Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Memory Is The Worst, [zakończone]

Lamenthia
post 18.02.2004 23:17
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 18.02.2004




Na razie jest to pierwsza część.

Komentujcie to, abym wiedziała czy jest sens dawać resztę.


* * *

Najgorsza jest pamięć
Wie o każdym spojrzeniu
I dotyku
Wie to tamtym dniu
I tamtej nocy
Zachowała wszystkie jego słowa
I odgrzewa je co wieczór
Ona ciągle wierzy
Że on wróci
Naiwna….

* * *

Na dworze szalał wiatr, bezczelnie wdzierając się do pomieszczenia przez nieszczelne okno. Porozrzucane kartki oświetlał nikły płomień świecy stojącej na biurku. Wosk skapywał bezszelestnie na zeszyt.
Błogą ciszę przerwało trzaśnięcie okiennic. Na łóżku poruszyła się mała postać.
- Mamo…. – wyszeptała.
- Śpij synku, śpij… - odezwała się kobieta siedząca w starym, połatanym fotelu pogrążonym w otaczającym go mroku. Po chwili podeszła do biurka i zaczęła sprzątać papiery. Z ręki wypadła jej koperta zaadresowana ciemnozielonym atramentem. Załkała cicho i ukryła twarz w dłoniach.
- Mamik, czemu płaczesz? Mamik, odezwij się… - chłopczyk zeskoczył z łóżka i wdrapał się jej na kolana.
Przytuliła go mocno i popatrzyła w ciemność za oknem, jakby chciała tam dostrzec jakieś słowa otuchy.
- Kiedyś zrozumiesz… - pomyślała – może zrozumiesz…


* * *

Deszcz siąpił od samego rana pokrywając wybrukowaną ulicę nierównomiernie kałużami. Nie przeszkadzało to mieszkańcom, dla których ta pogoda była czymś zupełnie normalnym. Wiatr przedzierał się przez dziurawe rynny wygwizdując żałosną pieśń. Ze ściany odpadał mokry tynk.
Przy jednym ze sklepów leżała sterta śmieci, czekających cierpliwie na usunięcie. Dachówki ruszały się gwałtownie. Ludzie mieszkający tu wtapiali się w otocznie.
Najmroczniejsza i najbardziej zaniedbana część Nokturnu nie kusiła swym widokiem.
Po popękanych płytkach powoli podążała wysoka kobieta, starannie omijając kałuże. Czarny płaszcz powiewał za nią jak skrzydła. Na jej długich, kasztanowych włosach igrały ogniki światła, które przypadkiem dostały się w to mroczne miejsce. Wszystkie skupiały się tylko na jej kosmykach. Nikt nie zwracał na przechodzącą osobę uwagi.
Kiedy doszła do jednej z najbardziej obdrapanych kamienic lekko uchyliła drzwi i wśliznęła się do środka. Stare drewniane schody trzeszczały, gdy stąpała po nich leciutko. Poręcz ruszała się niebezpiecznie, ale nie zważała na to mała dziewczynka, która uśmiechając się do kobiety szybko zsunęła się na dół.
Odwzajemniając jej uśmiech przekręciła klucz w zamku, weszła i zamknęła drzwi cichutko zostawiając śmierdzący zgnilizną i nie wietrzony od lat korytarz zupełnie pusty.
W jej małym mieszkaniu wiele rzeczy wymagało naprawy. W rogu kuchni stało kilka starych kociołków, zniszczonych przez chropianki. Noga od stołu chwiała się, od upadku przytrzymywały go tylko zaklęcia rzucone przez właścicielkę. Na obrusie widniało kilka plam i ślady wypalenia. Zdjęła płaszcz i położyła go obok zepsutego radia. Rozsunęła stare zakurzone zasłony i do pomieszczenia wpadło trochę światła. Na stole stała popielniczka, w której tliło się kilka niedopalonych papierosów. Cisza w pomieszczeniu przerażała. Usiadła cicho, by móc wsłuchiwać się w muzykę milionów kropel deszczu, spadających na dach. Zamknęła oczy.
….Las pogrążony w ciemności. Cisza. Straszna, ale pociągała ją. Spośród połamanych gałęzi wydostawało się nikłe światło. Postawiła cicho krok i odgarnęła gałęzie. Poruszała się delikatnie stawiając stopy na mokrym mchu. Listki łaskotały ją po twarzy. Szła. Chciała tam dotrzeć. Tam, do tego światła. Nie wiedziała ile minut już minęło, ale dalej przedzierała się przez ten gąszcz. Dotarła do małej polany. Przez gęste korony drzew przedzierały się promienie porannego słońca, oświetlając kropelki rosy na ździebełkach traw. Las śpiewał… Nagle jej ramię ujęła czyjaś dłoń.
- Kochanie jesteś… Wiedziałem, że przyjdziesz – wyszeptał – Zawsze kazałaś na siebie czekać, ale przychodzisz…
- Ja…ja nie wiem co powiedzieć – załkała
- Nie mów nic. Tak będzie najlepiej…
- Dla ciebie?
- Nie.. Dla nas…Nie ma ciebie, nie ma mnie. Jesteśmy my. Na zawsze… Zawsze będziemy razem…
- Już mnie nie opuścisz?
- Już nigdy…
Nie odpowiedziała nic. Ujął jej dłonie w swoje i pocałował. Przytuliła się do niego… Nagle usłyszała straszny huk…

Otworzyła niechętnie oczy. Znów znalazła się w małej, zagraconej kuchni. Zginęło ciepło tamtej chwili. Już po raz kolejny wracała do tego. To wspomnienie… Nie może o tym myśleć…On już nie wróci…Nieważne co mówią inni. Już nigdy nie będą razem…Ale czy byli? Czy kiedykolwiek byli parą…
Huk powtórzył się ze zdwojoną siłą. To on ją obudził.. Ktoś dobijał się do drzwi. Zacisnęła dłonie na różdżce i uchyliła drzwi. Posłaniec…Co on tu robi? Dlaczego nie sowa…
- Ktoś mógł ją przechwycić – przybysz najwyraźniej czytał jej w myślach – Pani Windward Martha?
- Ciszej… Niech pan tego nie mówi. Ktoś usłyszy. – pociągnęła go za sobą do środka i zatrzasnęła drzwi.
- Nikt… Zapewniam panią, że nikt stąd. Wszyscy znają panią jako Czarną Damę. Nie ma osoby, która mówi o pani jako Marthcie - odparł.
- Niech pan nie używa mojego imienia. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- A…przeszłość? – dopytywał się – Ściany mają uszy?
- Proszę oddać ten list i wynieść się stąd natychmiast ! – wybuchła i otworzyła mu drzwi.
- Nie uda się pani..- mruknął podając jej kopertę,
Potężne zaklęcie wyrzuciło go na korytarz. Zatamował krew sączącą się z wargi i odwrócił się do niej.
- Niech pani uważa… Tu nikt nie jest po pani stronie. Nie ufają nikomu oprócz siebie. Co dopiero obcym.
Zatrzasnęła drzwi i rzuciła się z płaczem na łóżko. Koperta zsunęła się na podłogę razem z różdżką. Deszcz wezbrał na sile i wielkie krople uderzające o szybę zagłuszyły jej łkanie.

Do kuchni wśliznęły się dwie małe, zabłocone postacie. Ta bardziej brudna zajrzała po cichu do pokoju. Martha ze śladami łez na ślicznych, jasnych policzkach jeszcze spała. Chłopczyk wrócił do izdebki, w którym zostawił gościa. Wdrapał się na krzesło i uśmiechnął się szeroko do osóbki, którą przyprowadził.
- To moja chata… Ale Mamik śpi, więc musimy być cicho. Poszukam czegoś do picia.
Dziewczynka rozglądała się badawczo po małym pomieszczeniu. Brudne włosy miała splecione w dwa niedbałe warkoczyki. Z oczy popłynęły jej łzy, zostawiając na zabłoconych policzkach dwie czyste smugi. Zamrugała szybko i otarła je rękawem. Obejrzała na krzątającego się z przejęciem chłopczyka. Czarne kosmyki opadały mu zawadiacko na twarz. Miał niewiele ponad cztery lata. Niezdarnie wyjmował z szafki dwa kubki.
- Tu jest coś do picia. Nalej… W końcu jesteś starsza.
Dziewczynka wstała i podeszła do niego. Zabrała naczynia i postawiła je na stole. Z wdziękiem nalała do nich soku. Usiedli przy stole. Chłopczyk znanym tylko sobie sposobem siorbał szybko napój. Połowa wylewała mu się na sweter, ale w ogóle się tym nie przejmował. Jego gość wpatrywał się nieprzytomnie w okno.
W pokoju śpiąca Martha otworzyła oczy i przez szparę w uchylonych drzwiach ujrzała syna. Wstała cicho zapominając o leżącej kopercie. Weszła do kuchni i przytuliła go.
- Tom… Gdzie byłeś? Jesteś brudny… - spojrzała z uśmiechem na umorusanego chłopca.
Chłopiec wyswobodził się z ramion matki i wyjął z kieszeni dżdżownicę. Podał jej z uśmiechem, nie zważając ,że na widok tego stworzenia Martha lekko się wzdrygnęła.
- Zbieraliśmy. Po deszczu wyłażą z dziur. Zobacz…duża co? Jo ją znalazła – dodał
- Jo? – poruszyła się niespokojnie. Dopiero teraz zobaczyła drugą osóbkę, zajmującą miejsce przy stole.
- To ty? – zapytała.
- No, to kurde niestety ja.
- Dlaczego niestety? Gdzie są twoi rodzice? – niestety za późno zorientowała się, że zna odpowiedź na to drugie pytanie. Znała matkę Jo. Pamiętała ją jak wieczorami, nie mogąc znaleźć sobie miejsca przesiadywała w obskurnym barze w najciemniejszym zakątku Nokturnu. Jej matka była tamtejszą atrakcją, jeżeli tak to można było nazwać.
- Moja mama teraz śpi. Pracowała przez całą tą cholerną noc… - odpowiedziała rezolutnie- A tatusia to nie znam – dodała.
- Tatuś to pewnie jeden z klientów. Biedne dziecko… - pomyślała
Zdawało jej się, że nie musi nic mówić na ten temat, bo i tak mała wszystko wie.
- Muszę iść. Jak wychodziłam, to mamę bardzo łeb bolał. Pewnie się o mnie niepokoi.
Jo wstała z krzesła i skierowała się do wyjścia. Zatrzasnęła z hukiem drzwi i szybko zbiegła po schodach.
- Wątpię…- mruknęła Martha.

Ten post był edytowany przez Lamenthia: 05.06.2005 15:18


--------------------
Kocham śmierć, bo tylko ona na mnie czeka.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Lamenthia
post 05.06.2005 15:10
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 18.02.2004




Epilog

Listopadowe dni są najczęściej ponure i smutne, a siąpiący niemal bez przerwy deszcz odbiera wszelką ochotę na wyjście z domu. Jednakże nie wszyscy ulegają tej magii.
Młody, około dwudziestoletni chłopak przeskakiwał przez kałuże, aby nie zamoczyć swoich jasnych zamszowych butów. Gdy prosto w jego stronę zawiał zimny, północny wiatr, okrył się szczelniej kurtką.
Ze skrzypieniem otworzył mosiężną bramę cmentarza, nad którą wisiały gałązki bluszczu, będące w cieplejszych porach roku, zielonym płaszczem, otulającym zimny kamienny mur.
Wszystkie groby stanowiły przeróżne rodzaje krzyży. Od wygiętych fantazyjnie w metalu, przez rzeźbione w drewnie, do prostych zbitych jedynie z dwóch desek.
Chłopak stanął przy jednym ukrytym w głębi krzewów róż. Zdjął zmoknięte liście, które opadły na mały kopiec. Przykucnął przy nim i poprawił długie, kasztanowe włosy.
- Witaj mamik… - wyszeptał, a w jego inteligentnych brązowych oczach pojawiły się łzy
- Masz rację nie powinienem się rozklejać. Jestem dorosłym facetem, który miał cię chronić. Byłem za mały i nie potrafiłem. Bardzo chciałem, ale nie mogłem, chociaż byłaś dla mnie wszystkim – załkał, ocierając krople łez płynące po jego policzkach – Chciałem porozmawiać z tobą. Severus mnie wysłał na te studia, bo uważa, że te siedem lat w Durmstrangu mi nie wystarczy. Chce żebym zajął miejsce profesora Flitwicka, który już niedługo odejdzie, bo uważa, że wyczerpały mu się już siły na nauczanie młodzieży. Uczyłbym zaklęć, mamo… - głos trochę przestał mu się łamać i ustąpiło to zdecydowaniu, jakie odziedziczył właśnie po rodzinie matki.
- Nie martw się o mnie. Po klęsce ojca, Severus zrobił wszystko, żeby odsunąć mnie od wszelkich podejrzeń. Uważa, że tylko spłaca dług wdzięczności wobec ciebie. Mówił, że kiedyś dzięki tobie ktoś nie zginął okryty złą sławą, jako zdrajca, ale on tego długo nie mógł zrozumieć, więc teraz jest mi to winien. To był ktoś ważny dla was obojga. Nie wypytywałem go o szczegóły, bo sama wiesz jaki on jest. Kiedyś tylko powiedział, że bardziej przypominam mu tego kogoś, niż własnego ojca – jego szept nie był już zdławionym łkaniem
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś wiedzieć – uśmiechnął się lekko – Za miesiąc biorę ślub z kobietą, która mi ciebie tak bardzo przypomina, ale kocham ją za to, że jest tak inna niż ty. Nazywa się Julianne i pracuje w Ministerstwie Magii. Może to dziwne, bo przecież twoi rodzice byli Aurorami i moje nazwisko jest tam bardzo znane. A ja będę tylko szarym, bezbarwnym profesorem w szkole, w której nie mogłem się uczyć, bo ojciec zadecydował inaczej.
- Ale najwspanialszym i najbardziej czułym mężczyzną jakiego w życiu spotkałam – oznajmił głęboki damski głos znad jego ramienia.
Szczupłe ramiona objęły jego szyję. Długie jasne włosy spłynęły na jego barki, a ich właścicielka pocałowała go w policzek.
- Kochanie co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś, że ja tu jestem? – wyszeptał ujmując za jej delikatną, niemal białą dłoń.
- Była piękną kobietą, prawda? Chociaż życie dało jej niezłe lanie. Była bardzo młoda jak zmarła? – szepnęła kucając obok niego.
- Zginęła. Bo nie chciała mnie oddać mnie poplecznikom mojego biologicznego ojca. A Severus… - urwał, bo ona błyskawicznie się odezwała
- Stąd ma tą szramę?
- Tak. Zgadłaś. Chciał pomóc mojej mamie, ale się mu nie udało – odpowiedział gładząc ją po policzku.
Wziął ją za rękę i wstał. Odwrócił się w stronę grobu matki i uśmiechnął się lekko.
- Do widzenia mamik. Niedługo do ciebie przyjdę – szepnął i pociągnął Julianne za sobą w stronę bramy. Ona przytuliła się do niego, ale po chwili powiedziała
- Zostawiłam tam szalik. Idź, ja zaraz cię dogonię.
Pobiegła w stronę metalowego krzyża nie zważając na mokre liście, przylepiające się jej do twarzy.
Kucnęła przy grobie i wyszeptała:
- Ma pani wspaniałego syna i szkoda, że nie może pani zobaczyć jak obdarza tą wspaniałością innych.
Wstała i wróciła do oddalającego się Toma z uśmiechem na twarzy i radością, której nie mógł zmącić nawet siąpiący nadal deszcz.

Pod mostami naszych słów
i w pożądań mrocznych bramach,
na podwórkach czułych chwil,
miedzy snem a deja vu;
gdzie losu żart i nagły dramat,
`na każdym progu ciągle drży
proporzec pamięci` -
tu gdzie mnie nie ma świat umiera
i o litość blaga każde drzewo kamień książka rym
tu gdzie mnie nie ma jest ponury wietrzny wieczór
ulicami snuje się trujący dym
tu gdzie mnie nie ma nie ma też nadziei
na najmniejszy pozytywny obrót moich spraw
tu gdzie nie mnie nie ma nic w ogóle nie ma
prócz pamięci mej mizernych papierowych raf
Na milczenia zimnym dnie,
w słodkim cyjanku papierosa,
na powierzchni morza głupstw
i pod wodą przykrych snów;
gdzie dziecka śmiech i śmierci kosa,
`na każdym progu zadrży znów
proporzec pamięci` -
tu gdzie mnie nie ma....
Pod mostami naszych słów
i w pożądań mrocznych bramach...

[Grzegorz Turnau „Pamięć”]


--------------------
Kocham śmierć, bo tylko ona na mnie czeka.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Lamenthia   Memory Is The Worst   18.02.2004 23:17
Edwina   Rany, jestem wreszcie Siobhan   Bardzo ładnie, ciekawie napisane. Podoba mi si...   22.02.2004 22:06
Lamenthia   * * * * * Martha powoli zanurzyła się w ciepłej...   22.02.2004 23:17
matoos   Hmmm... ciężka sprawa... Zasadniczo rażących b...   23.02.2004 10:35
Siobhan   Pisałam już, że mi się podoba, a po tym parcie...   23.02.2004 10:39
Lamenthia   Martha snuła się cicho po pokoju zbierając ubr...   21.03.2004 11:25
Lousie   Ciekawe, nawet bardzo. Z każdym partem coraz b...   21.03.2004 15:46
ikar   Zajmujące ^^ - całkiem fajne ^^ - wiesz, co je...   22.03.2004 20:13
Emily Strange   Nie można z góry zakładać, że jak coś się dzie...   23.03.2004 18:15
Lamenthia   Martha szła szybko ośnieżoną drogą zakrywając ...   24.03.2004 17:01
Lamenthia   Całe pomieszczenie wypełnił donośny huk. Szyby...   01.05.2004 14:07
Potti   zaczynając od 'wad'; ~ dialogi rzeczyw...   02.05.2004 21:52
Megan   Smutne. Więcej nie potrafię powiedzieć. Opowia...   06.05.2004 17:56
Lamenthia   Szelest czarnych peleryn i milczenie sunących ...   14.05.2004 18:12
Agrado   Fajne. Z każdym partem coraz bardziej wciąga. ...   18.05.2004 21:02
Lamenthia   Martha pogrzebała po kieszeniach najwyraźniej ...   21.06.2004 16:22
Galia   Bardzo mi się podoba. Jest interesujace, umies...   21.06.2004 21:13
Lamenthia   W przygotowaniu już tylko epilog. To ostatni r...   22.08.2004 18:09
Lamenthia   Epilog Listopadowe dni są najczęściej ponure i sm...   05.06.2005 15:10
Eleo   :milka: dla autorki. Zapomniała ona, że tu też ma ...   05.06.2005 15:23


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.05.2024 04:13