Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Manewry, Coś o Lupinie...

Meridien Auris
post 10.01.2004 01:15
Post #76 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Ostrzegam na poczatku, że to romans w 100%.
Musiałam ostatnio przecztać pewnego Arlekina i mi coś do łba strzeliło!
Z tego co strzeliło powstał ten właśnie FF i miam nadzieję, że się wam chyba spodoba.
Chyba... Bo słyszałam, że romansów niezabardzo lubicie tongue.gif

Manewry


Remus był wściekły. Jeszcze nigdy nie czuł się tak znerwicowany, niewyspany, zły i jeszcze nikt nie posłał go na dosłowną śmierć! A o n a to zrobiła, nic mu nie wspominając, że ta akcja może być t a k a niebezpieczna. Jak ona to powiedziała? A tak : „To nic nadzwyczajnego. Dostać się tam, znaleźć, wyjść i przynieść to tu.” Kiedy sobie przypomniał jakim tonem głosu to mówiła, przechodziły go ciarki, a zwierzęca natura żądała krwi tej kobiety. „Dostać się tam…” oznaczało: przebić się przez straże i nie oberwać Avadą, a „…znaleźć, wyjść i przynieść to tu” było już awykonalne. Nie rozumiał jednego; dlaczego (w przybliżeniu) pięćdziesięciu Śmierciożerców pilnowało jakiegoś sztyletu, który już dawno powinien się rozpaść ze starości! Nie potrafił rozsądnie myśleć i nawet nie chciał rozsądnie myśleć. Szedł, nie, maszerował korytarzami Hogwartu w kierunku jej biura, a jak jej tam nie będzie to pójdzie do jej kwater i wywrzeszczy jej wszystko prosto w te śliczne oczka. Nawet nie zauważył, kiedy stanął przed drzwiami do jej atelier. Nie wiedząc dlaczego, nawet nie zawracał sobie głowy pukaniem, tylko wszedł bez pytania. Nikogo nie było.
„Czy ta kobieta nigdy nie zamyka drzwi?!” – zirytował się.
Z tego, co pamiętał powinna mnieć komnaty, w których kiedyś urzędował stary Morris, więc bez namysłu zwrócił się ku południowemu skrzydłu szkoły.
„Jak ja ją dorwę, to nikt jej potem nie pozna!” – warczał, mijając kolejne drzwi i korytarze, aż w końcu stanął przed siedzibą młodej nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła.
Remus Lupin nie był człowiekiem, który łatwo popada w złość, ale czasami nie było innego wyboru jak tylko poddać się jego pierwotnej naturze i wyżyć się na kimś, co zresztą zdarzało się mu wyjątkowo rzadko. Jego przyjaciele widzieli jak się wścieka niewiele razy, a za każdym razem wściekał się na któregoś z nich.
I tym razem nie opanował się i szybkim ruchem otworzył drzwi. To, co zobaczył ostudziło jego zapędy.
- Remus. – Olivia O’Connell była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał, widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa, która dopiero wyszła z rzeki. – Remus! Bo ci oczy z orbit wyjdą! – te słowa otrzeźwiły go i spowodowały reakcję łańcuchową, której nie dało rady zatrzymać.
Wściekłość powróciła ze zdwojoną siłą. Wszedł do środka pokoju i zatrzasnąwszy za sobą drzwi. Z ledwością powstrzymywał się od rzucenia na nią jakiegoś zaklęcia.
- Coś ty sobie myślała?! – zawarczał, podchodząc do zdezorientowanej, jak się wydawało Olivii.
- Coś się stało? – spytała zdawkowo, co doprowadziło go do jeszcze większej wściekłości.
- Stało? – wysyczał. – Stało?!
- Remus, spokojnie. – wyciągnęła ramię, jakby chciała go przed czymś powstrzymać. – Widzę, że jesteś zdenerwowany…
- Zdenerwowany? – zrobił kolejny krok, zbliżając się ku niej. – Nie…Skądże znowu… -pokręcił przecząco głową. – Ja jestem WŚCIEKŁY!!! – zawył, łapiąc ją za ramię.
- Ale dlaczego? – otworzyła szerzej oczy. – Akcja się nie udała?
- Nie, akcja się nie udała.
- Ale dlaczego? – te jej dopytywanie się każdego szczegółu i powtarzanie się denerwowało ludzi chyba najbardziej.
- Dlaczego? Pytasz, dlaczego? – zbliżył twarz do jej twarzy. – Może dlatego, że jakaś przemądrzała dziewucha wysłała na tą akcję JEDNEGO tylko człowieka na pięćdziesięciu Śmierciożerców?!
- Ilu?
- Liv, czy ty głucha jesteś? – spytał sucho.
- Wypraszam sobie! – krzyknęła.
Remus zrozumiał, że teraz zaczną się krzyki i inne bezeceństwa, na które był przygotowany, ale nie mógł pozwolić żeby ktoś to usłyszał, bo mogło się skończyć bardzo źle dla nich obojga. Wyjął swoją różdżkę, skierował ją na drzwi, zamykając je zaklęciem, a potem nanosząc zaklęcie wyciszenia na całe kwatery nauczyciel Obrony.
- Po coś to zrobił? – w jej głosie słychać było przerażenie.
- Zdawało mi się, że musimy pogadać… - rzekł twardo. – tak, więc zabezpieczyłem wszystko, żeby nam nikt nie przeszkadzał.
- Nie poznaję cię. – stwierdziła, patrząc mu w oczy.
- Bo jeszcze nigdy nie widziałaś mnie, zaraz po tym jak jakaś pannica prawie nie doprowadza do mojej śmierci!
- Przecież żyjesz. – powiedziała nonszalancko.
To wyprowadziło go zupełnie z równowagi. Nie panował nad sobą zupełnie. Przygniótł Liv do ściany i zmusił ją do patrzenia na niego.
- Słuchaj. – warknął, nie mogąc się uspokoić. – Jak chcesz być tą, która doprowadzi kiedyś do mojej śmierci to dam ci prawo pierwszeństwa, ale musisz troszeczkę poczekać, bo mi się jeszcze na tamten świat nie śpieszy!
- Remus, może powinieneś napić się eliksiru uspokajającego? – to tej dziewczyny nic nie dochodziło.
- Liv, ty chyba nie normalna jesteś. – skwitował. – Ja na ciebie wrzeszczę, a ty zachowujesz się jakbyś rozmawiała z kim o manierach godnych króla, odzywając się do niego w nader nie specjalny sposób.
- Remus, puść mnie. – poprosiła.
Pokręcił głową i puścił ją, odsuwając się. I wtedy musiało się to stać. Ręcznik opadł, odkrywając wszystkie zalety panny O’Connell. Remus wybałuszył oczy, a ona stała jak sparaliżowana niewiadomo czym. Miała doprawdy wspaniałe ciało.
Remus z szybkością miotły odrzutowej odwrócił się od tego widoku, czując jak pieką go policzki.
- Starczy tego… -wysapał. – Idź do sypialni, przebierz się i tu wróć, bo jeszcze z tobą nie skończyłem! – rozkazał i w następnej chwili słyszał już bieg dziewczyny.
Oddychał ciężko, mając ciągle przed oczyma obraz Liv jak ją Pan Bóg stworzył.
- Emmm…Remus? – obrócił głowę w stronę drzwi do sypialni.
- Czego? – warknął niczym Snape.
- Mam prośbę. - przełknęła ślinę. – Zostawiłam coś w łazience.
- A co to takiego? – skrzyżował ręce.
- Stanik.
- Że co, proszę? – zakrztusił się.
- Stanik. Jedyny jaki mam, bo inne są w praniu. – uśmiechnęła się rozbrajająco.
- Stanik?
- Tak. – pokiwała głową. – Taki koronkowy.
- Stanik. Koronkowy. – powtórzył tępo, idąc do łazienki. – I gdzie on jest? – rozejrzał się po pomieszczeniu.
Łazienka była ładnie urządzona. Widać było, że Liv robiła to sama, bo wszędzie były jakieś bibeloty z kolorowych tworzyw, a i był słynny stanik; zawieszony na umywalce. Remus zmarszczył czoło i szybkim ruchem zabrał go stamtąd.
- Proszę. – powiedział, wpychając rękę do szpary miedzy futryną a drzwiami i opierając się na nich.
- Dzięki. – powiedziała rześko, odbierając własność.
Remus westchnął. Znał tą dziewczynę od niespełna roku, a już potrafiła doprowadzić go do czterdziestostopniowej gorączki, próbować wysłać go na druga stronę, wyśmiać Syriusza, gdy proponował jej randkę i zabrać serce wszystkim facetom, których uznawała za swoich dziadków. A było ich sporo; dajmy na to Dumbledora, który rzeczywiście opiekował się nią jak dziadek i kilku innych profesorów z Hogwartu.
- Słuchaj… - zaczęła, a Remus wytężył słuch. – Przepraszam cię za tamto… - wiedział jak trudno jest się jej przyznać do porażki i, nie zgadnąć czemu, bawiło go to. – Najwidoczniej sromotnie się pomyliłam… Sądziłam, że nie będzie tam więcej jak dziesięciu…
- Dziesięciu?! – oburzył się, a w sekundę potem usłyszał cichy śmiech.
- To też dla ciebie za dużo? – spytała nieśmiało. – W każdym razie; pomyślałam, że jeden człowiek przejdzie niezauważony.
- O, tak… - rzekł z sarkazmem, przypominając sobie mur Śmierciożerców, który szedł ku niemu.
- Ale nic ci nie jest?
- Nie… Tylko doznałem lekkiego szoku na widok małej armii.
- Pięćdziesiąt osób to nie armia. – zauważyła i Remus mógł przysiądz, że uśmiecha się teraz.
- Faktycznie… - przyznał jej rację. – Długo jeszcze?! – starał się żeby jego głos wypadł jak najbardziej szorstko, ale biedak nie zauważył, że jego cała złość na tą dziewczynę odpłynęła.
- Już.
- To dobrze. – stwierdził, nawet na nią nie parząc.
- Jak ci się podobam? – zapytała ze śmiechem.
Teraz musiał się odwrócić, a miał świadomość, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Ładnie. – rzekł, patrząc na jej koszulkę nocną w kolorze wrzosu.
„Czy ona mnie podrywa?” – zapytał sam siebie.
- Dziękuję.
- Przejdźmy, więc do ochrzanienia ciebie. – oparł się rękoma o blat jej biurka. – Posłuchaj mnie, bo już nie będzie mi się chciało tego powtarzać drugi raz. Mam 20 lat i szmat życia przed sobą i chcę je p r z e ż y ć! Zrozumiałaś? – podniósł brwi do góry, a Liv kiwnęła głową, siadając na swoim fotelu. – No, więc, nie zrozum mnie źle, ale już nigdy nie przyjmę jakiejkolwiek akcji, której przewodzisz T Y, jasne?
- Jasne. – mruknęła.
- No! I jeszcze coś… Czy ty nigdy nie zamykasz drzwi do swojego gabinetu? – wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać powagę.
- Słucham?
- Drzwi. Gabinet. Zamykać. Trzeba. Bo ktoś się wkradnie. – mówił do niej, jak do małego dziecka.
- Przestań! – walnęła pięścią o blat. – Przekraczasz granice. – teraz to ona była wściekła.
- Ty ją przekroczyłaś, wysyłając mnie po ten głupi sztylet! Do czego on właściwie służy?
- Do pewnej ceremonii. – odpowiedziała, nie podnosząc na niego wzroku, a kiedy to zrobiła Remusowi przeszedł dreszcz po plecach.
- Fajnie. – mruknął. – Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?
- Nie. – szepnęła prawie niedosłyszalnie.
- Słucham? – był już w drodze do wyjścia, ale zatrzymał się.
- Jeszcze nie wyjdziesz. – wstała powoli, robiąc z tego prawie rytuał.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Ja mam jeszcze ci coś do powiedzenia. – oznajmiła chłodno.
- A co to takiego?
- Lepiej usiądź, bo ci się jeszcze w głowie za kołuje. – rzekła cynicznie.
- Dzięki, postoje.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami i podeszła do niego.
Stali teraz twarzą w twarz. Jej zapach odurzał Remusa, a dziwaczne spojrzenie, którym go obrzuciła nie rokowało dobrego zakończenia tej konwersacji.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co?
- Zaciekawiło cię to? – posłała mu rozczulający uśmiech.
- Liv, przejdź do rzeczy.
- Wiesz, że tylko ty nazywasz mnie Liv?
- Serio? Nie zdawałem sobie sprawy.
- Dumbledore mówi do mnie Livvy, a reszta Olivio. – zaśmiała się. – Ty mówisz Liv. Podoba mi się to.
- Cieszę się, ale czy mogę już iść? Jestem trochę niewyspany. – powiedział, ziewając.
- Niewyspany? – rzuciła, spoglądając na niego spod oka.
Czort wie co siedzi w głowie Olivii O’Connell, więc Remus naprawdę wolał się wycofać na bezpieczne pozycje.
- Tak…Właśnie…Dobranoc. – Alachamora to szybkie zaklęcie, jak ktoś chce się uwolnić spod wpływów pięknej kobiety, a Remus właśnie chciał się uwolnić.
Syriusz nazwałby go idiotą, że nie wykorzystał okazji, ale Lupin miał jeszcze swoją godność. Wychodząc z kwater Liv, odetchnął głęboko, by po nie długim czasie usłyszeć głuchy odgłos rzucanego w jego kierunku buta, który jednak natrafił na drzwi.
_____________________
Dobra a teraz prosiłabym o komentarze, bo jak się wam spodobało, to będę dawać dalej następne części.
Tylko piszcie trochę więcej niż „Pisz dalej” albo „ Co dalej”, OK.?


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Meridien Auris
post 10.06.2004 23:22
Post #77 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 81
Dołączył: 18.11.2003
Skąd: Silence Garden

Płeć: Kobieta



Więc dobrze, moi milusińscy… Zastrzega się, że kiedy to pisałam miałam nagły przypływ głupawiki nie wiadomo, czym spowodowany, ale poprawiłam i dodałam coś (błędy to już sprawka Jade, więc mnie nie bić).
A tak… szukałam stworzenia zwanego potocznie „Samcem”, który nadałby się do pewnej sceny… skoro Sevka doprowadziłam do stanu dłuższej nie używalności, a James to chłopak dzieciaty i żonaty, Peterka nie ma, a zresztą i tak by się nie odważył… to pozostaje Syriusz… Uch, ja wiem, że niektóre z was mnie po tym będą ochrzaniać, ale na kogoś musiało trafić… Ale obiecuje, że go potem przywrócę do łask, lecz teraz, a przynajmniej w tym rozdziale to tak nie będzie…
Życzę smacznego… nie zakrztuście się tym tylko…

Dedykacja – dla Abbadona, Silvera, Roberta, Marka, Radka, Arka i innych samców (nie obrażajcie się, ale ostatnio cały wasz gatunek mi podpada) (i nie, Moon, ty jesteś dobry chłopak smile.gif )


PS.
Tęskniliście? Wiem, że nie…

Sylwia
Manewry – 4

- Co tu robisz? – wysyczała gniewnie.
Syriusz rozszerzył uśmiech do granic możliwości swojej mimiki. Przez ponad pięć minut wpatrywał się w Liv jakby patrzył na jeden z cudów świata, ale ona sądziła, że patrzy na nią jak rzeźnik na swą przyszłą ofiarę.
Bo prawdą było, że ona nie znosiła tego człowieka*. Kiedy niespełna rok temu ktoś taki jak Syriusz Black przekroczył próg gabinetu jej dziadka, a ona w tym samym czasie siedziała przy biurku tego ostatniego, jej kobieca intuicja, której wtedy jeszcze słuchała, podpowiedziała jej, że nadchodzą kłopoty. I nie myliła się; jeszcze tego samego dnia zaczęły się jego próby poderwania jej. Zamęczał ją jakimiś kawałami, z których ona i tak nic nie rozumiała oraz nawet nie próbowała zrozumieć. Chciała tylko, aby sobie poszedł i dał jej spokój. Tylko że ten facet był wyjątkowo uparty. Dopiero niedawno, gdy wykrzyczała mu, że prędzej umówi się z samym Lucyferem dał jej trochę odetchnąć od swojej osoby.
Doprawdy nie wiedziała, jakim cudem większość dziewczyn potrafiła się w nim nawet zakochać. Trzeba było jednak przyznać, że był przystojny i mógł się podobać, ale ta jego gadatliwość ją przerażała. No i był jeszcze Remus. Remus, który był odwrotnością tego człowieka, który właśnie zostawił w spokoju jej kanapę i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do niej.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał wyzywająco.
Nie odpowiedziała od razu, ale skierowała się najpierw do swojej sypialni. Będąc już w pokoju, trzasnęła za sobą drzwiami i panicznym wzrokiem omiotła pomieszczenie.
Jak zwykle na łóżku i krześle było pełno jej ubrań, które już dawno powinny znaleźć się w pralni, ale jakimś cudem skrzaty wolały się do niech nie zbliżać. Zaczęła przeczesywać sterty swoich szmatek w poszukiwaniu rzeczy nadającej się do użycia, a potem na spalenie. Przecież nie może zostać żaden ślad zbrodni. Jakiej, zapytacie? Otóż ona była pewna, że w którymś momencie ich konwersacji, która musiała nadejść akurat dzisiaj, dojdzie do tego, że ten typek zacznie ją molestować i będzie musiał się bronić! Krótko mówiąc zamierzała mu najpierw wydrapać oczy, następnie obciąć język i… kolejną myślą było, żeby pozbawić go męskości, ale przecież nie będzie taka wredna i nie zrobi z niego eunucha.
Choć po zastanowieniu… Syriusz był tylko jednym z wielu, którzy myślą, że ulegną im wszystkie, a Liv zawsze mówiła, że należy się takim nauczka…
- Ile ty tam będziesz siedzieć?! – jej rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez głos tak zwanego Łapy.
- Czego ty chcesz?! – odkrzyknęła, wyciągając w końcu bluzkę spod tony innych ubrań. – Ile razy mam ci mówić, żebyś dał sobie spokój?! – jęknęła, próbując założyć bluzkę na siebie. Moja głowa utyła, czy jak?! – zirytowana, nie zauważyła, że padła na łóżko, które zgrzytnęło złowrogo.
Liv zamarła. Powoli próbowała zdjąć bawełnianą bluzeczkę, nie robiąc przy tym zbędnych ruchów.
- Spokojnie, dziewczyno… - nie dokończyła.
Potężny jęk zabrzmiał w sypialni, szkoda tylko, że nie wydobył się z gardła Liv, która zdrętwiała. Potem jakby na złość nauczycielce Obrony jedna noga jej łóżka pękła, druga poszła w jej ślady, a potem cały mebel przełamał się na pół, przyprawiając dziewczynę o łzy. Liv leżała pomiędzy pozostałościami jej łóżka, nie potrafiąc uwierzyć w to wszystko. Jej mózg zdawał się wyjechać na wakacje (ja też bym chciała – dop. Sylwia), bo Liv… no cóż, można rzecz, że ona była po prostu w takim szoku jak nigdy wcześniej.**
- Olivio! – Syriusz walił w drzwi sypialni z całej siły.
Liv natomiast, będąc w coraz większym wstrząsie, macała dłonią podłogę, natrafiając na drzazgi mebla, który już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś.
Aż się łza w oku kręci… Te łóżko z dębowego drewna, ze swoimi zdobieniami w postaci małych krasnali i prymitywnym baldachimem było miejscem, które odwiedzała najczęściej. Co noc wślizgiwała się pod ciepłą kołderkę (a przynajmniej myślała, że będzie ciepła, jednak skrzaty uparcie nie chciały wchodzić do jej sypialni), by zakosztować słodyczy niebiańskiego snu, który regenerował jej siły witalne po każdym ciężkim dniu.
Teraz przepadło! Jej ukochany mebelek leżał, nie dając znaków życia i nic nie zapowiadało poprawy.
A ona się śmiała. Słyszał to dokładnie, nawet przez zamknięte drzwi. W jej śmiechu było pełno niedowierzania i szaleństwa. To był jeden z tych śmiechów, które można usłyszeć na oddziale dla psychicznie chorych. Syriusz jednak nadal nie wiedział, co było jego powodem.
Wtem drzwi z cichym skrzypnięciem otworzyły się na oścież. Black’owi oczy zrobiły się wielkie jak talerze.
- Powinnam zrzucić parę kilo – mruknęła ze śmiechem, przechodząc obok niego.
Oczy Syriusza powiększyły się do rozmiarów koła od roweru i wciąż rosły.
Liv trochę rozmarzonym gestem powiesiła na krzesełku swoja bawełniane bluzkę i odwróciła się ku mężczyźnie.
- Słuchaj, Syriusz – zaczęła, ale nie dane jej było skończyć, bo oto doszło do niej, że Syriusz patrzy na nią jakoś tak… dziwnie!
Jego twarz wyrażała zaskoczenie (w postaci szeroko otwartych oczu), zadowolenie (w postaci głupkowatego uśmieszku i odgłosów przerywanego śmiechu) oraz totalne oddalenie się od świata rzeczywistego. Biorąc pod uwagę, że to ostatnie dość często pojawiało się na jego śniadej twarzy, to jednak dwie pierwsze nigdy, w mniemaniu Liv, nie powinny znaleźć się tam w połączeniu.
Liv z lękiem wpatrywała się w coraz bardziej rozradowaną postawę Syriusza. Jej dłonie mimochodem starały się wydobyć spod ziemi choćby odłamek czegoś, co mogło jej przysłużyć do obrony. Jednak jej nieszczęściu nie było końca – ktoś skrupulatnie pozbierał wszystkie szpargały z jej biurka. No teraz się wzięły za sprzątanie - pomyślała z irytacją o domowych skrzatach.
Gdy ona w tym czasie starała się wykombinować jakąś drogę ucieczki, Syriusz zajęty był widokiem, który przyszło mu oglądać. Swoimi ciemnymi oczami prawie dotykał roznegliżowanego do połowy ciała dziewczyny. Swoją pierwotną częścią mózgu wyobrażał sobie już jak zaciąga ją do jej sypialni
„Ona jest twoja!” – mówił Syriusz z Epoki Kamienia Łupanego.
„Ona jest moja…” – powtarzał Syriusz wpatrujący się w ten osobliwy cud natury.
„Zaczekaj, przyjacielu” – wtrącił się Syriusz dobrze wychowany. – „Nie możesz jej tak po prostu… zgwałcić!”
Na stwierdzenie Syriusza dobrze wychowanego, Syriusz zapatrzony speszył się trochę.
„Nie zgwałciłbym jej” - stwierdził poważnie jak na siebie. – „Chce ją tylko pocałować” - dodał.
„Merlinie, broń tej niewiasty przed tym źle wychowanym, młodym człowiekiem” – powiedział z żalem, Black kulturalny.
„Ługa-Buga!” – wrzasnął ten z Prehistorii. – „Uuuuu!!!!! Bierz ją, człowieku!”***
Olivia, nie zdając sobie sprawy z kwestii, które obecnie rozważał młody Black, dalej próbowała znaleźć sposób, aby wyjść z tej opresji cało. Facet ciągle wpatrywał się w nią niczym wygłodniały wilk na bezbronną owieczkę, a ona nawet nie wiedziała, czemu.
Dopiero, gdy do jej rozkojarzonego rozumku dotarła myśl, że on wpatruje się na pewno nie w jej twarz, zdecydowała się podążyć za jego wzrokiem. Jakież było jej zaskoczenie (napisane z wyjątkowym sarkazmem – dop. Sylwia), kiedy stwierdziła, że Syriusz jest typowym samcem – wzrokowcem (czego i tak dawno mogła się domyśleć). Jednak nie to było całkowitym powodem jej zaskoczenia, bowiem kolejną informacją, jaka dotarła do Liv, była ta, że stoi teraz na środku pokoju, przed nią sterczy zapewne napalony samiec, a ona nie posiada swojej bluzki! Stoi przed napalonym Syriuszem tylko w staniku! Przynosisz mi pecha - stwierdziła, wpatrując się w ten stanik, który już nieraz stawał się powodem jej zawstydzenia, i za każdym razem chodziło o Remusa… dlaczego, no dlaczego nie mogło być i tym razem tak samo?!
Z twarzy dziewczyny słynęła cała krew, a Liv wyglądała teraz jak marmurowy posąg.
- Uznaję to za zachętę – owe wypowiedziane przez Syriusza słowa były chyba najtragiczniejsza rzeczą, jaką mogła teraz usłyszeć.
- Nie odważysz się – jej głos wcale nie był przekonujący.
Black zrobił jeden krok ku niej, a ona w tym czasie krok do tyłu, omijając sprytnie biurko zagradzające jej drogę.
- Nie zrobię ci krzywdy – powiedział przekonująco z taka pewnością siebie, że Liv poczuła silny skurcz w żołądku.
- Piłeś coś? – zapytała ponownie cofając się.
- Nie – odparł urażonym tonem, a ostatnim, czego ona teraz chciała było to, żeby go rozłościć.
Olivia wzięła głęboki wdech. Oczami dosłownie strzelała we wszelkie znane sobie strony, aby tylko uciec. Ale chyba coś zwane losem musiało się na nią uwziąć, bo z nikąd ani ucieczki, ani pomocy.
Kiedy Liv wypuściła powietrze, wiedziała już, że ma poważny kłopot.
"Sevek, gdzie ty, kiedy cię potrzebuję?!" - rozpaczała, przeklinając równocześnie tego nietoperza.
Zawsze, od zarania dziejów, to jest od kiedy się znają, ten nietoperz zjawiał się w odpowiednich chwilach, ale ostatnio zaniedbał haniebnie swoje obowiązki, szlajając się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, z kim! A ona tu umiera ze strachu! O, gdzie ty, Sevek, gdzie ty.. ty parszywa namiastko faceta, przerośnięty nietoperzu, hańbo wszystkich samców na równi z Blackiem i Voldemortem, i jego sługusami, którzy kolorystycznie ci pasują, żmijo na piersi wyhodowana jesteś!? (autorka pozwoliła sobie zostawić to bez komentarza, bo to mówi za siebie – dop. Sylwia)
Syriusz łakomymi oczami wodził po gołych skrawkach ciała Liv. Jej jędrna skóra o brzoskwiniowym odcieniu, zgrabne palce dłoni, brzuch i dekolt proszące się o pocałunki powodowały u niego reakcję, której nie dało się już powstrzymać. Lecz to nie to korciło go najbardziej. Jego męska wyobraźnia zainteresowana była głównie tym, co widoczne nie było. Ten piekielny stanik… jak on chciał go zedrzeć z jej ciała…
Już sam nad sobą nie panując, zaczął już nie kroczyć, ale iść do niej jak idzie spragniony do oazy na pustyni. Nie zauważył nawet, że na zewnątrz, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, panuje ulewa, że pioruny odbijają się od szyb w oknie, że po jego lewej stronie, na stoliku leżała różdżka jego przyszłej ofiary, oraz że sama ofiara rozpaczliwie starała się nie przewrócić przez porozstawiane na swej drodze doniczki z kwiatami.
Liv co rusz potykała się o jakieś rośliny w glinianych misach, które sama tam rozstawiła, sadząc, że przysporzą temu salonikowi trochę uroku. Obecnie obiecała sobie, że gdy to wszystko się skończy wywali je na zbity pysk.
Syriusz przyspieszył kroku i już prawie chwycił Liv za rękę, kiedy ona zwinnie się mu wymknęła.
Dziewczyna skierowała się ku drzwiom wyjściowym. Z każdą chwilą upragnione wyjście stawało się dla niej coraz bardziej wyraźne i dostarczające jej proporcjonalnie do tego coraz więcej radości. Prawdziwa euforia, która nawiedziła ją z sekundą, gdy była na tyle ich blisko, że mogła swobodnie dosięgnąć mosiężnej klamki prysła, kiedy zamiast klamki w swojej dłoni poczuła rozgrzaną, męską pięść.
Liv przełknęła ciężko ślinę i z największym oporem podniosła głowę do góry. Jedynym, co zdążyła zauważyć, były przymglone oczy chłopaka z roku Blaków, a potem zacisnęła mocno wargi i poczuła jak usta Syriusza dotykają jej policzka.
Poczuła jak przechodzą ją ciarki pod dotykiem jego ust, kiedy z policzka przesunął je bliżej zaciśniętych warg. Coś kazało Liv zamknąć oczy, coś niespodziewanie zamąciło jej w umyśle. Dłoń Syriusza, którą trzymał na jej plecach, zaczęła kierować się do jej szyi, wzdłuż karku. Nie potrafiła się bronić, bo wiedziała, że to bezcelowe.
Syriusz podniósł ją lekko. Za sprawą jakiś czarów znalazła się przy swoim biurku, a on napierał na nią swoim ciałem. W jego pocałunkach, które błądziły po jej twarzy było tyle męskiej dumy, tyle żądzy i podniecenia, że Liv bała się poruszyć. W jego ramionach była jak przysłowiowy słup soli, jak grecki posąg – piękny, ale bez życia.
I kiedy wydawało się jej, że wszystko stracone drzwi prowadzące do jej komnat, otrzorzyły się szeroko. Olivia wydała z siebie pomruk niezadowolenia, bo oto nadarzyła się jej okazja, aby się wyswobodzić.
Gość jednak nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w dwoje ludzi, którzy bynajmniej nie wyglądali na nienawidzącą się parę.
- Widzę, że przeszkadzam – rzekł przez zęby, ale Liv rozpoznała w jego głosie głos Remusa.
Mocno szarpnęła się, próbując wydostać się z objęć Syriusza. Chłopak oderwał się od niej i przekręcił głowę w stronę przyjaciela.
- Lunatyku, czy nikt nie nauczył cię pukać? – zapytał, uśmiechając się bezczelnie.
Olivia widziała jak twarz Lupina wydłuża się i czerwienieje, jak zaciskają się jego pięści i z jaką wściekłością patrzy na przyjaciela, który na ustach miał pozostałości szminki Liv.
Kiedy tak stał w drzwiach otwartych na oścież, Liv zdała sobie sprawę z całej sytuacji. Domyśliła się jak ona teraz może wyglądać w jego oczach. Poczuła jak łzy napływając jej pod powieki.
Patrząc to raz na Remusa, raz na Blacka, nie wiedziała co ma zrobić, dopóki ten ostatni nie odezwał się do Remusa, prosząc go, aby zostawił ich samych. Wtedy nie zastanawiała się długo i zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Zamachnęła się i kolanem z całej siły ugodziła Blacka między nogi. Syriusz wydał z siebie zduszony jęk, a gdy przychylił się, łapiąc się jednocześnie za krocze, ona wymierzyła mu na dokładkę prawego sierpowego.
Syriusz przewalił się na podłogę jęcząc w niebogłosy.
- Nigdy… więcej – wydyszała zmienionym głosem osoby wściekłej – tego… nie rób…
Cała dygotała zarazem z zimna i wściekłości. Jej dłonie, mocno zaciśnięte w pięści, zbielały momentalnie. Całą duszą chciała coś zrobić Blackowi, zrobić mu coś, co pozwoli mu pamiętać ją do końca jego życia.
Remus, zamurowany, wpatrywał się na wijące się ciało Łapy, by po sekundzie przenieść wzrok na bladą jak ściana twarz Liv. Teraz już nie wiedział, co tu się stało. Kiedy przyszedł, choć nawet sam nie wiedział, dlaczego to robił, zastał obejmującą się parę w preludium miłosnego uniesienia, a teraz te same osoby nie były już tak ze sobą… zżyte. A wręcz przeciwnie! Remus nawet nie wiedział, co ma teraz myśleć, ale wiedział, co ma zrobić.
Zdjął z siebie płaszcz i owinął nim Liv.
- Wyjdź na korytarz – szepnął do niej.
Liv skinęła tylko głową i bez słowa zostawiła Lupina i Blacka samych.
Remus pokręcił się trochę po pokoju, starając się ułożyć sobie jakieś racjonalne wyjaśnienie całej zaistniałej sytuacji, ale jedyne, jakie wymyślił było na niekorzyść dla Syriusz.
- Zdajesz sobie sprawę, że molestowanie jest karalne? – zapytał ostro mężczyznę leżącego wciąż na podłodze.
Ten wydał z siebie tylko cichy jęk.
Remus wywrócił oczami.
- Pogadamy potem – warknął, wyciągając różdżkę. – To powinno ci pomóc.
Liv apatycznie patrzyła na pokazujące się co kilka sekund pioruny. Ich ostry wygląd zawsze przyprawiał ją o nocne koszmary. Chciało jej się płakać, gryźć, wyć do księżyca i napić się czegoś bardzo, bardzo mocnego. Nie czuła się skrzywdzona, czy coś w tym stylu. Ona była pełna próżnej złości, która nie pozwalała się jej uspokoić na tyle, żeby mogła wypowiedzieć przynajmniej jedno słowo bez uprzedniego wyładowania emocji, na czymkolwiek lub kimkolwiek.
I co ona powie Remusowi?! Jak mu to wytłumaczy?! To Black zaczął! Fakt, sprowokowała go, ale nie zdawała sobie z tego sprawy… była w szoku, po tym jak wylądowała na podłodze między dwiema połówkami swojego łóżka. Co ona ma mu powiedzieć? Że to nie tak? A jeżeli nie będzie chciał jej słuchać?
"Dlaczego się nim tak przejmujesz?" - zapytała samą siebie, przyciskając mocno drżący palec do ust - "Przecież.. przecież nie traktujesz go poważnie… To miała być przygoda… wyzwanie, nie zakochanie."
Czując łagodny dotyk na ramieniu odwróciła się, a z jej oczu pociekły łzy.
Remus, wychodząc z komnat Liv, ostatni raz rzucił okiem na przyjaciela i zatrzasnął za sobą drzwi. Przełknął ciężko ślinę, nadal wpatrując się w mosiężną klamkę. I co miał teraz zrobić? Nie był pocieszycielem na poziomie kobiet pokrzepiających swoje przyjaciółki. Co najwyżej mógłby poklepać ją po plecach i powiedzieć, żeby się nie martwiła, że on już sobie pogada z Syriuszem. I zrobi to!
Mocniej zacisnął dłoń na klamce.
Black tym razem przesadził. Remus wiedział, że czasami odbija temu chłopakowi, ale jeszcze nigdy nie posunął się do tego stopnia. "Tym razem się policzymy" - przysiągł sobie, kręcąc z westchnieniem głową.
Odwracając głowę w kierunku, gdzie powinna znajdować się dziewczyna, myślał, co jej powiedzieć, jak uspokoić. Kobiety to skomplikowany system różnych nerwów, które często pozostają nie zrozumiałe dla normalnego faceta, wiec jakim cudem ma coś o tym wiedzieć wilkołak? Na pewno nie z doświadczenia.
Stała przy oknie, zapewne obserwując błyski zza szyb. Obtuliła się jego płaszczem jakby był on jedyną opoką jaką posiadała. Remus zauważył, że była bez butów, a jej ramiona drgały.
Ze strachem uniósł rękę, aby położyć ją, w pierwszym uspokajającym geście, jaki przyszedł mu na myśl, na jej barku. Kiedy jej dotknął jakiś prąd przeszedł po jego palcach, a dziewczyna obróciła się ku niemu.
- Na Merlina, nie płacz – szepnął, widząc jej łzy.
Było coś w płaczącej kobiecie, co sprawiało, że nie potrafił się ruszyć, a wszelkie słowa zalegały mu w gardle.
A ona przytuliła się do niego, jakby chciała sprawdzić, czy on tu naprawdę jest. Niepewnym ruchem dotknął jej pleców, by po chwili móc swobodnie ją objąć. Przez tę jedną minutę, kiedy przyzwyczajał się do jej dotyku, na myśl przychodziły mu różne rzeczy, ale żadnej nie odważył się zrobić. Ani pogłaskać ją po włosach, ani otrzeć łzy z jej policzków. Tak jak teraz było mu dobrze – bez zbędnych słów i ruchów mógł tak trwać w nieskończoność.
- Remusie – cichy szloch przy jego piersi wyrwał go z oszołomienia, w którym się znalazł. – Remusie… ja… ja nie chciałam… - mocniej wtuliła się w niego.
Lupin przez sekundę rozważał, co zrobić.
- Przestań – powiedział, zdając sobie sprawę, że jest to jedyne słowo, które teraz może wypowiedzieć z powodu ściśniętego gardła. – Przestań.
Liv podniosła głowę w górę, napotykając wzrok Remusa. Wpatrywała się w niego, a dopiero po jakimś czasie doszło do niej, w jaki sposób on na nią patrzy. Jego oczy jakby pojaśniały jeszcze bardziej, niż w chwilę temu, gdy zwróciła się ku niemu.
Znała takie spojrzenie. Jej nogi zrobiły się jak z waty, kiedy jego dłoń niezgrabnie poruszyła się, by objąć ją mocniej. To co innego niż z Syriuszem - przeraziła się jednoczenie szczęśliwa z tego gestu. Bijące od Remusa ciepło ogrzewało ją od wewnątrz. Jej spojrzenie przeniosło się z jego oczu na usta i Liv wiedziała już, że teraz nad niczym nie panuje. Jeszcze wczoraj miała wszystko obmyślane – daje Lupinowi napić się eliksiru miłosnego i ma go w swojej garści. A teraz? Na pewno tak nie było. Nie było ani eliksiru, ani tego, że Remus jest jej za jego pomocą. Był Remus i ona i nic więcej. Z rozpaczą pomyślała, że przyjdzie jej teraz zapłacić za rozpoczęcie tej zabawy.
- Liv – wypowiadając jej imię, Remus miał głos ochrypły, ale rzeczą dla niej oczywistą było to, że nie wynikało to z przeziębienia. W tonie, w jakim powiedział jej imię było napięcie, oczekiwanie i prośba, aby zakończyła to, do czego miało między nimi dojść.
Jeszcze piętnaście minut temu, Olivia miała w głowie tylko morderstwo Syriusza i ukrycie potem jego ciała albo pozostawienie mu śladu po sobie. Obecnie wciąż wpatrywała się w bladoróżowe usta Remusa i z dziką rozkoszą chciałaby ich dotykać.
Przymknęła na chwilę oczy. Widziała to, co chciała zobaczyć, choć tylko w wyobraźni. Widziała jak oboje, splątani w silnym uścisku, leżą na łóżku.
"To nie tak" - przestraszyła się.
Lupin objął wzrokiem całą posturę Liv. Czuł jak dostaje prawie gorączki i chociaż wokoło było przeraźliwie zimno, a dziury w szybach pozwalały dostać się do środka zamku lodowatym wiatrom, jemu nie było zimno.
Wiedząc, co robi dłonią dotknął jej szyi, co spowodowało, że zadrgała – wydało mu się, że to z zimna – zaciskając swoje palce na jego koszuli. Rozgrzanym czołem dotknął jej czoła, które temperaturą nie różniło się wiele od jego. Potem przesunął głowę tak, żeby jego wargi mogły musnąć skórę na jej czole. I znów drgnęła, ale jej uścisk stał się bardziej niezdecydowany.
Naraz przeraził się, że chce od niego odejść. Otworzył, przymknięte dotąd, oczy i popatrzył na nią nieprzytomnie. Ona, jakby odczuwając ten sam niepokój, raptownie ujęła jego dłoń obejmującą jej szyję. Remus nie rozumiał, co chce zrobić. Liv w letargu poprowadziła ją niżej, do rozcięcia płaszcza. Lupin poczuł napiętą, gładką skórę i chropowatą koronkę. Niech ona przestanie póki jeszcze czas - błagał w duszy. I wtedy Liv nagle zesztywniała, jakby przytomniejąc.
- Nie! – wykrzyknęła, odsuwając się od chłopaka.
Patrzyła na rozszerzone źrenice oczu Remusa, potem jak jego usta układają się układają się w te same słowo, które wymówiła.
Remus oparł się ciężko o ścianę, chcąc ochłonąć. Całym ciałem czuł jak drży – pierwszy raz doświadczył czegoś podobnego.
- Co się z nami dzieje? – zapytała innym głosem Liv.
Opanował się, aby nie wypomnieć jej, że to wszystko zaczęło się od tego dnia u niej, od jej spojrzenia. Zacisnął mocno powieki.
"NIE PATRZ NA NIĄ, CZŁOWIEKU" - krzyczał na samego siebie.
- Powinnaś się przespać – stwierdził na głos, połykając końcówki wyrazów.
Liv zaśmiała się krótko.
- Nie mam gdzie – oznajmiła.
- Zaraz go stamtąd zabiorę – powiedział szybko, myśląc o Syriuszu.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Moje łóżko przełamało się na pół – powiedziała cicho. – Powinnam chyba trochę schudnąć – dorzuciła, chcąc rozładować atmosferę.
- Nie… - zaprzeczył nieprzytomnie. – Jesteś śliczna – nie otworzył nawet oczu, by na nią spojrzeć, ale odchylił tylko głowę w tył, napotykając ścianę.
Obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Zwariowałeś, Lupin – stwierdziła, zawiązując pasek od płaszcza wokół talii.
- Mówię prawdę… ja nigdy nie kłamię – dodał poważnym tonem. – Naprawię ci łóżko, ale zaraz potem się położysz… Już dość miałaś na dzisiaj przeżyć.
Prawie oderwał się od kamiennego muru, robiąc kilka kroków w kierunku drzwi do pokoi Liv.
Dziewczynę zatkało, kiedy przekroczyła ich próg. Jakiś metr pod sufitem (a trzeba zaznaczyć, że ściany prywatnych komnat nauczycieli w Hogwarcie były wyjątkowo wysokie) wisiał sobie, będąc pod działaniem zaklęcia lewitacji, Syriusz Black, ciągle trzymając się krocza.
Gdy zobaczył Liv natychmiast wyprostował się i oderwał dłonie od zaatakowanego przez nią uprzednio miejsca. Oczy miał wielkie jak spodki od filiżanek, a jego usta mocno się zacisnęły. Pod prawym okiem ściekała mu na policzek strużka krwi.
"Nie wiedziałam, że potrafię tak bić" - pomyślała z uznaniem dla samej siebie. Jej usta wykrzywił specyficzny uśmiech człowieka zadowolonego z udanej zemsty.
Z jej sypialni rozległ się trzask, a w chwilę potem wyszedł z niej Remus, obwieszczając, że łóżko jest całe.
- To my idziemy – powiedział zerkając z ukosa na Blacka.
Olivia kiwnęła głową w nadziei, że Remus odprowadzi tego idiotę i do niej wróci. Nie wrócił. Ona miała jednak przed oczami obraz Syriusza powieszonego nad podłogą i wyglądającego jak siedem nieszczęść na kacu.
Ciężko upadła na najbliższy fotel. Jej usta ciągle wykrzywiał figlarski uśmieszek, a jej ramiona nieustannie drgały od stłumionego wybuchu śmiechu. Zerknęła na swoje piersi.
- Jesteś szczęśliwy – stwierdziła. – Od teraz będę cię zawsze zakładać, jeżeli Remus będzie w pobliżu – powiedziała do swojego stanika.

- Mógłbyś uważać!? – wydarł się Black, kiedy po raz kolejny oberwał w głowę jakąś odstającą od ściany chimerą.
- A co ja takiego robię?! – żachnął się Remus, wyjąc w duszy ze śmiechu.
Syriusz zaklął pod nosem.
- Już nie udawaj! Ał! – płaskorzeźba małpy uderzyła go prosto w nos.
Remus odwrócił się do rozmówcy.
- Za dużo mleka piłeś jak byłeś mały – powiedział, czekając na wybuch przyjaciela.
Ten jednak wzruszył tylko ramionami, omijając kolejną chimerę.
- Mamusia zawsze mówiła :”Pij mleko! Będziesz wielki!” – humorystycznie starał się naśladować apodyktyczny ton swojej matki.
Remus pokręcił głową z postanowieniem, że jeszcze trochę Syriusza pomęczy za to, co on i James zrobili mu u dyrektorze. Zaczął więc temat Liv.
- Ta dziewczyna jest cudowna! – stwierdził z przekonaniem Black, choć skrzywił się lekko.
- A szczególnie, kiedy uderza w twoją męską dumę swoim zgrabnym kolankiem? – zapytał ironicznie Remus, wkładając ręce do kieszeni.
Ukradkiem zerknął na poczerwienioną twarz Łapy i uśmiechnął się półgębkiem. Wiedział, co go boli (dosłownie i w przenośni) i zdecydowanie potrafił to przeciwko niemu wykorzystać.
- Chyba tym razem trafiłeś na taką, której nie za bardzo się podobasz, co? – stwierdził dziarsko, skręcając w prawy korytarz prowadzący do ich pokoi.
Kolejny jęk Syriusza przyprawił go o kaszel, który miał ukryć śmiech.
"Jeszcze z tobą nie skończyłem" – pomyślał otwarcie dla samego siebie. Remus Lupin miał plan, plan przez wielkie, wręcz ogromne „P” i ten plan prawie całkowicie skierowany był przeciw Syriuszowi. Szczerze to Lupin miał już dość wybryków swojego przyjaciela i zamierzał utrzeć mu nosa.
Skręcając w kolejny korytarz napotkał znienawidzoną przez niego kotkę woźnego. Brzydkie stworzenie popatrzyło na niego ze wstrętem i z zadartym do góry ogonem poczłapało, jakby chciało okazać Remusowi swoją wyższość. Sam zainteresowany nie zwrócił na starą kocicę uwagi, za to jego przyjaciel mruczał pod nosem wszelkie przekleństwa jakie przyszły mu go głowy.
Remus podniósł do góry różdżkę i jednym ruchem sprowadził Syriusza na posadzkę – byli już przy drzwiach do ich pokoju. Black uśmiechnął się wdzięcznie do Remusa, ale chłopak złapał go za kark i wręcz wrzucił do pokoju, w którym James Potter siedział właśnie przy biurku zajęty pisaniem listu. Na widok padającego na podłogę przyjaciela zerwał się z krzesła.
- Co się tu dzieje?! – krzyknął w kierunku drzwi.
- Musimy z nim pogadać – stwierdził Remus spokojnym głosem. – Przegiął.
_____________________________________________
* Acha, tak zabijcie mnie te, które ubóstwiacie Syriusza tongue.gif
** pozdrowienia dla Anki, która to przeżyła i po wielu namowach zgodziła się na użycie TEGO zdarzenia do TEGO opowiadania.
*** zacytowane, dosłyszane w szkole

Bo widzicie, drodzy panowie, że większość z was to chamy, ale zawsze musi być jakiś błędny rycerz, który pozwala nam wierzyć, że jest takich rycerzy więcej :* .

PS do Doroty:
Wystarczająca ilość opisów, czy wciąż za mało?

Ten post był edytowany przez Sylwia: 23.06.2004 23:36


--------------------
||Grafiki|| <= moje prace na DeviantArt
||Muggle|| <= wiadomo :)
||Forum Antrim|| <= zaglądać, mam nadzieję, że się spodoba :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Meridien Auris   Manewry   10.01.2004 01:15
avalanche   Mam dzisiaj gorączkę i mi się podoba. Serio. N...   10.01.2004 13:54
Yoanneca   Całkiem fajne i pierwsze o Lupinie jakie kiedy...   10.01.2004 15:27
Meridien Auris   Chwila, chwila... Poczekajcie musze przetrzeć okul...   11.01.2004 13:27
avalanche   ty tu nie mów głupot że zszokowana jesteś XD dawaj...   11.01.2004 14:38
Yoanneca   Romans to też przejaw pewnej twórczości i tale...   11.01.2004 16:59
Hefaj   Opowiadanie..hmm..romansy to temat już 'ok...   11.01.2004 17:24
Yoanneca   Ooo błędów to więcej niż jeden naliczyłam, ale ter...   11.01.2004 17:27
Meridien Auris   To jest piękne... Hefaj     12.01.2004 21:41
avalanche   No niee...Ja tu wchodzę z nadzieją, że jest następ...   12.01.2004 21:59
Psychopatka   no ok here we go... Jeszcze nigdy nie czuł s...   12.01.2004 23:09
Meridien Auris   Jakby co, to ja to pisałam pod wpływem pewnego...   13.01.2004 00:49
Psychopatka   Ach tak!... wiec oczekujesz samych pochwal? Ni...   13.01.2004 15:17
Meridien Auris   Psychopatka, dziewczyno, ja nigdy nie twierdzi...   13.01.2004 22:53
Jade^_^   Droga Sylwiu No więc (wiem, że się od 'no ...   13.01.2004 23:28
Alisia   ...   14.01.2004 01:20
Nea   Ej no Sylwia spokój. Psycho się nie podoba i m...   14.01.2004 08:11
Meridien Auris   Ale mi kurka nie chodzi o to, że jej się nie p...   15.01.2004 19:37
Meridien Auris   I Vłala! Długo oczekiwany drugi rozdzialik...   17.01.2004 21:38
Lousie   No więc tak. Wiem, że zdania nie zaczyna sie o...   17.01.2004 21:52
Meridien Auris   Słuchajcie... Ja wam mogę powiedzieć wszystko ...   17.01.2004 21:59
Alisia   No, part dobry, tylko czasem powtórzenia, a na...   17.01.2004 22:20
Szinga   Parcik świetny, oprócz tego, że jest pare błęd...   18.01.2004 12:01
Yoanneca   No, pora na moją opinię. Jak było podkreślane:...   22.01.2004 21:29
Bozo   Loodziska błagam powiedzcie skąd to "Moja...   20.02.2004 23:27
Meave  
<...   20.02.2004 23:45
Irwena   No, no.... Powiem szczerze że opowiadanko jest...   03.04.2004 10:58
Syriiuszka   hahahahahhahahahahhahhah ^^ Jeny, zaczęłam to...   03.04.2004 13:16
Meridien Auris     03.04.2004 16:21
Syriiuszka   ej, ja też mam egzaminy za miesiac, nie stresu...   04.04.2004 10:05
Eowina   Gratulacje !! Dawno nie czytałam tak cieka...   04.04.2004 10:37
Meridien Auris   Fajnie?! Fajnie?! JA już dawno coś w p...   01.05.2004 16:10
avalanche  
  02.05.2004 10:08
Meridien Auris   ...   02.05.2004 18:56
Irwena   Powiem to tak - jestem zachwycona!!! S...   10.05.2004 16:36
Bloodlust   Podoba mi się, podoba mi się i jeszcze raz pod...   12.05.2004 13:06
Fannane   Fajne, tego rodzaju opowiadania (Remus zakocha...   14.05.2004 09:57
Syriiuszka   więcej Syriusza! Koniecznie.   24.05.2004 18:09
Mordoklejka   Podoba mi się, nawet bardzo!!!...   25.05.2004 19:41
avalanche   Morda miało być Remus ale wyszło Remis bo się ...   25.05.2004 20:44
Jade^_^   ...   27.05.2004 18:06
Meridien Auris   DOROTKO TY SIĘ PRZYGOTUJ, ŻE ZA JAKIS CZAS BĘD...   28.05.2004 17:35
Jade^_^   chwała Ci Sylwuniu Meridien Auris   Ja nie wiem ludzie kochani czy dawać Jade do k...   04.06.2004 00:01
Jade^_^   Sylwia... a ryj to Ty byś czasem nie chciała??...   04.06.2004 18:47
Alisia   To będzie mój pierwszy post na tym forum od ja...   07.06.2004 20:31
Meridien Auris   <obłękanczy śmiech i różowe policzki> Je...   07.06.2004 20:44
Mordoklejka  
  09.06.2004 15:37
Syriiuszka   daj daj! Zapewne i tak mi sie niespodoba, ...   10.06.2004 10:19
Meridien Auris   W...   10.06.2004 23:22
Jade^_^   żeby nie było wątpliwości ani tego typu rzeczy...   10.06.2004 23:34
Mordoklejka   Jade, spoko, nie musisz interweniować!   11.06.2004 11:51
Madame Rosmerta   UUUUUUUh, to jest ŚWIETNE po prostu. Muszę pr...   12.06.2004 15:32
Jade^_^   Mordoklejko.. wiem, że nie muszę i miałam w za...   12.06.2004 16:23
Meridien Auris   Obiecałam wam okładkę do "Manewrów" ...   13.06.2004 16:40
Madame Rosmerta   hehe. baldzio ładna ta okładka, ale sądzę, że ...   13.06.2004 16:56
Meridien Auris   tak, wiem, ze byłoby lepiej zobaczyć tak Olivi...   13.06.2004 17:09
Syriiuszka   No spokojnie, już się wgrało =) Ej darling, mam p...   13.06.2004 17:49
Meridien Auris   <...   13.06.2004 17:59
Eowina   Oklaski dla Sylwi. Świetnie Ci to wyszło. Jak ...   15.06.2004 17:02
Mordoklejka   Sylwia, świtna okładka, tylko autora trzeba byłoby...   15.06.2004 18:46
Meridien Auris   ...   15.06.2004 20:45
Meridien Auris     08.07.2004 23:24
Mira   <...   12.08.2004 14:54
Syriiuszka   Właśnie, nie chodzi o to, żeby z niego zrobić ...   12.08.2004 15:00
Sarah Black   Zanim zacznę moją odpowiedz - widziałaś deszcz...   12.08.2004 16:47
Eowina   <...   12.08.2004 20:47
Syriiuszka   No, ja bym nie mogła niestety, chociaż nie mia...   14.08.2004 18:34
hermionqa14   Po powrocie z kolonii odpalam kompa i co widze...   23.08.2004 15:34
Galia   Niezmiennie po pochłonięciu parta czekam na wi...   23.08.2004 16:57
kkate  
  23.08.2004 18:47
Mordoklejka   Czyli jeszcze tylko (Mordzia udaje, że liczy) ...   23.08.2004 20:22
Eowina   ...   24.08.2004 09:14
kkate   Dziewczyny ale wcale nie jest powiedziane, że ...   24.08.2004 11:34
Mordoklejka   Kkate, nie psuj nam humoru! Już zebrałam z...   24.08.2004 16:49
kkate  
  24.08.2004 22:07
4 Strony  1 2 3 > » 


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.09.2024 20:57