Jak powoli pograza sie w mroku cale moje zycie..., Czyli dziennik Calen Clarick (zak)
Projektowanie stron internetowych General Informatics, oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Jak powoli pograza sie w mroku cale moje zycie..., Czyli dziennik Calen Clarick (zak)
Abaska |
14.04.2003 00:06
Post
#26
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 240 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: a nie wiem, tak z powietrza. Płeć: Kobieta |
Od razu ostrzegam, ze ten Fick jest
totalnie skopany i nienadajacy sie do czytania. Pisze go, bo musze
rozladowac emocje...
14 kwiecien 2003 To dziwne, ze gdy czlowiek cos chce, to nigdy tego nie ma, a gdy mu na niczym nie zalezy, to ma wszystkiego pod dostatkiem... Czemu wszystko jest takie trudne?? No jasne, nikt nie mowil, ze bedzie latwo... Bo nikt nie wiedzial, jak bedzie... Kazdy ma swoje marzenia i Cele, ale rzadko komu udaje sie je osiagnac... Rzadko kto ma Odwage... Rzadko kto ma tyle silnej woli... Wlasciwie to nie wiem, czy ja w ogole mam w zyciu jakis Cel... Nie, chyba nie... Jestem bez Celu... Jestem pozbawiona wszelkiego Sensu... Pusta. Tak, to najlepsze okreslenie mojej wewnetrznej Nicosci... Czy ja czuje?? Czulam... Ale czy czuje teraz? Czy ja istnieje? Odkad dowiedzialam sie prawdy, zaszla we mnie radykalna zmiana... Tak, zmienilam sie... Moje zycie zmienilo sie... Moje wnetrze. Stalam sie Pusta. Stalam sie pozbawiona wszelkich uczuc... Jestem tylko wspomnieniem, ktore tylko przeszkadza ludziom w osiagnieciu ich Celow... Niezamierzenie przeszkadzam... Chce pomoc ludziom, lecz kazdy mysli inaczej. Kazdy patrzy na siebie... Na swoj interes... Swiat egoistow... Rodzice kloca sie na dole. Znow wyzwiska, znow pogrozki, znow sie rozwodza... Znow kloca sie o sprawowanie nade mna opieki. Znow stoje komus na drodze... Znow jestem piatym kolem u wozu... Znow przeszkadzam... Nie musza sie mna opiekowac. I tak tego nie robia. I nie potrzebuje tego. Nie potrzebuje niczego... Jestem tylko roslina, ktora czeka na Czas Zwiedniecia... I ktora wlasnie zastanawia sie, czego jej brak... Brak jej Milosci, brak jej przyjaciol, Akceptacji... Brak jej przede wszystkim drugiej rosliny, lub chodzby zwiedlego liscia... Byleby miec towarzystwo... Byleby lepiej przetrwac Czas Zycia. A pozniej zwiednie. Rozlozy sie, a na jej szczatkach powstanie nowa roslina... Tak samo Pusta, tak samo niepotrzebna jak ja... Moj sobowtor... Nigdy sie nie zastanawialam, czy naprawde istnieje ktos taki jak prawdziwy sobowtor. Jakie jest znaczenie tego slowa?? Kiedy bylam mlodsza wierzylam zawziecie, ze zrodlem wszystkich moich niepowodzen sa po prostu niepowodzenia mojego sobowtora... Ze to jego wina... Nie moja... Jego... Bo ja nie istnieje naprawde. Ja po prostu jestem. Trwam. Niczym kolek. Stoje w miejscu. Rozwijam sie umyslowo i fizycznie, ale nie o to wciaz mi chodzi... To moja dusza laknie pomocy... Ale nikt nie rozumie... Nie potrafi... Tak jak nie potrafi zwrocic uwagi na jedno male ziarenko piasku, gleboko zakopane pod milionem innych... Przesadzilam... Lubie przesadzac... Ale czy jest milion ziaren piasku podobnych do mnie?? Czy sa tak samo... puste? Koncze, poniewaz klotnia umilkla i zaraz wejda rodzice zadawajac pytania typu z ktorym z nich chce mieszkac... Co odpowiedziec?? Nic... Przeciez jestem pusta... ------------------------- Jezeli ktos to przeczytal, to go podziwiam... -------------------- uhm.
|
Abaska |
14.04.2003 19:57
Post
#27
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 240 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: a nie wiem, tak z powietrza. Płeć: Kobieta |
15 kwiecien 2003
Zamieszkam z mama. Ojciec spi, wiec mama szybko i zrecznie wziela najpotrzebniejsze rzeczy. Chcialam go obudzic, aby nas zatrzymal, ale nie zdolalam...Znow przeprowadzki, znow droga do nikad... Przeprowadzamy sie juz po raz szosty. Nie wiem po co, nie wiem czemu. Wczoraj klotnia przeniosla sie do mojego pokoju. W nocy nie moglam spac. W szkole znow smiali sie z mojego sposobu bycia. To juz nie zycie. To fikcja. To zdeptanie rosliny. Wlasnie tak sie czuje. Zdeptana... Jedziemy samochodem do mieszkania mamy. Mowi cos do mnie, ale ja siedze z tylu i nic nie slysze. Nie chce slyszec. Po prostu jej slucham, ale nie rozumiem jej slow. Bo jest roznica miedzy sluchaniem, a slyszeniem... Tak jak jest roznica miedzy zyciem a smiercia. Nie wiem, co jest lepsze: zycie czy smierc... Dla niektorych z pewnoscia to pytanie jest bezsensowne... Dla mnie nie. Czemu samobojcy odbieraja sobie zycie?? Uciekaja od samych siebie?? Czy po prostu chca pokazac, ze sa niezalezni? Czytalam kiedys list pewnego samobojcy... Bylo w nim cos, co zwrocilo moja uwage...Pisalo w nim: "Smierc przez samobojstwo jest najpiekniejsza... O naszym zyciu decyduja inni, o smierci decydujemy sami...". Znam, a raczej znalam tego samobojce. To byl moj pzyjaciel, choc nawet nie zdawal sobie sprawy, jak wiele dla mnie znaczy... Olgierd. Byl tak samo zagubiony, tak samo pusty jak ja. I choc starszy o cztery lata, mniej roztropny i bardziej wybrykowy ode mnie byl dla mnie kims w rodzaju autorytetu. Imponowal mi. Jego nieustanna walka z samym soba, ucieczka przed nieznanym... I nagle znow czyjes zycie zawalilo sie. Umarl... Nie chcial czekac do Czasu Zwiedniecia... Poddal sie kropli deszczu... A przeciez jest nieskonczenie wiele takich kropli... Nieskonczenie wiele niepowodzen... Nieskonczenie wiele chwil, w ktorych zycie moze nas albo uszczesliwic, albo pograzyc... "Nasze zycie zalezy od innych"... Kim sa ci inni? Inni to ludzie... Kieruja nami, wywieraja wplyw na to, co bedzie... Dlatego zycie jest takie podle... Bo ludzie sa podli... Klamliwi, zlosliwi... Nie rozumiem ich. Nie rozumiem wielu rzeczy. Moze nie chce? Nie wiem... A moze to one nie chca... Te rzeczy... Moze czlowiek jest stworzony po to, by zyc w klamstwie, fikcji... Moze to Przeznaczenie... Albo po prostu jedno wielkie bagno... Zyje w takim bagnie. Kiedys Tania powiedziala mi na pocieszenie: "Nie martw sie, Calen. Zapamietaj: Zycie to bagno, przy ktorym czlowiek jest jak kamien spadajacy na samo DNO"... Tania zawsze umiala ubrac w piekne slowa to, co mysli... Ale Tanii juz nie ma. Wyjechala do Francji, na stale... Pisalam do niej, ale jej rodzice zakazali Tanii utrzymywania ze mna kontaktow. Wciaz ja sprawdzaja, wciaz kontroluja... Tyle tylko zdolalam wywnioskowac z jej ostatniego listu do mnie... Napisala go potajemnie, w sekrecie. Wiem, ze mialaby klopoty, gdybym odpisala, wiec nie odpowiedzialam jej... Ale mimo to tesknie. Nie ma juz osoby, ktorej moglabym sie zwierzyc, ktoraby mnie rozumiala... Matka? Ona jest wciaz zajeta wlasnymi sprawami... Ojciec? Zabiegany, nerwowy, spontaniczny... Nie mam w nich oparcia... Nie mam oparcia w nikim... Kto to jest, ten gosc w samochodzie? Mama pomachala do niego przez szybe... Usmiechnal sie... Mama zaprasza tego mezczyzne do srodka <wyszla juz z samochodu>. Musze konczyc... Myslenie nie pomoze mi w promiennej prezentacji moich zebow, jak przystalo na grzeczna, wzorowa coreczke z dobrej rodziny... Teraz wiem, ze Olgierd mial racje... Nasze zycie zalezy od innych... -------------------- uhm.
|
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 30.05.2024 16:17 |