Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Cicha Woda

Aleksa
post 18.08.2004 14:35
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




To jest mój pierwszy fick, wkleiłam go już na innym forum, ale wklejam też tu w nadzieji na szczere komentarze.

Prolog
- Zostaw tę ropuchę, Malfoy - krzyczał czarnowłosy okularnik z furią w oczach, przytrzymywany za ręce przez opasłego chłopaka o posturze co najmniej niedźwiedzia grizzly.
- A co mi zarobisz, Potter? - wysyczał blondyn o zimnych, szarych oczach, ściskający w rękach coś wielkiego, zielonego i obślizgłego, próbującego za wszelką cenę zwiać.
- Zaraz zobaczysz, tchórzofretko pie****ona - zawołał piegowaty rudzielec z ku*rwikami w oczach, trzymany przez drugiego osiłka.
- Spadaj, Weasley, jak on chce to coś odzyskać, to niech się sam tu pofatyguje - powiedział z przekąsem wspomniany złotowłosy brutal, wskazując na nieco pulchnego chłopca, stojącego niedaleko nich i przyglądającego się tej scenie z rozpaczą w smutnych, orzechowych oczach.
- Accio Teodora - usłyszeli zaklęcie, po czym przerażone stworzenie wyrwało się z objęć swego oprawcy i poleciało w kierunku niewysokiej dziewczyny z burzą włosów na głowie, poważnym wyrazem twarzy i różdżką w prawej dłoni.
- Sp*****aj, Granger - odezwał się niecenzuralnie jasnowłosy.
- Wyrażaj się, Malfoy, kultury cię w domu nie nauczyli? Proszę, Neville. - Podała zwierzę zrozpaczonemu chłopcu.
- Nie będzie mnie pouczać taka kujonowata szlama…
- Panie Malfoy - usłyszeli za sobą ostry głos Minewry McGonagall - proszę się tak nie wyrażać w tej szkole, bo będę zmuszona powiadomić opiekuna pańskiego domu, a na razie minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Teraz proszę się rozejść, a pan Longbottom uda się ze mną do mojego gabinetu - oświadczyła owemu posiadaczowi nieszczęsnego zwierzęcia i odwróciła się w miejscu, kierując się w stronę zamku. Chłopiec popatrzył z przerażeniem po twarzach swoich towarzyszy, szukając jakiegoś wyjaśnienia, po co ona chce z nim rozmawiać, ale napotkał na tak samo jak jego zaskoczone miny, więc udał się za opiekunką swojego domu. Rozważając nad tym, co mógł znów źle zrobić, poza, oczywiście, wysadzeniem w powietrze dziewiątego w tym roku kociołka na lekcji eliksirów, na które dostał się, ku zaskoczeniu wszystkich i zgrozie pewnego tłustowłosego profesora, dzięki zaliczeniu suma jako druga najlepsza osoba w klasie (pierwszą była oczywiście Hermiona).


Część I – Hogwartski ekspres
Otworzył oczy i zobaczył przed sobą przesuwający się krajobraz wrześniowej Anglii oraz usłyszał stukot mknącego po torach ekspresu Londyn - Hogwart, w którym właśnie się znajdował.
Dobrze pamiętał ten dzień przed wakacjami, gdy profesor transmutacji zaprosiła go do swojego gabinetu, by przekazać mu tą straszną wiadomość. Wiadomość, która zmieniła jego życie, jego poglądy, a może nawet jego samego. W każdym razie doznał wstrząsu, z którego jeszcze nie zdążył się otrząsnąć, choć minęły już trzy miesiące od jej śmierci. Nadal był w szoku, gdyż stracił jedną, jedyną osobę, która została mu na tym świecie. Choć często przeklinał jej ścisłe przestrzeganie zasad i manier oraz nienawidził jej oziębłości w stosunku do niego i upokorzeń, jakie mu przysparzało jej ciągłe narzekanie, że nie jest on tak mądry i zdolny jak jego ojciec, to mimo to miał tylko ją. To ona go wychowała, gdy jego rodzice znaleźli się w Szpitalu Św. Munga, za co zawsze będzie jej wdzięczny i mimo wszystko zawsze będzie ją kochał, w końcu była jego babcią.
Te jakże smutne wspomnienia przerwało mu stukanie w drzwi przedziału, które po chwili otworzyły się, a do przedziału weszła owa niewysoka dziewczyna, która pomagała mu przez ostatnie sześć lat nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Była to osoba, o której myślał tuż przed zamknięciem oczu do snu i zaraz po ich otwarciu z rana. Kiedy tylko ją zobaczył, serce przyspieszyło tempo swoich uderzeń, a jakaś jego cząstka miała ochotę wstać, objąć ją i opowiedzieć o tym, co czuje, kiedy ona tylko znajdzie się w zasięgu jego wzroku lub choćby węchu. Jezu, jak ona słodko pachniała… Jednak inna jego część nie pozwalała na to, wiedział, że ona go nie kocha, była dla niego za dobra, poza tym była już zajęta. Pie***ony rudzielec, nie, on tak nie może nawet myśleć, to w końcu jego przyjaciel… ale czy na pewno? Przecież on nie miał przyjaciół. Nigdy nie był z nikim tak blisko, by nazwać go przyjacielem, znajomym - owszem, kolegą na pewno, ale przyjaciel był zbyt wielkim słowem, by mógł kogoś tak nazwać. Jego przyjaciółmi były jego rośliny, tylko one go rozumiały, one go potrzebowały, bez niego nie mogłyby żyć. Ta właśnie myśl podtrzymywała go na duchu, wiedział, że ktoś go potrzebuje, nawet jeśli to była tylko flora.
- Cześć, czy tu jest wolne? - spytała oczechowooka piękność
- Tak, siadaj, Hermi.
-Yy… Sorry, ale czy my się zna… Jezu, Neville, to ty????!!!!!
- A kogo się spodziewałaś, księcia z bajki?
Dziewczyna wyglądała na wstrząśniętą, patrzyła na niego z otwartymi ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale za bardzo nie wiedziała co. W końcu coś z siebie wykrztusiła, nadal zdziwionym głosem:
- Zmieniłeś się i to bardzo, ledwo cię poznałam.
Tak, zmienił się, to wiedział na pewno, nie tylko w środku, ale też na zewnątrz. Kiedy wrócił do domu na pogrzeb, miesiąc wcześniej niż inni uczniowie, był pulchnym, roztrzepanym chłopcem, tak, wtedy był jeszcze chłopcem, ale teraz był już mężczyzną , dużo szczuplejszym i lepiej zorganizowanym mężczyzną.
Nagle do przedziału wdarli się Harry i Ron.
- No i co, wolne, bo musimy zostawić gdzieś graty i lecieć do przedziały prefektów, by jak zwykle wysłuchać pogadanki - zwrócił się piegowaty prefekt do swojej dziewczyny. Następnie jego spojrzenie pospiesznie omiotło przedział, na chwilę zatrzymując się na przystojnym brunecie siedzącym przy oknie i rzucając mu tylko krótkie „cześć”, następnie znów wpatrując się w panią prefekt naczelną Hogwartu. Dziewczyna tylko lekko pokiwała głową, nadal wpatrując się we wspomnianego bruneta. Chłopak, zdziwiony reakcją dziewczyny, też spojrzał na postać przy oknie.
- Neville???!!! - spytał czarnowłosy.
- Mnie też miło was widzieć… - odpowiedział z sarkazmem.
Zmienił się także jego charakter, już nie był tak bojaźliwy jak w poprzednich latach, nabrał sporo pewności siebie, a jego ton stał się pełen ironii, a czasem nawet kpiny.
- Yy… Sorry, po prostu cię nie poznałem.
- Spox, nie jesteś pierwszy - tu spojrzał na miłość swojego siedemnastoletniego życia, a ta spłonęła ślicznym rumieńcem, od którego zrobiło mu się gorąco.
W ciągu następnej godziny Ron i Hermiona zdążyli wrócić z przedziału prefektów, najwyraźniej zahaczając o łazienkę lub inny spokojny kącik (o ile można taki znaleźć w pociągu pełnym uczniów), bo dziewczyna wróciła potargana i ze ślicznym rumieńcem na obu policzkach, natomiast on miał źle zapiętą koszule i niedosunięty rozporek, na co Harry szybko zwrócił mu uwagę. Po następnej godzinie podróży, kiedy wyczerpały im się wakacyjne tematy o tym, co przez ten czas robili, drzwi do przedziału nagle otworzyły się z impetem i pojawił się w nich nikt inny jak Draco Malfoy. Wróg numer dwa (numer jeden ma Sam-Wiesz-Kto) ich wszystkich razem i każdego z osobna.
- O, kogo my tu mamy, bliznowaty, śmieciarz i, oczywiście, naczelna szlama Hogwartu - wysyczał dosyć wysoki i dobrze zbudowany blondyn, lustrując spojrzeniem figurę jedynej dziewczyny w tym jakże oryginalnym gronie. Jego dwaj goryle, stojący za nim murem, zaśmiali się obleśnie.
- Odp***dol się, Malfoy - odezwał się rudy, zaniepokojony wzrokiem, jakim ten arystokrata wpatruje się w jego dziewczynę.
- Weasley, kultury cię matka nie nauczyła, a może i na to was nie stać?
Tego było za wiele. Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle za jego plecami odezwał się znudzony męski głos:
- Malfoy, z każdym rokiem stajesz się coraz bardziej nudny, może byś dla odmiany dał sobie spokój i zabrał stąd jak najdalej tą swoją czystą krew?
- A ty to niby, kim jesteś, że sobie pozwalasz tak do mnie mówić? - spytał lekko zszokowany nieznanego mu chłopaka, dotąd siedzącego przy oknie, który teraz podniósł się z ostrzeżeniem w oczach i odpowiedział:
- Kimś, kto ma cię serdecznie dość i zaraz ci to udowodni, jeśli się stąd szybko nie zabierzesz.
- Longbottom, to ty? - Widać było szok na jego ślicznej buźce.
- Powtarzać nie będę! - Chłopak zdawał się nie słyszeć pytania.
- A co mi zrobisz? Popłaczesz się? Patrzcie, patrzcie, naczelny tchórz Gryffindoru mi grozi?! - zironizował Malfoy, na co dwa woły za jego plecami ryknęły przeraźliwym rechotem.
- A żebyś wiedział! - W tym momencie pięść bruneta wylądowała na jakże prostym nosie blondyna, który runął na ziemię, najwyraźniej nie spodziewając się ataku. Kiedy tylko prawa ręka Nevilla skończyła swoje zadanie, owe osiłki, stojące do tej pory za plecami arystokraty, bez zastanowienia rzuciły się w kierunku bruneta. Jednak jego towarzysze byli szybsi i zdążyli wyciągnąć różdżki, zanim tamci ruszyli się z miejsca, a widząc różdżki, cofnęli się ze strachu.
Wiedząc, że w sprawach magii nie może liczyć na tych dwóch matołów, Draco wstał i trzymając się za krwawiący nos, wycedził przez zęby: „pożałujesz, Longbottom”, po czym zniknął im z oczu.
Brunet usiadł z satysfakcją wymalowaną na opalonej twarzy. Wreszcie to zrobił, to, o czym zawsze marzył i to zanim jeszcze dojechali do szkoły. Teraz czuł, że wreszcie zrobił coś pożytecznego. Nie bał się jego gróźb, on i tak już nic mu nie mógł zrobić ani zabrać, bo on już nic nie miał, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Część II – Łazienka prefektów
Po powitalnej uczcie, na której oczywiście nikt go na początku nie poznawał, wrócił do swojego dormitorium z wyraźną ulgą. Tutaj przynajmniej uniknie głupich pytań, co mu się stało, że tak się zmienił. Niestety, zapomniał, że nie mieszka sam. Parę minut po nim do pokoju weszli jego współlokatorzy, śmiejąc się, opowiadając wakacyjne przygody i nowo zasłyszane żarty. Jednak on nie miał ochoty na zwierzenia o minionych miesiącach, nie miał o czym opowiadać, to był najgorszy okres w jego życiu, nie tylko ze względy na śmierć jego babki, ale na to, co było potem. Nie, nie chciał o tym teraz myśleć, chciał to przespać, a rano obudzić się takim, jakim był, zanim to wszystko się wydarzyło. Tylko że nie mógł spać przez chichoty dobywające się zza kotary jego łóżka, nie żeby przeszkadzał mu hałas, do tego akurat był przyzwyczajony. Spać nie pozwalał mu rodzaj tych dźwięków, były takie niewinne, czyste, oni nie znali okrutnego świata znajdującego się poza murami tego zamku, w przeciwieństwie do niego. Lecz nawet kiedy dźwięki ucichły, on nadal leżał z otwartymi oczami, rozmyślając, jak teraz będzie wyglądać jego egzystencja na tym świecie i jak mogłaby wyglądać.
Pierwsze trzy tygodnie szkoły minęły mu przede wszystkim na unikaniu ciekawskich uczniów i tłumaczeniu nauczycielom, że to naprawdę on. Jego nowy wygląd wywołał sensację, ludzie, a przede wszystkim płeć żeńska, zaczęli go nagle zauważać. Niby powinien się z tego cieszyć, ale mimo to coś mu nie pasowało, nie wiedział tylko co. Jeśli chodzi o naukę, to jego średnia nagle wystrzeliła w górę jak z procy. Wreszcie zaczęło mu się coś udawać. Nawet eliksiry nie wydawały się takie złe teraz, kiedy opanował materiał, no, może poza pierwszą lekcją. Otóż kochany Severus Snape niemalże wyrzucił go z zajęć. Na szczęście udało się przekonać pana profesora o tożsamości biednego Nevilla, jednak chyba mu do końca nie uwierzył, szczególnie że ten nie wysadził w powietrze swojego kociołka, a wręcz przeciwnie, jego eliksir nadawałby się jako przykład książkowy.
Zauważył jednak, że nie tylko on się zmienił, chodzi przede wszystkim o Lunę Lovegood z Ravenclawu. Nie wywoływała ona takiej sensacji jak on, zresztą niewiele osób zauważyło jej zmianę, zapewne dlatego, że nadal zachowywała się i ubierała jak dziwoląg. Przede wszystkim dojrzała, nie była już deską z roztrzepaną czupryną, jej włosy zaczęły się układać, a ich kolor zrobił się wyraźniejszy i taki jakby weselszy, śmielszy. Jeśli natomiast chodzi o jej figurę, to nabrała kobiecych kształtów. Neville wiedział, że nie mogła to być nagła zmiana, on sam nigdy przedtem tego nie zauważył aż do pewnego wydarzenia.
Otóż nasz bohater nienawidził dwóch rzeczy, po pierwsze, ciasnoty, po drugie, pośpiechu, niestety, te dwie rzeczy miał zagwarantowane w łazience przy swoim dormitorium. Uwielbiał długie kąpiele w wannie pełnej piany, czego nie mogła zapewnić mu wspomniana wyżej łazienka. W związku z czym ten na pozór grzeczny chłopczyk wymykał się w środku nocy z wieży Gryffindoru w pelerynie-niewidce, pożyczonej od jednego ze współlokatorów, w celu odprężenia się i zrelaksowania w łazience prefektów. Jednakże okazało się, że nie tylko on wpadł na taki pomysł. Kiedy przemierzał tak korytarze, niewidzialny dla ludzkiego oka, zauważył, że zza obrazu Borysa Szalonego (gdzie znajdowało się wejście do oazy spokoju, jaką w tym momencie była cicha i przytulna łazienka prefektów) wyłania się dość niezgrabnie jakaś postać, która najwyraźniej po zatrzaśnięciu się obrazu miała jakiś problem. Ponieważ szamotała się tam jakieś dziesięć minut, zanim ukryty parę metrów dalej za jakąś okropną zbroją brunet nie zebrał się w sobie i nie postanowił sprawdzić owo niecodzienne zjawisko. Kiedy podszedł bliżej, zorientował się, że postać jest niewątpliwie dziewczyną, a raczej kobietą, siłującą się z białym, puchowym ręcznikiem, przytrzaśniętym przez drzwi. Już miał się roześmiać, kiedy usłyszał kroki dochodzące z sąsiedniego korytarza. Nie zastanawiał się ani chwili, złapał groteskową postać, jedną ręką zakrywając jej usta, a drugą obejmując w talii, unieruchamiając przy okazji jej ręce. Szepnął jej do ucha, by była cicho, jeśli chce wyjść z tego cało i ręką z ust dziewczyny ukrył ich oboje pod zasłoną niewidzialności. Zapewne gdyby miał tak blisko siebie dziewczynę z takim ciałem w innej sytuacji, cieszyłby się z tego, jednak teraz zdecydowanie wolałby być sam. Szczególnie że już rozpoznał, przed kim się kryją.
Otóż korytarzem w kierunku niewidzialnej pary zmierzał nikt inny, jak tylko naczelny gnębiciel uczniów Hogwartu, Severus Snape we własnej osobie, a za nim człapał Filch, Było to najgorsze zestawienie, jakie ktoś mógł wymyślić.
- To tu słyszałem jakieś hałasy, to na pewno Irytek - oświadczył woźny.
- Wątpię, gdyby to był on, już cały Hogwart byłby na nogach, to na pewno jakiś uczeń… - powiedział spokojnie profesor, a następnie już głośniej zawołał: - POTTER, to ty, wiem o tym, wyłaź, gdziekolwiek jesteś!!! I tak cię dopadnę, ty ofermo…
Obydwoje wstrzymali oddech, słyszeli już wyraźne głosy tuż za swoimi plecami.
-Musi gdzieś tu…
Jednak mistrz eliksirów nie skończył zdania, gdyż do ich uszu doszedł odgłos metalu uderzającego o kamienną posadzkę, a oczom ukazała się stara, lekko zardzewiała zbroja, zdążająca w ich kierunku. Snape unieruchomił ją i z rozczarowaniem wypisanym na twarzy odwrócił się w stronę lochów, i zmiął w ustach parę niemiłych przekleństw.
Odetchnęli z ulgą, myśląc, co mogłoby się stać, gdyby nie ta zbroja. Kiedy już Neville upewnił się, że nie ma nikogo w pobliżu, zdjął z dziewczyny pelerynę i dopiero teraz zauważył, kim ona jest.
-Luna?! Co ty tu, do cholery, robisz?!
-To samo co ty.
-Dobra, nieważne, zmywajmy się stąd, zanim znowu ktoś przyjdzie.
-To raczej trudne w mojej obecnej sytuacji.
W tej chwili zdał sobie sprawę, że dziewczyna nadal siłuje się z przytrzaśniętym ręcznikiem, nie mając nic pod spodem. Z rezygnacją zdjął z siebie górę od jedwabnej piżamy i podał dziewczynie, której oczom ukazał się teraz umięśniony tors mężczyzny.
- Masz. - Ale ona tylko spojrzała nieufnie.
- Przecież cię nie ugryzie, a chyba tak nie wrócisz?!
- Dlaczego mi pomogłeś?
- Teraz nie pora na takie pytania, wskakuj w to i nie marudź!!
Dziewczyna wzięła część garderoby mężczyzny i kiedy się odwrócił, puściła ręcznik, zarzucając ją na siebie. Następnie udali się u kierunku swoich domów, na początku idąc razem, a kiedy mieli się rozdzielić, ona znów zadała mu pytanie:
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co?
- No, pomogłeś mi.
- To chyba normalne.
- No, może i gdyby to był ktoś inny to tak, ale ty pomogłeś MI.
- A czym TY tak bardzo się różnisz, że miałbym nie pomóc akurat tobie?
- No, jestem Pomyluna.
- Ii…?
- Nieważne, w każdym razie dzięki, jakbym mogła ci jakoś pomóc, to wal śmiało.
- Tak właściwie to jest jedna rzecz, w której mogłabyś mi pomóc - powiedział z dziwnym błyskiem w oku, lustrując dokładnie jej figurę. Nie była modelową pięknością, ale było na czym oko zawiesić. Jego koszula sięgała jej prawie do kolan i mimo iż była o wiele za duża, to na jedwabnym materiale odkształcały się wyraźnie jej jędrne i dosyć duże piersi.
- Nie rób sobie ze mnie żartów, dobra? Nie mam na to najmniejszej ochoty. - Widać było, że nie wzięła jego słów na poważnie. Odwróciła się, ale zanim zarobiła krok, usłyszała odpowiedź.
- O, przepraszam, ja w tych sprawach nigdy nie żartuję. - Uśmiechnął się złowieszczo, podszedł do dziewczyny i objął ją w pasie, przyciskając do siebie jej apetyczne ciałko. Ustami zaczął pieścić jej szyję, a długie palce zaczęły gładzić jej płaski brzuch. Nie była w stanie nic zrobić poza szybkim wciągnięciem powietrza, kiedy jego ciało dotknęło jej delikatnej skóry. Nie była w stanie jasno myśleć, kiedy męskie dłonie zaczęły błądzić po jej ciele, a usta całować jej kark, szyję i ramiona, schodząc coraz niżej. Lecz kiedy tylko z jej ust dobył się pierwszy jęk rozkoszy, szepnął do niej: „Ja nie żartowałem” i delikatnie przygryzł płatek jej ucha, a następnie po prostu odszedł i nawet się nie obejrzał, zostawiając oniemiałą kobietę. Tak naprawdę na początku żartował, ale rozeźliła go tylko, nie ufając jego słowom. Teraz postanowił wykorzystać ten „dług wdzięczności”, szczególnie że widział, że jej to też się podobało. Jednego był pewien: tej nocy już żadne z nich nie zaśnie.

Poprawiłam "nie tak" i jedno a.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 20.08.2004 15:22
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Aleksa
post 28.11.2004 18:17
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




No, to następna część, pełni raczej rolę przejściową, więc nie specjalnie wciągająca, ale mam nadzieję, żemimo to się spodoba. Miłego czytania.


Część XI- Zadanie
Następne miesiące minęły dla Nevilla w zastraszającym tempie, całe dnie spędzał na nauce i opiece nad Narcyzą (tą liściastą rzecz jasna). Jeśli zaś chodzi o jego obecną dziewczynę, to niestety, choć dla niego raczej na szczęście, widywali się raczej rzadko. „Biedny” chłopak ciągle był czymś zajęty i nie miał dla niej zbyt wiele wolnego czasu, pomijając oczywiście momenty, kiedy musiał wyładować swoją frustracje seksualną, a na to zawsze znalazł lukę w swoim harmonogramie. Nastał grudzień, a on nadal nie mógł się zdobyć żeby z nią zerwać. Było mu jej żal po za tym, co by powiedziała Hermiona na taką podłość, no i zostawał jeszcze aspekt łóżkowy, z którego jak na razie nie zamierzał rezygnować. Jednak wiedział, że dłużej nie może jej okłamywać, przecież tak naprawdę nic do niej nie czuje, a ona dostaje wariacji za każdym razem, kiedy on pojawia się na horyzoncie. Obiecał sobie, że jeszcze przed feriami z nią porozmawia, jednak na obietnicy się skończyło. Przecież nie mógł zepsuć jej tych dwóch tygodni i tak miała zmartwienie z ojcem, to by było okrutne. Zrobi to zaraz po powrocie, znaczy po jej powrocie. Neville niestety nigdzie się w tym roku nie wybierał, oczywiście mógł wrócić do domu, ale wiedział, że ten czas zamiast na odpoczynku i świętowaniu, spędziłby na wspomnieniach i obwinianiu samego siebie. Bał się, że popadłby w depresje. Dostał też sporo zaproszeń, w większości z grona wtajemniczonych, czyli członków Zakonu. Wiedzieli o tym, co przeżył i po prostu mu współczuli, ale on współczucia nie potrzebował. Wolał coś zupełnie innego, ale jeszcze nie czas na to, jeszcze trochę… Reszta zaproszeń pochodziła od zaprzyjaźnionych, Gryfonów, którzy bądź, co bądź też się nad nim litowali, ale z powodu śmierci babci. Naturalnie spędzenie wolnego czasu w swoim domu zaoferowała też Luna, jednak nie uśmiechało mu się codziennie przez dwa tygodnie sztucznie się uśmiechać i grać zakochanego szczyla. Oprócz tego powinna spędzić ten czas z ojcem, zamiast się nim zajmować i tym właśnie argumentem udało mu się ją przekonać, że lepiej będzie jak pojedzie sama. Okazało się, że w zamku oprócz niego będą tylko niektórzy nauczyciele i paru uczniów z innych domów, których Neville znał tylko z widzenia. Nie został nikt z jego znajomych, nawet Harry ze względu na brak przygód w tym roku mógł spokojnie pojechać do Weasleyów. Tak, więc nasz bohater został praktycznie sam w tym wielkim tajemniczym zamczysku, co go raczej nie zasmucało. Jednak już po pierwszych czterech dniach nie za bardzo wiedział, co z sobą zrobić, zdążył odrobić już wszystkie zadane lekcje i powoli zaczynał się nudzić. Praktycznie następne trzy dni spędził w lesie z powierzoną mu rośliną i kiedy zaczął już rozmawiać nie tylko z nią, ale też z tymi obok stwierdził, że potrzebuje jakiegoś zajęcia na następny tydzień. Postanowił, więc udać się do jedynej osoby, która mogła mu to zajęcie zapewnić.

-Dzień dobry pani profesor Sprout.- Wszedł do oszklonego pomieszczenia pełnego rozmaitych roślin, których tajemnice zgłębiał od ponad sześciu lat.
-O… Dzień dobry Neville, co cię do mnie sprowadza?- Odpowiedziała mu pulchna kobieta w średnim wieku, ubrana w żółtą pobrudzoną ziemią szatę i rękawice ze smoczej skóry.
-Bo widzi pani, mam trochę wolnego czasu, więc chciałem się spytać czy nie miałaby pani jakiegoś zajęcia dla mnie.
-Niestety obawiam się, że nic nie znajdę, ostatnio było sporo szlabanów, więc teraz nawet ja zaczynam się powoli nudzić. Przykro mi.
-Acha… A może przynajmniej ma pani profesor jakąś nową księgę o zielarstwie, czy przynajmniej czymś pokrewnym.
-Neville, przecież przeczytałeś już chyba wszystkie księgi o roślinach, jakie kiedykolwiek wydano, to chyba prędzej ty mógłbyś mi coś polecić. Ale spytaj profesora Snape’a, może ma coś o składnikach eliksirów, co mogłoby cię zaciekawić. Na pewno on znalazłby dla ciebie jakieś zajęcie.
-„O nie, do Snape?! W życiu. Już wolę umrzeć z nudów, niż z własnej woli zrobić coś dla tego przerośniętego żuka gnojada. Co ja kamikadze jestem?” Oczywiście nie powiedział tego, ale od razu taka myśl wpadła mu do głowy, jednak tylko grzecznie odpowiedział:
-Cóż dziękuje, zastanowię się. Do widzenia.
Niestety nauczycielka zielarstwa nie była zbyt zorientowana w sytuacji Longbottom – Snape i już przy kolacji „ukochany profesorek” oznajmił mu, że skoro się nudzi, to ma przyjść do niego jutro od razu po śniadaniu, a on mu już wynajdzie zajęcie. Dzięki temu do końca dnia głowę Nevilla zaprzątały niezbyt ciekawe myśli.

Następnego ranka, kiedy chłopak obudził się zobaczył, że na śniadanie nie ma już, co liczyć. Było grubo po dziesiątej, co oznaczało, że nie tylko na posiłek jest spóźniony, ale też do Snape’a. A o ile śniadanie mógł przeboleć to, spotkanie z mistrzem eliksirów, było zupełnie inną, poważniejszą sprawą. Biegł, a raczej leciał zmierzając w kierunku lochów, a zbiegając po schodach przeskakiwał po cztery stopnie. Przemierzając korytarze mknął niemalże na oślep, nie zwracając uwagi na duchy, przez które po drodze przeskakiwał, ani na komentarze złośliwego, poltergeista. Mało brakowało a do gabinetu postrachu Hogwardzkich uczniów wpadłby bez pukania, na szczęście opamiętał się, poprawił zakładaną w biegu szatę i grzecznie zastukał do drzwi. Wolał nie myśleć, co by powiedział nauczyciel gdyby nie dość, że ze sporym spóźnieniem to jeszcze z rozmachem wpadłby przez jego drzwi. Jednak mimo kulturalnego zachowania nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Zapukał, więc jeszcze raz tym razem nieco głośniej, ale znów odpowiedziała mu tylko cisza. Powtórzył, więc czynność jeszcze kilka razy, za każdym razem uderzając w heblowane deski z coraz większą siła, aż w końcu niemalże w nie walił. Niestety nie przynosiło to spodziewanego rezultatu, więc miał zamiar zaprzestać prób dostania się do pokoju, kiedy usłyszał za sobą, aż za dobrze mu znany zimny, pozbawiony emocji, a przesycony sarkazmem głos.
-Panie Longbottom, czy zamierza pan roztrzaskać te drzwi? Bo jeśli nie to mógłby się pan odsunąć, a z przyjemnością pana wpuszczę.
-Oczywiście panie profesorze. Przepraszam, ale mówił pan żebym przyszedł, a nikt nie odpowiadał, więc…
-Longbottom, dobrze wiem, że miałeś się do mnie zgłosić, ale powinieneś to zrobić od razu po śniadaniu, które o ile wiem skończyło się przed godziną.
-Wiem przepraszam, zaspałem.
-Masz szczęście, gdyby to był szlaban, nie miałbyś wolnego wieczoru, aż do końca roku. No, ale cóż, jesteś tu tylko po to by dostać zajęcie, z własnej inicjatywy. Choć wątpię czy sam się zgłosiłeś, czy Sprout nie zna się na ludziach, więc niestety nic ci nie mogę zrobić. A teraz wejdź.
Nevilla z lekka zamurowało, Snape nigdy nie przepuścił okazji, żeby kogoś zgnoić, a teraz nie dość, że nie powiedział mu nic dosadnego, to jeszcze w jego tonie było coś jakby rezygnacja, smutek. Brunet przez chwilę zastanawiał się nad powodem takiego dziwnego zachowania swojego profesora, ale po chwili przestał nad tym rozmyślać, bo nauczyciel otworzył drzwi do swojej „pieczary”, jak nazywali jego gabinet, co poniektórzy uczniowie.
Bywał już wcześniej w „gabinecie strachu”, jak zwykł myśleć o tym przerażającym miejscu, i choć dobrze wiedział, co tam zobaczy to za każdym razem bał się tak samo jak za pierwszym. Jednak teraz było inaczej nie był w cale przerażony, a raczej zaciekawiony. Sam dziwił się swoim reakcją. Możliwe, że wpłynęły na to jego ostatnie wakacyjne przeżycia, w końcu sporo czasu spędził w dużo gorszym miejscu, do którego nawet to się nie umywało.
-Profesor Sprout powiedziała, że narzekasz na brak zajęcia, rozumiem przez to, że odrobiłeś już wszystkie prace zadane na ferie, w tym referat na moje zajęcia?- Spytał Mistrz eliksirów podejrzliwie.
-Oczywiście, mogę go panu przynieść nawet teraz.- Odpowiedział pewnie Neville.
-Nie ma takiej potrzeby, zresztą nawet gdybym chciał to i tak przepisy na to nie pozwalają. Ale nie martw się jak już zbiorę wypracowania całej klasy, na pewno uważnie przejrzę twoją pracę. A teraz do rzeczy, nie zaprosiłem cię tu żeby rozmawiać o zadaniach domowych. Otóż mam dla ciebie zajęcie. Wiem z wiarygodnego źródła, że interesujesz się roślinami, a tak się składa, że niektóre są ważnymi składnikami eliksirów. I właśnie jedna z nich jest niezbędna do uwarzenia pewnego dość skomplikowanego wywaru. Niestety jest ona niemożliwa do kupienia w żadnym ze znanych mi sklepów. Rośnie jednak w jednym jedynym miejscu w Anglii, którym jest nasz Zakazany Las. Zazwyczaj sam zajmuję się jej odnalezieniem, szczególnie, że nie jest to łatwe, nie tylko za względu na warunki, ale też na jej doskonałe możliwości kamuflowania się. I tak się składa, że obecnie muszę wyjechać, na co najmniej tydzień od jutra. Dlatego potrzebuję kogoś, kto mnie w tym wyręczy, gdyż mikstura musi być gotowa najpóźniej za dwa tygodnie, a wcześniej konieczne jest, aby ważyła się, co najmniej tydzień. Niestety jak się okazało nikt nie zna się na tyle na ziołach, żeby ją rozpoznać, oczywiście oprócz profesor Sprout, która woli się trzymać z daleka od tego jak to ujęła „zakazanego miejsca”. Dlatego uważam, że mógłbyś spożytkować swój jedyny talent na jakiś pożyteczny cel. Normalnie nie wysyłałbym ucznia, ale sytuacja jest wyjątkowa. Oczywiście zrozumiem, jeśli uważasz, że jest to zbyt trudne i niebezpieczne zadanie. Do tego potrzeba dużej odwagi i umiejętności, więc…
-Zgadzam się. – Wysyczał przez zęby Neville. Dobrze widział, że Snape go podpuszcza, jednak ważniejsze było, że wreszcie miał okazje udowodnić temu bydlakowi, że się do czegoś nadaje.- Tylko muszę widzieć, co to za roślina i gdzie dokładnie rośnie.
- Nazywa się Aconitum Mutuus*, ale jeśli chodzi o jej miejsce występowania, to jest z tym mały problem. Otóż ona nigdy nie wyrasta dwa razy w tym samym miejscu, więc trzeba się nieco natrudzić, żeby ją odszukać. Jednak, jeśli zna się jej upodobania nie sprawia to większych trudności, w czym rozumiem, że się orientujesz.
-Oczywiście, lubi wysuszone, chore drzewa, na których pasożytuje, doprowadzając je do całkowitego obumarcia. Podać wygląd i zastosowanie?
-Nie trzeba, widzę, że wiesz, czego masz szukać. Masz na to tydzień, jak wrócę, mam zastać ich cały koszyk.
-Nie ma sprawy, coś jeszcze?- Spytał Neville, mając nadzieję jek najszybciej wydostać się z tego pokoju.
-Tak, masz na siebie uważać, jeśli ci się coś stanie mogą mnie wywalić, dlatego weź to ze sobą.- Podał mu dość zwyczajnie wyglądający, mugolski pomarańczowy długopis. Neville popatrzył dziwnie, najpierw na przedmiot, a następnie na nauczyciela.- No nie patrz tak, to nie jest normalny długopis. Jeśli zdejmiesz skuwkę, i powiesz coś do niej, to usłyszy cię osoba mająca dokładnie taki sam tylko, że zielony pisak. Taka osoba będzie cię słyszeć, ale ty jej nie. Ma go Hagrid, nie może z tobą iść, ale jeśli, jak zwykle wpakujesz się w jakieś tarapaty, możesz go wezwać na pomoc. To wszystko. Do widzenia.


*Aconitum Mutuus –Tojad dwustronny, roślinka wymyślona na potrzeby ficku
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
  18.08.2004 21:05
Child   jak was to gryzie poproście moda o sprawdzenie...   18.08.2004 22:05
Aleksa   Przepraszam, ale czy to miała być sugestia, że...   18.08.2004 22:06
Kiniulka   Fumusek chyba będziesz musiala dopisać do Nick...   18.08.2004 23:11
Padfoot-she   Jest całkiem niezłe czekam na >>>part...   19.08.2004 00:05
Coyote   Mmmm... Całkiem interesująco się zapowiada. Wi...   19.08.2004 00:11
fumsek     19.08.2004 14:18
Miaka  
  19.08.2004 15:50
daigb   no niezle, niezle....podoba mi sie to ze wzgle...   19.08.2004 19:09
Aleksa   [i]Część III - OPCM [/b] - Witam serdecznie za...   20.08.2004 17:31
Nimbuska2000   Poprzednia część była lepsza ..::*megi*::..   Fajnoooooo, pisz dalej. Opowiadanie jest orygi...   25.10.2004 19:57
..::*megi*::..   Co do powyższego to przepraszaam za pomyłkę. N...   25.10.2004 19:58
Aleksa   Część X - Wspomnienia Znowu ten sen. Co noc p...   31.10.2004 22:56
Coyote   Mmmmm... Miło ..::*megi*::..   NIe łapię tego trochu   01.11.2004 18:36
Girl of Gryffindor   Nie no, ja zrozumialam tak, ze spotkali sie w ...   01.11.2004 19:14
Aleksa   No, cóż. Chyba powinnam napisać, że to jest fl...   01.11.2004 19:16
..::*megi*::..   Ahaaaaaaa, teraz to ja rozumiem ...   01.11.2004 20:52
Coyote   No i trzeba było tak od razu   02.11.2004 22:55
Nikson   Fajne!!!! I wont more! Ble...   03.11.2004 21:33
Nimbuska2000   No cóż...Ten part najmniej mi się podobał. Nag...   04.11.2004 11:02
daigb   powiem tak: nadal bardzo sympatycznie i przyja...   06.11.2004 15:55
vaampir   no cóż, pierwszy part był raczej marny, kolejn...   06.11.2004 23:24
Pottermenka   Musze wspomniec swiete slowa Nimbuski - nas ni...   27.11.2004 23:03
Aleksa   No, to następna część, pełni raczej rolę przej...   28.11.2004 18:17
daigb   no coz. post mogl byc. tylko jakos nie chce mi...   28.11.2004 18:52
Carmen   Przed chwila przeczytalam wszystkie party i w sumi...   11.07.2005 23:29
esstel   przeczytałam całość za jednym podejściem i musze p...   13.07.2005 15:27
Nokiaaa   Podoba mi się pod tym względem, że głównym bohater...   19.07.2005 22:52
Ania*   Bardzo fajny fick. Nareszcie znalazłam erotyk, w k...   21.07.2005 19:04
Joanne Riddle   Ten fick jest genialny:) Ta metamorfoza Neville...   18.01.2006 12:46
Kara   Przeczytałam wszystko ale...nie jest idealnie...Tw...   18.01.2006 14:18
Joanne Riddle   Świetne!!! A metamarofoza Neville...   21.01.2006 19:22
szelma   Plus za formę i Nevilla jak głównego bohatera... A...   22.01.2006 20:19
PrZeMeK Z.   Podobało mi się, aczkolwiek... Zachowanie Neville...   05.02.2006 20:26


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.06.2025 04:25