Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Ten, Co Saidinem Włada [ZAK] do LW, czyli coś o Aes Sedai i smoku

Ten, Co Saidinem Włada [ZAK] do LW
 
dobre - LW [ 1 ] ** [50.00%]
słabe - śmietnik [ 1 ] ** [50.00%]
Suma głosów: 2
Goście nie mogą głosować 
SZPAQ
post 08.07.2004 22:10
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 08.07.2004
Skąd: Tar Valon (czyt. Lubliniec koło Opola)




Od razu mówię - to opowiadanie będę publikował w częściach.
----------------------------------------
"Wiek staje się wpierw opowieścią, potem legendą, na końcu mitem. Ale i mit zostaje zapomniany nim nadejdzie Wiek który go zrodził"

Rand siedział na kamieniu, z zamkniętymi oczyma, ale wiedziałem, że tylko pozornie zachowuje spokój. Gdyby jego ludzie, Lud Smoka wiedział o tym, że jest szargany między jego uczuciami i życiem, oraz saidinem... Zaparzyłem mu herbaty, podszedłem i podałem mu kubek. Noc była mroźna, ale w Górach Mgły wydawała się jeszcze chłodniejsza. Wziął kubek, po czym pośpiesznie opróżnił go.
- Dzięki ci, Perrin. Naprawdę byłem spragniony.
- Wiem to, Rand. Wiem więcej niż ci się zdaje.
- Moiraine ci powiedziała? - zdumiał się - Obiecała nic nikomu nie powiedzieć...
- Nie, to nie Moiraine mi powiedziała. Sam się dowiedziałem. Od kiedy jestem... "Tym czym jesteś, kochasiu. I nic tego nie zmieni" coś powiedzuiało w jego głowie
"Nie. Nie jestem tym... Nie, po prostu jestem człowiekiem, CZŁOWIEKIEM!" odpowiedział temu czemuś w jego głowie. I znów poczuł łaskotanie z tyłu mózgu. "Wilki. Znowu one. Nie. Nie dopuszczę do tego." I szaleńczym wysiłkiem stłumił łaskotanie.
- Czym jesteś? - podejrzliwie zapytał się Rand. - Ta'veren... Ja nim jestem, ty nim jesteś, Mat też... - urwał. Myśl o Macie sprawiała mu ból - Ciekawe jak się miewa. Czy Aes Sedai już go uleczyły? Całą zimę siedzimy tutaj, i nic nie wiemy... Moiraine, szczeźnij w Światłości, przestań trzymać nas na smyczy! - opanował się - Co tym razem powiedziała Moiraine?
- Nic, Rand, zupełnie nic. Co ona zamierza? Nie wiem, naprawde nie wiem. I chyba nie chcę wiedzieć.
Odszedłem od niego. Musiałem. Nie mógł zobaczyć moich łez. Nie mógł. Po prostu. Nie teraz. Nie on. Ale dlaczego? Czemu on nas unika, a my jego? Z jednego powodu. Strach. Boi się, że coś nam zrobi. A my uciekamy przed tym samym... Nie. Nie wolno mi tak myśleć. Rand. Mój przyjaciel.



--------------------
Jam jest Smokiem Odrodzonym z elfiego maga, wstąpiłem w Aiela który saidinem włada...

"A on przyjdzie na świat na zboczach góry, więzienia Czarnego i Przeklętych, Shayol Ghul, po której jego krew popłynie, kiedy dotknie cuilidescarra i świat zbawi, choć równocześnie zniszczy, i swych bliskich zabije mieczem pokoju i zgody, a oni słuchać się go będą, gdy przyjdzie Stu Towarzyszy z Czarnej Wieży i na powrót zburzą wieżę Białą, a potem zapieczętuję przeklętych wraz z Czarnym na zawsze, gdy Smok pokona go w Tai'Shan, wraz ze swoimi wiernymi Asha'manami..."

Proroctwa Smoka, werset 139, autor nieznany
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
SZPAQ
post 23.08.2004 11:48
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 08.07.2004
Skąd: Tar Valon (czyt. Lubliniec koło Opola)




Przepraszam za zastój - wklejam zaległe party... czekolada.gif dla wszystkich którzy czekają
----------------------------
Part 4

Objąłem ramionami moją Faile, leżąc z nią na naszym małżeńskim łożu w Polu Emonda... Jak to? MOJEJ Faile? Naszym ŁÓŻKU? Nie, to jakiś sen, i to w dodatku dziwny. Ale... Skąd ta biała plama w mojej pamięci? Nic nie pamiętam, tylko jakieś przebłyski... Caemlyn... Cairnehien... Łza... Shadar Logoth... TO jest dziwne, że nic nie pamiętam, a jednak moje ciało zna to, wie, co ma robić... Tak... Faile jest moją żoną. Trudno. Muszę żyć tak, jak muszę. Tylko... Czemu nasz dom znajduje się w centrum Pola Emonda, które teraz jest wielkości Baerlon, i to w miejscu oddalonym o milę od dawnego centrum?
- A więc już nie śpisz, mój kochany?
Faile. Jaki ona ma piękny głos... I jakie piękne ciało... NIE! O czym ja myślę?
- Perrin, no przytul się, albo znowu będę zmuszona cię ugryźć! - powiedziała udając dąsy, a mimo to pachniała rozbawieniem. - A pamiętasz, jakie mam ostre zęby, prawda?
- Tak kochanie, pamiętam. Ale wiesz może, gdzie jest Rand albo Moiraine, lub Elayne i Egwene z Nynaeve?
- Perrin! Jak możesz! - powiedziała, a oczy zaczęły jej łzawić. - Jak możesz być tak nieczuły!
Rzuciła we mie poduszką i wyszła, nawet nie ubierając szlafroka. Ale o co jej chodziło? Światłości, kobiety!

***

Zdążyłem się ubrać i wyjść z pokoju, kiedy tylko minąłem Faile. Oczy miała zapuchnięte, i nadal była nago, a przecież jest jeszcze zima! Złapałem ją za ramiona.
- Faile, dlaczego ja jestem nieczuły? Uwierz mi, ale ja naprawde nic nie pamiętam!
- Chiałabym ci wierzyć, Perrin, ale jakoś nie mogę. Po prostu. Coś.. Coś mi nie pozwala...
- Ale Faile, powiedz mi co się z nimi stało!
- Ale...
- Żadnych ale, Faile. Pamiętaj, że ja również umiem gryźć!
- Moiraine... Moiraine zginęła zabijając Lanfear, Rand zginął podczas Tarmon Gai'don, Elyane zasiada na tronie lwa, a Egwene została Zasiadającą na Tronie Amyrlin i zdetronizowała Elaidę. - wydusiła jenym tchem, a potem opadła mi na ramię i zaczęła łkać.
- Kochanie wiem że sprawia ci to ból, ale... Co z Nynaeve?
Podniosła swoją głowę i popatrzała mi w oczy. Czemu ona musi mieć takie smutne oczy?
- Nynaeve... Nynaeve zmarła... Zmarła pomagając Randowi oczyścić saidina, ale zaczerpnęła za dużo mocy i... Wypaliła się, a potem... - Znowu wtuliła się w moja ramiona. Nie musiała koczyć. Wiedziałem co się stało. Tylko że... Teraz zostałem tylko ja... Jedyny, który znał ich wszystkich... Ale Faile nie wymianiła wszystkich. Mat! nie powiedziała nic o Macie! Czyżby jeszcze żył?
- A Mat? - zapytałem Faile. W tym momencie uniosła głową i wymierzyła mi siarczysty policzek. Kobiety!
- Anji mi się waż mówić o tym zdrajcy! tfu! - splunęła na podłogę. - Uciekł z jakąś Seancheanką za morze! Uciekł przed Tarmon Gai'don! Zdrajca! podły zdrajca! Tfu! - i znowu splunęła na połogę. Pachniała furią, i zanosiło sie na kolejną kłótnię, więc chyłkiem wycofałem się na dziedziniec naszego dworku. Czyli nasz dom był dużo większy niż mi się zdawało... Nie, muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć. Wziąłem płaszcz, i poszedłem do lasu. Jakie cudowne, czyste powietrze...

***

Znalazłem głaz na polanie, dosyć stary, i usiadłem. Egwene Amyrlin? Czyli musiała zostać Aes Sedai, i połączyć na nowo Białą Wieżę. Czyli tym samym pozbyć się Czarnych Ajah i Czarnej Wieży Asha'manów... Ciekawe, skoro saidin został oczyszczony, to jak udało im się pokonać aż tylu Asha'manów? Nie mam pojęcia. Ale jakoś jej się udało... Mat uciekł do Seanchean, za morze, czyli zdradził... Elayne została królową Andoru, zasiadła na Tronie Lwa. Ciekawe jak się jej udało pokonać innych chętnych? Też nie wiem... Rand z Moiraine nie żyją... Muszę się vczegoś jeszcze zapytać Faile. Skoro Rand zginął w Ostatniej Bitwie, to ją wygrał czy przegrał? Raczej wygrał, skoror świata nie opanował Cień, to musiał pokonać Czarnego... A Moiraine zginęła zabijając Przeklętą. Nynaeve... Pomogła Randowi dożyć jego chwili zwycięstwa, ale zapłaciła za to śmiercią... Czemu wszyscy, których kochał, lubił, musieli zginąć? To jest śmieszne. Wracam. Muszę znaleźć jeszzce wiele odpowiedzi i tyleż samo pytań zadać.

--------------------------

Part 5

Mat siedział na Kryształowym Tronie, a obok niego Córka Dziwięciu Księżyców. Jego królowa, jego żona. Obydwoje rządzili Seancheanami, a Mat wybrał zdradę, o jaką go posądzano, by ratować resztki tego świata. Kazał zawrócić okręty, i wrócić z powrotem za ocean Aryth. Nawet nie pomyślał, że faktycznie tam znajduje się ląd.
Biedny Rand... Dlaczego on? Czemu nie ja? I tak mam dosyć listów od posłańców, że tam, na kontynencie posądzają mnie o zdradę stanu. Przecież ich uratowałem!
- O czym myślisz, kochany? Widziałam że marszczyłeś czoło, kiedy wpatrywałeś się w pustkę. Mnie możesz powiedzieć. - powiedziała, wstając ze swego tronu i podchodząc do mnie. - Mam nadzieję że nie o tym, co dzieje się tam, po drugiej stronie świata?
Popatrzyłem w te jej piękne oczy. Wyglądały na śmiertelnie powarzne, mimo roześmianego figlarnie wyrazu twarzy. Kobiety! Rand i Perrin je rozumieli, ale on... Rand... Dlaczego on?
- Mat, moja ty zabaweczko. Zadałam ci pytanie, prawda? Więc chciałabym usłyszeć odpowiedź.
- No dobrze... Myślałem o Randzie. I... o tych po drugiej stronie. Po prostu nie mogę ścierpieć tego, że uważają mnie za zdrajcę... - i opowiedziałem jej wszystko, czując się tak, jakbym wypluwał z siebie truciznę. Gdy skończyłem...
- Jak chcesz, możemy wysłać tam nasze okręty, mój królu. - powiedziała i roześmiała się. Oczy nadal miała poważne.
Oczywiście jeśli nie będzi ci to przeszkadzać...
- Nie! Nigdy więcej nie wyślę ludzi po to, aby mordowali innych. Nigdy!
- Po co się tak unosisz? Nie to miałam na myśli... Po prostu...
- Nie. Miejsce twego ludu jest tutaj, i tutaj on pozostanie. Nie wyślę go z powrotem!
- Dobrze, kochany, jak chcesz. A teraz wybacz - muszę się odświeżyć. - mówiąc to odeszła ode mnie i wyszła z komnaty.
Czemu musiałem się akurat z NIĄ ożenić? Było wiele piękniejszych od niej... Ech, te kobiety... Ale... Coś mi tu nie gra. Nie wyszła do swych komnat. Nie tymi drzwiami. O, nie. Ona coś knuje. Poszła do dowództwa! Nie dam jej zaatakować znowu!
Puściłem się biegiem w kierunku kwater oficerów. Faktycznie, przyszła tutaj. Stała na środku komnaty i uśmiechała się szyderczo.
- Znowu mnie nie pilnujesz kochany. Tym razem za późno. Okręty zostały już wysłane, prosto w kierunku Łzy, Illian, Tanchico i wielu innych. Zakotwiczą już za 2 tygodnie. Spóźniłeś się. - i wybuchła opętańczym śmiechem. Znowu coś zbabrałem. Znowu! Nie dam jej tego.
- Masz je natychmiast zawrócić! W tej chwili! To nie prośba! To rozkaz!
Umilkła.
- Nie da się. Wydałam rozkaz, aby nie wracali choćby się waliło i paliło. Za późno zareagowałeś, więc płać za swoją nieuwagę. - i rzuciła na odchodnym - Zapomniałam wspomnieć, że płyną pod twoją flagą Legionu Czerwonej Ręki?
I zostawiła mnie na środku pustej komnaty, sam na sam z tymi wszystkimi pytaniami. Chyba osobiście będę musiał się wybrać na drugą stronę.
-----------------------------------------------------------------


Part 6

Szybował w niebycie. Widział mnóstwo dusz, żadna tak szczęśliwa, ani tak smutna jak on. Smok Odrodzony już się nie odrodzi, aby znowu pokonać Czarnego w Tarmon Gai'don. Czarnby i Cień został pokonany. Ostatnia Bitwa teraz była dla niego szczęśliwa. Omal nie przegrał... Poczuł, że coś ściąga go w dół. Nie umiał się temu przeciwstwić...

Faile. Perrin. Wylądował przy Faile i Perrinie, stojących nad JEGO grobem. Ach, żeby tak powrócić, powiedzieć im że wszystko w porządku. Czemu inni zawsze cierpieli przez niego? Tylko parę słów pocieszenia, Ale nie da się.
Nie mogę. - pomyślał. - Nawet ja. Ach, ile bym dał, aby przywrócić do życia wszystkich którzy przeze mnie zginęli, aby walczyć z Cieniem... Poczuł że coś się dzieje. Niektóre z dusz zniknęły. Coś... Coś niesamowitego. Oni... Oni się pojawiali z powrotem! Wszyscy! Lan, Nynaeve, Moiraine! Poczuł tyle radości, tyle szczęścia, tak niewyobrażalny prąd porwał go, tak jakby znowu dotykał saidina...
Zaraz. Ja DOTYKAM saidina. Jak to możliwe? Zawirowanie. I jasność.

***

Faile wrzasnęła jak oparzona, a Perrin prawie by zemdlał, gdy mnie zobaczyli.
- Rand! Wróciłeś! Ale jak?... - urwał. Szli w ich kierunku Nynaeve, Lan, Moiraine, jego Panny Włóczni, wszyscy.
- Ale czemu wszyscy jesteście tutaj, a nie tam gdzie was pochowano, tam, gdzie zginęliście? - zapytałem.
- Cały ty! - powiedziała Nynaeve, rzucając mu się na szyję. - Nawet po śmierci i zmartwychwstaniu nie nauczyłeś się dobrych manier. - Udała nadąsanie - Ale dziękujemy ci wszyscy. Przywróciłeś nas, Rand. Za to jestem ci wdzięczna. - pocałowała go w policzek, i poczuł, że się rumieni. A więc udało się.
- Przywróciłeś nas, car'a'carnie, i za to jestesmy ci wdzięczni. - podeszła do mnie Panna Włóczni, jedna z tych nielicznych, której imienia nie umiałem zapamiętać. - Ale to jest za to, że dałeś nas zabić! - i wymierzyła mi siarczysty policzek. Wszystkie Panny roześmiały się, a ja niepewnie się uśmiechnąłem. Ta miała ciężką rękę. Jeszcze przez pół godzinyt bolała go szczęka, ale był szczęśliwy. Wrócili wszyscy. Prawie. Jeszcze Mat, i Loial, i reszta.
- Ale gdzie jest Mat, i Loial?
- O mnie mówisz? - zadudnił głeboki bas. To Loial! - No cóż, zamieszkaliśmy tutaj razem... - teraz zobaczył, że obok niego stoi jakaś kobieta-ogir, a dookoła nich biegają 3 młode... eee... ogirątka? - To nasze dzieci. Farzan, ten najstarszy, Maila, nasza jedyna córeczka - jest średniczką, i Olege, nasz najmłodszy synek. Maja odpowiednio 3, 2 i 1 roczek. Wiem że są jeszcze małe... - tak, małe. Ten trzylatek ma budowę siedmiolatka z okładem, a na pewno jest silniejszy... - Ale za jakieś 40 lat będą już młodzi, i zaczną szukać innych ogirów.. Ale udało nam się znaleźć sposób na Tęsknotę. Ale o tym później ci powiem...
- Naprawdę Loial, maz piękną żonę i dzieci, ale czy ktoś mi powie, gdzie jest Mat?
Zamilkli. Chyba powiedziałem cos nie tak.
- Ten... ten zdrajca? - pierwsza odezwała się Faile. - On... on jest u...
- No, gdzie jestem? I żeby być uważanym za zdrajcę nawet wśród przyjaciół? No wiecie co? - Mat uśmiechnął się. - Miło cię znów widzieć, Rand. I was wszystkich. Przypłynąłem tutaj jakieś dwa tygodnie temu. I, jak widzę, nie było mnie tak długo, że Rand i reszta już zmartwychwstali... No to dobrze. A, tak w ogóle, to co to za miasto?
Perrin i Faile wyaśnili mu to, a potem wszyscy udali się do rezydencji Perrina i Faile...

Miasto, liczące sobie ponad 500 tysięcy mieszkańców, dawne Pole Emonda, dzisiaj jest przemianwane na Manetheren. I w kraju Manetheren się znajduje. Ożywiono jego legendę, miasto ożyło na nowo. I już jego potęga nie zgaśnie. Zostało uniezależnione od Andoru, i jest jego sojusznikiem. Prawowitym władcą, został Rand al'Thor, Smok Odrodzony, i jego ród. Jego żoną została Min, niegdyś prosta miejska dziewczyna z Baerlon. Tar Valon i Biała Wieża zostały scalone przez Egwene al'Meara, Zasiadającą Na Tronie Amyrlin, i sprzymierzyło sie z Manetheren. Cień został raz na zawsze pokonany, a Shayol Ghul zostało zrównane z ziemią. Czarna Wieża została pokonana poprzez zjednoczenie wojsk Andoru i innych ziem oraz Tar Valon, a sam Mazrim Taim został zabity w trakcie ucieczki. Saidin i Saidar zostały raz na zawsze zjednoczone, i a parach kobieta-mężczyzna pomagały ludziom osiagnąć szczyt ludzkich osiągnięć. Teraz marzeniem ludzi jest dotknąć gwiazd. Nadchodzi Drugi Wiek, od kiedy Cień został zniszczony, i Drugi Wiek, w którym bardowie sławią Smoka Odrodzonego i jego czyny...

KONIEC

---------------------------------------------- ---------------------
Mam nadzieję, że się nie złościcie smile.gif

Ten post był edytowany przez SZPAQ: 23.08.2004 23:51


--------------------
Jam jest Smokiem Odrodzonym z elfiego maga, wstąpiłem w Aiela który saidinem włada...

"A on przyjdzie na świat na zboczach góry, więzienia Czarnego i Przeklętych, Shayol Ghul, po której jego krew popłynie, kiedy dotknie cuilidescarra i świat zbawi, choć równocześnie zniszczy, i swych bliskich zabije mieczem pokoju i zgody, a oni słuchać się go będą, gdy przyjdzie Stu Towarzyszy z Czarnej Wieży i na powrót zburzą wieżę Białą, a potem zapieczętuję przeklętych wraz z Czarnym na zawsze, gdy Smok pokona go w Tai'Shan, wraz ze swoimi wiernymi Asha'manami..."

Proroctwa Smoka, werset 139, autor nieznany
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 07:18