Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
Kitiara
post 09.12.2004 06:49
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Któryś z kolejnych moich opowek. Długi jak diabli tongue.gif
Występuje tu między innymi paring: Hermiona/Draco - ostrzeżenie dla tych, którzy mają na nich uczulenie.
Pisałam to z myślą opowiadaniu erotycznym, lekkim, prostym, nieskomplikowanym odbiorze i z dużą dawką humoru. Mam nadzieję, że mi się udało stworzyć takie przyjemne i zaskakująco długie (nawet dla autorki) czytadło z happy endem.
Ostrzegam, że od rozdziału czwartego zaczynają się sceny erotyczne i jest ich dosyć sporo. Autorka ponadto nie bawi się w owijanie w bawełnę, tak zwane i pisze wprost, chociaż oczywiście bez wulgaryzmów i z ogromną starannością o zachowanie dobrego smaku.
Milutkiej lektury.


Rozdział I
NOWA


Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.
Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...
„Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.
Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.
Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....
On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.
„Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”
Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.
Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.
Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...
Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.
Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.
Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.
Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.
Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.
Prawiczkiem...
Tak...
Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.
A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.
A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.
Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .
Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.

- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.
- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.
„Ale kaszana” – pomyślał od razu.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.
- No, trochę palę...
„Pieprzę głupoty.”
- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?
- Eee. Chyba nie...
Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.
Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.
- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.
- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.
Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.
- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.
- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.
- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.
- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.
- Rozumiem – skinęła głowa.
- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.
„Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.
- Harry... mam na imię Harry.
- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.
„Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”
Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.
Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.
„Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.
- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.
- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.
- Lilien?!
- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.
- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne
- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?
Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.
„Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.
Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.
- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.
Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.
- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.
- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.
Harry popatrzył na nią uważnie.
Lilien wyciągnęła papierosy.
- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.
- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?
Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.
- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...
„Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.
- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.
Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.
I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.
Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.
Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.
Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.
Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.
Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.
- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.
„Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.
„Wredny charakter...”
Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.
- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.
- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.
- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.
Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.
Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.
- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.
- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?
- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.
- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.
Lilien puściła do niego perskie oko.
„Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!
No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”
- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.
„Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”
- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.
„Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.
- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?
Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.
-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...
- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Harry gapił się na nią jak zauroczony.
„Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”
- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.

- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!
Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery
Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.
„Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”
I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.
- Gadasz z Potterem?!
- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco
- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.
Blondyn wyjął papierosa i zapalił.
Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.
Teraz uśmiechnęła się do blondasa.
- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.
- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.
- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.
- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.
Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.
- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...
- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.
- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.
„Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.
- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.
W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku
- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe
- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...
W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.
Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.
Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...
Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...
Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.

- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.
- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .
- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...
- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem
Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.
Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.
Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.
Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.
Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...
Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.
- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.
- Och, daruj sobie..
- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...
- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem
Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.
- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.
- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.
Harry zaśmiał się szczerze
- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.
Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.
- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.
- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?
- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.
- To ty palisz, Granger?
Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.
- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła
- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.

- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.
- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.
- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie
- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.
Malfoy zaśmiał się serdecznie.
- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.
Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.
Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.
- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.
- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.
- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.
- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.
- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.
Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.
- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.
Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.

- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.
- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.
- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?
- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?
- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.
Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.
Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.
- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?
Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.
- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.
- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.
- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.
To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.
- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...
„Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.
- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.
Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
„Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.
- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...
- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.
„Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.
- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.

>>>>>>

„Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.
„Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”
- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.
- Hę?
- No o czym ty myślisz?
- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.
- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..
- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.

I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.
Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.
Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.
I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.
„Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.
Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.
„To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.
Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...
„No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.
A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.
Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...
Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...
Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów
„Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.
Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.
„Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 22:39


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 28.12.2004 12:47
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko epilog i nastąpi uroczy koniec:)

XI
TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ


Can't explain all the feelings that you're making me feel
My heart's in overdrive and you're behind the steering wheel
Touching you, touching me
Touching you, God you're touching me (…)

I wanna kiss you every minute, every hour, every day
You got me in a spin but everything is A.OK!
Touching you, touching me
Touching you, God you're touching me (…)

I believe in a thing called love
Just listen to the rhythm of my hart
There's a chance we could make it now
We'll be rocking 'til the sun goes down
I believe in a thing called love
Ooh! Guitar!
[Darkness, I believe in a think called love]


Your eyes, tell me how you want me,
I can feel it in your heart beat,
I know you like what you see
Hold me, I'll give you all that you need,
Wrap your love around me
You're so excited,
I can feel you getting hotter, oh baby
I'll take you down, I'll take you down
Where no one's ever gone before
And if you want more, if you want more
More, more (…)

You told me, I'm the only woman for you
Nobody does you like I do
Then make a move before you try
And go much farther, oh baby
You are the one, you, you are the one
And heaven waits here at my door
And if you want more,
If you want more, more, more

Then, Jump!
For my love
Jump in!
And feel my touch
Jump, if you want to taste my kisses in the night then,
Jump for my love
I know my heart can make you happy
Jump in!
You know these arms can feel you up
Jump, if you want to taste my kisses in the night then,
Jump! For my love

When you are next to me,
Oh, I come alive
Your love hurts inside
Oh, it feels so right
Come to me if you want me tonight
[Girls Aloud, Jump]


Kończył się październik i zaczęły się regularne treningi Quiddicha.
- Dobra, to wy sobie dziś poćwiczcie, my możemy jutro – Draco uśmiechnął się blado do Harry’ego, a Gryfoni patrzyli ze zdziwieniem na Kapitanów obu drużyn..
Malfoy był przygaszony i Potter doskonale wiedział dlaczego. Już kila razy próbował porozmawiać z Hermioną, przekonywał ją, że podjęła pochopną decyzję i żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Ale ona nie chciała go wcale słuchać. Wyglądała na nieszczęśliwą, a Harry, mimo tego, że obiecał Draconowi wiele cierpienia za skrzywdzenie przyjaciółki, jakoś nie kwapił się karać Ślizgona, który wyglądał jeszcze markotniej od orzechowookiej Panny Omnibus.
Lilien ze smutkiem patrzyła na swoją bliską koleżankę z "wrogiego obozu".
„Muszę z nią pogadać. Niech Harry mówi, co chce, ale ona szczerze nie porozmawia z drugim facetem, nawet przyjacielem” – pomyślała.

- Jesteś pewien, Malfoy? – zielonooki Kapitan Gryffindoru popatrzył na niego niemal z troską. - W porządku, serio, ja i tak nie czuję się dzisiaj w nastroju do treningu, boisko jest wasze – Draco starał się unikać wzrokU Hermiony, ona zaś czyniła to samo z bardzo dobrym skutkiem.
- Dzięki, Malfoy – Harry z wyrzutem spojrzał na jedną ze swoich zawodniczek i wyszedł jako pierwszy na środek boiska.

- Czemu wracacie? – spytał Severus, który właśnie szedł na boisko, popatrzeć jak gra jego drużyna. Miała do niego dołączyć za chwilę Arabell i obejrzeć z nim trening Ślizgonów.
- No, bo chcieli ćwiczyć Gryfoni, niech mają. My możemy poćwiczyć jutro, poza tym nie czuję się dziś najlepiej.
- Ty ostatnio w ogóle nie czujesz się najlepiej – z politowaniem powiedział Severus. – Wiesz, co? Może chcesz pogadać z chrzestnym, tak szczerze i od serca, co? – dodał, gdy reszta Drużyny się odeszła.
- Eee...
- Żadnych potterowskich dialogów sobie nie życzę – uciął Snape. – Dziś o dziewiętnastej u mnie w gabinecie, musimy pogadać. Zobaczysz, że ci ulży.
- Jasne... – Draco wolał się nie spierać, Severus miał zbyt poważną minę.
- No i co? – spytała de Lincourt, wyłaniając się zza pleców Severusa.
- Gryfoni grają, nie ma co oglądać – szybko oznajmił Severus.
- O! A ja mam ochotę popatrzeć! Dotrzymasz mi towarzystwa, Severusie? – uśmiechnęła się rozbrajająco i Snape nie miał innego wyboru, jak przez godzinę wysłuchiwać, zagrzewających Gryfonów do walki, okrzyków Arabell.
„Albo się starzeję, albo mam fioła na jej punkcie” – pomyślał w pewnym momencie. Za chwile doszedł do słusznego wniosku, że to drugie zdanie jest prawdziwsze. Szalał za nią, myślał o niej niemal cały czas. No i dla niej był w stanie obejrzeć trening Quiddicha Gryfonów, chociaż Harry z daleka wyglądał zupełnie jak James...

„Jak mu powiedzieć, że zostanie ojcem? – myślała Arabell. – Najlepiej wprost, prawda? Powiem przy najbliższej okazji”.
Kobieta czuła wewnętrzny spokój. W jakiś sposób intuicyjnie wyczuwała, że Severus nie będzie zły. Obawiała się raczej jego zaskoczenia, konsternacji, w końcu trochę już go poznała.
„Arabell, będziesz musiała być delikatna” – pomyślała nie bez rozbawienia profesor Obrony przed Czarną Magią.

******
- Jeżeli tak jest, to powiedz jej, że ci na niej zależy – spokojnie orzekł Severus po półgodzinnej rozmowie z Draconem
- Łatwo ci mówić. Powie, że mi zależy tylko na jednym i każe się odwalić.
- A mówiłeś jej, że ci na niej zależy? Skąd wiesz jak zareaguje?
- Jakżeś taki mądry, to czemu nie powiesz de Lincourt, że jest ci bliska i że ci zależy, co? Nie patrz tak na mnie, cała szkoła wie o waszym romansie – Draco był naburmuszony i smutny.
- Draco, my sobie, jak widzisz, dajemy radę – Snape wyglądał na lekko rozdrażnionego. - Nie bój się, powiem jej, chociaż to nie takie łatwe i wiąże się z zaangażowaniem...
- Ano, właśnie! – wszedł mu w słowo Draco.
- I tu cię mam. Ale w takim razie wolisz cierpieć?
- Nie, ja się już tak nie boję zaangażowania, ale to takie... Ona jest jedyną dziewczyną wzwiązekzktórąmógłbymsięzaangażowaćalebojęsiężemnieodtrąci – bardzo szybko i bardzo niewyraźnie powiedział Draco, mocno się rumieniąc.
„Zakochał się jak nic” – pomyślał Severus z czułością
- Możesz powtórzyć, drogi chrześniaku? Nic nie zrozumiałem – Mistrz Eliksirów miał dziwną minę. – Masz, napij się Magicznej Cioci, to dobry, mocny i szlachetny bimber pędzony przeze mnie za cichą zgodą dyrektora, ale o tym cicho-sza – Snape zrobił minę konspiratora. - Napij się i powiedz jeszcze raz, powoli i spokojnie, o co ci chodzi. Nie mam zamiaru ćwiczyć na tobie Legilimencji, liczę na szczerość.
Draco okazał się zafascynowany Magiczną Ciocią.
- To jest pyszne – powiedział. – Co ty wujku dodajesz, że ma taki zajefajny smaczek?
- Po pierwsze, mów po ludzku, a nie po mugolsku, a po drugie, nie mogę ci powiedzieć, bo to moja słodka tajemnica.
- Rozumiem, mam tylko prośbę. Ponieważ stoję Potterowi jeszcze jedną wódkę – Draco zignorował minę nauczyciela z serii „co ta młodzież po nocach wyrabia w dormitoriach” i ciągnął niezrażony dalej – to czy mógłbyś mi odpalić jedną flaszkę, a nawet dwie, drugą dla mnie na jakąś okazję, bo to jest świetne.
- Najpierw powiedz po angielsku, a nie po angielskiemu, to, co mówiłeś wcześniej, a co do bimbru, dogadamy się później – orzekł Severus i splótł ramiona w geście oczekiwania. – Słucham.
- Ona jest jedyną dziewczyną – Draco się zawahał, ale wzrok Severusa był ciepły (sic!) i łagodny, co zdarzało się niezwykle rzadko i chłopak podjął temat zwierzania się - w związek, z którą mógłbym się zaangażować, ale boję się, że mnie odtrąci... A raczej już odtrąciła i zrobi to pewnie po raz drugi.
- Co za fatalizm. Bądź z nią szczery.
- I kto to mówi?
- Cicho bądź, bo ci bimbru nie dam – Severus uśmiechnął się złośliwie.
- My, mężczyźni jesteśmy emocjonalnie zubożali w stosunku do kobiet – powiedział nagle Draco.- Zwłaszcza tacy jak ja, którzy nie wierzą w szczere uczucie, i którzy uciekają od zaangażowania. To żałosne.
- To prawda – Severus popatrzył ze zdziwieniem na Dracona, który powiedział na głos słowa, których on sam obawiał się wymówić.
- Ona ma mnie za płytkiego samca – Draco popatrzył z miną skazańca na swojego opiekuna i ojca chrzestnego w jednym. – Myśli, że mi tylko na seksie zależy i na niczym więcej, ale ja za nią tęsknię tak w ogóle.
- To jej o tym powiedz.
- A ona mi znowu odpowie sayonara i goodbye, tak? – żałośnie stwierdził blondwłosy Casanova i dolał sobie troszeczkę bimbru. Severus zrobił to samo.
- Wiesz, zawsze jest to ryzyko... Musisz spróbować.
- Ale powiem ci tak szczerzę, chociaż się tego wstydzę...
- Tak? Nie martw się, nie będę z ciebie drwił, Draco – Snape łyknął trochę ze szklanki i lekko się skrzywił, bo trunek był bardzo mocny chociaż słodkawy w smaku.
- No, wiesz, ja się po prostu boję, że dostanę kosza, nie wiem, co wtedy zrobię. Tak bardzo mi zależy na tym, żeby do mnie wróciła, że cholernie boję się odrzucenia, rozumiesz, drogi ojcze chrzestny?
Severus ciężko westchnął. Zastanowił się, co sam by zrobił, gdyby Arabell go rzuciła. Czułby się paskudnie.
- Wiem, co masz na myśli, naprawdę – powiedział po chwili milczenia i zatopił spojrzenie swoich czarnych, bezdennych oczu w szarych tęczówkach chłopaka.
- Ja wiem, że w końcu muszę się odważyć. Żeby było zabawniej, to właśnie seksu brakuje mi w najmniejszym stopniu, chociaż też za tym tęsknię, a na początku cholernie mi doskwierał brak miłosnych uniesień z Hermioną. Brakuje mi jej uśmiechu, ciętych odpowiedzi, jej poczucia humoru, jej bliskości i ciepła, tego jak potrafiła mnie słuchać, pocieszyć, poprawić mi nastrój. Ależ byłem kretynem, że nie okazywałem jej jak wiele dla mnie znaczy.... Boże, co ja mówię! – Draco jednym haustem wypił resztę bimbru i zapalił papierosa.
- Nie obraź się, Dracze, ale gadasz jak zakochany – powiedział Severus i obserwował nietypową reakcję swojego ucznia.
Malfoy, co prawda, spojrzał koso na Mistrza Eliksirów, ale ani się nie zaperzył, ani nie zdenerwował.
- Widzisz, ty też to mówisz. Lilien tak samo zdiagnozowała moją chorobę. Może Granger rzuciła na mnie jakiś czar miłosny? – próbował zażartować, ale sam uśmiechnął się bardzo smutno do tego „przypuszczenia”.
- Ech, to może są i czary, ale nie tego typu – Snape pokręcił przecząco głową i nalał sobie kolejną porcję Magicznej Cioci, chłopak jednak dał znak nauczycielowi, że nie chce więcej, gdy ten spróbował dolać alkoholu także do jego szklaneczki.
- Sam sobie muszę z tym poradzić, dobrze o tym wiem. Zbyt wiele Magicznej Cioci może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc w rozwiązaniu mojego powikłanego życia emocjonalnego.
- Draco, przestań, bo zaczynam mieć wątpliwości, co do tego, który z nas jest dorosły – zażartował mile zaskoczony dojrzałą postawą młodzieńca Severus. Ślizgon uśmiechnął się smutno, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.
Obydwaj mężczyźni siedzieli w ciszy przez kilka chwil.

- Kiedy idziesz odwiedzić mamę? - spytał z troską w głosie Severus.
- Jutro. Ostatnio z nią coraz lepiej. Pytała mnie w zeszłym tygodniu jak tam w szkole i czy w końcu zechciała spotykać się ze mną jakaś porządna dziewczyna, i czy umówiła się ze mną na więcej niż trzy randki. I co ja jej mogłem powiedzieć? Że jest taka jedna, na której mi zależy, ale pozwoliłem jej odejść, bo nie okazałem jej swojego zaangażowania i zachowywałem się jak zimny drań? No, sam powiedz – gorzkie, pełne smutku słowa lekko zirytowały Snape’a.
- Draco, przestań się zadręczać, po prostu porozmawiaj z Hermioną. Mogę ci tylko powiedzieć, że ona wcale nie wygląda na szczęśliwą i według mnie masz u niej nie tylko szansę, ale ogromną szansę, musisz tylko odpowiednio się zachować. Nie bądź macho i tyle.
Chłopak westchnął.
- Masz rację. Dzięki za rozmowę i za poczęstunek – kiwnął głową w kierunku pustej szklanki. – Pójdę już do siebie, mam o czym myśleć w samotności.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Draco, poczekaj, chciałeś dwie butelki bimbru. – Severus wstał i podszedł do dobrze wyposażonego barku. – Proszę – powiedział i podał młodzieńcowi dwie Magiczne Ciocie. – Nie spij Pottera, bo i tak wolno myśli.
- Nie ma strachu – chłopak szczerze się uśmiechnął. – Dobranoc i jeszcze raz dzięki za rozmowę. Trochę się wygadałem i mi ulżyło. Życzę szczęścia z de Lincourt.
- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć. Trzymaj się Draco, będzie dobrze, zobaczysz
- Obyś miał rację – Ślizgon wyszedł i zamyślony ruszył w kierunku pokoju wspólnego Domu Węża.

******
Była pierwsza sobotnia noc listopadowa. A raczej późny wieczór. Na dworze było jednak ciemno jak w nocy, wiał porywisty wiatr, a deszcz zaciekle zacinał o szyby okien Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Severus wpatrywał się w niemal czarny jak jego oczy krajobraz za oknem. Miał wrażenie, że deszcz w końcu doprowadzi do popękania szyb.
Drzwi za nim otworzyły się z cichutkim skrzypieniem i Severus nadstawił uszu.
- Sever – usłyszał cichy, miękki szept kobiety.
- Co tu robisz, Arabell? – zapytał nie odwracając się od okna, zafascynowany gwałtownością i wściekłością burzy. Niebo przecięła błyskawica i dał się słyszeć niezbyt odległy huk grzmotu.
- Boisz się burzy? – de Lincourt nie potrzebowała światła by oczami wyobraźni zobaczyć lekki ironiczny uśmiech Mistrza Eliksirów, powodujący nikłe wygięcie kącików wąskich warg.
- Nie, burze są mi całkowicie obojętne, – odrzekła cicho – ale ty nie – powiedziała to i wcale nie przyszło jej to z trudem. Severus wyglądał tak, jakby nie dosłyszał drugiej części zdania. Oczy kobiety powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Widziała teraz wyraźnie jego sylwetkę na tle niemal czarnego okna.
- Ja uwielbiam burze... Jak takie potężne zjawisko natury może być dla kogokolwiek obojętne? Burzy można się bać, albo jej nienawidzić, zupełnie jak mnie – w głosie Snape’a dało się wyczuć gorzką ironię i sarkazm. – Tylko dziwni ludzie kochają ten żywioł. Dziwacy, samotnicy i tym podobni.
- Uważasz, że jestem nienormalna? – spytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Bo mówisz, że burza jest ci obojętna? – odpowiedział zapytaniem.
- Bo mówię, że ty nie jesteś mi obojętny, Sev – wyszeptała mu do ucha, wspinając się na palce.
Mężczyzna odwrócił się do niej przodem. Było ciemno, ale wyraźnie widział jej ciemnoniebieskie oczy wpatrujące się niego z powagą.
- Bredzisz, Bell – szepnął cicho i wsunął dłonie w jej rozpuszczone, miedziane włosy.
- Nie bredzę – uśmiechnęła się ciepło i przywarła mocno do jego twardego, silnego ciała.
Severus pochylił się i delikatnie musnął wargami jej czoło.
- Czemu przyszłaś?
- Bo tęskniłam, chciałam być przy tobie... z tobą. Chciałam porozmawiać, ale teraz... – zawahała się i zamknęła oczy.
- Tak? – wyszeptał do jej ucha. Czuła jego ciepły oddech i słyszała miarowe bicie serca.
Uśmiechnęła się w duchu na myśl o tym, jak setki razy na korytarzu słyszała w rozmowach uczniów, że Snape serca nie ma.
- Chce się z tobą kochać – szepnęła.
- Nimfomanka – zadrwił, ale wyczuła w jego głosie ciepło i czułość. – Już myślałem, że coś do mnie czujesz, a tobie chodzi tylko o seks.
- Oczywiście, a co myślałeś niepoprawny romantyku? – odpowiedziała mu żartobliwie.
Severus cicho się zaśmiał. Rzadko kiedy śmiał się w ten sposób. Kiedyś robił tak przy swojej ukochanej żonie, teraz przy dwóch kobietach, które zawładnęły jego sercem. Lilien i Arabell. Był to ciepły i miło brzmiący śmiech. Niemal dobroduszny.

Kobieta delikatnie pocałowała szyję swojego kochanka, a mężczyzna przytulił ją do siebie mocniej. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli i całowała każdy odkryty fragment skóry Severusa.
Znała na pamięć rozkład jego prywatnego pokoju, więc brak światła nie przeszkadzał jej w podprowadzeniu Mistrza Eliksirów do głębokiego fotela. Pchnęła go lekko na wygodne siedzenia a sama usiadła okrakiem na jego kolanach. Odepchnęła jego dłonie, gdy sięgnął pod obcisłą granatową bluzkę.
Zamruczał z niezadowolenia.
- Sev, pozwól mi się sobą zająć, dobrze? – Arabell miała ochotę chociaż raz odwdzięczyć się za wszystkie cudowne pieszczoty, którymi ją zawsze obdarzał.
- A jak nie pozwolę? – spytał przekornie.
- To cię zwiążę magicznymi więzami – odrzekła spokojnie.
- Ostra jesteś - zażartował.
- Owszem, jestem i nie zmuszaj mnie do tego żebym ci pokazała, jak bardzo – Arabell szeptała do ucha mężczyzny, a jej dłonie powoli rozpinały ostatnie guziki jego jedwabnej koszuli.
- Będę w takim razie grzeczny – powiedział z delikatną nutką drwiny w głosie i pozwolił jej na delikatne pieszczoty.
Arabell całowała klatkę piersiową Severusa, a dłońmi pieściła jego płaski brzuch. Mężczyzna westchnął cicho, kiedyl zaczęła ssać delikatnie jego sutek. Odsunęła się od niego nieco, żeby swobodnie rozpiąć czarne spodnie Mistrza Eliksirów. Severus ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował miękkie wargi kobiety. Rozchyliła usta, pozwalając mu na głęboki, zmysłowy i czuły pocałunek.
- Jesteś wyjątkowa – wyszeptał jej do ucha i tym razem to Arabell odnalazła jego usta, by obdarzyć go namiętnym i gwałtownym pocałunkiem.
Odsunęła się po chwili i uklękła przed nim, by ściągnąć swojemu kochankowi spodnie i bokserki. Snape teraz przedstawiał sobą ciekawy widok (a raczej przedstawiałby, gdyby był widoczny w jakimkolwiek świetle), bo został w samych (czarnych, oczywiście) skarpetkach.
Arabell delikatnie pieściła wnętrze ud mężczyzny. Jej palce ześlizgnęły się na jego twardą męskość i Severus wciągnął ze świstem powietrze.
Objęła członek jedną dłonią, a palcami drugiej pieściła jądra kochanka. Jej usta musnęły delikatnie żołądź. Poczuła, jak pod wpływem jej pieszczot męskość zwiększa swoje rozmiary.
- Bell... – jęknął cicho Severus i wsunął palce we włosy kobiety przyciągając ja do swojego rozpalonego ciała.
Ssała delikatnie główkę, pomagając sobie pieszczotami rąk i chociaż mężczyzna obiecał sobie w duchu, że będzie nad sobą panował, na nic to się zdało. Jęczał bezwiednie z rozkoszy, a jego dłonie zacisnęły się mocno na włosach kochanki.
Doprowadziła go niemal do utraty zmysłów. Spełnienie, które osiągnął było tak silne, że z jego oczu popłynęły łzy.
Arabell przełknęła nasienie i przytuliła policzek do uda mężczyzny. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że go kocha, i że jest szczęśliwa nosząc pod sercem jego dziecko, ale nie wiedziała jak.

Po kilku chwilach poczuła jak silne dłonie obejmują jej ramiona i unoszą ją z klęczek. Severus posadził ją sobie na kolanach i mocno ją przytulił. Słyszała jak jego serce powoli odzyskuje spokojniejszy rytm. Zamknęła oczy poddając się pieszczotom jego dłoni, które delikatnie gładziły jej plecy, kark i włosy.
- Wszystko w porządku? – spytał po chwili z troską.
- Tak – szepnęła. – Ja tak naprawdę... chciałam ci coś powiedzieć – cieszyła się, że jest ciemno, bo to było o wiele trudniejsze niż myślała, a tak chociaż nie musiała mu patrzeć w oczy.
- Mhm? – wymruczał i pochylił się, by pocałować ją w policzek.
- Wiesz... będę miała z tobą dziecko – wypaliła i przełknęła głośno ślinę.
Cisza, która zapadła po tych słowach, przeraziła ją bardziej niż gdyby wrzasnął „co?”, „jak mogłaś?”, albo coś w tym stylu.
- Ja nie chciałam... – zaczęła się tłumaczyć ze strachem, ale Severus położył palce na jej ustach.
- Cii... – szepnął.
Wiadomość poraziła go jak piorun, ale nie czuł się ani zły, ani oszukany, poczuł coś o wiele bardziej niepokojącego. Poczuł się szczęśliwy. Ale, czy rzeczywiście to było niepokojące? Przecież chciał być z tą kobietą. Naprawdę chciał i dziecko mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Jesteś pewna? – spytał i pocałował jej dłoń
- Tak.. To już czwarty tydzień, robiłam sobie test odpowiednim eliksirem. Ja wiem, że to dla ciebie zaskoczenie i chcę tego dziecka, ale jeżeli ty się nie zgodzisz... to trudno... – mówiła cicho i niepewnie, a głos jej drżał.
Zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem.
- Nic nie mów – wyszeptał. Położył dłoń na jej brzuchu. –Będę ojcem? To już drugi raz w moim życiu, tym razem powinienem sobie poradzić.
Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy.
- No, co ty? Jesteś świetnym pedagogiem i wychowawcą, czyżbyś wątpił w swoje zdolności, Severusie? – zażartowała.
- Nie, tylko poprzednio nie miałem zbyt wielkiej praktyki. Lil wychowywała ciotka... była taka sytuacja... – westchnął głośno. – Wiesz, kiedyś ci opowiem.
- Dobrze. Teraz już wiem, dlaczego masz takie świetne kontakty z młodzieżą – pozwoliła sobie na odrobinę sarkazmu.
- Nie igraj ze mną, de Lincourt – Severus udawał, że jest zły.
- Bo co mi zrobisz? – roześmiała się kobieta. Poczuła się szczęśliwa, nie mogła uwierzyć, że on tak samo cieszy się z tego dziecka jak ona.
- Coś wymyślę.
Severus podniósł Arabell, wstał i podszedł po omacku do łóżka, na którym ją wygodnie ułożył. Powoli zdjął z niej bluzkę i rozpiął stanik. Po chwili czuła jego delikatne, silne dłonie błądzące po ciele i wargi muskające jej piersi. Jęknęła cichutko.
- Jestem przy nadziei i trzeba się ze mną obchodzić delikatnie.
- Przecież chciałaś się kochać – Severus pocałował jej ciepłe wargi.
- Ja tak, ale nie wiem czy ono nie ma nic przeciwko temu – zażartowała pokazując na swój, jeszcze płaski brzuch.
Severus uśmiechnął się i nic sobie nie robił z udawanych protestów Arabell, ściągnął z niej obcisłe, czarne dżinsy.
Pocałował delikatnie brzuch kobiety i przyłożył do niego ucho. Odchylił się i palcem postukał w napiętą skórę.
- Tu tata – powiedział cicho. – Jesteś tam, mały? Synku?
- A skąd wiesz, że to on? Wypraszam sobie, to na pewno jest dziewczynka.
- O, a ty skąd wiesz?
- Na tej samej zasadzie, co ty.
Severus przystawił jeszcze raz głowę do brzucha kobiety.
- Mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby mama się trochę pokochała – stwierdził z powagą i jeszcze raz ucałował usta de Lincourt.
- W takim razie miałeś racje, to facet – nie bez złośliwości odrzekła Arabell, gdy oderwał swoje wargi od jej warg.
- Ach, wy kobiety. Myślicie, że my tylko o jednym – zawiesił głos i po chwili dodał z rozbrajającym uśmiechem - i macie rację.
Arabell zaśmiała się i objęła mocno swojego kochanka.

Tak delikatnie, jak tej nocy nie kochali się nigdy wcześniej. Poruszali się powolutku, a w ciszy i ciemności otulającej pomieszczenie dało się słyszeć jedynie szepty, westchnienia i jęki obojga kochanków. Później Arabell zasnęła wtulona w męskie, ciepłe ciało. Czuła się bezpiecznie i bardzo dobrze.

******
Hermiona chodziła przybita i smutna, ale coraz lepiej potrafiła się maskować chociaż serce się jej krajało, gdy widziała smutne oczy Ślizgona, któremu dała gigantycznego kosza miesiąc wcześniej. Przechodziła właśnie obok Severusa, który lekko się do niej uśmiechnął, gdy powiedział „dzień dobry, sir”. Było to dla niej zaskoczeniem, chociaż niewielkim, bo nauczyciel od tygodnia miał niebywale dobry humor i nie odejmował Gryfonom punktów tak często. Hermiona zdołała też zauważyć, że de Lincourt stała się także bardziej wyrozumiał.
„Chociaż oni są szczęśliwi” – pomyślała na poły sarkastycznie, na poły ze smutkiem.

Była sobota i szła z biblioteki na obiad, który miał rozpocząć się za kwadrans. Ron się do niej nie odzywał od jakiegoś czasu, co było jej absolutnie na rękę. Zbliżyła się za to do Luny i Ginny, stały się przyjaciółkami. Lilien ostatnio trochę jej unikała, ale nie była zła, raczej nie wiedziała, jak ma rozmawiać z orzechowooką, za co Hermiona nie potrafiła jej winić. Była przecież przyjaciółką Dracona.
„O wilku mowa” – pomyślała Hermiona, gdy usłyszała za plecami znajomy, dziewczęcy głos.
- Poczekaj, Herm!
- Cześć, Lil – dziewczyna odwróciła się i nieśmiało uśmiechnęła. Ona też nie wiedziała jak ma rozmawiać z panną Snape, czuła się w jakiś sposób winna wobec niej. Lilien także kochała Dracona, tylko w inny sposób.
Tak, Hermiona kochała tego niepoprawnego drania z blond włosami i zabójczym zimnym spojrzeniu szarych oczu, a przyznanie się przed sobą do siły własnych uczuć wcale nie ułatwiało jej próby zapomnienia o chłopaku.
- Chcę pogadać po kolacji, dobra? – Lilien uśmiechała się przyjaźnie.
- Dobrze – Hermiona popatrzyła na nią z zaciekawieniem. Doskonale wiedziała o czym Ślizgonka chce rozmawiać i jęknęła w duchu, ale nie chciała być niemiła.

*
Ron niestety był już w Wielkiej Sali. On i kilkoro uczniów z Hufflepuffu. Powoli schodzili się ludzie z innych Domów.
Hermiona usiadła jak najdalej od Weasleya
Ronald popatrzył na nią ironicznie i bardzo zimno, tak jakby była zwykłąpuszczalską.
„No, ale za kogo on mnie ma?” – pomyślała smutno.
Wszedł Draco i posłał jej smutne spojrzenie... jak zwykle i spokojnie usiadł przy swoim stole.
- Książe cię porzucił? – spytał Ron i jadowicie się uśmiechnął. Hermiona nie miała ochoty opowiadać, kto kogo porzucił. I zignorowała „przyjaciela”.
- Już znudziła mu się mała szlamowata panna Kopciuszek – dziewczyna zacisnęła zęby. Miała ochotę wstać i mu przywalić, ale nie chciała marnować energii na takiego głąba.
„Jak się nie odezwę, da mi spokój” – pomyślała, ale za chwilę dowiedziała się, jak bardzo się myliła.
Ronald wstał i usiadł obok niej. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.
- Jak często się z nim pieprzyłaś? – spytał ze słodkim uśmiechem, nachylając się do jej ucha.
- Nie pieprzyłam się z nim, tylko uprawiałam miłość fizyczną, Weasley – syknęła przez zęby, chociaż miała się nie odzywać.
- Brakuje ci tego, kochanie? – zadrwił.
Owszem, brakowało jej. Brakowało jej wszystkiego, co wiązało się z Malfoyem, nawet takich głupstw, którymi jej robił obciach, jak wtedy z żeglowaniem...
- Daj mi spokój, Ron – szepnęła, oblewając się rumieńcem.

Lilien i Draco z niepokojem patrzyli na stół Gryfonów, gdzie była dopiero jedna czwarta uczniów
- Znowu jej dokucza, a nie robił tego już tak długo – Lilien pokiwała głową z politowaniem.
- Jak tak bardzo o tym marzy, to mu po prostu przyłożę – syknął Draco.
- Lepiej pogadaj z Hermioną, tchórzu – dziewczyna rzucała mu pełne czułości, ale i zniecierpliwione spojrzenie. Draco wywrócił oczami.
- Pogadam - zarumienił się, wymawiając to słowo.
- Chyba na greckie kalendy* – zadrwiła Lilien i popatrzyła na nową falę uczniów wlewających się do Sali.
- Pogadam! – już pewniej powtórzył Ślizgon i popatrzył na przyjaciółkę z irytacją.
- Wolisz chyba gadać z własną ręką – dalej drażniła go Snape.
- Słuchaj, nie bądź dla mnie jak taka Weasley jest dla Hermiony, okey?! – zdenerwował się chłopak.
- Nie, po prostu próbuję cię do czegoś zmobilizować... No, sorry za tą niewybredną aluzję, Draco – uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że ma minę hipogryfa - mordercy i Malfoy tylko pokręcił z dezaprobatą swoją blond głową.
Obydwoje jak jeden mąż spojrzeli na stół Gryffindoru.

- Dać ci spokój? A nie potrzebujesz pocieszenia? – Ron obleśnie się uśmiechnął i położył poufale dłoń na ramieniu Hermiony. – Mogę cię pocieszyć, chociaż nie mam tyle kasy, co Malfoy, księżniczko.
- Mam gdzieś czyjąkolwiek kasę i dobrze o tym wiesz. Zabierz łapy, bo nie ręczę za siebie – dziewczyna była zła i bliska łez.

- Kurwa, zaraz tam podejdę i dam mu w ryj – powiedział cicho Draco, patrząc jak Hermiona wzdryga się od niechcianych objęć Weasleya.
Lilien pogłaskała go po plecach.
- Uspokój się, ona sobie poradzi, a poza tym, zaraz przyjdzie Harry i go utemperuje.
- Miałem z nim pić wódkę. Ma dziś przyjść do mnie.
- O, będziecie obgadywać kobiety?
- A co, tylko wam wolno? – spytał zaczepnie i uśmiechnął się szeroko. – Nie bój nic, nie dam złego słowa o tobie powiedzieć.
- Nie dasz, bo sam będziesz o mnie mówił baaaaaaardzo dobrze – zadrwiła Lilien i pocałowała go w policzek.

Hermionie ścisnęło się serce na ten widok. Jak ona chciała być teraz na miejscu Lilien. Zazdrościła jej, ale nie tak zawistnie, bo wiedziała, że między nimi nie ma nic więcej jak braterska miłość.
- Och, Wielki Draco łatwo sobie znajduje pocieszenie, nie? – drwił Ron prosto do jej ucha.
- Nie obrażaj Lilien ani Malfoya, dobrze ci radzę – warknął ktoś obok. – I odsuń się od Hermiony, bo ona nie ma zamiaru siedzieć obok ciebie – Harry spojrzał ze złością na Weasleya.
Ron wstał.
- Jasne, Harry – powiedział lepkim jak miód głosem. – Siadaj sobie obok panienki Ja Wolę Bogate Chamskie Arystokratyczne Świnie – powiedział głośno i wyraźnie. Wszyscy uczniowie spojrzeli w jego kierunku.
- Jeszcze jedno słowo, a cię strzelę w ryj – syknął Harry.
- Odeszła mi ochota na jedzenie przy takiej dziwce jak ty – syknął do ucha dziewczyny Ronald i wyszedł z Sali.
- No i co się lampicie?! – Krzyknął na zaciekawionych uczniów Potter.
Ludzie powoli odwracali wzrok i zajmowali miejsca przy stołach.

Draco ze smutkiem patrzył jak Hermiona heroicznie powstrzymuje łzy.
- Jeżeli ją chociaż jednym słowem obraził, to go zabiję – powiedział bardzo cicho.
- I pójdziesz siedzieć – Lilien westchnęła. – Lepiej zajmij się Hermioną, nie Weasleyem.
- A kto zajmie się tym bucem, żeby dał jej spokój?
- Sam przed chwilą widziałeś – wzruszyła ramionami Ślizgonka.
- Och, Wielki Harry Rycerski Gryfon – z drwiną powiedział Draco.
- No wiesz? Zazdrosny o mojego chłopa jesteś? Wrzuć na luz – Draco spojrzał na nią z rozkosznym uśmiechem.

Harry objął Hermionę opiekuńczym gestem i troszkę ją to uspokoiło.
- Co się stało? – spytał łagodnie. – Jak tylko powie ci coś niemiłego, wal do mnie.
- Sugerował mi jedynie, że Draco się mną znudził i mnie rzucił, co za palant. – westchnęła. Wolała nie wypominać o sugestiach na temat Dracona i Lilien, Harry i tak wyglądał na poruszonego.
- Nie przejmuj się, ale wiesz, ja cię nie rozumiem. Sama sobie zrobiłaś krzywdę, zrywając z nim – popatrzył na dziewczynę ze smutkiem i pogłaskał jej gęste, kasztanowe włosy.
- Ty nie rozumiesz, Harry. Ja sobie robiłam większą krzywdę, gdy z nim byłam, bo robiłam sobie nadzieje i tyle. Koniec tematu.
Harry pogładził ją po plecach i pocałował w policzek.
- Porozmawiaj z nim – powiedział po prostu i spojrzał na stół Slytherinu w momencie, gdy Draco zabijał go zazdrosnym spojrzeniem.
- Żal mi go – wypalił, a Hermiona otrząsnęła się i jedynie wbiła wzrok w podłogę

- Jestem zazdrosny nawet o widelec, który trzyma w ręku, o jej szatę, o różdżkę, o wszystko, o Pottera, bo ją objął – głos Draco był z jednej strony ironiczny, z drugiej smutny.
- Wpędzasz się w paranoję, kotku – orzekła Lil. – Chociaż o różdżkę... Może powinieneś być zazdrosny... ale nie, nieco cieńsza od twojego sprzętu. Tylko trochę, ale to kwestia przyzwyczajenia.... – Lilien rozjaśniała się, widząc jak twarz Dracona przybiera wyraz spotęgowanej złości.
- Lilien, a chcesz dostać?
- A co mi dasz? – uśmiechnęła się zalotnie. – Swoja różdżkę? – złośliwy uśmiech zastąpił ten zalotny, a dłoń dziewczyny bezczelnie spoczęła na udzie chłopaka.
- Weź przestań – Draco popatrzył na nią z lekkim zażenowaniem. – Jestem wyposzczony i nie ręczę za siebie.
- O... A sam sobie nie radzisz? – Lilien uroczo zamrugała i wlepiła w niego rozanielony wzrok.
- To nie to samo. Więc uważaj, Lil – Draco uniósł brew i ścisnął jej rękę.
- Zrobisz to przy wszystkich? – w jej oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia
- Nie, po obiedzie, zaciągnę cię do siebie – Lilien się zaśmiała i potargała włosy chłopaka.
- Chociaż poczucia humoru jeszcze nie straciłeś – cmoknęła go w policzek i ponownie potargała mu blond czuprynę.
- Mój aniołek – powiedział czule chłopak i mocno ja objął. – Co ja bym bez ciebie zrobił, co? – przytulił ją z całej siły i mocno cmoknął w czoło, aż ludzie przy stole Slytherinu zaczęli się oglądać w ich kierunku.
- Umarłbyś ze zgryzoty, ale ja ci nie pozwolę. Jesteś zakochany i cierpisz, wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Zakochany – Draco przewrócił teatralnie oczami i popatrzył na nią sceptycznie, ale nie protestował tak intensywnie, jak zdarzało mu się wcześniej.
- Lilien wiedzieć, co mówić. Draco nie zaprzeczać, bo być tylko samiec, a samiec się mylić, o! – Snape zrobiła prześmieszną minę i pokazała mu język.
- Tak, Lilien być mądra małpecka, pomóc Draco zrozumieć sam siebie i dać mu swój przydział banana, żeby on poczuć lepiej.... ech Lil... dorośnij – Ślizgon pokręcił z dezaprobatą głową, ale uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Och, Draco, właśnie takiego cię uwielbiam....
- Wiem... khem, khem. Wyznałaś Potterowi uczucia?– chłopak zmienił delikatnie temat.
- Eee... wyznam – szepnęła i się zarumieniła.
Spojrzała odruchowo na Harry’ego, który spokojnie jadł zupę ogórkową i westchnęła.
- Jak mu nie powiesz, to sam mu wygadam, serio.
- No wiesz? Dobra, jak to zrobisz, to ja powiem Hermionie, że też ją kochasz, w końcu to prawda, chociaż bronisz się przed nią jak możesz – zaperzyła się Snape.
- Lil, ty mu to mówisz od kilku tygodni – Draco olał groźbę przyjaciółki.
- Z ręka na sercu, Draco. Najpóźniej za tydzień Harry się dowie, możemy się zakładać. I to ode mnie się dowie, nie od ciebie.
- Trzymam cię za słowo – cmoknął ją w policzek i zabrał się za jedzenie.
- A ty masz pogadać z Herm, bo jak nie to ja pogadam z tobą, ale będzie bolało – cicho i jadowicie syknęła Lilien. – Ja mówię poważnie, Dracze.
- Wiem – chłopak skinął głową. Doskonale znał dziewczynę i wiedział, że mówi jak najbardziej serio. – Pogadam z nią, naprawdę – Lilien uśmiechnęła się do niego, a Draco poważnie popatrzył w jej czarne oczy.
- To dziwne, ale ja ci wierzę, draniu – dziewczyna posłała mu szczery uśmiech.

* czyli nigdy...


******
- No, Hermi, jazda na spowiedź! – Lilien pokiwała palcem w kierunku Gryfonki.
- Spowiedź? Miałyśmy pogadać, a się spowiadać... – orzechowooka uniosła do góry brew.
- Spowiadaj się z tego, co nagadała ci ta ruda kreatura, ale już!
- Jeeez, Lilien nie drzyj mi się do ucha – Draco posłał jej spojrzenie pełne urazy i naprawdę złapał się za ucho.
- Nie mówię do ciebie – odrzekła beztrosko czarnowłosa. – Po co słuchasz?
- Ty nie mówisz do mnie?! Ty się po prostu wydzierasz, aż włosy dęba stają – poirytowany chłopak pokręcił z dezaprobatą swoim blond łebkiem.
- Tylko włosy? – niewinnie spytała Snape, wpatrując się z rozbawieniem w Hermionę. Draco się lekko zarumienił i popukał w czoło.
- Lilien, chociaż raz przeżyj dzień bez aluzji – powiedziała spokojnie Hermiona posyłając jej blady uśmiech.
- Dzień bez aluzji jest dniem straconym – grzecznie odpowiedziała Ślizgonka. – Chodź w jakieś spokojne miejsce, może na błonia, to sobie pogadamy.
- Ale ja nie chce gadać o zaczepkach Rona.
- Ale ja chcę – Lilien objęła ją po przyjacielsku i przytuliła. Hermionie od razu przeszła chęć na protesty i kłótnie. Uśmiechnęła się niepewnie do Lilien i dała się grzecznie wyprowadzić na błonia.

- Cholera – powiedział cicho, sam do siebie, Draco. – Jestem zazdrosny nawet o Lilien, chyba się leczyć powinienem.
- Nie da się ukryć – usłyszał w odpowiedzi cichy i jadowity szept.
- Potter, weź ty się zajmij sobą – spojrzał nieprzyjaźnie na zielonookiego Gryfona i wrócił do swoich niewesołych myśli.
Harry przypatrywał mu się przez dłuższą chwilę. Było mu go coraz bardziej żal.
- Serce się człowiekowi kraje, jak na ciebie patrzy – powiedział łagodnie. - Wiesz co, Malfoy? Ty trochę nawet schudłeś przez to wszystko – wlepił w Ślizgona irytująco zaciekawiona i niemal zatroskane spojrzenie. - Przyjdę dziś do ciebie na tą twoją wódkę i przemówię ci do rozsądku
- Dzięki za pamięć – zakpił Draco.
- Ja mówię poważnie.
- To wzruszające – sarkastycznie stwierdził Malfoy. - Nie powinieneś przypadkiem mi dołożyć? W końcu miałeś to zrobić, jeśli skrzywdzę Hermionę. – Draco patrzył na Harry’ego z zainteresowaniem i wyczekiwaniem w szarych oczach. – Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne fakty, to chyba ją skrzywdziłem, może nawet bardzo.
- Według obiektywnych faktów, to ona zostawiła ciebie, a nie ty ją, Malfoy - spokojnie odrzekł Harry. – Co prawda, po szkole krążą plotki jakobyś zdradzał ją na prawo i lewo, co było powodem rozstania, ale o tym zapewne wiesz, tak jak ja wiem, że to bzdura – Potter wzruszył ramionami.
- No, ja to rzeczywiście WIEM, ale dziwię się, że ty także, Potter – głos Malfoya ociekał ironią i sarkazmem.
- Możesz sobie drwić z tego, co mówię. Mam to gdzieś, ale naprawdę przywalę ci, jeżeli w końcu z nią nie porozmawiasz. Tobie, albo jej, albo wam obojgu – mówił spokojnie Harry.
- A tknij ją tylko jednym palcem – syknął w afekcie rozzłoszczony Draco i wbił pełen nienawiści wzrok w Gryfona.
- No widzisz, Malfoy? Zależy ci na Hermionie. To weź w końcu jej to powiedz. – Potter wpatrywał się w Ślizgona z zaciekawieniem, zdziwieniem i silną irytacją. Draco wyglądał na lekko zaskoczonego jego słowami.
– Przemyśl to i do zobaczenia o dziesiątej wieczorem na wódce – dodał jeszcze Harry i ruszył swoją drogą.
Draco nic nie odpowiedział, tylko popatrzył smętnie za oddalającym się Harrym. Doskonale wiedział, że Gryfon ma rację.

******
Rozmowa Hermiony i Lilien była krótka. Gryfonka opowiedziała jej o zaczepkach Rona i panna Snape sucho stwierdziła, że jak dorwie „ryżą łasicę”, to jej nakopie.
Oświadczyła także, że Malfoy cierpi strasznie z powodu rozstania i że Hermiona powinna przemyśleć tą sprawę jeszcze raz, już na spokojnie.
- Ale ja za bardzo się zaangażowałam i nie chcę się zawieść – oświadczyła zgodnie z prawdą Gryfonka i odgarnęła z czoła niesforny kasztanowy lok.
- Na moje oko, on też się zaangażował, mimo że nie bardzo chce się do tego przyznać. To tchórz, powiedział, że z tobą porozmawia i nic. Bądź tą mądrzejszą i zacznij rozmowę. – Lilien mówiła cicho i spokojnie, z troską.
- Tak, ZAANGAŻOWAŁ SIĘ. Tylko nieco inaczej – sarkastycznie wypaliła Granger.
- Oj, bo się założę i wygram ten zakład, Hermi. – Snape uśmiechnęła się przekornie. – Jesteś inteligentna i nie wiesz, że faceci boją się uczuć? Zwłaszcza swoich uczuć i zwłaszcza tacy jak Draco, którzy uchodzą za zimnych i nieprzystępnych, i którzy zapierają się rękami i nogami, że do uczuć wyższych nie są zdolni.
Hermiona nie odpowiedziała na te słowa zupełnie nic. Musiała przyznać w duchu rację Lilien i tylko spuściła wzrok.
- Boję się, że będę cierpiała.
- Hermiona, ty chyba cierpisz właśnie teraz. – Lilien popatrzyła na koleżankę, jak na osobę, której brak piątej klepki.
- Mogę cierpieć bardziej – odrzekła orzechowooka.
- O, nie. Draco prędzej by sobie wyrwał język, albo rękę odciął, niż w jakikolwiek sposób miałby cię skrzywdzić. Trochę go już znam. Zlituj się nad nim i nad samą sobą. Pomyśl trochę. Jemu naprawdę zależy, Herm.
Gryfonka westchnęła i nieznacznie skinęła głową.
- Dobrze – wyszeptała.
- No, tak lepiej. – Lilien posłała jej przyjazny uśmiech. – Chodź do zamku, jest coraz chłodniej.

******

Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.12.2004 12:49


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   I Believe In A Thing Called Love   09.12.2004 06:49
Kitiara   Rozdział 2 „ONA MA SIŁĘ” W poko...   09.12.2004 17:01
avalanche   Zabawnie ujęte myśli, doskonale przedstawione ...   09.12.2004 19:08
Magya   Bardzo mi się podoba ten fick. Błędów gramatyc...   09.12.2004 19:15
vaampir   podoba mi się, jest przezabawne, napisane lekk...   09.12.2004 20:17
fumsek   Pierwszy rozdział nie powalił mnie na kolana a...   09.12.2004 20:23
Kitiara  
QUOTE   09.12.2004 22:33
malfoyek   Trzeci raz to już czytałem   09.12.2004 22:56
Blue   Aaaa... znam opowiadanko. Jest w czołówce moic...   09.12.2004 23:27
Jade^_^   to opowiadanie jest cudne Kit, podobnie jak in...   10.12.2004 00:50
Kitiara   Rozdział III “PRAWDA CZY ZADANIE?...   10.12.2004 14:12
Lum   Ogólnie ładnie piszesz, ale większość Twoich d...   10.12.2004 15:18
vaampir  
  10.12.2004 23:51
Lum  
  14.12.2004 14:51
karolka  
  14.12.2004 20:35
Lum  
QUOTE   15.12.2004 14:41
vaampir  
  17.12.2004 23:35
Tajemnicza   Czytam to powiadanie od 3 dni, spowodu braku czasu...   19.12.2004 00:25
Kitiara  
QUOTE   10.12.2004 15:35
Kitiara   A co mnie tam... Dam wam czwarty rozdział:] Ta...   10.12.2004 16:57
Justa   Baaardzo mi sie podoba!
Jest napisan...
  10.12.2004 21:28
daigb   po prostu idealny fick a wieczorek Coyote  
QUOTE   18.12.2004 00:21
Lum  
  18.12.2004 11:52
vaampir  
  18.12.2004 16:31
Szara Wilczyca   Mniam. Właśnie na coś takiego czekałam. Słodki...   18.12.2004 11:45
Kala   mi się podoba, szczególnie stosunki między boh...   18.12.2004 16:13
Justa  
QUOTE   18.12.2004 20:18
Coyote  
  18.12.2004 23:13
Tajemnicza   Ejo, żyjecieMoże by ktoś dodał parta? Ostatni ...   19.12.2004 23:03
Coyote   Nikt nic nie pisze, bo mamy zaganiają do sprzą...   20.12.2004 21:27
Pottermenka   W tym opowiadaniu ponadwszystko podobaly mi si...   20.12.2004 22:34
korniszonek   Sory ale to bylo bezczelne. Kit jest w szpital...   21.12.2004 00:08
Pottermenka   ...   21.12.2004 15:29
korniszonek   ...   21.12.2004 17:32
Pottermenka  
QUOTE   21.12.2004 22:21
Coyote  
QUOTE   21.12.2004 01:29
sonka   Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa część...   21.12.2004 14:18
vaampir  
QUOTE   21.12.2004 19:00
Tenebris69   Nie kłóćcie się... Coyote   ...   21.12.2004 23:35
Potti   ej komentowałam już, a myślałam, że nie i chci...   24.12.2004 00:30
karolka   ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next part...   25.12.2004 01:38
Kitiara   Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to miał być ła...   25.12.2004 15:02
Kiniulka   Kitiaro droga wklej nowego parcika
QUOTE   27.12.2004 14:08
AtA_VH   Silda   Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest beznad...   27.12.2004 18:27
*^*Cathy*^*   Jak zwykle genialne:)   27.12.2004 17:42
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 19:03
Justa   Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit, bo br...   27.12.2004 20:16
esstel   Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam okazj...   27.12.2004 20:52
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 21:26
corka_ciemnosci  
QUOTE   27.12.2004 21:31
Teodora   najwyraźniej moja znajomość gwary uczniowskiej...   27.12.2004 21:57
esstel   [color=blue]Ja sie wcale nie obraże jeśli jutr...   27.12.2004 22:10
Kitiara   Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z ...   28.12.2004 12:51
Kitiara   Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w...   28.12.2004 12:57
AtA_VH   że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja się ...   28.12.2004 13:06
esstel   Ja nie chce końca ...   28.12.2004 13:19
Kitiara   Koniec, koniec:) Ej, no sorry ja już dawno sko...   28.12.2004 13:42
Zigi   Bardzo mi się podobają teksty które przytaczas...   28.12.2004 13:56
Potti   ale za to jaki optymistyczny (:
zresztą, ...
  28.12.2004 14:20
Tenebris69   Merlinie.... Piękne. Czyli będzie jeszcze EPI...   28.12.2004 16:29
deo   Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym ślic...   28.12.2004 16:36
AtA_VH   heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??   28.12.2004 16:56
Kitiara   Deo, ekhem, dzięki... Właśnie się mocno zarumi...   28.12.2004 17:38
esstel   z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde ...   28.12.2004 19:20
Silda   Bardzo, bardzo mi się podobała ta część. Kitia...   28.12.2004 20:00
Arpi Sideris   Czekałam, czekałam... i się doczekałam. Ostatn...   28.12.2004 21:21
NiMfUśKa   no czemu tlko tyle na Merlina piękne chce jes...   28.12.2004 21:43
Hermione   dokładnie. to było wspaniałe. napisz np. - da...   28.12.2004 23:02
Tajemnicza   Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
Siedze nad...
  29.12.2004 01:14
blue_rose   Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w podty...   29.12.2004 01:25
Tom   Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od erotykow ...   29.12.2004 02:27
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 21.06.2024 20:48