Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Vice Versa [cdn], hisotria pewnej herbatki;)

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 22 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 22
  
sonka
post 07.12.2004 14:34
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 06.12.2004




Witamy!
To opowiadanie zapewne znacie z forum Mirriel bądź też Dziurawego Kotła, gdzie było publikowane. Nie zaszkodzi chyba publikowac i na tym Forum:) Uprzejmie przypominam, że to opowiadanie jest dziełem wspólnym moim (Sonki) i Kitiary uth Matar, więc jakiekolwiek uwagi prosze kierować do nas obu.
Pozdrawiamy i życzymi miłego czytania:)
Kit i Sonka


VICE-VERSA


Moja jest tylko racja i to święta racja, bo nawet jeżeli jest i twoja, to
moja jest mojsza niż twojsza, i zaprawdę powiadam wam, że to właśnie moja
racja jest najmojsza!
[„Dzień Świra”]

Łatwo jest zmienić ustrój, trudniej człowieka!
[Stefan Kardynał Wyszyński]

Jaki kto jest wewnątrz, tak widzi świat wewnętrzny
[Tomasz a Kempis]




PROLOG

- Ty wstrętna szlamo!
- Ty porąbany arystokrato z przerostem ambicji nad możliwościami!
- Uważaj, bo pokażę ci , gdzie twoje miejsce i nie będę przy tym miły!
- Jak rzucę w ciebie odpowiednią klątwą, matole, to już nic, nigdy, żadnej kobiecie nie pokażesz!

Harry zaśmiał się i potoczył wzrokiem po rozbawionym tłumie uczniów obserwujących z chorą fascynacją Parę Stulecia. Takiego przydomku bowiem doczekali się, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu, Draco Malfoy i Hermiona Granger, którzy dawali teraz pokaz (a raczej, jeden z tysięcy pokazów) standardowej kłótni małżeństwa z wieloletnim stażem.
- Ty masz się za kobietę, Granger? - zadrwił Ślizgon ze złośliwym uśmiechem.
- Ja jestem kobietą, za to na pewno ty nie jesteś mężczyzną, Malfoy! Zbyt często to podkreślasz - zgrabnie zripostowała zniewagę, orzechowo oka Gryfonka.
- Nie prowokuj mnie Granger, bo pożałujesz, że się urodziłaś! - Malfoy zaczynał tracić dobry humor.
- Na pewno tego nie pożałuję i na pewno nigdy nie pożałuję tego, że urodziłam się w mugolskiej rodzinie, chociaż ty mi próbujesz z tego powodu zatruć życie!
- Pewnie! Wiesz co, takim szlamom jak ty to dobrze! Nie dziwię ci się, że nie chciałabyś urodzić się w rodzinie z tradycjami takiej jak moja - mądrzył się potomek wielkiego Lucjusza M. - Takie pochodzenie zobowiązuje i niesie ze sobą wiele odpowiedzialnych zajęć!
- Na pewno! A pierwszym z tych zajęć jest wybór modnej szaty i zaczesanie włosów na żel. No jakże fascynujące i zajmujące zadania życiowe Malfoy!

Ron i Harry zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i patrzyli z satysfakcją na bardzo głupią minę Malfoya. Mina Dracona bardzo szybko przestała być zabawna, a zaczęła wyrażać wściekłość.
- Wyprowadzasz mnie z równowag, Granger! Myślisz, że życie w rodzinie z pochodzeniem, tradycjami i na poziomie ta taka zwykła bezmózgowa wegetacja, jak życie szlamy, albo mugola?! Tobie jest łatwo, chociażby dlatego, że jesteś dziewczyną. Z tego powodu masz nawet nieco lepsze oceny ode mnie. Pobłażają ci ze względu na pochodzenie i płeć, a ode mnie wymaga się więcej!
Hermiona prychnęła jak znieważona kocica.
- Tu cię boli, wielki Draco Patrzcie Na Mój Rodowód Malfoyu - powiedziała całkiem spokojnie. - Nie dorównujesz jakiejś durnej twoim zdaniem dziewczynie z mugolskiego domu, więc się na niej wyżywasz, bo masz kompleksy. Żałosne. Myślisz, że mugole są tępi, nie myślą i wegetują? Myślisz, że moje życie polega na nic nie robieniu? Jesteś głupszy niż sklątki tylnowybuchowe Hagrida, albo gumochłony!
- Nie obrażaj mnie, durna szlamo! Jesteś głupią, szlamowatą suką, która nie potrafi okazywać szacunku lepszym od siebie ! - wściekał się Draco.

Ron zamierzał właśnie rzucić się na Malfoya, ale Harry go przytrzymał.
- Daj spokój - syknął rudzielcowi do ucha. - Ona sobie z nim doskonale poradzi.
Harry oczywiście miał rację.
- Dosyć tego! Zero kultury i szacunku do kobiet, co z ciebie za arystokrata! - Hermiona była naprawdę zła i rzuciła w Draco Malfoya nieznaną nikomu dookoła klątwą, która spowodowała, że chłopakowi wyrosły ośle uszy.
- Malfoy, zabawny z ciebie osiołek, całkiem sympatyczny - drwiła Hermiona z uznaniem przyglądając się swemu dziełu, ale nie trwało to długo, bo za chwilę złapała się za twarz na której pojawiły się okazałe, sumiaste wąsy.

Uczniowie chichotali rozbawieni i zadowoleni z darmowego przedstawienia.
- Do twarzy ci z zarostem, Hermiono - Harry nie mógł powstrzymać się od takiego komentarza. Przyzwyczaił się już do kłótni Malfoya i swojej przyjaciółki, osobiście uważał, że Hermiona za często dopuszczała do takich sytuacji. Stała się ostatnio wybuchowa i nie potrafiła zmilczeć żadnego obraźliwego tekstu, rzucanego przez blondwłosego arystokratę, a on radośnie ją podpuszczał i wyprowadzał dziewczynę z równowagi.
- No nie! Ośle uszy! Buhahaha! - rechotał Ron trzymając się za brzuch.

- Accio różdżki! - rozległ się zniecierpliwiony głos jak najbardziej dorosłego czarodzieja.
Albus Dumbledore wyłonił się jak spod ziemi.
- Mam dosyć kłótni Naczelnych Prefektów. Zamiast dbać o porządek, sami siejecie największy zamęt w szkole. Jesteście najlepszymi uczniami w Hogwarcie, to wstyd żebyście się tak zachowywali.
- Ale, panie profesorze! - zaczęli obydwoje i obydwoje urwali, widząc minę dyrektora.
- Pójdziecie razem ze mną do mojego gabinetu - spokojnie dodał Dumbledore i sprawnie usunął skutki klątw z Hermiony i Dracona. - Zapraszam.
Granger i Malfoy poczłapali posłusznie za dyrektorem. Byli bardzo cisi i trochę przestraszeni, Dumbledore rzadko kiedy wzywał uczniów do siebie. Musieli przekroczyć w końcu granice jego cierpliwości.
- Panie profesorze? Chyba pan nas nie wyrzuci ze szkoły? - spytała z silną obawą w głosie Hermiona, a Draco pobladł straszliwie po tych słowach i głośno przełknął ślinę. Ojciec chyba by go zamordował, gdyby został wydalony z Hogwartu. Nie zamierzał jednak pokazywać przed tą durną szlamą, że obawia się własnego ojca.
- Nie wyrzucę was ze szkoły - odpowiedział bardzo spokojnie dyrektor, a Malfoyowi bardzo mocno ulżyło. - Po prostu sobie z wami przez chwilę porozmawiam, musicie zrozumieć, że każde z was jest wartościowym człowiekiem. Nie możecie się nawzajem traktować jako gorsze gatunki.
- To on mnie uważa za gorszy gatunek! - obruszyła się Hermiona.
- Naprawdę? - w oczach Albusa zalśniły ogniki rozbawienia - A ty, Hermiono uznajesz Dracona za równego sobie i godnego miana czarodzieja, młodzieńca, tak?

- Eeee... - nie była to może błyskotliwa odpowiedź jaką zwykle można było usłyszeć z ust panny Granger, lecz jedyna, która przychodziła dziewczynie w tej chwili do głowy. Starszy czarodziej uśmiechnął się zupełnie tak jakby spodziewał się tego typu odpowiedzi.
- Czy to nie tekst Pottera? - zakpił Draco. Dziewczyna rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- Chcesz oberwać, osiołku? - zapytała głosem lepkim jak miód.
- Grangerrr - wysyczał wściekle Malfoy.
- Ekhm - założyciel Zakonu Feniksa odchrząknął cicho acz znacząco przypominając im o swojej obecności.
- Przepraszam, panie profesorze - rzekła Prefekt Naczelna ze skruchą, a Ślizgon w ramach przeprosin nieznacznie skinął głową. Albusowi Dumbledore`owi to wystarczyło. Uśmiechnął się do nich przyjaźnie i resztę drogi przebyli w ciszy.
- Gumowa kaczka - powiedział dyrektor, gdy w końcu znaleźli się przed wejściem do jego gabinetu. Chimera odskoczyła by wpuścić ich do środka.
- Siadajcie - nakazał łagodnie dyrektor wskazując na dwa fotele przed mahoniowym biurkiem. Para Stulecia wykonała polecenie dyrektora bez szemrania: Draco ze względu na możliwość zmiany zdania przez „tego pogiętego Dropsa”, jak zwykł określać Albusa Dumbledore`a jego szacowny ojciec, a Hermiona z powodu odczuwania wyrzutów sumienia
( co prawda, nie dawały one osobie znać aż tak bardzo, ale fakt, iż pojawiły się, wprawiał orzechowookie dziewczę w stan lekkiej furii).Oczywiście każde z nich ostentacyjnie wbiło wzrok w zupełnie inny punkt byleby tylko nie patrzeć na siebie - całkowicie jeszcze nie ochłonęli.
- Herbatki? - zagaił Dumbledore, gdy cisza w pomieszczeniu przedłużyła się nieznacznie.
Obydwoje wytrzeszczyli oczy ze zdumienia.
- Pewnie po takiej sprzeczce musicie być spragnieni - wyjaśnił rozbawiony widząc ich miny i wyczarował na biurku tacę z trzema filiżankami, dzbankiem, cukierniczką oraz talerzykiem z małym stosikiem ciasteczek oblanych mleczną czekoladą. - Częstujcie się - powiedział podsuwając ów talerzyk Draconowi i Hermionie pod nosy.
- Może później - podziękowała grzecznie dziewczyna, gdyż czuła, że jakby przełknęła słodycz to jej żołądek zareagowałby bardzo gwałtownie.
- Ale kubka porządnej herbaty chyba nie odmówisz ? - Dumbledore postawił przed nią filiżankę z ciepłym płynem. Hermiona uśmiechnęła się blado w odpowiedzi.
- Chyba nie zaszkodzi - wymamrotała zakłopotana.
Draco natomiast wcale nie zamierzał przyjąć żadnego z proponowanych smakołyków.
Pamiętaj synu, nigdy nie przyjmuj niczego od starego Dropsa mawiał ojciec przed każdym powrotem Draco do Hogwartu i jego potomek nie zamierzał zawieść ojca.
- A pan, panie Malfoy? Może ma pan ochotę na ciasteczko? - Dumbledore podsunął chłopakowi talerzyk z ciasteczkami. Dracon obdarzył dyrektora spojrzeniem z serii „Sam to sobie zjedz”, a następnie zerknął z obrzydzeniem na apetycznie wyglądające ciasteczka i z przerażeniem stwierdził, że na myśl o ich smaku cieknie mu ślinka.
Szybko odwrócił wzrok i wbił spojrzenie w miecz wiszący na ścianie za siedzeniem profesora.
- No to może herbatki? - staruszek najwyraźniej nie zamierzał dać za wygraną. Draco również nie zamierzał przegrać tej „batalii”. Niestety, od kolacji minęło już troszeczkę czasu i jego żołądek zaczął głośno domagać się czegoś do przetrawienia.
Że też nie mógł sobie wybrać lepszej pory jęknął w duchu blondyn
- Może jednak się skuszę - rzekł zażenowany biorąc od szczerze ubawionego tą sytuacją Dumbledore`a filiżankę z herbatą po czym sięgnął niepewnie po smakowite ciasteczko. Sam dyrektor ...


**

Dracon wracał z gabinetu „szanownego” dyrektora i był, delikatnie powiedziawszy, wściekły. Nie dość, że Dumbledore zafundował mu wykład na temat poglądów rasistowskich jakiegoś mugola o niemiecko brzmiącym nazwisku porównując je do poglądów potomka Lucjusza i Narcyzy Malfoyów, to jeszcze kazał mu przeprosić tę Pannę -Ja -Wiem - To - Wszystko - Lepiej - Niż - Ty - Granger. Wściekłość ta przeradzała się w stan furii, gdy pomyślał o tym jak dał się podpuścić z tymi „cholernymi” ciasteczkami i „pieprzoną herbatą”.
- Magiczna Ciotka Umridge * - niemalże wrzasnął stanąwszy przed wejściem do pokoju wspólnego swego domu. Portal otworzył się i Draco wmaszerował do środka, tupiąc i sapiąc przy tym jak stado wściekłych hipogryfów.

**

- Co się stało, Dracusiu? - na jego nieszczęście tuż przy schodach prowadzących do męskich dormitoriów dopadła go Pansy, a dokładniej rzecz ujmując uwiesiła się na jego szyi.
- Jakbyś nie wiedziała - mruknął ponuro odsuwając dziewczynę od siebie.
Jeszcze mi Pansy do szczęścia potrzeba pomyślał ze złością.
- No wiem, ale co ci Drops powiedział, że tak mnie traktujesz. Już mnie nie kochasz? -zachlipała wbijając w niego załzawione spojrzenie. Ten tani chwyt zawsze działał na potomka Lucjusza Malfoya... Lecz tylko w chwili, gdy nie był on na granicy wytrzymałości psychicznej.
- PANSY, DO JASNEJ CHOLERY, DAJ MI SPOKÓJ! - ryknął dając upust swojej wściekłości. Panna Parkinson widząc, że jej chłopak jest „nie w humorze”, jak określała stan złości Malfoya juniora, zrobiła obrażoną minę i wróciła na swoje miejsce by dalej plotkować z Millicentą.

Draco dziękując w duchu wszystkim znanym i nieznanym bóstwom skierował się do swojego dormitorium. Całe szczęście od jutra rozpoczynały się ferie świąteczne, więc będzie miał okazję odpocząć od kłótni z Granger, reprymend w wykonaniu nauczycieli oraz wiecznie klejącej się do niego Pansy. I to przez całe dwa błogie tygodnie. Uśmiechnął się do siebie na tę myśl, jednak jego uśmiech znikł w ekspresowym tempie, gdy zobaczył w jakim stanie jest dormitorium siódmego roku Slytherinu, które on miał szczęście (chociaż w tej chwili raczej nieszczęście) zamieszkiwać: wszędzie walały się nie doprane skarpetki, spodnie, bluzki, papierki po słodyczach itp. itd. Na samym środku pokoju stały trzy kufry, do których Vincent, Gregory i Blaise próbowali wpakować cały ten bałagan i, ku zdziwieniu Dracona, całkiem nieźle im to wychodziło.
Ale najpierw będę musiał przeżyć ten wieczór jęknął w duchu.
- Yo, Draco - przywitał się Blaise - Jak tam pogawędka z Dumblem?
Malfoy Junior obdarzył współlokatora BARDZO znaczącym spojrzeniem i zabrał się za pakowanie swoich rzeczy, które nie uczestniczyły w tworzeniu tego „syfu”, jak nazwał blondyn, bałagan panujący w dormitorium, do ogromnego kufra. Zajęło mu to około pól godziny, czyli o wiele krócej niż jego kolego, którzy skończyli dopiero o wpół do jedenastej w nocy.

* Magiczna Ciotka Umbridge -> na cześć największej jędzy w Hogwarcie. ”Magiczna Ciotka” to nazwa bimbru występującego w ff Kit „I belive in a thing called love”. Do Umbridge pasuje ze względu na jej wyjątkowo „magiczne” sposoby nauczania OPCM-u ;p

**

- Gdzie byłaś? - jękliwym głosem zapytał Ron, gdy panna Granger pojawiła się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru
- Och, daj mi spokój, Ronaldzie - odpowiedziała poirytowana Hermiona. Nie miała ochoty na żadne konwersacje. Nie po wykładzie Dumbledore’a (który był oczywiście przeprowadzony bardzo łagodnie i w miłej atmosferze) o błędach rasistowskiego myślenia, o Hitlerze i tym podobnych bzdurach. Chciała iść pod prysznic i spać.
Ja rozumiem, mówić o Hitlerze Malfoyowi, on sam jak Hitler, ale sugerować to mi? Niedoczekanie! uważała się za pokrzywdzoną, chociaż w głębi duszy wiedziała, że sama czuje do Dracona, to, co on czuł do niej. Pogardę. I, że, no cóż... uważa się za lepszą od blond wypłosza.
Mimo, że Malfoy wypłoszem przestał być ponieważ urósł i zaczął wyglądać jak mężczyzna, dla niej zawsze nim pozostanie.

Hermiona była już spakowana na wyjazd do domu, jej kufer leżał sobie z elegancko ułożonymi ubraniami, które chciała wymienić na inne, oraz z kilkoma książkami, z których chciała skorzystać podczas ferii, żeby napisać kilka zadanych na ten czas wypracowań.
Dziewczyna zrobiła sobie błyskawiczny prysznic i z cichym „dobranoc” rzuconym koleżankom z dormitorium, wskoczyła do miękkiej pościeli.



Rozdział I
Potwór w lustrze



Nie jestem sobą, to straszne,
jestem nie sobą, no właśnie,
nie jestem sobą, to straszne,
jestem nie sobą, no właśnie.

[ Elektryczne Gitary, „Nie jestem sobą]


Draco obudził się i przeciągnął w ciepłej, wygrzanej jego ciałem pościeli.
Czuł, że było bardzo wcześnie, ale zwlekł się z łóżka i skierował swoje kroki na lewo do łazienki.
Coś było nie tak...
Nie było drzwi do łazienki, tak gdzie znajdowały się od zawsze.
Chłopak przetarł oczy i popatrzył na dwie niezłe laski, które spały na dwóch łóżkach przy jego wyrku.

Była impreza i nic nie pamiętam? - pomyślał mało przytomnie, a następnie przyszła mu do głowy dużo bardziej przytomna myśl, że nie pamięta balangi przez herbatkę Dumbledore’a. Ziewnął i skierował się na prawo gdzie przez zaspane, przymrużone ślepka, ujrzał drzwi łazienki.
Wszedł i nagle go oświeciło.
W łazience był tylko sedes, spora umywalka i kilka bordowych ręczników.
Był w Wieży Gryffindoru, w... damskim dormitorium.
Nieważne, że ni mógłby się do niego dostać, jako chłopak, ważne że najwidoczniej w nim był
- O, cholera, tak to nigdy nie imprezowałem - powiedział sam do siebie cicho, dziwnym, wyższym niż zazwyczaj głosem.
Odkaszlnął i nachylił się nad umywalką, by przemyć twarz. Odgarnął włosy do tyłu, odkręcił kran. Nabrał wody w swoje drobne, zgrabne dłonie...
Od kiedy ja mam drobne dłonie? - pomyślał - bo zgrabne, to one były zawsze...
Nie zastanawiając się nad tym szczegółem dłużej, znowu odgarnął podejrzanie długie, ciemnobrązowe loki z czoła i przemył twarz jeszcze raz.
„Ciemne, kręcone włosy” - pomyślał i podejrzliwie spojrzał w lustro nad umywalką.

Draco Malfoy nie krzyknął, nie zemdlał, nie przestraszył się. Stał i patrzył z chorą fascynacją w swoje lustrzane odbicie.
Ale ma popierdzielony sen. Jestem Granger... No tak, dlatego jestem w dormitorium dziewcząt, jako facet nie mógłbym tu wejść... Boże, co za chora faza, co mi dał ten pokręcony Drops, że mam takie koszmary?
Tylko, że wszystko było zbyt realne jak na sen.

Nagle Draco uśmiechnął się do siebie przekornie. Wychodził z założenia, że w każdej sytuacji da się znaleźć pozytywne aspekty, teraz też takowe zauważył.
- Lecę na Draco Malfoya - powiedział na głos, głosem Hermiony Granger uważnie wpatrując się w lustro. To było ciekawe doświadczenie.
Zamknął drzwi, uśmiechnął się sam do siebie przekornie i ściągnął koszulkę nocną.
Spojrzał w lustro i zagwizdał z podziwem.
- No z Grangerówny jest niezła laska - powiedział do siebie głosem rzeczonej Grangerówny.
Zachichotał i pomacał średniej wielkości, jędrne piersi. Czuł się dosyć dziwnie, bo przecież tak naprawdę nie obmacywał Granger, ale swoje własne ciało (czuł to wyraźnie), które było ciałem Hermiony.
Boże, co mi dolał do herbaty ten zramolały, stary kochaś szlam i mugoli? - pomyślał jeszcze raz, tylko że tym razem nie był już taki rozbawiony.
To, co się działo było niebezpiecznie realne. Przyszło mu do głowy, że może powinien jeszcze raz położyć się do łóżka i spróbować zasnąć i kiedy się obudzi za godzinę, dwie, będzie już sobą. Jakaś część jego osobowości podpowiadała mu jednak, że to co się dzieje nie jest snem, ale jawą, a rozmyślanie nad prawdopodobieństwem realności tego zdarzenie, może mu tylko namącić w głowie.

Okey, idę pod prysznic... tylko w Gryffindorze nie ma pryszniców przy dormitoriach - pomyślał marszcząc czoło.
Powinienem się uszczypnąć, a na pewno się obudzę... albo zrobić sobie sznyty, jeżeli śpię, ból obudzi mnie na pewno... - Draco nigdy nie robił sobie sznytów. Normalnie w ogóle by mu to do głowy nie przyszło, ale ta sytuacja, ze wszech miar, normalną nie była na pewno.
Rozejrzał się po łazience lecz nie ujrzał niczego ostrego. Po cichu poszedł po różdżkę (Hermiony Granger oczywiście), wrócił i ponownie zamknął drzwi.
- Demollus - powiedział szeptem, żeby zaklęcie podziałało jedynie punktowo, na lustro i nie spowodowało hałasu. Udało się i tafla cicho brzęknęła pękając w kilku miejscach.
Draco delikatnie wyjął jeden spory kawałek szkła i usiadł po turecku na podłodze.
Dobra, jeżeli to nie podziała, to oznacza, naprawdę jestem lokatorem ciała szlamowatej Gryfoneczki i wtedy dopiero zacznę się martwić - naciął lekko skórę na lewym nadgarstku. Szkło było ostre i na początku w ogóle nie poczuł bólu. Po chwili jednak odczuł lekkie pieczenie, a po skórze zaczęła spływać bardzo wąziutkim strumieniem czerwona krew. Patrzył na to z zaciekawieniem.
Bolało, krew spływała, ale nic innego się nie działo. Nadal siedział na zimnej posadzce w łazience, w dormitorium dziewcząt Gryffindoru i nadal był dziewczyną.
Niedobrze - pomyślał i przeszedł przez jego ciało zimny dreszcz lęku.

Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenie weszła Levander Brown. Weszła i wrzasnęła, budząc koleżankę.
- Hermiona! Co ty robisz?! Chcesz się zabić?! O, mój Boże!
- Uspokój się, kretynko - zimno powiedziała „Hermiona” i dziewczyna naprawę zamilkła. Granger nie miała w zwyczaju tak się do niej odzywać.
- To co w takim razie robisz, co? Ja wiem, że Malfoy znowu cię wkurzył, ale żeby przez niego...

Do łazienki weszła także Parvati, przecierając oczy.
- Boże... - zdołała jedynie powiedzieć zaspanym głosem .
-A tam, Malfoy jest wporzo - chłodno odrzekło „dziewczę” i odłożyło odłamek szkła. - Znaczy chciałam powiedzieć, co on mnie obchodzi, palant jeden? - poprawił się zaraz nieszczęsny Draco. Nie wiedział co robić, miał natomiast pojęcie, że powinien zachowywać się w miarę wiarygodnie.
- Sprawdzałam jedynie swoją wytrzymałość na ból... Co się tak gapicie? Jakbym chciała się zabić, to na pewno nie tu i na pewno cięłabym się głębiej.
- Jesteś dziwna - orzekła Parvati.
Draco wstał i naprawił zaklęciem lustro. Wiedział jedno - musi znaleźć Granger (która teraz na pewno jest nim) i spróbować jakoś to wszystko przywrócić do porządku.

*

Hermiona przeciągnęła się rozkosznie w mięciutkiej pościeli. Nie za bardzo miała ochotę opuszczać cieplutkie łóżeczko, ale cóż...natura wzywała. Trochę ją zirytowało, że akurat w tym momencie, ponieważ właśnie śniło jej się jak zajada się swoim ulubionym ciastem z orzechami. Przewróciła się na drugi bok mając nadzieje, że może uda jej się usnąć raz jeszcze, ale sygnały o pełnym pęcherzu docierały do jej mózgu coraz bardziej natarczywie. Zwlekła się więc niechętnie z łóżka i po omacku ruszyła do łazienki. Gdzieś na środku pokoju wpadła na coś i z łoskotem upadła na kamienną posadzkę.
- Cholera...ciszej. Ludzie chcą spać - dobiegł ją męski głos dochodzący z łóżka po prawej stronie.
- Sorry...- przeprosiła Prefekt Naczelna Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, podnosząc się z podłogi. Następnie ruszyła powoli obijając się o różne meble do łazienki. Skręciła, jak zawsze w prawo, i nacisnęła na klamkę...której nie było. Jej dłoń ześlizgnęła się po płaskiej, gładkiej powierzchni.
Co jest? - pomyślała przecierając zaspane oczęta i patrząc przed siebie.
Zamarła.
Stała przed kamienną ścianą, której na pewno nie powinno tutaj być.
Co jest? - pomyślała raz jeszcze ze zgrozą.
Coś jej tutaj nie pasowało. Po pierwsze: w tym miejscu powinny znajdować się drzwi do toalety. Po drugie: w sypialni siódmego roku Gryfonek NA PEWNO nie było chłopaków. Przecież nie mogliby tutaj wejść nawet gdyby bardzo, ale to bardzo chcieli, ponieważ istniała ta blokada. Skąd więc wziął się ów męski głos, który ją skarcił, gdy się przewróciła?
Nagle do głowy przyszedł jej głupi pomysł, że jest w dormitorium męskim.
Nieee... -uśmiechnęła się do siebie na te myśl - Na pewno nie.
Odwróciła się od ściany by poszukać wzrokiem drzwi do toalety...
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - wrzasnęła przerażona.
Ewidentnie znajdowała się w męskim dormitorium, a na dodatek dormitorium Ślizgonów o czym świadczyła zielono - srebrna tonacja w jakiej utrzymany był wystrój pomieszczenia.
Jej wrzask obudził śpiących mężczyzn.
- Na Merlina, Malfoy, weź się przymknij - odezwał się Zabini ukazując przy okazji swoje migdałki.
-M... Malfoy? - zająknęła się Hermiona wpatrując się w przystojniaka zdezorientowana.
Po jaką cholerę ten kretyn nazywa mnie ‘Malfoy`? - zastanowiła się podczas gdy Zabini, Crabbe i Goyle wymienili zdziwione spojrzenia.
- Dobrze się czujesz, Draco? - spytał Zabini przyglądając się Hermionie z szerokim uśmiechem.
- Draco? - warknęła wściekle Gryfonka. - Słuchaj ty kretynie, czy ja ci ...- urwała bo nagle zdała sobie sprawę, że jej głos nie brzmi tak jak powinien. Był grubszy, niższy i... bardziej męski. Poza tym dotarło do niej, że patrzy na Zabiniego z większej wysokości niż zazwyczaj.
- Eeee...- bąknęła - Sorry, Blaise...Coś mi się pomieszało. Wiesz...Dumbledore i ta jego herbatka - wyjaśniła szybko.
- Brałeś coś od Dropsa? - spytał zdziwiony Crabbe.
- Powiedzmy - ucięła Hermiona. - Sorry, musze do klopa - przeprosiła i ruszyła ku pierwszym drzwiom po lewej stronie.
- Ekhm, Draco...- zaczął niepewnie Zabini.
- Co? - zapytała ze złością kładąc rękę na klamce w kształcie węża. Czuła się troszeczkę niepewnie w towarzystwie trzech Ślizgonów.
- Tam jest szafa - wyjaśnił chłopak z nutą rozbawienia w głosie.
- Uhmm...- Hermiona poczuła jak na jej policzki wstępuje ceglasty rumieniec - Przecież wiem - odrzekła szybko podchodząc do drugich drzwi, które na szczęście okazały się drzwiami do łazienki.
- Czy on coś ćpał? - usłyszała pytanie Crabbe`a...
- Drops musiał mu coś dosypać - ...i odpowiedź Zabiniego nim zamknęła drzwi. Oparła się o nie.

Ja chyba śnie. Tak, to na sto procent jest sen. Tylko, do cholery, dlaczego on jest taki PRAWDZIWY?! - myślała gorączkowo lustrując łazienkę. Było to przestronne pomieszczenie u trzymane w srebrno - zielonej tonacji ( zielone kafelki, srebrne ręczniki), w którym znajdowały się : dużych rozmiarów kabina prysznicowa, umywalka z lustrem przyozdobionym srebrnymi ornamentami, dwa sedesy.
Ładna - przemknęło jej przez myśl. Cholera, Hermi, o czym ty myślisz. Weź się uszczypnij, bo to nie dzieje się naprawdę.[/i] Skarciła siebie w duchu.
Odetchnąwszy parę razy i policzywszy do dziesięciu(oczywiście to wszystko w ramach uspokojenia zszarpanych nerwów) podeszła nieśpiesznie do lustra. Spojrzała w nie i ..
- O cholera! - wrzasnęła odskoczywszy od niego jak oparzona.
- Draco, okej? - dobiegł ją przytłumiony przez drzwi głos Zabiniego.
- Odwal się, Zabini - wyrwało jej się - To znaczy jasne, że tak - poprawiła się szybko podchodząc wolno do lustra z miną jakby w łazience położono odbezpieczony granat.
- Jezus Maria... - jęknęła stając w końcu przed nim. Ujrzała bladą twarz o szarych oczach, które teraz wpatrywały się w nią z mieszaniną przerażenia i niedowierzania.
-To koszmar... Zaraz się obudzę. To na pewno koszmar - zaczęła mówić do siebie uspokojenia opierając ręce na umywalce i wbiła wzrok w białą, emaliową powierzchnię.
-Wdech i wydech...i jeszcze raz...Wdech i wydech... - powtarzała, a w miarę jak to mówiła czuła, że się uspokajała - Okey... jestem spokojna... jestem spokojna - trochę dziwnie brzmiały te słowa wypowiadane zimnym głosem Malfoya - A teraz spojrzysz w lustro, Hermi, i zobaczysz, że ci się to przyśniło... - instruowała siebie drżącym głosem. Powoli podniosła wzrok znad umywalki i spojrzała w lustro.
- Cholera...- wymknęło jej się ponownie. Nadal wpatrywała siew twarz należącą do Malfoya, a tym samym jej własną twarz. Normalnie nie przeklinała. Najwyżej od czasu do czasu, ale w sytuacjach, które ją stresowały, a ta się do nich niezaprzeczalnie zaliczała.
Stała tak z pięć minut wpatrując się w tą bladą, odpychającą twarz, należącą do faceta, którego tak nienawidziła.

Przecież nie mogę być Malfoyem. To nie możliwe... - pomyślała trzeźwo ogarniając blond czuprynę, która zaczęła wchodzić jej do oczu. Nawiasem mówiąc blond kukła miała całkiem niezłe ciałko: złotobrązowa opalenizna i lekko umięśniona klata, zapewne od gry w Quiddicha.
Boże, Herm, o czym ty myślisz.! SKUP SIĘ, DO JASNEJ ANIELKI!!! krzyczała w duchu ile sił.
W końcu należałoby w końcu dowiedzieć się prawdy.
Jeśli zaboli to znaczy, że to rzeczywistość. Jak nie to się obudzę- pomyślała, podnosząc prawą rękę i układając ją w zaciśniętą pięść. W głębi duszy miała jednak nadzieję, że się obudzi z tego okropnego snu...Snu? Chyba horroru! No bo czy to nie straszne znaleźć się w ciele swego wroga?
Przymknęła oczy.
- A oto chwila prawdy - stwierdziła posępnie i z całej siły walnęła siebie w twarz. Uderzenie było tak silne, że upadła na posadzkę skamląc z bólu.
Jedno musiała przyznać Ślizgonom - mieli bardzo akustyczna łazienkę. Dlaczego? Ano z prostego powodu: zaraz po jej upadku do toalety wpadli jej „ koledzy” i stanęli jak rażeni piorunem widząc Hermionę...to znaczy „Malfoya” na posadzce trzymającego się za policzek, na którym z minuty na minutę ciemniał bardzo duży siniak.
- Nie wiem czego Drops dolał do tej herbaty, Malfoy, ale musiało ci to pomieszać we łbie - stwierdził Blaise pomagając Hermionie wstać. Crabbe i Goyle obserwowali z przerażaniem całą tą scenę.

Hermiona zignorowała go i wróciła do dormitorium. Usiadła na łóżku należącym do Malfoya, zaciągnęła zielone zasłony i zagrzebała się na powrót w zimnej teraz pościeli.
Usłyszała jak Zabini i dwaj „ochroniarze” Dracona wchodzą do pokoju rozmawiając o czymś półgłosem, ale jakoś jej to nie interesowało.
Jedno wiedziała na pewno: To wcale nie był sen. To wszystko działo się naprawdę i wcale jej się to nie podobało. Przez moment zastanawiała się jaka może być tego przyczyna, jednak przed oczami ciągle miała twarz tego lalusiowatego arystokraty w związku z czym trudno jej było racjonalnie myśleć.
Skoro ja jestem w jego ciele...to on musi być w moim - wpadło jej do głowy. Zerwała się więc z łóżka rozsuwając kotary, aż pozrywały się z żabek i opadły na podłogę wzbijając kłęby kurzu. Hermiona nie za bardzo się tym przejęła. Zaczęła się szybko ubierać. a w głowie miała tylko jedną myśl: znaleźć Malfoya i odkręcić tę chorą sytuację.

Ten post był edytowany przez sonka: 07.12.2004 14:38


--------------------
Cause' everybody wants to hide their secrets away
Nobody wants to stand up to the pain
But I will stand up to the pain
Wake up and fight again
If you could dance with me through this rain
And we will fight, we?ll fight again, fight again

[Good Charlotte; Secrets ]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 27.12.2004 18:58
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Rozdział IV
Urocza podróż


Kiedy myślę i nic nie wymyślę to sobie myślę po co ja tyle myślałem aby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił

Niektóre sprawy wymagają poświęcenia”
[Ysabell]


Ponieważ musieli jeszcze ustalić parę spraw, takich jak rozkład domów, pokoje, kuchnia, łazienka i tym podobne duperele, więc umówili się po śniadaniu, że w pociągu będą jechać razem.
To było okropne, ale nie mogli postąpić inaczej i kiedy pociąg został podstawiony dwoje zagorzałych wrogów wsiadło razem do jednego przedziału. Hermiona musiała jednak przyznać w duchu, że warto było to zrobić, chociażby po to, żeby zobaczyć minę Ronalda Weasleya, którego szczęka zjechała poniżej granicy ludzkich możliwości.
- Żebyś siebie tak widział, Weasley – powiedziała głosem Dracona i posłała przyjacielowi smirka. – Łasiczka z opadem szczęki.
- No, Granger, jesteś całkiem niezła jako ja. Tekst ci się udał - Draco popatrzył na swoje własne ciało, niemal z uznaniem. Usiadł i spojrzał niechętnie na pomarańczową kupę futra, która przyturlała się za nim. Kot patrzył od rana spode łba na swoją panią i cały czas na nią syczał. Teraz było dokładnie to samo i Draco nie wytrzymał. Posłał zwierzakowi wredny półuśmiech i też na niego syknął. Krzywołap wyglądał na zniesmaczonego, a „Malfoy” popukał się w czoło.
Draco posłał Hermionie smirka pełnego wyższości. Jego Casper zachowywał się o wiele bardziej kulturalnie. No ale cóż... w końcu pochodził z najlepszej hodowli labradorów ratervie na Wyspach Brytyjskich więc jak na psiego arystokratę przystało posiadał cos takiego jak wysoko posunięta kultura osobista.
- Nie trzeba się zbytnio wysilać, żeby być takim jak ty – odpowiedziała i popatrzyła z ukosa na roztrzepane „dziewczę”, które się teraz przebrało w typowo szkolny strój i szatę. – Nie radzę ci, żebyś ubierał się jak kretynka, kiedy będziesz mieszkał z moimi rodzicami i odwal się od kota. Chodź, Krzywołapku.

Ku zdziwieniu podrabianej Hermiony, zwierzę z głośnym miaukiem walnęło się na kolana swojej prawowitej pani, za co zostało nagrodzone drapaniem za uszami Znowu okazało się, że pomarańczowa kulka futra ma nieprzeciętną inteligencję.
- Niezły jest, poznaje że ty, to ty – powiedział z uznaniem dziedzic Malfoyów i za chwilę podjął urwany temat, to znaczy: uśmiechnął się niewinnie i powiedział:
- Och, a będę się ubierał jak zechcę i będę robił to, co zechcę ...
Szare oczy, które należały teraz do Hermiony, zwęziły się niebezpiecznie.
- Nie radzę ci robić niestosownych rzeczy. Nie zapominaj, że ja także posiadam twoje ciało i mogę nieźle namieszać jak mnie wkurzysz, nie sądzisz?
- Tak, ale chłopakowi w sumie wypada wszystko, a jest kilka pewnych rzeczy, które dużo mniej wypadają dziewczynie, nie sądzisz?
- Nie ośmielisz się Malfoy, a jeżeli się ośmielisz to pożałujesz, że się urodziłeś – „Draco” uśmiechnął się słodko do „dziewczyny”.
- Jaaaasne – „Hermiona” wydęła wargi i popatrzyła na towarzysza podróży z ironią, ale widać było, że słowa, które przed chwilą padły, zrobiły wrażenie na zimnym Ślizgonie w ciele kobiety.
- Mądry Krzywołapek – powtarzała cicho panna Granger tonem Malfoya i drapała zwierzaka za uszami. Po paru minutach Krzywołap miauknął cicho i postanowił udać się na drugi koniec, na puste, wygodne miejsce, gdzie zwinął się w kłębek, posyłając nieufne spojrzenie Draconowi, który odwdzięczył się tym samym. Kot ostentacyjnie ziewnął i postanowił sobie uciąć dłuższą drzemkę.

Draco był, jaki był i nie mógł się powstrzymać, by nie spytać po kilku krótkich chwilach ciszy .
- Jesteś dziewicą, Granger? – miał przy tych słowach niemal rozmarzoną minę. – To znaczy, chyba powinienem spytać, czy ja jestem dziewicą, nieprawdaż?
- Grabisz sobie, Malfoy – Hermiona złożyła dłonie na piersi i wbiła wzrok w Dracona.
- Przypominam ci, że teraz ja jestem większą silniejszą i... bardziej wredną osobą.
- Zrobisz mi krzywdę? – Malfoy zabawnie zmarszczył nosek i wydął wargi, a w ciemnych oczach zatliły się ogniki perfidnej wesołości. – Draco, proszę nie krzywdź mnie, zrobię wszystko czego zapragniesz, żądaj czego tylko chcesz... – „Granger” wstała i podeszła do „Dracona” z zamiarem walnięcia się na jego kolana.
- Ni się waż! – dracopodobny stwór wyciągnął różdżkę w kierunku „Hermiony”. – I niech nie słyszę, że mówisz moimi ustami takie rzeczy, bo srodze tego pożałujesz!
- Och, no wiesz co? Skrzywdzisz bezbronną kobietę? – Draco bawił się, na chwilę obecną, całkiem dobrze. Znał trochę Gryfonów i wiedział na ile może sobie pozwolić. Gryfoni mieli coś takiego jak skrupuły, zwłaszcza Gryfonki. Czuł się perfidnie zadowolony podrywając samego siebie, a raczej Granger będącą w jego ciele. Wydało mu się to absolutnie wyuzdanym i doskonałym pomysłem na umilanie sobie niemiłej podróży.

Blade policzki, których właścicielką była teraz Hermiona, lekko się zaróżowiły. Draco absolutnie niezrażony usiadł na własnych kolanach i rozkosznie zatrzepotał rzęsami.
- Malfoy – syknęła Hermiona, która poczuła się... dziwnie.
Boże, czy oni mają tak zawsze?! – pomyślała uświadamiając sobie ze zgrozą, że zaczyna mieć erekcję.
„Granger” słodko uśmiechnęła się do „Dracona” i dała mu buziaka w policzek.
Tego było za wiele. Hermiona zrzuciła Dracona ze swoich kolan i posłała mu spojrzenie rozwścieczonego hipogryfa.
- Jesteś obleśny! – skwitowała jego zachowanie.
Malfoy zachichotał.
- Przecież wyglądam tak, jak ty – zawyrokował z miną niewiniątka. – Uważasz, ze jesteś obleśna? No wiesz, aż tak źle nie jest...
- ZAMKNIJ SIĘ! - czerwona mgiełka złości przysłoniła Hermionie jasność myślenia. – Doskonale wiesz o co mi chodzi! Ja. Się. Tak. Nie. Za. Cho. Wuję - oznajmiła wściekle - A ty jesteś obleśnym typem. Nie chcę ani chwili dłużej przebywać w twoim ciele! MAM DOSYĆ!

Draco przyglądał się spod przymrożonych powiek temu czemuś, co wyglądało jak on i trochę nie do końca jak on się zachowywało.
- Ktoś się zdenerwował – oznajmił grzecznie, za co został obdarzony spojrzeniem z serii: jeszcze jedno słowo, a....
- Chciałem przypomnieć – dodał jeszcze – że to nie ja wysłałem cię do swojego ciała, Granger.
- Ale czerpiesz z tej sytuacji chorą satysfakcję, a ja niezupełnie! - Hermiona patrzyła koso na współtowarzysza podróży, który patrzył na nią jej własnymi, prywatnymi oczami koloru orzechowego.
Popadnę w paranoję – pomyślała mając na uwadze swój wybuch sprzed kilku chwil. – Powinnam przewidzieć, że Malfoy właśnie tak będzie się zachowywał.
- Mam siąść i płakać? – spytał z łagodnym zaciekawieniem. – Z was, Gryfonów są nieźli furiaci. Jak nie potraficie sobie z czymś poradzić to reagujecie właśnie tak, jak ty przed chwilą – wzruszył ramionami i pacnął na siedzenie obok Hermiony.
- Twoim zdaniem, sobie z czymś nie radzę? – zapytała z urazą. – Ty sobie za to radzisz doskonale – jej głos ociekał jadem ironii. – To okropne, nawet mówię tak jak ty – dziewczyna była bliska załamania nerwowego.
- Spójrz na to od pozytywnej strony. Ja na przykład wmawiam sobie od jakiegoś czasu, że poznaję świat z innej perspektywy, i że to niepowtarzalna okazja...
- Jezu! Malfoy, nie mów tego! Gadasz zupełnie jak ja! Nie odzywaj się! – spojrzała na niego z miną wyrażającą zdziwienie, dezaprobatę, a nawet przestrach.
- Granger, co twoim zdaniem powinienem zrobić?! – Draco zaczynał być poirytowany.
- Mieliśmy omówić sprawy organizacyjne, że się wyrażę w taki sposób, a ty mnie zacząłeś podrywać... Nie... zacząłeś podrywać samego siebie, a to już gorzej. Jesteś chory.
Draco zachichotał rozkosznie.
- Ja tylko próbuje nam osłodzić życie - jego mina wyrażała czystą, niepokalaną niewinność i Hermiona westchnęła głośno.
- Powiem jedno. Hamuj się, bo jak mnie sprowokujesz nie ręczę za siebie – odrzekła zgodnie z prawdą.
- O, to mogłoby być ciekawe – w oczach, które powinny należeć do Hermiony Granger pojawił się błysk przewrotnej wesołości, ale gdy Granger spojrzała na samą siebie z autentycznym rozdrażnieniem w szarych tęczówkach Draco Malfoya, lokator jej ciała trochę spokorniał.

- Może jednak da się coś zrobić? – powiedział po kilku chwilach krępującej ciszy Draco. – Mamy tak dużo czasu, że pierwsze godziny możemy poświęcić na próby odwrócenia tej chorej sytuacji, a dopiero później omówić strategię postępowania.
- Zgadzam się – odpowiedziała po prostu Hermiona jego własnym, prywatnym tonem. W końca Draco miał rację i po raz pierwszy mogła mu ją otwarcie przyznać. No, tak naprawdę po raz drugi, bo miał rację także, co do jej nie radzenia sobie z sytuacją, ale do tego przyznać się nie zamierzała. – Masz jakiś pomysł? Trzeba wypróbować nawet najgłupsze warianty, może coś zadziała.
- Może powinniśmy się pocałować – powiedział po prostu Draco, za co został obdarzany spojrzeniem pod tytułem znowu?!
- Ja mówię poważnie. Wiesz , co ten pokręcony Drops wymyślił? Bo jak dla mnie to cholera go wie – Draco wbił orzechowe tęczówki w szare tęczówki Hermiony i Granger stwierdziła, że jest zupełnie poważny, i że znowu ma rację.
- Przed chwilą mówiłaś, że trzeba wypróbować każdą, nawet najgłupszą możliwość...
- No tak... - przyznała niechętnie Hermiona – ale nie chodziło mi o taka formę – dodała. ”Hermiona” spojrzała na nią zaskoczona.
- A jaką? – zapytała ”Granger” za chwilę, unosząc brwi ze zdziwienia.
- Eeee... - dziewczyna sama nie wiedziała jaką... powiedziała tak tylko, aby nie dopuścić do całowania się z Malfoyem... a przede wszystkim ze swoim własnym ciałem.
- Jeeez... ile ty czasu spędzasz z tym przygłupem, że już zaczynasz mówić jak on? – spytał zgryźliwie Draco.
- Tyle ile trzeba – odcięła się Gryfonka.
- Widać – stwierdziła „Granger” obdarzając „Dracona” kpiącym uśmiechem.
- Masz coś do Harry`ego? – strzeliła Hermiona.
- Szczerze? – spytał słodko się do niej uśmiechając.
- Och! - pomachała niecierpliwie ręką – Lepiej już nic nie mów.
„Hermiona” zrobiła minkę a` la zbity szczeniak na co „Dracon” wybuchnął śmiechem. Mimo wszystko Hermiona musiała stwierdzić, że jej własna twarz wyglądała w tym momencie zabawnie szczególnie, że obecnym jej właścicielem był Draco Malfoy. Co do pytania, to strzeliła niezłą gafę. Dobrze wiedziała co Malfoy ma do jednego z jej najlepszych przyjaciół.
- Bardzo zabawne, Granger – mruknął Draco.
- A nie? – spytała chichocząc, ale widząc żądzę mordu płonącą w jej własnych orzechowych oczach uspokoiła się.
Odetchnęła parę razy i w końcu powiedziała to, co jej przyszło do głowy.
- Może najpierw spróbujemy na siebie wbiec? No wiesz... tak z rozpędu... - wyjaśniła widząc jak „Granger” marszczy nosek.
- Ja nie mam zamiaru nabić sobie guza – stwierdził Malfoy zerkając z czułością na swoją osobistą blond czuprynę.
- A ja to niby mam? Mam ci przypomnieć to co sam przed chwila mi wypominałeś? - spytała
panna Granger robiąc dokładnie to samo, z tą różnicą, że spojrzała na swoje osobiste kasztanowe loki, które teraz były w ogromnym nieładzie.
- Nie musisz – odrzekł Draco, po czym wstał i ruszył ku drzwiom.
Hermiona stanęła tuż przy oknie. Draco zaciągnął zasłony i odwrócił się twarzą ku „Draconowi”. Był blady, ale w jego, obecnie, czekoladowych tęczówkach widać było desperację.
- Gotowa? – spytał. Hermiona pokiwała głową.
- No to na trzy... – poinstruowała „Hermiona”. ”Draco „ ponownie pokiwał głową – Raz...- Draco rozpoczął odliczanie. Dziewczyna poczuła się nagle jakby oglądała jakiś film w stylu „Apollo 13”... jakby za sekundę miała odlecieć niczym tytułowy statek kosmiczny, gdzieś w przestworza... – Dwa ... - niemiły skurcz żołądka. Była pewna, że jeśli ta próba się nie uda pocałuje tego matoła... To znaczy samą siebie...
Żeby się udało, żeby się udało – myślała gorączkowo

- Trzy – wyszeptał chłopak modląc się by ten plan wypalił. Wystartował i to samo zrobił „Draco” naprzeciwko niego.
Chwilę później w przedziale rozległ się potężny łomot. Krzywołap otworzył jedno oko i miauknął z wyrzutem a następnie zasnął ponownie.
Dracon przeklinając w duchu upadł na podłogę i nabił sobie guza uderzając głową o podłogę. Przed oczami pojawiły mu się latające gwiazdki, a dodatkowo poczuł jak Granger upada wprost na niego i wcale mu się to nie podobało. Nie wiedział, że jest aż tak ciężki. Serce z niewiadomych przyczyn zabiło mu szybciej, gdy spojrzał w swoje własne szare oczy.
- Matko, ratuj... – jęknął i zwalił swe własne męskie ciało ze swego obecnego lokum, a następnie usiadł na kołyszącej się w rytm jazdy podłodze. Pomacał z tyłu swej czaszki i poczuł guza gdzieś w okolicy kości potylicznej. – Super, po prostu genialnie... – mruknął patrząc wymownie w sufit.
- Ech... no to się nie udało... - westchnęła „ta durna szlama” .Chłopka spojrzał na nią ostro.
- A kto powiedział, że to koniec? – spytał – Mamy jeszcze kupę możliwości – stwierdził.
- Kupę powiadasz? A to ciekawe, bo ja nie widzę już żadnych – odcięła się Granger.
Draco przewrócił oczami. Trudno mu było uwierzyć, że ta wszechwiedząca szlama poddaje się już na samym początku. Widać bardzo chciała spędzić święta w towarzystwie jego ojca, ale niedoczekanie. Już on na to nie pozwoli.
- I ty niby jesteś Gryfonką – zakpił.
Granger puściła tę uwagę mimo uszu, wstała a następnie podała dłoń Draconowi. Ten przyjął jej pomoc tylko ze względu na to, że nadal miał lekkie zawroty głowy.
- Próbujemy jeszcze raz? – spytała cicho.
- Mowy nie ma! – Dracon pokręcił energicznie głową, co tylko spowodowało, że świat zawirował mu przed oczami jeszcze szybciej. Oparł się o ławkę i odetchnął parę razy. Nie miał najmniejszego zamiaru nabijać sobie nie wiadomo ile guzów. Jak Granger tak bardzo chce trochę się potłuc to może sobie pobiegać w ścianę albo drzwi, jemu to bez różnicy. A może lepiej żeby tego nie robiła... jeszcze uszkodziłaby jego arystokratyczne ciało. Nie, z całą pewnością niech zostanie tam, gdzie jest.
Spojrzał na nią: siedziała jak na szpilkach i wpatrywała się w niego z konsternacją. Zmarszczył czoło zastanawiając się o co może jej chodzić.
- A! Buzi! – wykrzyknął, gdy sobie przypomniał. Uśmiechnął się figlarnie. Mimo powagi sytuacji, w której przyszło im się znaleźć, niektóre jej aspekty były komiczne a ten niezaprzeczalnie do nich należał. Policzki „Dracona” poróżowiały na co „Granger „ roześmiała się słodko.
- Boisz się ze mną całować, Granger? – spytał siadając obok niej. Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Cykor – szepnął. Reakcja prefekt Naczelnej Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart była bardzo łatwa do przewidzenia: zachowywała się jak każdy rasowy Gryfon: wystarczyło zwątpić w jego honor i odwagę, a już wywiązywała się awantura.
- CYKOR? CYKOR? Ja ci pokażę, ty zakichany arystokrato od siedmiu boleści! – zerwała się z ławki. Draco zwijał się ze śmiechu, co zostało nagrodzone (lub też nie. Zależy z jakiej strony się na to patrzy) jeszcze głośniejszymi wrzaskami panny Granger.
- Słuchaj Malfoy... Pocałuję cię, ale tylko ten jeden raz – warknęła w końcu opadając na miejsce obok niego. Chłopak uśmiechnął się rozkosznie - No cóż... jak to się mówi, niektóre sprawy wymagają poświęcenia... – westchnęła patrząc w okno.
- Granger, słoneczko... to będzie przyjemność – zauważył chłopak.
- Chyba dla ciebie – dziewczyna obdarzyła swego towarzysza podróży sceptycznym spojrzeniem, na które ten tylko wzruszył ramionami.
- Nowa perspektywa - przypomniał jej. Gdyby spojrzenia mogły zabijać Dracon Malfoy leżałby już martwy – Okey, okey, już więcej nic nie powiem – podniósł ręce w obronnym geście.
- No to odo dzieła – zawołał dziarskim tonem i przybliżył się do swego własnego ciała. Granger nadała jego twarzy wyraz bezgranicznego obrzydzenia.
- Tylko raz – zastrzegła. Dracon uśmiechnął się na znak zgody, a następnie bez większego skrępowania nachylił się i pocałował swe własne usta zmuszając Hermionę do rozchylanie warg, co pozwoliło na głębszy pocałunek. Żadne z nich nie zwróciło uwagi na zgrzyt rozsuwanych drzwi.

- HERMIONA!? – dopiero wrzask najmłodszego z braci Weasleyów odniósł większy skutek. Draco oderwał się od Hermiony i spojrzał na dwóch jej przyjaciół: byli zszokowani zachowaniem swej przyjaciółki.
Hmm, chyba znowu coś nie wyszło - przemknęło mu przez myśli widząc, że obydwaj Gryfoni patrzą właśnie na niego, a nie na Dracona.
Chłopak zreflektował się i zrobił pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl, a mianowicie zaserwował swej własnej twarzy porządnego klapsa "na odlew".
- Nie dotykaj mnie, ty świnio! – dodał dla lepszego efektu.
- Kto tu kogo dotykał, ty szlamo – warknął „Draco” rozcierając sobie policzek.
Teraz wiesz jak mnie to zabolało - pomyślał prawdziwy Draco.
- Malfoy, nie waż się tykać Hermiony, bo – zagroził Chłopiec, Który Przeżył.
- A co... - zaczął Malfoy, ale szybko się poprawił – No właśnie ty zakuty łbie, nie waż się mnie więcej tknąć! - zwrócił się do Hermiony, która wyglądała na złą, ale uśmiechnęła się do niego jego prywatnym, standardowym złośliwym uśmieszkiem.
- A co mi zrobisz, Potter? – powiedziała do bliznowatego[/b].
- Chcesz zobaczyć? – spytał zielonooki głosem lepkim jak miód. Draco spojrzał na Granger –jej twarz wyrażała czysta pogardę, lecz w oczach tliły się ogniki bólu.
[i]No tak, do niej nigdy by się tek nie odezwał
- przyszło mu nagle na myśl.
- Czego chcieliście ode mnie? – spytał, by ukrócić tą „miłą” pogawędkę.
Potter i Król Wieprzlej popatrzyli po sobie po czym wyszczerzyli się do niego. Chłopak wydął swe pełne wargi i lustrował ich wyczekującym wzrokiem.
- No wiesz... - zaczął Potter.
- ... chcieliśmy sprawdzić czy ta śmierdząca tchórzofretka... - wtrącił Weasley obdarzając blondyna, który aktualnie wyglądał, mówił i patrzył jak Granger, niechętnym spojrzeniem. Dracon był przyzwyczajony do tego typu tekstów i spojrzeń więc zachowanie mężczyzn wobec jego osoby nie robiło na nim już takiego wrażenia.
- ... nic ci nie zrobiła... - zakończył zielonooki obdarzając Ślizgona takim samym spojrzeniem jak jego przyjaciel.
- Jak widać nie zrobiła – odparł spokojnie Draco – Jeszcze jakieś pytania?
- No, chyba żadnych – powiedział Harry.
- Hermiona, dlaczego ty jedziesz w jednym przedziale z Malfoyem? – spytał nagle Ron.
- Tak wyszło, Weasley – odrzekł zimnym, lakonicznym tonem Draco ustami Hermiony Granger i zaraz się poprawił, gdy ujrzał jak „Malfoy” unosi sugestywnie brew i uśmiecha się kpiąco. – Dobra idźcie, może kiedyś wam wyjaśnię. Naprawdę Ron, spoko, dam sobie radę
- No dobrze – Harry popatrzył podejrzliwie na Hermionę i ruszył do drzwi.
- Mrrrrrrrrau – Krzywołap ponownie w przeciągu ostatnich piętnastu minut otworzył jedno oko, obrzucił towarzystwo, które według niego było stanowczo za głośne, spojrzeniem pełnym dezaprobaty i przekręcił się na drugi bok.
A może powiedzieć jej o labradorze? - pomyślał nagle Malfoy Junior. Patrząc na kociopodbną rudą kupę uderzyła go myśl, że przecież on będzie musiał się tym futrzakiem zajmować przez najbliższe dwa tygodnie... a Granger, będąc u niego w domu będzie musiała opiekować się Casprem...
Zabije mi psa - przemknęło mu nagle przez głowę lecz szybko dopędził od siebie tą myśl. Przecież skoro ta dziewczyna opiekowała się tak tym Krzywocośtam to potrafić zająć się czterdzistopięciokilowym labradorem.
Chyba...
- Jak jej zrobisz coś, cokolwiek, Malfoy... – z ponurych rozmyślań wyrwał go wściekły głos Ronalda W. Spojrzał na rudowłosego, który wpatrywał się w „Dracona” z miną maniakalnego mordercy.
- To co, Weasley? – grzecznie spytała z miną Malfoya i głosem Malfoya, Hermiona.
- Nie ręczę za siebie – zarówno Draco jak i Hermiona przewrócili oczami.
- No, idźcie, już idźcie, jestem duża i nie potrzebuje niańki – stwierdził ze spokojem Malfoy i odgarnął kasztanowe loki z czoła.

- Jeeeeeeez! – oznajmił, gdy wyszli. – Nawet się porządnie nie zdążyliśmy pocałować i trzeba powtórzyć - zrobił niezadowoloną minę, chociaż przedsmak pocałunku zapowiadał ciekawe i raczej miłe doznania, poza tym on chciał poznać świat z innej perspektywy.
- Powtórzyć? – jego współpasażer zrobił niepewną, nieufną minę.
- A nazwałbyś to pocałunkiem, Draco? – Malfoy uśmiechnął się zalotnie i zabezpieczył drzwi do przedziału zaklęciem.
- No, eee... nie do końca – Hermiona zmarszczyła brwi. Tak naprawdę to się jej podobało, tyle, że tak samo jak jej wróg publiczny numer jeden, nigdy by się do tego nie przyznała.
Draco postanowił korzystać z nowego życia już teraz. Podszedł do Hermiony i zalotnie się uśmiechnął.
- Pokaż co potrafisz – wymruczał sadowiąc się okrakiem na kolanach, które powinny należeć do niego i nieszczęsna Hermiona jęknęła w duchu.
- Złaź zboczeńcu – powiedziała cicho i spróbowała odsunąć bezczelną istotę ze swoich kolan.
- Draco, jak ty się do kobiety odzywasz? – usłyszała słodki, teraz kobiecy i subtelny, głosik niezrażonego niczym Malfoya, tuż przy swoim uchu. – No wiesz? Próbuję być dla ciebie miła.
Za chwilę Hermiona poczuła ciepłe, miękkie wargi na płatku swojego (znaczy należącego na co dzień do Dracona) ucha.
- Daj całuska – szepnął Malfoy jej głosem.
Raz kozie wio – pomyślała. -Pocałujemy się i będzie spokój
Najgorsze było to, że ten pomysł gdzieś w głębi serca się jej spodobał. Może nie do końca, ale trochę tak.

„Draco” pochylił się z nieszczęsną miną nad „Hermioną” i delikatnie pocałował rozchylone i chętne do współpracy wargi, a Malfoy ochoczo oddał pocałunek. Obydwoje musieli przyznać w duchu, że było całkiem przyjemnie, a nawet bardzo przyjemnie doznanie.
- Mmmmmmmm, chyba jestem wilgotna – wyszeptała bezwstydnie „Granger”.
- WON! – bez żadnych ceregieli, „Malfoy” zepchnął z siebie ponętne kobiece cało i łypnął groźnie na złośliwie uśmiechniętego Dracona.
- No, co? Tobie też się podobało... Nie dało się nie odczuć – sarkastyczny, iście ślizgoński uśmieszek na wargach Gryfonki, stanowił ciekawe zjawisko, którego prawowita mieszkanka Domu Lwa nie miała na razie ochoty podziwiać.
Hermiona była zażenowana i lekko się zaczerwieniła, a Draco patrzył z drwiną na blade, zaróżowione teraz policzki, które powinny być w posiadaniu jego psyche, a nie duszy należącej do panny Wiem – To - Wszystko - Granger
- Bo mam teraz słabe, nędzne i nadpobudliwe ciało, które należy do takiego zboczeńca jak ty! – Hermiona obraziła się za aluzję, która jakby na to nie patrzeć, miała podstawy w obiektywnych faktach i osobnik okupujący jej ciało wzniósł oczy ku niebu.
- Jezu, ależ ty nieżyciowa jesteś. Chłopa nigdy nie miałaś i tyle. Może to nadrobimy, co? Seks jest całkiem fajny, dużo przyjemniejszy od czytania książek, Granger – nabijał się Malfoy, a Hermiona wydęła jego wargi i udawała, że nie słyszy złośliwości prawionych jej własnym, prywatnym głosem.
- To co? Wytłumaczysz mi jak nie mam się zgubić w twojej willi? – spytała, by zmienić temat.
- Zastanowię się – odpowiedział spokojnie potomek Lucjusza Malfoya.
„Draco” obdarzył go morderczym spojrzeniem.
- Granger, ty się nawet na żartach nie znasz? – jęknął Draco.
Gryfonka zignorowała to pytanie i wbiła wyczekujące spojrzenie we swą własną twarz.
- No dobra... – Malfoy musiał skapitulować i zaczął tłumaczyć dokładnie rozkład pokoi w jego domu. Hermiona musiała przyznać w duchu, że jest ich nieco mniej niż się spodziewała... To znaczy wyobrażała po opowieściach Rona. Gdy jej „kolega” zaczął rozrysowywać plan budynku na pergaminie nie wytrzymała i się uśmiechnęła.
- I co cię tak bawi, Granger? – spytał Malfoy.
- A nic... – odpowiedziała i zaczęła chichotać.
- No przecież widzę – przyglądał się jej uważnie.
Hermiona nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem. Lecz za chwilę umilkła. Zdziwiło ją to, że śmiała się w taki... ciepły sposób.
- To ty potrafisz się tak śmiać? – zapytała przyglądając się uważnie „Hermionie”.
- A co? Podoba ci się mój śmiech? – spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie – odpowiedziała nieco za szybko. Fakt, ten śmiech jej się spodobał, choć w ogóle nie pasował do młodego Malfoya.
- Akurat – zakpił Draco, a na jej osobistej twarzy, która teraz znajdowała się w posiadaniu Ślizgona, wykwitł szyderczy uśmieszek.
- No to gdzie ta łazienka? – dziewczyna pochyliła się nad pergaminem.
Do końca podróży nie poruszali już tego tematu tylko tłumaczyli, co gdzie jest. Na razie nie zamierzał wspominać nic o Casperku.. Może jej powie, a może nie....


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
sonka   Vice Versa [cdn]   07.12.2004 14:34
Chionia   Emily Strange   Witam cię, Sonko na tym forum   07.12.2004 19:26
Kitiara   Rozdział II To twoja wina... [color=olive][i]...   08.12.2004 18:22
AnDzIkA   Świetne! Po prostu super (może dlatego, że...   08.12.2004 22:17
żaba   Lalala a ja to już czytałam na forum Mirrel...   11.12.2004 19:21
Meridien Auris   Proszę, proszę, jak widzę mamy tu zwałkę ludzi...   12.12.2004 13:51
Galia   Niezły pomysł, doprawdy niecodzienny...
P...
  12.12.2004 14:01
żaba  
QUOTE   12.12.2004 17:49
Meridien Auris   >_< Żaba! Ja cię bić nie mam zamiaru...   14.12.2004 18:11
sonka  
QUOTE   14.12.2004 19:57
Raistlin   No cóż ogólnie mówiąc fic nie najgorszy. Nie m...   14.12.2004 20:10
Galia     17.12.2004 17:42
Meridien Auris  
  16.12.2004 12:12
sonka   Nie, nie mówisz tak:) Po prostu chciałam przyp...   17.12.2004 11:56
Raistlin   Do Galii: A można, można   27.12.2004 20:55
Kitiara   Nie drogi Raistlinie. to nie jest, nigdy nie m...   27.12.2004 21:32
Emily Strange   A szkoda, a szkoda
  28.12.2004 00:51
Raistlin   Niech będą dzięki prawdziwym Bogom

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.09.2024 22:59