Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

Drzewo · Standardowy · [ Linearny+ ]

> Dwie Noce

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 20 ] ** [90.91%]
Gniot - wyrzucić [ 2 ] ** [9.09%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 22
Goście nie mogą głosować 
Hito
post 18.02.2006 12:55
Post #1 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Na wstępie rzucę kilka uwag natury ogólnej.
1) Z góry zaznaczam, że ten fic NIE ma na celu propagowania ani przedstawiania dominującego na tym forum pairingu Draco/Hermiona. Zrozpaczone fanki muszą mi przebaczyć.
2) Fic chyba miałby lepszy sens, gdyby miał miejsce po Zakonie, a nie Księciu. Uniknąłbym w ten sposób niedogodności tłumaczenia czworokąta miłosnego, a i chyba sama fabuła byłaby bardziej prawdopodobna. Za późno na to wpadłem.
3) Pierwsze dwa party mogą wydawać się trochę czerstwe przez konwencję, jaką przyjąłem. Ufam, że po przeczytaniu całości wszystko będzie w porządku.
4) Jak każdy pisarz, mam wrażenie, że moje ,,dzieło'' mogłoby być o wiele lepsze. Coś jest w tym, że bohaterowie żyją własnym życiem.
5) W Wordzie to lepiej wygląda. Na forum układ graficzny, przez brak wcięć, trochę się psuje, niestety.
6) Enjoy.



Dzień piąty

Harry gwałtownie otworzył oczy.
Chwilę trwało, zanim zorientował się, gdzie jest i dlaczego. Żeby tego dokonać, musiał sięgnąć pamięcią wstecz o jeden dzień, albo raczej – jeśli chodzi o ścisłość – jedną noc.
Na brodę Merlina...
Pokój, w którym chłopak się znajdował, dobitnie udowadniał mu, że jego własny umysł nie stroi sobie z niego żartów i nie karmi iluzjami. Na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że pomieszczenie zamieszkuje osoba płci żeńskiej, która nie tolerowała twórczego chaosu pokojowego. Wszędzie panował porządek, czy to na podłodze, którą przykrywał brązowy dywan, czy to na półkach z licznymi książkami, gdzie próżno by było szukać choćby jednej cząsteczki kurzu. Harry kątem oka zobaczył, że okno jest uchylone, a białe firanki powiewają lekko, smagane delikatnie przez letni powiew wiatru. Gdyby młodzieniec obrócił głowę mocniej w prawo, ujrzałby na szafce nocnej zdjęcie oprawione w dekorowane ramy, przedstawiające trzyosobową rodzinę, z właścicielką pokoju na pierwszym planie.
Spokojnie, Harry, tylko spokojnie...
Harry nie mógł nie zauważyć, że łóżko, pościel i poduszka, na której leżał, są bardzo wygodne, a on nie czuje najmniejszej chęci do wstawania. Mimo to, lewą ręką odruchowo zaczął szukać koło siebie okularów. Nie znalazł ich, co oznaczało, że ktoś je gdzieś przeniósł. Jednak jego dłoń nie macała bezskutecznie powietrza. Coś miękkiego i futrzanego zajęło drugi, poprzeczny koniec posłania.
- Krzywołap – Harry raczej oznajmił fakt, niż zapytał. Kot leniwie zamruczał, po czym ziewnął. – Gdzie jest twoja pani?
W ramach odpowiedzi rudy kocur przeciągnął się i zmienił pozycję, odwracając się tyłem do chłopaka.
- Dzięki – mruknął Harry. Starał się nie dopuścić do głosu męczącej go myśli, iż powinien wstać i sam jej poszukać. A było mu tak wygodnie...
Chociaż nie do końca, czuł nieprzyjemne skręcanie w żołądku. No i zaczynało być mu gorąco.
Harry wyciągnął prawą rękę i po krótkich poszukiwaniach znalazł swoje okulary. Spoczywały na brzegu szafki nocnej, leżące szkłami skierowanymi ku sufitowi. Chłopak założył je na nos powoli, nie podnosząc się nawet odrobinę. Pewnie gdyby się rozejrzał po pokoju, znalazłby swoje ubranie schludnie złożone w kostkę, a może i odświeżone i pachnące.
Wstawaj, do licha! Nie możesz tu leżeć i czekać na wybawienie.
Chociaż była to kusząca myśl, Harry musiał przyznać. Ale jednak...
- Widzę, że już nie śpisz, Harry.
Chłopak nie podskoczył tylko dlatego, iż znajdował się w pozycji horyzontalnej. Aczkolwiek jego serce na dźwięk tego ciepłego, dziewczęcego głosu utonęło gdzieś w otchłani klatki piersiowej.
- ... – Nie najlepszy początek rozmowy. Harry uznał, że trzeba spróbować jeszcze raz. – Cześć, Hermiono.
- Cześć.
Siedemnastoletni Harry Potter spojrzał na dziewczynę stojącą w drzwiach, opierającą się lekko o ich framugę. Ubrana była w puszysty szlafrok, którego kolor, dzięki jakiemuś wspomnieniu z przeszłości, kojarzył się młodzieńcowi ze świeżo skoszoną trawą. Barwa tego okrycia idealnie współgrała z tą ścian pokoju. Wietrzyk błądzący w pomieszczeniu poruszył delikatnie mokrymi w tym momencie, kasztanowymi włosami Hermiony.
Dziewczyna patrzyła na Harry’ego z mieszanką uczuć na twarzy.
- Właśnie miałam cię obudzić – powiedziała w końcu. – Umyj się i zejdź na dół, właśnie kończę robić śniadanie.
- Śniadanie? – zapytał zaskoczony Harry. Rzeczywistość zbyt powoli wsączała się do jego zamglonego jeszcze snem umysłu. Hermiona tylko uniosła brwi i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Tak, śniadanie. Raz można je zjeść odrobinę wcześniej, nieprawdaż?
- Śniadanie. No tak. Oczywiście.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Biedny Harry. Wyraźnie się denerwował.
Cóż, nic dziwnego.
- Czekam na ciebie w kuchni – podsumowała dziewczyna, wychodząc.
Drzwi zamknęły się. Prawie w tym samym momencie Harry poderwał się do pozycji siedzącej. Podrapał Krzywołapa za uchem i zsunął nogi z łóżka. Kot zamruczał cicho. Był zadowolony, że meandry ludzkiej psychiki to nie jego zmartwienie.
Harry wstał, przeszedł kilka kroków, zorientował się, że jest nagi, jęknął i skierował się kierunku swojego ubrania, które musiało zostać tu przyniesione z jego sypialni. Świeże ubranie leżało na krześle złożone w kostkę, co oznaczało, że Hermiona musiała chwilę grzebać w jego szafie. Harry wkładał je na siebie dość nieprzytomnie, gdyż wspomnienia wybrały właśnie tę chwilę, by dać o sobie znać.
Z pokoju Hermiony wyszedł dopiero po chwili, gdyż musiał się uspokoić i skierować swoje myśli na bardziej neutralne tory. Gdy Harry stanął w korytarzu na pierwszym piętrze, gdzie znajdowały się pokoje jego i Hermiony, usłyszał dobiegające z kuchni odgłosy przygotowywania posiłku. Sądząc po dźwiękach muzyki, które mieszały się skwierczeniem jakieś potrawy, dziewczyna włączyła mugolskie radio. Harry’emu przyszło do głowy, że wyostrzył mu się słuch, skoro docierały do niego nawet kroki Hermiony.
Kuchnia zaczeka. Zresztą, Harry chciał przejrzeć się teraz w lustrze.
Jako, że dom państwa Granger miał dwie łazienki, jedna z nich znajdowała się na pierwszym piętrze, naprzeciwko schodów i pomiędzy dwoma sypialniami, a druga na parterze. Chłopak musiał przyznać, że taki układ jest dobry. Zapewne pomysł rodziców, którym nie w smak było czekanie, aż ich dorastająca córka wyjdzie po godzinie oblegania jedynej łazienki, w końcu gotowa pokazać się zewnętrznemu światu.
Z drugiej strony, Hermiona rzadko bywała w domu i nie była typową dziewczyną.
Harry wzruszył ramionami. Takie rozważania do niczego nie prowadziły, a przynajmniej nie w tej chwili. Potter ruszył, kierując się przed siebie. Uznał, że dobry, gorący prysznic będzie całkiem na miejscu.
Ręcznika nie musiał szukać – wisiał w łazience. Harry patrząc na niego uzmysłowił sobie, iż gości w domu rodziny Granger już prawie tydzień. I od niedawna jest już dorosły.
Ciepła woda oblała go całego. Kabina prysznicowa szybko zapełniła się parą. Harry, wcierając szampon w swoje kruczoczarne włosy, sięgnął pamięcią w poprzednie tygodnie.
Śmierć Syriusza musiała przytępić jego wrażliwość. Stanowiła straszną katastrofę w życiu Harry’ego, ale on nigdy nie płakał z jej powodu. Czuł z jej powodu smutek, tak, gniew tym bardziej – ale nie rozpacz.
Teraz Albus Dumbledore, najwspanialszy dyrektor Hogwartu, także nie żył. A on, jego ulubiony uczeń, przeszedł nad tym faktem właściwie do porządku dziennego. Lawina śmierci, którą rozpoczął Cedrik, a wcześniej jego rodzice, najwidoczniej po drodze porwała serce młodego Pottera. A przynajmniej jego część.
To nie było dokładnie tak. Stan swojego ducha Harry zawdzięczał Hermionie, chłopak wiedział o tym dobrze. Dziewczyna słusznie przewidziała, dzięki swojej zadziwiającej empatii, jak podle Harry będzie się czuł. I wyciągnęła swoją pomocną dłoń w jego kierunku.
Lipiec był okropnym miesiącem. Harry wrócił do Dursleyów, tak jak obiecał to Dumbledore’owi. Ron i Hermiona mu nie towarzyszyli, gdyż Harry uznał, że lepiej będzie, jeżeli wrócą oni do swych rodzin. Młodzieniec miał zostać u Dursleyów do swoich siedemnastych urodzin, do momentu wygaśnięcia starożytnej magii rodzinnej krwi. Okropnym było jednak widzieć zadowolenie na twarzach swojej, bądź co bądź, rodziny z powodu jego rychłego opuszczenia Privet Drive. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny, a w tej materii przeżył już swoje. Teoretycznie zaraz po swoich urodzinach miał znaleźć się w Norze, domu rodziny Weasleyów, ale... jakoś perspektywy spotkania i przebywania z pełną, szczęśliwą rodziną nie napawały Harry’ego radością i oczekiwaniem. Musiałby spotkać się z Ronem i zacząć snuć plany łowów na pozostałe cztery Horcruxy. Musiałby spotkać się z Ginny, z którą rozstał się w dość nieprzyjemny sposób.
Harry nie chciał tego. Ale nie chciał również zostać na Privet Drive dłużej, niż to konieczne. Siedział lub leżał otępiały w swojej sypialni, nie wychodząc z niej za często, mimo iż tym razem żaden zakaz nie ograniczał mu poruszania się po domostwie Dursleyów. Harry nie wiedział wtedy, co powinien zrobić. Czuł tylko zamęt w myślach i uczuciach.
Harry zakręcił kurek z gorącą wodą. Prysznic zamilkł. Potter owinął się ręcznikiem i zaczął wycierać. Podczas tej czynności spojrzał na długie, prostokątne lustro łazienkowe. Tak, doskonale pamiętał moment, który zdarzył się w trzecim tygodniu lipca. Hedwiga zapukała dziobem w okno jego sypialni, mając ze sobą list. Chłopak wpuścił ją wtedy, odczepił pergamin od nogi swojej sowy i spojrzał na niego. Od razu po charakterze pisma rozpoznał, kto był nadawcą listu. Ciekawość przełamała jego duchowy marazm. Czegóż mogła chcieć Hermiona? Przecież ona także miała czekać na niego w Norze.
Harry pamiętał również swoje zaskoczenie. Nie spodziewał się takiej propozycji od Hermiony. Pisała, że uzgodniła to z Weasleyami, ale Harry czuł wątpliwości. To znaczy, jak ich przekonała, że tydzień spędzony w domu państwa Granger dobrze mu zrobi?
Lustrzane odbicie Pottera patrzyło na niego z pewną dozą rozbawienia. Oczywiście, Hermiona trafiła w dziesiątkę. Gdy Harry przemyślał treść jej listu, uznał, że istotnie, woli spędzić tydzień, a właściwie pięć dni, sam na sam z Hermioną, niż zjawić się w Norze. Wiedział, że ucieka od swoich problemów, od przyszłości, której nie da się uniknąć, ale nie dbał o to.
Harry miał chwilowo dość wszystkiego. Chciał odpocząć, głównie psychicznie. Z kimś, kto potrafi go zrozumieć bez zbędnych słów.
A Hermiona mogła mu zapewnić taki relaks. W odpowiednich chwilach potrafiła porzucić swój mentorski ton i pomóc, tak naprawdę.
Dlatego Harry nie zastanawiał się długo. Kilka dni później śnieżnobiała Hedwiga niosła kawałek pergaminu zaadresowanego do rodziny Weasleyów. Harry napisał w liście, iż przystaje na sugestię Hermiony, i potwierdził, że obydwoje zjawią się w Norze na początku drugiego tygodnia sierpnia. Po czym po prostu czekał na koniec siódmego miesiąca. Ostatniego dnia lipca nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, oczywiście oprócz faktu, iż właśnie wtedy Harry przekroczył próg dojrzałości. A potem nastał sierpień.
A teraz, to dopiero jest ciekawie.
Harry spojrzał na grzebień, ale błyskawicznie odrzucił pomysł jako bezużyteczny. Jego włosy zawsze żyły własnym życiem i nie zamierzały się podporządkowywać niczyjej woli. Chłopak poprawił okulary na nosie, rozejrzał się wokół siebie, ubrał się szybko i wyszedł z łazienki.

Wejście do kuchni nie było takie proste, jak zazwyczaj.
Śniadanie Harry’ego już na niego czekało, rozsiewając w pokoju smakowity zapach. Hermiona, nadal ubrana w swój zielony szlafrok, nuciła cichutko w takt muzyki wydobywającej się z radia położonego na ladzie. Przestała, gdy tylko zobaczyła Harry`ego, który w końcu się przemógł i podszedł do stołu.
- Najwyższy czas – powiedziała dziewczyna, odwracając się przodem do Pottera. – Już myślałam, że utonąłeś pod tym prysznicem.
- Eee. – Harry szybko musiał ustalić, czy był to żart, sarkazm czy opinia. – Skądże.
- Cieszę się. A teraz siadaj i jedz, Harry. I tak zdążyła już wystygnąć.
Chłopak odsunął krzesło i usiadł na nim. Spojrzał na jajecznicę będącą jego śniadaniem. Wyglądała całkiem zachęcająco. Jej widok przypomniał Harry’emu jego zdziwienie, jakiego doświadczył w pierwszych dniach pobytu. Nie spodziewał się, że Hermiona będzie umiała gotować. Nie była mistrzynią patelni, co prawda, szczególnie na początku, ale – jako że jej talent do nauki chyba nie miał ograniczeń – radziła sobie coraz lepiej. Harry nie miał żadnych wątpliwości, że jajecznica mu zasmakuje.
- I jak wrażenia? – zapytała Hermiona, która znowu krzątała się przy ladzie, odwrócona plecami do stołu.
- Pychota – odpowiedział chłopak z pełnymi ustami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
Harry jadł szybko, jednak nie z uwagi na dziwne ssanie w brzuchu, które zresztą z głodem nic wspólnego nie miało. Musiał przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie był taki spięty. Smak jego śniadania właściwie do niego nie docierał.
Potter podniósł na chwilę wzrok, gdyż koło talerza pojawił się kubek gorącego kakao. Hermiona usiadła naprzeciwko Harry’ego, lecz nie przerwała milczenia. Wbiła w niego swoje spojrzenie, co spowodowało natychmiastowe podniesienie się temperatury przy stole. Harry miał nadzieję, że ręką mu nie drży.
Hermiona otworzyła usta, zamknęła je nie wydając żadnego dźwięku, po czym wstała i wyłączyła radio. Dopiero wtedy w kuchni nastała prawdziwa cisza. Mimo to, Harry’emu dzwoniło w uszach. Starał się skupić ponownie na talerzu, jajkach, boczku i kiełbasie. Zaskrzypiało krzesło. Hermiona oprała łokcie na blacie, a podbródek na złączonych dłoniach. Jej czekoladowe oczy skupiły się na twarzy Chłopca, Który Przeżył.
- Harry, uważam, iż powinniśmy poważnie porozmawiać.
- O czym? O tak, wspaniałe pytanie, popisałeś się, nie ma co.
- Harry...
- Wiem. Przepraszam.
Wnętrzności zawiązały mu się w supełek ciaśniejszy, niż wtedy, gdy próbował zaprosić Cho Chang na Bal Bożonarodzeniowy. Harry wiedział, że się czerwieni. Spróbował kontynuować jedzenie czując na sobie wzrok Hermiony – i to był błąd.
- Harry!
Hermiona uderzyła go dłonią w plecy na tyle mocno, iż Harry omal nie spadł z krzesła.
- Dzięki – wymamrotał, gdy już skończył się krztusić. Miał ochotę rozbić czołem blat stołu.
Całkiem niespodziewanie dla chłopca i dla siebie samej, Hermiona roześmiała się, głośno i radośnie.
- Widzę, iż naszą rozmowę musimy przełożyć na później, Harry. – Hermiona wyszczerzyła swoje idealnie równe zęby. – W takim razie ty skończysz jeść sam, a ja pójdę się ubrać. Co ty na to?
- Nie ma sprawy.

Ten post był edytowany przez Hito: 07.04.2006 16:20


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
8 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi(75 - 99)
psawko21
post 05.03.2006 21:13
Post #76 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny. Cieszę się z wklejenia kolejnej części, Harry miał całkiem ciekawe widoczki<smirk>;] I zadam swoje nużące pytanie. Tzn. Kiedy kolejny part??
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 05.03.2006 21:31
Post #77 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



psawko, to miłe, że to opowiadanie Ci się podoba, ale zlituj się i przestań nudzić. Do wszystkich, a do Hito przede wszystkim, dwano już trafiło, że czekasz na następną część. Zrozum, że na takie pytanie nie da się w 100% odpowiedzieć, bo jest tyle okoliczności, które na to wpływają, że autor nigdy nie może dać pełnej gwarancji.

Natomiast co do tego rozdziału:
Akcja rozwija się sprawnie, styl też powoli, bo powoli, ale ulega pewnej poprawie. Oby tak dalej smile.gif Znowu, nie miałam czasu przyjrzeć się stronie technicznej, ale skoro nic nie rzuciło mi się w oczy, znaczy, że nie ma tam rażących błędów. Tylko pogratulować.
Znów, obiecuję dokładniejszą recenzję po zakończeniu opowiadania (brawo, wreszcie opowiadanie, które prawdopodobnie zostanie zakończone!).



--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 05.03.2006 23:43
Post #78 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Dobra już nie będę nudził. Obiecuję. Naprawdę. I nie będę zadręczał nikogo takimi pytaniami. Obiecuję.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 05.03.2006 23:43
Post #79 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Zostanie ukończone, nie martw się. Nie ,,prawdopodobnie'', a ,,na pewno'' smile.gif
Pamiętaj, trzymam Cię za słowo w sprawie dokładniejszej recenzji (i mam nadzieję, że wielu czytelników pójdzie za Twoim przykładem... ale to jeszcze kwestia przyszłości).

Psawko>>ze swojej, autorskiej, strony mogę Ci obiecać, że tylko naprawdę wyjątkowe okoliczności zmusiłyby mnie do przerwania dotychczasowego cyklu wklejania nowych części. Na razie takowych na horyzoncie nie widać, zatem kolejny part najprawdopodobniej pojawi się za parę dni.
Toteż, podsumowując, prosiłbym Cię o pisanie na temat - konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana.

EDIT - spóźniłem się o minutę. W takim razie i Ciebie trzymam za słowo.

Ten post był edytowany przez Hito: 05.03.2006 23:45


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
nosferatu
post 06.03.2006 15:52
Post #80 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 57
Dołączył: 14.05.2004
Skąd: Skierniewice




Hito... treść no.. brak mi słów,żeby to opisać... no jestem naprawdę pod wrażeniem... Genialne... smile.gifsmile.gif i dawaj szybciutko nowe party bo tu niektorzy bardzo na nie czekaja smile.gif czekolada.gif <- a to, żeby wena i chęć do pisania Cie nie opuszczały smile.gif smile.gif biggrin.gif


--------------------
W każdym można zobaczyć coś dobrego !!! 3ba tylko poszukać !!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 06.03.2006 17:18
Post #81 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



QUOTE(psawko21 @ 05.03.2006 20:13)
Kiniulka, ten part jest krótki? Erm, poprzedni był owszem krótki, ale ten? Nie ten jest optymalny.



Jestem super fanem tego fick ( tongue.gif blush.gif ) i dlatego wydał mi się krótki... Z resztą każdy może mieć własne zdanie a jak dla mnie to był troche krótki bo bardzo fajnie mi się czyta i wolałabym troszke dłuższe odcinki.

Pozdrowienia Hito smile.gif


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 06.03.2006 17:21
Post #82 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 06.03.2006 17:23
Post #83 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



QUOTE(Katon @ 06.03.2006 16:21)
Tak na marginesie, pytanie do użytkowniczki powyżej. To Twoje zdjęcie zdobi Twóh profil?
*




Tak jest :) Coś nie tak?


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 06.03.2006 17:25
Post #84 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Nie, wręcz przeciwnie.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 06.03.2006 17:29
Post #85 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



blush.gif Dzięki blush.gif


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 06.03.2006 17:30
Post #86 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Cała przyjemność po mojej stronie.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 06.03.2006 17:37
Post #87 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Te, te, Katon, zamiast podrywać użytkowniczki w moim temacie, wypowiedziałbyś się lepiej na temat ostatnich partów (nie tylko on strony językowej).

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 06.03.2006 17:40
Post #88 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



QUOTE(Hito @ 06.03.2006 16:37)

Następny part może będzie dłuższy, zobaczy się.
*




Ale by było fajnie smile.gif


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 06.03.2006 17:41
Post #89 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Zawsze jest miejsce i czas na zasłużony komplement. A komentarz już wkrótce...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 06.03.2006 17:46
Post #90 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Jeszcze raz dzięki Katon blush.gif

Żeby nie było, że posty nabijam.
Nie dziękuj mi już tylko lepiej mi napisz skąd jesteś, hehe.


Ten post był edytowany przez Katon: 06.03.2006 17:48


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 07.03.2006 11:44
Post #91 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Ale się zrobił fajny offtopic. A tak swoją drągą Kiniulka, hmm no no no, jest czego pozazdrościć.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 07.03.2006 19:38
Post #92 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Zamieszczam kolejną część fica, by tym samym uciąć wszelkie offtopy. Liczę i ufam, że posty po moim będą na temat, czyli krytyka&recenzje&te sprawy.
Part nie jest taki długi, jak planowałem, że będzie, zatem w ramach rekompensaty kolejny fragment fica zostanie zamieszczony pojutrze.




Dzień czwarty

Harry wstał dopiero po kilku minutach od pobudki.
Zaczął chodzić po swoim pokoju na palcach, jakby bojąc się, że najdelikatniejszy dźwięk sprowadzi tu wściekłą Hermionę.
Wiedział, że zaraz będzie musiał zejść na dół na śniadanie i stanąć z nią twarzą w twarz. A może nie będzie tak źle?
Taaa, pewnie, nie będzie.
Co może pomóc ukazać się mu w jak najlepszym świetle? Prezenty. Wyeksponowanie zegarka i koszulki.
Uważając na boczny przycisk, Harry założył zegarek na rękę i skierował się do szafy.
Wyjął prezent ręcznie wykonany przez Hermionę. I zdziwił się.
Obrócił koszulkę i obejrzał ją pod światło. Nie ma wątpliwości – koszulka zmieniła kolor. Biel została zastąpiona przez kolor ciemnoniebieski.
Harry gwizdnął. Hermiona była naprawdę fantastycznie utalentowaną czarodziejką. Jeszcze kilka lat i przebije McGonagall, zostając tym samym najpotężniejszą wiedźmą świata, pomyślał Harry z ciepłym uśmiechem.
Dzięki mocnemu, słonecznemu światłu Potter zobaczył coś, co umknęło mu przy rozdawaniu prezentów. Książka, jeden z czterech elementów budujących konstrukcję na tyle koszulki, nie była pierwszym lepszym zbiorem kartek papieru. Harry zmrużył oczy. Tak – książka ta była idealną kopią ,,Nowej Teorii Numerologii’’, którą Hermiona otrzymała od Harry’ego na święta Bożego Narodzenia półtora roku temu.
Interesujące. Razem z hipogryfem...
Harry potrząsnął głową. Nie czas na takie rozważania. Niestety. Potter szybko założył na siebie koszulkę i resztę ubrania. Tu jednak jego zapał bojowy nieco przygasł. Z dostrzegalnym ociąganiem ruszył przez drzwi na korytarz ku schodom, którymi zamierzał zejść tak subtelnie, jak się tylko da.
Raczej mu się to nie udało.
- Bawisz się w chowanego?
- !!! Ee... Cześć, Hermiono.
- Cześć, Harry.
Hermiona wyłoniła się wprost zza jego pleców, gdy stojąc w przedpokoju zaglądał do kuchni. Teraz właśnie tam zmierzała.
Równie dobrze mogę teraz ją przeprosić.
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie. Uznał, że nawet dobrze się stało – może łatwiej mu pójdzie, gdy Hermiona będzie odwrócona do niego plecami – więc gdy tylko ta zbliżyła się do lady, zabrał głos.
- Słuchaj, Hermiono, ja...
- Chwilę.
Dziewczyna wyjęła zza ucha różdżkę i machnęła nią lekko. Półmisek wypełniony artystycznie i równiutko ułożonymi kromkami chleba wsiąkł nagle bez wydawania żadnego dźwięku. Sądząc jednak z cichego stuku, który dobiegł z gościnnego pokoju, wylądował na stole, gdzie czekały już na niego sztućce, masło, herbata i reszta.
Harry był zbyt skupiony na odpowiednim wyrażeniu skruchy, żeby docenić werbalnie jej talent magiczny.
Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka. Na jej twarzy błądził – wbrew przewidywaniom Pottera – krzywy uśmieszek. Jakby spodziewała się, co Harry zamierza zrobić.
I pewnie tak właśnie było. A skoro tak, to nie ma sensu owijać w bawełnę.
W końcu, najwyżej skończy jako ropucha w stawie.
- Zatem?
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem, to był zupełny przypadek, ja...
- Nie kłam. To nie był zupełny przypadek.
Harry potrzebował sekundy, żeby się pozbierać.
- Uwierz mi, zrobiłem to niechcący, nie chciałem...
- Harry, Harry. Dlaczego deprecjonujesz swoje czyny? Nie odpowiada ci rola rycerza w lśniącej zbroi?
Tym razem Potter na tyle długo nie znalazł odpowiedniej odpowiedzi, że Hermiona kontynuowała.
- Nie zrobiłeś tego niechcący. – Jej oczy rozbłysły na chwilę. Uśmiech poszerzył się. – Usłyszałeś efekty mojego rozklejenia się, i nie myśląc za wiele, wkroczyłeś do mojego pokoju, by zapytać się, co się dzieje. Mylę się?
Harry tylko pokręcił głową przecząco.
- To raczej naturalne, że nie wchodzi się bez pukania do pokoju kobiety w środku nocy. Musiał istnieć jakiś powód. Twoim były szlachetne pobudki, aczkolwiek mogłeś bardziej ruszyć głową, tu się zgodzę. A ja mogłam zamknąć drzwi, skoro chciałam... – Hermiona wzruszyła ramionami, by odpędzić końcówkę zdania. Zarumieniła się delikatnie.
- Czyli nie jesteś zła? – Harry wolał upewnić się, na czym stoi.
- Teraz na pewno nie.
Uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna wróciła do lady, by skończyć przygotowywać śniadanie. Widocznie jeszcze nie wszystko znalazło się na swoim miejscu.
Harry patrzył na krzątającą się po kuchni Hermionę i nie mógł uwierzyć, że tak łatwo poszło. Tak, wszystko to, co powiedziała, było prawdą, ale chłopak oczekiwał...
No właśnie, czego? Że zrównoważona i wyrozumiała zazwyczaj Hermiona zrobi mu scenę? Przecież nigdy się na niego nie denerwowała, nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek podniosła głos czy żeby na niego krzyczała.
Harry ciągle obserwował dziewczynę. Obraz sprzed kilku godzin powrócił mu przed oczy. Harry nie widział w swoim życiu, wyłączając erotykę w mediach i sny, za wiele kobiecych piersi w negliżu – prawdę mówiąc, biust Hermiony był pionierem w tej dziedzinie – ale musiał przyznać, iż mimo że jego najlepsza przyjaciółka nie była bardzo hojnie przez naturę obdarzona, to jej piersi...
Pewna myśl zakwitła w umyśle Harry’ego, momentalnie przenosząc się na język, omijając po drodze mózg i świadomość.
- Zawsze śpisz nago?
Hermiona drgnęła, odłożyła talerz pokryty wędlinami na ladę i odwróciła się twarzą do Harry’ego, marszcząc brwi. Obracała w myślach usłyszane pytanie i badała je ze wszystkich stron.
Zakończyła ten proces wnioskiem, iż nie widzi przeszkód, by otwarcie i zgodnie z prawdą nie odpowiedzieć Harry’emu, który zaczynał wyglądać, jakby żałował, że nie ugryzł się w język.
- Nie – zaczęła, nie mogąc się jednak zmusić, by patrzeć prosto w oczy Harry’emu. I żeby się nie czerwienić. – Nie zawsze. Czasem latem jest tak gorąco, że nawet najcieńszy koc nie daje mi spać, jeśli mam na sobie piżamę czy choćby koszulę nocną. Sam chyba przyznasz, że tegoroczny sierpień jest gorący.
- Jest, to prawda – przyznał Harry, nie zaprzątając sobie głowy zastanowieniem się, czy tak jest w istocie. I tak by się nie sprzeciwił.
- Zaspokoiłeś już swoją ciekawość, czy chcesz jeszcze o coś zapytać? Może o moje wymiary? – Hermiona mrugnęła, starając się wyglądać na rozluźnioną. Wcale się tak jednak nie czuła, pewna myśl nie dawała jej spokoju.
- To może później. Głodny jestem.
- Najwyższy czas na śniadanie – powiedziała Hermiona, biorąc do ręki odłożony chwilę wcześniej talerz i kierując się do dużego pokoju.
Harry przyjrzał się jej policzkom, gdy go mijała.
Zdradziły one, iż Hermiona nie przeszła tak zupełnie do porządku dziennego nad faktem, że Harry widział ją nagą od pasa w górę. Nie robiła mu wymówek ani nie zamierzała rzucać w niego klątwami. Jednakże, czuła zawstydzenie.
Jakby miała powody.
Z drugiej strony, on w analogicznej sytuacji pewnie nie chciałby wyjść z pokoju, a co dopiero myśleć o żartowaniu na niezręczny temat.
Harry westchnął. Może lepiej się nad tym nie zastanawiać? Hermiona nie poruszyła pierwsza tego tematu, możliwe, że chciała o całej sprawie zapomnieć, przemilczeć ją.
Skoro tak, on też postara się zapomnieć.
O sprawie. Biustu Hermiony zapominać nie zamierzał.

- Jak rozumiem, nie masz jakiś specjalnych planów na dzisiaj?
- Raczej nie – odparł Harry, nie przerywając wycierania szklanki.
- A co byś powiedział na piknik na łonie natury?
- Piknik?
Tym razem Potter przerwał wykonywaną przez siebie czynność. Zresztą, i tak szklanka była już sucha. Spojrzał na Hermionę, która właśnie schylała się po drugiej stronie kuchni.
- Na łonie natury?
- Naturalnie – rzekła dziewczyna, otwierając piekarnik. – Właściwie to wszystko jest już przygotowane, jedzenie i wyposażenie.
- To po co pytasz się mnie o zdanie?
- Harry, bez takich żartów.
- Dobrze, dobrze. Oczywiście, z chęcią... – Harry przerwał, gdy jego nos zarejestrował nowy zapach rozchodzący się po kuchni. Kuszący zapach.
- Ciasto z dyni. – Hermiona uniosła tacę wyjętą z piekarnika.
- Skąd wiedziałaś, że to moje ulubione? – zapytał chłopak, czując wzmożoną aktywność ślinianek.
- Nie wiedziałam. Tak się składa, że to ciasto jest również moim ulubionym.
- No proszę, jak wiele nas łączy – powiedział Harry, reagując na uśmiech Hermiony. – Tym razem, jak rozumiem, nie przypaliłaś niczego?
- Wyczarowałam je. Nie mogłam go przypalić, mój drogi.
- Wyczarowałaś? To co robiło w piekarniku?
- Schowałam je tam. Zanim zapytasz – żebyś przypadkiem mi go nie zjadł.
- No wiesz? – Pytanie zostało wypowiedziane ironicznie, aczkolwiek Harry nie był pewien, czy faktycznie potrafiłby przejść koło ciasta obojętnie i nie tknąć go bez pozwolenia gospodyni.
Hermiona wyciągnęła jeszcze jakieś pakunki, wszystko owinięte i gotowe do wzięcia w podróż. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby odmówił. Harry nie oszukiwał się jednak. Nawet gdyby nie chciał ruszyć się z domu, widząc to wszystko, nie miałby serca odmówić Hermionie.
Na szczęście słońce świeciło mocno, niebo było bezchmurne, zatem warunki pogodowe wydatnie sprzyjały małej wycieczce zza miasto, szczególnie jeśli piknik miałby odbyć się na jeziorem o zimnej wodzie.
- Nie lecimy na miotłach, prawda?
- Oczywiście, że nie, Harry. Umiesz chyba jeździć na rowerze?
- Oczywiście, że tak.
- To dobrze. Hmm – Hermiona zastanowiła się na głos – jak myślisz, powinnam wziąć ,,Hogwart: Historię’’? W sumie...
- Nawet mnie nie denerwuj.
Hermiona zachichotała.
- W porządku, mam lepszy pomysł. Mógłbyś przynieść mi ,,Emmę’’ Jane Austen?
- Mógłbym, ale... Już nie boisz się wpuścić mnie do swojego pokoju?
- Jeśli chodzi o książkę, to i tak dolny regał już przejrzałeś. Co miałeś zobaczyć, zobaczyłeś. No i nie proszę cię o zrobienie porządków w mojej sypialni, proszę cię tylko o przyniesienie mi książki.
- Słusznie – zgodził się Harry. – Zaraz wracam. Aha... gdzie właściwie jedziemy?
- Niedaleko. Kilka mil stąd znajduje się małe jezioro, myślę, że to będzie dobre miejsce na piknik, jeśli wziąć pod uwagę upał na dworze.
- Zgadzam się. Tylko, tak właściwe – dodał Harry po chwili namysłu – nie mam ze sobą żadnych kąpielówek.
- Nie martw się o to. – Hermiona puknęła lekko w swoją różdżkę, która miała założoną zza ucho. Najwyraźniej zazwyczaj ją tam trzymała.
- No tak. Czasem zapominam, jak fenomenalną czarownicą jesteś.
Gdy Harry zniknął z jej pola widzenia, Hermiona przekrzywiła głowę. Uświadomiła sobie, że właśnie Harry pierwszy raz głośno docenił jej talent magiczny.
Późno, ale lepiej późno niż wcale, jak to mawiają.

Harry obracał w palcach trzymany przedmiot.
- O żesz to. Co ona widzi w tych książkach? Doprawdy.
Harry zorientował się po chwili, że Hermiona mogłaby dokładnie to samo powiedzieć o nim i o quidditchu. Ale z drugiej strony, porównywać romansidła do tej wspaniałej gry? To nie przystoi, szczególnie komuś o pozycji kapitana drużyny.
,,Emma’’ nie była może tak ciężka i obfita w stronice jak ,,Hogwart: Historia’’, ale i tak większa część podręczników hogwarckich mogła się przy niej schować.
Ciekawe, ile razy Hermiona już ją przeczytała. Miłość tej dziewczyny do wydrukowanych literek zdawała się przekraczać wszelkie dopuszczalne normy.
To miało naturalnie swoje wielkie plusy, Harry nie mógłby się z takim stwierdzeniem nie zgodzić, ale miało również swoje minusy. Momentami potrzeba było sporego wysiłku, by nie czuć się wiejskim głupkiem przy pannie Granger, choć Harry nigdy nie zazdrościł swojej przyjaciółce wiedzy i oczytania. Jego mocne strony znajdowały się na innej płaszczyźnie, dzięki czemu znakomicie się z Hermioną uzupełniali.
W pokoju coś zahuczało.
- O, cześć, Hegwigo.
Wyraz żółtych oczy sowy był raczej jednoznaczny.
- Na litość, Hedwigo, zjadłaś już prawie cały słój tych żukonów. Jeszcze nie masz dość?
Najwyraźniej nie.
- Dobrze już, dobrze. Zaraz pójdę do siebie.
Śnieżnobiała sowa ponownie zahuczała, rozpostarła skrzydła i po sekundzie już jej nie było. Harry pomyślał, że pewnie nie spodoba jej się fakt, iż w jego pokoju okno było zamknięte.
Hedwiga będzie musiała poczekać. Najpierw zaniesie książkę Hermionie.
Harry spojrzał przelotnie na dolny regał biblioteczki Hermiony. Obok pustego miejsca stały kolejne pozycje, którym, sądząc po przednich okładkach i krótkim opisie na tylnich, z pewnością bliżej było do obyczajówek niż, na przykład, fantastyki. ,,Duma i uprzedzenie’’, również pani Austen, czy ,,Wichrowe wzgórza’’ Emily Bronte niewątpliwie doprowadziłyby Harry’ego do ziewania, tego chłopak był pewien.
Co prawda, najniższa półka nie zawierała tylko książek o miłości. Były tam lektury o niebo ciekawsze i bez dwóch zdań bardziej pożyteczne.
Harry z trudem oderwał wzrok od jednej, szczególnie interesującej książki. Nie miał na to teraz czasu. Niestety, okazji kolejnej też mieć nie będzie.
Potter, obracając się w kierunku wyjścia, rozglądał się po pokoju Hermiony, jakby nie chciał go opuścić za szybko. Ale właściwie to nie było tu nic takiego... Hmm, mówiła, że bieliznę trzyma w szufladzie...
- ?!?
Nienienienienie, nie! O czym ja w ogóle myślę? Szlag!
Harry zdecydował, że absolutną koniecznością jest opuszczenie sypialni Hermiony. W tym pokoju bez cienia wątpliwości było za dużo pokus.
Harry wymaszerował, zamykając za sobą drzwi, nieco mocniej, niż zamierzał. Krzywołap, zwinięty na posłaniu Hermiony, przypominający rudy kłębek futra, spojrzał z politowaniem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Harry.
Ludzie. Co za śmieszne stworzenia.

Ten post był edytowany przez Hito: 15.04.2006 15:50


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 07.03.2006 20:14
Post #93 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Aaaach, Hermiona czyta siostry Bronte i Jane Austen! Superb! Jeszcze bardziej ją uwielbiam smile.gif
Natomiast co do usterek, zauważyłam tylko to:
QUOTE
Harry podążył za burzą brązowych włosów do kuchni, gdzie ich posiadaczka najwyraźniej przygotowywała śniadanie.
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.

Ten post był edytowany przez emoticonka: 07.03.2006 21:22


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 07.03.2006 21:14
Post #94 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Fakt, że Hermiona tak lubi ,,Emmę'', to naturalnie aluzja do zakończenia wątku romansowego głównej bohaterki tej książki smile.gif Taki drobny szczegół, tak jak np. przejęcie pewnego zwyczaju Luny przez pannę Granger, co wskazuje na ich cieplejsze stosunki.

QUOTE
zaimek odnosi się do podmiotu, więc powinno być "jej". Tak sądzę.


Mówisz, że posiadaczka burzy, nie włosów... Możliwe, możliwe. Będę musiał tę sprawę zbadać.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 07.03.2006 21:19
Post #95 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Oj, wiesz. Może pod względem logicznym nie brzmi to najlepiej czy najzgodniej z Twoimi intencjami, ale ja mówię wyłącznie o gramatyce xD. Taka konstrukcja jaka jest teraz wskazywałaby na to, że burza i posiadaczka włosów to dwie autonomiczne postaci biggrin.gif Czyli, że burza mogłaby pójść do pokoju, kiedy posiadaczka włosów wciąż przebywałaby w kuchni. No, wiesz co mam na myśli smile.gif Ale oczywiście postąpisz, jak będziesz uważał za stosowne smile.gif

//edit: ach, a nazwisko autorki to oczywiście Austen, nie Austin. Teraz się zorientowałam, że popełniłam ten sam błąd w moim poście wyżej xD

Ten post był edytowany przez emoticonka: 07.03.2006 21:21


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 07.03.2006 21:30
Post #96 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Część wcale nie jest taka krótka, jednak to długich częsci sporo jej jeszcze brakuje. Tekst mi się podoba.
Czyta się go bardzo płynnie.
Nie zanudzasz czytelnika nazbyt dłuuugimi opisami za co masz u mnie duży plus.
Twój teks miejscami jest naprawdę zabawny to też plus przynajmniej dla mnie.
A tak na marginesie pozdrowienia i dużo weny!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 09.03.2006 11:29
Post #97 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Bez będnych komentarzy wstępnych...



Przejażdżka rowerami była udana, jeśli nie liczyć stanu przedzawałowego u Harry’ego.
Kilka mil. Naturalnie, Hermiona nie pomyliła się co do odległości. Pewnie. Tylko że, jak Harry z kwaśną miną zauważył, nie wzięła pod uwagę faktu, że on może i jeździć na rowerze umiał – ale brakowało mu treningu. Słońce i wzniesienia na ich szlaku tylko postawiły kropkę nad i.
Oczywiście, nie chcąc wyjść na słabeusza, Harry jechał cały czas takim samym tempem, jak Hermiona, która co roku w wakacje czytanie umilała sobie wycieczkami rowerowymi. Gdy razem szli zająć swoje miejsce nad jeziorkiem, Harry postanowił, że pływać to on nie ma zamiaru. Co najwyżej wejdzie do wody i będzie się w niej chłodził.
- Uroczo tu.
Zbiornik wodny, na brzeg którego przybyła para przyjaciół, zlokalizowany był w niecce pomiędzy łąkami, odległej od wszelkich dróg i szlaków. Woda w jeziorze była zaskakująco czysta, jak na te warunki. Widać było z tego znane w okolicy, gdyż Harry mógł zauważyć w różnych odległościach od siebie grupki ludzi, wypoczywających, opalających się lub zanurzonych w wodzie.
Czyli nie będą z Hermioną sami. A może to i lepiej?
- Myślę, że jest za wcześnie na rozpoczęcie konsumpcyjnej części pikniku – oceniła Hermiona, gdy wszystko zostało rozpakowane. – W takim razie zarządzam część plażową. Jakieś sprzeciwy?
- Żadnych.
Harry, stojąc na rozwiniętym kocu, zaczął pozbywać się ubrania. Kąpielówki miał już na sobie. Przed wyjazdem Hermiona zajęła się kwestią ich braku u Harry’ego. Chłopak czuł się dziwnie, dając Hermionie jedną ze swoich par majtek, która po jednym dotknięciu różdżki dziewczyny zamieniła się w co trzeba. Po Hermionie nie było wtedy widać jakiegokolwiek skrępowania.
Harry sięgnął do swoich okularów, mając w zamiarze je zdjąć. Nie zrobił tego – w momencie dotknięcia oprawek Harry’emu przyszło coś do głowy. Jeszcze przez chwilę okulary mu się przydadzą.
Obrócił głowę, by przyjrzeć się Hermionie w dwuczęściowym stroju kąpielowym o ciemnoniebieskiej barwie.
Rezultat oględzin był zadowalający. Harry uśmiechnął się pod nosem i zdjął okulary, kładąc je na kupce swoich ubrań.
Idąc obok Hermiony w stronę jeziorka, poczuł na skórze przeszywające promienie słońca. Wolał nie zgadywać, ile stopni liczy sobie temperatura. Miał nadzieję, że woda okaże się wystarczająco chłodna.
Harry obejrzał się na chwilę za siebie, przypominając sobie o rowerach, opartych teraz o drzewa kilkanaście metrów od ich koca.
- Będziesz musiała czasem rzucić okiem na nasze rowery, Hermiono. Wiem, że pewnie nikt z tej okolicy kraść nie potrzebuje, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
- Różni ludzie się tu kręcą. Ale nawet jeśli ktoś spróbuje je ukraść... – Hermiona zawiesiła głos.
- Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?
- Dokładnie – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Naprawdę, jesteś niesamowita. Dziwię się, że jedząc używasz sztućców.
- Nie przesadzajmy. Wiesz – Hermiona dodała po chwili - jak bardzo bym nie lubiła Snape’a, to muszę przyznać, że lekcje Obrony Przed Czarną Magią z nim jako nauczycielem dużo mi dały.
Harry zwolnił swoje tempo na chwilę. Zacisnął zęby. Miał nie przejmować się takimi sprawami, ale przecież to Snape zabił Dumbledore’a... Zabił Dumbledore’a...
Argghhh.
- Masz rację – mruknął chłopak. – Snape dobry był w te klocki.
Hermiona uścisnęła dłoń Harry’ego, uśmiechając się przy tym ciepło. Była to forma gratulacji i wsparcia jednocześnie.

Po sesji chlapania w orzeźwiającej wodzie przyszła kolej na wchłonięcie odpowiednich ilości ultrafioletu. W związku z tym Harry otrzymał zadanie, które wywoływało w nim ambiwalentne uczucia.
Hermiona poprosiła go, by natarł jej nogi i plecy olejkiem do opalania. Po czym stwierdziła, że skoro ma okazję pierwszy raz od kilku lat troszkę się opalić, dobrze byłoby, gdyby opaliła się porządnie. Bez niepotrzebnych białych pasów.
Krótko mówiąc, dziewczyna rozpięła górną część swojego bikini.
Harry, patrząc na nagie plecy Hermiony, otworzył usta, by zadać pytanie, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.
Harry, gdy tylko nachylił się nad leżącą płasko na brzuchu przyjaciółką, poczuł na sobie spojrzenia wszystkich odpoczywających. Wiedział, że to tylko głupie wrażenie, bo co niby obcych ludzi interesowały czyny Harry’ego, ale to nie przeszkodziło w powstaniu drugiego wrażenia – zimnego potu, które było dość osobliwe, jak na warunki tego dnia.
Gapienie. Się. Powinno. Być. Zabronione!
- Na co czekasz?
- Co? Przepraszam, zamyśliłem się.
Hermiona głowę miała odwróconą w jego stronę. Patrzyła na chłopaka spod półprzymkniętej powieki i kaskady swoich lśniących w słońcu włosów.
Harry’emu zrobiło się gorąco od wewnątrz.
- Ostrzegam, że nie jestem w tym ekspertem.
- Myślę, że poradzisz sobie z tym jakże trudnym zdaniem. Jesteś zdolnym chłopcem.
- No, nie wiem.
Po pewnym czasie Harry stwierdził, iż początki zawsze są niełatwe, ale w miarę dokonywania danej czynności jest już z górki. Był dobrej myśli.
Aczkolwiek trzeba pamiętać o tym, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
Harry, już bez większych obiekcji, wcierał olejek w obszar pomiędzy łopatkami Hermiony. Jako że punktem startu były łydki, przenosił się powoli w górę. Jego dłonie zabrały się za górną część pleców, zahaczając także o podstawy ramion.
Hermiona nagle zaczęła mruczeć.
Harry zastygł na moment. Rzucił okiem na jej twarz, z której bez problemu dało się wyczytać zadowolenie.
- Wiesz, byłbyś dobrym masażystą, Harry.
- Tak? – Głos Pottera zabrzmiał prawie normalnie.
- Tak. Twoje dłonie znają się na rzeczy – rzekła Hermiona, uśmiechając się w specyficzny sposób. Oczy miała zamknięte.
Harry drugi raz ugryzł się w język w ostatniej chwili. Sam nie wiedział, dlaczego czuje wewnętrzny opór przed zadaniem tego pytania.
- Nie przerywaj, proszę.
Harry kontynuował, jednak z mniejszym niż poprzednio tempem. Patrząc na oblicze przyjaciółki, poczuł satysfakcję. W końcu mógł jakoś się jej odwdzięczyć, sprawić jej przyjemność.
Gardłowe pomrukiwanie Hermiony nawet zaczęły mu się podobać.

Fantazje Harry’ego nie znalazły odbicia w rzeczywistości. Hermiona nie zdjęła biustonosza ani nie potrzebowała pomocy chłopaka przy wcieraniu olejku w przednią część nóg, brzuch i dekolt.
Para Gryfonów leżała koło siebie na kocu, opalając się. Hermiona, oddychając płytko, z zamkniętymi oczami. Harry z otwartymi, z głową skierowaną w kierunku dziewczyny. Potter wpatrywał się jej profil i myślał.
Nie mógł już dłużej zaprzeczać przed samym sobą, że jego najbliższa przyjaciółka, z którą łączyła go głęboka, duchowa i do tej pory platoniczna więź, zainteresowała go. Na polu cielesności i erotyki.
Nigdy wcześniej, przez bite sześć lat, nie wyobrażał sobie jej nago. Prawda, czasem miewał sny dotyczące jej osoby, w których nie miała, nazywając to oględnie, zahamowań moralnych, ale je Harry składał na karb dojrzewania płciowego i nie przywiązywał do nich żadnego znaczenia czy symboliki.
A teraz, gdy obserwował unoszącą się rytmicznie klatkę piersiową Hermiony, nie mógł pozbyć się sprzed oczu wspomnienia z ostatniej nocy.
Interesujący dla Harry’ego był także fakt, iż Hermiona całkowicie przesłoniła mu Ginny. Potwór, który kierował jego poczynaniami przez ostatnie pół roku, gdzieś zniknął. Zdaje się, że zabiło go rozstanie z rudowłosą siostrą Rona.
Dziwne. Z Hermioną było inaczej. Nawet pomimo tego, że pojawiło się między nimi napięcie seksualne, o ile tak było w przypadku Hermiony, potwór nie reaktywował się. Intymne chwile spędzone z najbliższą przyjaciółką miały zupełnie inny posmak, należały do innego rodzaju. Cieplejszego.
Harry, nie wiedząc za bardzo, co myśleć, był pewien jednego – musi poważnie rozważyć swoje uczucia, swoje relacje z Hermioną i Ginny, a także potencjalną przyszłość.
Jak do tego doszło? Zabawne. Hermiona do tej pory kojarzyła mu się z jego matką, a poza tym, przez sześć lat ich znajomości nawet się nie pocałowali, ani razu. Teraz...
Z głównego toru myśli zepchnęło Harry’ego spostrzeżenie, że Hermiona przez cały czas jego rozważań nie poruszyła się, choćby odrobinę. Czyżby zasnęła?
Harry uniósł się na łokciach, by spojrzeć na jej twarz. W sumie nic nienaturalnego się nie stało – Hermiona miała prawo być zmęczoną po przejażdżce rowerowej i pływaniu, któremu z chęcią się oddała, gdy tymczasem Harry ograniczał swoje ruchy do minimum, wciąż czując zmęczenie nóg. Opalanie się na słońcu z pewnością sprowadzało na człowieka senność.
Tylko że jemu wcale się spać nie chciało. Pewnie przez widoki, które miał przed sobą i jego wyobraźnię, która ostatnio częściej pracowała, niż zazwyczaj.
Harry nachylił się powoli nad Hermioną, by nie zbudzić jej gwałtownym ruchem. Jego głowa opadała coraz bardziej, zbliżając się do twarzy śpiącej dziewczyny. Harry zauważył to dopiero po chwili, jednak nie zatrzymał się.
Wtedy jego nerwy węchowe przekazały mózgowi informacje o nowym, subtelnym zapachu.
Perfumy? Od kiedy to Hermiona używała perfum, nawet tych delikatnych?
Ciekawe. Kolejny fragment układanki, która...
- Nie śpię.
Harry drgnął tak potężnie, że najpierw o mało co nie rozpłaszczył czoła na twarzy Hermiony, a potem odchylił się w tył zdecydowanie za szybko, co poskutkowało wypadnięciem na trawę poza koc.
Brązowe oczy zobaczyły to. Czerwone usta zaśmiały się.
- Oszukujesz!
- Wcale nie – odparła Hermiona niby urażonym tonem. – Faktycznie zasnęłam. Wiedz jednak, że łatwo jest się obudzić, gdy ktoś wisi nad tobą dobrych kilka minut.
- E, ja tylko chciałem... – Harry miał nadzieję, że się nie czerwieni. Oczywiście, czerwienił się.
- Przecież nic się nie stało. – Sądząc po mimice dziewczyny, ta dobrze się bawiła. – Wręcz przeciwnie, dobrze, że mnie obudziłeś, jeszcze spiekłabym się na słońcu. Za ostre jest dzisiaj na długie opalanie się.
Harry nic nie odpowiedział. Starał się zachować resztki godności, wracając na posłanie.
- Cóż, skoro obydwoje już nie śpimy, proponuję coś przekąsić. Obiekcje?
- Żadnych.

Dyniowe ciasto Hermiony byłoby majstersztykiem sztuki kulinarnej, gdyby nie fakt jego magicznej natury. Harry bał się, że zje je całe w ciągu kilku minut.
- Niebo w gębie.
- Mówisz to już trzeci raz.
- Nie szkodzi – mruknął Harry, biorąc do ręki kolejny kawałek ciasta. – Dziwię się, że elfy w Hogwarcie nie znają takich zaklęć.
- Wiesz, to faktycznie dziwne. Mogłabym spróbować nauczyć ich kilku czarów, gdyby nie... nasza wyprawa.
- Zawsze możesz wrócić – powiedział Potter łagodnie. – Nie musisz ze mną iść.
- Nie ma mowy, Harry.
- Przemyśl to, Hermiono. W końcu czeka na ciebie ostatnia klasa, egzaminy końcowe, no i...
- Nie ma mowy, Harry.
Coś w głosie dziewczyny wyraźnie wskazywało, że wszelkie dyskusje na ten temat są bezcelowe.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Naprawdę wolałbyś, bym ci nie towarzyszyła?
Harry nie potrzebował dokonywać żadnych introspekcji, by zgodnie z prawdą odpowiedzieć na te pytania.
- Oczywiście, że nie. – Jego głos przypominał szept. – Zastanawiałem się tylko, co jest dla ciebie najlepsze.
- Nie wiem, co jest dla mnie najlepsze – rzekła równie cicho Hermiona, splatając dłonie z Harrym, co ostatnio wchodziło jej w zwyczaj. – Wiem za to, że chcę ci pomóc. Zdjąć choć trochę brzemienia z twoich ramion. To jest dla mnie priorytet, Harry. Nawet jeśli mi zabronisz, pójdę za tobą.
Harry wiedział, że istotnie tak sprawy by się potoczyły. Hermiona zawsze robiła to, co uważała za słuszne. Potrafiła w związku z tym poświęcić swoje szczęście, nawet zaryzykować przyjaźń z nim i Ronem, jak to było w przypadku ich sporu o Błyskawicę na trzecim roku. Była przy tym uparta i konsekwentna.
- Nie zabronię ci. Będę szczęśliwy, jeśli będę miał cię u swojego boku w trakcie walki z Voldemortem.
Harry uśmiechnął się i uścisnął dłonie swojej najlepszej przyjaciółki. Tak naprawdę to nie potrafiłby nawet wyobrazić sobie przygód, jeśli tak można było nazwać wyzwania przed nim stojące, bez udziału bliskiej jego sercu dziewczyny o kasztanowych włosach. I to nie tylko dlatego, iż udział Hermiony w wyprawie przeciwko Voldemortowi zwiększała jego i Rona szanse przeżycia o jakieś trzysta procent.
- Tylko pamiętaj, co mi przyrzekłaś.
- Pamiętam – powiedziała poważnie Hermiona. – Nie martw się, nie złamię obietnicy.

Panna Granger posiadała niezwykły talent organizatorski oraz całkiem dobrą intuicję. Potrafiła podejść do problemu od każdej strony, przewidzieć wiele różnych scenariuszy teraźniejszości i przyszłości.
Czwartego sierpnia zapomniała o czymś.
O prognozie pogody.
Harry pierwszy zauważył zbierające się na horyzoncie chmury. Razem z Hermioną uznali jednak, że póki co, nie są one ich zmartwieniem. I tak zamierzali wkrótce zakończyć piknik.
Swoją pomyłkę uzmysłowili sobie dopiero, gdy nagle zerwał się silny wiatr, który popchnął brunatne obłoki w ich kierunku. Burzowe chmury zbliżały się z tempem wręcz zadziwiającym.
Hermiona, widząc nagły zwrot sytuacji, zarządziła natychmiastowy odjazd, bez przebierania się, pakowanie ograniczając do minimum efektywności.
Deszcze złapał ich zaledwie milę od jeziora. Huki gromów dudniły wśród traw. Światło zachodzącego już powoli słońca prawie kompletnie zniknęło, zastąpione ponurym półmrokiem.
Po kilkunastu minutach Harry był zmuszony uznać, że uznanie drogi z domu na jezioro za koszmarną było śmieszne. Teraz dopiero poznawał, co to koszmar.
Nogi paliły go przez wściekłe pedałowanie. Gdyby nie Hermiona, jadąca przed nim i oświetlająca drogę przytroczoną do kierownicy roweru różdżką, pewnie zabiłby się gdzieś po drodze. Harry miał gdzieś, że ktoś, jeśli w tej nawałnicy jakakolwiek osoba pozostała na zewnątrz, może zobaczyć ich różdżki. Ważniejsze było przeżycie. On nie znał drogi, w przeciwieństwie do Hermiony.
Kilka mil przebytych wśród koszącego deszczu i nieba przeszywanego raz po raz nitkami błyskawic, z ciężkim plecakiem na ramionach, wydawało się Harry’emu wiecznością. Bardzo nieprzyjemną wiecznością.
W tych okolicznościach dom państwa Granger mienił się niczym niebiańska przystań.

Harry, stojąc pod prysznicem, wciąż nie mógł wyjść z podziwu, że udało im się dotrzeć do celu. I że starczyło im chęci, by rowerami podjechać do garażu, zostawić je tam, a do domu wrócić biegiem.
Chłopak z ulga powitał ciepłą wodę. Gdy tylko zamknął drzwi wejściowe, tłumiąc odgłosy burzy, poczuł, jak zziębnięty i zmęczony jest. Gorący prysznic był dobrym lekarstwem, aczkolwiek Harry nalegał mężnie, by Hermiona wzięła go pierwsza – on poczeka.
Teraz, mimo iż jego część chciałaby zostać dłużej pod strumieniem oczyszczającej wody, wycierał się ręcznikiem, gdyż ta większa część chciała usiąść koło Hermiony, która powinna wycierać swoje włosy we własnej sypialni.
Ręcznik zostawił na półce. Z łazienki wyszedł w kąpielówkach, tych samych, które miał na sobie podczas pikniku. Będąc już na korytarzu, zawahał się. Planował najpierw się ubrać, ale, tak właściwie, w czym problem? Przecież nie było się czego wstydzić. Harry wzruszył ramionami, po czym bez wahania wkroczył do pokoju Hermiony.
Jego przyjaciółka siedziała na łóżku, jednak nie wycierała już swoich bujnych włosów. Opatulona niezwiązanym szlafrokiem, patrzyła w okno. Gdy usłyszała wchodzącego Harry’ego, odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego.
- Nieźle dało nam popalić, prawda?
- Oj tak, nieźle – odparł Harry, dyskretnie rozglądając się po pokoju. Zabawne, nigdzie nie mógł dostrzec Krzywołapa, zazwyczaj zajmującego miejsce na łóżku koło swej pani. – Mogliśmy od razu uciekać, kiedy tylko te chmury się pojawiły.
Błysk rozświetlił pokój, a towarzyszący mu grzmot był słyszalny pomimo zamkniętego okna. Harry zauważył, że na policzkach Hermiony widnieje rumieniec, zapewne jeszcze po prysznicu.
- Mogliśmy – zgodziła się dziewczyna, nie spuszczając oczu z Harry’ego. – Ale właściwie, to nic się nie stało, prawda? Żyjemy, żadnej szkody w naszym ekwipunku nie zanotowałam.
- Słusznie. – Chłopak usiadł blisko Hermiony, wyczuwając od razu miłą dla nosa woń. Nie były to perfumy, które wywąchał wcześniej. Pewnie szampon. – Zresztą, i tak mieliśmy wracać.
W pokoju zapadła cisza, która z niewiadomych przyczyn wydała się Harry’emu niezręczna. Może z powodu iskierek w oczach Hermiony, które na sekundę skupiły się na jego nagim torsie?
- Tak, dobrze zrobiliśmy.
Atmosfera, która panowała w pokoju, zmusiła Harry’ego do szukania drugiego dna tych słów. Szczególnie, że nie mógł nie zauważyć, iż Hermiona centymetr po centymetrze zbliża się do niego, w sposób sugerujący nieświadome działanie.
- Harry... – zaczęła dziewczyna, urwała jednak, jakby nie mogąc znaleźć słów.
Potter wstrzymał oddech. Był pewien, że Hermiona za chwilę powie coś, co na zawsze zmieni stosunki między nimi.
Nic takiego się nie stało.
Panna Granger najwidoczniej uznała, że czyny mają większą siłę wymowy, niż słowa.
Hej...
Harry obserwował zbliżającą się twarz Hermiony, jej błyszczące oczy i lekko rozchylone wargi. Uzmysłowił sobie, że jeśli się nie poruszy, dziewczyna pocałuje go – ale nie w policzek czy czoło.
Nie poruszył się. Nie potrafił.
I nie chciał.
Harry poczuł, że ich usta złączyły się w subtelnym pocałunku.
Poczuł łagodnie obejmujące go ręce, a także ciężar ciała Hermiony, który sprowadził go do pozycji poziomej.
Poczuł ciepło jej ciała przenikające go na wskroś, gdy poły szlafroka rozsunęły się.
Poczuł jej dłonie, delikatnie muskające jego włosy i policzki.
Poczuł jej dłonie, wspierające się na jego klatce piersiowej, gdy Hermiona uniosła się, by zrzucić z siebie okrycie.
Zobaczył jej pociągające ciało oraz wyraz twarzy, który mówił wszystko.
A potem...

Ten post był edytowany przez Hito: 15.04.2006 15:52


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 09.03.2006 14:39
Post #98 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Na przebiegłego Salazara Slytherina!
Przerywać w TAKIM miejscu do istna zbrodnia.
Nie to gorzej niż zbrodnia.
A tak po za tym odcinek fajny.
Wielkich błędów nie zauważyłem.
Jedym z nich( nawet nie wiem czy nie jedynym) jest
QUOTE
- Nałożyłaś na je jakąś klątwę przeciw złodziejom?


Powinno być "Nałożyłaś na nie jakąś klątwę przeciw złodziejom?"

Pozdrowienia i weny życzę!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 09.03.2006 15:21
Post #99 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Słusznie. Mój błąd. Zaraz go naprawię.

Emotka>>jeśli chodzi o Austin... to wina studiów, niedawno czytałem referat na temat angielskiego pozytywisty Johna Austina smile.gif Ten błąd został już usunięty i zastapiony poprawną formą.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
EnIgMa
post 09.03.2006 17:54
Post #100 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 43
Dołączył: 30.01.2006

Płeć: Kobieta



No i kolejny świetny part smile.gif a już się zaczynałam martwić, bo przy poprzednim odnotowałam delikatny spadek formy, ale już jest ok, można powiedzieć powrót do świetności tongue.gif
I tylko jedno małe pytanie: Dlaczego biedny Harry po tylu treningach Quidditcha miał problemy z dotrzymaniem tempa Hermionie?? wink2.gif Ja rozumiem, że ona sobie w wakacje lubi pojeździć, ale bez przesady...
To jednak taki malutki, nic nie znaczący szczególik, więc się nie czepiam, bo tak naprawdę nie ma czego. Dostrzegłam gdzieś po drodze dwie literówki, ale teraz niestety nie mogę ich znaleźć, więc może nie były aż tak rażące. Ogólnie fick strasznie mi się podoba, co chyba pisałam już wcześniej (a może nie?), a poza tym tempo, w jakim pojawiają się kolejne party biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif myślę, że te uśmiechy mówią same za siebie...


--------------------
"Love isn't brains, children, it's blood. Blood screaming inside you to work its will."

Nakarm mnie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

8 Strony « < 2 3 4 5 6 > » 
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.05.2024 19:14