Nie wiem czy był już taki temat. Jeśli tak, to przepraszam. Chodzi o to, czy macie jakieś dziwne zwyczaje/przyzwyczajenia albo takie, które denerwują wszystkich wokół, a niekiedy nawet was samych?
Ja na przykład zawsze zdrapuje lakier z paznokci. Nigdy nie używam zmywacza. Jest to denerwujące, bo niekiedy robię to odruchowo, np. na lekcji, a później patrzę i na niektórych paznokciach nie mam lakieru. Dziwnie to wygląda.
Zawsze zdzieram etykiety z piwa. Podobno świadczy to o niewyżyciu seksualnym co nie jest prawdą. Jakieś inne teorie?
Trudno to uznać za zwyczaj, ale nienawidzę widoku/dźwięku/świadomości, że ktoś piłuje paznokcie pilniczkiem. Przyprawia mnie to o dreszcze.
Katonie - może jesteś anarchistą i walczysz z międzynarodowymi korporacjami piwowarskimi? :]
Ja przed snem odwracam fotel tyłem do mnie, bo inaczej myślę, że ktoś na nim siedzi.
Zawsze układam rzeczy w plecaku według schematu od największej książki do najmniejszej, a jak są jednakowego rozmiaru, to wg. tego która lekcja wcześniej. Tak samo zeszyty.
Hm, czasami zdzieram etykiety z napojów, ale sporadycznie.
Zbieram puszki z Pepsi, Coli, Red Bulla, Tigera, Mirindy, Fanty MDew, 7upa. Nie na skup aluminium, ale tak sobie, stawiam na korytarzy, i czasami je liczę.
książki w plecaku to ja układam też od największej do najmniejszej ale razem z zeszytami i ćwiczeniami czyli np. angielski, niemiecki, polski, matma. O, i dzienniczek całkiem z przodu :]. Na razie nie przypominam sobie więcej
A i jeszcze takie jedno przyzwyczajenie, chyba raczej z lenistwa, od dwóch lat nie przestawiam zegara ściennego z czasu letniego na zimowy, przed Bożym narodzeniem.
A dzienniczka w szkole nie mam.
1. Odklejam ceny ze wszystkich produktów, które zakupiłam.
2. Noszę dwie różne skarpetki.
3. Syczę na ludzi ja mnie irytują.
Ja również odklejam ceny i układam książki od największej do najmniejszej, bo tak jest mi wygodniej je nosić. Jak z tyły plecaka mam piórnik albo jakiś mały zeszyt, to wbija mi się on w plecy. Jeszcze odrywam etykietki z butelek po wodzi i nie wyłączam na noc komputera, co niezwykle irytuje moich rodziców.
Madziuś, a ściągasz coś wtedy?
Nic nie ściągam, po prostu zostawiam. Chyba nie chce mi się go rano włączać.
opłacałoby się coś ściągać np na torrenty jakieś filmy czy coś bo w nocy idzie najszybciej. Nie żebym ja nakłaniała do łamania prawa :]
Ja jeszcze średnio raz na tydzień układam książki w biblioteczce. Za każdym razem inaczej.
A co do tytuły: mam go zmienić? Dopiero po waszych komentarzach zauważyłam, że jest śmieszny i jeszcze ktoś dopisał o nawykach i nałogach.
Czy może zostawić tak jest teraz?
Ulozenie ksiazek przy przenoszeniu sie do Poznania zajelo mi troche ponad godzine wiec chyba ciezko by bylo mi to raz w tygodniu przestawiac. No ale zalezy kto ile ma ksiazek.
Nie wszystkie. Tylko niektóre. Jak ktoś u mnie jest i ogląda książki, zazwyczaj nie odkłada ich na miejsce, a mnie denerwuje jak książki z tej samej serii nie leżą obok siebie.
Ja mam podzielone wszystko na kąciki tematyczne. xP
Zawsze chciałam jakąś systematykę w swojej kolekcji książek wprowadzić, ale mam za mało miejsca i za dużo książek, więc chwilowo leżą piętrowo tam gdzie się zmieszczą.
Najgorsza rzecz, do jakiej się przyzwyczaiłam, to zasypianie przy włączonym komputerze. Problem polega na tym, że komp w poprzednej konfiguracji robił tyle szumu, co przemarsz bratniej armii, gdyż wiatraczek na procesorze był się zjebał i tłukł się niemożebnie. Teraz zmieniłam płytę głowną, razem z watraczkiem, i komp chodzi cicho, przez co zasnąć nie mogę z reguly
mnie wkurza jak czajnik wyje i nikt go nie wyłącza. już pierwszy gwizd mnie irytuje i robię się agresywna, że natychmiast nie jest wyłączony.
też zdrapuje etykiety z butelek.
nie noszę portfela. kasę upycham po kieszeniach zwykle.
jak widzę że rodzina puszcza wodę z kranu, ale nic przy niej jeszcze nie robi to zakręcam. odkręcam jak chcą już jej naprawdę użyć. mój ojciec mnie goni jak tak mu próbuję robić, wiec tylko mówię mu że marnuje wodę ;d
nie wyjdę z domu bez zegarka na rękę.
jak sobie przypomnę co dziwnego robię to dopiszę. bo jakoś za mało mi tego wyszło.
Zawsze ładuje komórkę dopiero wtedy, gdy całkiem się rozładuje.
Jak chodze samemu po dworzu to zawsze mam mp3 na uszach:} pierdolca dostaje bez niego
też muszę mieć coś co mi gra, nawet jak z kimś idę.
hmmm, nienawidzę niezamkniętych drzwi od łazienki bo tłuką się pod wpływem nawet delikatnych ruchów powietrza. niestety w domu nikt nie jest na to wyczulony, więc jestem w stanie ciągłego podenerwowania.
Ja muszę mieć zamknięte drzwi do pokoju. Denerwuje mnie jak każdy, kto przechodzi obok, zagląda do środka.
To ja podobnie. A jak np. któryś z rodziców wchodzi do mojej łazienki to od razu mnie nosi po pokoju (zaczynam się zadręczać czy aby czegoś nieodpowiedniego nie zostawiłam na wierzchu...).
Podobnie jak słyszę jak ktoś mi myszkuje po pokoju jak mnie nie ma.
Też nie ruszałam się z domu bez zegarka, aż mi się totalnie rozjechał (a psuł się od dłuższego czasu, ale nie... po co ruszać dupsko do zegarmistrza lub sklepu po nowy...).
Komp wyłączam na noc, bo to strata prądu jak dla mnie. Ponadto wkurza mnie jak szumi.
O, i chyba coś oryginalnego jak dotychczas chociażby. Jak mam plecak, to suwak od zamka, zawsze muszę mieć z boku a nie na środku. Najlepiej po lewej stronie. Jak mam na środku to mam wrażenie, że ktoś mi zaraz coś wyciągnie...
Zawsze jak komuś pożyczam książkę, to najpierw przeglądam czy w środku czegoś nie ma, gdyż za zwyczaj jako zakładek używam zapisanych kawałków kartek i nie chciałabym, aby ktoś to przeczytał.
Mam zwyczaj zostawiana rzeczy w miejscu, w którym przestały mi być potrzebne,
dlatego bardzo często gubię parasolki, klucze, zakupy itp.
Popisowym numerem są skórki od banana pozostawione na podłodze, później znajduje je w kieszeniach kurtki, gdzie je z lubością wkładają moi rodzice. Ewentualnie nimi we mnie rzucają.
O, ja zawsze muszę mieć dobrze zamknięte drzwi. Dobrze - na klamkę bardzo dobrze - ma klucz.
Nie lubię pożyczać moich książek, bo mam przeczucie, ze powrócą do mnie w opłakanym stanie. Jeżeli muszę, to pożyczę, ale tylko jednej osobie bez wahania, z innymi się ociągam.
raz pożyczyłam qmpeli 6ego pottera. Wrócił po 11 miesiącach w stanie opłakanym. A kupiłam go za własne pieniądze. Nigdy więcej. Może wyjdę na samolubną ale mam to gdzieś.
Opłakany stan. Skądś to znam. Kiedyś ktoś mi zwrócił książkę zalaną kawą. Byłam wściekła, bo w niektórych miejscach nawet nie dało się nic przeczytać, bo literki się rozmazywały. Już nigdy nie pożyczyła tej osobie żadnej książki, ani nic innego. Trzeba mieć poszanowanie dla cudzych rzeczy. Ja zawsze bardziej szanuje czyjeś niż swoje własne i od innych oczekuję zwrotu rzeczy w takim stanie, w jakim je pożyczałam.
Nie lubię też upominać się o książki, a ludzie zazwyczaj zapominają je oddawać. Gdybym po jakimś czasie się o nie nie upomniała, to pewnie w ogóle nie wróciłyby do mnie, tym bardziej, że niektórzy mają irytujący zwyczaj pożyczania swoim znajomym moich książek bez pozwolenia.
Grrrrrrrr…
a z płytami to już jest koszmarrrr.... Najczęściej zapominam o tym, że komuś pożyczyłam tzn. wiem, że komuś pożyczyłam ale nie wiem komu. Straciłam około 6 płyt przez to.....
Ta qmpela to fanka pottera, żeby nie było.
Madziuś, ja tak samo
Jakby ktoś mi grzebał w szafkach, albo prywatnych plikach, tobym ani chybi zabił.
Pokój często zamykam na klucz. Mam na korytarzu metalową skrzynke an co bądź zamykaną na... kłódkę, żeby ktoś się tam nie dostał. Mam w pokoju pełno skrytek na rożne rzeczy. I nie tylko w pokoju, bo i w szkole i w całym moim domu, na podwórku.
Kompa zawsze wyłączam an noc, marnotrawstwo prądu by było, ale w dzień przeważnie cały czas chodzi.
Mnie denerwuje jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, gdy mnie nie ma w środku, bo mi się wydaje, że może grzebać. Wtedy zawsze tam idę i czekam, aż ten ktoś wyjdzie.
Klucza w pokoju nie ma. Niestety.
Nosze telefon w prawej kieszeni od spodni bo inaczej sie martwie.
A ja nie mam drzwi do pokoju, tylko sam otwór wejściowy :]
O układ rzeczy w kieszeniach jest dla mnie bardzo ważny.
Prawa: Telefon, chusteczki higieniczne, klucze
Lewa: Portfel, lekarstwo.
ja na pulpicie nie akceptuje nic innego oprócz programów, i Ikon systemowych. Ostatnio nie mam żadnych ikon tylko kosz, i Rocket Dock.
komp u mnie prawie cały dzień chodzi, chyba, że się starzy rzucają. Na noc to nie dopuszczalne no bo (wyżej wymienione).
Jeśli mam plecak na plecach, to muszę mieć suwak pod prawą ręką. Plecak noszę prawie zawsze na prawym ramieniu i jest ono 2x cieńsze od drugiego.
Telefon w prawej kieszeni i co 15 minut: tel. jest? Jest. Mp3 w lewej.
Raczej mi nikt nie grzebie w pokoju a mam go z siostrą :]. Też bym zabiła gdyby ktoś mi grzebał.
Szum kompa mi się podoba (ah, stary Romek hałasuje). W ogóle to ja zasnę w każdych warunkach i ciężko mnie obudzić.
Na noc roleta musi być zsunięta, bo się boję, że ktoś (morderca) się w oknie pojawi.
Kocham słuchać burzy i oglądać błyskawice nocą. Wtedy roleta nie jest zsunięta.
Kluczy ani portfela nie noszę - kasa sie telepie po wszystkich kieszeniach, najczęściej tylnych. W domu prawie zawsze ktoś jest, więc nie muszę kluczy nosić.
Ja kluczę noszę też nie do domu, bo zawsze ktoś jest, ale od swojego pokoju.
No i w tylnych kieszeniach oczywiście drobieliny kasiastej pełno brzdęka.
Jak plecak mam na plecach, to ni obojętne, ale co gdzie w nim jest, to juz nie.
Nie wytrzymałbym, jakbym miał pokój z siostrą.
Nie podlewam kwiatków i wszelkich roślin, jakie mam w pokoju. Rodziców denerwuje, gdy znajdują zasuszone roślinki, dlatego co jakiś czas sami je podlewają. Niewiele pomaga. Może, dlatego mam większość kaktusów, że wymagają rzadkiego podlewania.
W pokoju mam zazwyczaj bałagan, ale wszystko w nim umiem znaleźć, dlatego nienawidzę, gdy ktoś coś przestawia albo, co gorsza jak moja mama się wkurzy i wszystko poukłada. Wtedy nie mam pojęcia, co gdzie leży.
ona ma 18 lat i nie robi imprez, ludzi nie przechowuje, nie wymyka sie w nocy na imprezy - nie jest źle.
Klucz do pokoju to nie lepiej schować gdzieś w domu?
Bałagan w moich rzeczach mam nieludzki i nie zawsze wiem, co gdzie jest.
Kluczy do pokoju to ja mam kilka, rodzice nawet o tym nie wiedzą. Są rozmieszczone w moich kieszeniach, w domu, w pokoju zapasowy.
Ja tez kwiatków nie podlewam. Jak mama przypomni to podleję. A jak uschną, to obcinam nożyczkami do zera, i czekam aż wypuszczą nowe liście. Bardzo szybko sie regenerują.
Od pewnego czasu rzadko mam bałagan. Przynajmniej aj twierdzę, za mam wszystko na swoim miejscu, a inni twierdzą, że przez mój pokój przeszedł huragan.
wracając do mp3 to mam tam TYLKO 2GB i dla mnie to jest naprawdę tylko. Nie potrafię odkurzać, robić lekcji bez mp3. Nawet jak przy kompie siedzę, to mp3...
a że raczej sieczki słucham to inna sprawa
Ja co pewien czas sprawdzam inwentarz kieszeni, szczególnie jak jadę publicznym środkiem transportu. Muszę mieć zegarek jak jestem poza domem. Jak się denerwuję to co pewien czas zerkam na niego, nawet jeśli zrobiłem to 10s temu. Jak czytam książkę/komputer to chodzę umyć ręce pomimo że mam czyste. Tak sobi, żeby gdzieś pójść, zastanowić się nad czymś.
Nie mógłbym zasnąć przy komputerze, ale mam go w innym pokoju. Na noc zostawiam, choć nie zawsze coś ściągam. Nie lubię jak inni patrzą mi się przez ramię na przeglądarkę. Jak ktoś popatrzy to klikam "Google". Nie dlatego, że coś oglądam. Nawet na tym forum, czy szukając informacji o grafice 3d.
Jak mowie o czasie (wczoraj, zaraz, dwa lata temu, za 5 minut, o osiemnastej, przez pol godziny) to spogladam na zegarek. Nawet jak go nie mam to odruchowo podnosze lewa reke do oczu.
Zamykam wszelkie możliwe drzwi, nieważne, czy od łazienki, kuchni, pokoju. zawsze zamykam drzwi.
Jak wychodzę z domu, to sprawdzam, czy kurki gazowe przy kuchence są dobrze dokręcone.
Wszelkie pliki na kompie mam masakrycznie dokładnie posegregowane, zwłaszcza muzyka. Tak samo w książeczce z adresami, czy innymi zapiskami.
W pokoju raczej bałagan, ale nienawidzę, jak ktoś mi robi porządek, bo potem nic nie znajdę. I nie cierpię jak ktoś siedzi w moim pokoju, gdy mnie tam nie ma, bo mam wrażenie, że zacznie grzbac w moich rzeczach.
Zawsze sprawdzam co najmniej 2 razy, czy dobrze zamknęłam drzwi na klucz
jak jest burza wyłączam wszystko, co możliwe z prądu. Mama mnie za to opierdziela, bo jakbym mogła to i lodówkę bym z prądu wyłączyła.
nie wychodzę z domu bez telefonu.
W moim pokoju zazwyczaj panuje burdel nieziemski, nawet jeśli czasami "posprzatam", to i tak mój porządek wyglada gorzej niz burdel u niektórych. Na biurku jest miejsce do postawienia kubka z kawą, ale tylko tego, bo a) biurko jest male, b) na wolnej od klawiatury, tabletu i monitora przestrzeni zalegają papiery/książki/notatki/wydruki/nieumyte talerze/ksiązki/koty/płytki bez pudełek (a na wierzchu leżą klucze, których będę zapewne szukać rano)
Na pulpicie nie mogę mieć nic oprócz ikony kosza (co też najchętniej bym wywaliła, ale się nie da), czasem tylko jakis plik, i to jedynie na chwię (typu napisy do filmu - nigdy nie nauczę się, że można je włożyć do folderu z filmem). Za to w pozostałym obszarze moich dwóch dysków (2x250GB) panuje bałagan. Najgorzej jest chyba w folderze "politechnika", który zajmuje 5GB i jest kolekcją wszystkich materiałów uzbieranych od początku studiów. Nie podzieloną na przedmioty.
Drzwi z reguły są zamknięte, z prostego powodu - biurko za nimi stoi i żeby przy nim usiąść, muszą być zamknięte. Co oczywiście skutkuje tym, że ktokolwiek wchodzi do pokoju, wali mnie drzwiami w ramię. Rolety zmieniają pozycję tylko kiedy myję okna, z reguły są do połowy zasunięte (nie mam firanek ani zasłon bo to trzeba prać i ogólnie dużo z nimi srania).
Książki pożyczam bardzo często, bo lubię zgrywac propagatora czytelnictwa, poza tym sama ksiązki molestuję bardzo, co objawia się komentarzami na marginesach i setką powciskanych do środka karteluszek, którymi zaznaczam sobie rzeczy "do zapamiętania". Z tego prostego powodu nienawidzę czytać książek pożyczonych z biblioteki albo od kogoś z mniej liberalnym podejściem.
Kwiatków nie podlewam notorycznie. Umiem ususzyć nawet kaktusa. Gdyby nie moje matka, nic żywego by się na parapecie nie ostało.
Portfel noszę w torbie, ale kasę i tak po kieszeniach. Klucze z reguły też, bo mam zwyczaj ich gubienia. Telefon noszę w różnych możliwych miejscach, jak dochodzę do jakiegoś pomieszczenia, w którym mam przebywać dłużej, zostawiam go na stole/parapecie/półce, po czym o nim kompletnie zapominam. Ale nie daj boże, żebym zobaczyła kogoś jak mi ten telefon rusza, bo łapę potrafię odgryźć
Mp3 z reguły zapominam zabrać z domu, a jak już zabiorę, to nie wyciągam z kieszeni, dopóki ktoś mi nie przypomni. Muzyki na zewnątrz owszem słucham, ale z telefonu, bo łatwiej na niego muzę zgrać i generalnie mam go ze sobą, a empetrójka to był prezent, nie za bardzo trafiony chyba.
Oj, bałagan w pokoju to ja też mam potworny. A moje sobotnie "sprzątanie" ogranicza się do pozbierania brudnych skarpetek i innego prania i wyniesienia tego do piwnicy oraz znalezienie zużytych chusteczek higienicznych i wyniesienie śmieci. A wszystko inne (książki, ciuchy zdatne jeszcze do chodzenia, itp) walają sie po podłodze. Raz na jakiś czas wszystko popodnoszę by poodkurzać. Ale to już rzadkość.
A mieszkam w domku jednorodzinnym i mam do własnej dyspozycji całe piętro bo siostra się niemalże wyprowadziła i przyjeżdża raz na miesiąc na jeden dzień (a i tak nie zawsze). Dlatego wkurza mnie jak ktoś wchodzi "na mój teren"
jak wstaje rano to sie lubie po tyłku podrapać
Z innych przyzwyczajeń - nie sprzątam, a jednocześnie w syfie nie mogę się uczyć więc ściele sobie łóżko i odwracam się brzuchem do ściany, plecami do bałaganu - i wszystko gra.
"...P..."
ja mam telefon przy sobie zawsze - w domu nie koniecznie. może i nie używam go często ale to jest zegarek . I mam na baterii pod klapką z tyłu kartuszkę z godzinami kończenia się lekcji, bo nie mogę zapamiętać
Ja znam swój plan lekcji na pamięć.
Ja nauczyłem się już we wrześniu, ale po prostu musiałem, bo jako klasowy sekretarz, przez całe gimnazjum prowadzę nasz klasowy dziennik tzn. wpisuje wszystko co trzeba, listę obecności, przedmioty i nauczycieli, tygodniowy plan zajęć.
Ja mam wszystkie mp3 w jednym folderze, ale mam ich po prostu mało na dysku. Reszta się wala gdzieś tam po płytach CD.
plan lekcji to ja mniej więcej znam na pamięć. Mówię ja o od której do której godziny trwa dana lekcja
To może po kolei...
Czytając Wasze wypowiedzi stwierdzam, że żadnych dziwnych przyzwyczajeń ani nawyków ani manii ani niczego takiego nie mam. Chociaż parę rzeczy można znaleźć.
Zegarek na rękę - kiedyś nie potrafiłem się bez niego obejść, ale odkąd się zepsuł, kiedy próbowałem go na naprawić, to już go nie noszę i w sumie przyzwyczajenie się było kwestią dwóch- trzech dni. No a do zegarmistrza nie chce mi się iść, więc raczej jeszcze długo będę się obywał bez zegarka. Zresztą w razie czego mam komórkę.
Kieszenie - prawa - portfel, klucze, bilet. Lewa - komórka. I jest to spowodowane tym, że w innej konfiguracji nie mogę tego inwentarza nosić. Bo portfel i komórka razem zajmują dużo miejsca, a komórka i klucze odpadają, bo klucze mogą zarysować ekran.
Porządek w pokoju - czytając temat odetchnąłem z ulgą, bo zobaczyłem, że jednak trochę osób jest z twórczym nieładem w swoich pokojach ja nie pamiętam, kiedy miałem taki naprawdę idealny porządek, żeby wszystko było poukładane, na swoim miejscu, nie walało się gdzieś po podłodze itd. Obecnie na biurku ciężko znaleźć wolne miejsce, bo jest zawalone książkami, zeszytami, zdjęciami, płytami i świeżo wypranymi skarpetkami (których nie chowam od razu do szafy, bo tam mi się nie mieszczą, bo szafa dość mała, a w środku bałagan ). Podłoga również dość zawalona - gazety, książki, jeszcze więcej zeszytów, gitara, piłki, jakieś pudła tekturowe, w których nawet nie pamiętam, co mam. No...ale mnie to nie przeszkadza, tym bardziej, że wiem dokładnie, gdzie co mam i nigdy nie szukam czegoś długo.
Pulpit - jeśli mam więcej niż 10 ikon, to mnie to denerwuje. Lubię ascetyczny wygląd pulpitu, więc staram się ograniczać do Moich dokumentów, Mojego komputera i Kosza. Jeśli z kolei coś robię na kompie i ktoś wchodzi do mojego pokoju, to od razu wrzucam to, co robię na pasek, choćby to było układanie pasjansa nie lubię, jak mi ktoś zagląda przez ramię po prostu.
Drzwi - zazwyczaj zamknięte, bo też nie lubię, jak ktoś zagląda.
Książki - pożyczam jedynie zaufanym osobom, bo już straciłem 4 tom HP, bo trafiłem na kolegę, którego matka była zagorzałą zwolenniczką Radia Maryja...słyszałem dwie wersje. Jedna mówiła, że książka została spalona. Druga, że wyrzucona przez okno z 10 piętra. Jakkolwiek się stało książki nie dostałem z powrotem.
Muzyka - jak ściągam/pożyczam to zazwyczaj pełną dyskografię, więc mam uporządkowaną albumami. Mało mam luźnych piosenek, czy składanek i taka sytuacja mi zdecydowanie odpowiada.
No i chyba na tyle. Coś mi się przypomni, to dopiszę.
Nie wiem jak to się dzieje, ale kiedy jestem zupełnie zdrowa mam w torbie kilka paczek chusteczek, ale kiedy mam katar, nie potrafię ich znaleźć. Szukam i szukam, a ich po prostu nie ma.
zawsze jak przechodzę koło lustra to muszę się w nim przejrzeć.
nigdy nie przejdę obojętnie. nawet o 3 nad ranem jak niczym kret zmierzam do toalety.
Też zawsze spoglądam w lustro.
Mam irytujący zwyczaj zostawiania rzeczy w bezmyślnych miejscach. Na przykład jak idę się wieczorem kąpać, to ściągam kolczyki. Jeden zostawiam jeszcze w pokoju, a drugi już w łazience i czasami pół godziny rano ich szukam albo innych rzeczy, które zazwyczaj mają taki sam los.
Na pulpicie też nie lubię mieć dużo rzeczy. Ograniczam się minimum.
Zawsze rano wstaję 2 godziny przed lekcjami ( do szkoły mam 5 minut drogi), ale mimo to i tak zazwyczaj przychodzę na ostatnią chwilę.
A ja w lustro tylko czasem przypadkiem spojrzę, jak myję zęby. Aha, i jak się golę, to patrzę. Przy żadnej innej okazji.
a ja patrzę w lustro i do udaję że do siebie strzelam robiąc złe miny.
O nie! Dzielić komputer z bratem... Straszne.
Oczywiście, moje siostry korzystają z mojego komputera, nawet bardzo często (i częściej niż ze swojego, który mają w pokoju), ale zawsze mi pozostaje ostateczna decyzja, co gdzie może sie znajdować, jak ma być tapeta, jak a konfiguracja itd. itp. I oczywiście bez pytania nie ma instalowania niczego, co jest zajebiście przydatną opcją, po tym jak musiałam wywalać 20 GB Simsów...
Ja mam hopla na punkcie czystości brzegu szklanki z której piję. Musi być absolutnie czyściutka. Jeśli ja piłam ze szklanki, to pijąc z niej powtórnie wybieram miejsce do którego jeszcze nie przykładałam ust.
Czasem trochę męczące.
W odwiedzinach zmuszam się do niezwracania na to uwagi w obawie przed zauważeniam czegokolwiek nieciekawego.
co do kompa, to ja mam 2x18,6GB
dzielę ją z siostrą, ale dysk jest podzielony na 2 konta, więc źle nie jest
śpię na brzuchu z jasieczkiem, gdzie lewa ręka musi być pod poduszką, a prawa pod jaśkiem. Głowa zwrócona w lewą stronę.
Z tą szklanką to też kiedyś miałam taki nawyk, ale (dzięki Bogu) przeszło
Ja co chwilę poprawiam włosy i już nawet mnie to denerwuje. Próbuje przestać, ale nie potrafię.
a co do tego kompa to nie jest tak zle... nigdy z moim bratem sie nie klucilismy o niego, interesujemy sie prawie takimi samymi typami gier i w ogole...
Jak jestem sama w domu to mam wszystkie (poza prowadzącymi na dwór) drzwi pootwiarane. I okna najczęściej też. Kilkakrotnie w grudniu siedziałam w domu w kurtce, szaliku i kozakach (bo czapki nie posiadam). Ale jak tyko zamykam okna to mi gorąco.
Aaa, mój wujek ma brzydki zwyczaj niezamykania chlebaka. Dobrze, że już sobie pojechał.
Musisz skrobac bo zmarzniete!
ale po co skoro miekkie jest dobre xD xD xD
No właśnie nie rozumiem po co. Trzymane w cieple jest tak samo dobre, a łatwiej je rozsmarować. Oczywiście trzymam masło w lodówce, ale kiedy chcę go użyć, wyjmuję je na kilka minut.
Ja nie uzywam masla, bo zwykle nie mam chleba, wiec jesli juz je mam to szybko zielenieje i potem smierdzi.
masło nie zielenieje tylko jełczeje.
poza tym lubię takie ani twarde, ani miękkie i w związku z tym wlewam zimną wodę do maselniczki.
to wtedy jest mokre. też niedobre. x)
przeciez z tlustego masla woda splywa
poza tym jak się podaje na stół, to przeciez nie w wodzie.
ale ja bym tak nie mogła. xD
ja nie jem masła i nie mam problemu.
jedz, masło jest zdrowe i dobre na oczy!
dzisiaj na angielskim lektorka powiedziala nam, ze odkad wprowadzono norme, ze maslem mozna nazwac mieszanke tluszczow z zaw. tluszczu pochodzenia zwierzecego pow. osiemdziesiat kilka procent, badania niezaleznych instytutow badawczych dowiodly, ze producenci masla dodaja do niego smalec, celem uzyskania procentow odpowiadajacych normie.
ale ja bardzo lubie maslo i lektorce nie wierze :P
aja nie zjadłem kanapki od wielkanocy i się odzwyczaiłem od masła.
a chleb ze smalcem to co innego
luubisz?
pewnie. z chrupiącymi skwarkami i odrobiną soli najlepiej.
Temat o jedzeniu jest gdzie indziej :]
moim zwyczajem jest jeść
hm powinnam była powiedzieć: nałogiem, czystym uzależnieniem
ja nie z tych, co zrywają z nałogami ;)
W temacie nie miało być o nałogach, em.
Nie wiem do jakiej grupy zaliczyć natręctwa (a ze względu na moją nerwicę - mam ich od pytona), czy do zwyczajów, czy nałogów...
W każdym razie, jak wielu już tutaj przede mną się chwaliło - ja też obszukuję się jak gdzieś wychodzę, tyle, że u mnie przyjmuje to zastraszające rozmiary. Wszystkie przedmioty, które noszę mam zawsze poukładane w takim samym "szyku" w kieszeniach, ale i tak idąc jeszcze się macam, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Jeśli nie, (bo np. nie wziąłem portfela) pierwszym odruchem jest lekka panika.
Ponadto przed każdym wyjściem z domu przelatuję wzrokiem wszystkie okna, kurki z gazem i inne tego typu przedmioty, żeby upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, a i tak potrafię wrócić się w połowie drogi na przystanek, żeby się jeszcze utwierdzić w przekonaniu, że wszystko gra.
Plecak także zamykam w ten sposób, aby widzieć, że faktycznie jest zamknięty i noszę go na jednym tylko ramieniu (powód - jak wyżej), ale wynika to poniekąd z faktu, że już nie raz będąc np. w środku spaceru zauważałem, że suwaki się pootwierały.
Myję ręce po każdym kontakcie z surowym mięsem i ogólnie sytuacja się pogarsza... ;)
Mam podobne, ale jednak na znacznie mniejszą skalę. Na pewno jak przez chwilę odniosę wrażenie, że nie mam ze sobą telefonu to panikuję z lekka. Czuję się też fatalnie kiedy zapomnę odtwarzacza i generalnie no jestem ciężko uzależniony od muzyki.
Nie mam takich problemów, na szczęście :]
W liceum złapałem się na tym, że kiedy chcę zjeść kanapkę, rozglądam się najpierw, czy ktoś inny je. Jeśli tak - w porządku. Ale jeśli nie - jakoś nie chcę zaczynać pierwszy. Potem mi na szczęście zaczęło przechodzić.
przed pójściem spać sprawdzam ze dwa razy czy wszystko co potrzeba jest naładowane, a potem kilka czy na pewno nastawiłam budzik. kiedy wychodzę z domu podstawowe rzeczy zazwyczaj biorę ostatnie i właściwie nigdy nie zapominam, za to ciągle mi się wydaje, że coś zgubiłam. czasem nagle muszę sprawdzić w torbie czy mam, rozglądam się czy nie wypadły mi w autobusie albo na ławce w parku. niestety i tak mi się od czasu do czasu zdarza coś zgubić, a szczególnie śmieszne jest przypadkowe zostawianie kluczy w zamku szkolnej szafki. zawsze jest wątpliwość, czy na pewno tam są, czy może zgubiłam gdzie indziej.
mam tak samo... jak ty
Z tego wynika, że albo na forum sami neurotycy siedzą, albo te "przypadłości" są tak powszechne, że dziw iż wszyscy mijający mnie ludzie nie wykonują takich dziwnych tańców-obszukańców, jak ja ;)
Niestety, to jest w sumie jedna z chorób cywilizacyjnych. Myślę, że jakieś 3/4 młodych ludzi to ma.
Ja nie mam. Jedynie nalogowo poprawiam sobie ukrwienie stawow chrupaniem nimi, thats all. :p
No dobra, zartowalam, o moich drobnych dziwactwach juz wczesniej cos tam napisalam. Kotletowe wymagania, odpowiednie ustawienie talerza i inne takie.
A ile osób cierpi na to że wychodząc z domu po 5 min. zaczyna się zastanawiać - 'a zamknąłem drzwi?' ?
ja, jeśli akurat wychodzę z domu ostatnia lub wyjeżdżam na dłużej i wychodzę ostatnia.
Nie zamykam drzwi, wiec mnie to nie dotyczy.
Dzieciak mieszka w kurniku! :d
Ja w sumie też... do tego zastanawiam się, czy wyłączyłam żelazko/zakręciłam gaz itp...
Tak czytając te Wasze posty, to z ulgą stwierdziłam, że nie tylko ja mam jakieś takie małe i "męczące" przyzwyczajenia
Albo w namiocie!!
Mieszkanie moze pieciu gwiazdek nie ma, ale zeby od razu kurnik?
Właśnie sobie zdałem sprawę, że nie znoszę odgłosu czegoś, co zostało wprawione w ruch i stopniowo zamiera. Na przykład rzuconej na stół pokrywki, która z donośnym stukotem wraca do stanu równowagi. Kiedy słyszę coś takiego, po prostu muszę to przycisnąć ręką, żeby przestało się poruszać.
Właśnie sobie uświadomiłam, że jak mam na nosie okulary dłużej niż dwie godziny dostaję białej gorączki.
Matko, co tydzień noszenia soczewek może z człowiekim zrobić...
Od miesiąca nie mogę się skupić nie słuchając muzyki. Najlepiej bez tekstu. A tak właściwie, to soundracków z "Piratów z Karaibów" i "Opowieści z Narnii".
Dziś rano zauważyłam, ze będąć w większym sklepie samoobsługowym (typu Biedronka) nie zwracam uwagi na innych kupujących. Znaczy, przechodzę obok, dajmy na to, nauczyciela i nie poznaję go. Dopiero, jak mi zrobi aferę, że "nie ma lekcji, to się mu nawet dzień dobry nie powie", uświadamiam sobie, kto to.
A w Carefourach i innych Tesco głuchnę. Chociaż to może być spowodowane przez koleżankę, która mówiąć "normalnie" drze się tak, że słychać ją na całym osiedlu...
Hm, ja też, bo jak idę, to patrzę przed siebie, zwłaszcza jak mam coś do załatwienia, a nie patrzę po chodniku, czy kogoś znajomego nie ma. Czasami ktoś mnie zauważy, i spoko, gorzej jak ja nie zauważę jakiejś ciotki z koszem pełnym zakupów. Najlepiej jak się idzie całą bandą znajomych ( w moim przypadku zwykle na pizzę idziemy czteroosobową paczką) Wtedy trudno nas nie zauważyć, i my nie musimy zwracać uwagi na ludzi na ulicy.
Od czerwca mam taki zwyczaj, ze nie wstaję przed 11. Chyba, że jade do nowej szkoły, po coś tam coś.
a ja , jak idę do szkoły to zawsze nastawiam budzik na 5:45. nawet jak zaczynam lekcje od 10 ;d
a ja wstaje 6:40 jak ide na 7:40, jak ide na 8:35, to o 8:00.
ale mi sie nie chce juz tam chodzić.
i nie iść ciężko,
i iść nędzna pociecha.
ach, wstawanie i studia. to polaczenie daje paskudne nawyki. np. taki wtorek - wyklad z smiecioprzedmiotu na 7 + okienko + nastepny smiecioprzedmiot = dzien wolny
A ja odkąd mam rozsuwany telefon, rozsuwam go i zsuwam, ąż chrzęści piasek w środku (bo na plaży mi upadł i ile bym nie potrząsała to nie chce wyjść) i ludzie się na mnie drą po kilku minutach. Kiedy siedzę przed telewizorem mam na kolanach poduszkę i obejmuje ją rękami. ZAWSZE wydaje mi się, że nie zamknęłam drzwi i zostawiłam gaz włączony, a jak wrócę pies będzie leżał uduszony na parapecie. Obgryzam paznokcie, co jest wstrętne, ale nie mogę przestać. Nadużywam "no", "nie" i "totalnie", co brzmi pewnie strasznie, ale chyba jednak w części ginie w słowotoku, który zazwyczaj z siebie wyrzucam.
Maniakalnie sprawdzam kalorie, białka, węglowodany itp. na etykietach produktów, ale tylko w dużych sklepach i wcale nie ma to związku z dietą.
Mam w zwyczaju pojawianie się na miejscu spotkania około piętnastu minut wcześniej i moknięcia przez kolejne pół godziny, bo znajomi zazwyczaj się spóźniają.
I wiele wiele innych.
Ale to też można w kimś polubić
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)