Narasta we mnie bardzo duża frustracja związana przejmowaniem się pierdołami [oczywiście dla mnie, nie chcę obrażać, czyjejś być może pasji] pokroju chemii, fizyki, większości matematyki czy odpowiedzią z ikonek z 'Power Pointa', które są prawie jak ocena semestralna. Poszedłem do liceum, gimnazjum można powiedzieć, że całe sobie przebimbałem, leżąc na brzuchu, myśląc co jutro 'zmajstrować' w czasie przerwy.
Oczywiście, że LO, zimny prysznic i te sprawy. Profil oczywiście humanistyczny, rozszerzony angielski [ja i ang.?] no i problemy z wymienionymi tam wyżej przedmiotami. Niby mówi się, że na miarę można sie prawie zawsze nauczyć, tylko czasem są dziwne okoliczności i nie zawsze to wychodzi. Problem. Wyjście z sytuacji?
Szczerze jestem prawdziwym tłumokiem ze ścisłych, męczę się niemiłosiernie 'poszerzając wiedzę' właśnie chodząc na te lekcje. Prawdą jest, iż 'wiedza ogólna' jest faktem przyjemnym, bo można zabłytsnąć, można siedzieć w jakimś towarzystwie i rozumieć cokolwiek, ale szczerze to mało mi zależy. Wolałbym miec więzej czasu poświęcić na j. polski czy historię, a nie musiałbym kombinować jak jutro z czegoś wybrnąć, jak zaliczyć semestr.
Czy nie powinno być tak, że kiedy chodzę do klasy z profilem humanistycznym, to uczę się właśnie tych przedmiotów?
Zły jestem.
powinno tal być....
kończe lo, jestem tak jak ty na humanie, a ze ścisłych jestem naprawde mało błyskotliwa... przez dwa lata mordowali nas z chemicznymi i fizycznymi bajerami, wszyscy chorowali niemal ucząc sie na kolejne głupie kartkówki. Dopiero w trzeciej klasie odpadły nam te dwa przedmioty o prawda jest taka, że widza ogólna, wiedza ogólna, ale nasze zakówanie na temat energii jądrowej i kwasu solnego było w 99% pozbawione sensu, bo nikt prawie nic nie pamięta. Nie wspomne o stresie jaki wiązał sie z tym, ze czesto mimo usilnych staran rezultaty były marne =P
Liceum ogólnokształcące, to liceum ogólnokształcące XP
Później się fajnie wspomina ;P
Ja z matmy miałam okropne problemy, ze zdaniem szczególnie, ale do dzisiaj pamiętam, jak kazałam facetowi, żeby sobie sam ostrosłup rysował jak mu się mój nie podoba.
Przedmioty ścisłe to pierdu pierdu nic nie potrzebna sraka pierdziaka owszem, ale coś się o tym powinno wiedzieć chociażby z samego szacunku dla tych biedaków co to wszystko powymyślali. Bez nich byście nie mieli komputerka, telewizorka, komóreczki.
A, Vold - jakbyś się wiecej uczył to by nie było stresu ;D Zresztą na cholerę poświęcanie się polskiemu i historii. Jak ci zostanie pół roku do matury to wtedy o tym myśl.
u nas obiecywano że w 3 klasie nie bedziemy mieli fizyki, chemii...(profil lingwistyczny jestem)
a co. gucio.
klasa humanistyczna nie ma jak my. a wydaje mi się że lingwiści nie są aż tak ściśli...
ale co tam. może mnie oświeci i zostanę einsteinem
/ale jest cięzko. fizyka i chemia to coś czego nie jestem w stanie pojąć ;p u nas w klasie nikt nie zdaje tych przedmiotów, ale niestety uczyć sie trzeba. takie życie ;p na początku roku jeszcze mnie to denerwowało, ale teraz uważam, że pewnie i tak nie uczyłabym się więcej do matury, gdyby tych przedmiotów nie było /
a dla mnie właśnie na odwót uczenei się historii wosu a juz nie wspominajac o wypracowaniach z polskiego... masakra... jestem na profilu mat-geo... ale ajk przed mowcy chemie i fizyke uwazam za zasmiecanie sobie glowy...
ale kazdy robi to co lubi
No cóż takie życie ..... Tak to już jest, że 90% tego co się nauczyłeś w szkole nie przyda się w przyszłości. Rozumiem, że na profilu humanistycznym (na który się zresztą wybieram) jest Matematyka(liczyć każdy powinien umieć), ale co na tym profilu robi Chemia i Fizyka? Nie wiem czy jest to wymyślone, aby w szkole było więcej lekcji i przez to więcej pieniędzy z M.E.N.. Tak czy inaczej trzeba się dostosować, bo nic tego wszystkiego nie zmieni Dobrze, że chociaż przedmioty humanistyczne mam na tyle opanowane, że nie muszę się za bardzo uczyć na egzamin i dzięki temu mogę się przyłożyć do przedmiotów ścisłych. A potem okres trzech lat oczekiwań i nauki na mature
Każdy powinien liczyć, ale po co każdemu sinusy, cosinusy itd. ?
Nie zgodzę się za nic, żeby w trzeciej mieć jeszcze fizykę czy chemię [uh, dotrwajmy do trzeciej ?].
Cat - niby Liceum Ogólnokształcące, ale z tego co wiem, to w profilowanych też wcale tak nie jest, a nawet jeżeli, to poziom Profilowanych jest chyba nieadekwatnie niski.
Może i by nie było stresu, jakbym się więcej uczył, co nie zmienia faktu, że się stresuję przez te pierdoły, które mi w ciągu tych trzech lat wylecą z głowy.
Swoją drogą kolejną pomyłką [może tylko w moim LO] jest dojście w drugiej i trzeciej klasie Przedsiębiorstwa i WOSu, które wolałbym mieć w pierwszej zamiast wypełniacza jakim jest PO [chociaż jest trochę ciekawych tematów].
Chodziło mi o to, że powinna matematyka być, ale nie rozszerzona i np. 2 razy w tygodniu. A Chemi i Fizyki nie powinno być w ogóle. Informatyka, język obcy, Matematyka i przedmioty humanistyczne- tak chyba na zdrową logike powinien wyglądać profil humanistyczny Niestety tak nie jest.
No jasne, i powinien być jeszcze profil specjalnie dla tych, co im się k.... nic nie chce, żeby sobie wybierali co i kiedy będą robić.
A na prawie powinno być prawo, a ja mam ekonomię, logikę, olaboga.
A co do sinusów i cosinusów- no oczywiście, że nic nie pamiętam, ale uważam, że uczenie się tego paskudztwa w jakiś sposób nas rozwija.
By się z górki ciągle chciało, co?
Podejrzewam, ze jakbyście nie mieli przedmiotów ścisłych, to wcale nie poświęcalibyście więcej czasu tym humanistycznym.
Ba, narzekalibyście, że i ich za dużo.
"Klasa humanistyczna, humaniści to prawie jak artyści, siedzenie w szkole ich ogranicza!"
Gadasz bzdury za przeproszeniem, Cat.
Uogólniasz potwornie pisząc, o profilu dla osób, którym się nic nie chce, ponieważ, szkoła średnia nie jest obowiązkowa, a jeżeli, ktoś ma 'ambicje' ukończenia czegoś, może pójść do słabiutkiej szkoły średniej i nic tam nie robić.
W jakiś sposób rozwija, co nie zmienia faktu, że przez te ... 9 lat rozwijasz się w tych różnych kierunkach i możesz sobie wybrać 'drogę' w której chcesz iść dalej, a jeżeli jeszcze nie jesteś pewien, to idziesz to klasy ogólnej, w której wszystko masz równomiernie rozłożone.
Jakie z górki? nauka historii czy pisanie polskiego nie jest wcale takie z górki, bo akurat na te oceny pracuje jakoś.
I oczywiście, że nie mówię o całkowitym skreśleniu na przykład matmy dla klas humanistycznych, bo zgadzam się akurat z tym, że to rozwija, ale i tak mi to w żadnym stopniu nie odpowiada [to już moje prywatne narzekanie].
Jeżeli już myślę o tym to raczej byłbym w tym konsekwetny,
No i wcale nie uważam, że humaniści to tak jak artyści
Przypuszczam...
Jak patrzę i widzę, że sobie na szkółkę narzekacie, to aż mi się sentymentalna łezka w oku kręci. Moja maturka to już przeszłość sprzed ponad trzech lat ( jak ten czas leci...), co prawda na reformę edukacyjną się nie załapałam, taki wynalazek jak gimnazjum mnie niestestety (stety ) ominął, ale wiem coś na temat nauki. Trochę mnie dziwi wasze macosze podejście do przedmiotów ścisłych, bo nie dość, że nie byłoby komputerków, telefoników i podobnych pierdółek, to jeszcze do tej pory mieszkalibyśmy w ziemiankach ewentualnie jaskiniach (jak ktoś woli przytulnie ). W szkole średniej jeszcze można było przełknąć te wszystkie durne przedmioty ( dla mnie to była historia, wos i temu podobne pierdoły , ale co kto lubi ), ale teraz jestem na studiach ścisłych, konkretnie budownictwo lądowe a mam przeurocze:
-etykę
-filozofię
-podstawy kultury
-statystykę (jeszcze obleci)
-ekonomię
-socjologię
-historię sztuki
W połączeniu z przedmiotami kierunkowymi sprawiają, że naprawdę tęski się do przedszkola ido majtania nożyczkami i papierem kolorowym, zwłaszcza w sesji
Nauka matematyki rozwija. Koniec i kropka. Nienawidziłem jej i wiecznie byłem zagrożony, bo byłem leń i kłamuk, ale na moich studiach pewien sposób myślenia jaki wykształcają przedmioty ścisłe bardzo mi się przydał. A na studiach jestem zgoła humanistycznych. Inna rzecz, że tzw. 'człowiek wykształcony' nie musi wiedzieć niczego o cosinusach a nawey o ich istnieniu ale kto napisał "Fausta" wiedzieć musi, bo wyjdzie na tłuka. Możesz nie znać wzoru na przyciąganie - nie możesz nie słyszeć o Trumanie. Nikt nie piśnie słowem, jeśli nie znasz masy atomowej radu, ale jeśli nie wiesz kto proklamował Kraj Rad - jesteś idiotą. Dlatego przedmioty humanistyczne w tzw. ogólnym wykształceniu są ważniejsze. Co nie zmienia faktu, że matematyka powinna być na maturze. Matematyka jest jak sztuka. Jest językiem wszechświata i fakt, że opanowałem ten język na naciągane 3 na świadectwie maturalnym w niczym nie zmienia gfaktu, że tak jest.
Voldius>> byl pewien że tyś już na studiach
Ja jako mat-inf nie mogę narzekać na przedmioty ścisłe. Mam naprawdę świetnego nauczyciela od matmy(dyrektora liceum) no a z chemią i fizyką nigdy nie miałem problemów. Inną sprawą już jest że wszsycy widzieli we mnie zawsze humanistę, a ja zrobiłem zupełnie na przekór. Fakt faktem że lubię historię i w sumie zdawałbym ją w tym roku na maturze gdyby nie kwestia wypracowania. Pod tym względem moja edukacja straszliwie kuleje, bo niestety nie mam zbyt wymagającej nauczycielki. Przez 3,5 roku napisałem coś około 6-8 wypracowań, więc sztuka pisania zamarła we mnie wraz z opuszczeniem gimnazjum. Wracając do tematu matematyki, to pozostaje mi tylko przyznać rację Katonowi. Matematyka jest analogiczna i to czyni ją potęgą. O ile przez pierwsze dwa lata miałem czasami problemy z matmą, bo było sporo materiału, tak teraz po opanowaniu "podstaw" żadne zadanie nie jest mi straszne.
z chemii mam 5 bo moja babka nie widzi nigdy że ściągam
z matmy i fizy w I półroczu wystarczy mi 3. w II - 4. i jest git.
ale ja gimnazjum, więc "co ja tam wiem, w lo się zacznie" ><''
pierdu.
i fakt. fizyka i chemia to jeszcze nic, ja w trzeciej klasie mam przedmioty typu: człowiek i środowisko czy ekologia; wos, wok i przedsiębiorczość, ktore sens mniejszy czy większy mają, ale moglibyśmy je mieć śmiało w drugiej albo pierwszej, a teraz marnujemy czas siedząc w szkole na jakiś bzdetach zamiast się do matury przygotowywać czy mieć wiecej godzin faków.
zresztą ja i tak i tak uważam szkołe za zmarnowany czas. prawdziwą wiedzę nie tam się zdobywa.
Ja teraz jestem w trzeciej klasie gimnazjum i tak naprawdę lubię wszystkie przedmioty,a przede wszystkim ścisłe.I to z nimi wiążę swoją dalszą naukę.Liczę na profil biologiczno-chemiczny i wcale nie przeszkadza mi to,że będę uczyła się przedmiotów humanistycznych,bo co to za człowiek, który nie umie poprawnie napisać choćby podania o pracę lub nie zna historii swojego kraju.A na pewno zapomniałabym tego czego nauczyłam się w gimnazjum.Wiem ,że matematyka i polski to dwie inne strony świata ,ale trzeba pamiętać ,że często zdarza się,że uczniowie po liceum zmieniają kierunek w którym chcą podążać i dzięki takim a nie innym reformom szkolnictwa możemy robić co tylko chcemy.
mam takie sobie podejście do nauki, ale jeśli liczyć, że gimnazjum to jak wszyscy mówią ''bułka z masłem''- to podchodzę do tego super poważnie i jeszcze w dodatku czasem z marnym skutkiem ;p uczę się tyle ile się uczę, bo nie powiem, że wcale, nie jakoś dużo specjalnie, bo nie wchodzi mi b. ciężko ani nie mam specjalnie dużo czasu, ale mimo wszystko.
jeśli chodzi o matmę to nigdy nie miałam (do tej pory) strasznych problemów, raczej rozumiem, tak samo jak fizykę i chemię. jak czegoś nie rozumiem to idę do taty i mi tłumaczy. ale swoją przyszłość narazie wiążę z przedmiotami humanistycznymi- z tych też mi zawsze lepiej idzie...
no i w sumie wkurza mnie gadanie, że gimnazjum jest takie proste, że całe można sobie olać a potem dostać się do super liceum i dopiero się jazda zacznie. bo ja rozumiem, że im później to trudniej będzie, ale też widzę jak niektórzy już teraz się męczą. stało się tak, że dzięki temu gdzie mieszkam i jakie mam tu możliwości od początku chodzę do szkół o nie najwyższym poziomie. chyba się tu trochę wyróżniam. zaczynając od tego, że nie mam kuratora jak w sumie ok. 1/4 mojej szkoły, poprzez to że moją ambicją nie jest za*ebanie komuś telefonu żeby mieć na szluga, aż do tego, że jednak mam jakąś wizję tego, że gim to nie koniec i coś będzie później. ale też świadomość, że nawet gdybym jej nie miała, gdyby mi się tak jak niektórym nie chciało- nie miałabym takich problemów jak oni, nie musiałabym się tyle uczyć na tą jedną głupią 2. od pierwszej klasy gim w każdym semestrze pół mojej klasy ma zagrożenia. zawsze kogoś warunkowo do nas przenoszą, bo i tak jesteśmy jedni z najlepszych ;p i próbowałam już tylu ludziom w swoim życiu z tym pomóc, a po prostu oni nie potrafią. czasem nawet nie jest tak, że nie potrafią myśleć, ale zwyczajnie się w sobie zebrać. nie wiem skąd bierze się tylu ludzi, którzy mają takich a nie innych rodziców, takie a nie inne ambicje i w ogóle generalnie nie potrafię sobie wyobrazić ich przyszłego życia... ale tylu ich jest i dla nich to wszystko chyba nie jest takie proste.
co dziesiąty polak to rolnik
Ja od 2 polrocza 2 klasy wprowadzilabym system a'la angielski.
Tylko to co potrzebuje plus powiedzmy matma i ani wuja wiecej :P
A zamiast marnowac czas w gimnazjum na powtarzanie tego co i tak juz bylo wczesniej szla bym z kopyta i od 2 czy 3 klasy wprowadzala cos wiecej.
Ha.
Nie lubie chemii. I laciny.
(pewnie dlatego ze nie lubie dostawac 1+ :P)
a co piaty polak to bezrobotny.
podejscie? ciezko znalezc bardziej olewcze niz moje ;P
ucze sie praktycznie tylko z fizyki [pozdrawienia dla prof. Frankowskiego ;]] , a prace domowe to najczesciej okazja do tworczego spedzenia przerwy :> i tak wygląda pierwsze polrocze. w drugim tendencje zmieniaja sie na zaliczanie tych przedmiotów, ktorych nie bedzie w nastepnej klasie - kazdy inny mozna podciagnac w trzeciej :}
i wcale zle na tym nie wychodze :>
co trzeci uczen majacy lekcje z ww. nauczycielem przynajmniej raz byl zagrozony pałą. w tym ja :>
a do tego ma odejsc facet od polaka - nozeszkurfa. kazdy tylko nie on.
klasyka, violdius (dawno nie rozmawialismy tak btw )
dlatego ja zmieniam szkole od nastepnego semestru ;]
w tej musze sie uczyc PRZEDE WSZYSTKIM bilogii, laciny (0_o - ta kobieta jest straszna, rili), matematyki. a profil hist-wos mam
ide do szkoly znanej w calym moim miescie, ktora wlasciwie to ma podobny poziom, ale daja wiecej luzu, no i pani dyrektor - swiatowa kobieta
Widac kobiety od laciny maja to do siebie ze sa straszne. Brr.
no maja... baka od laciny w moje szkole to prawdzziwa wiedzma...
a ja miałam faceta od łaciny i po za tym, że był impotentem to był całkiem znośny.
A próbował Wam wyjaśniać swoją niemoc płciową za pomocą łaciny? Martwy język do martwych rzeczy....
No to chyba już najwyższa pora zasiąść do nauki. Wczoraj mi oddano maturki próbne, no i wyniki nie są zadowalające. Nie pozostaje nic innego jak pilna nauka i pełna mobilizacja bo same kursy przygotowawcze nie wystarczą. Nie będę się może "chwalił" swoimi rezultatami bo to nie powód do chluby. Nie było aż tak źle, ale na prawdziwej maturze muszę napisać dużo lepiej żeby dostać się na wymarzoną uczelnię. Motywacja jest, silnej woli nie brak, więc nie pozostaje mi nic innego tylko zasiąść do powtórzeń geograficzno-matematycznych. Praca maturalna z j.polskiego wydaje mi się na razie bardzo odległą kwestią, no ale w ferie przydałoby się zasiąść do pisania, bo zaraz marzec, kwiecień i....M_ _ _ _ _ Maturzystom życzę samozaparcia i niewyczerpanych pokładów sił na zgłębianie wiedzy, bo zegar tyka nieustannie Słyszycie?
Jakże przyjemną jest świadomość, że jest się na profilu biologiczno-chemicznym [z rozszerzoną, nie wiadomo po kiego grzyba, matematyką], w gm było się w finale olimpiady z biologii, siedzi się przed sprawdzianem 5 godzin i powtarza, próbuje zrozumieć reakcje zachodzące w organizmie [które, z punktu widzenia programu nauczania chemii, będzie mi dane zrozumieć za jakiś rok], a i tak dostaje się na półrocze ocenę dostateczną, bo w żadnym podręczniku nie ma informacji, o które na sprawdzianach zapytuje biologica. A maturę i tak zdam.
Z rozszerzoną matematyką się pogodziłam, nawet zaczęłam się udzielać w konkursach.
Z fizyką pogodzić się nie potrafię. Tzn. jestem w stanie ją zrozumieć, ale potrzebuję na to bardzo dużo czasu i wnikliwego analizowania, który to czas wolę przeznaczyć na szkołę muzyczną albo przedmioty, które bardziej lubię. A pojemność zastępcza układu kondensatorów nie przydaje się nawet mojemu ojcu, który pracuje w zakładzie energetycznym.
Polski może być dopóki nie muszę zakuwać cytatów na pamięć. Lubię czytać książki, ale III cz. 'Dziadów' to jest, moim zdaniem, życiowa porażka Mickiewicza [a takie cudowne miał ballady...]
Z historii mam nauczycielkę, która chyba uważa, że jest najmądrzejsza i udowadnia nam, że musimy się w szkole ogólnokształcącej uczyć wszystkich przedmiotów, żeby być wszechstronnie wykształconymi. Szkoda, że na każdej lekcji wychodzi jej niedouczenie z geografii, biologii, fizyki itd....
Chemia jest moją miłością, pomijając chemię fizyczną.
Języków obcych uczę się z chęcia i łatwością, jeśli mam wymagającego, ale nie wrednego nauczyciela. W przeciwnym wypadku brak mi motywacji, żeby się uczyć słówek.
A i tak najbardziej lubię szkołę muzyczną, więc jak będę duża to zostanę farmaceutą albo muzykiem i będę mieć w nosie to, że 'naród nasz jak lawa...', a szybkość czymś się różni od prękości.
A matura powinna być w całości z przedmiotów do wyboru. Może tedy nauczyciele bardziej staraliby się zachęcić nas do swojego przedmiotu, a każdy uczeń miałby motywację do nauki czegoś 'bo chce', a nie 'bo musi'.
GrimmY, akurat fakt, że na ekonomii uczysz się prawa, socjologii i filozofii wydaje mi się logiczny i godny pochwały. Widzę związek i to silny.
Każda babka od języka (patrz 'ruski') jest okropna... przynajmniej takie są moje doświadczenia...
Przekwalifikowana kobieta oryginalnie od rosyjskiego, aktualnie od angielskiego, bez wiekszego powodu wywalila mnie z wymiany do anglii.
To by bylo na tyle jesli chodzi o ta dygresje.
Ej, jak mi brakuje intelektualnego wytężania mózgownicy. Przedmiotów teoretycznych mam tyle co kot napłakał, ciągle sama praktyka. No, ale sama takie studia wybrałam.
Ale szczerze mówiąc - powkuwałabym teraz troche cosinusów, sinusów i innych tangensów.
A ja wczoraj wpadlam w wir nauki i o dziwo mnie to usatysfakcjonowalo. Kawka z cytryna, lezenie w papierach, nauka do poznych godzin nocnych - achh jak bylo fajnie.
Tyle ze teraz mi sie spac chce.
rzygam 'synusiami', 'prymami', 'yxami do yxtej', 'całeczkami'(przedewszystkim), 'kfadratami' i co najwazniejsze rzygam Gerardem "Wstawka" Paszkiem.
jak ja bym się chciał poopierdzielać na uniwerku...
zresztą, co ja gadam. od początku semestru uczyłem się w sumie moze ze 20 godzin(jak dobrze pójdzie);p
MisieK, ja też mniej więcej tyle poświęciłam na naukę.
Ale coś czuję wkościach, że to się wkrótce zmieni, bo sesyja nadchodzi. Ja chcę do mamy!!
nie, to nie ta Hazel Ami ^^
ale jak ja pierwszy raz zobaczyłam ten nick to pomyślałam 'o alchemiczka wróciła'. ale nie =/
Drodz wszyscy. którzy czytacie mój post. Jako osoba oświecona (nie wnikam pod jakim względem) uważam, że nauka jest główną dziedziną życia człowieka (taaa... zmuszają do nauki to się uczyć trzeba). Dostrzeżcie wkońcu ten dar, jaki starsze pokolenie chce nam przekazać - WIEDZĘ. (hehehe, nie zawsze im to wychodzi). Mogłabym tak jeszcze pieprzyć (powinnam dać cenzurę?) przez wiele godzin, ale czasu nie mam... A tak poza tym CO WY TU ROBICIE?! UCZYĆ SIĘ TRZEBA!!!
A tak serio... Będąc w 2 klasie gimnazjum (dopiero, ale ze mnie dzieciak... ) niezbyt przejmuję się nauką... Jakoś sama mi do główki wchodzi. Na tyle, na ile się znam mogę powiedzieć, że stresować będę się dopiero przed egzaminam do liceum... Pójdę do bliżej nieokreślonego liceum (chyba na profil biologiczno-chemiczny) I moje nudne życie będzie się tak toczyć ażdo końca...
Wybaczcie ale..
OJEJ.
Zawsze mozesz zmienic nicka
Ech, dzięki. Staram się. Zresztą to jest moja ksywka z dzieciństwa, ubrana tylko w angielskie znaczenie tego słowa. Po polsku nie brzmi tak ładnie, zwłaszcza przekształcone na rodzaj męski
Ja też jestem na profilu humanistycznym, też większosć czasu poświecam na przedmioty stricte ścisłe, co również mnie denerwuje. Ale w końcu to Liceum Ogólnokształcące, chyba trzeba się po prostu przyzwyczaić.
Ale też chyba bez przesady, jak ktos naprawde chce się skupić na tych przedmiotach, na których mu zależy, to przeciez zawsze można 'olać' te ściślejsze, pozdawać na trójki i uczyć się historii. Na kierunek na który ja idę liczą się też świadectwa, więc muszę się skupić na wszystkim, ale ubolewam nad tym, naprawdę. Nie dlatego, że uważam, że biologia f.e jest bez sensu, broń Boże, ale myślę, że skoro już jestem na tym profilu, powinnam rozwijać się humanistycznie, a nie biologiczno-chemicznie.
Cóż, na nauke tego na co mamy ochotę będziemy mieli czas na studiach i po nich. Oświaty nie zmienimy.
Czeka mnie wybor liceum i profilu - i z tym mam problem.
Wciaz nie mam pojecia czy jestem bardziej humanista czy scislowcem.. Istnieja co prawda testy sprawdzajace uzdolnienia - ale nie wierze zbytnio, ze mnie ukierunkuja - predzej namieszaja mi tylko w glowie..
Poza tym, bardzo martwie sie jezykiem angielskim - przez prawie trzy lata nie zrobilem praktycznie zadnych postepow..
pociesze Cie - ja mam tak 5 rok ;] Piec lat i ni chuchu nic nowego. Piekna jest polska jesien i system nauczania ;]
kobieto...
Matematyka jest jak Sectusepra - czarna magia.
jak mediamarkt - powinni tego zabronić.
nie pojmę nigdy na fizykę nic więcej, niż przekształcanie wzorów (nawet tych trudnych)
ja chcę historię! i polski! i angielski! włoski! łacinę!
polacy nie gęsi i swój język mają.
język polski jest po językach chińskich i chińskopodobnych drugim z najtrudniejszym językiem świata.
Kocham uczyć się o Napoleonie, o tym (tfu!) skurwysynu Hitlerze, o tym jak Wałęsa został prezydentem, o komunistach, o psach, o Maurycym i Chawranku, o Kochanowskim, i w ogóle!!
nie lubię tylko australopiteków i starożytności. Kocham historię ale czasy od 1914 roku.
ech, się wyżyłem.
No coś Ty. XX wiek to jedna wielka małpia rzeźnia. Nawet wojny straciły całą swoją malowniczość. Ja tam wolę rodzącą się Europę. Merowingów, Longobardów, wędrówki ludów, Wielkie Morawy i irlandzkich mnichów mówiących cycerońską łaciną.
A ja wolę rachunek różniczkowy, macierze i funkcje logarytmiczne.
A z historii też wolałam się o XX wieku uczyć, maturkę z polaka piałałam o literaturze dwudziestowiecznej - moje szczęście, że trafiłam w temat
eee tam.....
badanie przebiegu zmienności funkcji to najpiekniejszy aspekt całej matematyki, jakoby ukoronowanie całej wiedzy zdobytej w liceum. Liczymy sobie pierwszą pochodną, drugą pochodną, asymptoty, przedziały monotoniczności, ekstrema....(miodzio).
Przebieg zmienności można wyznaczyć przy pomocy samych pochodnych, badając miejsca zerowe i punkty przegięcia.
powiem tak:
hitler miał szczęscie, że nie żyłem w jego czasach.
w piątek egzamin poprawkowy z anala... całki mnie po nocach nachodzą :> i doktor Paszek...
a blowjob na co zaliczyłeś? xd
Aż tak musicie się poniżać, żeby zdać... Może 'Uwaga' się tym zajmie...?
Misiek - anal z doktorem Paszkiem?
to brzmi dwuznacznie ;dddd
hyhy
analiza, droga młodziezy. zwykla analiza :}
no przecież że analiza. ja nic innego nie miałam na myśli ;>
ja ja. naturlich. panzerfaustvolkswagenluftmatratzekrankenschwesterdurchfall.
No i zrobiliście Verstopfung ;]
zboczony jesteś?
niemiecki?
nie chce tego widzieć przynajmniej tutaj ;ddd
ale tylko nie niemiecki!!!!!!
angielski - ok.
ale po niemiecku umiem tylko liczby i sie przedstawić.
Ja powiem tak:
matma - ok
polski - może być
ale fizyka... - na myśl o lekcji fizyki dostaję ataku panicznego strachu. Znaczy sam przedmiot jest o.k., ale nauczyciel jest okropny. Miałam już serię koszmarów z moim blefrem w roli głównej i wierzcie mi - lekcje wcale nie pomagają uspokoić mojej rozchwianej psychiki...
no ja co prawda nie cierpie przedmiotów ścisłych, ale jeśli miałabym wybierać na jakie lekcje mam uczeszczać to miałabym duuży problem. Bo w pewym stopniu każdy przedmiot nas rozwija [ nawet ta bzdurna chemia i fizyka ; p ], ale oczywiscie z przedmiotów ścisłych pownniśmy uczyć się rzeczy najważniejszych, które w jakiś sposób w życiu nam sie przydadza ; / No bo co mnie obchodzi jakies prawo Ohma ? I tak za miesiąc zapomne ; / Albo Propan czy Butan ? Jeśli mim marzeniem nie jest pójście np. na profil biol-chem, no to ja jednak rezygnuje ; / Juz w gim. powinien być podział na chemie rozszerzoną i podstawową etc. [ oczywiście nie wliczając matematyki bo to inna bajka ; p ]
ahh... ja w ogole mam jakis slomiany zapał x D ... co robu będę się dobrze uczyła, a jak przychodzi co do czego to jakoś nie mam czasu ; p
Jak fajnie, że trafiłam dziś na taki temat. Właśnie uświadomiłam sobie, że do końca liceum nie będę miała ani chemii, ani fizyki, ani biologii. Teraz przerabiamy ostatni kurs z niemieckiego i historii (nie wiem z ukończenia czego bardziej się cieszyć!).
Jutro mam sprawdzian z historii, a z niemieckiego kartkówkę i odpowiedź. Z obu jestem noga (zwłaszcza niemiecki mnie powala - ale nic dziwnego, bo jak inni mieli i po 9 lat, a ty przychodzisz zielony - to jak sobie radzić?) Ale w weekendy nie umiem się uczyć, więc pewno wstanę o trzeciej... :/
Tak więc OK - próbuję udawać, że się nie denerwuję i nawet mi to po części wychodzi. :P
Ale co ciekawsze, jutro mamy wybory profilu - po eliminacji przedmiotów, których nie cierpię zostały mi dwa: ekonomiczny i językowy - ha! tylko roszerzony ang. bez niem. a myślałam, że trzeba brać dwa. No - (z nadzieją w głosie) może mi coś poradzicie? Ekonomiczny czy językowy?
a mi się nic nie chce...studia mnie rozleniwiły na potęgę. ostatni raz uczyłam się do matury ;d
tylko szwab wszystko psuje. i zaliczenia z niego. uh.
a mnie sie nie chce robic projektów
mam słaba silną wolę
ale jak już siade to robie i nawet przyjemnie mi sie robi
tylko decyzji, ze siadam i robie nie moge podjac
jak w zyciu ;]
No właśnie - co zrobić żeby się chciało, jak bardzo się nie chce?
Jak zaciągacie się do nauki? Nie mam pomysłu - na dodatek chyba się uzależniłam od komputera :P. A najgorsze jest to, że bardzo się z tego cieszę.
Chyba wezmę ekonomiczny i dorzucę do tego dodatkowo językowy :P - może się uda... oby.
Bo w gruncie rzeczy nie wybieram tego, co mi pasuje, ale odrzucam to, co mi nie pasuje. :P
I ZONK.
warto się uczyć, wszystkiego. żadna wiedza nie jest błaha i zbędna. nawet znajomość fizyki czy chemii w polwosie. można się wściekać i nie mieć na to ochoty, ale wiedza z zakresu chyba każdej dziedziny wiedzy poszerza horyzonty, rozwija. imo.
Też tak uważam. Kiedy nie muszę się uczyć na sprawdzian/ odpytywanie/ kartkówkę z czegoś, co mnie nudzi śmiertelnie i nudności wywołuje. Ale ogólnie rzecz biorąc, masz rację. Ja np. bardzo lubię czasem poczytać coś o fizyce (głównie astronomię, rozmaite zawiłości kwantowej), ale z samego przedmiotu idzie mi jak po grudzie. Mimo to nie mogę przestać go lubić.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)