Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
Kitiara
post 09.12.2004 06:49
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Któryś z kolejnych moich opowek. Długi jak diabli tongue.gif
Występuje tu między innymi paring: Hermiona/Draco - ostrzeżenie dla tych, którzy mają na nich uczulenie.
Pisałam to z myślą opowiadaniu erotycznym, lekkim, prostym, nieskomplikowanym odbiorze i z dużą dawką humoru. Mam nadzieję, że mi się udało stworzyć takie przyjemne i zaskakująco długie (nawet dla autorki) czytadło z happy endem.
Ostrzegam, że od rozdziału czwartego zaczynają się sceny erotyczne i jest ich dosyć sporo. Autorka ponadto nie bawi się w owijanie w bawełnę, tak zwane i pisze wprost, chociaż oczywiście bez wulgaryzmów i z ogromną starannością o zachowanie dobrego smaku.
Milutkiej lektury.


Rozdział I
NOWA


Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.
Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...
„Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.
Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.
Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....
On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.
„Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”
Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.
Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.
Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...
Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.
Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.
Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.
Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.
Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.
Prawiczkiem...
Tak...
Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.
A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.
A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.
Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .
Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.

- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.
- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.
„Ale kaszana” – pomyślał od razu.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.
- No, trochę palę...
„Pieprzę głupoty.”
- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?
- Eee. Chyba nie...
Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.
Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.
- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.
- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.
Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.
- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.
- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.
- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.
- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.
- Rozumiem – skinęła głowa.
- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.
„Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.
- Harry... mam na imię Harry.
- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.
„Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”
Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.
Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.
„Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.
- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.
- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.
- Lilien?!
- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.
- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne
- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?
Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.
„Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.
Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.
- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.
Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.
- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.
- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.
Harry popatrzył na nią uważnie.
Lilien wyciągnęła papierosy.
- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.
- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?
Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.
- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...
„Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.
- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.
Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.
I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.
Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.
Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.
Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.
Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.
Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.
- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.
„Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.
„Wredny charakter...”
Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.
- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.
- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.
- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.
Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.
Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.
- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.
- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?
- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.
- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.
Lilien puściła do niego perskie oko.
„Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!
No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”
- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.
„Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”
- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.
„Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.
- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?
Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.
-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...
- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Harry gapił się na nią jak zauroczony.
„Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”
- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.

- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!
Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery
Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.
„Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”
I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.
- Gadasz z Potterem?!
- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco
- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.
Blondyn wyjął papierosa i zapalił.
Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.
Teraz uśmiechnęła się do blondasa.
- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.
- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.
- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.
- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.
Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.
- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...
- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.
- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.
„Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.
- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.
W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku
- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe
- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...
W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.
Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.
Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...
Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...
Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.

- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.
- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .
- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...
- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem
Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.
Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.
Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.
Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.
Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...
Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.
- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.
- Och, daruj sobie..
- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...
- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem
Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.
- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.
- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.
Harry zaśmiał się szczerze
- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.
Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.
- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.
- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?
- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.
- To ty palisz, Granger?
Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.
- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła
- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.

- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.
- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.
- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie
- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.
Malfoy zaśmiał się serdecznie.
- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.
Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.
Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.
- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.
- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.
- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.
- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.
- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.
Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.
- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.
Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.

- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.
- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.
- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?
- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?
- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.
Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.
Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.
- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?
Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.
- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.
- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.
- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.
To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.
- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...
„Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.
- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.
Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
„Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.
- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...
- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.
„Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.
- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.

>>>>>>

„Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.
„Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”
- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.
- Hę?
- No o czym ty myślisz?
- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.
- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..
- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.

I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.
Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.
Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.
I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.
„Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.
Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.
„To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.
Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...
„No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.
A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.
Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...
Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...
Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów
„Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.
Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.
„Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 22:39


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 28.12.2004 12:51
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez ostatnich kilka tygodni.
Niestety, nie wszystkim osobom z jej otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich dniach.
Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale starała się go ignorować.

Po kolacji panna Granger siedziała przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i uprzedzenie”.
Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle, zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy’ego.
„Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?” – pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym gruncie”, a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.
Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje. Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia. Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt, ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.

Świeże, zimne powietrze orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich przyjaciół gdzieś...

Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe dziecko.
- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?
- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.
- Już ósma, powinnaś być w Zamku.
- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?
- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i nalał jej ogromny kubek herbaty.
- Dzięki Hagrid – dziewczyna upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie odwiedzałam cię tak długo.
- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem, że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze się czujesz?
- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.
- Przestań, Hermi. – Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że nie wierzysz w te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.
- A co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.
- Po staremu, cholibka. Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.

***
Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.
Opatuliła się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.
- Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.
- Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. – Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?
- A, co, przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.
„Uspokój się” – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy instynktownego lęku.
- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.
- Już ci mówiłam, że byłam u Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach, który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.
- Aha, przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.
- A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś – głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.

Ron zrobił kilka kolejnych kroków w stronę dziewczyny i złapał ją za rękę. Hermiona odskoczyła gwałtownie i wyrwała mu dłoń.
- Chyba się mnie nie boisz, co? – Ron zaśmiał się cicho. Hermiona jedynie przełknęła ślinę i próbowała siłą umysłu zmusić swoje serce do wolniejszego rytmu.
- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiona – powiedział z jadowitą satysfakcją. – Możesz mi powiedzieć, jak to jest być dziwką?
- Nie jestem żadną dziwką! – Hermiona mimo strachu poczuła ogromną nienawiść i złość.
- Owszem, jesteś – chłodno odrzekł chłopak i złapał ją za obydwa nadgarstki. Zbliżył twarz do jej twarzy, tak, że czuła na policzku jego oddech.
- Jesteś dziwką, Herm.
- Jeżeli jestem dla ciebie dziwką, to dlaczego ze mną rozmawiasz? – wysyczała ze złością i strachem dziewczyna.
- Och, masz rację – Ron uśmiechnął się bezczelnie i zacisnął dłonie na przegubach Hermiony aż do granic bólu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby nie syknąć. Teraz bała się już naprawdę mocno i czuła jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, a po kręgosłupie obficie toczą się krople zimnego potu. Najgorsze było to, że strach ją paraliżował i nie mogła się ruszyć.
- Masz rację – powtórzył chłodno Weasley. – Z dziwkami się nie rozmawia, one służą zgoła do czegoś zupełnie innego.
- Co?! – Hermiona nie mogła uwierzyć w bezczelność Rona. Jej lęk wzrósł jeszcze bardziej
- Takie dziewczyny jak ty po prostu się pieprzy, skarbie – Hermiona poczuła jak po policzkach spływają jej łzy upokorzenia i strachu. Teraz się już nie bała, ale była przerażona, a upokorzenie, które zaserwował jej Ron, spowodowało, że poczuła się zbrukana, słaba i bezbronna. Jednak obok tych uczuć tlił się także gniew.
- Co ja ci zrobiłam? – spytała przez łzy. – Co ci zrobiłam, że tak mnie poniżasz?
- Ty sama siebie poniżasz, sama z siebie zrobiłaś dziwkę, kochanie.
- Ale z ciebie sukinsyn – wyszeptała cicho.
Policzek, który wymierzył jej Ron był tak silny, że upadła na lekko wilgotną ziemię i z sykiem bólu złapała się za twarz. Była tak przerażona, że zaczęła cicho szlochać.
- Nigdy tak do mnie nie mów, głupia suko! – warknął, i gdy próbowała się podnieść, z powrotem pchnął ją na ziemię.
- Zabawimy się, mała – powiedział zimno i zanim dotarło do niej co się dzieje leżała na zimnej, wilgotnej darni, przygnieciona ciężkim, męskim ciałem. Z jej płuc wydarł się głośny, spazmatyczny szloch przerażenia.
- Zamknij się, suko! – Ron trzasnął ją z całej siły w twarz. Wciągnęła ze świstem powietrze i próbowała go uderzyć, albo z siebie zepchnąć, ale był zbyt silny. – Myślisz, że tylko Malfoy potrafi dobrze pieprzyć? – zadrwił zimnym tonem. - Zamknij się i leż spokojnie, to będzie mniej bolało, głupia, ślizgońska dziwko.
Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej, ale ponowne uderzenie w twarz trochę ją uspokoiło. Ron brutalnie zerwał z niej płaszcz i Hermiona krzyknęła głośno z przerażenia.

***
Draco musiał się przejść. Wyszedł o wpół do dziewiątej z Zamku i poszedł prosto w kierunku Zakazanego Lasu. Kiedyś się go bał, ale od jakiegoś czasu, głównie dzięki Lilien, polubił tam chodzić, gdy potrzebował samotności. Teraz chciał pomyśleć. Nie zapuszczał się zbyt głęboko, chodził bliżej skraju, żeby nie zabłądzić, albo nie natknąć się na jakieś niebezpieczne stworzenie. Kiedy tylko przekraczał linię Zakazanego Lasu, kładł dłoń na rękojeści swojej różdżki, wtedy czuł się bezpiecznie. Tak samo było i tym razem. Szedł skrajem tajemniczej puszczy z dłonią w kieszeni, zaciśniętą na dodającym pewności kawałku bambusowego drewna.
Otaczały go zewsząd tajemnicze odgłosy lasu. Gdzieś usłyszał pohukiwanie sowy i krzyk kruka, ale nic niepokojącego nie dało się wyłowić z niemal głuchej ciszy. Było bardzo ciemno, bo pełnia miała nadejść dopiero za dwa tygodnie, a gęsto osadzone drzewa skutecznie tłumiły nikły blask księżyca.
Draco przeszedł jeszcze parę kroków i usiadł na ogromnym pniu. Zastanawiał się, jak zacząć rozmowę z Hermioną.
Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział, kiedy w pewnym momencie coś usłyszał. Przez chwilę miał wrażenie, że to ludzkie głosy, ale szybko doszedł do wniosku, że musiał się przesłyszeć.
Kiedy jednak wyraźnie dobiegł go przejmujący, kobiecy krzyk i szloch, bez namysłu wstał i ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia z Zakazanego Lasu. Przez jego ciało przeszyła zimna fala niepokoju.

W ciągu niecałej minuty dobiegł w szalonym tempie do skraju gęstwiny ogromnych, mrocznych drzew. Widok, który ukazał się jego oczom, wstrząsnął nim tak mocno, że przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Mógł jedynie stać i patrzeć jak jakaś młoda kobieta wyrywa się z objęć mężczyzny, który brutalnie rozepchnął jej nogi i z całej siły uderzył ją w twarz.
Szok minął tak nagle jak się pojawił i Draco jednym susem znalazł się przy napastniku i ofierze, zrzucając mężczyznę z ciała dziewczyny i błyskawicznym ruchem wbił różdżkę w miejscu krtani chłopaka.
- Nie ruszaj się, skurwielu – warknął cicho, wbijając różdżkę mocniej w miękkie ciało. Przyjrzał się uważnie chłopakowi i lekko nim wstrząsnęło.
- Jezu, Weasley – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Tak nisko upadłeś? Chociaż chyba nie powinienem ci się dziwić.
Rudowłosy uśmiechną się chłodno.
- Puść mnie, Malfoy – powiedział. – Lepiej zajmij się swoją księżniczką, wielki bohaterze - Ron posłał Hermionie spojrzenie pełne zimnej pogardy i wyższości.
- Zejdź mi z oczu, zanim cię ukatrupię – stwierdził Draco i odsunął się bardzo powoli od Weasleya, nie spuszczając z oczu rąk chłopaka. – Jesteś ostatnią świnią.
Malfoy powolutku odwrócił się do pochlipującej dziewczyny. Nie miał pojęcia, co to za jedna. Było dosyć ciemno, mimo nikłego blasku księżyca, a masa gęstych, kasztanowych włosów opadała jej w nieładzie na twarz.
- Zejdź mi z oczu – dodał jeszcze, ponownie wbijając wzrok zimnych, szarych tęczówek w Rona. Nie miał pojęcia, czemu ten kretyn wspominał coś o „jego księżniczce” i nie miał zamiaru tego dociekać, chociaż w dziewczynie było rzeczywiście coś nieokreślenie znajomego. Był jednak zbyt wstrząśnięty wszystkim, co zobaczył, aby dłużej się nad tym zastanawiać.

Weasley spokojnie wstał, otrzepał szatę i ruszył w kierunku zamku, rzucając niedbale na odchodnym: „miłej randki”, czym jeszcze bardziej zdziwił Dracona..
Ślizgon przez krótką chwilę patrzył za oddalającym się powoli Gryfonem, ale za moment zwrócił swój, już łagodny wzrok, w stronę dziewczyny.
- Nic ci nie jest? – spytał cicho.
Drobna istota szlochała nadal tuląc do siebie podarte nakrycie. Chyba nie do końca rozumiała, co do niej mówił i ewidentnie była w szoku.
„Jeszcze tego mi brakowało, pocieszać ofiary napaści tego sukinsyna, Weasleya” – pomyślał z lekkim rozdrażnieniem i powoli podszedł do dziewczyny i kucnął obok niej.
- Zaraz naprawię ci płaszcz – powiedział najłagodniej jak potrafił. – Naprawię ci płaszcz i odprowadzę cię do Zamku, okey?
Dziewczyna podniosła głowę, odgarnęła włosy z twarzy i spróbowała otrzeć nieposłuszne łzy, które nadal spływały z jej oczu.
Chłopak popatrzył uważnie w ciemne, orzechowe oczy i zaniemówił z wrażenia.
- Hermiona... – wyszeptał. Nie mógł opisać tego, co czuł. Nie potrafił zrobić nic innego jak patrzeć bez słowa na dziewczynę, która bezskutecznie próbowała zrobić coś z podartym płaszczem i przestać płakać.
- Jest podarty – zdołała tylko wyszeptać. Draco bez słowa wyjął z jej dłoni paszcz i naprawił go prostym zaklęciem.
- Proszę – wydukał. Nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa więcej, czuł, że jeżeli powiedziałby coś jeszcze, rozpłakałby się jak mały chłopczyk. W gardle narosła mu wielka gula, którą bezskutecznie próbował przełknąć. Czuł strach, że mogło dojść do tragedii. Czuł nienawiść i złość wobec Ronalda Weasleya, którego teraz byłby w stanie udusić gołymi rękami. Czuł ulgę, że udało mu się uratować Hermionę przed niewyobrażalnym poniżeniem. I czuł coś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować, coś, co powodowało, że miał ochotę przytulić ją mocno i nigdy nie wypuścić ze swoich objęć, chronić, ją, dbać o nią i dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie w stanie dać.

- Dziękuję. – Hermiona założyła płaszcz i szczelnie się nim opatuliła. Spojrzała niepewnie na Dracona, jakby pytała się go, co ma teraz zrobić.
- Chodź – powiedział cicho i objął ją w pasie. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.
- Już nikt cię nie skrzywdzi, chodź – dodał jeszcze ciszej i łagodniej, a dziewczyna tylko lekko skinęła głową i przywarła do niego mocno.
- Dasz sobie radę? – spytał, gdy odprowadził ją powoli do zamku.
- Tak, jeszcze raz dziękuję, Draco – odrzekła cicho.
- Przecież to był mój obowiązek, a kiedy zobaczyłem, że to ty... – znowu poczuł, że jeszcze jedno słowo, a nie będzie mógł powstrzymać szlochu.
Potrząsnęła głową i zmarszczyła gniewnie czoło.
- Nic nie mów – spojrzała na niego z bólem. - Nie chce słuchać takich wywodów, dobrze?
Nie odpowiedział tylko pokornie skinął głową.
- Do zobaczenia na śniadaniu – rzuciła i bardzo szybko odeszła w kierunku Wieży Gryffindoru.

Czuła się jak idiotka, że znowu go odtrąciła. Ale nie mogła postąpić inaczej, za bardzo go kochała i wiedziała, że ta miłość nie może być odwzajemniona.
Poczuła nową falę rozpaczy, która objęła jej serce jak imadło i zacisnęła powieki, żeby nie szlochać. Do portretu Grubej Damy doszła niemal po omacku i wpadła na twarde, męskie ciało.
- Auć! – powiedziało twarde, męskie ciało głosem Harry’ego Pottera. – Co tu robisz, Hermiona? – chłopak poprawił okulary.
- A ty gdzie wybywasz o tak późnej porze, co? – odcięła się tym samym
- Eee... Idę do Malfoya, na wódkę – lekko się zarumienił, widząc niewyraźną i pełną bólu minę Hermiony.
Dziewczyna była blada i wyglądała na lekko przestraszoną.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie, nic – Gryfonka próbowała się beztrosko uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwaczny grymas smutku i niepewności, i Harry darował sobie cisnące mu się do ust pytanie, czy rozmawiała już Draconem, i czemu jest taka zawzięta. Coś w jej spojrzeniu, postawie i w ogóle w jej zachowaniu, mówiło mu, że lepiej teraz nie poruszać tego tematu.
- Miłego picia – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów do damskich dormitoriów.
- Dzięki, dobranoc Herm, śpij dobrze – Harry uśmiechnął się do niej łagodnie i Hermionie udało się w odpowiedzi przywołać nikły uśmiech na bardzo bladą twarz.

****
- Wejść! – oznajmił Draco, zapominając, że ma notorycznie dźwiękoszczelną kwaterę i osoba na zewnątrz go nie słyszy. Wypił kolejny łyk Ognistej Whisky Ogdena i zaklął pod nosem, gdy usłyszał kolejne pukanie.
- CHOLERA! – poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je z rozmachem
Harry popatrzył krytycznie na właściciela luksusowego dormitorium i jego lewa brew podjechała leciutko do góry.
- Z gwinta, brachu? – spytał ze słodkim półuśmiechem. – Co ci leży na wątrobie, że zacząłeś pić przed moim przyjściem, Malfoy, co? – sarkastyczny smirk dodał twarzy Gryfona łobuzerskiego uroku.
- Nie na wątrobie, a na sercu, Potter – z gorzką ironią odrzekł Ślizgon. – Właź, pókim dobry – mruknął jeszcze, gdy zauważył, że Harry nie zamierza ruszyć się z miejsca, zanim nie uzyska zaproszenia ze strony gospodarza.
- To ty masz serce... wow – dobrodusznie zakpił Harry i Draco przewrócił oczyma w geście irytacji i zniecierpliwienia.
- Potter, masz bajeczne poczucie humoru, ale wybacz nie jestem w nastroju... – wzrok Ślizgona mógłby ukatrupić na miejscu stado hipogryfów, ale nigdzie w pobliżu takiego zjawiska natury nie było. W pobliżu, na łóżku, usiadł sobie tylko szczupły, wysoki chłopak z blizną, na którego jakoś spojrzenie Dracona Malfoya zadziałać nie chciało.
Rzeczony chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał prosto w lodowate, szare tęczówki blondyna, na których dnie czaił się jakiś nieokreślony smutek.
- Ale cię rąbnęło, Malfoy – stwierdził gładko.
- No... – Ślizgon wcale nie zamierzał się spierać
- A możesz mi powiedzieć, co jeszcze się stało? Dziś wieczorem...
- A co cię to obchodzi? – Draco zmrużył oczy i spojrzał nieufnie na Harry’ego.
- Hermiona wróciła przed chwilą do wspólnego i wyglądała nieciekawie, ty pijesz prosto z butelki mocny trunek i wyglądasz na trzeźwego, a jeśli dobrze widzę, zbliżasz się ku końcowi... Wnioskuje z tego, że coś się stało.
- Wiesz, Potter, nawet ja nie jestem taki dobry, by wypić w dziesięć minut całą butelkę. - Draco cmoknął z dezaprobatą. - Większą część tej Whisky obaliłem w dniu, w którym Granger dała mi odprawę, teraz tylko ją wykańczam. – Malfoy przechylił butelkę i dopił resztkę alkoholu.
- Owszem, stało się coś bardzo przykrego – powiedział chłodno i spojrzał na swojego gościa. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto o tym mówić. Potter był gotów zabić Weasleya, zupełnie tak jak on, ale Potter był bardziej porywczy.
- Omal nie doszło do tragedii, ale to nie ja jestem przyczyną nieciekawego wyglądu Hermiony, Potter – powiedział, wyjął z barku „Magiczną Ciocię” i rozlał do szklanek, po czym usiadł obok Harry’ego .
- Lepiej wypij zanim ci to powiem.
Harry nieufnie spojrzał na szklankę i Draco wyjaśnił mu pochodzenie trunku. Mina Gryfona zrobiła się jeszcze bardziej podejrzliwa, a nozdrza chłopaka rozchyliły się nieznacznie i Malfoy uśmiechnął się z politowaniem.
- Snape dał to mi, nie tobie, możesz pić spokojnie. Poza tym jest bardzo dobre, spróbuj. – Draco patrzył z zaciekawieniem, jak Harry przechyla niepewnie szklankę do ust i próbuje alkoholu, tylko po to by po chwili wypić go duszkiem. Ślizgon zachichotał i pokręcił głową.
- Świetne – skwitował Harry. – A teraz powiedz, o co chodzi.
Mina Dracona bardzo zrzedła po tych słowach.
- Weasley próbował zgwałcić Hermionę – powiedział i przymknął oczy w oczekiwaniu na wybuch swojego gościa. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Co? – bąknął Harry cicho, sekundę po tym jak jego szklanka upadła na posadzkę i rozbiła się na mniejsze kawałki szkła. Na twarzy Pottera malowało się skrajne niedowierzanie, szok, strach, gniew i żal.
- Co? – powtórzył po dłuższej chwili ponownie.
Draco bez słowa sprzątnął szkło i dał Harry’emu kolejne naczynko.
- To, Potter. Gdybym nie poszedł sobie na spacer do lasu, nie wiem, jakby się to skończyło.
- Ale jak to? Ja wiem, że on się zmienił, że nie jest już moim przyjacielem, ani przyjacielem Hermiony. Ale to, co mówisz, jest niedorzeczne, nie mogę w to uwierzyć – Harry wyglądał tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Zamrugał oczyma, w których zaszkliły się łzy niedowierzania, zawodu i bezsilnej rozpaczy pomieszanej z nienawiścią. Wyglądał żałośnie.
- Przykro mi, Potter, naprawdę – powiedział łagodnie Draco. – Myślisz, że jak się czułem? Też ciężko było mi w to uwierzyć.
- Opowiedz mi – powiedział cicho Harry. – Powiedz mi, jak to było. Ja wiem, że to dla ciebie niemiłe, ale chcę po prostu wiedzieć – zielone oczy Gryfona wpatrywały się z powagą w szare tęczówki Malfoya.
Blondyn westchnął. Bardzo szybko i bardzo cicho opowiedział wszystko, co zaszło na skraju Zakazanego Lasu.
- O nic więcej mnie nie pytaj, już nic ci nie powiem – dodał na zakończenie i skrzywił się z niesmakiem.
- To mi wystarczy – głos Harry’ego był chłodny, a z oczu zniknął żal. Zostały tylko tępy ból i gniew. - Jeżeli Ron zbliży się do Hermiony choćby na krok, ukatrupię go jak bezpańskiego psa.
- I co ci to da? – spytał Draco. – Myślisz, że ja nie mam ochoty go zamordować? Tylko po co?
Harry popatrzył na Dracona ze smutnym uśmiechem.
- Wiesz – zaczął – czasami ludzie okazują się zupełnie inni, niż to jak sobie ich wcześniej wyobrażaliśmy. Na przykład mój ojciec... – chłopak sam nie wiedział, kiedy te słowa przecisnęły się przez jego gardło. – Mój fantastyczny, pewny siebie ojciec. Złoty chłopiec Gryffindoru i najlepszy Szukający Hogwartu w tym stuleciu – w głosie Harry’ego pobrzmiewały ból, drwina i sarkazm. – Mój nieskalany ojciec, którego tyle lat podziwiałem, kochałem i wspominałem był... ostatnią świnią – oczy Dracona rozszerzyły się z niedowierzania i szoku. Poza pamiętnym wydarzeniem na szlabanie u Filcha, Potter nigdy tak nie mówił o swoim ojcu. On nigdy nie mówił negatywnie o swoich rodzicach. Draco wiedział o tym, mimo że nie był nikim bliskim dla zielonookiego Gryfona. Wszyscy w szkole wiedzieli, że chłopak czci pamięć obydwojga ukochanych rodziców.
Dlatego Ślizgon patrzył na Harry’ego w niemym zadziwieniu. Bał się odezwać, a nawet poruszyć. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby Harry kontynuował swoją cichą wypowiedź.

Na chwilę w dormitorium zapadła głucha, dzwoniąca w uszach cisza. W końcu Potter zaczął mówić znowu, a Draco bez słowa słuchał i wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego gościa. Harry utkwił wzrok gdzieś przed sobą w martwym punkcie, który tylko jemu był znany, ale Draco przysiągłby, że chłopak ponownie obserwuje to, co widział dwa lata wcześniej w Myślodsiewni Dumbledore’a. Świadczył o tym smutek, bezsilna złość i ból odbite w jasnozielonych oczach.
- Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, później musiałem się z tym pogodzić, a teraz muszę z tym żyć. – Harry westchnął ciężko i jednym haustem wychylił szklaneczkę. – Ludzie czasami okazują się być inni, czasem się zmieniają. Ron się zmienił, a może od początku taki był? On od zawsze był skłonny do zawiści i małostkowości, tylko nie miałem pojęcia, że jat zdolny do bycia okrutnym i podłym człowiekiem. Cóż, widocznie się pomyliłem, tak samo, jak pomyliłem się, co do mojego ojca., Malfoy. Amen. – Harry uśmiechnął się tak cynicznie, że nawet najwredniejszy smirk Dracona wyglądałby teraz blado w zestawieniu z miną Gryfona.
- Przykro mi, Porter – Malfoy nie wiedział, co ma powiedzieć po wywodzie swojego gościa. Zabrakło mu słów. - Cholernie mi przykro – dodał jeszcze po chwili, a najdziwniejsze dla niego było to, że mówił zupełnie szczerze.
- Nie chrzań. – Harry zmarszczył brwi. - Nie chrzań, tylko dolej mi bimbru. Trochę mi ulżyło, gdy się wygadałem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego byłem o tym w stanie powiedzieć tobie, a z Lil nie zamieniłem o tym ani jednego słowa? Kiedyś mnie nawet o to spytała, a ja nic.
- Cóż, widocznie wzbudzam twoje bezgraniczne zaufanie, Potter.– Draconowi wróciła werwa i jadowicie się uśmiechnął. – Możesz jej spokojnie powiedzieć – dodał już z zupełną powagą i nalał trochę bimbru do szklanek. – Masz gwarancję, że cię zrozumie. Jest nad wyraz wyrozumiałą i dobrą dziewczyną, chociaż lekko postrzeloną i walniętą. Nie zasługujesz na nią. Chyba nikt na nią nie zasługuje.
Harry posłał wredne spojrzenie gospodarzowi dormitorium.
- Jak zwykle, szczery do bólu. Dzięki za uświadomienie mi tego, co uświadamia mi wzrok pana SS, za każdym razem, kiedy na mnie spojrzy.
- Wiesz, że chodziło mi o coś zupełnie innego. Jej nie powinien nikt i nigdy zranić. Okropnie by to przeżyła. Mimo że jest silna. Tak naprawdę, gdyby ktoś sprawił jej prawdziwy ból, nawet nieświadomie, bardzo by cierpiała – Draco upił łyk i spojrzał Harry’emu prosto w oczy. - Cierpiałaby z uśmiechem na ustach i udając, że nic się nie stało. Troszeczkę ją znam. Więc, jeżeli nie jest dla ciebie wszystkim, to sobie odpuść już teraz, Potter.
- Wiesz, co? Nie mogę sobie odpuścić, bo ona JEST dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia jak bardzo ją kocham. – Harry nie odwrócił wzroku, ani nie mrugnął pod uważnym i wymownym spojrzeniem Dracona.
- Wierzę ci i ci zazdroszczę, Potter. Ja chyba nie potrafię kochać.
- Przecież kochasz Hermionę, to widać. – Malfoy popatrzył na niego sceptycznie. – Dla mnie jest to oczywiste, szkoda tylko, że dla niej nie, a przecież uchodzi za osobę spostrzegawczą.
- Teraz ty chrzanisz, Portter. – Draco wyglądał na poirytowanego, chociaż czuł w głębi duszy, że Harry ma sporo racji. Bo jeżeli to, co teraz czuł nie było miłością, to co nią było? Nie wyobrażał sobie ani większej tęsknoty, ani większego zaangażowania, ani większej namiętności, nad tą, którą czuł do Hermiony.
Chwilami marzył tylko o tym, żeby do niej podejść, przytulić ją i wyszeptać jej do ucha jakąś czułość, cokolwiek, żeby wiedziała, że coś dla niego znaczy.
- W takim razie to zrób – powiedział spokojnie Harry i Draco uświadomił sobie, że mówi o czułościach na głos. Zamrugał oszołomiony i lekko się zarumienił.
- Sorry, Potter, głośno myślałem. Zapalisz?
- Zapalę... I mówiłem poważnie, zrób to, po prostu ją przytul i powiedz, że ci na niej zależy – Harry wziął papierosa od Dracona.
- Odtrąci mnie, zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co zrobił ten sukinsyn Weasley...
- Weasley nie zdążył zrobić zbyt dużo i to dzięki tobie – spokojnie odrzekł Harry.
- Tak uważasz? To że podarł jej płaszcz, kilka razy dał jej po twarzy i zapewne kilkakrotnie nazwał dziwką się nie liczy, tak? – spojrzenie Dracona było pełne gniewu i złości. – Zrobił jej bardzo wiele, a ona i tak mi nie ufa – w głosie chłopaka było zdecydowanie zbyt dużo goryczy i smutku jak jego siedemnaście lat
- Wiem, że Ron skrzywdził Hermionę – Harry mówił spokojnie i łagodnie. – Mam ochotę go ukatrupić za to, co zrobił i za to, co próbował zrobić. Ale ty ją przecież uratowałeś, pomogłeś jej. Malfoy, nie bądź sierotą i nie rań jeszcze bardziej jej i siebie. Jeżeli ci na niej zależy to jej o tym powiedz, na pewno cię wysłucha. Nie jest ani głupią gęsią, ani pewną siebie paniusią z przerostem ambicji. Trochę ją znam. I wierz mi, jej cholernie na tobie zależy, ale zerwała, bo bała się odrzucenia, bała się, że zrobisz to pierwszy, baranie. Myślałem, że trochę więcej wiesz na temat kobiet, ale się myliłem – w miarę jak Gryfon mówił, jego głos stawał się coraz ostrzejszy. Na końcu wypowiedzi wręcz warczał. Irytowało go użalanie się Malfoya i nie mógł dłużej tego słuchać. Widział, że chłopak cierpi i nawet mu współczuł, ale chciał mu dać mentalnego kopa i zmusić do działania.
Zanim Draco zdążył prychnąć i wygłosić kwestię: „a co ty wiesz o kobietach, Potter?”, Harry zgrabnie podjął wątek.
- Jeśli do przyszłej soboty wieczorem jej tego nie powiesz, to po kolacji podejdę do ciebie i kopnę się w tyłek. Tak po prostu. Rozumiesz?
Malfoy westchnął tylko i uniósł dłonie w geście poddania się.
- Okey, spokojnie, nie denerwuj się... Nie rozumiesz, głąbie, że się boję kosza? – mina Dracona była wymowna i żałosna.
- Rozumiem. Ale tylko tchórz nie ryzykuje.
- A ty powiedziałeś Lilien, że ją kochasz? Powiedziałeś jej o uczuciach względem swojego ojca? – Malfoy nie pozostał dłużny Gryfonowi.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie martw się, powiem jej, że ją kocham już niedługo i nie tylko to jej powiem, Malfoy... Ale o tym akurat nie musisz wiedzieć – Harry spuścił wzrok i się zarumienił.
- O! Masz jakieś poważniejsze plany? Chcesz z nią zamieszkać? – zażartował Draco i wbił w niego zaciekawiony wzrok.
- Nie twój interes! – Harry odpowiedział zdecydowanie za szybko i za głośno, a Malfoy zachichotał.
- I czego rżysz, ośle?! – zirytował się Gryfon i jeszcze bardziej się zarumienił.
- Przecież nic nikomu nie powiem, Potter, wyluzuj – Draco uśmiechnął się niemal przyjaźnie.- Nie wnikam w to, co zamierzasz, to wasze życie, twoje i Lilien i nie będę się niczego dopytywał.
- To skończ temat. – Harry posłał mu spojrzenie mówiące: „wara ode mnie”, a Draco wzruszył ramionami.
- Skończyłem. To kiedy się oświadczasz…?

Do rana wiedzieli już o sobie prawie wszystko i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Obydwaj czuli, że może to być początek prawdziwej, długoletniej przyjaźni.

******
- Co ci jest, Harry? – spytała Hermiona, kiedy chłopak klapnął obok niej w niedzielny poranek i z nieokreślonym obrzydzeniem popatrzył na jedzenie, które już zaczęło się pojawiać na półmiskach.
- Ból istnienia – odrzekł chłopak cichym, zachrypniętym szeptem i popatrzył przekrwionymi oczyma na przyjaciółkę. Jego uśmiech, który w zamierzeniu miał być niemal radosny wyrażał raczej cierpienie, a cała twarz wskazywała na niedospane i mocny kociokwik.
- Kac – Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i Harry żałośnie przytaknął.
- Ale taki, – dodał cicho i ochryple - że nie mogę ruszyć głową, bo mam wrażenie, że pęknie na pół, a mózg rozleje się po bokach.
- Harry, oszczędź mi szczegółów swojego samopoczucia, to może coś zdołam zjeść – dziewczyna skrzywiła się lekko. - Wyglądasz okropnie, radzę ci się przespać po śniadaniu.
- Tak zamierzam zrobić. – Harry zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie i niegdzie nie ujrzał obecnego obiektu swojej nienawiści. Widocznie Ron nie zamierzał przyjść na śniadanie. Potter nie zmartwił się tym zbytnio i spojrzał na przyjaciółkę.
- Też nie wyglądasz najlepiej, Herm – dodał ze współczuciem. Zamyślił się i za chwilę dodał cicho. – Draco mi powiedział, co się stało. Póki żyje, ten skurwiel się do ciebie nie zbliży – Harry popatrzył Hermionie z czułością w oczy i delikatnie pogładził ją po włosach.
Już miała się zezłościć, ale we wzroku chłopaka było tyle miłości i współczucia, że postanowiła odpuścić. Poza tym zaintrygowało ją, że powiedział o Malfoyu per „Draco”. To zaiste było niezwykłe.
- Nie wspominaj o tym – powiedziała tylko z bólem i pokręciła głową.
- Już nie będę, chcę tylko, żebyś wiedziała, że całym sercem jestem z tobą, a Ronald Weasley już nie jest moim przyjacielem, tylko ty – mimo okropnego bólu głowy, udało mu się przywołać na twarz przyjazny uśmiech.

Harry podążył spojrzeniem do stołu Ślizgonów, gdzie Lilien znęcała się nad Draconem, podsuwając mu pod nos, co smakowitsze kąski szynki i innych arcydzieł. Blondyn miał niewyraźną minę, wskazującą na to, że za chwilę ucieknie od stołu, albo zrobi coś gorszego.
- Lil – wyszeptał tak schrypniętym, że niemal nierozpoznawalnym głosem. – Błagam – przekrwione szare oczy spojrzały żałośnie w czarne, nieprzeniknione ślepia dziewczyny, która była rozbawiona męką przyjaciela.
- Przecież masz mocny łeb, kochanie – syknęła z jadowitym smirkiem na ustach.
- Spoko, tylko wypiłem trochę Whisky, a później razem z twoim kochasiem obaliliśmy dwie butelki bimbru, pędzonego w tajemnicy przez twojego starego. Mocne cholerstwo i wcale się go na początku nie czuje, a potem jak człowiek wstanie, to nie wie gdzie lewa, gdzie prawa, a gdzie muszla klozetowa. Daruj sobie i mi nie rozstrajaj żołądka jeszcze bardziej, proszę – w przekrwionych oczach zalśniły łzy i dziewczyna zlitowała się nad Draconem. Wzięła zwykłego tosta, nalała gorzkiej herbaty i podsunęła to chłopakowi.
- Masz, nieszczęście ty moje, masz, poczujesz się lepiej. Weź po śniadaniu Pottera i przyjdźcie do Wspólnego, dam wam eliksir na kaca. Nawet zabezpieczyć się nie potraficie przed chlaniem.
- To miała być jedna butelka, Lil, nie dwie – żałośnie powiedział chłopak. – I dzięki za eliksir, dam ci buzi, jak już go wypiję i będę miał na to siłę, a moja głowa przestanie być wielką, bolesną banią.
- Kochanie moje, wszystko w porządku, nie musisz mnie cmokać – uśmiechnęła się i posłała mu figlarny uśmiech.
- Jak tam sprawy sercowe? – spytała po chwili.
- Nie pytaj, koszmarny koszmar i koszmarem pogania, ale postaram się coś z tym zrobić. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć, skarbie, więc sobie odpuść intelektualne dysputy – Draco westchnął i wziął się z niechęcią za tosta. Każdy kęs odbijał się ogromnym bólem w jego głowie, a gdy przełykał czuł lekkie mdłości. Dopiero, gdy skończył jeść i popił gorącą herbatą, poczuł się odrobinę lepiej.
Malfoy popatrzył w kierunku stołu Gryfonów, przy którym Hermiona przekonywała Harry’ego do tej samej operacji, którą on przed chwilą zakończył. Chłopak dał się w końcu namówić na tosta i przeżuwał go teraz z wyrazem cierpienie na twarzy.
Lilien posłała Harry’emu śliczny i złośliwy zarazem uśmiech, na który chłopak nie był w stanie odpowiedzieć, zwłaszcza z pełnymi ustami i silnym bólem mózgu. Mózg, co prawda, boleć nie może, bo brak mu połączeń nerwowych; Zielonooki jednakowoż przysiągłby, że boli go mózg, a nawet czaszka, nie wspominając o oczach, które były w tej chwili wrażliwe dosłownie na wszystko.

Draco poszukał wzrokiem Weasleya i z ulgą stwierdził, że „tego rudego sukinsyna” nie ma na śniadaniu, po czym przeniósł spojrzenie na Hermionę. Wpatrywał się w nią intensywnie przez chwilę, uświadamiając sobie z coraz silniejszą pewnością, że albo ona, albo żadna.
„Chryste” – pomyślał. – „Ja naprawdę wpadłem po uszy...”
W pewnym momencie dziewczyna pochwyciła jago wzrok, ale nie odwróciła szybko oczu, jak zwykła to czynić do tej pory. Patrzyła na niego, a jej spojrzenie był tak natarczywe, że Draco musiał pierwszy spuścić wzrok i skonsternowany poczuł, że się rumieni.
- Hermiona wygląda jakoś biednie – powiedziała nagle Lilien i to sprawiło, że do Dracona dotarło coś jeszcze. Nieważne, jak Granger źle by wyglądała... Ostatnio trochę schudła i nie wydawała się mu już taka ładna jak na początku. To było nieważne. Dla niego była najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Tak po prostu. Tylko ona się liczyła, i żadna inna nie miała u niego najmniejszych szans. Uśmiechnął się smutno.
- Bo z niej jest biedactwo – powiedział. – Przydarzyło się jej coś złego, ale na szczęście udało mi się uratować sytuację. Później ci o tym opowiem, chociaż to bardzo przykra opowieść – popatrzył na Hermionę z taką czułością, że teraz ona się zarumieniła i spuściła wzrok. – Moje maleńkie biedactwo – dodał za niespotykanymi u niego pokładami łagodności.
Lilien nie pytała, co się przytrafiło Hermionie. Skoro Draco powiedział, że opowie jej później, to spokojnie poczeka. Zaintrygowały ją za to czułość i ciepło w jego zachrypniętym głosie.
- Łoj! Zakochany do nieprzytomności – skwitowała z szerokim uśmiechem i ku swemu zdziwieniu nie doczekała się reprymendy, a jedynie smutnego spojrzenia i tekstu:
- Się sobą weź zajmij...
- To było zdanie niegramatyczne – odrzekła, bo nie wiedziała, co innego ma rzec i uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela.
- Będzie idiotką jak ci się nie rzuci w ramiona – orzekła jeszcze i cmoknęła Dracona delikatnie w policzek, za co także uzyskała całuska. – Kuj żelazo, póki gorące, kochanie... – Draco nic nie odpowiedział, tylko przewrócił teatralnie oczyma i posłał jej lekkiego smirka.

******
- Dzięki ci dobra kobieto – powiedzieli chórem Draco i Harry, gdy wypili po połowie Eliksir Zwalczający Przepicie. Pomogło im, chociaż nie tak bardzo ja potrzebowali. Obniżona skuteczność była spowodowana obiektywnym faktem, że dostali tylko po połowie niewielkiego flakonika, który mieścił porcję dla jednej skacowanej osoby.
Lilien uprzedziła ich, że nie ma zamiaru oddawać zaraz całego zapasu „dwóm bęcwałom, którzy nierozumnie chleją i na błędach się nie uczą”. Chciała sobie zostawić jedną porcję na czarną godzinę, zanim uwarzy kolejny kociołek. W tym roku nieźle się handlowało specyfikiem, który udoskonalił jej ojciec.

- Czuję się zdecydowanie lepiej – oznajmił Harry.
- Ale lepiej nie wyglądasz – zgasiła go Lilien z szerokim uśmiechem.
Rzeczywiście, Harry miał nadal przekrwione oczy, chociaż w mniejszym stopniu, zmniejszył mu się jednak poważnie okropny ból głowy i nie mówił tonem zardzewiałej piły mechanicznej.
- Jak zwykle fatalnie wyglądasz, Potter. Lil, co ty w nim widzisz? – głos Dracona był tylko lekko schrypnięty a oczy lekko podkrążone i tylko nieznacznie zaczerwienione. Przestał ziewać jak smok i mógł bezboleśnie poruszać głową.
- Nawzajem – Potter wyglądał na niepocieszonego.
- Nie obrażaj się, Harry – Draco przewrócił oczami, kiedy zobaczył minę Gryfona.
- Harry!? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary i kształt galeonów. – Czy ja powinnam być zazdrosna? – smirk na jej buzi był wymowny i bardzo wredny.
Obydwaj młodzieńcy posłali jej spojrzenia z serii „lepiej nie przeginaj”, co niewiele ją obeszło.
- Nieładnie, chłopcy. Ciekawe co robiliście jeszcze, poza piciem bimbru... Albo lepiej mi nie mówcie, jeszcze się zarumienię – Lilien bawiła się doskonale i to nie ona się zarumieniła, a wspomniani chłopcy właśnie.
- Lil, jak możesz? – Draco posłał jej wymowne spojrzenie.
- Wiesz, z tobą wszystko jest możliwe – Lilien wbiła czarne oczy w przyjaciela. – Jak jesteś niedopieszczony to strach z tobą w jednym pomieszczeniu przebywać. A Harry’ego spiłeś – Snape walnęła uroczy uśmiech i przeniosła wzrok na Pottera.
- Bez przesady – Harry zrumienił się jak buraczek.
- To skąd te wypieki? – Lilien zatrzepotała rzęsami.
- A dać ci nauczkę? – Draco nie wytrzymał i spiorunował ją spojrzeniem. Zaczynały go złościć insynuacje Lilien, zwłaszcza, że zamierzał porozmawiać poważnie z Hermioną, a takie głupoty nie dodawały mu odwagi i rozpraszały jego udręczony umysł. Cały czas próbował sobie ułożyć w myślach, co powie dziewczynie, Lilien swoimi tekstami denerwowała go i psuła mu szyki.
- E, spokojnie, Smoczku – dziewczyna zaśmiała się dobrodusznie. – Przecież wiesz, że nie mówię poważnie.
Draco tylko wzruszył ramionami i posłał jej jeszcze zimniejsze spojrzenie, niż przed chwilą.
- Sorry, ale po prostu mam napięte nerwy i lepiej mnie nie drażnić – westchnął i poczochrał się po blond czuprynie. – Życz mi szczęścia, Potter.
Harry uśmiechnął się do niego promiennie.
- Poradzisz sobie – powiedział.
- Możemy pożyczyć twoje dormitorium? – wypaliła Lilien, co spotkało się z uśmiechem Harry’ego i smirkiem Dracona. – Oddamy ci przed obiadem, albo po obiedzie – potrafiła się uśmiechać jak najprawdziwszy anioł kiedy tego chciała.
- Nie – słodkim tonem odparł Draco. – Nie, bo nie – uprzedził pytanie Lilien. – Tam ma być porządek, a poza tym jak na tym łóżku sypiam, Lil.
- Och, jaki porządny. Wyobrażam sobie, co to łóżko ostatnio musiało przeżywać. Od kiedy nie sypiasz tam z Hermioną oczywiście. Pewnie tęskni za normalnym użytkowaniem jego słusznej powierzchni – dogryzła za odmowę dziewczyna i wydęła usta w słodki ciupek.
- Doigrasz się, Snape – Draco walnął jej pokazowego smirka. – Doigrasz się mocno, a Potter ci nie pomoże, bo będzie związany.
Lilien zachichotała lubieżnie.
- Przemocą? Nieładnie, Smoczku – stwierdziła cicho.
Harry popatrzył na Malfoya wymownie, a jego brwi podjechały do góry.
- To nie będzie przemoc, będziesz mnie błagała o kontynuację, Lil.
Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, dodał tylko.
- Mówię poważnie i poważnie twierdzę, że ci się spodoba. Nie mógłbym ci zrobić krzywdy, ale co innego zrobić mogę. Więc jeśli nie chcesz zdradzać Harry’ego to naprawdę spasuj, kochanie.
Harry i Lilien, która lekko zarumieniła się pod bezczelnym spojrzeniem przyjaciela, popatrzyli na siebie wymownie.
- Wiesz, idź, pogadaj z Hermioną. Zaczynasz być nerwowy, a to może się źle skończyć – Potter uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.
- Właśnie, mogę okazać się wiarołomną kobietą – dodała spokojnie Lilien.
- Ja bym sobie chętnie popatrzył – Harry posłał jej wesoły uśmiech.
- No wiesz? – Lilien ponownie spiekła raka. – Świntuch.
- Sama się prosisz, Lil – Draco uniósł lewą brew.
- Hahahaha! – Lilien pokazała mu język, a Malfoy wzruszył ramionami.
– Idę na misję swojego życia. Weźcie sobie to dormitorium, tyko jak wrócę, a będzie tam bajzel to obydwoje pożałujecie. Adieu.
- Adieu, Romeo! – dziewczyna wyszczerzyła się radośnie.
- Dzięki, Draco – Harry zrobił to samo.
Ślizgon machnął ręką i wyszedł ze swojego dormitorium, pozostawiając je na pastwie Harry’ego i Lilien.

Idąc do biblioteki, Draco obgryzł prawie każdy paznokieć, tak bardzo denerwował się przed rozmową z Hermioną.
„Niech ona tam będzie” – pomyślał, ale za chwilę dodał w duchu – „A może powinienem skoczyć wypracowanie na wtorek z Opieki?” – próbował na wszystkie sposoby odwlec tą rozmowę.
Próbował do momentu, gdy nie dotarł do celu swej wędrówki. Hermiona właśnie zamierzała wejść do biblioteki. Szła ze spuszczoną głową, a książki trzymała przed sobą w silnym, niemal desperackim uścisku.
Szybkim krokiem zastąpił jej drogę i złapał za ramiona.
- Hermiona – pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny jej imię.
Gryfonka zamknęła oczy. Chciała się odsunąć ale nie mogła się ruszyć.
- Daj mi to – powiedział, zabrał z jej rąk książki i położył na podłodze pod ścianą.
To było straszne, bo teraz Hermiona nie wiedziała co ma zrobić z rękami. Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Hermiona – powtórzył i mogłaby przysiąc, że powstrzymywał w tej chwili łzy. Ponownie położył dłonie na jej szczupłych ramionach. Wszystkie przygotowywane przemowy wzięły w łeb. Liczyła się tylko ta orzechowooka dziewczyna i t co czuł, kiedy na nią patrzył, albo kiedy o niej myślał.
- Przestań – wyszeptała.
- Nie mogę – pochylił się i delikatnie musnął wargami płatek jej ucha. Drgnęła lekko i zamknęła oczy. – Nie mogę przestać, kochanie. Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakuje.
Hermiona spróbowała go odepchnąć, ale ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął delikatnie całować palce dziewczyny. Z oczu Gryfonki pociekły łzy.
- Proszę cię, daj spokój, Draco.
- Dam ci spokój, tylko mnie wysłuchaj, Herm
Popatrzyła na niego z bólem, ale nic nie powiedziała.
- Wróć do mnie, skarbie. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy – przycisnął jej dłonie do swojej klatki piersiowej i pochylony szeptał prosto do ucha dziewczyny.

Kilkoro uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem parze przed
biblioteką i Malfoy posłał spojrzenie rottweilera – zabójcy trzecioklasiście, który stał najbliżej i głupio się uśmiechał.
- Won! – wysyczał wściekle i gapie poszli sobie jak niepyszni.
- Przepraszam – uśmiechnął się łagodnie do dziewczyny. – Kochanie, nie chcę żyć bez twojej bliskości. Nie chcę być z nikim innym. Tęsknię za każdym twoim słowem, gestem i uśmiechem. Potrzebuję cię – szare tęczówki wpatrywały się w nią z takim uwielbieniem, że nie potrafiła odwrócić spojrzenia. – Rozpaczliwie cię potrzebuję, Hermiono Wiem, że zrobiłem ogromny błąd, że nie traktowałem cię tak jak powinienem, że nie okazałem ci jak jesteś dla mnie ważna. Błagam cię, nie odtrącaj mnie, nie rań nas obojga.
Hermiona nie mogła powstrzymać łez.
- Ty mnie już nie chcesz? – spytał z żalem. – Jeżeli tak, to zrozumiem, bo nie potrafiłem cię docenić. Nie płacz, proszę – ta prośba doprowadziła ją do cichego, szlochu.
- Jak możesz myśleć, że ja ciebie nie chcę? Jak możesz myśleć, że mam do ciebie żal? Przecież mi nic nie obiecywałeś – wyszeptała przez łzy i rozszlochała się spazmatycznie.
- Już dobrze, skarbie – przytulił ją mocno i głaskał po gęstych włosach. – Już dobrze.
- Draco, ja naprawdę nic nie wiem, nie wiem co mam robić, a teraz, kiedy doszło do tego, do czego doszło wczoraj wieczorem, jest mi jeszcze trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję. Ale nigdy nie myśl, że nic dla mnie nie znaczysz, ani nie znaczyłeś, dobrze? – podniosła głowę i spojrzała w jego szare tęczówki z desperacką czułością i oddaniem.
- Oddałbym ci wszystko, co posiadam, a nawet jeszcze więcej – objął ją mocniej, z całej siły. – Nie chce nic od ciebie, chcę cię tylko chronić, opiekować się tobą, być przy tobie. Wiem, że to co stało się wczoraj było straszne i nawet cię nie tknę, dopóki sama tego nie zechcesz. Ale brakuje mi nawet twoich docinków, Herm, brakuje mi wszystkiego... Pamiętasz jak któregoś ranka źle się czułem i miałem podwyższoną temperaturę, a ty zamiast mnie budzić na siłę, przyniosłaś mi śniadanie do łóżka? Jesteś kochana, po prostu. Jesteś kochana i nie chcę cię stracić. Mogę być twoim niewolnikiem, ale mnie nie odtrącaj, proszę – Draco miał łzy w oczach.
- Nie odtrącam cię. Chcę tylko pomyśleć, ale cię nie odtrącam – Hermiona patrzyła na niego z niedowierzaniem w ciemnych, orzechowych tęczówkach. To, co mówił było dla niej jak sen. Nie miała pojęcia, że może czuć do niej coś więcej, niż tylko pożądanie . Zarumieniła się lekko, gdy mówił, że jej nie tknie, bo ona dzień i noc marzyła właśnie o tym, żeby ją dotknął, żeby się z nią kochał. Chciała poczuć jego bliskość. Położyła głowę na jego klatce piersiowej i słuchała bicia jego serca.

- Czy zechciałabyś dziś wieczorem odwiedzić ze mną moją mamę? Po kolacji. Jest już z nią coraz lepiej – powiedział nagle, sam lekko zaskoczony swoimi słowami.
Hermiona popatrzyła na niego, a w jej oczach malował się szok. Zamrugała skonsternowana i czekała na cokolwiek, co potwierdziłoby fakt, że on naprawdę to powiedział..
- Przepraszam, chyba sobie za dużo wyobrażam – powiedział cicho i niepewnie, i lekko się zarumienił, klnąc siebie w duchu na czym świat stoi za nietakt i głupotę.
- Nie, ja... ja bardzo chętnie z tobą pójdę – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dziękuję – Draco odwzajemnił jej uśmiech. – Jesteś cudowna.

- Wzruszające – wycedził męski głos tuż obok.
Draco spojrzał na lewo, gdzie stał sobie spokojnie Ronald Weasley.
- Twój mężczyzna znowu raczył na ciebie spojrzeć, Hermiono? – spytał zimno, a słowo „mężczyzna” wypluł, jak jakieś przekleństwo.
- Odejdź, bo nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział chłodnym i opanowanym tonem Draco, chociaż gotowała się w nim krew. Obronnym gestem przygarnął dziewczynę jeszcze mocniej do siebie. – A jeżeli zbliżysz się kiedykolwiek do Hermiony...
- ... to osobiście ukatrupię cię, jak bezpańskiego psa, śmieciu – Hermiona i Draco ze zdziwieniem spojrzeli w kierunku, z którego dobiegł zimny, kobiecy głos.
Lilien stała z różdżką w dłoni, a jej oczy były przerażająco zimnie i nieprzeniknione. Był jak czarne lustra odbijające jedynie pogardę i nienawiść. Nawet u Severusa rzadko ktoś widział tak lodowate i bezdenne spojrzenie.
- Przysięgam na Boga, że osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał ze szkoły, Ron, jeżeli zbliżysz się do Hermiony, choćby na metr – wysyczał stojący obok niej Harry.
- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – chłodno spytał Draco. – Tacy szybcy jesteście? – dodał z ironią.
- Zamknij japę, zakichany arystokrato - Lilien machnęła ręką i posłała mordercze spojrzenie Ronaldowi. – Po prostu nie mogę uwierzyć, w to co powiedział mi Harry, Ron. Po prostu nie mogę i lepkiej będzie dla ciebie jeśli nie będziesz się odzywał, zwłaszcza kiedy ja mówię i zwłaszcza, kiedy jestem wściekła bo potrafię być cholernie nieprzyjemna, Weasley... w końcu mam na nazwisko Snape – dodała, gdy rudowłosy otworzył usta by rzucić jakąś kąśliwą uwagę.
Ron na swoje szczęście wolał milczeć.
- Od początku cię nie lubiłam, chociaż starałam się poczuć do ciebie chociaż odrobinę sympatii, Bóg mi świadkiem. Wyzywałeś mnie od dziwek odkąd pamiętam, niemal od mojego pierwszego dnia pobytu w Hogwarcie. Znosiłam to ze stoickim spokojem. Mogłam zrozumieć, że masz uprzedzenia do mojego ojca, jestem tolerancyjną osobą i mogę zrozumieć naprawdę wiele. Ale chamstwa, podłości, tak jak jakichkolwiek uprzedzeń rasowych nie zrozumiem nigdy, Weasley. Brzydzę się tobą. Zejdź z moich oczu zanim policzę do dziesięciu, bo to może się skończyć źle. Szukałam cię tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć, a teraz zejdź mi z oczu, plugawy śmieciu i módl się, żebyśmy nigdy nie znaleźli się sam na sam w jednym pomieszczeniu, albo korytarzu, bo będziesz biedny.
- Myślisz, że się ciebie boję, głupia dziwko? – Ron przestał być rozważny.
- Nie prowokuj mnie, Weasley – syknęła przytrzymując jednocześnie dłoń Harry’ego, który zamierzał walnąć w Weasleya jakimś paskudnym zaklęciem i rzucając swojemu chłopakowi szybkie, uspokajające spojrzenie. – Nie prowokuj mnie bo to się źle skończy. W Harrym się gotowało, ale jak na razie był jeszcze w stanie ulec prośbom Lilien..
Chciała z nim pogadać o Hermionie i jak tylko dowiedziała się, co zaszło poprzedniego wieczora przestała się dziwić, że wypili dwie butelki, nie jedną i zapłonęła żądzą mordu. Jak na razie, powiedzenia Ronaldowi, co o nim myśli. Na razie, bo to w każdej chwili mogło ulec zmianie.
Draco nie strzelił do tej pory Rona po pysku, tylko dlatego, że trzymał w objęciach roztrzęsioną Hermionę.
- Hamuj swoje słownictwo, Weasley – oświadczył tylko i zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Nie ty mnie będziesz uczył słownictwa, zepsuty gówniarzu. Masz kasy jak lodu i myślisz, że możesz kupić wszystko i wszystkich – powiedział ze złością Ron.
Draco był nad wyraz spokojny.
- Owszem, kiedyś tak myślałem – odrzekł Ślizgon. Ale teraz chętnie ci oddam swoje konto u Gringotta, Weasley. Teraz, kiedy moja matka jest chora a ojciec w więzieniu to naprawdę mam głęboko w dupie tą kasę.
- Ale Hermiona najwidoczniej nie – niemal kurtuazyjnie odrzekł Ron
Cisza, która zapadła po tych słowach była tak głucha, że niemal nie do wytrzymania. W niedzielny dzień mało kto przebywał w bibliotece, więc nie mieli żadnej widowni.
- Odwołaj to – Harry’emu z wrażenia wypadła z ręki różdżka i Lilien ją podniosła, nie spuszczając zszokowanego wzroku z Ronalda – Odwołaj to, Ron, bo nie ręczę za siebie.
Rudowłosy uśmiechnął się jedynie zimno i splótł ręce na piersi.
- Twoje zdanie już od dawna się dla mnie nie liczy, Harry.
- Jak możesz mówić tak o Hermionie, przecież ją znasz. Wiesz, co? Jesteś gorszy od mojego ojca, a to już coś. Jesteś od niego o niebo gorszy, bijesz wszelkie rekordy chamstwa.
Lilien i Hermiona patrzyły na Harry’ego z niemym zaskoczeniem.
- Odwołaj to, co powiedziałeś, dobrze ci radzę.
- Nie mogę odwołać – Ron popatrzył na Harry’ego zimno. – Bo to prawda, Harry.
To, co stało się chwilę później, wydawało się Hermionie jakimś koszmarnym snem. Harry z całej siły walnął Rona pięścią w twarz.

- POTTER! –dał się słyszeć zimny i wściekły głos i zza zakrętu wydobyła się nietoperzo-podobna postać Severusa Snape’a. Mistrz Eliksirów mimo surowej miny był dziwnie blady i roztrzęsiony, chociaż tylko Lilien potrafiła to dokładnie wychwycić.
Bladość i roztrzęsienie Severus zawdzięczał temu, że podsłuchiwał od jakiegoś czasu całe zajście. Dokładnie od słów swojej córki „Nie prowokuj mnie, Weasley”. Trochę mu było głupio, że to zrobił, zwłaszcza gdy musiał się zawstydzić, słuchając słów Harry’ego na temat Jamesa Pottera. Dopiero teraz do niego dotarło, że dla chłopaka świadomość tego, jaki był jego ojciec była solą w oku, była niemal nie do zniesienia i na pewno była bolesna.
Przywołał najbardziej wredne spojrzenie jakie miał w repertuarze i posłał je Harry’emu.
- Ależ ty masz wyczucie, tato – oświadczyła Lilien.
- To nie była wina Pottera, sir – grzecznie oznajmił Draco. – On go sprowokował.
Snape posłał zdziwione spojrzenie w stronę Malfoya.
- I ty to mówisz?
- Bo tak było – spokojnie dodała Lilien.
- Nie będę wnikał w to jak było. Wszyscy jak tu stoicie, macie po pięć punktów mniej. Poza Potterem, on ma minus dziesięć za użycie przemocy fizycznej, a ty Weasley idź do skrzydła szpitalnego – zwrócił się z pogardą do rudowłosego, który był w lekkim oszołomieniu i rozmasowywał nieźle rozwaloną szczękę.
Kiedy Ron się oddalił, Snape popatrzył na uczniów uważnie.
- Czy stało się coś o czym nie wiem, a o czym powinien wiedzieć jakiś nauczyciel? Hermiona spuściła wzrok. Znowu była bliska łez i co najbardziej paradoksalne czuła się wszystkiemu winna. Draco przytulił ją obronnym gestem i pogładził po włosach.
- Nic – powiedział bez zająknięcia. – Tylko małe spięcie z Ronaldem W.
- Jakoś ci nie wierzę – Severus popatrzył uważnie na Hermionę, a później na Harry’ego.
- Słyszałem za mało, żeby wiedzieć o co poszło. Ale nie wątpię że nie było to coś małego, Malfoy
- Podsłuchiwałeś? – spytała z chłodnym rozbawieniem i naganą w głosie Lilien.
- Usłyszałem, nie podsłuchiwałem – grzecznie i autorytarnie sprostował Snape.
- Nauczyciele nie podsłuchują – orzekł radośnie Draco. – Im można słuchać, co mówią uczniowie. Natomiast w odwrotną stronę, to się nazywa podsłuchiwanie.
Nawet Hermiona uśmiechnęła się blado.
- Nie bądź taki mądry, bo cię mantykora za obraz wciągnie – Severus popatrzył z wyrzutem na Dracona.
- Za który? – spokojnie i z bezczelnym uśmiechem spytał Ślizgon, cały czas delikatnie gładząc plecy Hermiony. Dziewczyna zamknęła oczy i wtuliła się w niego ufnie. Czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Za ten, na którym tracisz kolejne pięć punktów z powodu swojej arogancji, Draco - ta wypowiedź wywołała szczery śmiech Lilien i szeroki uśmiech Harry’ego
- Widzisz, Potter? Przynosisz pecha człowiekowi. Dopóki z tobą nie piłem i z tobą nie rozmawiałem, nigdy się nie zdarzało, żebym u profesora Snape’a tracił punkty – skwitował z miną nieszczęśnika poszkodowany.
- Nie moja wina, że jesteś arogancki – odrzekł ze słodkim uśmiechem Harry.
- Nie za dobrze ci, Herm? – zmieniła temat Lilien i Gryfonka posłała jej spojrzenie pełne dezaprobaty, lekko się przy tym rumieniąc.
- Zajmij się sobą, mała – odrzekł Draco z miną rycerza-obrońcy.
Harry nie mógł się nie roześmiać.
- Ależ wy macie problemy – skwitował Snape. – Zabierać mi te cegły spod ściany – wskazał palcem na ogromne książki Hermiony leżące pod ścianą – i uciekać do siebie. Jak któreś z was dojrzeje, by powiedzieć mi co złego się stało, to zapraszam do gabinetu i uprzedzam, że będę miał na was oko. Zwłaszcza na ciebie Malfoy i na ciebie, Potter. Jazda mi spod biblioteki, tu ma być spokój. Żegnam.- załopotał płaszczem i ...
- ...odleciał – stwierdził Draco. – On tak się porusza jakby latał – dodał widząc miny Lilien i Harry’ego.
- Chyba wyjątkowo łagodnie cię potraktował – Hermiona popatrzyła na Harry’ego z zaciekawieniem.
- On coś w ogóle ostatnio łagodny, może zostanie ojcem - uśmiech Lilien był złośliwy i radosny.
- O! – Draco wlepił zaciekawione spojrzenie w przyjaciółkę.
- Tak tylko palnęłam, nie słuchajcie mnie. To tylko takie tam, pytał ostatnio w czym powinno się trzymać małe dzieci i jakieś inne tego typu pytania zadawała, oczywiście maksymalnie obojętnym tonem. Naiwniak. Tylko mordy w kubeł, bo włosy pęsetą powyrywam komuś kto piśnie słówko i to nie te na głowie! – czarnowłosa pogroziła, wszystkim po kolei, palcem.
- Nikt nic nie powie, wyluzuj – Draco w zruszył ramionami.
- Mam nadzieję, my idziemy do twojego dormitorium. Po kolacji będzie twoje – uśmiechnęła się radośnie.
- A siedźcie i po kolacji. Dziś wybieram się do domu.
- Fajnie! – Lilien zarechotała uszczęśliwiona.
- O dziewiątej macie stamtąd spadać, nie nocuje w Dragon Tower – zimno stwierdził Malfoy.
- Spoko i będziemy grzeczni – powiedział Harry z miną niewiniątka.
- Chociaż byś nie kłamał w żywe oczy - Draco posłał mu spojrzenie z serii: „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty” i Potter odwdzięczył mu się uśmiechem wcielonej niewinności, a Lilien poszła w jego ślady.
- Będziemy grać w bierki – powiedziała z powagą. Hermiona nie wytrzymała i zatrzęsła się ze śmiechu.
- Głodnemu chleb na myśli – odcięła się Lilien za wybuch wesołości koleżanki.
- Głodny głodnemu wypomni – Hermiona pokazała jej język. – Kłamiesz zawodowo i bez zająknięcia, nawet jeżeli wszyscy dookoła o tym wiedzą.
- Jestem ze Slytherinu – czarnowłosa wzruszyła ramionami. – Sayonara, misie kolorowe. My spadamy.
- Tylko się nie rozmnóżcie – Lilien popukała się w czoło posyłając blondwłosemu autorowi tych słów uśmiech pełen politowania.
- Jest taki eliksir, nie Hermiona? – spytała i Gryfonka lekko skinęła głową. – Wy chłopy, to nie myślicie o takich rzeczach, nam to zostawiacie, a każdy głupi wie, że do tanga trzeba dwojga – wzięła Harry’ego za rękę i odeszli spokojnie w stronę Wieży Slytherinu.
- I tak będę musiał wywietrzyć i zdezynfekować pościel! – krzyknął za nimi Draco i zarobił kuksańca od Hermiony.
- No, już dobrze. Pomogę ci z tymi książkami. I z wypracowaniami też.
- Sama sobie poradzę z wypracowaniami. Przyjdę do ciebie o siódmej, obiecuję – uśmiechnęła się do niego niepewnie, za co została obdarzona mocnym całusem w policzek i lekko się zarumieniła.
- Jesteś kochana – powiedział i podniósł z podłogi dwa ogromne woluminy. – Tylko nie możesz przyjść do mnie o siódmej, bo o tej godzinie jest kolacja, a poza tym jestem na razie bezdomny.
- To po kolacji możesz mnie zabrać do siebie jeśli chcesz, teraz chcę w spokoju napisać cokolwiek na zajęcia.
Chłopakowi nieco zrzedła mina, ale przystosował się do jej prośby i postanowił uzbroić się w cierpliwość, aż do pory kolacyjnej.

******


Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.12.2004 12:55


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   I Believe In A Thing Called Love   09.12.2004 06:49
Kitiara   Rozdział 2 „ONA MA SIŁĘ” W poko...   09.12.2004 17:01
avalanche   Zabawnie ujęte myśli, doskonale przedstawione ...   09.12.2004 19:08
Magya   Bardzo mi się podoba ten fick. Błędów gramatyc...   09.12.2004 19:15
vaampir   podoba mi się, jest przezabawne, napisane lekk...   09.12.2004 20:17
fumsek   Pierwszy rozdział nie powalił mnie na kolana a...   09.12.2004 20:23
Kitiara  
QUOTE   09.12.2004 22:33
malfoyek   Trzeci raz to już czytałem   09.12.2004 22:56
Blue   Aaaa... znam opowiadanko. Jest w czołówce moic...   09.12.2004 23:27
Jade^_^   to opowiadanie jest cudne Kit, podobnie jak in...   10.12.2004 00:50
Kitiara   Rozdział III “PRAWDA CZY ZADANIE?...   10.12.2004 14:12
Lum   Ogólnie ładnie piszesz, ale większość Twoich d...   10.12.2004 15:18
vaampir  
  10.12.2004 23:51
Lum  
  14.12.2004 14:51
karolka  
  14.12.2004 20:35
Lum  
QUOTE   15.12.2004 14:41
vaampir  
  17.12.2004 23:35
Tajemnicza   Czytam to powiadanie od 3 dni, spowodu braku czasu...   19.12.2004 00:25
Kitiara  
QUOTE   10.12.2004 15:35
Kitiara   A co mnie tam... Dam wam czwarty rozdział:] Ta...   10.12.2004 16:57
Justa   Baaardzo mi sie podoba!
Jest napisan...
  10.12.2004 21:28
daigb   po prostu idealny fick a wieczorek Coyote  
QUOTE   18.12.2004 00:21
Lum  
  18.12.2004 11:52
vaampir  
  18.12.2004 16:31
Szara Wilczyca   Mniam. Właśnie na coś takiego czekałam. Słodki...   18.12.2004 11:45
Kala   mi się podoba, szczególnie stosunki między boh...   18.12.2004 16:13
Justa  
QUOTE   18.12.2004 20:18
Coyote  
  18.12.2004 23:13
Tajemnicza   Ejo, żyjecieMoże by ktoś dodał parta? Ostatni ...   19.12.2004 23:03
Coyote   Nikt nic nie pisze, bo mamy zaganiają do sprzą...   20.12.2004 21:27
Pottermenka   W tym opowiadaniu ponadwszystko podobaly mi si...   20.12.2004 22:34
korniszonek   Sory ale to bylo bezczelne. Kit jest w szpital...   21.12.2004 00:08
Pottermenka   ...   21.12.2004 15:29
korniszonek   ...   21.12.2004 17:32
Pottermenka  
QUOTE   21.12.2004 22:21
Coyote  
QUOTE   21.12.2004 01:29
sonka   Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa część...   21.12.2004 14:18
vaampir  
QUOTE   21.12.2004 19:00
Tenebris69   Nie kłóćcie się... Coyote   ...   21.12.2004 23:35
Potti   ej komentowałam już, a myślałam, że nie i chci...   24.12.2004 00:30
karolka   ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next part...   25.12.2004 01:38
Kitiara   Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to miał być ła...   25.12.2004 15:02
Kiniulka   Kitiaro droga wklej nowego parcika
QUOTE   27.12.2004 14:08
AtA_VH   Silda   Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest beznad...   27.12.2004 18:27
*^*Cathy*^*   Jak zwykle genialne:)   27.12.2004 17:42
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 19:03
Justa   Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit, bo br...   27.12.2004 20:16
esstel   Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam okazj...   27.12.2004 20:52
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 21:26
corka_ciemnosci  
QUOTE   27.12.2004 21:31
Teodora   najwyraźniej moja znajomość gwary uczniowskiej...   27.12.2004 21:57
esstel   [color=blue]Ja sie wcale nie obraże jeśli jutr...   27.12.2004 22:10
Kitiara   Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko epilog i na...   28.12.2004 12:47
Kitiara   Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w...   28.12.2004 12:57
AtA_VH   że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja się ...   28.12.2004 13:06
esstel   Ja nie chce końca ...   28.12.2004 13:19
Kitiara   Koniec, koniec:) Ej, no sorry ja już dawno sko...   28.12.2004 13:42
Zigi   Bardzo mi się podobają teksty które przytaczas...   28.12.2004 13:56
Potti   ale za to jaki optymistyczny (:
zresztą, ...
  28.12.2004 14:20
Tenebris69   Merlinie.... Piękne. Czyli będzie jeszcze EPI...   28.12.2004 16:29
deo   Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym ślic...   28.12.2004 16:36
AtA_VH   heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??   28.12.2004 16:56
Kitiara   Deo, ekhem, dzięki... Właśnie się mocno zarumi...   28.12.2004 17:38
esstel   z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde ...   28.12.2004 19:20
Silda   Bardzo, bardzo mi się podobała ta część. Kitia...   28.12.2004 20:00
Arpi Sideris   Czekałam, czekałam... i się doczekałam. Ostatn...   28.12.2004 21:21
NiMfUśKa   no czemu tlko tyle na Merlina piękne chce jes...   28.12.2004 21:43
Hermione   dokładnie. to było wspaniałe. napisz np. - da...   28.12.2004 23:02
Tajemnicza   Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
Siedze nad...
  29.12.2004 01:14
blue_rose   Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w podty...   29.12.2004 01:25
Tom   Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od erotykow ...   29.12.2004 02:27
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.09.2024 12:00