Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
Kitiara
post 09.12.2004 06:49
Post #176 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Któryś z kolejnych moich opowek. Długi jak diabli tongue.gif
Występuje tu między innymi paring: Hermiona/Draco - ostrzeżenie dla tych, którzy mają na nich uczulenie.
Pisałam to z myślą opowiadaniu erotycznym, lekkim, prostym, nieskomplikowanym odbiorze i z dużą dawką humoru. Mam nadzieję, że mi się udało stworzyć takie przyjemne i zaskakująco długie (nawet dla autorki) czytadło z happy endem.
Ostrzegam, że od rozdziału czwartego zaczynają się sceny erotyczne i jest ich dosyć sporo. Autorka ponadto nie bawi się w owijanie w bawełnę, tak zwane i pisze wprost, chociaż oczywiście bez wulgaryzmów i z ogromną starannością o zachowanie dobrego smaku.
Milutkiej lektury.


Rozdział I
NOWA


Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.
Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...
„Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.
Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.
Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....
On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.
„Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”
Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.
Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.
Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...
Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.
Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.
Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.
Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.
Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.
Prawiczkiem...
Tak...
Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.
A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.
A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.
Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .
Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.

- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.
- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.
„Ale kaszana” – pomyślał od razu.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.
- No, trochę palę...
„Pieprzę głupoty.”
- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?
- Eee. Chyba nie...
Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.
Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.
- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.
- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.
Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.
- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.
- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.
- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.
- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.
- Rozumiem – skinęła głowa.
- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.
„Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.
- Harry... mam na imię Harry.
- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.
„Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”
Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.
Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.
„Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.
- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.
- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.
- Lilien?!
- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.
- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne
- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?
Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.
„Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.
Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.
- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.
Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.
- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.
- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.
Harry popatrzył na nią uważnie.
Lilien wyciągnęła papierosy.
- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.
- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?
Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.
- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...
„Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.
- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.
Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.
I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.
Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.
Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.
Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.
Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.
Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.
- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.
„Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.
„Wredny charakter...”
Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.
- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.
- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.
- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.
Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.
Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.
- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.
- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?
- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.
- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.
Lilien puściła do niego perskie oko.
„Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!
No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”
- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.
„Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”
- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.
„Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.
- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?
Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.
-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...
- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Harry gapił się na nią jak zauroczony.
„Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”
- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.

- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!
Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery
Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.
„Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”
I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.
- Gadasz z Potterem?!
- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco
- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.
Blondyn wyjął papierosa i zapalił.
Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.
Teraz uśmiechnęła się do blondasa.
- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.
- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.
- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.
- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.
Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.
- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...
- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.
- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.
„Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.
- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.
W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku
- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe
- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...
W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.
Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.
Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...
Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...
Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.

- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.
- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .
- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...
- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem
Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.
Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.
Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.
Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.
Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...
Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.
- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.
- Och, daruj sobie..
- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...
- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem
Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.
- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.
- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.
Harry zaśmiał się szczerze
- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.
Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.
- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.
- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?
- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.
- To ty palisz, Granger?
Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.
- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła
- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.

- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.
- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.
- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie
- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.
Malfoy zaśmiał się serdecznie.
- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.
Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.
Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.
- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.
- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.
- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.
- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.
- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.
Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.
- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.
Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.

- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.
- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.
- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?
- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?
- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.
Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.
Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.
- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?
Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.
- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.
- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.
- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.
To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.
- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...
„Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.
- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.
Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
„Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.
- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...
- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.
„Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.
- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.

>>>>>>

„Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.
„Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”
- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.
- Hę?
- No o czym ty myślisz?
- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.
- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..
- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.

I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.
Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.
Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.
I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.
„Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.
Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.
„To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.
Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...
„No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.
A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.
Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...
Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...
Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów
„Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.
Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.
„Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 22:39


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 28.12.2004 12:57
Post #177 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w sufit, a na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o intensywnym zamyśleniu. Bo Potter miał o czym myśleć.
- Co jest? – Lilien spojrzała na niego wymownie i Harry westchnął.
- Nie, nic...
- Przecież widzę, że coś.... Ale nie ważne, Harry. Powiesz mi w końcu, skąd się wzięła w tobie awersja do własnego starego? – chłopak przygryzł dolną wargę. Spodziewał się takiego pytania, czekał wręcz na nie, bo sam nie chciał zaczynać tego drażliwego tematu. - Gość był super. Oddał przecież życie za ciebie i twoją mamę. Nie mógł być zły.
- Nie był zły – Potter spojrzał Lilien głęboko w oczy i córka Mistrza Eliksirów dostrzegła głęboki smutek i ból w jego jasnozielonych tęczówkach. – Był po prostu rozwydrzonym nastolatkiem. Później spoważniał, ale mimo wszystko, czuję do niego urazę.
Lilien pogładziła delikatnie policzek Gryfona.
- I tak nadal nie wiem, o co chodzi – powiedziała z lekkim żalem. Pragnęła, żeby ufał jej bezgranicznie, żeby zechciał jej opowiedzieć, co takiego wydarzyło się, że chłopak czuł niechęć do swojego ojca.
- Wiesz, co to jest Myślodsiewnia? – spytał po dłuższej chwili milczenia.
- Owszem – odrzekła dziewczyna i spojrzała z zaciekawieniem na Harry’ego.
- Dobra, to uzbrój się w cierpliwość, bo to nie jest króciutka ani miła historia. Może nawet zaczniesz o mnie myśleć inaczej jak ją usłyszysz...
- Potter, nie mów bzdur – na twarzy panny Snape pojawił się grymas irytacji i zdumienia. – Cokolwiek zrobił twój stary, nie ty to zrobiłeś. Jakimkolwiek okazałby się draniem, nie ty zachowałeś się jak drań, ale on.
- Zobaczymy co powiesz, kiedy dowiesz się ode mnie wszystkiego, Lil – uśmiech Harry’ego był smutny i przygaszony. Dziewczyna objęła go mocno i przytuliła się z całej siły.
- Przecież ja za tobą szaleję i nie zamierzam przestać – wyszeptała mu do ucha.
Harry westchnął cicho i opowiedział Lilien wszystko co wydarzyło się, tego wieczora, gdy postanowił być „wścibskim i aroganckim bachorem”.
Dziewczyna patrzyła przez kilka chwil uważnie na swojego chłopaka. Z jej oczu nie dało się nic wyczytać. Później Harry dostrzegł w nich współczucie.
- To musiało być dla ciebie okropne, prawda? – chłopak wiedział, że nie chodzi jej o to, jak cudem uniknął rozbicia głowy słoikiem, którym rzucił w jego kierunku Severus.
- Owszem – chłopak popatrzył na nią niepewnie. – Nie czujesz do mnie urazy? Wyglądam zupełnie jak on, tylko oczy mam po matce.
- Jesteś przystojniejszy, a jak jeszcze raz wspomnisz o urazie, dostaniesz kopa w swój zgrabny, gryfoński tyłeczek, matole – szelmowski uśmiech dziewczyny rozjaśnił jej czarne tęczówki i nadał oczom blasku, a po tych słowach, Harry nie zamierzał kontynuować tematu urazów.
- A skąd wiesz, że jestem przystojniejszy, co? – spytał zadziornie.
- Mój stary ma w domu zdjęcie z szóstego roku. Takie czarno-białe i ogromne, robione mugolską metodą i powiększone. Wisi na ścianie w jego sypialni. Są tam uczniowie wszystkich klas. Syriusz Black był niezły, szkoda tylko, że był aż takim sukinsynem w młodości. No, ale się chłop zrehabilitował. Poza tym mój staruszek też nie był słodkim nastolatkiem – Lilien nadal uśmiechała się do Harry’ego. – Och, widzę że chętnie byś luknął na to zdjątko, co? – zażartowała widząc tęskny błysk w oczach Hary’ego. – Twoja mama była niezłą szprychą, maleńki.
- Maleńki? – Harry uniósł brwi do góry, a Lilien wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.
- No – powiedziała. – Myślę, że Draco jest większy i dużo lepszy. Hermiona czasami miała takie fajne rumieńce z rana przed śniadaniem...
- Nie drażnij mnie, Lily - chłopak posłał jej uśmiech a' la slytherin boy.
- Przecież ja sobie tylko niewinnie żartuję – zaczęła dziewczyna, ale Potter jej nie słuchał.
- Mam ci udowodnić, że jestem dobry? – spytał złośliwie się szczerząc.
- Właśnie o to mi chodziło – Lilien wyszczerzyła się jeszcze radośniej od niego.
- Nie ma problemu – chłopak pocałował delikatnie rozchylone usta panny Snape.
– Uwielbiam cię – wyszeptał jej do ucha i zaczął udowadniać swojej kochance jaki jest dobry, z tym że nieco inaczej niż sobie wyobrażała...
Lilien spodziewała się namiętności i dzikości, a otrzymała delikatne i subtelne pieszczoty. Harry niespiesznie całował całe ciało dziewczyny, schodząc ustami coraz niżej i najczulszymi pocałunkami obdarzając piersi i brzuch kochanki. Lilien czuła się cudownie. Zamknęła oczy i pojękiwała cichutko. Kiedy zaczął błądzić wargami po wewnętrznej stronie jej ud, wyszeptała ochryple jego imię. Harry delikatnie lizał łono dziewczyny, doprowadzając ją do cichego szlochu. W końcu Lilien musiała przygryźć dolną wargę, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Jęczała i zaciskała dłonie na pościeli, modląc się w duchu, żeby nie stracić nad sobą panowania. Chłopak pieścił ją najczulej jak potrafił i nie chciała zepsuć tego swoimi gwałtownymi reakcjami. W chwili spełnienia nie mogła się jednak opanować i krzyknęła, czując jak po jej policzkach płyną ciepłe łzy.
- Już dobrze, kochanie – usłyszała po chwili cichy szept przy swoim uchu. Przytuliła kochanka mocno i pocałowała go w policzek.
- Chce ci się odwdzięczyć – szepnęła.
- Nie musisz – odpowiedział cicho, chociaż był silnie podniecony.
- Ale ja chcę, skarbie, przecież wiesz...
- Ale ja nie chcę, maleńka. Chcę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego...
- Cokolwiek by to było, może sobie poczekać – Lilien wiedziała lepiej.
- Nie może, Lil – Harry zdecydowanym ruchem odsunął się od dziewczyny, która zrobiła niepocieszoną, nieszczęśliwą minę.

Chłopak sięgnął po swoją szatę, która wisiała na krześle i wyjął z jej przepastnych kieszeni małe zawiniątko. Zarumienił się przy tym odpowiednio mocno i niepocieszenie panny Snape zaczęło ustępować jej zaciekawieniu. Przechyliła lekko głowę i patrzyła z jawnym zainteresowaniem na poczynania Harry’ego.
- Otworzysz? – spytał rumieniąc się, o ile to możliwe, jeszcze intensywniej.
- Nie mam ani urodzin, ani imienin... To prezent? – spytała, a w opuszkach palców poczuła lekkie swędzenie.
- No, eee... tak jakby, ten tego... podarunek... – Harry był wściekły na siebie za to dokuczliwe jąkanie, które pojawiało się w chwilach trudnych, lub decydujących o jego dalszym losie. – Otwórz – dodał cicho i przełknął ze strachem ślinę.
- Skoro nalegasz – Lilien z jak najobojętniejszą miną zaczęła otwierać małe, czarne, podłużne pudełko, chociaż palce swędziały ją wręcz niemiłosiernie, a ciekawość sięgała zenitu. Westchnęła, kiedy uchyliła wieczko, a jej oddech się urwał na dobrą chwilę.
- Harry to jest piękne – wyszeptała, patrząc z niemym szokiem i zdziwieniem na chłopaka.
- Daj, założę ci – Potter delikatnie wyjął pudełko z rąk dziewczyny.
- Nie mogę tego przyjąć, to musiało...
- Lil, bądź cicho – uciął jej rozważania, co nie było trudne, biorąc pod uwagę stan silnego szoku panny Snape.
Harry ujął w dłonie cienki złoty łańcuszek, na którym bujał się złoty wężyk z rubinowymi oczkami. Był tak zaczarowany, że oczka mrugały co jakiś czas, a złoty grzbiet mienił się srebrnawo i nieznacznie wił.
- Powinienem dać ci pierścionek, ale on był taki śliczny – powiedział chłopak, gdy zapinał łańcuszek na karku Lilien.
- Pierścionek? – czy Lilien stały się idealnie okrągłe.
- No wiesz, ja, eee... wiem, że pewnie się eee... nie zgodzisz, ale chciałbym, żebyś za mnie wyszła, kiedy ukończymy Hogwart no i ten... I kupiłem to zamiast pierścionka zaręczynowego – poczuł się idiotycznie. Nawet oświadczyć się nie potrafił bez jąkania. Był bliski łez. Lilien siedziała bez słowa i patrzył na chłopaka spod lekko opuszczonych powiek. Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Musiała bardzo wysilić się, by ze szczęścia nie wybuchnąć niepohamowanym szlochem.
- Kocham cię – wyszeptał w końcu z desperackim rumieńcem Harry , za co został obdarzony namiętnym pocałunkiem.
- Jesteś cudowny Harry i ja ciebie kocham bardziej niż ty mnie – stanowczo odrzekła Lilien i roześmiał się przez łzy, a on nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Pokazać ci jak bardzo mój drogi przyszły mężu? – dodała z figlarna minką.
- Boże, Lil, nigdy się nie zmienisz – szepnął Harry, ale nie bronił się już przed jej pieszczotami...

******
Hermiona minęła szerokim łukiem Rona Weasleya i powoli podeszła do stołu Slytherinu.
- No, cze Granger – Pancy posłała jej szeroki uśmiech. – Poznajesz nas jeszcze.
- To ja, Millicenta, pamiętasz jak ci dołożyłam w klubie pojedynków pięć lat temu? – wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna uśmiechała się przyjaźnie.
- Trudno byłoby zapomnieć – Hermiona wbiła w nią szczery, pełen sympatii wzrok. Zdążyła polubić pannę Buldstrode, zresztą to samo dotyczyło także Parkinson.
- Kiedy wpadniesz do wspólnego i zagrasz z nami w eksplodującego Durnia? – spytała Pansy.
- Właśnie – Millicenta uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę. Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi, ale dziewczyny nie chciały zaczynać drażliwych tematów wprost.
- Białogłowy – uciął dociekania męski, chłodny głos. – Ta pani przyszła do mnie, a raczej po mnie, więc dajcie jej spokój – właściciel głosu miał minę psa obronnego, który zauważył na posesji nieproszonych gości.
- Boże, Draco, przecież ci jej nie ukradniemy – Buldstrode przewróciła oczami i posłała Parkinson porozumiewawcze spojrzenie.
- Uważaj, gotów gryźć, Milli, jeśli któraś z nas stanie obok Hermiony Granger – oświadczyła Pansy.
- Dobra, dobra – głos Malfoya nieco odtajał, a on sam leciutko się spłonił, dochodząc do wniosku, że zareagował dziwnie. - Sorry, dziołchy – dodał jeszcze, żeby pozostawić dobre wrażenie. Hermiona spuściła głowę i bawiła się rąbkiem szaty.
- Rany, Herm! Zachowujesz się jak jakaś dziewica orleańska w noc poślubną! – Millicenta wytrzeszczyła oczy na zakłopotaną Gryfonkę. – Draco weź, coś z nią zrób, niedobrze z dziewczyną. - Oświadczenie panny Buldstrode wywołało rumieńce zarówno na buzi Hermiony, jak i Dracona.
- Zajmij się sobą, Mill – skwitował Malfoy. – Chodź Hermi – zwrócił się ciepłym tonem do orzechowookiej.
- Przecież żartowała Smoku, wyluzuj! – Pansy spojrzała z wyrzutem na swojego byłego.
- Wiem, wiem, jestem przewrażliwiony ostatnio, sorki dziewczyny, my musimy iść.
- Do twojego dormitorium? – Millicenta zatrzepotała zalotnie umalowanymi na głęboki granat rzęsami.
- Nie, do gabinetu dyrektora – Draco wyszczerzył się i pokazał koleżankom język.
- Ale z niego zbokol, nie Milli? – Pansy nie mogła pozostawić słów chłopaka bez komentarza.
- Kto? Ja czy dyrektor? – niewinnie spytał blondyn.
- Jak chcesz znać moje zdanie, to obaj. Biedna Herm – oświadczyła Parkinson z wrednym uśmiechem, a Granger mocno się zarumieniła i spojrzała na nią z wyrzutem.
- Sorki, Hermiona, nie mogłam sobie odpuścić. Trochę mnie ciekawi czemu tam idziecie, ale nie będę namolnie pytać – rzekła na to nieco skruszona Pansy.
- To nie pytaj – uciął Draco z urażoną miną. – Sayonara, panienki.
Malfoy ujął dłoń Hermiony w swoją i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej sali.
Wszyscy, którzy to widzieli zamarli w bezruchu, a Pansy i Millicenta popatrzyły na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby Granger i Malfoy trzymali się publicznie za ręce. Nawet Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem, na co Draco zareagował jedynie silniejszym uściskiem dłoni.

*******
Dyrektor nie był zbytnio zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Hermiona wybiera się wraz z Draconem do posiadłości Malfoyów. Przyjął to z podejrzanym spokojem.
„Czy ten człowiek wie wszystko?” – pomyślała Hermiona i zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie czym w tym przypadku jest „wszystko”. Miała dosyć niepewną minę gdy wkraczała wraz z Draconem do kominka Dumbledore’a i trochę bała się wizyty w jego domu, jednak nie chciała wyjść na tchórza, więc nie dała po sobie nic poznać.
Wizyta w Dragon Tower okazała się całkiem miła. Ciotka Dracona, która opiekowała się cały czas Narcyzą była miłą, schludną i spokojną kobietą w średnim wieku. Sama gospodyni posiadłości, Narcyza Malfoy, zachowywała się wobec Hermiony dosyć przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie, na ile potrafi zachowywać się ktoś, kto jest na co dzień chłodny i dystyngowany w obejściu. Posłała dziewczynie nawet kilka całkiem miłych uśmiechów. Uparła się, żeby zjedli z nią deser, na który podano lody waniliowe w czekoladowej polewie. Hermiona zacisnęła zęby, gdy skrzat domowy z perkatym noskiem stawiał pucharki z lodami na stole i nie powiedziała ani słowa, posłała jedynie wymowne spojrzenie chłopakowi, który przewrócił tylko oczami i lekko wzruszył ramionami, dając jej tym samym do zrozumienia, że na tradycję i obyczaj nie ma siły. Później okazało się, że skrzat nazywa się Tropek, a pani Malfoy wcale nie traktuje go źle.

Wystrój posesji Malfoyów był bogaty, ale gustowny i nie dostrzegało się tam ani odrobiny kiczu. Salon, w którym siedzieli, podczas wizyty, był urządzony w barwach Slytherinu, a drewniana podłoga miała odcień sosny. Hermiona czuła się nieco obco, a serce się jej ściskało, kiedy wdziała jak Draco dba o to, żeby poczuła się dobrze w tym bogatym i zupełnie innym otoczeniu, niż to do którego jest przyzwyczajona na co dzień. Jeszcze bardziej wzruszyło ją to, jak ten na pozór zimny chłopak czule opiekuje się matką. Jaki jest cierpliwy, wyrozumiały i spokojny w obliczu jej niegroźnej już, ale nadal uciążliwej choroby. Schorzenie pani Malfoy objawiało się krótkimi napadami lęku lub żalu, achwilami zachowywała się tak jakby straciła pamięć i brała swojego syna za Lucjusza.
Te zaniki pamięci i napady złych nastrojów trwały dosłownie po kilka minut i, jak Malfoy junior powiedział w chwili spokoju Hermionie, były coraz rzadsze i krótsze. Wcześniej – czego dowiedziała się którejś nocy od Dracona – Narcyza wpadała czasem w niekontrolowaną złość, ale od dwóch tygodni to się nie powtórzyło i istniała możliwość całkowitego jej wyleczenia. Draco wykazywał niespotykany spokój, takt i cierpliwość w stosunku do matki. Widać było, że bardzo mocno ją kocha i szanuje. Gryfonka miała chwilami ochotę się popłakać, patrząc na troskę i oddanie syna. Poczuła wstyd, że nigdy nie odnosiła się tak do własnej rodzicielki i zastanawiała się, czy gdyby któreś z jej rodziców miało taką uciążliwą chorobę, potrafiłaby okazać cierpliwość, wyrozumiałość i łagodność, które okazywał Draco. A co najdziwniejsze robił to z całkowitym spokojem i naturalnością godną podziwu.

Wizyta skończył się dopiero o dziesiątej i Draco stając w kominku, objął Hermionę i odruchowo powiedział
- Wieża Slytherinu, dormitorium numer pięć... Och sorry – powiedział gdy znaleźli się na miejscu.
- Nie szkodzi, spacer dobrze mi zrobi – Hermiona bynajmniej nie powiedziała tak dlatego, że nie chciała zostać. Powiedziała tak, bo miała coraz większą ochotę pocałować Dracona i nie tylko go pocałować. Dziwiła się samej sobie. Powinna mieć awersję do takich zachowań po tym co próbował zrobić jej Ron, ale nie miała. To znaczy nie miała kiedy patrzyła na miłość swojego życia, Malfoya juniora. Nie miała absolutnie żadnych zahamowań, on natomiast traktował ją z niesamowitym taktem i delikatnością. Draco zrzucił szatę, położył się na łóżku i zaczął masować swoją skroń. Hermiona musiała powstrzymać się całym wysiłkiem woli, żeby nie usiąść obok niego, nie zacząć go całować i pieścić. Jej ciało ogarnęła tak bolesna tęsknota, że zachciało się jej płakać.
- Jeżeli chcesz możesz zostać, ja będę spał na podłodze – powiedział spokojnie. Jego cichy, pełen ciepła głos, wcale nie polepszył samopoczucia dziewczyny.
- Nie, lepiej pójdę – szepnęła zaciskając dłonie na szacie, żeby Draco nie mógł dojrzeć, jak drżą.
- Hermiona, nie musisz łazić nocą po zamku, nawet cię nie dotknę – popatrzył na nią z troską i oddaniem.
- Nie o to chodzi – dziewczyna poczuła się dziwnie. Przecież właśnie tego chciała, żeby ją tknął. Pragnęła tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jej głos lekko się załamał i chłopak źle odczytał przyczynę tego drżenia. Skarbie, przecież wiem, że to – powiedział łagodnie. – Nie martw się, wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.
- Ja... ja chcę się przejść – czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie niepohamowanym szlochem. Draco wstał, podszedł do Hermiony i delikatnie pogładził ją po włosach.
- Nie bój się – wyszeptał cicho do jej ucha. Zacisnęła powieki i zacisnęła dłonie na materiale szaty, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że on opacznie rozumie jej reakcje, ale nie mogła nic na to poradzić
- Nie bój się – powtórzył i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna przywarła do niego z całej siły, rozpaczliwie pragnąc bliskości. Położyła dłonie na jego piersi, i ścisnęła materiał czarnej, jedwabnej koszuli. Wtuliła twarz w ciało chłopaka, chłonąc jego zapach i ciepło. Poczuła jak z jej oczu spływają, coraz obficiej gorące łzy. „Boże, daj mi cierpliwości” – pomyślała z rozpaczą.
Draco pogładził delikatnie plecy Hermiony. Chociaż bardzo jej pragnął, czuł do niej o wiele więcej niż tylko pożądanie i był w stanie opanować swoje ciało. Trzymał ją w czułych objęciach i szeptał uspokajające słowa, których Hermiona prawie wcale nie słyszała, przez szum burzącej się w jej ciele krwi. Niewinny dotyk chłopaka sprawił, że jęknęła cicho i rozpłakała się na dobre. Jej tęsknota była zbyt silna, a miłość zbyt głęboka, by mogła znosić spokojnie, wszystko co się z nią działo. Zbyt długo trzymała się od niego z daleka, zbyt silnie wmawiała sobie, że to jej przejdzie, tak jakby miłość była chorobą którą można wyleczyć. Okazało się, że tak nie jest. Im dłuższa była rozłąka, im rzadziej go widywała, tym bardziej tęskniła i tym bardziej pragnęła jego obecności. Teraz nie mogła już powstrzymać ani łez, ani namiętności, która nią owładnęła.

Odepchnęła go z całej siły i rozszlochała się jeszcze głośniej. Jej płacz był niemal histeryczny.
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam – Draco miał skruszoną minę i wyglądał na smutnego. Pokręciła przecząco głową, bo nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- No to o co chodzi, kochanie? Czy źle się czułaś u mnie w domu, może ktoś zachował się wobec ciebie nie tak, może coś cię zraziło? – dopytywał się z troską. – Może przestraszyła cię choroba mojej mamy? Powiedz, ja się nie obrażę, zrozumiem jeśli cię to zaniepokoiło, albo wywarło na tobie złe wrażenie – mówił ze szczerością i łagodnością, co wcale nie pomogło Hermionie opanować silnych, emocjonalnych reakcji. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się na dobre. Draco kucnął obok dziewczyny.
- Co się stało, maleńka? – spytał jeszcze raz. Teraz w jego głosie było słychać lekki niepokój. Nieśmiałym gestem wysunął dłoń i dotknął mokrego od łez policzka. Hermiona przytrzymała jego dłoń i namiętnie zaczęła ją całować.
- Kochanie, uspokój się, powiedz o co chodzi – Draco poczuł się zaskoczony, a nawet lekko zażenowany jej reakcją. – Nie rób tak – wyszeptał. – To ja powinienem całować cię po rękach. Nie słuchała go. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Jesteś cudowny – wyszeptała. Draco patrzył na nią ze zdziwieniem. - Czy ty mnie jeszcze pragniesz? – spytała, przysuwając się do niego. – Chociaż trochę? – zajrzała mu gębko w oczy i dotknęła delikatnie twarzy chłopaka, który westchnął cicho i przytulił policzek do jej dłoni.
- Bardziej niż kiedykolwiek – wyszeptał gorąco.
- Boże, jak ja tęskniłam, nadal tęsknię... Draco zrób coś, cokolwiek, coś co sprawi, że przestanę tak cierpieć – nie mógł uwierzyć w jej słowa. Patrzył na nią niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, czy drobnego gestu.
- Proszę – Hermiona popatrzyła na niego błagalnie i dopiero jej gorące, pełne bólu i miłości spojrzenie otrzeźwiło go na tyle, że podniósł się z podłogi i pomógł wstać dziewczynie. Delikatnie zsunął z jej ramion szatę i popatrzył na nią z czułością. Pocałował ją. Najdelikatniej jak umiał. Hermiona przytuliła się do niego mocno i zaczęła rozpinać koszulę chłopaka. Mimo pożądania i namiętności którą czuła starała się to robić powoli i spokojnie. Obydwoje starali się być powolni i łagodni. Poczuła jak palce Dracona wsuwają się pod cienki materiał jej niebieskiej bluzki i westchnęła cichutko.
- Nawet nie wiesz jak mi było ciebie brak, nie masz pojęcia jak tęskniłem – szeptał pieszcząc rozpaloną skórę dziewczyny. Hermiona nie mogła się powstrzymać i pojękiwała cichutko, kiedy dłonie chłopaka błądziły po jej plecach i brzuchu. Zsunęła mu z ramion koszulę i uniosła ręce do góry pomagając mu w zdjęciu swojej bluzki. Uwierała ją każda część garderoby. Chciała być całkiem naga, chciała czuć jego skórę na swojej skórze, chciała całować i dotykać każdy centymetr kwadratowy jego ciała i rozpaczliwie pragnęła jego pieszczot.
Reszty ubrań pozbyli się już niecierpliwie i szybko. Draco wziął Hermioną na ręce i położył ją na schludnie zaścielonym przez Harry’ego i Lilien łóżku. Całował jej dłonie i ręce, szyję i dekolt, a Hermiona powtarzała jego imię jak modlitwę.
- Co mam zrobić, kochanie? – spytał czule. – Zrobię wszystko, co zechcesz.
- Chcę tylko ciebie, Draco. Nieważne, co zrobisz, tęsknię za tobą. Tęsknię cały czas, nawet teraz kiedy mnie dotykasz.
- Nie mogę się tobą nacieszyć, skarbie – wyszeptał. – Wszystko, co mogę ci ofiarować wydaje mi się niewystarczające.
- Draco, ty mi wystarczysz, ja nie chcę nic oprócz ciebie – podniosła głowę i zaczęła całować skórę na jego ramionach.
Westchnął cicho i odwzajemnił się jej tym samym.
- Chcę cię dotykać i całować – wyszeptała.
- Ja ciebie też – odpowiedział ochrypłym z podniecenia głosem. Przywarli do siebie w namiętnym, głębokim pocałunku.
- Pozwól mi dać sobie rozkosz – poprosiła rozpaczliwie. Nie słuchał jej. Przytrzymał ręce dziewczyny i całował jej piersi. Hermiona rozpłakała się i zaczęła go błagać, żeby pozwolił jej się dotykać.
- Już dobrze, Miona – wyszeptał jej do ucha. Położył się obok niej na boku, taż, że mogli swobodnie pieścić się nawzajem. Dotykali się delikatnie w zupełnej ciszy, zakłócanej jedynie ich cichymi westchnieniami i jękami. Hermiona uklękła przy chłopaku i pchnęła go lekko na plecy. Pochyliła się by całować jego klatkę piersiową i brzuch.
- To nie fair – wyszeptał Draco. Spojrzała na niego, lekko nieprzytomnym z podniecenia, wzrokiem. – Ja też chcę cię pieścić, Miona.
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę. W końcu uklękła za nim i delikatnie pocałowała go w usta. Powoli schodziła ustami coraz niżej i czuła jak Draco pieści wargami i językiem jej ciało. Wrażenie było tak cudowne, że czuła się jak w niebie. Draco dotknął wargami jej wilgotnego łona. Hermiona jęknęła głośno i przytuliła policzek do jego uda. Całował delikatnie najintymniejsze sfery jej ciała, a ona odwdzięczała się mu tym samym. Byli dla siebie tak czuli i łagodni, jak nigdy wcześniej. Doskonale znali swoje reakcje i każde z nich wiedziało jak pieścić tą drugą osobę, żeby sprawić jej jak największą przyjemność. Spełnienie osiągnęli niemal równocześnie i obydwoje poczuli jak po policzkach spływają im łzy.

Draco podniósł Hermionę za ramiona i uklęknął naprzeciw niej.
- Kocham cię – powiedział. – Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. Dziewczyna wpatrywała się w niego z uwielbieniem.- Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej, Miona. Gdybyś mnie nie zostawiła, nigdy bym nie zrozumiał jak wiele dla mnie znaczysz.
- Ja też cię kocham – wyszeptała. Poczuła jak wzruszenie chwyta ją za gardło i zamrugała powiekami. – Dlatego odeszłam, bo bałam się, że pokocham cię jeszcze bardziej, ale to nic nie dało... Bo teraz kocham cię po stokroć mocniej niż w dniu, w którym z tobą zerwałam – przełknęła łzy, które zdradziecko cisnęły się pod jej powieki.
- Już nic nie mów, skarbie. Nie trzeba – Draco odchylił kołdrę i ułożył się przytulając dziewczynę mocno do siebie. Hermiona skinęła lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Tej nocy nie rozmawiali tylko patrzyli sobie w oczy, aż do chwili kiedy zmorzył ich błogosławiony sen.

******
- Czego córuś, chciałaś? – spytał łagodnie Severus w poniedziałkowy wieczór po kolacji. Listopad dobiegał już do połowy i było bardzo chłodno i dżdżysto. Dlatego w lochach panowała nieco wilgoci.
- Brr – wzdrygnęła się dziewczyna. – Napal w kominku ojciec, jak zwykle w chłodzie i wilgoci siedzisz, a potem idą po szkole ploty, żeś wampir, a przyszłam bo chciałam pogadać – Snape uśmiechnął się złośliwie.
- A skąd wiesz, że nie jestem wampirem? – spytał sugestywnym szeptem i uniósł brew.
- A coś ty taki miły i łagodny ostatnio dla ludzi, co? – spytała bez zająknięcia Lilien, chociaż każdy z uczniów Hogwartu na jej miejscu (może poza Draconem i racjonalnie myślącą Hermioną) dostałby lekkiego zawału i już łypałby ze strachem na drzwi.
- A coś ty taka dziś radosna? Tak często się rumienisz i uśmiechasz do siebie jak szurnięta, co? – odparował Severus i usiadł przy stoliku. – Siadaj i się spowiadaj, córko.
Lilien przyszedł do głowy kosmiczny pomysł. Uśmiechnęła się przekornie.
- Jestem w ciąży z Harrym – wypaliła siadając naprzeciwko ojca i patrząc mu szczerze w oczy. Reakcja była taka, jakiej się spodziewała.
- CO?! GDZIE ON JEST?! UBIJĘ JAK PSA! – mężczyzna miotał się po swojej kwaterze, a dziewczyna tłumiła dziki śmiech.
- Uspokój się! Żartowałam!
- Ładny żart – Snape usiadł z powrotem. – Myślisz, że nie wiem, co wy wyprawiacie. Muszę pić Eliksir Uspokajający za każdym razem, gdy pomyślę, że ON cię dotyka!
-To myśl, że JA dotykam jego – odrzekła z cynicznym uśmieszkiem. Severus przewrócił oczami.
- Wtedy jest jeszcze gorzej, bo rodzą się we mnie mordercze instynkty – powiedział i westchnął głęboko. - Boże, jesteś dorosła.
- No, tak bywa – dziewczyna zrobiła sztucznie poważną minę. – Ale pamiętaj, że nie robimy nic ponad to, co robisz ty z Arabell uśmiechnęła się jak wcielenie niewinności i zatrzepotała rzęsami.
- Nie drażnij mnie, Lilien!
- No, co?! Sam stwierdziłeś, że jestem dorosła – obruszyła się panna Snape.
- Lepiej mów, co masz mówić – Sev popatrzył na nią koso i gardło mu się ścisnęło. Oczekiwał strasznych wieści i się ich doczekał....
- Podoba ci się? – spytała, wyciągając spod bordowego sweterka złoty łańcuszek. Severus nachylił się nad córką.
- Piękny – powiedział z uznaniem. Złoty wężyk łypał na niego rubinowymi oczkami i kokietował przebłyskami srebra. – Piękny i zapewne cholernie drogi. Skąd go masz? – uznanie ustąpiło podejrzliwości. Lilien westchnęła i odchrząknęła uroczyście, co wzmogło tylko czujność mężczyzny.
- To prezent w związku z zaręczynami. Harry mi się oświadczył – Severusowi dosłowni opadła szczęka. – Pobierzemy się prawdopodobnie na jesieni – uśmiechnęła się delikatnie.
- O... mój... Boże – Severus wyglądał tak jakby się miał popłakać. - Wiedziałem, że jak dam ci na imię Lilien to tak to się skończy.
- Bredzisz ojciec – Lilien uśmiechnęła się szerzej. – Jestem szczęśliwa. Dlaczego nie cieszysz się ze mną?
- Bo będziesz miała na nazwisko Potter. Już wiesz? – w głosie Severusa czaiła się rozpacz.
- Ale to nie znaczy, że przestanę cię kochać i przestanę być twoją córką – dziewczyna wstała i podeszła do ojca, tylko po to żeby go przytulić. - Nie pękaj – szepnęła mu do ucha. – W końcu masz być tatusiem po raz drugi.
- Skąd wiesz? – Severus był zdziwiony, chociaż nie za bardzo.
- Zwykła kobieca intuicja, tato – dziewczyna zmierzwiła mu włosy. Mężczyzna westchnął i posłał jej półuśmiech.
- No, przyznam ci się, że się trochę boję... – nagle spojrzał na nią podejrzliwie. – Zaraz, zaraz... Z tą twoją ciążą to była podpucha, chciałaś, żebym się wygadał, co?
- I tak się wygadałeś – stwierdziła radośnie i pocałowała go w czoło. – Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z de Lincourt. Szkoda, że ty mi nie możesz powiedzieć tego samego, ale przeżyję.
Severus przewrócił oczami
- Nie mogę ci zabronić rujnować sobie życia.
- Ja. Go. Kocham, tato. A on mnie. Amen. Nic nie rujnujemy.
- Dziecko, przemyśl to na spokojnie...
- Stop! Nie zaczynaj, tatuś... Dobrze? – Lilien zaczynała się irytować.
- Co za pech. Moja córka i Potter – westchnął, gdy jego córa była już przy drzwiach.
- To nie pech, tato....
- A co? – Severus wyglądał na lekko przybitego, ale nie na nieszczęśliwego.
„Szybko się wyliże” – pomyślała bez większego współczucia Lilien
- To się nazywa miłość, tato. Po prostu miłość – powiedziała cicho, uśmiechnęła się i opuściła prywatny pokój Severusa Snape’a.


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   I Believe In A Thing Called Love   09.12.2004 06:49
Kitiara   Rozdział 2 „ONA MA SIŁĘ” W poko...   09.12.2004 17:01
avalanche   Zabawnie ujęte myśli, doskonale przedstawione ...   09.12.2004 19:08
Magya   Bardzo mi się podoba ten fick. Błędów gramatyc...   09.12.2004 19:15
vaampir   podoba mi się, jest przezabawne, napisane lekk...   09.12.2004 20:17
fumsek   Pierwszy rozdział nie powalił mnie na kolana a...   09.12.2004 20:23
Kitiara  
QUOTE   09.12.2004 22:33
malfoyek   Trzeci raz to już czytałem   09.12.2004 22:56
Blue   Aaaa... znam opowiadanko. Jest w czołówce moic...   09.12.2004 23:27
Jade^_^   to opowiadanie jest cudne Kit, podobnie jak in...   10.12.2004 00:50
Kitiara   Rozdział III “PRAWDA CZY ZADANIE?...   10.12.2004 14:12
Lum   Ogólnie ładnie piszesz, ale większość Twoich d...   10.12.2004 15:18
vaampir  
  10.12.2004 23:51
Lum  
  14.12.2004 14:51
karolka  
  14.12.2004 20:35
Lum  
QUOTE   15.12.2004 14:41
vaampir  
  17.12.2004 23:35
Tajemnicza   Czytam to powiadanie od 3 dni, spowodu braku czasu...   19.12.2004 00:25
Kitiara  
QUOTE   10.12.2004 15:35
Kitiara   A co mnie tam... Dam wam czwarty rozdział:] Ta...   10.12.2004 16:57
Justa   Baaardzo mi sie podoba!
Jest napisan...
  10.12.2004 21:28
daigb   po prostu idealny fick a wieczorek Coyote  
QUOTE   18.12.2004 00:21
Lum  
  18.12.2004 11:52
vaampir  
  18.12.2004 16:31
Szara Wilczyca   Mniam. Właśnie na coś takiego czekałam. Słodki...   18.12.2004 11:45
Kala   mi się podoba, szczególnie stosunki między boh...   18.12.2004 16:13
Justa  
QUOTE   18.12.2004 20:18
Coyote  
  18.12.2004 23:13
Tajemnicza   Ejo, żyjecieMoże by ktoś dodał parta? Ostatni ...   19.12.2004 23:03
Coyote   Nikt nic nie pisze, bo mamy zaganiają do sprzą...   20.12.2004 21:27
Pottermenka   W tym opowiadaniu ponadwszystko podobaly mi si...   20.12.2004 22:34
korniszonek   Sory ale to bylo bezczelne. Kit jest w szpital...   21.12.2004 00:08
Pottermenka   ...   21.12.2004 15:29
korniszonek   ...   21.12.2004 17:32
Pottermenka  
QUOTE   21.12.2004 22:21
Coyote  
QUOTE   21.12.2004 01:29
sonka   Kit jest w szpitalu wzwiązku z czym nowa część...   21.12.2004 14:18
vaampir  
QUOTE   21.12.2004 19:00
Tenebris69   Nie kłóćcie się... Coyote   ...   21.12.2004 23:35
Potti   ej komentowałam już, a myślałam, że nie i chci...   24.12.2004 00:30
karolka   ej, zsmiecacie tylko topic. ja tu na next part...   25.12.2004 01:38
Kitiara   Do Lum-> jak ktoś zauważyła, to miał być ła...   25.12.2004 15:02
Kiniulka   Kitiaro droga wklej nowego parcika
QUOTE   27.12.2004 14:08
AtA_VH   Silda   Mmhm najbardziej w skrócie, to nie jest beznad...   27.12.2004 18:27
*^*Cathy*^*   Jak zwykle genialne:)   27.12.2004 17:42
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 19:03
Justa   Po pierwsze cieszę się, że wróciłaś Kit, bo br...   27.12.2004 20:16
esstel   Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam okazj...   27.12.2004 20:52
Kitiara  
QUOTE   27.12.2004 21:26
corka_ciemnosci  
QUOTE   27.12.2004 21:31
Teodora   najwyraźniej moja znajomość gwary uczniowskiej...   27.12.2004 21:57
esstel   [color=blue]Ja sie wcale nie obraże jeśli jutr...   27.12.2004 22:10
Kitiara   Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko epilog i na...   28.12.2004 12:47
Kitiara   Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z ...   28.12.2004 12:51
AtA_VH   że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja się ...   28.12.2004 13:06
esstel   Ja nie chce końca ...   28.12.2004 13:19
Kitiara   Koniec, koniec:) Ej, no sorry ja już dawno sko...   28.12.2004 13:42
Zigi   Bardzo mi się podobają teksty które przytaczas...   28.12.2004 13:56
Potti   ale za to jaki optymistyczny (:
zresztą, ...
  28.12.2004 14:20
Tenebris69   Merlinie.... Piękne. Czyli będzie jeszcze EPI...   28.12.2004 16:29
deo   Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym ślic...   28.12.2004 16:36
AtA_VH   heh, a czemu co parę dni, a nie częściej??   28.12.2004 16:56
Kitiara   Deo, ekhem, dzięki... Właśnie się mocno zarumi...   28.12.2004 17:38
esstel   z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde ...   28.12.2004 19:20
Silda   Bardzo, bardzo mi się podobała ta część. Kitia...   28.12.2004 20:00
Arpi Sideris   Czekałam, czekałam... i się doczekałam. Ostatn...   28.12.2004 21:21
NiMfUśKa   no czemu tlko tyle na Merlina piękne chce jes...   28.12.2004 21:43
Hermione   dokładnie. to było wspaniałe. napisz np. - da...   28.12.2004 23:02
Tajemnicza   Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
Siedze nad...
  29.12.2004 01:14
blue_rose   Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w podty...   29.12.2004 01:25
Tom   Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od erotykow ...   29.12.2004 02:27
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 03.06.2024 22:35