Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Zmowa Dziewic, czyli, jak Ślizgoni z Gryfonkami...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 42 ] ** [89.36%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [8.51%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 1 ] ** [2.13%]
Suma głosów: 47
Goście nie mogą głosować 
Kitiara
post 06.01.2005 09:50
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hej, witam (i o zdrowie pytam). To opowiadanie powstaje przy współpracy dwóch szurniętych autorek: Naginii i mojej.
Ponieważ Nag ma problemy z komputerem, nie będę wklejała kolejnych rozdziałów tak zbyt szybko, więc zbrojcie się w cierpliwość.
Ostrzegam, że tu są jeszcze bardziej "kwadratowe dialogi", niż w "I believe..."
Przestrzegam też przed jedną z par jaka tu się pojawia, czyli Draco/Hermina.
A terz życzę miłej lektury i spadam
kit



ZMOWA DZIEWIC

Motto:

Baby ain't it somethin'
How we lasted this long
You and me
Provin' everyone wrong
Don't think we'll ever
Get our differences patched
Don't really matter
Cuz we're perfectly matched

I take-2 steps forward
I take-2 steps back
We come together
Cuz opposites attract
And you know-it ain't fiction
Just a natural fact
We come together
Cuz opposites attract
[Paula Abdul, Opposites Attract]



Prolog

Kolejny rok nauki w Hogwarcie. Ostatni rok. Ładna dziewczyna z gęstymi, kasztanowymi włosami ściętymi na króciutko i brązowymi oczami gramoliła się między przedziałami pociągu do Hogwartu. Jej waliza była ciężka jak diabli bo miała mnóstwo książek. Nigdy wcześniej tyle ze sobą nie wiozła. No, ale ona nie może być gorsza w czytaniu od tego pozera Zabiniego, którego w gruncie rzeczy zaczęła nawet lubić po ich bardzo ciekawej rozmowie w bibliotece pod koniec zeszłego semestru. Chłopak był bystry, oczytany i... przebiegły, jak to Ślizgon.
Zawsze miał multum argumentów i nienawidził jak jego adwersarz szybko dawał się przekonać i przechodził na jego stronę. Lubił ostrą, ale kulturalną polemikę.

Rąbnęło, stuknęło i waliza dziewczyny się wywróciła.
- Żesz kurwa, kobieto jak chodzisz?! – rozwścieczony męski głos wyrwał ją z zamyślenia skuteczniej od wywalonej walizki.
- Uspokój się, Draco – odezwał się drugi, ale rozbawiony i dużo spokojniejszy, męski głos. – Pomógłbyś dziewczynie a nie klniesz jak pospolity mugol ze zbyt dużym zamiłowaniem do procentów. - Przecież widzisz, że koleżanka dźwiga niezły ciężar... Przepraszam za kumpla, pomogę ci.
- Zawsze pełen kurtuazji – z przekąsem odpowiedział pierwszy głos.
Głosy brzmiały dziwnie znajomo. Dziewczyna otarła pot z twarzy i podniosła głowę. Musiała ją wręcz zadrzeć, bo chłopcy na których wpadła byli bardzo wysocy i jej metr sześćdziesiąt sześć było niczym przy ich wzroście.
”O cholera!” – pomyślała ujrzawszy ich twarze – „Zabini i Malfoy...”
- Obejdzie się bez twojej pomocy – powiedziała, ale Blais podniósł już jej walizkę jakby była podręczną torebką.
- Gdzie mam to zanieść? – chłopak popatrzył na nią uważnie, kogoś mu przypominała.
- Do najbliższego pustego przedziału, Zabini – odrzekła i się do niego uśmiechnęła. – Jak tak dalej pójdzie będziesz wyższy od wieży Eiffla. Ile urosłeś przez wakacje?
- O żesz! Cze, Granger! – wypalił chłopak z nierównymi, czarnymi włosami sięgającymi połowy karku i malowniczo rozczochranymi, co dodawało mu jedynie uroku. – Osiem centymetrów, madame! – wyszczerzył się do Hermiony. – Coś ty z włosami zrobiła?! – w jego oczach koloru ciemnego szmaragdu igrały iskierki szczerej radości i rozbawienia.
- Granger, kto ci pozwolił ściąć te twoje kłaki? - warknął Draco wpatrując się w dziewczynę. Należał do mężczyzn lubiących u kobiet długie włosy, a "kłaki" Granger bardzo mu się podobały, chociaż, z wiadomych powodów, nigdy na glos się do tego nie przyznał
- Sama sobie pozwoliłam, ciebie na pewno nie będę prosić o zgodę - warknęła zdenerwowana dziewczyna, nie wiadomo dlaczego ale zrobiło jej się smutno i przykro z powodu reakcji blondyna. Złość była jednak silniejsza od smutku i Draco zarobił spojrzenie z serii „jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk.”
- Tu jest wolny przedział – Zabini postawił walizkę pięć merów dalej od miejsca spotkania. – Proszę, madame – z kurtuazją otworzył jej drzwi i gestem wskazał wnętrze. – Ładnie ci w krótkich włosach... Dopiero teraz widać jaką interesującą masz buzię – puścił jej łobuzersko perskie oko i Hermiona lekko się zarumieniła.
W szkole chyba nie było dziewczyny od klasy czwartej wzwyż, która nie patrzyłaby tęsknie za Malfoyem lub Zabinim (poza nią, Ginny, Luną i jeszcze kilkoma nielicznymi), zwłaszcza za tym ostatnim. I powodem nie było tylko to, że wywodził się z rodu książęcego czystej krwi, ale przede wszystkim jego szarmancki i kulturalny sposób bycia wobec kobiet. I miał jeszcze jedną istotną zaletę.. nie używał słowa „szlama”. Uważał je za prostackie i tępił wszystkich, którzy tak mówili... Szczególnie Malfoya, z którym przyjaźnił się już prawie rok temu.
- Tere-fere, interesująca buzia.. interesujące to może być co innego – skrzywił się Draco.
- Wszystko może być interesujące – filozoficznie odparł Blais.
- Dobra, dobra! – Malfoy przestraszył się, że kumpel wejdzie na poziom dyskusji intelektualnej, a był niebezpiecznym przeciwnikiem.
- Ale to niepraktyczne, Granger. Znaj moje słowa. – Draco pokręcił z dezaprobatą swoją blond głową.
Nowa fryzura w postaci silnie wystrzyżonego i nierównego przodu oraz tyłu sięgającego do podstawy ramion, nadawała mu wygląd gigantycznego rozrabiaki i uroczego cwaniaka, którym w istocie był.
– Jak cię teraz będę trzymał za głowę, gdy mi będziesz robić dobrze ustami? – złośliwy uśmieszek blondyna był wprost zniewalający mógł doprowadzić do szału. - Za tą krótką szczotę?! Mówię ci to nie-prak-tycz-ne... – Malfoy zrobił minę zbitego spaniela.
- Świnia! - warknęła Gryfonka i wymierzyła w niego różdżką. - Zmiataj stąd natychmiast chamie jeden.
- No niby co ja takiego powiedziałam? - Draco spojrzał pytająco na przyjaciela, który tylko pokręcił głową w geście rezygnacji nad jego głupotą
- Sorry, Granger, ale...
- Ty mnie Zabini za jego kretynizm nie przepraszaj, bo to jest cham ostatni, a teraz obaj mi zejdźcie z oczu zanim na was czegoś nie rzucę.

Draco przez chwile przyglądała się tej wszystkowiedzącej Gryfonce po czym bez słowa ruszył do przedziału, który zajmowali razem z Blaisem. Gdy tylko weszli do środka zaatakował kolegę.
- I po co mówiłeś jej, że jest jej ładna, przecież ona wie to doskonale! Casanova od siedmiu boleści się znalazł.
Brunet przez chwile patrzył na kolegę bez słowa po czy się roześmiał.
- Czyżbyś był zazdrosny?
- Niby o nią? Weź, bo cie śmiechem zabiję... Po prostu lubiłem tę jej szopę.. Ech te baby, z nimi nigdy nic nie wiadomo. Zmienne jak pogoda.
No cóż, z takim stwierdzeniem Zabini nie mógł dyskutować gdyż zgadzał się z nim w stu procentach.

***
Hermiona była wściekła jak osa i gdy do przedziału wpadła jej najlepsza przyjaciółka Ginny Weasley, warknęła tylko.
- Cześć, Gin. Siadaj i bądź cicho bo mam zły dzien.
- Cześć, w porządku – Virginia wyglądała na opaloną i zadowoloną z życia. – Masz okres?
- To nie okres, to Malfoy – odrzekła Granger i zaklęła pod nosem.
- Och, widziałam go... jeszcze urósł – Ginny chyba nie zdawała sobie sprawy jak to działa na Hermionę.
- Tak jakbym nie zauważyła.... A jego ego osiągnęło już gigantyczne rozmiary, Gin. Może się przymkniesz i dasz mi poczytać?
- Spoko – niziutka Gryfonka miała zbyt dobry humor by się obrazić, poza tym liczyła na to, że złość Hermiony minie do końca podróży. W istocie tak się stało. Ale uraza do Malfoya i tak rosła w duszy krótkowłosej dziewczyny z każdym nowym dniem.

***
Drugi tydzień września obfitował w wiele nowości. Na przykład o powstanie Koła do Gry w Wisielca Rozbieranego <oczywiście nauczyciele nic o tym nie wiedzieli> wyłącznie dla klas szóstych i siódmych.
Severus Snape, w całej swej nauczycielskiej i uczniowskiej karierze, nie pamiętał tak wielkich tłumów jak w piątkowe popołudnie pod jego klasą. Tłoczyli się tam chyba wszyscy uczniowie klas siódmych i szóstych z czterech domów. Pomysłowi wychowankowie Domu Węża przybili na drzwiach do jego pracowni plakat informujący o tym, że w sobotni wieczór Uczniowie Zacnego Domu Salzara Slytherina maja zaszczyt zaprosić <za drobna opłatą na jedzenie i picie składaną u Blaisa Zabiniego> na imprezę integracyjną w Lochu ósmym.

Zabini z ciekawością obserwował kłębiący się tłum, czuł, że zabawa będzie udana. Nagle jego oczom ukazał się przekomiczny obrazek. Jakiś karzełkowaty dzieciak usilnie starał się dotrzeć do plakatu informacyjnego. Kurde, czy ci gówniarze nie mają czego robić tylko czytać ogłoszenia skierowane nie do nich? Przecież ją zaraz ktoś rozdepcze.
Blais, jak przystało na dobrego samarytanina, podszedł pod drzwi złapał dziewczynkę za kołnierz i nie przejmując się tym, że ta wyrywa się okrutnie, odciągnął na bok.
Kiedy doszedł do ściany wypuścił malucha i uważnie mu się przyjrzał. Była to szczuplutka, niska dziewuszka o długich rudych włosach z ciemnymi pasemkami, zaplecionych w warkocz. Miała mnóstwo piegów na twarzy. Opalona była na złoty brąz. Wyglądała słodko i kogoś mu przypominała, ale nie miał czasu zastanawiać się kogo.
- Posłuchaj maluchu, to jest zabawa dla dorosłych, taki dzieciak jak ty to może co najwyżej się w piaskownicy pobawić. Jak będziesz starsza to zgłoś się do mnie, wtedy będziemy mogli porozmawiać nie tylko o takich zabawach - dodał słodko by umilić małej gorycz porażki.
- Zabini ja bym się do ciebie nie zgłosiła, choćbyś był ostatnim facetem na ziemi - mała dziewczynka otworzyła swe słodkie usteczka i chłopaka jakby coś trafiło. Ten głosik poznałby wszędzie, nawet na końcu świata. Mimo wszystko postanowił się z niej jeszcze troszkę ponabijać, a później wpuścić na imprezę... za darmo.
- Weasley, dziecinko to naprawdę ty? Jakby to rzec... w wakacje troszkę się chyba skurczyłaś... Wiesz, wiek to może masz odpowiedni, ale ze wzrostem gorzej. Nie wpuszczamy nikogo poniżej metra sześćdziesiąt... - Zabini uśmiechnął się wprost uroczo.

Virginię trafił jasny szlag. Nienawidziła przytyków do swojego wzrostu.
- Mam w dupie tą waszą imprezę w zimnych, obskurnych lochach!- skłamała. Tak naprawdę bardzo chciała na nią iść... aż do teraz. - Pocałuj mnie tam gdzie słońce nie dochodzi i się wypchaj przerośnięty badylu!
- Nie ma sprawy - chłopak nachylił się nad niziutką dziewczyną. - Jesteś całkiem apetycznym maleństwem i ślicznie pachniesz... Tylko powiedz... Mam cię pocałować z przodu czy z tyłu, maluszku? - Blais miał minę tak rozbawioną i uśmiech tak bezczelny (według Gin), że dziewczyna zarumieniła się i wściekła się jeszcze bardziej.
- Wolałabym, żeby mnie pocałował gumochłon, Zabini!! – wrzasnęła tak, że obejrzało się dobrych dwadzieścia osób. - Jesteś mutantem. Żegnam! - odwróciła się i odeszła krokiem urażonej księżnej.
Zabini stał i śmiał się rubasznie przez dobrą minutę.
- Ale żeś teatr odwalił, Blais – Draco też konał ze śmiechu. Stał bardzo blisko i wszystko słyszał. – Jaja jak berety. Ona chyba wcale nie rośnie... Już wiem całą energię Weasley’ów pochłania Łasica... Sam emanuje tak negatywną aurą, że wszystko wokół niego, co podlega rozwojowi, nie może się rozwijać. – Dracze zarżał z radości nad własnym dowcipem.
- Smoku, czy wszyscy u ciebie w rodzinie na pewno są zdrowi psychicznie? – spytał rozbawiony zielonooki brunet (ale broń Boże nie Potter!).
- Nie – radośnie odparł „Smoku”. Miał bardzo dobry humor i wszystko go rozweselało. – Ja nie jestem zdrowy, Dziki. Coś ci nie pasuje?
- Co do ciebie to nie miałem wątpliwości... Próbowałem jedynie ustalić, czy to jest dziedziczne.
Zabini wyjął papierosy i bezczelnie zajarał na środku korytarza. Było to o tyle podłe i nacechowane brakiem karności zachowanie, że na korytarzu palić nie było wolno a on był chłopcem słusznego wzrostu (metr dziewięćdziesiąt dwa), który wybijał się ponad tłum, więc każdy nauczyciel mógł zobaczyć, kto pali. Draco był od niego jedynie pięć centymetrów niższy. Zabini natomiast był najwyższym uczniem w szkole, a... Severus Snape był z nim równy.

I właśnie wspomniany nauczyciel wyszedł z klasy, a pierwsza osoba jaka rzuciła mu się w oczy, oczywiście oprócz tłumu kłębiących się dzieciaków, był jego uczeń z petem zwisającym z lewego kącika ust.
- Zabini, czy mi się wydaje, czy ty... palisz?
- Panie profesorze, - odparł chłopak z największą powagą - ja nie palę... ja się delektuję.
- A czy ty nie wiesz, że delektować można się jedynie na błoniach, Zabini?
- Zanim dojdę do wyjścia, skończy się przerwa... a z moim słabym zdrowiem bieganie po korytarzach nie wchodzi w grę, sir.
- Zabini, masz zdrowie jak pociągowy koń i dobrze o tym wiesz... – rzekł spokojnie Snape, powstrzymując uśmiech. Każdy inny uczeń dostałby opieprz, ale Blais robił wszystko z tak uroczą i naturalną elegancją, i kurtuazją, że nauczyciele go lubili... Zwłaszcza Severus, bo chłopak był w jego Domu.
- Ależ panie profesorze, ja tylko. Tak dobrze wyglądam, tak naprawdę to ledwo zipię, a chyba nie chce pan bym zachorował i nie był obecny na Eliksirach?
- No w takim razie - Severus udał wielkie zastanowienie - skoro ledwie zipiesz, ty mróweczko, to palenie zaszkodzi ci jeszcze bardziej. Jak nauczyciel nie mogę na to pozwolić i z przykrością mszę debrać ci papierosy oraz... jeden punkt dla Domu.
- Ależ panie profesorze... te fajki mnie na duchu podtrzymują, poprawiają mi humor i pozwalają zapomnieć o słabej kondycji i dosyć cherlawym ciele... – Draco musiał odejść parę metrów dalej bo zabiłby śmiechem zarówno nauczyciela jak i swego najlepszego kumpla.
Dziki był jednym z najzdrowszych chłopaków w szkole, był szybki, zwinny, doskonale latał na miotle i miał celny prawy sierpowy, który najcięższych zawodników posyłał na glebę, o czym wiedzieli wszyscy uczniowie i nauczyciele w szkole na czele ze Snapem.
- Dobra, dobra Zabini. Dawaj papierosy i żebym cię ja więcej na korytarzu z fajkiem w zębach nie widział. Przynajmniej dzisiaj – dodał ciszej.
- Oczywiście sir... ale chciałbym zauważyć, że pozbawienie tak dużej ilości punktów takiego wspaniałego i bezproblemowego domu jakim jest Slytherin i to przez własnego opiekuna jest bardzo nieekonomiczne.
- Zabini, ty mnie ekonomi chcesz uczyć? - Severus spojrzał na niego ironicznie. - Ale wiesz, masz racje. Nie odbiorę ci punktów, za to razem z panem Malfoyem, który się zaraz udusi ze śmiechu wysprzątacie bez pomocy magii loch ósmy.
- Ależ panie profesorze z moim wątłym zdrowiem? - Blais nie dawał za wygraną. - Nie ma pan litości dla tak pokrzywdzonego przez los...
- Zaraz dopiero możesz zostać pokrzywdzony przez los, Zabini - Severus mu brutalnie przerwał tyradę. - Po zajęciach widzę was obu przed lochem numer osiem a teraz uciekajcie na następne zajęcia.
- Lepiej niech pan się zajmie, panie profesorze, tym kłębowiskiem pod drzwiami - zauważył usłużnie Draco. Miał dobre chęci odwrócenia uwagi nauczyciela od skromnej osoby Zabiniego i od siebie.
Severus spojrzał na kłębiąca się młodzież z mordem w oczach i znowu odwrócił się w stronę chłopaków.
- Draconie - zwrócił się prawie słodkim tonem do blondyna - o ile mi wiadomo to ty przywiesiłeś tu ten plakat. W takim razie, to ty zrobisz coś z tym, żeby oni wszyscy w ciągu minuty zniknęli spod tych drzwi. Jasne?!
Malfoy westchnął, przewrócił oczami i wrzasnął do zebranych:
- Cisza motłochu!! Smoku ma głos!
- Skromniś – syknął mu do ucha Blais.
- Dziki i ja mamy apel!! Tu za trzy minuty będzie lekcja a wy chyba też macie zajęcia, nie?! No to won, a ten kto chce iść na imprezę, niech wpłaca po dziesięć galeonów do Dzikiego Blaisa Pogromcy Dziewic Hogwartu! Amen!!
Tak naprawdę Blais nie był żadnym pogromcą dziewic, chociaż bez wysiłku mógł nim zostać. Miał za sobą jedne, jedyne przeżycie seksualne i tak się zraził, że postanowił poczekać na naprawdę wyjątkową dziewczynę. Obydwaj z Draconem mogli tapetować listami miłosnymi dormitoria, a i tak na wszystkie miejsca by nie starczyło. Malfoy jednak był bardzo wybredny i zaliczał dziewczyny bardzo rzadko i z umiarem. Uważał, że sperma rodu Malfoy’ów jest zbyt cenna, by ją marnować byle jak i z byle kim (pewnie dlatego do tej pory nie tknął Pansy Parkinson, która bardzo tego chciała), ale czasami trzeba było zredukować silny popęd seksualny inaczej niż własną ręką.
Blais był bardziej opanowany – bo na pewno nie mniej pobudliwy – i nie musiał zaliczać nawet „raz na miesiąc”, jak określił to Dracze.

Stojąca w tłumie Hermiona skrzywiła się i powiedziała bardzo głośno:
- Pewnie to ty byś chciał być tym pogromcą, co, Malfoy? – wywołując salwy śmiechu wśród zebranych.
- Granger, ciebie to ja w każdej chwili mogę poskromić, co ty na to? - zapytał Draco sugestywnie, podchodząc do dziewczyny i obdarzając ja swoim najładniejszym wrednym uśmiechem.
Hermiona zarumieniła się delikatnie ale postanowiła się nie poddawać.
- Jasne Malfoy... Chyba w moich najgorszych koszmarach, bo tylko w takiej sytuacji się na to zgodzę - dziewczyna zgrabnie go ominęła i podeszła do Zabiniego, koło którego zaczął kłębić się już tłumik.

- Do zobaczenia na tej imprezie, Gin już za nas zapłaciła prawda?
- Jasne, płaciła - skłamał Zabini bez mrugnięcia okiem. Bardzo mu zależało na tym, by pojawiła się ta ruda furiatka.
Był niemal stuprocentowo pewny, ze Hermiona nie wygada się siostrze Łasiczki tym, że też nie zapłaciła. Liczył na jej wysoką inteligencję, w którą ani na moment nie wątpił. Dlatego gdy mówił, że Ginny płaciła to po pierwsze, puścił szybkie oko do Dracona, a na Granger popatrzył bardzo uważnie i dodał na wszelki wypadek, kładąc nacisk na każde słowo.
- Zapłaciła dwadzieścia galeonów jakieś pięć minut temu i zmyła się na zajęcia, my już też chyba powinniśmy iść na Transmutację.
- A tak właśnie - Hermiona ruszyła szybko w stronę klasy i na szczęście nie usłyszała rozmowy chłopaków.
- O! Mówisz, że rudzielec zapłacił? - Draco uśmiechnął się do Zabiniego. Dopisał jeszcze dwa nazwiska na listę gości. - A mogę się dowiedzieć kiedy to zrobiła?
- Dziś wieczorem.... z twoich pieniędzy Smoku.
- Z moich?! - zaperzył się Draco.
- Cii!! Żartowałem... Damy po połowie... Będzie weselej – Blaise miał minę lisa, który zwietrzył bardzo obfity kurnik nie pilnowany absolutnie przez nikogo
- Zwłaszcza jak przyjdą Łasic i Potter. Zwłaszcza Łasic. On pilnuje nie tylko siostry ale tej Granger też.
- Oni nie idą. Duma im na to nie pozwoli. Już pytałem. – Blais uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie Łasic pójdzie, gdy dowie się, że jego maleńka siostrzyczka też idzie.
- Myślisz, że ona mu powie? – Zabini popatrzył wymownie na Malfoya i obydwaj uśmiechnęli się do siebie bardzo triumfalnie.
Impreza zapowiadała się ciekawie...

Ten post był edytowany przez Kitiara: 07.01.2005 17:13


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kitiara
post 29.06.2005 19:53
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



***
Kiedy tylko Draco, Hermiona i Przecinek teleportowali się do rezydencji Malfoyów, Ginny poszła do sypialni, by spakować rzeczy swoje i przyjaciółki. W momencie, gdy zaczęła wyciągać swoje szaty z szafy Blaise’a, ten pojawił się w pokoju i z dziwnym błyskiem w oku zamknął drzwi.
- Draco i Hermi wrócą pewnie późnym wieczorem, a ty jesteś mi coś winna za eliksir. Pamiętasz? – zaczął.
- Ja muszę spakować swoje rzeczy... I Hermiony też, a z tego co wiem, to ty swoje łachy i łachy Malfoya również, nie sądzisz? Później nam się nie będzie chciało - Ginny zarumieniła się lekko, ale odpowiedziała tak, jak rozum jej podpowiadał.
Uklękła przy kufrze i układała w nim dwie szaty szkolne, oraz dwie pary spodni dżinsowych. Spódniczki od mundurków zostawiła w szkole.
- Mi się nie chce teraz - wymruczał Blaise, klękając za nią i obejmując jej szczupłe biodra udami. - Mam ochotę na coś zupełnie innego.
Virginia poczuła gorący oddech chłopaka na karku i westchnęła cicho, lecz nadal starała się zachować zdrowy rozsądek.
- Weź, Dziki, bądź raz cywilizowanym chłopcem... Jak się teraz spakujemy będziemy mieli to z głowy – powiedziała wkładając do kufra bluzki.
- Mhm... - odrzekł Zabini i polizał płatek jej ucha. - Wiem... - objął dziewczynę i mocno do siebie przytulił. - I wiem, że można to zrobić dużo szybciej, rzucając zaklęcie - Virginia topiła się w jego ramionach jak wosk. Zacisnęła palce na kolanach chłopaka i przywarła plecami do jego klatki piersiowej.
- Ale czy ty myślisz zawsze tylko o jednym? - zapytała niepewnie, przymykając z rozkoszy oczy, bo Blaise delikatnie całował jej kark.
- Ja po prostu za tobą szaleję. A wiem, że w szkole nie będziemy sobie mogli pozwolić zbyt często na bliskość fizyczną, Ginny. Ale jeżeli nie chcesz i ci to przeszkadza, to przestanę, kochanie - ostatnie słowa powiedział bardzo cicho i łagodnie. Odsunął się trochę i położył dłonie na barkach dziewczyny, by delikatnie je masować.
- Wiesz doskonale, że mi to nie przeszkadza. Jesteś podły, kusisz tylko biednego człowieka – odpowiedziała Ginny.
- Bardzo przepraszam, ale to nie ja chodzę w krótkich spódniczkach i obcisłych spodniach. To ty mnie kusisz – stwierdził Zabini z uśmiechem.
- Blaise - Ginny spojrzała na niego niepewnie przez ramię - Wiesz, że jak mój brat się dowie o..
- Jak twój brat się dowie o nas, to będzie chciał mnie uszkodzić. Więc oboje będziemy musieli coś z tym zrobić. A teraz nie zawracaj mi głowy takimi głupotami. Kobieto, mnie tu czeka życiowe zadanie – przerwał jej łagodnie.
- Ta? A jakie? – spytała Ginny, choć doskonale wiedziała, jaką usłyszy odpowiedź.
- Dobrać się do malej wiewióreczki – oznajmił radośnie brunet.
- Zoofil- skwitowała dziewczyna.
- Wcale nie... W końcu mam ksywę Dziki, jak zwierz, to co ze mnie za zoofil? Biorę się za swoich – zripostował grzecznie.
Virginia cicho się roześmiała, a Blaise warknął - w jego przekonaniu groźnie, i ugryzł ją w ucho, a następnie w kark. Zrobił to na tyle delikatnie, żeby dziewczynę przeszyły przyjemne dreszcze. Odwróciła się przodem do Zabiniego i oplotła nogami jego biodra. Miała na sobie krótką, czarną spódniczkę i chłopak wsunął pod nią dłoń, by pieścić pośladki swojej "wiewióreczki." Przywarła do niego mocniej i obydwoje jęknęli z ogarniającego ich ciała pożądania.
- Twój mały przyjaciel potrzebuje chyba opieki - wyszeptała ochryple Virginia, ocierając się o twardą męskość Blaise'a. - Mogłabym go gdzieś przechować i dać mu troszeczkę przyjemności - kusiła zmysłową chrypką.
- Ty diablico – Blaise, mimo narastającego podniecenia, nie mógł się nie zaśmiać. - Nie dam się tak łatwo przerobić... Nie zabiorę ci niewinności, dopóki nie skończysz szkoły, nie chcę inaczej...
- No wiesz?! - oburzyło się rudowłose dziewczę.
- Cii... - przytulił ją mocno i pocałował w policzek. - Chcę poczekać, aż będziesz naprawdę gotowa.
- Ale do tej pory ja mogę ci się znudzić... - powiedziała żałośnie - a nie chcę tego robić po raz pierwszy z nikim innym, bo jesteś dla mnie... - zawahała się na chwilę - ...bardzo ważny, Blaise...
Chłopak spoważniał i spojrzał jej uważnie w oczy.
- Gin, malutka, znudzić to się może zabawka - powiedział z lekkim wyrzutem. - A ja nie traktuję cię jak zabawki i nigdy nie wolno ci w ten sposób myśleć... Traktuję ciebie, nie, nas, bardzo poważnie.Poważnie... Rozumiesz?
Patrzyła przez dłuższą chwilę w jego szmaragdowe oczy, które były teraz pełne nie tylko namiętności, ale także ciepła, czułości i powagi. W końcu skinęła głową. Zrozumiała, że jej prośby na nic się zdadzą, bo on po prostu wie, co mówi. Nie pozostało jej nic innego jak mocno go ucałować i mieć nadzieję, że następnym razem da się namówić.
- No, a teraz mała wiewiórka będzie grzecznie czekała na to, co duży zły dziki zwierz jej zrobi – oświadczył Blaise.
- I mała wiewiórka nie ma szans na ucieczkę? - zapytała Giny jednocześnie rozpinając mu koszulę.
- Oczywiście, że nie, bo duży dziki zwierz... – chłopak się zaśmiał, widząc w oczach Virginii coś całkowicie sprzecznego z lękiem i chęcią ucieczki.
- Blaise! Jest tu kto?! Wróciliśmy! - dał się słyszeć z dołu radosny głos Anny Zabini.
- Kur*wa - bardzo cicho i żałośnie pisnął dziki, zły zwierz w postaci Blaise'a, a mała bezbronna wiewióreczka Ginny, w tym samym czasie, wrzasnęła na całe gardło:
- AAA!!! - i zaczęła się pospiesznie poprawiać.
- Cicho, wariatko - chłopak zakrył jej usta dłońmi.
- Blaise, co ty wyprawiasz? - matka dotarła do pokoju syna i otworzyła drzwi. Ponieważ Virginia nie zdążyła się odsunąć, a Blaise nie zdążył zapiąć koszuli, zastał ją ciekawy widok.
Zaskoczona uniosła brwi i powiedziała:
- A, to przepraszam. Tylko jej nie bij, dziewczyny nie zawsze to lubią - po czym wyszła zamykając drzwi i kryjąc uśmiech.
- Co tam się dzieje, kochanie?! - dał się słyszeć grzmiący głos pana Zabini
- Absolutnie nic, skarbie! - odkrzyknęła pani Zabini. - Koleżanka Blaise'a uderzyła się w kolano! - skłamała gładko.
- Bić? - Ginny spojrzała się na zarumienionego bruneta.
- E.... nieważne - odpowiedział Blaise i spojrzał na drzwi, za którymi zniknęła jego matka, z nienawiścią. - Lepiej zejdźmy, zanim pojawi się tu reszta rodziny.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty – powiedziała Ginny. - Blaise... musimy przenieść moje rzeczy do dawnej sypialni... Hermiony też. – dodała.
- Okey, musimy i zaraz się to zrobi...
- A co to za reszta rodziny? - zainteresowała się nagle "wiewióreczka".
- Nieistotne - uciął Blaise, myśląc ze złością o swoim cholernie przystojnym, starszym sześć lata braciszku, Steelu.
Warknięcie chłopaka i niebezpieczny błysk w jego oczach, zachęciły tylko Ginny do dalszej inwigilacji.
- No nie bądź taki, powiedz.... - przymilała się, próbując zamknąć pełny kufer, w którym załadowała ciuchy byle jak, wyuczonym zaklęciem pakującym.
- Nie! - warknął Blaise i pomógł Ginny zamknąć kufer, a następnie zaprowadził ją na dół.
Przy schodach, jak na złość, stała starsza latorośl państwa Zabinich i ze złośliwym uśmiechem wpatrywała się w swego brata.
- Nie mogę, Blaise, ktoś tak piękny się tobą zainteresował. Przyznaj się, co na nią rzuciłeś? – zadrwił chłopak.
- Odwal się - Blaise popisał się Malfoyowską kulturą i próbował wyminąć swój dziecięcy koszmar.
- Nic na mnie nie rzucił - żachnęła się Virginia. – I nie jestem łatwa.... – dodała dla pewności, dumnie się prostując. - A ty to kto? - przyjrzała mu się z nieskrywanym zainteresowaniem, co wywołało zgrzytnięcie zębów Blaise’a. A miał powód do zgrzytu.
Straszy brat był do niego bardzo podobny, bo obaj wdali się w tatę, z tym, że Steel miał bardzo długie włosy spięte luźno na karku w koński ogon oraz czarne jak węgiel, błyszczące i kpiące oczy, które odziedziczył po matce.
- Steel Marvolo Zabini, do usług jaśnie wielmożnej panience - ukłonił się kurtuazyjnie i ucałował dłoń Virginii, która od razu poczuła się jak prawdziwa dama i zawstydziła się przykrótkiej spódniczki i zwykłej bluzeczki z dzianiny.
Musiała przyznać, że obaj bracia mieli w sobie, poza skłonnością do nonszalancji, niewymuszony wdzięk i umiejętność dżentelmeńskiego postępowania z kobietami.
- Bardzo mi miło, Virginia Weasley - odrzekła i dygnęła skromnie.
- Chodź Gin, przedstawię cię rodzicom - młodsza latorośl państwa Zabinich złapała ją za rękę i rzuciła ostrzegawcze spojrzenie w kierunku swojego brata, który tylko pobłażliwie się roześmiał, widząc, jak braciszek zazdrośnie strzeże swojej "wiewióreczki."
- Co jest na obiad? - gromko spytał Andreus Zabini, rzucając zaciekawione spojrzenie Virginii. Jego oczy były identyczne, jak oczy Blaise'a, tylko nie tak skośne (elfi kształt oczu młodszy Zabini odziedziczył po matce). W ogóle był bardzo podobny do młodszego syna, chociaż miał nieco ostrzejsze rysy.
- Spaghetti - powiedział Blaise i uśmiechnął się przy tym niewinnie jak aniołek. Oczywiście nie raczył dodać, że sos do tego cuda kilka dni wcześniej przyrządził Draco wraz z Ginny.
- Mamo, tato, chciałbym żebyście poznali moją dziewczynę. Virginia Weasley – przedstawił rodzicom swoją towarzyszkę.
- Z tych Weasleyów? - zapytał pan Zabini.
- Tak, proszę pana - odpowiedziała grzecznie Ginny i uśmiechnęła się niewinnie.
- Bardzo dobrze znam twojego ojca. Podzielam jego pasję do mugolskich sprzętów. Ci niemagiczni są naprawdę zdolni, jeśli chodzi o ułatwianie sobie życia. Oczywiście rodzice wiedzą, że spędzasz tutaj ferie? – spytał z zainteresowaniem.
- Eeee... no... eeeeee tego... ten... - Virginii nagle zabrakło słów.
Jeśli powie, że wiedzą, ten facet łatwo zweryfikuje, że to nieprawda. I goblin ojca gonił, ale matka....
- Gin miała spędzać wakacje Bożonarodzeniowe u swojej przyjaciółki Hermiony, ale Hermiona wraz Draconem są na Święta u nas i dlatego Ginny też tu się znalazła... - Blaise miał nadzieję, że to wytłumaczenie starczy ojcu i matce.
- Ee, Hermiona Granger? Ta mugolaczka *, której młody Malfoy nie cierpi całą duszą? - Steel uniósł po ślizgońsku brew, mimo że skończył Ravenclaw. - Coś bredzisz braciszku. A poza tym to gdzie oni są teraz? Schowali się pod dywanem? - zakpił, a Blaise poczuł, że go krew zalewa.
- Wybacz mu, Ginny, ale mój brat to ciekawski kretyn. Dla twojej wiadomości, kruczku, Draco i Hermi są teraz u Malfoyów, musieli odteleportować Przecinka – poinformował brata oschle Blaise.
- Nie mów do mnie kruczku, żmijeczko bezzębna. I o jakiego Przecinka ci chodzi? – odwarknął Steel.
- Draco ma psa... który boi się kotów - Blaise nie mógł powstrzymać się od dodania tej uwagi.
- No tak, jaki pan taki kram - zauważył Steel i podszedł do kuchenki na której pyrkotał gorący już sos. Swoim zwyczajem nabrał go troszeczkę i spróbował. Jego twarz poczerwieniała i natychmiast rzucił się do kranu z woda.
- Jezu, co to, Blaise?! - wycharczał gdy już pochłonął litry wody.
- To tylko sos neapolitański, co prawda trochę podrasowany przeze mnie i przez Smoka, ale chyba dobrze wchodzi? - wyjaśniła z dumą Ginny.
- Och, podrasowany to on jest na pewno i to nieźle! - Steel podleciał do lodówki i wyciągnął sok grejpfrutowy.
- E, tam. Chilli, biały pieprz, paprykowa pasta węgierska... W sam raz. Miał być ostry, nawet nie wiesz jak dobrze smakuje z makaronem, albo ryżem - Virginia zanurkowała pod ramieniem Zabiniego i wyciągnęła mleko.
- Jak to się stało? - cicho zapytał starszy brat, patrząc na rozwalony piec.
- Malfoy Junior, Malfoy Senior... i butelka wódki dolana do kaczki - Blaise postanowił zataić udział Virginii w tym niecnym czynie.
- I wszystko jasne... Na Boga, nie wiesz, że te mutanty kulinarne nie powinny wchodzić do żadnej kuchni? - młody mężczyzna popukał się w czoło.
- Ale nie wygadasz? - po rzuceniu pełnego wdzięczności spojrzenia w kierunku Blaise'a, Ginny podeszła do Steela i zajrzała mu ze szczerą prośbą w oczy.
- Dobra, zmilczę - musiał przyznać, że rudowłosa ma piękne i ogromne czekoladowe tęczówki, które po prostu rozbrajały.
Ha, mały ma dobry gust - pomyślał.
- Jakby co, Blaise... - dziewczyna zwróciła się do młodszego z braci - ... to ja powiem, że to przeze mnie - wspięła się na palce i ucałowała go mocno w policzek.
- Oj, Ginny, weź przestań, przecież właściwie nic się nie stało - odpowiedział zarumieniony chłopak, na co jego starszy brat parsknął śmiechem.
Kiedy matka obu młodych mężczyzn zbliżała się do kuchenki, Blaise rzucił się w jej stronę.
- Mamuś, ty na pewno jesteś zmęczona. Idź z ojcem, odpocznijcie a ja, Ginny i Steel przygotujemy obiad.
Anna Zabini nie była aż tak naiwna, by wierzyć, że jej syn robi to bezinteresownie, ale wolała, tym razem, przymknąć oko i wraz z mężem udała się do swej sypialni, obrzucając całą trójkę podejrzliwym spojrzeniem.
Kiedy tylko starszyzna rodu opuściła progi kuchni, Blaise popatrzył na brata.
- Mam rozumieć, że ty tego tak bezinteresownie nie robisz?
- Oczywiście, że nie. Co ja, gryfek jakiś jestem? – zadrwił.
Virginia, Blaise i Steel przygotowywali obiad (starsza latorośl Zabinich także znała się nieźle na kuchni): gotowali makaron i obierali oraz szatkowali świeże warzywa. Blaise wpadł na pomysł, żeby nieco złagodzić sos, dodając pomidory i dwie łyżki śmietanki tak, że ten stał się bardziej kwaskowy i mniej żrący.
- Ja lubię ostre sosy ... - powiedział zasmuconej Ginny - ... ale moi rodzice aż tak pikantnej potrawy by nie przełknęli. Masz, spróbuj. Nie popsułem głównego wątku smakowego - dodał łagodnie i kurtuazyjnie zaprosił dziewczynę, podając jej na łyżce sos do spróbowania.
- Główny wątek smakowy, w tym czymś, to pieprz kajeński braciszku - uszczypliwie oznajmił Steel, trąc żółty ser. - Takiego czegoś rzeczywiście nie da się niczym zagłuszyć - dodał z pobłażaniem, obserwując swojego brata, który z czułością karmił rudowłosą Weasleyównę.
Ale się bujnął, nie ma co - pomyślał, znając Blaise'a, jak przysłowiowy zły szeląg.
- Nie znasz się - warknął młodszy z Zabinich i uśmiechnął się pocieszająco do Virginii. - I jak smakuje?
- Nawet, nawet - odpowiedziała rudowłosa i wróciła do robienia sałatki.
Kwadrans później wszyscy znaleźli się w jadalni i przy miłej rozmowie zaczęli pałaszować obiad.
- Rany, to jest pyszne - mało arystokratycznie odezwał się senior rodu. - Przyznam synu, że nie spodziewałem się po Malfoyu czegoś takiego, ale to pewnie za sprawą twej przyjaciółki. Nie pozwalałeś mu eksperymentować prawda?
- Ale przecież Draco bardzo dobrze gotuje - Ginny wręcz się oburzyła; jak można było nie doceniać takiego talentu.
- Gin ma dosyć... niekonwencjonalne podejście do kuchni - Blaise popatrzył z uwielbieniem na rudowłosą. - Lubi eksperymentować, może nie tak mocno jak dwaj Malfoyowie... - wiedział, że w tym momencie kłamie, ale jego Gin musiała być postrzegana przez wszystkich jako ideał, bo on ją uwielbiał - ... ale lubi.
- Rozumiem - Andreus Zabini nabrał kolejną porcję makaronu i pochłonął go z apetytem.
- Jak dla mnie ciut za ostre, ale dobre - Anna Zabini uśmiechnęła się do Virginii, która z dumą posłała jej swój najszerszy i najbardziej rozkoszny uśmiech.
- No, to skoro wy zrobiliście taki dobry obiad ... - powiedziała Anna po skończonym posiłku - ... to my z ojcem powinniśmy pozmywać.
- Mamo, no co ty? - Blaise zaczął poważnie panikować - Kto robi to zmywa, ja i Steel już uzgodniliśmy to i...
- Synu, jeśli chcesz, żebym nie zauważyła tego zniszczonego pieca, to marne są te twoje wysiłki. Mam tylko nadzieję, że Malfoy wystawił dość spory czek, bo jak nie, to go zabiję.
Virginia bardzo cichutko pisnęła i natychmiast przeprosiła, Steel miał minę, która wskazywała na to, że zbytnio nie zdziwił się szybkim refleksem i spostrzegawczością matki, a Blaise spuścił wzrok i się zarumienił.
- Że co?! - zagrzmiał pan Zabini. - Mam nadzieję, że nie tylko wystawił czek, ale że jest on z odpowiednią ilością zer. To już drugi raz!
- Spoko, spoko, wujek Lucjusz wystawił spory czek - mina młodszej latorośli Andreusa i Ann była skruszona i pokorna, chociaż w szmaragdowych oczach można było dostrzec blask przekory.
- Synu, czy ja ci czasami czegoś nie obiecywałem, jeśli wpuścisz do naszej kuchni kogokolwiek z Malfoyów? – spytał powoli Andreus.
- Ale to była sytuacja wyjątkowa - mruknął Blaise.
- A co masz na myli mówiąc wyjątkowa... - zaczęła jego matka, ale nie skończyła gdyż w drzwiach ukazały się dwa stworzenie które ona uwielbiała. Koty.
- Kici, kici! - zawołała Ann Zabini i Zimmy podbiegła do niej z wyprężonym ogonem. Krzywołap, natomiast, usiadł na uboczu z wyrazem miny kota poważnego, który nie ma w głowie jedynie głupot.
- Kochanie, przecież masz uczulenie na sierść kotów! - oznajmił z naganą w głosie Andreus.
- Dlatego nie mamy własnych. Jak się wabisz, co? - zwróciła się do kotki, która wskoczyła jej na kolana i zaczęła trącać kobietę łebkiem, domagając się pieszczot.
- Zimmy - odpowiedziała Ginny, która była bardzo zadowolona, że jej ulubienica wzbudziła taką furorę.
- Co to za... niezwykły okaz? - zapytał się Steel spoglądając na Krzywołapa.
- Jakbyś nie wiedział, to jest kot - odpowiedział jego brat, któremu coraz mniej podobały się spojrzenia, jakie ten pacan rzucał jego wiewióreczce.
- A co, to miało wypadek? Wygląda jakby wpadł z duża prędkością na ścianę – stwierdził z ironią braciszek Zabiniego.
- Sam zaraz będziesz tak wyglądał jełopie - dało się słyszeć złowrogi warkniecie od strony Blaise'a
Młodszy brat Steela objął, z jednoznacznym wyrazem twarzy, swoją Ginny i spojrzał na niego nieprzychylnie.
Nie można nawet patrzeć na intrygującą kobietę? Nie zjem jej - mówiło spojrzenie starszego z potomków Andreusa i Ann.
- Sam jesteś jełop – powiedział tenże potomek na głos.
- To Krzywołap, kot Hermiony - oznajmiła Ginny. - Ma świetny ogon, prawda?
Pomarańczowy zwierz, jak na zawołanie, wstał, wyciągnął przednie łapy, wbijając pazury w dywan i wyprężył puszysty, szczotkowaty ogon; swoją niekłamaną dumę.
- Ta... nadaje się do czyszczenia... – mruknął Steel.
- Steel! – oburzyła się jego rodzicielka.
- No co, mamo? Przecież ja nic nie mówię – chłopak podniósł ręce w obronnym geście.
- No to się nie odzywaj, a ty, piękny kotku, chodź tu, moje maleństwo – Ann zwróciła się do kota.
"Maleństwo" szerokim łukiem ominęło to człeko-podobne coś, co go obrażało, i podeszło do miłej pani, która pewnie da mu coś dobrego.
Pani jednak nie dała nic dobrego, ale pochyliła się nad "maleństwem" i podrapała go po pomarańczowym łbie, co zostało przywitane głośnym mrukiem.
- To cholernie mądra bestia - oznajmił Blaise tak dumnym tonem, jakby Krzywołap był jego zwierzakiem. - Chyba nie jest do końca zwykłym kotem, bo nawet jest bardzo inteligentny.
- Na pewno jest inteligentniejszy od ciebie - oznajmił cicho Steel, a pani Zabini, w tym samym momencie kichnęła potężnie, płosząc oba czworonogi.
Mimo kichnięcia matki, Blaise usłyszał wątpliwy komplement starszego o sześć lat brata.
Virginia też to usłyszała i powiedziała ze śmiechem:
- Jakbym słyszała swoich braci, cięgle się kłócą.
- Mężczyźni tak mają - podsumowała Ann i uśmiechnęła się do tej miłej dziewczyny, którą jej syn wreszcie przyprowadził do domu. Już myślała, że nie pozna żadnej z jego koleżanek.
- Mamo, chciałby zauważyć, że twój pierworodny nie jest mężczyzną, to debil - odezwał się Blaise i posłał braciszkowi najmilszy z uśmiechów.
- Ty matole, za co mnie Bóg takim bratem pokarał? - oznajmił zirytowany Steel i wstał od stołu.
- Obydwaj przestańcie! W tej chwili! - Andreus nie wytrzymał psychicznie, a powstrzymała go, od uderzeniem pięścią w stół, jedynie obecność młodziutkiej przyjaciółki Blaise'a. - Za co MNIE Bóg pokarał takimi infantylnymi synami? - dodał bardzo spokojnie i zmarszczył brwi.
- Och, And... - jego małżonka popatrzyła na mężczyznę wymownie. - Oni odziedziczyli wiele z twojego charakteru; nie tylko urodę, więc lepiej nic nie mów. A wy ... – spojrzała, raczej groźnie, na młodzieńców - ... przeproście się w tej chwili i zachowujcie jak cywilizowani ludzie, dobrze?
- Przecież on nie wie, co to jest cywilizacja! - wykrzyknęli bracia Zabini, wskazując jeden na drugiego, a Ginny wybuchła głośnym, radosnym śmiechem.
- I pomyśleć, że ja urodziłam kogoś takiego - mruknęła seniorka rodu, po czym zwróciła się do Virginii. - Rozumiem, że wiążąc się z moim synem, wiedziałaś, iż ma on problemy z psychiką.
- Oczywiście - odpowiedziała szczerze rudowłosa i puściła oko w stronę swego mężczyzny.
- Dobrze wiedzieć, że masz o mnie takie zdanie - naburmuszył się Blaise.
- Przecież ja doskonale sobie wiem, że w niektórych sprawach jesteś trochę jak niedorozwinięty - wyszczerzyła się radośnie. - Chociażby te głupie kłótnie z Draconem Malfoyem, czy teraz z twoim bratem. Ludzie myślący ustępują w kłótni i mają spokój, a nie podjudzają do głupich tekstów.
- Odezwała się - mruknął Blaise, ale zrobił to tak cicho, że nikt tego nie usłyszał. W końcu był człowiekiem myślącym... a to, że niekiedy myślał inaczej, to już mniejszy szczegół.
- No, to teraz moi panowie pójdą do kuchni, a ja i Virginia porozmawiamy sobie jak na kobiety przystało. Blaise, nie patrz się tak na mnie, nie zjem jej – oświadczyła Ann.
- Ale... – zaczął Steel.
- Do kuchni, synu - nakazała nie znoszącym sprzeciwu głosem.
Steel wzruszył ramionami, westchnął, zmełł w zębach kąśliwą uwagę i spokojnie ruszył do kuchni, a pan Zabini uśmiechnął się pobłażliwie, widząc głupią minę młodszego syna i zwrócił się do żony:
- Kochanie, rozumiem, że ja też mam wyjść - uniósł brwi i znacząco uśmiechnął się do Ann.
- Oczywiście - autorytarnie i ze słodkim uśmiechem odrzekła jego małżonka i odwzajemniła słodko uśmiech. - Żegnam panów.

* od określenia „mugolak” , które oznacza dziecko magiczne z rodziców mugoli

*
- Chodź, Virginio, usiądź obok mnie – powiedziała Ann łagodnie, gdy już ostatni z przedstawicieli płci brzydkiej opuścił pomieszczenie. - Nie denerwuj się - dodała i uśmiechnęła się ciepło, widząc niezdecydowanie dziewczyny. - No chodź, tylko z tobą porozmawiam.
Ginny uśmiechnęła się niepewnie i usiadła obok matki Blaise'a. Prawdę powiedziawszy to wcale nie miała ochoty na żadną rozmowę i czuła się okropnie - miała pietra.
- A więc ty i mój syn, pozostajecie w związku... – zaczęła kobieta.
- Nie... znaczy tak.. znaczy... dopiero zaczynamy - Ginny zaczęła się jąkać, aż wreszcie zamilkła i spuściła głowę.
- Nie bój się mnie - łagodnie powiedziała Ann. - Też miałam siedemnaście lat.
- Szesnaście - szepnęła Virginia i się zarumieniła.
- Wyobraź sobie, że szesnaście też miałam. W tym wieku seks wydaje się kluczem do dorosłości, a to nie do końca jest tak - uśmiechnęła się ciepło.
- Jaki seks? - zapalczywie pisnęła Ginny. - On powiedział, że mnie nie tknie, dopóki nie skończę Hogwartu, bo mnie szanuje - nagle zamilkła i spuściła głowę. - Przepraszam.
- To znaczy, że mu zależy. Ale kochanie, seks to nie tylko zbliżenie seksualne, a przecież widziałam, że raczej w zupełnej abstynencji nie jesteście... Można pozostać dziewicą, a mieć większe doświadczenie niż kobieta, która, jak to się brzydko mówi, zaliczyła wielu mężczyzn. Jest tyle możliwości dania drugiej osobie rozkoszy... – odrzekła matka Blaise`a.
- Wiem - szepnęła niebywale cicho panna Weasley, a na jej policzkach wykwitły zdrowe rumieńce.
- Moje dziecko, przecież ja cię nie zjem – zapewniła z uśmiechem kobieta. - Nie bój się. Jestem szczęśliwa, że Blaise znalazł wreszcie kogoś, na kim mu zależy i z kim się dobrze czuje. Już się bałam, że zagrzebie się w tych swoich księgach i nauce... – dodała rozbawiona.
- Mnie na nim naprawdę zależy - Ginny wyszeptała cichutko i spojrzała na matkę swego chłopaka.
- Wiem o tym i wiem też, że jemu zależy na tobie – powiedziała Ann Zabini.

*
W czasie, gdy pani Zabini przeprowadzała rozmowę z Virginią, ojciec i brat Blaise`a pokpiwali z niego w kuchni.
- Ruda, co? - wyszczerzył się pan Andreus i Blaise bez słowa posłał mu spojrzenie goblina - seryjnego mordercy.
- Hehehe, rude to wredne, ale jaka inna by go zechciała? - zarechotał Steel.
- Ginny nie jest wredna - syknął wściekle jego młodszy brat, zdając sobie sprawę, że sam za wredną ją czasem uważa. Ale to zupełnie inna sprawa. Ten bubek nie będzie jej obrażał. - A to ty jesteś zazdrosny! – warknął.
- O takie maleństwo? Weź przestań, ja się w dzieciakach nie lubuję. Ile ona ma? Dziesięć, dwanaście lat? – zadrwił Steel.
- Szesnaście - warknął Blaise i spojrzał na brata jak Voldemort na Pottera.
- A nie wygląda. Ojcze, czy ty widziałeś? Ona jeszcze pije mleko – starszy z rodzeństwa Zabinich wyszczerzył się radośnie do swego ojca.
- Mój drogi, mleko dla dzieci jest bardzo zdrowe - stwierdził z powagą Andreus.
Blaise, który wycierał naczynia, ze złością cisnął ręcznikiem i warknął.
- Jak dzieci! Steela mogę zrozumieć, ale ty, ojcze?! - oburzył się chłopak. - Powinieneś się wstydzić! Nie wiem, co taka piękna i inteligentna kobieta jak mama w tobie widziała!
- To samo, co ta młodziutka dzierlatka widzi w tobie - odrzekł niezrażony pan Zabini.
- A jaka jest w łóżku? Czy ona w ogóle wie co i jak? - ironizował Steel.
Obydwaj nabijający się z zakochanego panowie zauważyli w tym momencie, że starszy z braci przesadził.
Zresztą, nie tylko zauważyli. Steel osobiście to odczuł. Pięść brata wylądowała na jego nosie, który, pod wpływem silnego uderzenia, pękł.
Steel złapał się za krwawiący nos, a Blaise zbladł. Nie mógł uwierzyć, że pobił swojego brata tak dotkliwie, choć ten niewątpliwie na to zasłużył. Nie powinien był obrażać Ginny. Ojciec młodzieńców nic nie powiedział, tyko podszedł do lodówki i wyjął worek z lodem, a następnie podał Steelowi.
- Kur*wa, przepraszam Steel, ale nie powinieneś tak mówić - z konsternacją powiedział Blaise.
- O rany, ale masz cios - syknął z bólu jego starszy brat. - Ja pier*dolę, przywaliłeś mi tak, że chyba zacząłbym wyć, gdyby nie lód.
- Przestańcie się wyrażać - uciął Andreus. - A ty, Steel, trochę przesadziłeś. - zwrócił się do pierworodnego. - Ty zaś, Blaise, dobrze bijesz, ale nie narób sobie w szkole kłopotów.
- Widzę, że naprawdę ta mała coś dla ciebie znaczy... Sorry brat - starszy syn Zabinich przyznał się do błędu.
- Znaczy i to bardzo dużo - odpowiedział Blaise, rumieniąc się przy tym słodko.
W tym samym momencie do kuchni weszły Giny i Anna.
- Co tu się dzieje? – spytała kobieta, wpatrując się opuchnięty nos swego pierworodnego.
- Nic, mamo. Potknąłem się i wpadłem na lodówkę - mruknął Steel.
- Właśnie, lodówkę - dodał jego ojciec i posłał małżonce niewinny uśmiech.
- A ta lodówka ma pięści i teraz masuje sobie knykcie za plecami, tak, żeby jej matka tego nie zauważyła - oznajmiła nie zmieniając tonu głosu pani Zabini, co zostało przyjęte trzema niewinnymi rumieńcami na policzkach przedstawicieli płci brzydkiej.
- Blaise, powinieneś przyłożyć bratu po raz drugi za to, że nazwał cię lodówką, nie sądzisz? - jej uśmiech był słodszy od miodu, ale w oczach czaił się chłód.
- Blaise, chyba nie chcesz powiedzieć, że uderzyłeś brata - Ginny spojrzała się na Zabiniego, jakby ten popełnił najgorsze przestępstwo na świecie.
- Ale ja... ale on... ale on na to zasłużył! - wykrzyknął zdesperowany chłopak.
- To prawda - mruknął Steel, postanawiając pomóc bratu - Zasłużyłem.
- Boże, co ja się z wami mam - Ann pokręciła głową z dezaprobatą. – Virginio, pamiętaj, że z mężczyznami to gorzej, jak z małymi dziećmi, a im starsi tym głupsi i trudniej ich przywołać do porządku.
- Zauważyłam! - pisnęła Ginny.
- Ale ona jest zabawna - Steel nie wytrzymał i zarechotał. Uznał piśnięcie dziewczyny za urocze. Zdziwił się tylko, gdy młoda czarownica spiorunowała go wzrokiem i rzucił zaniepokojone spojrzenie bratu, który syknął:
- Powiedz, kruczku... Chcesz mieć, tym razem, limo pod okiem?
- Dobra, już nic nie mówię - Steel pokojowo uniósł dłoń (jedną, bo drugą przykładał lód do złamanego nosa).
- I tej wersji się trzymaj - mruknął Blaise i podszedł do Ginny by ją objąć. Chciał w ten sposób zaznaczyć, że to maleństwo należy wyłącznie do niego.
Steel już miał coś powiedzieć na temat tej demonstracji, lecz po głębszym zastanowieniu stwierdził, że jak na jeden dzień wystarczy mu fizycznych obrażeń.
- To ja i Ginny pójdziemy się spakować - odezwał się Blaise. – W końcu jutro jedziemy do szkoły, a musimy jeszcze spakować Dracona i Hermionę, bo nie wiadomo kiedy wrócą.
Pół godziny później byli już spakowani. Oczywiście cztery kufry postawili w sypialni swoich przyjaciół. Fakt, oni pakowali, ale tamci mogą się pomęczyć z przestawianiem bagaży w przypadku, gdyby im przeszkadzały. Odwalili „brudną” robotę i zbiegli na dół do kuchni po coś słodkiego.
- PIERWSZY! - ryknął Blaise i zanurkował do zamrażalnika po lody śmietankowe w polewie miętowej. - Pierwszy, a to znaczy, że ty robisz mi dobrze! - dokończył swój wywód dosyć głośno, zapominając, że przecież już nie są w rezydencji sami.
Od strony drzwi dało się słyszeć znaczące chrząkniecie, a po chwili także głos Steela.
- Powiedz mi, słodka, jak ty wytrzymujesz z tym indywiduum?
- Sama nie wiem - mruknęła zarumieniona Ginny i obrzuciła wściekłym spojrzeniem Blaise'a.
- Ja ci dam słodką - warknął zarumieniony, tak samo jak jego dziewczyna, Blaise. - I nie podsłuchuj, bałwanie - dodał jeszcze dla podkreślenia wagi swojej wypowiedzi.
- Nie musiał podsłuchiwać. Po co japę wydzierasz, baranie jeden?! - odgryzła się Virginia, wyręczając Steela. - Nie każdy musi znać produkty twojego chorego poczucia humoru - naburmuszyła się, otworzyła lodówkę i wyjęła mleko. - Sam sobie jedz te lody.
- Kochanie, nie gniewaj się - Blaise miał gdzieś, że Steel patrzy na jego pokorną minę. - Wiesz, że żartowałem...
- No właśnie, chodzi mi o twój sposób na dowcip - odwróciła się do chłopaka plecami i nalała sobie mleka do szklanki.
- Skarbie, ja cię naprawdę przepraszam. Wiem, zachowuję się jak dureń – ciągnął Blaise.
- Kontynuuj - mruknęła Giny znad szklanki mleka.
- Kretyn, palant, gumochłon, Puchon, Snape wśród Gryfonów, Malfoy... – zaczął wymieniać chłopak.
- No, przynajmniej raz coś mądrego powiedziałeś – mruknęła Ginny, odstawiając mleko do lodówki.
- Chodzi ci o to, że jak Malfoy, czy że jak Snape wśród Gryfonów? - zamrugał zdezorientowany Blaise.
- Nie, kochanie, jak gumochłon - oznajmiła z naciskiem Ginny, wlepiając w niego czekoladowe oczęta.
- Aha - niepewnie odrzekł zarumieniony chłopak. - Ale nie gniewaj się na mnie...
- Ja się nie gniewam. Po prostu sprawiasz mi czasem przykrość, albo wprawiasz mnie w zakłopotanie – wyjaśniła cicho.
- Przepraszam - powiedział Blaise i przytulił ją mocno do siebie.
Na widok takich czułości Steel wyszedł z kuchni, bynajmniej nie dlatego, że nie chciał przeszkadzać bratu, tylko wszelki romantyzm działał na niego tak, jak Gryfon na Ślizgona. Niedobrze.

***
Kilka godzin później, kiedy wszyscy po sytej kolacji siedzieli w kuchni, z salonu dał się słyszeć wrzask Malfoya.
- Blaise, zboczeńcu, odklej się od wiewióry! Wróciliśmy!
Zadowolony z siebie Draco przemaszerował przez salon z wesołym gwizdem na ustach. Zauważył, że w jadalni świeci się światło i ruszył w tamtym kierunku:
- Mam nadzieję, że nie uprawiacie w tej chwili miłości francuskiej. W takim miejscu to by była perwersja! Wchodzę!
Wszedł.
Wszedł i zamarł.
Wszyscy na niego patrzyli. A było ich wielu: Steel miał wzrok pełen pogardy, pani Zabini była szczerze zdziwiona, niemal zszokowana, a jej mężowi rozszerzyły się nozdrza z irytacji. Blaise wyglądał na podłamanego, a Ginny na zawstydzoną i wściekłą. Draco przełknął ślinę i coś miał już rzec na swoje usprawiedliwienie, ale nie było mu dane.
- Malfoy, zboczeńcu, nie zmieniaj tematu, i tak wiem, że masz na sumieniu PIEC! - zagrzmiał Andreus
Draco, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, zamierzał bronić się z godnością do samego końca. Dlatego też wskazała palcem na Ginny i wykrzyknął:
- To ona! To jej wina, bo ona wlała tę butlę spirytusu do kaczki.
- Ale ją chcę w przyszłości za synową, a nie ciebie! – odrzekł pan Zabini.
- CO?! - krzyknęli wspólnie Draco i Virginia, Hermiona, z zaciekawieniem, wychynęła zza ramienia Malfoya, a Blaise zrobił najgłupszą minę, na jaką było go stać.
- No co? Podoba mi się dziewczyna mojego syna - warknął Andreus. - Ale absolutnie nie podoba mi się to, że ty, Wielki Kucharzu, chcesz ją wrobić, podczas gdy ten piec wyleciał z winy twojej i twojego ojca. Ja sobie jeszcze z Lucjuszem porozmawiam - nozdrza mężczyzny zadrgały ponownie, a lewa brew podjechała niebezpiecznie do góry.
- Ale to naprawdę ja dodałam ten spirytus - Ginny postanowiła być mężna. Spuściła głowę i pokazowo się zarumieniła, przygryzając z konsternacji dolną wargę.
- Ależ kochanie. Przecież to się mogło każdemu zdarzyć. Jestem pewien, że chciałaś dobrze i to nie twoja wina, że miałaś do czynienia z tymi cymbałami - odparł Andreus i podszedł do dziewczyny by ją przytulić.
Draco szepnął coś pod nosem na temat dyskryminacji płciowej, lecz dostał po głowie od swojej kobiety.
- Za co to?! – wykrzyknął rozcierając sobie miejsce po uderzeniu.
- Za twoje odzywki przy wejściu. Kretyn! – wyjaśniła ze złością Hermiona.
- No co? Teraz dopiero ci przeszkadzają moje tekściory? - zirytował się blondyn. - Przed chwilą zostałem podle zdyskryminowany, a ty mnie bijesz. Jak możesz? - zrobił minę zmokłego spaniela i Hermiona musiała odwrócić wzrok, żeby nie zmięknąć. Jednak po sekundzie ponownie patrzyła mu z odwagą w oczy.
- W ogóle mi przeszkadzają takie durne, jak to określiłeś, tekściory. Dostałeś po prostu po łbie z opóźnieniem - wzruszyła ramionami i popatrzyła uważnie na pana Zabiniego i jego żonę. Następnie zerknęła z zaciekawieniem na Steela, który szelmowsko się do niej uśmiechnął, a nawet puścił jej oko.
- Nie mówiłeś, że masz brata, Blaise - powiedziała, rzucając zielonookiemu wymowne spojrzenie.
- Bo nie mam – odpowiedział z irytacją brunet - To po prostu pomyłka natury. Tak naprawdę rodzice próbowali go utopić, ale się trzymał przy życiu – dodał
- A ciebie też, gumochłonie – odgryzł się Steel.
- Gryzipiórek – warknął Blaise.
- Co? - Hermiona spojrzał zdziwiona, na, jak dotąd, inteligentnego chłopaka.
- No co? To krukonik – wyjaśnił wzruszając ramionami Blaise.
- Byłeś w Ravenclawie? - spytała Hermiona z zaciekawieniem.
- Tak, był w Ravenclawie - Draco niemal warknął; nie zamierzał patrzeć, jak Steel podrywa jego dziewczynę na inteligencję. - A teraz bądźmy tak dobrzy, Hermi... - przy tych słowach ścisnął lekko jej dłoń - ... i opuśćmy kuchnię, bo jest, mimo swych rozmiarów, za mała na tyle osób.
- Droga wolna - powiedziała Ann, kryjąc uśmieszek. - Idź, ale pamiętaj, przekaż ojcu... chociażby listownie... że czeka go ciężka konfrontacja ze mną... i Narcyzą. Wyraźnie zabroniłyśmy mu wchodzić do jakiejkolwiek kuchni. Tym razem ci się upiekło, Draconie Malfoy, bo Lucjusz wystawił czek.
- Przekażę - prychnął Draco i zmarszczył nos. Hermiona wyszczerzyła się do rodziców Steela i Blaise'a za plecami swojego chłopaka:
- Przejdzie mu - oznajmiła, ściskając wymownie dłoń Mlfoya.
- Mój Boże. Żeby jakieś ładne i inteligentne dziewczyny leciały na takich tłuków jak mój brat i malfoyasty – westchnął Steel, po zniknięciu Hermiony i Dracona, nie kryjąc swojego zdegustowania.
- Sam jesteś tłuk - mruknął Blaise i wyciągnął Ginny z kuchni. Musiał natychmiast porozmawiać z Draconem, a nie chciał zostawić swojej małej wiewióreczki z tą „pomyłką natury” uchodzącą za jego brata.

*
Chwilę później cała czwórka siedziała w sypialni Blaise'a i sprawiała takie wrażenie, jakby ktoś powiadomił ich o śmierci ulubionego Testrala.
- Czyli z naszych planów nici - mruknął Draco. - Znowu powrót do zimnych, pustych sypialni.
- I do Hogwartu - dodała Hermiona
- Hogwart... - mina Blaise'a zdradzała zamyślenie. - Cholera, Hogwart, nauka i egzaminy...
- Egzaminy nie są złe - stwierdziła z miną filozofa Granger, a pozostała trójka posłała jej spojrzenia jadowitych i wściekłych bazyliszków.
- Hogwart Hogwartem, trzeba tam wrócić i tyle - Draco podrapał się niegroźnym końcem różdżki za uchem. - Ale dziś będzie bryndza! - jego głos zabrzmiał donośnie i żałośnie, zupełnie jak pisk nieszczęśliwego Przecinka.
- Pomyślcie, to tylko jedna noc... - Blaise postanowił być optymistą. – Zresztą, rodzice śpią w zupełnie innej części domu, w tej śpimy my i...
- No właśnie, Dziki i... – Draco spojrzał na przyjaciela znacząco.
- O co wam chodzi? - zdumiona Ginny spojrzała na mężczyzn.
- O tą sklątkę tylnowybuchową, która uchodzi za mojego brata – odpowiedział ze złością Blaise.
- On jest bardzo miły i sympatyczny - obie dziewczyny stanęły natychmiast w obronie pierworodnego państwa Zabini, co bynajmniej nie spodobało się ich partnerom.
- On wcale nie jest miły, on jest gorszy niż ... niż ... – brunet próbował znaleźć odpowiednie słowo.
- Niż co, patałachy? – od strony drzwi dobiegł ich głos Steela Zabiniego. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Chłopak stał w progu i przyglądał im się mieszaniną zaciekawienia i rozbawienia na twarzy.
- Jesteś gorszy od tego nadętego idioty, Pottera! Brakuje ci tylko blizny - zaperzył się potomek Malfoyów, za co zarobił wiele mówiące i nieprzychylne prychnięcie Hermiony i żmijowy syk ze strony Virginii.
- Och, Steel nie potrzebuje blizny... On nosi długie włosy - Blaise przeciągał każdą sylabę i wyglądał tak, jakby miał się rzucić na swojego brata i go udusić. Tym razem to Ginny prychnęła, a Hermiona uśmiechnęła się złośliwie.
- Masz kompleks, Blaise? - zapytała słodko panna Granger, wbijając orzechowe oczy w chłopaka swojej przyjaciółki.
- Oczywiście, że nie, ale wiecie, co mówią na temat długich włosów u mężczyzny... - Blaise uśmiechnął się niczym niewinna dziewica.
- Ja nie wiem co mówią - powiedziała Ginny i spojrzała się na Zabiniego, żądając udzielenia odpowiedzi, co ten skwapliwie wykonał.
- Długie włosy - krótki rozum oraz im więcej na głowie, tym mniej miedzy nogami...
Jego słowa jeszcze dobrze nie przebrzmiały, kiedy chłopak ze zdumieniem spojrzał na Dracona, który z wściekłą miną uderzył go książką od eliksirów w głowę.
- O co ci chodzi, Smoku? Przecież ja nic takiego nie powiedziałem ... – spytał z wyrzutem rozcierając sobie głowę.
- Najlepiej by było, jakbyś się w ogóle zamknął - warknął Malfoy i poprawił swój kucyk.
- Myślałem, że jesteście tłukami - oznajmił pierworodny Zabinich. - Ale wy jesteście tłukami do potęgi! A ty, Blaise, masz chyba sieczkę zamiast mózgu. O tym, co masz, a raczej czego nie masz, między nogami nawet nie wspominając - Steel uśmiechał się zupełnie tak samo, jak jego brat. Słodko i niewinnie.
- Nieprawda, że Blaise nie ma nic między... - oburzona Virginia nieco się zapędziła w swoich wywodach i teraz siedziała ze spuszczoną głową ,z zawstydzeniem, międląc w palcach poskręcane pasmo swoich rudych włosów.
- Ups - wyrwało się Hermionie, Draco się zaczerwienił, a Blaise miał minę lekko skonsternowanego zwycięzcy.
- A co powiesz o jego mózgu? - ciągnął rozbawiony i niezrażony Steel.
Virginia poczuła słuszny gniew.
- Mózg Blaise'a jest w porządku! – warknęła. - Co nie zmienia faktu, że obaj jesteście nadętymi bucami i nie potraficie okazywać sobie braterskiej miłości. Starczy?! - czekoladowe oczy Ginny zapłonęły żądzą mordu.
- Ale my się kochamy - mruknął Steel.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo - dodał Blaise.
- Jasne. Percy też nas tak kocha, że od dwóch lat nie mam z nim żadnego kontaktu - warknęła Ginny, zerwała się z łóżka i z łzami w oczach wybiegła z sypialni.
- Po prostu świetnie. Jesteście genialni - Hermiona obrzuciła wściekłym spojrzeniem trojkę zbaranianych mężczyzn i pobiegła za Ginny.
- Ale o co chodzi? - najstarszy z mężczyzn wytrzeszczył oczy. - Jaki Percy? Ja nic nie wiem i nie chcę mieć nic wspólnego z kimś, kto ma tak na imię - dodał dla podkreślenia powagi swych słów.
- Drażliwy temat – mruknął Draco, bawiąc się swoją różdżką.
- Percival Weasley - wycedził Blaise.- Brat Wiewióry, dużo starszy od niej. Tak w ogóle to ona ma samych braci i wszystkich starszych...
- No, strasznie nadęty i wyrzekł się rodziny - Draco zmarszczył brwi i podrapał się za uchem niegroźnym końcem różdżki, ignorując pełne irytacji spojrzenie Blaise'a.
- Aaaaa! Percy Weasley! - pierworodny państwa domu wyglądał, jakby "zaskoczył". - Przecież chodził z nami do Hogwartu. Młodszy dwa lata ode mnie. Nie znałem go dobrze, ale to straszny dupek. Ci młodsi Weasleyowie, bliźniacy byli zupełnie inni. Aaaaa! To ona jest Weasleyówną! - Steela olśniło i gwizdnął przeciągle.
- A co ty? Głuchy jesteś? Pewnie, że tak. Przecież ci się przedstawiła, młotku – Blaise popatrzył na brata ze złością.
- Nie zwracałem uwagi, patrzyłem na jej nogi, a nie na usta – odpowiedział szczerze Steel.
- Kretyn. I co to znaczy, że ona jest Weasleyówną? – warknął jego brat.
- Znam jej brata. Jest moim bezpośrednim przełożonym. Pracujemy razem. Ciekawe, co Charlie powie, jak wspomnę, z kim to umawia się jego ukochana, wypieszczona, wyśniona, wyidealizowana, łagodna, miła, cudowna młodsza siostrzyczka – zaśmiał się Steel.
- Steel! – wrzasnął Blaise.
- No, co? Byłaby jakaś znajoma stypa, a teraz chodź brat, bratową musimy przeprosić – powiedział chłopak i odwrócił się do wyjścia.
- Stypa! - mina i ton głosu Dzikiego dobitnie świadczyły o tym, co on sam myśli na temat stypy, na której byłby głównym gościem. Draco zrobił minę filozofa, ponownie podrapał się za uchem niegroźnym końce różdżki i .... dostał przez łeb, a przedmiot, którego używał zwykle do czarów ,wylądował na drugim końcu pokoju.
Blaise wstał i patrzył na niego z miną szalonego hipogryfa.
- No co?! - zaperzył się blondyn i także wstał, a Steel powstrzymywał się od śmiechu. - Sam też tak robisz!
- Ale nie cały czas, jak ten kretyn! Ostrzegałem! – wykrzyknął chłopak.
- Palant - wymamrotał Draco i obaj z Blaise’em spojrzeli morderczo na Steela, który omal nie dusił się z powstrzymywanego chichotu.
- Zaprawdę, zachowujecie się jak kretyni. Ja się naprawdę dziwię, co one w was widzą – wydusił z siebie.
- Miłość jest ślepa - mruknął Draco, a Blaise skinął głową na potwierdzenie słów przyjaciela.
- Najwyraźniej – zgodził się Steel. - Tylko nie sądziłem, że wy dwaj zakochacie się kiedykolwiek. I to jeszcze w Gryfonkach – dodał z szerokim uśmiechem.
- One powinny być Ślizgonkami, bo gryfońskiego charakteru to one bynajmniej nie mają – oznajmił Draco.
- Ta, jasne - Steel uśmiechnął się sardonicznie.
- Nie każdy jest kruczkiem - kujonkiem - warknął Blaise.
- Ej, młody, nie pozwalaj sobie! Trafiłem tam, bo jestem inteligentny, ale i tak Tiara zastanawiała się długo, czy mnie nie przypisać do Slytherinu – Steel poczuł się urażony słowami brata.
- Współczuję - z powagą oznajmił Draco, podnosząc swoją różdżkę z podłogi. – Już chyba bym wolał być w Gryffindorze... Mimo że Gryfków nie lubię. A Ravenclaw to po prostu okropne kujony bez klasy... - ręka Malfoya Juniora zastygła o milimetry od ucha; Blaise patrzył na niego zbyt natarczywie.
- No, to może pójdziecie przeprosić dziewczyny - powiedział szybko Draco, a jego dłoń natychmiast zjechała w dół.
- Ty idziesz z nami - Blaise uśmiechnął się niczym rodzic z postępów latorośli.
- Ja nic nie mówiłem! – zaprotestował arystokrata.
- Żyjesz i za samo to powinieneś przepraszać – odpowiedział z udawana obojętnością Blaise.
- Przestańcie, głąby - zdenerwował się Steel. - Idziemy wszyscy trzej powiedzieć Sorry, dziewczyny. I nie wyklinać mi tu na siebie młoty!
- Ugryź się, Zabini - Draco pokazał, jak bardzo poważa starszego brata swojego przyjaciela i patrzył na Blaise'a z nieskrywaną pogardą.
- Jak się ugryzę, to, w przeciwieństwie do ciebie, jadu sobie w żyły nie zapuszczę - odrzekł łagodnie młodszy Zabini, wyręczając Steela i wzruszył ramionami.
Po gorących przeprosinach, w których zdecydowano, że nie jest niczyja winą, iż Percy ma w sobie więcej z Filcha niż z Weasleyów, zawarto krótkotrwały pokój. Bo już pięć minut później męski ród znowu się pokłócił, a to podobno kobiety są z natury swarliwe.

***
Późnym wieczorem, gdy teoretycznie wszyscy powinni już spać, bo niektórych z samego rana czekał powrót do szkoły, na korytarzu dało się słyszeć ciche kroki. Zupełnie tak, jakby ktoś się skradał. Kiedy ręka tajemniczej osoby zbliżyła się do klamki przy jednych drzwiach, dał się słyszeć cichy, przesiąknięty ironią głos.
- Braciszku, chyba nie sądzisz, że zgodzę się na łamanie elementarnych zasad przyzwoitości.
- Weź schowaj swój czarny łeb, potworze! Daj żyć normalnie innym, zazdrośniku! - wściekłym szeptem odrzekł Steelowi Blaise.
- Jak będziesz mnie obrażał, nie dam ci spokoju - kpił sobie starszy syn państwa Zabinich, doskonale bawiąc się irytacją zakochanego po uszy młokosa.
- Ty sklątko tylnowybuchowa! – wrzasnął brunet.
- Co tu się dzieje? - usłyszeli nagle głos swojej rodzicielki. - Zamiast spać, to wy się wyzywacie na korytarzu. Żadnej przyzwoitości!
- A ty dlaczego nie śpisz?! - obaj bracia, z wyraźną pretensją w głosie, zwrócili się do swej rodzicielki.
- A wy, jak się do mnie odzywacie? Już spać, pókim dobra. Bo wam blokady na drzwi pozakładam! – zagroziła pani Zabini.
- Mamo... – jęknął Steel.
- Chyba coś powiedziałam! Spać! – rozkazała ostro.
Rozeszli się poirytowani do swoich pokojów, gdzie zaczęli kombinować; zwłaszcza Blaise. Podczas gdy oni kombinowali, Virginia działała. Cichutko zapukała do drzwi Hermiony, która natychmiast jej otworzyła.
- Chcesz spać tak sama całą noc? - pisnęła cichutko rudowłosa, a oczy zalśniły jej w ciemności, przewrotną wesołością.
- W sumie nie... Ale wiesz, to jednak trochę boli - Granger lekko się skrzywiła.
- Zrobiliście to! - Virginia omal nie krzyknęła, a Hermiona szybko położyła palce na jej ustach. - I jak było i jak?! A Blaise, ta świnia niemyta, nie chce i mówi, że chce poczekać - fuknęła rozżalona Ginny na koniec przemowy.
- Czy tobie chodzi tylko o jedno, Gin? - Hermiona spojrzała uważnie na przyjaciółkę.
- N... Nnno nnie - Virginia się zacięła i przygryzła dolną wargę. - Ale dlaczego Draco i ty...
- Draco jest trochę inny niż Blaise, a ja jestem inna niż ty. I uważam, że Zabini postępuje bardzo mądrze. Rozumiesz o czym mówię? Powinnaś się cieszyć, że masz takiego faceta. Opiekuńczego i troskliwego. A ty go wyzywasz. Oj, Gin... – westchnęła Hermiona.
- Ja go kocham - mruknęła panna Weasley, rumieniąc się po naganie przyjaciółki - I masz rację, zachowuje się jak głupia gówniara.
- Oj, przestań. Zachowujesz się po prostu jak normalna, napalona kobieta. Zobaczysz, będzie lepiej, a co do tego, czy chcę spędzić sama tą noc to... nie! – powiedziała Hermiona.
- Czyli? – spytała z zaciekawieniem najmłodsza z rodzeństwa Weasleyów.
- Czyli, moja droga przyjaciółko, zrobiłam coś, do czego przyznaje się z ciężkim sercem – dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.
- Herm... – Ginny zmrużyła oczy.
- Wiedząc, że tu przyjedziemy, na wszelki wypadek pożyczyłam od naszego przyjaciela pewną pożyteczną rzecz i teraz jej użyjemy! – wyjaśniła z szerokim uśmiechem panna Granger.
- Ty masz... masz... masz pelerynę?! Dlaczego mi wczesnej o tym nie powiedziałaś?! – rudowłosa spojrzała na swoją przyjaciółkę z wyrzutem.
- Oj, Gin... Nie było takiej potrzeby – odrzekła Hermiona wyjmując spod poduszki Pelerynę –Niewidkę Harry`ego.
- Herm, nie powiedziałaś mi i byłaś większym łobuzem niż ja! - w oczach rudzielca zapłonęło uznanie i zazdrość, a Hermiona lekko się zarumieniła i uśmiechnęła przekornie. - UKRADŁAŚ ją Harry'emu - dodała z radosnym zapałem.
- Wcale nie! Ja ją tylko pożyczyłam - zaperzyła się Grangerówna. - Tylko nie wiem, czy jeszcze nie odczekać, bo oni pewnie będą chcieli przyjść do nas...
- Łiii - zapiszczała Virginia. - Wiesz, że to pipki greckie. Pewnie ktoś ich nakrył i powłazili ze strachu do nor... Trochę mi ich żal - Virginia wydęła wargi. - To co, idziemy?
- Chyba nie mamy innego wyjścia - odpowiedziała panna Granger i naciągnęła na siebie oraz Ginny bezcenny skarb.
Już po chwili obie dziewczyny cichutko opuściły sypialnię. Kiedy znalazły się na korytarzu, przez chwilę stały bez ruchu i nasłuchiwały czy ktoś nie nadchodzi. Na szczęście korytarz był pusty. Szybko zbliżyły się do sypialni Dracona i Hermiona bezszelestnie wyślizgnęła się spod pelerynki, a potem, równie cicho, uchyliła drzwi. Kilka sekund później Ginny została sama na korytarzu. Rudowłosa rozejrzała się, pewna, że skrzypniecie drzwi obudziło kogoś, a gdy stwierdziła, że nic takiego nie miało miejsca, pobiegła do pokoju Blaise.

*
- Draco – szepnęła cicho Hermiona, gdy już podeszła do łóżka chłopaka.
- Tunia? - Malfoy poderwał się i usiadł w skotłowanej pościeli. - Moja Tunia sama do mnie przyszła.
Hermiona widziała, jak szczerzy się w ciemnościach, aż mu zęby świecą.
- No, musiała przyjść, skoro jej matołek sam drogi nie może do niej znaleźć – powiedziała.
- No wiesz? To wszystko przez tego jełopa Steela; łazi po nocach - Hermiona ucałowała go mocno w policzek, a Draco ją rzucił na łóżko i mocno przytrzymał.
- A tak właściwie to cóżeś kobieto ode mnie, biednego, zmęczonego trudami życia mężczyzny, chciała? Chyba nie zamierzasz wykorzystać mojego niewinnego ciała? Przysięgam na mój honor, że będę się bronił chociaż trochę – oświadczył, a w jego głosie zabrzmiały rozbawione nutki.
- Żeby nie wyjść na łatwego - mruknęła Hermiona, na co Draco oczywiście musiał zareagować.
Natychmiast zaczął ją łaskotać dopóki dziewczyna zaczęła piszczeć i błagać go o litość.
- Draco... proszę.... przestań.... Draco, a jak... ktoś wejdzie? – wydyszała
- To będziesz się musiała gorąco tłumaczyć, dlaczego napastujesz takie niewinne dziecię jak ja – odpowiedział z rozbrajającą szczerością arystokrata.
- Ty i niewinny! Toż to oksymo... - widząc, że Draco znowu szykuje się do łaskotania, Hermiona natychmiast zmieniła swą wypowiedź. - ...toż to prawda, jesteś niewinny niczym lilia.
- Ty mi tu nie czaruj tylko powiedz, dlaczego naprawdę przyszłaś – zainteresował się młody Malfoy. Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy powiedzieć Draconowi prawdę. W końcu z uroczymi rumieńcami na policzkach wyszeptała:
- Bo ja już bez ciebie nie potrafię usnąć. Brakuje mi ciebie.
- Nierządnica - Draco uśmiechnął się szeroko. - Brakuje ci mojego boskiego ciała - zażartował, ale za chwilę zrobił się poważny, bo Hermiona posmutniała.
- Wiesz co? Ja mówię poważnie, a ty się ze mnie nabijasz. Może jednak wrócę do siebie - odepchnęła go i spróbowała wstać, ale chłopak ją mocno przytrzymał.
- Przepraszam, Tunia... Wiem, że czasem przeginam. Ale ty się tak uroczo rumienisz. Przepraszam za głupi tekst - na prawdę zrobiło mu się przykro i delikatnie pocałował odkryte ramię dziewczyny, wykorzystując fakt, że batystowe ramiączko zielonej koszulki się zsunęło. Ale Hermiona była tak rozżalona jego niewybrednym żartem, że odepchnęła go od siebie i zajrzała mu z wyrzutem w oczy . Draco zawstydził się tak, jak jeszcze nigdy w swoim nastoletnim życiu. Ta dziewczyna oddała mu swoją niewinność, a on ją wyzywał od nierządnic. Poczuł pod powiekami łzy zażenowania i skruchy.
- Miona, ja naprawdę nie chciałem cię zranić, przecież wiesz... Przepraszam za mój niewyparzony jęzor. Szanuję cię bardziej, niż siebie samego, ale mam takie żałosne zapędy. Przykro mi. Nie chcę, żebyś na mnie patrzyła w taki sposób. Z takim żalem. Pozwolisz mi się przytulić i się przeprosić? Błagam, Mionka – chłopak wbił w nią błagalne spojrzenie.
Hermiona spojrzała na Dracona, a gdy zobaczyła minę chłopaka nie potrafiła się dalej gniewać i zmiękła.
- Już dobrze, tylko obiecaj mi, że postarasz się trochę przyhamować – wyszeptała.
-Tunia, dla ciebie wszystko. Przysięgam... na moją miotłę! – na jego ostatnie słowa Hermiona roześmiała się cicho. Wcale nie uważała, że taka przysięga jest głupia,. W końcu, znając Malfoya, miotła była dla niego czymś naprawdę ważnym.
- To, co? Nie masz nic przeciwko temu, że zostanę? – spytała rozbawiona.
- Kobieto, jeszcze się pytasz? Jestem cały twój i rób ze mną, co chcesz – zadeklarował chłopak.
Hermiona uśmiechnęła się i tylko pokiwała głowa; Draco jednak nigdy się nie zmieni.
- A mogę się po prostu przytulić? – spytała cicho.
- Z największa przyjemnością, moja Szczotuniu – uśmiechnął się Draco.
Hermiona rzuciła Dracona na łóżko i wygodnie się na nim ułożyła, zupełnie jak na materacu.
- Nie za dobrze ci, Szczota? - spytał obejmując ją ramieniem.
- Nie, młotku - odrzekła z uśmiechem i oplotła go w pasie udami, "przyklejając się" mocniej.
- Tunia, jesteś wygodnicka – stwierdził Smok.
- Wiem, niewygodnie ci? - spytała z troską.
- No, co ty. Jesteś ciepła i ładnie pachniesz – blondyn uśmiechnął się do niej słodko.
- Nawzajem – odpowiedziała Hermiona wtulając się głębiej w ciało chłopaka.
Przez kilka chwil leżeli w zupełnej ciszy, aż Draco ośmielił się zapytać:
- Mionka... Będę mógł cię troszeczkę popieścić? Proszę...
Draco cierpliwie czekał na odpowiedź, a kiedy przez dłuższą chwilę jej nie otrzymał, schylił głowę i zauważył, że jego Tunia już śpi. Dziewczyna była bardo zmęczona wszystkimi wydarzeniami minionego dnia. Malfoy uśmiechnął się i delikatnie, by tylko nie obudzić panny Granger, przykrył ją nakryciem i jeszcze mocniej przytulił. Hermiona miała racje - potrzebowali siebie. On również nie potrafił już bez niej spać. W momencie, gdy zasypiał w jego zmęczony umysł wdarła się myśl, że w Hogwarcie wspólne spanie może nastręczyć trochę trudności, ale przecież dla chcącego nic trudnego. Zresztą, on jest Ślizgonem i na pewno sobie poradzi.

***
Ginny Weasley po cichu wślizgnęła się do sypialni Blaise i na palcach podeszła do łóżka chłopaka. Ten pół – leżał, – pół - siedział na łóżku i czytał książkę, zerkając z niepokojem, co parę minut, na zegarek . Ginny, która dalej miała na sobie pelerynę, przez co była dla niego niewidoczna, postanowiła trochę niegroźnie podrażnić Blaise`a. Na początku zgasiła światło w jego pokoju.
Chłopak rozejrzał się , jednak jeszcze nie zaniepokojony na nowo włączył lampkę. Kiedy zabawa w gaszenie i zapalanie powtórzyła się po raz trzeci, biedny Ślizgon nie mógł zignorować sygnałów, że ktoś oprócz niego jest jeszcze w pokoju.
- To wcale nie jest śmieszne - warknął, jednak gdy usłyszał tłumiony dziewczęcy śmiech, natychmiast się rozpogodził.
- Och, czyli panna Weasley tak się bawi... A co będzie, jak cię złapię? – spytał.
- Najpierw musiałbyś mnie złapać – odpowiedziała Weasleyówna.
- Nie ma sprawy - Ginny obserwowała, jak Blaise niczym kot pręży się na łóżku, łowiąc uszami dźwięk.
"Zwierzaczek" - pomyślała z rozczuleniem Virginia.
- A skąd masz Niewidkę, ryża wredoto? - spytał powolutku zbliżając się do krawędzi łóżka.
- Herm zwinęła Harry'emu, młotku - grzecznie go oświeciła wredota i szybciutko przeszła na paluszkach w lewą stronę, żeby jej nie dopadł "na głos".
- W którą stronę przetupałaś, wiewióreczko? – spytał Zabini i spokojnie zszedł z wyrka.
- Chciałbyś wiedzieć - szepnęła Ginny i odskoczyła na bok, gdy Blaise zbliżył się do miejsca, gdzie stała parę sekund wcześniej.
- Zobaczysz, jak cię dopadnę będziesz błagać o litość – zagroził brunet.
- Ciebie? - Ginny znowu się zaśmiała i to był jej błąd.
Dziewczyna nie zdążyła odskoczyć i pelerynka została z niej zerwana.
- Ups... – powiedziała.
- Ja ci dam ups - zamruczał Blaise i zaczął popychać dziewczynę w stronę łóżka.
- Dziki, chyba nie skrzywdzisz swojej wiewióreczki? – spytała niewinnie Ginny.
- Pożyjemy, zobaczymy... – odpowiedział lakonicznie chłopak.
- Nie skrzywdzisz, prawda? - wielkie czekoladowe oczy wlepiły się w zielone tęczówki chłopaka. W odpowiedzi Blaise uniósł tylko jedną brew i pchnął Virginię jeszcze raz, a dziewczyna wylądowała pupą na brzegu łóżka. Nie spuszczając z niego szeroko otwartych, ciemnych oczu, wdrapała się szybciutko na łóżko i skulona przycupnęła przy samej ścianie, starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie i zrobić się jeszcze mniejsza, niż była rzeczywiście.
- Nie krzywdź, Blaise - pisnęła cichutko. Zabini się rozczulił, ale nie dał tego po sobie poznać. Wszedł na łóżko i powoli zbliżył się do dziewczyny.
- No i co teraz, mała, ruda cholero? Mówiłem, że cię dorwę - powiedział z drapieżnym uśmiechem i oblizał wargi. Następnie troszkę się od niej odsunął, ale nie spuszczał z niej wzroku, a jego prawa dłoń wślizgnęła się pod koszulkę nastolatki, delikatnie gładząc jedwabiste wnętrze uda:
- Ja, dziki zwierz, Blaise, z dzikiej puszczy... - mówił bardzo cicho - ... miałem się zabawić z małą wiewióreczką i brutalnie nam przerwano – Ginny zachichotała. - A teraz ta niewdzięczna wiewióra zabawiła się moim kosztem i mam jeszcze większą ochotę do niej się dobrać.
Przestał ją dotykać i odsunął się dalej:
- Chodź do Blaise'a, skarbie - powiedział zalotnie.
- Nie! - zapiszczała Ginny. - Bo mała wiewióreczka boi się wielkiego, dzikiego zwierza.... Nie pójdę - cofnęła się pod ścianę, figlarnie mrużąc oczy.
- Boisz się? - uśmiech chłopaka stał się bardziej drapieżny.
- Troszeczkę... – przyznała Ginny.
- Chyba się nie obawiasz, że zerwę z ciebie koszulkę? - to powiedziawszy, Blaise, rzeczywiście zdarł delikatną koszulkę.
- Albo, że porwę twoje majteczki - mruknął i jednym szarpnięciem zniszczył stringi dziewczyny.
Ginny nie potrafiła dłużej się powstrzymywać i parsknęła śmiechem.
- Och, masz rację. Nie powinnam się obawiać, że zedrzesz ze mnie ubranie – odpowiedziała chichocząc.
- Kobieto, milcz i leż. Twój Dziki bierze się do akcji! – powiadomił ją Blaise.
- A... Więc jednak - Ginny uśmiechnęła się figlarnie, a Blaise popatrzył na nią z zaciekawieniem.
- No, do takiej właściwej akcji miałeś się wziąć, gdy skończę szkołę - w wielkich oczach widać było prośbę i oddanie.
No właśnie, po co ja czekam, skoro ona jest chętna? - pomyślał, ale po kilku
sekundach spoważniał i popatrzył z czułością na Ginny:
- Skarbeczku, bo tak właśnie będzie. Co nie znaczy, że mam zamiar dać ci całkowity spokój - Virginii zrzedła minka, ale za chwilę się uśmiechnęła:
- Ale pozwolisz się odwdzięczyć? - spytała, gdy Blaise delikatnie zaczął lizać jej lewy sutek.
- Och, nie wiem. Nawet jeszcze nie zacząłem, a ty zadajesz mi krępujące pytania. Leż grzecznie i daj działać prawdziwemu mężczyźnie – odpowiedział chłopak.
- Trzeba być jeszcze mężczyzną - zażartowała Ginny, a Blaise spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.
- Ty mała wredoto, teraz to ja ci pokaże – pogroził.
- A co? I może ja już to widziałam – zaśmiała się Ginny.
Blaise nic nie odpowiedział tylko bez żadnych uprzedzeń zniżył głowę i polizał Ginny. Dziewczyna jęknęła i straciła ochotę na jakąkolwiek dalszą rozmowę. Było jej bardzo dobrze i chciała jeszcze. Ślizgon jednakże wcale nie zamierzał być dla niej łaskawy. Już po chwili całował delikatnie wnętrze jej uda, bardzo powoli schodząc do łydki, a później do zgrabnej stópki dziewczyny. Polizał kostkę i ujął lewą stopę Virginii w dłonie.
- Co ty robisz, Blaise? - spytała zdziwiona i zaskoczona dziewczyna.
- Pieszczę cię, skarbie od stóp do głów... Podobno kobiety to uwielbiają – odpowiedział Zabini.
Ginny nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć, więc odrzekła jedynie "aha" i obserwowała chłopaka z lekkim rozbawieniem. Rozbawienie jednak bardzo szybko jej minęło, zastąpione cichutkimi jękami, gdy Blaise zaczął pieścić językiem palce i delikatne poduszeczki pod nimi. Virginia musiała zamknąć oczy i zacisnęła piąstki na pościeli, bo to, co wyprawiał z nią Zabini, było niesamowicie miłe, wręcz boskie.
Ustami zaczął wędrować w górę jej nóg i po chwili zatrzymał się w zgięciu kolana. Ginny, która do tej pory nie wierzyła, że ta część ciała może być w jakimś stopniu odpowiedzialna za napięcie erotyczne, teraz zmieniła zdanie. Zaczęła jęczeć i wić się na łóżku. To wspaniałe, a ona na przemian prosiła o więcej i go przeklinała. Chłopak postanowił się wreszcie nad nią zlitować. Podciągnął się na łóżku, tak, że teraz leżeli na przeciw siebie i zaczął całować jej usta, a jego palce gładziły uda Ginny. Virginia wygięła biodra do przodu, błagając go o śmielsze pieszczoty i przywarła do niego ufnie, zanurzając dłonie w czarnych gęstych włosach chłopaka.
- Blaise, błagam cię - jęknęła rozpaczliwie, kiedy Zabini, drocząc się z nią, ominął, po raz kolejny, o milimetry jej wilgotną kobiecość. - Błagam, Blaise.
- Cii... - wyszeptał jej do ucha i pocałował ramię dziewczyny. Delikatnie wsunął w nią środkowy palec, a Ginny krzyknęła cicho i gwałtownie uniosła biodra.
Blaise’owi spontaniczna reakcja dziewczyny bardzo się spodobała. Ona w ogóle mu się bardzo podobała. Powoli zaczął poruszać swoją dłonią, a gdy Ginny zaczęła jęczeć i krzyczeć coraz głośniej, zaczął ją całować. Cholernie żałował, że jego brat śpi za ścianą i on nie może spokojnie wsłuchiwać się w głos „pchełeczki”.
- Szybciej - wyszeptała dziewczyna, kiedy Zabini na chwilę się od niej odsunął.
Chłopak tylko uśmiechnął się do własnych myśli i przyspieszył swe ruchy.
Virginia wiła się na łóżku, powtarzając imię swojego kochanka i była przy tym coraz ekspresyjna, dlatego Blaise musiał ją często całować, żeby tłumić jej gwałtowne reakcje.
- Cicho, dzikusku - szepnął jej do ucha, na co odpowiedziała bardzo głośnym i wyraźnym: "Och, Blaise!" i rozpłakała się z rozkoszy, bo spełnienie, które jej dał, było zbyt silne jak dla niej - w końcu była tylko maleńką wiewióreczką. Wtuliła się w niego, a Zabini uspokajał ją cichymi słowami, dziwiąc się własnej cierpliwości i łagodności. Nie myślał o własnym podnieceniu i pożądaniu. Ono po prostu było, a Ginny była dla niego najważniejsza na świecie:
- Kocham cię, Blaise - szepnęła mu prosto do ucha.
- Ja ciebie też, kochanie - odrzekł, scałowując z jej policzków łzy. - Jak obudziłaś Steela, to się nie zdziw, gdy zapuka i nas opieprzy - dodał jeszcze, patrząc z niepokojem na drzwi. Steel się jednak nie pojawił ani teraz, ani potem. Był na tyle taktowny, że zapobiegawczo nałożył na swoją sypialnię zaklęcie wyciszające.
- On jest w porządku - odrzekła Virginia i delikatnie pchnęła Zabiniego na łóżko. Był silny, ale pozwalał jej na wszystko. Grzecznie położył się na plecach, a Ginny delikatnie zaczęła pieścić ustami i palcami jego klatkę piersiową.
Jej usta schodziły coraz niżej. Językiem zaczęła zataczać kółeczka wokół jego pępka, a jej dłonie bawiły się włoskami na jego podbrzuszu.
- Gin, proszę nie znęcaj się -jęknął Blaise i to było ostatnie, co powiedział. Jego oczy zaszły mgłą, a umysł wyłączył się zupełnie. Wszystko to za sprawą ust pewnego dziewczęcia , które powoli zaczęły całować jego nabrzmiała męskość. Ginny na przemian całowa


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Kitiara   Zmowa Dziewic   06.01.2005 09:50
Raillie   Świetne opowiadanie! Najlepsze jakie Twoje...   06.01.2005 16:13
Silda   Niewyczerpana inwencja twórcza Kit ^_^ Jedno m...   06.01.2005 16:46
sonka  
QUOTE   06.01.2005 16:47
Myśka  
QUOTE   06.01.2005 17:09
AtA_VH   heh... kiedy zobaczyłam, że jest kolejny ff Ki...   06.01.2005 18:06
Tajemnicza   Gratuluję wam dziewczyny tego opowiadania. Mim...   06.01.2005 23:14
Magya   Bardzo mi się podoba. Literówek nie zauwa[colo...   07.01.2005 15:06
Raillie   Heh... Ja napisalam jakies badziewko, ktore ju...   07.01.2005 17:07
Magya   Wiem, wiem Raistlin   Nawet bez podpisu autora(przepraszam autorek) ...   07.01.2005 20:33
Hermione   kolejne cudowne :D czytam,czytam i chce więcej ...   08.01.2005 10:28
Kitiara   Skromne Party
Wieczorem Ginny przyszła ...
  08.01.2005 19:30
Magya   Fajnie, że kolejny part już jest :D Part bardzo do...   08.01.2005 19:50
Nimfka   Uff, przebrnęłam. I podobało mi się.
Czyt...
  08.01.2005 20:52
Morgiana   ech, ile można czytać bliźniaczo podobnych, słowny...   08.01.2005 21:38
Kitiara   Morqiano Droga, a niepomyślałaś, ze mogłyśmy n...   09.01.2005 08:07
Myśka   A mnie się to opowiadanie podoba. Szczególnie ...   09.01.2005 13:42
Hermione   nadal wspaniałe Pottermenka   Wydaje sie ze Kit albo nie wie o wznowieniu pracy ...   18.04.2005 18:26
Tom   Kit wie, ze Magiczne odzylo - dawala 10tego dwa dn...   18.04.2005 20:50
corka_ciemnosci   Opowiadanie jak najbardziejmi się spodobało. Widzę...   19.04.2005 08:25
Aoshi_Noir   Zal rozstawac sie z tym opowiadaniem ale wszystko ...   22.04.2005 22:06
Tenebris69   Kit chyba zapomniała o aktualizowaniu "Zm...   23.04.2005 11:04
Kitiara   Przepraszam za brak aktualizacji, ale miałam ostat...   23.04.2005 15:34
Myśka   :* dzięki, naprawdę. zuch dziewczyny!   23.04.2005 16:12
corka_ciemnosci   Miło czytać, że pojawi się nowy odcinek... Ja z pr...   23.04.2005 18:38
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   23.04.2005 21:33
Tenebris69   Ach, zakład! Jak to dawno temu było! Oczyw...   23.04.2005 21:54
corka_ciemnosci   No bardzo ciekawie się zapowiada... Nie wytrzymam,...   24.04.2005 13:18
Kitiara   Przepraszam ale na Maila nie wysyłam. Skoro wkleja...   25.04.2005 10:33
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   26.04.2005 10:48
x_hesper_x   Ach, Ach, ach! <jupi!> Hes sie ciesz...   26.04.2005 12:35
corka_ciemnosci   Pochłonęłam dzisiaj dwa odcinki... I powiem szczer...   26.04.2005 15:10
Tova Brink   Ja Cię solę, ten fick jest naprawdę świetny (a u m...   26.04.2005 18:59
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   27.04.2005 09:39
madziorek   Jesteś okropna :P Popłakałam sie na końcu :cry: ....   27.04.2005 14:01
Agulka88   Bardzo mi się podoba! Wprowadziłaś tutaj prawd...   27.04.2005 10:01
corka_ciemnosci   Ja już naprawdę nie wiem co mam pisać w o tym opow...   27.04.2005 15:27
Tova Brink   Ja też jestem bardzo usatysfakcjonowana tą częścią...   27.04.2005 18:26
Kitiara   [size=7][b]WAŻNE [b]O rany! Przepraszam, ale ...   28.04.2005 09:45
Tenebris69   A tak mi się wydawało, że czegoś mi tu brakuje. ;)...   28.04.2005 11:04
madziorek   Wybaczam ci, ale masz szybko dodac dalsze części i...   28.04.2005 17:17
esstel   Nie no opowiadanie suuuuuper, zresztą jak każde Tw...   28.04.2005 20:15
corka_ciemnosci   Świetne jak zwykle. Ja poprostu czytając nie potra...   28.04.2005 21:05
Kitiara   Owszem, działa, ale na monitor czeka i nie wie i...   28.04.2005 22:43
Kitiara   [color=olive]Zmowa dziewic Autorki: Nagini, Kitiar...   29.04.2005 09:20
Kitiara   *** Draco poprowadził Hermionę prosto do swojej s...   29.04.2005 09:24
burza13   Wspaniale, ,,mocniejsze od pozostalych", ale ...   29.04.2005 09:44
madziorek   No nie wiem ... według mnie za szybko 'pogodzi...   29.04.2005 13:58
esstel   nie no bomba! brawa dla autorek... nie uchodze...   29.04.2005 14:10
corka_ciemnosci   Tiara z głowy... Odcinki są naprawdę świetne i trz...   30.04.2005 12:14
madziorek   No i ten rozdziałek pokazał że te "dziewuszys...   01.05.2005 16:12
esstel   ff robi sie coraz ciekawszy :D czekam z niecierpl...   01.05.2005 16:34
corka_ciemnosci   No ładnie, ładnie... Opowiadanie robi się coraz ci...   01.05.2005 18:18
Darkmanka   :lol: tAKKKKK Zabini żądzi!! :D uwielniam...   01.05.2005 21:45
Tova Brink   Nie mogę się doczekać kolejnej części :P To się ro...   01.05.2005 18:54
Univien   Hmm... musze przyznać, że to jeden z najlepszych o...   01.05.2005 22:32
esstel   Kiedy będzie kolejna część bo ja sie już doczekać ...   03.05.2005 14:02
Siobhan   Bardzo fajny fick! Naprawdę wciąga, przecz...   03.05.2005 21:05
Copiczek   Piękne... Zakochałam się w tym... Kiedy nowa część...   04.05.2005 13:59
Miyu Sora Yamano   To jest niestety świetne. Niestety, bo wchodze tu ...   04.05.2005 14:18
Copiczek   No a kiedy nowa część?? :angry: Pisałaś że codzie...   06.05.2005 22:37
Eva   Nie podoba mi sie. Jest nudne, jezyk marny, charak...   07.05.2005 10:37
corka_ciemnosci   I ciśnie mi się na język stwierdzenie, że jeśli ...   07.05.2005 11:23
Child   Podejrzewam, że wyraża swoją opinię. Chociaż oczy...   07.05.2005 11:34
Eva   I ciśnie mi się na język stwierdzenie, że jeśli ...   07.05.2005 11:52
corka_ciemnosci   Jakoś nie moje klimaty, nie gustuje w płytkich k...   07.05.2005 16:16
Eva   No to idealnie trafilas jesli chodzi o to opowiada...   07.05.2005 16:37
Teodora   córka ciemności nie lubi MROKU?? :lol: :lol: :...   07.05.2005 22:20
corka_ciemnosci   Wiesz można rozpatrywac pojęcie "ciemności...   08.05.2005 11:47
Teodora   różnych? no więc jakie są te RÓŻNE ,aspekty,   08.05.2005 15:50
madziorek   Każdy wyraża swoje zdanie. Mi się ogólnie podoba. ...   08.05.2005 16:21
Child   odpowiadając na to jakże nurtujące pytanie - spójr...   08.05.2005 17:43
matoos   A teraz podajcie sobie łapki i skończcie offto...   08.05.2005 18:39
Miyu Sora Yamano   Gdzie jest następna część? Na passionate dreams ju...   10.05.2005 12:23
Serena   Zajebiste ^^ Zabini - niezłe ciacho, a i Malfoya c...   10.05.2005 20:33
Pottermenka   Kolejnego rozdzialu wciaz nie ma. Zdaje sie ze to ...   10.05.2005 21:27
Kitiara   Malfy opóźniony w rozwoju? Raczej nieco infantylny...   11.05.2005 10:12
Pottermenka   Widzisz w tej elokwencji jest zaklety czar opo...   11.05.2005 18:36
Myśka   ja błagam o zastąpienie odcinka z Przecinkiem czym...   13.05.2005 13:10
Copiczek   Czemu nie ma nowej części?? Na passionate dreams j...   15.05.2005 11:33
Kate64100   Cudownie że napisałaś, cudowne to co napisałaś, aż...   20.05.2005 19:16
corka_ciemnosci   Miałam okazję już to przeczytać, dlatego napisze t...   20.05.2005 19:18
Galia   Świetnie :D Zazwyczaj przeszkadza mi niekanoniczno...   20.05.2005 20:13
Serena   Super ^^ Bardzo fajnie przedstawiasz Lucjusza. Pod...   20.05.2005 22:36
psychodeliczna   Ciągła akcja [to się chwali]. Trochę za dużo prze...   21.05.2005 09:46
Serena   Nie jest źle. Przekleństwa jakoś mnie nie rażą, do...   21.05.2005 13:00
Majka   Czy mi siem wydaje czu tu ejst pominięty dość spor...   05.06.2005 15:18
Eva   Łojesuu, ale to nudne jest. No przepraszam, ale n...   06.06.2005 15:29
Kitiara   [b]Czy ja dobrze widzę? Wkleiłam cały przedostat...   09.06.2005 09:09
Kitiara   *** - Ale jaja – stwierdził przemoczony Drac...   09.06.2005 09:12
psychodeliczna   Trudno mi powstrzymać się od rzucenia niezbyt inte...   12.06.2005 00:10
Tharna   Ja również :P Moja drukarka zatrzymała sie z br...   12.06.2005 10:10
Kolesia   to nijest świetne tylko boskie. dawaj next parta   14.06.2005 16:55
Dorcas Ann Potter   Bardzo wciągające opowiadanie. Jedno z waszych naj...   14.06.2005 20:12
yasmin   Gasz... Ten fik jest prześmieszny. Bardzo lubię cz...   21.06.2005 18:25
Majka   Eee, nie żeby nabijać [ja? nabijać?...   23.06.2005 22:38
Myśka   kur.wa czy może być wreszcie spokój? załóżcie sobi...   24.06.2005 16:34
Broken Wing   Ta mała jest tak zajadła, że głowa boli. Niczym p...   24.06.2005 20:35
3 Strony  1 2 3 >


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.06.2024 11:02