No więc tak. Jest to tam jakieś eeee zjawisko kulturowe, w Polsce pewnie mało kto słyszał (chociaż wszystkie trzy dotychczasowe części serii ukazały się u nas jak najbardziej przetłumaczone, kiepskawo, ale zawsze), za to w Stanach istny szał, zwaliło z list nawet Harry'ego Pottera i trzyma. No nie powiem, nie jest to literatura nie wiadomo jakich lotów, ale fakt - wciąga jak diabli i czyta się fajnie. Sama tematyka ciekawa, klimaty dla nieco starszych niż HP, bo teges, no, o miłości. Ale nie tylko rzecz jasna, seria łączy w sobie elementy romansu i horroru, w dodatku całkiem przyjemnym humorem to wszystko okraszone jest.
Jest również szansa, że szał się skutecznie rozwinie, bo w grudniu wchodzi na ekrany kin http://twilightthemovie.com. I tak jak do tej pory głównie nabijałam się z obsady, tak... No, zapowiada się wcale, wcale.
Tak, to jest Robert Pattinson, czyli Cedrik.
Ciekawa jestem czy ktoś z Was jeszcze o tej serii słyszał i co o niej myślicie? Fandomy HP i Twilight są ze sobą blisko, można powiedzieć że wręcz jawią się siostrzanie. Stąd tu pytam .
widzialam te powiesci na ukrainie w oryginale za 40-50 hrywien (20-25 zlotych). jakbym miala przy sobie wtedy hrywny to bym chyba kupila wszystkie trzy, takiej reklamy na lj narobilas
Pierdzielisz, naprawdę ? A ja wcale nie jestem jakąś wielką fanką, wręcz można powiedzieć niemal się nieco wstydam, że mi się podobają .
Aczkolwiek trzeba być sprawiedliwym i dodać, że oryginał naprawdę nie jest taki zły. Napisany fajnym, lekkim językiem, z dystansem i humorem. Za to niestety polskie tłumaczenie jedzie Harlequinem, ale co zrobić. Najnowsza część, ta co teraz u nasz wyszła ("Zaćmienie") prezentuje się już ciut lepiej, znaczy ta polska. W dodatku autorka płodna jak stado królików, bo lecą jej te tomy jeden za drugim, co rok książka, a jeszcze w międzyczasie 'The Host' napisała, poza serią. Jak już do mnie dotrze to się dowiem co to jest.
pf, przeciez Przemek juz pisal, ze powinnas robic w reklamie stanowczo
Oj tam, nabijacie się i tyle.
e-e.
doktor? life on mars? potc:awe? nic tylko mnie zarazasz i zarazasz
wszystko bys czlowiekowi kurde wcisnela
A A2A?...
Zapomniałaś o A2A .
tego mi nie musialas rekomendowac, sweetie tak samo dlatego nie wspomniałam o torchwood i secret siary of a call girl
No proszę. A ja Torchwood po dziś dzień nie widziałam ani jednego odcinka.
nie może być.
A jednak (Boże co za popelina ten offtop).
O tym, że nadawałabyś się do reklamy, pisałem serio. Naprawdę. Może to kwestia tego, że Cię trochę znamy, ale naprawdę umiesz człowieka przekonać.
O serii słyszałem tylko od Ciebie, Owczarnio, bo chyba na FG kiedyś o tym pisałaś (albo z czymś mi się myli). Chyba się jednak nie zainteresuję, bo co za dużo, to niezdrowo. W ogóle nie wiem, Owco, jak Ty dajesz radę śledzić tyle seriali/serii ksiażkowych naraz
To jest całkiem przerażające, kiedy się o tym pomyśli. Kiedyś seriale służyły wypełnianiu wolnego czasu, a teraz specjalnie wstaję w niedzielę rano, żeby jak najszybciej obejrzeć Doktora. To my istniejemy dla rozrywki, nie ona dla nas. Creepy
Eee, no nie żartuj sobie ze mnie. Ja seriali oglądam bardzo, ale to bardzo mało - w porównaniu z innymi. 'Doctor Who', 'Ashes to Ashes'. 'Secret Diary of a Call Girl'. Przy czym żaden z nich to w końcu nie tasiemiec a'la "Klan", tylko krótkie serie. Co to jest osiem odcinków na rok? Albo nawet te Doktorowe trzynaście?... W dodatku sezony na siebie nie zachodzą. Z polskich seriali czasem jednym okiem "Na Wspólnej" oglądnę, ale to jak już wybitnie nie mam nic do roboty.
Książki za to to i owszem, często czytam dwie-trzy na raz. No ale luuudzie, też nie przesadzajmy. Jest mnóstwo osób, które czytają więcej! Z Twilighta wychodzi jedna książka - średnio - na rok. To to jest dużo?...
No i proszę przy mnie nie używać argumentu "co za dużo to niezdrowo" w odniesieniu do książek! Czytania nigdy nie jest za dużo.
Już lepiej sobie tego Losta odpuść, jak musisz coś wybrać .
Przeeeemek. Na polonistykę idziesz i mówisz o książkach "co za dużo, to niezdrowo". LOL.
co nie zmienia faktu, że ja, nawet jakbym chciała, nie miałabym jak tego teraz przeczytać :x.
Trailer obejrzyj do filmu i powiedz czy Ci się podoba, w pierwszym poście linka dałam. Ciekawa jestem, już tak całkiem doświadczalnie, jak odbierze go osoba, która nie ma zielonego pojęcia o co chodzi.
To naprawdę frapujące doświadczenie, z HP nie ma szans na coś takiego .
seems interesting. on jest wampirem, tak? jest tak jakiś głębszy plot niż tylko to, że wampir się zakochał w człowieku? bo trailer nie sugeruje villiana żadnego :>
No pewno, że jest. Inaczej to byłoby nuuuudno.
no właśnie dlatego pytam
bo inaczej by się zapowiadała tragikomedia (pewnie) romantyczna z wątkiem paranormalnym w tle. kiedy premiera?
czytalem czesc 1, fajne było. w dwójce to już mnie tak znużyło 50 stron, kiedy bella cholernie cierpi bo nie ma edwarda ze odłożyłem pewnego wieczora i już nie wróciłem. za to moja siostra się wkręciła i czeka na to jak na HP. niemal.
No tak, dwójka jest jakby to ująć... Chyba bardziej dla kobiet/dziewczyn, z racji opisywanych przeżyć. Za to gdybyś się przemęczył, to trójka by Ci to wynagrodziła z nawiązką .
Generalnie sama Stephenie Meyers (autorka) przyznaje, że porównanie z HP kończy się tak właściwie na tym, że i jeden, i drugi pomysł opiera się na istnieniu istot baśniowych, fantastycznych (czarodzieje kontra wampiry i wilkołaki) oraz ich interakcjach ze światem współczesnym, naszym, dobrze nam znanym. Treść różni się już zasadniczo - HP to przede wszystkim seria przygodowa, Twilight to opowieść o tym, jak zwykła, nieszczególnie piękna ani inteligentna, nieco ciamajdowata dziewczyna zakochuje się (wbrew sobie) w pewnym niezwykle przystojnym chłopaku. Chłopak ewidentnie coś ukrywa, po pewnym czasie zaś okazuje się, że jest wampirem. Podobnie zresztą, jak reszta żyjącej w miasteczku jego "rodziny". W tym miejscu zaczynają się perypetie tej nieco dziwacznej pary, w których to perypetiach niebagatelną rolę odgrywa niesamowity talent głównej bohaterki do popadania w kłopoty, z reguły takie, które kończą się dość drastycznie. Bywa strasznie, bywa zabawnie, czasem smutno, ale przyznać trzeba, że - jakkolwiek Stehpenie Meyers nie pretenduje do miana czołowych pisarzy 21 stulecia i nawet specjalnie się z tym nie kryje - tak opowiadać potrafi, a i pomysły miewa fajne. Pomimo rozmiarów książki (500 stron to zdaje się minimum), czyta się właściwie jednym tchem.
Pozdrów siostrę .
Czytałam pierwszy tom, już jakiś czas temu, koleżanka mi wcisnęła jako coś, co "koniecznie muszę przeczytać". Ledwo zmęczyłam do końca, może to wina własnie kiepskiego tłumaczenia, o którym pisała Owczarnia (aczkolwiek fabuła do najbardziej porywających również nie należy). Tym większe było moje zdziwienie, kiedy przez przypadek dowiedziałam się, że seria jest niesamowicie popularna w Stanach i ma rzesze fanów porównywalne z HP.
Może kiedyś skuszę się na wersję oryginalną, ale chwilowo mam dużo ciekawszych rzeczy, czekających na półce "do przeczytania".
Nie, no do grupy "koniecznie musisz przeczytać" seria Twilight z całą pewnością nie należy. Raczej jako ciekawostka, miła rozrywka, ale nic więcej. Tłumaczenie pierwszego tomu było koszmarne, przy drugim ciuteczkę lepiej, trójka już da się wytrzymać, choć miejscami też jeszcze można zgrzytnąć sobie zębami (zwłaszcza jak się zna oryginał).
Dla mnie generalnie zaleta jest jedna i podstawowa: nigdy za dużo doświadczeń z językiem i przekładem. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że moje podejście jest mocno specyficzne, ale jako lekturę do szlifowania angielskiego (poziom trudności językowej nie odbiega od HP, a nawet, rzekłabym, jest niższy) mogę zdecydowanie polecić. Każda książka przeczytana w obcym języku to swego rodzaju inwestycja .
To, że coś jest wielkim hitem w USA, nie jest zbyt dobrą rekomendacją. To oni wymyślili MTV :]
Aczkolwiek chętnie bym chociaż film obejrzał.
To nie jest w ogóle żadna rekomendacja i myślę, że nikt (a na pewno nie ja) tego w takich kategoriach nie rozpatruje. Aczkolwiek uprzedzenia brzydka rzecz .
W książce było mówione, że Carlisle miał zaledwie dwadzieścia kilka lat, z trudem udawało mu się naciągnąć swój wiek na trzydziestkę.
Co do obsady, to tak jak pisałam, początkowo jedynym moim zajęciem związanym z tym filmem było nabijanie się z niej. Podobnie jak reszta świata, uważałam że jedynym słusznym Edwardem byłby Gaspard Ulliel, a jedyną słuszną Bellą Emily Browning. Od kiedy jednak zobaczyłam trailer... Muszę przyznać, że Robert Pattinson być może wcale nie był takim złym wyborem... Zobaczymy. To na razie pierwszy teaser raptem w końcu.
Co do książki: w polskiej wersji, zwłaszcza w części pierwszej, ckliwość ociera się momentami o mdłości. Powieść traci całą lekkość i urok, jakie posiada w oryginale. W zasadzie nie sposób doszukać się tego specyficznego poczucia humoru, które w dużej mierze rekompensuje co bardziej słodkie kawałki... Oczywiście i w wersji angielskiej jest to (zwłaszcza w pierwszym tomie) przede wszystkim romans, ale zdecydowanie nie aż tak harlequinowaty i beznadziejnie kiczowaty, jak udało się tłumaczce wyprodukować po polsku. W zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że są to w ogóle dwie różne książki...
Edward jest momentami ckliwy i staroświecki, ale, ostatecznie, facet ma prawie sto lat... A dodawane w myślach (i nie tylko) komentarze Belli naprawdę potrafią rozbroić sytuację .
Jeśli to kogo interesuje, to spieszę donieść że skończyłam parę dni temu czytać najnowszą - i, jak się okazuje również ostatnią - część sagi. 'Breaking Dawn', bo taki nosi tytuł, wzbudziło sporo kontrowersji wśród fanów, zdecydowanej większości wręcz w ogóle nie przypadając do gustu. We mnie wzbudziło akuratnie odwrotne odczucia, podobało mi się najbardziej z całej serii... Rozwlekać się nie będę bo i po co, powiem tylko że jakkolwiek faktycznie na tej części losy Edwarda i Belli się kończą, tak wyjdą jeszcze tak zwane książki towarzyszące, czyli np. 'Midnight Sun', historia pierwszego tomu opowiedziana z punktu widzenia Edwarda. W zapowiedziach jest także encyklopedia i jeszcze jakieś tam ekstrasy.
Co mię natomiast przed chwilą z deko wpieniło to fakt, że chociaż zapowiadany pierwotnie na 12 grudnia film wskoczył obecnie na porzuconą przez "Księcia Półkrwi" datę 21 listopada, polska premiera odbędzie się nadal - jak wcześniej zapowiadano - 16 stycznia. To już jest szczyt wszystkiego, jak powiedziałaby Rebeka Dew. A niby to http://niezlekino.pl/2008/09/02/polska-premiera-zmierzchu-jednak-zgodnie-z-planem/ zjawisko, wydawałoby się że powinni się bardziej postarać...
A, i jeszcze chciałam powiedzieć, że tak spostponowany przez większość Robert Pattinson jest jednak zajefajny. O, i w międzyczasie wyszedł http://www.apple.com/trailers/independent/twilight/...
O serii dowiedziałam sie od koleżanki, która dostała kompletnego świra na punkcie tych książek.
Ja osobiście uważam, że książki są fajne. Trochę jakby oklepane, nawet nie jakby, a napewno, ale trochę ciekawych pomysłów jest. Jest to totalne romansidło, ale ja się od romansideł (niektórych, oczywiście) wręcz uzależniam. I to właśnie od takich Harlequinów, jak to.
A, właśnie! Wielki plus dla oryginału za język! Aktualnie męczę się z "Breaking Down" i jest całkiem ciekawie. No.
Uwaga, Offtop!
A jak już mówimy o harlequinach, to oczywiście nie omieszkam wspomnieć o "Upiorze w Operze". Oryginału francuskiego nie czytałam, ale tłumaczenie, zarówno polskie, jak i angielskie, jest świetne!
Ostrzegam tylko, że jest to romansidło, jakich mało.
Koniec Offtopa
No wiesz, "Upiór w operze" to klasyka! Ja w ogóle nie wiem czy tego nie ma na liście lektur szkolnych...
afaik nie ma.
A powinno.
Wiem, że powinno.
Co nie zmienia faktu, że jest to romansidło .
Wiesz, w pewnym momencie po prostu nie przystoi już tak mówić . Wyobraź sobie Romea i Julię obdarzanych takim epitetem .
Jakkolwiek Szekspir pisał to właśnie jako romansidło pod publiczkę .
Dobrze, obdarzę to mianem klasyki harlequinu.
Moja mam tak mówi na "Przewminęło z wiatrem" .
A dam, w sumie co mi zależy.Trailer jest kolejny, a właściwie pierwszy, bo tamto to takie w sumie nic było. Teasery. No więc albo na http://pl.youtube.com/watch?v=5Ljkx8TMorU, albo http://www.myspace.com/trailerpark (w zdecydowanie lepszej jakości) można go sobie obejrzeć, jak kto chce. Moim zdanie wypada nieźle, szykuje się chyba odwrotność HP - film będzie lepszy niż książka... albo i nie. Się zobaczy. Póki co, Roberta Pattinsona poproszę raz.
Hm... I kto by pomyślał, że z zupełnie średniego Cedrika wyrośnie coś takiego... Tia...
Tak... A jako Cedrik (ile to był lat temu ) to był...
Wszystko jest możliwe.
Hmmm... dla mnie ta ksiazka to ewenement... czytałam jedynie pierwszy tom tejze sagi i nie wiedzialam czy mam sie smiac czy płakac... ksiazka jest napisana w przecietny, banalny sposob, tematyka jest na tyle kom,ercyjna by wpasowac sie w gusta szerokiej publiucznosci, bohaterowie sa smieszni w swoim caloksztalcie, a wszystko mozna potraktowac jako dobrze sprzedane pomieszanie schematow pieknej i bestii, draculi, kopciuszka i tematyki emo... nie chodzi o to ze jest romansidlem, bo ramansidlo mozna napisac b, dobre... tej pani sie to nie udało.
A którą wersję czytałaś? Polską czy oryginał?
Czytałam polską wersję, bo ksiazka wpadla mi w ręce przypadkowo, nie siadałam do niej z zamiarem zapoznania sie ze sławnym"Zmierzchem" bo wtedy pewnie sięgnełabym po oryginał...
Zapoznalam sie z tym dzielem jakies 2 (moze 1,5?)lata temu i pojecia nie mialam, że to to takie znane i uznawane,ale pomijajac sferę językową, która nie jest tym co najbardziej mnie razi w tej ksiazce( jedynie troche irytuje), uwazam ze sama fabuła - zlepek klisz i kalek , bohaterowie - jak wyzej, swiat przedstawiony, sytuacje i całoksztalt ksiazki są cienkie jak barszcz. Czyta sie to szybciutko, ale ani nie wzbudza emocji, ani nie ciekawi człowieka co sie dalej stanie,chyba ze z racji tego, iż perypetie i osobowości bohaterów sa momentami zabawne:] Oczywiscie oceniam Zmierzch w kategoriach literatury popularnej, wiec moja negatywna opinia nie wynika z chęci znalezienia w tym tekscie ambitnych tresci, bo i nie tego się po nim spodziewałam. Lubię literature popularną, niestety Zmierzch w tej kategorii wypada po prostu blado, a w zadnej innej nie mozna go rozpatrywac ( no chyba ze jako literature czysto komercyjna, ale ta jest odgórnie negatywnie nacechowana).
fabuła opierająca się na schematach jest skonstruowana bardzo słabo, w powieści nie ma prawie żadnej innowacyjności, wszystko już gdzieś było i to w postaci niemal identycznej, a czytelnikowi się to rzuca w oczy... Chyba że innowacje uważamy wampira, który pod wpływem promieni słońca nie rozpada się w proch i pył, lecz fosforyzuje w wersji glamur( fenomenalna scena:}).
Innymi słowy - za duża przewidywalność ,za mało własnej wyobraźni w kreacji świata i postaci. Edward mógłby być ciekawym facetem, gdyby pokazać go nieco inaczej... nie w chęci zyskania rozpalonych fanek - co się udało, bo z tego co wiem powstaje mase fanclubów wampirzego bozyszcza. Ja jakoś wole Nosferatu.
Zapytałam, bo wspomniałaś o stylu (a przynajmniej tak zrozumiałam), a ów w wersji tłumaczonej nie ma absolutnie nic wspólnego z autorką powieści. Jest to kompletna masakra, ale masakra ze strony tłumacza, przede wszystkim.
Oczywiście, jak już wspominałam, żadna wielka literatura to to nie jest, nie ma się co czarować. Jednak oryginał niósł w sobie pewną świeżość, nawet jeśli kompletnie brak mu oryginalności. Jasne, że książki Anne Rice są o niebo lepsze, i Meyer w zasadzie po prostu bierze z nich to, co jej wygodne, nie odkrywając niczego nowego. Ale... no właśnie, ale. Tym książkom można zarzucić mnóstwo rzeczy, tylko po co? One nie są od tego, żeby brać je na poważnie. To lekka, nasycona naprawdę niezłym humorem lektura na deszczowy wieczór. I ten humor, ta lekkość, rekompensuje w zasadzie większość niedostatków.
Co w przekładzie polskim zupełnie zniknęło. I stąd zapewne tak nikłe zainteresowanie "Zmierzchem" u nas...
właśnie zobaczyłam na filmwebie zdjęcie z Twilight z Robertem Pattinsonem ^^
Nie wiem czy to kogo zainteresuje, ale skoro już założyłam ten temat, to go pociągnę: w listopadzie, jakoś na początku chyba, wychodzi "Intruz" czyli polski przekład 'The Host'. Nie jestem koneserem fantastyki, tak więc moje wyrobienie w temacie innym niż wampiry/wilkołaki/czarodzieje można uznać za znikome, ale mnie osobiście pomysł na tę akurat książkę wydał się całkiem świeży. Jest przeznaczona dla nieco starszego czytelnika niż seria 'Twilight', o wiele mroczniejsza, momentami wręcz okrutna - mnie się podobało. No, może ten wszechobecny (i niestety zawsze cokolwiek przesłodzony) wątek miłosny jest nieco minusem, ale ogólnie czyta się dobrze. Ciekawa jestem, jak wypadnie to polskie tłumaczenie... Tym razem robił je kto inny, więc mam niejaką nadzieję.
Btw, bo widzę że się w końcu nie dopisałam - wtórność 'Twilighta' również po początkowym impecie się nieco zmniejsza w kolejnych tomach . Fantastycznych stworzeń przybywa, a autorka puszcza (całkiem miejscami interesujące) wodze wyobraźni, co - zwłaszcza w ostatniej, czwartej części - jednym przypada do gustu, innym nie. Mnie nawet przypadło, zwłaszcza jeśli podzieli się to wszystko przez dwa i na niektóre rzeczy przymknie oko ... No co ja mogę, naczytałam się w życiu już tylu straaaasznie poważnych i mądrych książek, że teraz mam ochotę na nieco głupawki, a 'Twilight' doskonale to pragnienie zaspokaja .
Na allegro The Host jest już w przedsprzedaży.
edit: dziwna ta przedsprzedaż, skoro zaznaczyli, że wysyłają dopiero od dnia premiery
No nie tylko na Allegro, w http://www.empik.com/intruz-ksiazka,prod4100030,p też . W obu wersjach okładki.
W razie by kogo interesowało, to informuję że film będzie można oglądać w http://www.heliosnet.pl już od 5 grudnia. 5, 6 i 7 grudnia urządzają pokazy przedpremierowe (oficjalna premiera w Polsce dopiero 9 stycznia).
Czytam pierwszą część drugi raz, tym razem z innym nastawieniem i trochę mniej na odwal się. Niestety, tłumaczenie nadal w niektórych momentach sprawia wrażenie robionego translatorem, ale jak się opuszcza momenty "jaki ten Edzio jest piękny i cudowny" to daje się czytać. Siostra z kolei połknęła za jednym zamachem pierwszą i drugą część i bardzo sobie chwali - stąd to moje powtórne zainteresowanie między innymi.
W ramach dzikiej satysfakcji powiem, że swego czasu wystosowałam do wydawnictwa w sprawie tego tłumaczenia taki list, że tłumaczka dostała ochrzan, a ja pracę . Po drugim tomie to było, trzeci akuratnie robiła. Niby ten ochrzan miał coś dać, ale jak się otworzy na stronie 545 i przeczyta "Mój pierścionek zaręczynowy po raz drugi został wsunięty mi na palec strony lewej dłoni", zaczyna się człowiek zastanawiać gdzie ta kobieta kończyła studia (i gdzie była redakcja, a później korekta, jak to do druku szło)...
Nie mam pojęcia. Żywię wielką nadzieję, że może jednak jej to zabrali, ale doświadczenie każe wątpić... A praca taka, że dostałam zlecenie przetłumaczenia dla nich książki (innej rzecz jasna) i niejasną obietnicę następnych w jakiejś tam przyszłości. Ot, przygoda .
No więc tak. Film widziałam już, w jakości co prawda uwłaczającej ludzkiemu poczuciu estetyki, ale co tam. Dawali, to obejrzałam . Bilety do Kinoplexu na szóstego grudnia i tak kupiliśmy (btw, teraz i Multikino się reklamuje, że urządza takie pokazy, też 5-6-7 grudnia), więc normalnie też zobaczę. W każdym razie: film nie jest zły. Naprawdę. Oczywiście, nie jest to żadne arcydzieło, ale jako ekranizacja świetny. Wręcz lepszy od książki, bo właśnie ominęli te najbardziej ckliwe kawałki, pozostając jednocześnie wierni ogólnemu duchowi, cięcia zrobili jak należy, tyle ile trzeba i to, co trzeba. Z dużym wyczuciem. Wyszedł z tego całkiem fajny thrillero-romans, i pomimo, że grupą docelową są nastolatki, dorośli też niekoniecznie muszą się nudzić. Miło było w każdym razie zobaczyć, że można nakręcić takie coś bez wypierania całości z klimatu i stawiania głównie na efekty specjalne (których tu było, o dziwo, naprawdę niewiele i wcale nie żadne wypasy). Bym sobie życzyła, żeby goście od HP to w końcu załapali...
Heh, jednak tłumaczka pozostanie ta sama, a przynajmniej tak twierdzi http://pl.wikipedia.org/wiki/Przed_%C5%9Bwitem#Tytu.C5.82. "Przed świtem", bo tak będzie brzmiał polski tytuł, ma ukazać się wiosną 2009 roku.
No i byliśmy całkiem porządnie i legalnie, w Kinoplexie, z mężem i Kubą. Obydwu się bardzo podobało, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu (bo w końcu to historia raczej dla panienek dorastających jest), nawet na efekty specjalne (które, jako że produkcja niskobudżetowa mocno to była, raczej z nóg nie zwalają) nie narzekali. Kuba zachwycony odtwórczynią głównej roli (i słusznie), mąż krzywił się nieco na Pattinsona (niesłusznie), na sequele bezapelacyjnie chcą iść i w ogóle dopytywali się o co w tym cho dokładnie. Ekranizacja jak już wspomniałam, raczej dobra, skoro obaj bez problemu zorientowali się we wszelkich szczegółach nie czytając książki, nie nudzili się ani nic im nie zgrzytało. Mąż chce się przeprowadzić do Forks, co popieram, bo rzeczywiście ślicznie tam jest.
Ach, i niezmiernie ubawiło mnie pytanie męża na koniec: "Słuchaj, ja wszystko kumam i w ogóle film super, ale dlaczego on świecił???" ...
Właśnie skończyłam "przed świtem" i w sumie pozytywnie zaskoczona jestem, trochę przedziwnych rzeczy się wydarzyło, ale ogólnie ta część daje radę moim zdaniem, teraz czekam na film w styczniu i cieszę się z tak dobrych opinii na jego temat, bo juz chyba nigdy nie otrząsnę się z masakrycznego rozczarowania 'Wiedźminem', na które jakoś nie byłam gotowa, niestety.
Było iść w grudniu na pokazy przedpremierowe, byś nie musiała czekać do stycznia . A może dają gdzieś jeszcze? Wszystkie multipleksy się reklamowały, a że z tego co widziałam film wzięciem się cieszył, to może zorganizowali dodatkowe?
A "Przed świtem" już wyszło u nas, czy w oryginale czytałaś? To moja ulubiona część jest, chociaż paradoksalnie z tego co wiem została najgorzej przyjęta.
Niestety 5,6,7 spędziłam na zajęciach :/ poza tym obiecałam kumpeli, że pójdziemy razem, a ona dopiero w styczniu ze Szwecji wraca
Co do czytania w oryginale, to moje zdolności lingwistycznenie nie pozwolą mi przez najbliższy tysiąc lat przeczytać czegokolwiek w obcym języku (żenua) ktoś mi przysłał ebooka, informacja, że tłumaczenie w miarę dobre, no i świadomość, że nie muszę 3 miechy czekać zwyciężyły nad cierpliwością i zamiłowaniem do trzymania książki w ręce i szelestu kartek.
A u nas "Przed świtem" dopiero w marcu się ukaże
a kropka gdzie?
No też czytałam, że w marcu, ale myślałam że może mają jakieś niezbyt tego informacje. Swoją drogą: w marcu??? I na HP ludzie narzekali, że długo trzeba czekać...
No ale cóż. Media Rodzina umiała wykorzystać swoją szansę, Wydawnictwo Dolnośląskie chyba nie. W Stanach trzeba było dopiero Barda Beedla, żeby zepchnąć Twilighta (serię znaczy, całą) z pierwszych miejsc list sprzedaży. A u nas? Kto słyszał o Zmierzchu?...
Zmęczyłam ostatni tom, kawałek w empiku, resztę z e-booka i nadal nie jestem w stanie zrozumieć, co ta seria w sobie ma, że zdobyła taką popularność. Dopiero druga połowa czwartego tomu wnosi lekki powiew świeżości do fabuły, ale i tak nie jest to jakieś rewolucyjne rozwiązanie, które mogłoby zmienić mój pogląd na całokształt. W trakcie czytania nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka najchętniej przez wszystkie cztery tomy nie pisała o niczym innym, tylko o tym, jaki Edward jest piękny i jak to on nie kocha Belli i vice versa, a cała akcja została wepchnięta na siłę, bo sobie tego zażyczył wydawca. Wiele rozdziałów czyta się jak fantazje piętnastolatki z jakiejś zabitej dechami dziury marzącej o wielkiej miłości i księciu z bajki, obdarzającego ją wspaniałymi prezentami. Brrr.
Idę poczytać jakiś opis techniczny, bo czuję jak mi mózg paruje od nadmiaru romantyzmu.
Mówiłam, że ostatni tom najlepszy. Ja po prostu nauczyłam się przymykać oko na te romątyczne uniesienia, zwłaszcza że w oryginale nie rzucają się aż tak strasznie w twarz. Lubię za to niektóre co śmieszniejsze kawałki, no i jednak wampiry . Nawet te świecące.
Bez wspomnianego przez Owczarnię przymykania oczu nie dałabym rady przebrnąć nawet przez pierwszy tom, przy czwartym robiłam to już odruchowo, a ogólnie mam wrażenie, że poprzednie trzy części były tylko wprowadzeniem do ostatniej - najlepszej (kropka dla Ciebie, brat)
Twoje wrażenie jest całkiem dobre, bo czytałam na stronie Stephenie, że początkowo zaplanowała całość na dwa tomy tylko. Całego 'New Moon' i 'Eclipse' w ogóle miało nie być, dopiero jak już 'Twilight' się ukazało, zaczęli z wydawcą pracować nad ewentualnymi zmianami, bo autorka raczej nie spodziewała się takiego sukcesu, więc tę drugą część miała tak sobie dopracowaną. No i ponadto w międzyczasie Edward wywinął jej numer z odejściem (tak dokładnie to opisała, twierdząc że jej postaci niestety robią sobie co chcą), więc musiała coś wykombinować, z czego rozwinął się Jacob. Oczywiście wilki były w planach, ale nie tak szczegółowo, 90% stada nie miało nawet imion. A tu Jacob tak rozkwitł, że wyszły z tego całe dwie dodatkowe książki, plus czwarta (czyli uprzednio druga) zyskała nieco szczegółów.
Uprzedzam, że sprzedaję jak kupiłam.
No, po prostu kocham. Kilka dni, wszystkie trzy tomy i czekam na następny. Dobrze, że tak mało zostało.
Po prostu, po prostu... No nie mogę. Mokro mam.
Nie mam sił i słów, żeby opisać jak bardzo się zakochałam.
pappapapapa... i'm lovin it.
Czytam. Jestem na drugim tomie. Lekkie to ,więc się przyjemnie czyta, chociaż chyba średnio autorce idzie pisanie w pierwszej osobie. Rzadko komu się to udaje. Jej się nie udało za bardzo.
Moim zdaniem o wiele lepiej by to wyszło, gdyby wszystko było w trzeciej osobie. Przez to tak jakoś mało jest o samych wampirach a ciągle o Belli. Ale marudzę
Takie romansidło z wampirami w tle, lekkie i łatwe. I na swój sposób wciągające.
mówiłem już, że siostra na bieżąco opowiada mi każdy tom, bo ja przeczytałem tylko pierwszy, a na drugim z nudów wymiękłem? no. to generalnie zakończenie mi się podoba, tylko motyw że bella może powstrzymywać się od jedzenia ludzi bez żadnego problemu zdaje się być wciśnięty na siłę, bo autorka nie mogła ogarnąć ogromu zdarzeń jakie opisywała, a ten motyw zamieszałby w głowie i fabule zbytnio.
Ej, nie róbcie sobie jaj, to przecież jakaś landryna na dwunastolatek, bez kituuuuuuuu!
No landryna. Dla dwunastolatek. Zgadza się, kto mówi że nie?
A mnie się podoba, mam udawać że nie, czy jak?... Trochę może wstyd się przyznać, ale mi sie podoba i nic na to nie poradzę. Zdaję sobie sprawę, że to kicz i słabizna, ale podoba mi się nadal. Trudno.
O zachwalaniu to ciężko mówić, bo tu nie ma w sumie co zachwalać. Jednemu przypadnie do gustu, innemu nie... No ja już tak mam, że jak coś ma na sobie napisane "wampir", to biorę w ciemno .
Przy tym co tu piszecie Tru Blood urasta do jakiejś niemal szekspirowskiej rangi =D
To jest jednak troche inna kategoria, doszlam nieco do wniosku, ze Tru Blood do pewnego stopnia swiadomie bawi sie kiczem i wampyrza konwencja. A przynajmniej taka mam nadzieje xD
bill fails at podcinać se żyły.
Co ciekawe, True Blood jest dla mnie kompletnie niezjadliwe. To samo Buffy. Albo jakieś inne te yyy z tym czarnym gościem w płaszczu. Blade? Chyba Blade.
Prawdziwią, dozgonną miłością darzę li i jedynie Anne Rice. Z ekranizacji "Wywiad z wampirem", pozostałe już były niestrawne. A Twilight to raczej zabawna przygoda, niż cokolwiek innego .
Widziałam w końcu ZMIERZCH,kurna, ja wiem, że to film od 12 roku życia, ale żeby w filmie o wampirach nie pokazać wampirzych kłów? James zostawił Belli na ręce równiótko odciśnięte 32 zęby, bitch please. Jasper był jakimś dziwnym, przestraszonym 15latkiem, z przedziwną fryzurą. Ja rozumiem, że trafić z obsadą w gusta wszystkich się nie da, ale Edward był po prostu tragiczny. shłam do kina wiedząc, kto go gra i co ważne bez większych obiekcji względem Pattinsona i negatywnego nastawienia, a rozczarowałam się strasznie, dziwnie się zachowywał, prezentował coraz to nowe cierpiętniczo/tkliwe miny i na tym koniec. Bella była świetna, Forks super i zgadzam się z Owczarnią, że w filmie pokazali to co najważniejsze bez zbędnego rozmieniania się na drtobne, wszelkie zmiany całkowicie uzasadnione, ogólnie film daje radę przy nastawieniu, że ogląda się film skierowany do 13stek.
A tu Cię zaskoczę. Też tak myślałam, a tu mój mąż się pyta czy pójdziemy jeszcze raz . Słowo honoru O_O.
Ponadto jeden znajomy z innego forum, młodszy co prawda ode mnie, ale jednak dorosły facet, fan Władcy Pierścieni, Wiedźmina i Gwiezdnych Wojen, tak oto się wypowiedział na temat Zmierzchu:
Inne jest nastawienie, jeśli się kśiążki nie czytało i idzie się na film z założeniem, że raczej będzie kiepski, tak myślę. Poza tym ja też muszę jeszcze sobie ściągnąć i ponownie obejrzeć, chociaż tych wampirzych kłów to chyba nie przeżyje :/
Powiedziałabym to samo, gdyby nie fakt, że autor wyżej wymienionego posta takiego Harry'ego Pottera też na przykład nie czytał, a filmy mu się jednak bardzo nie podobały. Wręczy szyderę sobie robi na każdym kroku z całości oraz zarzeka się, że po samych ekranizacjach ma już dość.
Zresztą mój chłop podobnie, no może bez szydery, ale HP mu wybitnie nie leży. I weź tu za takimi nadąż...
Btw, a co Ty tak z tymi zębami? Mnie się po książce żadne zęby nie rzuciły, wręcz odwrotnie, była mowa (konkretnie z ust oburzonej Belli to padło), że Edward nie ma żadnych kłów, tylko normalne, bardzo ostre dopiero w zetknięciu z ludzką słabą skórą, zęby. Z wyglądu nie różniące się od naszych. Więc reszta chyba analogicznie?...
eh. a ja dopiero przeczytalam tenze beststeller.
niby nie jest to jakas tam swietna ksiazka, ale pomimo wszystko i tak nie moge przezyc tego, ze po nastepny tom moge siegnac dopiero w weekend. strasznie wciaga. okropnie. pochlonelam ja w jedna noc rzecz jasna. bo nie potrafilam sie oderwac.
jeli chodzi o watki romantyczne. chiwlami robilo sie mdlo. ale mozna to przezyc.
filmu niestety jeszcze nie widzialam. bo nie moglam pozwolic sobie na obejrzeniu zmierzchu przed przeczytaniem.
i mam nadzieje ze filmem bede rowniez pozytywnie zaskoczona.
Akuratnie oglądałam Cinema, cinema na HBO2 i dawali urywki Zmierzchu plus materiał z planu. No i jak raz było ujęcie Belli z łapą użartą przez Jamesa. Zęby odciśnięte jak złoto, pełen garnitur !
To znaczy Ty się użalałaś że były czy że nie były odciśnięte (bo się zgubiłam) ?
Użalałam się, że:
1. ma ręce Belli były 32 odciski,przecież powinny być tylko dwa
2. nie pokazali wystających kłów, np na polanie w trakcie przerwanego meczu, albo na końcu w studiu baletowym
no kurde, nie brałam nawet pod uwagę opcji, że mogą ich nie pokazać.
A. No ja jakoś z tekstu nie wywnioskowałam, żeby miały im się te kły jakoś szczególnie wydłużać czy coś. Za to była mowa o półksiężycach jako bliznach po ugryzieniach, czyli jednak raczej cała szczęka, a nie dwie dziurki .
Ale to takie jakieś mało... wampirze. Może zrobiono tak w ramach walki ze stereotypami?
Tak samo jak z czosnkiem i uczuleniem na światło słoneczne?
Wątek wampirów w całej serii (może Midnight Sun coś zmieni, w końcu ma być z perspektywy Edwarda) był tak omijany, przekształcany i niekiedy kompletnie ignorowany, że mogłoby go wcale nie być.
Ale wtedy ta książka byłaby tak słaba, że prawie nikt by jej nie przeczytał.
A która ze współczesnych nastolatek (takich od 12. do 15. roku życia) nie sięgnie po książkę reklamowaną jako "romans z wampirem"?
Mnie też tylko i wyłącznie te wampiry przyciągnęły. I szczerze powiedziawszy, to się mocno zawiodłam, bo poza Jamesem i (niekiedy) Edwardem to żadnego, naprawdę żadnego porządnego wampira nie widzę.
A film... Pattinson nie był taki straszny, Jasper (kto go gra, tak BTW? Bo nazwisko uciekło gdzieś na pola i w mojej głowie go już zdecydowanie nie ma ) był za to strasznie kiepski.
Forks świetne było.
film rzeczywiście im się udał, bardzo dobrze, że większość tych ckliwości ominęli - chociaż żadnych fajerwerków oglądając nie czułam, to przynajmniej ulżyło nie wyszło z tego badziewie
co do serii to w książkach trochę przeszkadza mi to ciągłe mówienie o uczuciach - no ja rozumiem, że się kochają i całą resztę ale beze przesady, ale jak już ktoś wcześniej pisał, widząc w opisie książki słowo wampir, biorę ją w ciemno,
Czytałam ostatnio trochę stronę Meyer, trochę też popatrzyłam co na jej temat można znaleźć w internecie... Wychodzi na to, że to w gruncie rzeczy spełnienie jej własnych, dziewczęcych fantazji, ta cała seria. Kobieta jest mormonką (co sama często podkreśla), a więc na pewno dużą rolę odgrywa w jej życiu wiara i przywiązanie do tradycji. Stąd może nieco staroświeckie, często wręcz naiwnie dziś brzmiące nuty w powieści. Aczkolwiek mnie się ten akurat rys u Edwarda (przy wszystkich jego licznych przesłodzeniach) podoba. Uszami mi już wyłażą te wszystkie ekstra-mega-samodzielne-wyemancypowane na maksa superbohaterki, i wcale nie boję się do tego przyznać. No, ale ja jestem już duża i w pełni ukształtowana, mogę sobie na to spoglądać z różnych stron i z rozbawieniem, ciężko mi się wczuć w rolę dwunastolatki, której to - być może - pierwsza książka w życiu. Chociaż znowu z trzeciej strony, nie uwierzę, by wychowana współcześnie, prawidłowo się rozwijająca dziewczyna miała tak od razu zamienić się w powolną, cielęcym wzrokiem w swojego faceta wgapioną panieneczkę... No nic. Co do samych wampirów za to, to będę bronić autorki jak niepodległości, bo pomimo opierania się głównie na cudzych pomysłach (jakkolwiek na stronie podane są informacje iż bynajmniej nic nie czytała wampirzego wcześniej...), udało jej się stworzyć całkiem przyjemną gamę tychże. Każdy z Cullenów jest na swój sposób ciekawy (no, może poza do mdłości doprowadzającym mnie swoją bezgraniczną dobrocią Carlisle'em), fajni są Volturi, bardzo wręcz fajne są relacje wampiry-wilkołaki (i tu ukłon dla autorki za jakąś wreszcie inwencję własną). Dobrze przedstawione są różnice pomiędzy wampirami-wegeterianami i tymi tradycyjnie się odżywiającymi. W "Zaćmieniu" strasznie podobały mi się historie Rosalie i Jaspera, bardzo lubię takie smaczki. No, a juz w eee.. "Przed świtem" to tych wampirów jest cała plejada! Doprawdy, nie ma na co narzekać .
PS
Pattinson moim zdaniem bosssski.
Pattison jest zdecydowanie boski, ale jego miny rozwalają, nawet w tych "podniosłych" momentach śmiałam sie z nich jak norka.
Mnie osobiście cała seria wprowadza w stan podekscytowania podobnie jak HP, długo szukałam tak wciągającej książki. Może i jest mało ambitna, ale czasami nie tego szukam w książkach.
nareszcie oebjrzałam film.
Kristen Stewart spisała sie swietnie. nie potrafie wymarzyc sobie kogos lepszego do roli Belli. Pattinson no tak jest bosski. chociaz jego miny bywaja rozbrajajace. to grzechem byloby stwierdzenie ze bosski nie jest.
ogolnie film mi sie podobał. nawet bardzo. byly momenty ze robilo mi sie goraco.
na pewno obejrze go jeszcze nie raz.
Z czystej przekory: dwie skrajnie różne recenzje. Książki.
http://bs.tawerna.rpg.pl/Zmierzch-recenzja-ksiazki-Stephenie-Meyer-a259.php
http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/stephenie_meyer/zmierzch/recenzja
Żeby było śmieszniej, nie zgadzam się z żadną z nich. Pierwsza jest stanowczo zbyt entuzjastyczna, żeby nie powiedzieć: bezkrytyczna; druga za to mocno (i przesadnie) niesprawiedliwa. Ale to chyba dośćdobrze odzwierciedla stosunek do "Zmierzchu", z jakim się najczęściej spotykam.
Widziałem. Stwierdziłem, że no skoro tyle szumu to obejrzę. Zaznaczam, że książki nie czytałem (i wydaje mi się, że raczej nie przeczytam), więc spoglądam na to wszystko pewnie inaczej. Ale podzielę to zgrabnie na wady i zalety i może opatrzę jakimś podsumowaniem.
Zalety:
1) Lokacja. Ja w ogóle jestem koneserem amerykańskich zadupi (oczywiście nigdy nie byłem w USA, ale jakie to ma znaczenie?) i bardzo się cieszę, że tak zajebiste miejsce jak stan Washington (Nirvana, Modest Mouse, Hendrix Seattle Supersonics, deszcz i Pacyfik i w ogóle aaaaa) doczekało się jakiejś swojej ekhm epopei. Nie żeby sobie nie zasłużył na lepszą, ale co jak co, walory estetyczne tamtejszych krajobrazów film uwypukla pięknie i tu przechodzimy do zalety numer dwa...
2) Zdjęcia. Może niezbyt nowatorskie, ale zrobiły na mnie spore wrażenie. Dobrze się przez to oglądało, nawet kiedy chciało się rzygać z innych powodów.
3) Muzyka miejscami zaskakująco dobra (w sensie zwróciłem uwagę na jakiś tam temat fortepianowy)
4) No jednak była krew i wampiry się nawzajem zabijają. Szacun.
5) Indiance - fajny motyw, chociaż trzeba być chyba upośledzonym, żeby się nie domyślić, że będą wilkołakami (albo czymś pseudooryginalnym, ale w ostatecznym rachunku realizującym topos wilkołaków). No ale jakoś pozytywne odebrałem ich obecność.
Wady:
1) Mdłe do zesrania, sorry, ale ten wątek miłosny ssie. W dodatku między aktorami nie było żadnej realnej 'chemii', nic, takie komiczne spojrzenia i półotwarte usta no litości. Dialogi do tego, no weźcie, to nawet w ramach pewnej konwencji jest komiczne. I nie chodzi o to, że staromodne. Wszystko można zrobić fajnie albo spieprzyć, tu spieprzono.
2) Główna bohaterka. Za długa szczęka, straszna emo, nie lubiłbym jej w szkole. Aż się dziwiłem, że wszyscy tam tacy mili. Takie wyniosłe milczki są okropne. No i nie tańczy i cały czas robi łachę wszystkim ze wszystkim, wredny typ. A ludzie mówią, że nie lubią Harry'ego. Z Potterem mógłbym jutro iść na piwo. Nie wiem czy aktorka taka niemiła czy w książce to też taki pretensjonalny typ, ale jeśli tak i jest narratorem to chyba bym nie dał rady tego przeczytać.
3) Cedric Digory - gra debilnymi minami, to nie jest sposób na aktorstwo. Bywa zabawny, chwilami nawet nieomal bezpretensjonalny, ale sorry, Bill z Trublad to jest przy nim taki boss (nie mówiąc już o Suki w zestawieniu z tą słuchaczką gotyk metalu...), że nie ma o czym mówić. Teraz widzę, że chyba scenarzyści TB zerżnęli z tej książki parę pomysłów, ale co z tego, skoro tam ta miłość ma jakąś temperaturę realną.
4) Wampiry. Lol. Zero balansu. Albo się robi mniej potężne i daje się bonus popylania w dzień, albo się robi potężne ale z realnymi słabościami. Tu nie ma takich słabości, właściwie nie rozumiem czemu nie przejęły kontroli nad światem, nie ma ANI JEDNEGO powodu, dla którego nie miały by tego zrobić. Nonsens. No i to zaufanie jakim obdarzają Belle jest pocieszne. Już hop siup, nasz Cedrik ma dziewczynę, więc pokażmy jej jak żyjemy i chrońmy za każdą cenę. Kretyńskie. No i konwencja jest martwa jak same wampiry. Dość już tego na co najmniej 20 lat, ratunku!
Tak więc? Tak więc można obejrzeć. Dziękuję.
Największą zaletą tego filmu są dwie rzeczy: niski budżet i Robcio Pattinson jako Edward .
Dzięki pierwszemu można na chwilę zapomnieć, że mamy do czynienia z produkcją amerykańską, no i pozbawia to całość typowego dla made in USA zadęcia. Dzięku drugiemu można się spokojnie pośmiać (aczkolwiek życzliwie, nie zaprzeczę) z Edwarda, który w książce jest dokładnie tak sztywny i przerysowany, jak pokazał to Rob. Jednocześnie zaś robił te swoje ciężkie miny z takim wdziękiem, że całkiem rozumiem te zastępy nastolatek mdlejące u progów kin. Kawał faceta z niego wyrósł i niech ma te swoje pięć minut.
Co do Belli, cóż. Ciężko właściwie powiedzieć, jaka ona była w książce. Zakompleksiona, wiecznie sobą zawstydzona, niezdarna. Ale przy tym cholernie błyskotliwa, z fajnym, ciętym poczuciem humoru i masą autoironii. Sęk w tym, że ta ironia i ten humor wyłaziły w jej komentarzach do rzeczywistości, rzucanych na bieżąco z racji pierwszej osoby. W filmie wypadła rzeczywiście może trochę nijako, chociaż mnie się tam podobała.
W kwestii 'hop siup, nasz Cedrik ma dziewczynę', to z jednej strony się zgadzam całkowicie i cholernie mnie to w książce drażniło, a z drugiej znów czysta przekora we mnie każe polemizować. No bo na upartego było tam (w książce znaczy) nieco o tym, jaki to on był samotny ten Edward i jak to żadnej serca nie oddał, romantyk taki, szukający tej jedynej. Oni zaś go znali od podszewki x lat i stąd wiedzieli od razu, że jak go w końcu trafiło, to to będzie ta jedyna. No i była. On też wiedział, był pewien od początku stuprocentowo, ta albo żadna, więc ten. No, jak się czeka na kogoś osiemdziesiąt lat z hakiem, to w sumie trudno się dziwić, że później mu się śpieszy . Zresztą, faktem jest, że wampiry odczuwają wszystko inaczej, intensywniej znacznie. Plus ich więź (rodziny Edwarda znaczy) wynikała nie tylko ze znajomości wzajemnej charakterów, nie zapominajmy o Alice, która od razu zobaczyła czy Edzio i Bella będą razem czy nie i czy Bella stwarza zagrożenie. Więc w sumie nie mieli powodu do niepokoju.
Aha, a co do amerykańskich miasteczek zadupnych, to ja też. Nie mam pojęcia skąd ten sentyment, ale bierze mnie to cholernie. Na przykład taki Klucz do koszmaru (skądindąd zresztą bardzo przyzwoity horror) mogę oglądać w kóło ze względu na smakowite zakątki Luizjany...
O, przypomniałaś o takim koszmarnym elemencie kanonu-antykanonu, który doprowadza mnie do pasji. Że wampiry niby odczuwają wszystko intensywniej. Kolejny niczym nieuprawniony bonus, robiący z wampirów coś w rodzaju nieco mrocznych superbohaterów i to jeszcze taaaaakich wrażliwych. Wampiry intensywniej odczuwają jedynie głód. Cała reszta im blaknie, blednie, osuwa się w cień i zanika, bo - UWAGA - wampir jest trupem. Z drugiej strony może takie kretynizmy wreszcie dobiją tą konwencję. Ja już wolę Iron Mana i Batmana niż takie wampiry.
O nienienienienie, nie mogę się z Tobą zgodzić! Wampiry odczuwają intensywniej, ale przecież nie o uczucia wyższe mi chodziło! O zmysły panie kolego, o zmysły. A zmysły muszą się wyostrzać, jak u każdego predatora. Skoro więc wampir jest predatorem idealnym... Węch, słuch, wzrok - a co za tym idzie, wszelkie ewentualne paranormalne zdolności, które taki wampir miał jako człowiek, również. Te shóste zmysły, znaczy się. No i więź ze stadem, skoro już wybiorą się z nim związać. Tak, to może być ewentualnie uczucie wyższe, jednakowoż podyktowane też instynktem przetrwania.
Zresztą, tu akurat ukłon dla Meyer, bo wyjaśniła to naprawdę ładnie i przystępnie w swoich książczynach. Po pierwsze: wampir nowonarodzony to całkiem insza inszość. Jeść, jeść i jeszcze raz jeść, wszystko na pałę, byle zaspokoić głód. Do tego ogromna siła fizyczna. Stąd zostawione same sobie stanowią olbrzymie niebezpieczeństwo dekonspiracji, bo praktycznie nie myślą. Po upływie mniej więcej roku zaczynają przytomnieć, w zależności od tego jak są prowadzone. Generalnie im wampir starszy, tym lepiej umie nad sobą panować i wykorzystywać swoje inne możliwości, nie tylko ślepą siłę. Ponadto wampiry-wegetarianie już wybitnie, co znajduje potwierdzenie w rzeczywistości - osoby, które nie jedzą mięsa są bardziej otwarte na świat wokół, inaczej też nieco go postrzegają.
Summa summarum wiesz, wampiry generalnie postać raczej ee tego, no, jakby Ci tu powiedzieć... fikcyjna . Więc każdy może sobie wyobrażać co chce, aczkolwiek pani Meyer (no, poza tym idiotycznym świeceniem, które na upartego też jest niby logiczne, bo skoro skóra twarda i gładka jak nic innego na świecie, to najtwardszy jest diament, a diament się błyszczy w słońcu) dość ładnie uzupełniła moje ulubione mity na temat tychże.
Edit: słuchajcie, komu odbiło?... Trzeci raz edytuję post, bo wciąż jak byk wychodzi "shóste", poprawiam na "z" i dalej jest to samo?...
Hmm... Nie słyszałam o tym filmie, aczkolwiek Zmierzch oglądałam. W sumie to dobrze oddaje książkę, ale i tak wolę coś przeczytać, niż obejrzeć.
No książka jest podobno extra, a autorka mówi że napisała ją gdy się jej przyśniła.
Chciałabym mieć takie sny
Książka na początku jest trochę nudna... I dlatego zniechęciłam się do niej, jednak gdy po tygodniu ponownie do niej sięgnęłam, nie mogłam się oderwać... Chociaż pisana jest w pierwszej osobie(czego osobiście nie znoszę...), to i tak nie zrezygnowałam z czytania i teraz się z tego cieszę. A co do snu... Nie słyszałam o tym, ale też chciałabym mieć takie sny... Super.!
Ja przeczytałam o nich w artykule promującym film jak dobrze pamiętam jest ich chyba cztery czy trzy i tyle też ma być filmów
Ja go nie widziałam, ale gdy tylko pokaże się z lektorem do ściągnięcia to zamierzam zobaczyć i nacieszyć wzrok. xD
No, a jeśli już mówimy o wampirach to na pewno pasuje do nich film Underwold i Dzień w którym zatrzymała się ziemia.
Temat o Zmierzchu jest osobny, http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=12260&st=75, drogie Panie.
kurczę, wróciłam dzisiaj do szkoły i pierwsze co mnie spotkało to to, że chyba połowa mojej klasy gada o Zmierzchu. I się strasznie napaliłam na tę książkę. Poszukałam, popytałam i znalazłam śmiałka gotowego mi pożyczyć. Jak sam przeczyta. Ale kit z tym, bo znalazłam na necie w pdfie. Problem to ja mam taki, że poczytałam trochę o tym i się zniechęciłam, bo podobno ten cały Twilight to o kant dupy... Że niby dla pokolenia High School Musical, że schematyczne i zajeżdża marysuizmem. Pomoocy..!
edit: wampir-wegetarianin?
Powiem tak, może i 'Zmierzch' literaturą ambitną i wielce wyszukaną nie jest, ale...
... wciąga!!! (ja tak miałam)Jest raczej z serii, nazwałabym to, 'na odmóżdżenie', ale może być^^.
3 dni = 3 części. Czekam na czwartą.
Jestem świeżo po lekturze Zmierzchu (na razie tylko Zmierzchu). Jeszcze nie widziałam filmu ale już się ściąga. Prawdopodobnie wszystko co możliwe, zostało już napisane w tym temacie ale spróbuję moje odczucia w skrócie przedstawić.
Książka mi się krótka wydała. Brak ciekawych akcji na początku. Pierwsza połowa książki to taki zwykły romans. Spodziewałam się bardziej wampirzej książki. Tak, żeby motyw miłosny był zepchnięty gdzieś na dalszy plan i żeby było więcej wam-pi-rów. A jak już doszło do wampirów i całej sprawy z Jamesem (przez moment sobie pomyślałam, że przecież można ją zwampirzyć i już nie będzie ścigana przez tropiciela. Ale ja zawsze po najmniejszej linii oporu) to i ta się szybko skończyła. No mój gust. Chociaż to może wina tego, że czytałam w pdfie i mi się generalnie szybko czytało. Po dwóch dniach osiągnęłam finałową stronę.
Boję się czytać dalej, bo obawiam się dogłębnego opisania związku Belli z Edwardem. Co jak dla mnie, byłoby nużące. Warto czytać dalej?
A i w ogóle to było mnóstwo literówek i że o Jeeezu.
No wiesz, drugi tom jest straaaaaasznie uczuuuucioooowy, bo Bella przeżyyyywaaaaa. Ale później jest lepiej .
Z tym że z tym dogłębnym opisywaniem związku, to możesz się akurat nie bać. Bella przeżyyywaaaa, ale rozstanie.
omg omg omg omg omg omg omg. Rozstanie? To będę razem z nią
No. Także wiesz, przygotuj się na ostrą jazdę .
łeeeeeeeeeeee. Ten film to jakiś nie fajny. Nic nie widać (bo nagrywane w kinie). Fabuła zmieniona w taki sposób, że wolę książkę. No i przede wszystkim Pattinson. Wcale ładny. Przez większość filmu wyglądał jak w takim romansie, co to kończy się tym hajskulowym balem. Sztuczny, i jak już wyżej wymieniłam - nie wampirzy. A te wszystkie plakaty z Twilighta to są jak nie z Twilighta.
Fala Pattinsonomanii mnie ominęła. Lepiej wygląda w mojej głowie.
Eeeeee, bo kto ogląda takie byle jakie kinówki?... Poza tym jak możesz mówić, że Pattinson brzydki, skoro nic nie widać ?
Btw, na Oscarach był . Wyglądał cholernik tak, że... Ech.
no na oscarach to ślicznie, ślicznie. Ale zupełnie inaczej niż w filmie. Przynajmniej tym, który ja widziałam ;b A poza tym to pewnie w normalnej ostrości to byłoby tylko jeszcze gorzej
a rzuciłam się na kinówkę, bo nie było innej wersji a najbliższe kino, w którym mógłby teraz być Twilight (pomijając czas, kasę no i kogoś kto by się ze mną tam wybrał, bo samej mnie rodziciele nie puszczą) to chyba w Starogardzie Gd., 40 km dalej
edit: przypomniała mi się scena, w której Edward ratuje Bellę od tych chłopaków chyba w Port Angeles. Skoro z trudem się mógł opanować przed przegryzieniem im tętnic, to jak mógł wejść z powrotem do samochodu? Tzn, po co w ogóle wychodził z tego samochodu? Wychodząc, narażał się na niebezpieczeństwo że się rzuci na nich.
Oj tam. Czepiasz się .
A w normalnej ostrości cuuudnie . Na dvd wypożycz, pewnie wyjdzie niedługo.
Kumpela obejrzała i gorąco namawia, bym zrobiła to samo. Twierdzi, ze dawno tak się nie uśmiała, do łez, do łez. Zastanawiała się przez dłuższy moment, czy ten film to tak na serio, ale w końcu śmiech przydławił myśli ;)
o matko jedyna! To czego ja mogę się spodziewać po trzeciej części?
A to ja Ci powiem, chcesz ?
Tylko wiesz, żeby potem nie było na mnie. W trzeciej części Bella będzie miała dylemat. Uczuciowy. A w czwartej... W czwartej omal nie przypłaci tego dylematu życiem. To tak w olbrzymim skrócie .
nie no spojlerów żadnych!
tak się tylko pytam. No bo jeśli teraz wiem, jak wygląda "ostra jazda" to się zastanawiam co jeszcze będzie.
to jak, będzie jeszcze ostrzej?
Uu-aa. Kochana. Zapewniam, że (zwłaszcza na koniec sam) szczęka Ci spadnie. Czwarty tom to prawdziwy hardkor.
taa, super.
Ale ja chyba zrobię sobie kilkudniową przerwę, bo szkoła wzywa.
jest w końcu w necie wersja http://isohunt.com/torrents/?ihq=twilight!!!
Moja kuzynka dzis zrobila podejscie do filmu, ale nie wytrzymala i po 15 minutach wybrala fizjopatologie. Mysle, ze to duzo mowi o tym filmie xD
Z planu New Moon we Włoszech:
http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=8966cc655accc7af
więcej http://justjared.buzznet.com/2009/05/27/robert-pattinson-new-moon-shirtless/ i http://justjared.buzznet.com/2009/05/27/robert-pattinson-kristen-stewart-new-moon-kiss/
Niemożliwe stało się faktem, ten chudzielec ma "kaloryfer"...
Kaloryfer.. ha, ha..
http://lion-and-lamb.cba.pl/thumbnails.php?album=344 macie trochę więcej zdjęć z Włoszech.
O k...... ha, ha...
Edit: Zabrałam się w końcu za obejrzenie tego hitciora. Po 20 minutach powłóczystych spojrzeń mam ochotę odpalić coś innego, no ale cóż, podjęłam wyzwanie to wytrwam do końca.
A tak wracając do tematu to na gali MTV Movie Awards pokazano zgodnie z obietnicą OFICJALNY ZWIASTUN ''KSIĘŻYCA W NOWIU''! Możecie go obejrzeć tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=SJ9afRgToxE&feature=player_embedded (Nie powiem, efekty specjalne są świetne).
Zmierzch i jego aktorzy otrzymali we wszystkich nominowanych, pięciu kategoriach:
- Best Movie - Najlepszy film
http://www.youtube.com/watch?v=ibvPx7R1bgg
- Best Kiss - Najlepszy pocałunek (Kristen i Robert)
http://www.youtube.com/watch?v=e4b0S-mR8EI - Aktorzy PRAWIE się pocałowali. Uwielbiam Kristen za jej poczucie humoru
- Best Breakthrough Performance Male - Przełomowa rola męska (Robert)
http://www.youtube.com/watch?v=KzSxk73r9LM
- Best Fight - Najlepsza walka (Robert i Cam)
http://www.youtube.com/watch?v=TAUtdI-QCu4
- Best Female Performance - Najlepsza rola żeńska (Kristen)
- aktorka z nerwów upuściła statuetkę.. (niestety nie mogę znaleźć filmików)
MTV schodzi na psy jak widzę .
Jeśli chodzi o zwiastun to... Czy tylko mi Pattinson wydaje się jakiś przymulony? A Kristen Stewart wygląda jakby miała lat piętnaście, a nie siedemnaście (jak bohaterka). Tymbardziej nie 19. Ale...
Może być nieźle. Z książek lubię "Księżyc" najbardziej, pewnie dlatego, że Edward mnie... denerwuje, powiedzmy.
Jest jakiś dziwny, fakt. Zobaczymy jak wypadnie w całym filmie.
Ja lubię 'KWN' za to, że pozwala bardziej poznać Jacoba, który okazuje się o wiele barwniejszą postacią niż Edward. (Weźmy na przykład nudne 'Przed Świtem' - to Jake nadaje książce kolorów. Uwielbiam tę część kiedy wchodzimy w jego głowę).
Co samego zwiastunu to widzę po bliższym poznaniu parę niedokładności. Choćby scena z wizytą Laurenta na łące - właśnie na łące, a nie na jakimś piasku. I co ma w ogóle znaczyć ten dom z którego wyskakuje Jacob? I przecież on nie przemienił się w wilka jak bieg do Belli. On już wtedy nim był.
A gdzie reszta sfory?
To co mi się najbardziej podoba to chyba, to, że nie zrobili wilków jako psów (załóżmy rasy husky).
Fakt, jest świetny.
I na wielu przykładach zobaczyłam, że książka nie odzwierciedla filmu. Ale Bella dowiedziała się w czasie 'nocnej wizyty', że Jake jest wilkołakiem.. Więc skoro zrobili taki moment, w którym Bella widzi przemianę Jacoba, to może oznaczać wycięcie sceny z ww wizytą..
Niekoniecznie. W końcu opieramy się jedynie na tym co widziałyśmy, a jest to zaledwie kilkuminutowy zwiastun. Możemy zacząć gdybanie, że może Bella już wie, albo, że już jest po rozmowie, ale ona się jeszcze nie zorientowała. Jest mnóstwo możliwości, ale nadal uważam, że czepiać się należy dopiero po obejrzeniu całego filmu. Dla mnie na przykład filmowy pierwszy pocałunek (Zmierzch) był o niebo lepszy niż w książce. I o to chyba chodzi, nie? I racja co do efektów. Boskie. Moment, gdy Jasper upada na pianino...
Po jeszcze dłuższym obejrzeniu zwiastunu, dochodzę do wniosku, że scena z Laurentem i przemiana Jacoba to dwa różne momenty. Ten domek to możliwe, że, to mieszkanie Jake'a. Prawdopodobne też, że ta jego przemiana i krzyk Belli (tu zwróciłam uwagę na to, że ma różne stroje w tych dwóch scenach) ,, Jake, run!'' to może potyczka z Paulem..?
Edit: Znalazłam całkiem dobry zwiastun z polskimi napisami!
http://www.youtube.com/watch?v=ogvS43NmtG8
Tak, dokładnie to miałam na myśli. Miło, że mnie rozumiesz.
zgadzam się z Szukającą, film nie odzwierciedla książki, ale tak jest zazwyczaj z ekranizacjami. nie będzie żadnym odkryciem, kiedy powiem, że główną atrakcją filmu Twilight jest Rob Pattinson; ) soundtrack również genialny. Więc mimo dziur w fabule ogląda się bardzo przyjemnie (mam za sobą co najmniej 10 odtworzeń : D)
pozdrawiam, amiya
Kolo gra jednego z rodu Volturi w drugiej części Zmierzchu - "New Moon".
Just young Lucius.
http://img42.imageshack.us/i/caiusr.jpg/
no i grał w Sweeney Todd ^^
Chyba już zawsze, najpierw będzie mi się kojarzył z tym filmem.
Oj, wy to zaraz w czym grał i w czym grał. A mnie o wygląd chodziło .
Faktycznie, fajny. Bez trudu mogę go sobie w tej roli wyobrazić (tym bardziej, że dostanie pewnie łącznie ze dwie minuty czasu ekranowego).
A to zdjęcie z "New Moon"... Z całym szacunkiem dla fanów "Zmierzchu", ale tutaj to on wygląda jak wampirza lalka Barbie
Gorzej . Lalki Barbie bywają ładniejsze.
Po charakteryzacji wnioskuję, że to braciszek Jane, jak mu tam było?
Alec?
To jeden z trzech braci. Alec'a gra ktoś inny.
To jeden z rodu Volturi (taka stara wampirza, włoska, rodzina mafijna, która rządzi i zabija każdego, kto jest niedobrym wampirem i chce się ujawnić światu. ;p)
Eee... ale my wiemy, kto to są Volturi . Mało tego, doszłyśmy już nawet do tego, że koleś ma na imię Alec, chociaż okazuje się, że to jednak nie on . Aczkolwiek ja tam uważam, że na jednego z Volturi to on kompletnie nie pasuje, oni byli staaaarzy. Jak diabli. A Alec i Jane to takie dzieciaczki właśnie.
Edit: sprawdziłam, kolo gra Caiusa . Kogoś chyba zdrowo pogięło. A na Aleca dali takiego ciemnowłosego koleżkę, pewnie dlatego, że jako brat bliźniak blondyneczki Jane musi mieć ciemne włosy. Jedyny logiczny tok rozumowania .
Edit2: ło matko, ten od Aleca (już naprawdę) grał w Ultraviolecie i w Birth takie dziecko-koszmarek. Fuuuuj! Wyjątkowo drażniący chłopaczyna.
No ja tam pamiętam, że byli bardzo starzy, skórę mieli taką strasznie cienką i pergaminową, ogólnie wyglądali tak nieco nieświeżo - i to zdradzało ich wiek. No a ten blond małolat to jak na piętnastoletniego Grindelwalda idealnie, ale na tę starą d.... Caiusa?! Toż on ledwo dwadzieścia lat skończył.
"brat blondyny z HSM" jest fajny
a filmweb mówi zupełnie co http://www.filmweb.pl/o97461/Cameron+Bright.
taki nawet
ano
Ryan Evans ^^
Co prawda nie mam pojęcia o czym mówicie, ale wierzę na słowo, że jest słitaśne . Jest jednakże niestety również offtopowe i jako takie się nie nadaje. O koleżce Gridelwaldzie generalnie można tutaj pisać jak najbardziej, ale jego pozostałe wcielenia to już zapraszam do topicu o Twilighcie. I przenoszę.
pewnie juz widzialy, ale jak nie widzialy, to niech ogladaja
http://www.youtube.com/watch?v=z_Lj5HKb78g&eurl=http%3A%2F%2Ftwilight-new-moon-trailer.blogspot.com%2F&feature=player_embedded
Po obejrzeniu trailera New Moon stwierdzam, że mogę bardzo polubić ten film. W końcu jest coś innego niż Edward/Bella na zmianę z Bella/Edward. Chociaż i tak już pewnie zobaczyłam połowę scen, z chęcią udam się do kina.
http://comixed.com/wp-content/uploads/2010/01/129079532912904955.jpg
znowu jakiegos geja z ta ksiazka pod pacha widzialem dzisiaj.
W ramach walki z kacem dzis podwojnie Twilight. I jesli pierwsza czesc prawie przespalem, to druga zaskoczyla mnie watkiem innym niz wampiry. Fabularnie obie to i tak klapa (ksiazek nie czytalem )
Widziałem tylko pierwszą część i niezbyt mi się podobało, tym bardziej że "efekty" nie były wiele lepsze niż w pierwszym lepszym serialu TV, a fabuła róneiż nie porywała, ak jak sceneria czy zdjęcia, nic w tym filmie nie było godnego zapmiętania.
eee...o jakim filmie ty... ah no tak, zapomniałem, że ta KSIĄŻKA miała ekranizację.
ej serio. nie znosze tego.
Myślicie, że Zmierzch jest kiepski? http://www.twilightseries.fora.pl/ksiazki,22/saga-dom-nocy-p-c-cast-i-kristin-cast,4297.html jest połączeniem Zmierzchu i Harry'ego Pottera plus seks i alkoholowe imprezy. Miałem okazję to przekartkować. TO jest dopiero słaba literatura.
Brzmi jak Kwiat Lotosu :3
Żeby tam jeszcze były "momenty"...
Ogólnie lubię całą sagę mniej-więcej tak samo, ale najbardziej księgę drugą i trzecią w "Przed Świtem". Osobiście nie przepadam za takimi książkami, wcześniej uważałam, że to trochę zbyt przereklamowane, ale ściągnęłam e-booka i pochłonęłam część pierwszą za jednym zamachem. Z tego co tu widziałam, to oryginał jest lepszy, ale biorąc pod uwagę, że idę dopiero do szóstej klasy i nie chodzę na dodatkowy angielski to porwałabym się z motyką na słońce - tłumaczyłabym jedną część z rok, a mamy nie poproszę, bo nie cierpi całej sagi.
Książka jest napisana w taki sposób, że czyta się szybko i łatwo - przynajmniej mi.
Ekranizacje są bardzo dobre jak na ograniczony budżet. Opisują wszystko dobrze i dość dokładnie, nie pomijając najważniejszych fragmentów.
Mimo, że byłam kiedy na NIE, to teraz jestem na TAK - ale dopiero po przeczytaniu.
Czekaj, czekaj, wszystko rozumiem ale - oraniczony budżet? Pierwsze lepsze źródło z googla twierdzi, że na tego całego New Moona poszło 50 000 000 dolarów, natomiast na Zmierzch 37 000 000, da się za to moim zdaniem skroić jakiś sensowny film (a przynajmniej sensowniejszy niż to co skrojono).
Hmmm... Ja czytałam w jakimś artykule, że budżet był ograniczony, ale nie napisali, ile tego budżetu było. W takim razie może budżet wcale nie był taki mały i dało się skleić coś sensowniejszego.
Niskobudżetowe pozycje też mogą być bardzo dobre, przykładem jest Dr Horrible's Sing Along Blog, natomiast Twilight uważam za zwyczajnie słabe kino.
Eva: +1
also, w twilight jest po prostu skandalicznie słaby writing - tutaj żaden budżet nie pomoże
tak słabych scenariuszy to ja naprawdę dawno nie widziałam
Evo, nie oglądałam Dr Horrible's Sing Along Blog, więc nie, mam pojęcia, jak oceniać i nie jestem w stanie porównać do Zmierzchu, ale jak tylko dostanę się do babci, to ściągnę, bo w domu jest ograniczony transfer.
Hmmm, wiesz Em, nie czytałam scenariuszy, a i tak nii powinnam się wypowiadać, jakbym przeczytała, bo mogłabym delikatnie go "pokaleczyć", bo w wersji polskiej nie ma, chociaż, biorąc pod uwagę jak u nas w Polsce tłumaczą...
nie istnieje płaszczyzna, na której można porównywać Dr Horrible's Sing-Along Blog i Twilight, to raz.
scenariuszy się nie czyta, na litość boską, to dwa. oglądasz film - śledzisz dialogi - ogarniasz, czy to jest dobrze napisane, czy nie i tyle
twilight nie jest
mnie bardziej fascynuje babcia która ma lepszy intenet niż ty.
ELEKTRYFIKACJA WSI CELEM POLSKICH WŁADZ!
Em, twoje posty są pointless.
point-less.
hihi
miał być fajny żart, ale chyba mi nie wyszło bo "point" to nie to samo co "dot".
: D
Wkurza mnie, kiedy ktoś porównuje coś takiego jak Zmierzch do Harry'ego Potter'a. Zmierzch jest spowity komercją i słitaśnymi faneczkami wokoło niego. Tyle razy tłumaczyłam to im z zawziętą cierpliwością, że już sama naprawdę nie wiem jak mam reagować na tego typu zachowania.
Książka "Zmierzch" jest spoko (a raczej saga, po pierwsza część średnio mi się podobała), ale ten szał wokół niego już mniej. Film też mi się raczej nie podoba, przez śmieszną grę aktorską Stewart (ta sama mina przez cały film -.-). Pattinson już lepiej sobie radził, choć szczerze mówiąc mógłby zostać jako Cedrik.
Ogólnie może być, chociaż jak mówię - wkurza mnie, kiedy ludzie porównują to do HP, bo naprawdę nie ma żadnego porównania.
Owszem, również nie stawiałabym Twilight'u i Pottera na jednej płaszczyźnie ale bądźmy szczerzy, Harry też miał w swoich czasach największej świetności masę słitaśnych fanek, a i mocno komercyjny również jest ;)
VAMPIRES SUCK widzieliscie?
żartujesz sobie? oczywiście że widziałem. i to najgorszy film jaki istnieje.
gorszy od zmierzchu? toz to parodia
a ja sie obsmialam, ale moze to ze wzgledu na stan i towarzystwo, jest cos w dostawaniu raz po raz ciezkim przedmiotem w glowe. no.
to rozumiem, ze dla glupich filmow duze NOŁ?
a nie z parodii, eurotrip?
nie mam nic przeciwko parodiom. Ale to jest nieśmieszna parodia. Fatalna. Eurotrip zajebiste.
e tam.
No z eurotripem to sie zgadzam. Zack i Miri kreca porno?
coś mi mówi że jednak nie.
konkretnie tytuł mi mówi.
Nie, głupim komediom zdecydowane nie. Czasem są wyjątki. jak hangover. Albo eurotrip. ale to chyba jedyne dwa wyjątki.
Nie dogadamy się.
A tytul to wiesz, ryzykowna gra tez jest tytulem ;]
Ej, Zack i Miri... tis a good shit!
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)