Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]
Carmen Black |
![]()
Post
#1
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 94 Dołączył: 16.04.2005 Skąd: Z Piekła... ![]() |
Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.
ROZDZIAŁ 1 NIESPODZIEWANY WYJAZD Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę. W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m . -Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?! -Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące. -To aż dwa miesiące. -Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna. -Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy! -Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz. -Ale… -Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor. -Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy? -Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba. Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa. Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego: -Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać. -Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać. -Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie, że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji, dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać: Drogi Harry! Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów. Z poważaniem Albus Dumbledore PS. Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać. Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić? -Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi. -Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze? -Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni. Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry. -Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror. -Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w stronę wciąż oniemiałej rodziny. -To na trzy. 1…2…2! Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli. Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19 -------------------- Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle? Czy będzie ci ze mną lepiej, czy gorzej? Możesz przekonać się! |
![]() ![]() ![]() |
Carmen Black |
![]()
Post
#2
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 94 Dołączył: 16.04.2005 Skąd: Z Piekła... ![]() |
ROZDZIAŁ 3
WYJAŚNIENIA Harry zamrugał oczami, jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło, więc dla pewności uszczypnął się. Zabolało. To jednak nie jest sen-pomyślał.- To prawdziwy koszmar. Z pewną dozą przerażenia ponownie spojrzał na swojego profesora. Severus Snake cały czas obserwował go spod opuszczonych powiek. Uśmiechnął się w duchu na myśl, że chłopak usilnie próbuje wmówić sobie, iż śni. W końcu zdecydował się odezwać. Lubił ciszę, ale przedłużające się milczenie, zwłaszcza w towarzystwie tego impertynenckiego dzieciaka, strasznie go męczyło. -Bierz swoje rzeczy, Potter. Pokażę ci gdzie będziesz spać. -Dobrze,… panie profesorze- dodał po chwili namysłu. Mistrz Eliksirów wyprowadził go przez duże drzwi. Ich oczom ukazał się olbrzymi hol. Skierowali się w stronę schodów. Weszli na pierwsze piętro, skręcili w prawo, w lewo, znowu prawo… Skręcali jeszcze kilka razy, ale Harry już dawno się pogubił. Ze ścian łypały na niego portrety ludzi o typowo snape’ owej urodzie. Cóż za wesoła rodzinka, nie ma co. Wreszcie dotarli. Snake otworzył drzwi. Przepuścił chłopaka, a sam stanął w przejściu opierając się o futrynę. Pokuj urządzony był inaczej niż reprezentacyjna część domu. Pod oknem, na wprost drzwi, stało dość duże biurko z kilkoma szufladami. Oczywiście czarne. Na lewo od niego było łóżko przykryte zieloną narzutą. Obok niego szafka nocna. Duża dębowa szafa i biblioteczka, na której w chwili obecnej ułożonych było jedynie kilka książek, idealnie współgrały z wygodnym fotelem usytuowanym w rogu. Ściany pomalowano na delikatny seledyn. Puszysty, ciemnozielony dywan ze srebrnym pentagramem na środku przykrywał marmurową posadzkę. Po prawej stronie umieszczony był kominek, a zaraz za nim drzwi, prawdopodobnie do łazienki. -Mam nadzieję, że Złotemu Chłopcu będzie tutaj wygodnie- powiedział Snake z ironią. -Na pewno- odparł poważnie chłopak.- Ma pan coś do dodania? Severusa zdziwiła powaga Harry’ ego, ale nie dał niczego po sobie poznać. -Obiad o czternastej, kolacja o osiemnastej w jadalni… śniadanie o dziewiątej- dodał po namyśle. -A jak mam się tam dostać? -Przyślę po ciebie jakiegoś skrzata. Gdybyś czegoś potrzebował zadzwoń tym dzwoneczkiem. Był to małe złote urządzenie, które wydawało z siebie strasznie wysokie dźwięki. Snake odwrócił się z zamiarem, jednak nagle coś sobie przypomniał. Wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej małą, pękatą buteleczkę z brunatnym płynem w środku. Podał go Harry’ emu. -Wypij to Potter. Chłopak wziął przedmiot. Przyglądał mu się chwilę z konsternacją, a następnie spojrzał pytającym wzrokiem na swojego nauczyciela. -To eliksir wieloosobowy- dodał widząc jego spojrzenie.- Dział dopóki nie poda się antidotum. -Aha- odparł intekigentnia.- A w kogo miałbym się zamienić? -W mojego przyszywanego siostrzeńca. Czasem przyjeżdża tutaj na wakacje, więc nie powinieneś wzbudzić niczyich podejrzeń. Na wszelki wypadek masz tu informacje na jego temat. Po tym jakże obszernym wytłumaczeniu wyszedł. Harry przez chwilę stał na środku pokoju z bardzo głupią miną. W końcu krzywiąc się niemiłosiernie i zatykając nos wypił miksturę. Poczuł znajome uczucie mdłości. Wszystko skończyło się tak nagle jak się zaczęło. Włożył swoje ubrania do szafy, wypuścił przez okno Hedwigę, przez chwilę stał patrząc za oddalającym się ptakiem. Usiadł na łóżku z mocnym postanowieniem, by się nie rozpłakać. Jego uwagę przyciągnęły drzwi prowadzące do łazienki. Podszedł i otworzył je. Jego oczom ukazał się sterylnie czyste pomieszczenie z wanną i prysznicem. Ściany wyłożono białymi kafelkami. Na podłodze leżał bladoniebieski chodniczek. Swe kroki skierował do umywalki, nad którą wisiało lustro. Kidy podniósł wzrok z niemałym szokiem stwierdził, że nie jest na szczęście podobny do Snape’ a. Patrzył na niego chłopak o piwnych oczach, bladej cerze i bujnych czekolado-brązowych włosach. Z przekąsem zauważył, że nos ma irytująco duży i strasznie podobny do snape’ owego. Ciekawe jak się teraz nazywam. Wyszedł z łazienki i podszedł do biurka, na którym wciąż leżała teczka z dokumentami. Wziął do ręki pierwszą kartkę i zaczął czytać:] Imię: John Serpens Nazwisko: Donovan Wiek: 16 lat Urodzony: 15.05.1980r. Rodzice: matka- Arachna Donovan, z domu Snape; ojciec- Steven Donovan Szkoła: Defix, Salem, USA. Dalej były zainteresowania, ulubiony kolor i inne mniej ważne rzeczy. Czytając informacje na temat swojej nowej tożsamości nie zauważył nawet, że z rogu pokoju uważnie obserwuje go jakiś mały kształt. Dopiero kiedy denerwujące uczucie mrowienia na karku wzrosło do tego stopnia, że nie dało się tego wytrzymać podniósł głowę. Odwrócił się i ujrzał skrzata o wyjątkowo dużych uszach, ubranego w starą, choć czystą, czarną szmatkę. -Jestem Uchatek- przedstawiło się stworzenie.- Gospodarz prosi na obiad. Harry przez chwilę patrzył na skrzata z konsternacją, w końcu odezwał się. -Jestem wdzięczny za informację, ale… Jak mam dostać się do jadalni? -Zaprowadzę, sir. Snape siedział przy stole z obojętnym wyrazem twarzy, lecz jego oczy ciskały błyskawice. Gdy zobaczył Harry’ ego skrzywił się nieco. -Siadaj- burknął w stronę zdezorientowanego chłopca.- Najpierw kilka słów odnośnie twojego pobytu tutaj. Żądam od ciebie dyscypliny i posłuszeństwa. Czy to jasne? -Tak, panie profesorze. -To dobrze. Przy ludziach jeśliby jacykolwiek tutaj przyszli masz mi mówić po imieniu. Teraz jedz. Pogrążyli się w milczeniu. Cisza panująca między dwoma osobami aż dzwoniła. Nikt nie mówił, nikt nawet nie chrząkał, jakby bał się zaburzyć ten pozorny ład. Napięcie i wrogość aż emanowały od mężczyzny ubranego na czarna. Harry wyczuwał to i wiedział, że jeśli zaraz się nie ewakuuje, może nie wyjść stąd żywy. Odsunął od siebie talerz, z którego praktycznie nic nie ubyło odkąd zasiadł do stołu, rzucił krótkie „dziękuję” i już chciał wstać, gdy niespodziewanie odezwał się Snape. - Dyrektor kazał ci przekazać ten list. Ponoć wytłumaczył ci w nim dlaczego tu jesteś. Podał mu żółtawą kopertę. Chłopak wziął ją, skierował się do „swojej” sypialni. Usiadł na łóżku i zaczął czytać. Z każdym kolejnym słowem ogarniała go coraz większa furia. Drogi Harry! Zrozumiem jeśli mnie teraz znienawidzisz. Proszę Cię tylko o jedno: przeczytaj ten list do końca. Znajdziesz w nim odpowiedzi na dręczące Cię pytania. Przynajmniej na niektóre z nich. Nie będę owijać w bawełnę i powiem wprost. Voldemort znalazł sposób na pokonanie bariery ochronnej z krwi Twojej matki. Wiedziałem o tym już w wakacje, kiedy skończyłeś czwarty rok. Miałem nadzieję, że Tom nie zorientuje się iż ułatwił sobie dostęp do Ciebie. Nie martw się o Dursley’ ów, nic im nie będzie. Voldemort to nie jedyny powód, dla którego zabrałem Cię od wujostwa. Twoje wizje coraz bardziej mnie niepokoją. Nalegam więc, abyś wznowił lekcje oklumencji z profesorem Snape’ m. Zastanawiasz się pewnie dlaczego właśnie tam Cię wysłałem. Odpowiem Ci na to pytanie. W domu Severusa będziesz bezpieczny, choćby tylko dlatego, że za sobą nie przepadacie. Nikt więc nie będzie przypuszczał, że właśnie tam spędzasz wakacje. Albus Dumbledore A niech Icg wszystkich szlag trafi!- pomyślał Harry.- Chcę się spotkać z przyjaciółmi, a nie męczyć z tym starym, zgorzkniałym, wrednym zgredem. Jak on mógł mi to zrobić?! Położył się na łóżku i zamknął oczy. Nie spał jednak. Bał się wszystkich tych wizji i wspomnień. Wspomnienia były najgorsze, bo wiedział, że są prawdziwe. Przy wizjach trzymał się tej znikomej nadziei, że to może tylko kolejny wymysł Czarnego Pana. http://forum.freeware.info.pl/viewforum.php?f=9 Do końca dnia nie wychodził ze swojego pokoju. Nie można powiedzieć, że Snape nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Kolejne godziny spędzone bez Potter’ a sprawiały, że aż uśmiechał się do siebie. Ten post był edytowany przez vampirka: 04.02.2019 16:44 -------------------- Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle? Czy będzie ci ze mną lepiej, czy gorzej? Możesz przekonać się! |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 11.05.2025 09:38 |