Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak], o Huncwotach razem i z osobna :)

kkate
post 22.10.2004 20:41
Post #1 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam smile.gif

Oto pierwsza część fan ficka pt. "Jedyna, która go rozumiała".

Pomysłodawczyniami jesteśmy ja (kkate) i Smerfka. Natomiast jeśli chodzi o

autorów, są to:

- kkate
- Smerfka
- Anulcia

Życzę wam miłej lektury. Mam nadzieję, że się spodoba. W imieniu swoim i współautorek proszę o dużo szczerych komentarzy !

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA


„Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu…. Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś – do głębi serca”
Autor nieznany


Była chłodna, marcowa noc. Srebrny blask wschodzącego księżyca powoli oświetlał całą Dolinę Godryka, wydobywając z mroku zarysy kilkunastu domów i drzew. Panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana krzykiem sowy lub cichutkim szelestem bezlistnych jeszcze gałązek poruszanych delikatnie przez chłodny wiatr. Wszystkich mieszkańców wioski Roseville już dobre parę godzin temu zmorzył słodki sen. Ale czy wszystkich…?
Przez jedną z uliczek przebiegł nagle mały, tłusty szczur. Rozglądając się dookoła i węsząc czujnie, wskoczył na parapet jednego z domów. Jedynego, w którym wciąż paliło się światło...

* * *

- Rogacz, bądź no dobrym kumplem i zasponsoruj mi jeszcze jedno kremowe!
- Że co? JESZCZE JEDNO? Nie ma mowy! Jak tak dalej pójdzie, wypijesz mi całe zapasy!
- No dobra… obejdzie się… - westchnął Syriusz. – Chociaż… - dodał po chwili, spoglądając łakomym wzrokiem na (zaledwie!) do połowy opróżnioną butelkę Remusa stojącą na stole. Lupin zerknął na niego, po czym z chytrym uśmieszkiem sięgnął po piwo i wysączył spory łyk napoju, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia. Łapa oblizał się ze smakiem.
- Syriuszu, wszyscy zdążyliśmy się już przekonać, jak bardzo lubisz piwo kremowe – odezwała się Lily Potter, wchodząc do pokoju i zerkając na pokaźny stos pustych butelek – ale bez przesady... Poza tym, miałeś swoje... cztery – dodała z uśmiechem i usiadła obok Jamesa, który natychmiast objął ją ramieniem.
- A właściwie to co jest z Glizdogonem? – spytał James. – Ostatnio w ogóle nie chce przychodzić na nasze wieczorki towarzyskie.
- Mówi, że jest zajęty pracą dla Zakonu… - odparł Remus, marszcząc lekko brwi.
Syriusz wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Zajęty?! Taa, na pewno ma co najmniej dziesięć razy więcej roboty niż my… Nie, na serio to ja myślę, że biedak po prostu zaklinował się w jakimś kanale…
Salon w domu Potterów zatrząsł się od śmiechu dwóch Huncwotów i Lily. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, każdy powód był dobry do wzbudzenia ogólnej wesołości. Tak było i tym razem… Syriusz zacząć zwijać się na kanapie i o mało co nie wpadł pod stół, James wylał na siebie pół butelki piwa, a Lily wpatrywała się w nich lekko zdegustowanym wzrokiem, jednocześnie sama dusząc się ze śmiechu. Tylko Lunatyk się nie roześmiał. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w czerwoną różę wyhaftowaną na obrusie i zdawał się jakby nie zauważać ogólnego harmideru, jaki wokół niego zapanował. Myślami był teraz zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy Syriusz walnął go w plecy, rycząc ze śmiechu i ocierając łzy, Remus podskoczył i w końcu zmusił się do krótkiego chichotu.
- Coś się stało, Remus? – zaniepokoiła się Lily, a jej jasnozielone oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
- Nic… - uśmiechnął się z trudem. - Nie martw się...
- No pewnie, że nic! – Rogacz zachichotał, ale po chwili spojrzał na przyjaciela ze współczuciem. – Lunatyk po prostu już się boi następnej pełni… To nic poważnego, kochanie – pocałował Lily w policzek. – Nie martw się o naszego starego Remuska.
Ale ona nadal uważnie przypatrywała się Lupinowi. Ostatnio zachowuje się dziwnie, myślała, patrząc na niego. Jest taki smutny, przygaszony… rozkojarzony… Może ma jakiś problem? Może... Ale w tym momencie jej rozmyślania przerwał nie kto inny jak James Potter, zwany Rogaczem, a także jej mężem.
- Dobra, słuchajcie! – zawołał dziarskim tonem – Może zrobimy sobie małą balangę?! W końcu jest piątek wieczór! Mam nową płytę Pędzących Hipogryfów, jest naprawdę świetna! Mają takie fajne, rytmiczne kawałki…
- Jasne, czemu nie? – ożywił się Syriusz, który po tym, jak zdołał uspokoić się po nagłym ataku śmiechu, zaczął drzemać z głową opartą na ramieniu Remusa. – Zaczynamy? Co ty na to, Luniaczku?
- Chłopaki. jest druga w nocy! – syknęła Lily. – Sąsiedzi…
- Eee… tam – ziewnął Syriusz, a ramię Lunatyka znowu zaczęło pełnić rolę podparcia dla jego głowy. Remus popatrzył na nich i głośno przełknął ślinę.
- Nie wiem, ale… ja… chyba muszę iść. – wyjąkał.
- No coś ty, już? – na twarzy Jamesa pojawiło się niezadowolenie. – Teraz, kiedy będzie najlepsza zabaaaaaa….wa? – teraz i on ziewnął. – Nie, Lily, mi się wcale nie chce spać… Mam ochotę się bawić! Ej, Remus, ty naprawdę idziesz? – zaniepokoił się, widząc, że Lupin ma zamiar wstać. – Nie żartuj…
- Nie, naprawdę lecę – westchnął Remus, podnosząc się, co spowodowało, że Syriusz, pochrapując cicho, osunął się na kanapę. – Trzymajcie się.
Po chwili włożył buty i płaszcz. Miał już wychodzić, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się.
Lily.
Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy. Dostrzegł w nich niepokój...
- Naprawdę wszystko w porządku? – szepnęła.
- Tak, nie martw się – Lunatyk uśmiechnął się do niej. – Po prostu muszę już iść, cześć.
Kiedy Lily zamknęła drzwi, Remus odetchnął z ulgą. Dłużej nie wytrzymałby tego spojrzenia. Spojrzenia tych pięknych, zielonych oczu…
Powolnym krokiem, pogrążony w rozmyślaniach zaczął iść w stronę swojego domu... Kiedy był w połowie ulicy, wszechobecną ciszę przerwał huk, który sprawił, że Remus, lekko wystraszony, podskoczył i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła hałasu. Po chwili stwierdził, że to „tylko” muzyka, a konkretnie najnowsza piosenka Pędzących Hipogryfów, którą najwyraźniej zdecydował się włączyć James, i to na tyle głośno, że razem z nim słuchała jej cała ulica. Pośród ogłuszających dźwięków gitar i perkusji dało się słyszeć krzyki Lily: „WYŁĄCZ TO W TEJ CHWILI! JEST ŚRODEK NOCY!!!”
Remus uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył kroku, ponieważ w okolicznych domach zaczynały zapalać się światła. Poza tym siąpił drobny deszcz…
Taak, uwielbiał te zabawne kłótnie Potterów… Lily i James bardzo się kochali, ale rozrywkowy charakter Rogacza, ujawniający się zwłaszcza w obecności Syriusza, często dawał o sobie znać. Następowały wtedy małe spięcia pomiędzy małżonkami, które zazwyczaj i tak po pięciu minutach kończyły się buziakiem na zgodę. Ale muzyka powoli cichła, a właściwie to Remus się od niej oddalał, dlatego też przestał myśleć o charakterze Jimmy’ego, a jego głowę zaprzątnęły inne myśli.
Ostatnio nie mógł się od nich uwolnić. Czy tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), Lily Potter na dobre zagościła w jego skołatanym, udręczonym umyśle...
„Do licha, Remus, przestań o niej myśleć! – przestań myśleć o Lily jakby była....Nie, przeżycia podczas ostatniej pełni chyba zupełnie pomieszały ci w głowie” - odgarnął z twarzy wilgotne kosmyki włosów. Powoli zaczynał być na siebie wściekły. „To naprawdę nie jest normalne!" - syknął. - "Chyba nie twierdzisz, że…”
Remus, z racji swojej przypadłości, prawie nigdy nie chciał przyznawać się do swoich uczuć, nawet przed samym sobą. Teraz jednak nie mógł dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś dziwnego. Od jakiegoś bowiem czasu przebywanie w domu Potterów denerwowało go, poniekąd nawet irytowało.
Co z tego, że i tym razem wszyscy tak doskonale się bawili. Wszyscy oprócz niego. On po prostu z jakiegoś dziwnego, nieznanego mu powodu nie mógł dłużej tam zostać. Remus miał wyrzuty sumienia. Było to bez wątpienia głupie i nielojalne, ale… drażniło go szczęście jego przyjaciół.
- Remusie Lupin, opanuj się! Przecież to są najbliżsi ci ludzie! – mruczał do siebie - Jak możesz tak w ogóle o nich myśleć! Tak, niezmiernie się cieszę, że są szczęśliwi! Kto jak kto, ale oni na pewno na to zasługują!
„Remusie, siebie nie oszukasz”– rozległ się jakiś cichy głosik w jego głowie – Nieprawda!!! - krzyknął na cały głos, który rozdarł ciszę nocy nad wioską Roseville. Lecz po chwili uznał, że własna głowa nie jest najlepszym kompanem do rozmowy, więc dalej szedł już w milczeniu. Po chwili doszedł do malutkiego, samotnie stojącego na uboczu domku. Wyglądał na ponury i opuszczony. Farba bliżej nieokreślonego koloru łuszczyła się na nim, a smętnie zwisające okiennice domagały się naprawy. Trawnik wyglądał, jakby nikt nie zajmował się nim od miesięcy. Remus rzucił okiem na ten ponury widok. Ale to wszystko nie było w tej chwili ważne ,,Nie zasługuję...na takich przyjaciół. Jestem zły… i beznadziejny” – pomyślał i westchnął głęboko, otwierając drzwi do mieszkania. Zamyślony nawet nie zauważył, jak cienki ogon szczura bezszelestnie zniknął w jednym z kanałów…

C.D.N. smile.gif

Ten post był edytowany przez kkate: 08.08.2008 13:21


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
kkate
post 06.06.2005 17:27
Post #2 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



happy.gif


kkate jest absolutnie zachwycona umiejętnościami swojej współpracowniczki. Jednak jak już to-to się zbierze i napisze, to ładnie napisze tongue.gif Swoich umiejętności oceniać nie będę, ale w każdym razie....

NARESZCIE. Mamy następną część. Nie najdłuższa, ale jest.

Przepraszamy że to trwało tak koszmarnie długo, ale na zmianę nie mogłyśmy się zebrać. blush.gif W każdym razie, niezrównany duet kkate&Anulcia ma zaszczyt zaprezentować częśc ósmą. Bardzo, bardzo prosimy o czytanie i koniecznie komentarze.

---

Jedyna, Która Go Rozumiała

CZĘŚĆ ÓSMA
by kkate & Anulcia

Monotonne tykanie staroświeckiego zegara odbijało się cichym echem po niewielkim, skromnie urządzonym pomieszczeniu. Siedząca na jednym z foteli wysoka, długowłosa szatynka wpatrywała się zamyślonym wzrokiem w okrągłą tarczę i przesuwające się po niej powoli długie wskazówki, nieświadomie okręcając na palcu pasemko włosów. Gdy zegar wybił godzinę trzecią po południu, Liz westchnęła głęboko i wstała. Najwyższy czas, aby w końcu odwiedzić Lily. Ciekawe, jak biedaczka się czuje…
Liz miała lekkie wyrzuty sumienia - ostatnio odrobinę zaniedbała przyjacielskie obowiązki. Ale najpierw sama musiała dojść do siebie.
Elizabeth Lawndon była z natury dość opanowaną i silną psychicznie osobą. Nie tak łatwo było wyprowadzić ją z równowagi – zazwyczaj wszelkie próby prowokacji ze strony kogokolwiek kwitowała ironicznym uśmiechem. Na jej twarzy rzadko gościły łzy. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach starała się zachowywać pogodę ducha i pokonywać życiowe pagórki bez potknięć.
Silny charakter raczej nie pasował do pierwszego wrażenia, jakie pozostawiała po sobie Liz. Wydawała się cichą, skromną i spokojną dziewczyną. Lily zawsze mówiła, że jej przyjaciółka jest jak żółw zamknięty w swojej skorupie – trudno jest go zranić, ale gdy komuś się to już uda, zwykle pozostawia to dotkliwe ślady.
Czy takie ślady pozostawiła w jej psychice śmierć Julii, tego sama Elizabeth jeszcze nie była pewna. W każdym razie postanowiła tego nie okazywać, zwłaszcza przy Lily. Bo ona na pewno także przeczytała ten artykuł, w końcu chyba każdy dostaje „Proroka”…
Liz związała sięgające do połowy pleców, ciemnobrązowe włosy w kucyk i spojrzała w wiszące w przedpokoju duże, prostokątne lustro. Sięgnęła po leżący na półeczce tusz i już miała nim pociągnąć rzęsy, gdy…
Gdzieś za nią rozległ się głośny trzask. Liz podskoczyła, zamrugała gwałtownie i otarła oczy, tworząc na twarzy czarną smugę.
- Co, do…? – odwróciła się gwałtownie i ujrzała nieco zakłopotanego mężczyznę w okularach, który rzucał dookoła zaniepokojone spojrzenia, zdając się jej nie zauważać.
- James…? - syknęła, rozpaczliwie szukając chusteczki w torebce. – Co ty tu, na Merlina, robisz?
Rogacz, który najwyraźniej miał zamiar udać się do saloniku, zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nią, zdziwiony,
- Cóż, właściwie… - mruknął, obserwując jak Liz desperacko próbuje wytrzeć rozmazany tusz z policzka. – Ja właśnie… eee… Liz, to jakiś nowy trend? Makijaż á la zombie?
Dziewczyna łypnęła na niego groźnie jednym okiem, drugie instynktownie zasłaniając chusteczką.
- Żebyś wiedział – odparła ze złością, mijając go i idąc w stronę łazienki. – Poczekaj chwilę, pogadamy, jak zmyję to coś...
- Liz, a czy czasem nie… - zaczął James, ale jego słowa utonęły w trzasku zamykanych drzwi. Rogacz rozejrzał się, nasłuchując. Czyżby Lily tu nie było? Gdyby gdzieś siedziała, trzask towarzyszący deportacji na pewno przywołałby ją do przedpokoju. Czując narastającą falę paniki, szybkim krokiem udał się do kuchni. Pusto. Tak samo w saloniku. Sypialnia… raczej nie wypadało tam zaglądać, ale jedno szybkie spojrzenie przez szparę w uchylonych drzwiach wystarczyło, by szybko cofnął głowę (na podłodze i na łóżku leżało kilka dosyć osobistych rzeczy Liz) stwierdzając, że nikogo w środku nie ma.
- Chyba nie siedzi w spiżarce? – pomyślał, wracając do przedpokoju i na wszelki wypadek uchylając drewniane drzwiczki. – Skoro jej tu nie ma… to gdzie, do licha, jest?!
- Na pewno wraca już do domu – powiedział cicho, aby się nieco uspokoić. Ale… ale to przecież niemożliwe, dopiero co wyszła, zresztą Liz by nie pozwoliła, aby…
W tym momencie drzwi do łazienki otworzyły się i wyszła zza nich nieco naburmuszona, ale za to perfekcyjnie umalowana Elizabeth.
- Eee… Lily tu nie ma? – bąknął James. Liz wytrzeszczyła oczy.
- To miała tu być? – wyjąkała, nie mniej zaskoczona niż Rogacz.
- No tak – przyznał. – Mówiła przecież, że idzie do ciebie.
Ale ona tylko pokręciła głową i pociągnęła go za rękaw do salonu.
- Siadaj – powiedziała zdecydowanie, wskazując na kanapę. – I mów, o co chodzi.
James, chociaż na ogół dość śmiały w kontaktach z przedstawicielkami płci przeciwnej, jakby skulił się w sobie. Liz na pewno nie była osobą, której można było się łatwo sprzeciwić.
- Lily powiedziała mi, że idzie cię odwiedzić – rzekł w końcu – ale niedługo wróci, bo mamy pewną ważną sprawę do omówienia, więc…
- Nie było jej tu – szepnęła Liz, przygryzając wargi. – Myślisz, że… coś jej się stało?
- Nie! – krzyknął Rogacz, podrywając się z kanapy. – Nic jej się nie mogło stać! A my nie możemy tracić czasu! Liz… - odwrócił się nagle w jej stronę. – Ty wiesz o Julii, prawda?
Pokiwała powoli głową, wciąż nie spuszczając z niego uważnego wzroku.
- Właśnie… a ona nie – teraz James zaczął nerwowo krążyć po pokoju. – Wszyscy dostali tamten numer gazety, a my nie, rozumiesz? Nic nie wiedzieliśmy, ja dowiedziałem się dziś od Syriusza, myślałem, że ona dowie się od ciebie, a tu tymczasem…
- Czekaj – przerwała mu spokojnie. Mówił bardzo szybko, a w jego głosie pobrzmiewał strach. Nie mogła dopuścić do tego, by spanikował. – A może… może rozmyśliła się i poszła do domu? – powiedziała cicho.
James nie chciał nawet myśleć, czy tak mogło być – podjął jednak szybką decyzję.
- Wracam z powrotem – stwierdził. – A jeśli jej tam nie ma, szukam dalej.
- Idę z tobą – oświadczyła, zarzucając na koszulkę dżinsową kurtkę literami PH. Przemknęło mu przez myśl, że najwyraźniej ona również jest fanką Pędzących Hipogryfów. Tymczasem Liz ubrała się i stanęła naprzeciw niego, oparłszy ręce na biodrach.
- No to wracamy – powiedział Rogacz lekko drżącym głosem.
Rozległy się dwa donośne trzaski i po chwili dom był już pusty.

***

Kiedy tylko James i Liz zmaterializowali się w domu Potterów, ich oczom ukazał się dość niezwykły widok. Rogacz spodziewał się zastać na miejscu nie więcej niż dwie osoby – łącznie z Harrym, który i tak o tej porze prawdopodobnie znajdował się w swoim łóżeczku – a tymczasem…
Syriusz stał przy oknie, rzucając nerwowe spojrzenia to na zewnątrz, to na kanapę, na której siedzieli… Lily i Remus. James zamrugał oczami, chcąc upewnić się, że to nie przywidzenie, po czym jednym susem dopadł żony. Nawet nie próbował zastanawiać się, skąd w tym całym zamieszaniu wziął się Lupin.
- Lily! – wydyszał, siadając obok niej i przyciskając do siebie. – Wszystko w porządku?
Gdy delikatnie odgarnął z jej twarzy kosmyki włosów, zauważył, że zielone oczy były podpuchnięte i zaczerwienione. I nie błyszczały tak jak zwykle.
- Teraz ty się nią zajmij – usłyszał cichy głos Remusa. Spojrzał na niego i zauważył, że Lunatyk był jeszcze bardziej niż zwykle blady i wyglądał na wstrząśniętego. W jego szeroko rozwartych oczach była widoczna jakaś dziwna obawa. Ale James nie zwrócił na to uwagi i z powrotem skierował swoją uwagę na Lily. Nie widział, że Remus zrobił taki ruch, jakby chciał wstać…
Rogacz w milczeniu obejmował Lily. Jego słowa nie były tu potrzebne. Nie patrzyła nawet na niego, tylko w jakiś odległy punkt przed sobą.
- James… - szepnęła w końcu. – To… to prawda?
W odpowiedzi kiwnął głową i przytulił ją jeszcze mocniej.
Syriusz obserwował tę scenę z niemałym wzruszeniem. Znów odezwało się w nim tak nielubiane poczucie samotności. Dziwne, ale w tym momencie żałował, że sam nie ma kogoś, kogo mógłby tak do siebie przytulić, pocieszyć… Mimo wszystko, chyba mało który facet na dłuższą metę nie czuje się dobrze bez kobiety.
Nagle ktoś stanął obok niego. Obejrzał się i zobaczył Liz.
- Lily już wie, tak? – szepnęła mu do ucha. Przytaknął, nieco odurzony bijącym od niej zapachem perfum. Naprawdę… ładnym zapachem. To dziwne, że wcześniej tego nie zauważył.
- Ty jej powiedziałeś?
- Nie – odparł cicho. – Remus.
Liz uśmiechnęła się ponuro.
- Dobrze… dobrze, że on, a nie kto inny. Chyba nawet nie wiesz, jak bardzo on się dla niej liczy…
- Naprawdę? – Łapa uniósł brwi. Elizabeth obdarzyła go nieco ironicznym spojrzeniem.
- Nie wiedziałeś? Oj Syriuszku, to chyba w ogóle dość mało o niej wiesz… Ale właśnie… co robi Remus?
Oboje spojrzeli na Lupina, który wyglądał na lekko zmieszanego i kręcił się niespokojnie. Gdy napotkał ich spojrzenia, wyprostował się i przełknął głośno ślinę.
- Hmm... Coś się denerwuje – mruknął pod nosem Łapa. – Swoją drogą, dziwne, że James jeszcze nic mu nie powiedział…
- Słucham? – Liz uniosła brwi.
- Nic, nic… - speszył się Syriusz. – Tak sobie tylko głośno myślę.
Tymczasem przyczyną nerwowego zachowania Remusa była dość krępująca dla niego sytuacja, w jakiej się znalazł. Po części sam był trochę zaskoczony, że James od razu nie zaczął się dopytywać o żonę. Wcześniej zdołał się bowiem dowiedzieć, co Lily powiedziała mężowi, wychodząc. Spowodowało to, że czuł się wręcz okropnie. Dlatego też pragnął jak najszybciej stąd zniknąć, by nie dopuścić do nieprzyjemnej sytuacji. Problemem była jednak… dłoń Lily, wciąż nieświadomie ściskająca jego prawą rękę. A Lunatyk ze zrozumiałych powodów nie chciał, by James cokolwiek zauważył.
Tak więc możliwie powoli i ostrożnie usiłował wysunąć dłoń z jej uścisku. W tym jednak momencie dostrzegł zaciekawione spojrzenia Liz i Syriusza. Gdy po kilkunastu sekundach wrócili do rozmowy, Remus ostatecznie „uwolnił się” i powoli wstał z kanapy. Odchrząknął.
- Muszę iść – oznajmił. James przerwał na chwilę pocieszanie Lily i spojrzał na niego. Na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju złośliwego uśmiechu. Remus wzdrygnął się mimowolnie – był to bowiem uśmiech, który Rogacz adresował dotąd tylko do jednej osoby, mianowicie Severusa Snape’a.
- Iść? – powtórzył James, a w jego głosie zabrzmiało lekkie zdziwienie. – Nie, Remus, zostań przez chwilę. Mamy chyba kilka spraw do wyjaśnienia.
I znowu ten znajomy, przeznaczony prawie wyłącznie dla Snape’a sarkastyczny ton. Lunatyka zaczynał poważnie niepokoić taki obrót sprawy. Dlaczego James nagle zwraca się do niego jak do… wroga?
- Wyjaśnić? – rzekł w końcu Remus. – Ale James, przecież nie ma czego wyjaśniać…
- Daj spokój – odezwała się nagle Lily, podnosząc głowę. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem. – Wiem, że miałam iść do Liz. Ale po prostu po drodze spotkałam Remusa i… i…
- Lily, ale przecież… - zaczął James, ale pod ostrzegawczym spojrzeniem żony zamilkł. Lupin także się nie odzywał. Ta wersja wydarzeń niezbyt różniła się od prawdziwej, a poza tym była dość wiarygodna i w zupełności mu odpowiadała.
- Więc poszliśmy razem do domu, rozmawialiśmy i w końcu… - ciągnęła cichym, ale wyraźnym głosem Lily. Po chwili jednak ucichła, jakby nie mogła mówić dalej.
- I w końcu powiedział ci to, o czym sam już wiedział, natomiast ty nie – odezwał się Syriusz. Liz trzymała go za ramię, głęboko poruszona.
- Tak – Lily pokiwała głową. – Cała historia, James. Nie miałeś się co o mnie martwić.
- Nie miałem? – Rogacz uniósł z niedowierzaniem brwi. – Źle zrobiłem, że w ogóle pozwoliłem ci gdziekolwiek iść! Zwłaszcza do… - zająknął się, gdy napotkał wzrok Liz – zwłaszcza teraz, i samej…
Ale gdy Lily spojrzała na niego z wyrzutem i wyraźnie wyczuwalną złością, Rogacz zmieszał się.
- No dobra… dobrze, słonko… - uśmiechnął się przepraszająco. Usłyszał w uchu jej szept: - Wiem, co chciałeś powiedzieć.
Wstała i spojrzała w stronę Remusa, unosząc porozumiewawczo brwi.
- To ja się zmywam… - powiedział niepewnie Lupin. – Do zobaczenia wszystkim, trzymajcie się.
Obrócił się na pięcie i poszedł do przedpokoju. Ku jego zdumieniu, Lily podążyła za nim. Patrzyła, jak wkłada kurtkę, a gdy wyprostował się, gotowy do wyjścia, rzekła cicho:
- Wiesz… chciałam ci tylko podziękować. Za to, że poznałam chociaż część prawdy.
- Nie ma za co… - Remus uśmiechnął się krzywo. Ciężko było patrzeć na jej wciąż zaczerwienione oczy, na bladą twarzyczkę, na której pojawił się wymuszony cień uśmiechu. Mógł tylko podejrzewać, co dzieje się w jej środku i naprawdę nie miał ochoty jej zostawiać. Ale w końcu… James się nią zajmie. Wiedział też jedno…
- Dasz radę. – powiedział. Lily odetchnęła głęboko.
- Mam nadzieję. I jeszcze… dzięki, że mnie potem odprowadziłeś, bo inaczej nie wiem, czy…
- Żaden problem – wzruszył ramionami, otwierając drzwi. – Ja po prostu…
Nie skończył, bo w tym momencie Lily wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Poczuł, że gwałtownie się czerwieni.
- To na razie – bąknął, wychodząc na zewnątrz.
Pomachała mu ręką.


Kiedy wróciła do salonu, zobaczyła Jamesa wciąż siedzącego na kanapie, pogrążonego w rozmowie z Syriuszem i Liz. I nagle poczuła, że musi po prostu przez chwilę zostać sama. Przemyśleć to wszystko… jeśli w ogóle było cokolwiek do przemyślenia. Minęła wejście do salonu i na palcach wspięła się po schodach. Uchyliła drzwi do pokoiku Harry’ego. Wciąż dziwiła się, że to dziecko jest takie spokojne, rzadko płacze i marudzi. Czasem wręcz ją to niepokoiło. Słyszała bowiem różne opowieści od znajomych czarodziejów, którzy sami zostali rodzicami i których pociechy obrzucały szpinakiem ściany, spały wyłącznie w dzień oraz osiągały natężenie hałasu porównywalne ze startującym odrzutowcem. Uśmiechnęła się lekko na widok słodko śpiącego, tak niepodobnego do innych dzieci synka. Otworzyła drzwi znajdujące się naprzeciwko wejścia do pokoju Harry’ego i znalazła się w sypialni. Opadła na łóżko.
Pod ścianą stała długa komoda, zastawiona tysiącami fotografii w ramkach. Miło było zasypiać, patrząc na uśmiechnięte twarze swoich najlepszych przyjaciół. James z Harrym na kolanach siedzący na kanapie w salonie, Liz, Alice i Frank razem z małym Nevillem, Remus z Syriuszem przy jego ukochanym motocyklu, Julia…
Julia… Nawet w myślach było jej ciężko wymówić to imię. Ciężko było jej myśleć. Chciałaby przez chwilę przestać myśleć, przestać cokolwiek czuć… zapaść w jakiś kojący sen, który zabrałby od niej te wszystkie problemy. A po nim… chciałaby wstać i cieszyć się tylko z tego, że nadszedł nowy dzień. I nie bać się…
Drzwi skrzypnęły lekko. Lily spojrzała w tamtą stronę i ujrzała Liz. I wtedy uderzyło ją, że ona jest tak samo przyjaciółką Julii, jak ona. Była przyjaciółką Julii… wciąż nie mogła się przyzwyczaić do czasu przeszłego. Liz usiadła na brzegu łóżka.
- W zeszłym miesiącu pożyczyła mi talerz – powiedziała Lily. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła, że musi wyjaśnić to Liz. – Z imprezy zostało trochę ciasta. Ale wiesz… potłukł się.
Liz wpatrywała się w nią, słuchając z uwagą.
- Ale odkupiłam identyczny. Identyczny… leży w kredensie - jej głos stawał się coraz słabszy. Coraz trudniej było jej mówić.
Chciała się rozpłakać. Być może zmniejszyłoby to choć trochę ten porażający ból, zagłuszyłoby choć na chwilę poczucie straszliwej pustki. Ale nie mogła. Może ów ból był zbyt wielki? A może po prostu nie starczyło jej sił…
- A teraz, kiedy trzeba będzie pożyczyć cukru… albo… albo… - nie dokończyła. Liz objęła ją mocno. Tak mocno, że poczuła bicie jej serca.
- Ja już nie daję rady… - wychrypiała i oparła głowę na jej ramieniu. Jej ciemne włosy łaskotały ją w policzek, ale nie miała siły podnieść ręki, aby je odgarnąć. – Nie mam już sił.
Liz pogłaskała jej rude kosmyki. Zaczęła głęboko oddychać, żeby tylko się nie rozpłakać. Nie może… nie przy Lily. Musi być teraz silna.
- Jak skończy się wam cukier… to ja przyniosę – szepnęła, wciąż głaszcząc Lily po głowie.
Poczuła, że drży.
Lily skrzywiła się, walcząc z niewidzialną siłą, która ściskała ją za gardło. Czuła jak ten ciężar zatruwa ją, a ona tak chciała się od niego uwolnić… Poczuła łzę spływającą jej po policzku. Łaskotała, ale jej również nie miała siły otrzeć. Po chwili płakała… płakała jak chyba jeszcze nigdy w całym swoim życiu. Nie mogła złapać oddechu, dławiła się łzami.
Cała dzisiejsza sytuacja, słowa Remusa, Jamesa… Wszystkie kłębiące się w jej głowie myśli - to była jedynie mieszanina pustych, niezrozumiałych wyrazów i dźwięków. Teraz do niej dotarły.


C.D.N.


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
kkate   Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak]   22.10.2004 20:41
Tenebris69   Jupi! Kolejny fanfik o Remusie!
...
  24.10.2004 11:33
Nimfka   No fajne, fajne.... Pędzące hipogryfy naprawd...   24.10.2004 15:35
Kiniulka   Hehe .. wy to potraficie pisać ...   24.10.2004 19:21
ANASTAZJA BLACK   oaky! powiem nawiet że very okay!...   24.10.2004 20:05
Aylet   Powiem krótko i na temat: podobało mi się i cz...   25.10.2004 18:18
madziula   Prosiłaś...więc jestem...znowu siedze, a jutro...   25.10.2004 23:51
Bellatriks Lestrange   nie jest źłe dobra szeczerość ponad wszystko ...   29.10.2004 17:27
Galia   Z wrażenia nie umarłam.. łatwo przewidzieć ogó...   29.10.2004 17:46
kkate  
QUOTE   29.10.2004 19:10
Tygrys   B. fajny fick, będę czytać uważnie! [b]UWA...   30.10.2004 19:08
Anulcia  
QUOTE   30.10.2004 22:01
Meridien Auris  
  01.11.2004 02:21
kkate   Kochani... naprawdę dzięki wam za wszystkie ...   03.11.2004 17:21
Smerfka  
  03.11.2004 19:41
Nimfka   Baaardzo nam (w imieniu forum, jeśli mogę) smu...   03.11.2004 17:58
kkate   Dziękuję wam, dziewczyny, jesteście kochane al...   03.11.2004 19:59
daigb   wspolczuje kkate...ja na szczescie nie jestem ...   03.11.2004 20:09
Nimfka   Niech moc będzie z toba, kkate.
Po pros...
  03.11.2004 20:20
Galia   kkate jesli już cytaty to może jeszcze jeszcze...   03.11.2004 20:48
Kas!a   Trzymaj sie Kkate! Mi tez niedawno dosyc z...   03.11.2004 23:48
Tenebris69   Ja również kkate jestem z tobą... =*
Mam...
  04.11.2004 15:25
Anulcia   Uwaga uwaga, Mam przyjemność oznajmic, że po ...   04.11.2004 21:44
kkate   Ale... ten tego.... masz na myśli 2 czy 4? Bo ...   05.11.2004 14:58
Galia   Ciekawa metoda, wyniki pewnie też
pozdra...
  05.11.2004 20:55
Smerfka   Oj tak , Galiu - Galia   Czekam z niecierpliwością na część dalszą   10.11.2004 17:24
kkate  
QUOTE   07.11.2004 19:19
żaba   mi sie podobalo.fajne zakonczenie parta.tak w ...   09.11.2004 17:38
kkate  
QUOTE   10.11.2004 18:03
corka_ciemnosci   Proszę, prosze i kolejne opowiadanie z Remusem...   11.11.2004 18:16
kkate   Nie, przykro mi, to jeszcze nie next part, bo....   27.11.2004 18:27
Nimfka   Juz widzę te tłumy, które wala drzwiami i okna...   27.11.2004 18:41
Galia   Tak kkate drzwiami i oknami <...   27.11.2004 22:04
żaba  
QUOTE   28.11.2004 12:38
Smerfka   Żaba - nie chlastaj/morduj/męcz/ łam się - już...   28.11.2004 18:45
żaba  
QUOTE   29.11.2004 15:50
Tenebris69   Och... Rozumiem Smerfko twój ból. Ja sama nie ...   29.11.2004 16:07
kkate   Witam was, kochani żaba   kkate   Dobra dobra, może będą dłuzsze party.. ale... ...   29.11.2004 20:42
Smerfka  
  29.11.2004 20:57
madziula   No...sie macie dzieczyny ^^ !
Ostatn...
  29.11.2004 21:16
Nimfka   Pojawił się part! Pojawił się! Po taki...   29.11.2004 22:26
corka_ciemnosci   I doczekałam się kolejnej części...
QUOTE   30.11.2004 18:16
Tenebris69   Jeeeeeeeeeee! Ups. Przepraszam, zagalopowa...   30.11.2004 18:41
korniszonek   Tylko dwa party. Jednak dłupie i dopracowane. ...   02.12.2004 01:05
kkate  
QUOTE   02.12.2004 20:11
żaba   Eee... sorka, ale chyba w pierwszym kawałku si...   05.12.2004 14:45
kkate   Taak, mam nadzieję, że to o to chodzi Anulcia   Ano tak, nauka nauka... Oprócz egzaminów (7:30) ma...   10.01.2005 15:50
kkate   Witam ponownie! To na czym my skończyłyśmy ...   07.04.2005 10:46
anagda   uf.... przeczytałam :) tak jak mówiłam ;) trochę s...   07.04.2005 15:38
kkate   No, dzięki anagda   czyżby zblizał się atak Voldemorta?? niecierpl...   08.04.2005 19:52
kkate   Przedostatnia z już napisanych części.
<...
  11.04.2005 19:10
anagda   uuu... zapowiada się baaaardzo ciekawie! n...   11.04.2005 19:48
kkate   I ostatnia z już napisanych części, na następn...   13.04.2005 08:49
Tenebris69   Ja walnęłam już porządny komentarz na Antrim, więc...   11.06.2005 11:27
kkate   O! No widzisz, i to jest postawa, która mi się...   11.06.2005 17:31
Nimfka   Nimfka, leń jeden nie komentuje, bo nie ma czasu c...   11.06.2005 19:02
Ania*   przeczytałam 7 i 8 część - super ^_^   11.06.2005 21:07
HUNCWOTKA   kurczę,jeszcze nie zaczęlam czytac ajuz wiedzialam...   11.06.2005 23:05
kkate   No, i od razu lepiej. Dziękujemy. Jak mi wystawią ...   12.06.2005 13:05
kkate   Nie, to nie nowy odcinek... i bardzo mi przykro z ...   09.07.2005 15:14
Tenebris69   Kasia, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ze wrac...   09.07.2005 16:34
Pycior   Trafiłamprzez przypadek na to opowiadanie i baaaaa...   10.07.2005 11:59
kkate   Dzięki :) Zapewne ta część pojawiłaby się parę ty...   24.07.2005 17:07
Pycior   Ja kocham Wasze opowiadanie   24.07.2005 19:15
Luna Fletcher   Dopiero dzisiaj przeczytałam od początku do końca ...   25.07.2005 22:14
kkate   Taaa.... Miło to słyszeć :) Dzięki za obie opinie....   26.07.2005 19:27
Verita   No no, juz dawno nie czytalam tak dobrego opowiada...   27.07.2005 21:12
HUNCWOTKA   Wasze opowiadanie jest super.Bardzo podoba mi sie ...   31.07.2005 19:58
kkate   Z przyjemnością oznajmiam, że następny odcinek jes...   27.08.2005 19:01
kkate   No i macie. Tym razem Anulcia była tylko drobną po...   27.08.2005 21:32
Katarn90   Tym razem muszę pokrytykować i pobluzgać na ten fa...   29.08.2005 11:48
kkate   O rany, dziękuję bardzo :blush: Cały czas dowiadu...   29.08.2005 11:56
kkate   Cóż... Bez zbędnych wstępów i wyjaśnień chciałam p...   20.08.2006 16:11
Tenebris69   Łiiii! JEDYNA! Moja mina jak mi napisałaś...   20.08.2006 16:33
pleon   No nie no, jak James zaczyna wierzyć Remusowi, to ...   29.08.2006 10:08
kkate   Mam nadzieję, że niedługo się napisze :)   29.08.2006 12:19
kkate   Jak obiecałam, oto i następna część :) CZĘŚĆ DWUN...   01.09.2006 15:10
Tenebris69   Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się ...   02.09.2006 10:38
Cheeli   Już kiedyś przeczytałam to opowiadanie, teraz jedn...   15.09.2006 15:15
Mev   Łaaaaaaaa!!!!!!! Kkate...   27.11.2006 14:54
Josephine   Przeczytałam wszystko i to jest poprostu... BOSKIE...   10.12.2006 22:40
kondik19   Chciałbym tak umieć pisać...   25.12.2006 21:13
Luniaczek   opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam Lupina , a...   09.05.2007 22:19
Tenebris69   Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś ...   12.05.2007 22:39


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.05.2024 03:39