Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "Czas Zgonu" [zak] do LW, ...opowiadania medyczne

Agrado
post 24.03.2004 00:15
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




W tym topicu chciałbym zaprezentować swoje opowiadania medyczne pt. "Czas Zgonu". Prosiłbym o wasze opinie.

„Czas Zgonu”

cz. 1
„Niech odpoczywa w pokoju”


Nie zdążył się jeszcze położyć, jak zadźwięczał mu pager. Przecież dopiero co wrócił. O co mogło im chodzić? Ociężale wstał i chwycił pager. Spojrzał na niego po czym podszedł do telefonu i wybrał wskazany przez beeper numer.
- Izba przyjęć – odezwał się kobiecy głos w słuchawce
- Mówi Jack Williams. O co chodzi?
- Mamy kilku... – przerwał jej Phil, który przechodził obok i wyrwał jej słuchawkę z ręki
- Mamy rannych ze strzelaniny. Nie wyrabiamy. Pomożesz?
- Już jadę.
Odłożył słuchawkę i zaczął się ubierać. Po kilku minutach siedział już w samochodzie i jechał w kierunku Szpitala Św. Krzysztofa. Obliczył, że dotarcie na miejsce nie zajmie mu więcej niż dziesięć, góra piętnaście minut. Zwłaszcza, że ulice Los Angeles nie bywają o tej porze tak zakorkowane jak to jest podczas dnia.

Włączył radio. Zazwyczaj tego nie robił, ale wolał żeby cos szumiało niżby miała go otaczać cisza. Tak zawsze słyszał szum samochodów, a teraz był sam na tym odcinku ulicy.
- Minęła 5:30, czas na wiadomości – szumiał głos z radia – przynajmniej osiem rannych w tym sześć ciężko w wyniku dzisiejszej strzelaniny, która miała miejsce kilka minut temu w barze „Relax”...
- No to mamy robotę – powiedział sam do siebie.
Chciał się wsłuchać w to co mówią w radiu ale przeszkodzono mu. Z niezwykłą prędkością minął go samochód, jadący pasem obok. W momencie gdy przejechał samochodem Jacka zatrzęsło. Nie zdziwiło by go to pewnie, gdyby nie fakt, że samochód który go minął jechał złym pasem. Samochód wyprzedził jeszcze kilka innych jadących przed nim i zbliżał się do skrzyżowania. Światło zmieniło się na czerwone. Samochód jednak nie zwalniał. Wyjechał na skrzyżowanie i wbił się prosto pod koła wjeżdżającej na skrzyżowanie cysterny. Samochód odrzuciło na bok i wgniotło go w mur stojącego nieopodal budynku. Cysterna wpadła w poślizg. Naczepa zakręciła i uderzyła w pobliski słup. Kula ognia natychmiast rozerwała cysternę. To co z niej zostało wjechało na jadące z przeciwka samochody. Wszystkie samochody będące na skrzyżowaniu stłukły się ze sobą. Potężny płomień ogarniający cysternę zaczął się powoli przenosić na stojące obok samochody.

Jack akurat podjeżdżał do skrzyżowania, gdy zauważył co się dzieje. Nacisnął szybko na hamulec, jednak nie uchroniło go to przed uderzeniem w auto stojące przed nim. Samochód jadący za Jackiem również w niego uderzył. Wlliams nie wierzył własnym oczom. Mieszkał w Mieście Aniołów od kilku lat i widział nie jeden wypadek, ale czegoś takiego jeszcze nigdy. Natychmiast wybiegł z samochodu i zaczął rozglądać się po okolicy. Przed sobą miał tylko potężną kulę ognia. Wszyscy ludzie krzyczeli. Jack z ledwością wyłapywał wśród nich wołanie pomocy. W pierwszej kolejności podbiegł do płonących samochodów. Z cysterny nie było już kogo ratować. Podbiegł do auta wbitego w cysternę, którego tylko chwila, dzieliła od wybuchu. Za kierownicą ujrzał kobietę. Leżała na kierownicy. Ręce miała zakrwawione. Po kierownicy spływały krople krwi. Jack natychmiast otworzył drzwi i spróbował wyjąc kobietę. Jednak była zaklinowana pomiędzy siedzeniem a kierownicą. Jack nie chciał jej bardziej zaszkodzić. Podbiegł do pobliskiego samochodu i wyciągnął z niego mężczyznę.
- Musi mi pan pomóc
- Ale ja się nie znam
- Nie szkodzi.
Podbiegli do kobiety i tworzyli drzwi.
- Pan wejdzie z tyłu i powoli odsunie fotel a ja ją wyciągnę – krzyczał Jack
- Wie pan co pan robi?
- Jestem lekarzem.
Mężczyzna wszedł do tyłu i kucnął na tylniej kanapie. Jack z wielkim trudem odblokował przedni fotel i dał mężczyźnie znak, żeby ten ciągnął.
- Tylko powoli
Mężczyzna ciągnął fotel do siebie. Sprawiło mu to wiele wysiłku.
- Gorąco tu – krzyczał mężczyzna]
- Jeszcze chwilę. Niech pan ciągnie.
Fotel się trochę odsunął. Nie była to spora odległość, ale wystarczyła aby pomóc kobiecie.
- Może pan wyjść. Ma pan coś do unieruchomienia szyi?
- Co?
- Nie wiem. Kołnierz, karton. Cokolwiek.
- Cholera – Jack rozglądał się nerwowo – niech pan da sweter
Mężczyzna posłusznie wykonał polecenia. Jack chwycił sweter po czym owinął go wokół szyi kobiety, w celu prowizorycznego unieruchomienia.
- Teraz pan chwyci za nogi a asekuruję głowę. Zaniesiemy ją na chodnik.
Mężczyzna chwycił nogi kobiety, a Jakc jej barki. Powoli wyciągali kobietę z samochodu. Po chwili szli z nią w kierunku bezpiecznego odcinka chodnika. W tym samym momencie Jackowi zadzwonił telefon komórkowy.
- Tu na chodnik.
Położyli ją. Jack odebrał telefon.
- Tak.
- Ile czasu można czekać? Nie wyrabiamy – wrzeszczał Phil
- Był wypadek. Sporo rannych. Mam rozbity samochód. Ratuję poszkodowanych.
- Nic ci nie jest? Sam jesteś?
- Ze mną dobrze. Gorzej z nimi. Potrzebuje wsparcia.
- Możemy wysłać kilka wozów. Zabierzesz jednego z poszkodowanych i przyjedziesz razem z nimi.
- Ale...
- Żadnego ale.
Rozłączył się. Jack schował telefon i kucnął przy kobiecie.
- Słaby puls. Niech pan zrobi usta-usta a ja masaż serca. Wie pan jak?
- To akurat wiem.
Mężczyźni zaczęli współpracować.
- Nie mogę. Powietrze się cofa. – krzyknął mężczyzna
- Musi mieć coś w przełyku. Ma pan scyzoryk?
- Tak.
- Niech pan przyniesie.
Mężczyzna odbiegł. Zaraz podbiegł inny.
- Niech pan nam pomoże. Mój brat jest...
- Chwilę. Jestem sam. Zaraz przyjadą karetki.
Mężczyzna wrócił ze scyzorykiem. Jack odwinął sweter z szyi kobiety, po czym chwycił scyzoryk i przyłożył do wgłębienia szyjnego.
- Co pan robi?
- Pomagam jej oddychać.
Jack wbił scyzoryk. Wyjął z kieszeni długopis, po czym go rozkręcił i włożył końcówkę, przez którą wychodzi wkład w nakłucie w szyi.
- Niech pan dmucha – powiedział
- To bezpieczne?
- To być może jedyny sposób, żeby ją uratować.

JJ weszła niepewnym krokiem do Izby Przyjęć. Gdyby mogła to pewnie by wyszła po tym co zobaczyła. Ogromny harmider i latanie lekarzy od jednej sali do drugiej. Pielęgniarki jeżdżące z pacjentami na łóżkach. Chciała się cofnąć i jeszcze raz przemyśleć, czy na pewno chce tu być, gdy uderzyła w kolejne łóżko, pchane przez sanitariuszy.
- Pomóżcie – krzyknął sanitariusz
Dave, student czwartego roku chirurgii chwycił łóżko.
- Co mamy?
- Ostatnia ofiara strzelaniny. Mark Louis. Lat 16.Nieprzytomny. Źrenice reagujące. Kula utkwiła w jamie brzusznej. Glasgow 7. Ciśnienie 90/60. Puls 52. Dostał 2 jednostki Lidokainy.
- Bierzemy go. Jammie pomóż.
Jammie była jedynym na Izbie Przyjęć pediatrą. Pomimo iż miała pełne ręce roboty podbiegła do Dave’a.
- Na urazówkę – powiedział Dave.

JJ nadal stała w poczekalni. Rozglądała się dookoła.
- Pomóc w czymś? – zapytał Phil
- Nie. To znaczy tak. Jestem nową praktykantką. Nazywam się JJ.
- Phil Waren. Szef stażystów. Miło mi.
- Mi również. Studiuję trzeci rok chirurgii. Miałam się dzisiaj zgłosić.
- O szóstej rano?
- Tak mi kazali.
Phil westchnął po czym chwycił JJ i zaprowadził ja do przebieralni.
- Przebierz się. Potem zapytaj o mnie w recepcji. Pomożesz nam.
- Ale ja...
- Przynajmniej zaliczysz kilka zabiegów.
Po tych słowach wyszedł. JJ odprowadziła go wzrokiem, po czym zaczęła się przebierać.

- Wykrwawia się – wrzasnął Dave
- Założyć tamponadę – powiedziała Jammie do pielęgniarki.
- Mam wyniki gazometrii – krzyknęła Cybil, przełożona pielęgniarek – pH 6,3; pCO2 – 22; PO2 – 63; HCO3a – 7,1 ; BE –12,3 ; saturacja 82%
- 50mg Xylocainy – powiedziała pewnie Jammie
- Bradykardia – wrzasnął Dave – elektrody

Jack odprowadzał właśnie do samochodu medyków, którzy nieśli na noszach kobietę z wypadku.
- Pan jedzie z nami? – zapytał Jacka sanitariusz
- Nie.
- Dostałem wyraźny rozkaz...
- To powie pan, że odmówiłem. Kiedy przyjadą kolejni?
- Są już w drodze.
- Gdzie ją zabieracie.
- Do was.
- Jesteśmy przeładowani.
- Ale jesteście najbliżej – sanitariusz zamknął drzwi i karetka odjechała.
Jack pomógł już kilku osobom. Po drugiej stronie ulicy zauważył jednak kogoś leżącego na ulicy. Gdy chciał przejść drogę zagrodziły dwie nadjeżdżające karetki. Z jednej wysiadł sanitariusz.
- Tam z tyłu – krzyknął do niego Jack i popędził na drugą stronę ulicy.
Na ziemi leżał młody mężczyzna. Był przytomny jednak seplenił.
- Ej – krzyknął Jack do jednego z sanitariuszy i pokazał, że ma podejść.
- Co?
- Słaby puls. Maska z workiem Ambu, Dopamina i Chaloperidol.
- Tak jest – sanitariusz natychmiast pobiegł do wozu.

- Przepraszam, gdzie jest doktor Phil Waren? – zapytała JJ wchodząc do rejestracji
- Jest na urazówce. Korytarzem prosto, czwarte drzwi po prawej – odpowiedziała uprzejmie Michelle – koordynatorka Izby Przyjęć.
JJ udała się wskazaną drogą. Rozglądała się na boki mijając każde drzwi. W końcu przez okno w drzwiach zauważyła Phila. Pchnęła drzwi i weszła pewnie do środka.
- O jesteś JJ. Chodź pomożesz nam.
Podeszła bliżej stołu operacyjnego.
- To nowa praktykantka, JJ.
Wszyscy kiwnęli głową na znak przywitania. JJ odpowiedziała im tym samym.
- Zaintubuj go, a potem pobierz krew z tętnicy w celu gazometrii.
JJ chwyciła laryngoskop i włożyła w usta pacjentowi.
- Rurka numer 6 – powiedziała
Jednym szybkim ruchem wsunęła rurkę.
- Rurka na miejscu.
- Znakomicie – odpowiedział Phil – teraz gazometria
JJ obeszła pacjenta. Chwyciła strzykawkę i wbiła ją w tętnice na ramieniu.

Dave i Jammie jeszcze przez blisko dwadzieścia minut reanimowali młodego pacjenta.
- Jeszcze raz. Do dwustu – zawołał Dave trzymając w ręku elektrody
- To nie ma sensu – powiedziała Jammie
- Odsunąć się – Dave przyłożył elektrody do ciała pacjenta, które
wygięło się w łuk. Dave spojrzał na monitor. Odłożył elektrody i spojrzał na Jammie.
- Czas zgonu 6:32 – powiedziała Jammie
Dave zdjął rękawiczki i wyszedł z sali. Idąc szpitalnym korytarzem minął Phila.
- Dave – zawołał Phil – pokażesz naszej nowej praktykantce jak się robi nakłucie lędźwiowe. Pacjent jest w jedynce.
Dave spojrzał na JJ, która się uśmiechnęła.
- W porządku – odpowiedział z uśmiechem
- To będzie już czwarty zabieg, który dzisiaj zaliczysz. Szczęście ci dopisuje – powiedział Phil
- Oby tak dalej – odparła JJ uśmiechając się do obydwóch lekarzy.
Dave dalej patrzył na JJ. Zauroczyło go jej długie blond włosy spływające na ramiona jak strumień wodospadu. Dołożyła do tego swój uśmiech, który działał hipnotyzująco.
- Idziemy? – zapytał Dave
- Jasne

Phil wszedł do recepcji i od razu chwycił za telefon. Po chwili po drugiej stronie odezwał się Jack.
- Miałeś tu przyjechać razem z ekipą
- Nie mogę. Jestem potrzebny.
- Tutaj też. Mamy tylko sześciu chirurgów, czterech jest na urlopie, a ty wspomagasz sanitariuszy.
- Nie są w stanie wszystkim pomóc – po tych słowach się rozłączył
- Michelle – zawołał Phil – jak tylko pojawi się Jack niech przyjdzie do mnie. Victor się o niego dopytuje.

- Intubacja, gazometria, odsysanie i nakłucie lędźwiowe jednego dnia. Gratuluje – powiedział Dave podając JJ strzykawkę

- Dzięki. Tobie się nie udało?
- Nie w tak krótkim czasie.
Zrobił chwilę przerwy.
- O której kończysz?
- A czemu pytasz – spytała niepewnie JJ
- Może dasz się zaprosić na kolację?
- A jeśli kogoś mam?
- A masz?
- Nie
- To jak?
- Dlaczego?
- To taka nasza szpitalna tradycja. Student czwartego roku zaprasza na kolację nową praktykantkę. A poza tym twoje dzisiejsze zabiegi.
- Skoro to wasza tradycja, to trzeba jej dotrzymać.
- Może byście zaczęli. Długo mam tak leżeć? – burknął czarnoskóry, starszy mężczyzna oczekujący na pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego.
- Wbij się w przestrzeń podpajęczynówkową pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem – instruował JJ Dave.

Jack pomagał w ocaleniu mężczyzny leżącego na ulicy. Mężczyzna nagle zdjął maskę.
- Tttam jjeest mmoja córreczkka – wyjąkał
Jack zerwał się na równe nogi i zaczął iść w stronę furgonetki. Tuż obok niego spadł słup, który uderzyłw pobliski samochód powodując wybuch. Jack zachwiał się na nogach pod wpływem podmuchu. Mało by brakowało, a podmuch zerwał by go z nóg. Odsapnął chwilę zgięty w pół, po czym wyprostował się podbiegł do furgonetki. Wszedł do środka. Usłyszał płacz.
- Przygotujcie izolator – zawołał do sanitariuszy.
Podbiegli do karetki. Nagle usłyszeli wybuch. Odwrócili się. Miejsce na którym stała furgonetka stało w ogniu a wszędzie latały strzępy płonących różnorakich części.
- O mój Boże – krzyknął sanitariusz – powiadom Św. Krzysztofa i wezwij posiłki – nakazał swojemu partnerowi.

cdn...

Ten post był edytowany przez Agrado: 24.03.2004 23:39


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Agrado
post 02.05.2004 08:18
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




"Czas Zgonu"

cz. 5
Jeden za wszystkich...



JJ obudziła się i rozejrzała do dookoła, tak delikatnie jak tylko była w stanie. Pierwszy obrót głowy – zegar na szafce wskazujący 6:53. Drugi obrót – Dave u boku, śpiący tak słodko, że JJ nie miała sumienia go obudzić. Czuła się jednak w obowiązku. Delikatnie pchnęła Dave’em, który natychmiast otworzył oczy.
- Która godzina? – to były jego pierwsze słowa po przebudzeniu
- Za pięć siódma. Czas wstawać.
Dave obrócił się do JJ. Podparł się łokciem i pocałował ją.
- Idź pierwsza. Potrzebujesz więcej czasu. Ja trochę dośpię.
JJ wytknęła mu język i wstała z łóżka.

Jacka jeszcze cztery godziny dzieliły do końca nocnego dyżuru. Dwa dyżury pod rząd totalnie go wykończyły. Każdy możliwy moment wykorzystywał na to, aby chociaż w minimalnym stopniu odbudować siły. Właśnie znalazł pustą salę, w której mógłby się trochę zdrzemnąć, gdy do środka weszła Cybil.
- Jack, masz pacjenta. Szóstka.
Gdyby wzrok mógł zabijać to Cybil pewnie leżałaby teraz w progu sali. Jack chwycił kartę chorobową pozostawioną przez pielęgniarkę na szafce, po czym leniwie wyszedł. Po drodze przeczytał informacje na karcie. Janette Vilmore, lat 34, ostry ból brzucha. Chwilę później znalazł się w sali numer sześć.
- Witam, nazywam się Jack Williams. Zbadam panią.
Kobieta, leżała i nie reagowała na Jacka. Jedyna rzecz, jaką robiła, to wydawanie cichych pisków, które przerodziły się we wrzask, gdy tylko Jack dotknął jej brzucha.
- A tu jesteś – wyszeptała Cybil, która właśnie weszła do sali – myślałam, że będę Cię musiała poganiać.
Jack uśmiechnął się lekko i wskazał na pacjentkę.
- Podłącz monitor. Nie podawaj żadnych pokarmów ani płynów. 1 mg morfiny, USG jamy brzusznej, RTG klatki piersiowej, morfologia, poziom elektrolitów, cukier, hematokryt. Jak tylko będą wyniki daj mi znać.

Dave i JJ żwawo weszli do Izby Przyjęć. Od razu podążyli do szatni.
- Dzień dobry – krzyczał za nimi Phil
- Dobry, dobry – odpowiedział Dave, po czym razem z ukochaną weszli do szatni.

Jammie szła właśnie za drugi parawan, gdzie czekał na nią mały pacjent. Odgarnęła swoje brunatne włosy, po czym odsłoniła parawan i podeszła do łóżka, na którym siedział młody chłopak, a obok prawdopodobnie jego ojciec.
- Witam, Alex Kinley?
- Tak. Odpowiedział mężczyzna – zamilkł na chwilę – to znaczy to mój syn
- Rozumiem. Jestem Jammie, pediatra. Co dolega synowi?
- Ściągnął obrus ze stołu, na którym stał kubek z gorącą herbatą, którą wylał na siebie.
Jammie podeszła do chłopca. Dopiero teraz na jego białej bluzce zauważyła mokrą plamę. Spojrzała jeszcze raz na plamę, a potem na mężczyznę.
- Odmocz to – powiedziała do pielęgniarki, która stała obok. 2 mg morfiny.
Po chwili chłopiec leżał już bez bluzki, a na jego klatce piersiowej widać było sporych rozmiarów czerwony placek.
- Okłady z lodu
Pielęgniarka kiwnęła głową i wyszła.
- Zaraz wrócę – powiedziała Jammie i udała się za pielęgniarką
- I znajdź kartę chłopaka – powiedziała do pielęgniarki, tuż po wyjściu za parawan.

- Wyspany? – zapytał Jack Dave’a wchodzącego właśnie do Izby.
- Jeszcze się pytasz. Co mamy?
- Na razie nic ciekawego. Poparzony chłopak, kobieta z bólem brzucha, kamica nerkowa, mężczyzna z ostrym kaszlem w czwórce...
- Witam – powiedziała JJ
- ...którym się zajmiesz – powiedział Jack wręczając jej kartę.
Dziewczyna odeszła. Trafiła do mężczyzny po odgłosach głośnego kaszlu. Weszła do środka. Zdziwiła się. Spodziewała się jakiegoś staruszka z papierosem w ręku, a tu jej oczom ukazał się młody, na oko 25-30 letni mężczyzna.
- Co panu dolega?
- Od kilku tygodni męczy mnie ten... – krótki atak kaszlu przerwał na chwilę wypowiedź – kaszel
- Od zawsze jest taki?
- Nie. Do tej pory był znośny, ale od kilku dni jest coraz gorzej.
- Jest pan astmatykiem, alergikiem, choruje na coś?
- Nie.
- Proszę zdjąć koszulę.
JJ osłuchała mężczyznę.
- Zrobimy panu podstawowe badanie krwi, moczu oraz RTG klatki piersiowej.
Mężczyzna nie odpowiedział, gdyż ponownie zaatakował go kaszel.

- Wyniki kobiety z szóstki – krzyknął ktoś rzucając kopertę na blat w rejestracji.
Jack szybko chwycił kopertę i przejrzał wyniki. Przyczepił zdjęcie klatki piersiowej do rzutnika i zapalił światło. Przyjrzał się dokładnie zdjęciu, po czym je zdjął i schował do koperty. Zajął się przeglądaniem pozostałych wyników.

- Alex Kinley lat 13 – czytała Cybil Jammie stojącej obok – siedem miesięcy temu trafił tu z połamanymi żebrami. Podobno wpadł na stół w mieszkaniu bo gonił kota. Trzy miesiące temu złamanie ręki i stłuczenia na nogach i brzuchu. Wtedy spadł ze schodów w piwnicy. W innych szpitalach nie byli. Teraz mały wylał na siebie herbatę, tylko że...
- Na bluzce nie ma po niej śladu – przerwała jej Jammie – wezwij kogoś z opieki społecznej.

Jack wszedł do szóstki i usiadł obok kobiety.
- Mamy pani wyniki
- I co? – wyszeptała po cichu
- Zapalenie trzustki. Zatrzymamy panią na kilka dni. Podamy antybiotyk i leki przeciwbólowe. Za kilka dni będzie dobrze.
Jack wyszedł. Podpisał kartę chorobową i włożył ją do odpowiedniej przegródki.
- Metronizadol 15mg na kilogram i 4mg morfiny dla pacjentki z szóstki. Jakby co dzwońcie do mnie.
- Spanko? – spytała Michelle
- Owszem

- Michelle, gdzie Jammie – spytała Cybil
- Z tym małym, poparzonym
Cybil natychmiast ruszyła w kierunku drugiego parawanu.
- Jammie, możesz na chwilę
Jammie wyszła. Zobaczyła niską brunetkę, troszkę pulchną o małych zielonych oczach
- Witam, jestem Karren Fox z opieki społecznej. Cybil zapoznała mnie ze sprawą. Gdzie ojciec dziecka?
- Proszę pana – powiedziała Jammie wchodzą cna chwilę za parawan – ktoś chce z panem rozmawiać.

JJ wparowała do sali numer cztery i natychmiast wpięła zdjęcie do rzutnika.
- Mamy pańskie wyniki.
- Co mi jest?
- Widzi pan te małe zacienione obszary?
Mężczyzna podszedł bliżej, aby dokładnie przyjrzeć się zdjęciu.
- To obszary zmienione chorobowo. Na razie są to niewielkie obszary, więc jest szansa na wyleczenie.
- To rak? - zapytał załamanym głosem
- Musimy zrobić dokładne badania. Zatrzymamy pana na badania. Jutro możemy zrobić bronchoskopię.
- Co to?
- Wprowadzimy panu sondę do i pobierzemy wycinki płuc, w celu zbadania. Zaraz ktoś pana zawiezie na górę. Jutro do pana przyjdę.
Szła w kierunku drzwi.
- Aha. I niech pan rzuci palenie.
- Kiedy ja nie palę – powiedział mężczyzna
JJ zdziwiła się i wyszła z sali.

- Wiem, że to dziwne – mówił zdenerwowany ojciec Alexa – ale nie potrafię temu zaradzić. Jak tylko proszę żonę żeby przestała, zaczyna się awantura. Alex na tym cierpi najgorzej. A ja nie potrafię mu pomóc – rozpłakał się – chcę żeby żona przestała pić, i żeby wszystko było jak dawniej.
- Rozumiem – wyszeptała Karren
- Wiem co pani teraz myśli. Wstydzę się siebie, tego, że nie potrafię pomóc własnemu synowi. Widzi pani to – mężczyzna otworzył dłoń i pokazał jej
zewnętrzną stronę. Karren przyjrzała się. U czubka małego palca brakowało około jednego centymetra, razem z paznokciem.
- To ona to zrobiła?
- Tak. Pół roku temu. Chciałem zabrać syna z domu. Wyrwała mi go, chwyciła tasak i zaczęła nim wywijać, aż w końcu odrąbała mi kawałek palca.
- Postaramy się panu pomóc.
- Syn musi zostać dziś w szpitalu – powiedziała Jammie – może pan zostać z nim
- Nic mu nie będzie?
- Nie. Oparzenie nie sporządziło żadnych szkód. Raz, dwa syn wróci do zdrowia.
- Dziękuję.

Jack wybiegł z szatni. Pożegnał wszystkich w recepcji i zbierał się do wyjścia.
- Jutro operujesz? – spytał Jack – chcę asystować
- Jutro mam wolne. Zgłoś się O’Harry. Powiedz, że cię przysyłam. Powinien się zgodzić. A jak nie to trudno.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- A może zechcesz mi asystować? – zapytała JJ
Dave spojrzała na nią i po chwili obydwoje buchnęli śmiechem.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
  24.03.2004 15:38
muszka Me   A mi się bardzo podoba =) Przede wszystkim akc...   24.03.2004 16:42
Agrado   Poprawiłem pare literówek (przede wszystkim tą...   24.03.2004 23:42
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 2 "Liberate M...   26.03.2004 12:55
muszka Me   Dobra, posiłek to nic szczególnie zobowiązując...   26.03.2004 17:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. III „Dlacz...   29.03.2004 19:04
Bloodlust   Nio, teraz koniec I parta b. mi sie podoba   29.03.2004 21:10
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 4 „Powrót ...   31.03.2004 12:13
Ellie  
  31.03.2004 18:35
Cho Chang   a mi się to nie za bardzo podoba. Tak jakbyś n...   31.03.2004 19:48
Agrado     31.03.2004 19:58
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 5 Jeden za wszystk...   02.05.2004 08:18
Ellie   Juz czytałam tą część, oczywiście dzięki twoje...   03.05.2004 15:38
Agrado   "Czas Zgonu" cz. 6 Strach przed nie...   03.05.2004 16:22
Agrado   Troche zaniedbałem ten topic. Teraz daje dwa k...   17.05.2004 18:17
Agrado   „Czas Zgonu” cz. 8 „CBC ...   17.05.2004 18:18


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 04:18