Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak], o Huncwotach razem i z osobna :)

kkate
post 22.10.2004 20:41
Post #1 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Witam smile.gif

Oto pierwsza część fan ficka pt. "Jedyna, która go rozumiała".

Pomysłodawczyniami jesteśmy ja (kkate) i Smerfka. Natomiast jeśli chodzi o

autorów, są to:

- kkate
- Smerfka
- Anulcia

Życzę wam miłej lektury. Mam nadzieję, że się spodoba. W imieniu swoim i współautorek proszę o dużo szczerych komentarzy !

JEDYNA, KTÓRA GO ROZUMIAŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA


„Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu…. Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś – do głębi serca”
Autor nieznany


Była chłodna, marcowa noc. Srebrny blask wschodzącego księżyca powoli oświetlał całą Dolinę Godryka, wydobywając z mroku zarysy kilkunastu domów i drzew. Panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana krzykiem sowy lub cichutkim szelestem bezlistnych jeszcze gałązek poruszanych delikatnie przez chłodny wiatr. Wszystkich mieszkańców wioski Roseville już dobre parę godzin temu zmorzył słodki sen. Ale czy wszystkich…?
Przez jedną z uliczek przebiegł nagle mały, tłusty szczur. Rozglądając się dookoła i węsząc czujnie, wskoczył na parapet jednego z domów. Jedynego, w którym wciąż paliło się światło...

* * *

- Rogacz, bądź no dobrym kumplem i zasponsoruj mi jeszcze jedno kremowe!
- Że co? JESZCZE JEDNO? Nie ma mowy! Jak tak dalej pójdzie, wypijesz mi całe zapasy!
- No dobra… obejdzie się… - westchnął Syriusz. – Chociaż… - dodał po chwili, spoglądając łakomym wzrokiem na (zaledwie!) do połowy opróżnioną butelkę Remusa stojącą na stole. Lupin zerknął na niego, po czym z chytrym uśmieszkiem sięgnął po piwo i wysączył spory łyk napoju, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia. Łapa oblizał się ze smakiem.
- Syriuszu, wszyscy zdążyliśmy się już przekonać, jak bardzo lubisz piwo kremowe – odezwała się Lily Potter, wchodząc do pokoju i zerkając na pokaźny stos pustych butelek – ale bez przesady... Poza tym, miałeś swoje... cztery – dodała z uśmiechem i usiadła obok Jamesa, który natychmiast objął ją ramieniem.
- A właściwie to co jest z Glizdogonem? – spytał James. – Ostatnio w ogóle nie chce przychodzić na nasze wieczorki towarzyskie.
- Mówi, że jest zajęty pracą dla Zakonu… - odparł Remus, marszcząc lekko brwi.
Syriusz wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem śmiechem.
- Zajęty?! Taa, na pewno ma co najmniej dziesięć razy więcej roboty niż my… Nie, na serio to ja myślę, że biedak po prostu zaklinował się w jakimś kanale…
Salon w domu Potterów zatrząsł się od śmiechu dwóch Huncwotów i Lily. Kiedy przebywali w swoim towarzystwie, każdy powód był dobry do wzbudzenia ogólnej wesołości. Tak było i tym razem… Syriusz zacząć zwijać się na kanapie i o mało co nie wpadł pod stół, James wylał na siebie pół butelki piwa, a Lily wpatrywała się w nich lekko zdegustowanym wzrokiem, jednocześnie sama dusząc się ze śmiechu. Tylko Lunatyk się nie roześmiał. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w czerwoną różę wyhaftowaną na obrusie i zdawał się jakby nie zauważać ogólnego harmideru, jaki wokół niego zapanował. Myślami był teraz zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy Syriusz walnął go w plecy, rycząc ze śmiechu i ocierając łzy, Remus podskoczył i w końcu zmusił się do krótkiego chichotu.
- Coś się stało, Remus? – zaniepokoiła się Lily, a jej jasnozielone oczy zaczęły dziwnie błyszczeć.
- Nic… - uśmiechnął się z trudem. - Nie martw się...
- No pewnie, że nic! – Rogacz zachichotał, ale po chwili spojrzał na przyjaciela ze współczuciem. – Lunatyk po prostu już się boi następnej pełni… To nic poważnego, kochanie – pocałował Lily w policzek. – Nie martw się o naszego starego Remuska.
Ale ona nadal uważnie przypatrywała się Lupinowi. Ostatnio zachowuje się dziwnie, myślała, patrząc na niego. Jest taki smutny, przygaszony… rozkojarzony… Może ma jakiś problem? Może... Ale w tym momencie jej rozmyślania przerwał nie kto inny jak James Potter, zwany Rogaczem, a także jej mężem.
- Dobra, słuchajcie! – zawołał dziarskim tonem – Może zrobimy sobie małą balangę?! W końcu jest piątek wieczór! Mam nową płytę Pędzących Hipogryfów, jest naprawdę świetna! Mają takie fajne, rytmiczne kawałki…
- Jasne, czemu nie? – ożywił się Syriusz, który po tym, jak zdołał uspokoić się po nagłym ataku śmiechu, zaczął drzemać z głową opartą na ramieniu Remusa. – Zaczynamy? Co ty na to, Luniaczku?
- Chłopaki. jest druga w nocy! – syknęła Lily. – Sąsiedzi…
- Eee… tam – ziewnął Syriusz, a ramię Lunatyka znowu zaczęło pełnić rolę podparcia dla jego głowy. Remus popatrzył na nich i głośno przełknął ślinę.
- Nie wiem, ale… ja… chyba muszę iść. – wyjąkał.
- No coś ty, już? – na twarzy Jamesa pojawiło się niezadowolenie. – Teraz, kiedy będzie najlepsza zabaaaaaa….wa? – teraz i on ziewnął. – Nie, Lily, mi się wcale nie chce spać… Mam ochotę się bawić! Ej, Remus, ty naprawdę idziesz? – zaniepokoił się, widząc, że Lupin ma zamiar wstać. – Nie żartuj…
- Nie, naprawdę lecę – westchnął Remus, podnosząc się, co spowodowało, że Syriusz, pochrapując cicho, osunął się na kanapę. – Trzymajcie się.
Po chwili włożył buty i płaszcz. Miał już wychodzić, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się.
Lily.
Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy. Dostrzegł w nich niepokój...
- Naprawdę wszystko w porządku? – szepnęła.
- Tak, nie martw się – Lunatyk uśmiechnął się do niej. – Po prostu muszę już iść, cześć.
Kiedy Lily zamknęła drzwi, Remus odetchnął z ulgą. Dłużej nie wytrzymałby tego spojrzenia. Spojrzenia tych pięknych, zielonych oczu…
Powolnym krokiem, pogrążony w rozmyślaniach zaczął iść w stronę swojego domu... Kiedy był w połowie ulicy, wszechobecną ciszę przerwał huk, który sprawił, że Remus, lekko wystraszony, podskoczył i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła hałasu. Po chwili stwierdził, że to „tylko” muzyka, a konkretnie najnowsza piosenka Pędzących Hipogryfów, którą najwyraźniej zdecydował się włączyć James, i to na tyle głośno, że razem z nim słuchała jej cała ulica. Pośród ogłuszających dźwięków gitar i perkusji dało się słyszeć krzyki Lily: „WYŁĄCZ TO W TEJ CHWILI! JEST ŚRODEK NOCY!!!”
Remus uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył kroku, ponieważ w okolicznych domach zaczynały zapalać się światła. Poza tym siąpił drobny deszcz…
Taak, uwielbiał te zabawne kłótnie Potterów… Lily i James bardzo się kochali, ale rozrywkowy charakter Rogacza, ujawniający się zwłaszcza w obecności Syriusza, często dawał o sobie znać. Następowały wtedy małe spięcia pomiędzy małżonkami, które zazwyczaj i tak po pięciu minutach kończyły się buziakiem na zgodę. Ale muzyka powoli cichła, a właściwie to Remus się od niej oddalał, dlatego też przestał myśleć o charakterze Jimmy’ego, a jego głowę zaprzątnęły inne myśli.
Ostatnio nie mógł się od nich uwolnić. Czy tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), Lily Potter na dobre zagościła w jego skołatanym, udręczonym umyśle...
„Do licha, Remus, przestań o niej myśleć! – przestań myśleć o Lily jakby była....Nie, przeżycia podczas ostatniej pełni chyba zupełnie pomieszały ci w głowie” - odgarnął z twarzy wilgotne kosmyki włosów. Powoli zaczynał być na siebie wściekły. „To naprawdę nie jest normalne!" - syknął. - "Chyba nie twierdzisz, że…”
Remus, z racji swojej przypadłości, prawie nigdy nie chciał przyznawać się do swoich uczuć, nawet przed samym sobą. Teraz jednak nie mógł dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś dziwnego. Od jakiegoś bowiem czasu przebywanie w domu Potterów denerwowało go, poniekąd nawet irytowało.
Co z tego, że i tym razem wszyscy tak doskonale się bawili. Wszyscy oprócz niego. On po prostu z jakiegoś dziwnego, nieznanego mu powodu nie mógł dłużej tam zostać. Remus miał wyrzuty sumienia. Było to bez wątpienia głupie i nielojalne, ale… drażniło go szczęście jego przyjaciół.
- Remusie Lupin, opanuj się! Przecież to są najbliżsi ci ludzie! – mruczał do siebie - Jak możesz tak w ogóle o nich myśleć! Tak, niezmiernie się cieszę, że są szczęśliwi! Kto jak kto, ale oni na pewno na to zasługują!
„Remusie, siebie nie oszukasz”– rozległ się jakiś cichy głosik w jego głowie – Nieprawda!!! - krzyknął na cały głos, który rozdarł ciszę nocy nad wioską Roseville. Lecz po chwili uznał, że własna głowa nie jest najlepszym kompanem do rozmowy, więc dalej szedł już w milczeniu. Po chwili doszedł do malutkiego, samotnie stojącego na uboczu domku. Wyglądał na ponury i opuszczony. Farba bliżej nieokreślonego koloru łuszczyła się na nim, a smętnie zwisające okiennice domagały się naprawy. Trawnik wyglądał, jakby nikt nie zajmował się nim od miesięcy. Remus rzucił okiem na ten ponury widok. Ale to wszystko nie było w tej chwili ważne ,,Nie zasługuję...na takich przyjaciół. Jestem zły… i beznadziejny” – pomyślał i westchnął głęboko, otwierając drzwi do mieszkania. Zamyślony nawet nie zauważył, jak cienki ogon szczura bezszelestnie zniknął w jednym z kanałów…

C.D.N. smile.gif

Ten post był edytowany przez kkate: 08.08.2008 13:21


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
kkate
post 24.07.2005 17:07
Post #2 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Dzięki smile.gif

Zapewne ta część pojawiłaby się parę tygodni temu, gdyby nie szkoła, wyjazdy, wakacje, i inne problemy, na które nie miałyśmy wpływu...

I znowu wyszła inaczej, niż na początku planowałyśmy tongue.gif


CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
by kkate & Anulcia


Pierwsze promienie majowego słońca nieśmiało, jeden po drugim przeciskały się przez szparę pomiędzy nie do końca zaciągniętymi zasłonkami. Padały po kolei na jasnożółtą tapetę, dużą, dębową szafę, dywanik w kolorowe paski... jeden z nich, jakby zachęcony poczynaniami kolegów, zdobył się na coś więcej i wesoło zaigrał na nosie młodego, czarnowłosego mężczyzny, wciąż jeszcze pogrążonego w spokojnym śnie. Ten stan nie miał już jednak potrwać długo, bowiem dzień z całych sił usiłował wejść i do tego domu.
James mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i odwrócił się na bok. Jednak gdy następny, wesoły promyk zaświecił mu prosto w oczy, leniwie je otworzył, ziewnął szeroko i powoli wstał z łóżka.
Wichrząc sobie swoją bujną czuprynę, podszedł do okna. Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Mając nadzieję, że rzeczywiście tak będzie, odwrócił się i spojrzał na osobę przed chwilą jeszcze śpiącą obok niego.
Twarz Lily była pogodna, lekko uśmiechnięta, a kasztanowe włosy rozsypały się na białej poduszce. James uśmiechnął się czule i znów skierował wzrok za okno, mrużąc oczy pod wpływem wprost oślepiającego światła.
Jak bardzo się zmieniła...
Czasem wydaje nam się, że znamy jakąś osobę na wylot, pomyślał. A to dopiero nowe, nietypowe sytuacje i przeżycia pokazują, jaki ktoś jest naprawdę...
James zupełnie szczerze musiał przyznać przed samym sobą, że jeszcze kilka tygodni temu bał się o swoją żonę, i to panicznie. Bał się, że śmierć przyjaciółki odciśnie na zawsze niezniszczalne ślady w jej psychice. A do tego dopuścić nie mógł – ze względu na nich, na Harry’ego... na ich rodzinę. Bał się, że Lily po prostu może nie dać sobie rady z całą tą sytuacją.
Jak bardzo się mylił!
Tego pamiętnego dnia, gdy dowiedzieli się o śmierci Julii, Rogacz otrzymał kolejny dowód, że łzy łagodzą ból. Najwyraźniej wtedy, wraz z całym potokiem łez, z Lily uciekło wiele smutku i słabości. I to wiele zmieniło.
Z każdym kolejnym dniem James obserwował, jak Lily walczy z samą sobą. Jak z niespotykanym uporem stara się pokonać nękający ją żal i niepokój. Często widział, jak na jej twarzy pojawia się zacięcie, które czasem naprawdę go przerażało. Rzadko się do niego odzywała; zazwyczaj ograniczała się tylko do krótkich uwag dotyczących jego pracy czy też Harry’ego. Ale gdy wkrótce na jej twarz z powrotem wrócił uśmiech, a w zielonych oczach pojawiły się wesołe iskierki, James przekonał się, że jest silna. I to zadziwiająco silna. To dawało mu jeszcze jeden powód do dumy, że ma tak wspaniałą żonę.
Dni mijały jeden za drugim. W domu Potterów znów często pojawiali się Liz i Syriusz, którzy ostatnio spędzali ze sobą dziwnie dużo czasu. Raz czy dwa zjawił się i Peter, który z nieśmiałym uśmiechem przypatrywał się Lily karmiącej synka, od czasu do czasu wzdychając tylko coś w rodzaju: „Jaki on uroczy”, „Powinniście być z niego naprawdę dumni”, i tak dalej.
Był tylko jeden problem... Strażnik Tajemnicy. Argumenty Syriusza, przekonujące ich do zmiany decyzji, budziły w Jamesie coraz więcej wątpliwości. Czy to rzeczywiście nie byłoby zbyt łatwe do odgadnięcia dla Voldemorta? Dlatego też postanowili jeszcze trochę poczekać z rzuceniem Zaklęcia Fideliusa. Wiedzieli, że ryzykują... ale jak dotąd nie otrzymali żadnych nowych, niepokojących sygnałów ze strony Zakonu. Nic nie wskazywało, by szpieg uzyskał jakieś informacje...
A ze słowem „szpieg” James wciąż kojarzył jedną i tą samą osobę.
Westchnął lekko i jednym zdecydowanym ruchem rozsunął zasłony. Pokój zalała fala jasnego światła. Lily zamruczała pod nosem i nakryła się kołdrą.
Rogacz spojrzał na nią z uśmiechem.
Zrobimy dziś dzień dobroci dla żony, pomyślał wesoło.
Włożył leżące na szafce nocnej okulary, wsunął kapcie i poczłapał do kuchni.
- No więc co my tu mamy... – mruknął, otwierając lodówkę.
Kilkanaście minut później ogarnęło go cudowne samozadowolenie, gdy Lily na widok tacy ze świeżymi bułeczkami i kawą przyznała, aczkolwiek nie bez złośliwego uśmieszku:
- Wiesz... okazuje się, że nawet ktoś taki jak ty czasem potrafi być naprawdę fantastycznym mężem.

* * *

Kubek z herbatą uderzył z hukiem o stół, a ponad połowa bursztynowego płynu rozprysła się dookoła.
- Mam tego dosyć – Remus oparł czoło na rękach i westchnął głęboko. – Mam tego serdecznie dosyć.
- Miauu? – Luna, dotychczas spokojnie leżąca w koszyku, uniosła głowę. Lupin zignorował ją i wstał gwałtownie.
- Jak długo można wytrzymać, gadając tylko do siebie i kota?! – warknął, nie zwracając uwagi na urażone miauknięcie kotki. – To nie jest normalne, kiedy ma się dwadzieścia jeden lat, a siedzi się w domu, nie utrzymując żadnych kontaktów towarzyskich!
Przecież masz przyjaciół – usłyszał bardzo wyraźny głos w swojej głowie.
Remus prychnął. Nie ma zamiaru ich odwiedzać, skoro oni uważają go za... zdrajcę. Tak, po długich godzinach samotnych rozmyślań w końcu poskładał w całość tajemnicę dziwnych zachowań Jamesa, Syriusza i Lily. Nie mieściło mu się w głowie, że mogą go posądzać o coś takiego, ale jednak...
To się zmieni , mówił sobie, przecież wkrótce odkryją, jak jest naprawdę.
Ale czy wtedy nie będzie już za późno na wyjaśnienia?
Wszystko to spowodowało, że ostatnio Remus czuł się wprost podle, gdy zbliżał się czas kolejnej pełni. Poważnie rozważał możliwość poradzenia sobie zupełnie sam, ale gdy kilka godzin przez przemianą do jego domu nieśmiało zapukał Syriusz, niezmiernie się ucieszył. Mina mu nieco zrzedła, gdy Łapa rzucał jedynie retoryczne pytania, jak się czuje, i za ile jego zdaniem trzeba będzie zejść na dół. Potem było tak jak zawsze. Następnego dnia Syriusz sprawdził, czy wszystko z nim w porządku, i z krótkim „na razie” wyszedł. Zero żartów, chichotów, czy zwyczajnej przyjacielskiej serdeczności. Po prostu jakby przyszedł odwalić swoją comiesięczną, przymusową robotę.
I była tylko jedna rzecz, która sprawiała, że Remus wciąż budził się rankiem z nadzieją na lepsze jutro...
Kilka dni temu zjawiła się u niego Lily wraz z małym Harrym. Widać było, że nie bez trudu przyszło jej podjęcie tej decyzji.
- Jestem tylko na pół godziny, powiedziałam Jamesowi, że wrócę na obiad – mówiła szeptem, jakby obawiając się, by nikt ich nie podsłuchał. – Ale... posłuchaj mnie, Remus... nic nie możesz z tym zrobić. Ja... ja też jestem zmęczona całą tą sytuacją. A wiesz, że James nie da za wygraną, dopóki nie będzie na sto procent pewien, że to ty. Zrozum... robię co mogę, ale na razie nie możemy się zbyt często widywać...
Remus cieszył się, że przynajmniej Lily daje sobie z tym wszystkim radę. Czuł ulgę, gdy widział, jak dobrze radzi sobie po śmierci Julii. Problem w tym, że on sam nie do końca mógł się pozbierać.
Złość na Jamesa i Syriusza zbierała się w nim od dłuższego czasu, a owego poranka zdawała się osiągnąć apogeum.
- Pójdę do nich i wykrzyczę im prosto w twarz, co o nich myślę! – krzyknął. – Nie obchodzi mnie, czy przez to mi uwierzą, czy może na odwrót... – porwał różdżkę i szybkim krokiem udał się w stronę drzwi - po prostu chcę... Luna?
Wychodząc, rzucił ostatnie spojrzenie na swoją kotkę, i dopiero teraz zorientował się, że coś jest nie tak.
- Co ci jest? – szepnął drżącym głosem, wyciągając rękę.
Oczy zwierzęcia były załzawione i zaczerwienione, wąsiki zwisały bezwładnie, a z noska ciekła dziwna, kataropodobna ciecz.
- Koci katar...? – Remus uniósł brwi. Wściekłość ustąpiła miejsca niepokojowi. – Natychmiast trzeba coś z tym zrobić! Ale... to chyba typowo mugolska dolegliwość...

Niespełna godzinę później wraz w kotką był już w Poradni Magizoologicznej*. Wszedł do gabinetu z napisem: „Helen Finnan – uzdrowicielka zwierząt domowych**” i oparł się o ścianę, wciąż odczuwając lekkie mdłości po podróży Błędnym Rycerzem, a tymczasem młoda uzdrowicielka uważnie oglądała Lunę.
- No cóż, miał pan rację, to rzeczywiście coś w rodzaju kociego kataru – rzekła po paru minutach. – Ta dolegliwość częściej spotyka koty mugoli... ale może pańska kotka z takimi się spotyka?
- Nie – powiedział Remus i nagle pomyślał o kugucharze. – A... eee... kuguchar?
- Ma pan na myśli, że Luna widuje się z kugucharem? – kobieta posłała mu podejrzliwe spojrzenie.
- No cóż... wydaje mi się, że parę razy zauważyłem coś podobnego – odparł Remus, nie wiadomo dlaczego się rumieniąc. – C-co w tym złego?
- Nic, nic – mruknęła uzdrowicielka, oglądając jeszcze raz pyszczek kotki. – W sumie od niego też się mogła zarazić, kto wie... słyszał pan, że one często krzyżują się z naszymi kotami? – spytała nagle, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
- Jasne – przytaknął Remus, zastanawiając się po co, u licha, wszyscy mu o tym przypominają. – Eee... to co mam podawać Lunie?
- Te dwa eliksiry – kobieta podała mu kartkę. – Najlepiej dodać do mleka. Ten rano, a ten wieczorem. Oba dostanie pan w aptece na parterze, aczkolwiek trzeba będzie trochę poczekać. No i najlepiej niech przez parę dni siedzi w domu. I to wszystko, panie... – zerknęła na papiery leżące na biurku – panie Lupin. – uśmiechnęła się.
Remus nieśmiało odwzajemnił uśmiech, wziął na ręce Lunę i z krótkim „do widzenia” wyszedł z gabinetu, czując sporą ulgę. W tej chwili zupełnie nie pamiętał o innych problemach. Do czasu...

***

Syriusz był wściekły. Znowu to samo... Po raz czwarty w tym tygodniu, a piętnasty w tym miesiącu dzieciaki z sąsiedztwa urządziły podwórkowy konkurs młodych talentów. Łapa na ogół nie miał nic przeciwko tego rodzaju zabawom, biorąc pod uwagę to, co on i James wyprawiali w szkole – ale to chyba była przesada. Maluchy, a były to głównie dziewczynki, przebierały się w cudaczne, kolorowe stroje (pewnie z szafy babci, pomyślał Syriusz) i z dumą prezentowały swoje piszczące głosiki, stojąc na stosie kartonowych pudeł. Za każdym razem, gdy zaczynał się taki występ, Łapa nawet nie zdążył zdumieć się w duchu, jakim cudem takie małe, drobne stworzenie drące się do pudełka po mugolskim dezodorancie jest w stanie wydawać dźwięki powodujące trzęsienie się szyb w oknach.
- Sto jeden... sto dwa... sto trzy...
Syriusz powoli, ale w równym tempie raz za razem podciągał się na drążku i udawał, że nie słyszy rozdzierającego dziecięcego pisku za oknem, który chyba miał być imitacją sopranu. Od kilku miesięcy ćwiczył codziennie; trochę dla zabicia czasu, a trochę, żeby nie myśleć. O Dorcas, o Potterach, o Remusie. I zawsze w tych samych, ukochanych, czerwonych bokserkach w mikołaje, które dostał od Jamesa na ostatnią Gwiazdkę.
- Sto piętnaście... sto szesnaście...
Żeby tylko nie myśleć...
Nagle dobiegł go odległy odgłos dzwonka do drzwi. Syriusz zeskoczył na podłogę.
- No, Rogacz, stary, nareszcie! Świra można z nudów dostać... – mruknął. – Tylko mógł się od razu tu aportować, nie musiałbym przerywać...
Złapał ręcznik, szybko wytarł nim spoconą twarz i pognał do przedpokoju. Jednym susem dopadł do drzwi i rzucił się na nie z takim rozmachem, że otworzyły się gwałtownie i z hukiem trzasnęły o przeciwległą ścianę, tak że odpadło trochę tynku. Sam nonszalancko oparł się o futrynę, by z szelmowskim uśmiechem powitać swego kumpla. Kiedy zaledwie zdążył mrugnąć okiem, dotarło do niego, że to wcale nie jest James.

Liz ze zdumieniem wpatrywała się w blednące oblicze stojącego przed nią mężczyzny. Na jego twarzy również widać było zaskoczenie, i jednocześnie zakłopotanie. Dyszał ciężko, jakby przed chwilą ukończył wyjątkowo wyczerpujący bieg. Po twarzy spływały mu strużki potu. Właśnie próbował beztrosko się uśmiechnąć, ale Liz mimo woli przeniosła wzrok w dół i zamarła.
Po głowie kołatało jej się kilka słów:
Syriusz Black. Prawie goły. W gaciach. I to w mikołaje.
A ona stoi tuż przed nim i gapi się z otwartymi ustami. Kiedy tylko to sobie uświadomiła, natychmiast je zamknęła. W tym momencie z futryny odpadło jeszcze trochę tynku i cicho upadło na wycieraczkę. Liz zaczerpnęła powietrza w płuca.
- Eee... cześć. – tylko na tyle było ją w tej chwili stać.
Syriusz obrzucił ją szybkim spojrzeniem.
- Cześć... – nerwowo rozejrzał się dookoła, po czym zrobił dziwny gest ręką. – Miły dzień – oznajmił tonem wskazującym na to, że nie widzi w tej sytuacji nic nadzwyczajnego. Tak naprawdę nie pamiętał, kiedy ostatnio zrobił z siebie takiego debila.
Gdy tylko Liz otworzyła usta, by coś powiedzieć, rozległ się przerażająco głośny pisk, a Łapa pomyślał, że z pewnością właśnie został pozbawiony szyb. Nie usłyszał jednak dźwięku tłuczonego szkła, więc odetchnął w duchu, próbując zlokalizować źródło tego nieziemskiego hałasu.
Kilkuletnia dziewczynka z dwoma warkoczykami, która właśnie przechodziła ścieżką koło domu, rzuciła się w stronę sąsiedniej furtki.
- Mała, nie... – wyjąkał Łapa, ale było za późno. Drzwi domu obok otworzyły się i usłyszeli jej krzyk:
- Mamo! Tamten pan jest goły...!!! I jest tam jeszcze jakaś pani...
Oboje nie byli w stanie się ruszyć. Wymienili lekko zdezorientowane spojrzenia i zaczęli wpatrywać się w miejsce, gdzie stała dziewczynka.
Po chwili dało się słyszeć pospieszne kroki i ich oczom ukazała się tłusta kobieta z drewnianym przedmiotem w ręku, dziwnie przypominającym mugolski wałek do ciasta. Rozejrzała się, a gdy dostrzegła Syriusza, stojącego jak wryty w drzwiach swojego domu, krzyknęła:
- Ooo nie! Ja ci dam, zawszony pedofilu! Nogi z tyłka powyrywam! Odechce ci się urządzania takich zabaw, i to na oczach moich dzieci!!! – wrzask kobiety wypełnił całą ulicę, w domach zaczęły otwierać się drzwi i okna, a Syriusz był pewien, że słychać ją w całym miasteczku. Gdy zaczęła zbliżać się do nich, wyma*ując groźnie wałkiem, Łapa odzyskał odrobinę zdrowego rozsądku.
- Szybko, do środka. – chwycił Liz za ramię i wepchnął do przedpokoju, w ostatniej chwili zatrzaskując drzwi przed nosem rozwścieczonej sąsiadki.
Gdy odwrócił się, zobaczył, że dziewczyna podnosi się z podłogi.
- Przewróciłem cię? – wydusił, ignorując natarczywy dźwięk dzwonka. – Wybacz, niechcący – podał jej rękę i pomógł wstać. – W porządku?
Liz przytaknęła, otrzepując ubranie. Po chwili jeszcze raz spojrzała na niego, a dokładniej na jego bokserki, i bez ostrzeżenia wybuchła głośnym śmiechem.
Łapa skrzyżował ręce na piersiach.
- No dobra – rzekł. – Wiem, że wyglądam jak ostatni debil...
- I pedofil – wydyszała Liz, próbując się uspokoić.
- I pedofil – westchnął Syriusz. – Ale... ale ćwiczyłem, i nie miałem czasu się przebrać.
- Ćwiczyłeś? – na jej twarzy pojawiło się zaciekawienie.
- Tak... na drążku... to po prostu z nudów. Wiesz co? – powiedział nagle z lekkim uśmieszkiem. – Nie dziwię się, że ona pomyślała, że robiliśmy coś zdrożnego... sądząc po twoim wyglądzie...
Elizabeth popatrzyła w dół. Miała na sobie krótki, biało-czarny top i czarną minispódniczkę. Dopiero teraz zauważyła, że spódniczka z boku i z tyłu miała dwa spore rozdarcia. Poczuła, że się czerwieni.
- Cholera – zaklęła cicho. – Musiałam o coś zaczepić. – Wyjęła różdżkę, machnęła nią i po chwili rozdarcia zniknęły.
- Ekhm... może przejdziemy do pokoju? – zaproponował Syriusz i gestem zaprosił ją do saloniku. Gdy usiadła na kanapie, dodał: - Zaraz wracam, pójdę się przebrać.
- Poczekaj – szepnęła nagle Liz. Przełknęła ślinę i powiedziała:
- Wiesz... te ćwiczenia chyba naprawdę dobrze ci robią.
- Serio? – Łapa był kompletnie zdezorientowany.
- Tak... naprawdę świetnie wyglądasz. Jeszcze kilka lat temu...
- Zero mięśni, wiem – mruknął, nie dając po sobie poznać, jak bardzo mimo wszystko jest zadowolony. To chyba nie była taka kompletna klapa, pomyślał. – Dobra... czekaj momencik.
Liz kiwnęła głową i rozejrzała się po pokoju. Widać było od razu, kto tu mieszka. W pomieszczeniu panował artystyczny bałagan – na fotelach walały się części garderoby: skórzana czarna kurtka, dżinsy, koszulka Pędzących Hipogryfów; na półkach leżała warstewka kurzu, a na ścianach wisiały głównie zdjęcia z różnych okresów czasu. Wzrok Liz zatrzymał się na fotografii sprzed kilku lat, przedstawiającej całą ich paczkę, jeszcze z Dorcas i Julią. Ich postacie były bledsze i jakby lekko zamglone. Z kolei Remus wyglądał, jakby chciał wyjść poza ramkę, ale z trudnością się od tego powstrzymywał. To przypomniało Liz, po co tu przyszła. Zmarszczyła brwi, lecz po chwili jej oczy rozwarły się szeroko na widok stojącego w rogu gramofonu i największej kolekcji płyt, jaką w życiu widziała. Zafascynowana, podeszła bliżej. Przykucnęła i ostrożnie wyciągnęła jedną z nich.
- Uau... – szepnęła, oglądając okładkę. To była jedna z tych starszych, teraz już niełatwych do zdobycia płyt Pędzących Hipogryfów. Tak by ją chciała mieć...
Powoli zaczęła oglądać resztę kolekcji. Oprócz całej dyskografii Pędzących Hipogryfów były tam też inne zespoły... Pikantna Fasolka, Łamacze Różdżek, Magipunk***, Wilkołaki... dokładnie to, co lubiła! No, może brakowało tylko bardziej nastrojowych ballad Złotych Lwów... Liz zaczęła zastanawiać się, czy nie poprosić o pożyczenie kilku płyt, ale w tym momencie usłyszała za sobą znajomy głos:
- Fajne, prawda?
Odwróciła się i zobaczyła rozpromienionego Syriusza, ubranego w ciemne dżinsy i granatową koszulkę. Wyglądało na to, że zdążył wziąć szybki prysznic, bo jego włosy były lekko wilgotne.
- Są fantastyczne... – szepnęła, biorąc do ręki album Wilkołaków „Gdy księżyc wychodzi”. – Mogę pożyczyć kilka? Ta pewnie spodobałaby się Remusowi...
Uśmiech na twarzy Łapy jakby zbladł.
- Tak, pewnie tak... a ty weź, które chcesz... herbaty, kawy, soku z dyni?
- Soku. Najlepiej chłodnego, w końcu jest tak gorąco... – Liz wstała i usiadła z powrotem na kanapie. Syriusz machnął różdżką i po chwili na stole pojawiły się dwie wysokie szklanki.
- Dzięki. – uśmiechnęła się. Przez chwilę panowała cisza, po czym Syriusz zapytał:
- Właściwie, Liz... Co cię do mnie sprowadza?
Dziewczyna spoważniała i spojrzała na niego badawczo.
- Przyszłam, żeby porozmawiać o... o kilku sprawach.
Łapa uniósł brwi. Mógł się tego spodziewać. Czy za chwilę będzie musiał odpowiadać na newralgiczne pytania?
- To znaczy?
Liz odstawiła szklankę na stół i rzekła krótko:
- Remus.


C.D.N.



* - ponieważ nie miałyśmy zielonego pojęcia, gdzie jak w świecie magicznym leczy się zwierzęta, wymyśliłyśmy ową poradnię...
** - „weterynarz” brzmi bardzo mugolsko, a „uzdrowiciela” kojarzymy z książek o HP. Więc może zwierzęta też leczą uzdrowiciele, tylko tacy... specjalni?
*** - nazwy zespołów wymyślone przeze mnie (kkate)


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
kkate   Jedyna, Która Go Rozumiała [nzak]   22.10.2004 20:41
Tenebris69   Jupi! Kolejny fanfik o Remusie!
...
  24.10.2004 11:33
Nimfka   No fajne, fajne.... Pędzące hipogryfy naprawd...   24.10.2004 15:35
Kiniulka   Hehe .. wy to potraficie pisać ...   24.10.2004 19:21
ANASTAZJA BLACK   oaky! powiem nawiet że very okay!...   24.10.2004 20:05
Aylet   Powiem krótko i na temat: podobało mi się i cz...   25.10.2004 18:18
madziula   Prosiłaś...więc jestem...znowu siedze, a jutro...   25.10.2004 23:51
Bellatriks Lestrange   nie jest źłe dobra szeczerość ponad wszystko ...   29.10.2004 17:27
Galia   Z wrażenia nie umarłam.. łatwo przewidzieć ogó...   29.10.2004 17:46
kkate  
QUOTE   29.10.2004 19:10
Tygrys   B. fajny fick, będę czytać uważnie! [b]UWA...   30.10.2004 19:08
Anulcia  
QUOTE   30.10.2004 22:01
Meridien Auris  
  01.11.2004 02:21
kkate   Kochani... naprawdę dzięki wam za wszystkie ...   03.11.2004 17:21
Smerfka  
  03.11.2004 19:41
Nimfka   Baaardzo nam (w imieniu forum, jeśli mogę) smu...   03.11.2004 17:58
kkate   Dziękuję wam, dziewczyny, jesteście kochane al...   03.11.2004 19:59
daigb   wspolczuje kkate...ja na szczescie nie jestem ...   03.11.2004 20:09
Nimfka   Niech moc będzie z toba, kkate.
Po pros...
  03.11.2004 20:20
Galia   kkate jesli już cytaty to może jeszcze jeszcze...   03.11.2004 20:48
Kas!a   Trzymaj sie Kkate! Mi tez niedawno dosyc z...   03.11.2004 23:48
Tenebris69   Ja również kkate jestem z tobą... =*
Mam...
  04.11.2004 15:25
Anulcia   Uwaga uwaga, Mam przyjemność oznajmic, że po ...   04.11.2004 21:44
kkate   Ale... ten tego.... masz na myśli 2 czy 4? Bo ...   05.11.2004 14:58
Galia   Ciekawa metoda, wyniki pewnie też
pozdra...
  05.11.2004 20:55
Smerfka   Oj tak , Galiu - Galia   Czekam z niecierpliwością na część dalszą   10.11.2004 17:24
kkate  
QUOTE   07.11.2004 19:19
żaba   mi sie podobalo.fajne zakonczenie parta.tak w ...   09.11.2004 17:38
kkate  
QUOTE   10.11.2004 18:03
corka_ciemnosci   Proszę, prosze i kolejne opowiadanie z Remusem...   11.11.2004 18:16
kkate   Nie, przykro mi, to jeszcze nie next part, bo....   27.11.2004 18:27
Nimfka   Juz widzę te tłumy, które wala drzwiami i okna...   27.11.2004 18:41
Galia   Tak kkate drzwiami i oknami <...   27.11.2004 22:04
żaba  
QUOTE   28.11.2004 12:38
Smerfka   Żaba - nie chlastaj/morduj/męcz/ łam się - już...   28.11.2004 18:45
żaba  
QUOTE   29.11.2004 15:50
Tenebris69   Och... Rozumiem Smerfko twój ból. Ja sama nie ...   29.11.2004 16:07
kkate   Witam was, kochani żaba   kkate   Dobra dobra, może będą dłuzsze party.. ale... ...   29.11.2004 20:42
Smerfka  
  29.11.2004 20:57
madziula   No...sie macie dzieczyny ^^ !
Ostatn...
  29.11.2004 21:16
Nimfka   Pojawił się part! Pojawił się! Po taki...   29.11.2004 22:26
corka_ciemnosci   I doczekałam się kolejnej części...
QUOTE   30.11.2004 18:16
Tenebris69   Jeeeeeeeeeee! Ups. Przepraszam, zagalopowa...   30.11.2004 18:41
korniszonek   Tylko dwa party. Jednak dłupie i dopracowane. ...   02.12.2004 01:05
kkate  
QUOTE   02.12.2004 20:11
żaba   Eee... sorka, ale chyba w pierwszym kawałku si...   05.12.2004 14:45
kkate   Taak, mam nadzieję, że to o to chodzi Anulcia   Ano tak, nauka nauka... Oprócz egzaminów (7:30) ma...   10.01.2005 15:50
kkate   Witam ponownie! To na czym my skończyłyśmy ...   07.04.2005 10:46
anagda   uf.... przeczytałam :) tak jak mówiłam ;) trochę s...   07.04.2005 15:38
kkate   No, dzięki anagda   czyżby zblizał się atak Voldemorta?? niecierpl...   08.04.2005 19:52
kkate   Przedostatnia z już napisanych części.
<...
  11.04.2005 19:10
anagda   uuu... zapowiada się baaaardzo ciekawie! n...   11.04.2005 19:48
kkate   I ostatnia z już napisanych części, na następn...   13.04.2005 08:49
kkate   ^_^ kkate jest absolutnie zachwycona umiejętnośc...   06.06.2005 17:27
Tenebris69   Ja walnęłam już porządny komentarz na Antrim, więc...   11.06.2005 11:27
kkate   O! No widzisz, i to jest postawa, która mi się...   11.06.2005 17:31
Nimfka   Nimfka, leń jeden nie komentuje, bo nie ma czasu c...   11.06.2005 19:02
Ania*   przeczytałam 7 i 8 część - super ^_^   11.06.2005 21:07
HUNCWOTKA   kurczę,jeszcze nie zaczęlam czytac ajuz wiedzialam...   11.06.2005 23:05
kkate   No, i od razu lepiej. Dziękujemy. Jak mi wystawią ...   12.06.2005 13:05
kkate   Nie, to nie nowy odcinek... i bardzo mi przykro z ...   09.07.2005 15:14
Tenebris69   Kasia, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ze wrac...   09.07.2005 16:34
Pycior   Trafiłamprzez przypadek na to opowiadanie i baaaaa...   10.07.2005 11:59
Pycior   Ja kocham Wasze opowiadanie   24.07.2005 19:15
Luna Fletcher   Dopiero dzisiaj przeczytałam od początku do końca ...   25.07.2005 22:14
kkate   Taaa.... Miło to słyszeć :) Dzięki za obie opinie....   26.07.2005 19:27
Verita   No no, juz dawno nie czytalam tak dobrego opowiada...   27.07.2005 21:12
HUNCWOTKA   Wasze opowiadanie jest super.Bardzo podoba mi sie ...   31.07.2005 19:58
kkate   Z przyjemnością oznajmiam, że następny odcinek jes...   27.08.2005 19:01
kkate   No i macie. Tym razem Anulcia była tylko drobną po...   27.08.2005 21:32
Katarn90   Tym razem muszę pokrytykować i pobluzgać na ten fa...   29.08.2005 11:48
kkate   O rany, dziękuję bardzo :blush: Cały czas dowiadu...   29.08.2005 11:56
kkate   Cóż... Bez zbędnych wstępów i wyjaśnień chciałam p...   20.08.2006 16:11
Tenebris69   Łiiii! JEDYNA! Moja mina jak mi napisałaś...   20.08.2006 16:33
pleon   No nie no, jak James zaczyna wierzyć Remusowi, to ...   29.08.2006 10:08
kkate   Mam nadzieję, że niedługo się napisze :)   29.08.2006 12:19
kkate   Jak obiecałam, oto i następna część :) CZĘŚĆ DWUN...   01.09.2006 15:10
Tenebris69   Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się ...   02.09.2006 10:38
Cheeli   Już kiedyś przeczytałam to opowiadanie, teraz jedn...   15.09.2006 15:15
Mev   Łaaaaaaaa!!!!!!! Kkate...   27.11.2006 14:54
Josephine   Przeczytałam wszystko i to jest poprostu... BOSKIE...   10.12.2006 22:40
kondik19   Chciałbym tak umieć pisać...   25.12.2006 21:13
Luniaczek   opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam Lupina , a...   09.05.2007 22:19
Tenebris69   Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś ...   12.05.2007 22:39


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.11.2024 02:03