Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Talk Show _ My Normal And Boring Life

Napisany przez: Shell 06.10.2004 17:39

Tak, to będzie kolejna nudna historyjka pewnej nudnej nastolatki. Jeśli szukacie jakiejś puenty bądź ulrytego sensu to przykro mi, nie znajdziecie tego. Nic wam nie karzę. Piszę to w celu wyładowania się. Bo już mnie to męczy. Kasia jestem miło mi. Mieszkam w Świętochłowicach. Może mam 14 lat, i co z tego? Czy to znaczy że inaczej czuję, myślę, kocham? Czy to znaczy że nie mogę wiedzieć co to jest miłość? Ja tego nie postrzegam w ten sposób. Kocham i chcę być kochana ! Zasługuję na to! Czyżby? Cóż ja mogę wiedzieć o życiu. Zwykła, przesiąknięta tym nędznym życiem nastolatka? Nie gdzie tam, ja tylko dzieckiem jestem. No cóż. Może rozkapryszona gówniara brzmi lepiej w ustach takiej szmaty jak ja. Szmata, dziwka, kurwa, latawica...tak mnie zwą! Ale co ja na to? Imponuje mi to, to źle? Tak wiem źle. Ale cóż każda dziewczyna chce być postrzegana w swoim świecie inaczej. Mam dość myszek, króliczków, kotków i innych zwierzątek! Mam dość księżniczek, królewien i dam! Jestem nikim, i dlatego chcę być traktowana tak ja na to zasługuję. Mam chore nerki, to fakt. Wstydzę się tego bo tylko przeszczep może mi pomóc. Inaczej może być ze mną źle. Ale co z tego? Zacznę od początku. Dwa lata temu, byłam cichym, brzydkim, bojącym się życia kujonkiem. Chce ktoś zadanie? Nie ma sprawy, ale cóż mi po tym? Przyjaciół nie było. Później nowa szkoła, klasa i Ona. Marta. Od początku mi imponowała. Taka buntowniczka. Nie brzydka, nie tępa i czepialska. Zmieniła mnie. Oj bardzo mnie zmieniła. Najpierw zmiana wyglądu. Obcisłe bluzeczki na miejsce wiszących bluz, skrócone i ładniej ułożone włosy, nie tak jak kiedyś długie kołtuny, inny look, inne spojrzenie na świat... inny człowiek. Odrodziłam się na nowo, to chyba dobre słowo... Ale czy na pewno można zmienić człowieka? Można. Później zaczęło się picie. Piwko za złotówkę, bądź wiśnia za dwa siedemdziesiąt od czasu do czasu. Wszystko tanie i równie ohydne, lecz co można było zrobić? Presja otoczenia. Chęć zaimponowania. Więc piłam i stałam się jej przyjaciółką. Później pierwszy chłopak, pierwszy pocałunek, pierwsi przyjaciele, pierwszy petting. Byłam gotowa nawet się z kimś przespać. W wieku 14 lat. Dziwny jest ten świat jak śpiewał już ktoś. Wczoraj, to jest dnia piątego października pierwszy papieros. Całe życie bałam się palić, nałogi i te sprawy, ale cóż? Zaczęło się od poznania trzech facetów. Dwa dni później jeden z nich podzielił się fajką. Przecież nie mogłam odmówić. Dzisiaj, to jest szósty października, nie dość, że nie byłam w szkole, nie dość że piłam wino, które ona sama przyniosła, to wypaliłam cztery fajki i kupiłam na spółkę z Nią paczkę jakiś tanich, ruskich, z przemytu papierosów za 3 zł. Siedzę w domu i mam ochotę wypalić. Nie wiem czy to nałóg czy też nie, ale mam ochotę się od stresować. Marta powiedziała, że załatwi marysię, kości a nawet sztof. Innymi słowy będę palić marichunaę i kości, bądź brać LSD lub inny kwas. Ale przecież nie powiem że nie. Bo nie będę już jej przyjaciółką. A tego nie chce. Ci trzej faceci, nazywają dziewczyny suczkami bądź dziwkami, ale tylko wtedy gdy im się jakaś spodoba. Dwaj mają po 17 lat, a drugi 20. Jeden, z zapadniętymi policzkami od ćpania ale za to z pięknymi brązowymi oczami, mi się spodobał. Spodobał to mało powiedziane. Zauroczyłam się, nie powiem zakochałam bo przecież czternastolatka nie wie co to jest zakochanie, prawda? Widziałam chłopaka dwa razy na oczy. Był miły. Kochany. Chcę być z nim. Ale jak? Aktualnie to ja za nim latam. Nie wiem czy to ma sens. Raczej nie. Bo życie nie ma sensu. Nie chcę żebyście wierzyli, nie chcę żebyście współczuli. Chcę żebyście wiedzieli, że wasze życie wcale nie jest takie beznadziejne. Moje chyba też nie. Ale za dużo pytań, za dużo nie pewności. I zero rady z jakiejkolwiek strony. Gratuluje dotarcia do końca.

Tyle.
Koniec.
Lepiej mi.
Dzięki.

Napisany przez: Bitter 06.10.2004 17:54

*po jako takiej nieobecnosci na forum (radek, felek... gdzie moj mod, niecnoty? ;>) musialam sie po prostu wypowiedziec. temat dobijajacy bardziej niz moje cztery gole dzidy.*

Dziewczynko, i co chcesz osiagnac takimi tematami? Zaloz sobie bloga, co? Nie dobijaj biednych uczennic LO, ktore przychodza na to w gruncie rzeczy lekkie, odrobine glupiutkie i latwe w odbiorze forum i zastaja takie tematy... Nastepna nastolatka w szponach zlego towarzystwa, zdeprawowana fanka 'suk' 'kurw' 'dziwek' 'szmat' i takich tam przyjemnych spraw?

Dlaczego ja nie mam takich problemow? Obracam sie w towarzystwie, brzydko i snobistycznie mowiac - elitarnym, o ktorym wiele osob z mojej szkoly moze sobie pomarzyc i jakos kiedy mowie ze nie pije, ze nie pale (chociaz tego z reguly nie odmawiam), czy ze nie ide na impreze, bo costam ludzie potrafia to uszanowac i wcale nie zmienia to naszych stosunkow?

smierdzi mi tu kupa, brzydko mowiac. ide dalej sie uczyc dojcza, a ty sie lepiej puknij w glowke, kochanie ;p

Napisany przez: Potti 06.10.2004 18:11

no wyladowac sie mozna, ale pod zly adres chyba trafilas. wyzal sie internetowej znajomej, albo jak wyzej Bitter powiedziala, na blogu. bo my nie znajac Cie nie dosc, ze pomyslimy niekoniecznie przychylnie to jeszcze nic konkretnego nie powiemy- czy niby mamy Cie nauczyc asertywnosci, czy po prostu powiedziec ''trzymaj sie kochanie, wspolczujemy bla bla bla''? no i przy okazji nie wiem czy takie decydowanie sie na wszystko co Ci nie zaproponuja to jest normal life. raczej stupid life.

btw, Bitter-> moglabys mi na pm przeslac adres swojego nowego bloga, bo go lubilam czytac po cichu ;p

Napisany przez: Bitter 06.10.2004 18:16

QUOTE(Potti @ 06.10.2004 17:11)


btw, Bitter-> moglabys mi na pm przeslac adres swojego nowego bloga, bo go lubilam czytac po cichu ;p
*



heloł, duuuude! kope lat...
offtopujemy! a co, czasami mozna! ;>
potti, telepatko... po tych miesiacach przerwy wlasnie wlaczylam sobie ownlog'a, zaloz bloga - zastanawiam sie nad jakas rozsadna nazwa... i zastanawiam sie czy lepiej poswiecic reszte wieczoru na nauke dojcza, zeby poprawic jedynke, czy na bloga. ;]

Napisany przez: Pawelord2 06.10.2004 18:34

Ahh :/
jak ja nienawidze dresów... nie współczuję im, nie kocham ich, pragnę ich śmierci :> chcę żebyście poszli za mną i stworzyli armię dresbójczą ;p
Niszczyli każdy przejaw tejże "kultury" od hiphopu po łysine, naprzód do boju!

No a po co to napisałem? nie wasz interes, nie pytajcie i nie czytajcie wcale :]

tak mniejwięcej streściłbym posta głównego z którego nic nie wynika ;p

PS. zadałem sobie trud przeczytania całego postu pomimo fakt ze strasznie zirytował mnie temat po angielsku (to już po polsku nie można? wstydzisz się jezyka?) ale jedna rzecz mi się przypomniała...

napisałaś bowiem :

QUOTE
, z zapadniętymi policzkami

i że niby od ćpania? nic bardziej mylnego... zapadnięte policzki, jak podaje suchar.net ma się od...

robienia laski....

Więcej tutaj :
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=520&w=15101757&v=2&s=0

jak sama widzisz - twój wybór jest nietrafiony :] on ma...innego ;p
"...P..."

Napisany przez: Nea 06.10.2004 18:45

Ponieważ Cię znam i naprawdę cenię powiem po prostu: Chodź, pomogę Ci w założeniu bloga.

Swoją drogą... A nie mówiłam.

Napisany przez: Bitter 06.10.2004 18:46

QUOTE(Pawelord2 @ 06.10.2004 17:34)
Ahh :/
jak sama widzisz - twój wybór jest nietrafiony :] on ma...innego ;p

*



Ty sie nie smiej, to powazna sprawa. Malo to nastolatek z powodu nieszczesliwej milosci z mostu skoczylo?
;p

Napisany przez: Myśka 06.10.2004 18:54

A ja tam nie wiem, co Wy chcecie. Może poprostu nie jestem w nastroju do czepiania się?
Nosiła to w sobie dziewczyna, napisała, i brawo za odwagę. Bo pewnie i tak wiedziała, że opinie na temat jej wypowiedzi będa raczej negatywne.
No cóż. Ja nigdy nie miałam takich problemów, bo mam swój rozum i jeśli w moim środowisku nie znalazłabym kogoś, kogo warto nazwać przyjacielem, to nie uciekałabym się do ekstramalnych sposobów zawierania znajomości. Też jestem buntowniczka, przede wszystkim nic wbrew sobie nie robię. Nie wiem więc, jak możesz tak łatwo poddać się wpływowi jakiejś początkującej ćpunki. Suczko ;p

Napisany przez: Pawelord2 06.10.2004 19:11

Bitter - ja bym z mostu nie skakal, ale po pocalowaniu takiego goscia z obwisłymi policzkami chyba bym tydzien gebe szorował ;]

myśka - nom ;] jakie to smuutne, ja tez nie mam przyjaciół... z własnego wyboru ;p i tak mi lepiej...
silna wola rox - jak do tej pory jedynym momentem w którym moja silna wola ulega zachwianiu jest (nie licząc zaproszenia na piwo) to ta w której mam dylemat - zdradzać czy nie ;]
"...P..."

Napisany przez: Zusia =) 06.10.2004 19:19

P2- fuuuuuj ;D
całować Tego z Obwisłymi Policzkami.... ueeeeeeee...... XD
a tak poza tym, to Ci sie nie otwierają te photos.

Napisany przez: Potti 06.10.2004 19:29

wlasnie wpadlam na pomysl, ze powinnas napisac do bravo, Shell ;D

a Ty Pawerold2 jestes niewrazliwy i nie rozumiesz prawdziwej milosci! a Ty Bitter wyslalas mi pierwsza pm na nowym forum i tak faajnie wyglada! a Ty Mycha to glupia jestes, bo ja lubie sie czepiac!

i nie chce mi sie gadac z ladem i skladem, jeszcze ktos pomysli, ze jestem przejrzala. ale tak chcialam dodac, ze szczytem asertywnosci to ja moze tez nie jestem, czesto mi szkoda czegos nie zrobic albo po prostu mi wszystko jedno, czesto czuje sie niezrecznie... ale nie az do tego stopnia. nie wyobrazam sobie Ciebie w doroslym zyciu, Shell, skoro niczego nie potrafisz odmowic. bedziesz pozyczac pieniadze, az w koncu zbankrutujesz. przez Twoje mieszkanie beda przewijac sie znajomi bez pieniedzy. bedziesz im dokladac do ich czesci czynszu, albo oni w ogole nie beda placic. a w dodatku jeszcze Cie okradac, ale Ty bedziesz cicha i nic im nie powiesz. lepiej sie zbierz w sobie i pocwicz mowienie 'nie', jak to sie ladnie nazywa =)

Napisany przez: Sumiko 06.10.2004 21:22

ojejejku.
a w somalii obrzezają dziewczynki.
jak lubisz być suczka to sobie bądź. jeśli musisz palić, pić, dawać dupy żeby mieć przyjaciół to ok. twoja sprawa. nie zazdroszcze, ale to w końcu twoja dupa, twoje życie. w końcu ludzie robią gorsze żeczy, a fajki to raczej małe piwo. a majtki podciągniesz i też będziesz życ dalej. sama decydujesz o sobie. i możesz się zasłaniać, mamą, babcią, zdrowiem, wygladem, kasą itd. ale wszystko zależy od ciebie.

Napisany przez: voldius 06.10.2004 21:59

a konopia indysjka nie jest taka zła! zapal a zobaczysz! będziesz kool.

problemy masz na poważnie. źle do tego podchodzisz. moze należy coś zmienić, z czegoś zrezygnować.

a do innych: khyh, łatwo jest zbujać osobę, która pisze swoje problemy. wie, że nie powinna tego na forum robić, ale jak jej coś to pomaga?

Napisany przez: Potti 06.10.2004 22:17

no, ale wiesz Voldius. gdyby każdy sfrustrowany nastolatek zakładał temat ze swoich problemem toby się zrobił kącik złamanych serc. bo w końcu każdemu coś nie pasuje w jego życiu i każdy by czasem chętnie o tym powiedział.
i jasne, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i w sumie nic złego nie robi ten temat. ale dla mnie to głupie szukać porad na swoje problemy w ten sposób, w dodatku wiedzieć, że się nie powinno i że tak naprawdę to nikt nic nie poradzi.

Napisany przez: voldius 07.10.2004 01:44

a tam odrwacanie kota ogonem.

Napisany przez: Nea 07.10.2004 07:37

Jak ktoś ma podejście do tego jak Shell ["Wiesz, że tłumaczenie nic nie da"] to nie wiem czemu szuka pomocy.

Napisany przez: voldius 07.10.2004 12:43

to nie jest szukanie pomocy. to jest raczej nawoływanie. nawoływanie,ze nie jest najlepiej. albo dzielenie się swoimi uczuciami.

Napisany przez: Potti 07.10.2004 14:26

moze to jest to, ze gdybym ja byla psychologiem toby sie zwiekszyla liczba samobojstw. albo i niech Ci bedzie, ze odwracanie kota ogonem. ale ja po prostu tego nie rozumiem. i dla mnie to zalosne. sama staram sie raczej chowac te glebsze i dotyczace bezposrednio mnie emocje, pewnie dlatego.

Napisany przez: voldius 07.10.2004 14:48

widzisz Potti. hmm, ja też tak się przecież jakoś tak wyżalam, moje tematy, jakieś takie moje problemy, osobiste sprawy często.

no, ale w sumie jestem żałosny, więc rozumiem.

Napisany przez: Zusia =) 07.10.2004 16:12

QUOTE(Potti @ 06.10.2004 21:17)
no, ale wiesz Voldius. gdyby każdy sfrustrowany nastolatek zakładał temat ze swoich problemem toby się zrobił kącik złamanych serc. bo w końcu każdemu coś nie pasuje w jego życiu i każdy by czasem chętnie o tym powiedział.
i jasne, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i w sumie nic złego nie robi ten temat. ale dla mnie to głupie szukać porad na swoje problemy w ten sposób, w dodatku wiedzieć, że się nie powinno i że tak naprawdę to nikt nic nie poradzi.
*



pf.
Dziewczyna chciała tylko pokazać, jak to jest. a Ty nic, tylko jak zawsze to swoje wymądrzanie się, i żeby nie było zawsze wredna krytyka.
Zrobiłby się kącik złamanych serc, i to z tego? Kazdy ma przecież prawo czasem się wyżalić czy szukać tych porad, prawda? Jak to Vold napisał post wyżej, On też się czasem wyżala. I może kiedyś Ty też będziesz tego potrzebować, i wtedy inni zrobią tak, jak robisz Ty.
A z tego co wiem, Shell nagminnie nie zakłada głupich temacików, jak to robią niektórzy.
Myślę, że przesadzasz, i to zdrowo.

Napisany przez: Dajmond 07.10.2004 16:26

Chciałaś to z siebie wyrzucić. Ok? Ale dlaczego tu, dlaczego nam i po co? No nie wiem, załóż naprawdę jakiegoś bloga.
ps. Ja się dziwię jak ty się w ogóle dałaś wciągnąć.

Napisany przez: Neonai 07.10.2004 16:50

Można komuś powiedziec ze wszystko zalezy od niego. mozna powiedziec ze to jego zycie, ze forum to nie miejsce na tego typu tematy. Co tej dziewczynie po takich 'dobrych radach"? to juz lepiej nic nie pisac. Widac, ze ma słaby charakter i latwo nią manipulowac. Jest zastraszona i dla bycia lubianą zrobi wszystko. No i nie ma własnego zdania... Moja rada jest taka: jesli mozesz, poszukaj wsparcia u rodziny. Nam bedzie raczej ciezko Tobie pomoc, bo mimo dlugiego opisu twoja sytuacja nadal nie jest do konca przejrzysta.

Uprzedzam złośliwych: tak, chce byc psychologiem ;P

Napisany przez: Zusia =) 07.10.2004 17:00

i dobrze, powodzenia więc. Tylko uważaj, bo słyszałam że dzieci psychologów zwykle są dziko wychowane ;D

Napisany przez: Sumiko 07.10.2004 17:57

eh tam niech sobie pisze... mi to nie robi.

a Potti przejmuje chyba moją fuche =P
ale to dobrze, bo stara się już robie... nie to co kiedyś.

Napisany przez: Eva 07.10.2004 19:15

Pamiec nie ta, stawy trzeszcza, ja wiem.. Ronimy lzy w chwilach nostalgii za dawnymi czasami XD

Swintuchy z was. Czasem taki rodzaj odreagowania jest... hmm.. pomocny. Osobiscie nie uciekla bym sie do czegos takiego, ale coz, rozni ludzie, rozne rozwiazania. A pisac na ten temat nie bede bo ciesze sie moim jak na razie bezproblemowym zyciem i jedynym zmartwieniem jest dla mnie but z biologii.
Swintuchy swintuchy.

Napisany przez: voldius 07.10.2004 19:45

QUOTE(Zusia =) @ 07.10.2004 17:00)
i dobrze, powodzenia więc. Tylko uważaj, bo słyszałam że dzieci psychologów zwykle są dziko wychowane ;D
*



no potwierdzam, dzięki.

Napisany przez: BlackOmen 07.10.2004 20:15

To wszystko to nedzna prowokacja user posted image

Napisany przez: Potti 07.10.2004 20:18

Voldius-> no jasne, bo ja z pewnością myślę, że jesteś żałosny. i to pewnie jest i trochę stronnicze, że Twoje wyżalanie się jest dla mnie jakieś inteligentniejsze. przynajmniej wydaje mi się, że trochę więcej można powiedzieć na tematy, na które Ty się żalisz niż na taki.

Sumiko-> jeszcze się czasem z kimś zgadzam =)

Zusia -> to miejsce gdzie teraz jestem nadal pozostaje forum dyskusyjnym i nie traktuję tego na tyle poważnie, żeby być na siłę dla kogoś, nawet zdołowanego, miłym. bo jak się zakłada temat, powinno się chyba liczyć ze wszystkimi możliwościami odpowiedzi, a nie tylko ''trzymaj się, weź się w garść bla bla bla''. jeśli chce usłyszeć takie słowa, niech znajdzie sobie koleżankę podobną do siebie i jej się wyżali- tamta napewno przyzna jej rację. no i ja bym nie chciała kącika złamanych serc, a jakby się zrobił to trudno. mówię tylko, że mi takie coś nie odpowiada. i mogę Ci obiecać, że nigdy nie będę miała potrzeby żalenia się otwarcie na forum dyskusyjnym, bo nie mam zwyczaju mówić o wszystkim byle komu. do tego mam odpowiedniejsze osoby.

Napisany przez: kubik 07.10.2004 20:32

Ten temat ogólnie powinien zostac zamkniety zaraz po pierwszym poście.

Napisany przez: Teodora 07.10.2004 20:53

no po prostu lol... a może to przerzucić na fan fiction... barkuje tylko ojca
sado-maso i zapitej matki....

dobry winiacz nie jest zły... z umiarem...
pożałować sytuacji i ... wybacz muszę to powiedzieć... głupoty
bo jak to inaczej nazwać?
naiwnością??
no nie wiem...

no i na koniec.... czemu to na forum umieściłaś? takich nastolatek jak ty jest w polsce na peczki... wierz mi... wyłączając twoją rzekomą chorobę... nie jestes wyjatkiem

ps. lubisz jak muwia na ciebie dziwka/ kurwa?? czy cie dziewczyno pogieło?? jesli to prawda to masz coś nie tak pod sufitem!!

Napisany przez: voldius 07.10.2004 21:24

kurwa, ludzie zastanówcie się co piszecie. dzewczyna chyba ma jakieś problemy, a Wy pierdolić głupoty za przeproszeniem.

zamykaj sobie kubik tematy na FG.

Teodora, mówisz na własnym przykładzie?

Potti pamiętasz przypadek pani Sekjti ? tożto co ludzie pisali [ja między innymi], było żałosne. niewielu mądrych było.


kurwa jakby nikt nie potrafił coś napisac mądrego do dziewczyny, która się stacza.

ażto pierdolnijcie się w główkę coponiektórzy.

brr, trochę myśli.

Napisany przez: nadzieja 07.10.2004 21:38

A ja chcę poznać bezpośredni czynnik, który cię sprowokował do napisania tego. Co przelało czarę goryczy, hmm? Zaintrygowałaś mnie, bo jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, odebrałam tą historię jak całkowicie pozbawioną emocji. Jakbyś pisała o kimś zupełnie innym. Wstawiłaś to tu więc podejmij temat. Bo ja mam poważne wątpliwości czy ten post u góry pozwolił ci się wyładować. Chcesz prowokować i idzie ci to nieźle, ale myślę, ze gryzie cię coś innego.

I z łaski swojej odwalić mi się od psychologów ;]!

Napisany przez: Shell 07.10.2004 21:44

No dobrze. Podejme dyskusje. Powiem tak, wasze posty mnie zaskoczyly. Szczegolnie Voldiusa, ktory na mnie nie nawrzeszczal wink.gif.
Nadziejo, chyba to, że moja przyjaciółka (taka jedna Martyna...) stwierdziła, że się o mnie boi. Że się o mnie modli, żeby nic mi się nie stało. Ona chce mi pomoc, ale coz moze skoro mieszka ok 400 km ode mnie. Nigdy jej na oczy nie widzialam, ale ją kocham i ona mnie chyba też. A co do prowokowania...coś w tym jest =).

Napisany przez: nadzieja 07.10.2004 22:11

QUOTE
Tak, to będzie kolejna nudna historyjka pewnej nudnej nastolatki. Jeśli szukacie jakiejś puenty bądź ulrytego sensu to przykro mi, nie znajdziecie tego. Nic wam nie karzę. Piszę to w celu wyładowania się. Bo już mnie to męczy. Kasia jestem miło mi. Mieszkam w Świętochłowicach. Może mam 14 lat, i co z tego? Czy to znaczy że inaczej czuję, myślę, kocham? Czy to znaczy że nie mogę wiedzieć co to jest miłość? Ja tego nie postrzegam w ten sposób. Kocham i chcę być kochana ! Zasługuję na to! Czyżby? Cóż ja mogę wiedzieć o życiu. Zwykła, przesiąknięta tym nędznym życiem nastolatka? Nie gdzie tam, ja tylko dzieckiem jestem. No cóż. Może rozkapryszona gówniara brzmi lepiej w ustach takiej szmaty jak ja. Szmata, dziwka, kurwa, latawica...tak mnie zwą! Ale co ja na to? Imponuje mi to, to źle? Tak wiem źle. Ale cóż każda dziewczyna chce być postrzegana w swoim świecie inaczej. Mam dość myszek, króliczków, kotków i innych zwierzątek! Mam dość księżniczek, królewien i dam! Jestem nikim, i dlatego chcę być traktowana tak ja na to zasługuję. Mam chore nerki, to fakt. Wstydzę się tego bo tylko przeszczep może mi pomóc. Inaczej może być ze mną źle. Ale co z tego? Zacznę od początku. Dwa lata temu, byłam cichym, brzydkim, bojącym się życia kujonkiem. Chce ktoś zadanie? Nie ma sprawy, ale cóż mi po tym? Przyjaciół nie było. Później nowa szkoła, klasa i Ona. Marta. Od początku mi imponowała. Taka buntowniczka. Nie brzydka, nie tępa i czepialska. Zmieniła mnie. Oj bardzo mnie zmieniła. Najpierw zmiana wyglądu. Obcisłe bluzeczki na miejsce wiszących bluz, skrócone i ładniej ułożone włosy, nie tak jak kiedyś długie kołtuny, inny look, inne spojrzenie na świat... inny człowiek. Odrodziłam się na nowo, to chyba dobre słowo... Ale czy na pewno można zmienić człowieka? Można. Później zaczęło się picie. Piwko za złotówkę, bądź wiśnia za dwa siedemdziesiąt od czasu do czasu. Wszystko tanie i równie ohydne, lecz co można było zrobić? Presja otoczenia. Chęć zaimponowania. Więc piłam i stałam się jej przyjaciółką. Później pierwszy chłopak, pierwszy pocałunek, pierwsi przyjaciele, pierwszy petting. Byłam gotowa nawet się z kimś przespać. W wieku 14 lat. Dziwny jest ten świat jak śpiewał już ktoś. Wczoraj, to jest dnia piątego października pierwszy papieros. Całe życie bałam się palić, nałogi i te sprawy, ale cóż? Zaczęło się od poznania trzech facetów. Dwa dni później jeden z nich podzielił się fajką. Przecież nie mogłam odmówić. Dzisiaj, to jest szósty października, nie dość, że nie byłam w szkole, nie dość że piłam wino, które ona sama przyniosła, to wypaliłam cztery fajki i kupiłam na spółkę z Nią paczkę jakiś tanich, ruskich, z przemytu papierosów za 3 zł. Siedzę w domu i mam ochotę wypalić. Nie wiem czy to nałóg czy też nie, ale mam ochotę się od stresować. Marta powiedziała, że załatwi marysię, kości a nawet sztof. Innymi słowy będę palić marichunaę i kości, bądź brać LSD lub inny kwas. Ale przecież nie powiem że nie. Bo nie będę już jej przyjaciółką. A tego nie chce. Ci trzej faceci, nazywają dziewczyny suczkami bądź dziwkami, ale tylko wtedy gdy im się jakaś spodoba. Dwaj mają po 17 lat, a drugi 20. Jeden, z zapadniętymi policzkami od ćpania ale za to z pięknymi brązowymi oczami, mi się spodobał. Spodobał to mało powiedziane. Zauroczyłam się, nie powiem zakochałam bo przecież czternastolatka nie wie co to jest zakochanie, prawda? Widziałam chłopaka dwa razy na oczy. Był miły. Kochany. Chcę być z nim. Ale jak? Aktualnie to ja za nim latam. Nie wiem czy to ma sens. Raczej nie. Bo życie nie ma sensu. Nie chcę żebyście wierzyli, nie chcę żebyście współczuli. Chcę żebyście wiedzieli, że wasze życie wcale nie jest takie beznadziejne. Moje chyba też nie. Ale za dużo pytań, za dużo nie pewności. I zero rady z jakiejkolwiek strony. Gratuluje dotarcia do końca.

Powiedz mi. Wierzysz w to? W te odpowiedzi których sama sobie udzielasz? Zadajesz pytania z natury retoryczne i sama, jakby na siłę, sobie na nie odpowiadasz. Sam sposób pisania, dystansowanie się, i zdrowy rozsądek, pokazują, ze wcale ci to nie pasuje. Naprawdę tak trudno byłoby ci to wszystko zostawić?

Napisany przez: Puszczyk 07.10.2004 22:11



QUOTE
"Jakże należy żałować ludzi! Życie mało im dostarcza przyjemności, a rozum uczy, by jeszcze mniej z nich korzystali"

Napisany przez: Shell 07.10.2004 22:59

Nadziejo, Wierzę. Bo gdybym nie wierzyla nie mialoby to dla mnie sensu. Bo to mi nie pasuje. Ale boje sie ze bez tego wszystkiego mogloby byc gorzej. To tak jakby powiedzieć: jest źle, ale zawsze mogło być gorzej. Rozumiesz?

Napisany przez: nadzieja 08.10.2004 09:29

Wierzysz, czy chcesz wierzyć? Zero wątpliwości? Co nie miałoby sensu- postępowanie czy życie? I najważniejsze. Jak gorzej? Wszyscy, którzy się tu wypowiedzieli uważają, ze to już jest dno. Ty nie. Chcesz tak myśleć, bo to ci pewnie pozwala uciec. Człowiek nigdy nie dąży do samounicestwienia, ty jedynie wybierasz 'mniejsze zło'. Tak więc się pytam, czego się naprawdę boisz? Jak wygląda to 'gorzej'? Opisz to .

Napisany przez: Shell 08.10.2004 15:01

Chyba chcę wierzyć. W takich czasach w jakich żyjemy raczej w nic się nie wierzy. Przynajmniej ja tak myślę. Wątpliwości są i zawsze były. Gdyby ich nie było, to nie miałabym wyrzutów że kogoś krzywdzę (prawdopodobnie samą siebie). Tak jakby zniknęło moje prawdziwe ja. Czasem mam wrażenie że muszę udawać. Chyba nawet lubię udawać kogoś kim nie jestem. Lubię kiedy komuś imponuje, kiedyś nigdy nie byłam kimś ważnym, teraz ludziom się wydaje, że jestem. Ale po prostu mnie to męczy. Męczy mnie to ciągłe szpanowanie. Robienie tak zwanej „popisówy”. Każdy z nas chciałby, aby inni go podziwiali. Najczęściej za to że jest bogatszy, ładniejszy, inteligentniejszy. Ale ja mam tylko popisówę jako ktoś z marginesu. To jest dziwne wiem, ale taki mam tok myślenia i sposób życia.

A co do dna...hmm. Myślę że zawsze może być gorzej. Zapewne ja też mogę spierdolić sobie życie. I zapewne spierdolę, ale zawsze będę sobie wmawiać, że nie jestem na samym dnie. Kiedy wreszcie zrozumiem, że już osiągnęłam największe dno, będę sobie wmawiać, że kiedyś się od niego odbiję i znowu będę „kimś ważnym”. Ja po prostu nie dopuszczam do siebie myśli, że coś jest nie tak, ale dobrze to wiem. Masz rację, nikt nie chce się samounicestwić, ale nie zawsze można wybrać to mniejsze zło. Często bywa, że staramy się aby to zło było mniejsze nie dla nas, lecz dla bliskich nam osób. Jeśli miałabym wybierać, stoczy się na dno czy pozwolić stoczyć się na dno mojej przyjaciółce (bynajmniej nie Marcie), to i tak wybrałabym szkodę na swoją stronę. Inaczej zniszczyły by mnie wyrzuty sumienia. Aktualnie też je mam. W stosunku do moich rodziców. Dają mi wszystko, a ja muszę ich okłamywać. Wkurza mnie to że nie mogę być fair wobec wszystkich. Boję się, że się sama wykończę. Pomimo całej tej mojej, nie trzymającej się kupy, wypowiedzi boję się że kiedyś przesadzę. Może przedawkuje, może sama się zabije. Nie wiem, ale tego się boję. W mniejszym stopniu boję się że ludzie zaczną mnie tępić. A zaczną na pewno.

Napisany przez: Eva 08.10.2004 15:17

A nie lepiej byc soba i nie szukac akceptacji na sile?
Zawsze znajdzie sie ktos kto pokocha cie za to jaka jestes a nie za postac, ktora odgrywasz. Ja mialabym w dupie to twoje towarzycho jesli nie docenialiby mnie jako MNIE.

Pff, zawsze sie cos znajdzie do wierzenia.

Ponadczasowe filozofie ale w prostocie sila. Hy.

Napisany przez: Nea 08.10.2004 15:30

Shell, problem polega na tym, że Ty chyba nie wiesz, co byś robiła, z kim byś się przyjaźniła gdybyś się od tego oderwała. Zresztą, już Ci to tłumaczyłam.

Poza tym ja też Cię Słoneczko kocham. Ale 400 km to dużo. I nie mogę pomóc tak jak bym chciała.

Napisany przez: Dajmond 08.10.2004 18:31

Wiesz El, wszyscy w tych czasach szukają akceptacji, chcą pokazać, że się liczą, a potem idzie już łatwo złe twoarzystwo = pierwsze piwo = pierwszy papieros = pierwsze ćpanie etc.
Tak, wydaję mi się, że ona chciałą być zaakceptowana, wydawało jej się, ze gdy będzie tak robić jak robiła to będzie lepsza niż jest w rzeczywistości.
ps. Ale powtórek w tym moim poście

Napisany przez: Potti 08.10.2004 19:20

Voldius-> no Emp by tu się przydał (to tak propo Skejti).

no i tylko, żeby nie było, że uciekam bez argumentów- mówię, że nie będę już w tej dyskusji się udzielać. nadal myślę jak myślę, ale może faktycznie lepiej czasem pozostać milczącym.

Napisany przez: Triad 09.10.2004 08:56

Potti, proszę nie Skejti !
Wiesz, aż coś we mnie drgnęło...
Ale tym razem nie będę robiła za tą złą, która bruździ, hyh.

Shell, ja nie wiem... Po Twoim komentarzu u Nei w ogóle nie wiem, czy powinnam się odzywać.
Ale... Hm... Potrafię zrozumieć, wiem, dlaczego to robisz. Każdy tak bardzo pragnie akceptacji, bez namysłu, łapczywie przyciąga do siebie szczęście - nie patrząc na konsekwencje. Ale przecież sama widzisz, że to Cię zatraca. Nie pomaga a pogrąża. To nie jest to szczęście z którym tak pragniesz żyć, prawda?
Ja nie wiem ile trzeba mieć siły, aby się wybić. Nie potrafię jej określić, gdyż sama nigdy jej nie miałam. Może właśnie dlatego warto spróbować?
Spróbować walczyć o lepsze...

Doskonale wiem, że człowiek stara się udawać kogoś innego. Idola, autorytet.. Kogoś kto według nas żyje "lepiej". Popisywanie się, podążanie za wiecznym 'uwielbieniem' to w pewnym sensie życie codzienne większości z Nas, tylko, że Ty przekroczyłaś niewidoczną granicę... Teraz Shell, musisz zapragnąć powrócić...
Bo przecież prawda zawsze ma dwa końce. Jesteś "ważna dla siebie" i dla Twojego
otoczenia, ale właśnie co z pozostałymi ludźmi? Może z tymi, na których bardziej Ci zależy niż na Twojej koleżance, która Cię do tego wszystkiego wciągnęła?
Naprawdę widać, widać, ze jesteś kochaną i mądrą dziewczyną. Widzisz, zdajesz sobie sprawę z tego, że to co robisz jest złe. Ale boisz się to stracić.
Ale stracić? Czy Twoje obecne towarzystwo jest tak bardzo wartościowe?
Proszę, uwierz, że dookoła Ciebie też są ludzie którzy na pewno pragną o wiele bardziej Twojego szczęścia, niż Ci których teraz uważasz za najlepszych...
Ja wiem, że świat podąża za 'ideałami' ale te 'ideały' hyh, wcale nie są takie idealne...
Boisz się odrzucenia przez społeczeństwo, doskonale Cię rozumiem, bo sama go sobie nie wyobrażam.
Ale jest też tak, że Ci ludzie którzy teraz zapewniają Ci szczęście, kiedyś Cię (brzydko mówiąc) wyrolują...
Na pewno się nad tym zastanawiałaś.

Shell, napisałaś na forum - to dobrze, bo najgorsze co może być to siedzenie i nic nie robienie. Jesteś na dobrej drodze, zauważasz, że coś jest nie tak...
Teraz błagam, proszę... Martyna też przecież prosi - i nie ma znaczenia, że jest tak daleko uwierz! Znajdź silę, aby w końcu uwierzyć w siebie a nie w swoją koleżankę.
Bo Martynka w Ciebie wierzy, a ta wiara chociażby na tysiące kilometrów jest o wiele ważniejsza niż wiara w której nie ma ani grama ciepła...
Wierzymy, naprawdę. Ja też wierze - bo chociaż można wiele stracić, zawsze trzeba ryzykować...

Proszę.

Napisany przez: Ludwisarz 09.10.2004 16:07

Oh, Skejtmenka.
Fajny to byl topic, zaiste.

Wszyscy krzycza, wszyscy wrzeszcza, wyzywaja. Jeden madry Emp wskazal druga strone medalu. Wszyscy sie opamietali. A Pani Skejtmenka sie okazala Lady From Elbląg, ktora nie chce rad wysluchiwac.

sUpCiO czarodziej.gif

Napisany przez: Bitter 09.10.2004 22:13

QUOTE(TimmY @ 09.10.2004 15:07)
Oh, Skejtmenka.
Fajny to byl topic, zaiste.

Wszyscy krzycza, wszyscy wrzeszcza, wyzywaja. Jeden madry Emp wskazal druga strone medalu. Wszyscy sie opamietali. A Pani Skejtmenka sie okazala Lady From Elbląg, ktora nie chce rad wysluchiwac.

sUpCiO  czarodziej.gif
*



co sie stalo z ta cala skejtmanka? bo chyba wtedy przestalam na forum bywac ;p

Napisany przez: Potti 10.10.2004 21:15

powiedziala, ze ma ochote sie kiedys nacpac, zeby pokazac matce, ze potrafi i, ze to wszystko przez nia. no i pisala wszedzie, ze sie zupelnie zmienila, ze nikt by jej nie poznal, ze chodzi ''tylko w kapturze, a jak nawet nie to pijana lub po fajce''. czarna owca ;] no i wszyscy jej powiedzieli [-smy], ze jest glupia i niedorobiona jakas, tylko Emp chcial pomoc. albo przynajmniej twierdzil, ze sie powinno pomoc. a dalej nasza Skejti sie gdzies ulotnila.

Napisany przez: Nea 11.10.2004 14:03

Może pokazała matce, że potrafi i zaćpała się na śmierć?

Napisany przez: Pawelord2 11.10.2004 14:20

A to już szczyt ;] na złość babci odetnę ( a co ;p) sobie uszy...

warto też miec pewnien dystans do tego co czytamy w internecie - wszyscy kiedyś zaczynali przygodę z netem i bywali w miejscach które dzisiaj pomijają milczeniem (czaty, blogi itp) Szczególnie na czatach można spotkać setki podających się za dziewczyny facetów. Podobnie na forach czasem można spotkać ludzi którzy miast robić swoje tak jak czują to chcą być szybko zauważeni/rozpoznawani więc wymyślają conieco lub ubogacają prawdziwą historię. Dlatego - dystans ;]

Ad shell - tak to już jest :] "kiedy świat wypnie się do ciebie dupą zrób to samo - poczujesz ulgę" albo inaczej - "the world hate us, well - we hate them too".
Warto mieć własne zdanie i opinię innych owszem widzieć, ale z góry olewać - znaczy się starać zrozumieć, ale nie stosować do siebie. 4 lata temu byłem sobie jeszcze najzwyklejszym człowiekiem na ziemi, takim szarym jak to można określić. Potem po zdarzeniu które kazało mi się zamknąć na chwilę na potrzeby świata, skoncentrować na sobie i olać wszystkich ludzi dookoła mnie zacząłem dostrzegać że w sumie to straszne gówno jest dookoła a ja się w tym gównie z radością taplam. I zrobiłem nowego siebie, dziennie 3 godziny spędzając na wymyślaniu zasad którymi kierowałbym się w życiu. I zacząłem poznawać nowych ludzi - niejeden "margines" albo tak jak ty - powoli się staczający człowiek stał się moim znajomym. Ale zawsze w tym miałem swoje cholerne zdanie i głównie dlatego mnie szanowali - piłem, paliłem, czasem sobie podćpaliśmy a ja miast się staczać zdobywałem niezłe oceny i pewność siebie. I tak jest cały czas. Cena była jedna - praktycznie przestałem sie do rodziny odzywać, jako że przyzwyczajeni do mojej poprzedniej postaci zupełnie przestali pojmować moje toki rozumowania.

Jaki z tego morał... jak długo słuchasz innych bezkrytycznie i wszystko robisz by z kimś pozostawać w dobrych układach tak długo taplasz się w jednym wielkim bajorze.
"...P..."

Napisany przez: kelyy 12.10.2004 18:28

Wiesz co shell, nie rozumiem cie. Jak chcesz odreagować bo rzeczywstość cie przytłacza to trzeba iść do psychologa. Może rzeczywiściw jest tak jak napisałaś, moze rzeczywiście nie masz ani krzty rozumu, ale czego ty od nas oczekujesz? Co da ci ten temat? Jeśli przyniosło ci to ulge, że na forum jest dyskusja na ten temat to współczuję, jesli odwazyłaś sie pokazać światu prawde to podziwiam, ale nadal nie rozumiem do czego prowqadzi ten topic..

Napisany przez: Kira 12.10.2004 18:34

czasem trzeba po prostu coś z siebie wyrzucic...
i tyle. chyba nie ma sensu doszukiwac sie głebszego sensu ;] tak mi sie przynajmniej wydaje.

Napisany przez: kelyy 12.10.2004 18:37

Może masz racje kira, czasami jest coś takiego, wiem coś o tym, ale żeb ta sie stoczyć... ''

Napisany przez: Shell 12.10.2004 19:43

kelyy po pierwsze, do psychologa nie pojde, poniewaz moi rodzice uwzaja ze do psychologa chodza tylko osoby nienormalne turned.gif. Wiec raczej mnie tam nie posla. I uwierz mozna sie tak stoczyc. Pomimo, ze ja staram sie, się zmienic. Choc jest mi ciężko.

Napisany przez: Zusia =) 12.10.2004 19:59

ale przeciez psycholog moze pomoc
a od chorych psychicznie jest psychiatra
a do psychologa mozesz isc w szkole, chociaz tacy rzadko kiedy maja podejscie

Napisany przez: Dajmond 12.10.2004 20:00

Porozmawiaj z rodzicami na temat psychologa. Nie podawaj powodu ani nic innego. Powiedz, ze chcesz tylko sprawdzić ja ktam jest. I zwróc im uwagę, że psychiatra to lekarz od choób psychicznych, a psycholog od... jakby to określić. Od czegoś glębszego

Napisany przez: kelyy 12.10.2004 20:03

Shell, a wiesz co jest najgorsze? To, że ty masz świadomość tego, że się stoczyłaś. Zarazem jest najlepsze, bo wiesz, że źl robisz, ale jeśli przez cały ten czas wiedziałaś, że coś jest nie tak, to tylko pogratulować...
A chcesz wyjść z tego bagna? Jak tak, to szczerze życze powodzenia.

Napisany przez: Dajmond 12.10.2004 20:09

Wiesz co Kelyy. Hm, Siri powiedziała dzisiaj na gg zebym się nie wymądrzała. Żebym nie udawała droślejszej niż jestem. Wydaje mi się, ze mimo, że ammy dobre chęci to jednak to trochę Shell przytłacza

Napisany przez: Shell 12.10.2004 20:32

Wieci latwo powiedziec: porozmawiaj z rodzicami o psychologu. Uwierzcie, psycholog to slowo ktorego moi rodzice nie trawią. nie ma zadnego przekonywania no niestety. A co do psychologa szkolnego, u nas w szkole trzeba miec pozwolenie rodzicow. Wiecie zeby nie bylo jakis oszustw pozniej.

Napisany przez: BlackOmen 12.10.2004 22:47

Psycholog w szkole to nie to samo co pedagog??

Shell ale jaakos na ta prosta chyba wychodzisz co?

Napisany przez: Zusia =) 12.10.2004 23:31

Omen- u mnie w szkole jest to i to, ale nie wiem czym to sie rozni, obie denerwujące.

shell- nie mozesz sama pojsc do psychologa nie mowiac rodzicom? przeciez do prywatnej wizyty nie jest potrzebna mama czy tata. Tzn w kazdym razie tak mi sie wydaje...
Ty sobie przeciez zdajesz sprawe z tego, co sie wokol ciebie dzieje. Nie znam sie na tym ,ale skoro sama o tym wiesz, to chyba nie jest najgorzej. Moze sprobuj sie od tej dziewczyny uniezaleznic?

Napisany przez: Triad 13.10.2004 07:17

Zusieńko kochana, wiesz,kiedy się idzie do "ośrodka" tzn. tak jest w państwowej poradni,ze szpitalem... To zazwyczaj kieruje Cię tam lekarz <w tym wypadku> pediatra... Lub trafiasz jeszcze jakimś innym cudem,ale zazwyczaj również ze 'zlecenia' kogoś. I przy takiej wizycie zazwyczaj musi towarzyszyć rodzic. Nie spotkałam się z inną sytuacją =(

Co do psychologa szkolnego, to tak, jest kimś odrębym poza pedagogiem. I u mnie owszej jest i psycholog i pedagog w szkole. Ale Shell jestem wręcz...eee,zbulwersowana tym,że trzeba mieć zgode od rodziców, aby porozmawiać z psychologiem szkolnym!! No bez przesady. Psycholog ma przecież pomóc jak się coś złego dzieje w danej,jednej chwili. A nie czekać aż rodzice udzielą mi pozwolenia.

Co do psychologa który jest tylko od wariatów...To tak jest,ludzie nie potrafię znaleść innej definicji.
Shell rodzice Ci tym szkodą, szkodą własną ambicją

Napisany przez: Pawelord2 14.10.2004 18:56

Nie idz do szkolnego psychologa! ;] dobrze radze ;] ani do pedagoga. Ja sie przejechałem i na tym i na tym ;] najlepiej pomozesz sobie sama - nie dasz rady? hmm.. shit happens :/
"...P..."

Napisany przez: Triad 15.10.2004 18:07

Jakby sobie człowiek sam potrafił pomóc - to życie byłoby za proste,cholera.
Przejechać? Byłam u psychologa szkolnego,nie było źle^^ Nawet się czegoś ciekawego dowiedziałam. A pedagog mnie przeraża,br... Pani Mała Mi^^"

Napisany przez: Potti 15.10.2004 18:47

Triad-> wszystko mozna w sobie wypracowac ;] zakladajac, ze Shell glupia nie jest to przy odrobinie samozaparcia moze sama sie z tego wyrwac. i tez nie sadze, zeby szkolni psycholodzy cos zdzialali. juz pomijajac to, ze brakuje im ten tego... ''powolania'', trzeba naprawde dobrze trafic, zeby nie zaczal prawic umoralnionych kazan, ktore kompletnie pomijaja strone psychiczna tego wszystkiego. bo przeciez to nie wynika z tego, ze Shell powiedziala sobie ''spierdole sobie zycie, spadne na dno, bede pic, palic i cpac''. bo chyba caly czas upieramy sie przy tym, ze to cos glebszego.
ale i tak na tym etapie jeszcze nie ma sytuacji bez wyjscia, cech, ktorych nie da sie zmienic, odpornosci, ktorej nie mozna w sobie wyksztalcic.

Napisany przez: Triad 16.10.2004 10:17

Potti to ja sobie jeszcze popracuję ;-)
Ale tak naprawdę to się z Tobą zgadzam :]
a psycholodzy bez powołania,hm...pewnie tacy też są. Bo świat bez nich by się nie obył ;p

No to tak,trza walczyć i przeć do przodu! XP

(To już było wyolbrzymienie)

Napisany przez: Zusia =) 16.10.2004 14:45

QUOTE(Triad @ 13.10.2004 06:17)
Zusieńko kochana, wiesz,kiedy się idzie do "ośrodka" tzn. tak jest w państwowej poradni,ze szpitalem... To zazwyczaj kieruje Cię tam lekarz <w tym wypadku> pediatra... Lub trafiasz jeszcze jakimś innym cudem,ale zazwyczaj również ze 'zlecenia' kogoś. I przy takiej wizycie zazwyczaj musi towarzyszyć rodzic. Nie spotkałam się z inną sytuacją =(


Co do psychologa który jest tylko od wariatów...To tak jest,ludzie nie potrafię znaleść innej definicji.
Shell rodzice Ci tym szkodą, szkodą własną ambicją
*




Tri, ale ja mówię o takiej prywatnej, prywatnej wizycie. Gdzie dzwonisz do pani Psycholog/ pana Psychologa, mówisz, ze masz problem i ze chcesz sie umówić na wizyte.
Tak mi się w kazdym razie wydaje. (Ty nie pamietasz jej, bo nie bylo jej na imieninach, ale znam jedna dziewczyne, ktora tak zrobila.... wiec, moze sie da.)

ad 2.
tez mysle, ze rodzice Shell szkodzą. Po prostu ją krzywdzą. Bo jak ktoś potrzebuje pomocy, to niech sie nie unosi honorem, tylko o nią prosi. Bo moze kiedys sam bedzie mogl komus innemu pomoc. Prawda?

edit: tylko ze moje ad 1 moze byc trudne, wiem. ale chyba warto sie postarac?
(Tri, pojdziesz ze mna do muzycznej? ^^" musze oddac ksiazki, a Ty wiesz, ze ja sie boje sama XD)

Napisany przez: Psychopatka 20.10.2004 18:41

o ile wiem do psychologa nie chodzi sie ze zgoda rodzicow na kartce....
zeby cos zdzialac trzeba troche samozaparcia i dobrych checi. Ani uzalanie sie nad soba, ani opluwanie siebie, ani poddawanie sie nie przynosi zadnych efektow.



Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)