... złego ignoranta - Przemek Z!!! Dziękujemy również statystom. Buahahahahahaha!
Srarack Srobama k... jego mać!!!
A muzłmanin jego tać!
Jebana.
A co Ci tak ten Obama. Wiadomo bylo przeca.
amerykańce i rozum, dziwnie to brzmi w jednym zdaniu.
No właśnie też tak zawsze uważałam, ale pokazali wczoraj, że jednak coś tam jeszcze w nich drzemie .
Yay for Obama!
Nie no, po prostu ten facet to najbardziej czerwoy prezydent w historii USA i jeszcze nigdy nie powiedział niczego. Nawet Tusk przy nim jest królem konkretu. Dziwię się ludziom, że umieją komuś zaufać tak na piękny uśmiech. No ale w sumie taka jest demokracja. Oby obsiedli go miejscowi masoni i wyjaśnili mu na spokojnie, że wielka zmiana nie może się zamienić w zamianę USA w Związek Sojcalistycznych Republik Ameryki Północnej.
Jego kolor skóry nie ma dla mnie znaczenia, chociaż były to pierwsze w historii wybory wygrane przez rasizm - czarni głosowali na czarnego, biali się podzielili. To oczywiście nie wina Obamy, unikał tematu, ale już jego zwolennicy zrobili z tego akt dziejowej sprawiedliwości. Jeśli okaże się marnym prezydentem ludzie sobie o tym przypomną i sprężyna się niefajnie odbije.
No i polecam zapoznać się z młodzieńczymi znajomymi Obamy i jego mentorami. Jeden w drugie lewacy powiązani z jakimiś nieomal terrorystycznymi organizacjami. No i kończą się bezpośrednie relacja USA - Polska. Tzn. oczywiście nie, ale chodzi mi o pewną podmiotowość. Obama wróci do starej doktryny - sprawy w Europie załatwia się z Berlinem i Paryżem.
Ty masz obsesję, słowo honoru. Ale nie przejmuj się, słyszałam że to się leczy .
Mhm. Nieumiejętność ogarnięcia, że można mieć inne poglądy i nazywanie tego obsesją to też choroba. Ale jej się już nie leczy.
Ależ ja ogarniam. Tylko wiesz, co innego mieć poglądy, a co innego w każdym nie-ultraprawicowcu i nie-białym widzieć "komucha", "czerwońca", "lewaka", rasistę albo Al-Kaidowca.
Tym się właśnie różni obsesja od zdrowego rozsądku. Obsessive-compulsive disorder taki. http://franek2208.wrzuta.pl/film/vd9n0FfYm6/reklama_twixa_karmel_czekolada_ciastko
Ale w tym rzecz, że ty widzisz to ogromne pole umiarkowania pomiędzy skrajnościami bardzo blisko Obamy. A to Obama jest zdecydowanie bliższy skrajnej lewicy niż McCain skrajnej prawicy.
Przynajmniej ich nowy prezes sie wysławiać 'umi'
Ej, z polityką to możecie na Talk Show iść. Nie żebym wyganiał czy coś.
Nie interesowałem się wyborami, zdziwiłem się tylko lekko, że kandydat-Murzyn jednak wygrał.
Masakra.
Polityka denerwowania się awatarami, co? Hyhy. Nie mam awatarów z zasady, ale kto wie, może zrobię wyjątek
Ale co masakra? Nie ma co dawać się wpuścić w ten żałosny kanał dyskusji, że podtekstem niechęci do Obamy są zawsze sprawy rasowe. Ja się wychowałem na jazzie i "Bill Cosby Show" i naprawdę nie mam nic do Czarnych, wręcz przeciwnie. Rasa zadziałała raczej w drugą stronę. Wielu konserwatywnych Czarnych zagłosowało na Obamę, mimo iż zasadniczo jest im do jego poglądów dość daleko. Ja to w sumie rozumiem, ale jednak szkoda. Im bardziej decydują sprawy pozamerytoryczne tym gorzej dla demokracji. W perspektywie historii pisanej za sto lat ktoś wykaże punkt po punkcie, że telewizja zabiła demokrację. Teraz to już teatr. Młody musiał wygrać ze starym. USA to nie Niemcy, żeby miał szadefrojnde jak się tam źle porobi, więc za rzecznikiem Watykanu życzę Obami, aby go Bóg oświecał, ale pozostanę sceptyczny.
Zawsze przejawiałem ignorancję w stosunku do wyborów, z czego bynajmniej dumny nie jestem. Miałem przeczucie, że jednak za wcześnie jeszcze dla wielu Amerykanów na czarnego prezydenta. Myliłem się i nie wstydzę się do tego przyznać
Ech, Przemek... Jak by Ci tu grzecznie... No, nie ma się czym chwalić. Są wybory i są wybory, jeśli łapiesz, o co mi chodzi. Te wybory były historyczne. Śledził je z zapartym tchem cały świat. A to, że Obama wygra było naprawdę BARDZO prawdopodobne. Jedyne co, to ewentualnym zaskoczeniem mogła być tak olbrzymia, zdecydowana przewaga. Rekordowa frekwencja (62%). Innymi słowy, Ameryka się obudziła .
demokracja w ogole jest chujowa, ale niestety nic lepszego jeszcze nie wymyslilismy.
A to w czyjejś sygnaturce już widziałam.
Jeszcze tylko dodam, że generalnie jaranie się politykami zwykle prowadzi do autowstydu w perspektywie kilku lat (najdalej), więc szczerze odradzam. Dziś O-ba-ma, a potem będzie wstyd, lalalalala. Stadionowe emocje lepiej zużywać na koncertach =)
David Friedman napisał ostatnio czy tam powiedział w wywiadzie, że skoro nawet najlepsza forma rządu jest tak do d. to po prostu trzeba ograniczać wpływ rządu w ogóle. Mądre i trafne.
A cytowanie artykułów entuzjastów danej osoby to jakby słaby sposób na przekazywanie wiedzy. Powinno się wiedzieć co się dzieje, ale lepiej nie wiedzieć niż łykać uprzednio już słusznie naświetloną wiedzę. Choćby frazesy o Ameryce, która już odchodzi i takie tam. Gdyby odchodziła to chyba wynik byłby 80-20 raczej jakby. Ale ciągła pauperyzacja klasy średniej (niestety 'zasługa' beznadziejnej polityka 'W' również) niedługo doprowadzi do tego, że faktycznie. Tamta Ameryka odejdzie w niebyt. A za nią i ta rozradowana wczoraj na Times Square. Bo ten kraj budowano z Biblią w ręku. I o prawa Czarnych walczono z Biblią w ręku. Warto o tym pamiętać.
Wiesz co, Katon? Bez urazy, ale (to niechybny znak, że się starzeję) niepomiernie drażni mnie Twoje poczucie światłości. Wszyscy nic tylko łykają i dają się manipulować, a Ty jeden jako ten ogarek... To, że cytuję słowa kogoś z kim się zgadzam nie znaczy, że sama nie doszłam do podobnych jak on wniosków. Ja rozumiem, że Ty jesteś najmądrzejszy z nas tutaj, ale uwierz - innym też zdarza się myśleć. Gorzej, że jeśli myślą inaczej niż Ty, to ani chybi są po prostu głupi. Albo lewaki. Albo komuchy. I tak dalej. Jak to się mówi, więcej pokory, słoneczko.
osama!
Ja się nie jaram politykiem, tylko zjawiskiem. Wydarzeniem. A od stadionów trzymam się z daleka, bo nie lubię sportu.
mi się bardziej kojarzy z żarówkami Osram!
Zjawiskiem, które polega na masowym zaufaniu populiście. Ale to już stare zjawisko. Tyle teraz ładniejsi ludzie się cieszą na ulicach i nie mają gumofilców, może to faktycznie estetyczniej wyglądać.
Ja wcale tak nie uważam. U większości zauważam raczej zwykle sensowny i lekko zdystansowany krytycyzm i ostrożność kiedy mowa o polityce, nawet kiedy wygrywa bądź przegrywa ktoś, za kim 'kibicowali'. Obecna euforia mnie żenuje i ma to niewiele wspólnego z moimi poglądami.
Ale czy do Ciebie nie dociera? Gdzie ja przejawiam bezkrytyczny entuzjazm w stosunku do polityki Baracka Obamy? Facet porwał tłumy samą swoją charyzmą. Wygrał wybory w sposób absolutnie bezprecedensowy, i do tego w wielkim stylu. Nie siedzi u nikogo w kieszeni. Czy to, po latach syfu, skostnienia i korupcji, nie napawa optymizmem? Że już nawet nie wspomnę o fakcie zwycięstwa liberałów, który to sam w sobie napawa mnie radością?
Ale co tam, przecież Katon powiedział, że facet jest czerwony. Socjalista, znaczy się czerwony. Głęboka paranoja, nic innego.
Btw, Ty oczywiście nie czytałeś absolutnie niczyich opracowań, żadnych opinii, jesteś w 100% wolnym myślicielem i to wszystko są Twoje własne, wolne wnioski, oparte na długoletnim doświadczeniu, wiedzy itepe? Napisałabym, że jeśli tak, to współczuję, ale nie napiszę, bo nie chcę być chamska.
Owco - nie umiem się na siłę zainteresować czymś, co mnie zupełnie nie interesuje (no, chyba że na egzamin ).
A tak poza tym, może poczekajmy na jakieś konkrety. Wygrana PO też miała być "początkiem nowej ery" i sygnałem wielkich zmian, a w sumie jest jak zawsze.
Poza tym... czy śledzenie przeze mnie z zapartym tchem wyborów cokolwiek by zmieniło?
Ktos w internecie nie ma racji...
Przemku, zupełnie mnie nie zrozumiałeś. Dam w takim razie może przykład (tak, wiem, za mocny, ale dobry to przekazania istoty rzeczy): czy gdyby w Europie wybuchła wojna, też byś stwierdził, że "śledzenie działań z zapartym tchem cokolwiek zmieni"?
To jest trochę jak wiesz, lądowanie na księżycu, Martin Luther King, zastrzelenie Kennedy'ego, wybór Polaka na papieża... Coś się zmienia. Dużego. I może niekoniecznie trzeba to śledzić z zapartym tchem, ale wypada się jednak orientować. Zwłaszcza, że co jak co, ale polityka Stanów Zjednoczonych ma dla Polski niemałe znaczenie.
A co do PO, to trochę mnie śmieszą te zarzuty. Że niby co, tak od ręki, czarodziejską różdżką? Z prezydentem ziejącym w plecy? Z ogólnoświatowym kryzysem? Please, be reasonable. A już stwierdzenie, że jest jak zawsze to naprawdę gruba przesada. Poczytaj może trochę, co o nas piszą zagraniczne media. To, jak postrzega nas świat, też jest ważne.
I na koniec - tu nie chodzi o zmiany, które mają nastąpić (w sensie porównania z PO). Tu chodzi o zmiany, które już nadeszły. Znalazł się człowiek, który pociągnął rozleniwioną, gnuśną, konsumpcyjną Amerykę za uszy. Wybudził z letargu. Sprawił, że poszły za nim tłumy. To jest cholernie duże osiągnięcie. Czy wiesz, skąd wzięły się pieniądze na kampanię Baracka Obamy? Wpłacali je ludzie. Zwykli, szarzy obywatele. W przeciwieństwie do dotychczasowej praktyki, w której zawsze jakiś gigant był sponsorem (a później pociągał za sznurki). Dlatego mówi się o bezprecedensowej wygranej. Bo to naprawdę jest coś.
Zagraniczne media czyli NYTimes i Guardian? Bo jeśli chodzi o te zachowujące pozory obiektywizmu to akurat one zawsze potrafiły dostrzec plusy polityki Kaczyńskich, tak jak teraz potrafią wytknąć jakikolwiek brak jakiejkolwiek polityki w wykonaniu Tuska. Zarzuty z prezydentem już śmieszne. Jeszcze nawet niczego nie zawetował, ale jak miło że jest, można własną nieudolność zrzucać na kogoś innego.
'Czerwony' oznacza tyle co socjalista właśnie. Nic więcej i nic mniej. Co do niesiedzenia w kieszeni zachowałbym naprawdę daleko idący sceptycyzm. Nie mam danych. Praktyka pokazuje, że polityk zawsze siedzi w jakiejś kieszeni. Nawet jeśli grupowej, a nie indywidualnej. Dlatego tak dobrze jest kiedy jedni mają Kongres, drudzy Prezydenta. W Polsce zresztą ten mechanizm też działa. Tylko dość wadliwie i karykaturalnie. Obamę poparł cały ogromny biznes właściwie. Do sprawdzenia - polecam. Podnieceni komentatorzy z ulic raczej o tym nie powiedzą. Oczywiście pozostaje pytanie dlaczego. Nie znam pewnej odpowiedzi. Spekuluję, że miała na to wpływ gotowość ratowania sektora bankowego z publicznych pieniędzy. Warto zapłacić nieco wyższy podatek, żeby mieć pewność, że w razie nieudanych spekulacji na miliardy rząd podłoży poduszeczkę. Tu nie zmieni się nic, bo i Bush i Obama to dzieci nowej Ameryki, w której można jeszcze zostać z pucybuta milionerem (coraz rzadziej), ale już nie do pomyślenia jest droga odwrotna. A to niezwykle demoralizujące dla gospodarki. Kto już usiadł na szczycie ten dobrze pilnuje, żeby mu z dołu nikt nie wyrósł, warto więc nawet zapłacić więcej, wiedząc, że goście harujący w swoich własnych firmach też zapłacą więcej. I już się nie pozbierają. Dla ludzi na etatach wielkich koncernów z Nowego Jorku czy West Coast to bez znaczenia. I tak robią zakupy w wielkich sieciach, mieszkają na czwartych piętrach i co najwyżej inflację mogą poczuć na własnej skórze. Dla jakiegoś średniozamożnego biznesmena z Indiany realizacja programu Obamy skończy się w najlepszym wypadku prywatnym kryzysem, w najgorszym, pauperyzacją i przeskokiem na cudzy etat, pewnie do wielkiej firmy. Wielka zmiana w USA musi polegać na powrocie do źródeł. Zgadzam się, że Stany zgnuśniały i się skorumpowały w znacznym stopniu. I że w długim ciągu odpowiedzialnych za to osób jest George W. Bush, a także jego ojciec - oddalili się na lata świetlne od reaganowskiej rewolucji, która przyniosła Stanom wyjście z kryzysu (btw - wtedy prezydentem został mało znany aktor też zupełnie spoza jakichkolwiek układów, jeśli Obama faktycznie jest niezależny to jego wielki plus - szkoda, że jego wizja nie uzdrowi gospodarki, bo jest stara jak pomniki Ludwika Waryńskiego), związali z gigantycznym biznesem i w ogóle no nie płaczę, że opuszczają Biały Dom.
I taki p.s. - liberalizm w amerykańskim znaczeniu to więcej państwa, więcej programów rządowych, etc. To zresztą żadna tajemnica, każdy to otwarcie przyzna. Ale warto o tym pamiętać, bo klasyczne stanowisko liberalne reprezentują w USA właśnie konserwatyści (chociaż oczywiście nie wszyscy).
Pożyjemy - zobaczymy. Rozczarowanie jest nieuniknione. Zbyt wiele grup o sprzecznych interesach uznało Obamę za mesjasza.
A co do tego skąd biorę więdzę, cóż. Takie mam studia i zainteresowania, że elementarny brak rzetelności wystawiłby mnie na pośmiewisko, a nikt tego nie lubi. Czytam analizy, komunikaty prasowe, polemiki, polemiki z polemikami, opinie eksperckie, wsłuchuję się w 'głos ludu' i to wszystko swoim małym rozumkiem jakoś zestawiam w całość. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale na pewno z poczuciem pewnej intelektualnej niezależności. Nie drażni mnie, że jesteś za Obamą i byłaś za Tuskiem. Drażni mnie troszkę, że widzę w Twoich argumentach odbicie gazetowych argumentów i pewnych ogólnych hype'ów.
Dobra, całe szczęście właśnie wyjeżdżam do Warszawy i nie mam za bardzo czasu żeby się z Tobą porządnie pokłócić, ale jedno Ci powiem: nie czytuję gazet. Prześlizguję się po tytułach, a i to tylko w internecie. Rzadko kiedy czytam jakiś artykuł w całości, musi mnie naprawdę zainteresować (i raczej nie będzie to polityka). Papierowe wydania nadrabiam u fryzjera, budząc ogólny szok, kiedy pytam czy mają Newsweeka albo Przekrój, a i to raczej poczytam coś z ciekawostek niż wypociny analityków rynku tudzież innych ekspertów. Własne zdanie wyrabiam sobie sama. Oglądam sobie transmisje rozmaite na żywo, czytam wywiady. I tyle. A to, że w dyskusji zdarza mi się cytować tekst autorstwa takiego czy innego człowieka, wynika tylko z faktu, że jestem zbyt leniwa żeby siąść i skrobać go sama. Przeglądam więc internet w poszukiwaniu czegoś, co w miarę dobrze oddaje moje własne stanowisko. Ot i wsio.
Owszem, lubię sobie czasem zatrzymać się nad czymś, co nagłówkiem przykuje moją uwagę, a z pierwszych kilku zdań wynika, że jak nic zostałam z autorem rozdzielona przy urodzeniu. Ale to wszystko.
Aha, i ja też jestem socjalistką .
PS
A co do polemik i innych takich, to żeby nie było: uwielbiam pasjami. Ale rzadko traktuję jako wyrocznię. A już na pewno nie jest mnie wstanie nagiąć program w rodzaju "Teraz my" lub też jakiś artykuł. Żeby była jasność.
No nie pierwszy. Ale po raz pierwszy miał też poparcie wśród tej grupy Czarnych, która wcześniej na Demokratów nie głosowała. Sprawy rasowe przyćmiły zupełnie kwestie programowe i po raz kolejny dodaję - ja to w sumie rozumiem. Szkoda tylko, że nikt nie widzi w Czarnym Prezydencie USA zwieńczenia pewnego procesu, a nie rewolucji i przełomu. Proces ten był kontynuowany konsekwentnie przez lata i w sumie finalnego przed-kroku dokonała administracja Busha. Jakos nie pamietam epokowych nastrojów, kiedy Czarna została de facto osobą nr 2 w państwie. A drugi Czarny osobą nr 3. A przecież wyraźnie widać ciągłość, śmiem twierdzić, że bez Rice Obama nie mógłby jeszcze wygrać. Ostatnie blokady przełamał właśnie ten straszny dablju. Nie mówiąc już o takich sprawach jak sędziowie SN. Oczywiście, prezedentura to pewien symbol, wisienka na torcie. Tyle że już od dawna nie ma wśród amerykańskich konserwatystów rasizmu. Nawet w jakiejś tam Wirginii czy coś w tym stylu Czarny był gubernatorem. To raczej niechęć do programu Obamy wepchnęła część elektoratu w brzydkie resentymenty. Ale nie oszukujmy się, główną przyczyną był radykalizm (jak na USA) poglądów gospodarczych i społecznych Obamy.
Niewątpliwie. Z Twoich wyżyn intelektualnych zawsze był non-stop eot. Sajonara!
Ale gdybyś kiedyś publikował wspomnienia 'jak zmieniłem sie z bezczelnego fanatycznego prawicowca na zblazowanego postmodernistę' - chętnie przeczytam.
jak się teraz będzie nazywał biały dom?
BARAK OBAMY!!
Kompletnie nie rozumiem o co chodzi w argumencie z Biblią i co ma niby udowodnić. Nie widzę też żadnej analogii z żadnym moim argumentem, tym bardziej, że to w ogóle nie jest argument. To jest powszechnie znany fakt (jakkolwiek warto pamiętać o Włochach, Irlandczykach i Polakach, którzy także budowali Amerykę z katolicką Biblią w ręku - ale oczywiście oni odcisnęli mniejsze piętno na charakterze tego kraju). Co ma z niego wynikać? W jaki sposób ma mnie zawstydzić?
Dobrze, że zauważyłeś, że to w ogóle nie jest argument - bo nawet nie miał być. Jest to wypowiedź na takim samym poziomie, jak Twoja odpowiedź na post Murofa.
Nadal nie widzisz analogii?
Lampa nie jestem, jaśniej Ci nie zrobię, ale szkoda, że widzisz źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim już nie (tak, ja, choć ateistka, też znam Pismo).
PS. bo warto chyba.
Mhm. Nieudolnie tyrali jak woły, okupując społeczne doły, zaciągani do wojska, pracujący na budowach... Jak widzę, pokrzywdzony może być tylko gej i Czarny. Katolicka biedota przyjeżdżała sobie na gotowe. Oczywiście, że próbowali zmieniać. Swój los, jak wszyscy, którzy przypływali do Ameryki. Wielu się udało, wielu nie. Nie mam też do nikogo historycznych pretensji, że Polak w Ameryce pracował przy ciężkich robotach, za marne grosze. Bo nic nie umiał. A tam przynajmniej pracował, a jego dzieci często już umiały czytać i pisać. I zostawały Amerykanami. Ale zabawne, że nazywasz to przyjeżdżaniem na gotowe.
Moja odpowiedź na argument Murofa jest jak sam argument. Żadna. Napisał, że odwracam kota ogonem, nie uzasadnił i zakończył temat. Ja uważam, że nie odwracałem kota ogonem, nie uzasadniłem i kończę temat.
Oj, talmudyczną sofistyką próbujesz mi wykazać, że nie zrozumiałem Twoich postów.
Nie widzę żadnego kontekstu dla Twojej wypowiedzi o Irlandczykach, Polakach i Włochach. Mogłabyś go napisać kursywą?
O Czarnych i gejach piszę w nieco szerszym kontekście, nie był to jakiś osobisty przytyk. Po prostu często 'obrońcy pokrzywdzonych' widzą ich tylko tam, gdzie ich widzą. Twoja wypowiedź o 'przychodzeniu na gotowe' zabrzmiała dość symptomatycznie. No chyba, że w jakimś tajemniczym kontekście, jakiego nie ogarniam.
I przeprasza - jak ma się do istoty naszej dyskusji w tym momencie fakt, że napisałem 'argument' zamiast 'post'? Oczywiście te słowa mają zwyczajowo różne znaczenia, ale w tym momencie można je było potraktować wymiennie. Tym bardziej, że żadne argumenty nie padły. Tak czy inaczej kot zostaje odwrócony tak jak go zostawiłem. Tyłem do was. EOT.
Odwróciłeś i zostawiłeś. Żałośnie poniżej swojego poziomu i wszelkiej krytyki.
Szkoda, że bawisz się w przeciąganie liny na swoją stronę, a nie potrafisz przyznać się przed samym sobą, że czasem odrobina pokory by Ci się przydała, a zamiast wyciągać z wypowiedzi nieistniejące sensy, wypadałoby zauważyć, że ktoś delikatnie próbuje zwrócić Twoją uwagę, że nie potrafisz w żaden sposób zrozumieć, że ktoś, kto ma inne poglądy niż Ty wcale nie musi być głupi.
Kot odwrócony i mruczy ze szczęścia.
EOT.
Ale skąd to przekonanie, że uważam ludzi o innych poglądach za głupich? Po prostu uważam za zbędną kurtuazję w postaci zgadzania się z tezami z którymi się nie zgadzam.
Wracając do meritum, zapewne wielu już widziało, bo ktoś zamieścił film na wykopie, ale jeśli nie, to warto zobaczyć: http://www.youtube.com/watch?v=UnNEKmga-aE
No warto. W sumie trudno się nie zgodzić, może poza tymi dość efektownymi passusami ze Starego Testamentu, gdzie nie trudno wyczuć więcej niż gram dość taniej i ogranej manipulacji. Brak także konsekwencji w przeprowadzaniu alternatywy dla wizji jaką roztacza na początku. Żaden chrześcijański czy konserwatywny myśliciel tak naprawdę nie postuluje opierania się na Biblii jako na kodeksie przecież. Chodzi raczej o to czym ma być ten kompromis i zdrowy rozsądek. Jakie kryteria wchodzą w grę i czy w ogóle coś takiego istnieje, czy to jakiś fantazmat? Obama bardzo starał się nie użyć zwrotu 'prawo naturalne' i brakło tego w wywodzie jednak, chociaż czaiło się gdzieś za winklem. Tak czy inaczej mieszanina truizmów, szczypta manipulacji, ale generalnie no bardzo mądrze i słusznie. Tylko tak jak mówię, Obama dotarł tu do punktu od którego dopiero zaczyna się prawdziwy konflikt. O laicyzmie też bym nie mówił jednozncznie. Ciągle daleko mu do prawdziwego, rozbestwionego laicyzmu europejskiego. Zwracam uwagę, że przemówienie ma miejsce w kościele.
Napewno niesprawiedliwością byloby twierdzenie że zwycięstwo Obamy to koniec cywilizacji białego człowieka, 3\4 przywódców w Europie jest abrdziej lewicowa w sferze gospodarki, bardzo mi się nie podobają jego decyzje związane ze sprawami "moralno-obyczajowymi".
Obama zaczyna od decyzji by doprowiadzić do aborcji na życzenie, chce tez zezwolić do całkowitej wolności w badnaich nad komórkami macierzystymi, a teki wzorce szybko się mogą przełożyć na inne kraje. Jest bardzo prawdopodobne lansowanie "małżeństw homoseksualnych, czy zakazy co do posiadnai broni, czyli poważne zmiany cywilizacyjne, wsparte przez zdominowany przez demokaratów Kongres.
Co do spraw gospodarczych to nie podoba mi się strasznie ideea by wrzucać setki miliardów dolarów w 'utrzymywanie meisjc pracy" to głupie i niemoralne bo zawsze to trafi do wybranych. Dla mnie jedyny sprawiedliwy socjalizm jaki można przetrwać to rozdawanie po 100, 200 czy 1000 dolarów każdemu biedakowi, oczywiscie każdy dolar więcej to większe kłopoty...
Ale jak widzę deklarację "50 miliardów dolarów na utrzymanie 1 miliona miejsc pracy", to jest po prostu żałosne, już nie mówiąc o tym jak ogromne są to pieniądze w stosunku do celu.
Takie metody zrobią z USA państwo dotacyjne a nie gospoarki rynkowej, a nędarze też jakoś specjalnego pozytku z tego nie będą mieli, w sumie trudno o głupsze metody na marnowanie pieniędzy.
Prawdziwą katastrofą będzie wprowadzenei państowej służby zdorowia.
Mniej się obawiam polityki międzynarodowej i kwesti tzw "wojny z terroryzmem". Niech sobie negocuje z Iranem bo to państwo tak do bólu nromalne i przeciętnie autorytarne ze nie ma potrzeby utrzymywac tego idotycznego konfliktu.
Niech powstanie w końcu Palestyna bo twór który funkcjonuje jes jakiś prawnym potowrem, Palestyńczycy to ludize 3 kategorii, żyjący w stanie swego rodzaju trwałego stanu wojennego.
A co do terroryzmu to w Iraku juz go nie ma więc nie ma specjalnych powodów by tam trwać, lepiej wygrać w Afganistanie i tutaj Obma dobrze rozkłada akcenty. Zlikwidowanie Guantanamo to najlepsze co może zrobić, 2\3 ludzi którzy tam siedzą nie powinno wogole nigdy znaleźć się w więzieniu jakimkolwiek, resztę wystarczy wysłać do zwykłych wiezień alno na stryczek i będzie to znacznie mniej drażnic świat islamu niż jakaś prymitywna mordownia "Tylko dla muzułmanów".
Zapytałeś mnie torszkę wcześniej co uważam za decyzję Obamy skoro jeszcze nie zaczął rządów i czemu nie wspomnaiłem o Rosji.
Powiem krótko, cała jego polityka w sferze werbalnej odnosi się od ręcznego manipulowania w gospodarkę, bez przerwy powtarza jak to trzeba stworzyć miliony miejsc pracy jakby od zera(budowanie elektrowni wiatrowych itp) A na bronienia miejsc pracy chce przeznacząc milaiardy dolarów, to jest filozofia moim zdaniem gorsza niż ogólnikowe tezy, o tym że zapobiegnei sie zwolnieniom, czy tez usztywni się prawo co do zwalniania ludzi, to jest jasna intencja że trzeba marnować pieniądze na utrzymywanie czegoś i dać jeszcze więcej na "roboty publiczne" i raczej będzie to forsował.
Nie wspomniałem o problemie rosyjskim bo Obama nie ma w sprawie Rosji żadnego zdania, zwycięży pragmatyka i polityka kontynuacji, Bush nigdy w spsoób bardzo odważny i przemyśalny nie sprzeciwiał się Rosji tak jak robił to Regan manipulując cenami ropy.
Obama będzie robił mniej więcej to samo, co Clinton robił z Jelcynem, w sferze wizualnej mnóstwo gestów przyjaźni a tak pozatym nie będizej akieś szczególnej uległości, jakby nie aptrzec to za Clintona wprowadzono Europę Środkową do Nato, demokraci nei muszą paść plackiem przed Rosją.
Bush dobitnie udowodnił że polityka wobec Iraku, Iranu i Afganistanu moze wywołać ogromne reperkusje, choć równie istotna jest Ameryka Południowa, w tym regionie Obama moze okazać sie za abrdzo pobłażliwy, nie zrobi nic a władze w kolejnych krajach przejmą lewacy.
Co do i świata islamu to jest abolutnie jedynym człowiekiem który moze poprawić realcje z muzułmanami, z racji pochodzenia, wychowania, pewnych obietnic które złożył, jeśli on sobie nie prowadzi to juz nigdy nie będzie porozumienia miedzy zachodem a Orientem.
Z Iraku może się wycofać, będzie to przedstawiane jako sukces, bo panuje tam spokój, wiąże się to z jego obietnicami, amerykańskie wojsko odzyska sprawność, wrócą rekrucji, pacyfisci sie wyciszą, islamska nienawiść osłabnie, to już coś.
Obama nie ma ani woli ani sił walczyć z Iranem wiec najlpiej będzie jesli bez ogródek zacznie poklepywać Ahmadineżada po plecach i przesyłać pieniądze zżby zaprzestał zbrojeń, tylko jemu to wypada zrobić.
Rzeczywiście, ostro pojechałem;p No i jakie wnioski po tych paru miesiącach?
Moim zdaniem jest nieco gorzej niż się mogłem spodziewać. Przedewszystkim brak spójnej polityki zagranicznej, ot trochę gestów wobec Kuby, Iranu, Rosji. To przypomina, parafrazując Sapka "Puszczanie bąka na sali balowej", delikatnie powoli, i tak że w sumie nikt nie poczuł.
W sprawach gospodarczych jest tak jak miało być, nieudany program reform po któym zostanie tylko kac zadłużenia. Szczęśliwe dla Obamy kryzys zdaje się kończyć i mu się upiecz, może jeszcze wyjdzie na cudotwórce.
A jego usprawiedliwianie tortur, to jak dla mnie pomyłka. Powinien ostrzej to zakcentowćc choćby jako gest dla muzułmanów, bo fakt faktem tylko oni są "legalnie" torurowani przez Amerykanów. nikt gangsterów nie torturuje i głupi ten kto nie widzi jak taka sytuacja może rozsierdzić miliony muzułmanów.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)