Ostatnimi czasy, zacząłem baczniej przyglądać się środowisku w którym żyję. I cóż - muszę przyznać, że jestem podłamany.
Dotąd naśmiewałem się z ludzi siadających na środku rynku i drących się "ARMADŻEDON NADCHODZI!!" a teraz sam już nie wiem. Jedno muszę im przyznać. Zauważyli tak jak i ja, oraz wielu innych, że świat coraz bardziej się zmienia.
Aby przypodobać się dziewczynie, nie wystarczy już rozmawiać, zapraszać do parku na przechadzkę czy przynosić kwiaty. Musisz oczywiście być umięśniony, przystojny, mieć szkołę i naukę głęboko w ... nosie, słuchać odpowiedniej muzyki i przedewszystkim posiadać narzędzie zwane komórką.
Język. Jeśli nie operujesz specjalnym językiem, nie masz szans dostania się do określonego towarzystwa. Aby zyskać w swoim otoczeniu miano normalnego, musisz na stałe włączyć do swojego słownika wiązankę epitetów.
Za przepustkę ku dorosłości uważa się papierosy, klejem do rozmów jest alkohol, a dobra zabawa bez narkotyków to dla młodziezy głupota.
Jak "zamulasz" - nie jesteś normalny - jesteś gorszy. Jeśli nie słuchasz muzyki jesteś nudziarzem. Jak czytasz książki, albo odrabiasz lekcje - jesteś przegranym kujonem. Nie jesteś z nami - jesteś naszym wrogiem.
Rozmawiałem kiedyś z koleżanką która organizowała urodziny:
Jaka refleksja przychodzi po przeczytaniu tematu Puszczyka?
Refleksja żadna, bo właśnie opisał moje osiedle To rzeczywiście jest bardzo normalne w dzisiejszych czasach. U mnie to samo w klasie, szkole, w otoczeniu znajomych... Hmm... cóż to się nazywa szpan.
Ale nie martw się jest też sporo ludzi, dla których to nie jest normalne.
Zaraz się odezwą nożyce po uderzeniu w stół, ale to normalne
Czuję, że będzie ciekawa dyskusja, hehe
Opisałeś wąskie grono ludzi...
i to nieprawda, że kiedyś tak postrzegajacych swiat osobników nie było...
Wiekszosc podanych przez ciebie przykladow ( np. to z jezykiem grupy, albo umiesnionymi koksami - na których "lecą" dziewczyny") to w pewnym sensie przekoloryzowane banały... dobierasz sobie grupę ludzi jaka ci pasuje... mówi sie ze "swój do swego ciągnie" koksi do pustych lasek, wrazliwi obywatele do anielskich filozofów itp. Wiec co za kłopot? Jak komus nie odpowiada twoj styl bycia to najczesciej i tobie nie pasuje jego powierzchownosc. No chyba ze ktos bardzo cierpi z tego powodu ze nie jest jak "umiesnione koksiki". To juz nie problem tego swiata... a indywidualnej osoby.
Fakt, spotykam się z czymś takim jak przynaleznosc do grupy pod warunkiem spełniania wymogów itd... i na moim osiedlu, ale najczesciej w srodowiskach ludzi 13- 15 lat, badz w srodowiskach lekko patologicznych...
zauwazam za to inne negatywne cechy w ludziach... a mianowicie snobizm, i chora rywalizacja już w szkole... przylizywanie się, donosicielstwo, obrabianie dupy za plecami itp... i moim zdaniem to nieco powazniejsze klopoty niz fakt, ze jakis dzieciak nazywa swoja nauczycielke rudą szmatą, albo ktoś imprezując pali papierosy...
Nie róbcie z siebie ofiar wrogiego osiedla, bo to takie troche żałosne...
A poza tym nie lubie rzucania ogólnikami... " cała młodziez nie umie sie bawic bez tego tego i tego" Wcale nie, wręcz przeciwnie... a kiedyś chyba było jeszcze gorzej... I nie znam zadnej dziewczyny która wolałaby napakowanego koksa od kwiatów czy spaceru po parku.
Przeczytałam. Przyswoiłam. I ucieszyłam się, że jest jeszcze ktoś, kto myśli podobnie.
Moja klasa. Druga liceum. Od pierwszego stycznia zaczynają się osiemnastki. Jak czasami słucham, jak co po niektórzy je organizują, to się cieszę, że nie dostałam zaproszenia.
- X przyniesie dziesięć piw, Y wódkę, Z załatwia zioło, podobno A ma wydębić od starych trochę wina...
A dlaczego nie dostałam zaproszenia? Powód jest prosty. Nie piję. Moja niedawna gadka z kumplem:
- Słuchaj, em, nie piję już od trzech tygodni i jestem z siebie dumny.
- Tak? A ja nie piję od szesnastu lat.
Nie palę zioła. Prosty powód - po co? Nie palę papierosów, z tej samej przyczyny. Dobrze się uczę, mam dobrą średnią, i wcale nie potrzebuję odreagowywać nauki jakimiś używkami. Oni muszą. I, prawdę mówiąc, współczuję im.
A jakie wysnuwają argumenty... "Przecież jestem Polakiem, jestem patriotą, a wódka to polski sport narodowy". A jednocześnie oburzają się, jak jakis cudzoziemiec nazwie Polaka pijakiem. Czy to nie jest hipokryzja?
Dostałam zaproszenie na 5 osiemnastek. Mam ponad 30 znajomych, którzy w przyszłym roku hucznie obchodzą wejście w dorosłość. I wcale nie żałuję, że nie będę się "bawić" na wszystkich tych imprezach.
Ale ten problem przecież nie dotyczy tylko licealistów, pół biedy, gdyby dotyczył tylko ich. Kiedy byłam w drugiej klasie gimnazjum, koleżanka zrobiła klasowe urodziny. Zaczęły się o 19. O 21 wszyscy byli podobno zalani w trupa (musiałam wyjść godzinę wcześniej, zresztą nie chciałam być świadkiem podobnego schamienia), a o 22 impreza skończyła się - większość zaliczyła zgona, a ci którzy byli jeszcze dość trzeźwi, zajmowali się tymi schlanymi. Dla mnie to jest chore - to była gromada czternastolatków...
Ale można pójść też dalej. Niedawno koło "Żabki", 24 godzinnego monopola tak na dobra sprawę widziałam grupkę no może 12 latków, pijących w najlepsze piwa. Dla mnie to jest naprawdę nienormalne.
A to, że nie da się wyjść spokojnie z domu to już inna kwestia. Mieszkam w Oświęcimiu i kiedy odbywają się tu mecze hokeja z udziałem Unii naprawdę strach wyściubić nos za drzwi. Wspomniana wyżej "Żabka" też jest naprzeciwko mojego bloku - po zmierzchu trzeba kluczyć sobie tylko znanymi ścieżkami, żeby zgubić "śledzących węża" amatorów procentów. Kiedyś pod samym moim blokiem, przy piaskownicy, przesiadywali całymi dniami lokalni ćpuni. Co prawda w żyłę nie dawali, bo nigdy nie było tam widać żadnych strzykawek, ale żeby dojść bez zaczepek do domu trzeba było przemykać się pod samym blokiem. Niedawno zgarnęła ich policja - jedyny znany mi przypadek jej skuteczności. No, ale może to dlatego, że naprzeciwko piaskownicy mieszka dzielnicowy... A wracając kiedyś o 13.30 ze szkoły zobaczyłam, że na trawniku przed sąsiednią klatką klęczy pijany sąsiad.
Czasem kiedy to widzę, tracę wiarę w ludzi. I aż za często się wstydzę za moich rodaków, zwłaszcza kiedy widzę, jak na moją narodowość reagują za granicą. Bo co tu kryć - tam jesteśmy pijakami, złodziejami, ale jednocześnie ludźmi bardzo pobożnymi, spontanicznymi i zadowolonymi z życia. Z tego drugiego chyba można się cieszyć - a to pierwsze: sami widzicie...
EDIT: Właśnie, studiując raz jeszcze temat, zauważyłam, ze poruszyłam tylko kwestię używek. Może dlatego, że tutaj zgadzam się z autorem. Ale jeżeli chodzi o wulgaryzmy... Tutaj będę polemizować. W moim środowisku szanuje się ludzi, którzy nie rzucają mięchem cały czas, a ktoś, kto co drugi wyraz rzuca k* lub p* to najprawdopodobniej ktoś bardzo, ale to bardzo zdenerwowany. A co do podrywania dziewczyny: naprawdę, żadna z moich koleżanek, nawet tych "różowych", nie poleci na faceta tylko dlatego, że jest "piękny" - wręcz przeciwnie, większość nabija się z takich par. A komórka bardzo ułatwia porozumiewanie się, np: utkniesz w korku, w drodze na randkę. Dajesz znać dziewoi smsem, co się dzieje, ta cierpliwie poczeka i nawet nie będzie bardzo zła. Nie dasz znać - zmyje się już po 15 minutach, a jak tylko Cię spotka, nie będzie chciała słyszeć o żadnych wymówkach. Aha - i kto chciałby umawiać się z kims, komu grozi powtarzanie klasy bo "miał szkołę i naukę głęboko w nosie"? Bez przesady, dorgi Puszczyku, bez przesady.
Ale może dlatego tak mówię, bo chodzę do najlepszego ogólniaka w mieści i tam są po prostu inni ludzie? Bardziej... sensowni? No bo ciężko komuś z ogolniaka oceniać środowisko zawodówki...
@Psychopatka - mówisz, że tak było zawsze. Zgoda - ale miało to zasięg conajmniej mało znaczący - pił, palił , ewentualnie brał - ten kto chciał sobie popsuć życie i większość się tego brzydziła. Czyli dotyczyło to szczegółu wśród ogółu - teraz ten szczegół zdziesiątkował ogół i zamienili się miejscami. Z resztą - skoro uważasz, że to błachostki i że sie użalam nad sobą to ok - to twoje zdanie. Ale ja zdania nie zmienię. Może jestem głupi, inny, żałosny - jak szczeniak ostatni z miotu - ale uważam, że dzieje sie coś złego
Jak kogoś to nie przekonuje co napisałem to trudno. Rzucę tylko następnym przykładem. Mój kolega poszedł sobie na imprezę z bliżej nie określonej okazji...
szukali go po nocy i znaleźli nad zalewem, zapitego, zarzyganego(jak zrobiłem bład to poprawcie)... (znaczy policja znalazła )
No to masz głupiego kolege. A głupota istniała zawsze, tylko objawiała sie różnie...
Jak ktoś jest na tyle naiwny by postępować wedle narzuconej przez jakąs grupe mody, to jego kłopot.
"Psychopatka - mówisz, że tak było zawsze. Zgoda - ale miało to zasięg conajmniej mało znaczący - pił, palił , ewentualnie brał - ten kto chciał sobie popsuć życie i większość się tego brzydziła. Czyli dotyczyło to szczegółu wśród ogółu - teraz ten szczegół zdziesiątkował ogół i zamienili się miejscami"
no i nie prawda... kiedys znacznie wiecej sie paliło. Jeszcze kilkanascie lat temu palenie było modne w tv, filmie itd. Teraz jest więcej spotów anty-nikotynowych, niż filmów których bohaterami są palacze...
To samo jest na ulicy, wsrod dzieciaków palenie jest modne i wsrod tzw. marginesu spolecznego - ktory byl zawsze.
Normalne spoleczenstwo odchodzi od nikotyny, mało kto podnieca sie tym ze pali, a dziewczyna idaca z papierosem po ulicy dla wielu facetow wyglada "mało atrakcyjnie"
Co do picia, to tez było zawsze i napewno nie mniej =)
A narkotyki... no, teraz tez jest tak ze bierze ten kto chce. Mialam stycznosc z wieloma grupami ludzi, i nie prawda jest ze znaczny procent coś bierze. I dalej ogól nie ćpa.
Nie, nie uważam że bluzganie na nauczycieli czy palenie trawy to pierdoły. Ale ja nie slucham gdy ktos na mnie bluzga, nie bluzgam na innych. Nie pale trawy, ale nie obchodzi mnie gdy ktos pali, jesli mnie do tego nie zmusza. Człowiek ma wolną wolę, wiec nie róbmy z ludzi bezmyslnego bydła, które podaza za modą, bo to nie prawda...
Ale może dlatego tak mówię, bo chodzę do najlepszego ogólniaka w mieści i tam są po prostu inni ludzie? Bardziej... sensowni? No bo ciężko komuś z ogolniaka oceniać środowisko zawodówki...
Niektórzy zapominają, że między wiedzą a inteligencją może być ogromna przepaść. Ktoś kiedyś powiedział mi - "Nieważne kto jak i gdzie się kształci - ważne żeby mu się w życiu potem ułożyło..." i tego sie trzymam. Ja chodzę do technikum i wcale nie czuje sie gorszy od licealistów, ani lepszy od tych z zawodówki.
odkrywczo napisze - wszystko zależy od woli delikwenta. w takie bagno można się wpakować na własne życzenie, potem tylko rodzi się rozsądek - co ja zrobiłam/łem.
więc co do używek. sądzę że im młodsi tym gorzej sie obchodzą z nimi, czyli jest to na zasadzie prób i błędów i dlatego. starsi bywają bardziej wysublimowani bo ich wybor jest ugruntowany przez bardziej złożone czynniki. ale to też nie jest tak, że działa w ten sposób zawsze.
a co do chamstwa to sie zgodzę. ja się często też potrafię mocno zdenerwować na jakiegoś nauczyciela, ale nigdy nawet by mi przez gardło przez przeszły słowa typu: szmata czy zdzira. mniej dotkliwe pewnie mi sie zdarzają z nerwów, ale rzadko szczerze powiem. jak już to klę ogólnie pt" kurna mać", często też w myślach.
to zależy po prostu od wychowania ;p
Ja też się nie zgodzę z Puszczykiem. Żaden 'ogół'. Owszem,mam znajomych, którzy na każdą imprezę biorą alkohol, ale czy to od razu oznacza,że są alkoholikami? Że muszą zawsze się narąbać i zaliczyć zgona?
Papierosy - może i w podstawówce/gimnazjum jeszcze to kogoś podnieca, palący uwazaja sie za lepszych etc [; Ale im starsza jestem, tym mniej takich ludzi i zachowan [: a abstynenci to wcale nie taka rzadko spotykana grupa jak ci sie wydaje...
Cpuny? zdarzaja sie,ale jakos nie widze,zeby ktos sie tym za bardzo chwalil.
Puszczyk> tacy ludzie jak twoj kolega byli, sa i beda. Dla mnie to zaden argument. Ze
Psycho> Ja zazwyczaj spotykalam sie z sytuacjami, ze jak ktos mowil ze jest z tego naj-lo to od razu z miejsca dostawal plakietke kujona.
Moje liceum sasiaduje z technikum i zawodowka budowlana, co najczesciej wykorzystuja ... nauczyciele do porownan [:
Jako, że godzina późna, palce niesprawne i jestem u użytkownika Voldiusa - piszę z jego konta, a na imię mam TimmY.
Tak więc:
Drogi Puszczyku. Dla mnie Twoje opinie to dziwne spostrzeżenia sfrustrowanego nastolatka, którego niepowodzenia chce wytłumaczyć w złej sytuacji otaczającego go świata. Takie pierwsze spostrzeżenie, które na szczęście potem się nieco zmieniło.
Ciężko jest mi powiedzieć w jakim środowisku się otaczasz.. Bywałem tu i ówdzie, mam różnych znajomych i wiem jak różny poziom rozrywek czy hierarchi wartości potrafią mieć młodzi ludzie. Ale podobnie jak reszta forumowiczów oburzam się na Twoje głupie generalizowanie.
Zaprawdę powiadam: Nie jest tak jak piszesz.
Czyli:
- nie ma określonego sposobu na spodobanie się dziewczynie, jak odkryjesz - daj znać. Póki co my, samce, będziemy się z tym zmagać, bo każdej dziewczynie imponuje co innego i co innego doceniają. Na szczęście istnieją sztampowe cechy mężczyzny jak to czy jest ładny, zadbany, miły, opiekuńczy, z poczuciem humoru. Takie pierdoły. Kwestia też jakiej dziewczynie chcesz się przypodobać, chociaż również podpisuje się pod słowami Psycho bodajże - nie ma dziewczyny, która wybrałaby mięśnie karka zamiast spaceru i kwiatów.
Jeśli jednak uważasz, że "Musisz oczywiście być umięśniony, przystojny, mieć szkołę i naukę głęboko w ... nosie, słuchać odpowiedniej muzyki i przedewszystkim posiadać narzędzie zwane komórką." to znaczy, że coś Ci nie wychodzi z kobietami, nie masz telefonu komórkowego lub po porstu dziwny typ kobiet sobie upodobałeś, bo ja znam różne, wiesz. Znam takie, które lubią dyskoteki techno na których poznają facetów na jedną noc (nie chodzi o seks), znam takich co zmieniają chłopców co kilka miesięcy, a znam takie, które wierzą w miłość i najwyższych wartości szukają u mężczyzny. I mnie na przykład interesują te ostatnie, a im 'posiadanie szkoły gdzieś' bardzo NIEimponuje. Jasna sprawa, że prędzej spodoba się ładny i wysportowany chłopak, niż ten pryszczaty spaślak. Życie. Tego nie zmienisz.
- "Język. Jeśli nie operujesz specjalnym językiem, nie masz szans dostania się do określonego towarzystwa. Aby zyskać w swoim otoczeniu miano normalnego, musisz na stałe włączyć do swojego słownika wiązankę epitetów." - to musisz być strasznie biednym człowiekiem Puszczyku, skoro problemem jest dla Ciebie potrzeba dostosowywania języka by być członkiem danego towarzystwa. Kiedy ja widzę środowisko, w którym by być członkiem należy robić coś sprzecznego z moimi zasadami (np. ciągnąć kreski, przechodzić na czerwonym świetle, mówić nieładnie o kobietach, notorycznie bluźnić) - to mam głeboko gdzieś takie 'towarzystwo' bo jest po prostu żałośnie śmieszne i napewno nie chciałbym być jego członkiem.. Więc dla mnie to zerowy problem, jeśli dla Ciebie jest to.. sam nie wiem.
- "Za przepustkę ku dorosłości uważa się papierosy, klejem do rozmów jest alkohol, a dobra zabawa bez narkotyków to dla młodziezy głupota." Pali kto chce, papierosy odchodzą do lamusa, kiedyś były bardziej popularne. Na ten temat już zostało wystarczająco tu powiedziane i uważam ten dział za zamknięty. Kobieta z papierosem źle wyglądam, a człowiek palący cuchnie. I to kosztuje. Szanuję bardzo bardzo ludzi niepijących, bo to piękna sprawa, że dobrze bawią się nie chlejąc. A awersję mam do pijących kobiet.. Zupełnie tego nie lubię. Narkotyki? Ech. To ciezka sprawa. Ale wszystko zalezy od kregow. W tych, w których bywam najczęściej - 90 % nie bierze i nie ma zamiaru. W tych, w których rzadziej - 90% bierze. Różnie.
- czytam książki, mam szeroki wachlarz zainteresowań i wiem, że właśnie to imponuje wielu dziewczynom, w kręgach których się obracam.
Niebezpieczeństwo na ulicach to zuuupełnie inny temat, możemy osobny założyć. Ma o wiele bardziej skomplikowane podłoże socjologiczne.. Niż palenie tego czy innego. A picie jako gwaranacja dobrego zabawy? Alkohol czyni cuda, taa. Trzeba znać umiar, dla lekkiego wstawienia można, raz do roku do izby wytrzeźwień. Takie są zasady. Zresztą przejrzyj temat >piwo< i sprawdź kondycję młodzieży, która uwielbia chwalić się kto ile wypił (a to nic dobrego, bo im mocniejsza góowa tym mniej ekonomicznie!)
Reasumując część pierwszą - uogólniasz zbyt mocno, bo są naprawdę różne typy środowisk. W podrzędnych klubach i pod klatkami nikt nie czytuje Rimbauda, a w ogólniakach i kółkach różańcowych nie wiedzą co to HST, a Komandos kojarzy im się tylko z Panem Co Umie Strzelać I Zabijać. Prosta rada - nie przesiaduj na osiedlu, zmień towarzystwo jak Ci to wadzi o czym piszesz. Bo są ludzie z unormowaną hierarchią wartości, ludzie z fantazją i zainteresowaniami. Szukaj ich, bo właśnie to poszukiwanie jest całkiem trudne..
@ Psychopatka: A ja u mnie nie zauważam żadnego wyścigu szczurów, obrabiania dup, wazeliniarstwa czy kujoństwa. Widzę za to niesamowicie ambitne osoby, te pracowite.. I to właśnie takie bardzo podziwiam.
@emoticonka: Jak nie podoba Ci się taki styl spędzania imprez - bardzo dobrze, że sobie odpuścisz. Twoja 18stka może być w Twoim domu, będzie Picollo i pyszny czekoladowy tort, a o 11 wszyscy się rozejdą. Może przesadzam, może nie. Ale CI ludzie mają po 18 lat, wolno im to robić. A sama spójrz jak imprezy spędzają dorośli? Chleją na umór, palą, tańczą.. Tylko ciutkę kulturalniej, ale idea pozostaje ta sama. Mnie też mocno denerwuje jak zbliża się klasowa wycieczka, a kolega z dobrego serca pyta mnie ile litrów spirytusu mi załatwić. Ja wtedy grzecznie odmawiam i po sprawie. Nie muszę podczas biby siedzieć z nimi we wspólnym pokoju - mogę spędzić przemile czas z kimś kto też akurat nie pije (sprawdzone empirycznie, wspaniała rzecz..)
A myśmy w gimnazjum nie pili przez 2,5 roku chociaż ja od 1 klasy gorąco namawiałem. Jak na bal na koniec owej szkoły przyniosłem piersiówkę to wszyscy się aż rzucali. Ja na szczęście w połowie 1 liceum ogarnąłem się nieco i już nie jestem taki chętny na alkohol, a czemu to juz dłuższy wywód. Ale sam pamiętam jak ja chętny do popijaw (nauczony przez imprezy ze starszymi) a reszta na Nie. I nie pilem sam, ani nikogo nie zmuszalem.
A ja wychodzac o 7:30 rano widze ludzi pijacych tanie wina. No i? Zes przywalila tekstem o tym sasiedzie, ze hoho. Publicystyczny wrecz. A moj sasiad trafil kieydys 4 w totku. To samo Ty Puszczyk - a moj kolega to ma słonia w karafce, a inny to kiedyś się upił i zerzygał. Nieźle, nie?
Ja mam zdezelowana 3210 i jestem z niej dumny, nie mam floty na lepsza i nawet checi. I nigdy nie spotkalem sie z dziewczyna, ktora by miala cos do powiedzenia na temat komorki albo zworcilaby na nia temat.. Gdyby taka byla.. Moja znajomosc z nia nie potrwalaby dlugo.
@ Psycho: A ja właśnie chce się oduczyć generalizacji przy jednym przypadku. Dla mie do liceów chodzi dobra, mądra i ambitna młodzież, do liceum profilowanych i techników ta mniej zdolna lub nie mająca szans na dalsze kształcenie (i to jest smutne), a do zawodówek reszta buców (choć i tu jest wariant z tym, że co mi da liceum jak nie będę miał studiów, lepiej wyucze się w zawodzie i taka moja przyszłość). I generalnie tak jest i takie są prawa natury i socjologii. A że są wyjątki.. No zdarza się. I teraz mam dobrego kolege w profilowanym mieszczącym się w zawodowce. A chłopak mądry. Miły. Oczytany. Ale nugus i się nie uczył i tu wylądował.
@ Puszczyk: "Paliłaś z własnej woli, nie podążając za modą - jesteś wyjątkiem, ale wyjątek potwierdza regułę." Takie mądrości to sobie zachowaj dla kolegów, bo tu są śmieszne po prostu.
@ voldzia: "podobnie jak żaden hiperpiękny i umięśniony chłopaczek nie uważa za cudowne to, że dziewczyna bluźni, pije i pali." No właśnie. Ja nie lubię jak dziewczyna bluźni, pije i pali
Podobnie jak Ty - nie wiem skąd on wziął takie poglądy.
Bo ja też mogę napisać - Polacy kradną, piją, nie lubią Żydów i kibicują ŁKSowi..
Ale czy nie będzie to zbyt wybiórcze? Gdzie znajdzie się miejsce dla fanów RTSu i księży?
w nieco cynicznym tonie, ironicznym może i ogólnie niemiłym, łącząc wyrazy szacunku,
TimmY
i voldius biernie, czyli czytający komiks.
Puszczyk, mówisz że jak nie palisz jesteś wywalony z grupy? Powiedz im że chodzisz co niedzielę do Kościoła, to zobaczysz co to znaczy wywalony z grupy.
Inna sprawa że i tak cię nie przekonamy zapewne że świat jest lepszy niż ci się wydaje, bo po prostu pesymista jesteś i dostrzegasz dookoła siebie tylko to co złe i brzydkie (w twoim mniemaniu, bo z tym też różnie może być) a nie to co dobre i piękne. Ja mieszkam na Pradze od wielu lat i przez długi czas obracałem się w środowisku ćpunów i złodziei, a sam jakoś złodziejem nie zostałem. Nigdy nie paliłem i nie palę nadal (może pomijając jedną fajkę którą kiedyś zapaliłem w ogólniaku). Chodzę do Kościoła i udzielam się w Oazie bo widzę że jest mi to potrzebne. A jak jakiś koleś na ulicy wyśmiewa się z mojego krzyżyka (co się zdarza ostatnio coraz rzadziej, o dziwo) to podchodzę i sie pytam czy chce dostać w pysk (no, chyba że jest ze swoimi 4 kumplami typu ABS. Czasami trzeba opanować swój honor w trosce o życie ). Jestem normalnym człowiekiem, tak jak każdy inny na ulicy.
Nie wadzę ludziom którzy mi nie wadzą. I tyle. Potrzeba czegoś więcej żeby być szczęśliwym? Mi nie.
No, Timmy, nieźle wszystko napisałeś, w sumie napisałeś wszystko, co ja chciałam kiedyś tam dopisać do tego, co napisałam wcześniej :]. Też coś mi się wydaje, że Puszczyk ma jakieś niewesołe doświadczenia i stąd jego dość nieprawdziwe stwierdzenia.
A tak odnośnie wątku piłkarskiego: ja nie mam nic do ŁKSu i kibiców tego klubu (dopóki nie piszą jakiś rasistowskich wpisów na murach, co niestety zdarza się też kibicom RTSu), chociaż sama mieszkam na Widzewie i tej właśnie drużynie kibicuje .
Puszczyk - trochę optymizmu, zamiast żalić się na wszystko, co Cię otacza, sprobuj sam coś zmienić. Nie wiem, znajdź sobie znajomych, którzy odpowiadaliby Ci itd. Nie ma co się załamywać, bo zawsze się różnych ludzi znajdzie, tylko trzeba pomóc trochę szczęściu i samemu też sobie poszukać.
No i tak mnie sprowadzili do parteru. Skoro uważacie, że wszystko jest ok - nie ma sprawy - ja wypowiedziałem się, co sądzę o dzisiejszej sytuacji - a że niedokońca dobrze zinterpretowaliście mój post, albo ja nie potrafiłem ująć dobrze tego co chciałem przekazać to już druga sprawa.
Mieszkam w mieście takim w jakim mieszkam. Jeśli macie lepiej to się cieszę. Generalizowanie zawsze było i prawdopodobnie będzie moją wadą.
Puszczyk:
@Psychopatka:
"I własnie to mnie wkurwia... tak wkurwia, mówiąc dosadnie i po chamsku - jak ludzie za zawodówki?
(...)
Nienawidze tego typu kategoryzacji, bo straszliwie sie w ten sposób przejechałam... na ludziach. I na pochopnym ocenianiu i dodawaniu punktów... tylko za to że ktoś skończył Lo imienia kogośtam, a nie samochodówke..."
Nie, nie, nie, nie o to mi chodziło, przepraszam! Moja przyjaciółka chodzi do ekonomika i nie jest przez to gorsza ode mnie, wręcz przeciwnie! Miałam na myśli zestawienie ze sobą dwóch różnych środowisk, bo jednak inaczej myślą ludzie, którzy po skończeniu szkoły średniej od razu chcą iść do pracy, a inaczej ludzie, którzy muszą iść na studia, bo dzisiaj matura nic nie gwarantuje. Po prostu równie dobrze mogłam napisać, że ciężko jest robotnikowi z budowy zrozumieć punkt widzenia księgowej.
@TimmyY/voldius:
"Nie muszę podczas biby siedzieć z nimi we wspólnym pokoju - mogę spędzić przemile czas z kimś kto też akurat nie pije (sprawdzone empirycznie, wspaniała rzecz..)"
Zmartwię Cię - a może i nie - nie znam nikogo, spośród osób zaproszonych na takie imprezy, które nic nie piją. Wiem, pewnie mam pecha, pewnie generalizuję jak Puszczyk, ale przecież wyciąganie wniosków polega na generalizowaniu, prawda? Jeśli uznam, że moje środowisko jest jakie jest, to jaką mam podstawę, żeby twierdzić, że gdzieś indziej jest inaczej?
"Zes przywalila tekstem o tym sasiedzie, ze hoho. Publicystyczny wrecz. A moj sasiad trafil kieydys 4 w totku."
Tak, ale gdybym nie podała żadnego przykładu, to zaraz by się ktoś rzucał, że coś tam sobie sądzę, a niczym tego nie popieram. I co: i tak źle, i tak niedobrze.
"Ja mam zdezelowana 3210 i jestem z niej dumny, nie mam floty na lepsza i nawet checi. I nigdy nie spotkalem sie z dziewczyna, ktora by miala cos do powiedzenia na temat komorki albo zworcilaby na nia temat.. Gdyby taka byla.. Moja znajomosc z nia nie potrwalaby dlugo."
Czy ja coś mówiłam o modelu telefonu? Chodzi o sam fakt, że czasami posiadanie jakiejkolwiek komórki jest przydatne.
Im dłuższy post, tym więcej miejsca na nadinterpretację. Ale dyskusje, zwłaszcza na tak aktyalne tematy, zawsze są ciekawe (: MAY THE PEACE BE WITH YOU
hm. mieszkam w mieście, które większości ludzi kojarzy się z mafią. tak naprawdę nie wiem z czym innym mogłoby się kojarzyć, bo nie ma tu kina, centrum handlowego, specjalnego wyboru zajęć pozalekcyjnych, ani nawet jakiegoś wyjątkowo oszałamiającego spokoju i ciszy. jasne, coprawda do wawy mamy 20 km, ale dla niektórych wydać 8 zł w dwie strony- to dużo.
i w tym środowisku naprawdę nie widzę wielu ludzi, ktorzy różniliby się od środowiska Puszczyka. nie mówię, że ich nie ma. albo, że wszyscy, którzy piją, palą i od czasu do czasu ćpają- są be i nie rozmawiam z nimi. wtopiłam się już w to otoczenie, dość nawet dobrze, zważając na fakt, że nie palę, nie ćpam, lubię robić różne rzeczy, nie tylko włóczyć się po osiedlu.
ale też nie zamierzam tutaj zagrzewać miejsca- dwa lata niecałe i mnie tu nie ma, przynajmniej częściowo (: nie chcę iść do tutejszego liceum, nie chcę nie mieć ambicji życiowych itp. itd. wiem, że 90% moich znajomych tutaj zostanie- tak jak ta ich część, która teraz ma po 18, 19 lat. oni nie są głupi. są naprawdę dobrzy w tym czym się interesują [mówię o tych starszych] np. w sprzęcie wszelkiego rodzaju, motorach. całkiem nieźle znają się na muzyce. ale reszta im zwisa, siedzą w tej samej klasie już 3 lata.
ale to nie moja sprawa. akceptują, że nie palę i fajnie się jeździ na ich motorach- to mi wystarcza, jak na obecną sytuację =).
Heh, motywy używek i alkoholu przerabialiśmy już na topiku ">piwo<", który to zresztą temat jest uroczy i przezabawny i miło się go czyta w smutne wieczory. Co do alkoholu i papierosów - wokół mnie są zarówno ludzie, którzy mówią stanowcze nie obu tym rzeczom, jak i ludzie, którzy mają do nich słabość. Konflikt? Zerowy. Co najwyżej ogranicza się do krótkiego "Marsz do okna z tą fajką" i tyle. Śmieszy mnie jednak to, że tak wiele osób ma potrzebę pochwalenia się tym, ile kto wypił, czy ile kto nie wypił. Czy to takie ważne? I czy to naprawdę stanowi o naszym byciu czy nie byciu na czasie? Otóż nie.
Co do pewnej jakby degeneracji (słowo troszkę za mocne, ale cóż...) młodzieżowej to się z tym zgadzam, ale w zupełnie innym aspekcie. Niepokoi mnie od lat kilku, że naszemu pokoleniu brak ideałów. Tak, tak, oczywiście, każdy ma swoje wartości, marzenia, autorytety i tak dalej, każdy z osobna ma, ale... Jesteśmy tak bardzo osobno. Nie mamy żadnego "hasła przewodniego". Jak sobie przeglądam historię i historię kultury, to niemal zawsze młode pokolenie (czyli w wieku mniej więcej 15-30 lat, zwłaszcza, jeżeli chodzi o mężczyzn) było zjednoczone, buntowało się przeciw starszym generacjom i wyrażało to na swój sposób. A teraz...? Fajnie naprawdę fajnie. Chór indywidualistów, co niestety nie brzmi za ciekawie. Tak, wiem, zaraz pojawią się głosy "Ja nie potrzebuję czegoś takiego, ja mam własny system wartości, wiem co w życiu ważne, jestem jednostką świadomą". I to właśnie jest niepokojące.
Jednocześnie, co jest połączone z moim poprzednim akapitem, denerwuje mnie strasznie gdy ludzie wykrzykują hasła, zupełnie ich nie rozumiejąc. Zwłaszcza tych z tzw "dołów społecznych" intryguje to co jest powszechnie uznawane za pejoratywne. Bo chca się czuć orginalni. Bo chcą się czuć silni. I groźni. Telepie mną z wściekłości, gdy słyszę "Heil Hitler" (czy jak to się pisze), gdy słyszę "Bin Laden jesteśmy z tobą" i inne podobne hasełka, wykrzykiwane po podwórkach przez 13-14 latków. Oznaka buntu? Według nich. A tak naprawdę oznaka głupoty i bezmyślności.
krótko mówiąc to zgadzam się. Głównie z wypowiedziami Timmy'ego i voldzi.
a dłużej? To powiem jak jest u mnie. Trzecia gimnazjum. Najlepsza klasa w szkola (ale czy to coś zmienia..). I nauka jest bardzo ważna. Razem dyskutujemy o liceach, razem uczymy się do szczególnie skomplikowanych sprawdzianów. 'Podziwiane' (może za mocno powiedziane) są osoby uczestniczące w kółkach czy zajęciach pozaszkolnych... Nie mówiąc o konkursach, jesteśmy wręcz dumni z siebie nawzajem. Brzmi głupio? No w sumie trochę tak. Ale w rzecztwistości jest naprawdę normalnie tylko nie jest to świat jak z opowieści Puszczyka.
Tylko palenie, picie, ćpanie.. To jest cięższa sprawa. Bo jesteśmy zgrani, ale właściwie po szkole.. To jesteśmy w różnych środowiskach. Ale dla mnie jest duża różnica między kulturalnym kumplem który pali a osobą która kiedy akurat nie ma dymu w ustach tylko przeklina. To pierwsze palenie.. DLa mnie jest jakoś normalne i w porządku. To też głupio brzmi xD Ale to kwestia przyzwyczajenia..
Ćpania się ludzie wstydzą, trzymają to w baardzo wąskim gronie. I dobrze.
Picie i palenie jeszcze rajcuje.. ALe ja stwierdziłam że to jest qrde potrzebne. Tzn. ogólnie jakieś uzywki. ALe pić nie chciałam palić tym bardziej więc... Ja wciągam tabakę xD I przyznam że tym sie rajcuję jak małe dziecko
A wszyscy się rozpisuję więc już nie chcę tak duzo pisać chociaż mam sporo do powiedzenia ale teraz kwestie się juz powtarzają...
Dodam tylko że mój kumpel hoduje sobie w doniczce marihuanę.. Nie po to żeby palić, nie po to by sprzedawać. No rajcuje go to po prostu
nie chcę być niemiły, ale nie jest to temat o tym co nas rajcuje.
poza tym nie wiem dlaczego używki musza być? to znaczy zależy też czy komputer zaliczymy do używek. hm bo prawdę powiedziawszy, to komputer jest ważny, tylko zależy jak się go wykorzystuję.
widze pewną degradacje społeczną, ale nie następuje ona tylko przez młodych, abrdzo duzy wpływ na to wszystko mają dorośli. po pierwsze nie potrafią powiedzieć co jest złe, a co dobre. sami nie są pewni. [chociaż z drugiej storny, kto ma prawo wyznaczać co jest dobre, a co złe?]
chodzi również o to, że hierarchia wartości się wali. co oczywiście możemy odczuć wchodząc w jakieś większe skupiska młodych ludzi.
tylko uogólnianie jest złe, zawsze są pokrzywdzeni, a właśnie to w większości robimy.
coraz więcej młodych ludzi nie ma własnego zdania,
słuchają mas, słuchają tego co słuchają masy [haha, tylko kto zaczyna te masy tworzyć? ],
zaniżają swoje możliwości.
no jakoś tak.
Puszczyk przesadza i to mocno, zresztą wydaje mi się, że brak akceptacji w pewnych środowiskach jest wyznacznikiem takiego myślenia.
W nawiązaniu do wypowiedzi Puszczyka... Zasadniczo nie mam bladego pojęcia kim jesteś, więc wynika z tego, że wiem o Tobie tyle ile mogę sobie wyborazić. To pierwszy postulat.
Krótko: Nie wiem nic. To teza.
Ale z drugiej strony przeżyłem nieco już - co pewnie brzmi zarozumiale... Byłem już na górze, na dole, pośrodku i w kilku punktach materii życia. To założenie.
Teraz dowód.
Żaden armagedon nie nadchodzi, sądzę. Wszystko już kiedyś na swój sposób było. Poważnie. Każda Generacja, czy to Osiemdziesiątych Szóstych czy też Trzydziestych Trzecich szukała drogi do odrębności. I nie można tego generalizować, stawiać pewników. Zawsze należy przyjąc iż wie się za mało, aby ocenić obiektywnie świat. Z ludzkiej perspektywy to i tak nie jest możliwe... Kurczę.
Żyjemy perfidnie krótko, jakieś sto lat z górką. Nie wiemy kiedy umrzemy. Nie wiemy co będzie po nas. Widzimy wszystko przez pryzmat naszej głowy, tego co jest w środku, tego co czujemy. Zmieniamy więc to co widzimy, aby akurat pasowało do tego co aktualnie chcemy zobaczyć. Perspektywa. Fajna rzecz. I bardzo boli. Czasem.
Domyślam się, że mozna traktować te wywody jako brednie kolesia, który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy. I racja. Na stoprocent. Jeszcze niedawno sądziłem, że pozjadałem. Sądziłem, że świat jest pomyłką. Że Bóg (czy też jakaś tam inna siła) był głupcem... Ale cóż. Byłem na górze i na dole... Teraz jestem pomiędzy. Wszystko się równowarzy, zawsze. Niebo nie zwali się na głowę. A ideały? Cóż. Są. Ci, którzy ich nie mają kiedyś dojrzeją albo zginą. Co na jedno wyjdzie. Ci, którzy je porzucili żyją sami. Jednym słowem wszystko trwa. Uzupełnia się.
A rozgoryczenie nie może dominować nad osądem. Nigdy.
Koniec dowodu.
Komentarz.
Jeśli zbyt dużo odnoszę do siebie to sory, napije się kakała i będzie okej. Ale kurczę do kogo mam odnosić jak nie do siebie, skoro pisze jako ja.
"napijemy się kakała i będzie okej"?
ej no skąd Ty się urwałeś?
A jakby na potwierdzenie mojej wcześniejszej wypowiedzi dostałem wiadomość o tym że kumpel leży w szpitalu w stanie krytycznym, nieprzytomny od 3 dni, trwały uraz na mózgu, wycięty krwiak zewnętrzny, wycięta nerka, zmiażdżona wątroba. Nie był to bynajmniej wypadek samochodowy, sprawę bada prokuratura. A najgorsze że to mógł być każdy z nas....Lekarze nie dają prawie żadnych szans na przeżycie....
W szkole cisza, płacz, łzy....konsternacja. I dlaczego akurat on? Dlaczego ktoś znajomy? za co? Szok...bezradność....
Krzysiu jesteśmy z Tobą!
Wydaje mi się że moja opinia leży gdzieś pośrodku... bo na pewno nie można uogólniać, że "wszyscy" coś robią, lubią itd. Z drugiej strony - gdy patrzę na niektóre osoby z mojego otoczenia, aż się żyć odechciewa. Co jak co, ale niektórzy naprawdę schodzą na psy.
Mam kilku przyjaciół, którzy nie palą ani nie ćpają, alkohol piją sporadycznie dla rozrywki (i nie tak, żeby się schlać), mają sporo inteligencji i ambicji... i znam dużo osób, którym naprawdę niewiele mogę pod tym względem zarzucić. Mam dwie koleżanki, które chodzą do kościoła często więcej niż raz w tygodniu, aktywnie udzielają się w oazie... a tymi, którzy się z nich śmieją, są tylko niektórzy najwyraźniej niedojrzali koledzy z klasy.
Myślę, że taki kryzysowy okres przypada własnie na gimnazjum, które notabene w tym roku kończę... kiedyś był podział na podstawówkę i liceum, z czego ludzi w liceum można było traktować jak prawie dorosłych, żeby nie powiedzieć - dorosłych. Teraz często niektórzy gimnazjaliści, którzy są właśnie "po podstawówce", za bardzo się poczuwają za starszych, niż są. Uważają, że wolno jest im być chamskim, znęcać się nad młodszymi dzieciakami, bezczelnie pyskować do nauczycieli, ostentacyjnie przechadzać się po ulicy z papierosem w ręku czy (w przypadku dziewczyn) nosić pełny makijaż łącznie z tapetą, klejącymi się od tuszu rzęsami i jaskrawymi cieniami... że o farbowanych włosach i pięciocentymetrowych tipsach nie wspomnę. Przyznajcie, ileś lat temu coś takiego było raczej nie do pomyślenia... W ogóle teraz wiele osób chyba za wcześnie chce dorosnąć, a to niekoniecznie jest dobre.
I jak tu można myśleć zupełnie pozytywnie, gdy widzi się chłopaków przesiadujących pod klatką od rana do wieczora, dla których jedyną rozrywką jest zrobienie kolejnego napisu na ścianie, wyrwanie guzika z windy czy przewrócenie kosza na śmieci...?
Urodziłam się w blokowisku. Mieszkam w blokowisku. Ale nigdy z tym blokowiskowym środowiskiem się nie utożsamiałam, nie należałam do niego... nie chciałam do niego należeć. Co dzień po prostu wchodzę i wychodzę do domu, a gdy 13-letnia Gośka stojąca na półpiętrze z papierosem w ręku rzuca mi pogardliwe spojrzenie, ja po prostu idę dalej. I chcę robić swoje i być taka jaka jestem.
I myślę, że Puszczykowi chodziło o to, że zauważalna jest pewna niekorzystna tendencja wśród pewnych grup młodzieży... zgadzam się, bo wystarczy pomyśleć, na jakich oni mogą wyrosnąć ludzi... Ale na pewno jest w dalszym ciągu wiele tych, dla których dalej liczą się pewne wartości.
Cóż zrobić... świat się zmienia, a my wraz z nim...
Mateusz, słuchaj, Krzysiek był z Twojej klasy, nie?
Mi kumpel z Zamoyskiego własnie powiedział, że prawdopodobnie pobiła go ochrona z MC. Ludzie, co się dzieje??!!
hm przykro mi z powodu Teojego znajomego.
przykro mi z powodu wielu znajomych.
dzieje sie zle, ale jezeli brac pod uwage takie sprawy to dzialo sie juz dawno.
w łodzi tez mamy dziwne, tragiczne przypadki, jak na przyklad zasztyletowany czlowiek. zasztyletowany czlowiek w srodku dnia przy piotrkowskiej w chinatownie.
makabryczne i przykre sprawy zdarzaja sie wszedzie i na codzien.
o stanach nie mowi sie zeby cos zlego sie dzialo, a to tam byly masakry w szkolach.
przykro mi.
co do ochrony, policji, itd. -> jasne, że każdy zawód zakłada jakiś margines błędu, szkoda tylko, że coraz częściej przejawia się on w taki sposób. ludzie pobici przez ochroniarzy, wcześniej przecież inne podobne sytuacje w Polsce z udziałem policji, super ekstra oh ah policja angielska zabija nie wiadomo z jakiej racji podejrzanego o terroryzm hydraulika w metrze, itd. nienawidzę takich sytuacji i nie potrafię sobie ich wytłumaczyć, choć teoretycznie można.
Ahmed - współczuję i nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. To jest przerażające....
Tak lekko abstrach..ąc od poprzednich postów.
Wracam dziś autobusem, godzina 1.00 w nocy, ale centrum miasta, wracałam o tej porze nie raz i zawsze było wsjo w porządku. A dziś? Niespodzianeczka. Ktoś uderzył jakiegoś chłopaka (zresztą zalanego potężnie) butelką w głowę, robiąc przy tym zgrabnego tulipanka, zatrzymał autobus, wysiadł i uciekł. A potem, gdy "poszkodowany" (bardziej przez alkohol czy uderzenie - nie można było rozpoznać) zaczął się słaniać na nogach, kilku "rycerskich" chłopców zwyzywało kierowcę od najgorszych, żeby ponownie zatrzymał autobus i dał im wezwać karetkę. Autobus został zatrzymany, "poszkodowany" wyszedł o własnych siłach, całkiem wesół, ku zdziwieniu części współpasażerów", a kierowca obdażony kolejnym stosikiem bluzgów, wśród których "ruszaj h***" było dosyć łagodnym.
I właśnie wtedy po raz pierwszy jadąc nocnym autobusem zaczęłam się bać, tak mocno, że aż niedobrze mi się zrobiło, zaczęłam się bać zwykłych ludzi, którzy pod wpływem alkoholu, a czasem i bez niego stają się agresywni i wulgarni, którzy uwielbiają krzyczeć przez pół autobusu, tylko po to by pokazać, jakim to jest się silnym. A to naprawdę nie były jakieś menele - ot, zwykłe "chłopaczki" wracające z wcześniezakończonej imprezy czy z późno zakończonej pracy.
Ja się dziś naprawdę modliłam, żeby cało dojechać do domu. Miałam gęsią skórkę i zaciskałam wargi, żeby się uspokoić. A tam byli zupełnie zwykli ludzie.
Edit:
No ładnie, cenzurkę na zupełnie niewinne słowo mi nałożyli...
hm.
ludzie po alko są nieprzewidywalni, ale są słabsi, nie kontrolują siebie. za przeproszeniem ch..owo jest kiedy podbiegają dresiki nafetowane albo zdropsowane. to jest naprawde niebezpieczne, bo chociaż byś ich znał, to można dostać w łeb. poza tym są 3razy bardziej nieprzewidywalni i groźniejsi, bo wcale nie są słabsi i mają nad sobą kontrolę.
Oj Kubik, cos za dużo kawy chyba:
chyba sobie zartujesz... przynajmniej u mnie wcale nie jest trudniej znalezc nacpanego dresa niz takiego bez dodatkow.
jumaja komorki, radia z samochodow, hajs jest.
Czytaj ze zrozumieniem.
Nie mają floty na fetę. Na dropsy spoko. Na fetę nie. Feta wogóle jest droga. To zabawka dla wyższych sfer, którym na imprezie nie wypada palić jointów, bo to zabawa dla blokersów. Więc ciągną kreski.
A nafetowany dres to tylko jak miał dobry dzień czyli kilka radyjek i parę telefonów
pierdzielisz, to taki stereotyp ze wyzsze sfery ze wciaganie bialych kresek. jak juz to koks jada wyzsze sfery [przynajmniej z tego co ja wiem].
a na fete hajs znajda, sa k.... agresywni.
zreszta o czym my gadamy?
Szczerze mówiąc, nie wiem w czym rzecz. Papierosy to taki duży problem? Jak ktoś lubi... Chyba są gorsze rzeczy, to jeszcze nie patologia. Co do zmniejszonego bezpieczeństwa - zgadzam się, ale bez paniki. To nie jest tak, że kiedyś było dobrze i dopiero teraz schodzimy na psy. Każda epoka ma swoje charakterystyczne cechy.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)