No właśnie, skąd? Ja już tam podałem
troszkę moich myśli na ten temat, ale proszę o umieszczanie swoich pomysłów,
doświadczeń i rad w tej kwestii w tym topicu ^^
Skad?? Heh... natchnienie przychodzi samo,
a potem to trzeba juz miec tylko pod reka kartke i jakie pisadlo. Potem
tworzy sie historia i swietne pomysly same wlatuja do glowy. 1slowem:
przyplyw weny tworczej. Pozniej ta wena sie wyczerpuje i koniec
opowiadanka... Taka jest przynajmniej moja hipoteza na te temat ^^
Z natchnieniem różnie bywa. Najlepszym
sposobem jest czytanie. Kiedy dużo czytasz, różne pomysły wpadają Ci do
głowy i mieszają się ze sobą. Wtedy możesz napisać niezłe opowiadanie,
podobnie jest jak oglądasz wiele filmów, bądź zafascynowała Cię jakaś gra. A
skąd ja biorę natchnienia? Trudne pytanie... jestem nieco dziwnym
przypadkiem. Ja po prostu wychodzę z psem na spacer , albo słucham muzyki,
bądź po prostu leże sobie w łóżku i myślę: Może by napisać jakieś
opowiadanie?
I pomysł przychodzi... na początku jest to tylko szkic.
Czyli to o czym mniej więcej będzie opowiadanie. Kiedy siadam przy kompie i
zaczynam wykorzystywać mój pomysł jest już łatwo. Po prostu wszystko mi się
gładko układa w jedną całość =) Nie mam problemów z brakiem pomysłów...
dodaje nowe wątki i zdarzenia w trakcie pisania... często siadając do
Opowiadanie tak naprawdę nie wiem jak akcja się potoczy... znam od razu
bohaterów, wiem co i jak... ale drobne zwroty akcji , jak i uczucie
bohaterów wciąż się zmieniają. Z Fickami możecie naprawdę
poeksperymentować...możecie stworzyć masę orginalnych postaci. Rozejrzyjcie
się wkoło. Może przekażecie swojemu bohaterowi cechy najlepszej
przyjaciółki, albo nauczycielki z chemii. Co do wymyślonego świata( to się
odnosi do fantasy) Nie musicie go wcale tak szczegułowo opisać... może być
to mała , zwyczajna wioska... wystarczy jeśli podacie jej nazwę i kilka
charakterystycznych cech, to nie trudne. Może dacie miasteczku jakieś cechy
swojej okolicy, bądź okolicy w której byliście kiedyś na wakacjach...Dla
mnei pisanie opowiadań to przede wszystkim zabawa... zabawa w mieszanie
charakterów i uczuć bohaterów. Trzeba po prostu do tego podejść z luzem...
piszcie tutaj głównie dla swojej zabawy i satysfakcji, nie ma za to ocen w
szkole ani nagród. Trzeba starac się być jak najlepszym... a pomysł? Pomysł
przyjdzie sam... tylko trzeba go wykorzystać i nie zmarnowac =)
Ja to robię trochę inaczej niż Psychpatka.
Zawsze najpierw pojawia mi się w głowie postać, kim jest, jaka jest, jak
wygląda, co robi itp. czyli cechy. Zawsze ją też potem rysuję. I zwykle
razem z postacią pojawia się jakiś wątek, króciutka scena. I dopiero potem
to rozwijam. A inspirację do postaci czerpię z czego się da. Przeważnie z
filmów, bo jestem kinomaniakiem i dużo oglądam, ale też z książek, komiksów
czy rpg - mam np. takie postacie, które najpierw były moimi bohaterami w
jakiejś grze komputerowej (np. NWN się kłania). Na tyle mi się podobają, że
je rozwijam.
Ale mam też inne sposoby. Ja lubię miejsca same z siebie i
np. obejrzałam film "Piekielna głębia", dodałam wątki z
"Dragonika" i "Szczęk" i powstał mi nowy pomysł.
Właśnie, mieszam, albo przerabiam coś znanego, tylko tak, że nikt się nie
orientuje co było oryginałem. Nie potrafie usiaść przed kompem i powiedzieć
sobie - "Teraz coś napiszę". Nigdy mi to nie wychodziło i tylko
się denerwowałam. Ja zwykle długo, po kilka dni myślę jak co rozwinę, a
dopiero potem z ułożonym planem sięgam po kartkę i na wszelki wypadek
spisuję pomysły. Bo mi już się zdarza, że mylę wątki z dwóch osobnych
historii.
I tak jak powiedziała Psychopatka - z natchnieniem różnie
bywa, ale nic na siłę.
Z kąd?
Ja natchnienie mam zazwyczaj
wieczorem.
Oczywiscie, kiedy wieczór jest the romantic
J biorę natchnienie po przeczytaniu
czegoś wspaniałego i wtedy bardzo chcę napisac coś równie dobrze. No i mi to
nie wychodzi, ale staram sie nie załamywac. Czasem jest również tak, że
wpadnie mi coś do głowy i musze od razu to napisać bo inaczej mnie
rozsadzi... no tak jest ze mną
Moje natchnienie pochodzi z dwóch
żeczy.
Podobnie jak niektórzy inny, biorę natchnienie z przeczytania
czegoś wciągającego, ale moje natchnienie pochodzi też nie raz od snów. Nie
wiem czy wiecie o czymś takim jak Lucid Dreaming [Świadome Śnienie], Pozwala
na robieniu we śnie żeczy których chcemy i możemy w nich robić praktycznie
wszystko, głownie chodzi o to, żeby uświadomić sobie we śnie, że to jest sen
i wtedy zaczyna się cała zabawa =) (jeżeli jest ktoś tym zainteresowany
zapraszam na wyszukiware wp i wpisanie tam świadome śnienie), i właśnie z
takich snów czerpię pomysły, wene i natchnienie =), Chodź ze zwykłych snów
też czasem czerpałem jakieś pomysły...
Generalnie z głowy. Z tego co widziałem,
przeżyłem, przeczytałem. Są dwa rodzaje natchnienia. Albo natychmiastowe
które powstaje podczas pisania i samoistnie przelewa się na papier, albo też
takie które rodzi pomysły wielkie(dla mnie) i trudne. Takie coś muszę w
sobioe nosić długo. Mam pomysł na powieść od 2 lat ale jeszcze nie czuję się
na siłach żeby ten pomysł wprowadzić w życie. Muszę go "donosić" w
sobie aż dojrzeję.
[QUOTE=Avalon]wiecie o czymś takim jak
Lucid Dreaming [Świadome Śnienie], [/QUOTE]
Sorki za off-topic, ale
właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że mój rodzaj snów ma swoją tak
"uczoną" nazwę . Chyba zaledwie ze trzy razy w życiu nie
miałem kontroli nad tym co się dzieje w moich snach... i to były jedyne trzy
razy, w których nie czułem się pewnie w snach... .
O ile to wogóle jest sen... Bo
jestem całkowicie świadomy tego co się dzieje we śnie, a czasem nawet i
wokół mnie - potrafię się w jednej chwili obudzić gdy coś ktoś do mnie
powie, albo coś się obok mnie dzieje... ale ja wtedy chyba jednak śnię... -
bo rozgraniczam to od "marzeń"...
Powiem szczerze:
nigdy nie dałam tutaj
żadnego ficka,
a pisze.
Mój pamiętnik jest podzielony na dwie
części:
rzeczywista i świat Hogwartu.
W tym drugim to
ddzziiiwwwwwnnnneeeee rzeczy się dzieją,
i na różne tematy.
Ja mam podobnie. Stworze w umysle jakas
krotka scenke, potem czesto ona mi sie sni. A sni sie tak dlugo, az ja z
siebie wyrzuce. Inaczej nie da mi spokoju. A potem sni mi sie ciag dalszy...
Absolutna podstawa jest zapewne podswiadomie wzieta z zycia codzinnego albo
jakiejs ksiazki czy filmu, ale to tylko drobna czastka. Cala reszta to juz
produkcja mojej chorej wyobrazni
mnie zazwyczaj chwyta natchnienie w
wnajmniej oczekiwanych momentach. po prostu patrze sobie na coś i nagle w
głowie zaczyna mi się układać jakaś historia. z prędkością błyskawicy
wskakują kolejne wątki i mam prawie gotową historyjkę. kiedy jednak zdaję
sobie sprawę z tego, co robię, pomysły przestają się pojawiać jak odjął i
sama musze wymyślać zakończenia ficka. z założenia, bo niewiele kończę.
Postanowiłem wskrzesić temat, a
conajmniej go przypiąć - a nóż widelec komuś się przyda - szczególnie osobom
szukającym natchnienia ^^ - więc po raz kolejny apel - zdradzajcie swoje
pomysły na ficki i sposoby na natchnienie - kto wie? może zaowocuje to nowymi i
niesamowitymi opowieściami? ^^
Skąd biorę natchnienie?
Z wszystkiego
co się da.... Tzn. głównie to z jakichś filmów, mang, komiksów lub gier... A
nawet z życia codziennego lub (co najśmieszniejsze może) z piosenek...
Jestem typową romantyczką (nie śmiać się ) z bujną wyobraźnią (chyba aż zbyt) i
natchnienie u mnie pojawia się dość szybko i równie szybko potrafi zniknąć..
A żeby się pojawiło czasami wystarczy jakiś gest, jakiś dialog lub też
całokształt.. Moje ficki (mam już ich kilka, ale żaden nie jest skończony)
są oparte głównie na już istniejących postaciach, miejscach lub wątkach, ale
zawsze wplatam w ten świat swoje elementy, na których potem opiera się
fabuła.. Ja też nie potrafię sobie powiedzieć, że coś napiszę.. Mnie musi
się albo nudzić, albo muszę mieć wenę, żeby coś pisać.
Głównie u mnie
jest tak... Oglądam coś i trochę później albo nawet podczas pojawia mi się w
głowie pomysł najpierw na sytuację, a potem zaczyna mi się układać wygląd
dodanej osoby i tak powstają moje ficki.. To chyba tyle
kiedyś to przychodizło samo... siadałem
do kompa i nagle ogarniała mnie ochota coś napisać, stworzyć.
potem jakoś
to zanikło, wspomagałem się muzyką ale i to przestało pomagać.
ostatnio
jakoś tak mało piszę, czasami wpadnie mi do głowy jakiś pomysł stworzony z
kompilacji kilku motywów z różnych rzeczy - filmów, książek, mang,
opowiadań... światów które znam...
brakuje mi tej pierwotnej siły, tego
popędu do pisania...
szkoda że on umarł...
powiem Wam, nie ważne
co się dzieje i co Wam mówią pielęgnujcie TO w sobie jeśli to macie. Nie
dajcie temu umrzeć.
Ja mam często natchnienie jak oglądam
jakiś nudny film
Mówię poważnie. Wtedy zwracam uwagę na szczegóły np. że jakaś dziewczyna
wygląda jak córka Snape'a albo co i tak się zaczyna.
Często pomaga mi
też, jak chcę nowe opowiadanie albo kolejną część poprostu usiąść przed
monitorem, włączyć Worda i patrzeć na czystą stronę Nawet jak piszę dalszą część, to zaczynam
w nowym dokumencie i dopiero potem kopiuję do jednego.
Czasem też
zaczynam od wymyślenia tytułu, a pomysł sam przychodzi.
No, ale ja za
dobrze nie piszę, więc nie mówię żeby się do tego stosować
Natchnienie.....fajanie czasem mieć
ja czerpie z różnych żródeł mojej
natchnienie
1. słucham ulubionej muzyki i wobrażam sobie różne
sytuacje w jakich mogliby się znaleźć moi bohaterzy. Wyobrażam sobie co
wtedy mówią, jak się zachowują, jakie gesty wykonują. A to wszystko jakoś
tak z głowy przychodzi
2. tak jak mówili moi poprzednicy -
filmy i ksiązki i to te dobre oraz ulubione. Szczególnie gdy są utrzymane w
mrocznych, tajemniczych tematach lub gdy opowiadają o przyjaźni.
3. z
reportaży telewizyjnych typu kroniki policyjne, uwaga! i inne
opowidające o prawdziwym życiu, o zwyczajnych ludziach.
4. Niekiedy
sytuacje jakie zachodzą wokól mnie mają duży wpływ na moje pisanie oraz
ludzie z którymi się spotykam. Czasami spotykam ludzi o tak zróżnicowanych
charakterach że niekiedy zaczerpuje to do opoiadań.
5. słucham kasety
z muzyką do filmu "Pearl Harbor" - tak mnie jakoś natchnienie
wtedy nawet trafia.....
Chociaż narazie na forum nie zamieściłam żadnego to też piszę ficki, a natchnienie tak po prostu przychodzi. Tylko, że u mnie to jest dośc nietypowe, bo najpierw do głowy przychodzi zakończenie punkt kuliminacyjny całego opowiadania, a potem dopiero wymyślam opis postaci i resztę opowiadania.
Skąd?
Zewsząd. Dosłownie. Przychodzi samo. Powodowane jest śpiewem patków, słowami
piosenki, włosami kumpla, żulem leżącym pod monopolowym, wilkiem z obrazka,
ulicą główną, kobietą w czerwonej sukience, psem, lipą, miodem, pszczołam,
stawem... wszystkim
Prawdę mówiąc pierwszy impuls do pisania to nic takiego, problemy zaczynają
się kiedy trzeba to to rozwinąć i doprowadzić do końca Tak naprawdę do "natchnieni" i
"wena" zalezy od czlowieka i jego wyobraźni, no i od otoczenia
(natchnienie "zewsząd", pamietacie )...
Jednego i drugiego zycze Wam
bardzo serdecznie
ja?
Wiadomo, ja raczej tworze
opowiadanie pesymistyczne. Kiedy mam doła muszę sie wyzyć. Często jeśli
jakiejś sceny nie potrafię opisać, zamykam się w pokoju i ją po prostu gram.
Jednym słowem bawię się w aktorkę. Kiedy udaje mi się wczuć w rolę bohatera,
odgrywam 'smutne sceny'. Tak się wczuwam w rolę że płaczę, jeśli ten
bohater robi, czuję nienawiść jeśli on czuje to wlasnie do kogoś itp.
Zupełnie jakby ta postac istniałą naprawdę i ja nia byłam i czuła to samo co
ja.
Ale wracajmy do natchnienia. Kiedy pada, płaczę, czuję sie
samotna. Samo mi przychodzi.
Natchnienie?
"Nie zna dnia ani
pory
Przychodzi nawet, gdy męczą nas nocne zmory"
jak napisałam w
jednym z moich (jeszcze) nieopublikowanych wierszy.
Ale zazwyczaj je
dostaję, jak przeczytam jakąś b. dobrą książkę, czasem podczas kąpieli, jak
biegnę ze sklepu na wsi (gdzie budujemy sobie domek), nawet podczas gry w
Baldur's Gate...no w wielu momentach...ale czasem...natchnienie to
wydaje mi się zbyt słabe i nieosiągające dobrego poziomu by wyciągnąć kartkę
i pisać coś.
Ale bardzo lubię pisać i lubię jak ktoś docenia moje
wysiłki
Nom to tyle.
Klaud, a kto nie lubi?
Ja też piszę ewidentnie po to, żeby
posłuchać uwag, ale przede wszystkim pochwał...uwielbiam jak ktoś chwali
moje działa, skaczę wtedy z radości, wyciągam Bakę na wieeeelką
wyżerkę....
A natchnienie czerpię z motywów jakiś książek, z muzyki
Nightwisha [bo ciężko pisać coś przy ryku "THE GODS MADE HEAVY
METAL!"] " , no i z Arkadii.
QUOTE (Villemo @ 12-07-2003 09:08) |
Klaud, a
kto nie lubi? |
Ja natchnień to mam dużo, najczęściej z filmów. Najgorsze jat to, że gdy mam już jakiś pomysł to nie umie doprowadzić go do końca. Zaczynam pisać, później czytam w pewnym momencie to co już stworzyłem i wydaje mi się to beznadziejne. Wtedy zawsze kończe. Dlatego nie mogliście do tej pory przeczytać niczego ode mnie. Niedawno znowu zacząłem pisać coś nowego. Na razie mie się podoba. Zobaczymy co będzie później.... Aha/acha (??) wracając do natchnień. Mi najlepiej pisze się przy muzyce, nie ważne, czy ostrej czy nie. W końcu każda niesie sobą jakąś treść. 3majcie kciuki za moje nowe opowiadanie XD
Hmmmm siedzę w pokoju i naglebiorę zeszyt
i zaczynam pisać po 10 stron ^^
Tak sobie myślę - ostatnio sporo piszę...
listów znaczy się - i sporo natchnienia na mnie przychodzi po prostu idąc
gdzieś - patrzę dokoła siebie, zbieram myśli, układam je sobie i ubieram w
słowa - już czasem po paru sekundach mogę pisać i pisać... No, pewnie tu
jeszcze chodzi o to, że mam DO KOGO pisać te listy... ale sprawa z
natchnieniem pozostaje... Druga rzecz - gdy się dzieje coś
ciekawego/śmiesznego - zapamiętuję toto i potem sobie spisuję... . Trzecia
rzecz - gdy do miejsca, gdzie się jest wleci piękny ć-motylek, zacznie
chodzić po rękawie i uroczo krążyć dokoła nadgarstka, to wiem, że tematu do
pisania mi nie braknie...
Gratuluję. Ja mogę pisać listy bez końca,
ale jeśli chodzi o opowiadania, to zwykle nie mam pomysłów. Jak się do
jednego przyczepię to mogę ciągnąć bez końca, bo nie mam niczego innego. A
najgorsze, że nie mam pomysłów na środek...Uch...
Skąd się bierze natchnienie? hmmm... oto jest pytanie,wielu
odpowiadało na nie ja napiszę krótko zwięzłowato i poczekam,co wy na
to?
Trzeba zaczac od tego,że czasami ludzie myślą (co samo w sobie jest
dobrym objawem), że majś "Wielkie natchnienie" i, niestety, grubo
się mylą... Tak to już jest z tym pisaniem,jedni potrafią, inni nie; jendym
pomysły na coś ciekawego przychodzą łatwo, inni siedzą po kilka dni
zastanawiając się o czym napisać,
a koćcowym efektem rozmyślań i tak jest
kicz
Powiedzmy sobie szczerze - nawet mając najcudowniejsze nachnienie czy
też nieopanowaną rządzę nabazgrania oryginalnego tworu - nie majac talentu
wielki guzik wyjdzie..powiadam wam zatem - natchenie bez taletnu jest niczym
oto kolejna twórcza wypowiedź mego autorstwa
R*o*m*i, ma droga istoto, twe komentarze
jak widze są wyjątkowo błyskotliwe... zgadzam się z twą opinią całkowicie...
ale wiesz. Pisać każdy może, a motłoch tak właśnie czyni =) I ja także.
Wielkie pozdrowienia dla Ciebie mój mały dałnie. uwielbiam nabijac posty =)
R*o*m*i, ma droga istoto, twe
komentarze jak widze są wyjątkowo błyskotliwe... zgadzam się z twą opinią
całkowicie... ale wiesz. Pisać każdy może, a motłoch tak właśnie czyni =) I
ja także. Wielkie pozdrowienia dla Ciebie mój mały dałnie. uwielbiam nabijac
posty =)
Droga pSyhopatko widać że lubisz nabijać posty
owszem=)Ja też kocham tak robiź..Ale nie obrażaj innych...
PS:
Mam nadzieje że z tego wierszyka coś skumasz
:Pisać każdy może,troche lepiej czasem nawet gorzej,ale kazdy ma talent(?)
Najczęściej costam mi się sni a ja to
zapisuje, a potem łączę różne sny, klecę opowiadanka w głowie i zeszytach, a
potem mam gotowe materiały na prace klasowe i dostaje 5.
czasami wena przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie
na matmie albo pod prysznicem, a wtedy się wkurzam bo nie mam na czym
zapisać!!!
Natchnienie... Zainteresowania. U mnie
starczy się zadumać lub spojrzeć na pierwszą lepszą rzecz. A wtedy
natchnienie samo przychodzi.
To przychodzi samo.
Człowiek spoży
na jakąś rzecz, przeczyta jakąś książkę lub oberzy jakiś film i ma świetny
pomysł.
Albo ostatnio zaczełam pisać część mojego opowiadania i
przerobiłam ją (tę część) na początek zupełnie innego opowa.
Wena lubi
płatać figle .
Cieżko powiedzieć... Jak siędze i żre
chipsy, popijam colą to życie staje się pikne i pełne pomysłów... Biore
pilot w łapy, oglądam kolejny odcinek teneloweli (nie powiem jakiej
Na fulla włączam hip hop... No i nowy fick w zasięgu ręki,
tylko po napełnieniu brzucha nie chce mi się nić pisać
Przed snem pomysly najlepiej wpadaja do
glowy. ostatnio nawet mi sie przysnil kawaleczek mojego dziela i to
sam koniec.
Ja czytam książkę, film
oglądam, wymyślam coś przed snem..... Różne rzeczy, nie
wyłączając drogi do szkoły, a wyłączając
jedzenie i dyskoteki szkolne.
Pomysły przychodzą same, jeśli ktoś ma
wyobraźnię i natchnienie może pisać i pisać ale do tego terz trzeba mieć
..... serce, aby te dzieła ożyły.......................
U mnie natchnienie przychodzi samo.
Budze się rano i mówie sobie, że dzisiaj musze napisac jedno opowiadanko.
Przez pół dnia o tym myslę, aż w końcu siadam do kompa i powstaje szkoc.
Dopiero potem go rozwijam.
Najczęściej sni mi się jakaś sytuacja, albo
wracając do domu widzę jakąś sytuację, zapamiętuję ją a potem dowolnie
rozwijam na opowiadanko. Ostatnio pisze opowiadania autobiograficzne,
uttrzymane w klimacie fantasy - a skąd pomysł?? Otóż śniło mi się ciemne
pomiszczenie, resztę dopisałem.
Średnio w ciągu dnia pisze jedno
opowiadanko. Mam ich kilkanaście, a tylko 3 wrzuciełem na Forum. Poza tym
piszę, też większe rzeczy - tu tez pomysł wbiłsię sam.
Mnie wena nachodzi nagle, ale i
niespodziewanie opuszcza. Pomysły na opowiadania biorę z filmów, książek,
gazet. Przedewszystkim jednak obserwuje ludzi na ulicy, w autobusie i
szkole. Nie wykorzystuję wszyskichg swoich pomyslów i jestem bardzo
krytyczna wobec tego co napiszę.
Zwykle kiedy się nudze, to wymyslam jakies głupie historyjki potem wymyslam postacie, sytuacje itd. i jakos wychodzi tak samo z siebie wogole to mam taki zeszycik gdzie zapisuje sobie jakies pomysly, czy fragmenty bo czasem np. przychoidza mi do glowy najlepsze pomysly w srodku ohydnej lekcji przyrody itp
Pomysły nachodzą mnie same z siebie, kiedy idą sobie ulicą, albo przed zaśnięciem. Czasem zapamiętam jakieś słowa z piosenki czy z filmu i coś na ich podstawie wymyślam. Fakt, że większość koncepcji szybko zapominam albo odrzucam, dlatego piszę raczej niewiele.
Jak ktoś zaczął czytać moje opowiadanie pt. "Stos" to będzie wiedział o co chodzi. To jest moje pierwsze takie oryginalne opowiadanie, a tak normalnie to drugie. Pomysł przyszedł mi kiedy oglądałam w telewizji program o paleniu czarownic, no i czytając po raz drugi trzeci tom Harry'ego Potter'a. Potem posmysły same mi przychodzą do głowy. Najczęściej wieczorami... Chociaż zgadzam się z innymi: pomaga w tym także czytanie książek. Ja to uwielbiam... (o ile natknę się na jakąś dobrą). Pozdrawiam serdecznie.
pomysły przychodzą do mnie albo gdy
słucham muzyki, albo po przeczytaniu jakiejś książki, która mnie
zafascynowała...
QUOTE (Gaara @ 03.03.2004 17:41) |
Pomysły przychodzą same, jeśli ktoś ma wyobraźnię i natchnienie może pisać i pisać ale do tego terz trzeba mieć ..... serce, aby te dzieła ożyły....................... |
Tak.
Mnie pisani przychodzi z łatwością.
Zawsze miałam bujną wyobraźnię
Pomysłysam przychodzą mi do głowy (takjakbymiały nogi
).
Nawet kiedy sprządam
czasami w mojej głowie powstają różne obrazy i sceny (to brzmi jak magia,wiem , ale tak już ze mną jest)
A tak na maginsie, już
wkrótce wyślę coś do Fan fiction
A mi najlepsze pomysły przychodzą
wieczorem i w nocy. Zanim usnę, często rozmyślam o różnych rzeczach. Wiele
rzeczy, które są w moim ficku (link w podpisie), wymyśliłam właśnie w ten
sposób...
A gdy wiem, o czym pisać, to jakoś mi się pisze...
To przychodzi samo.W nocy,na jakis nudnych
lekcjach.Zastanawiam sie nad jakimis sytuacjami które mogliby przezyc moi
bohaterowie.
Moi bohaterowie czasami przypominają mi przyjaciół,ludzi
których widze na codzien,albo wyobrazenia ludzi zblizonych do
ideałów(których tak na serio nie ma),a nie których zblizonych do wyobrazenia
najwiekszych idiotów itd.
Gdy oglądam jakis film i którach scena mi
sie podoba analizuje i po paru zmianach scena ląduje w ff.
Czasami
pisze to co sama chciałabym przezyc.Np.wyslalam bohaterke mojego ff na
koncert Beatelsów Ale o tym kto i co z tego wyniknie dowiecie sie we wrzesniu
Skąd biorę natchnienie?
Ono jest jak
westchnienie, jak mgnienie oka, jest ulotne i dlatego żadko przychodzi, bo
mam słabą tendencję do łapania go.
Dają mi je sny, które przecież mam tak
żadko.
Dają mi je smutne notki na cudzich blogach, które czytam tak
często jednak żadko w której odnajduję parwdę [bo tylko takie dają mi
natchninie].
Dają mi je ulotne chwile...
Dają mi je przyjaciele,
których mam tak mało...
Moje natchnienie to żadkość
Ja natchnieni biore najczęściej z rozmów
*OMG wiem, że to dziwaczne XP XD* Rozamwiam sobie z kimś i wystarczy mi
jedno zdanie, żebym wieczorkiem 50 stronicowy epos napisała XD *leci but XP
XD*
Jestem tu nowa i od niedawna piszę FF, najczęściej związane z tematyką Harry'ego Pottera. Jednak najbardziej lubię pisać o Huncwotach, których Rowling nie dała nam do końca poznać i mogę ich "urobić" według własnego uznania. Biorę natchnienie z książek, filmów i takich tam. Ale moim najlepszym sposobem który polecam jest oglądanie teledysków, dobrze żeby były animowane. Niektórem może wydam się strasznie dziecinna, ale oglądam teledyski z SailorMoon, tam zawsze jest świetna muzyka. Najpierw go puszczam normalnie potem następny raz i zamykam oczy. Wyobrażam sobie jakąś postać, a potem dopasowuję różne sceny do muzyki, np. jak dany bohater rzuca zaklęcie lub wyładowuje się u stóp znienawidzonego nauczyciela. Póżniej wiąże to w całość dodaję kilka nowych sytuacji i powstaje FF. Mam bujną wyobrażnie, która jest do tego przydatna. Hehe... czasami jednak wolę jej nie mieć. Np. po obejżeniu I części władcy pierście wydawało mi się, że nad lasem (mieszkam niedaleko) jest łuna, jakby się palił...
Pozdrawiam wszystkich i życzę weny .
Sama nie piszę FF ale różne osoby robia to różnie. Jedni siadją i piszą co im przyjdzie do głowy. Inni najpierw wymyślaja sobie szkic poszególnego rozdziałua potem piszą. Inni robią szkic całego FF i potem zabierają się do pisania.
Niektórzy jeszcze najpierw piszą szkic. Potem zakończernie, a potem wszytskie wydarzenia od początu do finału ktpory napisali wcześniej.
Róznie to bywa. A z waną najrózniej raz jest a raz nie ma. W tym dlatego cały problem. Wszystkim piszącym FF życzę weny A reszta jakos przyjdzie ;]
Niektórzy też troszeczkę wzorują się na swoim życiu, własnych uczuciach...
Czasami od razu wiedzą, co będzie w następnym rozdziale, a czasami nawet jaki bedzie koncec. Też się zdarza, że napierw jest wymyślony koniec, dopiero potem początek. No i czasami ktoś chce coś sobie napisać i zaczyna i jakoś dalej idzie od rozdziału do rozdziału. Osobiście pozdrawiam tych wszystkich co piszą i powodzenia życzę!
Ja natchnienie biorę z głowy, albo z jakiejś dobrek ksiązki, którą przeczytałam lub z filmu(to bardzo żadko). Zdarza się również, że biorę pomysły w własnego życia i niekiedy wena spada sama, gdy mam strasznie romantyczny lub wesoły humor.
Nie lubię mówić o natchnieniu. Wolę o inspiracji. Może to za sprawą skojarzeń - natchnienie kojarzy mi się albo z wieszczami, piszącymi w prawie nabożnym uniesieniu, albo z pensjonarkami, które z wypiekami na policzkach zapisują kolejne strony sekretnego pamiętnika.
Inspiracja może być. A skąd je czerpać? Najlepiej z rzeczywistości. Gorzej - z książek czy filmów, bo pisząc pod wpływem książki/filmu, które nas zachwyciły, istnieje większe prawdopodobieństwo, że zasugerujemy się stylem pisania/obrazem. Kiedy się to trzyma w ryzach, nie widzę w tym nic nagannego. U siebie też obserwuję takie zjawisko. Natomiast mniej doświadczone osoby mogą pójść w kopiowanie. I tu się zaczyna problem. Bo jeżeli pisze się o mutancie z wielkim mieczem, który zabija potwory i kocha czarodziejkę, a nazwiemy go Zdzisiek, Nabuchodonozor czy Adkdeaslksd, to i tak skojarzenie z Wiedźminem będzie natychmiastowe. http://forum.freeware.info.pl/gry/wargame.html
Ja natomiast czerpię inspirację z historii, cytatów, biografii, podróży. To głównie. Ale poza tym zdarza mi się inspiracja dużo bardziej trudna do wytłumaczenia. Np. widzę jakiś cień, czy coś w tym stylu i widzę scenkę, impresję. Kiedy jednak zabieram się do pisania, mam przed oczyma przede wszystkim postać - kompletną, z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Muszę też znać zakończenie. Inaczej nie siadam przed komputerem.
Więcej grzechów nie pamiętam
Jak dla mnie to największą inspiracją są jednak ludzie, zazwyczaj mi najbliżsi. Ale to nie oznacza, że osoby, których nie znam, nie dają mi insiracji...np. widzę jakąś dziewczynę siedzącą samą na przystanku - od razu do głowy przychodzi mi tysiące teorii jej przeszłości.
Natchnienie raz przychodzi, raz odchodzi. U mnie najczęściej łaskawie się pojawi po obejrzeniu filmu;słuchaniu muzyki. Dobrą porą jest noc, aczkolwiek niektórzy wtedy śpią. Nie wiem dlaczego...
To, co napiszę, będzie wyglądało jak zwierzenia osoby nie do końca zdrowej na umyśle, ale trudno.
Czasami mam wrażenie, że to nie ja panuję nad swoimi historiami. To Wielka Wena dopada mnie, kiedy zechce. Czasami natchnienie przynosi mi niebieskie niebo, zielone drzewo, dziwne ubranie dziewczyny siedzącej naprzeciwko w autobusie, zabawny kształt chmury. Takie najgłupsze drobiazgi.
Miałam też taką sytuację, akurat nie z Harry' m Potterem, że coś mi się przyśniło, obudziłam się, zapisałam. Wyszło opowiadania chyba z 10 stron. Następnej nocy przyśnił mi się ciąg dalszy, znowu zapisałam, dodał to i owo. Ta historia śniła mi się chyba z tydzień!
Niestety, w moim przypadku wpatrywanie się w pustą kartkę w Wordzie nie działa, ale bardzo przeszkadza. Podobnie, jak myśl, że to, co napiszę, będę musiała komuś pokazać. To mnie bardzo rozprasza.
W sumie to potrzebuję dobrej muzyki, kilku obrazków w głowie (dzięki muzyce) i mogę pisać, akurat wtedy mam natchnienie
Jeśli chodzi o mnie, bardzo często inspiracją (nienawidzę określenia "natchnienie", jest zbyt górnolotne) jest muzyka. Słyszę jakąś piosenkę i w głowie mam już ogólny zarys historii. Czasem inspiruje mnie po prostu życie, dane sytuacje (np. drabble "Ślizgońskiego Nowego Roku" napisałam właśnie w dzień Nowego Roku). Czasami pomysł na ficka przychodzi ot tak, sam z siebie, bez żadnej inspiracji, ale to zdarza mi się niezmiernie rzadko.
Co do ogólnego szkicu rozdziału bądź całego ficka, nigdy tak nie robię.
Bardzo inspirujący mogą być znajomi, nie ma lepszej zabawy niz oddanie ich charakterów w literackim kliamcie, takze Rowling tutaj czerpała garściami co widać po Ronie:)
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)