Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "Nieme Słońce" (zak), Pierwszy

Agrado
post 04.03.2004 18:37
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Tutaj chciałbym zamieścić chyba coś nie na temat.
Otóż pod spodem znajduje się pierwszy rozdział mojej książki "Nieme Słońce". Jest to książka dziejąca się wspólcześnie.

W swoich zbiorach posiadam jeszcze kilka innych książek pisanych "do szuflady" m.in. "Prawo Stwórcy" - powieść fantasy.
Chciałbym powiedzieli co o tym sądzicie, i czy spokojnie mogę pisać dalej, czy raczej mam sobie dac spokój.
Dzieki.



Na kilka tygodni przed śmiercią Claire miałem sen. Śniło mi się, że się kochamy. Pokój oświetlony był tylko przez lampkę nocną. Niekiedy przez okno wpadało światło księżyca. Kochaliśmy się całą noc. Z jej twarzy spadały kropelki potu. Była uśmiechnięta. Lecz nagle jej uśmiech znikł. Jej czarne włosy powoli się rozjaśniały. Twarz zmieniła się nie do poznania. Po kilku chwilach przede mną leżała inna kobieta. Uśmiechnęła się, przetarła ręką moje włosy i spojrzała mi w oczy.
- Bierz z życia to co najlepsze. Bierz je całymi garściami, bo zostało Ci niewiele czasu.

Po tych słowach nieznajoma ponownie zmieniła się w moją żonę, lecz teraz śpiącą, przytuloną do mojego ramienia. Przeczesałem ręką jej włosy i położyłem się.

Przez całą noc myślałem o tym śnie. O co chodzi? Czy to znaczy, że niedługo umrę. Co do cholery znaczy „zostało Ci niewiele czasu”. Pięć tygodni później Claire zmarła w wypadku samochodowym.

Poznałem ją pewnego dnia na swoim wieczorku autorskim w małej kawiarence artystycznej. Sześć stolików, przy każdym komplet gości. I nie myślcie, że przyszli specjalnie dla mnie. Tu nawet w zwykły dzień jest komplet gości, a to za sprawą najtańszej kawy i pączków w mieście. Przy barze siedziało kilka osób topiących swoje żale w butelce piwa. Przychodziłem do tej kawiarenki każdego wieczora, razem ze znajomymi. Ale dopiero pierwszy raz mam tutaj swój wieczorek autorski. Jedyne co mnie przerażało to obrazy na ścianach. Na wprost mnie wisiał „Krzyk” Muncha, obraz, który napawa mnie przerażeniem. Obraz, przez który w dzieciństwie miałem bezsenne noce. Pozostałe obrazy w kafejce były utrzymane w podobnym nastroju. Ale tylko ten jeden mnie przerażał. Dlaczego? Czyżby odezwały się odgłosy z przeszłości?

Gdy przyszła moja kolej usiadłem na krzesełku, podsunąłem sobie mikrofon i mimowolnie spojrzałem na TEN obraz. Ciarki przeszły mi po plecach. Spoglądałem to na obraz, to na publikę. Nie wiem ile czasu to trwało.
- Chcielibyśmy, aby pan zaczął – powiedziała młoda kobieta, siedząca przy stoliku
vis-a-vis mnie. To była ta czarnowłosa, niebieskooka piękność, nazwana przez swych rodziców Claire.
- Oczywiście, przepraszam – powiedziałem lekko przerażony i z wymuszonym uśmiechem.
Przysunąłem mikrofon bliżej, otworzyłem tomik wierszy i zacząłem czytać. Za każdym razem, gdy zaczynałem nowy akapit spoglądałem na Claire. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Uśmiechała się. Przyszła pora na ostatni wiersz. Patrząc na Claire skleciłem w głowie szybko kilku linijkowy wiersz o niebieskookiej, czarnowłosej kobiecie. Recytowałem go patrząc cały czas na nią. Jej twarz się zarumieniła. Widząc to byłem w siódmym niebie. Gdy skończyłem wszyscy bili brawo, ale cała moja uwaga skupiona była na adresatce mojego ostatniego wiersza.

Przy barze zamówiłem piwo. Gdy doszedłem do połowy butelki czyjaś ręka oparła się na moim ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem JĄ.
- Cześć. To znaczy dzień dobry.
- Cześć. Jestem Claire Stanfield. Podobał mi się twój ostatni wiersz.
- Naprawdę? – zapytałem zdziwiony
- Tak. Tylko, czemu nie ma go w tomiku?
- Nie ma?
- Tak się składa, że kupiłam tomik wierszy „Nieme Słońce” i nie pamiętam, aby ten wiersz znajdował się w tomiku. Improwizowałeś?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Stała przede mną kobieta, która nie tylko mi się podobała, ale jeszcze czyta moje wiersze?
- Napijesz się czegoś? – zapytałem
- Słucham?
- Przepraszam. Nazywam się Michael Donovan. Czy masz ochotę na drinka?
- Z przyjemnością.
Siedzieliśmy w barze do późnej nocy. Powiedziałem jej prawdę o ostatnim wierszu. Bałem się jej reakcji, ale okazało się, że nie potrzebnie. Piliśmy drinki, rozmawialiśmy. Okazało się, że mamy sporo cech wspólnych. Mamy tego samego ulubionego pisarza, reżysera i aktora. Lubimy tych samych malarzy. Podczas któregoś z kolei drinka powiedziała mi, że panicznie boję się Muncha.
- Skąd wiesz?
- Widziałam jak na niego patrzyłeś. Napawał Cię przerażeniem.
Byłem lekko zszokowany jej wypowiedzią. Była to jedyna osoba, która to zauważyła.
- Masz rację. Jako dziecko miałem koszmary, gdy przed snem spojrzałem na ten obraz. Dlatego matka musiała go sprzedać.
- Mieliście w domu Muncha?
- A co w tym dziwnego?
- Nic. Tylko, że ja, co najwyżej wyniosła bym go na strych, i poczekała aż się wyprowadzisz, a nie od razu sprzedawała.
Gdy tak mówiła patrzyłem jej głęboko w oczy. Zaglądałem w ten czysty błękit, przy każdej nadarzającej się okazji. Później doszło do sytuacji, których zazwyczaj nie robię. Mianowicie: Nie idę z dziewczyną do łóżka po pierwszej randce. Ale ponieważ żadne z nas nie traktowało tego jak randki, nie złamałem swoich zasad.

Od tego czasu spotykaliśmy się codziennie. Codziennie kończyliśmy dzień w ten sam sposób. Podobało nam się to. Po czterech miesiącach znajomości poprosiłem ją o rękę. Może to za wcześnie, ale czułem, że dłużej nie wytrzymam. Wzięliśmy ślub w maju. Była to skromna uroczystość tylko dla kilku znajomych i dla rodziny. Łącznie około dwustu osób.
Jako cel naszej podróży poślubnej wybraliśmy Hiszpanię. Kraj, o którym każde z nas marzyło, ale nie miało dostatecznie dużo pieniędzy na realizację tych marzeń. Spędziliśmy tam 2 miesiące. Nie było chyba miasta, którego byśmy nie zwiedzili. Później kupiliśmy mieszkanie na Manhattanie, w którym mieszkaliśmy przez cztery lata.

Po jej śmierci nie mogłem znaleźć sobie miejsca w domu. Zastanawiałem się nad jego sprzedażą i kupnem czegoś mniejszego.

koniec rozdziału pierwszego


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Agrado
post 06.03.2004 14:02
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Kolejna porcja "Niemego Słońca"

Rozdział czwarty:

Obudził mnie telefon.
- Dzieńdobry. Zamawiano budzenie do pokoju 2503 na godzinę dziesiątą?
- Tak. Dziękuję bardzo.

To była obsługa hotelowa. Przed pójściem spać poprosiłem ich, żeby obudzili mnie o dziesiątej. Wstałem. Poszedłem do łazienki i tam się przebrałem. Nie wiedziałem o której muszę wyjść, żeby na wpół dwunastej na Stare Miasto. Podszedłem do szafki nocnej, wyjąłem z niej karteczkę i zacząłem pisać:

DZIEŃDOBRY KOCHANIE.
POJECHAŁEM DO
DOKTORA ZIMMERMANA.
POSTARAM SIĘ WRÓCIĆ JAK NAJSZYBCIEJ.
NIE JEDZ BEZE MNIE OBIADU.
CAŁUJĘ – MICHAEL

Wyszedłem przed hotel. Na postoju stała tylko jedna taksówka. Ciekawe co by było, gdyby kilka osób musiało się nagle dostać na drugi koniec Wiednia, gdy przed hotelem stoi tylko jedna taksówka. Wsiadłem do środka. Wnętrze nie różniło się niczym specjalnym od innych europejskich taksówek. Niezatarte wrażenie zrobiły na mnie londyńskie taksówki. Osobliwy wygląd. Przytulne wnętrze. Nie to, że ta taksówka jest obskurna, ale wolałbym jednak to londyńskie cacko.
- Na Stare Miasto proszę.
Nie bardzo wiedziałem, czy facet rozumie po angielsku, ale skoro ruszył z miejsca to znaczy, że chyba tak. Po drodze oglądałem uroki architektoniczne tego miasta. To wspaniałe. Stare budownictwa mające w sobie tyle nowoczesności.
- Pan obcy?
Taksówkarz. Odezwał się łamaną angielszczyzną.
- Tak.
- Można wiedzieć skąd?
- Nowy Jork.
- Ooo. Nowy Jork to bardzo ładne miasto.
- Był tam pan?
Pokręcił głową, po czym spojrzał w lusterko.
- Nie. Widziałem w telewizji.
Koniec. Dotarliśmy na miejsce w niecałe pół godziny. Zapłaciłem facetowi i wysiadłem.

Zrobiłem kilka kroków, żeby zorientować w jakim dokładnie miejscu jestem. Za małym straganem z warzywami zobaczyłem szyld.
Dr. Hanz Zimmerman
Psychoanalityk

Poszedłem więc w kierunku szyldu. Po drodze spojrzałem na zegarek. Do spotkania miałem jeszcze dziesięć minut. Po krótkim spacerze dotarłem przed stary blok z otwartą bramą. Wszedłem więc do środka. Znaki informacyjne prowadziły do gabinetu doktora. Było to na pierwszym piętrze. Ostrożnie podszedłem do drzwi. Wysunąłem palec i zadzwoniłem. Nie minęło nawet pięć sekund jak starszy, siwawy mężczyzna otworzył mi drzwi. Wszedłem do środka. Z przedpokoju wyglądało to na zwykłe mieszkanie. Miałem taki nałóg, że lubię rozglądać się po mieszkaniu do którego wejdę pierwszy raz.
- Pan Donovan jak sądzę?
Donovan wypowiedział przez twarde W. Donowan. Tego nie lubiłem.
- DONOBAN. V czytamy jako B.
- Hiszpan?
- Matka pochodzi z Hiszpanii.
- Jak się czuje?
- Jak na osobę nieżyjącą od trzech lat to całkiem nieźle.
- Przepraszam. Nie wiedziałem.

Facet cały czas mówił. Skierował mnie do pokoju znajdującego się naprzeciwko wejścia. Był to jego gabinet. Urządzony był jak filmach. Duże biurko pod oknem a w przeciwległym końcu pokoju leżanka i jego fotel.
- Proszę. Niech pan wejdzie.
Wszedłem. Rozejrzałem się dookoła. Białe ściany i nic po za biurkiem i siedziskami.
- Pan się położy.
Zdjąłem marynarkę, powiesiłem ją na wieszaku za drzwiami i położyłem się.
- Proszę zacząć.
- Słucham?
- Widzę, że nie jest pan do mnie przyjaźnie nastawiony.
- Do wszystkich lekarzy odnoszę się tak samo.
- Ale ja odczuwam specjalny rodzaj agresji. Proszę się rozluźnić.
Wziąłem kilka głębokich oddechów i rozpiąłem pierwszy guzik koszuli.
- Co panu dolega?
Spojrzałem na niego. Z twarzy wydawał się nawet przyjazny. Ale skoro Julia go zachwalała to chyba nie jest taki zły.
- Rozmawiałem ze swoją żoną. Martwą żoną.
- To jeszcze nic dziwnego. Wiele osób rozmawia ze swoimi zmarłymi bliskimi.
- Ale to wyglądało inaczej. Wieczorem obudziły mnie szumy z łazienki. Wszedłem tam i zobaczyłem pod prysznicem swoją żonę. Podałem jej ręcznik. Owinęła się nim i zaczęliśmy się kłócić.
Cały czas coś zapisywał.
- Proszę kontynuować.
- Kłóciliśmy się. Powiedziała, że wie, że ją zdradzałem.
- A zdradzał ją pan?
- Tak.
- Znała wszystkie, że tak powiem terminy mojej zdrady. Miejsca w jakich TO robiłem.
- Jak zginęła.
- W wypadku samochodowym.
- Kiedy ostatni raz pan ją widział?
- Wczoraj wieczorem. Też pod prysznicem.
- Czy to co mówiła to była prawda.
- Tak. Podała dokładne miejsca i w ogóle.
- Czuł się pan winny za jej śmierć?
- Tak.

Miałem tego dość. Czułem się jak na jakimś egzaminie. Nie chciałem żeby żona mnie więcej nawiedzała, ale nie chciałem też powiedzieć na nią złego słowa.
- Mogę o coś zapytać?
Teraz ja chciałem go o coś spytać. Popatrzył na mnie jakbym był pierwszą osobą, która odważyła o cos spytać podczas sesji.
- Słucham.
- Wierzy pan w Doppelgeniery?
- Tak.
- Czy myśli pan, że ona to...
- Doppelgenier? To raczej niemożliwe. Nauka dowodzi ich istnieniu, ale aby doppelgenier żył musi też żyć jego cielesny odpowiednik.
- Jest pan pewien
- Tak.
- A te zwidy?
- Według mnie to obwinianie się za śmierć żony. Podświadomie czuje się pan winny śmierci i próbuje pan się przyznać to wszystkich błędów aby mieć święty spokój.
- A te wizje? A mokry ręcznik?
- Nauka dowodzi materializacji. Pod wpływem silnych impulsów nerwowych może dojść do materializacji przedmiotu.
- To znaczy?
- Tak bardzo uwierzył pan w to, że żona pana odwiedziła i użyła ręcznika, że zmaterializował pan ten ręcznik.
- Ma pan mnie za idiotę.
- Jest pan dopiero w pierwszym z czterech stadiów, jak pan to nazywa zidiocenia. Nauka dowodzi, że...
- Gówno mnie to obchodzi czego dowodzi nauka. Więc jestem czubkiem?
- Już panu mówiłem, że...
- Wychodzę. I niech pan nie liczy, że zapłacę za wizytę.
- Wszystko już uregulowane.
Wyszedłem. Zły. Jestem zły. Aby dojść do tego, czego się dowiedziałem nie potrzebowałem tej wizyty.

Przed wejściem do gabinetu, chciałem wracając zwiedzić parę miejsc, ale byłem tak zdenerwowany, że odechciało mi się wszystkiego.
Wszedłem do pierwszej brzegu taksówki. Poprosiłem o zawiezienie mnie do hotelu. Przez całą drogę myślałem nad diagnozą. Uznałem, że najlepszym „lekarstwem” będzie kieliszek czegoś mocniejszego.

Opuściłem taksówkę i wszedłem do hotelu.
- Dzieńdobry panie Donovan.
Portier. Minąłem go nie odpowiadając mu ani słowa. Wszedłem szybko do hotelowego baru, podszedłem do lady i zamówiłem szklaneczkę whisky z lodem.
- - Widzę, że nie w humorze? – zapytał barman. Był to facet niski i gruby. Do co u niego nie poszło w górę rozlało się na boki.
- Jak pan na to wpadł?
- Trudno nie poznać. Mina jakby kot panu nasrał...
Dokończyłem szklaneczkę po czym dałem ją barmanowi. Dałem znak żeby nalał jeszcze raz.
- ...i szklaneczka czegoś mocniejszego.
- Z taką dedukcją mógłby pan pracować w policji.
Barman popatrzył się na mnie „kątem oka” po czym odszedł. Chyba za bardzo dałem mu do zrozumienia, że nie chcę z nim rozmawiać.
Po kilku szklaneczkach poczułem się śpiący i coraz bardziej wkurzony. Poprosiłem o kolejną szklaneczkę.
- Uważam, że powinien pan przystopować.
- O ile dobrze się orientuje to nie płacą panu za dawanie dobrych rad tylko za realizowanie zamówień klientów.
Dostałem szklaneczkę. Nie pamiętam, która szklanka to była. Przybliżyłem ją do ust, gdy nagle coś dotknęło mojego ramienia. Nie miałem podnieść głowy i sprawdzić kto to. Wiem tylko tyle, że osoba ta usiadła obok mnie i położyła rękę na lewym ramieniu.
- Myślę, że już czas iść
To była Julia. Jej głos nie wskazywał „stanu ogólnego zadowolenia”, wręcz przeciwnie – była zła.
- Zostaw mnie!
Nie chciałem, żeby patrzyła na mnie w takim stanie.
- Idziemy. Poza tym jestem głodna. Czekałam z jedzeniem tak jak chciałeś.
- Co?
Łapałem tylko co niektóre jej słowa, a było ich za mało żeby ułożyć z nich sensowne zdanie. Wyjęła z kieszeni portfel i dała zwitek banknotów barmanowi. Potem chwyciła mnie pod ramię i podniosła z krzesła. Kilka minut później znaleźliśmy się w naszym pokoju.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Agrado   "Nieme Słońce" (zak)   04.03.2004 18:37
anagda   Jak na jeden rozdział książki to trochę mało.....   04.03.2004 19:13
Agrado   Jest już całą napisana, ale jej całej nie poka...   04.03.2004 19:20
Nea   Wow. Bardzo mi sie podoba.   04.03.2004 20:45
Kalamburka   Świetne, opowiadanie od pierwszego zdania spod...   05.03.2004 16:11
Kasandra Black   Przypomina mi to "Amerykańskich bogów...   05.03.2004 16:31
Child   Hmm... poszukujesz promotora dla książki? XP ...   05.03.2004 17:35
Agrado   Więc owszem promotora poszukuję. Dwa kolejne w...   05.03.2004 17:48
Kasandra Black   I znowu akcent z Gamana. Żeby to się nie zdarz...   05.03.2004 18:02
anagda   ok. teraz moge powiedzieć, że moze być. fajne,...   05.03.2004 20:39
Mintir   Też uważam, że fajne. Bardzo mi się podoba. Wi...   05.03.2004 20:47
Agrado   W sumie to mogę też mieć żal do Jonathana Carr...   05.03.2004 21:05
Mintir   Wiesz... wielu znanych autorów początkowo publ...   05.03.2004 21:32
Agrado   Kolejna porcja "Niemego Słońca" Roz...   06.03.2004 14:02
Laura_   Nie widzę w tym opowiadaniu nic specjalnego. ...   06.03.2004 18:39
Siobhan   Wiesz Agrado, ludzie z reguły są głupi (poza p...   06.03.2004 21:15
Agrado   Kolejna porcja "Niemego Słońca" Roz...   07.03.2004 00:19
Hefaj   Hmm...fabuła OK , lecz pełno , pełno błędów. R...   07.03.2004 10:40
Kalamburka   Mimo kilku błędów opowiadanie nadal bardzo mi ...   08.03.2004 17:28
neVa     08.03.2004 18:06
Agrado   Żeby zrozumieć całą treśc trzeba przeczytać ca...   08.03.2004 19:01


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 05:02