Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Kirkengaard [ZAK] do LW

matoos
post 28.05.2004 17:07
Post #1 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Kap. Kap. Kap. Zaciskam pięści z całej siły, aby powstrzymać swój gniew. Kap. Kap. Kap. Krew ścieka z nich, łaskocząc mnie nieznośnie. Kap. Kap. Kap. Nee przyjmuje kolejne ciosy, nie cofając się nawet o milimetr, z bezwzględnym opanowaniem czekając na błąd przeciwniczki. Kap. Kap. Kap.

Nie potrafię się powstrzymać.

Czuję, jak budzi się we mnie bestia, spychając mój umysł w ciemność i mgłę. Z ostatnim jękiem z moich ust wydobywa się także ostatnie tchnienie, kiedy lekko przykurczając nogi zaczynam biec. Bieg po wolność. Bieg po siłę. Bieg po zwycięstwo.

Nic tylko bieg.

Widzę, jak moja siostra wykorzystuje nieuwagę przeciwniczki przerażonej moim krzykiem. Dwa taneczne kroki i jeden cios. A potem brzęk tłuczonej szyby, kiedy biedna dziewczyna wypada przez okno na znajdujący się dwa piętra niżej bruk. Nikt już nie zwraca na to uwagi, nie wiem nawet, czy ktoś sprzątnął ciało wczorajszego przeciwnika. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Teraz jest tylko Nee. Prawie pieszczotliwym ruchem uderzam ją w lewy bark. Chyba złamałem jej kość. Dobrze. Teraz półobrót. Unik. I cios. Moja siostra upada na podłogę, na której przed chwilą pokonała kolejną w swoim życiu przeciwniczkę. A ja kiedy to widzę, budzę się. Powstrzymuję nogę, która uniosła się o kilka centymetrów gotowa do zadania ostatecznego ciosu. Rozluźniam pięści, powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem... Jak człowiek badający językiem szparę po brakującym zębie wkraczam w coraz to dalsze zakątki swojego umysłu, sprawdzając czy wściekłość wyparowała, zostawiając miejsce dla kontroli. Wdech. Powoli, nie zważając na drżenie kończyn, siadam na podłodze. Wydech. Koncentruję się na barku Nee. Wdech. Wraz z wydechem odpycham od siebie negatywne uczucia, przyciskam dłoń do złamanej kości. Przecięła koszulę, plamiąc ją krwią. Źle. Starając się zrobić to jak najszybciej, wpycham kość na miejsce, otaczające ją tkanki zmuszam do zrośnięcia się. Nee zemdlała. Może to i lepiej... Patrzę, jak rana zasklepia się, jak znika siniak. Oddycham już spokojnie, nie ma we mnie śladu demona. Wstaję i odchodzę, zostawiając opiekę nad siostrą służącym. Wydech.


*

Nee przebudziła się, odruchowo sięgając ręką do barku. Nie wyczuła zgrubienia, najwyraźniej San miał na tyle opanowania żeby uleczyć ją przed odejściem. Odetchnęła z ulgą. Jej brat nie zawsze potrafił to zrobić. Wyciągnęła rękę i zadzwoniła na służącą. Ta weszła szybko, jakby czekała za drzwiami. Może i tak było.
- Gdzie on teraz jest? - spytała Nee, sprawdzając czy bark jest w pełni sprawny. Kolejnego dnia spodziewała się silnego przeciwnika, nie mogła pozwolić sobie na kontuzję.
- Odszedł w stronę góry Jifu. Czyli tak jak zwykle, pani.
- Dziękuję, możesz odejść. Przyślij tu O. Niech przyniesie mi moją suknię. Zieloną, ze smokami. Mamy dziś święto spadającego kwiecia.
- Tak, pani - służąca ukłoniła się i wyszła.
Nee znowu westchnęła. Opętanie jej brata sprawiało rodzinie kłopoty już od trzystu lat... Ale co można było zrobić? Egzorcyzmy nie pomagały, a zajęcie rodziny wykluczało podróże w poszukiwaniu innych sposobów. Najgorsze w całej sytuacji było to, że San potrzebował walki. A to ona była nastarsza z rodu Kirk... To ona musiała ścierać się codziennie z jednym przeciwnikiem. Jej brat będzie czekał, aż ktoś ją pokona, ale nikomu się to nie udało od co najmniej pół tysiąca lat. Może gdyby jej ojciec wciąż żył... Pogrążyła się w rozmyślaniach, jednocześnie przygotowując się psychicznie na jutrzejszą walkę.Tymczasem do bram miasta otaczającego Kirkengaard zbliżał się jeździec na białym koniu...



Dzięki za wytknięcie błędów Iney biggrin.gif Aczkolwiek wprowadziłem tylko te poprawki z którymi się zgadzam.

Ten post był edytowany przez matoos: 15.06.2004 11:00


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
matoos
post 03.06.2004 15:39
Post #2 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Dzięki Psycholu, moja ty stopo kochana tongue.gif

Tym razem krótko bo mi na więcej natchnienia zbrakło. Następnym razem więcej. Zostały jeszcze ze 3 party do końca.



***

- W naszej wiosce ludzie tacy jak ten który wjechał wedle przez bramę na białej kobyle określani byli mianem "Przytrupów". Widać było kostuchę w ich oczach, ledwie z koń zeszli. Wszyscy oni do Kirkengaardu zdążali, w pośpiechu niemożebnym... - Opowiadający staruszek wysmarkał się głośno w palce, przyprawiając Selkę o dreszcz. Nie żeby była szczególnie wrażliwa. Po prostu miała czułe uszy. Nadstawiła ich więc i słuchała dalej.
- Jakem mówił, do zamku wszyscy ciągnęli jako do miodu pszczoły! I żaden nie wrócił. Ino raz zdarzyło się, że koń przyniósł jednego nazad do wioski. Ale kołowaty jakiś był, musi czarownica z Kirków w głowie mu namieszała, zaraza jedna.
- To strasznie ciekawe dziadygo, ale o tym rycerzu na białym koniu prawić miałeś! Zmiarkowałam od razu że on inny niż wszyscy. Szparko na koniu cwałował a i czystszy był niźli większość tej chołoty którą tutaj morowe wiatry ściągają. Nijak go do nich przyrównać nie można!
- Prawaś, moście panienko, toż niedawno to było, dotąd pamiętam że jak wjechał to słoneczko od zbroi prosto w oczy mi zaświeciło! Jakby czyścił ją codziennie, albo i po kilka razy. Musem magiczna to zbroja była. A i rycerz magiczny, od razu wiedział kędy na zamek jechać, nawet nie zatrzymał się żeby o drogę spytać jak reszta. Paladdyn to jakiś musiał być, jako żywo. Żal go, już trzeci dzionek mija jak nie wraca. Ani chybi zginął jak reszta.
Selka przestała słuchać. Po pierwsze nie wierzyła żeby ten człowiek mógł zginąć tak jak reszta. Pamiętała jak dziś oczy, które przeszyły ją błękitnym spojrzeniem, przyprawiając o miły dreszcz przesuwający się jak wąż wzdłuż kręgosłupa. Było w nich coś... Niesamowitego, jak głos w jej głowie mówiący jej że musi za nim pojechać. Już dawno przestała się mu opierać. Problemem było tylko jak to zrobić, żeby ominąć kolejkę czekających na walki. Pogłoski o skarbie Kirków, bardzo prawdopodobne nawiasem mówiąc, ściągały do Kirkengaardu zabijaków z całego świata. Nieraz nawet magicy przybywali żeby stanąć w szranki z panią zamku. Ale nikomu nie udało się wygrać. Selka nie kwapiła się do bitki, więc miała zamiar dostać się tam w inny sposób. Pierwsze próby skończyły się niepowodzeniem. Rodzina Kirk nie zatrudniała - ani pokojówek, ani stajennych, ani służących. Nie zamawiali jedzenia, a przynajmniej nie w wiosce, bo raz na miesiąc do zamku wjeżdżała kareta zaprzężona w cztery rumaki. Nikt nie wiedział co przywoziła. A o dostaniu się na nią nie było mowy - zawsze była strzeżona przez przynajmniej sześciu żołnierzy. Dlatego Selka wpadła na inny pomysł. Dostanie się na Kirkengaard dzięki kanałom odprowadzającym wodę. I zrobi to dziś w nocy - inaczej nigdy się nie zdecyduje, nie dowie co się stało z tajemniczym rycerzem na białym koniu, który jednym spojrzeniem zabrał jej serce...

***

Kolejna walka, kolejny cios, każdy kolejny przeciwnik którego pokonuje moja siostra zwiększa jej siłę. I moją wściekłość. Gdybym tylko mógł uderzyć, na chwilę się rozluźnić, zaatakować. Ale muszę się powstrzymać - nie wolno uwolnić demona. Nie wolno słuchać głosów mówiących o pocie, euforii i walce walce walce! O krwi i bólu. O zwycięstwie. Byle wytrwać do treningu. Taniec bez końca, figury, piruety i obroty pozwolą mi się wyciszyć. Opanować. Może Nee zaśpiewa, tak bardzo to lubię. I ona o tym wie, pomimo że nigdy nie odezwałem się do niej ani słowem. Już ponad trzy dni minęły od ostatniego ataku i moja siostra ma nadzieję że może to oznaka powolnego zdrowienia, ale ja wiem że jest inaczej, czuję jak demon śmieje się w kułak gdzieś w mrocznych, pokrytych pajęczyną zakamarkach mojej duszy. Nee walczy a ja znów zaciskam dłonie w pięści dodając kolejne blizny do mojej kolekcji.

Dzisiejszy przeciwnik był bardzo finezyjny. Nie używał broni, a to świadczyło o dobrym wyszkoleniu. Albo o totalnej głupocie. Nee nie zastanawiała się nad tym. Była szczęśliwa. San nie miał ataku już od trzech dni, być może w końcu uda mu się przezwyciężyć śpiącego w nim demona... Zatańczyła dookoła szczupłego mężczyzny o nieproporcjonalnie długich rękach, i wyprowadziła szybki cios na podbródek, jednocześnie fingując kopnięcie w podbrzusze. Nie dał się nabrać, odskoczył jak na sprężynie po czym od razu wrócił w umykającym oczom piruecie. Jego lewa ręka ze świstem przecinając powietrze zdążała w stronę Nee, gdy tymczasem druga krążyła w okolicach serca gotowa do bloku. Był bardzo szybki, ale i tak zbyt wolny. Kobieta uderzyła w jego blok i natychmiast kopnęła go w kostkę, wybijając z rytmu, oszałamiając na moment na tyle długi że mogła spokojnie wyprowadzić cios prosto w lewe oko. Wbiła kciuk aż do mózgu i wycofała rękę. Służący zabrali ciało. Minęła czwarta walka podczas której San powstrzymał się od ingerencji.




Bez jaj... 120 czytań i żadnych wpisów poza Psycho i Agrado. Ludzie bądźcie mili, napiszcie co myślicie, ja po to to zamieszczam żeby waszą opinię usłyszeć (między innymi biggrin.gif)

Ten post był edytowany przez matoos: 15.06.2004 11:05


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
matoos   Kirkengaard [ZAK] do LW   28.05.2004 17:07
Psychopatka   e ty dupo... dasz dyle co kot napłakał i domag...   28.05.2004 17:53
Agrado   Duzo tego matoos   Jejej, Psycho, w jakim zalotnym nastroju dzisi...   29.05.2004 11:14
Psychopatka   poczatek tego odcinka - ze tak to nazwe skojar...   02.06.2004 15:38
matoos   Dzięki Psycholu, moja ty stopo kochana

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.05.2024 01:52