Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Zmowa Dziewic, czyli, jak Ślizgoni z Gryfonkami...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 42 ] ** [89.36%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [8.51%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 1 ] ** [2.13%]
Suma głosów: 47
Goście nie mogą głosować 
Kitiara
post 06.01.2005 09:50
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hej, witam (i o zdrowie pytam). To opowiadanie powstaje przy współpracy dwóch szurniętych autorek: Naginii i mojej.
Ponieważ Nag ma problemy z komputerem, nie będę wklejała kolejnych rozdziałów tak zbyt szybko, więc zbrojcie się w cierpliwość.
Ostrzegam, że tu są jeszcze bardziej "kwadratowe dialogi", niż w "I believe..."
Przestrzegam też przed jedną z par jaka tu się pojawia, czyli Draco/Hermina.
A terz życzę miłej lektury i spadam
kit



ZMOWA DZIEWIC

Motto:

Baby ain't it somethin'
How we lasted this long
You and me
Provin' everyone wrong
Don't think we'll ever
Get our differences patched
Don't really matter
Cuz we're perfectly matched

I take-2 steps forward
I take-2 steps back
We come together
Cuz opposites attract
And you know-it ain't fiction
Just a natural fact
We come together
Cuz opposites attract
[Paula Abdul, Opposites Attract]



Prolog

Kolejny rok nauki w Hogwarcie. Ostatni rok. Ładna dziewczyna z gęstymi, kasztanowymi włosami ściętymi na króciutko i brązowymi oczami gramoliła się między przedziałami pociągu do Hogwartu. Jej waliza była ciężka jak diabli bo miała mnóstwo książek. Nigdy wcześniej tyle ze sobą nie wiozła. No, ale ona nie może być gorsza w czytaniu od tego pozera Zabiniego, którego w gruncie rzeczy zaczęła nawet lubić po ich bardzo ciekawej rozmowie w bibliotece pod koniec zeszłego semestru. Chłopak był bystry, oczytany i... przebiegły, jak to Ślizgon.
Zawsze miał multum argumentów i nienawidził jak jego adwersarz szybko dawał się przekonać i przechodził na jego stronę. Lubił ostrą, ale kulturalną polemikę.

Rąbnęło, stuknęło i waliza dziewczyny się wywróciła.
- Żesz kurwa, kobieto jak chodzisz?! – rozwścieczony męski głos wyrwał ją z zamyślenia skuteczniej od wywalonej walizki.
- Uspokój się, Draco – odezwał się drugi, ale rozbawiony i dużo spokojniejszy, męski głos. – Pomógłbyś dziewczynie a nie klniesz jak pospolity mugol ze zbyt dużym zamiłowaniem do procentów. - Przecież widzisz, że koleżanka dźwiga niezły ciężar... Przepraszam za kumpla, pomogę ci.
- Zawsze pełen kurtuazji – z przekąsem odpowiedział pierwszy głos.
Głosy brzmiały dziwnie znajomo. Dziewczyna otarła pot z twarzy i podniosła głowę. Musiała ją wręcz zadrzeć, bo chłopcy na których wpadła byli bardzo wysocy i jej metr sześćdziesiąt sześć było niczym przy ich wzroście.
”O cholera!” – pomyślała ujrzawszy ich twarze – „Zabini i Malfoy...”
- Obejdzie się bez twojej pomocy – powiedziała, ale Blais podniósł już jej walizkę jakby była podręczną torebką.
- Gdzie mam to zanieść? – chłopak popatrzył na nią uważnie, kogoś mu przypominała.
- Do najbliższego pustego przedziału, Zabini – odrzekła i się do niego uśmiechnęła. – Jak tak dalej pójdzie będziesz wyższy od wieży Eiffla. Ile urosłeś przez wakacje?
- O żesz! Cze, Granger! – wypalił chłopak z nierównymi, czarnymi włosami sięgającymi połowy karku i malowniczo rozczochranymi, co dodawało mu jedynie uroku. – Osiem centymetrów, madame! – wyszczerzył się do Hermiony. – Coś ty z włosami zrobiła?! – w jego oczach koloru ciemnego szmaragdu igrały iskierki szczerej radości i rozbawienia.
- Granger, kto ci pozwolił ściąć te twoje kłaki? - warknął Draco wpatrując się w dziewczynę. Należał do mężczyzn lubiących u kobiet długie włosy, a "kłaki" Granger bardzo mu się podobały, chociaż, z wiadomych powodów, nigdy na glos się do tego nie przyznał
- Sama sobie pozwoliłam, ciebie na pewno nie będę prosić o zgodę - warknęła zdenerwowana dziewczyna, nie wiadomo dlaczego ale zrobiło jej się smutno i przykro z powodu reakcji blondyna. Złość była jednak silniejsza od smutku i Draco zarobił spojrzenie z serii „jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk.”
- Tu jest wolny przedział – Zabini postawił walizkę pięć merów dalej od miejsca spotkania. – Proszę, madame – z kurtuazją otworzył jej drzwi i gestem wskazał wnętrze. – Ładnie ci w krótkich włosach... Dopiero teraz widać jaką interesującą masz buzię – puścił jej łobuzersko perskie oko i Hermiona lekko się zarumieniła.
W szkole chyba nie było dziewczyny od klasy czwartej wzwyż, która nie patrzyłaby tęsknie za Malfoyem lub Zabinim (poza nią, Ginny, Luną i jeszcze kilkoma nielicznymi), zwłaszcza za tym ostatnim. I powodem nie było tylko to, że wywodził się z rodu książęcego czystej krwi, ale przede wszystkim jego szarmancki i kulturalny sposób bycia wobec kobiet. I miał jeszcze jedną istotną zaletę.. nie używał słowa „szlama”. Uważał je za prostackie i tępił wszystkich, którzy tak mówili... Szczególnie Malfoya, z którym przyjaźnił się już prawie rok temu.
- Tere-fere, interesująca buzia.. interesujące to może być co innego – skrzywił się Draco.
- Wszystko może być interesujące – filozoficznie odparł Blais.
- Dobra, dobra! – Malfoy przestraszył się, że kumpel wejdzie na poziom dyskusji intelektualnej, a był niebezpiecznym przeciwnikiem.
- Ale to niepraktyczne, Granger. Znaj moje słowa. – Draco pokręcił z dezaprobatą swoją blond głową.
Nowa fryzura w postaci silnie wystrzyżonego i nierównego przodu oraz tyłu sięgającego do podstawy ramion, nadawała mu wygląd gigantycznego rozrabiaki i uroczego cwaniaka, którym w istocie był.
– Jak cię teraz będę trzymał za głowę, gdy mi będziesz robić dobrze ustami? – złośliwy uśmieszek blondyna był wprost zniewalający mógł doprowadzić do szału. - Za tą krótką szczotę?! Mówię ci to nie-prak-tycz-ne... – Malfoy zrobił minę zbitego spaniela.
- Świnia! - warknęła Gryfonka i wymierzyła w niego różdżką. - Zmiataj stąd natychmiast chamie jeden.
- No niby co ja takiego powiedziałam? - Draco spojrzał pytająco na przyjaciela, który tylko pokręcił głową w geście rezygnacji nad jego głupotą
- Sorry, Granger, ale...
- Ty mnie Zabini za jego kretynizm nie przepraszaj, bo to jest cham ostatni, a teraz obaj mi zejdźcie z oczu zanim na was czegoś nie rzucę.

Draco przez chwile przyglądała się tej wszystkowiedzącej Gryfonce po czym bez słowa ruszył do przedziału, który zajmowali razem z Blaisem. Gdy tylko weszli do środka zaatakował kolegę.
- I po co mówiłeś jej, że jest jej ładna, przecież ona wie to doskonale! Casanova od siedmiu boleści się znalazł.
Brunet przez chwile patrzył na kolegę bez słowa po czy się roześmiał.
- Czyżbyś był zazdrosny?
- Niby o nią? Weź, bo cie śmiechem zabiję... Po prostu lubiłem tę jej szopę.. Ech te baby, z nimi nigdy nic nie wiadomo. Zmienne jak pogoda.
No cóż, z takim stwierdzeniem Zabini nie mógł dyskutować gdyż zgadzał się z nim w stu procentach.

***
Hermiona była wściekła jak osa i gdy do przedziału wpadła jej najlepsza przyjaciółka Ginny Weasley, warknęła tylko.
- Cześć, Gin. Siadaj i bądź cicho bo mam zły dzien.
- Cześć, w porządku – Virginia wyglądała na opaloną i zadowoloną z życia. – Masz okres?
- To nie okres, to Malfoy – odrzekła Granger i zaklęła pod nosem.
- Och, widziałam go... jeszcze urósł – Ginny chyba nie zdawała sobie sprawy jak to działa na Hermionę.
- Tak jakbym nie zauważyła.... A jego ego osiągnęło już gigantyczne rozmiary, Gin. Może się przymkniesz i dasz mi poczytać?
- Spoko – niziutka Gryfonka miała zbyt dobry humor by się obrazić, poza tym liczyła na to, że złość Hermiony minie do końca podróży. W istocie tak się stało. Ale uraza do Malfoya i tak rosła w duszy krótkowłosej dziewczyny z każdym nowym dniem.

***
Drugi tydzień września obfitował w wiele nowości. Na przykład o powstanie Koła do Gry w Wisielca Rozbieranego <oczywiście nauczyciele nic o tym nie wiedzieli> wyłącznie dla klas szóstych i siódmych.
Severus Snape, w całej swej nauczycielskiej i uczniowskiej karierze, nie pamiętał tak wielkich tłumów jak w piątkowe popołudnie pod jego klasą. Tłoczyli się tam chyba wszyscy uczniowie klas siódmych i szóstych z czterech domów. Pomysłowi wychowankowie Domu Węża przybili na drzwiach do jego pracowni plakat informujący o tym, że w sobotni wieczór Uczniowie Zacnego Domu Salzara Slytherina maja zaszczyt zaprosić <za drobna opłatą na jedzenie i picie składaną u Blaisa Zabiniego> na imprezę integracyjną w Lochu ósmym.

Zabini z ciekawością obserwował kłębiący się tłum, czuł, że zabawa będzie udana. Nagle jego oczom ukazał się przekomiczny obrazek. Jakiś karzełkowaty dzieciak usilnie starał się dotrzeć do plakatu informacyjnego. Kurde, czy ci gówniarze nie mają czego robić tylko czytać ogłoszenia skierowane nie do nich? Przecież ją zaraz ktoś rozdepcze.
Blais, jak przystało na dobrego samarytanina, podszedł pod drzwi złapał dziewczynkę za kołnierz i nie przejmując się tym, że ta wyrywa się okrutnie, odciągnął na bok.
Kiedy doszedł do ściany wypuścił malucha i uważnie mu się przyjrzał. Była to szczuplutka, niska dziewuszka o długich rudych włosach z ciemnymi pasemkami, zaplecionych w warkocz. Miała mnóstwo piegów na twarzy. Opalona była na złoty brąz. Wyglądała słodko i kogoś mu przypominała, ale nie miał czasu zastanawiać się kogo.
- Posłuchaj maluchu, to jest zabawa dla dorosłych, taki dzieciak jak ty to może co najwyżej się w piaskownicy pobawić. Jak będziesz starsza to zgłoś się do mnie, wtedy będziemy mogli porozmawiać nie tylko o takich zabawach - dodał słodko by umilić małej gorycz porażki.
- Zabini ja bym się do ciebie nie zgłosiła, choćbyś był ostatnim facetem na ziemi - mała dziewczynka otworzyła swe słodkie usteczka i chłopaka jakby coś trafiło. Ten głosik poznałby wszędzie, nawet na końcu świata. Mimo wszystko postanowił się z niej jeszcze troszkę ponabijać, a później wpuścić na imprezę... za darmo.
- Weasley, dziecinko to naprawdę ty? Jakby to rzec... w wakacje troszkę się chyba skurczyłaś... Wiesz, wiek to może masz odpowiedni, ale ze wzrostem gorzej. Nie wpuszczamy nikogo poniżej metra sześćdziesiąt... - Zabini uśmiechnął się wprost uroczo.

Virginię trafił jasny szlag. Nienawidziła przytyków do swojego wzrostu.
- Mam w dupie tą waszą imprezę w zimnych, obskurnych lochach!- skłamała. Tak naprawdę bardzo chciała na nią iść... aż do teraz. - Pocałuj mnie tam gdzie słońce nie dochodzi i się wypchaj przerośnięty badylu!
- Nie ma sprawy - chłopak nachylił się nad niziutką dziewczyną. - Jesteś całkiem apetycznym maleństwem i ślicznie pachniesz... Tylko powiedz... Mam cię pocałować z przodu czy z tyłu, maluszku? - Blais miał minę tak rozbawioną i uśmiech tak bezczelny (według Gin), że dziewczyna zarumieniła się i wściekła się jeszcze bardziej.
- Wolałabym, żeby mnie pocałował gumochłon, Zabini!! – wrzasnęła tak, że obejrzało się dobrych dwadzieścia osób. - Jesteś mutantem. Żegnam! - odwróciła się i odeszła krokiem urażonej księżnej.
Zabini stał i śmiał się rubasznie przez dobrą minutę.
- Ale żeś teatr odwalił, Blais – Draco też konał ze śmiechu. Stał bardzo blisko i wszystko słyszał. – Jaja jak berety. Ona chyba wcale nie rośnie... Już wiem całą energię Weasley’ów pochłania Łasica... Sam emanuje tak negatywną aurą, że wszystko wokół niego, co podlega rozwojowi, nie może się rozwijać. – Dracze zarżał z radości nad własnym dowcipem.
- Smoku, czy wszyscy u ciebie w rodzinie na pewno są zdrowi psychicznie? – spytał rozbawiony zielonooki brunet (ale broń Boże nie Potter!).
- Nie – radośnie odparł „Smoku”. Miał bardzo dobry humor i wszystko go rozweselało. – Ja nie jestem zdrowy, Dziki. Coś ci nie pasuje?
- Co do ciebie to nie miałem wątpliwości... Próbowałem jedynie ustalić, czy to jest dziedziczne.
Zabini wyjął papierosy i bezczelnie zajarał na środku korytarza. Było to o tyle podłe i nacechowane brakiem karności zachowanie, że na korytarzu palić nie było wolno a on był chłopcem słusznego wzrostu (metr dziewięćdziesiąt dwa), który wybijał się ponad tłum, więc każdy nauczyciel mógł zobaczyć, kto pali. Draco był od niego jedynie pięć centymetrów niższy. Zabini natomiast był najwyższym uczniem w szkole, a... Severus Snape był z nim równy.

I właśnie wspomniany nauczyciel wyszedł z klasy, a pierwsza osoba jaka rzuciła mu się w oczy, oczywiście oprócz tłumu kłębiących się dzieciaków, był jego uczeń z petem zwisającym z lewego kącika ust.
- Zabini, czy mi się wydaje, czy ty... palisz?
- Panie profesorze, - odparł chłopak z największą powagą - ja nie palę... ja się delektuję.
- A czy ty nie wiesz, że delektować można się jedynie na błoniach, Zabini?
- Zanim dojdę do wyjścia, skończy się przerwa... a z moim słabym zdrowiem bieganie po korytarzach nie wchodzi w grę, sir.
- Zabini, masz zdrowie jak pociągowy koń i dobrze o tym wiesz... – rzekł spokojnie Snape, powstrzymując uśmiech. Każdy inny uczeń dostałby opieprz, ale Blais robił wszystko z tak uroczą i naturalną elegancją, i kurtuazją, że nauczyciele go lubili... Zwłaszcza Severus, bo chłopak był w jego Domu.
- Ależ panie profesorze, ja tylko. Tak dobrze wyglądam, tak naprawdę to ledwo zipię, a chyba nie chce pan bym zachorował i nie był obecny na Eliksirach?
- No w takim razie - Severus udał wielkie zastanowienie - skoro ledwie zipiesz, ty mróweczko, to palenie zaszkodzi ci jeszcze bardziej. Jak nauczyciel nie mogę na to pozwolić i z przykrością mszę debrać ci papierosy oraz... jeden punkt dla Domu.
- Ależ panie profesorze... te fajki mnie na duchu podtrzymują, poprawiają mi humor i pozwalają zapomnieć o słabej kondycji i dosyć cherlawym ciele... – Draco musiał odejść parę metrów dalej bo zabiłby śmiechem zarówno nauczyciela jak i swego najlepszego kumpla.
Dziki był jednym z najzdrowszych chłopaków w szkole, był szybki, zwinny, doskonale latał na miotle i miał celny prawy sierpowy, który najcięższych zawodników posyłał na glebę, o czym wiedzieli wszyscy uczniowie i nauczyciele w szkole na czele ze Snapem.
- Dobra, dobra Zabini. Dawaj papierosy i żebym cię ja więcej na korytarzu z fajkiem w zębach nie widział. Przynajmniej dzisiaj – dodał ciszej.
- Oczywiście sir... ale chciałbym zauważyć, że pozbawienie tak dużej ilości punktów takiego wspaniałego i bezproblemowego domu jakim jest Slytherin i to przez własnego opiekuna jest bardzo nieekonomiczne.
- Zabini, ty mnie ekonomi chcesz uczyć? - Severus spojrzał na niego ironicznie. - Ale wiesz, masz racje. Nie odbiorę ci punktów, za to razem z panem Malfoyem, który się zaraz udusi ze śmiechu wysprzątacie bez pomocy magii loch ósmy.
- Ależ panie profesorze z moim wątłym zdrowiem? - Blais nie dawał za wygraną. - Nie ma pan litości dla tak pokrzywdzonego przez los...
- Zaraz dopiero możesz zostać pokrzywdzony przez los, Zabini - Severus mu brutalnie przerwał tyradę. - Po zajęciach widzę was obu przed lochem numer osiem a teraz uciekajcie na następne zajęcia.
- Lepiej niech pan się zajmie, panie profesorze, tym kłębowiskiem pod drzwiami - zauważył usłużnie Draco. Miał dobre chęci odwrócenia uwagi nauczyciela od skromnej osoby Zabiniego i od siebie.
Severus spojrzał na kłębiąca się młodzież z mordem w oczach i znowu odwrócił się w stronę chłopaków.
- Draconie - zwrócił się prawie słodkim tonem do blondyna - o ile mi wiadomo to ty przywiesiłeś tu ten plakat. W takim razie, to ty zrobisz coś z tym, żeby oni wszyscy w ciągu minuty zniknęli spod tych drzwi. Jasne?!
Malfoy westchnął, przewrócił oczami i wrzasnął do zebranych:
- Cisza motłochu!! Smoku ma głos!
- Skromniś – syknął mu do ucha Blais.
- Dziki i ja mamy apel!! Tu za trzy minuty będzie lekcja a wy chyba też macie zajęcia, nie?! No to won, a ten kto chce iść na imprezę, niech wpłaca po dziesięć galeonów do Dzikiego Blaisa Pogromcy Dziewic Hogwartu! Amen!!
Tak naprawdę Blais nie był żadnym pogromcą dziewic, chociaż bez wysiłku mógł nim zostać. Miał za sobą jedne, jedyne przeżycie seksualne i tak się zraził, że postanowił poczekać na naprawdę wyjątkową dziewczynę. Obydwaj z Draconem mogli tapetować listami miłosnymi dormitoria, a i tak na wszystkie miejsca by nie starczyło. Malfoy jednak był bardzo wybredny i zaliczał dziewczyny bardzo rzadko i z umiarem. Uważał, że sperma rodu Malfoy’ów jest zbyt cenna, by ją marnować byle jak i z byle kim (pewnie dlatego do tej pory nie tknął Pansy Parkinson, która bardzo tego chciała), ale czasami trzeba było zredukować silny popęd seksualny inaczej niż własną ręką.
Blais był bardziej opanowany – bo na pewno nie mniej pobudliwy – i nie musiał zaliczać nawet „raz na miesiąc”, jak określił to Dracze.

Stojąca w tłumie Hermiona skrzywiła się i powiedziała bardzo głośno:
- Pewnie to ty byś chciał być tym pogromcą, co, Malfoy? – wywołując salwy śmiechu wśród zebranych.
- Granger, ciebie to ja w każdej chwili mogę poskromić, co ty na to? - zapytał Draco sugestywnie, podchodząc do dziewczyny i obdarzając ja swoim najładniejszym wrednym uśmiechem.
Hermiona zarumieniła się delikatnie ale postanowiła się nie poddawać.
- Jasne Malfoy... Chyba w moich najgorszych koszmarach, bo tylko w takiej sytuacji się na to zgodzę - dziewczyna zgrabnie go ominęła i podeszła do Zabiniego, koło którego zaczął kłębić się już tłumik.

- Do zobaczenia na tej imprezie, Gin już za nas zapłaciła prawda?
- Jasne, płaciła - skłamał Zabini bez mrugnięcia okiem. Bardzo mu zależało na tym, by pojawiła się ta ruda furiatka.
Był niemal stuprocentowo pewny, ze Hermiona nie wygada się siostrze Łasiczki tym, że też nie zapłaciła. Liczył na jej wysoką inteligencję, w którą ani na moment nie wątpił. Dlatego gdy mówił, że Ginny płaciła to po pierwsze, puścił szybkie oko do Dracona, a na Granger popatrzył bardzo uważnie i dodał na wszelki wypadek, kładąc nacisk na każde słowo.
- Zapłaciła dwadzieścia galeonów jakieś pięć minut temu i zmyła się na zajęcia, my już też chyba powinniśmy iść na Transmutację.
- A tak właśnie - Hermiona ruszyła szybko w stronę klasy i na szczęście nie usłyszała rozmowy chłopaków.
- O! Mówisz, że rudzielec zapłacił? - Draco uśmiechnął się do Zabiniego. Dopisał jeszcze dwa nazwiska na listę gości. - A mogę się dowiedzieć kiedy to zrobiła?
- Dziś wieczorem.... z twoich pieniędzy Smoku.
- Z moich?! - zaperzył się Draco.
- Cii!! Żartowałem... Damy po połowie... Będzie weselej – Blaise miał minę lisa, który zwietrzył bardzo obfity kurnik nie pilnowany absolutnie przez nikogo
- Zwłaszcza jak przyjdą Łasic i Potter. Zwłaszcza Łasic. On pilnuje nie tylko siostry ale tej Granger też.
- Oni nie idą. Duma im na to nie pozwoli. Już pytałem. – Blais uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie Łasic pójdzie, gdy dowie się, że jego maleńka siostrzyczka też idzie.
- Myślisz, że ona mu powie? – Zabini popatrzył wymownie na Malfoya i obydwaj uśmiechnęli się do siebie bardzo triumfalnie.
Impreza zapowiadała się ciekawie...

Ten post był edytowany przez Kitiara: 07.01.2005 17:13


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 09.06.2005 09:09
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE
Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty dość spory kawałek pobytu Virginii i Hermiony u dzikiego? bo na passionate dreams jest o wiele więcej


Czy ja dobrze widzę?
Wkleiłam cały przedostatni rozdział a jest tylko druga połowa?
Bezsens całkowity.
Orzecież była całość.
Ciekawe który Admin zrobił taki kardylnalny błąd i wywalił pierwszą połową, albo stało się to przy przenoszeniu forum na inny adresik.
Okey, to ja wywalam tą połówkę i wklejam pod spodem cały rozdział "Przecinek i spółka"
Tak apropos kocham takie sytuacje, paiętam jak mi powywalało po pół opowiadania przy przenoszeniu dziurawego na inny serwer. Co za ubaw....
Dlatego zapraszam do ponownego czytania tegoż rozdziału:


Przecinek i spółka

Lucjusz pogładził łeb wspaniałego, czarnego dobermana. Było oczywistym, że zwierzak coś przeskrobał, bo miał minę winowajcy.
- No co, mały? - spytał mężczyzna. - Idziemy do pana? Stęskniłeś się, tak? Musisz pobyć z Draconem i jego przyjacielem w innym miejscu przez jakiś czas, bo ja i Nari jedziemy do rodzinki - Malfoy głaskał psa za uchem, a ten szczeknął radośnie. Przy dźwięku "Dracona" zamerdał ogonem i robił maślane oczy. Uwielbiał swojego prawowitego właściciela, którego widywał tak rzadko.
- PRZECINEK! DO NOGI!- Narcyza Malfoy wyglądała jak furia. Rzeczony Przecinek niemal wlazł ze strachu na kolana Lucjusza i pisnął wymownie.
- Kochanie - Lucjusz próbował ułagodzić sprawę, choć jeszcze nawet nie wiedział, co się stało - czyżby twój ulubieniec coś zrobił?
- Ten przebrzydły sierściuch pożarł moja sukienkę od Armaniego!
- No wiesz co, i tylko za to, że pokazał, co myśli o jakimś głupim mugolu, ty krzyczysz na to maleństwo.
- To nie żaden mugol tylko ARMANI!
- Przecież Armani to mugol – Lucjusz starał się załagodzić sytuację
- Ale genialny mugol – wysyczała Narcyza – Tak genialny, że wolę jego od projektantów ze świata czarodziejów, to chyba o czymś świadczy! – małżonka pana Malfoya miała w oczach żądzę mordu i wyraźnie miała zamiar tę żądzę zaspokoić na przerażonym i łagodnym jak baranek Przecinku, którego jedyną winą był szczenięcy pęd do niszczenia wszystkiego w zasięgu ciemnobrązowych, psich ślepi. W końcu skończył dopiero rok i miesiąc w dniu Gwiazdki, więc był jeszcze szczeniakiem.
- Sukienkę da się przecież naprawić... – już za chwilę Lucjusz żałował, że pozwolił sobie na taki nieprzemyślany dobór słów.
- Naprawić?! Naprawić?! Lucjuszu Malfoy ja wiem, że ty jesteś kompletnym ignorantem jeśli chodzi o to, co mam na sobie...
- Bo uważam , że o wiele lepiej wyglądasz bez niczego - Lucjusz próbował ratować sytuację, ale widząc minę swej małżonki przytulił mocniej psa i wcisnął się w fotel.
- Ty i ten kundel! Macie mi natychmiast zejść z oczu, bo pozabijam! – wrzasnęła subtelna, szczuplutka kobieta, głosem jak dzwon.
- Dobra, i tak wieczorem wybieramy się do kuzynki Miny i muszę odtransportować Przecinka do Snake Tower Zabinich, gdzie przebywa aktualnie Draco, w końcu to jego podopieczny – przy słowie „Przecinek” jego zazwyczaj chłodny głos zmiękł.
Draco otrzymał dobermana od rodziców w prezencie na poprzednie Święta Bożego Narodzenia. Wtedy psiak był czarną, strachliwą kulą futra z ciemnobrązowymi oczyma. Teraz się zmienił, poza jednym – nadal był strachliwy i był psem nad wyraz łagodnym, ponieważ chłopak traktował go z troską i miał dobre podejście do zwierząt, zaś gdy go nie było, Lucjusz przejmował główne obowiązki syna i okazało się, że także potrafi opiekować się odpowiedzialnie czworonogami.
Co prawda pod wielkim znakiem zapytania stało, kto tu się kim opiekował. To znaczy, kto tu był czyim panem. Gdy Lucjusz twierdził, że on, Przecinek reagował łagodnym szczęknięciem i bardzo wesołą psia mina pod tytułem : "Skoro tak twierdzisz, to nie będę cie złudzeń pozbawiał...". Jednakowoż obaj osobnicy płci brzydkiej, zarówno ten dwu- jak i ten czworonożny, nie próbowali zaprzeczyć, że rządzi nimi kobieta, i że jej słowa są święte.
- Wieczorem? – głos Narcyzy mógłby teraz być zbierany do literatek z alkoholem, gdzie na pewno uformowałby się w zgrabne kostki lodu. – Wieczorem, Lucjuszu Malfoy? – Brew kobiety podjechała do góry, a temperatura w salonie spadła o dziesięć stopni Celsjusza. W głuchej ciszy, która zapanowała po słowach szanownej małżonki szanownego Przewodniczącego Rady Nadzorczej dało się słyszeć cichutki pisk Przecinka, który starał się teraz upodobnić do kropki i stać jak najmniejszy. Lucjusz natomiast przełknął głośno ślinę.
- No, eee... –zaczął, ale nie dane było mu dokończyć.
- Teraz – jedno wymowne i krótkie słowo – Teraz i nie pokazuj mi się do dziewiątej wieczorem, drogi Małżonku – dodała Narcyza niebezpiecznie cicho.
Kiedy mężczyzna nie ruszył się ani o cal, kobieta podeszła kilka kroków bliżej.
- Raus! – rozkazała, wskazując palcem na drzwi i pan Malfoy pospiesznie wstał biorąc psa za gustowną obrożę umocowaną, z odpowiednią dozą luzu, na szyi zwierzęcia. Narcyza rzadko używała niemieckiego, a gdy to robiła lepiej było jej posłuchać.

***
- Zabini jesteś martwy! - taka deklaracja doleciała do uszu jedynego potomka rodu Zabinich niecałą sekundę przedtem, zanim śnieżna kula nie rozbiła się o jego roześmiane oblicze. Chwile później również rechoczący Malfoy Draco otrzymał dosyć sporą porcję białego specyfiku, którego część wpadła za puchowa kurtkę i zatrzymała się na jego szyi. Tak zarówno panna Weasley jak i Granger miały bardzo dobrego cela, co nie znaczyło, że same były suche.
Już od trzydziestu minut trwała wielka śnieżna bitwa bez użycia czarów, znaczy każdy walił w kogo tylko mógł.
- Broń sieeeeeeeeeeeeeeeee – Malfoy zamachnął się siarczyście na Hermionę ogromną kulą, którą ledwie trzymał w dłoni. Dziewczę wbiło zadziwiony wzrok w pocisk zbliżający się stanowczo zbyt szybko. Już miała się uchylić, gdy wyrósł przed nią ogromny , czarny mur, który okazał się być nikim innym, jak samym Lucjuszem Malfoyem, który z miejsca oberwał kulką przeznaczoną dla Granger. Oberwał nią dosyć boleśnie w osłonięty, na jego szczęście, futrzanym, czarnym kołnierzem, kark.
U boku mężczyzny stał pies – duży pies, który popiskiwał, ale Hermiona nie zauważała żadnego zwierzaka, bo obchodził ją jedynie jej własny szok.
- Auć – syknął Lucjusz.
- Aaaaaa! – wrzasnęła, przerażona zjawą, Hermiona.
- Mógłby pan, panie Malfoy, nie straszyć przyszłej synowej? O wnukach pan w ogóle nie pomyślał? - Blaise uśmiechnął się i ukłonił uprzejmie - Ach, i proszę wybaczyć nieokrzesanie Dracona, on nie chciał pana uderzyć... Czasami po prostu źle celuje. Witam pana i zapraszam do środka. Może zaparzyć kawy – był jedynym całkowicie opanowany w obliczu zaistniałej sytuacji. Jak zwykle. Draco posłał przyjacielowi kose spojrzenie i lekko się zarumienił.
- Za chwilę, Blaise – powiedział Lucjusz i otrzepał się ze śniegu. – Jaka przyszła synowa? – dodał. – I tak w ogóle, co to za jedna? I co tu robi Weasleyówna, która miała być, z tego co wiem od Arthura, u tej całej Granger na okres Świąt, hę?! – pan Malfoy wodził zadziwionym spojrzeniem od jednej do drugiej dziewczyny i wyglądał na zdezorientowanego.
Po jego słowach Ginny pobladła jak ściana i klapnęła na śnieg, przestała się nawet na chwilę bać dobermana, chociaż miała lekki uraz do dużych psów. Wiedziała jedno: jej ojciec dowie się, gdzie jest.
- Kaplica – wymamrotała, a Lucjusz patrzył na nią z głębokim zdziwieniem przez parę chwil
- No przecież jest razem z Granger, tyle że u mnie – pośpieszył z wyjaśnieniami i z uroczym uśmiechem na twarzy, Zabini. Jego mina wyrażała wcieloną niewinność. –
Lucjusz zbliżył się do Hermiony, która cofnęła się automatycznie i przełknęła głośno. Chciała się uprzejmie uśmiechnąć, ale wyszło jej coś na kształt smutnego i pełnego rezygnacji i strachu grymasu.
- Granger? Gdzie masz włosy? - Lucjusz uniósł do góry brew. - To jest niepraktyczne - orzekł i spojrzał na nią z lekkim niesmakiem. - Stanowczo doradzam zapuszczanie....
Hermiona poczerwieniała z oburzenia, nie wiedziała jak odpowiedzieć na coś takiego, a Lucjusz spojrzał zdziwiony na pozostałą trójkę, która wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Też jej to mówię tato... dokładnie to samo, ale ona nie chce mnie słuchać - mruknął Draco i niewinnie uśmiechnął się do ojca.
- Bardzo zabawne – Hermiona popatrzyła z wyrzutem na Virginię, która z powrotem zbladła, przypominając sobie własną, mało ciekawą sytuację. Ojciec jak ojciec, ale jeżeli dowie się matka....
- A u ciebie w rodzinie – syczała wściekle Granger patrząc ze złością na Dracona – to wszyscy tacy praktyczni?- uśmiechnęła się wyniośle i ruszyła w stronę domu. To znaczy chciała ruszyć, ale duży, piękny, czarny doberman stwierdził, że ona woli się z nim bawić i gdy zrobiła pierwszy krok z wesołym szczeknięciem skoczył przednimi łapami na jej ramiona, przewracając dziewczynę w miękki śnieg.
Ginny pisnęła, a Hermiona popatrzyła na psa ze złością, która przeszła jej w momencie, gdy została polizana gorącym jęzorem i usłyszała pisk przy uchu.
Przez chwile próbowała się uwolnić, ale duży czarny kudłaty pies leżący na niej zdecydowanie jej to utrudniał. W pewnym momencie poczuła jak czyje dłonie odsuwają dobermana i delikatnie podnoszą ja ze śniegu. Lucjusz Malfoy szybko otrzepał dziewczynę z białego puchu a następnie zwrócił się do swego syna.
- Przecinek się za tobą stęsknił. Powinieneś się wreszcie zająć swym maleństwem.
Cała trójka ze zdziwieniem spojrzała na Dracona, a Blaise widząc rumieniec na twarzy przyjaciela, szczerze się roześmiał.
- Przecinek! To bydlątko nazywa się Przecinek! Och, Draco, jakiś ty sentymentalny!- Blaise dosłownie rżał ze szczęścia. Draco posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie i zarumienił się mocniej.
- Czego rechoczesz, głupku? – spytał ze złością. – Chodź, Przecinek! – pies podbiegł do swego pana i zaczął lizać go po wyciągniętych z rękawiczek dłoniach, które drapały czule jego uszy i łeb. – Dostałem go w zeszłym roku. Był malutki i wyglądał naprawdę jak przecinek. Jesteś głąbem, Zabini. Hermiona wpatrywała się w psa z zachwytem. Nie ulegało wątpliwości, że zwierzak jest łagodny, jeszcze bardzo młody, i skory do zabawy. Ginny zaś łypała na dobermana z niepokojem i nie wiedziała czego bać się bardziej: psa Dracona Malfoya, czy faktu, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jej ojciec dowie się że nie była u Hermiony, a jeżeli ojciec to i matka, bo dobroduszny Arthur wcześniej, czy później się wygada.

Lucjusz Malfoy jeszcze raz obrzucił wszystkich zdziwionym spojrzeniem, wreszcie odezwał się spokojnym, no w miarę spokojnym, tonem.
- Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co tu się dzieje? Co tu robi Weasley, Granger, i co do diabła miała znaczyć ta uwaga o moich wnukach? Blaise uspokój się i odpowiedz! - Wujku, chyba nie sadzisz, że ja mogę ci coś powiedzieć na temat twoich wnuków? To pytanie powinieneś chyba skierować do Dracona i Hermiony – brunet zrobił niewinną, zdziwioną minę.
- Słuchaj, Blaise, nie pieprz mi tu bajeczek dla naiwnych. W końcu ty tu mieszkasz i w związku z tym, mam propozycję nie do odrzucenie. Idź, zrób mi kawę i przy kawie mi opowiedz, co tu robią Weasley i durnowato ścięta Granger –dziewczyna posłała mu spojrzenie niezbyt zadowolonego z życia bazyliszka. -Jak mi nie wyjaśnisz, zacznę być zły, a tego byś nie chciał – Lucjusz uśmiechnął się protekcjonalnie, a niezbyt przejęty jego słowami Blaise wzruszył ramionami i ruszył w kierunku domu.
- To chodź wujaszku na kawusię. Zresztą chodźcie wszyscy, będę dobrym gospodarzem i zrobię wam kawę... – rzucił za siebie – Co będziemy sobie tyłki odmrażali?
Zanim Hermiona ruszyła wraz ze wszystkimi, kopnęła jeszcze Bogu ducha winną zaspę śniegu, wyobrażając sobie, że to tyłek Lucjusza Malfoya.

****
Po niespełna pół godziny rozmowy przy pysznej kawie, Lucjusz cichym głosem podsumowywał to wszystko, co powiedzieli mu Blaise i Draco. Dziewczyny dla własnego bezpieczeństwa wolały się nie odzywać.
- Czyli mam uwierzyć, że wy postanowiliście zakopać topór wojenny pomiędzy domem węża i lwa, i chcieliście sprawdzić czy to się uda? Wiecie co? Myślę, że to... - Lucjusz efektownie zawiesił głos, obrzucił spojrzeniem wszystkich dookoła i powiedział – BZDURA... Takiej głupoty to ja jeszcze w życiu nie słyszałem.
- Dlaczego głupoty? Przecież to prawda ojcze. Po co mielibyśmy kłamać? – Draco uśmiechał się sztucznie, gdy to mówił i głośno przełknął ślinę. Blaise posłał przyjacielowi spojrzenie pod tytułem „lepiej zamilcz, głąbie” i sam przejął pałeczkę konwersacji. Ginny i Hermiona lekko odetchnęły.
- Wujku. Szanuję cię i cię lubię, powiedz mi po cholerę miałbym ci łgać? – Blaise wpatrywał się tak szczerym wzrokiem w Lucjusza, że Virginia szepnęła cicho do Hermiony.
- Nie może mu nie uwierzyć, nawet ja mu w tej chwili wierzę, zobacz na te ślepia -Granger szybko pokiwała głowa, licząc na cud, w który wierzyła Ginny.
- Wiesz, ja też miałem kiedyś naście lat – powiedział spokojnie pan Malfoy. – I może ze względu na szacunek, który podobno do mnie żywisz i przez szacunek do siebie samego, nie łżyj jak ten przysłowiowy pies... Przepraszam Przecinek – dodał ze skruchą i spojrzał w wierne brązowe psie oczy dobermana, który leżał nieopodal przyglądając się z zaciekawieniem wszystkim obecnym.
- Ależ wujku, ja...
- Blaise, a czy któryś z nauczyciel wie, co się tu dzieje? - Lucjusz spojrzał w niewinne oczy swego chrześniaka i uśmiechnął się serdecznie. - Może powinienem zapytać się o to Severusa, albo lepiej praworządnej i prawdomównej McGonagall? Albo nie, najlepiej będzie jak złoże wizytę rodzicom panny Weasley i panny Granger...
Cała czwórka zamarła z przerażenia, w życiu nie oczekiwali czegoś takiego.
Najbledsze była Ginny.
- Mama – wyszeptała z takim strachem, że Lucjusz spojrzał na nią, niemal ze współczuciem i z sympatią.
- Tak, pójdę do twojej mamy, Weasley – powiedział bardzo łagodnie, ciepłym i tkliwym głosem. – Twoja biedna mama nie wie nic, na temat nowych planów Dumledore’a mających, jak to szło, Blaise, wprowadzić cieplejsze stosunki między Ślizgonami i Gryfonami, tak? – Zabini tylko przymknął oczy i modlił się o to, by wujek Lucjusz okazał się wyrozumiałym człowiekiem. Już teraz wiedział, że za Chiny ludowe Malfoy mu nie uwierzy, zwłaszcza po wzruszającym tekście Weasleyówny „mama”.
- Pewnie stary Drops znowu coś, w tajemnicy przed rodzicami, wymyślił. Dziwi mnie tylko jedno, dlaczego twoja mama i twój tata myślą, że przebywasz u koleżanki ze szkoły, a nie u kolegi? To bardzo ciekawe Virginio Weasley, wręcz instygujące – Lucjusz mówił cicho, spokojnie i łagodnie, i krył rozbawienie, które ogarniało go coraz mocniej, w miarę jak rosła konsternacja i lekki przestrach na twarzach obecnych.
Virginia pisnęła coś bardzo cicho i niewyraźnie. Jej oczy zaszły mgłą, a usta zaczęły drżeć.
„Chryste, chyba Molly nie jest aż takim potworem?” – pomyślał pan Malfoy. – „Biedny Arthur” – przyszło mu po chwili do głowy. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że jego ubogi i szurnięty na punkcie mugoli kolega z pracy, ma w domu dosyć podobną sytuację do sytuacji wpływowego arystokraty.
Ta myśl trochę pokrzepiła Lucjusza. Znaczyło to, ze nie tylko u niego w domu rządzi kobieta. Te satysfakcjonujące rozważania przerwał głos Dracona.
- Tato, nie zrobisz nam tego - Draco uśmiechnął się niewinnie do rodziciela a w tym samym momencie Blaise powiedział.
-Jak ty nic nie powiesz to my pomożemy ci znaleźć tego kto ukradł i rozbił twój samochód.
- O ile się nie mylę to mój rodzony syn, który był wtedy na niezłym rauszu, żeby nie powiedzieć zalany w trupa rozbił mój samochód, a ty pomogłeś mu zatrzeć ślady, tak żeby wyglądało to na kradzież – Lucjusz mówił cichutko i miał niesamowitą radochę z reakcji obu młodzieńców.
Blaise zarumienił się i coś bąknął.
„Cholera, skąd on to wie?” – pomyślał.
Draco zrobił się bledszy od Virginii, która znowu pisnęła, słysząc tragiczne nowin i Hermiona posłała jej smutny uśmiech.
- Ale skąd wiesz? – Malfoy junior miał w oczach wypisaną rozpacz.
- Dziecko, tłumaczę po raz kolejny. Też miałem siedemnaście lat, a co do tego samochodu... Mam swoje sposoby – mężczyzna pokiwał głową z politowaniem. - Zero odwagi cywilnej. Jeszcze w to dyrektora mieszacie. Nie wspomnę już o incydencie z samochodem, bo to nawet żałosne nie było. To było tragiczne. Głupie i tragiczne. Jak o tym myślę, to żal mnie za tyłek ściska. No i co? Powiedzcie mi, co? Co mam powiedzieć drugiego stycznia, Arthurowi w pracy, jak powie mi , co zwykł robić: dzień dobry Lucjuszu? Mam zmilczeć?
- Masz odpowiedzieć dzień dobry, wujku – grzecznie podpowiedział Zabini, a Hermiona i Virginia zaczęły obgryzać paznokcie ze zdenerwowania.
- Blaise, ja cię proszę, ty nie bądź impertynencki, a teraz grzecznie i bez żadnych kłamstw powiecie mi co się tu dzieje. I nie wy - tu Lucjusz spojrzał się uważnie na syna i chrześniaka - bo większych krętaczy nie widziałem, ale te dwie Gryfonki. W końcu Gryfoni są zawsze tacy praworządni i uczciwi - dodał z gryząca ironią. - No słucham panienki, która mnie oświeci.
- Bo Giny - Hermiona zaczęła bardzo niepewnie i przepraszająco popatrzyła się na przyjaciółkę - i Blaise są razem i ona boi się powiedzieć o tym rodzicom, zwłaszcza pani Weasley, a bardzo chcieli spędzić te święta razem na i ja... ja i Draco postanowiliśmy im pomóc.
- Właśnie - Blaise postanowił trzymać się wersji Hermiony - Gin boi się reakcji swej rodziny, a bardzo chcieliśmy być razem, dlatego nikomu nic nie mówiliśmy.
- Ach tak, a co w takim razie miałeś na myśli mówiąc, że nie powinienem tak straszyć swej synowej, która może mi urodzić potencjalne wnuki, mój ty Romeo od siedmiu boleści?
- To był żart – Blaise nawet się nie zająknął. – Dokuczam im, jakby wujek mnie nie znał – wzruszył ramionami.
- W to mógłbym uwierzyć, ale nie wierzę, że dwoje zagorzałych wrogów – patrz Granger i mój syn – pomaga tobie i Virginii, o co to, to nie! Nie rób ze mnie kretyna – pomimo rozbawienia, zaczynał odczuwać irytację bezczelnością Blaise’a. Nie mógł się jednak mocno złościć, bo w chłopaku było wiele naturalnego uroku i był szarmancki nawet wtedy, gdy kłamał.
- I nie mogę uwierzyć, że grzeczna, czytająca książki Grangerówna łga mi w żywe oczy, albo, że robi to mała Weasleyówna. Macie zły wpływ na wszystko do czego się dotkniecie, chłopaki.
- No dobrze - mruknął zirytowany Draco - chcesz znać prawdę, to ja poznasz.
Lucjusz spojrzał na syna uważnie, jeszcze nigdy nie widział by Draco był tak zdeterminowany.
- Nie tylko z powodu Ginny spędzamy ten czas razem, a to co Blaise mówił o twoich wnukach to wcale nie było takie dalekie od prawdy. Ja i Hermiona jesteśmy razem od roku i...
- Chwileczkę, Draco nie wciskaj mi tu ciemnoty, ty jesteś razem...
- To prawda, panie Malfoy. Ja i Draco jesteśmy razem, jak pan nie wierzy to niech pan zajrzy do pokoju Dracona. Są tam wszystkie moje rzeczy, a chyba nie sądzi pan, że ja, będąc Gryfonką, i w dodatku Prefektem Naczelnym, spałabym z kimś, gdybym go nie kochała.
Malfoy senior już miał uwierzyć w to, co usłyszał. Naprawdę bliski był tego, żeby dać nabić się w butelkę. Coś mu jednak tu zgrzytało i to bardzo, no i była jeszcze mina Ginny. Dziewczę wytrzeszczyło zabawnie swoje ciemno-czekoladowe, duże oczy i wbiło je z fascynacją w przyjaciółkę, a Lucjusz przecież nie był w ciemię bity.
- Granger, dziecino, nawet jeżeli twoje rzeczy są w sypialni mojego syna, w życiu nie uwierzę w te bajki, które mi opowiadacie. To po prostu łgarstwa na resortach jak mówi twój ojciec droga Virginio, powtarzając to za mugolami...
- Bujda na resorach się mówi – Blaise nie mógł nie poprawić "wujka", za co dostał spojrzenie pod tytułem „a ty, lepiej już milcz”.
- Nic już mi nie mówcie, nie chcę wiedzieć. Założę się, że w grę wchodzi hazard. Zawsze tak było jeśli chodzi o rywalizację między Gryffindorem i Slytherinem, a o co się zakładaliście, to wy już wiecie i niech tak zostanie. Ja nie będę za wami biegał z Veritaserum. Jesteście już dorośli. Natomiast lojalnie uprzedzam, nawet jeżeli nic nikomu nie powiem, to może kiedyś wyjść na światło dzienne, a wtedy maleńka Weasleyówna będzie miała ciężkie przejścia z dużą panią Weasley – Lucjusz westchnął i pokręcił głową z politowaniem.
- Nic nikomu nie powiem, bądźcie spokojni. Też robiłem różne dziwne rzeczy w młodości....
- Ojciec, jesteś git! – wrzasnął Draco radośnie, a Hermiona i Ginny odetchnęły lekko. – Napijemy się wódeczki?
- Kretyn - posypało się z czterech stron w stronę Malfoya juniora, który już zamierzał coś odpowiedzieć na swoja obronę, gdy nagle w drzwiach pokazał się Krzywołap i niewinnie miauknął.
Draco zbladł, Lucjusz powoli wciągnął powietrze, a Przecinek...
No cóż, Przecinek, jak przystało na prawdziwego rasowego dobermana, który jest bardzo groźnym psem i niczego się nie boi... spanikował.
Potężne psisko wskoczyło na fotel, który zajmował Blaise, wtuliło się w zaskoczonego chłopaka i zaczął trząść się i piszczeć.
Zabini nie wiedział przez chwilę , co się dzieje.
- Przecinek boi się kotów – Draco zarumienił się tak mocno, jakby ojciec stwierdził, że to on się tych kotów boi i podszedł do przyjaciela, który teraz niepewnie gładził dobermana po grzbiecie.
- A spróbuj się roześmiać, Blaise – warknął łypiąc na bruneta podejrzliwie. Zielonookiemu zaczęły niebezpiecznie drgać usta, na razie wolał jednak zachować powagę. Hermiona z czułością wpatrywała się w Przecinka, według niej był przesłodki
- Szczotka, zabierz pomarańczową potworę, psa mi stresuje – stwierdził spokojnie Draco i Hermionie przeszła czułość.
- Jaki pan, taki kram – syknęła. – Chodź Krzywuś, nie chcą cię tu – oznajmiła naburmuszonym tonem, wzięła zaciekawione reakcją psa zwierzę na ręce i wyszła z pokoju.
- Dlaczego szczotka? – zaciekawił się Lucjusz.
- Fryzura – lakonicznie odrzekł jego syn, odstresowując Przecinka głaskaniem.
- Te kobiety są naprawdę niepraktyczne - mruknął Malfoy senior, na co kobieta w postaci najmłodszej latorośli Weasleyów oburzyła się i wyszła z pokoju. Nie zamierzała przebywać z żadnym z tych przerośniętych plemników, które niepotrzebnym istnieniem zaśmiecały kontynent i zabierały innym potrzebny do życia tlen.
- Sami jesteście niepraktyczni - mruknęła przy wyjściu, ale na tyle głośno by ją usłyszeli.
- Dziki, weź ty zapanuj nad pchełeczką, bo niedługo ta praktyczna zacznie tobą rządzić - powiedział Draco, na co oburzony Blaise odpowiedział:
- Poniańcz pieska, Smoczusiu. Widać jaki pan taki kram, Grangerowa ma rację. Nie sądziłem, że jesteś aż tak strachliwy.
- Przymknij japę, Zabini – odparł poirytowany Draco. – Pies się boi kotów i co z tego? Taki ma charakter, od maleńkości się bał, kretynie!
Blaise wyglądał na obrażonego.
- Dajcie spokój, obaj – powiedział Lucjusz. – Lepiej pogadajmy jak mężczyźni, zanim pójdziemy z Draconem robić przystawki na kolację – głos Lucjusza zadrżał z podniecenia. W domu nie mógł zbliżać się do kuchni, bo był bardziej niebezpiecznym kucharzem od własnego syna. Narcyza zabroniła mu tego, gdy pewnego pięknego dnia omal nie zginął i rozwalił kuchnię w drobny mak. Biedny nie wiedział nawet jak do tego doszło. On tylko piekł ciasto.
Zabiniemu coś w zdaniu wypowiedzianym przez przyszywanego wuja bardzo nie pasowało, na razie jednak nad tym się nie zastanawiał.
- No wiesz, wujku – zaczął. – No, zakład jak zakład – wzruszył ramionami i udawał, że podziwia sufit.
- Taki, niewinny całkiem, zakładzik – Draco bardzo pomagał przyjacielowi w odkryciu jakichś ciekawych konstelacji na suficie rezydencji.
- Ha! Jak mój syn mówi niewinny, to wolę nie znać szczegółów – orzekł Malfoy senior i westchnął głęboko.
Obaj młodzieńcy spojrzeli najpierw na siebie, potem na Lucjusza i leciutko się uśmiechnęli, aż w końcu mężczyzna nie wytrzymał i szczerze się roześmiał.
- No, widzę, że z was prawdziwi Ślizgoni chłopaki, jak byłem w waszym wieku to też nie potrafiłem przepuścić stosownej okazji. Nie wnikam w szczegóły zakładu, wiem że pobudki wasze były ze wszech miar... szlachetne – tym razem śmiali się wszyscy trzej mężczyźni i reszta rozmowy o wszystkim i o niczym przebiegała w przyjaznej, wesołej atmosferze.

***
Pół godziny później Blaise Zabini zrozumiał, co mu nie pasowało wcześniej, gdy jego przyszywany wujek wspominał o gotowaniu. A raczej zobaczył to na własne oczy i uzmysłowił sobie jedno. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wpuszcza do swej kuchni nikogo, kto nosi nazwisko Malfoy i jest, lub wygląda, jak gorsza odmiana ludzkości, czyli mężczyzna ewentualnie jest zwierzęciem wychowanym w tej rodzinie.
Chłopak zastanawiał się tylko nad jednym, jak jego rodzice przyjmą wiadomość o tym, że ich nowo wyremontowana kuchnia będzie musiała przejść następny kapitalny remont.
Zabini już po kilku minutach przekonał się po kim Dracon odziedziczył talent destrukcyjny, jeśli chodzi o przygotowywanie posiłków. Tylko, ze młodemu Malfoyowi dało się coś jeszcze przetłumaczyć, a do Lucjusza w momencie gdy widział kuchnię, do której może wejść, a takich było już niewiele, nic nie docierało.
- Wujku - Blaise z nieśmiałym uśmiechem zwrócił się do Malfoya – po co ci ta linijka?
- Jak to po co, ryby trzeba pomierzyć - odpowiedział Lucjusz i podszedł do spoczywających w pokoju rybnych filetów.
- Owszem - Draco postanowił pomóc ojcu mierzyć i z radosną mina podskoczył do blatu , na którym Lucjusz starannie układał tusze rybne. Blaise patrzył na to z lekkim niepokojem.
- Zostaw nas, poradzimy sobie z rybami, dziewczęta i ty, możecie później upiec ciasto - Lucjusz był niebezpiecznie podekscytowany, Przecinek, który kręcił się przy rybach namiętnie także "skumał czaczę", a Blaise zaczynał odczuwać coraz większy niepokój.
-A może ja wam bym w czymś pomógł? - zapytał niepewnie, zastanawiając się w jaki sposób rodzice się mu odwdzięczą.
- Nie! - wykrzyknęli obaj Malfoyowie, a Przecinek zaszczekał oburzony.
Psinka tak samo, jak jego właściciele nie mógł uwierzyć, że ktoś może powątpiewać w ich umiejętności kulinarne.
Blaise z przerażeniem w swych zielonych oczętach patrzył, jak Lucjusz Malfoy zamiast polać kaczkę odrobiną wina wlewa na brytfankę cała butelkę alkoholu i z obłędem w oczach szukał następnej butelki.
- Wujku, a nie wydaje ci się, że już wystarczająco dużo...
- Nie! -krzyknął urażony Lucjusz nie mogąc zrozumieć, dlaczego ktoś nie wierzy w jego umiejętności.
- Naprawdę, alkoholu ma być tylko trochę, a ty wujku wlałeś całą butelkę. Nie raz piekłem kaczkę i wiem, że to troszkę za dużo – Blaise starał się jak najsprawniej załagodzić sprawę
- Oj, Blaise, nie panikuj. Kupiliśmy dużo wina – oznajmił radośnie Draco taszcząc kolejną butelkę. – Masz tato!
- O, nie! Bez przesady! Ja na to nie patrzę! – Blaise postanowił się wycofać. – Nie wiem, co zrobicie, ale możecie zrobić tylko tą kaczkę. Ryby zostawcie mi, a pieczenie ciasta dziewczynom. Będzie schrzaniona tylko jedna potrawa! – chłopak opuścił kuchnię, modląc się by jej nie zdemolowali.
- Raczej tylko jedna, będzie świetnie przyrządzona! – krzyknął za nim pełnym entuzjazmu głosem, Lucjusz.
- Tato on się nie zna na dobrej kuchni - powiedział Draco i uśmiechnął się do ojca, jednocześnie nie spuszczał wzroku z Przecinka, który udawał, że nie ma zamiaru dobrać się do świątecznej szynki.
- Nawet o tym nie myśl - mruknął chłopak i karcąco spojrzał się na psa.
- Przecież ja nic nie robię - "odpowiedział" Przecinek niewinnie machając ogonem.
- Ściemniacz – oznajmił Draco łypiąc na psa. Mimo, że Blaise zabronił im robić cokolwiek więcej, niż piec kaczkę, blondyn pokroił przyrządzoną już wcześniej przez Zabiniego świąteczną szynkę, chociaż akurat to potrafił zrobić doskonale. Teraz równe plastry pięknie pachnącego specyfiku czekały na polanie sosem stworzonym właśnie przez Blaise'a, który teraz został wstawiony na wolny ogień przez Malfoya juniora
- Idę po małą wódeczkę do kaczki, jeszcze nie pływa. A ty pilnuj psa, synu – oznajmił Lucjusz i powędrował w poszukiwaniu półlitrowej wódki
- Okey! – Draco wyciągał składniki do przyprawienia kaczki i łypał groźnie na Przecinaka, który siedział z absolutnie niewinną miną, nawet nie parząc na szynkę. Draco odwrócił się od niego tylko raz i tylko na sekundę, po to by zajrzeć do sosu, ale to wystarczyło.
Przecinek oparł się łapami o blat stołu chwycił soczysty kawałek mięsiwa i zamarł w tej pozycji gdyż jego ukochany właściciel, który pozwalał mu spać w łóżku i nie przeszkadzało mu to, że w środku nocy zostanie zrzucony na podłogę, bo pies się musi wygodnie przeciągnąć, odwrócił się w jego stronę.
Dwie pary oczu spotkały się.
- Przecinek, wypluj to - stanowczym głosem powiedział Draco.
- Nie - pies stanowczo pokręcił pyskiem i jeszcze mocniej zacisnął ostre zęby na mięsie.
- Nie oddasz plasterka? – wysyczał młodzieniec przez zaciśnięte zęby.
„Plasterek”, który ważył pewnie dobre trzydzieści deko, zadyndał w uścisku kłów przecinka na znak protestu.
- Nie oddasz? – powtórzył Draco i paskudnie się uśmiechnął, co na dobermanie nie zrobiło najmniejszego wrażenia.
- Dobry Przecinek – słodkim jak miód głosem powiedział Draco i przykucnął przy czworonożnym złodziejaszku. – Daj głos!
Pies jak to pies, uwielbiał popisywać się umiejętnościami nabytymi w trakcie tresury. Przecinek szczeknął radośnie i Draco spokojnie podniósł plaster szynki z podłogi.
Mina psa wyrażała skrajną rozpacz, zdziwienie i zażenowanie, że dał się tak perfidnie podejść. Pisnął z niezadowolenia położył łapy na podłodze i wsparł na nich łeb. Draco upojony triumfem, podszedł do zlewu i odkręcił wodę, by umyć mięso.
Przecinek, jak każda zdolna bestia, która uczy się na błędach, zgrabnie porwał kolejny plaster soczystej szynki i wybiegł z kuchni zanim Draco zdążył zareagować z głośnym „kur*wa mać” na ustach i odskoczyć od zlewu.
- Ty podły złodzieju! - Wykrzyknął Malfoy i ruszył w pogoni za psem. Nie pobiegł jednak daleko, gdyż już w progu zderzył się z Ginny, która nieśmiało zaglądała do kuchni.
- Mogę pomóc? - zapytała i uśmiechnęła się niewinnie.
Draco już miał na nią warknąć, ale przyszło mu na myśl, że przecież Ginny ma równie wspaniałe i właściwie podejście do kuchni, co on i jego ojciec, a wiadomo, że im więcej, tym weselej.
Gdyby był rozsądnym kucharzem, przyszłoby mu do głowy porzekadło „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść”, ale nie grzeszył przecież rozsądkiem, gdy chodziło o gotowanie.
- Idź, dopraw sos do szynki i zajmij się kaczką: pokrój składniki do niej, a ja złapię tego wrednego złodzieja mięsa, Przecinka – powiedział na wdechu i pobiegł za psem. Virginia uśmiechnęła się promiennie i wzięła od niego umyty plaster.
- Nie bój nic – oznajmiła i poszła prosto do sosu. Wyciągnęła wszystkie przyprawy i niuchała każdą z nich, zanim dodała sporą szczyptę do garnuszka.

Przecinek uciekał z mięsem ile sił w nogach, ale pech chciał, że napotkał na swej drodze Lucjusza z butelką wódki w ręku. Zatrzymał się i zrobił błyskawiczny odwrót, ale Draco wpadł na niego z rozpostartymi dłońmi, krzycząc „aaa!!!!”. Rzucił się na czworonoga, który zgrabnie umknął bokiem i pędem pobiegł schodami na górne kondygnacje.
Ponieważ Draco wychynął z zakrętu, Lucjusz doznał szoku i wypuścił butelkę z ręki. Klnąc pod nosem wrócił po następną ("sprzątnie młodzież i nadzieja świata czarodziejów"). Nie przejął się i wziął kolejną półlitrówkę, z dwudziestu paru ustawionych na podłodze w rządku i wrócił do kuchni, gdzie w międzyczasie Ginny, która również stwierdziła, że kaczka ma za mało płynu postanowiła ją podtopić i wyciągnęła z lodówki butelkę czystego spirytusu, o której Draco zapomniał, a Lucjusz nie wiedział. Malfoy widząc, że najmłodsza z tych rudzielców z Nory potrafi coś sporządzić dał jej spokój i pozwolił asystować w kuchni.

W tym czasie Krzywołap wybrał się na przechadzkę po domu, jak wiadomo, kot ten miał swoje upodobania i wśród kociej rodziny był istnym dziwolągiem, Uwielbiał alkohol i widząc kałuże ulubionego trunku natychmiast się do niej dobrał, a następnie wzmocniwszy swa odwagę wybrał się na poszukiwanie tego wielkiego intruza, który szczeka. Jak postanowił, tak też zrobił.
Przecinek widząc zbliżające się niebezpieczeństwo w postaci KOTA rzucił się wraz z kawałkiem mięsa trzymanym dalej w pysku do następnej ucieczki i pobiegł do kuchni. Niewiele się namyślając skoczył na Lucjusza, ten będąc nieprzygotowanym poleciał do tyłu i potknął się o Ginny, która właśnie ściągnęła z gazu gąsty, gorący sos i nie była w stanie utrzymać ciężkiego garnka i cięższego Malfoya i tak wszyscy wylądowali na podłodze, a sos po części na każdym z nich i ścianach.
Większość sosu słynęła na podłogę, a nieco zdołało dopaść dłoni Lucjusza, który wrzasnął z bólu sakramentalne „kur*wa mać”. Przecinek, którego sos musnął po łapie dał wsteczny i pognał gazem z powrotem, oszalały ze strachu, podwójnie. Nie zapomniał ze sobą oczywiście zabrać plastra. Przerażony wpadł pod stół w salonie i tam dobrał się do szynki.
Najbardziej dostało się Ginny, która wylądowała obok Lucjusza i teraz darła się i wniebogłosy i płakała. Sos wylądował na jej dekolcie, brzuchu i udach, a gorący garnek potoczył się gdzieś pod ścianę.
- O cholera! – oświadczył Lucjusz, chwycił ze stołu różdżkę i szybo usunął sos z Virginii, która była w szoku.
Wrzaski panny Weasley sprowadziły pozostałą trójkę, która nieśmiało wsunęła do kuchni zaciekawione główki.
Blaise widząc, że Ginny leży na podłodze, z jej dużych oczu płyną strumyczki łez, a Lucjusz Malfoy stoi nad nią z wyciągnięta różdżką natychmiast podbiegł do dziewczyny, przytulił ja do siebie i zwrócił się ku wujowi.
- Co ty jej robisz?!
- Ale ja...ale pies...ale...sos...ja... - Lucjusz będąc zbyt zszokowany tym, co się przed chwila stało jąkał się bezskładnie i z rozpaczą w oczach popatrzył na płaczącą dziewczynę. Wreszcie nie mogąc znieść kobiecych łez wykrzyknął zdenerwowany.
- To wszystko wina Draco!
- Co ja?! Mnie tu nawet nie było! - chłopak spojrzał zdumiony na ojca, nie mogąc uwierzyć, że on śmie zwalać na niego swe winny.
- Ty! – Lucjusz się zapienił. – Żeś wypadł jak zmora z wrzaskiem i zbiłem butelkę, musiałem iść po drugą i jak przyniosłem, to wbiegła ta bestia, którą raczyłeś gonić i przewróciła mnie i Weasleyównę, która z gazu zdjęła właśnie sos!
- I gdzie tu moja wina?! Chyba Przecinka, który zwiał z mięsem! – Draco wyglądał na pokrzywdzonego, głos mu zadrżał z wściekłoś.
- No właśnie! A KTO PILNOWAŁ MIĘSA?! – triumfalnie dokończył Lucjusz
- Przestańcie natychmiast! – wrzasnął Blaise. – nie widzicie głąby, jak ona strasznie się oparzyła? A wy dywagujecie na temat tego kto jest winny, zamiast jej pomóc.
Ojciec i syn zamilkli skonsternowani, a Hermiona patrzyła zszokowana na swoją poparzoną, bezbronną przyjaciółkę.
Ginny nie miała siły już krzyczeć i tylko płakała cicho z bólu. Dekolt pokrył się pęcherzami i zapewne skóra na brzuchu i udach też. Trzeba było z niej szybko zdjąć ubranie i opatrzyć oparzenia.
Zabini wziął na ręce poszkodowana dziewczynę i szybko wyszedł z nią z kuchni, po drodze zwracając się do Hermiony, by przypilnował tych dwóch psycholi i za żadne skarby nie puszczała na górę.
Wszedł do swojej sypialni, delikatnie rozebrał dziewczynę i czule się nią zajął. Już po kilku minutach Giny była opatrzona i przytulała się do chłopaka, który już miał ją pocałować, gdy z dołu dał się słyszeć potężny odgłos wybuchu. Blais zbladł, i szepnął tylko jedno słowo.
- Kuchnia! – potem wybiegł i dopadł do rzeczonego obiektu swoich obaw.
Lucjusz i Draco byli umorusani, Hermiona miała przepraszającą minę, pod tytułem „nie mogłam nic poradzić”.
- JEZU! – to było jedno, co wstanie był powiedzieć Zabini.
Malfoy senior podrapał się po głowie i wzruszył ramionami.
- Za duża temperatura wymamrotał, no i może ten spirytus..
- Spirytus? – Blaise miał oczy wielkości galeonów. – Czysty spiryt? Pozabijam...
- Ale to nie nasza wina - tym razem ojciec i syn razem bronili swych cennych, chyba tylko dla nich, skórek. - To nie my.
- A niby kto?- zapytał wściekle Blaise i z mordercza miną zbliżył się do obu.
- Ginny! - wykrzyknęli obaj jak na komendę.
- Tak, jasne, zwalać na niewinna dziewczynę - zaczął krzyczeć Blaise gdy tuz za sobą usłyszał głosik niewinnej dziewczyny.
- O kaczuszka wybuchła... to chyba przez ten spirytus z lodówki...
- Że co? – spytał Zabini. – Chcesz powiedzieć, że jednak to ty dodałaś do kaczki, która już pływała w winie jeszcze pół litra spirytusu?
- Wydawało mi się, że ona jest taka... sucha – Virginia uśmiechnęła się nieśmiało.
- No właśnie, miała w sumie rację... – zaczął Draco, ale nie dokończył, bo zielonooki mieszkaniec rezydencji spiorunował go wzrokiem.
- Sucha - wysyczał Blaise. – Sucha, powiadasz – popatrzył z żądzą mordu na pannę Weasley. – A wiesz, co będzie teraz ze mną, gdy stary to ujrzy? Ja na pewno suchy nie zostanę – jego głos był bardzo niski i niebezpiecznie cichy. – Wpuściłem troje kucharzy od siedmiu boleści do kuchni i mam demolkę...
- Przecież to ona – Malfoy junior oskarżycielsko wysunął palec, w kierunku Ginny.
- Bo uwierzę, że ty byś nie wlał spirytusu do kaczki, gdybyś o nim wiedział i miał go pod ręką, Smoku – stwierdził Blaise z irytacją.
- No, nie mówimy, że spirytus był złym pomysłem – oświadczył Lucjusz. – Widocznie temperatura wyjściowa była za wysoka – dodał z miną znawcy.
- Nie wiem, który z was jest głupszy, wujku – oświadczył z żalem Zabini. – To ja odpowiem za zniszczenia, a ty Weasley zapłacisz mi za to!
Ginny zrobiła dzióbek z ust, bo poczuła jak wargi jej drżą, ale się nie odezwała. Nie dość że została dotkliwie poparzona, to chcieli jeszcze na nią zwalić całą winę, mimo że doskonale wiedzieli o spirytusie i to poparli, a Blaise oczywiście oskarżył ją.
- Co, zamierzasz ryczeć? – spytał Zabini.
- Nie, już się przyzwyczaiłam, że wszystko jest moją winą i za wszystko muszę przepraszać i płacić – poczuła się jeszcze gorzej, odwróciła się i wymaszerowała z kuchni. Wszyscy trzej mężczyźni mieli głupie miny, a Blaise chyba najgłupszą. Poniosło go z tym „płaceniem”. Doskonale sobie zdawał sprawę, że oni i tak, wcześniej czy później, dorwaliby spirytus.
- Świnie - powiedziała Hermiona i odwracając się na pięcie wymaszerowała z kuchni za Ginny.
- Chyba przesadziłem - mruknął Blaise.
- O, chwilę, przecież nic się nie stało.
- Smoku, albo się zamkniesz, albo to ty, zamiast swego ojca pokryjesz remont kuchni.
- Jak to ja - powiedział Lucjusz, niepomiernie zdziwiony - przecież ta kuchnia wcale źle nie wygląda, jaki remont?
- Wujku! Czy ty nie widzisz, że rozje*baliście cały piec?! - Blaise nie chciał podnosić głosu na Lucjusza, ale psychicznie nie wytrzymał. – Tego żadne zaklęcie dobrze nie naprawi. To piec magiczny, nie mugolski i kiedy się rozwalił, rozwaliły się wszystkie magiczne udogodnienia bo był przeze mnie i mojego ojca konstruowany ze zwykłego pieca!
Lucjusz patrzył na syna swojego przyjaciela z ukosa.
- I ja mam za to płacić? – spytał ze złośliwym uśmiechem. – Mówisz mi takie rzeczy, wiedząc, że wiem z kim spędzacie Sylwestra?
- Tak, bo wiem, że jesteś honorowy – odrzekł z powagą Zabini. - A po za tym, jakby się ciocia dowiedziała, co zrobiłeś z moja kuchnią...
- To by stwierdziła, że sam sobie jesteś winny, wpuszczając mnie do niej!
- Powiedziałbym, że sam mnie zmusiłeś i jak sadzisz, komu by uwierzyła?
Lucjusz spojrzał się na syna, następnie na chrześniaka i z dziwną mina wyciągnął książeczkę czekową.
- Nicponie – szepnął. – Wiecie, że i tak bym nie wygadał – dodał, wręczając czek do Gringotta, opiewający na sumę stu galeonów, Blaisowi, który się lekko zarumienił.
- Wujku, ja wiem, że jesteś w porządku, ale jeśli chodzi o gotowanie...
- W porządku, Blaise – Lucjusz uniósł dłonie w pokojowym geście. – Rozumiem. Ty i moja małżonka należycie do konserwatystów kuchennych, ale tacy ludzie jak ja, Draco, czy panna Weasley osiągnęliśmy wyższy stopień rozwoju kulinarnego. My wiemy, że bez ryzyka, w tym małych wybuchów, nie będzie postępów w sztuce kulinarnej
- Tak wujku, tak - mruknął Blaise i dla bezpieczeństwa wyprowadził obu Malfoyów z cennych resztek swej cennej kuchni.
Kiedy ulokował ich już w salonie udał się na poszukiwania dziewczyn z zamiarem przeproszenia jednej z nich. Nie wiedzieć czemu od razu skierował się do własnej sypialni i trafił w dziesiątkę gdyż właśnie tam znajdowali się Ginny, Hermiona i...Przecinek.


***
Z Przecinkiem było tak...
Uciekł pod stół w salonie, gdzie z silnie bijącym ze strachu sercem zabrał się za mięso. Gdy już spożył porwany z kuchni plaster i poczuł się pełny, postanowił zwiedzić rezydencję. Ruszył więc po schodach na górę, pilnie rozglądając się na boki, czy nie dojrzy jakiegoś KOTA. Na jego szczęście upojony wódeczką Krzywołap spał gdzieś w kącie, a Zimmy była na dworze.
W końcu dotarł do uchylonych drzwi sypialni gospodarza i ujrzał jak jedna z dwunożnych istot pochlipuje cicho a druga ją pociesza. Jako pies o wielkim sercu postanowił pomóc Hermionie w pocieszaniu Ginny i z przyjaznym piskiem zaczął ładować się dziewczynie na kolana, na co Virginia zareagowała krzykiem i strachem, a biedny Przecinek zamarł i przekrzywił łeb.
- No i dlaczego krzyczysz? - pytały jego brązowe ślepka wpatrzone w zapłakana dziewczynę. - Przecież ja ci nic nie zrobię.
Niestety do Ginny to psie przesłanie jakoś nie chciało dotrzeć.
Blaise, oceniając po męsku sytuacje, wyrzucił psa i delikatnie wyprosił Hermionę po czym usiadł koło Giny, niepewnie się uśmiechnął i powiedział.
- Jestem kretynem... wybacz mi.
Ginny popatrzyła na Blaise'a z wyrzutem.
- Bywasz kretynem, czasami... - powiedziała niepewnie i chłopak łagodnie się do niej uśmiechnął.
- Przepraszam - powtórzył i pocałował ją delikatnie. - Byłem zdenerwowany, przepraszam.
- Już dobrze - po chwili powiedziała Giny i uśmiechnęła się do Blaisa - A będę mogła...
- Nie!
- Ale ja nawet...
- Virginio, nie będziesz mogła wejść więcej do kuchni moich rodziców.
- Nawet wejść? - zdziwiła się dziewczyna. W jej oczach była niemal rozpacz.
- JA już nie zrobię nic źle - oznajmiła i spojrzała na niego z rozbrajającą szczerością. Blaise poczuł jak zaczyna mięknąć i westchnął
- No dobrze, będziesz mogła gotować z Hermioną, albo ze mną. Ale w żadnym wypadku nie z Draconem.
- Umowa stoi - Virginia rozpromieniła się, uściskała Blaisa i ucałowała go soczyście w policzek.
- Jesteś kochany.
- Powiedz to moim starym jak wrócą, może dzięki temu przeżyje.
- Oj, co się martwisz, przecież pomożemy ci sprzątać.
- Pchełeczko ty mi możesz pomóc w pozbyciu się stresu...seksualnego...
- A to jest coś takiego jak stres seksualny? A ja myślałam, że napięcie seksualne.
- O, jakaś ty mądra się zrobiła. Powiem inaczej... możesz mi pomóc pozbyć się stresu za pomocą seksu - Zabini wyszczerzył się radośnie, a Virginia posłała mu krzywy uśmiech.
- Tylko o jednym....
- Czy ja mówię, że teraz? Czy ja mówię, że dziś? Ja ci tylko tłumaczę, że jak już mi pomagasz, to właśnie tak, a nie majstrując w kuchni. - Dziś nie da rady - chłopak zrobił smutną minę. - Trzeba kolację przygotować, ale w nocy..
- W nocy, to ty będziesz padnięty, spity i pójdziesz spać - oznajmiła Ginny.
- Weasley, chciałem nieśmiało zauważyć, że w tym towarzystwie to ty masz najsłabsza główkę... może dlatego, że najmniejszą...
- Gbur - pisnęła Ginny i wybiegła z sypialni kierując swe kroki do salonu, gdzie przebywała reszta ekipy, a biedny chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć, na coś tak niesprawiedliwego. On przecież nie był gburem tylko szczerym młodzieńcem.

****
Tymczasem w salonie Hermiona pilnowała wszystkich członków rodziny Malfoy <łącznie z psem> i zaśmiewała się z anegdotek Lucjusza. Ona się śmiała, a Draco z minuty na minutę robił się coraz bardziej czerwony. No bo kto z nas lubi słuchać o swym dzieciństwie, szczególnie gdy słucha się tego w towarzystwie kogoś, na kim człowiekowi w jakikolwiek sposób zależy.
"Stop" - pomyślał Draco Malfoy. - "Jak to zależy mi na Granger?"
Normalnie, zależy ci na Hermionie - usłużnie podpowiedział wewnętrzny głosik.
"Właśnie tak, lubię ją i mi się podoba, i nie pozwolę, żeby słuchała tych bzdur, takich ja ta, kiedy poszedłem nago do sąsiadów żeby...."
- Tato, NIE! - wrzasnął ze złością i zażenowaniem, a Lucjusz i Hermiona spojrzeli na niego z rozbawieniem.
- Tato, nawet się nie waż o tym wspominać! Przysięgam, że jeśli to zrobisz to...
- To co, synu? - Lucjusz z ciekawości przechylił głowę. Jeszcze nigdy nie widział swego syna tak... tak... no cóż tak zakochanego. Bo on, jako mężczyzna z wieloletnim doświadczeniem w sprawach miłosnych, potrafił rozpoznać te oczywiste oznaki.
- Będziesz złośliwą bestią -oświadczył buńczucznie Draco.
- Ej, nie zachowuj się jak małe dziecko - Hermiona wzruszyła ramionami. - Chcę się pośmiać.
Draco odczuł to jako zniewagę, zrobiło mu się wręcz przykro. Właśnie sobie uświadomił, że mu na niej zależy, a ona z rozpromienioną miną oznajmiła mu, że ma ochotę się z niego śmiać.
- Okey - oświadczył bardzo cicho - Tylko śmiejcie się ze mnie bez mojej obecności - oświadczył zimno i wyszedł trzaskając drzwiami.
Lucjusz już miał się podnieść i pójść za synem, gdy Hermiona szybko za nim wybiegła. Znalazła go siedzącego na schodach przed domem. Przytulał do siebie Przecinka. Chłopak nie zwracał uwagi na to, że jest zimno, a śnieg pada coraz mocniej, było mu przykro i uważał że ojciec go ośmieszył.
- Draco... ja wcale się z ciebie nie śmiałam.
Spojrzał na nią zimno i nie raczył odpowiedzieć. Nie widział dlaczego, ale zrobiło mu się cholernie przykro. Hermiona zdała sobie nagle sprawę, jak to wygląda z jego punktu widzenia. Kucnęła przy nim i odruchowo pogładziła go po policzku. Draco odsunął się i popatrzył na nią nieufnie.
- - Draco, ja naprawdę nie śmiałam się z ciebie, tylko z twoich przygód jako małego chłopca, to nie to samo. Nie chciałam ci sprawić przykrości.
- Jasne.... - w jego głosie był żal, ból i ogromne pokłady gorzkiej ironii.
Hermiona westchnęł przeciągle
- Draco, ale nie tylko ty masz na swoim koncie takie rzeczy - zaczęła go przekonywać - ja tez robiłam straszne głupstwa.
- Niby jakie?
- Obcięłam się na łyso - powiedziała patrząc się prosto w jego rozszerzone ze zdziwienia oczy.
- Co? – Draco zamrugał, był w ewidentnym szoku.
- No, po prostu obcięłam się na zero, gdy miałam dziesięć lat. Miałam taką ochotę - wzruszyła ramionami i zarumieniła się lekko. – Rodzice do dzisiaj wspominają to na wszystkich zjazdach rodzinnych i mają niezły ubaw.
- No, w sumie to się nie dziwię – Draco odzyskał pewność siebie i swoje złośliwe natchnienie. – Do dziś ci zostały niezdrowe zapędy z dzieciństwa, szczoteczko - spojrzał znacząco na jej fryzurę. Czyżbyś już w wieku dziesięciu lat była niepraktyczna? – na jego twarzypojawił się triumfalny uśmieszek.
- Nie nazwałabym tego w ten sposób – Hermiona lekko się zarumieniła. Wyglądała na urażoną. – Za to ty na pewno swoje jadowite poczucie humoru wyssałeś z mlekiem matki.
- To jest dziedziczne - pochwalił się Draco i długo się nie zastanawiając pocałował Hermionę w policzek.
Nim dziewczyna zdąrzyła w jakikolwiek sposób zareagowa,ć Przecinek, który w zachowaniu swego pana dostrzegł zrozumiałą tylko dla niego zachętę do zabawy rzucił się na Hermionę i zaczął ją lizać po twarzy.
- Malfoy, weź ty to ze mnie!
- Ale wiesz Herm.. to jest dosyć groźny pies i może mi krzywdę zrobić.
- Tak, bardzo groźny! Przecinek złaź - Hermiona nie mogła w żaden sposób pozbyć się ogromnego cielska, a Draco wcale nie zamierzał jej pomagać.
- Jesteś cała obśliniona - stwierdził radośnie.
- Kici, kici - syknęła z Hermiona i ze złośliwą satysfakcją obserwowała, jak Draco rumieni się po cebulki włosów, a jego wojowniczy Przecinek rozgląda się trwożnie dookoła w poszukiwaniu zagrożenia. W poszukiwaniu KOTA.
- To jest podłe. To jest, to jest...
- To jest typowo ślizgońska zagrywka, prawda Dracusiu? - powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się złośliwie.
- Granger, czy ty chcesz typowo.. ślizgońskiej zagrywki? - powiedział Draco i ulepił śnieżną kule.
- Nie odważysz się, Malfoy!
- No to zobaczysz, Granger...
- Nic nie zobaczę, Mal.... - kula walnęła ją prosto w pierś - ...foy - dokończyła z niedowierzaniem patrząc na zadowolonego z siebie blondyna.
Wstała z zamiarem oddania Draconowi, ale Przecinek uznał rzucanie kulami za świetną zabawę i zachętę do harców, więc nie dane jej było zemścić się od ręki. Ciężkie cielsko dobermana wbiło ją w najbliższą zaspę, a pies poszczekiwał i piszczał z uciechy skacząc dookoła niej, liżąc, i nie dopuszczając do tego, by wstała, z radością wpychając ją przednimi łapami z powrotem w zaspę, gdy tylko uniosła się trochę na łokciach.
Draco długo się nie zastanawiając przyłączył się do swego strachliwego psa i zaczął nacierać Hermionę śniegiem. Dziewczyna próbowała się wyrwać dwóm napastnikom, ale była od nich dużo słabsza. Nagle usłyszała cichy krzyk Dracona i chłopak został od niej brutalnie oodciagniety. Z początku nie wiedziała co się dzieje, dopiero po chwili zauważyła, że nadeszła odsiecz. Lucjusz Malfoy, który od dłuższego czasu obserwował poczynania syna postanowił się trochę pobawić. I teraz to Draco, a nie Hermiona był nacierany śniegiem.
- Mordercy - krzyknął głośno, za co dostał następną kulka miedzy oczy.
- Potwory!
- Coś ci się blondasku nie podoba? - zapytała Hermiona i ze złośliwym, zupełnie nie gryfońskim uśmiechem, nasypała mu śniegu za kołnierz.
- Pożałujesz czarownico jedna...
- Jasne, synu, jas...
Lucjusz nie dokończył gdyż Ginny, która razem z Blaisem wyszła na dwór postanowiła pomóc biednemu Smokowi i rzuciła śniegiem w Lucjusza, po czym schowała się za Zabiniego. Biedny chłopak oberwał w odwecie i tak ponownie zaczęła się wielka walka na śnieżki, gdzie każdy był wrogiem każdego, a najlepiej bawił się Przecinek, gdyż żaden z kotów na śnieg przecież nie wyjdzie.
(Chyba....)

***


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   Zmowa Dziewic   06.01.2005 09:50
Raillie   Świetne opowiadanie! Najlepsze jakie Twoje...   06.01.2005 16:13
Silda   Niewyczerpana inwencja twórcza Kit ^_^ Jedno m...   06.01.2005 16:46
sonka  
QUOTE   06.01.2005 16:47
Myśka  
QUOTE   06.01.2005 17:09
AtA_VH   heh... kiedy zobaczyłam, że jest kolejny ff Ki...   06.01.2005 18:06
Tajemnicza   Gratuluję wam dziewczyny tego opowiadania. Mim...   06.01.2005 23:14
Magya   Bardzo mi się podoba. Literówek nie zauwa[colo...   07.01.2005 15:06
Raillie   Heh... Ja napisalam jakies badziewko, ktore ju...   07.01.2005 17:07
Magya   Wiem, wiem Raistlin   Nawet bez podpisu autora(przepraszam autorek) ...   07.01.2005 20:33
Hermione   kolejne cudowne :D czytam,czytam i chce więcej ...   08.01.2005 10:28
Kitiara   Skromne Party
Wieczorem Ginny przyszła ...
  08.01.2005 19:30
Magya   Fajnie, że kolejny part już jest :D Part bardzo do...   08.01.2005 19:50
Nimfka   Uff, przebrnęłam. I podobało mi się.
Czyt...
  08.01.2005 20:52
Morgiana   ech, ile można czytać bliźniaczo podobnych, słowny...   08.01.2005 21:38
Kitiara   Morqiano Droga, a niepomyślałaś, ze mogłyśmy n...   09.01.2005 08:07
Myśka   A mnie się to opowiadanie podoba. Szczególnie ...   09.01.2005 13:42
Hermione   nadal wspaniałe Pottermenka   Wydaje sie ze Kit albo nie wie o wznowieniu pracy ...   18.04.2005 18:26
Tom   Kit wie, ze Magiczne odzylo - dawala 10tego dwa dn...   18.04.2005 20:50
corka_ciemnosci   Opowiadanie jak najbardziejmi się spodobało. Widzę...   19.04.2005 08:25
Aoshi_Noir   Zal rozstawac sie z tym opowiadaniem ale wszystko ...   22.04.2005 22:06
Tenebris69   Kit chyba zapomniała o aktualizowaniu "Zm...   23.04.2005 11:04
Kitiara   Przepraszam za brak aktualizacji, ale miałam ostat...   23.04.2005 15:34
Myśka   :* dzięki, naprawdę. zuch dziewczyny!   23.04.2005 16:12
corka_ciemnosci   Miło czytać, że pojawi się nowy odcinek... Ja z pr...   23.04.2005 18:38
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   23.04.2005 21:33
Tenebris69   Ach, zakład! Jak to dawno temu było! Oczyw...   23.04.2005 21:54
corka_ciemnosci   No bardzo ciekawie się zapowiada... Nie wytrzymam,...   24.04.2005 13:18
Kitiara   Przepraszam ale na Maila nie wysyłam. Skoro wkleja...   25.04.2005 10:33
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   26.04.2005 10:48
x_hesper_x   Ach, Ach, ach! <jupi!> Hes sie ciesz...   26.04.2005 12:35
corka_ciemnosci   Pochłonęłam dzisiaj dwa odcinki... I powiem szczer...   26.04.2005 15:10
Tova Brink   Ja Cię solę, ten fick jest naprawdę świetny (a u m...   26.04.2005 18:59
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   27.04.2005 09:39
madziorek   Jesteś okropna :P Popłakałam sie na końcu :cry: ....   27.04.2005 14:01
Agulka88   Bardzo mi się podoba! Wprowadziłaś tutaj prawd...   27.04.2005 10:01
corka_ciemnosci   Ja już naprawdę nie wiem co mam pisać w o tym opow...   27.04.2005 15:27
Tova Brink   Ja też jestem bardzo usatysfakcjonowana tą częścią...   27.04.2005 18:26
Kitiara   [size=7][b]WAŻNE [b]O rany! Przepraszam, ale ...   28.04.2005 09:45
Tenebris69   A tak mi się wydawało, że czegoś mi tu brakuje. ;)...   28.04.2005 11:04
madziorek   Wybaczam ci, ale masz szybko dodac dalsze części i...   28.04.2005 17:17
esstel   Nie no opowiadanie suuuuuper, zresztą jak każde Tw...   28.04.2005 20:15
corka_ciemnosci   Świetne jak zwykle. Ja poprostu czytając nie potra...   28.04.2005 21:05
Kitiara   Owszem, działa, ale na monitor czeka i nie wie i...   28.04.2005 22:43
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   29.04.2005 09:20
Kitiara   *** Draco poprowadził Hermionę prosto do swojej s...   29.04.2005 09:24
burza13   Wspaniale, ,,mocniejsze od pozostalych", ale ...   29.04.2005 09:44
madziorek   No nie wiem ... według mnie za szybko 'pogodzi...   29.04.2005 13:58
esstel   nie no bomba! brawa dla autorek... nie uchodze...   29.04.2005 14:10
corka_ciemnosci   Tiara z głowy... Odcinki są naprawdę świetne i trz...   30.04.2005 12:14
madziorek   No i ten rozdziałek pokazał że te "dziewuszys...   01.05.2005 16:12
esstel   ff robi sie coraz ciekawszy :D czekam z niecierpl...   01.05.2005 16:34
corka_ciemnosci   No ładnie, ładnie... Opowiadanie robi się coraz ci...   01.05.2005 18:18
Darkmanka   :lol: tAKKKKK Zabini żądzi!! :D uwielniam...   01.05.2005 21:45
Tova Brink   Nie mogę się doczekać kolejnej części :P To się ro...   01.05.2005 18:54
Univien   Hmm... musze przyznać, że to jeden z najlepszych o...   01.05.2005 22:32
esstel   Kiedy będzie kolejna część bo ja sie już doczekać ...   03.05.2005 14:02
Siobhan   Bardzo fajny fick! Naprawdę wciąga, przecz...   03.05.2005 21:05
Copiczek   Piękne... Zakochałam się w tym... Kiedy nowa część...   04.05.2005 13:59
Miyu Sora Yamano   To jest niestety świetne. Niestety, bo wchodze tu ...   04.05.2005 14:18
Copiczek   No a kiedy nowa część?? :angry: Pisałaś że codzie...   06.05.2005 22:37
Eva   Nie podoba mi sie. Jest nudne, jezyk marny, charak...   07.05.2005 10:37
corka_ciemnosci   I ciśnie mi się na język stwierdzenie, że jeśli ...   07.05.2005 11:23
Child   Podejrzewam, że wyraża swoją opinię. Chociaż oczy...   07.05.2005 11:34
Eva   I ciśnie mi się na język stwierdzenie, że jeśli ...   07.05.2005 11:52
corka_ciemnosci   Jakoś nie moje klimaty, nie gustuje w płytkich k...   07.05.2005 16:16
Eva   No to idealnie trafilas jesli chodzi o to opowiada...   07.05.2005 16:37
Teodora   córka ciemności nie lubi MROKU?? :lol: :lol: :...   07.05.2005 22:20
corka_ciemnosci   Wiesz można rozpatrywac pojęcie "ciemności...   08.05.2005 11:47
Teodora   różnych? no więc jakie są te RÓŻNE ,aspekty,   08.05.2005 15:50
madziorek   Każdy wyraża swoje zdanie. Mi się ogólnie podoba. ...   08.05.2005 16:21
Child   odpowiadając na to jakże nurtujące pytanie - spójr...   08.05.2005 17:43
matoos   A teraz podajcie sobie łapki i skończcie offto...   08.05.2005 18:39
Miyu Sora Yamano   Gdzie jest następna część? Na passionate dreams ju...   10.05.2005 12:23
Serena   Zajebiste ^^ Zabini - niezłe ciacho, a i Malfoya c...   10.05.2005 20:33
Pottermenka   Kolejnego rozdzialu wciaz nie ma. Zdaje sie ze to ...   10.05.2005 21:27
Kitiara   Malfy opóźniony w rozwoju? Raczej nieco infantylny...   11.05.2005 10:12
Pottermenka   Widzisz w tej elokwencji jest zaklety czar opo...   11.05.2005 18:36
Myśka   ja błagam o zastąpienie odcinka z Przecinkiem czym...   13.05.2005 13:10
Copiczek   Czemu nie ma nowej części?? Na passionate dreams j...   15.05.2005 11:33
Kate64100   Cudownie że napisałaś, cudowne to co napisałaś, aż...   20.05.2005 19:16
corka_ciemnosci   Miałam okazję już to przeczytać, dlatego napisze t...   20.05.2005 19:18
Galia   Świetnie :D Zazwyczaj przeszkadza mi niekanoniczno...   20.05.2005 20:13
Serena   Super ^^ Bardzo fajnie przedstawiasz Lucjusza. Pod...   20.05.2005 22:36
psychodeliczna   Ciągła akcja [to się chwali]. Trochę za dużo prze...   21.05.2005 09:46
Serena   Nie jest źle. Przekleństwa jakoś mnie nie rażą, do...   21.05.2005 13:00
Majka   Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty dość spor...   05.06.2005 15:18
Eva   Łojesuu, ale to nudne jest. No przepraszam, ale n...   06.06.2005 15:29
Kitiara   *** - Ale jaja – stwierdził przemoczony Drac...   09.06.2005 09:12
psychodeliczna   Trudno mi powstrzymać się od rzucenia niezbyt inte...   12.06.2005 00:10
Tharna   Ja również :P Moja drukarka zatrzymała sie z br...   12.06.2005 10:10
Kolesia   to nijest świetne tylko boskie. dawaj next parta   14.06.2005 16:55
Dorcas Ann Potter   Bardzo wciągające opowiadanie. Jedno z waszych naj...   14.06.2005 20:12
yasmin   Gasz... Ten fik jest prześmieszny. Bardzo lubię cz...   21.06.2005 18:25
Majka   Eee, nie żeby nabijać [ja? nabijać?...   23.06.2005 22:38
Myśka   kur.wa czy może być wreszcie spokój? załóżcie sobi...   24.06.2005 16:34
Broken Wing   Ta mała jest tak zajadła, że głowa boli. Niczym p...   24.06.2005 20:35
3 Strony  1 2 3 >


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.11.2024 02:30