Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 20.06.2005 16:06
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ale mam nadzieję, że się nie zanudzicie


ROZDZIAŁ 8
Dlaczego?



W czwartek po lekcji transmutacji Harry’ ego zatrzymała profesor McGonnagal. To, co mu zaproponowała trochę zbiło go z tropu. Wcześniej na pewno by się ucieszył. Kiedyś chciał być taki, jak jego ojciec. Przystojny, rozrywkowy, miły. Teraz jednak zrozumiał, że nigdy nie będzie taki jak Rogacz. Co więcej, nie chciał być jego idealną kopią. Miał przecież swoje własne życie i swoje problemy.

Minerwa McGonnagal, mimo iż w zawodzie nauczyciela pracowała od ponad dwudziestu lat nie mogła nadziwić się zmienności ludzkiego charakteru. Nie sądziła też, że Harry Potter może tak po prostu odmówić.

- Tak, pani profesor. Wiem, co mówię.

- Ale dlaczego?

- Nie chcę być taki jak mój ojciec. Poza tym nie jestem już w drużynie, prawda?

- Dyrektor wydał pozwolenie na twoją grę.

- Przecież to jest teraz miejsce Ginny.

- Rozmawiałam z panną Waesley. Zgodziła się zrezygnować z pozycji szukającego. Powiedziała, że woli być ścigającą.

- No cóż. Mogę zgodzić się na bycie w drużynie, ale kapitanem nie będę.

Nauczycielka nic nie mogła poradzić na upór chłopaka. Przecież to jego sprawa. Jeśli nie chce to trudno.


Ron nie mógł uwierzyć, że Harry to zrobił. Nie mieściło mu się w głowie, dlaczego jego przyjaciel nie zgodził się być kapitanem drużyny Gryfonów. Minęły już dwa dni od pamiętnej rozmowy, a rudzielec nadal nie odzywał się do Harry’ ego.

Hermina wiedziała, że między jej przyjaciółmi coś jest nie tak. Była przecież bardzo mądrą nastolatką. Nie rozumiała jednak, dlaczego Ron aż tak bardzo wścieka się na Pottera. Według niej Harry wreszcie zmądrzał i przestał zajmować się jedynie Quidichem. Nie oznacza to jednak, że nie zastanawiała się, czemu Harry odmówił. Była tego bardzo ciekawa, ale nie pytała. Jeśli Harry będzie chciał to sam jej powie.

Sam Harry nie zwracał uwagi na ciche szepty towarzyszące mu na każdym kroku. Oczywiście. Wiadomość, że chłopak odmówił przyjęcia stanowiska kapitana rozniosła się po szkole lotem błyskawicy. Powstało wiele teorii na ten temat. Jedna z ciekawszych mówiła, że Harry nie może być kapitanem, bo jako najwierniejszy ze śmierciożerców musi stawiać się na każde skinienie swego pana. W związku z tym nie mógłby prowadzić regularnych treningów. Na Rona w ogóle nie zwracał uwagi. Kiedyś na pewno mu przejdzie – myślał.

Severus Snape nie należał do osób, które łatwo dają się zaskoczyć. Teraz musiał przyznać, że jest jednak ktoś, komu udaje się to zrobić. Harry Potter. Tak… ten chłopak ma w tym polu olbrzymi talent i może się poszczycić kilkoma sukcesami. Snape w przeciwieństwie do większości osób miał ten przywilej, że wiedział, dlaczego Potter nie chciał być kapitanem. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Draco Malfoy był zrozpaczony. Sam został kapitanem Ślizgonów i miał nadzieję na starcie z Potterem. Po prostu chciał się przekonać, który z nich jest lepszym taktykiem i organizatorem. Teraz nie miał już tej szansy.

Dyrektor szkoły, Albus Dumbledore był zdziwiony. Myślał, że Harry ucieszy się z możliwości zostania kapitanem. Harry ucieszył się, owszem, Ele tylko z powrotu do drużyny, choć i co do tego pomysłu miał obiekcje.

Zdawało się, iż jedynymi osobami całkowicie ignorującymi sprawę są nowi. Był to jednak tylko pozór. Jak większość uczniów byli tym zaaferowani, ale nie dawali tego po sobie poznać.

Skończyło się na tym, że to Ron został kapitanem. Harry powiedział nauczycielce, że jedyna osoba jaką widzi na tym stanowisku to właśnie jego rudowłosy kolega.

- Bo jest świetnym taktykiem – tłumaczył – i Quidich jest dla niego sposobem na życie.


Harry siedział przy jednym ze stolików w bibliotece. Była niedziela a on próbował napisać wypracowanie z eliksirów. „ Liść laurecji pospolitej – właściwości i zastosowanie” taki temat miał opracować. Jeszcze w wakacje nie sprawiłoby mu to problemu, ale teraz było inaczej. Hermina również nie chciała mu pomóc.

- Musisz zacząć pracować systematycznie – mówiła. – Jeśli będziesz leniuchował do niczego nie dojdziesz.

Teraz zapewne siedziała w Pokoju Wspólnym i tłumaczyła Ronowi zawiłości zaklęcia spowolnienia czasu. Swoją drogą to dziwne, że przestała całe dnie spędzać w bibliotece. Zamiast tego swój czas wolny dzieliła między Harry’ ego i Rona. Z tym, że rudzielcowi poświęcała go nieco więcej. Nie oznacza to wcale, że przestali się kłócić. Można się nawet posunąć do twierdzenia, że ich wymiany zdań nabrały nieco pikanterii.

- Cześć.

- Cześć – odpowiedział nie podnosząc głowy.

Przez chwilę panowało milczenie.

- Znam kogoś, kto ci z tym pomoże – została podjęta kolejna próba porozumienia.

Harry spojrzał na swego rozmówcę. Był to brązowowłosy chłopak. Miał brązowe,
melancholijne oczy, które w jakiś sposób wwiercały się w umysł człowieka. Kiedy się na nie patrzyło można było zapomnieć o wszystkich kłopotach.

- Pablo, prawda? – Zapytał czarnowłosy.

Skinienie głowy.

- Dlaczego sądzisz, że potrzebuję pomocy?


- Bo zazwyczaj siedzisz z rudzielcem i tą całą Granger – powiedziała czarnowłosa dziewczyna, która pojawiła się niewiadomo skąd. Ubrana była w czarne spodnie z kieszeniami i biały dopasowany t – shirt. Gdyby nie różdżka wystająca z jednej z kieszeni, z powodzeniem można by wziąć ją za mugolkę.

Bezceremonialnie dosiadła się do stolika, przy którym usiłował pracować Harry.

- I?

- Prawie, ale przerwałaś.

- Może źle się do tego zabierasz? – Nie czekając na odpowiedź kontynuowała. – Teraz ja spróbuję.

Harry udawał, że pisze. Tak naprawdę słuchał wymiany zdań bardzo uważnie. Mógł się pozbyć wielu swych dotychczasowych nawyków, pominąwszy jeden. Ciekawość. To ona nieraz wpakowała go w tarapaty, ale równie często pomagała przetrwać trudne chwile. Problem polegał na tym, że z tej rozmowy nic nie rozumiał. Jedyna rzecz, jaką udało mu się wywnioskować to fakt, że mówią o nim. Ciekawe tylko, dlaczego w taki sposób, jakby go tam w ogóle nie było.

- Widzę, że czytałeś podręcznik – odezwała się dziewczyna.

Harry postanowił udawać, że nie ma o niczym pojęcia.

- O co ci chodzi? – Zapytał najbardziej obojętnym tonem, na jaki było go stać w chwili obecnej.

Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła.

- Kpisz, czy o drogę pytasz? Chodźcie – rzuciła na odchodnym.

Potter patrzył jak Pablo dźwiga się z krzesła. Gdy był już przy zakręcie odwrócił się i mruknął.

- Jeśli chcesz zaspokoić swoją ciekawość to radzę ci pójść z nami… I weź ze sobą pergaminy – dodał po namyśle.

Harry siedział jak spetryfikowany. Nie mógł się zdecydować. Z jednej strony bardzo chciał iść z nimi, z drugiej nie wiedział, czego się może spodziewać. Po chwili zastanowienia wybrał pierwszą opcję. Wstał, zebrał wszystkie pergaminy, pióro i kałamarz. Wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Carmen i Pablo czekali przy wyjściu. Gdy tylko chłopak się pojawił skinęli mu i pokazali, że ma iść za nimi.

Dziewczyna poprowadziła ich na siódme piętro. Podeszli do obrazu jakiejś starej czarownicy ubranej w zieloną szatę. W tle widać było smoka zionącego ogniem. Zlewał się on z tłem tak bardzo, że praktycznie w ogóle nie było go widać. Black wypowiedziała jakieś niezrozumiałe słowa i portret się przesunął ukazując tym samym masywne dębowe drzwi. Wyciągnęła różdżkę, przyłożyła ją do miniaturowej wielkości literek BS znajdujących się w miejscu, gdzie teoretycznie powinna być klamka. Znowu coś wymruczała, a drzwi zniknęły nie pozostawiając po sobie żadnych śladów, zupełnie jakby ich tam w ogóle nie było. Przepuściła chłopaków przodem, rozejrzała się i zamknęła zaklęciem przejście.

Harry nigdy nie był w tym miejscu. Ba, nawet na mapie tego pomieszczenia nie było. Zastanawiał się, co to za miejsce. Był to przestronny pokój z wizerunkami smoków na każdej ścianie. Pomieszczenie było okrągłe, jakby znajdowało się w jakiejś wieży. Na wprost drzwi dostrzegł schody prowadzące zarówno w górę jak i w dół. Odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy. Odpowiedziały mu uśmieszki w stylu „ale – ja – i – tak – wiem – więcej”.

- Witaj w hogwardzkiej kwaterze Bractwa Smoka.

- Gdzie? – Zapytał lekko zdezorientowany Harry.

- Słyszałeś. Przysięgnij, że nikt, nawet twoi przyjaciele, nie dowiedzą się o tym miejscu, ani o rozmowie, jaką tu przeprowadzimy.

- Przyrzekam – sam nie wiedział, czemu to powiedział. Musiał przyznać, że ciekawość zżerała go od środka i jeśliby nie rzucił jej jakiegoś łakomego kąska to… Wolał o tym nawet nie myśleć.

- Wiesz, co to jest Bractwo Smoka?

- Trochę o tym słyszałem.

Machnęła różdżką i pojawił się stolik oraz cztery fotele. Kolejne machnięcie i stolik został zapełniony kilkoma butelkami piwa kremowego i słodyczami. Usiedli na dużych i wygodnych fotelach z czarnej skóry. Po chwili dołączyła do czwarta osoba, Angelica White.

- Więc wy wszyscy…?

- Tak, ale nie o tym będziemy teraz mówić – odezwał się milczący do tej pory Pablo.

- Założę się, że „Historii Hogwartu” nie czytałeś. Powiem, więc w skrócie. Założyciele odkryli, że nie wszyscy czarodzieje są równie silni magicznie. Zdarzało się, że mugolak był silniejszy od czysto-krwistego. Postanowili powołać do istnienia stowarzyszenie mające na celu opiekę i szkolenie takich dzieciaków. W roku 1881 rozwiązano je. Ministerstwo tłumaczyło, że jest ono niebezpieczne, bo zrzesza najpotężniejszych czarodziejów. Potajemnie działało ono jednak nadal. W ten sposób powstała swego rodzaju elita elit. Masz jakieś pytania?

Harry milczał przez chwilę. W głowie miał prawdziwy mętlik. Chciał zadać mnóstwo pytań. Niewiele rozumiał z całej tej sytuacji i chętnie dowiedziałby się, o co chodzi. Domyślał się jednak, że niewiele więcej mogli mu powiedzieć. Przez chwilę analizował swoje wątpliwości. W końcu zdecydował się zapytać o to, co go najbardziej dręczyło.

- Tak. W jaki sposób selekcjonuje się takie dzieci?

- Jeśli czarodziej jest potężny to z czasem nagromadzona w nim energia chce się wydostać na zewnątrz. Nazywa się to wybuchem mocy. Występuje między trzynastym a szesnastym rokiem życia. Powodują go zazwyczaj silne przeżycia emocjonalne.

Harry musiał przetrawić otrzymane informacje. Teraz pozostały już tylko dwa nurtujące go pytania.

- Dlaczego ja?

- Dumbledore ci nie powiedział? – Zdziwiła się Angelica. – Powinien był powiedzieć. Prawda?

Odpowiedziało jej energiczne kiwanie głowami.

- Kiedy miałeś trzynaście lat przez przypadek nadmuchałeś swoją ciotkę.

- Skąd o tym wiesz?

- Wiemy o tobie więcej niż ci się wydaje – odezwał się Pablo.

- Byłeś wtedy wzburzony i nastąpił wybuch. Dumbledore nie zgodził się wtedy na twoją edukację w naszych szeregach. Teraz masz szesnaście lat i sam możesz podejmować za siebie decyzję. Poza tym w wakacje miał miejsce kolejny zryw i od razu ostrzegam, że będzie jeszcze jeden. Coś jeszcze?

Teraz albo nigdy – pomyślał Harry. Musiał o to zapytać. Po prostu musiał. Odkąd usłyszał jej nazwisko na uczcie powitalnej rzadko zdarzało mu się myśleć o czymś innym.

- Czy ty… - zwrócił się do czarnowłosej dziewczyny.

- …jesteś córką Syriusza Blacka? Nie, choć przyznaję, że jesteśmy rodziną. Widziałeś kiedyś drzewo genealogiczne rodziny Blacków? Jeśli tak, to zapewne wiesz, że niektóre osoby zostały z niego wykluczone. Podobnie było z moim prapradziadkiem ze strony ojca. Nie chciał przystąpić do Grindewalda, więc go wygnali. Wyjechał do Australii i tam już pozostał. Jestem, więc kuzynką Syriusza, w którejś tam linii. Więcej wiedzieć nie musisz. Przynajmniej na razie. Jeśli chcesz to Angel pomoże ci z eliksirami.

Harry po zastanowieniu przystał na propozycję. I tak nie miał, co liczyć na Herminę, zwłaszcza przez najbliższe kilka godzin. A wydawało mu się, że blondynka jest chętna do pomocy. Dziewczyna wstała i poszła w stronę schodów. Potter wstał z fotela i ruszył w ślad za Angelicą. Poprowadziła go w górę, a dokładniej na sam szczyt wieży.

Jego oczom ukazała się okazała biblioteka. Książki ustawione były od ziemi do sufitu. Każdy regał był podpisany. Na jednym widniał napis „ZIELARSTWO” a zaraz obok niego „ELIKSIRY”. Właśnie tam skierowała się nastolatka. Harry’ emu kazała usiąść przy okrągłym stole stojącym na środku pomieszczenia, a sama zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu odpowiedniego woluminu.

Harry rozglądał się ciekawie dookoła. Jego uwagę przykuła część biblioteki poświęcona czarnej magii, ale nie w taki sposób jak mówią o niej podręczniki. Bardziej wyglądało to na Dział Ksiąg Zakazanych w miniaturze.

Dziewczyna podeszła do stołu. Uchwyciła zdziwione spojrzenie Harry’ ego.

- To nasza prywatna biblioteka – wytłumaczyła. – Mamy w niej dostęp do absolutnie wszystkich książek. Jeśli cię to zainteresuje, to powiem ci, że kwatera to ukryta wieża. Dostęp do niej mają jedynie członkowie Bractwa, lub, jak w twoim przypadku, osoby, które dopiero stanął się jednymi z nas. Tak w ogóle to jest tu dużo więcej pomieszczeń, ale o nich dowiesz się w swoim czasie. A teraz zabierajmy się za te nieszczęsne eliksiry.

Pracowali tak przez ponad dwie godziny. Po raz pierwszy od pięciu lat, Harry mógł się pochwalić samodzielnie napisanym wypracowaniem z eliksirów. W tym momencie należy zaznaczyć, że Angelica, w przeciwieństwie do Hermiony, nie pokazywała, że wie więcej. Wręcz przeciwnie. Naprowadzała Harry’ ego na właściwe tory rozumowania i pozwalała samemu dojść do odpowiednich wniosków. Na koniec współpracy uśmiechnęła się i powiedziała:

- Gdybyś tylko bardziej się postarał…

Zeszli na dół. Carmen i Pablo stali naprzeciwko siebie patrząc sobie głęboko w oczy. Albo nie zauważyli przyjścia pozostałej dwójki, albo byli zbyt skupieni by cokolwiek zauważyć. Angelica wskazała Harry’ emu fotel, sama zapadła się w drugim. Zaczęła sączyć piwo kremowe.

- To trochę potrwa – wyjaśniła półgłosem.

Harry postanowił wziąć z niej przykład. Rozsiadł się wygodnie i patrzył na ten niemy pojedynek. Nie za bardzo rozumiał jego zasady, ale domyślał się, o co może w nim chodzić.

- Śmierć – odezwał się brązowowłosy chłopak.

Carmen skinęła głową.

- Zrobimy teraz przerwę. Nie chcę, żebyś mi się tu przekręcił. Jasne? – Nie czekając na odpowiedź kontynuowała. – Harry – popatrzyła na zielonookiego – tutaj minęło kilka godzin, ale na zewnątrz raptem parę sekund - widząc pytające spojrzenie chłopaka, wytłumaczyła. – To zaklęcie pętli czasu. Poczytaj o nim, albo kogoś zapytaj. Hasło tutaj podamy ci dopiero po kolejnym zrywie, jeśli oczywiście zdecydujesz się do nas dołączyć. Tymczasem spotkamy się za tydzień. Przed tym portretem, o tej samej porze. Zgoda?

Harry pokiwał głową. Wyszedł z wieży i udał się w kierunku wieży Gryffindoru. Skinął Ronowi i Hermionie. Poszedł do dormitorium, położył się na łóżku. Musiał wszystko sobie przemyśleć i poukładać w głowie. Zdecydowanie za dużo informacji dziś usłyszał. Postanowił pójść do Hagrida, ale to później. Teraz chciał jedynie odpocząć.


Hermina zastanawiała się, co stało się jej przyjacielowi. Nie była do końca pewna, ale sprawiał wrażenie jakby właśnie usłyszał, że rok szkolny zostanie przedłużony, a on na wakacje uda się do Czarnego Pana. Jak najszybciej wyrzuciła tę irracjonalną myśl. Postanowiła, że prędzej czy później dowie się, o co chodzi.

Ron patrzył na przyjaciela z dziwnym wyrazem twarzy. Ni to troska, ni to strach. Wiedział jedynie, że jego najlepszy przyjaciel brał udział w czymś, co zmieni jego życie. Nie zdawał sobie sprawy skąd ten pomysł, ale czuł, że to prawda.


W pomieszczeniu, z którego dopiero wyszedł Harry stały trzy osoby. Wyglądały jakby za chwilę miał się skończyć świat lub wręcz przeciwnie. Jakby właśnie teraz stał się największy cud w historii ludzkości.

- Myślicie, że jest gotowy? – Zapytał Pablo.

- Jest gotowy już od trzech lat – powiedziała Carmen.

- Miejmy nadzieję, że nie wyniknął z tego same kłopoty – dodała Angelica.

Wyszli z pokoju starannie zamykając za sobą drzwi. Każde rozeszło się w swoją stronę. Wrócili do rzeczywistości. Teraz, gdy Harry zna już część prawdy będą mieli jeszcze więcej roboty.


- Harry, może tak napisałbyś referat z eliksirów? – Odezwała się Hermina w niedzielę po śniadaniu.

- Już zrobiłem – mruknął chłopak. – Wczoraj.

- Kiedy? – Dziewczyna nie kryła niedowierzania. W końcu przez ostatnie pięć lat musiała gonić swoich przyjaciół do nauki.

- Nieważne. Słuchaj, może poszlibyśmy odwiedzić Hagrida. Chciałby go o coś zapytać – szybko zmienił temat na nieco bardziej bezpieczny.

- Jasne – odpowiedzieli chórkiem jego przyjaciele.

Ron do tej pory grał z Seamusem w szachy. Teraz jednak grzecznie przeprosił. W jego przypadku słowo grzecznie ograniczało się do stwierdzenia: „Sorry stary. Dokończymy później, ok.? Obowiązki wzywają.”

Przyjaciele przeszli przez portret Grubej Damy strzegący wejścia do Wieży Gryffindoru. Niespiesznym krokiem przeparadowali przez zamek i błonia. Zupełnie jakby chcieli powiedzieć całemu światu, że ich przyjaźni nic nie rozdzieli. Nie wiedzieli jeszcze jak bardzo mylne jest to stwierdzenie.

Rubeusa spotkali przy chatce, która swoimi rozmiarami bardziej przypominała dom jednorodzinny. Po tradycyjnej wymianie uprzejmości, Harry postanowił przejść do frontalnego ataku. Z doświadczenia wiedział, że jeśli się Hagrida nie przyciśnie, zwłaszcza w sprawach naprawdę ważnych, to nic się nie dowie. Oczywiście ich duży przyjaciel był straszną gadułą, ale żeby coś z niego wydusić trzeba się było do tego odpowiednio zabrać.

- Hagridzie, pamiętasz naszą pierwszą lekcję w tym roku?

Mężczyzna zamarł na chwilę. Zachowywał się jakby obawiał się tego pytania. Spojrzał jakoś dziwnie na Harry’ ego, ale skinął głową. Wziął głęboki oddech i zapytał:

- Czego chciałbyś się dowiedzieć?

- Dlaczego powiedziałeś, że moja mama też miała rękę do zwierząt?

- Przecież udało jej się usidlić twojego ojca – Rubens próbował zmienić temat. Miał rozbiegany wzrok i ręce mu się trzęsły.

- Hagridzie, nie umiesz kłamać – stwierdził Ron.

- Dumbledore – mruknął do siebie Harry. – To Dumbledore nie pozwolił ci tego mówić. Prawda? – zapytał.

Na Boga! Skąd ten dzieciak to wie? – Pomyślał mężczyzna. Nie udało mu się znaleźć odpowiedzi. Westchnął teatralnie. Zapraszającym gestem wskazał swój dom na skraju zakazanego lasu. Sam ruszył w tym kierunku, nie oglądał się za siebie. Wiedział, że trójka Gryfonów nie spocznie, dopóki nie znajdzie odpowiedzi na dręczące ich pytania. Z dwojga złego wolał sam im powiedzieć. Wiadomo, co takim dzieciakom strzeli do łba? Jeszcze gotowi uciec ze szkoły w poszukiwaniu starych znajomych Lily, albo udać się z tym problemem do Remusa.

Hermina zastanawiała się, czemu Harry tak nagle przestał lubić dyrektora. Nie pytała jednak, bo wiedziała, że niczego się nie dowie. Potter może i był lekkomyślny, ale był też uparty jak osioł. Jeśli raz coś postanowił, trwał przy tym do końca. Zauważyła, że Hagrid coś ukrywa, ale Hagrid zawsze cos ukrywał. Robił to jednak w bardzo niefortunny sposób.

Ron nie wiedział, o co chodzi jego przyjacielowi. Harry od wczoraj zachowywał się dziwnie. Nie, żeby wcześniej było inaczej, ale teraz bardzo rzucało się to w oczy. W ogóle Potter nie był sobą odkąd wrócił do szkoły po wakacjach. Stał się jakiś taki tajemniczy i zamyślony. Najgorsze jest jednak to, że nie chce powiedzieć jemu Ronowi gdzie przebywał. Zawsze mówił, że to nieważne, albo: „Wybacz Ron. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale nawet dla ciebie nie chcę poświęcić życia tej osoby. Po prostu nie chcę mieć na sumieniu kolejnego istnienia. A ta osoba i tak jest już wplątana w wojnę.” Nie mówiąc już o tym, że w ciągu godziny udało mu się napisać wypracowanie dla Snape’ a, co we wcześniejszych latach było nie do pomyślenia.

Sam Harry bardziej był zaintrygowany tajemnicą skrywaną przez Hagrida. W normalnych okolicznościach nie dociekałby, co to jest, ale okoliczności były jak najbardziej nienormalne. W końcu sprawa dotyczyła jego rodziców, o których praktycznie nic nie wiedział.

Weszli do chaty. Hagrid zaparzył herbatę i zasiadł przy stole. Milczał przez chwilę, po czym podjął wątek.

- Masz rację Harry. To dyrektor nie pozwolił mi o tym mówić. Pozwól, że ci opowiem całą historię – dodał szybko widząc, że Harry chce o coś zapytać. – Twoja matka była diabelnie dobrą czarownicą. Z tego, co wiem jej ulubionym przedmiotem była Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie wiem, w jaki sposób, ale umiała poradzić sobie z każdym zwierzątkiem. Zaprzyjaźniła się nawet z Aragogiem. Pamiętam, że raz…


Rudowłosa dziewczyna siedziała pod drzewem nieopodal jeziora. Nad Zakazanym Lasem krążyły jakieś cienie. Z każdą chwilą robiły się coraz większe. Powoli acz nieustannie zbliżały się od szkolnych błoni. Gdy były tuż nad granicą lasu dało się dostrzec, że to pegazy. Śliczne skrzydlate konie zaczęły podchodzić do lądowania. Przerażeni uczniowie rozpierzchli się na wszystkie strony.

Dziewczyna była zbyt zajęta czytaniem jakiejś książki by cokolwiek zauważyć. Ze stanu skupienia wytrwał ją wrzask czarnowłosego chłopaka.

- Lily, uciekaj, lecą na ciebie!
Rudowłosa odwróciła się, chcąc zapewne nakrzyczeć na chłopaka. Nie wydała jednak z siebie żadnego głosu. Z przestraszonym wyrazem twarzy zaczęła cofać się w tył. Nie mogła jednak ujść daleko. Nogą stanęła w wodzie. Szybko ją jednak wyciągnęła, kątem oka zauważając bulgotanie wody.

Delikatnie stąpając po ziemi zbliżały się do niej cztery pegazy. Jeden z nich podszedł do wystraszonej nastolatki. Spojrzał jej w oczy. Przez chwilę tak trwał, poczym lekko skłonił głowę. Nieco rozluźniona dziewczyna wyciągnęła rękę i podrapała go za uszami. Odwdzięczył jej się jeszcze niższym skłonieniem. Pozostałe zwierzęta stały z tyłu przyglądając się całemu zajściu.

Lily wsiadła na grzbiet konia. Pegaz poderwał się do lotu. Zniknęli nad Zakazanym Lasem.


- … Wróciła dopiero wieczorem - zakończył swój wywód Hagrid.

- Więc moja matka też miała pegaza? – Upewnił się Harry.

- Nie – zaprzeczył mężczyzna. – To raczej on miał ją.

Harry milczał. To co przed chwilą usłyszał wprawiło go w niemałe zdziwienie. Dowiedział się już, o co chodziło Hagridowi we wtorek. Nadal pozostawało jedno pytanie: dlaczego Dumbledore nie chciał, aby Harry o tym usłyszał? Szybko jednak odpowiedziała na nie Hermiona.

Dziewczyna gorączkowo myślała. Już gdzieś o takiej sytuacji czytała. Tylko, o co dokładnie chodziło? Jak nazywało się to zjawisko? Kim są tacy ludzie? Odpowiedź przyszła sama, gdy nastolatka patrzyła na zamyślonego kolegę.

- Łowcy – mruknęła do siebie.

- Co? – Zapytały pozostałe osoby przebywające w pomieszczeniu.

- Łowcy to ludzie polujący na potwory. Legenda mówi, że ich środkiem transportu są pegazy. Jest ich niewielu, bo zostają nimi z pokolenia na pokolenie. Ale nie ma ich już od ponad dwustu lat, kiedy to zaprzestano regularnych czystek wśród nieludzi.

Harry musiał przetrawić zasłyszane informacje. Jak na jeden dzień było ich zdecydowanie za dużo. Jeśli jeszcze miał być tym, no… łowcą to normalnie się zabić. Choć jeśli zaliczyć Voldemorta do kategorii: potwory, to całkiem prawdopodobną wydaje się być powyższa kwestia. Swoją drogą – myślał Harry – całkiem ciekawie zapowiadałoby się życie łowcy. Teraz przynajmniej wiedział, dlaczego Dumbledore przemilczał tą kwestię. Tak przynajmniej mu się wydawało.

Ron był pod wrażeniem. Słyszał o łowcach od Charliego. Jego brat zawsze interesował się smokami i takimi właśnie osobami. Ludźmi, którzy wedle wszelkich norm powinni nie istnieć. No, może nie do końca ludźmi. Bardziej legendami o takich ludziach.

Hagrid w duchu musiał przyznać rację pannie Granger. Ta dziewczyna zawsze wszystko wiedziała i to ona była mózgiem tria. Bez niej Harry i Ron już dawno by zginęli, jak ze smutkiem stwierdził mężczyzna.

Hermina była z siebie zadowolona. Już któryś raz z kolei udało jej się zaskoczyć swoich przyjaciół. Brązowowłosa lubiła wszystkich zaskakiwać, może niekoniecznie wiedzą, ale z tym wychodziło jej to najlepiej.

- Hermiono – odezwał się Ron – pomogłabyś mi napisać esej na transmutację?

Dziewczyna wzniosła oczy do nieba. Westchnęła teatralnie i twierdząco kiwnęła głową. Wiedziała, o co chodzi chłopakowi. Wypracowanie pisali razem przez cały wczorajszy wieczór. Spojrzała na Harry’ ego i chyba zrozumiała, że Ron chce zostawić przyjaciela samego, aby ten mógł wypytać Hagrida nieco dokładniej. Grzecznie się pożegnali i wyszli.

Harry był wdzięczny Ronowi. To, o co zamierzał zapytać Hagrida nie powinno wyjść z tej chatki. I zdecydowanie nie było przeznaczone dla uszu jego przyjaciół.

- Jest jeszcze coś. Prawda Hagridzie?

Mężczyzna milczał. Unikał patrzenia na Harry’ ego. Chłopak przez te kilka lat, które spędził w Hogwacie na rozmowach ze swoim dużym przyjacielem nauczył się, co to oznacza. Były dwie możliwości. Mężczyzna albo kłamał, albo nie chciał czegoś powiedzieć.

- O co chodzi? – Powtórzył swoje pytanie chłopak.

- Naprawdę chciałbym ci powiedzieć, ale…

- Więc powiedz – przerwał Potter.

- Może się przejdziemy? – Zaproponował Rubeus.

Po namyśle Harry się zgodził. Obrał teraz inną taktykę. Nie będzie naciskał, w końcu jego przyjaciel i tak coś powie. Chłopak nigdy by się nie przyznał, że taki sposób wypytywania podpatrzył u Snape’ a. W ogóle w ciągu wakacji zauważył u Mistrza Eliksirów kilka ciekawych… zjawisk. Ten mężczyzna znał się na psychologii. W końcu gdyby tak nie było to, jakim cudem udało mu się zdobyć zaufanie młodego Pottera?

Wyszli przed chatkę i wolnym krokiem udali się w stronę zagrody pegaza. Zwierzę na widok Harry’ ego majestatycznym krokiem podeszło do ogrodzenia. Wyciągnęło swoją długą szyję w stronę chłopaka obrzucając przy tym pogardliwym spojrzeniem Hagrida. Potter początkowo cofnął się kilka kroków, jednak już po chwili zaczął głaskać pegaza po jego łbie.

- Hermina nie powiedziała ci wszystkiego – odezwał się mężczyzna. – Ludzie stają się łowcami z pokolenia na pokolenie, ale pegazy również dziedziczą cechy rumaków bojowych.

- To znaczy?

- Ta tutaj – wskazał ręką skrzydlatego konia – jest potomkinią pegaza twojej matki.

Harry spojrzał na konia nieco inaczej. To, co przed chwilą usłyszał wprawiło go w niemałe zdumienie.

- Jesteś tego pewien? – Zapytał, choć już znał odpowiedź.

- Tak. Pegazy nie wybierają sobie jeźdźców przypadkowo. Zazwyczaj, jeśli jedno z rodziców było łowcą i miało pegaza, to prawie na pewno jego potomek będzie należał do spadkobiercy łowcy – wytłumaczył mężczyzna. – Jak ją nazwiesz? – Zmienił temat.

- Nie wiem – przyznał Harry. – Nawet nie wiem jak szybko potrafi latać.

Jakby na potwierdzenie tych słów zwierzę poderwało się do lotu. Z zawrotną szybkością przeleciało nad głową Hagrida i Harry’ ego. Zrobiło rundę wokół zamku i już po kilku minutach z powrotem było w swoim boksie.

- Jak strzała – mruknął do siebie chłopak.

Pegaz spojrzał na Pottera swymi pięknymi oczami i delikatnie acz stanowczo kiwnął łbem. Harry popatrzył na Hagrida, który lekko się uśmiechał.

- Chyba wybrałeś dla niej imię – powiedział donośnie. – Pegazy są bardzo mądre – powiedział, widząc, że chłopak otwiera usta – Same wybierają sobie właściciela i same wybierają swoje imię. Choć inicjatywę pozostawiają czarodziejowi.

- Tak, więc od dnia dzisiejszego masz na imię Strzała*.

Zamilkł na chwilę. Zastanawiał się jak miał na imię pegaz jego matki. I czy Hagrid będzie o tym wiedział. Zamyślonym wzrokiem przyglądał się jak Strzała spaceruje w zagrodzie, co jakiś czas schylając łeb by zerwać źdźbło trawy. Jej skrzydła błyszczały srebrem. Grzywa była nieco skołtuniona, podobnie jak ogon. Przedłużającą się ciszę przerwał Rubeus.


- Przyjdź do mnie jutru po lekcjach. Dam ci coś, co może ci się przydać w pielęgnacji Strzały.

- Dobrze.

Zbliżała się pora obiadu, więc nie śpiesząc się poszli w stronę zamku. Gdy byli już u wrót wejściowych odezwał się Harry:

- Hagdridzie, jak miał na imię pegaz mojej matki?

- Grom, miał na imię Grom**. I mogę cię zapewnić, że to imię pasowało do niego jak najbardziej.


- To jest zgrzebło – tłumaczył Hagrid. – Tym się czyści konie.

Mężczyzna już od dwudziestu minut usiłował przekazać Harry’ emu swoją wiedzę na temat koni i pegazów. Trzeba przyznać, że miał ją dość obszerną jak na kogoś, kto lubuje się w słodkich potworkach.

- Hagridzie, muszę już iść. Mam lekcje – przeprosił Harry.

Cały tydzień zleciał bardzo szybko. Nastał czwartek a z nim kolejna lekcja eliksirów. Harry bał się ego dnia jak nigdy wcześniej w swoim życiu. To dziś Snape miał oddawać wypracowania. Potter, mimo iż referat miał napisany dobrze, tego był pewien, bał się reakcji Mistrza Eliksirów. W końcu nie, na co dzień najgorszy, no prawie najgorszy uczeń oddaje tak dobre wypracowanie.

Harmiona Grangrer, mimo iż była jedną z najlepszych uczennic na swoim roku nie mogła pojąć jak jej przyjacielowi w dwadzieścia minut udało się zapisać całą rolkę pergaminu. A żeby było ciekawiej należy zaznaczyć, że tematem wypracowania były eliksiry. Nie chodzi tu o to, że Harry nigdy nie napisał tak długiej pracy z tego przedmiotu. Chodziło raczej o to, że napisał to w tak krótkim czasie.

Drzwi otworzyły się z hukiem i do klasy wkroczył nauczyciel. Jego twarz jak zwykle była chmurna, jednak tym razem bardziej przypominała chmurę gradową, bo właśnie tak czuł się jej właściciel. Szeleszcząc peleryną przeszedł przez całą salę i zasiadł za biurkiem. Groźnym wzrokiem potoczył po twarzach garstki uczniów. Uśmiechnął się ironicznie i zaczął przeglądać plik kartek, na których były wypracowania szóstego rocznika.

Snape myślał, że eksploduje. Kilka minut temu zakończyła się jego rozmowa z dyrektorem na temat,: „jakie postępy robi młody Potter?” Jakoś mu to idzie Albusie. Najgorsze jest to, że Severus czuł się jak uczniak, który coś przeskrobał, a Naczelny Postrach Hogwartu nienawidził się tak czuć. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na jego zły nastrój był referat Złotego Chłopca. Z miłą chęcią na poprawienie sobie samopoczucia wpisałby temu bachorowi ocenę nędzną, ale nie mógł. Niechętnie, ale musiał przyznać, że Harry zasłużył, na co najmniej Zadowalający, żeby nie powiedzieć Powyżej Oczekiwań.

Nabrał powietrza w płuca, po czym je wypuścił ze świstem. Operację taką powtarzał jeszcze kilka razy. Zdawał sobie sprawę, że musi wyglądać komicznie sapiąc jak lokomotywa, ale nie obchodziło go to. Szczerze powiedziawszy mało, co go obchodziło. W klasie zapanowała cisza i wszyscy wpatrywali się w Mistrza Eliksirów z mieszaniną uprzejmego zdziwienia i strachu.

- Sprawdziłem wasze wypociny i z żalem muszę stwierdzić, że tylko nieliczne osoby wzięły się do pracy – przerwał milczenie. – Panie Malfoy – zwrócił się do blondyna – zawiodłem się na panu. Myślałem, że bycie w klasie owutemowej do czegoś zobowiązuje, ale widocznie się pomyliłem. Dam panu dobrą radę. Proszę mniej uganiać się za panną Parkinson, a nieco więcej czasu poświęcić nauce.

Harry kątem oka zauważył, że Draco jest cały czerwony. Można było się tego spodziewać zwarzywszy na fakt, że w przypadku blondyna nawet lekki rumieniec wydaje się być czerwoną plamą.

- Black, czego uczyli cię w poprzedniej szkole?

- Ja wcześniej uczyłam się prywatnie – przerwała dziewczyna. Z jej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji.

- Nie przerywaj, kiedy mówię! Twoje wypracowanie jest dobre, ale napisane jest w stylu podręcznika dla czarnoksiężników. Powyżej oczekiwań.

Hermina spojrzała na Carmen podejrzliwym wzrokiem. Nie chodziło jej już o to, że dziewczyna była jej konkurencją, ale o sam fakt, że była jakaś wyjątkowo tajemnicza. No i jeszcze jej nazwisko. Swoją drogą to dziwne, że Harry nie spadł z ławy, kiedy dowiedział się jak dziewczyna się nazywa.

- Angelica White muszę przyznać ma zadatki na Mistrza Eliksirów. Wybitny. Pablo Sangre twój esej jest ciekawy, ale ma kilka braków. Powyżej oczekiwań. Alicja Redsey jest kilka usterek, ale ogólnie jest dobrze. Powyżej oczekiwań. Frank Hooper nie spisałeś się chłopcze. Nędzny. Ester Griffin nie poszło ci zbyt dobrze. Mam nadzieję, żę następnym razem pójdzie ci lepiej. Zadowalający.

Harry’ emu pociły się ręce, a serce waliło jak młotem. Nie mówiąc już o tym, że żołądek podchodził mu do gardła, a w środku latało stado wściekłych motyli. Już za chwilę miał się dowiedzieć czy jego praca była chociażby na średnim poziomie. Gdyby tak udało mu się dostać zadowalający… byłby w siódmym niebie.

Snape przeszedł przez całą długość sali. Zatrzymał się przy Hermionie i spojrzał na nią z góry. O ile wcześniej mówił obojętnym tonem, o tyle teraz jego głos ociekał wręcz jadem.

- Panna Granger jak zwykle się rozpisała. Może gdyby było tego nieco mniej… - tu wskazał na nieco ponad dwie rolki pergaminu – byłby wybitny, a tak nie pozostaje mi nic innego jak wpisać pani Powyżej Oczekiwań.

Hermina była zbulwersowana. Napisała przecież wszystko, co trzeba, a fakt, że było tego troszkę dużo… no cóż, dziewczyna lubiła pisać. Przypuszczała nawet, że gdyby spróbowała swoje wypracowanie streścić, nie zawarłaby w nim wszystkich faktów.

Mistrz Eliksirów trzymał w ręce ostatnią kartkę. Spoglądał na nią jakby sam nie wierzył w to, co widział. Wolnym krokiem skierował się w stronę katedry. Zatrzymał się przy ławce Harry’ ego i patrzył na niego intensywnie. W końcu odezwał się z olbrzymią dawką drwiny.

- Obecny tutaj pan Potter oddał mi wypracowanie, którego treści zapewne sam nie rozumie. Gdyby nie panna Granger…
- Hermiona mi nie pomagała – zaperzył się chłopak.


- Czyżby? – Nauczyciel nie krył zdziwienia. - W takim razie powie mi pan, w jakich eliksirach wykorzystuje się liść laurecji pospolitej?

- W wywarach – na zatrucia odzwierzęce i w maściach – na ukąszenia.

Snape patrzył na chłopaka z niedowierzaniem. Teraz miał dowód, na to, że Złoty Chłopiec Gryffindoru nauczył się tematu. Nie miał jednak pewności, z kim pisał referat, bo na pracę samodzielną to mu nie wyglądało. A nawet, jeśli ktoś mu pomagał to się do tego nie przyzna.

- Jeśli nie wierzy pan, że pisałem sam, to proszę zapytać bibliotekarkę. Z pewnością powie, że byłem w bibliotece sam – odezwał się niespodziewanie Harry.

- Możesz być pewny, że zapytam. Tymczasem mogę postawić ci Powyżej Oczekiwań, bądź jednak pewny, iż jeśli okaże się, że jest to praca grupowa tak obniżę ci ocenę.

Harry nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Po raz pierwszy od pięciu lat udało mu się dostać z eliksirów coś ponad Zadowalający. Był tym tak zaaferowany, że prawie nie usłyszał, jaki eliksir, mieli dziś robić. Był to syrop z mniszka lekarskiego. Wynalazek całkiem mugolski, ale jakże przydatny w świecie czarodziejów. Był dobry na kaszel. Z pozostałych kwiatów można było zrobić maść.

Piątek, lekcja transmutacji szóstego rocznika Gryffindor – Slytherin. W klasie rozbrzmiewają okrzyki: Fertivre! Jest to zaklęcie sprawiające chwilową zmianę człowieka w kogoś innego. Bardzo przydatne zwłaszcza w czasie walki, ale też niebezpieczne. Używanie go jest bardzo ryzykowne. Zaklęcie najlepiej wychodziło, jak zwykle Hermionie.

Po skończonej lekcji Harry spakował się i zamierzał wyjść. Nie doszedł nawet do drzwi, gdy zatrzymała go profesor McGonnagal. Wydawała się być na coś zła, ale mogło to być tylko złudzenie.

- Coś się stało, pani profesor? – zapytał niepewnie Harry.

- Czy się stało to się dopiero okaże – odparła nauczycielka. – Tymczasem dyrektor chciałby cię u siebie widzieć.

Potter był nieco przestraszony. Już wcześniej spodziewał się, że Dumbledore zechce z nim porozmawiać, ale szczerze powiedziawszy, miał nadzieję, że nastąpi to nieco później. Harry, weź się w garść. Wszystko będzie w porządku – pomyślał. Nauczycielka ciągle na niego patrzyła, więc skinął potakująco głową. W sumie, dlaczego niemiałby dowiedzieć się, czemu dyrektor ukrywał przed nim prawdę? Przez tyle lat kazał mu żyć w nieświadomości, a później również nie raczył powiedzieć, kim tak naprawdę byli jego rodzice.

- Zapewne dotrze pan do gabinetu dyrektora sam. Hasło to „wiśniowe żelki”.

Chłopak skinął głową i wyszedł. Nauczycielka jeszcze przez chwilę patrzyła w ślad za nim. Coś jej się nie podobało, coś w jego oczach. Zazwyczaj pogodne, nabierały wyglądu gradowej chmury, gdy tylko wspomniało mu się o Dumbledorze. Chłopak się zmienił, tego kobieta była pewna. Nie wiedziała tylko, co ta zmiana oznacza.


- Wzywał mnie pan, dyrektorze? – zapytał Harry, gdy tylko wszedł do okrągłego pomieszczenia.

- Tak, Harry. Usiądź.

Chłopak spełnił polecenie. Przez chwilę wpatrywał się w intensywnie niebieskie oczy mężczyzny. Sam nie wiedział, co chce w nich zobaczyć. Może współczucie, może troskę. A najlepiej prawdę. Harry uzmysłowił sobie, że jeszcze nigdy z ust Dumbledore’ a prawdy. Owszem, dyrektor nie kłamał, ale tylko w sprawach, które Potter rozgryzł samodzielnie.

Mężczyzna również patrzył w zielone oczy nastolatka. Zastanawiał się, o czym myślał czarnowłosy, co kryło się w jego głowie. Próbował legilimencji. Nie, nie takiej normalnej. Chciał spróbować Czytania. Do tej pory tylko dziesięciu czarodziejów to umiało. Skupił się, cały czas patrzył w oczy chłopca. Po chwili zaczęły napływać do niego myśli:

Dlaczego zawsze musi kłamać? Czemu nigdy nie powiedział prawdy? Bał się? Nie, on się nie boi. Cholerny pozorant! Już lepiej by było, gdyby… Potok myśli został nagle przerwany. Mężczyzna przez chwilę mrugał ze zdziwieniem powiekami. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Napotkał skupiony wzrok młodego Pottera. Chłopak wpatrywał się w niego bardzo intensywnie.

- Dlaczego pan to zrobił? – zapytał, gdy tylko spostrzegł, że profesor doszedł do siebie.

- Co zrobiłem?

- Niech pan nie udaje! Kazał mi się pan uczyć oklumencji, a teraz próbuje przeglądać moje myśli. Czemu?!

- Co cię napadło, Harry? Nie próbuję przeglądać twoich myśli.

- Akurat – prychnął chłopak.

W pomieszczeniu zapanowała napięta cisza. Nikt się nie odzywał, nawet Fawkes zamilkł. Białowłosy wpatrywał się w czarnowłosego. Chłopak się zmienił, przestał być grzecznym chłopczykiem. Stał się bardziej pewny siebie i jakby nieco mniej zagubiony. Mężczyzna zastanawiał się, czy dobrym pomysłem było wysłanie chłopaka do Severusa. Kilka miesięcy temu nie było bezpieczniejszego miejsca, ale teraz… Harry zaczął upodabniać się do Mistrza Eliksirów. Z całą pewnością nie wróżyło to nic dobrego.

Harry patrzył na mężczyznę z dziwnym wyrazem twarzy. Nie wiedział, czemu domyślił się, że Dumbledore czyta mu w myślach. Może wcale tego nie robił, a Harry jest tylko przewrażliwiony na tym punkcie?

- Chciałbym z tobą porozmawiać, Harry – odezwał się po chwili.

Chłopak spojrzał na niego przeciągle, po czym skinął głową.

- Zastanawiałem się, czy jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć?

- Jest pan przecież dyrektorem. Powinien pan wiedzieć, co się dzieje w szkole.

- Ale nie wiem co dzieje się w głowach uczniów.

- Czyżby? – Harry nie krył niedowierzania.

Rozmowa jakoś się nie kleiła. Zabrakło obecnej w ich poprzednich rozmowach przyjaźni i czegoś na wzór zaufania. Harry wiedział, że już nic nie będzie ze spotkania. Wstał pożegnał się i wyszedł. Bez zbędnych słów, jedynie krótkie „dowidzenia”.

Mężczyzna pokiwał głową. Patrzył w ślad za chłopakiem. Nie wiedział, gdzie popełnił błąd. A może błędu w ogóle nie było? Może Harry po prostu dorastał? Co do ostatniego musiał się zgodzić. Młody Potter dorósł. Szybciej nawet niż inni jego rówieśnicy. Pominąwszy Rona i Hermionę, bo oni zawsze byli przy chłopaku. Razem pakowali się w kłopoty i razem z nich wyplątywali.

Harry biegł przez hogwardzkie korytarze. Poruszał się tak szybko i cicho, że z powodzeniem mógłby zostać wzięty za Mistrza Eliksirów, brakowało mu jedynie czarnej, powiewającej peleryny.

Chłopak był zdenerwowany. Wracał właśnie z „rozmowy” z dyrektorem. Jeszcze trzy miesiące temu byłby zadowolony z możliwości spotkania się z Albusem Dumbledorem. Ale czasy ich sympatii minęły już dawno. Właściwie sam nie wiedział, kiedy dokładnie. Czy po bitwie w Departamencie Tajemnic, czy może dopiero w wakacje? Obie możliwości wydawały się być równie prawdziwe.

Na „pogaduszkach” z dyrektorem minęło mu ponad trzydzieści pięć minut. Za jakieś piętnaście do Wielkiej Sali zaczną się schodzić uczniowie i nauczyciele, by we względnym spokoju zjeść obiad. Do przejścia zostało mu jeszcze kilka korytarzy. Zatrzymał się przy wielkim witrażowym oknie. Wyjrzał na błonia. Zazwyczaj to go uspokajało, ale nie tym razem. Z zaciśniętymi szczękami odwrócił się i odszedł.

Kiedy tylko pomyślał o Dumbledorze ogarniała go wściekłość. Nie wiedział, czemu. Chyba, dlatego, że ten mężczyzna przez cały czas kłamał mu w żywe oczy. Nawet teraz to robił.


Wszedł do Wielkiej Sali. Usiadł przy stole Gryffindoru. Nie był głodny, więc jedynie siedział i patrzył w pusty talerz. Nie usłyszał wchodzących kolegów. Po pięciu minutach wstał i wyszedł, nie zwracając uwagi na zaintrygowane spojrzenia uczniów. W drzwiach minął się z dyrektorem, który ciepło się do niego uśmiechnął. Harry spojrzał na niego chłodno i bez słowa wyminął. Mężczyzna wzruszył ramionami i podszedł do stołu prezydialnego.

Mistrz Eliksirów przyglądał się tej scenie z niemałym niepokojem. Gdyby, któryś z uczniów spojrzał na niego w tej chwili zobaczyłby zapewne zdziwienie malujące się na beznamiętnej zazwyczaj twarzy mężczyzny.

Draco Malfoy wyplątał się z uścisku Pansy Parkinson. Wstał od swojego stołu i podążył do wyjścia. Był zaintrygowany zachowaniem Pottera, choć nigdy by się do tego nie przyznał. Przez chwilę stał bez ruchu. Po chwili skierował się w stronę dziedzińca.

Potter siedział na starej ławce noszącej ślady nieudanych pojedynków o północy. Blondyn przez chwilę obserwował milczącą postać Harry’ ego. Bezszelestnie podszedł do czarnowłosego. Stanął za jego plecami i odezwał się sarkastycznym tonem:

- No proszę. Czyżby Potter miewał humory?

Harry odwrócił się błyskawicznie. Za plecami Ślizgona zobaczył połowę Slytherinu i tyleż samo Gryfonów. Chłopak uśmiechnął się szelmowsko. Bardziej przypominał teraz swojego ojca niż siebie. Spojrzał w szare oczy Malfoy’ a.

- No proszę. Czyżbyś był zazdrosny?

- O co niby?

Potter popatrzył na blondyna, przeniósł wzrok na przyglądających się im uczniów i z powrotem na Draco. Kątem oka spostrzegł zbliżającego się Snape’ a. Mistrz Eliksirów stanął w cieniu i przyglądał się rozgrywającej się scenie.

- Nie wiem. Może o to, że ja mam przyjaciół, a ty jedynie tych dwóch przerośniętych debili próbujących robić za ochroniarzy? O przepraszam, byłbym zapomniał o tej mopsowatej piękności, która cały czas ślini się na twój widok.

Większość zgromadzonych wybuchła głośnym śmiechem. Ron zaczerwienił się aż po cebulki włosów. Hermiona zakryła usta dłonią i pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie spodziewała się, że Harry będzie w stanie powiedzieć coś takiego. Chyba nikt się tego nie spodziewał.

Malfoy pstryknął palcami. Tuż za nim pojawili się jego goryle. Harry uśmiechnął się ironicznie. Pokiwał z politowaniem głową i odwrócił się zamierzając odejść. Nagle na ramionach poczuł dwie silne ręce. Brutalnie został odwrócony twarzą do blondyna.

W międzyczasie na dziedziniec dotarła prawie cała szkoła. Nauczyciele próbowali przedrzeć się do epicentrum zdarzeń, jednak raz po raz zostali odpychani w tył. Nawet Dumbledore nie mógł na to nic poradzić. W stosunku do uczniów nie można przecież stosować żadnych zaklęć. No chyba, że na lekcjach w celach poglądowych.

- Czyżbyś Malfoy sam nie umiał sobie ze mną poradzić? – zapytał ironicznie Potter.

- Zamknij się! – wrzasnął rozwścieczony Draco. – Nie będziesz obrażał moich… kolegów!

- Co mi zrobisz, żebym tego nie robił?

Blondyn ostentacyjnie przechadzał się po dziedzińcu. Minę miał wyniosłą i władczą. W tej chwili to on był górą nad tym kretynem Potterem.

- Naprawdę chcesz iść w ślady swojego ojca? – spytał nad wyraz poważnie Harry.

- Nic ci do tego – burknął młody dziedzic fortuny Malfoy’ ów.

- Skoro tak twierdzisz – odpowiedział obojętnie czarnowłosy. – Nie zdziw się jednak, jeśli kiedyś będę musiał cię zabić – dodał już ciszej.

Tego Malfoy’ owi było za dużo. Wziął zamach i uderzył Harry’ ego w brzuch. Potter zgiął się w pół. Podniósł głowę by zobaczyć uśmiechniętą twarz oprawcy.

- Czyżbyś zapomniał jak używa się różdżki?

Wszyscy zgromadzeni na dziedzińcu przypatrywali się temu z niemałym zdziwieniem. To co wcześniej ich bawiło, teraz wydało się zbyt nierealne. Slizgoni jeszcze przed chwilą cieszyli się, że ktoś da popalić temu kretynowi, Zbawicielowi Świata. W chwili obecnej mieli wrażenie, że Malfoy przesadził. Gryfoni jęknęli. Krukowi i Puchowi patrzyli na to z szeroko otwartymi oczyma.

Nikt nie słyszał, o czym rozmawiają ze sobą dwaj młodzieńcy. Z gestykulacji blondyna jasno dało się wyczytać furię. Zdecydowanie nie podobała mu się odpowiedź czarnowłosego.

- Umiem, ale obawiam się, że jeśli jej użyje to nie będę potrafił nad sobą zapanować.

- Czyżbyś bał się trafić, do Azkabanu? Mógłbyś być blisko ojca. Nie cieszysz się na taką ewentualność?

Malfoy odwrócił się. Wziął głęboki oddech, poczym z rozpędu próbował uderzyć Harry’ ego. Nim jednak jego pięść dotarła do celu stało się coś dziwnego.

Białe, oślepiające światło rozbłysło na środku dziedzińca. Malfoy, Crabbe i Goyle zostali odepchnięci do tyłu. Po chwili nastąpiła krótka ciemność, a następnie wszystko wróciło do normy.

Osoby przyglądające się całemu zajściu ujrzały Harry’ ego stojącego na środku wolnej przestrzeni. Chłopak był blady, a z nosa i kącika ust ciekła mu krew. Patrzył przed siebie niczego jednak nie widząc.

Severus Snape w przeciwieństwie do całej reszty zarówno uczniów jak i nauczycieli nie był zdziwiony oglądaną sytuacją. Przecież już raz miał okazję oglądać coś takiego w wykonaniu Pottera.

Czarnowłosy chłopak zachwiał się lekko, po czym upadł. Nie ruszał się przez kilka sekund, potem nagle wstał. Potoczył nieprzytomnym wzrokiem dookoła siebie. Spojrzał na Malfoy’ a, który ciągle jeszcze leżał na posadzce.

- Koniec przedstawienia – powiedział na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli.

Ruszył wolnym krokiem w stronę jednego z korytarzy, którym najprościej było dotrzeć do wierzy Gryffindoru. Uczniowie rozstępowali się przed nim ciągle nie wierząc, co się stało. Chłopak przez nikogo nie niepokojony dotarł do swojego dormitorium. Położył się na łóżku, zwiną w kłębek i zasnął.

Normalnie nie spał w ciągu dnia, ale teraz sytuacja była inna. Czuł się zmęczony i wypompowany. Wiedział, że na dziedzińcu stało się coś dziwnego. Coś, co już raz miało miejsce, ale wtedy było inaczej. Nie było światła i tej mocy, lub raczej energii przepływającej przez jego ciało i usilnie próbującej wydostać się na zewnątrz.


- I co o tym sądzisz? – odezwał się brązowowłosy chłopak.

- Pierwszy raz widziałam coś takiego – odpowiedziała czarnowłosa.

- Przecież to był tylko kolejny wybuch – blondynka próbowała wszystko bagatelizować.

Pozostałe osoby przebywające w salonie spojrzały na nią z politowaniem.

- To był kolejny wybuch, ale w formie rozbłysku – zaczął tłumaczyć chłopak. – W dodatku ukierunkowany.

- A to, jak na trzeci raz było całkiem pokazowe. Pamiętasz swój pierwszy rozbłysk? – pałeczkę przejęła Carmen.

Oczywiście, że pamiętała. Jak mogła zapomnieć coś takiego? Z okien powypadały szyby. Wszystkie fioki zostały potłuczone. W wyniku, czego powstało niezłe zamieszanie. Eliksiry połączyły się ze sobą tworząc mieszankę wybuchową. Przez dwa dni nikogo nie wpuszczano do pomieszczenia, próbując doprowadzić wszystko do należytego porządku.

- Nasze wyglądały dokładnie tak samo – powiedział Pablo. – A w przypadku Harry’ ego miały miejsce dwa ukierunkowane wybuchy. Pierwszy na tą całą Marge, a drugi dzisiaj. Macie jakieś propozycje?

- Poszukajmy czegoś w bibliotece – zaproponowała Angelica. – Może coś znajdziemy, a jeśli nie to napiszemy do…

- Wiesz, jak chcesz to jednak umiesz wymyślić coś z sensem.

- Dziękuję. Nawet nie wiesz ile znaczą dla mnie twoje słowa, Pablo.

Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Wymiany zdań tej dwójki, stały się dla Bractwa idealnym oderwaniem od codzienności. Często słyszano teksty w stylu „zachowujecie się jak stare małżeństwo, ale nie przerywajcie, bo słucha się was tak fajnie”. Nawet dorośli nie mogli powstrzymać się od komentarzy. Dwójce przyjaciół nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu i z oślim wręcz uporem prześcigali się w wymyślaniu coraz to nowych, bardziej uszczypliwych odzywek.

____________

* Strzała – dalekosiężna i przebijająca na wylot, w powszechnym odczuciu symbolizuje szybkość, ruch, zagrożenie, dążenie do celu.
**Grom – w wielu dawnych kulturach potężny objaw istnienia mocy nadprzyrodzonych – najczęściej bogów, którym przypisywano też tworzenie błyskawic.




--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.05.2024 03:55