a ja mam czarnego kota w domu i przebiega mi drogę sześćset dwadzieścia cztery razy dziennie, i nadal wszyscy żyjemy. przechodzę pod drabiną i nadal żyję. nie zaciskam kciuków, nie robię jeszcze chu wie czego.
a wy? ludu?
Uważam że przesądy "sprawdzają" się tylko tym, którzy w nie wierzą, albo chcą po prostu zwalić na coś/kogoś winę, jeśli im się coś stało/nie powiodło.
Np. komuś przeleci czarny kocurek w piątek 13-stego, a nastepnie wyleją go z roboty - ma powód, aby wierzyć sobie, że to wina owego kota, a to że był pracownikiem do dupy, to swoją drogą.
ja nie rozumiem jednej rzeczy apropos przesądów. trzeba zacząć od tego że wiara w przesądy jest grzechem (Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną). a bardzo wielu religijnych ludzi wierzy w przesądy, a często wręcz wpadają przez nie w paranoję. sądze jednak ze wynika to bardziej z ich niewiedzy aniżeli obłudy. a ja? większość ignoruję, a trzymanie kciuków czy nie dziękowanie przed egzaminem po prostu weszło mi w krew, jako pewien zwyczaj. natomiast jesli chodzi o czarne koty, przechodzenie pod tzw. "rozkraką" nie powoduje że pluję 3 razy przez lewe ramię i przytupuję. bezsens.
Ahaha, przypomniał mi się najgłupszy przesąd, jaki znam: jeśli oderwał ci się guzik i ktoś przyszywa ci go, gdy masz to ubranie bez guzika na sobie, musisz trzymać palec w ustach, bo inaczej "mózg się zaszyje".
Wiara w przesądy zawsze kojarzyła mi się z horoskopami. Te same pobożne życzenia, że moje porażki to nie moja wina, tylko zrządzenie losu.
Trzeba przyznać, że przesądy są głęboko zakorzenione w naszej kulturze. Nigdy nie wierzyłam w takie głupoty, ale często łapię się na myśleniu "to przynosi pecha" zanim dociera do mnie, jaka to głupota.
Na czarne koty jestem uodporniona, mam dwa w domu, nawet nie zauważam, no chyba, że biegnie mi pod koła.
(najlepsze są moje rozmowy z matką w takich wypadkach:
ja: Kot przebiegł.
mama: Nie kot, tylko kotka i nie czarna.
ja: Czemu?
mama: Bo przebiegła a nie przebiegł i nie czarna, bo miała oczy zielone)
Jak ktoś mi życzy powodzenia, to zawsze dziękuję, bo to kulturalnie.
Przesądy. Generalnie nie wierzę, ale jak jakaś starsza osoba, kiedy rozbije lustro, zaczyna odmawiać różaniec, to śmiać się chce. A nie na miejscu byłoby zwrócenie uwagi, tak jak smarkaczowi, który pali w toalecie dla gimnazjum.
Ten ostatni przykład jakoś nie ma dla mnie sensu. Dlaczego uważasz, że zwrócenie uwagi w takiej sytuacji jest nie na miejscu?
Wiesz starszy człowiek mógłby poczuć się urażony. Po za tym tak jakoś starszych upominać nie wypada.
Nie, nie, nie o ten mi chodzi. Czemu nie na miejscu byłoby zwrócenie uwagi
Ja się urodziłam trzynastego, na dodatek w piątek. Więc siłą rzeczy skazana jestem na wieczne powiązanie z różnymi zabobonami. I choć nie dziękuję, jak ktoś mi życzy powodzenia, trzymam za kogoś kciuki, to nie bardzo wierze w coś takiego...
Ale i tak się wszyscy mają niezłą radoche jak sie dowiedzą, kiedy się urodziłam...
Ja mam cień wiary, że myślenie o kimś może mu pomóc. Nie wiem czy koniecznie należy trzymać kciuki. Wątpie. Nie wierzę w żadne przesądy. Ale mam lęk przed trzema szóstkami. Więc może jednak wierzę. Nie wziąłbym w hotelu pokoju 66, ani 666. To jedyne co mam. Ale silne.
nie no,66 przeciez nic nie znaczy
chyba
generalnie bardziej mnie smieszą takie zbiegi okolicznosci jak pokoj nr 666
chociaz, jak mam wrazenie, ze ktos stoi przy łóżku, albo oglądnełam film o duszach błąkających się po swiecie i wchodzących do domu, to odmawiam wieczne odpoczywanie i modlitwe za dusze czyśćcowe i mam spokoj sumienia, ze mnie nie zaatakują.
makabra, jednak jestem lekko nie tego
Przebóg! Psycho!
A myślałem, ze Twoje istnienie to juz tylko pogłoski i wierzenia starych ludzi
A tak - nie jestem przesadny. Warunek mam zamiar zaliczac trzynastego w piatek
A ja mam książkę pod tytułem "Przesądy z różnych stron świata". I przeczytałam całą, po czym uznałam, że przesądnym być niewarto, bo nic robić nie można .
Jedym z fajniejszych przesądów jest ten: "Nie należy wskazywać palcem grobu (bo palec zgnije)." Wiem, że nie wskazuje się NICZEGO palem, bo nie wypada, ale uzasadnienie jest przepiękne.
Ja to miałam przeboje przedwczoraj na nocce.
Opowiadałam znajomej z którą pracowałam o pani, którą się zajmowałam pracując w hospicjum. Bla, bla, bla i takie tam.
Siedząc w jednym z pomieszczeń i robiąc swoją robotę, usłyszałyśmy nagle dość mocny odgłos - jakby gruby list spadł na ziemię.
Żadna z nas nie wstała, bo to czasem się zdarza, że gdy jest za dużo listów w przegródkach, to wypadają.
Jednak, kiedy po chwili wstałam i poszłam do drugiego pomieszczenia, słuchajcie, z lekkim przerażeniem, stwierdziłam, że nic na ziemi ani nigdzie nie leży, co by mogło spaść.
Poszłam do Barbary i jej to mówię. Jakoże, to już starsza pani jest, to machnęła ręką. Następnie sama wstała i osłupiała widząc, a tak naprawdę nic nie widząc. (;
Obeszyłśmy cały urząd, łącznie z kiblami, prysznicami, kuchnią, etc.
Nic nigdzie nie leżało, a obydwie słyszałyśmy hałas. Byłyśmy tak posrane, że zaraz musiałyśmy wyjść na dwór. Całe szczęście, robiło się już szaro na dworze, ale sam fakt, że coś takiego miło miejsce nas szczerze mówiąc zaniepokoiło i przeraziło.
Mnie się z kolei wydaje, że z tymi przesądami to jest tak, że ludzie w gruncie rzeczy wcale w nie nie wierzą [przecież niektóre są tak głupie i nonsensowne, że trudno w coś takiego wierzyć], ale ich [ludzi] naturalną rzeczą jest dążenie do szczęścia wszelkimi sposobami, więc... gdy ktoś powie nam, że będziemy szczęśliwi, kiedy widząc kominiarza złapiemy się za guzik, to z reguły większość bezdyskusyjnie łapie się za ten guzik, nie zastanawiając się nawet nad sensem tego, co robi. 'A nuż to coś da?' Jeśli nie da- trudno, przecież nic nie stracimy... A jeśli tego dnia wydarzy się coś wspaniałego... To, jak ktoś już bodajże przede mną napisał, do końca życia będziemy łapać się za ten guzik, widząc kominiarza i każdemu będziemy doradzać żeby robił to samo. ;] Poza tym tu działa siła podświadomości. Kiedy czujemy, że w najbliższej przyszłości spotka nas coś szczęśliwego, wręcz spodziewamy się tego... zaczynamy sobie pewne rzeczy wmawiać. Dobra, koniec pitolenia.
Ja w przesądy nigdy nie wierzyłam i nie wierzę. Pierdoły, pierdoły i jeszcze raz pierdoły. Pamiętam taką zabawną sytuację. Szłam kiedyś z koleżanką. Przez drogę przeszedł nam czarny kot. Ja poszłam dalej, a ona się wróciła i poszła inną drogą, bo nie chciała tamtędy przejść. Myślałam, że padnę.
A dziękować, zawsze dziękuję. A gdy komuś życzę powodzenia a ten mi 'nie dziękuje' to szlag jasny mnie trafia. Kciuków raczej nie trzymam, ale zawsze obiecuję, że będę trzymać. Taka tradycja, slogan, czy jak to nazwiecie. Dla mnie 'będę trzymać kciuki' znaczy tyle samo co 'życzę Ci powodzenia, mam nadzieję, że będzie dobrze'. ;]
A co do zabobonnych katolików ... to całkowicie zgadzam się z Neonai. Hipokryzja. ;]
Jasne. U ateistów przesądy są zakorzenionym czymśtam, a u katolików są hipokryzją. Śmieszne. Jak zwykle zresztą.
jej chyba chodzi o to, że każdy musi w coś wierzyć. Katolicy w Boga, jeden im wystarczy. Za to ateiści w przesądy, bo tak.
lmao.
no i to nie jest hipokryzją, że ateiści wierzą jednocześnie w nic i w coś?
Wracam moja stara teoria, że ateistą da się być tylko nie ogarniając jakoś tak do końca konsekwencji tego światopoglądu. A są one znacznie szersze niż to, że nic nie ma po śmierci. A i tu jest problem współczesnego stousnku do śmierci. Bo ludzie młodzi w głebi ducha są przekonani, że tak naprawdę śmierć ich nie dotyczy. Nikt tego nie przyzna, bo to niemal podświadome, ale śmierć została wyparta. Napisałem o tym nawet tekst, ale dałny z onetu nie dali ludziom możliwości głosowania na tą piosenkę (tak! teraz niemal każdego posta będę kończył pełnym pasji protestem).
audite mortales
ja myslę, że i bez Twojej podpowiedzi Mateusz doskonale wie kim jest ateista
Wiem, że zwykłaś przypisywac ludziom wszystko co najgorsze ubierając to w płaszcz retoryki Donalda Tuska, ale ktoś kto jest katolikiem i wierzy w zabobony może być jeszcze ignorantem, prostym człowiekiem bez wiedzy teologicznej, człowiekiem słabym, albo po prostu kimś kto ma jakieś tam zakorzenione poglądy i nawyki i robi coś bezrefleksyjnie. Opcji jest znacznie więcej niż 'jest hipokrytą'.
Ateizm odrzuca zjawiska nadprzyrodzone, nie tylko Boga.
ja pierdziele.
eh. nie dla każdego człowieka wszystko jest tak oczywiste jak dla Ciebie, przecież to oczywiste.
Wolę, żeby było oczywiste lub 'oczywiste' niżeli miałabym nad wszystkim tak filozofować i za 5 lat mieć zrytą psychikę. xD
jak kiedyś w końcu pofilozofujesz to daj znać
Nie, Nai, to nie dla mnie.
Ja jestem prosta dziewczyna, w dodatku ze wsi i dobrze mi z tym. Nie zamierzam jak coniektórzy bawić się w Alfę i Omegę, bo najzwyczajniej w świecie mnie to nie kręci. Nie będę mijała się z powołaniem, dlatego, że komuś coś we mnie nie pasuje. Nie wszyscy muszą być tacy sami. Ja jednak pozostanę sobą.
Dobrze. Ale uważaj, bo ja ja nienawidzę złodziei, nawet drobnych. Jestem w stanie donieść ochronie bez zmrużenia okiem. A jeśli jesteś taka prosta, to pozostań na swoim ornym zagonie i nie wytykaj innym czegoś, czego nie rozumiesz.
Touché.
Cholera. Czy tutaj każdy, ale to każdy temat, musi schodzić na jakieś filozoficzne i egzystencjalne rozważania? Albo do wywalania sobie nawzajem?
No. Fakt. Myślę, że dość zabawne. Nad kwestią własności intelektualnej debatuje cały świat, a podpieprzanie żarcia to raczej dość oczywisty kazus. Ale nieważne. Twoje deklaracje potraktowane poważnie, więc już nigdy poważnie nie potraktuje Twojej opinii i oszczędzę sobie męczarni polemiki z Tobą. Sianokosy rychle, niech kasza namaka!
"Lecz, jeśliby ktoś namalował na mojej desce, na przykład obraz, twierdzenie jest przeciwne, gdyż mówi się, że raczej deska idzie za malowidłem. Z trudem przywołuje się odpowiednie uzasadnienie takiej różnicy. Z pewnością, według tej reguły, jeśli wystąpisz z roszczeniem, że obraz jest twój, w sytuacji, kiedy ja go posiadam, a nie zapłacisz ceny deski, to twoje żądania może być oddalony z uwagi na zarzut podstępu. Jeśli ty byś posiadał, wynika z tego, że należałoby mi przyznać actio utilis przeciwko tobie. W tym przypadku, jeśli bym nie uregulował nakładu w postaci malowidła będziesz mógł mnie odeprzeć w oparciu o zarzut podstępu, jeśli byłbyś posiadaczem w dobrej wierze. Oczywiste jest, że czy to ty zabrałeś deskę, czy ktoś inny, przysługuje mi skarga z powodu kradzieży."
Aylet no w końcu jestem masochistką. ^^
Hm, tu chyba nie chodzi o obrażanie takie samo w sobie.
Bo mogłabyś się obrazić gdybym nazwała Cię putain, to co innego, ale tutaj chyba chodzi o coś innego.
Nie wiem czy doszłam do tego, co to.
Kobra, osobiście czuję się bardziej pokrzywdzona i urażona gdy ktoś mówi mi, że jestem małointeligentna, niż kiedy ktoś mówi mi, że 'jestem dziwką, a moja stara ciągnie panu Kowalskiemu'.
Khem. Abstrakcjo, może czas się zastanowić nad niektórymi rzeczami, skoro tak twierdzisz :]
Ej dobra, dość wywewnętrzania się na swój własny temat, Abstrakcjo. Do tematu.
Najbardziej mnie śmieszą i irytują przesądy (nawet nie jestem pewien, czy można je tak określić) z gatunku "jak cię swędzi lewe ucho, to znaczy, że przyjadą goście, a jak swędzi prawe, to dostaniesz spadek". Niby ludzie powołują się na nie żartobliwie i niby w młodszym pokoleniu to troszkę zanika, ale jednak jest widoczne.
Eva: Abstrakcja nasza droga wprost ekstatycznie pragnie powrotu jej tematu, ot co ;>
Zawsze jak pomysle cos w stylu "moj tata umrze" lub "bog jest glupi" to pluje 3 krotnie przez lewe ramie, chocby i symbolicznie. jesli to mozliwe - odpukuje w niemalowane.
a ja nie wierzę w przesądy. być może dlatego że nikt z moich bliskich i znajmych przesądami się nie przejmował.
o lizaniu pierwsze słyszę
natomiast odpukuję i klepię w kolano siostrę, kiedy powiemy coś równocześnie.
Bo to lizanie, to mi się jakoś samo załączyło.
ja mówie, 'stawiasz piwo' ;]
jak byłam młodsza to mówiłam "cola na twój koszt" x)
Pamiętam jak w dzieciństwie krzyżowaliśmy ręce i krzyczeliśmy 'MATIZ!' ilekroć przejechał samochód Matiz. ;D I liczyliśmy kto więcej Matizów zobaczy. ;D
Co do przesadow to jeden dosc interesujacy przesad slubny, o ktorym uslyszalam od mojej prababci, ktora miala wianek przystrojony perlami, a jakas babcinka sasiadka do jej matki powiedziala 'Katarzyno, cos Ty zrobila, przeciez perły to łzy!'. I faktycznie, troche sie prababcia w zyciu napłakała. Co nie znaczy, ze w to wierze, ciezko uznac ze wojna i zeslanie na Sybir wywolane zostalo tymi niewinnymi slubnymi perelkami.
Przesady tworza sie wtedy, kiedy czlowiek nie potrafi sobie logicznie wytlumaczyc, dlaczego spotkalo go cos zlego. Jedni obwiniaja Boga, inni to, ze nie spluneli 3 razy przez lewe ramie.
Oooo, przesądy ślubne!
Moja działka.
Jest wiele przesądów np. że musi być literka "r" w miesiącu brania ślubu, że panna młoda w dniu ślubu musi mieć coś na sobie coś białego (symbolu czystości uczuć), coś niebieskiego (zazwyczaj jest to podwiązka)-kolor ten wróży wierność wybranka, coś pożyczonego (dla zapewnienia przychylności rodziny męża), coś starego (by w trudnych chwilach nie zabrakło pomocy krewnych i przyjaciół), coś nowego (symbolu dostatku).
Co tam dalej... Wypatrzenie przed ceremonią ślubną gołębia lub sroki przynosi szczęście w przeciwieństwie do napotkania na swej drodze wron, czy kruków czy nie wolno państwu młodym zawracać z drogi do kościoła.
Dalej welon panny młodej potrafi być czasami niesforny i jak gdyby żył własnym życiem, nie układa się jak należy. Biada jednak pannie młodej, która idąc do ołtarza, albo podczas uroczystości ślubnej, obejrzy się za siebie i sprawdzi, czy welon jest ładnie ułożony. ()
Nie wolno zgubić obrączek ani zapomnieć. Nie powinno się również dopuścić, by upadły na ziemię. Jeżeli już się tak stanie, to schylić się po nie może wyłącznie ksiądz, ministrant, urzędnik lub świadek. W żadnym razie nie mogą ich podnieść państwo młodzi. Aby nie zapeszyć małżeństwa i nie sprowokować złych mocy narzeczona nie powinna jej w ogóle oglądać. Może to uczynić dopiero, gdy poczuje ją na palcu.
I wiele, wiele innych...
Między innymi dlatego śluby są tak stresujące zarówno dla samych zainteresowanych, jak i dla otoczenia :]
Moi w styczniu
Przesądy to rzecz dziwna. Niby człowiek w nie nie wierzy, ale z drugiej strony pukanie w puste i niemalowane oraz niedziękowanie dla mnie stało się już przyzwyczajeniem. W czarne koty i przechodzenie gdzieś, np. pod drabiną nigdy nie wierzyłam. O lizaniu też słyszę pierwszy raz a z takich rzeczy jak "Jeśli pieczą się poliki, to ktoś o tobie myśli" albo "Jeśli uszy, to ktoś cię obgaduje" jest czasami ubaw. O dziwo, zawsze się zastanawiam, kto to może być
Widzę Kobra, że wszystko dokładnie opracowane
Przesądy zna więcej osób, niż sławnych naukowców, ludzi, którzy zostali w historii. Ja raczej nie wieżę w nie. Taki piątek 13 na przykład, dla mnie jest dniem szczęśliwym(!). Pokłóciłam się wtedy z moją najlepszą kumpelą. Przestałyśmy się przyjaźnić. I dobrze. Ona i jej matka to były zołzy, że tak się wyrażę. Miałam szczęście, że nie zdążyło dojść do momentu, w którym ona by mną rządziła. I to w piątek 13. Wierzysz w przesądy? W takim razie się spełnią.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)