... To było
okropne :/
Ja tam Bonharta nie lubiłam głównie
dlatego, że był obleśny. Przynajmniej ja tak go sobie wyobrażałam /choć
miała podstawy czytając/.
No, ale wyobraźcie go sobie. Siedzi w tej
knajpie w tych kalesonach, założe się, że miał calą klate owłosioną, nogi
pewnie pokryte żylakami, z wąsów mu kapie jajecznica. I ma żłótce żeby, z
gęby mu też strasznie pewnie jedzie. No ochyda, żygać się chce, więc ja go
można lubić?
no, bo nie dało się go lubić. oczywiście
można było na niego patrzeć z różnych stron i porównywać, jak to zrobiłam
wczoraj, ale tak czy siak sympatii nie wzbudzał.
i miałam jakieś dziwne
przeczucie od pierwszej wzmianki o nim, że wszystko popsuje. nie pomyliłam
się wiele, choć dobrze, że skończył jak skończył ;]
a pozostaję przy
swojej opinii, że Ostatnie Życzenie z 'Krańcem Świata' na czele rlz.
poprostu uwielbiam to opowiadanie, diaboła, Jaskra i dialogi między nim/nimi
a Wiedźminem.
Dla mnie ciekawą postacią zawsze był i
będzie Regis.
Taki inteligenty, szlachetny, honorowy.
Nie pasuje
mi tylko sposób, w jaki zginął. Nie mówię, że to, że w ogóle zginął -
nienawidzę Happy Endów - ale on się przecież roztopił! I nic po nim nie
zostało! Ciężko to przeżyłam... Co prawda przedtem nieźle dowalił
Vilgefortzowi, ale mimo wszystko...
Dowalił? Dzisiaj przeczytałem piąty tom, i
dobrze pamiętam, nic mu praktycznie nie zrobił. Szkoda Cahira.
Nie lubię się kłócić, więc nie
będę.
Wszystko jest względne - może wyolbrzymiam, bo bardzo go
lubię?
Cahira też szkoda. W sumie miał dobre serce i wcale nie był
zły...chociaż na początku wydawało się, że to on jest Wielkim Bardzozłym
Którego Trzeba Zabić.
,,- Uważać?- krzyknął wampir- Ja? Nie po
to tu przybyłem!''
zarówno tym, jak innymi wypowiedziami
i zachowaniami, cholernie mi imponował. mądrością, mocą, umiejętnością
przystosowania się, a nawet arogancją. podziwiałam go za wszystko,
najbardziej ze wszystkich bohaterów. a tymczasem skończył, bo wolał ratować
zwykłych ludzi, niż zachować swój zdrowy rozsądek i.. życie. za to też go
szanuję.
kiedy umarł, byłam już tak zaczytana jakbym stała obok
bohaterów i poczułam się zdecydowanie nie tak, jak powinien czuć się zwykły
czytelnik. poczułam się źle, dosłownie. Sapkowski mi zagrał na
emocjach.
Podzielam, oj, podzielam...
Żałuję
tylko, że nie potrafię tak wyrażać swoich emocji jak ty
W sumie z całej książki najbardziej mi żal właśnie
Regisa...
Paradoksalnie, chyba niewybaczyłabym Sapkowskiemu, gdyby wampir
przetrwał i "żył długo i szczęśliwie"Nienawidzę Happy
Endów!!!
Dziwna jestem, nie? Chyba lubię, gdy "gra mi się na emocjach", jak to
trafnie określiłaś, Potti.
właśnie się ostatnio zastanawiałam co by
było, gdyby Regis przeżył. byłoby mu chyba b. trudno powrócić do
'normalnej' egzystencji wampira, przecież jego życie wiecznie
przypominałoby życie jakiegoś wyrzutka. wyrzutka, który z konieczności
ukrywa się przed cywilizacją. nie miałby kontaktu z ludźmi, pewnie czasem z
Geraltem, sporadycznie. nie znalazłby sobie miejsca, a nawet gdyby powrócił
na jakieś odludzie typu swojej starej kryjówki daję sobie głowę uciąć, że
nie byłby szczęśliwy.
zastanawiając się głębiej dochodzę więc do
wniosku, że to musiało się tak skończyć. chociaż śmierć Regisa była ogromnie
dołująca.
tak samo jak śmierć Milvy, Cahira czy Angouleme. ta
pierwsza powróciłaby do Brolikonu nieustannie myśląc o tym co przeżyła,
czułaby się jak w więzieniu. Cahir starałby się o Ciri, ale przecież byłoby
to praktycznie nie możliwe- biorąc pod uwagę czarodziejki z loży. czekałby
go los przypominający los Jarre. a Angouleme? Angouleme znów przyłączyłaby
się do jakieś szajki, wpadła w kłopoty i zginęła z o wiele mniej godnych
tego powodów.
ten Sapkowski jednak jest genialny =)
Tak, ale z drugiej strony... Wiedźmin
zdobywa wszystko do czego dążył jednocześnie tracąc niemal wszystkich
przyjaciół, którzy mu w tym pomagali. Wiem, że tak nie jest, ale nasuwa się
interpretacja: "do celu po trupach"... Poza tym lubiłam ich
wszystkich i strasznie mi żal, że zginęli... To tak jakby coś się urwało. I
zostaje tylko Geralt, Yen, Ciri i Jaskier. A reszta - kaput. Tak jak Szczury
moje kochane.
Hmm... Jak tak teraz na to spojrzę, to
wydaje mi się to troche sztuczne. Przeżyli tylko główni bohaterowie, a cała
reszta zginęła...
Z drugiej strony to chyba jedyne słuszne wyjście, co by
ze sobą zrobili, gdyby przeżyli?
a może problem nie tkwi wcale w tym, że
oni 'nie mogli' przeżyć? to zdanie, że 'nie ma innego wyjścia
dla nich, niż śmierć' jest samo w sobie dość absurdalne, biorąc pod
uwagę, że Angouleme w rozpaczy wyłgała się od śmierci, a Milva z początku
powtarzała, że nie ma zamiaru iść na zgubę i wędrować z nimi.
nawet
jeśli zresztą my nie widzimy innego rozsądnego rozwiązania- Sapkowski
napewno coś by znalazł w swojej palecie na każdą okazję. ale on poprostu
poraz kolejny chciał zaprezentować swój głęboki życiowy pesymizm. chciał
pokazać jak trudna jest droga do zwycięstwa i, że praktycznie nie ma czegoś
takiego jak pełne szczęście.
i doskonale to pokazał. a obraz jakim to
zrobił możnaby namalować i nazwać 'Yennefer, Geralt i Ciri na stosie
kości przyjaciół'. a o ile Emhyr nazywał się Biały Płomień tańczący na
Kurhanach Wrogów, to Wiedźmina można by metaforycznie nazwać Biały Płomień
tańczący na Kurhanach Przyjaciół. choć szczęśliwym tańcem to na pewno nie
było, jestem pewna, że AS właśnie to miał na myśli.
Czytając opowiadania zainteresowała mnie
sprawa driad. Nie krzywdzą one drzew, a więc w jaki sposób produkują
strzały? Ze zwalonych drzew, pozrywanych gałęzi? Jeśli nawet, czy wówczas
takie drewno nie jest przez nie szanowane?
Odświeżam temat.
Co do powyższych, starych już nieco wypowiedzi:
Sapkowski uśmiercając prawie wszystkich głównych bohaterów dowiódł, że jego powieść jest "taka brzydko prawdziwa", jak to mówi Nimue w piątym tomie. Ludzie lubią baśnie, które kończą się zdaniem "a potem żyli długo i szczęśliwie". Jednak życie jest inne. Sapkowski chciał pokazać coś zupełnie innego, stworzyć fantasy podobne do naszego życia. Coś dla znudzonych szczęśliwymi zakończeniami czytelników. I to jest porywające w jego sadze - realistyczność zdarzeń.
Myśka - myślę, że driady stosują jakiś rodzaj drzewa, taki jak w przypadku oświetlenia. W Brokilonie mogą rosnąć specjalne drzewa, z których da się po prostu robić strzały.
Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale driady chyba wyciągały strzały z zabitego.
A teraz to, co chciałam napisać.
Całkiem niedawno sięgnęłam po sagę po raz trzeci. I stwierdzam, że ona nigdy mi się nie znudzi. Za każdym razem jest coś nowego do odkrycia. I za każdym razem saga jest coraz ciekawsza, przynajmniej w moim przypadku. Co prawda parę wydarzeń nie jest już tak wielkim zaskoczeniem, jak choćby fakt, kim dla Ciri jest Emhyr var Emreis.
U Sapkowskiego każdy charakter jest tak różny, że nie da się z nikim innym pomylić. I w każdym coś mi się po trochu podoba.
"Wieża Jaskółki" ponownie mnie zauroczyła najbardziej ze wszystkich pięciu książek. Właśnie ta część najsilniej na mnie odddzałuje. Zasiadam z książką w ręku i wiem, że czeka mnie przy tym tomie niezywkła czytelnicza przygoda. Pisarz stosuje retrospekcję. Wybiega w przyszłość, co czyni czytanie ciekawszym. Czytelnik chce dowiedzieć się, co się stało jak najszybciej, skąd Ciri wzięła się na bagnach Pereplutu u Vysogoty, kim jest Kena Selborne i jaki związek ma z główną bohaterką. Jak zwykle byłam pod wielkim wrażeniem końcowej sceny na lodzie.
Pobyt wiedźmina w Toussaint nie podobał mi się, jak za każdym razem, gdy czytam ten fragment książki. Tak samo, jak związek z Fringillą Vigo, której z wszystkich tych czrodziejek z loży najbardziej nie znoszę. Odrzuca mnie od niej to, że wykorzystywała Geralta tylko jako źródło informacji. Nie wiem, czy go naprawdę kochała, nie wyczytałam tego między wierszami. Nie zmieniłoby to zresztą mojego nastawienia do niej.
Drugą czarodziejką, jak już jestem przy tym, która zapadła mi w pamięć w negatywnym tego słowa znaczeniu jest Sheala de Tancarville. Zbyt wyniosła, zbyt pewna siebie. Zbyt podobna do swoich obłudnych konfraterek.
A poza tym Geralt jak zwykle sarkastyczny, Yennefer pełna tupetu i wyraźnie wyróżniająca się na tle czarodziejskiej konfraterni, Ciri wyjątkowa, Jaskier wspaniały, Vilgefortz wyrachowany, a Dijkstra "szpiegowaty".
Po prostu po tym trzecim razie saga stała się dla mnie ulubionym zbiorem książkowym, a Sapkowski mistrzem fantastyki. Nie tylko polskiej.
Musiałam się wypisać =P
Szczerze wam powiem, ze do ASa przekonalem
sie dopiero niedawno, wlasciwie to teraz, wczesniej przeczytalem jeden to, i
nie skonczylem, jakos mi to nie odowiadalo... teraz w koncu przeczytalem do
konca krew elfow, i jestem nastawiony pozytywnie, pede we wrzesniu do
ksiegarni(hm... sierpien, to wakacje, wakacjie to impry, impry to kac i
wydatki) i kupie sobie tomy do konca:)
Ja tej książki już nie jestem w stanie
czytać. Fatalnie na mnie działa, chociaż jest naprawdę wybitna (do 3 tomu) i
całkiem niezła (dalej). Poprostu sposób w jaki AS postrzega świat wyczerpuje
mnie psychicznie. Kiedy byłem młodszy lepiej to znosiłem. I zawsze odczuwam
jakąś taką mściwą satysfakcję kiedy Bonhart ukatrupia Szczury. Zdechli tak
jak żyli.
a ja...
UWAŻAM ŻE SAPKOWSKIEGO
NALEŻY NABIĆ NA PAL
WSZYSTKIE ZAŚ KSIĄŻKI O WIEDŹMINIE POKAZYWAĆ W
SZKOŁACH NA LEKCJI POLSKIEGO O TEMACIE "TEGO ROBIĆ NIE
WOLNO".
Sapkowski to zbrodniarz. Jest zarąbistym pisarzem,
świetnym, jego książki wciągają niesamowicie.
I podobają się całej rzeszy
ludzi.
Okej.
Ale to co on zrobił jest niewybaczalne. Nie i
koniec.
Zarżnięcie na koniec wszystkich bohaterów i to co poniektórych w
totalnie idiotyczny sposób jest... no jest niedopuszczalne dla mnie
poprostu.
Ktoś tu pare postów temu wspominał o tym że książki
"papcia Sapka" są realistyczne. Jasne.
Oczywiście.
Tylko z
której strony.
Świat przedstawiony jest.... jest jakimś koszmarem z
piekła rodem. Od kiedy to 99% społeczeństwa to banda oszustów, morderców,
ludzi pozbawionych moralności, chciwych jak się da i robiących wszystko zeby
tylko coś zyskać?
Od kiedy to pozostały jeden malutki procencik ludzi
którzy mają jakieś ambicje i jakiś kręgosłup moralny kończy marnie albo
jeszcze gorzej? (konkretniej... mam na myśli Jarre czy siak się go pisało.
To co Sapkowski mu zrobił to szczyt cynizmu i złośliwości)
Od kiedy
to wszyscy na koniec i tak przegrywają? Ludzie!
Okej, nie ma 100%
szczęśliwych happy endów może (chodź... no no! zdarzają się) ale NIE MA
CZEGOŚ TAKIEGO JAK ABSOLUTNA PRZEGRANA.
Zawsze można walczyć
dalej.
pytanie tylko czy się chce. Niektórzy nie chcą.
książek tak
pisać nie wolno. nie i koniec. chodźby dlatego, że wizja świata, sposób
patrzenia, poglądy przedstawione przez autora ZAWSZE mają lekki wpływ na
czytającego. Wpajanie ludziom poczucia bezsilności, beznadziei, malowanie
otaczającego świata tak jak to zrobił Sapkowski jest niedopuszczalne. Tym
bardziej w książce skierowanej do nastoletnich czytelników, ludzi którzy się
dopiero kształtują.
no way.
Sapkowskiemu mówimy stanowczo NIE.
A calkowity mord bochaterw zdarza sie
bardzo zadko, AS byl oryginalny:) Ja nie wiem jak to odbiore po przecytaniu
kolejnych tomow wam powiem.
QUOTE |
Zawsze można walczyć dalej. |
Misiek, żeby osiągnąć stadium pod tytułem "nie warto" walczyć już dalej, to trzeba naprawdę sie postarać. Zawsze jest jeszcze jakiś cel, do którego można dążyć...
Tak, świat Sapkowskiego jest pesymistyczny, okrutny, pełen cynizmu, ale ja właśnie za to go lubię. Za to, że nie koloryzuje, nie ubarwia na różowo - tylko wali tak jak jest, bądź jak mogłoby być. Empire, rozejrzyj się, może oszuści i rabusie to nie 99% społeczeństwa, ale około 50% pewnei tak. Spójrz na "elity społeczne" i na "tych mniej elitarnych". Może Sapkowski trochę przerysował zło tego świata, ale tylko trochę.
P.S. Możecie mi nie wierzyć, ale ja jestem optymistką
Hm... wiem rze trzeba sie sporo napracowac
Sih, ale ja mowie, ze nie zawsze:)
I dobrze prawisz z sapkiem, a kto
czytal ta nowa jego ksiazke, bo nie wiem czy kupic czy nie?
50%?
Ty nie jesteś optymistką
Ty jesteś fatalistką!
Sorry winetu (czy siak sie pisze to imie), przeżyłem już parę nieciekawych rzeczy (ale uczona pani prof. psychologii stwierdziła potem że jestem zdrowy =P), nie powiem żebym teraz miał jakoś super-suchpower-wymiatająco ale...
BEZ PRZESADY
owszem, ogromna część społeczeństwa jest niedouczona
i może neikoniecznie inteligentna --__--
a wtórny analfabetyzm się szerzy ---____---
ALE NO... nie demonizujmy może, co? Rozejżyj się dookoła.
weźmy za przykład moją klasę. OK! To banda półidiotów i niekoniecznie ich kocham... ale to nie oszuści, mordercy i jakieś zwyrodniałe potwory od których ROI się w świecie S. To wesoła, imprezująca młodzież, może nieco chamska i może o nieco wąskich horyzontach, jednakowoż... no trochę im brakuje.
Sapkowski owszem, koloryzuje... tylko w złą stronę. Na stos!
Ksiazka jedyna w swoim rodzaju. Klasyk.
Czytalam je- sage i opowiadania nie raz nie dwa razy. Ile razy ja czytam to
z takim samym przejeciem. Dzien z wiedzminiem w roli glownej- nie jeden byl
taki i zapewne wiele jeszcze bedzie. A co mnie pociaga w tej ksiazce? Jej
hamstwo, czasem nawet prostactwo bohaterow, tamtem swiat- prosty a zarazem
cholernie zagmatwany. Charaktery glownych bohaterow i to ze Sapkowski daje
sie wczuc w dana osobe 'co on/ona teraz czuje'. Ksiaki mi sie
podobaja- napewno drugiej TAKIEJ nie znajde. O jej fenomenie moga swiadczyc
hociazby zapisy na wypozyczenie sagi w
biblitece.
QUOTE |
EMPIRE: świat przedstawiony jest....
jest jakimś koszmarem z piekła rodem. Od kiedy to 99% społeczeństwa to banda
oszustów, morderców, ludzi pozbawionych moralności, chciwych jak się da i
robiących wszystko zeby tylko coś zyskać? Od kiedy to pozostały jeden malutki procencik ludzi którzy mają jakieś ambicje i jakiś kręgosłup moralny kończy marnie albo jeszcze gorzej? (konkretniej... mam na myśli Jarre czy siak się go pisało. To co Sapkowski mu zrobił to szczyt cynizmu i złośliwości) |
A ja teraz czytam Narrenturm i muszę
powiedzieć, że Sapkowski tym udowodnił, że nie jest mono-tematyczny.
Narrenturm jest mocno różne od Wiedźmina, ale bardzo dobre. Subiektywnie
raczej nielepsze od Sagi, ale czyta się przyjemnie i śmieje duzo.
Po za
tym sporo w książce jest o historii i tradycjach polskich wieku XV i widać,
że Sapkowski jest nie tylko utalentowany, ale posiada ogromną wiedzę, i
potrafi ją przekazać w sposób 'bezbolesny', prawie niezauważalny.
QUOTE (Marta @ 08.08.2004 00:18) | ||
[...] Jest to literatura wspolczesna totez mozna zobaczyc odzwierciedlenie naszej rzeczywistosci.[...] |
QUOTE |
A ja teraz czytam Narrenturm i muszę
powiedzieć, że Sapkowski tym udowodnił, że nie jest mono-tematyczny.
Narrenturm jest mocno różne od Wiedźmina, ale bardzo dobre. Subiektywnie
raczej nielepsze od Sagi, ale czyta się przyjemnie i śmieje duzo. Po za tym sporo w książce jest o historii i tradycjach polskich wieku XV i widać, że Sapkowski jest nie tylko utalentowany, ale posiada ogromną wiedzę, i potrafi ją przekazać w sposób 'bezbolesny', prawie niezauważalny. |
nie Emp nie każdy Polak jest złodziejem,
mordercą i psychopatą, ale w większości Polacy to cwaniacy i kombinatorzy.
Uwielbiają przekręty i dostosowanie prawa do siebie. Kombinują gdzie się da
i ile się da, tak żeby wyszło na ich. Wyciągają kase. I to Sapkowski chciał
min. ukazać. Bo świat Wiedźmiński jest w jakimś stopniu przepełniony naszymi
wadami -ludzi współczesnych. Nie mówię teraz o głównych bohaterach, ale o
tych 'w tle', o tych aferach i przekretach.
Nawet o elfach,
którzy jak dla mnie są odzwierciedleniem Murzynów... niby tak bardzo
uciśnieni i dyskryminowani, a to w gruncie rzeczy najwięksi rasiści.
Oj.... dla mnie ten świat jest bardzo podobny to, tego, który mam za
oknem.
Powiało grozą....
Ja zdołałem przeczytać tylo jedną z książek Sapka,
ale skoro nie pamiętam tytułu, to znaczy, że mnie zbytnio nie wciągnęła.
Pamiętam tylko, że podobał mi się styl... a fabuła tak średnio...
Dużó
bardziej wolę Tolkiena - "Silamrillion" i "niedokończone
opowieści", bo choć napisane w stylu podniosłym i z bardzo wyraźnie
oddzielony kolorem białym od czarnego, to jednak opracowanym co do
najmniejszego szczegółu ...
Ale pewnie muszę nadrobić zaległości i
przeczytać wszytskie części Wiedźmina...
[ podobało mi się takie
opowiadanie Sapka: "W leju po bombie" i to o kocie z Cheeshire czy
jaoś tak... dokładnie nie pamiętam, bo to dawno czytałem....]
Hm... ogolnie to len ze mnie wiec nic nie wnosze...
A wg mnie to caly Sapkowski moze sie schowac jak do akcji wkracza Ziemianski z Achaja, albo Piekara w Sluga Bozym, wlasnie czekam na 3 czesci obydwo ksiazek:) Achaja miala juz byc, ale Ziemanski to pijak niesamowity i przesuneli na jesien premiere=/
A Sirmarillion mial byc mitologia dla anglii... i cos tak czuje ze te 40 lat pracy nie poszlo na marne
QUOTE (Empire @ 08.08.2004 11:16) | ||||
NIE JEST odzwierciedleniem naszej rzeczywistości, świat NIE JEST i DŁUGO JESZCZE NIE BĘDZIE takim koszmarem, horrorem, jakim przedstawił go Sapkowski. To jest odzwierciedlenie chorego podejścia autora do świata i nic więcej. jak wy możecie zachwycać się cynizmem i złośliwością!? |
Sumiko wybacz ale SKALA! To nie jest odbicie naszego świata, to jest wyciągnięcie jednej złej cechy i wypełnienie całego świata przedstawionego tylko nią! Tego tam jest ZA DUŻO, jest nieproporcjonalnie!
A pozatym tym bardziej w obliczu takiego świata mordowanie bohaterów i kończenie historii tekstem "Mission Failed" jest niedopuszczalne.
QUOTE (Empire @ 07.08.2004 23:50) |
50%? Ty nie jesteś optymistką Ty jesteś fatalistką! |
no i co z tego że są. w książce jest tego za dużo. cały świat to złodzieje i oszuści tam. rozumiesz?
no nic, ja swoje powiedziałem, kontynuwać dyskusji nie ma po co bo nikt już nowego chyba nic nie powie... jak powie to sie do niej wróci.
ja zamykam sprawę [nie temat ; ) ]
PO za tym w książce jest jednak jakieś
ciepło, ludzie mili i dobrzy, zdolni do poświęceń i pomocy, przeciez nie
wszyscy są źli. Nie ma tam samego zła. Jest go dużo, ale wybacz w
dziesiejszym świecie jest go mało?
Mnie Narrenturm nie wzięło. Przeczytałem z
zainteresowaniem od początku do końca, ale nie zostało mi to nigdzie w
pamięci czy w sercu. Byłem trochę zniesmaczony niektórymi scenami i
dowcipami. Rozumiem, że obrazoburstwo jest kul, ale momentami poczucie ASa
staje się z lekka ohydne. Co kto lubi.
Świat jaki opisuje Sapkowski
jest jak nasz, ale przepuszczony przez czarny filtr. Większość ludzi to
kombinatorzy i egoiści, ale jednak zazwyczaj po swojemu dążących do jakiegoś
dobra i mających jakąś tam formę sumienia. U Sapkowskiego trzy czwatre BN
(wybacznie rolplejową nomenklaturę) jest gotowych zabić za miskę zupy.
"Narrenturm" hmmm... dziwna
książka, ale absolutnie nie zła. Totalnie różna od "Wiedźmina",
ale musze przyznać, że czasem się w niej gubiłam. Ale niektóre texty...
świetne. Zresztą jak cały AS - erudyta i nieziemsko inteligentny facet.
Narrenturm ma specyficzny klimat. Mi on
odpowiada i czekam na drugi tom, ale rozumiem, że to może nie mieścić się w
czyjejś estetyce.
hm... walsnie skonczylam piątą czesc sagi. niestety nie przeczytalam najpierw opowiesci, ale mniej wiecej wiedzialam o co chodzi. ksiazka bardzo mi sie podobalo. byla inna niz wszystkie. chociazby samo zakonczenie - wszyscy będący po stronie dobra umierają. nawet nic nie znacząca wdowa ginie.
trzeba przyznac wiele wątkow do samego konca jest nie wyjasnionych. i nic nawet nie pozwoli ci sie wczesniej czegos domyslec.
jedyne co mi troszke przeszkadzalo to to, ze bylo tam strasznie duzo krwi. wszystkio bylo dokladnie opisane, kazde ciecie, wyplywające flaki...nie zeby mi to jakos bardzo przeszkadzalo, ale moze troszku. wiem, ze ta ksiazka sie na tym opiera - wojna, ale jednak...
Ta duża ilość krwi odnosi się trochę
zapewne do tego o czym mówiłam ja Emp i ktoś jeszcze - że Sapkowski lubi
odzierać świat z ułudy, więc także tego w jaki sposób ludzie się ze sobą
rozprawiają nie ukrywa. Poza tym, to na pewno trochę przyciąga mu
"widownię".
Co do wątków pozostających nierozwiązanymi
- AS uważa, że wszystko w książce wyjaśnił i wszystkie wątki są zakończone.
No cóż.... Dla mnie zakończenie wiedźmina na zawsze pozostanie częściowo
nierozwikłane...
wiem, czytalam tę waszą wymiane zdan i zgadzam sie z wami. rozumiem to, AS bardzo dobitnie ukazuje nam ludzi i ich nature, swiat, a ktorym nie ma juz ludzi, ktorzy nie są zlodziejami, bandytami czy mordercami.
Nie czytałam Narretum, ale wiedźmina tak
Chyba najlepsza polska fantastyka, no, ale zauważyłam, że jak każdy polski fantasta jest trocghę niewyżyty. Kazda polska fantastyka ma elementy erotyczne.
Albo się sekszą, albo biją
Cóż, ale chyba nie ma więcej wad...
oni są chyba poprostu opętani przez szatana, ci pisarze.
Niestety mamy zbyt duzo k0ompleksów żeby ktos u nas napisał "wysoką fantasy". Tolkienj to był stary katolik afiszujacy sie swoja wiarą i nikt mu tego nei maił za złe tylko u nas ludzie czasem boja sie bycx sobą.
Nie ma to jak znaleźć jakiś stary temat i się wypowiedzieć.
Ekhemm...ekhemm...
Jako że sagę o Geralcie z Rivii czytałem już dawno dawno temu, więc świeżych emocji nie wniosę do tej dyskusji. Mogę za to napisać jaki obraz twórczości AS ukształtował się po przeczytaniu pięcioksiągu. Jak to ktoś już wyżej napisał pan Sapkowski jest nieziemsko intelignetnym facetem i absolutnie się z tym zgadzam, oprócz tego świetne poczucie humoru jest chyba jednym z głównych atutów tego pisarza. Sama opowieść, fabuła b.ciekawe, klimat i świat w którym toczy się akcja zostały bardzo dobrze zaplanowane. Sapkowski nie tworzy nam tu pewnego rodzaju epopeji niczym Tolkien w swoim Śródziemiu. Nie ma patosu, jest pełno humoru, ironii, bohaterowie bardzo wyraziści, jest przygoda i intryga ale jest i zabawa, język soczysty, bliski czytelnikowi, stylizacje językowe, inteligentne uwagi, wtrącenia, analogie.Czytałem "Wiedźmina" tylko raz ale naprawdę jest to dla mnie saga, którą zawsze wspominam z uśmiechem i sympatią.
No i właśnie całkiem niedawno wróciłem do Sapkowskiego i przeczytałem "Narrenturm". I znowu AS mnie wsadził w fotel, zaciekawił i przede wszystkim rozbawił, a na dodatek przekazał sporo wiedzy na temat XV wiecznej Europy pogrążonej w wojnach religijnych. "Narrenturm" narobił smaczku więc pewnie niedługo wezmę się za "Bożych Bojowników" by poznać dalsze losy Reynevana, Szarleja i Samsona. A tymczasem wróciłem do opowiadań Sapkowskiego i przeczytałm "coś się kończy, coś się zaczyna...". I tutaj miałem już mieszane uczucia co do niektórych opowiadań. Niektóre słabe, inne dobre, kilka naprawdę świetnych. "W leju po bombie" - uśmiałem się porządnie i największą frajdę mi zrobiły jak zwykle analogie i aluzje, a i tak zapewne wszystkich nie wyłapałem. Bardzo dobre "Zdarzenie w Mischief Creek" czyli o facetach w pogoni za czarownicą z Salem. Perypetie Kota z Cheshire w "Złotym popołudniu", czyli o troszke innym spojrzeniu na pana C.S.Lewisa i jego "Alicję w Krainie Czarów".
Katon - a kto bedzie sie bawic w sprawdzanie historycznej poprawnosci tej ksiazki?
'oraz przychodzenie na konwenty zaprutym to znaki firmowe pana Andrzeja...'
przeto wlasnie czesto slysze opinie, ze sapkowski 'to swoj chlop'. yych.
Katon,
książki napewno dużo tracą na tym, że przychodzi napruty na konwenty i jest arogancki :}
Same książki oczywiście na konwentowym pijaństwie nic nie tracą.... Chodzi o co innego. Mam wrażenie, że jakiś czas temu Sapkowski zechciał być nie tylko sprawnym pisarzem (co mu szło całkiem zdatnie) ale i autorytetem i mędrcem wszetecznym. A w tej roli jest żałosny.
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=28411
pozostaje tylko poczekać i sprawdzić. "wiedźmin" w wersji komputerowej z zachowanym klimacikiem ksiązki byłby calkiem ciekawym pomysłem. Poczekamy, zobaczymy...[Nie spiepr&*$%cie tego!!!]
Tymczasem zasiadam do "Bożych Bojowników" z wielkimi nadziejami....
Ta gra powstaje i powstaje już od kilku dobrych lat. A raczej nie tyle powstaje, co oc jakiś czas ogłaszają, że zaczynają nad nią pracować. Mam nadzieję, że będzie naprawdę dobra i będzie miała klimacik... Bo jak bedzie to taka farsa jak film, to lepiej wogóle się za to nie brać.
AS jest cool! Kocham te książki! Właśnie czytam "Ostatnie zyczenie", a sagę juz dawno skończyłam moja ulubiona częśc to Czas Pogardy. Jeden z moich ulubionych fragmentów ( w "Krwi Elfów") to ten, w którym Triss przyjeżdża do Kaer Morhen i drze się na wiedźminów i ten, w którym Ciri podrózuje przez pustynię
P.S. Ciekawe rzeczy o wiedźminie są na www.sapkowski.pl - na forum Wieża Błaznów
AS górą !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na szcżeście Sapek się za bardzo nie lasnuje ze swoimi poglądami na sprawy wszelakie i trudno go raczej zanelźć w mediach.
Co do gry to zdecydowanie przypadłą mi do gustu, twórcy się przyłożyli i stworzyli wciagajace i świetnie graficzne cacko.
Bardzo mnei ciekawi czy ktoś czytał "The last Wish", czyli pierwszy tom opowiadan wydany niedawno po angilesku, jak to wypadło? Mam chęć sobie poczytać w tej wersji.
Szykuje się niezła gratka na czas oczekiwania na kolejną książkę Sapkowskiego w świecie wiedźmińskim. http://www.sedenko.pl/?p=4321
Rosyjscy i ukraińscy pisarze podjeli się napisania solidnej antalogii opowiadań w wiedźmińskim światem w roli głównej i oczywiscie z bohaterami znanymi z sagi. powiedzmy sobie szczerze, któy polski pisarz może na coś podobnego liczyć? Okładka staszna ale kto by się tym przejmował, książka ma wyjść w okolicach 5 grudnia więc może to będzie najprzyjeniejszy prezent mikołjakowy jaki miałem, no może zaraz po tamagochi z 96'
Ale jak to w końcu z tą nową książką Sapkowskiego? Bo słyszałem dwie wersje - że ma być, ale nie mieć absolutnie nic wspólnego z sagą oraz że ma być osadzona w uniwersum wiedźmińskim, natomiast nic nie będzie o Geralcie.
W zasadzie obie wersje są możliwe, Geralt jest wykluczony ale na 95% to będziemy mieć czas, miejsce i bohaterów z czasu sagi ale kto to będzie to już nie do ustalenie, może ktoś z dalszego planu albo nawet całkiem nowy.
Hm, może coś na kształt Trylogii - Jaskier pojawiający się wszędzie niczym Zagłoba, a 98% postaci będziemy widzieć pierwszy raz na oczy. Tylko może niech Sapkowski popracuje trochę nad nazwami własnymi, bo to dla mnie było od początku nie do przeskoczenia. To jednak nie ten sam zmysł językowy, co u Tolkiena.
Myśle że już rewolucji nie zrobi, raż że najmniej 95% już jest zaklepane a dwa że jakikolwiek systematyzacje nie zmienią obrazu całości.
A Twój pomysł jest całkiem możliwy, ja bym się spodziewał jednak kogoś bardziej oderwanego od Gerlata, może wiedźmin Coen, może Dijkstra, albo Nilfgaard, wbrew pozorom mało opisany, jest tam o czym pisać, Emhyr pojawiał się raz na 200 stron więc niemało jest do napisania.
Trzeba jednak przyznać że ludzie na wschodzie Sapka znają dobrze i to nawet na płąszczyźnie osobistej, więc coś czuje że jakoś tam się skonsultują, a chociażby ten pierumov to jest coś kojarzę spora firma na tamtejszym rynku. Miałem nawet na maturzę w bibliografii książkę o tytule..."Nazewnictwo literackie w utworach Andrzeja Sapkowskiego i Nika Pierumowa"
Wiadomo, nikt nie będzie imitował stylu Asa-a ale niemniej to nie film, tutaj nie ma takiego ryzyka.
Sapkowski się nie wycofał, parę dni po wywiadzie w radiu na wp ukazała się relacja na temat kolejnej książki Sapkowskiego, dotarli do gościa z wydanictwa SuperNowa -
„Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że będzie to powieść, a nie nowela czy zbiór opowiadań i że jej akcja toczyć się będzie w realiach wiedźmińskiego świata” – zdradził Wirtualnej Polsce Mirosław Kowalski, redaktor naczelny wydawnictwa superNOWA, które wydaje w Polsce kolejne książki Andrzeja Sapkowskiego." http://ksiazki.wp.pl/gid,14638989,galeria.html?ticaid=1f6d1
Potem AS wiele razy potwierdzał że pracuje nad tym, raz nawet napokmnął coś o konstrukcji powieści ale to mi już uleciało. Także sprawa jest na szczęście pewna.
Może tym razem przemyśli sobie konstrukcję fabularną i stworzy chociaż jedną pozytywną postać
Było trochę udanych epizodów, dajmy na to Yarre czy Shani, najbardziej się obawiam eksperymentów fabularnych polegajających na podróżach w czasie bo te nei były dla mnie zbyt strawne.
Ej, to były moje ulubione fragmenty!
Ale miałam piętnaście lat, kiedy to czytałam i podobały mi się książki Coelho, więc się w sumie nie liczy.
Zdecydowanie przedkładałem przy lekturze wątki kompanii wiedźmińskiej czy nawert te polityczno bitewne nad te szaleńcze przeskoki w czasie czy dywagacje pisane z perspektywy 200 lat po czasie sagi. A juz Galahad w moim odczuciu był tam zupełnie niepotrzebny, zabrakło tylko myszki miki i kaczora donalda.
Sapkowski jak zwykle błyszczy skromnością:
http://www.eurogamer.pl/articles/2012-11-06-zastanawialicie-si-kiedy-czy-andrzej-sapkowski-gra-w-wiedmina
Blahblahblah, I ARE ROGER EBERT AND I HAET GAMEZ.
Sapek się nie zna, ale się wypowiada
Also, nie wiedziałem że eurogamer ma polską wersję, muszę w końcu odkurzyć swoje zwoje mózgowe, może dałoby radę im jakiś freelansik napisać.
Moim zdaniem mówił całkiem sensownie, po prostu nie chce konwergenci i tyle, w sumie w razie wpadki odium spadłoby na niego.
Ciekawe zdanie "Sapkowski nie zdradza, kiedy ukaże się kontynuacja sagi o wiedźminie. Czy bohaterem nowej powieści będzie Geralt? - Jak najbardziej. On we własnej osobie - kończy."
Skoro do tej pory cały projekt wygląda poważnie to może nie jest to żart, choć trudno mi to sobie wyobrazić.
Bardziej miałem na myśli jego całe "Muah nie da się książki przetworzyć na grę dobrze muah książki to sztuka a gry są dla niedouczonych muah gra wiedźmin nie wpłyneła na popularność książki muah to dzięki książce wiedźmin stał się popularny muah jestem najlepszym pisarzem na świecieeeemuahmuahmuhamuamuamua"
Z tego co wiem to w usa niezbyt dobrze się jego książki sprzedawały (zanim wyszła pierwsza gra chyba tylko pierwszy zbiór opowiadań był wydany po angielsku), a US to jest podejrzewam ze 60% rynku gdzie wiedźmin się sprzedał.
Nie lubię jak pytają o gry ludzi którzy się nie znają, sprawia to że żyłka mi rośnie we łbie, która pewnie kiedyś mnie zabije jak kolejny raz usłyszę jak to gry hodują morderców.
Nie do końca się zgodzę że 60 targetu wiedźmina to Amerykanie. Tak w okolicach wiedźmina jedynki liczyłem że nawet 500 tysięcy egzemplarzy mogli zakupić ludzie któryz przeczytali książki. Wtedy było coś około 200 tys egzemplarzy w Polsce, coś ok 50 tysięcy w Czechach (A tam Sapek stoi nawet wyżej niż u nas) No i ponoć w Rosji był bardzo mocny nakład, pewnie jak się doliczy jeszcze Białorusinów i Ukraińców to jest rynek na 200 milionów ludzi, Sapkowski tam jest popularny, coś tak mgliście kojarze że ponad 200 tysięcy egzemplarzy poszło. No i trojka Francja, Niemcy, Hiszpania, mocne rynki, są wersje jezykowe odpowiednie więc i sprzedaż pewnie była zuważalna a w tych krajach ydano wszystkie tomy także może coś 70-100 tysięcy czytelnio0graczy liczyć. Te liczbyszacowałem mniej więcej w czasie gdy wiedźmin jedynka mial ok milionowy nakład, także faktem jest że na starcie ten target wiedźmiński był ogromnie ważny, szczególnie trójkąt Czecho-Słowacja-Polska-WNP, tam wtedy szedł co drugi egzemplarz, dalej byl zachód i dopiero może 1/4 zgarnął USA/Ca i UK. Gdyby As był jakimś nieznanym macedońskim pisarzem to CD Projekt byłby pewnie na minusie przy jedynce.
Fakt że angielskie i amerykańskie wydanie ma raczej niewielki wpływ na sprzedaż, i to raczej dwójki niż jedynki, może kilkanaście tysięcy albo nieco więcej.
Co do gier jako takich to As się odnosi dość mocno pretekcjonalnie ale w sumie to gdzie tu krytyka? Nie gra w żadne i tyle, a fabuły gry nie chce znać bo pytali by o nią wiecznie a on tu ma własny projekt na oku. Ma zresztą lekką traumę po komiksie i filmie, tyle razy go pytali co on na te "kontrowersyjne dzieła" że przy grze się odciął.
hola hola, Wiktor Zborowski nie pasuje do roli wiedźmina Geralta z Rivii.
A gdzie się objawił imć Zborowski jako Geralt?
Świetny świeży wywiad, już mnie buńczuczny niż ostatnio http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,125594,12948771,Andrzej_Sapkowski__Film__gra_i_nowy_wiedzmin.html
Pojawiają się 2 istotne stwierdzenia, pierwsze to "nowa powieść o wiedźminach" czyli zobaczymy wiedźmińskie towarzystwo i dobrze, bo nawet pomijając Geralta to jest ciekawa kasta i mam do nich słabość, jest w tym świecie paru ciekawych bohaterów ale jednak dla mnie osobiście to jest "wiedźminland" nawet i bez Geralta a kto będzie bohaterem to zobaczymy.
Druga sprawa to "Kontynuacja sagi", czyli jednak czasy przyszłe i bardzo dobrze, bo zagłębianie się w jakieś detale i trzeciorzędne sprawy nie było by tak inteesujące jak kontynuacja, w sumie jest w tym coś dobrego że Sapkowski zupełnie nie wie co się dzieje w grze, pomijając oczywiście sam fakt powortu Geralta. To może skutkować ciekawymi koncepcjami, przyjemność będzie większa niż w sytuacji gdybyśmy mieli powtórkę z rozrywki.
Aha, 22 stycznia mają wyjść Opowieści ze Świata Wiedzmina, pomogą doczekać do wydania kontynuacji.
Od 20 marca na solaris net do kupienia opowieście że świata wiedźmina, jakoś od kwietnia wszędzie, wreszcie skończyli tłumaczenia.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)