Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "Czas Zgonu" [zak] do LW, ...opowiadania medyczne

Agrado
post 24.03.2004 00:15
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




W tym topicu chciałbym zaprezentować swoje opowiadania medyczne pt. "Czas Zgonu". Prosiłbym o wasze opinie.

„Czas Zgonu”

cz. 1
„Niech odpoczywa w pokoju”


Nie zdążył się jeszcze położyć, jak zadźwięczał mu pager. Przecież dopiero co wrócił. O co mogło im chodzić? Ociężale wstał i chwycił pager. Spojrzał na niego po czym podszedł do telefonu i wybrał wskazany przez beeper numer.
- Izba przyjęć – odezwał się kobiecy głos w słuchawce
- Mówi Jack Williams. O co chodzi?
- Mamy kilku... – przerwał jej Phil, który przechodził obok i wyrwał jej słuchawkę z ręki
- Mamy rannych ze strzelaniny. Nie wyrabiamy. Pomożesz?
- Już jadę.
Odłożył słuchawkę i zaczął się ubierać. Po kilku minutach siedział już w samochodzie i jechał w kierunku Szpitala Św. Krzysztofa. Obliczył, że dotarcie na miejsce nie zajmie mu więcej niż dziesięć, góra piętnaście minut. Zwłaszcza, że ulice Los Angeles nie bywają o tej porze tak zakorkowane jak to jest podczas dnia.

Włączył radio. Zazwyczaj tego nie robił, ale wolał żeby cos szumiało niżby miała go otaczać cisza. Tak zawsze słyszał szum samochodów, a teraz był sam na tym odcinku ulicy.
- Minęła 5:30, czas na wiadomości – szumiał głos z radia – przynajmniej osiem rannych w tym sześć ciężko w wyniku dzisiejszej strzelaniny, która miała miejsce kilka minut temu w barze „Relax”...
- No to mamy robotę – powiedział sam do siebie.
Chciał się wsłuchać w to co mówią w radiu ale przeszkodzono mu. Z niezwykłą prędkością minął go samochód, jadący pasem obok. W momencie gdy przejechał samochodem Jacka zatrzęsło. Nie zdziwiło by go to pewnie, gdyby nie fakt, że samochód który go minął jechał złym pasem. Samochód wyprzedził jeszcze kilka innych jadących przed nim i zbliżał się do skrzyżowania. Światło zmieniło się na czerwone. Samochód jednak nie zwalniał. Wyjechał na skrzyżowanie i wbił się prosto pod koła wjeżdżającej na skrzyżowanie cysterny. Samochód odrzuciło na bok i wgniotło go w mur stojącego nieopodal budynku. Cysterna wpadła w poślizg. Naczepa zakręciła i uderzyła w pobliski słup. Kula ognia natychmiast rozerwała cysternę. To co z niej zostało wjechało na jadące z przeciwka samochody. Wszystkie samochody będące na skrzyżowaniu stłukły się ze sobą. Potężny płomień ogarniający cysternę zaczął się powoli przenosić na stojące obok samochody.

Jack akurat podjeżdżał do skrzyżowania, gdy zauważył co się dzieje. Nacisnął szybko na hamulec, jednak nie uchroniło go to przed uderzeniem w auto stojące przed nim. Samochód jadący za Jackiem również w niego uderzył. Wlliams nie wierzył własnym oczom. Mieszkał w Mieście Aniołów od kilku lat i widział nie jeden wypadek, ale czegoś takiego jeszcze nigdy. Natychmiast wybiegł z samochodu i zaczął rozglądać się po okolicy. Przed sobą miał tylko potężną kulę ognia. Wszyscy ludzie krzyczeli. Jack z ledwością wyłapywał wśród nich wołanie pomocy. W pierwszej kolejności podbiegł do płonących samochodów. Z cysterny nie było już kogo ratować. Podbiegł do auta wbitego w cysternę, którego tylko chwila, dzieliła od wybuchu. Za kierownicą ujrzał kobietę. Leżała na kierownicy. Ręce miała zakrwawione. Po kierownicy spływały krople krwi. Jack natychmiast otworzył drzwi i spróbował wyjąc kobietę. Jednak była zaklinowana pomiędzy siedzeniem a kierownicą. Jack nie chciał jej bardziej zaszkodzić. Podbiegł do pobliskiego samochodu i wyciągnął z niego mężczyznę.
- Musi mi pan pomóc
- Ale ja się nie znam
- Nie szkodzi.
Podbiegli do kobiety i tworzyli drzwi.
- Pan wejdzie z tyłu i powoli odsunie fotel a ja ją wyciągnę – krzyczał Jack
- Wie pan co pan robi?
- Jestem lekarzem.
Mężczyzna wszedł do tyłu i kucnął na tylniej kanapie. Jack z wielkim trudem odblokował przedni fotel i dał mężczyźnie znak, żeby ten ciągnął.
- Tylko powoli
Mężczyzna ciągnął fotel do siebie. Sprawiło mu to wiele wysiłku.
- Gorąco tu – krzyczał mężczyzna]
- Jeszcze chwilę. Niech pan ciągnie.
Fotel się trochę odsunął. Nie była to spora odległość, ale wystarczyła aby pomóc kobiecie.
- Może pan wyjść. Ma pan coś do unieruchomienia szyi?
- Co?
- Nie wiem. Kołnierz, karton. Cokolwiek.
- Cholera – Jack rozglądał się nerwowo – niech pan da sweter
Mężczyzna posłusznie wykonał polecenia. Jack chwycił sweter po czym owinął go wokół szyi kobiety, w celu prowizorycznego unieruchomienia.
- Teraz pan chwyci za nogi a asekuruję głowę. Zaniesiemy ją na chodnik.
Mężczyzna chwycił nogi kobiety, a Jakc jej barki. Powoli wyciągali kobietę z samochodu. Po chwili szli z nią w kierunku bezpiecznego odcinka chodnika. W tym samym momencie Jackowi zadzwonił telefon komórkowy.
- Tu na chodnik.
Położyli ją. Jack odebrał telefon.
- Tak.
- Ile czasu można czekać? Nie wyrabiamy – wrzeszczał Phil
- Był wypadek. Sporo rannych. Mam rozbity samochód. Ratuję poszkodowanych.
- Nic ci nie jest? Sam jesteś?
- Ze mną dobrze. Gorzej z nimi. Potrzebuje wsparcia.
- Możemy wysłać kilka wozów. Zabierzesz jednego z poszkodowanych i przyjedziesz razem z nimi.
- Ale...
- Żadnego ale.
Rozłączył się. Jack schował telefon i kucnął przy kobiecie.
- Słaby puls. Niech pan zrobi usta-usta a ja masaż serca. Wie pan jak?
- To akurat wiem.
Mężczyźni zaczęli współpracować.
- Nie mogę. Powietrze się cofa. – krzyknął mężczyzna
- Musi mieć coś w przełyku. Ma pan scyzoryk?
- Tak.
- Niech pan przyniesie.
Mężczyzna odbiegł. Zaraz podbiegł inny.
- Niech pan nam pomoże. Mój brat jest...
- Chwilę. Jestem sam. Zaraz przyjadą karetki.
Mężczyzna wrócił ze scyzorykiem. Jack odwinął sweter z szyi kobiety, po czym chwycił scyzoryk i przyłożył do wgłębienia szyjnego.
- Co pan robi?
- Pomagam jej oddychać.
Jack wbił scyzoryk. Wyjął z kieszeni długopis, po czym go rozkręcił i włożył końcówkę, przez którą wychodzi wkład w nakłucie w szyi.
- Niech pan dmucha – powiedział
- To bezpieczne?
- To być może jedyny sposób, żeby ją uratować.

JJ weszła niepewnym krokiem do Izby Przyjęć. Gdyby mogła to pewnie by wyszła po tym co zobaczyła. Ogromny harmider i latanie lekarzy od jednej sali do drugiej. Pielęgniarki jeżdżące z pacjentami na łóżkach. Chciała się cofnąć i jeszcze raz przemyśleć, czy na pewno chce tu być, gdy uderzyła w kolejne łóżko, pchane przez sanitariuszy.
- Pomóżcie – krzyknął sanitariusz
Dave, student czwartego roku chirurgii chwycił łóżko.
- Co mamy?
- Ostatnia ofiara strzelaniny. Mark Louis. Lat 16.Nieprzytomny. Źrenice reagujące. Kula utkwiła w jamie brzusznej. Glasgow 7. Ciśnienie 90/60. Puls 52. Dostał 2 jednostki Lidokainy.
- Bierzemy go. Jammie pomóż.
Jammie była jedynym na Izbie Przyjęć pediatrą. Pomimo iż miała pełne ręce roboty podbiegła do Dave’a.
- Na urazówkę – powiedział Dave.

JJ nadal stała w poczekalni. Rozglądała się dookoła.
- Pomóc w czymś? – zapytał Phil
- Nie. To znaczy tak. Jestem nową praktykantką. Nazywam się JJ.
- Phil Waren. Szef stażystów. Miło mi.
- Mi również. Studiuję trzeci rok chirurgii. Miałam się dzisiaj zgłosić.
- O szóstej rano?
- Tak mi kazali.
Phil westchnął po czym chwycił JJ i zaprowadził ja do przebieralni.
- Przebierz się. Potem zapytaj o mnie w recepcji. Pomożesz nam.
- Ale ja...
- Przynajmniej zaliczysz kilka zabiegów.
Po tych słowach wyszedł. JJ odprowadziła go wzrokiem, po czym zaczęła się przebierać.

- Wykrwawia się – wrzasnął Dave
- Założyć tamponadę – powiedziała Jammie do pielęgniarki.
- Mam wyniki gazometrii – krzyknęła Cybil, przełożona pielęgniarek – pH 6,3; pCO2 – 22; PO2 – 63; HCO3a – 7,1 ; BE –12,3 ; saturacja 82%
- 50mg Xylocainy – powiedziała pewnie Jammie
- Bradykardia – wrzasnął Dave – elektrody

Jack odprowadzał właśnie do samochodu medyków, którzy nieśli na noszach kobietę z wypadku.
- Pan jedzie z nami? – zapytał Jacka sanitariusz
- Nie.
- Dostałem wyraźny rozkaz...
- To powie pan, że odmówiłem. Kiedy przyjadą kolejni?
- Są już w drodze.
- Gdzie ją zabieracie.
- Do was.
- Jesteśmy przeładowani.
- Ale jesteście najbliżej – sanitariusz zamknął drzwi i karetka odjechała.
Jack pomógł już kilku osobom. Po drugiej stronie ulicy zauważył jednak kogoś leżącego na ulicy. Gdy chciał przejść drogę zagrodziły dwie nadjeżdżające karetki. Z jednej wysiadł sanitariusz.
- Tam z tyłu – krzyknął do niego Jack i popędził na drugą stronę ulicy.
Na ziemi leżał młody mężczyzna. Był przytomny jednak seplenił.
- Ej – krzyknął Jack do jednego z sanitariuszy i pokazał, że ma podejść.
- Co?
- Słaby puls. Maska z workiem Ambu, Dopamina i Chaloperidol.
- Tak jest – sanitariusz natychmiast pobiegł do wozu.

- Przepraszam, gdzie jest doktor Phil Waren? – zapytała JJ wchodząc do rejestracji
- Jest na urazówce. Korytarzem prosto, czwarte drzwi po prawej – odpowiedziała uprzejmie Michelle – koordynatorka Izby Przyjęć.
JJ udała się wskazaną drogą. Rozglądała się na boki mijając każde drzwi. W końcu przez okno w drzwiach zauważyła Phila. Pchnęła drzwi i weszła pewnie do środka.
- O jesteś JJ. Chodź pomożesz nam.
Podeszła bliżej stołu operacyjnego.
- To nowa praktykantka, JJ.
Wszyscy kiwnęli głową na znak przywitania. JJ odpowiedziała im tym samym.
- Zaintubuj go, a potem pobierz krew z tętnicy w celu gazometrii.
JJ chwyciła laryngoskop i włożyła w usta pacjentowi.
- Rurka numer 6 – powiedziała
Jednym szybkim ruchem wsunęła rurkę.
- Rurka na miejscu.
- Znakomicie – odpowiedział Phil – teraz gazometria
JJ obeszła pacjenta. Chwyciła strzykawkę i wbiła ją w tętnice na ramieniu.

Dave i Jammie jeszcze przez blisko dwadzieścia minut reanimowali młodego pacjenta.
- Jeszcze raz. Do dwustu – zawołał Dave trzymając w ręku elektrody
- To nie ma sensu – powiedziała Jammie
- Odsunąć się – Dave przyłożył elektrody do ciała pacjenta, które
wygięło się w łuk. Dave spojrzał na monitor. Odłożył elektrody i spojrzał na Jammie.
- Czas zgonu 6:32 – powiedziała Jammie
Dave zdjął rękawiczki i wyszedł z sali. Idąc szpitalnym korytarzem minął Phila.
- Dave – zawołał Phil – pokażesz naszej nowej praktykantce jak się robi nakłucie lędźwiowe. Pacjent jest w jedynce.
Dave spojrzał na JJ, która się uśmiechnęła.
- W porządku – odpowiedział z uśmiechem
- To będzie już czwarty zabieg, który dzisiaj zaliczysz. Szczęście ci dopisuje – powiedział Phil
- Oby tak dalej – odparła JJ uśmiechając się do obydwóch lekarzy.
Dave dalej patrzył na JJ. Zauroczyło go jej długie blond włosy spływające na ramiona jak strumień wodospadu. Dołożyła do tego swój uśmiech, który działał hipnotyzująco.
- Idziemy? – zapytał Dave
- Jasne

Phil wszedł do recepcji i od razu chwycił za telefon. Po chwili po drugiej stronie odezwał się Jack.
- Miałeś tu przyjechać razem z ekipą
- Nie mogę. Jestem potrzebny.
- Tutaj też. Mamy tylko sześciu chirurgów, czterech jest na urlopie, a ty wspomagasz sanitariuszy.
- Nie są w stanie wszystkim pomóc – po tych słowach się rozłączył
- Michelle – zawołał Phil – jak tylko pojawi się Jack niech przyjdzie do mnie. Victor się o niego dopytuje.

- Intubacja, gazometria, odsysanie i nakłucie lędźwiowe jednego dnia. Gratuluje – powiedział Dave podając JJ strzykawkę

- Dzięki. Tobie się nie udało?
- Nie w tak krótkim czasie.
Zrobił chwilę przerwy.
- O której kończysz?
- A czemu pytasz – spytała niepewnie JJ
- Może dasz się zaprosić na kolację?
- A jeśli kogoś mam?
- A masz?
- Nie
- To jak?
- Dlaczego?
- To taka nasza szpitalna tradycja. Student czwartego roku zaprasza na kolację nową praktykantkę. A poza tym twoje dzisiejsze zabiegi.
- Skoro to wasza tradycja, to trzeba jej dotrzymać.
- Może byście zaczęli. Długo mam tak leżeć? – burknął czarnoskóry, starszy mężczyzna oczekujący na pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego.
- Wbij się w przestrzeń podpajęczynówkową pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem – instruował JJ Dave.

Jack pomagał w ocaleniu mężczyzny leżącego na ulicy. Mężczyzna nagle zdjął maskę.
- Tttam jjeest mmoja córreczkka – wyjąkał
Jack zerwał się na równe nogi i zaczął iść w stronę furgonetki. Tuż obok niego spadł słup, który uderzyłw pobliski samochód powodując wybuch. Jack zachwiał się na nogach pod wpływem podmuchu. Mało by brakowało, a podmuch zerwał by go z nóg. Odsapnął chwilę zgięty w pół, po czym wyprostował się podbiegł do furgonetki. Wszedł do środka. Usłyszał płacz.
- Przygotujcie izolator – zawołał do sanitariuszy.
Podbiegli do karetki. Nagle usłyszeli wybuch. Odwrócili się. Miejsce na którym stała furgonetka stało w ogniu a wszędzie latały strzępy płonących różnorakich części.
- O mój Boże – krzyknął sanitariusz – powiadom Św. Krzysztofa i wezwij posiłki – nakazał swojemu partnerowi.

cdn...

Ten post był edytowany przez Agrado: 24.03.2004 23:39


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Agrado
post 26.03.2004 12:55
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




"Czas Zgonu"

cz. 2
"Liberate Me"



W Izbie Przyjęć panowało wielkie zamieszanie. Wyglądało tam prawie jak podczas otwarcia jakiegoś nowego supermarketu. Wszyscy krzyczeli przez siebie, przez co zrobił się jeden, wielki szum. Lekarze i pielęgniarki biegali od pacjenta do pacjenta, podczas gdy cały czas dowożono rannych z wypadku, do którego niedawno doszło. Koordynatorka, która sprawiała wrażenie, że nad wszystkim panuje powoli kierowała wszystkich do poczekalni.

Drzwi Izby Przyjęć otworzyły się z wielkim hukiem. Para sanitariuszy wwiozła na noszach młodego, mokrego chłopca, którego sine usta wyraźnie kontrastowały z bladą skórą jego twarzy.
- Ktoś nam pomoże? – wrzasnęła sanitariuszka, jednak nie
otrzymała żadnej odpowiedzi.
- Niech nam ktoś pomoże – wrzasnęła po raz drugi
W odpowiedzi podbiegła do nich pielęgniarka, która kazała im chwilę zaczekać. Przebiegła na drugi koniec korytarza i po chwili wróciła z Davem i Philem.
- Co macie? – spytał Dave
- Bill Knight, dwunastolatek. Hipotermia. Wyłowiony z jeziora. Zatrzymanie krążenia. Tętno nitkowate, ciśnienie 70/40. Resyscytowany.
- Do czwórki z nim – odpowiedział Phil.
Po chwili znaleźli się na miejscu. Przełożyli chłopca na łóżko, po czym sanitariusze się oddalili.
- Zawołać Jammie – krzyknął Dave do jednej z dwóch pielęgniarek, które właśnie weszły do sali.
- Zaintubuję. 1mg Adrenaliny co cztery minuty do dziesięciu.
- Asystolia – zawołała pielęgniarka
- Defibrylator do trzystu sześćdziesięciu
Pielęgniarka naładowała elektrody, po czym podała je Dave’owi.
- Odsunąć się – wrzasnął
Trzysta sześćdziesiąt dżuli przeszło przez ciało chłopca. Dave zaczął masaż serca.
- 1mg Atropiny – wydał polecenie Phil
Pielęgniarka wykonała polecenie. W tym samym momencie do sali weszła Jammie.
- Co mamy?
- Bradykardia – powiedział Dave.
- Hipotermia. Tętno nitkowate. Dostał miligram adrenaliny i atropiny. Puls 51. Ciśnienie 74/55. Zaintubowany.
- Ile waży? – zapytała Jammie
- Około 20 – 25 kg – odpowiedział Dave
- Bretylium 5 mg na kilogram, maksymalnie do stu. Podawać stu procentowy tlen, okryć ciepłymi kocami. 0,9% roztwór NaCl ogrzany do czterdziestu stopni. 50 ml 50% glukozy, 100 mg tiaminy i 2 mg Naloksonu. Temperatura?
- Dwadzieścia osiem stopni – powiedział Phil
- Ogrzewać.
Zdjęła rękawiczki i rzuciła je na podłogę.
- A następnym razem radzę poczekać z defibrylacją do ogrzania do przynajmniej trzydziestu stopni.
Wyszła.

Twarz miał całą zakrwawioną. Siedział okryty kocem na progu jednej z karetek i patrzył na to, co działo się przed nim. Prawie wszystkie ofiary zostały już rozwiezione do szpitali. Niektórych nie było sensu odwozić, bo i tak by im to nie pomogło. Samochody biorące udział w kolizji powoli zaczęły opuszczać ulicę. Straż pożarna już kończyła gasić pożar, przez co jedyną rzeczą, jaką oświetlała ulicę były koguty karetek i wozów straży pożarnej. Przemyślenia przerwał mu sanitariusz, który usiadł obok niego.
- To jak Jack? Jedziemy?
- Taa – odpowiedział zamyślony – co z tą dziewczynką?
- Nic jej nie będzie. Złamana noga i wstrząs pourazowy. Wyliże się z tego.
- A ta kobieta, którą najpierw zabrali?
- Nie wiem. Chodź. Musimy już jechać. Zrobiłeś już wszystko, co mogłeś.
Jack usiadł z tyłu wraz z sanitariuszem, który zamknął drzwi i dał znak do odjazdu. Samochód zgrabnie omijał pozostałości po tym, co niegdyś było samochodami. Po kilku chwilach znikneli w głębi ulicy.

- Wiozą nam Jacka – krzyknęła koordynatorka do Cybil
- Nic mu nie jest?
- Nie. Wyszedł na chwilę przed wybuchem. Ma tylko lekkie oparzenia rąk pierwszego stopnia i jest trochę poharatany. Będą za dziesięć minut.
- Wspaniale – wyszeptał Phil, który przechodząc obok recepcji usłyszał rozmowę.

Młody mężczyzna wszedł na Izbę Przyjęć prowadząc kogoś starszego. Kierowali się prosto do okienka recepcji.
- Przepraszam. Może nam ktoś pomóc? – zapytał młody koordynatorkę
- Co się stało?
- Mój ojciec źle się poczuł.
- JJ – zawołała koordynatorka, do przechodzącej właśnie obok biurka recepcji studentki
- Słucham
- Zajmij się pacjentem i załóż mu kartotekę. Drugi parawan jest wolny.
JJ podeszła do mężczyzn.
- Proszę za mną – pokierowała ich
Po chwili znaleźli się za drugim parawanem. Starszy mężczyzna usiadł na łóżku. Jego syn stał obok niego.
- Poproszę o imię i nazwisko
- Stanley Goobys, lat 56
JJ wszystko dokładnie zapisywała.
- Boli – wyszeptał mężczyzna, po czym upadł na łóżko.
JJ wybiegła przed parawan.
- Niech ktoś pomoże – krzyknęła, po czym wróciła do pacjenta
- Co mu jest? – zapytał jego syn
Za parawan weszła pielęgniarka.
- Podejrzenie zawału mięśnia sercowego. Na urazówkę. Szybko – powiedziała JJ.
Chwilę później JJ i Cybil, przełożona pielęgniarek znalazły się na urazówce.
- Kto jest wolny? – zapytała JJ
- Nikt. Wszyscy zajęcie. Przez ten wypadek.
- W porządku. Zrób EKG. Tlen przez maskę sześć litrów na minutę. Ja zrobię wkłucie.
Obydwie dziewczyny doskonale sobie radziły. Po chwili wykonały wszystkie swoje czynności. JJ odebrała wydruk z EKG.
- Nitrogliceryna. 2 mg Morfiny.
- Brak depresji oddechowej
- W porządku. Streptokinaza 1,5 mln jednostek przez godzinę. tPA 10 mg w bolusie plus 50 mg na godzinę. APSAK trzydzieści jednostek przez 5 minut.
- Czynności życiowe w normie.
- Zostanie na obserwacji. Łóżko z monitorem. Aspiryna 300 mg na dobę, Metoprolol 50 mg co sześć godzin przez dwa dni plus 100 mg dwa razy dziennie. Nitrogliceryna 10 mg na minutę, zwiększac co 15 minut o 5 mg.
- ACE-blokery?
- Nie wiem.

Phil właśnie wszedł do sali, na której leżał Jack. Pielęgniarka kończyła zszywać mu rany na głowie.
- W końcu jesteś?
- Nie rozumiem – zapytał Jack
- Jedna pacjentka prawie zmarła czekając, aż się nią ktoś zajmie, bo
byliśmy obłożeni.
- Ale nie zmarła – krzyknął Jack
- Ale mogła, bo ty zamiast wykonać moje polecenie wolałeś bawić się w siostrę miłosierdzia.
- O co ci chodzi?
- O to, że sanitariusze daliby sobie radę.
- Może i by sobie dali, ale na pewno wtedy zmarło by więcej osób.
- Pozwól, że to ja...
- Nie. To ja ci coś powiem: „Lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach nie cierpiących zwłoki”. Pamiętasz?
Phil nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie lubił gdy ostatnie słowo należało do kogoś innego.
- Jak cię zszyją do zgłoś się do mnie. Mamy iść do Victora.
Phil wyszedł. Jack z powrotem oparł głowę na łóżku i pozwolił pielęgniarce dokończyć zszywanie.

- JJ – zawołał Dave w momencie gdy dziewczyna wysiadała z windy
- Tak?
- Gratulują. Słyszałem, że nieźle ci poszło z tym zawałowcem.
- Dzięki – odpowiedziała z usmiechem – miałam okazję wypróbować wiadomości zdobyte na studiach.
Szli razem w kierunku recepcji, aż w końcu Dave zapytał.
- To jak z ta kolacją?
JJ długo się zastanawiała zanim mu odpowiedziała.
- Nie mogę.
- Słucham?
- Wybacz, ale nie mogę.
- Nie możesz ze mną, czy nie możesz dzisiaj?
- Nie mogę dzisiaj – odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy – mam plany. Matka...
- Nie tłumacz się. To może lunch?
Przeszkodził im sanitariusz, który wwiózł kobietę na noszach.
- Pomóżcie.
JJ i Dave podeszli do niego. Do nich dołączył Phil.
- Odpowiedz – poprosił Dave
- Dave ze mną. JJ do jedynki. Cybil czeka.
JJ odeszła. Czuła na sobie wzrok Dave’a. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo tego chciała, jednak z drugiej nie wiedziała czy powinna tak postąpić. W końcu prawie się nie znali.
- Szybko – krzyknęła Cybil do JJ, która właśnie przestąpiła próg sali numer jeden.

cdn...

Ten post był edytowany przez Agrado: 26.03.2004 12:56


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
  24.03.2004 15:38
muszka Me   A mi się bardzo podoba =) Przede wszystkim akc...   24.03.2004 16:42
Agrado   Poprawiłem pare literówek (przede wszystkim tą...   24.03.2004 23:42
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 2 "Liberate M...   26.03.2004 12:55
muszka Me   Dobra, posiłek to nic szczególnie zobowiązując...   26.03.2004 17:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. III „Dlacz...   29.03.2004 19:04
Bloodlust   Nio, teraz koniec I parta b. mi sie podoba   29.03.2004 21:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 4 „Powrót ...   31.03.2004 12:13
Ellie  
  31.03.2004 18:35
Cho Chang   a mi się to nie za bardzo podoba. Tak jakbyś n...   31.03.2004 19:48
Agrado     31.03.2004 19:58
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 5 Jeden za wszystk...   02.05.2004 08:18
Ellie   Juz czytałam tą część, oczywiście dzięki twoje...   03.05.2004 15:38
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 6 Strach przed nie...   03.05.2004 16:22
Agrado   Troche zaniedbałem ten topic. Teraz daje dwa k...   17.05.2004 18:17
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 8 „CBC ...   17.05.2004 18:18


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 03:59