Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
Kitiara
post 09.12.2004 06:49
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Któryś z kolejnych moich opowek. Długi jak diabli tongue.gif
Występuje tu między innymi paring: Hermiona/Draco - ostrzeżenie dla tych, którzy mają na nich uczulenie.
Pisałam to z myślą opowiadaniu erotycznym, lekkim, prostym, nieskomplikowanym odbiorze i z dużą dawką humoru. Mam nadzieję, że mi się udało stworzyć takie przyjemne i zaskakująco długie (nawet dla autorki) czytadło z happy endem.
Ostrzegam, że od rozdziału czwartego zaczynają się sceny erotyczne i jest ich dosyć sporo. Autorka ponadto nie bawi się w owijanie w bawełnę, tak zwane i pisze wprost, chociaż oczywiście bez wulgaryzmów i z ogromną starannością o zachowanie dobrego smaku.
Milutkiej lektury.


Rozdział I
NOWA


Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.
Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...
„Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.
Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.
Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....
On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.
„Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”
Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.
Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.
Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...
Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.
Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.
Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.
Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.
Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.
Prawiczkiem...
Tak...
Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.
A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.
A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.
Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .
Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.

- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.
- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.
„Ale kaszana” – pomyślał od razu.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.
- No, trochę palę...
„Pieprzę głupoty.”
- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?
- Eee. Chyba nie...
Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.
Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.
- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.
- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.
Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.
- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.
- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.
- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.
- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.
- Rozumiem – skinęła głowa.
- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.
„Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.
- Harry... mam na imię Harry.
- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.
„Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”
Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.
Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.
„Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.
- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.
- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.
- Lilien?!
- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.
- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne
- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?
Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.
„Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.
Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.
- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.
Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.
- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.
- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.
Harry popatrzył na nią uważnie.
Lilien wyciągnęła papierosy.
- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.
- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?
Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.
- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...
„Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.
- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.
Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.
I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.
Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.
Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.
Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.
Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.
Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.
- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.
„Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.
„Wredny charakter...”
Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.
- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.
- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.
- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.
Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.
Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.
- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.
- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?
- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.
- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.
Lilien puściła do niego perskie oko.
„Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!
No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”
- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.
„Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”
- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.
„Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.
- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?
Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.
-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...
- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Harry gapił się na nią jak zauroczony.
„Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”
- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.

- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!
Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery
Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.
„Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”
I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.
- Gadasz z Potterem?!
- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco
- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.
Blondyn wyjął papierosa i zapalił.
Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.
Teraz uśmiechnęła się do blondasa.
- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.
- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.
- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.
- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.
Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.
- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...
- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.
- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.
„Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.
- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.
W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku
- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe
- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...
W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.
Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.
Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...
Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...
Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.

- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.
- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .
- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...
- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem
Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.
Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.
Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.
Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.
Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...
Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.
- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.
- Och, daruj sobie..
- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...
- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem
Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.
- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.
- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.
Harry zaśmiał się szczerze
- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.
Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.
- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.
- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?
- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.
- To ty palisz, Granger?
Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.
- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła
- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.

- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.
- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.
- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie
- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.
Malfoy zaśmiał się serdecznie.
- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.
Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.
Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.
- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.
- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.
- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.
- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.
- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.
Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.
- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.
Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.

- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.
- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.
- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?
- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?
- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.
Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.
Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.
- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?
Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.
- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.
- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.
- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.
To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.
- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...
„Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.
- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.
Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
„Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.
- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...
- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.
„Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.
- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.

>>>>>>

„Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.
„Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”
- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.
- Hę?
- No o czym ty myślisz?
- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.
- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..
- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.

I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.
Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.
Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.
I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.
„Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.
Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.
„To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.
Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...
„No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.
A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.
Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...
Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...
Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów
„Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.
Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.
„Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 22:39


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 09.12.2004 17:01
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Rozdział 2
„ONA MA SIŁĘ”


W pokoju nauczycielskim wrzało. Jak zwykle na samym początku roku szkolnego.
Severus patrzył na swoich kolegów po fachu z politowaniem.
„Znowu baba będzie uczyć obrony” – pomyślał.
Co za cholerny, niesprawiedliwy świat. Dlaczego on, Severus Snape nie może dostać tego przedmiotu?
Przecież jest w tym doskonały, on we wszystkim jest doskonały...
Poza tym, mógłby podręczyć Pottera jeszcze bardziej.
Zgroza. Nowa pewnie będzie albo starą raszplą o skłonnościach satanistyczno- sadystycznych wobec uczniów, albo dwudziestoletnią bździągwą, tak jak w zeszłym roku. Może i ta Tonks coś wiedziała, ale jaka z niej była ciamajda. I ten jej romans z Remusem Lupinem, który ciągnie się nadal. Podobno teraz ze sobą zamieszkali i są zaręczeni.
Raz nawet zrobili TO w lochach. W jego ukochanych lochach. Sprofanowali je. Ohyda... Wilkołak i ta cholerna Tonks, która ani nazwiska, ani imienia normalnego mieć nie może. Remus i Nymphadora. Żałosne.
Severus Snape nigdy wżyciu nie przyznałby się przed sobą, że im po prostu zazdrości, nieprawdaż?
Nie był w łóżku z kobietą od jakichś dwóch lat i nawet jego córuchna zauważyła, że „powinien sobie kogoś znaleźć, bo niedługo nie będzie się można w ogóle do niego odezwać, bez narażenia się na dostanie Cruciatusem, lub Avadą”.
Jakoś sobie radził, ale ile czasu można sobie radzić samemu?
Odegnał te denerwujące myśli.

Był wściekły na Dumbledore’a. Żeby jeszcze zatrudnił jakiegoś statecznego faceta. Nie! Trzeci rok z rzędu babę. Severus był pewien, że Albus robi mu to specjalnie.
„Jak ten nieszczęsny kretyn Potter, po takiej pseudo-edukacji zostanie dobrym Aurorem, to ja jestem chiński mandaryn.”
W ogóle kobiety na dobrą sprawę są koszmarnymi istotami
Jeszcze musi użerać się z własną córką. Przerobiła go całkowicie. Jego i to zasyfiałe Snape Manor, które do tej pory stało praktycznie nieużywane. Teraz i domostwo i on sam wyglądały inaczej, a Severus nie lubił zmian, oj nie lubił...
Lilien kazała mu się zdrowo odżywiać. Ba! Gotowała mu i to dobrze gotowała, ale akurat co do tego nie miał jakichś przeciwwskazań. Skóra Snape’a nabrała zdrowszego odcienia. Był nadal blady,, ale nie tak żółty, co mu się nawet podobało.
Zaczął biegać z nią codziennie o szóstej rano (wymysł ukochanych mugoli Lilien). Robił to od połowy sierpnia i szczerze polubił. Tu nie było za bardzo warunków, chociaż można biegać skrajem Zakazanego Lasu i pewnie tak zrobią..
Przyzwyczaił się też do częstego i dokładnego mycia włosów i używania pasty wybielającej. On sobie teraz nawet nie mógł wyobrazić, że jest, lub było inaczej Córeczka go przerobiła. No ale ona jest taka urocza – w końcu jest jego córką, nie?
Jak to możliwe, że w ogóle miał krzywe, żółte zęby?
Kiedy jego koledzy i koleżanki ujrzeli go rano, patrzyli jak na dziwadło. Nikt jednak nie ośmielił zapytać się o tą nagłą metamorfozę, ponieważ Severus lukał na wszystkich oczami głodnego i bardzo złego bazyliszka.
Kochane dziecko wyprostowało mu zgryz jednym prostym, pieprzonym „Reparo”, uprzednio wgniatając go w fotel Drętwotą – w Snape Manor było tyle zaklęć ochronnych, że Lilien mogła nawet ćwiczyć Avadę na komarach, co robiła z niewysłowionym wdziękiem i czego zabronił jej dopiero w momencie, gdy oboje się wstawili winem, a ona zaproponowała, że wypróbuje zaklęcie zabijające na „kochanym tatku” – może i żartowała, ale w końcu jest jego córką i nie należało ryzykować. Poza tym i tak dalej ćwiczyła na komarach (przeklęte geny Snape’ów, zero posłuszeństwa...), a raz zagroziła Kedavrą Malfoyowi, który opowiadając ze złośliwym uśmiechem o tej gryfońskiej kujonce Granger użył określenia „szlama”. Zrobiła to tak sugestywnie, że Draco więcej tak nie powiedział, przynajmniej w tym samym dniu.

„Kobiety mają zdecydowanie za duży wpływ na mężczyzn” – pomyślał po raz setny Severus ziewając nad dziennikiem siódmego roku Slytherinu.
A jego córka miała same wady...
Była piękna, miała cudowne kobiece kształty i o zgrozo... Ubierała się w obcisłe ciuchy, czego w żaden sposób z głowy wybić jej nie można było. I ten tatuaż na kości krzyżowej. Smok z rozpostartymi skrzydłami. Dobrze że miała takie długie włosy.
„Ale ona czasem je wysoko upina, Severusie” – odezwał się w jego głowie złośliwy chochlik.
Niech tylko któryś uczeń spojrzy na nią nie tak. Zginie...
Zgroza... Mało miał problemów? Teraz jeszcze musi pilnować córki przed tymi napalonymi, buzującymi hormonalnie jak gejzery, nastolatkami.
Miał szczerą nadzieje, że Potter nie wyprzystojniał przez wakacje (co za zawód przeżyje *wink* – przyp. autorki), bo jego córka nie omieszkała uświadomić go, że bruneci o zielonych oczach to jest to, jak się wyraziła „co tygryski lubią najbardziej”, a jemu wcale się to nie spodobało. Nadzieja w tym, że Lil ceniła u chłopaków nie tylko wygląd ale przede wszystkim - inteligencję...
Ach i istnieje jeszcze możliwość otrucia Pottera, w końcu dopełnił swojej misji, nie był już potrzebny... Severus popadł na kilka chwil w przyjemny stan zamyślenia o morderstwie jedynej latorośli Potterów.
Ale Lilien ma strasznie uparty charakter i jak się na coś zaprze i uprze to o rany... Zupełnie jak on. Walczyć z jej wolą to jak walczyć z przysłowiowymi wiatrakami... A przy jej skłonności do przekory... Severus wolał nie myśleć co może się stać.
„Boże dopomóż” – jęknął w duchu mistrz eliksirów. Zapowiadał się naprawdę ciężki rok.

Kochał córkę. Był wściekły na Dumbledore’a, że kazał mu ją zostawić z ta jędzą Anną – siostrą jego świętej pamięci żony. Och, żonę też kochał. Poczuł ukłucie bólu na jej wspomnienie. I cóż z tego, że pochodziła z mugoli? Była wyjątkowa. Była ładna (może nie piękna – tak jak Lil, ale ładna), mądra, cierpliwa i taka kochana...
To była jedna z przyczyn opuszczenia przez niego, szeregu Śmierciożerców. Miłość do „szlamy”. I ciąża Sary...

A teraz przyjdzie mu się użerać z nową nauczycielką. I to z kim? Z babką pochodzenia mugolskiego – ha!

Flitwick coś pił. Co jakiś czas mlaskał i mówił „mniam” Severus co i raz powstrzymywał się od podejścia do małego człowieczka i wywalenia go przez okno. Od tych jego odgłosów cholery dostać można było.
McGonagall popatrzyła na skwaszoną minę mistrza eliksirów. Doskonale wiedziała co było przyczyną jego fatalnego samopoczucia.
- Nie bądź taki zły Severusie. Albus twierdzi, że ta de Lincourt to całkiem dobra nauczycielka.
- Cholera, Minervo, co ty mi tu chrzanisz?! – Wszyscy popatrzyli na niego z zainteresowaniem – Chcecie poznać moje zdanie?! – Severus był wściekły i nie zauważył, że w drzwiach pojawiła się piękna, wysoka kobieta, która cicho i dyskretnie przyglądała się zajściu. Obok niej stał ogromny kufer.
- Baby nie powinny uczyć! –Zagrzmiał mistrzunio. Poczuł wenę i musiał dać jej upust, a damska część grona pedagogicznego jawnie się oburzyła. Zwłaszcza Trelawney.
„To ona poczuwa się do bycia kobietą? Niesamowite!”- Pomyślał przez mgłę irytacji i słusznego w swym mniemaniu gniewu, Snape.
- Baby nie powinny uczyć, zwłaszcza Obrony Przed Czarną Magią. – Severus mówił teraz ciszej i wpadł w ton moralizatorski, a Minerva poczuła ogromną ochotę, by go trzasnąć w ten zakuty łeb dziennikiem piątego roku Gryffindoru, który trzymała w swej smukłej dłoni. –To zbyt trudne i skomplikowane dla kobiet.
Na chwilę zapadła dzwoniąca w uszach cisza, którą przebił nagle brzmiący lekko z francuska , ciut zachrypnięty, seksowny i niezawodnie damski głos:
- Tak pan uważa? – Poza akcentem francuskim dało się wyczuć w tym głosie także ogromne pokłady drwiny.
Severus, który wstał do swej przemowy, odwrócił się na pięcie w stronę kobiety.
- Dokładnie tak! – Niemal wrzasnął z irytacją.
I w tym momencie mistrza eliksirów dosłownie przytkało.
Przed nim stał anioł, a raczej anielica.. Anielica w idealnie obcisłym skórzanym stroju. Miała na sobie wysokie glany a jej wzrost był imponujący, chociaż przy swoich 198 centymetrach, Severus przerastał ją trochę więcej niż o głowę. Kobieta podeszła bliżej do trzaśniętego szokiem mężczyzny. Ślicznie pachniała. Jakimiś perfumami i subtelną kobiecością. To było zniewalające i jeszcze to odważne, bezczelne spojrzenie jej niebieskich – nie ciemnogranatowych oczu. Biedny Snape poczuł, że zaczyna mieć erekcję.
„Dzięki ci Boże za te luźne szaty” – pomyślał niewierzący, chociaż ochrzczony Severus.
Ciemnogranatowe oczy płonęły rozbawieniem i ironią.
- Tak pan uważa, doprawdy? – Pełne, ciemnoróżowe usta wykrzywiły się drwiąco. Skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła jedną brew.
„Szatańskie nasienie” – pomyślał wyprowadzony z równowago Snape.
Wszyscy nauczyciele przyglądali im się z rosnącym zainteresowaniem i rozbawieniem. Większość czekała tylko na to aby usłyszeć jakiś zbijający nową panią profesor z pantałyku, tekst Severusa. Hooch i McGonagall jednak, miały ogromną nadzieję, że tym razem będzie odwrotnie.
Flitwick przestał mlaskać i mówić „mniam”, a to o czymś świadczyło...
Snape patrzył na piękną kobietę i powolutku zaczął mu wracać zdrowy rozsądek, co nie niwelowało jednak denerwującego podniecenia seksualnego.
„Co się ze mną dzieje? Przecież żeby podniecić mnie, to trzeba się naprawdę nieźle postarać” – pomyślał i siłą woli nakazał sobie spokój i opanowanie.
- Może mi pan wytłumaczyć, dlaczego kobiety nie nadają się od nauczania Obrony? – Spytała słodko piękność.
- Tak po prostu jest – Severus zdążył troszkę ochłonąć.
Patrzył bezczelnie na kobietę, co ją wcale nie speszyło. Była nieziemsko piękna. Ciemna oprawa oczu, wysoko osadzone kości policzkowe. Regularne ciemnobrązowe brwi i gęste zaczesane w kok włosy koloru czystej miedzi. Nie rude jak u Weasleyów, czy kasztanowe jak u Granger. Piękne, gęste, gładkie miedziane włosy, odbijające złotymi refleksami promienie słoneczne wpadające przez uchylone okno.
- Poproszę o jakieś sensowne argumenty, panie...- Na twarzy kobiety pojawił się wyraz oczekiwania.
- Severus Snape, mistrz eliksirów Hogwartu – powiedział mężczyzna, który zdążył już odzyskać prawie całą pewność siebie.
„To tylko baba” – pocieszył się w duchu.
- Do usług, pani... – Uniósł przy tych słowach do góry swą lewą brew. We własnym mniemaniu wyglądał zabójczo. Jego usta wykrzywiły się w sardonicznym uśmiechu, ale stojąca przed nim kobieta ani się nie speszyła, ani nie odwróciła wzroku i odpowiedziała z takim samym uśmiechem.
- Panna de Lincourt. Arabell de Lincourt, monsieur Snape – odrzekla drwiąco.
“Samiec – pomyślała z pogardą – chociaż trzeba przyznać, że całkiem przystojny samiec”
Wśród beztroski w głosie nowej znajomej Severus wyraźnie usłyszał z jaką zawziętością podkreśliła swój wolny stan, swoją niezależność.
„Aha! Feministka!” – Pomyślał triumfalnie.
Nie lubił feministek.
Poza tym, każdą kobietę, która nie uważała, że jest strwożona jedynie na kurę domową, pielęgniarkę, albo opiekunkę starców, czy sprzątaczkę, automatycznie uważał za feministkę i to wojującą.
Swoją córkę tez uważał za takową, ale obiecał sobie nad tym popracować. Biedny Severus codziennie sobie to obiecywał, a tak naprawdę to ona pracowała nad nim i już uzyskała jakieś wyniki, a on?
Ale wierzył w siłę swych męskich argumentów. Pozostawmy go więc w tej błogiej naiwności, że to mężczyźni rządzą światem...

- No, więc czekam na te argumenty – kobieta przekrzywiła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie.
- Droga panno de Lincourt – Severus wykrzywił się drwiąco – moje argumenty są bardzo proste do zrozumienia, żeby nie powiedzieć, że oczywiste... – Tu zawiesił efektownie głos. – Kobiety są od rodzenia dzieci, sprzątania, gotowania, nauczania Zielarstwa, lub Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, obejmowania jakichś niskich stanowisk urzędniczych, które nie wymagają zbyt wiele myślenia i zbyt dużej odpowiedzialności. W Hogwarcie Obrony uczyły przez ostatnie dwa lata kobiety i obydwie były koszmarne!
- Nie mów tak, Severusie – odezwała się urażonym tonem Minerva – Nymphadora Tonks była dobrą nauczycielką
- O tak! – Severus uśmiechnął się jadowicie. – Zwłaszcza gdy wpadała w korytarzu na nauczycieli, potykała się o własną szatę, oblewała siebie i innych sokiem z dyni, albo – słowa Severusa sączyły się jak trucizna – kiedy uprawiała miłość francuską z Lupinem w lochach... Niedaleko moich prywatnych kwater – uśmiech Snape’a stał się jeszcze bardziej kwaśny i złośliwy. – Zaiste, powiadam wam, dobra z niej była nauczycielka Obrony Przed czarną Magią.
Wszystkich przytkało. Minerva zrobiła oczy jak talary i odchrząknęła z gestem irytacji, a Trelawney ku uciesze Severusa usiadła i przycisnąwszy dłoń do piersi, wykrzyknęła cicho „Och!” Jedynie pani Hooch wzruszyła ramionami i złośliwie się uśmiechnęła.
Arabell de Lincourt była lekko rozbawiona.
- Panie Snape – spytała z figlarnym błyskiem w oczach – skąd pan tak dokładnie wie, że uprawiali miłość francuską. Czyżby pan podglądał? – Brew kobiety powędrowała wysoko w górę
Nauczyciele mieli iście komiczne miny.
„Nie zgorszyła się – pomyślał zdziwiony mistrzunio – ciekawe...”
- Nie... – Severus obleśnie się uśmiechnął -Ale mam niestety bardzo dobry słuch, a akurat tego wieczoru, drzwi do mojej sypialni były uchylone.
- To i tak nie tłumaczy, skąd pan wie, że to był właśnie ten rodzaj miłości fizycznej, panie Snape. – Kobieta była teraz bardzo rozbawiona, a większość nauczycieli otworzyło szeroko buzie ze zdziwienia.
„Kretyństwo” - pomyślał Severus.
- Jeżeli już koniecznie chce pani wiedzieć, to proszę bardzo – wycedził mężczyzna. - Poznałem to po intensywnych jękach i nawet, o zgrozo krzykach obojga, które bynajmniej nie były zsynchronizowane. – Severus jawnie próbował doprowadzić de Lincourt do rumieńców, tylko jakoś nie bardzo mu to wychodziło. – Aby być dokładniejszym. Najpierw krzyczała i jęczała ona a dopiero potem on. Ta historia powtórzyła się kilkakrotnie... Nie muszę chyba zaznaczać, że rozdzierający wrzask „och Remusie!” był dosyć częsty. – Na twarzy mistrza eliksirów pojawił się iście szatański uśmiech.
Nauczyciele poodwracali z zażenowaniem wzrok. A Arabell patrzyła tylko na niego. Patrzyła drwiąco i wyzywająco.
- Chce pan powiedzieć, że nie zamknął pan drzwi od sypialni, ale bezwstydnie sobie słuchał? Nieładnie. –Ostatkiem sił powstrzymała wybuch śmiechu i wydęła pogardliwie wargi.
Część grona pedagogicznego wyglądała tak, jakby miała dostać zawału, część powstrzymywała śmiech, a część była po prostu zaciekawiona, tym co się może zdarzyć. Pani Hooch mimo dużego zainteresowania i rozbawienia zachowała największy dystans do tego co słyszały jej wrażliwe uszy i obserwowały bursztynowe tęczówki. Ona chyba jako jedyna w gronie nauczycielskim – oczywiście nie licząc Albusa – w pełni rozumiała charakter Severusa i doskonale się z nim dogadywała. Lubiła go i odpowiadało jej jego poczcie humoru. Teraz jednak obstawiała de Lincourt. Szybko oceniła ją jako silną osobowość. Poza tym Severus był facetem i raczej nie mógł pozostać obojętny na tej kobiety, a to raczej rozpraszało, niż pomagało utrzymać riposty na wysokim poziomie, chociaż musiała przyznać, że złośliwy nietoperz doskonale sobie radził.
- Nie będę zamykał drzwi tylko dlatego, że ktoś niedyskretnie zaspakaja swoje wyuzdane żądze w pobliżu moich kwater - wycedził przez zęby wściekły na aluzję Snape.
Kobieta nie wytrzymała więcej i wybuchła perlistym śmiechem. Musiała cofnąć się do drzwi i usiąść na swoim sporym kufrze. Podparł się pod boki i śmiała do łez.
- Proszę mi wybaczyć, ale jest pan uroczym i zabawnym człowiekiem panie Snape.
Grono pedagogiczne miało zaciekawione miny, a sam zainteresowany patrzył na nią z dezaprobatą i zdziwieniem.
- Uważa pan seks oralny za wyuzdaną formę pieszczot, bądź też stosunku?... Zwał jak zwał. Osobiście nie uznałabym tego za wyuzdane. Użyłabym raczej przymiotnika „wyrafinowany”, panie Snape – popatrzyła mu z ironią w oczy.
Severus poczuł się dotknięty i ku swej irytacji lekko zażenowany.
„Wyszedłem na sztywniaka” – pomyślał.
„Zaraz, zaraz, a co mnie obchodzi jej zdanie na temat mojej osoby?” – Dodał w myśli i postanowił zrobić to co robi najlepiej – być złośliwym.
- Widzę, że ma pani doświadczenie praktyczne – powiedział z jadowitym uśmiechem. I przez chwilę był zadowolony z siebie, ale nie za długo..
- Niesamowite... Widzi pan? – Spytała udając szczere zdziwienie. – A gdzie pan to widzi?
Większość nauczycieli była bliska rechotu. Nawet sztywna pani wicedyrektor stłumiła uśmiech na widok bardzo głupiej miny mistrza eliksirów
„Wyszedłem na idiotę. – pomyślał Severus. – Nie daruję jej”.
„Wyżyje się na uczniach – refleksyjnie stwierdziła Hooch.
- Czy ja zasugerowałam, że kiedykolwiek i z kimkolwiek uprawiałam miłość francuską, panie Snape? – Chyba, że ma pan, aż tak bujną wyobraźnię... – Powiedziała triumfalnym tonem.
- A teraz – dodała uśmiechając się uroczo – państwo wybaczą, ale muszę udać się do gabinetu Dyrektora, porozmawiać o moim zakwaterowaniu.
„Potter ma przesrane jak stąd w pizdu...” – Refleksje trenerki Quiddicha sięgnęły apogeum optymizmu i chociaż nie przepadała za Harrym, zrobiło się jej go żal.
„Ty jadowita, mała żmijo – pomyślał mistrzunio – ja cię jeszcze nauczę kto ma racje.” Był tak wściekły i upokorzony, że nie mógł racjonalnie myśleć. Ktoś pokonał go w walce na słowa i była to kobieta. Mógł zrozumieć własną córkę, w końcu miała to po nim, ale nie obcą, zfracuziałą, wyuzdaną emancypantkę. On jej jeszcze pokaże...

Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 17:31


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   I Believe In A Thing Called Love   09.12.2004 06:49
Kitiara   Rozdział 2 „ONA MA SIŁĘ” W poko...   09.12.2004 17:01
avalanche   Zabawnie ujęte myśli, doskonale przedstawione ...   09.12.2004 19:08
Magya   Bardzo mi się podoba ten fick. Błędów gramatyc...   09.12.2004 19:15
vaampir   podoba mi się, jest przezabawne, napisane lekk...   09.12.2004 20:17
fumsek   Pierwszy rozdział nie powalił mnie na kolana a...   09.12.2004 20:23
Kitiara  
QUOTE   09.12.2004 22:33
malfoyek   Trzeci raz to już czytałem   09.12.2004 22:56
Blue   Aaaa... znam opowiadanko. Jest w czołówce moic...   09.12.2004 23:27
Jade^_^   to opowiadanie jest cudne Kit, podobnie jak in...   10.12.2004 00:50
Kitiara   Rozdział III “PRAWDA CZY ZADANIE?...   10.12.2004 14:12
Lum   Ogólnie ładnie piszesz, ale większość Twoich d...   10.12.2004 15:18
vaampir  
  10.12.2004 23:51
Lum  
  14.12.2004 14:51
karolka  
  14.12.2004 20:35
Lum  
QUOTE   15.12.2004 14:41
vaampir  
  17.12.2004 23:35
Tajemnicza   Czytam to powiadanie od 3 dni, spowodu braku czasu...   19.12.2004 00:25
Kitiara  
QUOTE   10.12.2004 15:35
Kitiara   A co mnie tam... Dam wam czwarty rozdział:] Ta...   10.12.2004 16:57
Justa   Baaardzo mi sie podoba!
Jest napisan...
  10.12.2004 21:28
daigb   po prostu idealny fick a wieczorek Coyote  
QUOTE   18.12.2004 00:21
Lum  
  18.12.2004 11:52
vaampir  
  18.12.2004 16:31
Szara Wilczyca   Mniam. Właśnie na coś takiego czekałam. Słodki...   18.12.2004 11:45
Kala   mi się podoba, szczególnie stosunki między boh...   18.12.2004 16:13
Justa  
QUOTE   18.12.2004 20:18
Coyote  
  18.12.2004 23:13
Tajemnicza   Ejo, żyjecieMoże by ktoś dodał parta? Ostatni ...   19.12.2004 23:03
Coyote   Nikt nic nie pisze, bo mamy zaganiają do sprzą...   20.12.2004 21:27
Pottermenka   W tym opowiadaniu ponadwszystko podobaly mi si...   20.12.2004 22:34
korniszonek   Sory ale to bylo bezczelne. Kit jest w szpital...   21.12.2004 00:08
Pottermenka   ...   21.12.2004 15:29
korniszonek   ...   21.12.2004 17:32
Pottermenka  
QUOTE   21.12.2004 22:21
Coyote  
QUOTE   21.12.2004 01:29
sonka   Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa część...   21.12.2004 14:18
vaampir  
QUOTE   21.12.2004 19:00
Tenebris69   Nie kłóćcie się... Coyote   ...   21.12.2004 23:35
Potti   ej komentowałam już, a myślałam, że nie i chci...   24.12.2004 00:30
karolka   ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next part...   25.12.2004 01:38
Kitiara   Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to miał być ła...   25.12.2004 15:02
Kiniulka   Kitiaro droga wklej nowego parcika
QUOTE   27.12.2004 14:08
AtA_VH   Silda   Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest beznad...   27.12.2004 18:27
*^*Cathy*^*   Jak zwykle genialne:)   27.12.2004 17:42
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 19:03
Justa   Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit, bo br...   27.12.2004 20:16
esstel   Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam okazj...   27.12.2004 20:52
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 21:26
corka_ciemnosci  
QUOTE   27.12.2004 21:31
Teodora   najwyraźniej moja znajomość gwary uczniowskiej...   27.12.2004 21:57
esstel   [color=blue]Ja sie wcale nie obraże jeśli jutr...   27.12.2004 22:10
Kitiara   Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko epilog i na...   28.12.2004 12:47
Kitiara   Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z ...   28.12.2004 12:51
Kitiara   Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w...   28.12.2004 12:57
AtA_VH   że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja się ...   28.12.2004 13:06
esstel   Ja nie chce końca ...   28.12.2004 13:19
Kitiara   Koniec, koniec:) Ej, no sorry ja już dawno sko...   28.12.2004 13:42
Zigi   Bardzo mi się podobają teksty które przytaczas...   28.12.2004 13:56
Potti   ale za to jaki optymistyczny (:
zresztą, ...
  28.12.2004 14:20
Tenebris69   Merlinie.... Piękne. Czyli będzie jeszcze EPI...   28.12.2004 16:29
deo   Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym ślic...   28.12.2004 16:36
AtA_VH   heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??   28.12.2004 16:56
Kitiara   Deo, ekhem, dzięki... Właśnie się mocno zarumi...   28.12.2004 17:38
esstel   z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde ...   28.12.2004 19:20
Silda   Bardzo, bardzo mi się podobała ta część. Kitia...   28.12.2004 20:00
Arpi Sideris   Czekałam, czekałam... i się doczekałam. Ostatn...   28.12.2004 21:21
NiMfUśKa   no czemu tlko tyle na Merlina piękne chce jes...   28.12.2004 21:43
Hermione   dokładnie. to było wspaniałe. napisz np. - da...   28.12.2004 23:02
Tajemnicza   Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
Siedze nad...
  29.12.2004 01:14
blue_rose   Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w podty...   29.12.2004 01:25
Tom   Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od erotykow ...   29.12.2004 02:27
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.09.2024 07:52