Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> K.c. Czyli Wirtualny Słownik, DM/HG - poznaj historię miłości w sieci

Dominika1811
post 01.04.2014 19:03
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



Debiutuję tym tekstem na forum i mam nadzieję, że nie będzie najgorzej. Będę wdzięczna za każde słowo, czy to pochwały, czy krytyki. To opowiadanie będzie się składało z trzech części + jedna będąca niejako epilogiem. Kolejne fragmenty będą się pojawiać co tydzień. Enjoy! kiss.gif


K.C. czyli wirtualny słownik uczuć

„Miłość jest odpowiedzią. Ale kiedy czekasz na odpowiedź, seks zadaje całkiem interesujące pytania.”

Część pierwsza

To miał być kolejny, nudny dzień. Przeglądałam właśnie Internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji dotyczących centaurów. To niesamowite ile mugole wiedzą o tych magicznych stworzeniach. Wyjdzie z tego niezły artykuł do Proroka – stwierdziłam w duchu, dodając nową zakładkę z mitologią grecką. Od zawsze pisanie było moją pasją, a po spektakularnym zwycięstwie nad Voldemortem wydawnictwo najpopularniejszej gazety w świecie czarodziejów samo zwróciło się do mnie z propozycją zostania ich reporterką. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią i po dwóch latach pracy i spodziewanym awansie piastowałam już stanowisko redaktor naczelnej, mogąc nazwać się w stu procentach kobietą sukcesu, spełnioną zawodowo. Niestety tylko zawodowo. Osiągnięcie wszystkiego w życiu pisarskim, zaowocowało zaniedbaniem życia prywatnego. Każdą minutę swojego wolnego czasu poświęcałam pracy, oddając się jej bez reszty. Tylko raz postanowiłam zaangażować się w związek z Mattem, moim kolegą z pracy i nie zamierzałam tego błędu powtarzać. Satysfakcjonujący seks to jednak trochę za mało, by stworzyć chociażby fundamenty stabilnego związku. Może jeszcze nie spotkałam swojej przysłowiowej drugiej połówki? Z moich rozmyślań wyrwał mnie krótki sygnał, zwiastujący przyjście nowej wiadomości na gg. Moja znajomość mugolskich osiągnięć technologii użytkowej okazała się bardzo przydatna. Nie tylko zyskałam całkiem spore źródło informacji w postaci całej sieci internetowej, ale również lepszą możliwość kontaktu z moimi najlepszymi przyjaciółmi. Stosunkowo szybko się do niej przyzwyczaili, szczególnie Harry, któremu najnowsze wynalazki mugoli nie były całkowicie obce. Cieszył się z tak skutecznej formy nawiązania ze mną rozmowy, przynajmniej w świecie wirtualnym. Nasze osobiste spotkania ograniczały się jedynie do wspólnego spędzania świąt, zarówno tych Bożonarodzeniowych, jak i tych Wielkanocnych. Nawet urodziny celebrowaliśmy osobno, pocieszając się wysyłanymi sobie nawzajem prezentami i kartkami ze szczerymi, niestety niemożliwymi do spełnienia zapewnieniami jak najszybszego spotkania. Ale teraz w końcu to zmienię! – pomyślałam, naciskając na ramkę znajdującą się w prawym dolnym rogu, by po chwili wpatrywać się w okienko umiejscowione na samym środku ekranu.

Witam. Nie przeszkadzam?

No świetnie! Moje osobiste rozmyślania natury egzystencjalnej, które pojawiły się po raz pierwszy od dwóch lat musiał przerwać jakiś ciekawski i arogancki facet! Jego płeć wywnioskowałam po jego podpisie na górnym pasku – Książę Ciemności. To chyba jasne, że jest to facet, prawda? Dziewczyna mianowałaby się raczej Księżniczką. Czy ktoś, kto tak się przedstawia może nie być arogancki? I jeszcze to jego „Witam”. Ile on ma lat? 60? Zdenerwowana, napisałam tylko:

Przeszkadzasz. W rozmyślaniu.

Na pewno zaraz przeczytam jakiś górnolotny tekst, dotyczący zbytniego marnowania czasu na tak normalną czynność jak myślenie. – pomyślałam – To by do niego pasowało. Tak. Z całą pewnością. Słowa, które pojawiły się na ekranie wprawiły mnie więc w niemałe zdziwienie.

Rozumiem i przepraszam. Kiedy więc będę mógł napisać do ciebie bez obaw, że w czymś ci przeszkodzę?
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to bezpośrednie przejście na „ty”, ale mając 26 lat nie przywykłem zwracać się do swoich rówieśników per Pan/Pani.


Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie poświęcając zbytnio uwagi mojemu nagłemu ożywieniu na wiadomość o jego prawdziwym wieku i dziwnym uczuciu podekscytowania, napisałam:

Wybaczam. Ja również przepraszam za moją zdawkową odpowiedź. Napisz do mnie koło 19 wieczorem, dobrze?

Tak zrobię.
A tak przy okazji. Wiesz, że zbytnie rozmyślanie może być szkodliwe? Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym.


Z chwilą pojawienia się ostatniego słowa, słoneczko przy jego profilu przybrało barwę czerwieni.
Zaraz. Jak mówią na takich w Anglii? Self-important? Self-righteous? Tak, chyba tak. Jednak ja wolę nazywać wszystko po imieniu. You`re arrogant!
Powinnam bardziej zaufać swojej intuicji.
Ale czy właśnie nie tego się po nim spodziewałaś? Czy właśnie nie tego po tylu latach płaszczenia się przed twoimi nogami oczekiwałaś? – podpowiedziała mi moja ukochana podświadomość. Zdrajczyni! – krzyknęłam w duchu, próbując nie zwracać uwagi na fakt, że mówienie do samej siebie nie jest najlepszą oznaką inteligencji i opanowania. Nie zastanawiając się nad tym co robię, kliknęłam na napis „zamknij” w menu start.
Nagle cały artykuł czekający na napisanie stracił jakiekolwiek znaczenie. Cała moja praca nie miała już żadnego sensu. Po raz pierwszy od dwóch lat.

***

Nie będąc do końca pewną, dlaczego to robię, o godzinie 18.50 włączyłam ponownie mój laptop, logując się na mój profil gg. Od ostatniej wizyty na „Edziu”, jak pieszczotliwie zwykłam nazywać mój przenośny komputer, nie mogłam myśleć o niczym innym, niż tylko o tej dziwnej rozmowie z nim. Był zbyt pewnym siebie zarozumialcem, jak zdążyłam już ustalić, jednak zrobił coś, czego nie udało się dokonać nikomu innemu od ponad dwóch lat. Zaintrygował mnie. Do tej pory nie liczyło się dla mnie nic innego poza pracą. On spowodował, że zapisany na pulpicie dokument pod tytułem „Centaury – prawda i mity o tych pięknych stworzeniach” był wciąż pusty.
Cholera! Nie dodałam go do kontaktów! – pomyślałam, zdając sobie sprawę, że będę musiała przeszukać moje ostatnie rozmowy w poszukiwaniu upragnionego numeru. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, gdy u dołu ekranu zobaczyłam znajomą ramkę, zasygnalizowaną znajomym sygnałem, z tekstem napisanym znajomą czcionką.

Witaj. Czekałem.

Kliknęłam na nią, wpatrując się w dwa, z pozoru mało znaczące słowa, ukazujące się teraz w dużo większym oknie, z bladozieloną ramką. Już od czasów szkolnych miałam sentyment do tego koloru. Sama nie wiem dlaczego.
„Czekałem…” Jedno słowo, a wzbudza tyle emocji. Tym wyznaniem zmył całą moją wcześniejszą złość.

Już nie musisz. Jestem.

Napisałam, czując lekkie drżenie palców dotykających odpowiednich klawiszy na klawiaturze.

Wiem. Dziwię się tylko, że po moich ostatnich słowach jeszcze masz na to ochotę. Jesteś osobą, którą można łatwo podpuścić i szybko zdenerwować, czyż nie?

Czy ja coś przed chwilą wspominałam o mijającej złości? Arrogant! Co on się bawi w psychologa?! – pomyślałam zirytowana, zapominając, że sama przed chwilą przeprowadziłam mu dogłębną psychoanalizę. Pamiętaj, wdech, wydech…

Zaintrygowałeś mnie. A o to ostatnimi czasy nie łatwo.

Jesteś genialna! Tak trzymaj. Pamiętaj, tylko spokój może cię uratować.

W takim razie jestem z siebie dumny.

Chwila, jak to szło? Wdech ustami, wydech nosem?

Opisz mi siebie. Wiem już, że jesteś nerwową, niecierpliwą 26-latką mieszkającą w Londynie, którą trudno zaintrygować. Co jeszcze?

A w dupie mam całą samokontrolę! Ja nerwowa i niecierpliwa? Jak on śmie! Terapeuta od siedmiu boleści się znalazł.

A ty za to jesteś zbyt pewnym siebie arogantem, lubiącym swoim impertynenckim tonem denerwować ludzi. Self-righteous. Zgadza się?

Tak. Dobrze ujęte. Trafiłaś w samo sedno. Ale z tego co sobie przypominam rozmawialiśmy o tobie, a nie o mnie, prawda? Czym się zajmujesz?

Głośno wypuściłam powietrze z ust, nie mogąc uwierzyć w jego bezczelność.

Jestem redaktorem naczelnym ogólnotematycznego dziennika.

I jesteś z siebie dumna. To można wyczuć, wiesz? Jaka jest jego nazwa?


10, 9, 8, 7, 6,…, 3, 2, 1. Huuu…Tak już lepiej.

Ona ci nic nie powie. Nie jest on jakoś nad wyraz popularny.

Oczywiście było to wierutne kłamstwo, ale nie zamierzałam poprzez swoją nieostrożność zdradzić temu nadętemu pajacowi swojego prawdziwego pochodzenia. Mugol! Jeszcze chyba nigdy to słowo nie zabrzmiało w moich ustach tak obraźliwie.

Sprawdź mnie.

Czy on nigdy nie odpuszcza? Ale w końcu to tylko nazwa. I tak mu nic nie powie.

Prorok codzienny.

To mamy pierwszą cechę, która nas łączy, czarownico.


Co?! O cholera… On też jest czarodziejem? Tego najmniej się spodziewałam. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Nie wiedziałam, że mugolskie komunikatory są tak powszechne wśród magicznej społeczności.

Nie tylko ty odkryłaś, że jest to bardzo ciekawa alternatywa do niezwykle powolnych sów pocztowych.
Skoro pasujemy do siebie pod względem mentalnym, sprawdźmy czy podobnie jest z naszą fizycznością. Jak wyglądasz?


Cóż, nie pomyliłam się. Jego bezpośredniość nie przestanie mnie zadziwiać.

Jestem szczupłą, niewysoką brunetką z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
Wystarczająco zwizualizowane?

Ach… Zero finezji. Myślałem, że panią redaktor naczelną najpopularniejszej gazety w czarodziejskim świecie stać na więcej.

Tak? To niby czego oczekiwałeś?


Zapytałam, wkurzona jego bezczelnością. Po dłuższej chwili milczenia doczekałam się jego odpowiedzi. Oczywiście nie takiej, jakiej się spodziewałam.

Moje świeżo umyte blond włosy mienią się złocistymi refleksami pod wpływem słabego światła księżyca, które leniwie przebija się przez szyby, docierając do mojego pokoju. Znacznie różnią się pod względem palety barw, jakie prezentują za dnia, kiedy za sprawą jasnych promieni słonecznych wydają się wręcz platynowe. To nie jedyna różnica. Przeważnie ułożone, idealnie wymodelowane, teraz w artystycznym nieładzie opadają na moją twarz, nadając jej zawadiackiego charakteru. Kropelki wody spadają z ich końców, znacząc mokry szlak na mojej wyrzeźbionej klatce piersiowej. Zbaczają lekko z linii prostej, po której do tej pory spływały, kierując się w kierunku jasnych włosków porastających mój pępek. Zupełnie jakby przemierzały kosmatą ścieżkę miłości, prowadzącą do pożądanego miejsca erotycznych uniesień. Moje jasnoniebieskie oczy błyszczą w otaczającej mnie ciemności, podczas gdy ja zastanawiam się nad twoją reakcją na lekturę tego niecodziennego opisu. Stalowe nutki błąkają się w moim intensywnym spojrzeniu, które pada na kropelki wody wsiąkające w strukturę czarnego materiału bokserek, które stanowią jedyną część mojego ubioru, żałując, że niedane będzie im dotrzeć do najbardziej erogennego miejsca na moim ciele.

Z każdym kolejnym słowem mój oddech przyspieszał, a serce zaczynało szybciej bić. Mogłam tylko wpatrywać się z otwartą buzią w ekran monitora, pochłaniając każdą kolejną linijkę tekstu tak, jakby moje oczy były spragnione każdej cząstki jego ciała, odkrywanej poprzez czytane słowa. Wiedziałam, że ten opis jeszcze nie raz będzie pojawiał się przed moimi oczyma, wywołując w moim wnętrzu prawdziwą kaskadę niewytłumaczalnych reakcji, których w żaden sposób nie będę potrafiła powstrzymać.
Nie wiem sama ile czasu tkwiłam w tym przedziwnym stanie, po raz kolejny odkrywając magię tych słów, kiedy do rzeczywistości przywołał mnie dźwięk zwiastujący nową wiadomość. Zjechałam suwakiem w dół, odnajdując ostatni jego zapis.

Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz. Teraz czekam na stosowną korektę twojego opisu.

Żyję i mam się dobrze. Daj mi chwilę.


Napisałam, zastanawiając się nad dalszą częścią mojej wiadomości. Chce mieć szczegółowy i erotyczny opis? To będzie go miał! Z tym postanowieniem zaczęłam z wyjątkową szybkością wciskać kolejne litery na klawiaturze, patrząc jak na ekranie pojawiają się kolejne linijki tekstu. W końcu postawiłam ostatnią kropkę i z palcem zatrzymanym tuż nad przyciskiem „enter” jeszcze raz przeczytałam całą wiadomość. Jest nieźle – pomyślałam i opuściłam palec.
Cały tekst wyświetlił się w środku okienka.

Wpatruję się cały czas w ekran monitora, nie potrafiąc przestać. Moje bursztynowe tęczówki błyszczą w ciemności, mieniąc się elektryzującymi iskierkami wywołanymi twoim opisem. Serce nieznacznie przyspieszyło rytm, a ciało przechodzą niekontrolowane fale gorąca. Zwilżam językiem moje czerwone wargi, delikatnie przygryzając dolną z nich zębami. Lewą dłonią sięgam do moich długich, kasztanowych włosów, zatapiając palce w ich niesamowitej miękkości. Kciukiem drugiej dłoni obrysowuję dokładnie cały zarys ust, na sam koniec zwilżając jego czubek wilgotnym językiem. Przesuwam nim w dół po brodzie, przez miękką i wrażliwą skórę na szyi, aż do nabrzmiałych już sporych rozmiarów piersi, pozostawiając po sobie błyszczący szlak. Wsuwam całą dłoń pod koszulkę, wślizgując się pod koronkowy materiał czerwonego stanika delikatnie ściskając lewą półkulę, podczas gdy jeszcze wilgotny kciuk zatacza małe kółeczka wokół twardniejących sutków. Mój oddech znacznie przyspiesza, a klatka piersiowa unosi się krótkimi, szybkimi ruchami w górę i w dół. Drugą dłonią delikatnie pieszczę mój płaski brzuch, przesuwając ją niżej, prosto na moje lewe udo, usilnie próbując nie dotknąć miejsca, które teraz domaga się największej uwagi. Moja noga zaczyna wyczuwalnie drżeć, jednak od razu uspokajam ją, przejeżdżając palcami i delikatnie masując przez materiał jeansów górną jej cześć, delikatnie przyciskając ją z powrotem do podłoża. Biorę głęboki wdech, stopniowo wypuszczając powietrze ustami, jeszcze bardziej rozgrzewając je przyjemnym ciepłem. Wciąż nie odrywając wzroku od monitora, włączam małą, nocną lampkę, by choć trochę rozświetlić panujący mrok i rozwiać gęstniejącą aurę pożądania, unoszącą się wokół mnie.

I co ty na to, mistrzu? Byłam z siebie dumna. Opis był idealny. Z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że moja wiadomość zrobi na nim przynajmniej takie samo wrażenie, jak jego na mnie. Palcami lewej dłoni stukałam o blat mahoniowego biurka, a drugą bawiłam się srebrną łyżeczką, której górna cześć była pokryta gęstym, kremowym jogurtem.

Myślałem, że moje tętno nie może jeszcze bardziej przyśpieszyć, a oddech zrobić się jeszcze bardziej płytki. Jednak się myliłem. Twój opis jest zgodny z moimi wyobrażeniami, a nawet je przewyższa. Jeżeli wcześniej ja zaintrygowałem ciebie, teraz ty osiągnęłaś ten sam rezultat.

Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie przygryzając dolną wargę, czytając te słowa. Zamierzony efekt został osiągnięty.

Co teraz robisz?

Boże! Czy on nigdy nie ma dosyć?

Jem pełnoziarnisty jogurt, który jest moją prowizoryczną kolacją, będąc w trakcie wylizywania do czysta srebrnej łyżeczki.

Napisałam zgodnie z prawdą, wyciągając czubek łyżeczki z ust i odkładając ją na biurko.

Opisz to.

No, tak. Mogłam spodziewać się takiej reakcji, jednak i tak byłam nieco zaskoczona. Korciło mnie, by wyrazić swoje zdziwienie w mało inteligentnym „co?”, ale nie chciałam popisywać się elokwencją na poziomie mojego najlepszego przyjaciela, tym bardziej, że doskonale znałam odpowiedź na to niezadane pytanie.
Również postanowiłam go zaskoczyć. Chciałam, by tak jak ja, czytając moją odpowiedź chłonął każde kolejne słowo, czując w środku palący niedosyt, domagający się tylko słodkiego spełnienia.

Otwieram niepewnie usta, wpatrując się z wyraźnym oczekiwaniem w srebrzystą wypukłość, zbliżającą się coraz bardziej w ich kierunku. Gdy w końcu nieznacznie dotyka moich warg, promieniujący chłód rozchodzi się po całej ich długości, dając uczucie rozkosznego mrowienia. Mój język delikatnie się wysuwa, wychodząc na spotkanie metalicznej powierzchni. Do zmysłu dotyku dołącza zmysł smaku, odbierając delikatny posmak kremowej substancji. Nie czekając ani sekundy dłużej, wkładam cały czubek łyżeczki do ust, atakując go wilgotnym, zwinnym językiem. Kolistymi ruchami zmywam całą słodycz, czując jak powoli rozpływa się w gorącym wnętrzu. Przejeżdżam nim niespiesznie po całej długości wgłębienia, czując ostry, metaliczny posmak. Zaintrygowana nowym doznaniem liżę z nieznaną sobie dotąd gorliwością punkt na samym środku wgłębienia, z niezwykłą intensywnością odbierając wywołane tym odczucia. Drobne iskierki przeszywają mój język, tworząc niespotykaną mieszankę chemicznych reakcji. Kremowa słodycz jogurtu już dawno przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko metaliczny posmak elektryzującej stali, którym upajałam się w czterech ścianach mojej małej, intymnej prywatności.

Moje serce biło w szalonym tempie, ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył. Jak winna erotycznej zbrodni w napięciu oczekiwałam na słowny wymiar kary, rozbudzający moją seksualność. Czekałam na werdykt. Jego werdykt.

Szybko się uczysz. Ten opis był nad wyraz… intrygujący.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze z płuc, wciąż jednak czując niewytłumaczalny ścisk w klatce piersiowej. Ten jeden wyraz, tak mało istotny dla innych, dla mnie znaczył bardzo wiele. Był jak niewypowiedziana obietnica. Obietnica słodkiej przyjemności. Chciałam jednak usłyszeć więcej. Mieć pewność, że dobrze odczytuję jego przesłania. Jeden wyraz nie był w stanie mnie zaspokoić. Wiedziałam, czego chciałam. Chciałam całkowitego spełnienia.

Tylko intrygujące? Wydaje mi się, czy ten wielokropek był odzwierciedleniem złożoności twojego prawdziwego stanu? Nawet siedząc tutaj, po drugiej stronie szklanego ekranu wyczuwam twój gorący oddech, wyłapuję każdy błysk w oku i drżenie mięśni.

Jesteś nad wyraz zdolną czarownicą, skoro umiesz odczytać takie reakcje.

Nawet nie wiesz jak bardzo…

Czy ty próbujesz ze mną flirtować?

W porównaniu do naszych wcześniejszych dyskusji, ta mogłaby być co najwyżej oznaką wzmożonego zainteresowania, ale na pewno nie flirtu.

Czy ty w ten sposób chcesz mi przekazać, że chcesz więcej?

Może…

Twoje życzenie stanie się dla mnie rozkazem… jutro. Teraz muszę już znikać. Życzę dobrej nocy księżniczko.
Książę Ciemności


Nie wiedziałam, dlaczego odczuwałam tylko pustkę na widok czerwonego słoneczka przy jego profilu.
Nie wiedziałam, dlaczego ogarnia mnie tylko gorzkie rozczarowanie, mimo ukrytego zapewnienia dalszego kontaktu.
Nie rozumiałam w końcu jego podpisu, skoro dobrze wiedział, że jego pseudonim cały czas widnieje na górnym pasku bladozielonej ramki.
Tylko jednego byłam pewna.
Tej nocy jeszcze długo nie będę potrafiła zasnąć, nękana wizjami niebieskookiego, dobrze zbudowanego blondyna, stojącego koło okna w delikatnej poświacie księżycowego blasku.
Cholera! You`re arrogant!

Ten post był edytowany przez Dominika1811: 15.04.2014 22:25


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dominika1811
post 15.04.2014 22:22
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



Przepraszam za tak duże opóźnienie! W ramach rekompensaty dodaję dwie części, które z poprzednią tworzą dla mnie już kompletną całość. Jednak jak już wcześniej wspomniałam pojawi się jeszcze jedna, która być może dla was stanie się zwieńczeniem tej historii. Dla mnie ona kończy się słowami "K.C to nie były inicjały. To było wyznanie."

„Nie krytykuj masturbacji! To seks z kimś, kogo się kocha!”

Część druga

Tej nocy prawie wcale nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle przewijały mi się słowa napisane przez nowo poznanego blondyna, tworząc niezapomniany obraz jego idealnego ciała. Dlaczego tak przejmowałam się jakimś nieznajomym mężczyzną? Cóż, pomyślmy… Te przenikliwe jasnoniebieskie tęczówki, to przepełnione erotyzmem spojrzenie, te złociste blond włosy, ta męska, wyrzeźbiona sylwetka… - szeptała moja podświadomość, a ja czułam jak w podbrzuszu rodzi się niezaspokojone napięcie seksualne. Stop! Przecież to ten sam irytujący facet, który śmiał mnie nazwać nerwową, niecierpliwą, dumną panią redaktor! Kto tu jest dumny i zadufany w sobie, ja się pytam?! W dodatku ja go wcale nie znam! To mógł być zwykły oszust. Stary, sfrustrowany desperat, podszywający się pod przystojnego 26 latka. Tylko dlaczego, do jasnej cholery, ciągle nie mogłam pozbyć się wrażenia, że on jest ze mną zupełnie szczery? Zaczynałam mu ufać, a to nie był najlepszy znak. Musiałam coś z tym zrobić. Miałam dwa wyjścia.
Albo wykasować go z listy kontaktów na gg, usunąć wszystkie nasze rozmowy (no, może zostawiając jedynie opis jego wyglądu… Nie, nie! Opanuj się dziewczyno!) oraz wymazać całkowicie jego irytującą osobę ze swojej pamięci.
Tak, to brzmiało odpowiedzialnie i było zgodne z głosem rozsądku.
Albo brnąć dalej w tę znajomość, poznać go lepiej i próbując dowiedzieć się o nim jak najwięcej, wystawić na sam koniec wotum zaufania, bądź wotum niepewności.
To z pewnością brzmiało mniej zdroworozsądkowo, tym bardziej, że trudno byłoby mi pozostać obiektywną i ocena końcowa była dla mnie oczywista już w tym momencie, ale zważając na moje nieustające i co gorsza narastające doznania w dole brzucha, moja ostateczna decyzja mogła być tylko jedna.
Próbując nie myśleć o swoich uciążliwych, seksualnych wariacjach posiliłam się śniadaniem w samo południe, po czym przeniosłam się do swojego zacisznego kąciku komputerowego, by wprowadzić w życie podjętą wcześniej decyzję. Włączyłam komputer i ponownie zalogowałam się na internetowy komunikator. Co prawda nie umawialiśmy się na konkretną godzinę naszej rozmowy, ale miałam cichą nadzieję, że będzie już tam na mnie czekała jego wiadomość. Nie myliłam się. Zaraz po zalogowaniu, w prawym dolnym rogu wyświetliła mi się mała ramka, w którą od razu kliknęłam. Na monitorze pojawiły się te same słowa, co wcześniej.

Witaj. Czekałem.

Spojrzałam na godzinę wysłania – 10:30. Przeniosłam wzrok na zegar wiszący na przeciwległej ścianie pokoju – 12:20. Cholera! Nie mogłam wcześniej zwlec się z tego łóżka? Teraz już za późno. Jednak moje szczęście najwyraźniej bardzo się za mną stęskniło, bo przy jego profilu słoneczko zmieniło barwę z czerwonej na żółtą. Tak!

Cześć. Już jestem.

Napisałam, mając nadzieję na jego szybką odpowiedź.

Jesteś mi winna przeprosiny. W nocy nawiedzały mnie bardzo ciekawe wizje z tobą w roli głównej.

Hah! Czyli nie ja jedna nie zmrużyłam oka. Nie mogłam jednak pokazać jakie wrażenie wywarła na mnie ta informacja, więc napisałam:

To raczej ty jesteś mi winny podziękowania. To z pewnością była dla ciebie niezapomniana noc. Może opiszesz mi swoje przeżycia?

Stajemy się wygadani. Czyżbyś czuła niedosyt po naszych ostatnich rozmowach?

Powiedzmy, że ciekawość zżera mnie od środka.

Dobrze, ale to może chwilę potrwać, więc proponuję ci w tym czasie zaparzyć sobie herbaty.


Oczywiście się zgodziłam i podekscytowana ruszyłam do kuchni, nie mogąc się doczekać przeczytania jego wiadomości. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Jego ostatni opis był jedynie przedsmakiem przed czekającą ucztą. Lekką przystawką, przed podaniem sycącego dania dnia.
Gdy załączyłam czajnik i odwróciłam się z zamiarem sięgnięcia do szafki po herbatę, mój wzrok padł na czerwone, krągłe pomidory, leżące w misce na lodówce. Oczami wyobraźni już widziałam stalowe ostrze wbijające się w miękką, ciepłą esencję oparzonego pomidora, chcące dostać się do jego słodkiego wnętrza. Czerwone soki spływające po srebrnej powierzchni, wraz z soczystym miąższem, hipnotyzujące intensywnością swojej barwy i aromatu… Nie! Stop! Co się ze mną dzieje? Przez tego seksownego czarusia staję się jakąś niewyżytą nimfomanką. Czy ja powiedziałam seksownego? Cholera! Jest ze mną gorzej, niż myślałam. Nawet warzywa kojarzą mi się tylko z jednym. Chociaż jakby on wycisnął na mój brzuch czerwony miąższ, a potem go zlizał swoim wilgotnym, zwinnym językiem… Nie, nie, nie!!! Opanuj się! Nie jesteś jakimś sex chefem, tylko porządną, ułożoną redaktor naczelną! Tak, tego się trzymajmy. Wrzuciłam torebkę herbaty do kubka, zalewając ją przegotowaną wodą. Odczekałam trzy minuty i czubatą łyżeczką wyciągnęłam ją, wrzucając do kosza. Nasypałam dwie pełne łyżeczki cukru, pomieszałam i złapałam za uszko, kierując się do mojego gabinetu. Usiadłam wygodnie w fotelu, upijając łyk mojego ulubionego napoju, spoglądając na właśnie co wyświetloną wiadomość.
Pfu!
Dopiero co wypita ciecz rozprysła się malowniczo na ekranie komputera, a jej resztki spływały mi po brodzie, skapując na biurko. Jasna cholera, oplułam monitor! Chusteczką przetarłam szybko ekran, wciąż oniemiała wpatrując się w wyświetlony tekst, chłonąc każde napisane słowo.

Przeciągłe spojrzenie połączyło ich umysły w jedności celu i pragnień. Dusząca cisza napierająca z każdej strony przypominała atmosferę na kształt tej, następującej przed wystrzałem z broni palnej. Namacalny bezdźwięk, przenikliwy bardziej niż cała kakofonia świata. Usta spragnione ust, ciało spragnione ciała, drżące z niecierpliwości pożądania. Całą mimiczną scenę przerwała ona, przygryzając wargi, naciskając tym samym spust broni łaknienia. Wystrzał namiętności przeszywający każdą komórkę ciała odbijał się jeszcze echem od ścian, kiedy ruszył ku niej, nie oglądając się za siebie. Z zadziwiającą szybkością, pchnął ją ku ścianie frontowej przygważdżając ją do niej, nie dając nawet milimetra swobody. Rozstawił ręce, które spragnione dotarły do upragnionego frontu. Jedna z nich, mijając jej głowę o cal, spoczęła na ścianie, napierając na nią boleśnie. Druga bezwiednie powędrowała w okolicę jej pasa, drżąc z niecierpliwości. Nie czekając na jej reakcję przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, nie pozostawiając miedzy nimi ani centymetra odstępu. W tym samym momencie, nie dając sobie czasu na złapanie oddechu, zatopił się w jej wargach w porywczym pocałunku, zabierając jej resztki tchu i wysysając każdorazowo ostatki życiodajnego powietrza. Lewa noga, znalazłszy się miedzy jej udami, rozchylała je w gorejącej pantomimie emocji, ocierając się coraz mocniej o jej łono, wilgotniejsze z każdą sekundą. Gra świateł rozpalonych świec, cichy chichot płomieni, drwiących z prostoty ludzkiej gorączki pożądania, w zazdrości ciskających ostrzegawcze, pojedyncze promienie rozpalonej łuny światła w mroczne zakamarki pomieszczenia. Bezcelowo błądząca dłoń powędrowała ostatecznie do rozporka jego czarnych jeansów, rozpinając go subtelnie, odpiąwszy moment wcześniej jedyny guzik, znajdujący się odrobinę wyżej. Poczuł jak ona zaczyna zatapiać się w powolnym, przemijającym przedstawieniu żądzy, bezwładnie staczając się po ścianie, kiedy jej kolana nie były już w stanie dłużej się opierać. Odchylił się w tył, odwracając się na pięcie i jednym pchnięciem zwalił wszystko, co do tej pory znajdowało się na stole. Ciężki tępy łoskot rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając setką dźwięków trudnych do przypisania czemukolwiek. Odwrócił się ponownie w jej stronę i chwyciwszy ją za przeguby, cisnął na dopiero co wyczyszczony blat stołu.
W tym momencie się obudziłem. Wystarczająco zwizualizowane?

Kolejną minutę polerowałam to samo miejsce na monitorze, wpatrując się w niego z uchylonymi ustami. Nie zwróciłam uwagi na wyraźne odniesienie do moich wcześniejszych słów w jego ostatnim pytaniu. Reszta tekstu zbyt skutecznie odciągała od tego moją uwagę. Jeżeli wcześniejszy opis spowodował znaczne podwyższenie temperatury mojego ciała, to ten wywołał w nim istną gorączkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, omamiona poetycką erotycznością, zawartą w każdym słowie. Nigdy jeszcze nie przeczytałam tak przepięknie wyrażonych uczuć. Jego porównania wprawiały mnie w przedziwny trans, a ich przesłanie rozbudzało jednocześnie wszystkie moje zmysły. Opadłam na oparcie fotela, próbując opanować emocje. Gdy spojrzałam ponownie na ekran, w okienku widniały słowa:

Wiem, że przyjemność musi trwać, ale mogłabyś mnie chociaż włączyć w ten proces. Chętnie poczytam jak zaspokajasz własne pożądanie wywołane moim opisem.

Po moim trupie! Nigdy nie dam mu tej satysfakcji! Jego słowa nie zmuszą mnie nawet do tego, by chociaż pomyśleć o masturbacji, a co dopiero, by się do niej posunąć.

Chyba masz zbyt wygórowane mniemanie o własnych możliwościach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że twoje teksty mogłyby mnie doprowadzić do spełnienia. Zapamiętaj to sobie!

Napisałam, czując gotującą się we mnie wściekłość, omijając prawdę szerokim łukiem i machając jej na pożegnanie.

To brzmi jak wyzwanie.

I niech nim będzie!

A więc dobrze. Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Ponowna próba sił o 22. Pasuje?


Oczywiście, że pasuje! Już ja ci pokaże, że ze mną się nie zadziera!

Tak, będę o 22.

A więc, do zobaczenia księżniczko.


Ty zakichany palancie! Nie jestem twoją księżniczką! Poza tym, nie zaczyna się zdania od „a więc”. Moja wściekłość sięgnęła górnych rejestrów furii. Zamknęłam laptop, nie siląc się nawet na słowo pożegnania. Już on mnie popamięta! Arrogant!

***

Cały dzień minął mi wyjątkowo szybko. Chcąc rozładować emocje, które skumulowały się we mnie po rozmowie z tym księciem w papierowej koronie na ośle, zamiast rumaka, napisałam zaległy artykuł o centaurach i o godzinie dwudziestej postanowiłam zażyć trochę rozrywki, więc włączyłam mugolską telewizję. Jednocześnie uruchomiłam też laptop, logując się na gg. Może Harry lub Ron się do mnie odezwą? Na jednym z programów zaczynał się właśnie film - „Joe Black”. Niech będzie – pomyślałam, rozsiadając się wygodnie w fotelu.

***

W wypełnionym do tej pory przerażającą ciszą pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Skierowałam swoje opuchnięte od płaczu oczy w stronę monitora i machinalnie kliknęłam na małą ramkę w prawym dolnym rogu.

Gotowa na dalszą część naszej erotycznej potyczki?

Nie. Na nic nie byłam gotowa. Z łzami spływającymi po policzkach zatraciłam się w mrocznym dance macabre, zastanawiając się nad kruchością ludzkiego istnienia. Ten film uzmysłowił mi, że śmierć spotka każdego z nas, bez względu na wyznawaną religię, czy status społeczny. Jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale czy jestem na to gotowa? Przerażała mnie wizja, że w każdej chwili mogłoby mnie nie być. Co wtedy się stanie? Czy będę coś czuła? Czy dalej będę istniała? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić i to wypełniało mnie niewyobrażalnym strachem, totalnie paraliżując. Najbardziej boimy się tego, czego nie potrafimy zdefiniować...

Co się stało? Wiem, że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi.

Jego pieprzony szósty zmysł!

Chcesz wiedzieć co się stało? Siedzę w fotelu cała zapłakana, bojąc się śmierci. Tak, dobrze widzisz. Boję się śmierci. Film Joe Black uświadomił mi najbardziej oczywistą rzecz na świecie, o której każdy wie, ale o której każdy boi się rozmawiać.
I co, zadowolony? Teraz możesz mnie dobić swoją kolejną ironiczną ripostą.


Przepraszam, jeżeli uraziłem cię jakimkolwiek swoim słowem. Nigdy nie chciałem cię zranić.
Proszę, nie bój się. Czy William Parish się bał?


Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Było mi strasznie głupio, że tak impulsywnie zareagowałam. Nigdy nie odebrałam jego wypowiedzi jako raniących, wręcz przeciwnie. Dzięki niemu w końcu oderwałam się od tej zabijającej mnie od środka monotonii.
„Czy William Parish się bał?” A więc znał ten film. Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że chcę się przed nim otworzyć. Miałam niewytłumaczalną pewność, że on mnie zrozumie.

To nie takie proste. Nagle uświadomiłam sobie, że jutro mogę się już nie obudzić i wiem, że nie jestem na to gotowa.

Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Nie będziesz się bać, jeżeli będziesz miała świadomość, że wykonałaś swój plan w 100%. Jeżeli nie pozostawisz za sobą niezałatwionych spraw. Jeżeli nie będziesz żałować w swoim życiu żadnej chwili. Ty żałujesz?

Dobre pytanie. Przypomniałam sobie wszystkie dobre i złe chwile, minione podczas 26-letniej przygody, którą miałam już za sobą. Zebrałam już spory bagaż doświadczeń, ale czy znalazłyby się w nim sytuacje, które chciałabym wymazać z pamięci?

Nie.

To dobrze. I tak masz żyć dalej, w pełni ciesząc się z trwających wakacji. Mimo iż nie zawsze będzie idealnie, ty będziesz zbierać nowe wspomnienia, które pozostaną z tobą na zawsze. Piękne zdjęcia, które będziesz kolekcjonować w albumie życia, do chwili, gdy się cały zapełni. A gdy to się stanie będziesz spokojna i gotowa.


Już jestem – pomyślałam, ścierając ostatnią płynącą łzę. Każde jego słowo wywiewało cząstkę niepewności i strachu, tkwiącą we mnie, napawając mnie tylko optymizmem. Nie spodziewałam się po nim takiej wrażliwości i dojrzałości. Jak ty to robisz? Z resztą nieważne.

Dziękuję ci.

Za co?

Za to, że jesteś.
Mogę zadać ci pytanie?

Oczywiście.

Będziesz moim Joe Blackiem?

Nie.


Zamarłam. Dziwny ucisk w klatce piersiowej uniemożliwił mi normalne oddychanie. Nie rób mi tego, proszę.

To niemożliwe. Nie mogę być twoim Joe Blackiem, będąc twoim Księciem Ciemności.

Zamknęłam oczy, wypuszczając powoli powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc wzrok na wyświetlone słowa.

Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz przytulić.

Więc to zrób.


Potrzebowałam jego obecności. Zapewnienia, że jest ze mną, chociażby na tę krótką chwilę. Po dwóch minutach, które mi wydawały się wiecznością, w okienku zobaczyłam jego wiadomość.

Stali jedno przy drugim. Ramie w ramię, delikatnie ocierając się o siebie. Wydawać by się mogło, że spoglądają na niesamowitą, delikatnie majaczącą panoramę miasta, teraz, w zapadającym zmroku, rozświetlaną przez tysiące latarni. Widok ten zapierał dech w piersiach, ale dla nich nie było to nic szczególnego. Życie za szybą biegło swoim torem, gnając przed siebie jak oszalałe, ale w tym pomieszczeniu czas się zatrzymał. Dla nich. W jednej, tak drogocennej chwili, zniknęły wszystkie troski, zmartwienia i cały ten denerwujący zgiełk świata zewnętrznego. Czuli, że są tam tylko dla siebie. Stojąc obok niej od jakiegoś czasu, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie miało to jednak znaczenia. Słowa były zbędne. Był szczęśliwy, że mógł na nią patrzeć. Chłonął każdy najmniejszy szczegół jej twarzy, zapamiętując każde drżenie mięśni. Chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci, bojąc się, że może za chwilę zniknąć, zostawiając go samego, a wiedział, że bez jej widoku nie byłby w stanie przeżyć nawet sekundy.

Przeczytawszy ostatnie słowo ponownie poczułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami, które z trudem powstrzymywały je przed wypłynięciem. Mrugając kilka razy, nachyliłam się nad klawiaturą, zaczynając pisać najbardziej intymny tekst w swoim życiu.

Tak bardzo chciała, żeby w końcu jej dotknął, przytulił. Czuła jak kolana jej miękną, a ona z trudem powstrzymuje się przed upadkiem. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a i tak już gęsta atmosfera zdawała się być teraz nie do wytrzymania. To, co wtedy zobaczyła w jego oczach, nie sposób było wyrazić słowami. Jego głębokie spojrzenie zdawało się ciskać iskry, wraz z wydobywającym się żarem, który mógłby, równie skutecznie co latarnie, rozświetlić całe miasto. Było w tym coś niesamowicie pociągającego, wręcz hipnotyzującego.

To uczucie, które w nim eksplodowało, patrząc w jej przepiękne, orzechowe oczy wzięło w końcu górę nad zdrowym rozsądkiem. Było to pożądanie. Niezwykły pociąg w stosunku do kobiety. Rozrywający, gorejący w piersiach, zawadniający umysł i ciało afekt. W jednej chwili tak jak stali, złączyli się razem, przylegając do siebie ciałami w szaleństwie emocji, jakie ich ogarnęły.

Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczyła na niego niczym dzika kotka, splątawszy swoje nogi na jego plecach, obejmując go udami w pasie.

Nie potrafiąc się już dłużej kontrolować, przygwoździł ją z impetem do ściany, starając się przemierzyć każdy, najmniejszy cal jej rozpalonego ciała swoimi rękoma. Kiedy, jak już mu się wydawało, zdołał tego dokonać, odchylił się nieznacznie.

Ona wciąż oparta o ścianę wołała o pomstę do nieba, że śmie przerywać w takim momencie. Wszystko zostało zapomniane, kiedy wyszło na jaw, że zrobił to tylko po to, aby w bezprecedensowy, a nawet spektakularny sposób zedrzeć z niej ubranie. Kiedy została na niej sama bielizna, kiedy do jego świadomości dotarł obraz wysoko wykrojonych stringów, ogarnęła go zimna furia. Zerwał z niej resztki garderoby, odwracając ją do siebie tyłem. Jeszcze raz docisnął ją do ściany, mocniej, niż by sobie tego życzyła, zdecydowanym ruchem nogi, rozdzielając jej uda. Chwyciwszy jej ręce zaciągnął je na plecy, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była już niezwykle mokra.

Z niemal zwierzęcym instynktem wszedł w nią gładko. Jej jęki nosiły się po pokoju, wracając do nich, odbiwszy się od ścian. Nie potrafił nad sobą zapanować. Wchodził w nią za każdym razem coraz głębiej, czując jak zaczyna niesfornie dygotać na całym ciele. Chwyciwszy za jej opadające włosy, odciągnął jej głowę do tyłu, odsłaniając delikatnie zarumienioną szyję. Nie namyślając się długo, w przypływie dzikości zatopił w niej swoje zęby niczym rozwścieczone zwierze, pragnące rozszarpać w furii swoją ofiarę.

Jęknęła jeszcze głośniej, odpływając w ekstazie. Jej ciało spowite, w trudnej do opisania, rozkoszy, wyrwało się spod rozkazów swojej właścicielki. Poczuł jak delikatnie zaczyna osuwać się na podłogę. Schwyciwszy ją w ostatnim momencie, przygarnął do siebie, wtuliwszy się w nią najmocniej jak tylko potrafił. Czuł jak ogromne uniesienie i emocje z nim związane, delikatnie, z każdą chwilą coraz bardziej opadają, by w końcu całkowicie zaniknąć...


Nie potrafiłam się opanować. Każdym słowem próbowałam zabrać część tego paraliżującego pożądania, które zamiast całkowicie odpłynąć, zwiększało się z każdą kolejną linijką tekstu. Moja dłoń powędrowała w bezwarunkowym odruchu do miejsca, w którym teraz była tak bardzo potrzebna. Gdy przesuwałam nią po brzuchu, przed moimi oczyma pojawiły się jego słowa: Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Nie mogłam pozbyć się palącej obawy, że wszystkie jego słowa są tylko nic nieznaczącymi pionkami w słownej, erotycznej potyczce. Słysząc znajomy dźwięk, przeniosłam spojrzenie na monitor.

Wiesz, okazałem się słaby. Onanizuję się jak oszalały, wyobrażając sobie, że robię to z tobą.

Pieprzyć samokontrolę! Odganiając wszystkie myśli, pozwoliłam swojej dłoni dotrzeć do pożądanego miejsca erotycznych rozkoszy.

***

Pięć minut później, oddychając szybko, wciąż przeżywając niedawno miniony orgazm, drżącymi palcami napisałam:

Przegrałam. Możesz być z siebie dumny.

Nie. Nikt z nas nie przegrał. Przykro mi, że tak sądzisz. Dla mnie, oboje zwyciężyliśmy.


Czasami czuję się przy nim jak emocjonalna analfabetka. On nie przestanie mnie zaskakiwać.

Dla mnie jest to porażka, bo jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty, samymi słowami. Jednak jak tak ma smakować przegrana, nazywaj mnie straconą.

Wystarczy mi określenie „księżniczka”.
Pisząc pierwszy fragment miałem zamiar zaserwować ci najbardziej zmysłowe, a jednocześnie najbardziej delikatne pieszczoty, na jakie tylko byłoby mnie stać, ale czytając twój opis, nie mogłem się powstrzymać. Moja samokontrola poszła się kochać, jęcząc głośno, zagłuszając moje własne krzyki.


Nie mogłam dłużej się powstrzymywać i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Jego określenia nigdy mi się nie znudzą. Nie chciałam być gorsza.

Nic straconego. Chętnie stanę się obiektem twoich miłosnych eksperymentów, tym bardziej, że moje pożądanie złapało właśnie pociąg powrotny do domu.

Zrobię to z przyjemnością, pod jednym warunkiem.


Znowu? Czy on zawsze musi wszystko komplikować?

Jakim?

Spotkasz się ze mną jutro, w hotelu Corinthia o 19 wieczorem.


Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć, że zrealizuje się moje niewypowiedziane życzenie. Pragnęłam bezpośredniego spotkania z nim od chwili, w której poznałam jego wrażliwą stronę, dzięki filmowi „Joe Black”. Nie zastanawiając się długo napisałam:

Zgadzam się.

A więc jesteśmy umówieni. To teraz przechodzimy do wersji soft.


Całe moje ciało napięło się, czekając na jego kolejny ruch. Wiedziałam, że to on musi go wykonać. Z resztą nie miałam nic przeciwko, chciałam mu się oddać. Byłam tylko jego.

Zbliżam się do ciebie powoli, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Kładę dłonie na twojej talii, czując jak pod wpływem mojego dotyku nieruchomiejesz. Przesuwam nimi niespiesznie po całym twoim ciele, odganiając całe niepotrzebne napięcie. Biorę cię na ręce i zanoszę w stronę łóżka, na którym delikatnie cię kładę. Zbliżam swoje usta do twoich, składając na nich słodki pocałunek.

Zdziwiła mnie ta nagła zmiana narracji. Pchana niekontrolowanym impulsem wystukałam tylko:

Dlaczego piszesz w pierwszej osobie?

Bo chcę się kochać z tobą, a nie z bezosobową dziewczyną.


Zabrakło mi oddechu. Tak bardzo go pragnęłam. Postanowiłam dać mu tyle rozkoszy, ile tylko będę potrafiła. Chciałam, by mnie nigdy nie zapomniał.

Oddaję pocałunek z całą skrywaną namiętnością. Przybliżam cię do siebie jeszcze bardziej, jedną dłoń wplatając w twoje włosy, a drugą błądząc po twoich plecach. W końcu odrywam się od twoich warg, przenosząc swoje ręce na twoją klatkę piersiową, odpinając wszystkie guziki przy twojej koszuli, zsuwając ją z ramion.

Jesteś moja.
Jednym szarpnięciem pozbywam się zwiewnej koszulki, niecierpliwymi palcami odpinając niepotrzebny stanik. Przysysam się do twojej piersi, drugą pieszcząc dłonią. Schodzę pocałunkami niżej, jednocześnie odpinając jedyny guzik przy twoich jeansach. Ściągam je jednym ruchem, rzucając je na ziemię. Schylam się niżej, całując twoją kobiecość przez materiał majtek, zsuwając je delikatnie w dół.
Lubisz czekoladę?


Zszokowana tym pytaniem, wpatrywałam się w ekran.

Tak, lubię. Dlaczego pytasz?

Zaraz zobaczysz księżniczko.


Ciekawość zżerała mnie od środka. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję.

Wyczarowując jednym skinieniem różdżki kostkę czekolady, zbliżam ją do moich ust, oblizując jej czubek. Kieruję ją na twoją szyję, przesuwając nią po twojej delikatnej skórze w stronę dekoltu, zostawiając po sobie brązowy ślad. Wyznaczoną w ten sposób ścieżką, podążam swoim językiem, rozkoszując się każdą twoją reakcją.
Ten sam zabieg powtarzam na twoim brzuchu i wewnętrznej stronie ud, skutecznie omijając twoje najwrażliwsze miejsce.


Przestań!

Chcesz, żebym przestał?

Tak, to znaczy nie! Cholera! Ja też chcę cię całować.


Byłam sfrustrowana. Tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć za jego słowa, sprawić mu jak największa przyjemność, a on doprowadzał mnie do białej furii każdym swoim kolejnym słowem.

Księżniczko, pozwól mi się kochać. Nawet nie wiesz, jaką sprawia mi przyjemność myśl, że jutro będę mógł cię dotknąć w rzeczywistości.

Cholera! Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej zsunęłam dłoń między uda, spijając każde jego słowo, pojawiające się na szklanym ekranie.

Zachwycony twoimi reakcjami, trzymając między palcami pozostałości po słodkim przysmaku, wsuwam je w twoje wnętrze, upajając się jego gorącem. Zaczynam nimi poruszać, z każdą sekunda zwiększając tempo, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Twoje iskrzące, czekoladowe tęczówki są dla mnie otchłanią, w której zatapiam się bez reszty. Zaalarmowany twoimi okrzykami i nagłym skurczem mięśni wokół moich palców, zagłębiam je w tobie do samego końca, doprowadzając cię do upragnionego orgazmu. Wysuwam je powoli, kierując je w stronę moich spragnionych ust. Językiem zlizuję resztkę słodkości czekolady, połączonej z intensywnym smakiem twojego wnętrza. Jednak to mi nie wystarcza. Spragniony twojej esencji palcami delikatnie odchylam płatki twojej kobiecości, zagłębiając się w niej językiem. Jestem pewien, że nigdy nie zapomnę cudownego smaku i oszałamiającej woni najpiękniejszego kwiatu, którym mnie obdarowałaś.

Z lekturą ostatniego zdania wygięłam swoje ciało w łuk, osiągając kolejny raz słodkie spełnienie. Wykończona opadłam na oparcie fotela, próbując unormować oddech.

Mam nadzieję, że udało mi się choć po części cię zadowolić. Obiecuję, że jutro poznasz szerszą gamę moich możliwości. Rezerwacja w hotelu jest złożona na twoje nazwisko. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Dobranoc księżniczko.
K.C.


Jeżeli to był tylko przedsmak tego, co mnie jutro czeka, musiałam się nieźle wyspać, by wytrzymać choć do połowy jego miłosnych tortur. Chwila… Czy on napisał, że rezerwacja jest złożona na moje nazwisko? Cholera! Kiedy on zdążył to zrobić? I kto mu dał prawo posługiwania się moim nazwiskiem? A najgorsze było to, że nie potrafiłam mieć mu tego za złe. Tak bardzo chciałam go poznać…
Pospiesznie zamykając laptop skierowałam się do łazienki, biorąc letni prysznic. Przebrałam się w satynową koszulkę nocną, odkładając na fotel komplet czerwonej, koronkowej bielizny. To będzie długa noc – szepnęłam sama do siebie, kładąc się do łóżka.
Już jutro świat wirtualnych rozkoszy wkroczy w rzeczywisty wymiar.

Ten post był edytowany przez Dominika1811: 15.04.2014 22:24


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dominika1811
post 15.04.2014 22:35
Post #3 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



„Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje.”

Część trzecia

Nigdy wcześniej nie stresowałam się tak bardzo jak w tej chwili. Owutemy w porównaniu z tym to był pikuś. Czas pędził nieubłaganie, dezorientując mnie swoją teorią względności. Dwie godziny dzielące moje miejsce zamieszkania od upragnionego celu podróży, upłynęły jak dwie minuty. Jak w letargu wysiadłam z taksówki, płacąc kierowcy za kurs i weszłam do pięciogwiazdkowego hotelu, udając się od razu w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Witam serdecznie w hotelu Corinthia. Czy ma pani rezerwację?
- Tak. Na nazwisko Granger. – odparłam nieobecnym głosem, wpatrując się jak młody chłopak wpisuje dane do komputera.
- Wszystko już jest przygotowane. Państwa apartament znajduje się pod numerem 606, na ostatnim piętrze. Pani mąż się jeszcze nie pojawił, ale oczywiście jak tylko się zjawi skieruję go do pokoju. Proszę się niczym nie przejmować.
Wpatrywałam się w niego jak ciele w malowane wrotki. Z jego wypowiedzi zrozumiałam niewiele, bowiem mój umysł zatrzymał się na słowie „mąż”. Mąż?! Jaki mąż?! Cholera! Widząc zatroskane spojrzenie kamerdynera, otrząsnęłam się z szoku i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Tak, oczywiście. Dziękuję. – odparłam, kierując się w głąb holu, gdzie znajdowały się windy. Mąż… Już ja mu pokażę jak wygląda wściekła żona!

***

Apartament był przepiękny. Przez złocone drzwi wchodziło się do pięknie urządzonego salonu, zachwycającego niezwykłą grą świateł, które wpadały do pokoju przez ogromne okno, z zapierającym dech w piersiach widokiem na nocną panoramę Londynu. Świetlną symfonię wspaniale dopełniały nastrojowe lampy, tworząc w ten sposób mistrzowską kompozycję, godną największego wirtuoza. Wyeksponowane, malowane sufity, ozdobne kolumny i pomalowane na intensywny fiolet ściany kontrastowały z najwyższej jakości drewnianą podłogą z amerykańskiego orzecha, która na wzór francuskich pałaców przeplatana była licznymi złoceniami. Jedyne drzwi znajdujące się po prawej stronie salonu, naprzeciwko dużego kominka, prowadziły do sypialni, której centralny punkt zajmowało dwuosobowe łóżko ze złoconą ramą, pokryte satynową pościelą, w mieniącym się perłowym kolorze. Przyciemnione światła dodawały temu miejscu intymnego, nastrojowego charakteru, tak jak czerwone świece rozłożone na okrągłym stoliku, tuż obok wysokiego wazonu z bukietem białych róż. Przesuwane drzwi znajdujące się na całej szerokości prawej ściany, skrywały garderobę w stylu glamour z robionymi na miarę szafkami z amerykańskiego orzecha. Trójskrzydłowe lustra w mosiężnych ramach, dawały możliwość idealnego skompletowania stroju. Z lewej strony sypialnia połączona była z luksusową łazienką wykładaną włoskimi, marmurowymi płytkami w kolorze kawy z mlekiem. Przestronna wanna z hydromasażem, śnieżnobiałe komplety łazienkowe z dużymi lustrami w złotych ramach, stanowiły jej wymarzone wyposażenie. Oszołomiona przepychem wnętrza apartamentu, w którym się znalazłam, nie zauważyłam nawet jak ktoś uważnie mnie obserwował, stojąc w progu, nonszalancko opierając się o framugę.
- Witaj Hermiono.
Momentalnie wstrzymałam oddech, rozpoznając głos wypowiadający te słowa. Odwróciłam się za siebie, patrząc wprost w stalowoszare tęczówki, które tak dobrze pamiętałam z lat szkolnych.
- To niemożliwe – wyszeptałam, czując wzrastającą w moim wnętrzu wściekłość.
- Hermiono… - Nie dałam mu dojść do słowa, rzucając się na niego i przygważdżając do drzwi.
- Ty skończony dupku! Pieprzony arystokrato! Jak mogłeś?! – Zamachnęłam się by uderzyć go w twarz, jednak on uprzedził mój ruch, łapiąc moje nadgarstki w swoje dłonie.
- Uspokój się, proszę.
- Zostaw mnie ty kłamliwy zdrajco! Jak mogłeś mi to zrobić?! Nienawidzę cię! – szarpałam się na wszystkie strony, całkowicie tracąc nad sobą panowanie. Nawet nie poczułam palących łez, spływających po moich policzkach. Wciąż trzymając moje nadgarstki, oparł mnie o pobliską ścianę, przysuwając się do mnie jak najbliżej.
- Hermiono, popatrz na mnie.
Przełykając gorzkie łzy, zebrałam resztki swojej dumy i podniosłam głowę, wbijając w niego wzrok, wyrażający całe moje rozczarowanie, ból i nienawiść, jaką czułam do niego. To był mój błąd. W jego spojrzeniu odnalazłam tyle czułości, troski i nadziei, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Nie mogłam od niego oderwać oczu, choć jeszcze przed chwilą tak bardzo chciałam od niego uciec. Nie kontrolując swoich emocji, dałam się ponieść palącemu pragnieniu, które rozpaliło się we mnie w momencie utonięcia w jego błyszczących oczach. Wyrywając swoje ręce z jego uścisku, zatopiłam swoje dłonie w jego platynowo blond włosach, przyciągając gwałtownie do siebie, przywierając do jego ust. Całowaliśmy się szybko i brutalnie, pragnąc jak najszybciej poznać każdy zakamarek cudownego, gorącego wnętrza. Wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulę, błądząc nimi nieprzytomnie po całej powierzchni jego pleców. Gdy przygryzł moją dolną wargę, wbiłam swoje krwistoczerwone paznokcie w jego rozpaloną skórę. Odpowiedział na to jeszcze gwałtowniejszym przyssaniem się do moich ust, jednocześnie zdzierając ze mnie czarną, seksowną sukienkę, którą miałam na sobie. Nie pozostałam mu dłużna, w przypływie dzikości rozszarpując jego błękitną koszulę wzdłuż perłowych guzików, odrzucając ją natychmiast na podłogę. Już sięgałam do zapięcia jego jeansów, gdy złapał moje dłonie w jedną swoją, unieruchamiając je nad moją głową. Krzyknęłam wściekła, że śmie mi przerywać. On jednak uciszył mnie kolejnym brutalnym pocałunkiem, swoją drugą dłonią, zrywając ze mnie majtki, ciskając je w kąt pokoju. Puścił moje ręce sięgając swoimi do zapięcia stanika. Wykorzystałam to odpinając jedyny guzik przy jego spodniach i rozsuwając zamek przy jego rozporku, nie odrywając się nawet na chwilę od jego ust. Jego cudowne warknięcie połączone z ukąszeniem w szyję, rozpaliło mnie do końca. This girl is on fire – tylko takie określenie mogło oddać mój stan. Zawładnął mną całkowicie. Resztę widziałam jak przez mgłę. Ściągnięcie spodni, rozdarcie mojego stanika, przygwożdżenie mnie do ściany i całkowite, idealne wypełnienie. Czułam się jak we śnie, z którego nie chciałam się wybudzać. Nawet nie wiem czy przez jakiś czas nie byłam nieprzytomna. Koło ucha słyszałam jego szepty, na ciele czułam jego pocałunki, a ja odpływałam całkowicie w świat zmysłowej rozkoszy. This girl is on fire…

***

- Księżniczko, spójrz na mnie. – jego cichy szept przy moim uchu przywrócił mnie do rzeczywistości. Rozejrzałam się wokół, jeszcze nieprzytomnym wzrokiem, uświadamiając sobie, że leżę na łóżku. Spojrzałam w jego błyszczące oczy. Odpłynęłam ponownie.
- Nie chcę, żeby to się skończyło… - pomyślałam, nieświadoma tego, że wypowiadam te słowa cichym, zachrypniętym głosem.
- I się nie skończy, obiecuję. – pocałował moją szyję – Teraz przechodzimy do wersji soft.
Zaczął całować moją twarz, nie omijając żadnego miejsca. Położyłam dłonie na jego plecach, czując długie zadrapania. Boże… - pomyślałam, uświadamiając sobie, że to moja sprawka. Nie było mi dane jednak długo się nad tym rozczulać, bowiem Draco doszedł do moich ust i wpił się w nie łapczywie, zmuszając mnie do cichego jęku. Draco. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. On był mój, a ja byłam jego. Całował cudownie, pieszcząc każdy zakątek mojego wilgotnego, ciepłego wnętrza. Jego język dotykał mojego podniebienia, przejeżdżając powoli po całej jego długości, po czym wyszedł naprzeciw mojemu, wyzywając go na najbardziej erotyczny pojedynek, jaki kiedykolwiek stoczono. Niczego więcej nie pragnęłam, niż tego, by czas zatrzymał się w tej chwili, na wieki. Po kilku chwilach oderwał się od moich ust i patrząc mi w oczy powiedział:
- Za chwilę tu wrócę kochanie, obiecuję.
Po czym zszedł pocałunkami na mój podbródek, potem na szyję, podgryzając ją lekko. Gdy doszedł do piersi, zaczął zataczać szerokie kręgi językiem wokół każdej z nich, powoli zbliżając się do stwardniałych już sutków. Kiedy obydwie piersi były już całkowicie oznaczone, wziął po kolei każdą z nich w usta, całując, liżąc, ssąc i przygryzając je delikatnie. Byłam zdolna tylko do coraz to głośniejszych jęków i coraz silniejszego zaciskania pięści na jedwabnej pościeli. Jeżeli było to możliwe moje ciśnienie podniosło się jeszcze bardziej, gdy jego język dotknął delikatnej skóry na moim brzuchu, a potem zagłębił się w małym otworze na jego środku, usilnie próbując dostać się jak najdalej w głąb. Nawet przez moment nie pomyślałabym, że pępek może być tak erogenną częścią ciała. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że samo całowanie mojego ciała może wywołać u mnie taką gorączkę, a łącząc to z wcześniejszym ogniem, ciągle wybuchającym w moim wnętrzu, tworzył się obraz piekielnego uniesienia. Każdy jego dotyk na mojej rozpalonej skórze powodował fale dreszczy, które przebiegały wzdłuż moich pleców. Reszta przestała istnieć. Liczył się tylko on i to, co robił z moi ciałem. Po delikatnych pieszczotach podbrzusza wciągnęłam gwałtownie powietrze, przygotowując się na powitanie jego ust w najbardziej erotycznym miejscu mojego ciała. On jednak miał zupełnie inne plany. Przejechał językiem po całej długości mojej kobiecości, po czym zaczął obdarzać pocałunkami wnętrze moich ud. Krzyknęłam przeciągle, wkładając w to całe moje rozczarowanie oraz prośbę.
- Draco, błagam!
Podciągnął się na łokciach tak, by jego twarz znajdowała się naprzeciwko mojej i powiedział pewnym, opanowanym głosem:
- Będę się z tobą kochał zmysłowo i namiętnie, dając ci tyle przyjemności ile tylko będę w stanie. Spełnię każde twoje marzenie, wyobrażenie, czy fantazję… za chwilę. Teraz pozwól mi wycałować każdy fragment twojego ciała.
Patrząc w jego roziskrzone oczy wiedziałam, że mówi prawdę. Niebiesko-szare tęczówki zasnute teraz mgiełką pożądania wyglądały jeszcze seksowniej, niż zazwyczaj. W odpowiedzi chciałam złożyć na jego ustach namiętny pocałunek, jednak on uniemożliwił mi to, odsuwając głowę w tył.
- Obietnicę spełnię za chwilę. Teraz musze powrócić na drogę zmysłowej rozkoszy.
Powiedziawszy to zniżył się na wysokość moich ud i ponownie zaczął je namiętnie całować, miejscami liżąc delikatną skórę. Schodził coraz niżej zostawiając po sobie wilgotny szlak, aż wreszcie dotarł do stóp. Wziął jedną z nich w swoje dłonie i biorąc po kolei każdy z palców do ust, lizał je i ssał, patrząc prosto w moje oczy. Myślałam, że zwariuję. Jego delikatny dotyk, hipnotyzujące oczy, wilgotny i zwinny język oraz miękkie usta działały na mnie uzależniająco. Nikt nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu, w jakim znajdowałam się teraz, a wiedziałam, że to jeszcze nie koniec tej erotycznej podróży. Wcześniejsza nienawiść rozwiała się całkowicie, pozostawiając miejsce rodzącemu się uczuciu. Jakiemu? Nie wiedziałam i teraz na pewno nie chciałam się nad tym zastanawiać. Gdy polizał wewnętrzną stronę mojej stopy, krzyknęłam cichutko i zgięłam nogę w bezwarunkowym odruchu. Zaśmiał się zmysłowo i kładąc dłonie na łóżku, po obydwóch stronach mojego ciała, oparł się na nich i z najcudowniejszym uśmiechem na ustach powiedział:
- Widzę, że moja słodka księżniczka ma łaskotki.
- A żebyś wiedział – odpowiedziałam buńczuczno. Nagle poczułam impuls do zadania tego pytania. – A poza tym, kiedy awansowałam na twoją księżniczkę, wielki księciu ciemności?
- Kiedy po raz pierwszy odpisałaś na moją wiadomość. Nie zmieniaj tematu. Gdzie jeszcze masz łaskotki? – zapytał, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – A tak przy okazji dziękuję za komplement. Za chwilę ponownie będziesz mogła przekonać się o jego rozmiarach. - Z tą niespodziewaną, choć trafną uwagą, zdałam sobie sprawę z dwuznaczności mojej wypowiedzi i spłonęłam ognistym rumieńcem.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. A co do łaskotek, to nie wiem, bo nikt nigdy się tak nade mną nie znęcał.
- Zgrabnie zmieniasz temat, wiesz? I nie rumień się już tak, chociaż wyglądasz uroczo. Przykro mi, że nikt do tej pory nie wielbił twojego ciała w należyty sposób, tym bardziej, że twoje reakcje są nad wyraz seksowne, ale ja zamierzam zaraz to zmienić. Jestem dopiero w połowie mojej drogi, dlatego bądź tak grzeczna i obróć się na brzuch, bym mógł kontynuować. Chyba, że tego nie chcesz. – szepnął mi do ucha, drażniąc je swoim oddechem. Przeszedł mnie dreszcz, połączony z dziwnym skurczem w żołądku i ukłuciem w sercu na samą myśl, że ta słodka tortura mogłaby się skończyć, a mój bóg seksu odejść na zawsze. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, wiedząc, że jest to możliwe tylko w sferze moich marzeń, a konsekwencje naszego rozstania byłyby o wiele mniej bolesne, gdybym przerwała to teraz. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Teraz nie byłam w stanie o tym myśleć. Podciągnęłam się na rękach, zbliżając swoją twarz do jego i obróciłam się tyłem, wygodnie układając się na pościeli. W momencie, gdy moja głowa dotknęła poduszki poczułam jego usta na swoim karku, a potem na łopatkach. Schodził coraz niżej, pozostawiając taki sam mokry szlak, jaki wyznaczył na przodzie mojego ciała. Gdy przejechał językiem wzdłuż całej długości mojego kręgosłupa, wygięłam się w lekki łuk, odchylając głowę do tyłu. Wykorzystał ten fakt i przytrzymując swoją prawą dłonią moją twarz, szepnął mi do ucha:
- A więc to jest twój kolejny wrażliwy punkt. Szukajmy więc dalej.
Następnym miejscem szczególnie podatnym na jego pieszczoty okazał się być fragment u dołu pleców, tuż nad pośladkami oraz skóra na zgięciu kolan. Od niepohamowanych jęków nie mogłam się również powstrzymać w trakcie jego wędrówki po moich pośladkach. Gdy skończył wycałowywać każdy fragment mojego ciała, ponownie pocałował mój kark i szepnął:
- Odwróć się.
Wykonałam jego polecenie bez wahania i nareszcie znalazłam się z nim twarzą w twarz.
- Teraz obietnica. – Po tych słowach zbliżył się do mnie, a ja dotknęłam dłońmi jego policzków, przyciągając go gwałtownie do siebie i zatapiając się w jego cudownych ustach.
Nie mogłam już dłużej czekać. Tak bardzo pragnęłam tego pocałunku i jego całego. Zsunął jedną z dłoni na moje biodro, a drugą wplótł we włosy, przywierając do mnie jeszcze bardziej.
- Ale jesteś niecierpliwa, księżniczko. – szepnął tuż przy moich ustach, by przygryźć delikatnie moją dolną wargę, a potem wtargnąć do środka, penetrując każdy nieodkryty dotąd zakątek. O ile takowe jeszcze istniały. Wiedziałam, że dłużej już nie wytrzymam. Pragnienie stawało się nie do zniesienia, wprawiając mnie w stan niekontrolowanej gorączki, połączonej z falą dreszczy, przechodzących moje ciało.
- Kochaj się ze mną Draco, proszę. – szepnęłam błagalnie, przerywając pocałunek i modląc się w duchu, by tym razem spełnił moją prośbę od razu. Popatrzył mi głęboko w oczy i wyczuwając moją desperację sięgnął dłonią w dół, rozsuwając mi szerzej nogi i złożył na moich lekko opuchniętych wargach delikatny pocałunek, przejeżdżając po całej ich długości wilgotnym językiem. Ponownie spojrzał na mnie, powoli wchodząc we mnie, aż po nasadę, a ja całkowicie odpłynęłam w jego hipnotyzującym spojrzeniu, z westchnieniem wydobywającym się z mojego gardła, pozbywając się frustrującego napięcia. Gdy ponownie staliśmy się jednością, dotknął swoimi wargami moich, rozpoczynając najbardziej powolny i namiętny pocałunek, jaki przyszło nam dzisiejszego wieczoru doświadczyć. Te powolne, głębokie pchnięcia doprowadzały mnie do utraty zmysłów i rozpalały ciało do czerwoności. Ponownie trafiłam do rozkosznego piekła. Jednak jak tak miało wyglądać wieczne potępienie, już chciałam być przeklęta. To była moja ostatnia myśl przed potężnym orgazmem, który wstrząsnął moim ciałem.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju przez ogromne okno, znajdujące się w sypialni. Przetarłam oczy, unosząc się na łokciach i rozglądając dookoła. Mój wzrok padł na puste miejsce obok mnie na pościeli. Moje serce skurczyło się dwukrotnie, a w oczach zaszkliły się łzy. Wiedziałam, ze tak się stanie, a mimo to czułam przerażającą pustkę i palący ból. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Jak w amoku wstałam z łóżka, ubierając się w rekordowym tempie i zbierając wszystkie swoje rzeczy, wybiegłam z sypialni i apartamentu, przystając dopiero tuż za zamykającymi się drzwiami. Oddychałam szybko, patrząc się nieobecnym wzrokiem w cytronowo- limonkową ścianę naprzeciwko mnie. Potrząsnęłam głową i skierowałam się spokojniejszym krokiem w kierunku windy, uparcie nie pozwalając palącym łzom na wypłynięcie. Gdy znalazłam się na dole, przeszłam przez całą długość holu, nie zwracając uwagi na wołający mnie głos kamerdynera. Wyszłam z hotelu i po paru krokach przystanęłam w miejscu, zamykając oczy i zwracając swoją twarz ku słońcu. Pozwoliłam promieniom słonecznym rozgrzewać moją zarumienioną skórę. Odetchnęłam głęboko kilka razy, po czym powoli uchylając powieki ruszyłam przed siebie, zostawiając za sobą wspomnienia trzech ostatnich dni. Wsiadłam do taksówki i będąc w środku pozwoliłam, by jedna łza spłynęła po moim policzku.

„I tylko jedną łzą pokazała światu, że jej serce pękło.
Słowa były zbędne. Nie ona jedna cierpiała z powodu utraconej miłości.”


***

Wszedłem do hotelu nie zwracając na nic uwagi. Chciałem jak najszybciej znowu ją zobaczyć. Tak trudno było mi ją zostawiać rano samą, ale te przeklęte Ministerstwo nigdy nie mogło sobie beze mnie poradzić! Była taka piękna… Na samo wspomnienie minionego wieczora przechodziły mnie dreszcze. Od tak dawna jej pragnąłem. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym odpisała na moją wiadomość, oczywiście ze swoją nieodłączną skłonnością do wybuchowości. Tak szybko się denerwowała i to było takie urocze. Uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do naszego apartamentu. Tak, to był idealny wybór. Uwielbiałem ten hotel. Swojego czasu stał się on moim drugim domem. Ale nie warto do tego wracać. Czasy Czarnego Pana minęły, a ja jestem już zupełnie wolny, z daleka od toksycznej rodziny. Czas zacząć nowy rozdział, razem z nią. Wszedłem do sypialni, zastając tylko puste łóżko z wymiętą, satynową pościelą. Nie, to się nie stało… Przecież musiała przeczytać tę karteczkę. Moje spojrzenie padło na stoliczek, znajdujący się koło łóżka. Koło pięknie pachnących, czerwonych świec leżała złota, zamknięta koperta. Nie! Przecież powiedziałem temu imbecylowi na dole, żeby w razie czego jej wszystko wytłumaczył! Podszedłem do stolika, uspokajając oddech. Chwyciłem kopertę swoją dłonią, unosząc ją do góry.
To jeszcze nie koniec, Granger. Jeżeli myślisz, że możesz tak łatwo uciec z mojego życia to się grubo mylisz. Odnajdę cię, chociażbym miał szukać na końcu świata. Będziesz moja, tylko moja…
Otworzyłem kopertę, wyciągając z niej idealnie kwadratową kartkę wysokogatunkowego papieru ozdobnego.
Jesteś moja, księżniczko – szepnąłem, wpatrując się w złote litery, widniejące na idealnie czarnym tle:

K.C. to nie były inicjały, to było wyznanie…


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dominika1811
post 23.04.2014 22:30
Post #4 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



„To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu, kiedy to się stanie.”

Indeks

I znowu to uczucie. Tym razem o wiele silniejsze, bo zwielokrotnione odrętwiającą pustką. Kolejny zadziwiający paradoks w tym niewytłumaczalnym pojęciu życia. Pustka przelewająca czarę zbliżającego się obłędu. Nieodkryty twór, pochłaniający cię od środka, niczym czarne dziury wypełniające wszechświat. Czym jesteśmy w porównaniu do nich? Gdzie znajdziemy się po zakończeniu naszego przestawienia? Powracające uczucie strachu przed śmiercią. Przeklęty Joe Black. Przeklęty dance makabre. A najgorsze było to, że tym razem nie mogłam liczyć na ratunek. Nie było mojego wybawiciela. Nie było mojego anioła. Nie było mojego Księcia Ciemności.

***

- Severusie wróciłam. Jeżeli jesteś w domu, dobrze ci radzę zwiewać, gdzie pieprz rośnie!
Czasami nie mogłam zrozumieć jego zachowania. Dorosły, odważny i inteligentny mężczyzna, a zachowywał się jak pokrzywdzony pięciolatek, obrażony na cały świat. Sama nie wiem, jak ja z nim wytrzymuję. Ale wiem, że dnia naszego ponownego spotkania nie zamieniłabym na żaden inny.
Ja – emocjonalna pustka, bez żadnej nadziei, on – emocjonalny chaos, zamykający się przed wszystkim i wszystkimi. Oboje straciliśmy coś najcenniejszego – naszą miłość. Potrzebowaliśmy pomocy i oparcia, i znaleźliśmy je w sobie. Staliśmy się dla siebie terapeutami zbłąkanych dusz. Mechanikami zniszczonych serc. Oboje tak różni, a w tej sprawie tak podobni. Będąc na dnie rodzą się najsilniejsze i najtrwalsze relacje, jak nasza.
Spotkaliśmy się na lotnisku. Jakby ktoś mi powiedział, że zobaczę Severusa Snape`a w takim miejscu, to wysłałabym go na przymusowe leczenie na oddziale zamkniętym w Szpitalu św. Munga. To było coś niewyobrażalnego. Coś niedorzecznego. Czysty absurd. A jednak.
Oboje obraliśmy ten sam kierunek: Awinion na południu Francji. Prawdopodobnie dlatego, że był wystarczający oddalony od Londynu, ale posiadający z nim magiczną więź. Akademia Magii Beauxbatons miała stać się naszym nowym Hogwartem, Awinion nowym Londynem, a wody Morza Śródziemnego, nowym Morzem Północnym. Inny świat, a jednak tak znajomy. Ciężko jest zapomnieć o przeszłości, tym bardziej jak nie chce się tego zrobić. Wtedy szuka się choćby najmniejszej cząstki łączącej nas z tym, co było. Nawet najmniejszego potwierdzenia, że to co nas spotkało nie było snem. Że było ważne. Że było nasze. Było… Okropne słowo, przypominające mi o celu mojej ucieczki. Czy jestem tchórzem? Nie uciekłam, bo nie mogłam poradzić sobie z problemem, tylko dlatego, że od początku znałam jego rozwiązanie. Czasami lepiej nie wiedzieć. Mniej boli. Przynajmniej tak mawiała moja mama. Ja jednak zawsze wolałam znać prawdę. I mam za swoje.
- Severusie, wyłaź wreszcie. Dobrze wiem, że tu jesteś. – Weszłam do kuchni, po drodze ściągając płaszcz i wieszając go na wieszaku. – Nawet. Się. Nie. Waż! – Mój palec wskazujący powędrował właśnie w stronę osoby bezczelnie zżerającej makówki, które zrobiłam na święta. Winowajca odwrócił twarz w moją stronę, oblizując środkowy palec z ciemnej masy. Jak dziecko... – Jeszcze jeden kęs, a będziesz musiał sam upiec nowe.
- Jak chcesz nową jakość z dodatkiem wymyślnych olejków i eliksirów, świetnie trafiłaś.
- Tak, żeby się skończyło tak, jak z twoim sernikiem. Myślałam, że jako mistrz eliksirów masz lepszy węch.
- Wiesz, że tak.
- Naprawdę? Czyli dla ciebie ser pleśniowy jest idealnym składnikiem do ciasta, tak?
- W przepisie napisali, że mam użyć sera, nie napisali jakiego.
- A jego zapach nie podpowiedział ci, że to nie jest najlepszy wybór? Tak samo jak informacja, że należy dodać zmielonego sera?
- No przecież go zmieliłem.
- Och, Merlinie… Dobra mniejsza o to. Nie o tym chciałam z Tobą porozmawiać.
- Chyba wygłosić monolog… - wymruczał pod nosem.
- Słucham?
- Nie, nic takiego…
Pokręciłam głową, chowając makówki z powrotem do górnej półki. Mogłam dosłownie poczuć łakomy wzrok podążający za moją ręką.
- Myślałam, że po skończeniu wojny sobie odpuścisz, ale ty nigdy nie masz dosyć.
- Czego? Twojego gadania? – mordercze spojrzenie – Dobra, już jestem cicho.
- Uważaj, bo uwierzę. Mówię o Harrym.
- No tak. Słynny pan Potter. Nawet tutaj musi mnie prześladować.
- Och, przestań. Myślałam, że po tym wszystkim wreszcie skończysz z tą obsesją. Nawet nie wiesz ile razy pytał się o ciebie. Chciał z tobą w końcu normalnie porozmawiać.
- Skończmy ten temat.
- Severusie, dlaczego nie potrafisz zostawić tego wszystkiego za sobą? To cię wyniszcza. Krzywdząc innych, ranisz samego siebie. Wiesz jak nazywają to mugole? Miecz obosieczny.
- Proszę cię przestań.
- Nie ty przestań! Nie możesz karać Harrego i wszystkich wokoło za błędy innych. Minęło już tyle czasu…
- Dość! – uderzył pięścią w stół. W jego oczach widziałam palący ból. Świetnie znałam to uczucie. Od spotkania w hotelu, stał się on moim nieodłącznym towarzyszem. Podeszłam do niego, siadając na krześle i wskazując miejsce obok siebie. Czas na rewanż. Ja już dostałam od niego rozgrzeszenie, wraz z tak potrzebnym mi spokojem i nadzieją, teraz jego kolej. Usiadł zrezygnowany i wpatrując się w kuchenny blat rozpoczął swoją spowiedź.
- Świeże rany, czy nieświeże, w środku bolą tak samo. Najwyraźniej czterdzieści lat nie wystarczy, by zapomnieć o kobiecie, której poświęciłem wszystko. Której podarowałem cały swój świat, chcąc być przy niej zawsze, chcąc być przy niej wszędzie. Dla kobiety, za którą chciałem umrzeć, bo moje życie bez niej i tak nie miało żadnego znaczenia. A ona wbiła mi nóż w plecy odchodząc z osobą, której nienawidziłem najbardziej na świecie. Z powodem mojego upadku, samotności i przegranego życia. Ja z całą swoją naiwnością i miłością wyglądałem jak kawałek kartki, którą zmięła, ciskając w kąt. Dlatego jestem taki. Lawiruję między skrajnościami, nie wiedząc za czym się opowiedzieć. A najbardziej boli to, że ciągle mi o sobie przypomina. Muszę ją widywać pod postacią cudownego Harrego Pottera. Kiedy na niego patrzę cały mój świat trzęsie się w posadach, bo na nic zdają się usilne próby wyprucia jej ze swojej pamięci. Próby zapomnienia, że dla osoby, której poświęciłeś wszystko też byłeś zwykłym odmieńcem, wyszywanym inną nicią, niż reszta społeczeństwa. Dziwolągiem, który żył w swoim własnym, odmiennym świecie. To smutne, bo to ona nim była. A żeby utrudnić sprawę, pomiędzy to wkradają się szczęśliwe chwile, które warto pamiętać. – przeniósł wzrok na moją załzawioną twarz – Nie powinno się zapominać o przeszłości. To tak, jakby udawać, że to wszystko się nie wydarzyło.
Przysunęłam się bliżej niego, łapiąc jego dłonie.
- Wiem. Nie powiedziałam, że masz zapomnieć. Tego nie można zrobić i dobrze o tym wiem. – Severus kiwnął głową, dając znak, że pamięta naszą wieczorną rozmowę, dzień po przyjeździe. A raczej moją spowiedź. Podobną do jego, tylko z innym bohaterem. – Ale nie można żyć tylko wspomnieniami. – zastanowiłam się na chwilę - To trochę jak z mugolskim muzeum. – podniósł na mnie swój firmowy wzrok. Wiedziałam, że wkurzały go moje ciągłe odniesienia do świata mugoli. – Można go nazwać domem wspomnień, gdzie przeszłość zyskała należne jej miejsce. Przechadzając się po tym budynku, odwiedzając kolejne sale, ma się wrażenie, że czas stanął w miejscu. Zgromadzone tam cenne przedmioty, postacie, artefakty z przeszłości, przy pomocy odpowiedniej aranżacji wnętrz oraz dekoracji, opowiadają własną, unikalną historię, pozwalając na spotkanie z duchem minionych czasów. Jest to niezwykłe miejsce, stworzone właśnie po to, by nie pozwolić następnym pokoleniom zapomnieć o wielkich czynach ich przodków. Ludzie przychodząc w to miejsce słuchając opowieści z dawnych lat, lub opowiadając je sobie na nowo. Jednak nie pozostają w tym miejscu na zawsze. Powracają do swojej teraźniejszości, ciesząc się życiem, które jak sobie przypomnieli jest tak krótkie i ulotne. Nie zapomnieli o swojej wizycie. Te wspomnienia pozostaną na zawsze w ich sercach, będąc ich bagażem doświadczeń, ale wyruszają w kolejną podróż, w poszukiwaniu nowych wspomnień. Aż do zapełnienia ich prywatnego albumu. – Przy ostatnich słowach ścisnęłam mocniej dłonie Severusa, przypominając sobie słowa mojego anioła.
- Czy ty właśnie w oryginalny i zrozumiały tylko dla siebie sposób próbujesz mnie zaprosić do muzeum? - Uśmiechnęłam się szeroko, będąc mu wdzięczna za zmianę nastroju. Teraz tylko on potrafił odegnać moje obawy, przywracając spokój.
- Jak czegoś nie zmienisz w swoim życiu to wcale nie będę musiała cię tam zabierać, bo sam tam trafisz, jako eksponat. - Jego obrażona mina nie zrobiła na mnie wrażenia. Cały efekt psuł lekki uśmiech, błąkający się na jego ustach.
- Chyba nie sugerujesz, że jestem aż tak stary.
- Ależ oczywiście, że nie. – uśmiechnęłam się do niego jeszcze szerzej – Dlatego nie chcę, żeby inni cię tak postrzegali. Martwię się o ciebie i chciałabym żebyś w końcu był szczęśliwy.
- W tym akurat się zgadzamy - westchnęłam, opierając się o stół.
- Oboje jesteśmy siebie warci. Znamy teorię, ale nie potrafimy wykorzystać jej w praktyce.
- Ty możesz to naprawić.
- Nie – zaprzeczyłam, dobrze wiedząc co ma na myśli. Nie chciałam kolejny raz słuchać o tym, że nie powinnam była uciekać. Sama wystarczająco dużo razy zadawałam sobie pytanie dotyczące słuszności mojej decyzji. – To już zamknięty rozdział.
- Zamknięty rozdział, do którego powracasz.
- Przez ciebie – powiedziałam z wyrzutem, zwracając się w jego stronę. - Gdyby nie twój telefon, dalej pisałabym swoją opowieść w spokoju.
- Święta to szczególny czas. Powinnaś go spędzić z rodziną i przyjaciółmi.
- Czyli z Tobą.
- Tak, ze mną też – zobaczyłam jego uśmiech i skierowane na mnie, uważne spojrzenie. – Ale nie tylko. Obiecałem ci już, że dołączę do ciebie, jak tylko załatwię wszystkie sprawy w Beauxbaton i dotrzymam słowa. Nie możesz odgradzać się od osób, którym na tobie zależy.
- Powiedział specjalista w tej dziedzinie – dodałam bez zastanowienia, dopiero po fakcie gryząc się w język. – Przepraszam.
- Nie. Masz rację. Tym bardziej nie chcę żebyś popełniała moje błędy. Powrót dobrze ci zrobi, wierz mi. A teraz radzę ci już udać się do łóżka, bo znając twoją miłość do porannego wstawania, nawet na samolot o 13 możesz się spóźnić. – Nachylił się by pocałować mnie w czoło, ale podniosłam głowę dając mu buziaka w usta.
- Dobrze zastępowy tato – uśmiechnęłam się, wstając od stołu.
- Zastępstwa wcale nie są takie złe.
- Wiem. Dlatego może w końcu posłuchasz mojej rady i zastąpisz Lilly kimś, kto bardziej zasługuje na twoje uczucie. Na przykład Alexią Castain, seksowną nauczycielką obrony przed czarną magią. S.S. – severus veris: surowa prawda. Nieźle cię określiła, nie sądzisz?
- Marsz do łóżka, zanim skończą się moje pokłady ojcowskiej cierpliwości!
- Oj, stajesz się zgryźliwy – mordercze spojrzenie w wykonaniu Severusa nigdy mi się nie znudzi - Dobra, dobra, już nic nie mówię. Dobranoc S.S.
- Dobranoc zastępowa córeczko.
Posłałam mu ostatni uśmiech, wchodząc po schodach do mojej sypialni.

***

Podróż na lotnisko minęła mi wyjątkowo szybko. Przez chwilę nawiedziło mnie dziwne uczucie deja vu, jednak szybko odgoniłam te myśli od siebie. W rytmie „Last Christmas” oraz w otoczeniu różnokolorowych światełek i girlandów, stwarzających typowo świąteczny nastrój zmierzałam właśnie w stronę poczekalni, tuż po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa. Mimo tego całego zamieszania i koniecznych przygotowań święta Bożego Narodzenia były na samym szczycie listy moich ulubionych momentów. Miały w sobie magię i niosły ze sobą nadzieję, tak bardzo mi teraz potrzebną. A świąteczne ozdoby i cała towarzysząca im atmosfera tylko idealnie dopełniała całości.
Po prawej stronie zobaczyłam przytulną kawiarenkę, więc postanowiłam tam przeczekać te pół godziny pozostałe do odlotu. W połowie drogi zatrzymał mnie jednak komunikat dochodzący z głośników.
- Uwaga. Pani Hermiona Granger proszona jest o podejście do punktu informacyjnego. Powtarzam pani Hermiona Granger.
Ja? Do punktu informacyjnego? Więc to chyba nic z bagażem. Lekko zaniepokojona zapytałam się pani w kiosku jak dojść do działu informacji i już po dwóch minutach zostałam skierowana przez wysokiego ochroniarza do małego pokoiku, jak się dowiedziałam służbowego, w głębi wąskiego korytarza. Na pytanie o cel tego wezwania, otrzymałam odpowiedź, że wszystko wyjaśni się na miejscu. Po solennych zapewnieniach, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ruszyłam więc we wskazanym kierunku, stając przed drewnianymi drzwiami po lewej stronie. Nacisnęłam klamkę i weszłam do gustownie urządzonego saloniku, którego centralną część zajmował mahoniowy, okrągły stół, ze śnieżnobiałym obrusem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie zobaczywszy w nim nikogo, podeszłam bliżej stołu i zauważyłam na nim złotą kopertę, zaadresowaną moim imieniem i nazwiskiem. Wzięłam ją do ręki i wyjęłam z niej małą karteczkę. Na idealnie czarnym tle, złotymi literami widniał napis: K.C. to nie były inicjały, to było wyznanie.
Nie zdążywszy zastanowić się nad sensem tych słów, od strony drzwi usłyszałam znajomy głos.
- Miałaś ją przeczytać już wtedy w hotelu.
Odwróciłam się szybko za siebie i stanęłam twarzą w twarz z osobą, która gościła w moich myślach nieustannie od miesiąca, nie dając mi spokoju nawet w nocy.
- Jak ty… - zdołałam wyjąkać, nie mogąc przestać się w niego wpatrywać. W tym momencie przypomniał mi się ostatni wieczór. – Severus.
- Tak. Zadzwonił do mnie dzisiaj z informacją, że przylatujesz do Londynu. Nie zastanawiając się długo wsiadłem w samochód, chcąc jak najszybciej cię zobaczyć. Szukałem cię cały miesiąc, odwiedzając dziesiątki miejsc i pytając się wszystkich twoich przyjaciół, i znajomych o miejsce twojego pobytu. Bezskutecznie. Nawet przeklęty Potter powiedział mi tylko tyle, że dostał jedną, jedyną wiadomość od ciebie, że jesteś cała i zdrowa w bezpiecznym miejscu. Gdyby nie Severus, nie wiem czy udałoby mi się cię odnaleźć. – Zrozumiałam tylko połowę wypowiedzianych przez niego słów. Moja uwaga całkowicie skupiła się na jego twarzy, szczególnie oczach, rejestrując każde pojawiające się w nich uczucie. Nie zauważyłam nawet jak odległość nas dzieląca zmniejszyła się do jednego kroku, a jego dłoń delikatnie dotknęła mojej. – Hermiono zrozumiem, jeśli nie będziesz w stanie mi w pełni wybaczyć i zaufać, mając w pamięci moje wcześniejsze szkolne oblicze, ale proszę daj mi szansę. Chciałbym żebyś wiedziała, że każde słowo, które ode mnie usłyszałaś, lub przeczytałaś miesiąc temu było prawdą. Od roku wszystko planowałem, by nie popełnić żadnego błędu, zapominając przy tym o najważniejszym: twoich uczuciach. Proszę cię tylko o szansę. – Złapał moją wolną dłoń, zmniejszając naszą odległość do minimum. Nie mogąc znieść dłużej jego spojrzenia, przeniosłam wzrok na małą karteczkę, wciąż spoczywającą w mojej drugiej dłoni. Dopiero teraz w pełni zrozumiałam jej prawdziwe przesłanie. Ponownie spojrzałam w jego oczy i cichym głosem wyszeptałam:
- Pocałuj mnie.
Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Po kilku sekundach poczułam jego usta na swoich. Objęłam go ramionami, przylegając do niego całkowicie. Tak bardzo mi go brakowało. Teraz mogłam w myślach przeklinać swoją głupotę i dziękować niebiosom za jego wytrwałość i upór. Podziękowania należą się także Severusowi, oczywiście zaraz po tym jak usłyszy ode mnie litanię o niedotrzymywaniu obietnic. Po kilku, cudownych chwilach przerwaliśmy pocałunek, odsuwając się od siebie na krok.
- Już nigdy ode mnie nie uciekaj.
Nie miałam nawet takiego zamiaru. Potrząsnęłam głową, zaprzeczając, z powrotem przenosząc wzrok na karteczkę.
- Muszę Severusowi stworzyć taką wizytówkę. S.S. – różne oblicza prawdy.
- S.S? Severus Snape?
- Poniekąd, ale nie w tej wersji. Nieważne. Po prostu kolejne hasło w moim wirtualnym słowniku uczuć. – Uśmiechnęłam się do niego i złapałam jego dłonie.
- To będziesz musiała stworzyć mi do niego jakiś indeks.
- Tylko jeżeli ty stworzysz dla mnie swój.
- Dla ciebie wszystko, księżniczko. Ale najważniejsze hasło już znasz. – Wzmocnił uścisk i trzymając się za ręce wyszliśmy na zewnątrz, do głównego holu. Jeszcze nigdy nie byłam tak ciekawa następnej strony książki, jak kolejnego hasła w jego prywatnym słowniku uczuć. Miałam przeczucie, że razem stworzymy ich całkiem sporo.


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 10.11.2024 19:52