Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Fan Fiction i Kwiat Lotosu _ Czerwono-żółty Szalik

Napisany przez: Medea 19.09.2005 18:37

Dziękuję Nash za betę.


Wysoki mężczyzna o rudych włosach szedł powoli przez miasto, rozglądając się bacznie. Wyraźnie czegoś szukał. Czegoś, a raczej kogoś, bowiem jego zmęczona twarz rozpromieniła się nieco, gdy dostrzegł w tłumie młodą kobietę ze strzechą brązowych, rozwichrzonych włosów. Podszedł do niej i uśmiechnął się lekko.
Oboje ruszyli w najwyraźniej doskonale sobie znanym kierunku.
Oboje wyglądali na młodych, ale doświadczonych przez życie na tyle dotkliwie, że odcisnęło to piętno na ich twarzach.
Oboje otuleni byli czerwono-żółtymi szalami charakterystycznymi dla należących do Gryffindoru uczniów Hogwartu, choć był środek lata, a oni sami ukończyli już szkołę.
Oboje wymownie milczeli.
Niespiesznym krokiem przemierzali miasto. Mijali pędzących przed siebie ludzi, którzy nawet ich nie zauważali.
W końcu mężczyzna i kobieta dotarli do starego, zdewastowanego domu handlowego. Zatrzymali się przed jego wystawą, na której stał podniszczony manekin reklamujący zieloną, nylonową sukienkę.
O ile dotąd postronnemu obserwatorowi wydawali się zupełnie normalnymi ludźmi, o tyle w momencie, gdy odezwali się do manekina i przeszli przez wystawową szybę, każdy, nawet największy mugol, zorientowałby się, że nie są wcale tacy zwykli.
Oboje byli przecież czarodziejami.
Znaleźli się w ogromnej i zatłoczonej recepcji szpitala świętego Munga. Ominęli siedzącą za biurkiem czarownicę, która znudzonym głosem udzielała pacjentom instrukcji, gdzie mają się udać. Weszli schodami na czwartą kondygnację budynku.
URAZY POZAKLECIOWE — głosił napis nad podwójnymi drzwiami. Mężczyzna nacisnął klamkę i przepuścił kobietę przodem.
— Od razu widać, do kogo państwo idą — rzucił przechodzący obok uzdrowiciel, spoglądając na ich szale.
— Jak on się czuje? — zapytała szybko kobieta.
Uzdrowiciel przystanął.
— Fizycznie całkiem dobrze. Coraz częściej spaceruje po swoim pokoju.
— A co z… — zaczął rudy mężczyzna.
Uzdrowiciel pokręcił głową.
— Bez zmian. Wczoraj rzucił dzbankiem w uzdrowicielkę dyżurną, bo zapomniała szalika.
— Dziękujemy — powiedział mężczyzna i uścisnął dłoń uzdrowicielowi.
W oczach kobiety pojawiło się rozgoryczenie, które po raz kolejny zdusiło w niej wszelką nadzieję.
— Trzeba czasu — szepnął rudzielec, przytulając ją.
— Chodźmy już…
Ruszyli w głąb korytarza, a na jego końcu skręcili w lewo. Zatrzymali się przed nieoznaczonym żadnym numerem czy nazwą pokojem. Kobieta wyciągnęła różdżkę, mruknęła Alohomora i otworzyła drzwi.
Drobny, czarnowłosy mężczyzna siedział nieruchomo na łóżku w sterylnie czystym pokoju. Jego wzrok utkwiony był w suficie, jednak po chwili przeniósł się na stojącą w drzwiach parę. Mężczyzna nabrał w płuca powietrza, zupełnie, jakby się czegoś przestraszył, jednak gdy spojrzał w okolice ich szyj, wypuścił je ze świstem.
— Cześć — odezwała się kobieta tonem, który tylko jej wydawał się beztroski.
Czarnowłosy wrócił do obserwowania sufitu.
— Jak się czujesz, stary? — zapytał rudy, przysuwając sobie i swojej towarzyszce krzesła.
— Przynieśliśmy ci owoce — powiedziała kobieta, wyciągając z torby banany, jabłka i pomarańcze.
Czarnowłosy spojrzał na nich swoimi zielonymi oczyma, w których kryło się uprzejme zdziwienie.
— Owoce — powtórzyła, wskazując je palcem.
Mężczyzna kiwnął z wdzięcznością głową i kontynuował oglądanie sufitu.
— Wiesz, Neville oświadczył się Lunie — zaczął rudzielec.
— Tak! Planują ślub za dwa miesiące — podchwyciła kobieta. — Luna jest naprawdę szczęśliwa.
— A Ginny rzuciła swoją posadę w Ministerstwie Magii, żeby móc pomagać Fredowi z jego interesem. My jeszcze jakoś się trzymamy, ale on, biedaczek, wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią George’a, choć minęło już tyle czasu…
— Ron! Nie mów przy nim o takich rzeczach!
— A czemu nie?
— Bo… Bo nie! Jeszcze przypomni sobie coś niemiłego!
— Och, daj spokój! Przecież on i tak nas nie słucha!
Rudy mężczyzna wstał gwałtownie z krzesła i zaczął przechadzać się po pokoju.
— Hermiono, spójrz na niego! To warzywo!
— Nie mów tak! Harry, nie przejmuj się nim.
Czarnowłosy nazwany Harrym nie zwracał na parę najmniejszej uwagi.
Zza drzwi wyłonił się uzdrowiciel z niedbale przerzuconym przez szyję czerwono-żółtym szalem.
— Wybaczcie, ale muszę zabrać pana Pottera na badania. Chodź, Harry.
Uzdrowiciel podszedł do czarnowłosego mężczyzny i chwytając go pod ramię, postawił na równe nogi. Ten nie opierał się, tylko grzecznie, jak pięciolatek podążający z mamą za rękę do przedszkola, dał się poprowadzić do wyjścia.
Drzwi zamknęły się.
Kobieta wybuchła płaczem.
Mężczyzna podszedł do niej.
Przytulił.
— Ron, nie mogę patrzeć na niego w takim stanie!
— Spokojnie, Hermiono. Chodźmy do herbaciarni. Porozmawiamy.
Wyszli z pokoju i udali się do herbaciarni na piątym piętrze.
Usiedli przy okrągłym stoliku w niewielkim, dusznym pomieszczeniu. Zamówili herbatę. Milczeli.
— Nienawidzę tego szalika! — wykrzyknęła nagle kobieta, zrywając go z szyi i ciskając nim w podłogę.
— Ja też go nie lubię — powiedział cicho rudzielec.
— Ron, powiedz szczerze. Czy myślisz, że on kiedykolwiek wyzdrowieje?
— Nie wiem, Hermiono.
— Ale jak myślisz?
Mężczyzna milczał.
— No, odpowiedz mi wreszcie!
Spuścił głowę, uporczywie wpatrując się w kostkę cukru leżącą na spodeczku.
— Nie sądzę — mruknął w końcu.

***

Miesiąc później Hermiona przygotowywała się w swoim wynajmowanym mieszkaniu do odwiedzenia Harry’ego w szpitalu. Przeczesała przed lustrem brązowe włosy i uśmiechnęła się blado do swojego oblicza. Słyszała, że Harry’emu nieco się polepszyło. Chwyciła jeszcze czerwono-żółty szal i już miała wychodzić, gdy przez otwarte okno wleciała niewielka sowa i zrzuciła na stół kopertę, po czym odleciała.
Kobieta sięgnęła po list i otworzyła go.

Do Sz.P. Hermiony Granger
Ponieważ figuruje Pani w naszej kartotece jako osoba, z którą należy się kontaktować w sprawie pana Harry’ego Pottera, który od czerwca 1998 roku przebywa na oddziale zamkniętym szpitala św. Munga, z przykrością zawiadamiamy, że dnia 12 września 2000 roku wyżej wymieniony pacjent zmarł wskutek szoku po użyciu zaklęcia Drętwota. Zaklęcie to zostało użyte, gdy pan Harry Potter zaatakował dyżurną uzdrowicielkę.
Przesłuchanie świadków w sprawie formalnego ustalenia przyczyny zgonu odbędzie się dnia 25 września 2000 roku w Ministerstwie Magii.
Z najszczerszymi kondolencjami,
dyrektor szpitala — Hipokrates Smethwyk.


Pasiasty szalik wysunął się Hermionie z rąk…

Napisany przez: Katarn90 23.09.2005 19:10

Wow! Zrobiło na mnie piorunujące wrażenie to opowiadanie. Czekam na dalsze i dłuższe części.
P.S Rzeczywiście, masz za co dziękować becie - nie wychwyciłem żadnych błędów.

Napisany przez: Tannis 06.10.2005 17:50

Bardzo dobre opowiadanie, pomysł też niezły, zakończenie smutne cry.gif Czyli inaczej mówiąc, podobało mi się.

A oto nagroda:
nutella.gif

Napisany przez: Fauna 06.10.2005 19:37

Łał. No po prostu świetne ohmy.gif W sumie to książka mogłaby się tak zakończyć. Zawsze myślałam, że Harry albo zginie w walce z voldem, albo go pokona, śmierć, albo życie. Ale tak naprawdę, to takie zakończenie też może mieć miejsce, a nawet jest całkiem prawdopodobne. Dałaś mi do myślenia tym fkikiem huh.gif .....

Napisany przez: Tomak 08.10.2005 17:40

Opowiadanie zobiło na mnie duze wrażenie chociasz nie chciałbym zeby Harry tak skończył ale wkoncu to jest fick wiec wszystko sie moze zdazyc. Nie wiem czy przewidujesz jakies dalsze czesci bo historia tak jakby sie skonczyła ale jesli masz jakis plan to pisz chetnie poczytam.

Napisany przez: gail 29.10.2005 20:31

Opowiadanie genialne.
W życiu nie spodziewałabym się takiej śmierci Harry'ego...
Biedny Potter sad.gif
Geogre zmarł?
sad.gif
I zgadzam się z Fauną, książka mogłaby się tak zakończyć. Rowling napewno by się nie powstydziła takiego zakończenia.

Naprawdę, świetnie wyszło.
Nie wychwyciłam nawet jednego błedu.
Jeżeli będą dalsze części, poprosze o poinformowanie o nich!
W nagrode tongue.gif masz czekolada.gif smile.gif

Pozdrawiam, Gail

Napisany przez: Joan 03.11.2005 15:48

Słów brak. To jest takie... MOŻLIWE.
Świetny pomysł. Gratuluję! czekolada.gif

Napisany przez: LilienSnape 16.03.2007 21:41

Szkoda, że nie piszesz dalej, ale cóż,
Bo pomysł jest naprawdę świetny
Śmierć Harry'ego rzeczywiście jest ciekawa. nie taka zwykła , ot co.
przynajmniej nie zginął od avady.
potrafisz zainteresować swoim stylem pisania.
a i podobał mi się jeszcze ten motyw z szalikiem, no !


Edit: no i śmierć Georga. to jest dopiero bolesne XDD

Napisany przez: patix 17.03.2007 23:19

Tamat - właśnie teraz, gdy wszyscy zastanawiają się czy i jak zginie Harry - bardzo na czasie.
Optymizmem FF raczej nie powiewa, ale jest nadzwyczaj interesujące i zaskakujące. Zwykła rzecz - szalik - nabiera szczególnego znaczenia i to liczę na ogromny plus opowiadania.

Lilien, dzięki, że je wygrzebałaś, bo rękę sobie daję uciąć, że inaczej bym się do niego nie zabrała. A niewątpliwie - było warto. I niewątpliwie - wrócę do niego bezpośrednio przed lub po "Deathly Hallows".

Napisany przez: Chooo 02.04.2007 17:36

Temat stary, ale pierwszy raz czytam ten FF. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę mi się podobało. Było bardzo emocjonujące i ciekawe. Szkoda, że nie ma dalszego ciągu. Trochę krótkie toto, ale i tak śliczne. Może kiedyś coś napiszesz. Z chęcią przeczytam. Ta śmierć Georga, a potem Harry'ego...powalające. W każdym razie życzę dalszej weny, mimo iż widzę, że nie piszesz dalej.
Pzdr.
A.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)