Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Dawno, dawno temu (zak?/nk?)

Sir Momo Mumencjusz Mum
post 10.04.2003 11:55
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami mieszkał sobie król. Był on bardzo nieszczęśliwy (cholera, jak ja mam wszędzie daleko). Pewnego słonecznego dnia na dworze królewskim (na dworze, bo robotnicy mający zbudować zamek zgubili się po drodze) zawitał nieznajomy. Wyglądał naprawde niecodziennie. Miał długie czarne szaty, na nogach bambosze, a na głowie turban. Kiedy tylko się pojawił natychmiast rozległy się krzyki "Osa ma bić Ladą"; "Maczometan", "Lody tanio, lody", itp. Nieznajomy zaczął powoli iść w jedynym słusznym kierunku (czyt. budki z piwem), ale drogę zagrodziło mu kilku tutejszych żuli. Najodważniejszy z nich (czyt. największy) grzecznie zaczął rozmowę:
- Co tu k... robisz szmaciarzu?
- Jestem Valdek z Mort herbu chippis. Wędruję po świecie i zabijam innych
- Co ty wiesz o zabijaniu? Ty stara d... jesteś - odparował żulman
- Więc może urządzimy zawody? - zaproponował Valdek
- Zgoda. Idziemy do karczmy
Nasi dotychczasowi bohaterowie (słownie - b-o-c-h-a-t-e-r-o-f-i-e) wzięli się za ręce, wyznaczyli azymut na karczmę i poszli w drugą stronę. Po długiej wędrówce napotkali małego chłopca z dezodorantem w ręce.
- Co tu robisz chłopcze? - zapytał Valdek
- Czekam na robaka. Będę go gazował - zaseplenił mały
- Czy ty czasem nie masz na imię Saddam? - zapytał przestraszony żulek
- Ooo, a skąd pan wie?
- Ukarzę cię w imieniu Zywca - zawołał żuluś i zaczął transformację. Nastąpił błysk i człek-spod-budki-z-piwem zamienił się w błyszczącego-człeka-spod-budki-z-piwem. Jedyną różnicą poza świeceniem był kontener z piwem marki "piwo" z niewiadomych powodów znajdujący się obok.
- Jestem Żbik z Owca - zawołał groźnie i dodał - częstujcie się
Reszta bohaterów chętnie skorzystała z zaproszenia i już po chwili bawili się na całego.
.
.
.
Po dwóch dniach...
- Aszepszcję
- Wordiajksdar?
- Obiaurugoas!!!
.
.
.
Po dwóch tygodniach...
- bueeeee...
- bueeeee...
- BBBBUUUUEEEEEEEEEEEEEEEE......
.
.
.
Jeszcze po godzinie...
- Szto yak mauy? Dafay łapęł!
- Ja sich fon ich gerauft bin...
- Was ju pier.....?
- Assault force command!!!
- Łot???
- Was?
- Szłuhaj Szadanm... Bonć gszecznym kłopcem okey?
- Saddam być gszeczny. Saddam gazować tylko nieznajomych (osobiście)
- Yeach, łotewer

Po tym akcie Valdek z Mort i Żbik z Owca ruszyli w dalszą drogę ku przeznaczeniu...

CDbyćmożeN


Jak się podoba??


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 17.04.2003 19:57
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Część III

I tak oto nastał czas przepowiedni. Zielony smok wydalił czerwone guano. Słońce pociemniało. Zwiększyła się akcyza na alkohol. Najwyższa Rada Magów uznała, że tak być nie może. Najwyższy z Magów (2,17 bez czapki) wydał edykt, o swojsko brzmiącej nazwie "Najstarszus zawodus światus macius". Edykt ten głosił, że ktokolwiek wykaże się wystarczającą odwagą i rozwiąże ten problem otrzyma wspaniałą nagrodę - farmę z dożwotnim zwolnieniem z podatków i toster. Śmiałków było wielu, ale nikt nie rozwiązał zagadki. Nikt...do czasu.

- Cóż to Żbiku za miasto? - tajemniczy głos rozległ się nad brzegiem Dunaju - Czy wiesz, dokąd zmierzamy?
- Jest to "Naksul" - jedno z pozostałych miast na Wybrzeżu Toporów
- Wejdźmy tam.
- A po co?
- Jestem głodny, i nogi mnie bolą - już chyba ze 2 miesiące nie zmieniałem skarpetek
- O fuj! To ja myślałem, że jak trzeci dzień noszę te same, to cuchną. Teraz wiem, że tak naprawdę to one pachną.
Dwaj panowie weszli do miasta i starym dobrym zwyczajem udali się do zamtuza. Nie wpuszczono ich jednak ze względu na aurę, jaką roztaczały wokół nich ich kończyny dolne. Nie zrażeni tym wszakże skierowali się w stronę karczmy - tam gdzie mogli uzupełnić zapasy, zdobyć pracę i umyć nogi. Zanim weszli do powyżej wspomnianego budynku natknęli się na kartkę. Przeczytali co następuje:
"Z rozkazu Miłościwie nam panującego króla, władcy całego Wybrzeża Toporów, i trochę dalej w głąb lądu - Łopiana Młodego - ustala się podatek na trunki odurzające w wysokości 87 i 3/4 %. Rozpożądzenie to wchodzi w życie z dniem poprzednim od jutrzejszego. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług i życzymy miłego dnia".
Po wejściu do oberży dwaj bohaterowie załatwili najważniejsze sprawy - najedli się, napili (mleka - na więcej nie było ich stać) i poszli się umyć. Zamówili balię wody, ale usłyszeli, że ich życzenie nie może być spełnione - wody brak. Zdenerwowani całym zajściem poszli dowiadywać się u bartendera o szczegóły. Z rozmowy dowiedzieli się o przepowiedni - "kiedy smok zielony zesra się na czerwono słońce pociemnieje i zabraknie wody". Wróżbę tę wypowiedział wioskowy gupek Kasander. Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale stało się. Okazało się, że dwa tygodnie wcześniej król Łopian i jego słudzy wybrali się na polowanie. Chcieli zapolować na królika, ale trafił im się smok. Zielony smok. Król niepomny słów przepowiedni chwycił za kuszę i strzelił bełtem we smoka. Smok okazując swą pogardę akurat wisiał odwrócony plecami do króla i gotował się do ulżenia sobie. No i królewski bełt trafił smoka w sam środek rzyci pozbawiając go życia. Smok padł martwy przed Łopianem, ale jeszcze przedtem zdążył wydalić guano, teraz już zakrwawione. I tak zielony smok zesrał się na czerwono, a przy okazji i na króla. Król bez namysłu przeklął odchody, jakie na niego spadły i poszedł obmyć się w wodzie. Na nieszczęście bogowie wysłuchali Łopiana i jego przekleństwa odniosły skutek. Od tamtej chwili wszelka woda w promieniu 100 kilomil od Wybrzeży Toporów zamieniła się w mleko. A ponieważ nikt normalny mleka nie pije w mieście zapanowała panika. Na dodatek król aby zarobić podniósł podatek na wszelkie zdatne do picia trunki. Na to Najwyższa Rada Magów postanowiła znaleźć rozwiązanie.
- No i znaleźli je - kończył swą opowieść bartender - ale musicie udać się do nich po szczegóły.
Tak więc Valdek z Mort i Żbik z Owca udali się do wieży magów dziwnym przypadkiem znajdującą się za rogiem. Przyjął ich sam Najwyższy Mag i wprowadził w szczegóły:
- Witajcie dzielni wojownicy... Tuszę, iż sprowadza was do mnie troska o miasto. Mam rację?
- No tak właściwie to...
- Jeśli odpowiecie, że nie traficie do lochu. To jak?
- Tak tak, oczywiście
- Będę mówił krótko, bo od dwóch tygodni powtarzam to samo. Sprawa wygląda tak - musicie udać się do Podziemi, i wydostać nich Magiczny Klejnot. Jest to największi i najcenniejszy klejnot na świecie. Jest on też składnikiem niezbędnym do czaru odczyniającego klątwę króla Łopiana. Kape?
- Co kp? Klasa pancerza?
- Pytam, czyście zrozumieli głąby! Lochy czekają...
- Tak tak. Jakże by inaczej.
- No to teleportuję was do Podziemi - baj
Lekko oszołomieni bohaterowie wieczoru nagle znależli się w Podziemiach. Pierwsze co zobaczyli to kupa trupów (z przewagą trupów - choć kup też było niemało). W tym samym momencie usłyszeli głos Najwyższego Maga:
- A. Byłbym zapomniał - w Podziemiach jest cała masa śmiertelnych pułapek. Powodzenia. I przynieście ten klejnot do nas, w przeciwnym wypadku całe Wybrzeże Toporów do końca następnego zaćmienia słońca będzie skazane na mleko zamiast wody.
Niezrażeni Żbik i Valdek przeszli całą drogę nawet niedraśnięci, bowiem wszystkie pułapki uruchomili ich poprzednicy. Można mówić tu o niesamowitym szczęściu, albo po prostu o lenistwie autora (Ja leniem? W życiu - przyp. autora). W każdym bądź razie dwaj herosi zdobyli klejnot, wydostali sięz Podziemi, udali się do najdalszego miasta i sprzedali klejnot u pierwszego lepszego mistrza gildii złodziei. Za zarobione w ten sposób pieniądze zakupili pralkę półautomatyczną i mogli wreszcie umyć nogi. I cała kupa kasy im została. Nie na długo oczywiście - szef gildii złodziei nienadarmo był szefem gildii złodziei.
I po raz kolejny Valdek z Mort i Żbik z Owca wyruszyli poszukiwać przygód i pieniędzy. A Wybrzeże Toporów "do końca następnego zaćmienia słońca było skazane na mleko zamiast wody"...

Ende (póki co)


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Sir Momo Mumencjusz Mum   Dawno, dawno temu (zak?/nk?)   10.04.2003 11:55
Sir Momo Mumencjusz Mum   cz. II Po dwóch dniach wędrówki Valdek z Mort...   11.04.2003 13:18
Sir Momo Mumencjusz Mum   Część III I tak oto nastał czas przepowiedni....   17.04.2003 19:57
Sir Momo Mumencjusz Mum   Dawno, dawno temu, odc. 2436 W poprzednich od...   22.04.2003 21:18
Emma Watson   F--A--J--N--E-- Chłopie rozwijasz się

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 06:36