Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Loony

Aleksa
post 25.08.2004 15:54
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Ponieważ jest to opowiadanie o prawdziwej przyjaźni, dedykuję je mojej przyjaciółce, która była przy mnie w najtrudniejszych okresach mojego życia i mam nadzieję, że już zawsze będziemy razem pokonywać trudności, jakie szykuje nam los. Karolina, to dla ciebie.

Proszę jeszcze, żeby nie czytał tego nikt o słabszych nerwach i delikatnej psychice. To opowiadanie nie jest dla dzieci i właśnie, dlatego umieszczam je w tym dziale. Oczywiście będzie zawierać także wątek miłosny.


Prolog

Był mglisty poranek, słońce nieśmiało przebijało się przez niemal mleczne powietrze, zaglądając do okien starego zamczyska, którego nie można znaleźć na najdokładniejszej nawet mapie. Świat zaczynał już budzić się do życia, ale wśród murów kryjących stuletnie tajemnice nadal panowała cisza, przerywana jedynie uderzeniami skrzydeł sów, które wracały po zapewne pełnej przygód nocy. Kto wie, co im się dziś przydarzyło? Może upolowały jakiś smakowity kąsek lub odkryły wcześniej im nieznane terytoria. Mogły znaleźć miłość, której tak jak my, ludzie, szukają aż do skutku, albo wręcz przeciwnie, zawiodły się na osobie, której ufały, za którą oddałyby życie, a już oddały serce. Ale kto by się nad tym zastanawiał? Kogo obchodzi życie sów, których przecież jedynym obowiązkiem jest noszenie z rąk do rąk kartek papieru, na które ktoś mógł przelać swe najskrytsze pragnienia i myśli. Kogo obchodziłoby, co robią po nocach niepilnowane przez swoich właścicieli? Nikogo, ale czy na pewno? Otóż srodze się mylicie, myśląc, że dla wszystkich jest to nieistotne, ponieważ o tym właśnie w tej chwili myśli pewna dziewczyna, a może już kobieta, siedząca w oknie jednej z wież owego zamku. Myślicie pewnie, że musi być niezwykła, a może dosłowniej dziwna lub nawet szalona, skoro jej myśli zaprzątają takie głupoty. I macie rację, ona jest niezwykła, dziwna i pewnie także szalona. Nie tylko wy na to wpadliście, nie jesteście sami w tym osądzie, każdy, kto spotka ową niewiastę, od razu ocenia ją w ten sposób i chyba ona sama też tak o sobie myśli, a nawet na pewno. Od zawsze tak było i chyba zawsze będzie. Zdążyła pogodzić się z faktem, że nie pasuje do zwyczajnych osób. Jest inna, wie o tym, nie pasuje, o tym też wie. Wie również, że ludzie boją się rzeczy im nieznanych i nieprzewidywalnych, a no taka właśnie jest. Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest, co czuje. Nikt nie wie, co przeżywa każdego ranka, kiedy budzi się z myślą, że oto nadchodzi następny parszywy dzień. Parszywy, tak, to dobre określenie, bo dla niej właśnie takie były dni, kiedy musiała radzić sobie z wyzwiskami, wyśmiewaniem, dyskryminacją i ignorancją ze strony osób, które tak właściwie nawet nie próbowały jej poznać. Czasami miała już tego dosyć, dosyć ciągłych obelg i poniżeń. Ach, jak chciałaby mieć wtedy kogoś, kto by jej pomógł i nie zwracałby uwagi na jej dziwactwa. Chciała mieć kogoś, komu mogła zaufać, wyżalić się, wyjawić najskrytsze tajemnice swej duszy i chciała, aby ten ktoś także tak robił, powierzał jej swoje sekrety i marzenia. Ale cóż, czy to mogło się ziścić? Było tylko głupim marzeniem o przyjacielu. Marzeniem, które trzymało ją przy życiu. Tyle razy chciała powiedzieć sayonara temu światu i ludziom. Już roztrzaskała maszynkę do golenia i oddzieliła ostre nożyki od plastikowej osłony, już napisała list, przepraszając ojca i dziękując mu za wszystko, tylko przy nim była szczęśliwa, już przyłożyła zimne ostrze do delikatnej skóry nadgarstka. Spytacie pewnie, co ją powstrzymało, co zmusiło ją do odsunięcia żyletki od ręki. Otóż nic jej nie powstrzymało, nic jej nie przeszkodziło. Ale skoro tak, to dlaczego nadal żyje, zapytacie. Mogę wam powiedzieć, ale czy na pewno chcecie wiedzieć? Chcecie przyjąć na siebie odpowiedzialność za taką wiedze? Jeśli tak, to posłuchajcie, nie mam powodu by wam nie powiedzieć. Na białą posadzkę łazienki popłynęły strużki krwi, ale było to jedynie kilka kropel, bo cięcie, które sobie zadała, było zbyt płytkie, by mogło pozbawić ją wystarczającej ilości krwi potrzebnej do życia. Pomyślała wtedy, że nawet zabić się porządnie nie potrafi, ale po chwili zdała sobie sprawę, że jej złość i żal trochę zelżały, przestały się tak bardzo liczyć. Ich miejsce zajęło inne uczucie, uczycie błogości, jakby wszystkie negatywne uczucia wypłynęły z niej wraz tymi paroma czerwonymi kroplami. Od tamtego czasu właśnie tak radziła sobie ze smutkiem, stresem, gniewem. Wraz z krwią pozbywała się cierpienia, ale wraz z cierpieniem pozbywała się także innych uczuć. Nie potrafiła już cieszyć się małymi przyjemnościami, już nie smakowały jej ciastka z czekoladą, już nie cieszył jej smak pieczonej gęsi, tak niegdyś wspaniałej, nawet landrynki, kiedyś tak przez nią lubiane, pomagające jej zapomnieć, straciły znaczenie. Niegdyś złe uczucia zabijała jedzeniem, choć nie było tego po niej widać. Teraz jednak znalazła inny sposób na pozbycie się smutków, skuteczniejszy sposób. Dlatego kiedy po wakacjach wróciła do szkoły, ludzie patrzyli na nią jak na jeszcze większą wariatkę. Sporo schudła, jej skóra była niemal przeźroczysta, a niegdyś duże oczy zdawały się teraz zajmować jej pół twarzy i z tego powodu jej spojrzenie wydawało się jeszcze bardziej zdziwione, jakby pytające o sens istnienia. Jednak ona nie szukała tego sensu, wiedziała, że i tak go nie znajdzie. Wolała zanurzyć się w rozważaniach o życiu sów, niż w kółko odtwarzać w myślach najokrutniejsze upokorzenia lub słuchać następnych, coraz to nowszych wyzwisk.
Spojrzała na łóżka koleżanek. Jeszcze spały. Ach jak im dobrze… Ona też chciałaby tak po prostu zamknąć oczy i zapomnieć choć na chwilę o koszmarze minionego dnia. Jednak nie dane jej było zaznać tego szczęścia. Już od dłuższego czasu nie mogła spać, a jeśli już zasnęła, budziła się niebawem z krzykiem na ustach. Nawet we śnie nie mogła uwolnić się od ciągłego poniżania. Dlatego teraz już nawet nie próbowała zasypiać. Po prostu uczyła się, odrabiał prace domowe, czytała wszelakie, dopiero co wydane powieści bądź swoje ulubione, przeglądane tysiące razy lektury, które znała już na pamięć. Często jednak po prostu siedziała w oknie, rozmyślając o przeróżnych rzeczach, najczęściej pomijanych w codziennych ludzkich rozważaniach. Tak też zrobiła i tej nocy.

Wszystkie powtórzenia są zamierzone.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Aleksa
post 06.09.2004 15:11
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Część I - Zakład
- Dracooo! Ty potomku szatana, kradzieju jeden, ja ci chyba kiedyś łeb ukręcę, albo nie kiedyś. TERAZ! - Ściany się aż zatrzęsły, kiedy pokój wspólny Slytherinu przeszył przerażający krzyk, dobiegający ze strony schodów prowadzących do męskiego dormitorium siódmego roku. Po chwili sprawca niemalże trzęsienia ziemi pojawił się w pomieszczeniu, dysząc ciężko ze złości.
- Spoko, Zab, nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie. Mało mi pikawa nie stanęła, jak się wydarłeś - powiedział siedzący wygodnie w fotelu przed kominkiem jasnowłosy chłopak do najwyraźniej wściekłego kolegi.
- A powinna, co ja niby mam teraz zrobić? CO?
- Wyluzuj, stary...
- Wyluzować, WYLUZOWAĆ?! A niby jak mam się wyluzować, znowu podwędziłeś mi wypracowanie z Transmutacji! Kosa mnie żywcem usmaży! Choć raz mógłbyś sam coś odrobić, bo mam po dziurki w nosie harówy, która i tak pójdzie na darmo, bo jakiś pie***ony bufon mnie wykorzysta.
- Chciałbyś, co? Muszę cię zmartwić, jestem zajęty - odpowiedział blondyn ze słodziutkim smirkiem, nie zwracając uwagi na zły humor współbrateńca.
- Nie wciskaj mi tu farmazonów, bo ci pięścią zmażę z buźki ten głupkowaty uśmieszek.
- Jezu, co cię dzisiaj ugryzło?
- Ja ci zaraz… - Zabini poczerwieniał na twarzy i już zaciskał pięść, by zmasakrować przyjaciela, kiedy zaplanowany atak przerwało mu czyjeś głośne odchrząknięcie.
W drzwiach stała wysoka blondynka ze znudzeniem na opalonej twarzy.
- Czy moglibyście na chwilę przerwać tę dziecinadę?
- Czego chcesz, Pansy?! - odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn, który na widok dziewczyny wyraźnie spochmurniał.
- Przypomnieć ci, że już jutro wyjeżdżam, w związku z czym dziś wyprawiamy imprezę, na której również ty powinieneś się pojawić.
- Jezu, przecież pamiętam. - Blondyn widowiskowo przewrócił oczami, dając do zrozumienia, że przecież nie ma jeszcze sklerozy.
- A pamiętasz, że trzeba kupić zagrychę i popitę? Umówiliśmy się, że ty zajmiesz się zakupami, a ja gośćmi.
- Yyy… Zapomniałem, ale kupiłem najważniejsze.
- Rozumiem, że wódka też jest potrzebna, ale nie wszyscy piją bez niczego, więc mógłbyś też o tym pomyśleć - dziewczyna mówiła coraz głośniej.
- Dobra, dobra. Zajmę się tym po obiedzie.
- Nie po objedzie, ale TERAZ!
- Niech ci będzie, zaraz wyślę sowę z zamówieniem do Magicznych Delikatesów.
- Mam nadzieję, że zdążą przysłać wszystko na czas, bo jak nie, to osobiście wykopię cię do Hogsmeade i nie wpuszczę do zamku bez zakupów! A póki nie będziesz miał potrzebnych rzeczy, nie pokazuj mi się na oczy. Do widzenia - dodała obojętnie i wyszła z pokoju.
- Jezu, Draco, jak ty wytrzymujesz z tą mopsicą? - spytał Blaise z wyraźnym zdziwieniem.
- Sam się nad tym zastanawiam. Gdyby nie starzy, już dawno bym ją rzucił, to jest raczej praca niż chodzenie.
- No, ale teraz będziesz miał cały miesiąc urlopu.
- Wiem, już nie mogę się doczekać jutra. Jeszcze tylko dzisiaj odegramy tę komedię, rano „czułe” pożegnanie i w końcu upragniona wolność.- Blondyn leniwie przeciągnął się w fotelu z rozmarzeniem w szarych oczach.
- Masz już jakieś plany na ten czas? Jakieś mięsko na oku?
- Nawet kilka, ale nic konkretnego. Nie chcę się wpakować w jakiś związek.
- Czyli co noc inna zdobycz?
- Może, ale nie od razu, na razie trochę odpocznę.
- Co ja słyszę, wielki Draco Podrywacz robi sobie urlop od lasek. To dopiero! A może po prostu skończył się twój urok osobisty i już żadna cię nie chce? - usłyszeli za sobą ociekający sarkazmem ślizgoński, męski głos.
- Te, Nott, lepiej uważaj, zarywałem panienki, o których ty jedynie możesz pomarzyć.
- No właśnie, zarywałeś. Jednak chyba od dawna żadnej nie wyrwałeś?
- Jakbyś nie zauważył, to ja już mam dziewczynę.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Po prostu... yyy... nasz związek wszedł w nowy etap - gładko skłamał blondyn.
- Malfoy, kogo ty chcesz oszukać? Cały Slytherin wie, jak wygląda wasz „związek”, więc nie łgaj mi tu w żywe oczy. Ta wymiana z Dumstrangiem spadła ci jak z nieba, myślałem, że wykorzystasz ten czas.
- Może po prostu zaliczyłem już wszystkie godne uwagi.
- Może i tak, ale były to jedynie Ślizgonki.
- A myślisz, że mógłbym się przespać z Gryfonką? Daj spokój. - Draco i Blaise zaśmiewali się chwilę nad głupotą kolegi.
- Są jeszcze dwa domy – odpowiedział Nott, nie zwracając uwagi na wybuch radości towarzyszy.
- Nie zbliżam się do szlam.
- Niektóre to czystej krwi czarownice.
- Ale wielbicielki szlam i mugoli.
- Wykręty, Draco. Po prostu się wykręcasz. Założę się, że po prostu żadna z nich by ci nie uległa.
- Pie***ysz, Nott.
- A co, boisz się, że by ci się nie udało?
- Już sam nie wiesz, co mówisz. Chyba zapomniałeś, kto tu jest „łamaczem kobiecych serc”.
- Udowodnij to. Zaciągnij do łóżka Puchonkę lub Krukonkę, którą ja ci wyznaczę.
- Żartujesz chyba? Nie będę ci nic udowadniał.
- Po prostu nie dałbyś rady. A może odezwało się w tobie sumienie i nie chcesz zranić żadnej biednej dziewuszki.
- Spadaj, ja nie mam sumienia. Po przemyśleniu to może być nawet niezła zabawa. Tylko żadnych kaszalotów, ma mieć wszystko na swoim miejscu, a przede wszystkim czystą krew, innej nie dotknę. I jeszcze jedno: muszę coś z tego mieć, nie zakładam się o przekonanie.
- Też tak myślałem.
- Co więc proponujesz? Chyba nie chcesz zakładać się o pieniądze?
- Chyba żartujesz, żadnemu z nas ich nie potrzeba. Myślałem raczej o czymś innym.
- O czym?
- Nic specjalnego. Po prostu jeśli ci się nie uda, odejdziesz z drużyny, a jeśli ją przelecisz, to ja opuszczę zespół.
- Dobra, niech będzie. - Draco od dawna miał zatarg z Nottem. Przede wszystkim dlatego, że odkąd ten był w drużynie quidditcha na pozycji obrońcy, cały czas próbował zająć jego miejsce, zachowując się przy tym typowo w Ślizgoński sposób. Malfoy miał już dość tej walki, szczególnie że jego kolega został w tym roku kapitanem. Choć blondyn wiedział, że ze względu na ojca zostanie na swojej pozycji, to miał świadomość, iż Teodor zrobi wszystko, by go z niej zwolnić, poza tym nie miałby nic przeciwko, by zostać kapitanem. W związku z czym zakład był idealnym rozwiązaniem.
- Nawet mam już kandydatkę.
- Kogo?
- Lune Lovegood.


Czekam na komenty czy mam pisać dalej.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 11.09.2004 12:38
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Aleksa   Loony   25.08.2004 15:54
kelyy   Opowiadanie dobre, świetny styl, ale nie moge sobi...   25.08.2004 18:11
Teodora   taka juz moje natuta ze robi mi sie słabo gdy ktos...   25.08.2004 21:47
Aleksa   Część I - Zakład - Dracooo! Ty potomku szatan...   06.09.2004 15:11
Nimbuska2000   No no no... Ach ależ ta Luna jest rozchwytywana......   15.09.2004 09:00
Teodora   mi się podoba.... aczkolwiek nie jest to arcydzieł...   15.09.2004 20:14
Carti   Hm... No i Draco skipnie sie z Luna (kurde, pisze ...   21.09.2004 08:50
..:Ala:..   Pierwszy rozdział w ogóle mi się nie podobał. Pewn...   21.09.2004 13:54
Aleksa   Drogi Carti, niestety muszę cię zmartwić, widać ni...   21.09.2004 16:32
Majka   taa, mi sie opowiadanie bardzo podobało :) czekam ...   22.09.2004 17:07
Carti   Przepraszam wobec tego, Alekso. Nie mówiłem, że te...   23.09.2004 09:04
Aleksa   Wreście skończyłam drugą część! Niestety mogą ...   07.10.2004 21:21
MeGi_16   mi się tem podoba,nie jakoś przerażająco,zapewne d...   07.10.2004 22:44
Kiniulka   Hehe .. jaki ten part był śmieszny .. najbardziej ...   08.10.2004 18:04
vaampir   cóż... twój styl pozostawia trochę do życzenia, al...   08.10.2004 19:56
Nimbuska2000   Ej!? Może byś napisała coś dalej!? To ...   04.11.2004 10:53
PrZeMeK Z.   Hej, Autorko, gdzie dalszy ciąg?! To jeden z c...   01.01.2006 14:34
Dorcas Ann Potter   Zaraz mnie coś trafi. Następna osoba, która odnawi...   01.01.2006 16:13
Kara   Rzeczywiście temat odnowiony...to może coś dopisze...   03.01.2006 21:16


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.06.2025 03:37