Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak], o Huncwotach razem i z osobna :)

kkate
post 22.10.2004 20:41
Post #1 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam smile.gif

Oto pierwsza część fan ficka pt. "Jedyna, która go rozumiała".

Pomysłodawczyniami jesteśmy ja (kkate) i Smerfka. Natomiast jeśli chodzi o

autorów, są to:

- kkate
- Smerfka
- Anulcia

Życzę wam miłej lektury. Mam nadzieję, że się spodoba. W imieniu swoim i współautorek proszę o dużo szczerych komentarzy !

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA


„Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu…. Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś – do głębi serca”
Autor nieznany


Była chłodna, marcowa noc. Srebrny blask wschodzącego księżyca powoli oświetlał całą Dolinę Godryka, wydobywając z mroku zarysy kilkunastu domów i drzew. Panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana krzykiem sowy lub cichutkim szelestem bezlistnych jeszcze gałązek poruszanych delikatnie przez chłodny wiatr. Wszystkich mieszkańców wioski Roseville już dobre parę godzin temu zmorzył słodki sen. Ale czy wszystkich…?
Przez jedną z uliczek przebiegł nagle mały, tłusty szczur. Rozglądając się dookoła i węsząc czujnie, wskoczył na parapet jednego z domów. Jedynego, w którym wciąż paliło się światło...

* * *

- Rogacz, bądź no dobrym kumplem i zasponsoruj mi jeszcze jedno kremowe!
- Że co? JESZCZE JEDNO? Nie ma mowy! Jak tak dalej pójdzie, wypijesz mi całe zapasy!
- No dobra… obejdzie się… - westchnął Syriusz. – Chociaż… - dodał po chwili, spoglądając łakomym wzrokiem na (zaledwie!) do połowy opróżnioną butelkę Remusa stojącą na stole. Lupin zerknął na niego, po czym z chytrym uśmieszkiem sięgnął po piwo i wysączył spory łyk napoju, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia. Łapa oblizał się ze smakiem.
- Syriuszu, wszyscy zdążyliśmy się już przekonać, jak bardzo lubisz piwo kremowe – odezwała się Lily Potter, wchodząc do pokoju i zerkając na pokaźny stos pustych butelek – ale bez przesady... Poza tym, miałeś swoje... cztery – dodała z uśmiechem i usiadła obok Jamesa, który natychmiast objął ją ramieniem.
- A właściwie to co jest z Glizdogonem? – spytał James. – Ostatnio w ogóle nie chce przychodzić na nasze wieczorki towarzyskie.
- Mówi, że jest zajęty pracą dla Zakonu… - odparł Remus, marszcząc lekko brwi.
Syriusz wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Zajęty?! Taa, na pewno ma co najmniej dziesięć razy więcej roboty niż my… Nie, na serio to ja myślę, że biedak po prostu zaklinował się w jakimś kanale…
Salon w domu Potterów zatrząsł się od śmiechu dwóch Huncwotów i Lily. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, każdy powód był dobry do wzbudzenia ogólnej wesołości. Tak było i tym razem… Syriusz zacząć zwijać się na kanapie i o mało co nie wpadł pod stół, James wylał na siebie pół butelki piwa, a Lily wpatrywała się w nich lekko zdegustowanym wzrokiem, jednocześnie sama dusząc się ze śmiechu. Tylko Lunatyk się nie roześmiał. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w czerwoną różę wyhaftowaną na obrusie i zdawał się jakby nie zauważać ogólnego harmideru, jaki wokół niego zapanował. Myślami był teraz zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy Syriusz walnął go w plecy, rycząc ze śmiechu i ocierając łzy, Remus podskoczył i w końcu zmusił się do krótkiego chichotu.
- Coś się stało, Remus? – zaniepokoiła się Lily, a jej jasnozielone oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
- Nic… - uśmiechnął się z trudem. - Nie martw się...
- No pewnie, że nic! – Rogacz zachichotał, ale po chwili spojrzał na przyjaciela ze współczuciem. – Lunatyk po prostu już się boi następnej pełni… To nic poważnego, kochanie – pocałował Lily w policzek. – Nie martw się o naszego starego Remuska.
Ale ona nadal uważnie przypatrywała się Lupinowi. Ostatnio zachowuje się dziwnie, myślała, patrząc na niego. Jest taki smutny, przygaszony… rozkojarzony… Może ma jakiś problem? Może... Ale w tym momencie jej rozmyślania przerwał nie kto inny jak James Potter, zwany Rogaczem, a także jej mężem.
- Dobra, słuchajcie! – zawołał dziarskim tonem – Może zrobimy sobie małą balangę?! W końcu jest piątek wieczór! Mam nową płytę Pędzących Hipogryfów, jest naprawdę świetna! Mają takie fajne, rytmiczne kawałki…
- Jasne, czemu nie? – ożywił się Syriusz, który po tym, jak zdołał uspokoić się po nagłym ataku śmiechu, zaczął drzemać z głową opartą na ramieniu Remusa. – Zaczynamy? Co ty na to, Luniaczku?
- Chłopaki. jest druga w nocy! – syknęła Lily. – Sąsiedzi…
- Eee… tam – ziewnął Syriusz, a ramię Lunatyka znowu zaczęło pełnić rolę podparcia dla jego głowy. Remus popatrzył na nich i głośno przełknął ślinę.
- Nie wiem, ale… ja… chyba muszę iść. – wyjąkał.
- No coś ty, już? – na twarzy Jamesa pojawiło się niezadowolenie. – Teraz, kiedy będzie najlepsza zabaaaaaa….wa? – teraz i on ziewnął. – Nie, Lily, mi się wcale nie chce spać… Mam ochotę się bawić! Ej, Remus, ty naprawdę idziesz? – zaniepokoił się, widząc, że Lupin ma zamiar wstać. – Nie żartuj…
- Nie, naprawdę lecę – westchnął Remus, podnosząc się, co spowodowało, że Syriusz, pochrapując cicho, osunął się na kanapę. – Trzymajcie się.
Po chwili włożył buty i płaszcz. Miał już wychodzić, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się.
Lily.
Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy. Dostrzegł w nich niepokój...
- Naprawdę wszystko w porządku? – szepnęła.
- Tak, nie martw się – Lunatyk uśmiechnął się do niej. – Po prostu muszę już iść, cześć.
Kiedy Lily zamknęła drzwi, Remus odetchnął z ulgą. Dłużej nie wytrzymałby tego spojrzenia. Spojrzenia tych pięknych, zielonych oczu…
Powolnym krokiem, pogrążony w rozmyślaniach zaczął iść w stronę swojego domu... Kiedy był w połowie ulicy, wszechobecną ciszę przerwał huk, który sprawił, że Remus, lekko wystraszony, podskoczył i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła hałasu. Po chwili stwierdził, że to „tylko” muzyka, a konkretnie najnowsza piosenka Pędzących Hipogryfów, którą najwyraźniej zdecydował się włączyć James, i to na tyle głośno, że razem z nim słuchała jej cała ulica. Pośród ogłuszających dźwięków gitar i perkusji dało się słyszeć krzyki Lily: „WYŁĄCZ TO W TEJ CHWILI! JEST ŚRODEK NOCY!!!”
Remus uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył kroku, ponieważ w okolicznych domach zaczynały zapalać się światła. Poza tym siąpił drobny deszcz…
Taak, uwielbiał te zabawne kłótnie Potterów… Lily i James bardzo się kochali, ale rozrywkowy charakter Rogacza, ujawniający się zwłaszcza w obecności Syriusza, często dawał o sobie znać. Następowały wtedy małe spięcia pomiędzy małżonkami, które zazwyczaj i tak po pięciu minutach kończyły się buziakiem na zgodę. Ale muzyka powoli cichła, a właściwie to Remus się od niej oddalał, dlatego też przestał myśleć o charakterze Jimmy’ego, a jego głowę zaprzątnęły inne myśli.
Ostatnio nie mógł się od nich uwolnić. Czy tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), Lily Potter na dobre zagościła w jego skołatanym, udręczonym umyśle...
„Do licha, Remus, przestań o niej myśleć! – przestań myśleć o Lily jakby była....Nie, przeżycia podczas ostatniej pełni chyba zupełnie pomieszały ci w głowie” - odgarnął z twarzy wilgotne kosmyki włosów. Powoli zaczynał być na siebie wściekły. „To naprawdę nie jest normalne!" - syknął. - "Chyba nie twierdzisz, że…”
Remus, z racji swojej przypadłości, prawie nigdy nie chciał przyznawać się do swoich uczuć, nawet przed samym sobą. Teraz jednak nie mógł dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś dziwnego. Od jakiegoś bowiem czasu przebywanie w domu Potterów denerwowało go, poniekąd nawet irytowało.
Co z tego, że i tym razem wszyscy tak doskonale się bawili. Wszyscy oprócz niego. On po prostu z jakiegoś dziwnego, nieznanego mu powodu nie mógł dłużej tam zostać. Remus miał wyrzuty sumienia. Było to bez wątpienia głupie i nielojalne, ale… drażniło go szczęście jego przyjaciół.
- Remusie Lupin, opanuj się! Przecież to są najbliżsi ci ludzie! – mruczał do siebie - Jak możesz tak w ogóle o nich myśleć! Tak, niezmiernie się cieszę, że są szczęśliwi! Kto jak kto, ale oni na pewno na to zasługują!
„Remusie, siebie nie oszukasz”– rozległ się jakiś cichy głosik w jego głowie – Nieprawda!!! - krzyknął na cały głos, który rozdarł ciszę nocy nad wioską Roseville. Lecz po chwili uznał, że własna głowa nie jest najlepszym kompanem do rozmowy, więc dalej szedł już w milczeniu. Po chwili doszedł do malutkiego, samotnie stojącego na uboczu domku. Wyglądał na ponury i opuszczony. Farba bliżej nieokreślonego koloru łuszczyła się na nim, a smętnie zwisające okiennice domagały się naprawy. Trawnik wyglądał, jakby nikt nie zajmował się nim od miesięcy. Remus rzucił okiem na ten ponury widok. Ale to wszystko nie było w tej chwili ważne ,,Nie zasługuję...na takich przyjaciół. Jestem zły… i beznadziejny” – pomyślał i westchnął głęboko, otwierając drzwi do mieszkania. Zamyślony nawet nie zauważył, jak cienki ogon szczura bezszelestnie zniknął w jednym z kanałów…

C.D.N. smile.gif

Ten post był edytowany przez kkate: 08.08.2008 13:21


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
kkate
post 07.04.2005 10:46
Post #2 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam ponownie! To na czym my skończyłyśmy wklejanie ficka?

Część... trzecia? Dopiero? Ooo, kupa czasu...

No to lecimy po kolei. Czwarta na razie. A skończonych mamy w sumie siedem.

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA
CZĘŚĆ CZWARTA
by Anulcia & kkate


Był to czarodziej ubrany w fioletową szatę, z długą srebrną brodą i włosami sięgającymi pasa. Na nosie miał okulary połówki, zza których mrugały błękitne oczy. Zazwyczaj igrały w nich wesołe ogniki. Tym razem jednak na twarzy Albusa Dumbledore’a nie było nic z jego zwykłego spokoju, ani dobrotliwego uśmiechu. Jego przygaszone oczy wyrażały smutek i niepokój. Co robił w Dolinie Godryka, w niedzielę, a w dodatku tak późnym wieczorem?
- Profesor? Co… - zaczął James, ale Dumbledore mu przerwał.
- Ciii… nie tutaj - rozejrzał się. – Musimy porozmawiać.
Kiedy weszli do salonu, Lily natychmiast zerwała się z miejsca. Z twarzy przybysza od razu wyczytała, że przynosi złe wieści.
Poprowadziła ich do kuchni. Gdy tylko usiedli przy stole, znów poderwała się, by zaparzyć herbatę, lecz Dumbledore tylko machnął różdżką i przed każdym z nich pojawił się parujący kubek. Zapadła głucha cisza. Lily i James wpatrywali się wyczekująco w Dumbledore’a, a ten z kolei wlepił wzrok w okno. Wyglądał, jakby walczył ze swoimi myślami, zastanawiając się, czy przemówić. W końcu wygrały myśli.
- Powiem wprost – odezwał się po kilku ciężkich chwilach, nie patrząc na nich. – Nie będę niczego ukrywał, albo, jak to się mówi, owijał w bawełnę. Stracilibyśmy bowiem dużo czasu… a czasu już nie mamy.
Zamilkł na chwilę i wypił łyk herbaty. Lily i James wymienili szybkie spojrzenia. Dumbledore ciągnął dalej.
- Na pewno dziwi was, co robię tu, w Dolinie, w późny niedzielny wieczór. Otóż chciałem mieć pewność, że kiedy przybędę, będziecie sami. No i nie chciałem oczywiście narażać się na podejrzliwe spojrzenia. Niedawno potwierdziły się moje najgorsze obawy, które do tej pory były tylko domysłami, przeczuciami, czy też zwykłymi podejrzeniami – spojrzał na nich krótko i przez chwilę milczał. Kiedy jednak odezwał się ponownie, słychać było, że z trudem powstrzymywał drżenie głosu. On, największy czarodziej, jakiego pamiętał współczesny świat.
- On… już wie. O przepowiedni…
Kuchnię w domu Potterów wypełniła głucha cisza - każda cząsteczka powietrza zdawała się być teraz przesycona rozpaczliwym napięciem. Przerwał to zduszony okrzyk Lily, który dał upust jej emocjom.
- Ale Albusie…
- Właściwie tego się spodziewałem. To była tylko kwestia czasu. Kiedy z Gospody wyrzucono szpicla Voldemorta, było rzeczą oczywistą, że przekaże on swemu panu to, czego sam się dowiedział. Rzecz w tym, że naszemu najlepszemu szpiegowi udało się ustalić, że Voldemort dopiero teraz podjął jakieś konkretne kroki.
- To znaczy… komu? – zapytał szybko James. Był bardzo blady. Dumbledore spojrzał prosto w jego brązowe oczy. Rogacz już wiedział, co profesor zamierza powiedzieć.
- Severusowi Snape’owi – rzekł z powagą Dumbledore, dowodząc Jamesowi, że się nie mylił. Ten prychnął pogardliwie, ale nic więcej nie powiedział. Dumbledore ponownie zamilkł, wpatrując się w swój kubek. Przymknął oczy, lecz po chwili je otworzył i kiedy na nich spojrzał, po raz pierwszy ujrzeli w nich strach i, co gorsza, bezradność.
- Voldemort wybrał… wybrał chłopca, którego uważał za możliwie największe dla siebie zagrożenie - tak więc nie małego Neville’a Longbottoma, czarodzieja czystej krwi, co przecież zawsze tak cenił, ale kogoś podobnego do siebie – czarodzieja pół - krwi… Wybrał Harry’ego – Dumbledore spuścił głowę. Głos mu się załamał.
Lily ponownie zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo przechadzać się po kuchni. Widać było wyraźnie, że cała drży. James wstał i przytulił ją mocno. Sam po prostu bladł w oczach. Dumbledore z trudem ciągnął dalej.
- Niestety, jestem także pewien – choć może to wam się wydać zupełnie niedorzeczne - że ktoś z waszego bliskiego otoczenia jest szpiegiem Voldemorta i donosi mu o waszych krokach. Wszyscy jesteście w niebezpieczeństwie. I obawiam się, że tym razem nie pomoże rzucanie na wasz dom Zaklęcia Nienanoszalności, ani stosowanie innych środków bezpieczeństwa. Dobrze wiecie, że przed Nim nie można się nigdzie ukryć. Po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że największą szansę ochrony może wam zapewnić Zaklęcie Fideliusa – w tym wypadku ukrycie tajemnicy miejsca waszego pobytu w duszy żywego człowieka, czyli, jak się domyślacie - Strażnika Tajemnicy. To magia oparta na uczuciach i więzach zaufania, czyli na tym, czym Voldemort najbardziej gardzi. I to w tej chwili jest naszą największą siłą.
Dumbledore ponownie wlepił wzrok w kubek. Przez chwilę wyglądał, jakby miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, bo otworzył usta, ale po chwili je zamknął i znów spuścił wzrok. W kuchni zapadła głucha cisza, przez dobre kilka minut nikt nic nie mówił, wpatrując się w inną stronę. Lily usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach. Wtedy odezwał się James:
- Jutro z samego rana osobiście powiadomię Syriusza. Jestem pewien, że zgodzi się bez wahania zostać naszym Strażnikiem.
Dumbledore i Lily równocześnie podnieśli głowy i spojrzeli na niego. Na jego bladej twarzy malowała się powaga i smutek, ale także zaciętość. Zaciętość, którą Lily tak dobrze znała. Wiedziała, że jeśli jej mąż na coś się uprze, to dopnie swego i nic go od tego nie odwiedzie. On już podjął decyzję.
Dumbledore jednak w przeciwieństwie do niej nie zamierzał dać za wygraną.
- James, ja wiem, że to twój najlepszy przyjaciel. Wiem, że ufasz mu bezgranicznie. Ale nadszedł taki czas, kiedy już niczego nie możemy być pewni. Kiedy nie wszystko jest takie, jakim często wydaje się być. A dodatkowo jestem niemalże pewien, że szpieguje was ktoś z Zakonu – no bo jak inaczej Voldemort dowiadywałby się o naszych zamierzeniach i krokach? A na pewno się dowiaduje, bo już nieraz zdołał nas do tego przekonać, że wie o wielu rzeczach, które tak staraliśmy się ukryć przed nim i przed jego poplecznikami. Chciałbym także – dodał szybko, widząc, że James zamierza mu przerwać – abyście pamiętali, że zawsze możecie na mnie liczyć. I myślę, że byłoby najlepiej, najbezpieczniej dla was, gdybym został waszym Strażnikiem Tajemnicy. W obecnej sytuacji jest to chyba najlepsze z możliwych rozwiązań.
- Rozumiem twoją troskę, Albusie, i jesteśmy ci za to bardzo wdzięczni, ale w tej jednej kwestii mogę być całkowicie pewien. I jestem – Syriusz wolałby umrzeć, niż nas zdradzić!
Jeszcze przez chwilę słowa wykrzyknięte przez Jamesa dźwięczały im w uszach. Potem Dumbledore podniósł się powoli. Jego twarz, dotychczas ukrytą w półmroku, oświetliło teraz światło padające z małej kuchennej lampki. Dopiero teraz uderzyło ich, jaki jest zmęczony i przygnębiony, choć cały czas próbował tego nie okazywać.
Przecież w nim cała nasza nadzieja – pomyślała Lily.
- Proszę was, przemyślcie to jeszcze. Przemyślcie to jeszcze raz, na spokojnie, bo w takich sprawach gwałtowne emocje nie są dobrym doradcą.
Machnął różdżką w kierunku stołu, a trzy puste kubki po herbacie zniknęły.
- Powiadomcie mnie, jak tylko podejmiecie ostateczną decyzję.
Patrzyli, jak wychodzi, zostawiając ich z ogromnym mętlikiem w głowie.

***

Albus Dumbledore powoli wyszedł w aksamitną ciszę nocy. Poczuł na twarzy chłodny powiew wiatru. Dookoła było zupełnie pusto, okna we wszystkich domach były ciemne, a jedynym jasnym punktem była stojąca nieopodal latarnia, która roztaczała dookoła przymglony, złocisty krąg światła. Wszyscy mieszkańcy wioski byli już zapewne w swoich łóżkach i śnili teraz o mniej lub bardziej przyjemnych rzeczach, lub też leżeli z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, co przyniesie następny dzień.
Dumbledore spojrzał smutno przez ramię na dom Jamesa i Lily. Westchnął głęboko i zaczął iść opustoszałą ulicą, a odgłos jego kroków rozbrzmiewał dookoła cichym echem.
Po chwili jednak zatrzymał się. Spojrzał w górę, na atramentowoczarne sklepienie upstrzone milionami gwiazd, które migotały do niego wesoło. Chyba aż za wesoło.
Zastanawiał się, gdzie teraz może być Julia. Otchłań nieba jest przecież taka ogromna… Ale podobno tam ludzie są szczęśliwsi. No i przecież na pewno jeszcze się kiedyś spotkają – wszyscy. Kiedy tylko przekroczą złotą Bramę Życia, aby rozpocząć po prostu kolejny etap bezkresnej wędrówki – to zwykła rzecz. Ale dziś po prostu nie mógł im tego powiedzieć. Nie dałby rady. Oczywiście, szedł do nich z zamiarem poinformowania ich zarówno o przepowiedni, jak i o śmierci Julii, ale gdy zobaczył jak zareagowali na tę pierwszą wiadomość, po prostu nie mógł ich dodatkowo obarczać. Nie dzisiaj. Nie teraz. I nie wiedział, czy kiedykolwiek się na to zdobędzie.
Ale i tak się dowiedzą… Prędzej czy później ktoś im powie. Być może będą mieli do niego pretensje, ale w tej chwili czuł się wobec tego zupełnie bezradny.

(...)Wierzyć chcę, że przyjdzie czas,
Nadziei czas. Zniknie lęk a
ludzki śmiech zagłuszy lęk.
Będę gdzieś gdzie nie ma łez
nie boję się tu wolność jest
będę gdzieś gdzie ptaków śpiew
tam znajdziesz mnie...*


***

Przez kilkanaście minut żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa. Było to spowodowane po części szokiem, w jakim się znaleźli, a także głębokimi rozmyślaniami nad zaistniałą sytuacją. Wreszcie, nie podnosząc głowy, odezwała się Lily.
- Boże, ale kto to może być? Kto może być zdrajcą?
James spojrzał na nią i lekko się zawahał.
- Lily… a jeśli to Remus?
Do Lily sens tych słów dotarł dopiero po krótkiej chwili. Podniosła szybko głowę i spojrzała na męża.
- R-Remus? – wyjąkała. – James, ale…
- Już zapomniałaś, jak ostatnio się zachowywał? Taki jest milczący i ciągle zamyślony. Jakby coś ukrywał. A co było ostatnim razem? Wyszedł wcześniej z kolacji i nie podał żadnego powodu! Dla mnie to było podejrzane od samego początku.
Lily kręciła z niedowierzaniem głową i wpatrywała się w Jamesa, jakby zobaczyła go po raz pierwszy w życiu. Jej mąż dość często miewał niezbyt mądre pomysły, ale przecież to było po prostu niedorzeczne i nie miało najmniejszego sensu. Posądzanie Remusa o coś takiego było ostatnią rzeczą, jaka mogła jej przyjść do głowy. Nie spodziewała się, że w przypadku Jamesa będzie inaczej…
- Nie masz racji – szepnęła. Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, które szybko otarła wierzchem dłoni. Rogacz podszedł do niej, chcąc ją objąć ramieniem, ale Lily odsunęła się. Czuła, jak coś ściska ją za gardło i jak chyba nigdy w życiu pragnęła, by to wszystko okazało się jakimś sennym koszmarem, z którego zaraz się obudzi.
- Lily… - usłyszała głos Jamesa tuż obok siebie.
- To nie on – powiedziała drżącym głosem.
- A jeśli?
Nie. To musi być sen… To jest zbyt niedorzeczne, by mogło być prawdziwe. Lily zacisnęła powieki i lekko uszczypnęła się w rękę. Wiedziała, że to i tak nic nie pomoże, ale po prostu jakaś cząstka jej świadomości nie chciała tego wszystkiego zaakceptować i za wszelką cenę usiłowała się bronić. Otworzyła oczy. Niestety, nic się nie zmieniło. Dalej czuła w gardle ten okropny ucisk, a na dodatek po policzkach zaczęły jej spływać łzy. Kątem oka dostrzegła Jamesa, który wpatrywał się tępo w przestrzeń. Poczuł na sobie jej spojrzenie i uniósł głowę. Wziął głęboki oddech i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale po chwili je znów zamknął.
- No, wyduś to z siebie – wychrypiała cicho Lily, czując, że tak naprawdę nie chce tego usłyszeć. Nigdy. Przygryzła wargi i patrzyła na niego z napięciem.
- Cóż… obawiam się – James westchnął głęboko – że na razie będziemy zmuszeni ograniczyć z nim kontakty.
Uniosła brwi. Wciąż miała zaczerwienione oczy.
- Chyba żartujesz.
- Nie – jej mąż zaczął nerwowo przechadzać się po kuchni. – Po prostu musimy być ostrożni.
- Ostrożni?! – głos Lily drżał, a ona sama oddychała szybko. – Co nam to da? Co ci w ogóle strzeliło do głowy, żeby go podejrzewać? Dlaczego on? Dlaczego…
- Uspokój się – przerwał jej spokojnie. – Już ci podawałem powody, dla których uważam, że to właśnie Remus może być zdrajcą. Nie uważasz więc, że tak będzie lepiej?
Lily nie odpowiedziała. Wpatrywała się pustym wzrokiem w różowego, pluszowego słonika stojącego na parapecie okna. Remus przyniósł go w piątek… Przypomniała sobie dziesiątki podobnych zabawek leżących w łóżku Harry’ego, na które Lunatyk często przeznaczał ostatnie resztki swych oszczędności. Poczuła, jak jej oczy znów napełniają się łzami.
- Nie zrobisz tego – szepnęła, zwracając wzrok na Jamesa. – Pomyśl, jak on się poczuje…
Rogacz prychnął pogardliwie.
- A jak ma się poczuć? Dowie się, że go przejrzeliśmy, a to utrudni plan Voldemortowi. Wtedy będzie wiedział, że wyciąganie różnych informacji od nas stanie się praktycznie niemożliwe i…
Lily słuchała tych słów z szeroko otwartymi oczami, nie dowierzając własnym uszom. Czy to naprawdę mówi jej mąż? Czy naprawdę ośmiela się posądzać o zdradę swojego przyjaciela?
- Co się z tobą stało? – spytała. – Naprawdę, nie poznaję cię, James. Wydawało mi się, że Remus jest jedną z niewielu osób, którym bezgranicznie ufasz…
- Już nie – odpowiedział, a przez jego twarz przemknął dziwny cień. – Nie mogę mu ufać, jeżeli jesteśmy prawie pewni, że przekazuje…
- To ty jesteś pewien! – krzyknęła. – I zobaczysz, jak fatalny popełniasz błąd! Zobaczysz, czym on ci się odwdzięczy! Wszystkim nam jest teraz ciężko, powinniśmy się wspierać, a ty co robisz? Zostawiasz go, kiedy on cię najbardziej potrzebuje! Taki z ciebie przyjaciel?! Zastanów się, jak on się poczuje, biedny i odtrącony przez wszystkich…
James mimowolnie parsknął śmiechem, ale gdy napotkał mordercze spojrzenie żony, spuścił głowę.
- Może i masz rację… - powiedział cicho. – Ale przecież nigdy niczego nie możemy być pewni. Nie mamy pojęcia, co przyniesie każdy następny dzień. Wszyscy żyjemy w takiej strasznej niepewności! – uderzył pięścią w stół i po chwili spojrzał na nią poważnym wzrokiem. – Musimy to zrobić, Lily. Może będę tego żałował, ale to Harry jest w tej chwili najważniejszy. Proszę cię, zgódź się. Skończ na razie z tymi wszystkimi odwiedzinami, połączonymi z wymianą pluszaków. Dobrze?
Lily obdarzyła go wściekłym spojrzeniem. Jeżeli James myśli, że zakończy ten spór tak łatwo, to grubo się myli…
- Będziesz tego żałował… - wycedziła. – I wkrótce przekonasz się, jak bardzo. Ja nie zmienię zdania i nadal będę uważała, że to nie on…
Jej mąż zmarszczył brwi i najwyraźniej nad czymś usilnie się zastanawiał.
- A właściwie – dodała po chwili, z mściwą satysfakcją obserwując zmieszanie na twarzy Jamesa i wynajdując kolejny argument – to czemu nie podejrzewasz Syriusza albo Petera? Przecież oni niby też są „kimś z naszego najbliższego otoczenia”.
- Już to mówiłem Dumbledore’owi – powiedział James. – Syriuszowi ufam bezgranicznie i powierzyłbym mu absolutnie wszystko. On jest moim najbliższym przyjacielem, osobą, którą znam najlepiej i wiem, że nigdy w życiu by tego nie zrobił…
- Znasz go najlepiej, tak? – prychnęła Lily. – Dobrze, ale czy Remus także nie jest twoim przyjacielem?
- To nie tak… - pokręcił głową. – To również jest… o ile nie stosowniej byłoby powiedzieć był… mój przyjaciel… Ale zrozum, znam go od lat, lecz tak naprawdę wiem o nim bardzo mało. On zawsze był taki skryty i zamknięty w sobie, nigdy dużo nie mówił o swoich uczuciach. Oczywiście niezwykle cenię jego inteligencję, wrażliwość i lojalność… jest naprawdę świetnym przyjacielem, a przynajmniej takim wydawał się być. Skąd wiesz, że pod tą maską cichego i niepozornego człowieka nie ukrywa się zupełnie ktoś inny? Przecież to takie proste – nagle okazuje się, że najmniej podejrzana osoba…
- W takim razie przyjmij do wiadomości… - powiedziała Lily, patrząc mu prosto w oczy - …że ja znam go wyjątkowo dobrze, wygląda na to, że nawet lepiej niż ty. I mogę przysiąc, że on nie byłby w stanie przejść na Stronę Ciemności. Nie on.
James przygryzł wargi. Argumenty Lily były rzeczywiście mocne, ale nie mógł dać się przekonać. Przecież nie może się mylić…
- A Peter? – usłyszał jej głos.
- Glizdogon? – parsknął nieco wymuszonym śmiechem. – On, ten mały, tchórzliwy ciamajda, który nigdy w życiu nie zrobi czegoś, jeżeli nie przyniesie mu to korzyści i nie będzie miał za plecami silniejszych od siebie…
- I tu pobiłeś się swoją własną bronią – szepnęła Lily, a na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju ponurej satysfakcji. – Przecież doskonale wiemy, że nie zgodziłby się na pracę dla Voldemorta, gdyby nie miałaby ona mu przynieść korzyści. A wiesz, że On może zaoferować bardzo dużo…
- To nie może być Glizdogon – stwierdził James tonem zamykającym sprawę. – To po prostu śmieszne, Lily.
- Niedługo chyba wcale nie będzie ci do śmiechu – warknęła. – Idę spać, czuję się cholernie zmęczona.
Wyszła z kuchni i pośpiesznie wbiegła po schodach. Ale nie udała się do sypialni. Udała się do pokoiku z tapetą w srebrzyste gwiazdki, w którym spał malutki, czarnowłosy chłopczyk. Lily przysiadła cicho na sofie, która stała przy łóżeczku Harry’ego i popatrzyła na jego twarzyczkę. Jej wyraz nie zmienił się, odkąd była tu po raz ostatni – usteczka nadal miał złożone w ten śmieszny dzióbek.
„Jest taki bezbronny. I taki malutki – myślała. – I James miał jednak rację. Ten nosek to ma po tatusiu.”
Nagle Harry uśmiechnął się lekko, jakby w swych snach odnalazł cudowną krainę. Miejsce, gdzie nie ma strachu, ani cierpienia, ani tej niepewności o jutro, która z biegiem dni staje się nie do wytrzymania. Wtedy Lily poczuła, że jakaś potężna, niewidzialna siła ściska ją za gardło. Wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma, nie zdoła powstrzymać tego wszystkiego, co gromadziło się w niej od wielu dni. Miesięcy, z których każdy dzień przynosił straszne wieści. I tej straszliwej niepewności, co będzie dalej. Teraz ta ogromna fala wylała się na nią z całą swoją mocą, ponieważ tłumiony ból powraca po pewnym czasie ze zwielokrotnioną siłą. Poczuła łzy spływające po policzkach, które skapywały na jej spódnicę, wsiąkając w materiał. Nie miała siły nawet ich ocierać. Wtedy usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi, a po chwili poczuła, jak ktoś siada obok niej i mocno obejmuje. Wtedy jej płacz przerodził się w szloch. Nie umiała już go powstrzymać. Chciała wreszcie zrzucić z siebie cały ten ciężar, jaki ciążył jej przez tyle dni i który z taką dzielnością dotąd ukrywała.
- Zrobimy wszystko, aby go ochronić – usłyszała cichy głos Jamesa. – I musimy mieć na to dość siły. Musimy, słyszysz Lily?
Lily oparła głowę na jego ramieniu – teraz jej łzy wsiąkały w koszulę Jamesa, tak, że po kilku minutach była w tym miejscu zupełnie mokra. Gładził ją po głowie i kołysał uspakajająco, jak kołysze się małe dziecko, kiedy nie może zasnąć. O dziwo, jej szloch nie obudził Harry’ego, który jedynie przytulił się bardziej do swojego pluszowego misia.
Mniej więcej godzinę później Lily zasnęła, zmęczona płaczem. Siedzieli tam długo. James, gładząc błyszczące włosy żony patrzył, jak na niebie za przysłoniętym firanką oknem pojawiała się blada poświata, a gwiazdy powoli znikały w blasku rodzącego się poranka. Zastanawiał się, co teraz może robić Remus. Być może już obmyśla plan dla Voldemorta? A może po prostu śpi?
Wtedy zobaczył na coraz bardziej jaśniejącym niebie ostatnią, spadającą gwiazdę. Nie zastanawiał się długo nad życzeniem.
Żebyśmy wygrali.


Szary świat, gdy brak w nim barw
Nadziei brak, płacze świat
gdy ludzki gniew znów rodzi strach
pójdę gdzieś gdzie nie ma łez
by nie bać się tam wolność jest
pójdę gdzieś gdzie ptaków śpiew
tam znajdziesz mnie(…)*


***

Zaledwie kilka ulic dalej, w domu z numerem pięć, leżał Remus, wpatrując się w to samo jaśniejące niebo. Minęła kolejna, bezsenna noc, spędzona na rozmyślaniach nie dających mu spokoju. Spojrzał na blady krąg księżyca. Już jutro pełnia.
"Merlinie, jak ten miesiąc szybko minął…" - pomyślał. - "Będę musiał chyba iść jutro do Syriusza albo Jamesa i poprosić…"
Lecz nagle poczuł, jak do żołądka opada mu wielka bryła lodu. Czy oni wiedzą o śmierci Julii? Pewnie tak… przecież czytają gazety. Ale… możliwe, że po prostu nie będą w stanie przyjść jutro do niego. Lily na pewno okropnie to zniosła, o wiele gorzej niż chociażby on. James będzie musiał z nią zostać… A kto będzie z nim?
"Za dużo myślisz o sobie" - syknął mu do ucha znajomy głos. - "Są naprawdę o wiele ważniejsze rzeczy. Poradzisz sobie sam."
On jednak wiedział, że to nie będzie takie proste. Kiedy był z którymś z przyjaciół, pełnię znosił o wiele lepiej, zachowywał wtedy jakąś cząstkę ludzkiej tożsamości. Tak… Pójdzie jutro do Syriusza i poprosi go o tę przyjacielską przysługę.
Niebo było teraz jasnoróżowe, jedynie wysoko nad horyzontem rozciągał się pas granatu. Świat powoli przygotowywał się do nadejścia nowego dnia…
Remus mimowolnie wrócił myślami do Julii. To jeszcze bardziej wzmogło w nim niepokój.
Co teraz będzie? Ile jeszcze nadejdzie dni, z których każdy przynosi wieści o nowych atakach, mordach, torturach? No i czy to wszystko się kiedyś skończy? Ostatnia, gasnąca gwiazda jakby resztkami sił mrugnęła do niego w odpowiedzi. Remus uśmiechnął się blado, po czym wstał i powlekł się do kuchni, aby zaparzyć kawę. Zwyczajnie powitać nowy dzień – jakikolwiek by nie był.

* - H2O „Oszukam czas”

cdn.



--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
kkate   Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak]   22.10.2004 20:41
Tenebris69   Jupi! Kolejny fanfik o Remusie!
...
  24.10.2004 11:33
Nimfka   No fajne, fajne.... Pędzące hipogryfy naprawd...   24.10.2004 15:35
Kiniulka   Hehe .. wy to potraficie pisać ...   24.10.2004 19:21
ANASTAZJA BLACK   oaky! powiem nawiet że very okay!...   24.10.2004 20:05
Aylet   Powiem krótko i na temat: podobało mi się i cz...   25.10.2004 18:18
madziula   Prosiłaś...więc jestem...znowu siedze, a jutro...   25.10.2004 23:51
Bellatriks Lestrange   nie jest źłe dobra szeczerość ponad wszystko ...   29.10.2004 17:27
Galia   Z wrażenia nie umarłam.. łatwo przewidzieć ogó...   29.10.2004 17:46
kkate  
QUOTE   29.10.2004 19:10
Tygrys   B. fajny fick, będę czytać uważnie! [b]UWA...   30.10.2004 19:08
Anulcia  
QUOTE   30.10.2004 22:01
Meridien Auris  
  01.11.2004 02:21
kkate   Kochani... naprawdę dzięki wam za wszystkie ...   03.11.2004 17:21
Smerfka  
  03.11.2004 19:41
Nimfka   Baaardzo nam (w imieniu forum, jeśli mogę) smu...   03.11.2004 17:58
kkate   Dziękuję wam, dziewczyny, jesteście kochane al...   03.11.2004 19:59
daigb   wspolczuje kkate...ja na szczescie nie jestem ...   03.11.2004 20:09
Nimfka   Niech moc będzie z toba, kkate.
Po pros...
  03.11.2004 20:20
Galia   kkate jesli już cytaty to może jeszcze jeszcze...   03.11.2004 20:48
Kas!a   Trzymaj sie Kkate! Mi tez niedawno dosyc z...   03.11.2004 23:48
Tenebris69   Ja również kkate jestem z tobą... =*
Mam...
  04.11.2004 15:25
Anulcia   Uwaga uwaga, Mam przyjemność oznajmic, że po ...   04.11.2004 21:44
kkate   Ale... ten tego.... masz na myśli 2 czy 4? Bo ...   05.11.2004 14:58
Galia   Ciekawa metoda, wyniki pewnie też
pozdra...
  05.11.2004 20:55
Smerfka   Oj tak , Galiu - Galia   Czekam z niecierpliwością na część dalszą   10.11.2004 17:24
kkate  
QUOTE   07.11.2004 19:19
żaba   mi sie podobalo.fajne zakonczenie parta.tak w ...   09.11.2004 17:38
kkate  
QUOTE   10.11.2004 18:03
corka_ciemnosci   Proszę, prosze i kolejne opowiadanie z Remusem...   11.11.2004 18:16
kkate   Nie, przykro mi, to jeszcze nie next part, bo....   27.11.2004 18:27
Nimfka   Juz widzę te tłumy, które wala drzwiami i okna...   27.11.2004 18:41
Galia   Tak kkate drzwiami i oknami <...   27.11.2004 22:04
żaba  
QUOTE   28.11.2004 12:38
Smerfka   Żaba - nie chlastaj/morduj/męcz/ łam się - już...   28.11.2004 18:45
żaba  
QUOTE   29.11.2004 15:50
Tenebris69   Och... Rozumiem Smerfko twój ból. Ja sama nie ...   29.11.2004 16:07
kkate   Witam was, kochani żaba   kkate   Dobra dobra, może będą dłuzsze party.. ale... ...   29.11.2004 20:42
Smerfka  
  29.11.2004 20:57
madziula   No...sie macie dzieczyny ^^ !
Ostatn...
  29.11.2004 21:16
Nimfka   Pojawił się part! Pojawił się! Po taki...   29.11.2004 22:26
corka_ciemnosci   I doczekałam się kolejnej części...
QUOTE   30.11.2004 18:16
Tenebris69   Jeeeeeeeeeee! Ups. Przepraszam, zagalopowa...   30.11.2004 18:41
korniszonek   Tylko dwa party. Jednak dłupie i dopracowane. ...   02.12.2004 01:05
kkate  
QUOTE   02.12.2004 20:11
żaba   Eee... sorka, ale chyba w pierwszym kawałku si...   05.12.2004 14:45
kkate   Taak, mam nadzieję, że to o to chodzi Anulcia   Ano tak, nauka nauka... Oprócz egzaminów (7:30) ma...   10.01.2005 15:50
anagda   uf.... przeczytałam :) tak jak mówiłam ;) trochę s...   07.04.2005 15:38
kkate   No, dzięki anagda   czyżby zblizał się atak Voldemorta?? niecierpl...   08.04.2005 19:52
kkate   Przedostatnia z już napisanych części.
<...
  11.04.2005 19:10
anagda   uuu... zapowiada się baaaardzo ciekawie! n...   11.04.2005 19:48
kkate   I ostatnia z już napisanych części, na następn...   13.04.2005 08:49
kkate   ^_^ kkate jest absolutnie zachwycona umiejętnośc...   06.06.2005 17:27
Tenebris69   Ja walnęłam już porządny komentarz na Antrim, więc...   11.06.2005 11:27
kkate   O! No widzisz, i to jest postawa, która mi się...   11.06.2005 17:31
Nimfka   Nimfka, leń jeden nie komentuje, bo nie ma czasu c...   11.06.2005 19:02
Ania*   przeczytałam 7 i 8 część - super ^_^   11.06.2005 21:07
HUNCWOTKA   kurczę,jeszcze nie zaczęlam czytac ajuz wiedzialam...   11.06.2005 23:05
kkate   No, i od razu lepiej. Dziękujemy. Jak mi wystawią ...   12.06.2005 13:05
kkate   Nie, to nie nowy odcinek... i bardzo mi przykro z ...   09.07.2005 15:14
Tenebris69   Kasia, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ze wrac...   09.07.2005 16:34
Pycior   Trafiłamprzez przypadek na to opowiadanie i baaaaa...   10.07.2005 11:59
kkate   Dzięki :) Zapewne ta część pojawiłaby się parę ty...   24.07.2005 17:07
Pycior   Ja kocham Wasze opowiadanie   24.07.2005 19:15
Luna Fletcher   Dopiero dzisiaj przeczytałam od początku do końca ...   25.07.2005 22:14
kkate   Taaa.... Miło to słyszeć :) Dzięki za obie opinie....   26.07.2005 19:27
Verita   No no, juz dawno nie czytalam tak dobrego opowiada...   27.07.2005 21:12
HUNCWOTKA   Wasze opowiadanie jest super.Bardzo podoba mi sie ...   31.07.2005 19:58
kkate   Z przyjemnością oznajmiam, że następny odcinek jes...   27.08.2005 19:01
kkate   No i macie. Tym razem Anulcia była tylko drobną po...   27.08.2005 21:32
Katarn90   Tym razem muszę pokrytykować i pobluzgać na ten fa...   29.08.2005 11:48
kkate   O rany, dziękuję bardzo :blush: Cały czas dowiadu...   29.08.2005 11:56
kkate   Cóż... Bez zbędnych wstępów i wyjaśnień chciałam p...   20.08.2006 16:11
Tenebris69   Łiiii! JEDYNA! Moja mina jak mi napisałaś...   20.08.2006 16:33
pleon   No nie no, jak James zaczyna wierzyć Remusowi, to ...   29.08.2006 10:08
kkate   Mam nadzieję, że niedługo się napisze :)   29.08.2006 12:19
kkate   Jak obiecałam, oto i następna część :) CZĘŚĆ DWUN...   01.09.2006 15:10
Tenebris69   Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się ...   02.09.2006 10:38
Cheeli   Już kiedyś przeczytałam to opowiadanie, teraz jedn...   15.09.2006 15:15
Mev   Łaaaaaaaa!!!!!!! Kkate...   27.11.2006 14:54
Josephine   Przeczytałam wszystko i to jest poprostu... BOSKIE...   10.12.2006 22:40
kondik19   Chciałbym tak umieć pisać...   25.12.2006 21:13
Luniaczek   opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam Lupina , a...   09.05.2007 22:19
Tenebris69   Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś ...   12.05.2007 22:39


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.06.2024 00:04