Tym Razem Niezbyt Oryginalny Temat - Huncwoci :], dla lubiacych niebanalne romanse :)
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Tym Razem Niezbyt Oryginalny Temat - Huncwoci :], dla lubiacych niebanalne romanse :)
voldzia |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Prefekt Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 367 Dołączył: 20.08.2004 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta ![]() |
- Zakład?
- Oczywiście. Z chęcią popatrzę na twoją porażkę. Uścisnęli sobie dłonie chyba pierwszy raz w życiu. *** Czwórka przyjaciół usiadła pod potężnym bukiem zajmując się swoimi sprawami - James siedział wściekły na siebie zaciskając pięści, Syriusz wpatrywał się w niego i co chwilę otwierał usta by go pocieszyć, niestety nie przychodziło mu nic sensownego do głowy, Remus z lekką niechęcią obserwował zatroskanego przyjaciela, Glizdogon zaś miał głupkowatą minę i nie wiedział, co się dzieje. Próbował skupić się na dzisiejszej pracy domowej z transmutacji, która nie była dla niego zbyt prosta. - Hej... Lunatyk! wytłumacz mi o animagach! - Zawołał przerywając ciszę. - Zamieniasz się w szczura co pełnię i nie potrafisz napisać parę słów o animagii?- zapytał z lekką złością kolega. W odpowiedzi Peter podrapał się po głowie, otwierając szeroko oczy. Nie wyglądał na osobę, która może szybko zrozumieć, co się do niej mówi. Ostatecznie Glizdogon musiał poradzić sobie sam - nikt nie wykazywał chęci odrabiania za niego pracy domowej, ani tym bardziej próbowania czegoś go nauczyć. Wszyscy przyjaciele przez sześć lat znajomości zdążyli aż za dobrze przekonać się, że aby tłumaczenie koledze zagadnienia zostało zrozumiane trzeba poświęcić dużo czasu i wysiłku. Poza tym James i Syriusz zajęci byli czymś innym - sprawą zakładu. - Po co ja się w ogóle zakładałem?! - mruknął James tonem pełnym rozpaczy, wbijając przy tym paznokcie w skórę głowy. - Sam nie wiem o co ci chodziło, stary - mruknął Łapa, spoglądając nieco nieprzytomnym wzrokiem na głowę kolegi, który oparł ją na kolanach w pozycji pełnej zrezygnowania i rozpaczy. - Właściwie to z kim ty się zało... - Cii!- szepnął James podnosząc nieco wzrok na zmierzającą ku nim ładną dziewczynę. - Ona nie może o niczym wiedzieć. - Cześć Remus! - zawołała opchylając się, by pocałować Lupina w policzek. Lunatyk rzucił zaniepokojone spojrzenie w kierunku Rogacza, poczym nieśmiało odpowiedział Lily. - Hej, Peter, jakiś kłopot? - zapytała dziewczyna patrząc na chłopca wpatrującego się w książkę do transmutacji tępym wzrokiem. Glizdogon odmówił pomocy nie odwracając wzroku od książki. Po chwili dziewczyna, jakby z niechęcią, odwróciła się do pozostałej dwójki- Och, cześć Black - mruknęła. Rzuciła psojrzenie na Jamesa i dodała niechętnie - Cześć, Potter. - Witam, witam. - odpowiedział równie niechętnie czarnowłosy chłopak. Był to jeden z tych rzadkich momentów, w których nie miał ochoty jej widzieć. - Ej... Remus...? O co w tym chodzi? - zapytał nagle Glizdogon, ale zamiast przyjaciela, obok niego usiadła Lily. - Ja też mogę pomóc. Jestem dobra z animagii - powiedziaa z przekonaniem. James roześmiał się głośnym, nieszczerym śmiechem. Dziewczyna skrzywiła się nieco. - To takie śmieszne, że są mądrzejsi od ciebie na świecie? - zapytała ze złością. - Obawiam się, że w tej dziedzinie nie jesteś mądrzejsza, Evans - odpowiedział wesoło chłopak, próbując wygiąć usta w uśmiechu. - Czyżby...? Zresztą... wybacz, ale nie chce mi się z tobą gadać - spojrzała z powrotem na Glizdogona. - Nie ma sprawy. Nie musisz - odpowiedział James, a jego dłonie zacisnęły się lekko. Tego dnia na transmutacji było przyjemniej niż zwykle. Profesor McGonagall była w wyjątkowo dobrym humorze, i za każdą poprawną odpowiedź przydzielała kilka punktów domowi. Lily podnosiła rękę dość często, patrząc z triumfem na Jamesa, który, nie chcąc wzbudzać podejrzeń, nie udzielał się zbyt często. W końcu jednak z przekory podniósł rękę, i odpowiedział na bardzo trudne pytanie dotyczące umiejętności animagicznych, zdobywając 15 punktów dla Gryffindoru. Dostrzegł zaskoczone spojrzenie Lily, co trochę poprawiło mu humor. Transmutacja była ich ostatnią lekcją w tym dniu, nie licząc astronomi, która odbywała się o północy. Czas wolny spędzili więc w pokoju wspólnym, wychodząc z niego tylko na kolację do Wielkiej Sali. Wraz z upływem czasu James stawał się coraz bardziej markotny - zbliżał się wieczór. Pielęgniarka przyszła po Lupina kiedy na dworze torchę poszarzało. Chwilę po tym z pokoju wyszli Syriusz i Peter pod peleryną Jamesa. Potter wyglądał przez okno, starając się doszukać jakiegoś śladu przyjaciół, aż "z nikąd" pojawił się pies, i prawdopodobnie także szczur, chociaż z tej odległości trudno byłoby to dostrzec. Pies wziął srebrną pelerynę do pyska i ruszył w kierunku wierzby bijącej. James odwrócił się od okna, a na jego twarzy malowała się mieszanina rozpaczy i rozgoryczenia. W chwili zakładu nie miał pojęcia, jak wiele będzie go to kosztować. Siedział teraz sam na jednym z nowych foteli w salonie Gryffindoru wypatrując Lily. Nie chciał stracić tego wieczoru całkowicie. Nagle dostrzegł falujące rude włosy wśród tłumu - przez chwilę poczuł się dziwnie, ale zanim zdąrzył się sam przed sobą do tego przyznać, wstał i ruszył w stronę dziewczyny. - Hej, Evans. Niezła jesteś z tej transmutacji, może byś mi pomogła? - zapytał, wykorzystując to, że siedziała sama nad książkami. Zdobycie jej zainteresowania było ważniejsze niż udowadnianie, że jest najlepszy z transmutacji. - Właściwie to... czasem można pomóc słabszym, którzy mają inne zajęcia w głowie... - James poczuł falę gniewu. On niby był słabszy? Po chwili jednak opanował złość - No, byłbym wdzięczny. Ostatnio mamy trudne tematy... - powiedział James, teatralnie odgarniając czarne włosy z czoła. - Gdyby nie Remus, nie rozumiałbym nic - dodał. - Hm... właśnie, dlaczego nie chcesz uczyć się z Remusem? - Niestety go nie ma. A lekcje chciałbym odrobić dzisiaj - mruknął udając zmartwienie. - Jutro będę miał mało czasu, no wiesz, treningi - powiedział dumnym głosem. - A czym tak bardzo zajął się Remus? Mam nadzieję, że nie łamie regulaminu z Blackiem - powiedziała ponuro. - Ma... ważne sprawy. - ważne sprawy...? - zmarszczyła brwi, po czym z zaskoczeniem spojrzała na Jamesa. - ważne sprawy... - powtórzyła wyraźnie się nad tym zastanawiając - Tak... coś takiego. To... mogę się dosiąść? - powiedział zmieniając temat. - Wybacz, ale nie dzisiaj. Jestem trochę zajęta - mruknęła wracając do swojego chłodnego tonu i obrzuciła go lodowatym spojrzeniem. Ten post był edytowany przez voldzia: 22.06.2007 19:01 |
![]() ![]() ![]() |
voldzia |
![]()
Post
#2
|
![]() Prefekt Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 367 Dołączył: 20.08.2004 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta ![]() |
![]() Syriusz długo jeszcze stał w miejscu nic nie mówiąc. Ta dobra uczennica, zawsze schludnie ubrana i pilna... wymyka się grubo po drugiej w nocy z pokoju wspólnego? Kiedy zdołał wydobyć z siebie głos jego propozycja była trochę zadziwiająca. Zwłaszcza, jeśli wzięłoby się pod uwagę, że wrócił właśnie z akcji, w której miał przywrócić Snape'owi czucie w nogach, które to mu unieszkodliwił zwieraczem nóg za nie co innego jak śledzenie. - Musimy ją śledzić - powiedział wciąż dysząc lekko. - Nie bawmy się w szpiegów. Zwłaszcza, że już jej nie dogonimy - odparł może torchę zbyt rozsądnym głosem James. - A mapa? - Co ci tak na tym zależy? - żachnął się Potter, obrzucając przy tym swojego przyjaciela potępiającym spojrzeniem. Syriusz zrobił wyczekującą minę. - jest pod łóżkiem - odpowiedział Rogacz. - Gdzieś po lewej - dodał zrezygnowanym tonem. Po chwili Syriusz trzymał kawałek czystego pergaminu, w pozycji na w pół leżącej, na w pół siedzącej poszturchiwał go różdżką wypowiadając: "uroczyście przysięgam że planuje zrobić coś niedobrego". Pergamin wciąż był czysty. Syriusz najpierw przestraszył się, że to mapa się popsuła, ale gdy przypomniał sobie, że została stworzona przez nieomylne istoty, które zabezpieczyły ją tak dokładnie, że nie mogła po prostu się popsuć, zrozumiał, że trzyma jakąś notatkę kolegi. Sięgnął po gumkę, która sprawiała, że niewidzialny atrament stawał się widoczny. Potarł nią kartkę papieru i już po chwili ukazały się na niej słowa: "Moja Droga, Najukochańsza z ukochanych, Lily, Pragnę podziękować Ci za to, że jesteś. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, chociaż Ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Może kiedyś będziemy razem śmiać się z tego listu, a może zgnije gdzieś pod ziemią i nikt go nie zobaczy. Nie mam pojęcia. Czasem człowiek chciałby żyć w niewiedzy, nie zawsze jest to możliwe..." Syriusz wcisnął pergamin z powrotem pod łóżko, uznając, że to nielojalne czytać tego typu zapiski, i wydobył kolejny czysty pergamin. Tym razem, po złożeniu przez niego przysięgi, na pergaminie pojawiły się setki kresek, lini i kropek. jedna z kropek była podpisana "Syriusz Black". Poszedł na dół, do Pottera, z chęcią pokazania mu mapy i wydania polecenia: "szukaj sobie tej swojej Lilki" ale stanął na jednym ze stopni schodów i prawie z nich spadł. - Co się stało? - zapytał Rogacz, podbiegając natychmiast, by zerknąć na mapę. Syriusz wskazał na jedną z kropek, z podpisem: "Lily Evans", która poruszała się dość szybko w kierunku Wrzeszczącej Chaty, w której zapewne znajdował się Remus Lupin. James przełknął głośno ślinę. - Musimy ją ratować. - powiedział z głuchym pogłosem Black. - Snape jest w swoim dormitorium? - zapytał ostrożnie Potter. - Tak. - Chodźmy - na to hasło wypowiedziane przez Jamesa, popędzili przez Pokój Wspólny, by iść prosto na wierzbę bijącą. Gdy tylko przekroczyli bramy zamku, oboje zmienili się w odpowiednie zwierzęta i udali się w pogoń za Lily. Pies bez problemu pędził niskim korytarzem w kierunku Wrzeszczącej Chaty, Jego tylne łapy drżały lekko ze zdenerwowania, a czarna sierść falowała od pędu. Jeleń miał z tym większe problemy, choć przez lata takich podróży wyrobił sobie już techniki galopowania w niskim tunelu, ale nigdy jeszcze nie musiał poruszać się tak szybko. Co chwila zawadzał porożami, lub potykał się o jakiś kamień. Po jakimś czasie drogi zaczęło być słychać z przodu jakieś odgłosy, co oznaczało, że są już blisko. Jednocześnie wiedzieli przecież, że od Wrzeszczącej Chaty dzieli ich tylko kilkanaście metrów. Jeleń przemienił się z powrotem w człowieka i nim zdążył zawołać: "Lilyyy, stóóój" z przodu rozległ się odgłos stłuczenia szklanego naczynia. Właścicielka owego "naczynia", spojrzała ze strachem za siebie, i zobaczyła psa, który przekształcał się właśnie w człowieka, a za nim pędzącego Jamesa Pottera. To na jego obecność figurka złotego znicza zaczęła szaleć i machać skrzydełkami jak opętana. - K-kim jesteście? - zapytała jeszcze. Nie była w stanie uwierzyć, że to może być Syriusz i James. - I... i dlaczego... macie wobec mnie złe zamiary? - zapytała głosem trochę mniej drżącym, ale również niepewnym. - My jesteśmy krasnoludki, hopsasa, hopsasa - zanucił pod nosem Syriusz wpatrując się z przerażeniem jakiś punkt nieco ponad głową Lily. Zawsze śpiewał durne piosenki kiedy był zdenerwowany. - Przyszliśmy cię uratować - powiedział pewnie i odważnie James. - Bo pewnie nie zauważyłaś, ale jesteś w niebezpieczeństwie i to sporym. - Zgadza się Potter! To ty jesteś niebezpieczny - powiedziała wciąż bojaźliwie Lily. - Kolorowe mamy butki... - zaintonował tym razem trochę głośniej Syriusz. Jego źrenice wyraźnie się powiększyły, a ciemne zazwyczaj oczy, były teraz zupełnie czarne. Trudno powiedzieć czy tę reakcję wywołało nagłe przysłoniecie światła przez coś dużego i włochatego, czy sam fakt obecności tego czegoś. - Ja niebezpieczny? Przyszedłem uratować cię od... - Doprawdy? A czy zapomniałeś, że to przy tobie ta zabaweczka szaleje, a nie przy Remusie? - głos dziewczyny stawał się teraz pełny wyrzutu. Ani ona, ani James, którego opieprzaniem była zajęta, nie zwrócili uwagi na nagły brak światła, uznając, że zgasła pochodnia. - Hopsasa - Teraz śpiew, graniczący z mówieniem Syriusza, wskazywał na jego panikę. Panikę, jak się okazało, w pełni uzasadnioną. - Hopsasa... benc... cdn :] Ten post był edytowany przez voldzia: 12.04.2005 14:44 |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 07:39 |