Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "Czas Zgonu" [zak] do LW, ...opowiadania medyczne

Agrado
post 24.03.2004 00:15
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




W tym topicu chciałbym zaprezentować swoje opowiadania medyczne pt. "Czas Zgonu". Prosiłbym o wasze opinie.

„Czas Zgonu”

cz. 1
„Niech odpoczywa w pokoju”


Nie zdążył się jeszcze położyć, jak zadźwięczał mu pager. Przecież dopiero co wrócił. O co mogło im chodzić? Ociężale wstał i chwycił pager. Spojrzał na niego po czym podszedł do telefonu i wybrał wskazany przez beeper numer.
- Izba przyjęć – odezwał się kobiecy głos w słuchawce
- Mówi Jack Williams. O co chodzi?
- Mamy kilku... – przerwał jej Phil, który przechodził obok i wyrwał jej słuchawkę z ręki
- Mamy rannych ze strzelaniny. Nie wyrabiamy. Pomożesz?
- Już jadę.
Odłożył słuchawkę i zaczął się ubierać. Po kilku minutach siedział już w samochodzie i jechał w kierunku Szpitala Św. Krzysztofa. Obliczył, że dotarcie na miejsce nie zajmie mu więcej niż dziesięć, góra piętnaście minut. Zwłaszcza, że ulice Los Angeles nie bywają o tej porze tak zakorkowane jak to jest podczas dnia.

Włączył radio. Zazwyczaj tego nie robił, ale wolał żeby cos szumiało niżby miała go otaczać cisza. Tak zawsze słyszał szum samochodów, a teraz był sam na tym odcinku ulicy.
- Minęła 5:30, czas na wiadomości – szumiał głos z radia – przynajmniej osiem rannych w tym sześć ciężko w wyniku dzisiejszej strzelaniny, która miała miejsce kilka minut temu w barze „Relax”...
- No to mamy robotę – powiedział sam do siebie.
Chciał się wsłuchać w to co mówią w radiu ale przeszkodzono mu. Z niezwykłą prędkością minął go samochód, jadący pasem obok. W momencie gdy przejechał samochodem Jacka zatrzęsło. Nie zdziwiło by go to pewnie, gdyby nie fakt, że samochód który go minął jechał złym pasem. Samochód wyprzedził jeszcze kilka innych jadących przed nim i zbliżał się do skrzyżowania. Światło zmieniło się na czerwone. Samochód jednak nie zwalniał. Wyjechał na skrzyżowanie i wbił się prosto pod koła wjeżdżającej na skrzyżowanie cysterny. Samochód odrzuciło na bok i wgniotło go w mur stojącego nieopodal budynku. Cysterna wpadła w poślizg. Naczepa zakręciła i uderzyła w pobliski słup. Kula ognia natychmiast rozerwała cysternę. To co z niej zostało wjechało na jadące z przeciwka samochody. Wszystkie samochody będące na skrzyżowaniu stłukły się ze sobą. Potężny płomień ogarniający cysternę zaczął się powoli przenosić na stojące obok samochody.

Jack akurat podjeżdżał do skrzyżowania, gdy zauważył co się dzieje. Nacisnął szybko na hamulec, jednak nie uchroniło go to przed uderzeniem w auto stojące przed nim. Samochód jadący za Jackiem również w niego uderzył. Wlliams nie wierzył własnym oczom. Mieszkał w Mieście Aniołów od kilku lat i widział nie jeden wypadek, ale czegoś takiego jeszcze nigdy. Natychmiast wybiegł z samochodu i zaczął rozglądać się po okolicy. Przed sobą miał tylko potężną kulę ognia. Wszyscy ludzie krzyczeli. Jack z ledwością wyłapywał wśród nich wołanie pomocy. W pierwszej kolejności podbiegł do płonących samochodów. Z cysterny nie było już kogo ratować. Podbiegł do auta wbitego w cysternę, którego tylko chwila, dzieliła od wybuchu. Za kierownicą ujrzał kobietę. Leżała na kierownicy. Ręce miała zakrwawione. Po kierownicy spływały krople krwi. Jack natychmiast otworzył drzwi i spróbował wyjąc kobietę. Jednak była zaklinowana pomiędzy siedzeniem a kierownicą. Jack nie chciał jej bardziej zaszkodzić. Podbiegł do pobliskiego samochodu i wyciągnął z niego mężczyznę.
- Musi mi pan pomóc
- Ale ja się nie znam
- Nie szkodzi.
Podbiegli do kobiety i tworzyli drzwi.
- Pan wejdzie z tyłu i powoli odsunie fotel a ja ją wyciągnę – krzyczał Jack
- Wie pan co pan robi?
- Jestem lekarzem.
Mężczyzna wszedł do tyłu i kucnął na tylniej kanapie. Jack z wielkim trudem odblokował przedni fotel i dał mężczyźnie znak, żeby ten ciągnął.
- Tylko powoli
Mężczyzna ciągnął fotel do siebie. Sprawiło mu to wiele wysiłku.
- Gorąco tu – krzyczał mężczyzna]
- Jeszcze chwilę. Niech pan ciągnie.
Fotel się trochę odsunął. Nie była to spora odległość, ale wystarczyła aby pomóc kobiecie.
- Może pan wyjść. Ma pan coś do unieruchomienia szyi?
- Co?
- Nie wiem. Kołnierz, karton. Cokolwiek.
- Cholera – Jack rozglądał się nerwowo – niech pan da sweter
Mężczyzna posłusznie wykonał polecenia. Jack chwycił sweter po czym owinął go wokół szyi kobiety, w celu prowizorycznego unieruchomienia.
- Teraz pan chwyci za nogi a asekuruję głowę. Zaniesiemy ją na chodnik.
Mężczyzna chwycił nogi kobiety, a Jakc jej barki. Powoli wyciągali kobietę z samochodu. Po chwili szli z nią w kierunku bezpiecznego odcinka chodnika. W tym samym momencie Jackowi zadzwonił telefon komórkowy.
- Tu na chodnik.
Położyli ją. Jack odebrał telefon.
- Tak.
- Ile czasu można czekać? Nie wyrabiamy – wrzeszczał Phil
- Był wypadek. Sporo rannych. Mam rozbity samochód. Ratuję poszkodowanych.
- Nic ci nie jest? Sam jesteś?
- Ze mną dobrze. Gorzej z nimi. Potrzebuje wsparcia.
- Możemy wysłać kilka wozów. Zabierzesz jednego z poszkodowanych i przyjedziesz razem z nimi.
- Ale...
- Żadnego ale.
Rozłączył się. Jack schował telefon i kucnął przy kobiecie.
- Słaby puls. Niech pan zrobi usta-usta a ja masaż serca. Wie pan jak?
- To akurat wiem.
Mężczyźni zaczęli współpracować.
- Nie mogę. Powietrze się cofa. – krzyknął mężczyzna
- Musi mieć coś w przełyku. Ma pan scyzoryk?
- Tak.
- Niech pan przyniesie.
Mężczyzna odbiegł. Zaraz podbiegł inny.
- Niech pan nam pomoże. Mój brat jest...
- Chwilę. Jestem sam. Zaraz przyjadą karetki.
Mężczyzna wrócił ze scyzorykiem. Jack odwinął sweter z szyi kobiety, po czym chwycił scyzoryk i przyłożył do wgłębienia szyjnego.
- Co pan robi?
- Pomagam jej oddychać.
Jack wbił scyzoryk. Wyjął z kieszeni długopis, po czym go rozkręcił i włożył końcówkę, przez którą wychodzi wkład w nakłucie w szyi.
- Niech pan dmucha – powiedział
- To bezpieczne?
- To być może jedyny sposób, żeby ją uratować.

JJ weszła niepewnym krokiem do Izby Przyjęć. Gdyby mogła to pewnie by wyszła po tym co zobaczyła. Ogromny harmider i latanie lekarzy od jednej sali do drugiej. Pielęgniarki jeżdżące z pacjentami na łóżkach. Chciała się cofnąć i jeszcze raz przemyśleć, czy na pewno chce tu być, gdy uderzyła w kolejne łóżko, pchane przez sanitariuszy.
- Pomóżcie – krzyknął sanitariusz
Dave, student czwartego roku chirurgii chwycił łóżko.
- Co mamy?
- Ostatnia ofiara strzelaniny. Mark Louis. Lat 16.Nieprzytomny. Źrenice reagujące. Kula utkwiła w jamie brzusznej. Glasgow 7. Ciśnienie 90/60. Puls 52. Dostał 2 jednostki Lidokainy.
- Bierzemy go. Jammie pomóż.
Jammie była jedynym na Izbie Przyjęć pediatrą. Pomimo iż miała pełne ręce roboty podbiegła do Dave’a.
- Na urazówkę – powiedział Dave.

JJ nadal stała w poczekalni. Rozglądała się dookoła.
- Pomóc w czymś? – zapytał Phil
- Nie. To znaczy tak. Jestem nową praktykantką. Nazywam się JJ.
- Phil Waren. Szef stażystów. Miło mi.
- Mi również. Studiuję trzeci rok chirurgii. Miałam się dzisiaj zgłosić.
- O szóstej rano?
- Tak mi kazali.
Phil westchnął po czym chwycił JJ i zaprowadził ja do przebieralni.
- Przebierz się. Potem zapytaj o mnie w recepcji. Pomożesz nam.
- Ale ja...
- Przynajmniej zaliczysz kilka zabiegów.
Po tych słowach wyszedł. JJ odprowadziła go wzrokiem, po czym zaczęła się przebierać.

- Wykrwawia się – wrzasnął Dave
- Założyć tamponadę – powiedziała Jammie do pielęgniarki.
- Mam wyniki gazometrii – krzyknęła Cybil, przełożona pielęgniarek – pH 6,3; pCO2 – 22; PO2 – 63; HCO3a – 7,1 ; BE –12,3 ; saturacja 82%
- 50mg Xylocainy – powiedziała pewnie Jammie
- Bradykardia – wrzasnął Dave – elektrody

Jack odprowadzał właśnie do samochodu medyków, którzy nieśli na noszach kobietę z wypadku.
- Pan jedzie z nami? – zapytał Jacka sanitariusz
- Nie.
- Dostałem wyraźny rozkaz...
- To powie pan, że odmówiłem. Kiedy przyjadą kolejni?
- Są już w drodze.
- Gdzie ją zabieracie.
- Do was.
- Jesteśmy przeładowani.
- Ale jesteście najbliżej – sanitariusz zamknął drzwi i karetka odjechała.
Jack pomógł już kilku osobom. Po drugiej stronie ulicy zauważył jednak kogoś leżącego na ulicy. Gdy chciał przejść drogę zagrodziły dwie nadjeżdżające karetki. Z jednej wysiadł sanitariusz.
- Tam z tyłu – krzyknął do niego Jack i popędził na drugą stronę ulicy.
Na ziemi leżał młody mężczyzna. Był przytomny jednak seplenił.
- Ej – krzyknął Jack do jednego z sanitariuszy i pokazał, że ma podejść.
- Co?
- Słaby puls. Maska z workiem Ambu, Dopamina i Chaloperidol.
- Tak jest – sanitariusz natychmiast pobiegł do wozu.

- Przepraszam, gdzie jest doktor Phil Waren? – zapytała JJ wchodząc do rejestracji
- Jest na urazówce. Korytarzem prosto, czwarte drzwi po prawej – odpowiedziała uprzejmie Michelle – koordynatorka Izby Przyjęć.
JJ udała się wskazaną drogą. Rozglądała się na boki mijając każde drzwi. W końcu przez okno w drzwiach zauważyła Phila. Pchnęła drzwi i weszła pewnie do środka.
- O jesteś JJ. Chodź pomożesz nam.
Podeszła bliżej stołu operacyjnego.
- To nowa praktykantka, JJ.
Wszyscy kiwnęli głową na znak przywitania. JJ odpowiedziała im tym samym.
- Zaintubuj go, a potem pobierz krew z tętnicy w celu gazometrii.
JJ chwyciła laryngoskop i włożyła w usta pacjentowi.
- Rurka numer 6 – powiedziała
Jednym szybkim ruchem wsunęła rurkę.
- Rurka na miejscu.
- Znakomicie – odpowiedział Phil – teraz gazometria
JJ obeszła pacjenta. Chwyciła strzykawkę i wbiła ją w tętnice na ramieniu.

Dave i Jammie jeszcze przez blisko dwadzieścia minut reanimowali młodego pacjenta.
- Jeszcze raz. Do dwustu – zawołał Dave trzymając w ręku elektrody
- To nie ma sensu – powiedziała Jammie
- Odsunąć się – Dave przyłożył elektrody do ciała pacjenta, które
wygięło się w łuk. Dave spojrzał na monitor. Odłożył elektrody i spojrzał na Jammie.
- Czas zgonu 6:32 – powiedziała Jammie
Dave zdjął rękawiczki i wyszedł z sali. Idąc szpitalnym korytarzem minął Phila.
- Dave – zawołał Phil – pokażesz naszej nowej praktykantce jak się robi nakłucie lędźwiowe. Pacjent jest w jedynce.
Dave spojrzał na JJ, która się uśmiechnęła.
- W porządku – odpowiedział z uśmiechem
- To będzie już czwarty zabieg, który dzisiaj zaliczysz. Szczęście ci dopisuje – powiedział Phil
- Oby tak dalej – odparła JJ uśmiechając się do obydwóch lekarzy.
Dave dalej patrzył na JJ. Zauroczyło go jej długie blond włosy spływające na ramiona jak strumień wodospadu. Dołożyła do tego swój uśmiech, który działał hipnotyzująco.
- Idziemy? – zapytał Dave
- Jasne

Phil wszedł do recepcji i od razu chwycił za telefon. Po chwili po drugiej stronie odezwał się Jack.
- Miałeś tu przyjechać razem z ekipą
- Nie mogę. Jestem potrzebny.
- Tutaj też. Mamy tylko sześciu chirurgów, czterech jest na urlopie, a ty wspomagasz sanitariuszy.
- Nie są w stanie wszystkim pomóc – po tych słowach się rozłączył
- Michelle – zawołał Phil – jak tylko pojawi się Jack niech przyjdzie do mnie. Victor się o niego dopytuje.

- Intubacja, gazometria, odsysanie i nakłucie lędźwiowe jednego dnia. Gratuluje – powiedział Dave podając JJ strzykawkę

- Dzięki. Tobie się nie udało?
- Nie w tak krótkim czasie.
Zrobił chwilę przerwy.
- O której kończysz?
- A czemu pytasz – spytała niepewnie JJ
- Może dasz się zaprosić na kolację?
- A jeśli kogoś mam?
- A masz?
- Nie
- To jak?
- Dlaczego?
- To taka nasza szpitalna tradycja. Student czwartego roku zaprasza na kolację nową praktykantkę. A poza tym twoje dzisiejsze zabiegi.
- Skoro to wasza tradycja, to trzeba jej dotrzymać.
- Może byście zaczęli. Długo mam tak leżeć? – burknął czarnoskóry, starszy mężczyzna oczekujący na pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego.
- Wbij się w przestrzeń podpajęczynówkową pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem – instruował JJ Dave.

Jack pomagał w ocaleniu mężczyzny leżącego na ulicy. Mężczyzna nagle zdjął maskę.
- Tttam jjeest mmoja córreczkka – wyjąkał
Jack zerwał się na równe nogi i zaczął iść w stronę furgonetki. Tuż obok niego spadł słup, który uderzyłw pobliski samochód powodując wybuch. Jack zachwiał się na nogach pod wpływem podmuchu. Mało by brakowało, a podmuch zerwał by go z nóg. Odsapnął chwilę zgięty w pół, po czym wyprostował się podbiegł do furgonetki. Wszedł do środka. Usłyszał płacz.
- Przygotujcie izolator – zawołał do sanitariuszy.
Podbiegli do karetki. Nagle usłyszeli wybuch. Odwrócili się. Miejsce na którym stała furgonetka stało w ogniu a wszędzie latały strzępy płonących różnorakich części.
- O mój Boże – krzyknął sanitariusz – powiadom Św. Krzysztofa i wezwij posiłki – nakazał swojemu partnerowi.

cdn...

Ten post był edytowany przez Agrado: 24.03.2004 23:39


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Agrado
post 31.03.2004 12:13
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




„Czas Zgonu”

cz. 4
„Powrót Jacka”


Słońce jeszcze nigdy nie grzało w tym mieście tak jak teraz. Na ulicach trudno było nie dostrzec mężczyzn chodzących w bermudach i kobiet w bikini. Co prawda nie wszyscy tak chodzili. Dotyczyło to tych, którzy byli przed albo po pracy. Reszta ludzi musiała nosić na sobie garnitur, który działał grzałka, przez cały czas ogrzewając garnitur. Jednak nawet wśród osób idących do pracy można było spotkać wyjątki. Jednym z nich był Jack Williams, który właśnie zmierzał do pracy. Postanowił wykorzystać uroki pogody i ruszyć pieszo. Było to za razem mądrzejsze rozwiązanie, niż ścieśnianie się w zatłoczonym autobusie czy pociągu, w których temperatura już pewnie dawno przekroczyła tą odpowiedzialną za koagulację białka.

W Izbie Przyjęć panowała wrzawa. Co prawda nie było specjalnie ruchu, ale każdy robił co mógł, aby jak najmniej odczuć skutki feralnej pogody.
- Wiecie, że nie ma lodu w stołówce? – powiedziała z uśmiechem JJ, która przytargała ze sobą kilka oszronionych butelek Coli
- Jak to? – zapytał Phil, który jako pierwszy chwycił napój
- Maszyna im się przegrzała i odmówiła posłuszeństwa. W dodatku padła im klimatyzacja. Możecie sobie wyobrazić co tam się dzieje – uśmiech nie zniknął jej ani na moment z twarzy.
- Ja to musze zobaczyć – powiedział Bill, koordynator, który niestety sam dzisiaj pracował, ponieważ Michelle postanowiła wziąć sobie wolne.
JJ odstawiła skrzynkę, z której każdy wziął już sobie Colę pod ścianę.
- Cześć – wyszeptał jej do ucha Dave
Zauważyła go dopiero, gdy się wyprostowała.
- Hej. Super wyglądasz.
Miała rację. Dave miał na sobie t-shirt i krótkie spodenki, które dawno już wyszły z mody. W zasadzie to nikt się tutaj tym nie przejmował. Ważne było, aby ubrać coś co pozwoli dotrzeć bez przegrzania do pracy.
- Coś nie tak? – zapytał niepewnie patrząc na swoje spodnie
- Nie. Czemu. Super. Podoba mi się – pod koniec zdania nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
Dave pomimo lekkiego zdenerwowania wybaczył jej, gdyż ten śmiech podziałał by na każdego.
- Więc ty taka jesteś?
- Chyba muszę Ci coś nowego kupić.
- Ale to po kolacji, która mam nadzieję nadal aktualna?
- Czy ja bym mogła tobie odmówić?
Obydwoje się uśmiechnęli. Całus. Dave poszedł w kierunku szatni. JJ odprowadziła go wzrokiem po czym wróciła do nudzenia się przy recepcji.
- Wóz 25 do Świętego Krzysztofa. Ktoś nas słyszy?
Bill podszedł leniwie do radiostacji.
- Tu Św. Krzysztof.
- Wieziemy wam kobietę. Utrata przytomności. Skarżyła się na zawroty głowy. Wiek siedemdziesiąt dziewięć. Będziemy za trzy minuty.
- Zrozumiałem.
- JJ idziesz ze mną? – zapytał Phil, który szedł już w kierunku drzwi
- Jasne
- Carol i David też.
Wszyscy posłusznie poszli za Philem. Carol będąca asystentką chwyciła pustą kartę i zaczęła szukać długopisu. David – internista, przybyły tu na staż z RPA – wyjął z kieszeni swoje pióro i podał je Carol.
- Dzięki – odpowiedziała.

Drzwi Izby Przyjęć otworzyły się i wjechali sanitariusze z pacjentką.
- Jasmine Garby. Lat 79. Skarżyła się na zawroty głowy. Utrata przytomności. Zaintubowana. Puls 52. Ciśnienie 130/70.
- Do dwójki – krzyknął Dave
- Mierzyliście jej temperaturę?
- Nie.
Wjechali do sali i szybko ja przenieśli na łóżko.
- Carol zmierz temperaturę. JJ Morfologia, glikemia, EKG. David 1 mg Atropiny.
- Temperatura 41 – odpowiedziała Carol
- Przegrzanie. 0,9% roztwór NaCl, preparat witaminowy, pojemniki z lodem.
- Nie ma lodu – odpowiedziała JJ
- Namoczcie ręczniki w zimnej wodzie i ją obłóżcie. Spryskiwać zimną wodą. Mierzyć temperaturę. JJ jaka jest właściwa?
- Wewnątrz odbytnicza 39.
- Doskonale.
- Cukier 52 – krzyknęła pielęgniarka, która weszła właśnie z wynikami.
- Ampułka pięćdziesięcio procentowej glukozy z tiaminą – nakazał Phil – Monitorować.

JJ była jedną z ostatnich osób, które opuściły salę numer dwa. Być może wyczuła moment kiedy wyjść, bo w tym samym momencie przeszedł koło niej Dave.
- Co dzisiaj mieliście? – zapytał
- To już chyba szóste przegrzanie. A co u Ciebie?
- Tęskniłem wiesz? I to bardzo.
- Nie widzieliśmy ledwo pięć godzin, a ty już płaczesz?
- No niestety – włożył rękę do kieszeni po czym wyjął z niej małe czarne pudełeczko – zapomniałaś – powiedział dając jej to – masz szczęście, że Cię nie wzywali
To był jej pager. JJ teraz sobie przypomniała, że zostawiła go na szafce nocnej w domu Dave’a. Pocałowała go w ramach podziękowań.

- Nikt stąd nie wyjdzie żywy – wrzeszczał mężczyzna, który wbiegł do Izby Przyjęć i zaczął wymachiwać bronią – zabiję wszystkich
- Dave zawołaj ochronę – krzyknął Phil do Dave’a, który podchodził razem z JJ bliżej tego niecodziennego widowiska.
Dave podszedł do telefonu.
- Wy świnie. Zabiję was – po tych słowach strzelił. Kula przeleciała
przez szybę w recepcji i przeleciała dalej, po czym wbiła się w brzuch jednej z pacjentek przechodzących właśnie korytarzem. Kobieta upadła.
Dave chciał podbiec do kobiety.
- Jak ktoś się ruszy to zabiję – wrzeszczał mężczyzna
Strzał. Tym razem był to jeden z ochroniarzy, który trafił napastnika w dłoń. Mężczyzna upuścił pistolet.
- 10 mg Haloperidolu – poprosił Phil, który chwile później podszedł
do mężczyzny i uspokoił go lekiem – zabierzcie go do czwórki – powiedział do ochroniarzy.
W tym samym momencie do Izby wszedł Jack.
- Fajerwerki na mój powrót? – zażartował
- Lepiej nam pomóż.

Po chwili Jack wraz z Philem weszli do sali, gdzie Dave właśnie ratował postrzeloną pacjentkę.
- Co masz? – zapytał Jack?
- Zatrzymanie krążenia. Zaintubowana. Elektrody do trzystu.
Trzask. Po chwili na monitorze pojawił się malutki wykresik.
- Miligram adrenaliny, 1.5 mg lidokainy na kilogram. Bretylium 5 mg na kilogram. Rentgen jamy brzusznej - krzyczał Jack
Pielęgniarka obniżyła aparat rentgenowski. Wszyscy założyli specjalne fartuchy ochronne. Po chwili wrócili do normalnej pracy.
- Zaniosę zdjęcia – powiedziała Julia, jedna z pielęgniarek.
- Krwawienie wewnętrzne – powiedział Dave
Jack odwrócił delikatnie pacjentkę. Obejrzał jej plecy.
- Nie widzę rany wylotowej. Na górę z nią.
- Witaj z powrotem Jack – powiedział Phil, klepiąc Jacka po ramieniu.

W ciągu tego dnia już nic specjalnego nie się wydarzyło. Przewinęło się kilku pacjentów z przegrzaniem, jednak personel dał sobie z tym radę. Każdy chciał, aby ten dzień już się zakończył. Nawet Jack, który operował postrzeloną kobietę.
- Odessij – powiedział do asystentki – przetnij
Spod niebieskiego kitla i czepka nie było widać żadnych zadrapań na twarzy Jacka, świadczących o wypadku sprzed dwóch tygodni. Dopiero, gdy był bez czepka i ochronki na usta można było zauważyć dwa strupy na czole i bliznę na policzku. Jednak Jack zdawał się tym nie przejmować. Dla niego najważniejsze było to, że uratował tamtych ludzi.
- Zszyj. Ja idę.
- Gratuluję Jack – powiedziała szefowa chirurgii, która w tym momencie przejęła stery.

Noc nie przyniosła zbytniego ochłodzenia. Nikt nie pamiętał, aby w nocy było tak ciepło. Jednak było to lepsze niż prażące za dnia słońce. JJ i Dave właśnie wychodzili, gdy usłyszeli wiadomości, które dochodziły z włączonego w recepcji telewizora.
- Jutro możemy się spodziewać obfitych opadów deszczu. Dzisiejszy dzień był niczym przysłowiowa cisza przed burzą.
- W końcu ktoś wysłuchał moich próśb – powiedział Dave
- Tak się nie ciesz, bo się zdziwisz – odpowiedział z uśmiechem Phil
- Do jutra – powiedzieli zgodnie JJ i Dave.
- Na razie. Bawcie się dobrze.
- Obiecujemy – powiedział Dave.
JJ uśmiechnęła się i pocałowała Dave’a. Objęci wyszli na zewnątrz.
- To teraz na umówioną kolację, a potem po spodenki
- Ale przecież jutro ma padać – odpowiedziała JJ
- Jeszcze nie jeden upał przed nami.
Odeszli w czułych objęciach. Po chwili zniknęli za pobliskim budynkiem.

Niebo oświetlały niezliczone ilości gwiazd. Nikt nie byłby chyba ich w stanie zliczyć. Gdzie niegdzie pojawiały się małe chmurki, które nie utrzymywały się długo. Wszyscy chcieli, aby z tych malutkich utworzyła się jedna duża chmura i spełniła meteorologiczna przepowiednią.


cdn...


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
  24.03.2004 15:38
muszka Me   A mi się bardzo podoba =) Przede wszystkim akc...   24.03.2004 16:42
Agrado   Poprawiłem pare literówek (przede wszystkim tą...   24.03.2004 23:42
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 2 "Liberate M...   26.03.2004 12:55
muszka Me   Dobra, posiłek to nic szczególnie zobowiązując...   26.03.2004 17:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. III „Dlacz...   29.03.2004 19:04
Bloodlust   Nio, teraz koniec I parta b. mi sie podoba   29.03.2004 21:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 4 „Powrót ...   31.03.2004 12:13
Ellie  
  31.03.2004 18:35
Cho Chang   a mi się to nie za bardzo podoba. Tak jakbyś n...   31.03.2004 19:48
Agrado     31.03.2004 19:58
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 5 Jeden za wszystk...   02.05.2004 08:18
Ellie   Juz czytałam tą część, oczywiście dzięki twoje...   03.05.2004 15:38
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 6 Strach przed nie...   03.05.2004 16:22
Agrado   Troche zaniedbałem ten topic. Teraz daje dwa k...   17.05.2004 18:17
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 8 „CBC ...   17.05.2004 18:18


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.07.2025 19:35