Taki temat całkiem poważny. bez offtopów proszę. no i fizolować mozemy na dowolny temat. pierwszy będzie brzmiał:
SUPERMAN CIOTĄ
mianowicie odkryłem, że spośród wszystkich superbohaterów Superman jest jest najwieksza ciotą. już tłumaczę:
powszechnie wiadomo, że Superman, Batman i Spiderman mniejwięcej tak samo radzą sobie w swoich światach. mozna powiedzieć, ze pod wzgledem ogólenej mocy są równi. ALE. spójrzmy na tabelkę:
http://images2.fotosik.pl/210/c86147f8996dcae4.jpg
z tego wynika, że gdyby każdy z powyższych bohaterów miał moce Supermana, byłby w walce lepszy od niego.
(skoro teraz są równi, to z lepszymi mocami byliby mocniejsi).
/edit: pacz co robisz chopak, tabelka zniszczyla forum!
Mnie zawsze zastanawiało czemu Superman nosi majtki na spodniach.
e tam, ja nie wyobrażam go sobie bez tych majtek na spodniach. mnie tam zastanawia coś innego- dlaczego ze wszystkich bohaterów chłopcy najbardziej lubią przebierać się za Supermana?
i dlaczego Barcelona wczoraj zagrała do dupy, a nie tak jak z Sevillą?
Supermen jest po psortu naiwnym chłopcem, wychowanym na amerykańskiej prowincji. Batman zaś to biznesmen który miał ciężkie dzieciństwo to go zachartowało, Spidermen to młody aktywny dziennikarz z Nowego Jorku. O ich sile decyduje biografia=)
Dokładnie tak.
O wiele ciekawszy jest wątek poruszany przez Billa w końcówce Kill Billa vol. 2. Zna ktoś ten filozoficzny dylemat =)?
Mówisz o teorii alter ego superbohaterów?
"Superman nie stał się Supermanem. Taki się urodził..."
Właśnie, właśnie...=)
No to ciekawa sprawa. Ale ja tak w zasadzie nie na temat.
Spiderman to postać która była potrzebna amerykanom. Nieudacznik, który nie mógł znalesc sobie dziewczyny etc., staje sie bohaterem. Musi oswoic sie z nowymi cechami, ktore nielatwo adaptuja sie do spoleczenstwa w wielkim miescie (no chyba nielatwo byc facetem majacym pod skora ogromnego pajaka ). Od zera do bohatera, nastolatkowie ktorzy w szkole byli przegrani mogli sie z kims utożsamiać. Tylko Parker z czasem stawał sie coraz mezniejszy, zmienial kobiety itd. Z chłopca stał się mężczyzną.
On był człowiekiem, który w potrzebie przyjmował maskę Spider'a, tyle że miał poza tym życie prywatne, pracę itd.
Bruce Wayne to osoba, która skupiła się na zwalczaniu zła. Sama jakby prowokował zloczyncow do wpadania do Gotham City [btw miasta Green Lanterna, ktorego nie lubie]. Miasto zepsucia, zdeprawowania i skorumpowania - az trudno sobie wyobrwazic taka wylegarnie psycholi i pojebow. Batman zostal wyszkolony na bardzo dobrego wojownika, ktory w inteligentny sposob walczyl z przeciwnikiem, mial jednak do tego cale zaplecze [no Robin, wszystkie sprzety itd.]. Jego glownym celem bylo superbohaterowanie, ale on jakby szukal miejsca do tego, szukal zla, nie majac prawie zycia poza tym [przejaw szalenstwa, nie raz, nie dwa ukazywany w swiecie Batmana, na pewno nie mozna powiedziec ze byl w pelni sprawny umyslowo].
A Superman to postac, ktorej najbardziej potrzebowali amerykanie. Pojawial sie zawsze w najbardziej potrzebnym momencie, byl jeszcze prostszy od Parkera, ale mial potege, ktorej nikt inny miec nie mogl. On byl superbohaterem przebranym za czlowieka, ktory niby prowadzil prywatne zycie [L.Lane], ale tak naprawde to dupa, bo w kazdej chwili musial byc gotowy [Parker czasem odpuszczal, a Batman jak pisalem sam szukal].
No, huehue.
mnie bardziej zastanawia iloraz inteligencji kobiet związanych z w.w. superbohaterami.
zrozumiałe jest ze kobiety Batmana nie poznawały swojego mężczyzny - w końcu jako człowiek nietoperz nosił maskę (chyba że któraś miała fioła na punkcie budowy męskiej szczęki tudzież ust )
zrozumiałe jest także że ukochana Spidermana spędziła wiele bezsennych nocy fantazjując na temat ciacha w czerwonym trykocie
ale jak to świadczy o niezwykle odważnej i porażająco inteligentenej (!) Lois Lane skoro dla zmylenia jej oczu wystarczyło zdjąć okularki i przylizać włoski?
do tego widywali się codziennie a spostrzegawcza kobieta nawet pod eleganckim garniturem dostrzeże fajne ciałko...
"Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu
patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi (...)"
Ja uważam, że Lois Lane nie poznawała go ze względu na brak majtek na spodniach.
Swoja drogą, nigdy nie lubiłam superbohaterów ;p wolałam tych złych, którzy de facto, zawsze zostawali pokonywani ; (. Kto mi wytłumaczy, dlaczego ci źli musieli zawsze przegrywać?
Ooo Katon zrobił to pierwszy a ja chciałam poruszyć ten temat związany z Kill Bill'em... I superbohaterami i ich alter ego
Przez chwilę opanowała mnie wizja chartów, dominujących dzieciństwo Batmana, ale udało mi się jej pozbyć.
Osobiście z superbohaterów najbardziej lubię wiewióra Hammy'ego.
Bo są źli. To chyba logiczne. I chcą zniszczyć świat. Dość nieodpowiedzialnie jest im kibicować.
A tak na marginesie - zajawkę do 'Casino Royal' widzieli? Oj, oj, będzie dobry Bond, oj tak...
dlaczego superman nosi gacie na spodniach?
bo jest nie z tego swiata, ze tak powiem.
a Bill co mówił konkretnie? ze każdy bohater ma swoje alter ego z którym walczy? nie pamiętam tej sceny..
Nie w tym problem. Każdy superbohater jest po prostu zwykłym człowiekiem (nie takim znowu zwykłym, no ale jednak...), który ma swoje życie. Superbohater to jego alterego. Jego maska. Jego wcielenie. Superman jest inny. Bo on jest Supermanem. To Clark Kent jest alter ego. Maską. Przykryciem. Kiedy Peter Parker nakłada strój Spidermana to się przebiera, żeby ukryć twarz. Kiedy Superman zrzuca garniturek i okularki to de facto się 'rozbiera'. Pokazuje swoją prawdziwą twarz. Dlatego wg. Billa jest najlepszy. Najważniejszy.
ee tam, jak dla mnie to burak. Zawsze najbardziej lubiłem Spidermana.
nastepna sprawa.
BUDOWA WSZECHŚWIATA.
Mówi się, że wszechswiat przed Wielkim Wybuchem był wielkości ziarnka piasku.
spójrzmy na zdjęcie:
skoro to, co pokazuje czerwona strzałka jest wszechświatem przed wielkim wybuchem (który po wybuchu zacznie się rozrastać), to czym jest miejsce, które wskazują niebieskie strzałki ?
Jak dla mnie, to poza skupiskiem materii, które doprowadziło do Wielkiego Wybuchu, istniała tylko pustka. Przestrzeń. Czarna materia. Punkt zaznaczony czerwoną strzałką eksplodował i rozrzucił ,,normalną'' materię po przestrzeni, tworząc w końcu gwiazdy, planety itd.
Ale ta czarna, zimna pustka istniała przed Wybuchem. Teraz pozostaje tylko problem, skąd ona się wzięła. Albo podejdziemy religijnie - Bóg stworzył ją, jak i skupisko - albo praktycznie. Istniała, bo tak.
skoro bóg ją stworzył, t omusiał gdzieś to wymyślić. i mieć do tego miejsce.
Jeśli myślimy o Bogu w ujęciu chrześcijańskim, nie musiał mieć do tego miejsca. Bóg jest wszechmocny i nic mu nie potrzeba - bo gdyby czegoś potrzebował, to byłby od tego zależny, a Bóg nie jest zależny od niczego.
pustka = antymateria? niech to wyjaśni ktoś, kto siedzi głębiej w fizyce .
Właśnie, Hito, właśnie. Mylisz pojęcia. Aczkolwiek ciemna materia i antymateria to też (chyba) nie to samo, Emoticonko
A pustki nikt nie musiał stwarzać/wytwarzać. Pustka to jest nic. Nie było nic. Jaki widzicie problem? Że nic nie było? Astrofizyka ma dość problemów z tym, co jest...
A propos superbohaterów: Superman jest nudny. Po prostu jest zbyt silny! Nie ma żadnych ograniczeń i dlatego niemal każdy jego przeciwnik musi używać kryptonitu... Słaba postać tak dla filmowców, jak i dla rysowników. Bo ile razy można to samo?
ale to nic musi się kiedyś skończyć.
i musiało kiedyś powstać.
Ależ problem wszechświata wielkości ziarnka piasku nie jest tak skąplikowany jakby się mogło wydawać. Przecież nawet teraz wszechświat jest ograniczony ileś tam miliardów zer kilmetrów stąd jest jest jego koniec i nic dalej poza nim nie ma. Ziarnko piasku to po psotu dużo mniejszy i skupiony w sobie wszechświat=)
to nic nie może się skończyć, bo tam musiałby być początek czegoś innego. zresztą, czemu miałoby się kończyć? nic to nic.
To mnie dziwiło własnie gdy byłem mały. Byłem zszkowany że wszechświat istniej tak krótko i jest taki mały. Wszystko to zrobione jakby specjalnie pod nas. Dlaczego nie ma trylonów lat tylko te śmieszne miliardy? Nawet ten pyłek ziemia ma 5 miliardów lat, czyli aż 1\3 tego co wszechświat.
ale wszędzie gdzie coś się kończy, musi się cos zacząć. I ta pustka tez musi się gdzieś skończyć. i czymś musi ina być.
Ech no może wcale nie musi? Myślimy kategoriami dostępnymi dla naszego umysłu. Bóg pewnie nie.
Naukowcy znajdą swoje wyjąśnienie, wszechświat może np. co jakiś czas rozszerzać sie i zapadac znów w siebie aż do wielkości ziarnka, w tym sensie byłby nieskonczony.
nie, bo MUSI być miejsce, żeby mógł wybuchać.
Inaczej:
musi być coś poza miejscem wybóchów.
Dlaczego?
Wg. znanych nam praw oczywiści musi, ale może znane nam prawa powstały wraz z wybuchem.
Jeżeli można przyjąć że wszechświat wogóle ma granice i jest ograniczony, to jego wielkość jest bez znaczenia, może być nieskończenie mały.
jeśli coś nie ma końca ani początka, to najprawdopodobniej jest kulą (albo czymś takim), ale poza kulą też coś jest.
no nic mnie nie przekona.
A kto mówi, że nia ma? Że Wszechświat jest Wszystkim?
Na przestrzeń 3D jak sama nazwa wskazuje składaja się trzy wymiary. Jak wiemy czwartym wymiarem jest czas. Jeżeli za prawdziwa przyjmuje się teorię, że czas powstał w momencie wybuchu, to dlaczego tak samo nie miałoby być z innymi wymiarami.
Rozważajac fakt, że przestrzeń podobnie jak czas może być zakrzywiona, to ta korelacja zdarzeń umacniałaby ww. hipotezę.
http://www.tenthdimension.com/
dlaczego
Superman czyta się Supermen
Spiderman czyta się Spidermen
a Batman czyta się Batman a nie Batmen?
Grube. Jak narazie najlepszy problem filozofoiczny w temacie. Jestem bezradny.
ułomność spolszczania nazw.
dlaczego ludzie mówią, ze świat jest zły?
Bo jest ambiwalentny. I łatwo uznać, że jest zły.
on nie jest zły. co on nam zrobił złego?
ludzie po prostu nie chcą zrozumiec tego, że to oni sami są źli. i zwalają wszystko na ten świat. ciekawe w takim razie, kto jest temu winien? każdy powie, że to nie on jest zły, tylko świat. ale czemu świat jest zły? bo stał się tak przez ludzi. wszystkich.
Cały czas się kręci i pewnie od tego mnie głowa napieprza. Ten problem jest głupi, bo bazuje na dwuznaczności słowa. Vide, jest nieśmieszny i niefajny.
czaję, czaję, ale byłem nieskupiony. taki...rozmyty...
Jak wiadomo, Ziemia jest ogrągła. Jak wiadomo, przyciąganie powoduje, że ludzie na kazdym kawałku świata chodzą nogami do dołu i nie spadają.
Jak wiadomo, jeśli byłoby to możliwe, gdybyśmy chcieli przekopać się przez środek ziemi kopiąc w dół, w środu ziemi musielibyśmy zacząć kopać pod górę. Logiczne (nie moglibyśmy nagle wyjść spod ziemi do góry nogami).
Z tego wynika, że pomiędzy fazą, kiedy kopiemy w dół, a fazą kiedy kopiemy pod górę, musi być stan nieważklości podobny jaki panuje w kosmosie - grawitacja zerowa.
co wy na to?
Nic. Bo tam jest płynna magma i nigdy tego nie zrobię, chociaż w dzieciństwie chciałem.
Materia we wnętrzu ziemi jest tak zagęszczona, że nie jest już nawet ciekłą magmą, ale zbitym skupiskiem najcięższych pierwiastków. A jak wiadomo - siła grawitacji zależy od masy działających na siebie ciał (i oczywiście ich odlegości), więc spadek siły grawitacji nie jest liniowy. Oczywiście, jeśli patrzymy na to czysto teoretycznie, to trzeba powiedzieć, że w miarę zbliżania do centrum, wartość siły grawitacji bedzie spadać, aż w końcu spadnie do zera.
A ja mam poważny problem. Naszło mnie pytanie egzystencjonalne, więc pomóżcie.
Czy kiedy hipokryta przyzna się do tego że jest hipokrytą, to jest dalej hipokrytą czy już nie?
To ten sam paradoks co to, że kiedy głupek przyzna się do tego że jest głupi, to jest mądry, albo kiedy wariat zda sobie sprawę że jest wariatem, to staje się normalny.
dalej jest hipokrytą. samo przyznanie się nie uwalnia go od tego.
No ale w sumie jeśli człowiek nazwie coś hipokryzją, a później powie że był hipokrytą odnośnie tej sprawy, to ta wcześniejsza hipokryzja jest nieważna.
Hipokryta wg definicji encyklopedycznej to fałszywiec i obłudnik, ale jeśli się przyznasz do tego że byłeś fałszywy to już fałszywy nie jesteś.
Niekoniecznie. Hipokryzja wogóle jest przereklamowana. Tzn. fakt, że uważa się ją za coś najgorszego z najgorszych. A jest wiele rodzajów hipokryzji. Conajmniej dwa z nich nieustannie ratują ludzkość od zagłady. Samo przyznanie się jednakże nie zmienia nic, bo może być elementem gry hipoktryty.
ok, ale jeśli hipokryta mówi szczerze, że był hipokrytą, i szczerze tak myśli, to jest dalej hipokrytą czy już nie?
W tej chwili nie. Ale to nie znaczy, że osatetecznie przestanie nim być.
Hmm. Nie wiem jak z tym jestem.
Ale Katonie zaintrygowałeś mnie, jakie dwa rodzaje hipokryzji nieustannie ratują świat?
Pierwszy to 'hołd jaki występek nieustannie oddaje cnocie' - hipokryzja wiktoriańska. Mordowana i wyszydzana ciągle ma się nienajgorzej. Ciągle karze dziwkarzom ukrywać fakt, że chodzą na dziwki, a dziwkom, że są dziwkami. Złodziejom każe się tłumaczyć, że 'musieli' i nie pozwala powiedzieć, że złodziejstwo jest fajne i że to lubią. Potęga moralności ciągle zgina karki niemoralnych. Każdego z nas. I to nas uratuje. Drugi rodzaj hipokryzji to snobizm. Który zapełnia filharmonie, galerie i pozwala istnieć sztuce, którą rozumie tylko jedna dziesiąta jej odbiorców.
A mnie zastanawia np. wykorzystywanie resztek żywności w restauracjach. Czy mają pod zlewozmywakami ogromne świnie, które czekają cały czas na pomyje, czy może pakują resztki w paczki i wysyłają do Afryki, w której dzieci z wielkimi brzuszkami zajadają się ich spleśniałą już zawartością? No bo przecież tego tak po prostu nie wyrzucają! XD
Hmmm. Nie?
odgrzewają, przerabiają i podaja ponownie
wiem - pracowałam w restauracji i na zapleczu robi sie takie rzeczy, ze łohoho ;]
łacznie z napluciem do talerza chamskiego klienta
A to podgapili z teledysku Eminema =P
Ja pracuję w rodzinnej pizzerii i oczywiście zawsze jest czysto i pachnąco.
Taka mała dygresja - problem stary, ale jeszcze nie słyszałam rozwiązania:
Jeśli Bóg jest wszechmocny, to czy jest w stanie stworzyć kamień tak ciężki, że nigdy nie będzie mógł go podnieść?
EDIT:
l ..........zanim cokolwiek zrozumiałam, musiałam przeczytać 5 razy.
l
l ...........Ale i tak chyba zaczynam się WAS bać.
V ......................................................................... %D
Och, rozważania paradoksu wszechmocy jest bez sensu, bo wszechmoc z definicji ma moc rozwiązywania paradoksów.
Znaczy się - chyba najlepsza odpowiedź na ten problem, jaką czytałem. Jakby nie było, bardzo słuszna.
Katon, ja się Ciebie boję.
a czemu? to logiczne jest
poza tym Katona??? hehehe
ej no weź... to się nazywa życiowa mądrość, jakoś mnie nie zaskakuje specjalnie...
poza tym mówi pewnie z własnego doświadczenia ;P
a to "Potęga moralności ciągle zgina karki niemoralnych. Każdego z nas. I to nas uratuje. " to naprawde no, pobożne życzenia i urocza naiwność Katona ;]
Och, żadna naiwność. Życie. Nie zgina w sensie, że czyni nas moralnymi i wogóle. Zgina, bo każe się wiecznie do niej odnosić. I to już dużo.
Skacząc po różnych forach znalazłem coś takiego:
Adam i Ewa żyli w raju nie znając dobra i zła. Bóg powiedział im że mogą robić co chcą tylko nie brać owoców z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Dał im więc zakaz. Skąd oni mieli wiedzieć, że złamanie zakazu jest złe więc wiąże się z konsekwencjami? Przecież nie wiedzieli co dobre ani co złe. W związku z tym nie widzieli również różnicy między kłamstwem a prawdą, przez co argument jakoby szatan ich oszukał można włożyć między bajki. Bo owszem - oszukał ale z włąsnej perpektywy - dla Adama i Ewy były to poprostu kolejne słowa, jednak nie wartościowali ich w żaden sposób.
Więc: Biblia kłamie, czy Bóg robi nas w konia?
Ani ani. Śmieszni ludzie jak zwykle czytają ją dosłownie i dostają orgazmów na myśl o własnej przenikliwości. Robią tak od starożytności.
Nie chce mi się podważać całości. Podważę tylko w jednym punkcie - czemu niby nieumiejętność rozróżniania Dobra od Zła (domniemana, bo manipuluje się biblijnym znaczeniem słowa 'znać') miałaby rzutować na nieumiejętność rozróżniania prawdy i fałszu? Przecież to dwie różne płaszczyzny.
To jest pytanie o szerszym kontekście- co to znaczy że Adam i Ewa nie znali dobra i zła? Wydaje się to mimo wszystko jakieś nieludzkie, nawet aniołowie znają zło, skoro potrafili wybrać i tą gorsza stronę. Ciekawiło mnie zawsze jak będzie pojmował dobro i zło człowiek zbawiony, czy powróci do stanu pierwotnego?
tak samo jest z 'ogromem' i punktami odniesienia. Skąd mamy wiedzieć, czy ziemia jest ogromna, skoro nie mamy jej z czym porównać? (no my akurat mamy ale to matafora taka).
Chciałem już stanąć w obronie religii, i powiedzieć, że Ewa i Adam to też taka metafora była, bo przecież znana jest teoria ewolucji i bla bla bla sami księża przyznają siędo tego, że nie 'bezpośrednio' Adami iEwa byli pierwszymi ludźmi na ziemi; ale pojawiło się stwierdzenie 'skąd anioły w takim razie potrafią wybrać między dobrem a złem skoro nigdy zła nie zaznali?' i jestem bezradny. Chyba że japierw byli niewidzialnymi duszkami które mogą polecieć do piekła i obserwować zło, po czym polecieć do nieba i obserwować dobro. chyba już zaczynam pierdolić od rzeczy.
Zaraz dojdziemy do stwierdzenia, że cała religia jest metaforyczna (w sumie, całkiem dobry koncept).
Jak to aniołowie nie znali zła? A kim jest szatan? Przecież wtedy dokonywano wyboru.
Adam i Ewa znali dobro i zło. Biblijne 'znać' dotyczy tutaj stanowienia dobra i zła, a drzewo - osądzania co jest dobre a co złe. Zrywając z drzewa postanowili sami decydować o pojęciach, o których może decydować tylko Bóg.
Emm, się poniezgadzać przylazłem
" nigdy nie dowiemy się jakie jest nasze przeznaczenie, dlatego właśnie człowiek jest kowalem własnego losu. Przynajmniej tak mu się wydaje."
by me ;]
mieliscie egzystencjalizm na polaku? XD
nie, tak mnie naszło jak mnie coś na pasach prawie walnęło xD
jakby Cie walnelo, to cos z tego kowala mialoby miejsce - trzeba byloby wyklepac maske w samochodzie :p
ależ to był komar!
ej, przegapiłem 2000 posta :|
badz co badz - swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem spowodowalbys mechaniczne uszkodzenie... czegos XD
no ale mam kurtkę Cat z xmenów co to mi dodaje +1 przenikanie przez obiekty/dzień.
zdecyduj sie - albo daje +1 do skilla, albo mozesz uzywac tego raz dziennie. chyba, ze to nie (A)D&D XD
no co ty, w neverwintera nie grałeś? a 'wampirze ugryźniećie'? 5/ dzień
no wlasnie tak do NWN sie odwolywalem ;p ale za duzo spell-casterami nie gralem to moze cos przeoczylem
ugryźnmięcie było specjalnie :]
Child - mnie ise juz znudzilo. różne są zadania, ale wszystkie sprowadzają siędo jednego - search and destroy.
Ja kropki nigdy po ad nie stawiam. Rok byłem sekretarzem SU i musiałem taaakie długi zeszyt z samymi ad prowadzić, i ani jednej kropki nie robiłem po ad Swoją drogą to, że nikt tego nie sprawdzał...
ad «do – słowo rozpoczynające odnośniki do punktów wymienionych wcześniej w tekście, np. ad 1»
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)