Bunt Trolli :p, czyli oczami
Crabbe'a i Go(r)yla ;)
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Bunt Trolli :p, czyli oczami
Crabbe'a i Go(r)yla ;)
voldzia |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Prefekt Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 367 Dołączył: 20.08.2004 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta ![]() |
Zapach cudownego, owocowego ciasta roznosił się po całej Wielkiej Sali. Wszyscy już delektowali się pysznym deserem, tylko jedna osoba siedziała nieruchomo gapiąc się na jedyny na talerzu kawałek nie pożarty przez jakiegoś głodnego Ślizgona. A owa część wyglądała tak smakowicie... Gdyby tylko mógł zamoczyć palec w puszystej bitej śmietanie, odgryźć tą cudowną, czerwoną wisienkę na czubku, zatopić zęby w biszkopcie.
- cholera! Biorę to ciacho! – zawołał chyba trochę za głośno. I wysunął już po nie rękę, kiedy ktoś bezczelny odsunął talerz, i Vincent Crabbe zacisnął rękę w powietrzu. - No, no, no, Crabbe, czy zapominałeś o swojej nowej dracońskiej diecie? – zaśmiał się szyderczo blondyn o szarych, zimnych oczach. To on wymyślił tą torturę. - Tak szefunciu. – powiedział z niesmakiem Vincent i popatrzył na swój talerz, jakby w nadziei, że zobaczy w nim kawał czegoś dobrego do jedzenia. Niestety, talerz lśnił czystością, i wcale mu się to nie podobało. Wzrok tej przemądrzałej Gryfonki Hermiony Granger utkwił w talerzu Ślizgona, jakby zdziwienie mieszało się z podziwem. - Mmm... Hrabbf, sałkiem niezłe ho siacho. – powiedział Malfoy, napchany ciastkiem. I to on mówił że Vincencik i Gregory jedzą jak świnki. Gregory, żeby nic go nie kusiło, od razu oddał swoją porcję ciasta szefowi, który nie miał nic przeciwko. Po tej niezbyt udanej uczcie, Dracon Malfoy udał się do biblioteki, a za nim, rzecz jasna, jego dwaj goryle. Chłopak rozglądał się za jakąś książką, która pomogłaby mu w życiowych problemach. Ułożył więc na stoliku księgi o tytułach: „jak rozjaśnić ciemne włosy i jak przyciemnić jasne?”; „zadbaj o wygląd swojej twarzy”; „pozbądź się piegów i rumieńców”; „Zmień się z chłopca w mężczyzne”; „zaklęcia przypakowywujące”. - szefuńciu...? – zaczął Gregory - czego? - A czy ty masz piegi? - Uhh zamknij się Goyle... bo wypożyczę książkę o tytule: „pozbądź się durnia” – spojrzał po swoich kolegach oczekując śmiechu. Zmarszczył swoje jasne brwi, jakby mówiąc: „śmiejcie się zanim będzie za późno”. I na to, jak dobrze znane spojrzenie, w bibliotece rozległy się śmiechy dwóch wielkich osób. Wyglądało na to, że nasz Draco Malfoy, niestety nabawił się kompleksów. Crabbe i Goyle, mieli pewną teorię na ten temat. Otóż Pansy Parkinson między stronice podręcznika do Transmutacji włożyła sobie zdjęcie Wiktora Kruma. A później głośno mówiła swoim koleżankom, o jego ciemnych włosach i gładkiej cerze, o ostrym, pewnym siebie spojrzeniu i cudownym, umięśnionym ciałku. A ponieważ Draco postarał się o to, by siedzieć blisko Pansy przy posiłkach, doskonale słyszał jej pogaduszki z koleżankami. Malfoy rzecz jasna zaprzeczał, by miało to jakiś związek... ale Crabbe i Goyle nie byli głupi (no... może trochę ![]() - dobra. Goyle. Podaj mi różdżkę. Pospiesz się! no... dobra: sterydus! STERYDUS!! STERYDUS!!! - Szefuńciu...? – powiedział Goyle, mrużąc oczy, żeby przeczytać fragment książki w ramce. - Grr... czego? – zgrzytnął wściekły Malfoy. - Tutaj pisze* że w wyjątkowo bez nadziejnych przypadkach... - Zamknij się! w twoim przypadku na pewno nie sprawdziłoby się zaklęcie: powiększ mózgus. – warknął, a Crabbe zachichotał głupkowato. W tym momencie drzwi otworzyły się i do środka weszła Hermiona Granger. Crabbe spojrzał na nią ukradkiem, a ona uśmiechnęła się wyjątkowo ciepło do niego i poszła w głąb biblioteki szukać jakiejś księgi. Crabbe nagle oprzytomniał i z powrotem wdał się w rozmowę z kolegami. - została ci... tego... siłownia. - Pozwól że ja będę wybierał co mi zostało, Goyle! - Szefunciu...? ja może poszukam jakiś nowych książek! – powiedział Crabbe i wyruszył w stronę tej głupiej Hermiony. Właśnie wybierała sobie książkę w dziale „naukowe”. Vincent podbiegł więc do pobliskiego działu „mugolskie baśnie” i zerkał na Hermionę. Kiedy ona już zdała sobie sprawę z obecności Ślizgona uśmiechnęła się i odłożyła książkę na półkę. - Cześć. – powiedziała i sięgnęła do kieszeni. – spodobało mi się to, co zrobiłeś na obiedzie. Zaoszczędziłeś skrzatom domowym wiele wysiłku w myciu upapranych talerzy. Myślę że może powinieneś przyłączyć się do Stowarzyszenia WESZ. – wypowiedziała, a Crabbe otworzył szeroko buzię i kiwał głową. – och, nie wzięłam plakietek WESZ, ale kiedyś na pewno ci ją sprze... - Crabbe, co ty tam robisz?! Przynoś mi książkę!- wrzasnął Draco, Vincent złapał pierwszą lepszą księgę, nie zdając sobie sprawy, że w baśniach Andersena Draco nie znajdzie tego, czego szuka. - Proszę stąd wyjść. Natychmiast. W bibliotece należy zachować ciszę. – powiedziała bibliotekarka, ale Malfoy już wyciągał z kieszeni kawałek pergaminu z pozwoleniem od Snape’a. Pani Pince rzuciła okiem na podpis i ze zrezygnowaną miną powróciła na swoje stanowisko, czyli za biurko. - Co tam masz, Crabbe? – zapytał podekscytowanym tonem blondyn. Kolega podał mu lekką, cienką książkę. - Co to? Brzydkie kaczątko? – Malfoy zrobił się czerwony ze wściekłości. – co to ma znaczyć? – rzucił książką tak, że odbiła się od stołu i wylądowała na podłodze. - O nie! Tego już za wiele, panowie. Proszę was o wyjście. – powiedziała bibliotekarka. I nawet świstek papieru wyciągnięty z kieszeni Dracona, mający świadczyć o tym, że Ślizgonom wolno rzucać książkami nie pomógł. Wszyscy trzej opuścili bibliotekę za pomocą sprytnego zaklęcia pani Pince CDN ![]() ![]() * błąd celowy, mający podkreślić niepoprawność i taką trochę durnowatość Goyla (lub Crabbe’a nie pamiętam dokładnie ![]() mam takie pytanko do was: znacie jakieś fajne fora (chyba tak brzmi w liczbie mnogiej rzeczownik: forum? ![]() Ten post był edytowany przez voldzia: 29.09.2004 18:34 |
![]() ![]() ![]() |
voldzia |
![]() ![]()
Post
#2
|
![]() Prefekt Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 367 Dołączył: 20.08.2004 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta ![]() |
mam nastepnego parta ale nie jest jakis super fajny
![]() ![]() Crabbe i Goyle smacznie spali... ktoś cicho otworzył drzwi do dormitorium i rozejrzał się po ciemnym pokoju. Przestraszonym krokiem podszedł do półki i zdjął szklaną butelkę. Choć w ciemności nie było tego widać, ale na pewno szyderczo się uśmiechnął. Przechylił na moment naczynie i dłonią mokrą od płynu posmarował sobie szyję, nadgarstki, i skórę za uszami. Tak, jak napisane to było w instrukcji w jednym z czasopism dla kobiet, które przez "zupełny przypadek" trafiło w jego ręce. Postać odłożyła na swoje miejsce perfumy i zrzuciła z siebie szatę, po czym ze strachem położyła się do łóżka. Następny dzień, jak na koniec września, był piękny. Uczniowie z chęcią przesiadywali na błoniach w przerwach między zajęciami. Hermiona wolny czas wykorzystywała jak zwykle, na czytaniu książek. Crabbe nie wiedział dlaczego, ale patrzył się na jej zamyśloną twarz, i sprawiało mu to niemałą przyjemność. Była taka zdolna... sprytna, i chyba go lubiła. Przeszedł go dreszcz. Przecież miał przystąpić do jej organizacji! Ułożył sobie w myślach najbardziej inteligentny dialog na jaki było go stać, i wykorzystał chwilową nieobecność szefa. Usłyszał tylko krzyk kolegi („przecież Dracon ci nie pozwolił!”), ale podszedł do siedzącej Hermiony. - cześć, co czytasz? – zapytał, a Hermiona podniosła wzrok znad książki i posłała mu zaskoczone spojrzenie. - Ja... czytam o zagadnieniach z dziedziny numerologii. - Ach, rozumiem. – odpowiedział Vincent starając się o jakąś mądrą myśl. – ja również lubię numerologię. Niestety nie mogłem jej studiować bo... - Draco Malfoy ci nie pozwolił? – dokończyła za niego Hermiona trochę mściwym tonem - No... tak. – odparł dobrze zbudowany kolega. – a tak w ogóle przyszłem... to znaczy przyszedłem, po plakietkę WESZ, zainteresowało mnie to, rzeczywiście skrzaty nie mają łatwego życia... – po raz pierwszy poczuł, że zaimponował Hermionie. - Miło mi że ktoś to dostrzegł! Niestety nie mam przy sobie plakietek, ale jeżeli naprawdę bardzo ci na tym zależy... to zostań po kolacji w sali wejściowej, ok? - Oczywiście tam będę! - Fajnie. Przepraszam, ale chciałabym dokończyć lekturę – dodała chłodno, a jej oczy powędrowały z powrotem na stronę o znaczeniu cyfry 5. Crabbe’a trochę to zmartwiło, ale odszedł. Ku jego zaskoczeniu czekał na niego Malfoy, z wściekłą miną. - Co ty robiłeś z tą szlamą? – szepnął grożącym głosem. - Rozmawiałem. A co nie wolno? - Chyba zapomniałeś... że to ta przemądrzała fanka Pottera. I że jej rodzice to parszywi mugole?! - Nie zapomniałem. – odpowiedział Crabbe zerkając na Hermionę. Ona chyba nie lubiła, jak tak usługiwał Malfoyowi. – po prostu powiedziałem jej co o niej myślę. – dodał posłusznie. Chciał sprzeciwić się swojemu szefowi, ale nie mógł. - To dobrze. Ale następnym razem masz tego nie robić bez pozwolenia. – warknął, i odszedł szukać Pansy Parkinson. - Jak ciebie nie było to zgłodniałem. – powiedział Goyle, kiedy tylko blond-czupryna zniknęła wśród tłumu. - A wiesz że ja też bym coś wpieprzył? – odpowiedział Crabbe trochę wulgarnie, bo wściekłość do Malfoya jeszcze pulsowała mu w żyłach. – no to jak? Udajemy słabeuszy? - Jesteś pewien, że da nam jeść? – zapytał niepewnie Goyle. Crabbe dostrzegł, że nie chce sprzeciwiać się Malfoyowi, ale jest bardzo głodny. - Chyba tak. – odpowiedział Crabbe. Ślizgoni i Krukoni ustawili się przed klasą, i czekali na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią – Marca Henry’ego. Ten pojawił się nagle i uśmiechnął do rozgadanych Krukonek. - alohamora! – powiedział, a drzwi otworzyły się. Uczniowie zaczęli wchodzić i oglądać dziwne stworzenie, które trzymał w ręku. Owe stworzenie miało cztery, trochę owłosione łapy i głowę przypominającą trochę głowę goryla. Z koca wystawał też czarny, dość długi ogon. Wszyscy zajęli miejsca. Malfoy usiadł obok Pansy, co nie było zbiegiem okoliczności. Parkinson co chwila na niego zerkała i szeptała coś swojej koleżance z tyłu. - Witam was na lekcji Obrony Przed Czarną Magią. – powiedział cicho profesor. – dzisiaj poznacie ciekawe, ale tajemnicze stworzenie, które może być waszym ulubieńcem... i może być waszym wrogiem. Bywa nazywany gębaczem smrodkowoeuropejskim. Ale jego prawidłowa nazwa to gębacz środkowoeuropejski. Jego potoczne określenie bierze się z tego że... Malfoy starał się jak mógł zbliżyć się jakoś do Pansy, żeby dziewczyna poczuła zapach drogich perfum kolegi. Sięgał już po pióro, pergamin i książkę, żeby zbliżyć się do Ślizgonki, ale koleżanka zdawała się w ogóle nie zwracać na ten zapach uwagi. Czytała pod ławką najnowszy numer „czarownicy” i była nim tak pochłonięta, że na nic nie zwracała uwagi. W końcu zrezygnowany Malfoy upuścił kałamarz, i po raz kolejny pochylił się tak, żeby Ślizgonka poczuła jego miłosne perfumy. - co tak zaleciało? – zapytała nagle. Malfoy zesztywniał. A więc zwróciła na niego uwagę! Aby efekt był większy Draco postanowił udawać że sprząta z podłogi resztki naczynia. Powiedział tylko: - to pewnie moje perfumy. - Aha, no to fajne masz perfumy, Malfoy – zachichotała Pansy i Malfoy dostrzegł pod ławką, że znowu rozłożyła egzemplarz „czarownicy”. Kiedy wstał do nozdrzy uderzył mu zapach gnoju i zgniłych jaj, a nauczyciel schował zwierzaka do koszyka. - Widocznie poczuł się zagrożony... teraz wiecie, dlaczego jest nazywany gębaczem smrodkowoeuropejskim. To po prostu jego broń. Żeby go zwalczyć należy... – niestety, ale Malfoy pomyślał (o ile to w ogóle możliwe), że to ten ohydny smród miała na myśli Parkinson. – zapiszcie sobie notatkę dotyczącą tego stworzenia. Do widzenia. – lekcja się skończyła. Następna była transmutacja z Gryfonami. Malfoy ciągle czuł się głupio z powodu zdarzenia z Pansy. Zostawił torbę pod salą i opuścił kumpli. Odprowadzili go wzrokiem do męskiej toalety. Crabbe usiadł przed klasą i otworzył książkę od Transmutacji. Czytał o przemienianiu zwierząt w ludzi, i ludzi w zwierzęta. Nic z tego nie rozumiał, ale zrobił mądrą minę do głupiej gry i przesuwał oczy po papierze, bo inaczej nie można było tego nazwać. Kątem oka dostrzegł zaciekawione spojrzenie Hermiony i zdumione Goyle’a. Sam nie wiedział co się z nim stało. W końcu rozbrzmiał dzwonek, a Malfoy wyszedł z toalety by nie spóźnić się na Transmutację. - zajmijcie miejsca. – rozkazała profesor McGonagall. – dziś poznacie wiedzę praktyczną o zamienianiu zwierząt w ludzkie postacie. Aby osiągnąć tą trudną sztukę, będziecie musieli trenować ponad półtora roku, a najpierw poznać dobrze teorię. – jej przemówienie przerwał odgłos otwierania drzwi. Wszedł nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. - Dzień dobry, Minervo. Ja w sprawie gębacza. Y... widzisz, on sprawia troszkę za dużo kłopotu. – wszystkim rzucił się w oczy opuchnięty nos – chyba jest przy mnie zbyt zdenerwowany. A żal mi ciągle miotać w niego zaklęciami. Czy mogłabyś... zamienić go w...– powiedział szybko. – ...chomiczka? – dodał niewinnie, pochylając głowę. Kilka osób zaśmiało się, a pani McGonagall odpowiedziała niezbyt poważnym tonem: - Oczywiście, przyjdę do ciebie na przerwie. - Będę wdzięczny. Przepraszam za kłopot – powiedział i szybko ulotnił się z sali. - Doprawdy nie wiem, po co był mu ten gębacz. Ma uczyć Obrony przed czarną magią, a nie obrony przed smrodem – mruknęła. Wszyscy wiedzieli że uważa nowego nauczyciela za zbyt roztrzepanego. – powróćmy do tematu. Obecnie umiejętność ta nie jest sprawdzana na OWUTEMach, ale do czasu tych egzaminów wiele może się zmienić. Poza tym sama w sobie jest dość ciekawa, choć skomplikowana... – Crabbe odłączył się na chwilę. Nie słuchał profesor, tylko patrzył na połyskujące, brązowe falowane włosy... dlaczego on ciągle o niej myśli? Odwrócił wzrok na Malfoya. Ten był zapatrzony na Pansy, siedzącą do niego tyłem. Parkinson otworzyła książkę od Transmutacji i wypadła z niej fotka bruneta o gburowatym wyrazie twarzy. Goyle szybko spojrzał na Dracona, w którego oczach zalśniły łzy. CDN ![]() Ten post był edytowany przez voldzia: 30.08.2004 17:55 |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 07:59 |