e tam, ja sie wczoraj dowiedzialam, ze ludzie w krk nie wiedza, kto to jest gwiazdor.
Bo Gwiazdor jest tylko u nas - w WLKP. i na Kaszubach.
no a ja jestem z osw i nie czuje potrzeby podwazania instytucji gwiazdora
no ale u nas na wigilie robi sie kluchy z makiem zamiast kutii to moze nie powinnam sie wypowiadac...
A u nas 12 potrawą jest Coca-Cola.
a ja się tak dzisiaj zastanawiałam, czy postawienie na stole wigilijnym ziemniaków byłoby dziwne
edit: tzn nie, żeby coca-cola była czymś dziwnym, tylko ziemniaki byłyby. U nas nigdy nie ma 12 potraw bo nikomu sie nie chce tego robić a potem jeszcze tego zjadac. np zupy grzybowej to połowa domowników by nie zjadła o zapachu nie wspominając.
Tradycja tradycją, ale ja bym sobie ziemniaczkow lekko podlanych tluszczykiem nie odmowil.
Btw gwiazdora - taki film z/o wisniewskim ;x
bo ja tam barszczu z uszkami nie tkne, opłatek bez smaku, a ryby to z oścmi. i zimne
Pyry są jednymi z 12 potraw wigilijnych. Z tego co pamiętam, to tylko na Śląsku jest 15 potraw.
EDIT: To trzeba jeść ciepłą rybę i obrać sobie z ości. Albo kupić fileta. O.
nie, żeby coca-cola była czymś dziwnym,
O_O WHUT?
np zupy grzybowej to połowa domowników by nie zjadła o zapachu nie wspominając.
nie musi byc grzybowa
Pyry są jednymi z 12 potraw wigilijnych.
O_O
ej z tego trzeba temat wydzielic bo tu jakies dzikie sprawy sie dzieja. ziemniaki na wigilie?
Zawsze mogą być frytki.
A dzisiaj miałam gzika z pyrami, w ogóle pyry to takie super coś do zjedzenia.
My z psami naszymi dzielimy się opłatkiem.
Albo takim normalnym, albo takim różowy dla zwierząt. :>
tzn co, nie dzielisz sie opłatkiem, bo Ci nie smakuje?
ja bym ci dała w skórę ;]
ej, no! Oczywiście, że się dzielę. Tylko nie zjadam go w taaaaakiiich ilościach
a ja zjadam wlasnie w taaaakich ilosciach.
a poza tym jest różnica między niedzieleniem się opłatkiem a niespożywaniem go.
A mi się udało wykręcić z rodzinnej wigilii i jestem bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw. Najlepiej by było, jakby mi jeszcze nikt nie kazał sprzątać w pokoju, bo to odgruzowywanie mi zajmie z 3 dni.
u nas tez są ziemniaki na wigilię, zawsze. i w ogole zawsze mnie bawi jak zaczyna się rozmowa o zwyczajach regionalnych, i wszyscy robią na siebie wielkie oczy, bo na drugim koncu polski jest inaczej niz u nas....kuoniec swiata.
a bo u nas to wczoraj wyszlo szczegolnie smiesznie bo mielismy studencka wigilijke u znajomych... i kazdy z innego konca polski na co innego na stole sie dziwil
a wy tez wiecie co dostaniecie pod choinke od gwiazdora?
tzn u nas jest gwiazdor, u was pewnie świety mikołaj.
świety mikolaj przychodzi 6, gwiazdor ma wyzszy lvl i daje lepsze prezenciochy.
na śląsku 15 potraw?
pierwsze słyszę.
już nawet 12 to marnotrawstwo, no chyba, że ktoś ma dużą rodzinę. u mnie jak się kiedyś robiło 12 potraw to potem to jedliśmy przez tydzień... i już nie było tak fajnie. dlatego teraz robimy tylko te tradycyjne potrawy, które domownicy koniecznie chcą zjeść. i tak jest dużo.
właśnie to, że te 12 potraw sie je przez nastepny tydzien jest najlepsze! nie trzeba sie martwic gotowaniem. zadne marnotrawstwo, nic sie nie wyrzuca, bo wszystko zezremy we czworke :>
i ja wiem, co dostana inni, ale nie wiem, co dostane ja, wyrazilam zyczenie, ale czy sie spelni, to sie okaze dopiero
a i ten, moi rodzice sie dlugo nie mogli zdecydowac, czy w naszym domu ma przynosic aniolek czy gwiazdor i stanelo na tym, ze prezenty sie pojawiaja pod choinka (co swoja droga jest najblizsze rzeczywistosci )
u mnie pod choinkę prezenty przynosi Aniołek, a pod poduszkę Św. Mikołaj.
prezenty otwiera się zawsze po kolacji, przy słodkim.
na stole mamy ok 12 dań, min rybę po żydowsku, karpia, barszcz czerwony z uszkami, kapustę smażoną z grzybami, pierogi z serem, pierogi z kapustą i grzybami smażone, kutię, pierogi ze śliwką (nie knedle!), kompot z suszu i różne ciasta.
Za największą 'dziwność' uważałam zawsze fakt, że wszędzie podawali jako typowe świąteczne potrawy kutie i kluski z makiem, a u nas nigdy tego nie było... Zawsze chciałam tego spróbować i nawet w tym roku byłam skłonna kupić sobie kutię gotową w puszce i ją zjeść! No ale puszka była ogroooomna i stwierdziłam, ze jak mi nie zasmakuje, to nie wiem, co z tym zrobię^^
Niestety w większości wiem, co dostanę pod choinkę... Żeby nietrafionych prezentów nie było...
I chyba nigdy nas nie było 12 dań, jakoś tak nie wychodzi. Podstawą są zawsze pierogi (które w tym roku sama zrobię^^) i barszcz z uszkami. Na to się czeka cały rok.
Zdecydowanie św.Mikołaj!
U nas był Gwiazdor zawsze, jak u Avady. Mikołaj na Mikołaja, Gwiazdor na Gwiazdkę i prezenciochy zgadza się, bardziej wypasione.
Tradycyjnie staramy się ukrywać przed sobą wzajemnie co kto dostanie na Gwiazdkę, i w sumie zawsze przynajmniej część prezentu jest zaskoczeniem. W tym roku umieram ze szczęścia, bo caałe Święta spędzimy wreszcie sami, raz w życiu hurra. Kuba tylko pewnie skoczy do babci na Wigilię na chwilę, ale tak poza tym to kameralnie my, Kuba + choinka. No i żaaaareeeełko. Z wiekiem człowiek uczy się doceniać te wszystkie dziwaczne potrawy, jako dziecko też barszczu z uszami nie ruszyłam, matka mi łazanki specjalnie robiła do niego, na rybę ledwo zerkałam, o żadnych tam kutiach nawet nie wspominając. A teraz za taki barszczyk z prawdziwymi uszkami dam się pokroić, rybka to samo. W każdych ilościach. Kluseczki z makiem? Mniam.
Ale najlepsze z tego wszystkiego jest to, że w tym roku nareszcie nie będę zmuszana do dzielenia się opłatkiem. Mało czego tak nie znoszę, jak tego, zresztą mój ślubny i dziecko też - wszyscy z tego samego powodu (sztuczność sytuacji, dukanie życzeń, a żadne z nas nie lubi tego robić głośno, itede) - więc nikomu brakować tej atrakcji nie będzie. My sobie życzymy, że tak się wyrażę, cały rok, i cała nasza trójka o tym wie. Aczkolwiek opłatek w smaku owszem, lubię.
Kutia FTW!
^^ fajnooo
ale potrawy wigilijne najlepiej smakują w wigilię! a następny tydzień się je to właśnie dlatego, że nie wypada wyrzucić.
u nas Mikołaj 6 grudnia, Aniołek w Wigilię
u nas to właściwie Mikołaj na dwa etaty, chociaż powiedzenie: Gwiazdor, pod koniec grudnia nikogo nie dziwi
Jestem przerażony i zafascynowany tym co tutaj czytam :) Serio, przeraża mnie fakt, że nie potrafię sobie wyobrazić innej wigilii, niż taka, jaka jest u mnie w rodzinie (ziemniaki w wigilię? :P), co tylko po raz kolejny pokazuje mi jak można być strasznie ograniczonym przez tradycję. A fascynuję mnie chyba wszystkie wasze opisy świąt :)
u nas zawsze są pierogi z kapustą i z grzybami - dużo, a w jednym babcia chowa grosik. mówi się, że kto znajdzie grosik ten będzie miał pieniądze w następnym roku. moja mama ma wyjątkowe szczęście, znalazła już 3 razy...
mnie to dzielenie sie oplatkiem jakos wzrusza przy calym tym, jak mnie jednoczesnie irytuje... bo jest troche tak, jak opisuje owca, to wszystko takie sztuczne i sztywne, nikt tak naprawde nie umie sobie prawdziwych zyczen zlozyc i jest zawsze niezreczne "szczescia zdrowia pomyslnosci", takie nieporadne - ale jednak mnie wzrusza.
Rzeczywiście, jak się patrzy z tej strony, to jakoś się nie dziwię Twojemu braku przywiązania do opłatka. U nas to był jakoby punkt kulminacyjny całego dnia. W mojej rodzinie nie zwraca się uwagi np na aż takie śpiewanie kolęd, czy czytanie Pisma Św., ale opłatek musi być i basta!
Kartofle na Wigilię odpadają. Osobiście nie przepadam też za kompotem z suszonych owoców.
A u nas pod talerzykiem cioteczki kładą dla każdego grosik i łuskę rybią, na przymnożenie kasy;).
Tak mi się przypomniało, że moje babcia kiedyś mówiła, żeby w wieczór wigilijny wyjść na zewnątrz i słuchać skąd psy szczekają, bo z tej strony nadejdzie przyszły mąż...
Edit. Przez te wszystkie potrawy głodna się zrobiłam...
o tak. u nas pierogow z kapusta i grzybami zawsze najwiecej. ale i tak zawsze za malo.
a dzielenie sie oplatkiem ? nie zdecydowanie nie lubie tego. chetnie bym to obeszla ale niestety sie nie da.
jak teraz tu zaczęliście opowiadać o tych pierogach z grzybami i barszczykach to przynajmniej nie muszę jeść teraz kolacji. Tania jestem w eksploatacji
słucham Ciebie (czy może czytam), Owczarnio i aż mnie dziw bierze, że wyrosłaś na taką fajną i porządną kobietę.
technika ubierania choinki: najpierw lampki. Dużo i kolorowo. Chyba z sześć kompletów na ok 1,80 choinkę. Następnie takie srebrne grube łańcuchy. Potem bombki. Dużo i kolorowo. Kit, że większość z nich jest w wieku mojego ojca. A ja od kilku lat mam dziwny zwyczaj zapisywania na kartonie od ozdób choinkowych datę i godzinę ubrania i rozebrania choinki. I jeszcze jakiś tekst w stylu "pada śnieg" chociaż ostatnio to chyba bardziej "brak białych świąt".
u mnie nie musi byc karpia. w sensie dla mnie, dla moich rodzicow owszem.
dla mnie nie ma swiat bez
przede wszystkim pierogow z kapustą i grzybami
zupy grzybowej (której zawsze jest za mało)
no i coca coli.
po kolacji, przy słodkim, rozpakowujemy prezenty ktore standardowo sasiad zostawia pod drzwiami i dzwoni dzwonkiem. wczesniej ze wzgledu na brata, jeszcze wczesniej ze wzgledu na mnie, a teraz to juz tradycja.
zawsze rodzice ubieraja choinke, ja tego nie lubie. zawsze mnie to męczy psychicznie. nie wiem dlaczego.
u mnie bez karpia i bez zupy owocowej swiat nie ma. o nie.
bez coca coli rowniez. no bo bez niej nie ma niczego.
a no i choinka. bez niej nie poczulabym tych swiat. tej atmosfery.
niestety w tym roku ominelo mnie jej ubieranie.
i nie zdziwiwlo mnie to ze wyglada tak samo jak co roku.
czerwono-zlota. pomimo tego ze zestawienie tych kolorow, patrzac na nie od kilku lat, moze sie znudzic to chyba nie skusilabym sie na przyodzianie choinki w inne barwy. te sa takie cieple.
fajnie wam wszystkim ogólnie...
mam podobnie z choinką co Avada. też mnie to męczy. może ta choinka za duża (ale co roku ta sama, bo sztuczna) i mi się już ogólnie nie chce niczego. i ubieramy ją dzień przed Wigilią, albo w Wigilię - różnie. zwykle wisi na niej za dużo kolorowych łańcuchów...i kilka rodzajów lampek. bombek nie ma gdzie wieszać. mojego psa ciekawią bombki i lubi czasem poszturchać nosem z kanapy jak dosięgnie i go jakaś zafrapuje.
ha, no u nas zawsze była podniosła atmosfera od rana.
ostatnie sprzątanie, gotowanie i pieczenie, ubieranie choinki (dawniej z Martą robiłyśmy zabawki i aniołki z masy solnej i papierowe łańcuchy, teraz nia ma juz na to czasu niestety), a z pierwszą gwiazdką siadamy do stołu, składamy sobie życzenia i zawsze jakos tak spontanicznie, dużo jest śmiechu przy tym no a potem tata czyta Pismo Św. i lecą kolejno ryba na zimno, barszcz z uszkami, karp, pierogi, kapusta i słodkie i przy słodkim kolędy i prezenty. ze śpiewaniem kolęd nigdy większego problemu nie mieliśmy, bo tata ma świetny głos i babcia także, więc zawsze intonowali.
no i o 24 pasterka i na piechotę w śniegu, czego w tym roku zapewne zabraknie
1. Wolę Wielkanoc, ale to nic nie ujmuje Bożemu Narodzeniu, które też uwielbiam. Ale Wielkanoc ma taki trochę niedoceniany power i uwielbiam te pieśni i fakt, że wiosna idzie. No ale na temat.
2. Gwiazdor to w ogóle chyba na pruskich albo sowieckich bagnetach tu przyjechał i ssie po całości, sorry fani Gwiazdora. Jak to-to w ogóle wygląda? Św. Mikołaj przynosi prezenty w nocy z 5 na 6 grudnia. Pod choinkę od dzieciństwa wiedziałem, że to są od siebie na wzajem. W sensie żadnych Wróżek, Djadja Maroza ani nic.
3. Z daniami wigilijnymi jest raczej tradycyjnie, z lekkimi odstępstwami. Nigdy u nas w domu nie przyjęła się kutia ani kluski z makiem, pierwszy raz kutii spróbowałem rok temu chyba i nie doznałem. Za 'słodkie' zawsze robią ciasta drożdżowe a to z makiem właśnie, a to z kakaem, a to z orzechami, albo z dynią (rewelacja!). Są zawsze dwie zupy - barszcz czerwony z uszkami i żurek/zupa grzybowa (nie, że albo albo, tylko to jest jedna zupa, taki jakby żurek grzybowe, wiecie co mam na myśli nie? pyszne w każdym razie), potem kapusta z grochem, pierogi z kapustą i z grzybami, karp smażony, karp po żydowsku, pierogi z suszonymi śliwkami i kompot z tychże śliwek. Zawsze są jaja z moich kuzynem, który de facto lubi tylko barszcz czerwony, hehe. Ja tak czy inaczej błogosławię tą tradycję z postem, bo inaczej cała polska wpierdalałaby schab ze śliwką i ot, cała Wigilia. No a potem placki drożdżowe. Nie wychodzi 12, ale tym się jakoś specjalnie nie przejmujemy nigdy.
4. Najpierw jest modlitwa i fragment Pisma Świętego, ś.p. Dziadek zawsze powinien był czytać, ale nie chciał, więc ojciec, ale nie chciał i zawsze czytam ja, co mnie żenuje. Umiem ten fragment już na pamięć. Ale no powinien ktoś starszy, czuję się kretyńsko, że akurat ja. Opłatek mnie stresuje, ale myślę, że to tak ma być. Jak coś jest zbyt naturalne, to często właśnie jest tak szczere, że aż wcale. Nie wiem czy zrozumieliście, chyba nie umiem jaśniej. Wysiłek emocjonalny jaki trzeba w te życzenia włożyć jest wiele wart według mnie.
5. Kolędy to jest w ogóle absolutna podstawa. Boleję, że z roku na rok jakoś coraz krócej śpiewamy i tak żeby już skończyć jakby. Jak jest u nas to coś tam akompaniuję, intonuje zwykle mój ojciec, bardzo to dla mnie wzruszające i no. Z Pasterką bywa różnie. Czasem się pozbieramy, czasem nie zdążymy i idziemy do kościoła już w dzień następny. Bo wiecie, my nie zaczynamy z pierwszą gwiazdką. To tak nierealne, że aż zabawne, jak się zna moją rodzinę. Zaczynamy o 19. Jak dobrze pójdzie.
6. Gwiazdor ssie. Poważnie.
mam podobnie z Wielkanocą. ale. byle do wiosny ;-)
pomyślałam sobie tak o choince jeszcze i to w sumie jedyny element świat, który jeszcze odczuwam. ale tylko jak się siedzi w zapalonymi lampkami i zgaszonym światłem w pokoju. ładnie lśni wszystko wtedy, są śliczne odblaski.
opłatek może być, chociaż nie lubię tego punktu wieczoru. życzenia są sztampowe a ja mam odruch ucieczki przed wszelkimi uściskami i całowaniami.
a, i prezentów nie dajemy już sobie, w sumie mi nie żal. potrzeba mi raczej zmian w życiu i pogodniejszego nastroju dla siebie i oby to się spełniło... a z rodziną spotykamy się w niepełnym składzie z powodu niesnasek rodzinnych. i mamy wigilię na dwie tury, bo dziadkowie schorowani i nie można się razem spotkać, tylko fragmentarycznie trzeba.
no i tyle. niech już zima minie.
ale wcześniej Sylwester
kakao chyba się nie odmienia
na śpiewanie kolęd na wigilii w domu mnie dreszcze obrzydzenia (chyba zły wyraz) przejmują ale na śpiewanie czegokolwiek np na wigilli klasowej (jutro a właściwie to dzisiaj) to już nie.
no generalnie to odkąd pamiętam, to wiedziałam, że zawsze gdy mama szła zanieść naczynia do kuchni, wsadzała prezenty pod choinkę, mimo że rodzice się upierali, że to Mikołaj. Dziadkowie wiernie nazywali go Gwiazdorem.
nigdy nie widziałam ani nie piłam kompotu z suszonych śliwek i w ogóle to zrób ktoś zdjęcie tego, bo nie wyobrażam sobie jak to może wyglądać.
na pasterkę u nas nigdy nikt nie chodził
słodkim się częstujemy otwierając prezenty, a i owszem.
katona tata chodzi do żłobka.
U mnie tradycyjnie.
Gwiazdor posysa po kule, zgadzam sie Mateuszu. Święty Mikołaj for life.
3 dni świąt to trzy różne miejsca. Mój dom, u babci i u dziadków. W kolejności różnej, zależy od roku.
Zaczynamy naturalnie kolacją, a przedtem opłatkiem. (choinka jakoś wcześniej ubrana - a, jeśli o choinkę chodzi, UWIELBIAM choinkę zrobioną ŁADNIE - mam tu na myśli prostotę, tzn. np tylko złote ozdoby w postaci takich samych złotych bombek i złotych łancuchów. JUŻ nie lubię takich choinek gdzie to wszystkie naciapane ile się tylko da. Okropnie to wygląda, a już włosy anioła czy jakoś tak to jest FAIL wszechświata. Pamiętam jednak z dzieciństwa, że zawieszaliśmy takie mini zabawki, a wśród nich był mój ulubiony żołnierzyk z drewna.. Gdzieś go niestety w okolicach gimnazjum zgubiłem :( )
Kolacja.. 12 potraw lub więcej. Dwie zupy, barszcz i grzybowa. Karp na 2-3 sposoby, kluski z makiem, kutia, OBOWIĄZKOWO moj favourite groch z kapustą i jakieś inne potrawy. Po pierwszej partii jedzenia prezenty, potem znowu jakieś desery. Kiedyś śpiewaliśmy kolędy, ale mało, teraz tylko dziadek przynosi dodatek do gazety wyborczej i koniecznie chce puścić płytę z kolędami. Choć przyznam, że ostatnio duet ja i moja babcia też daje rade w kwestii śpiewania.
Na pasterkę chadzamy niechętnie, lecz dziadkowie bardzo na to nalegają.
A jak u Was jest z alkoholem podczas wigilii? U Nas się pojawia, w zeszłym roku zostałem dopuszczony do zacnego grona alkoholików. Gdy powiedziałem o tym na uczelni zostałem nazwany marginesem. Wy też tak uważacie?:D
ale o jakim alkoholu mówimy?
wina na trawienie u nas nie trza, od tej funkcji jest kompot z suszu wódki też nie piją (moi rodzice), no jak to tak przy dwójce dzieci, ale w ogóle u mojej babci też nie zaobserwowałam tego zwyczaju w zeszłym roku, więc zakładam, że go nie ma u mnie w rodzinie.
http://www.youtube.com/watch?v=YBLzHGVL9lg
http://www.youtube.com/watch?v=pAaEnEntYII&feature=related
Kilka pilnych spraw do których muszę się odnieść:
1) Alkohol. Tylko wino przechodzi i jest spoko. U nas czasem jest, czasem nie ma, zależy kto kogo przekona. Coś mocniejszego akurat na Wigilii uważam za czerstwotę, przy czym w Pierwszy Dzień Świąt już spoko, jeśli ktoś chce.
2) Choinka. Mam odwrotnie niż Tymon. Zbyt gustowną choinkę (np. całą w jednym kolorze) uważam za trochę pretensjonalność. Oczywiście to nie znaczy, że jestem zwolennikiem wieszania wszystkiego jak lecie, ale trochę chaosu kontrolowanego zdecydowanie dobrze robi choince.
3) Mam w d. czy kakało się odmienia czy nie.
Karpie muszą być obowiązkowo kupione na święta (kupujemy żywe). Nie lubię ich jeść (zawsze mam pełno ości) i zazwyczaj biorę tylko jakiś mały kawałek... Wolę inne ryby np. w occie lub po grecku. A i obowiązkowo jest też zupa rybna, której już w ogóle nie tknę, ja jem barszcz z uszkami lub grzybową. Oprócz tego są też pierogi, kapusta z grzybami itp. Chyba jest mniej niż 12 potraw. Natomiast kutii u mnie w domu nigdy się nie jadło. Pierwszy raz spróbowałam tego jakieś trzy lata temu i mi nie smakowało. Coca Cola lub Pepsi też jest kupowana, ale rodzice wolą pić kompot z suszonych śliwek. Alkohol rzadko, ale pojawia się, jakieś wino czy nalewka.
Opłatkiem zawsze się dzielimy i też jest tak trochę drętwo, takie ogólne życzenia: dobrego roku, zdrowia, zdanych egzaminów... Kolęd nigdy nie śpiewamy, tylko słuchamy; Pisma Św. też nie czytamy. Prezenty są po kolacji i przynosi je Gwiazdor, Św. Mikołaj przychodzi w Mikołajki. Na Pasterkę nie chodzimy.
Choinka jest sztuczna, najpierw są zakładane lampki, potem bombki i łańcuchy. Dużo jest starych bombek, jeszcze po moich rodzicach. Lampki są też zakładane na okna + inne ozdoby. W tym roku choinka będzie ubierana w niedzielę, tym razem tylko przeze mnie i siostrę.
W ogóle Wigilię od ok. 3/4 lat spędzamy u rodziny i jest bardziej uroczyście, więcej osób... W domu też dobrze wspominam Wigilię, ale zazwyczaj był telewizor włączony i ogólnie w gronie większej rodziny jest już inna, bardziej świąteczna atmosfera, wszyscy starają się, żeby było jak najlepiej, światło jest przyciemnione, w tle słychać kolędy.
Choinka, co prawda sztuczna, ale kolorowa. Nie wyobrażam sobie choinki tylko w dwóch kolorach (nie daj Boże w jednym). Standardowo ubieram z siostrą w Wigilię, najpierw lampki, potem bombki (też jeszcze z czasów moich rodziców) a na końcu łańcuchy. Ładniejsze bombki zawsze bardziej z przodu -mniej atrakcyjne z tyłu, większe na dole, mniejsze na górze.
+ozdoby w oknach
Na Wigilię od 3 lat chodzimy do babci (mamy mojej mamy). Wcześniej była najpierw u nas kolacja (dziadkowie od strony taty, my, chrzestna z rodziną), a potem szło się drugiej babci. Ale odkąd rodzina nam się zaczęła zmniejszać, to i tradycje się zmieniły.
Zaczynamy ok godziny 18-19, bo zanim przyjedzie reszta rodzinki, inni wrócą z pracy, to trochę czasu mija. Standardowo najpierw jest opłatek -najbardziej wzruszający dla mnie moment. potem kolacja - barszcz z uszkami ( wcześniej jadało się u nas jeszcze kapuśniak z grzybami, a jak żyła jeszcze moja babcia, to sama robiła zakwas pod barszcz czerwony), potem pierogi z grzybami i kapustą. Oczywiście ryby-najczęściej smażone, też po grecku. Pojawiają się gołąbki w wersji wegetariańskiej.
Czasami po kolacji jest przerwa na słodkie, czasem nie.
Jak byłam mała, to po kolacji kazano mi iść zawsze sprawdzić na drugie piętro domu, czy Mikołaj nie jedzie i wtedy podkładali prezenty. A na końcu ja bawiłam się w Mikołaja i je wszystkim rozdawałam
Pasterka obowiązkowo!!
Ze spraw około świątecznych- Czy są u was jeszcze jacyś kolędnicy? Niestety ten zywczaj zamiera, pozostały tylko grupki raczej biedniejszych dzieciaków, śpiewajacych kolędy ale już bez jakichkolwiek strójów...
Ciekawa sprawa, ktoś z sąsiadów wystawił we wspólnym ogrodzie pięknie oświetloną choinke, oby nikt tego nie zabrał w każdym razie świetna sprawa, szczególnie że wokoło pełno już śniegu
kolędnicy! uwielbiam słuchać, jak opowiadają o tej tradycji ci, którzy ją pamiętają... bo ja na oczy prawdziwego kolędnika w życiu nie widziałam :/.
sniegu? cholernie zazdroszcze. u nas pełno błota.
u nas tez napadało, ale się topi z prędkością światła.
ps. kakao sie nie odmienia, slowo polonistki.
Nie Grenlandia tylko Mazury, raptem 150 kilometrów na północ od Warszawy;d Jeszcze do 11-tej padał deszcz, nagle zaminił się w śnieg i jest go już całkiem sporo, do tego pięknie za oknem wygląda rożwietlona choinka, sam jestem tym zaskoczony. Hmm, moze jutro zima dotrze na Mazowsze i na Pomorze.
śniegu to ja też zazdroszczę, bardzo. Ale u nas powiadają, że na święta też ma być, więc trzymam się tej wersji (zach-pom rulez)
Kolędników u nas to widziałam chyba ze 3 lata temu, tacy nawet przebrani byli...
Za to u as w szkole dzisiaj grupka osób przebrała się za kolędników i chodziła po klasach śpiewając kolędy. Śmiesznie było
fajne są takie choinki poza domem, duże, świecące tylko światełkami w jednym kolorze (złotym, żółtym, zależy), bez bombek.
i w otoczeniu śniegu.
budzi mnie dzisiaj jakiś hałas i sobie myślę - Ruchomy zamek hauru . Ale to był dziadek i w piwnicy węgiel przerzucał chyba z kupki na kupkę.
A śniegu nie ma, za to mamy deszcz i +4 stopnie. Ehhh, nie zapowiada się śniegowo
Oho, fajny temat.
Przede wszystkim: gdzie ten śnieg na Mazurach, bo blisko mam, a jakoś nie widzę
U nas wszystko przebiega dość tradycyjnie. Choinka od kilku lat jest dwukolorowa (niebieski i srebro), bo tak lubi mama, ale zawsze dowieszamy różnobarwne cukierki, aniołki i tym podobne ozdoby, dzięki którym jest mniej jednostajnie i bardziej prawdziwie. Ubiera się zwykle w przeddzień Wigilii.
Jest czytanie z Pisma Świętego (zwykle robi to tata, ale czasem też ciocia albo ja). Śpiewanie kolęd niestety głównie symbolicznie, a szkoda, bo to uwielbiam. Zwłaszcza "Bóg się rodzi".
Opłatek... Jak najbardziej jest. Rzeczywiście jest w tym sporo skrępowania, ale zawsze mówimy szczerze - nawet jeśli wyjdzie to trochę nieporadnie, to tę szczerość się czuje. I docenia. A ponieważ Wigilię spędzamy w gronie najbliższej rodziny, nie ma problemów z wymyślaniem, co by tu życzyć zupełnie obcej cioci.
Potraw raczej dokładnie dwunastu nie ma. Nie mam pojęcia, co to jest kutia (poszukałem w Google, ale nigdy czegoś takiego nie widziałem na oczy), nie pamiętam, bym kiedykolwiek jadł karpia, ale reszta trzyma się mocno. Kapusta z grzybami, ryba po grecku, różne inne ryby, barszcz, pierogi z kapustą, sałatki... Same pyszności.
Na Pasterkę staramy się wybierać, choć zwykle nie w pełnym gronie - nie wszyscy są wystarczająco wierzący (swoją drogą Boże Narodzenie jest, było nie było, świętem religijnym, więc dziwne to trochę). Alkoholu na stole sobie nie przypominam, nie ma u nas zwyczaju picia wina, a wódka się (przynajmniej w Wigilię) nie pojawia.
Prezenty przynosi Święty Mikołaj, ale odkąd moja siostra podrosła, nie ma już przed kim twierdzić, że tak jest. :] Wydobywamy je spod choinki i wspólnie cieszymy się tym, co kto dostał.
Niestety, mimo moich cichych marzeń telewizor w święta jest włączony. I, jak mówiłem, mało się śpiewa kolęd. I w ogóle jednak się czuje, że za mało w tym tradycji, za dużo zwyczajnego "urlopowania" przy nieco obficiej niż zwykle zastawionym stole. Ale nie narzekam, i tak z ustęsknieniem czekam na każde Święta.
Zawsze na Wigilię jestem na dwóch kolacjach.Najpierw u mamy mojej mamy gdzie spotykam się z ciocią jej mężem i synem (moja mama ma tylko jedną siostre).Pózniej idziemy do drugiej babci.Tam spotykamy się w większym gronie
Ubieramy choinke w przeddzień Wigilii w różnych kolorach ponieważ kilka bombek pochodzi z mojego taty i mamy dzieciństwa.U obu babci są takie same zwyczaje.
Na początku przy przyciemnionym świetle ktoś czyta kawałek Pisma Św i modlimy się za rodzine nieobecną i za zmarłych z rodziny.
Dzielimy się opłatkiem.Zawsze jest 12 potraw ,albo coś koło tego.
Zazwyczaj jest to:barszcz z uszkami,pierogi ruskie ,z kapustą i grzybami,kompot z suszu,karp,ryba po grecku,kutia,wiele ciast i takie tam .Po kolacji rozdajemy prezenty u mnie przynosi je aniołek ( jeszcze jest przed kim ukryywać ).
No jak to tak przez jot można pisać no.
P.
Nie wiem dlaczego, ale osobiście nie przepadam za Bożym Narodzeniem. Mam tak od około 3 lat. Jakoś czar prysnął. Będąc młodszą, bardziej odczuwałam magiczną atmosferę miło jest jednak spotkać się z rodziną, tylko najbliższą, bo wszyscy są strasznie rozstrzeleni po Polsce.
Choinka obowiązkowo u mnie musi być żywa - jest taka przeze mnie, więc jeśli igły zaczynają opadać, to odkurzać oczywiście muszę także ja =P Ubieram ją zazwyczaj w Wigilię z siostrą, standardowo najpierw lampki, potem bombki. Od tamtego roku rzuciłyśmy się na robienie kokardek i zawiązywanie ich na gałązkach oraz odeszłyśmy od wieszania wszystkiego, czego popadnie Entuzjazm ubierania choinki mija mi po założeniu lampek =P
Wcześniej święta były u nas, teraz zdrowie dziadków jest trochę gorsze i żeby ich nie fatygować, to my do nich jeździmy. Zaczynamy wcześnie, bo około 16-17. Najpierw opłatek, którego zbytnio nie lubię. Życzymy sobie zawsze tego samego praktycznie, co roku słyszę, żebym była bardziej grzeczna... Jest w tym trochę sztuczności, ale mimo wszystko, dlatego że mama z babcią - jej mamą, są bardzo uczuciowe, pojawiają się łzy i wzruszenie. Pisma Świętego nie czytamy. Nigdy tego nie robiliśmy i trochę się zdziwiłam, czytając jak dużo ludzi to robi Jeśli chodzi o potrawy to obowiązkowo grzyby robione przez mamę (ubóstwiam wręcz xD), pierogi z kapustą i grzybami, zupa z suszu (nienawidzę ><'), karp smażony przez dziadka - wyśmienity, pojawia się śledź w śmietanie, kapusta z grochem i czasami barszcz. Nie robimy 12 potraw, bo w 6 osób trudno byłoby wszystko zjeść, ale i tak wszystko jest pyszne. Kutii nigdy nie jadłam, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję jej spróbować. Później, gdy wszyscy są już pełni, na stole pojawia się słodkie , a potem śpiewamy kolędy. Jeśli chodzi o śpiewanie, to zawsze męczą mnie, żebym śpiewała głośnej. Trwa to krótko, w sumie nigdy nie śpiewaliśmy długo, kilka kolęd zaledwie. Ja mam kolęd dość po koncertach z chórem ><' Jakieś 5-6 lat temu lubiłam grać na flecie kolędy, byłam z siebie dumna, bo wszystkie robiłam ze słuchu jakoś nie przypominam sobie, żebym grała kolędy na gitarze.
No i prezenty. Mimo, że mieszkam w Wielkopolsce, to moje prezenty przynosił zawsze Święty Mikołaj =) nie było Gwiazdora, on mi się bardziej kojarzy z Poznaniem - mam tam rodzinę i zawsze tak mówili. Kupujemy sobie raczej symboliczne i potrzebne rzeczy, ale jest przyjemnie.
Alkohol w Wigilię się nie pojawia. No może babcie czasami sobie likieru zażyczą =) w święta - wedle gustu.
Ja to chyba mam jakiś uraz wewnętrzny, jeśli chodzi o prezenty, bo zawsze dostawałam jeden na 3 okazje: na mikołajki, pod choinkę i na urodziny... =P
Miło tak poczytać o Waszych Wigiliach. Taki mi się świąteczny klimat załączył
Ale śniegu zdecydowanie zazdroszczę.
Dostaliście kiedyś rózgę? Bo mi się zdarzyło w tamtym roku... xD
już nie ma czego zazdrościć, dzisiaj rano cały śnieg się stopił (przynajmniej u nas) :P.
Łeee, myślałam, że pogoda się zlituje =P ciągle mam nadzieję, że może jednak na termometrze pojawi się minusowa temperatura, a na ziemi śnieg...
U mnie był śnieg przez jakieś dwa dni ,a teraz błoto
U mnie również Święta odbywają się bez żadnych odstępstw od normy. Choinka ubierana jest zawsze w Wigilię i przez długi czas robiłem to razem z tatą, ale od paru lat jest to wyłącznie moja robota, ale nie narzekam. Kiedy już zrobi się ciemno i zapali lampki na niej, to drzewko wygląda naprawdę malowniczo i baśniowo i jestem wtedy naprawdę dumny z siebie
Z kolacją bywa różnie. Mniej więcej połowę Wigilij spędziłem u babci od strony mamy, a połowę tylko z rodzicami. Ani tu ani tu nigdy nie dbało się o 12 potraw (a przynajmniej ja nic takiego nie pamiętam), ani tu ani tu nie wkładało się siana pod obrus, ale i tu i tu zawsze stoi puste nakrycie czekające na strudzonego wędrowca. Przed kolacją zawsze był opłatek, tyle tylko, że jeśli Wigilię spędzam tylko z rodzicami, to jest to bardziej podtrzymanie tradycji, bo i tak wiemy, czego sobie życzyć. U babci jest to już mniej skonwencjonalizowane, a bardziej osobiste. Kiedy byłem mniejszy, nie przepadałem za opłatkiem, bo zawsze czułem się niezręcznie, kiedy trzeba było złożyć życzenia cioci, czy babci. Teraz nadal nie bardzo wiem, co mówić i jakoś sztucznie to brzmi, ale jednak mam już do opłatka o wiele bardziej pozytywny stosunek.
Potrawy. W domu nigdy nie zabrakło zupy grzybowej, zupy śledziowej z mlecza, smażonego karpia (którego uwielbiam i naprawdę cały rok czekam, żeby go zjeść), pierogów z kapustą i grzybami, karpia w galarecie. Obowiązkowo także kompot z suszu, a na słodko - sernik i makowiec. U babci zestaw jest praktycznie ten sam, jedyną różnicą jest brak zupy śledziowej. Alkoholu na Wigilii nigdy nie było, w Święta u babci się zdarza.
Po kolacji, a przed słodkim, nadchodził u babci czas na śpiewanie kolęd, choć już od kilku lat nie kontynuujemy tego obyczaju, a szkoda. W domu też raczej tego nie robimy, ograniczamy się do słuchania już nagranych. Potem oczywiście rozdawanie prezentów. U mnie zawsze prezenty rozdawał na Święta św. Mikołaj, żaden Gwiazdor, czy Aniołek, czy jeszcze ktoś inny (zresztą o tym, że nie tylko Mikołaj pracuje w Wigilię w Polsce, dowiedziałem się dość późno). Trudno mi powiedzieć, czy w tym roku nadal podtrzymamy tę tradycję, bo nie wiem, czy mój najmłodszy kuzyn jeszcze wierzy w Mikołaja, czy już wyrósł z tego przekonania.
Pisma Świętego się u mnie nie czyta i nigdy tego nie robiło. Podobnie z chodzeniem na pasterkę. Telewizor niestety u babci bywał często włączony, a to ze względu na najmłodszego kuzyna, który jest typowym dzieckiem XXI wieku - telewizor, internet, gry itp. i brak jakiejś refleksji na Święta w domu jest lepiej pod tym względem. Święta bez śniegu nie mają tego uroku i magii, dlatego mam nadzieję, że w tym roku napada go trochę.
I to by było chyba na tyle.
Tak mi się nasunęło - właśnie mama piecze przepysznego, tradycyjnego makowca zawijanego, który pojawia się tylko na Święta. Potem ja przejmuję kuchnię i piekę dziś pierniczki
pieczemy z siostrą ciasteczka z żurawiną wg Nigelli Lawson. tylko 15 minut! a jakie dobre
Dawaj przepis! My z ekipa na "Wigilie celtycka" (instytutowa) zrobilismy the most salty scones evah, ale i tak dostalismy koszulki za wypieki.
Jeszcze chcialabym nadmienic, ze oburzyl mnie troche zarzut, jakoby harmonijna kolorystycznie choinka byla pretensjonalna. Choinka u mnie w domu jest zawsze utrzymana w tonacji zloto-czerwonej i jestem z niej na prawde dumna, bo jest sliczna i wypchajcie sie z ta pretensjonalnoscia, phi.
Nigdy nie ma u mnie 12 potraw ani dodatkowego talerza, za to moja prababcia slynie ze swoich uszek barszczowych, ktore nie dosc ze sa wrecz miniaturowe (a nie jakies wielkie pierogasy), to jeszcze przepyszne i leca w setkach.
ja tam uszek nie lubię, bo co roku muszę spędzić jakieś 2-3 godziny na lepieniu ich. A ten farsz jest okropny. Zmielone ugotowane grzyby zmieszane ze sprofanowaną smażoną cebulą. A ten farsz to moja rodzina może łyżkami jeść. Łeee, aż mi się Kubuś cofa.
To ja tak jeszcze dodam, bo mi się przypomniało, że dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa i siano pod obrusem jest
A choinka już ubrana Na niebiesko-srebrno, ale z kolorowymi cukierkami.
Asiatal - wiesz, żarty, że bez Kevina nie ma świąt, żartami, ale telewizor to ZŁO. Zwłaszcza w święta.
Ale Ty, Przemku, mówisz o włączonym TV przez całe święta czy np tylko na czas wigilii?
Nie no, raczej tylko o Wigilii. Późniejsze dni świąt to bardziej błogie leniuchowanie, ale gapienie się w ekran w Wigilię jakoś odbiera jej w moich oczach wyjątkowość.
nie no wiadomo, że trzeba oderwać ślepka od TV na ten czas
Powiedzcie to mojemu dziadkowi.
co to jest sprofanowana cebula?
a a propos kolęd, to co roku nasi znajomi organizują wspólne śpiewanie kolęd u siebie w mieszkaniu, zawsze na początku stycznia. przychodzą tłumy z gitarami, skrzypcami, fletami, tamburynami, grzechotkami i innymi przeszkadzajkami i wszyscy śpiewamy po 20 zwrotek nawet, bo znajomi przyprowadzają całe rodziny i babcie przypominają sobie zapomniane słowa. oprocz śpiewania oczywiście jemy pozostalości świąteczne, które się znosi na wielki stół. fajne to jest bardzo, co roku przychodzą ci sami, albo nowi, albo ci sami z nowymi dziećmi, albo znajomymi.
sprofanowana cebula w tym znaczeniu oznacza, że normalnie smażona cebula jest mniam-mniam, lecz w towarzystwie grzybów już nie.
Nie no, co do choinki to będę się upierał. Taka sformatowana kojarzy mi się z supermarketem =D
może mi ktoś łaskawie powiedzieć, co to jest mlecz śledziowy? bo gugle uznały, że to jakieś genetycznie przekazywane z pokolenia na pokolenie general knowledge, bo wyrzuca z siebie tylko kolejne przepisy miast mnie oświecić.
Eva, ta choinka jest śliczna. w mojej rodzinie pokutuje kolorystyka zloto-czerwien-odrobina granatu :/. dorzucilabym jakies lancuchy jeszcze :>
Zgadzam się, śliczna choinka Choć co do łańcuchów też się zgadzam.
Choinki brak, chociaż miała dzisiaj być, ale nie było komu po nią pójść. Domek z piernika nam się rozleciał . Ja mam zapalenie: gardła, krtani oraz ucha. Temperaturka jak złoto plus pozostałe atrakcje związane bezpośrednio z chorobą, w domu burdel, nic jeszcze nie gotowe.
Niech mnie ktoś przytuli .
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mlecz_(ryby)
*hugs owca*
Ramzes: jecie zupe ze spermy sledzi? yuk.
Choinka z duper marketu wyglada mniej wiecej tak:
Szkielet - 1 szt,
Gałązki - 46 szt,
Igły - 13543 szt,
Klej montażowy - 3 litry.
Wiem, jak to brzmi, ale to jest przede wszystkim zupa ze śledzia i śmietany. Mlecz jedynie zagęszcza (chyba). Zresztą już napisałem, że kiedy się dowiedziałem, to zareagowałem podobnie, ale jednak po zjedzeniu tego bez świadomości, łatwiej jest później się do tego przekonać poza tym jedni jedzą ozorki, inni mózg małpy, a jeszcze inni jaskółcze gniazda. Mało jest rzeczy, których człowiek nie weźmie do ust ;]
Możecie trochę szybciej przytulać? Bo muszę wracać do łóżka .
*feels ignored*
masz huga ode mnie i od mojej pomadki (akurat ona jest najbliżej)
To i ja przytulam Owcę.
Trzy osoby, też dobrze. Zawsze to lepiej niż nikt .
Podejrzewam, że o jakiejś bardziej popularnej godzinie zebrałabyś większe grono przytulaczy:)
Znalazłam pozytywną stronę tych świąt: w związku ze świątecznymi porządkami (które mnie niestety nie ominęły, pomimo wielokrotnych deklaracji, że mnie to wali) musiałam wytargać na śmietnik stary regał i wstawić na jego miejsce nowy regał (tzn inny, mniej stary, z pokoju siostry, z którym nie miała co zrobić przy poprzednim przemeblowaniu), który stał na środku pokoju od jakichś dwóch tygodni i co rano o nim zapominałam przy wstawaniu. Dziś się nawet zdziwiłam, jak nie przywaliłam w niego wstając z łóżka.
Niestety, ciężka choroba nie wybiera godziny *wzdycha dramatycznie*.
Pragnę podkreślić, że generalnie przygotowanie Świąt tradycyjnie spoczywa na MOJEJ głowie. Czy doceniacie rozmiar (a raczej bezmiar) mojej tragedii?
ja miałem świnkę, zaczęła sie kilka dni przed wigilią, skonczyła kilka dni po, ale to może jednak Bóg istnieje bo wigilię samą w sobie dałem radę zjeść.
w sensie że świnka za bardzo jeść nie pozwala.
a ja namówiłam ojca by kupił duuużo mrożonych frytek na wigilię i nawet nikt z rodziny nie zaprotestował
jeśli Cię to ucieszy, to <hug for Owca>
No co. Na początku tematu było już o ziemniakach. A czym się różnią ziemniaki od frytek?
To tak jak jesc filet z karpia xD
gorzej! to jak usmażyć paluszki rybne frosty zamiast sledzia :P
Moja mama dosc trafnie skomentowala to stwierdzeniem "No cóż, są różne zboczenia."
bo ja jestem pionierem
god I hope it is not our future
nie ma karpia, za to są frytki z maka!
Uwielbiam ubieranie choinki z łoskotem wojennych bębnów w tle. Serio, w święta ludzie się powszechnie nienawidzą.
paradoksalnie, podnosi mnie na duchu, ze nie tylko ja mam takie doswiadczenia.
jak bozie kocham, za rok przyjezdzam do domu w wigilie rano.
Dziękuję za przytulenia (jednak przyjaciół poznaje się w biedzie). Chyba czuję się trochę lepiej. Dziecko i mąż aktualnie wloką do domu choinkę, jak tylko wrócą zaczynamy ubierać. Może jednak jeszcze coś będzie z tych świąt...
Baj de łej, zawsze ubierałam choinkę sama (bo tak robiła też moja matka, w dodatku w nocy), i zawsze aj waj kolorystycznie i co tam jeszcze. W tym roku postanowiłam zerwać te psychologiczne pęta i ubierać całą trójką, na zasadzie jak będzie, tak będzie. Zobaczymy, co z tego wyniknie. A, i postanowiłam to sobie na długo zanim byłam chora, więc to nie dlatego .
Owco - rodzinne ubieranie jest najlepsze
A wrogość... U nas jest to raczej typowa nerwówka, ale póki co bez większych zgrzytów. Zobaczymy, co będzie na Wigilii, na której będzie wujek, który się do nas nie odzywa :|
Zobaczymy, co bedzie na wigilii, na ktora dwie osoby nie przyjda z wyboru.
Przykro to słyszeć, Evo
czyli że historie takie jak na filmach albo w Opowieści Wigilijnej to tylko mit
może i nie mit. ale zdaje mi się że sytuacje takie jak opisane wyżej są porażającą większością, tylko często się o tym nie mówi.
Efekt rodzinnego ubierania choinki:
Mnie się podoba
Mam nadzieję, że dobrze się Wam współpracowało przy ubieraniu i obyło się bez kłótni.
głośniki masz duże.
Mój mąż ma. No duże, za duże, nie szło wyciąć ze zdjęcia, boby pół choinki się obcięło.
Ubieranie przebiegło pokojowo, gorzej jest teraz. Kuba doprowadza mnie do rozpaczy po prostu, nie mam już sił. Od dwóch tygodni dopraszam się go, żeby ogarnął ten śmietnik w swoim pokoju. Tłumaczę, że podgarnięcie ciuchów i gratów pod ściany niestety nie wystarczy, żeby można było pokój uznać za sprzątnięty (pomijając już fakt, że jak niby tam odkurzyć po tymi stosami). A on oczywiście ma czas. No i tak aż do dzisiaj wieczorem. Dalej miał czas. Potem przynieśli choinkę, ubieraliśmy, więc się "zmęczył". Musiał odpocząć. Następnie był głodny bardzo (po obiedzie i gorącej kolacji), więc robił sobie kanapki. Później "tylko na chwilkę" musiał sprawdzić coś "bardzo ważnego" na komputerze. Jeszcze później się kąpał, po czym w ciągu pięciu minut zawinął się na pięcie, książka pod pachę i gasi górne światło. Wpadam do pokoju, a on mi na bezczela: "No co, sprzątnąłem przecież?". Patrzę, a tam znajomy widok: książki wszystkie szkolne z papierami rozmaitymi upchnięte byle jak na jednej półce, w szafkach bajzel, w kącie przy łóżku syf zakamuflowany poduszką, parą dżinsów oraz kurtką. Jest druga w nocy. Mam za sobą sprzątanie, ubieranie choinki, pranie, mycie lodówki, padam na ryj. Dostałam szału, wywaliłam wszystko na środek i zażądałam, żeby natychmiast wstał i to sprzątnął jak należy. A on mi na to obrażonym tonem: "Tu było posprzątane. Jak teraz wszystko porozwalałaś, to ja na pewno nie będę sprzątał." I tyle.
NO I CO JA MAM MU ZROBIĆ???
Ja sama mam zwykle przyjemny bajzelek w pokoju, jestem w tym wzgledzie dosc niereformowalna ale i tak na prawde nie wiem co poradzic. Na mnie raczej nic nie dziala, a wywalanie rzeczy na srodek pokoju tylko rozjusza, wiec nie polecam. Zwlaszcza, ze podejrzewam, ze jemu, tak jak mnie, wcale ten bajzel rozrzucony nie przeszkadza. A Ciebie doprowadza do szalu zapewne :p
Ja w koncu kiedys posprzatam, ale robie to wtedy, kiedy mi sie chce, zdecydowanie nie wtedy, kiedy slysze nad soba jakies krzyki i lomoty.
O, kiedys pomagalo 'Nie wyjdziesz z domu az nie posprzatasz', ale wtedy bylam mlodociana, bardziej chcialo sie do baru, teraz wole lezec z kompem :p
Przespać się z tym. Ochłonąć. Odpocząć. A jutro rano na spokojnie pomyśleć. Tylko tyle umiem doradzić.
Ja mu powiedziałam, że nie wyjdzie z pokoju do póki nie posprząta, nie włączy telewizora, nie zrobi siku, nic w ogóle nie zrobi. Nie kładę się dziś bo za dużo mam roboty, więc nie ma obawy, że umknie coś memu oku.
Wic polega na tym, że bałagan niech on sobie ma. Proszę bardzo, ja rozumiem nieład artystyczny, nie ma sprawy. Ale ja nie chcę mieć w domu brudu, najzwyczajniej w świecie. Święta są, każdy kąt wypucowany, a u niego zwały kurzu pod tymi wszystkimi kupami gratów. Nie każę mu sprzątać codziennie, co tydzień, ani nawet co miesiąc. Ale, do licha ciężkiego, są ŚWIĘTA. To chyba powinna być wystarczająca mobilizacja?!
O, i jeszcze mu powiedziałam, że prezentu nie dostanie. Bo Gwiazdor przychodzi tylko do grzecznych dzieci. Oraz zagroziłam, że obleję go wodą.
A jutro to nie ręczę za siebie, bo jutro to już mam w planach mieć wylizane wszystko, zająć się tylko przygotowaniem żarcia. I nie będę się wkurzała, że on mi tu ze swoim syfem teraz się wygruzowywuje. Żadnego odkurzania już ani wycierania, koniec.
Że też ja nie wiem, nie można raz na ROK ruszyć dupy?
No i znalazłam na gówniarza sposób. Wparowałam do pokoju o 4:30 rano, walnęłam górne światło, worki na śmieci w garść i zaczęłam sprzątać. Sama. Wszystko, co mi w rękę wpadło i się nie podobało - do śmieci. Młody zerwał się na równe nogi, najpierw zbaraniał, później zapytał co robię, następnie wyszedł demonstracyjnie z pokoju z pościelą na kanapę. Po piętnastu minutach nie wytrzymał: "Co ty mi tu wyrzucasz?!? Przecież to dobre rzeczy są!!!" "Miałeś czas sam sprzątać, byś mógł decydować. Teraz won." Wyszedł, minęło kolejne pięć minut. "A mogę ci pomóc?..."
No. I sprzątnięte .
terror.
ja moich rodziców swego czasu szczerze za to znienawidziłam. bo co ich obchodzi mój pokój, ke?
btw. w mojej wannie pływają karpie.
Ha. Ja też się rzucałam do swoich za to, rzecz jasna. Ale obecnie mam na to nieco inny pogląd . Może dlatego, że to ja spłacam raty za to cholerne mieszkanie, a dziecię głównie zajęte jest obijaniem się *myśli*? Lubo też dlatego, że to ja sprzątam, ja gotuję, ja podtykam pod nos oraz - co najważniejsze - ja funudję mu jego zachcianki. Tak więc mogę chyba w zamian wymagać odrobinę porządku raz do roku w - notabene - jednak było nie było moim pokoju? Swój to on będzie miał, jak se kupi. Tak wiem, jestem podła kapitalistka oraz potwór w ogóle ale 1) nie spałam od 36 godzin, 2) właśnie wróciłam z dwugodzinnej kolejki po x rzeczy (których niestety nie można było kupić szybciej), 3) mam temperaturę oraz wpierdzielam antybiotyk. Więc chwilowo wali mnie wszelka autonomia. Btw, on się kiedyś ożeni. I ta żona na mnie będzie spoglądać, że czego ja go do jasnej cholery nauczyłam...
nie chcę być dorosła, nie chcę być dorosła, nie chcę być dorosła.
Wszyscy mi mówią, że jak zacznę się utrzymywać na własną rękę to nie będę kupowała tyle bzdur, że jak zacznę sama płacić rachunki to nie będę spędzać całych dni przed kompem, a teraz jeszcze:
jakby mnie ktoś ładnie prosił przez dwa tygodnie no to wiadomo. Jeśli jedyne co Twój syn musi zrobić na święta to posprzątać swój pokój co i tak uczyniłaś za niego no to ma fajnie.
Tak jest, jedyne. No, plus pomoc w przyniesieniu choinki.
No i nie uczyniłam za niego . Po występie, który odwaliłam o 4:30, wziął się do roboty aż miło .
ach. po kilkudniowej awanturze doprowadziłam w końcu do błysku pokoj moj.
i nie bardzo mi sie teraz podoba.
ale kiedy zagrozono mi odebraniem komputera nie bylo wyjscia.
owczarnio, przecież wszystkie dzieciaki w tym wieku tak mają hopefully, kiedys z tego wyrosnie...
a karpie reagują nerwowym pluskaniem za każdym razem, kiedy wchodzę do łazienki. a to przecież nie ja podniosę na nie topór.
Myślisz?... No jemu się jakby pogarsza ... Nie chciałabym wychować lenia i brudasa, najgorsze co może być, to facet, który nic sam palcem w domu nie pchnie.
Karp napawa mnie drżeniem w sercu. Pomijając już fakt, że niespecjalnie gustujemy w tej rybce, chybabym padła jako ten Rejtan przed wanną, żeby go nie zabijać... Jakie to szczęście, że u nas nikt nie lubi karpia.
bazuję na doświadczeniu
ja tak miałam - wyrosłam, teraz w ramach odreagowania studiów pucuję kuchnię na błysk
moja siostra tak miała - wyrasta powoli, ostatnio dostałam od niej opieprz, że jak przyjeżdżam na weekend, to zawsze robię rozpiździch w ciuchach po pokoju
moj kuzyn tak mial - juz nie ma (choc u niego to w jakis chory pedantyzm nie przeszlo na szczescie)
etc
wiec mozna miec nadzieje :) jak sie dorasta w czystym domu, to potem jakos sie wyrabia taka podswiadoma potrzeba, zeby we wlasnym kacie tez bylo jako-tako. znaczy ja tak sadze ;)
Czystość to jedno, porządek drugi. Czystości mówimy stanowcze tak, porządkowi niekoniecznie.
eeeeeeeem, a jak Wy się tam myjecie?
No toteż ja cały czas mówię, bałagan może sobie być, ale syf już nie. A przynajmniej na pewno nie na święta. A niestety, nie idzie odkurzyć jak na ziemi stosy leżą, z czego połowa to śmieci.
Hm. To generalnie optymistycznie brzmi, skoro się jednak odmienia. Ja generalnie żadna jakaś tam wielka porządnisia nie byłam, ale z tym co Młody ma to w ogóle nie ma porównania. Owszem, bałaganiłam, ale co jakiś czas mnie brało, żeby jednak uprzątnąć, bo właśnie brud się robił i zalegał i mnie to wkurzało. No, ale ja jednak jestem dziewczyną (plus Kuby nic nie rusza), stąd wątpliwość. Czuję się pocieszona .
się cieszę
wracając do tematu, na mojej klatce święta = grzyby. pachnie grzybami od parteru aż po strych.
Owczarnio, świetnie sobie poradziłaś mnie zmuszali do sprzątania takim samym sposobem, tyle że po południu. Zaczynali wyrzucać wszystko, co popadnie, a ja w końcu się zrywałam, nie każąc tego robić =)
Mi też dzisiaj udało się ogarnąć pokój. Oczywiście sama, bo siostra stwierdziła, że jej się nie chce. I wyszła. Należy tu powiedzieć, że ona ma 24 lata...
Nasza choinka została ubrana w tym roku wcześniej - wczoraj. Ja ubierałam, a rodzice patrzyli...http://img111.imageshack.us/my.php?image=choinkaoe3.jpg
U mnie na klatce pachnie ciastem
a u mnie święta się mają tak, że nikt nic jeszcze nie zrobił. Chociaż nie, babcia upiekła ciasta
edit: no dobra, robimy barszcz
Mi moja mam robiła takie porządki z szufladami Wywalała cała zawartość na podłogę i chcąc nie chcąc musiałam posprzątać
Za to nigdy nie lubiłam świąt. Sprzątanie, pucowanie, aż do przesady. Ale to było kiedyś. Teraz nieco inaczej to wygląda.
A my choinki w tym roku nie ubierałyśmy I tak świąt w domu nie spędzamy, więc tylko jakiś kwiatek został przystrojony lampkami, aby ładnie było
Hej
Moja choineczka wygląda tak:
http://www.fotosik.pl
Może nie jakas przepiekna i wyjatkowa, ale wazne, ze własna
My choinkę jutro ubieramy^^...
jeszcze w temacie porządków - zawsze miałam bałagan, ale porządki na święta w pewnym stopniu sprawiały mi przyjemność, bo oznaczało to coś niesamowitego i specjalnego (Święta )
U mnie pachnie pieczonym mięsem
no to wszystkim swiat magicznych! rzecz jasna.
szkoda, że jeszcze nie są białe xD
A przynajmniej dzień zapowiada się ładnie- bez deszczu
no ale przyłączam się do życzeń
Jak obyczaj stary każe,
według ojców naszej wiary,
pragnę złożyć Wam życzenia
w dzień Bożego Narodzenia.
Niech ta gwiazdka betlejemska,
która świeci nam o zmroku,
doprowadzi Was do szczęścia
w nadchodzącym Nowym Roku
w tym tempie to choinke ubierzemy kolo 19, uszka ugotuja sie po polnocy, a zamiast wieczerzy zjemy sniadanie. przynajmniej prezenty mamy
Wesołych Świąt!!! Może za rok spotkamy się wszyscy w Hogwarcie jako honorowi goście =D
wesołych świąt, magiczni.
ide myc okna podlogi i sprzatac pokoj. szybko, nie?
Jeszcze zyczenia na imieninki mozecie mi poskladac. :grinch:
Ile w przestrzeni jest wektorów,
Co nie tworzą pustych zbiorów,
Ile liczb jest zespolonych,
Ile całek oznaczonych,
Ile krzywych eliptycznych,
Ile funkcji jest cyklicznych,
Ile zero ma dzielników,
Ile różnych jest wyników,
Ile funkcji kwadratowych,
Co nie mają miejsc zerowych,
Ile równań niezależnych,
Ile jest szeregów zbieżnych,
Ile krzywe mają siecznych,
Ile jest układów sprzecznych,
Ile różnych jest symetrii,
Ile twierdzeń w geometrii…
Tyle szczęścia i radości
W Twoim sercu niech zagości!
W Nowym 2009 Roku!
PS
To jest zawsze dobry powód,
może ktoś ma ładny dowód…?
hehe a ja już grzybki przemieliłam i zostałam nawet opryskana tym.... wywarem . Choinka została już przytargana do domu i ustawiona. Jest byyyyczaaaa . Stojak jest za mały i na pewno się wywali
edit: ładna strona główna . Kto to popełnił?
U mnie już wszystko gotowe oprócz śniegu. Jeszcze nie pada. Moja choinka jest bardzo kolorowa, wszelkie próby zachowania niebiesko-srebrno-złotej tonacji które podjęła moja mama spełzły na niczym. W każdym razie mi się podoba. Ja w pokoju mama taką małą z szyszek pomalowanych sprayem na zielono. A pokój sprzątałem dwa dni. Ja tam zawsze mam taki artystyczny bałagan, ale mama tego nie lubi, więc na święta posprzątałem tak elegancko. Kutii nigdy nie jadłem. Na wieczerzę mamy przygotowany: barszcz czerwony z kapuśniaczkami (to takie dodatki z ciasta z kapustą i grzybkami) żurek z uszkami, pierogi z kapustą i grzybkami, pierogi ze śliwek, rybka, chyba raczej nie karp, ziemniaczki z cebulką i szczypiorkiem takie całe przysmażone, jak tylko na wigilie się je, sos grzybowy, groch z kapustą, chleb pieczony przez mamę, oczywiście kompot ze śliwek i ryba po grecku. I makowce, przepyszne makowce
Wesołych Świąt magiczni
a forumowym Ewom dodatkowo zdrowia i przychylności wszystkich znajomych wam ludzi nie tylko od święta.
święta święta. a ja sie czuje jakby dementorzy krazyli w powietrzu.
nnie ma co .
E, kto da mi pod choinke Ksiecia Polkrwi?
a u mnie taki drobniutki śnieżek-ledwo-co-go-widać pada i sie od razu topi. Ale jest!
Jak dzisiaj rano do pokoju wpadli rodzice z życzeniami imieninowymi dla siostry to serio myślałam, że jak w HP, prezenty rano. Tylko że nie ten dzień
a wszystkim Ewom i Evom życzę wszystkiego najlepszego, ładnych okularów, choinek wedle gustu i duuużo prezentów.
u mnie tez snieg pada.
ale... ach co za pech z deszczem.
a u mnie już nie :|
Życzę Wszystkim Wesołych Świąt!
A Evie, dodatkowo, Wszystkiego Najlepszego z okazji imienin.
U mnie też padał śnieg, ale już nie ma po nim śladu...
A w domu właśnie smażą się karpie i przygotowujemy się powoli do wyjścia na Wigilię do rodziny.
Evie i Lilith najlepsze imieninowe
Adamom takoż
i ciepłych i wesołych
ide dzisiaj na pasterke
ożesz kurde !
zaczyna sie robić bialo. i to bardzo bialo.
najlepszego Evie i Lilith.
Przygotowania przebiegają tradycyjnie - pełno kłótni o nic, lampki na choinkę nawalają, nie można się z czasem wyrobić, ale przecież to święta
I właśnie z tej okazji - wszystkim Magicznym - wszystkiego co magiczne (nie chce mi się rozdrabniać, bo każdy wie, co to dla niego znaczy)
A Ewom i Adamom tegoż Forum - najlepszego z okazji imienin <-tiaa, oryginalnością to ja się nie popisałam
Edit- u mnie pada śniego, który już topnieje
Jupi w końcu po wielu latach, znowu mamy prawdziwą choinkę i śnieżek prószy
I okazało się, że zupa śledziowa jest bez mlecza, taki mały żarcik mojego taty był ;]
Dołączam się do życzeń dla magicznych - wszystkiego najlepszego, zdrowych, wesołych i magicznych świąt. Niech to będzie wyjatkowy czas.
I również Ewom - wszystkiego najlepszego, co ten świat ma do zaoferowania.
czy waszym świętom też akompaniuje rmf? moja rodzina kontynuuje te tradycje
i stwierdzam, ze moje ulubione piosenki tzw. swiateczna to last christmas jednak, a ze starszych sleigh ride
ciezko mi wybrac jakas kolede kurcze... ale z sentymentu polonistycznego chyba Bog sie rodzi
Mi akompaniuje Mozart, Faderhead i Brudershaft, nie daje sie stlamsic swiatecznej atmosferze ;>
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, ludzie!
u mnie też rmf rulez
a z świątecznych piosenek, obok Last Christmas najbardziej cenię sobie http://www.youtube.com/watch?v=AZc2etuwH0Y&feature=related i http://www.youtube.com/watch?v=_8HehlaZG5Y i http://www.youtube.com/watch?v=asq7TW4bRBU.
miesie Wy moje i MiśKi, zdrówka dużo, szczęścią, uśmiechu troche beztroski i pracy, wyważonego życia (jestem jak jing jang, followup). cieszcie się życiem i nie zamulajcie, a jak zamulacie to z dobrego powodu i krótko.
:*
u mnie jeżeli już to zet :]
No to magicznych Świąt dla Was wszystkich
I Ewom również wszystkiego imieninowego
Nie, u mnie po pierwsze rzadko słucha się radia, a po drugie nigdy nie słucha się rmf. Jeśli już, to Trójki.
A z piosenek świątecznych moim zdecydowanym faworytem jest Have yourself a merry little Christmas. Strasznie nastrojowa jest.
Śpiewanie kolęd w kościele ma jednak swój niepowtarzalny klimat.
Spiewanie koled w pubie przy dzwiekach scottish bagpipes - to ma dopiero klimat
Właśnie nas odwiedzili kolędnicy
U mnie też byli...
Lampki mi ukradli z żywopłotu, złodzieje jedne.
A ja im dałam pierniczki.
No patrzcie.
I nawet powiedziałam 'ładnie śpiewacie chłopcy,nono', choć fałszowali, że słuchać się nie dało.
...
Szybko pożałowałam, że drzwi otworzyłam tym pasożytom.
Wrrr.
No i poczuj tu magię tych świąt... :/
odplacili sie za pierniki.
bo zapewne liczyli na pieniadze.
Niech się cieszą , że w ogóle dostali.
Że im w ogóle OTWORZYŁAM drzwi...
Bo matka mówi - 'nie otwieraj, zaś kasy będą chcieli'
Ojciec to samo.
A ja sobie pomyślałam - otworzę, co mi zależy... chłopcy się bawią, no co. Też zawsze chciałam kolędować. Ale albo byłam za mała, albo za duża i tak jakoś wyszło, że nigdy nie miałam okazji. :/
No i otworzyłam.
No i pożałowałam.
Sąsiad mądry, nie otworzył.
Ej, no ale przecież to oczywiste, że kolędują za pieniądze. Wpuszczając ich do domu, dajesz wyraźny sygnał "Dostaniecie pieniądze". Powiedziałbym, że kradzież lampek jest w tej sytuacji może nie uzasadniona, ale nieco bardziej zrozumiała
no, troche.
No jasne. Choinkę mogli od razu wziąć. Albo cały żywopłot, nie żałujmy im! Ja ich przecież rozumiem. Rozumiem to, że wzięli parę (2-3 jak dobrze pamiętam) lampek , które nie przydadzą im się do NICZEGO , przez co nie świeci cały łańcuch na całym żywopłocie.
...
Arghh.
No dobrze, ja wiem, że oni kolędują 'za pieniądze'. Ale to nie jest na zasadzie 'wrzuć monetę to Ci zaśpiewam', tylko raczej na zasadzie 'zaśpiewaj mi ładnie, to Ci może wrzucę monetę'. Przynajmniej ja to tak odbieram. Otworzyłam, nie spytali, czy mają śpiewać czy nie, po prostu zaczęli, że tak się brzydko wyrażę, wydzierać mordy. Nie miałam drobnych , no to dostali paczkę pierniczków, nawet podziękowali, bezczelni obłudnicy...
;]
Nie wiem jakie zasady Ty wyznajesz, ale ja to chyba strasznie naiwna jestem, skoro myślałam sobie, że tacy fajni chłopcy chodzą sobie po domach i śpiewają dla dobrej zabawy i umilenia ludziom czasu. A oni okazali się kim? Zwykłymi złodziejami!... Na drugi raz ich z rózgą pogonię albo psem poszczuję, o!
(i uwierz tu w magię tych świąt... no uwierz)
strasznie szybko sie bulwersujesz. chyba az za.
Nie. Po prostu strasznie mi się nudzi.
A z drugiej strony, przejaw anielskiej cierpliwości w postaci usprawiedliwiania złodziejów potrafi wyprowadzić poszkodowanego z równowagi.
.
człowiek uczy się na własnych błędach
No przecież ich nie usprawiedliwiam, tylko mówię, że nieco ich rozumiem Rzecz jasna, to, co zrobili, było nie w porządku.
pal licho lampki.
mnie właśnie ukradli rower :/
Ej, no to już jest chamstwo pierwszej wody :/
a mi ukradli czaaaaaaas
ja nie chce wracac od szkoly
nie wiem jak Ty, ale ja mam jeszcze tydzień wolnego (oł jea). I nie żeby mi się dni zlewały w jeden: "o, to to wczoraj ja oglądałam csi ny?"
ny zapewne lepsze od miami, ale lv biją wszystkie na łeb
lv nie oglądam, bo to wygląda jak niekończąca się historia. A teraz to ani bez ny ani bez miami nie moglabym zyc.
kaman, nie o historie tu chodzi ino o ekipe i przpadki.
ekipowo ty chyba ny jest lepszy od miami. A o przypadki to 6 sezon miami byl fajny, chociaz ny czasami tez ma niezle
gadki o serialach na kulturze.
A wie ktoś może jak świętują prawoławni? Chyba za 3 dni będą mieć święta, przynajmniej w świątecznym czasie nie są tak bombardowani bożonarodzeniową cepelią.
Kiedyś mnie dziwiło że w Rosji wyczekują na "dziadka mroza", ale w zasadzie zachodni "santa claus" wcale nie jest lepszy, wiecie że 3\4 z wizerunku Mikołaja stworzono w samym tylko Nowym Jorku? Łącznie z reniferami i wchodzeniem przez komin.
A sam Mikołaj utracił status świętego w Kościele, także obie wersje świątecznych "dziadków" mają równie słabe popracie w tradycji.
Ciekawe że kiedyś Mikołaj kojarzył się z egzotyką,przypływał do Amsterdamu wz czarnoskórą eskortą by rozdawać prezenty, ale śniady Mikołaj widac był malo atrakcyjny wizerunkowo.
ja święta spędziłam z rodziną a sylwester bez alkocholu
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)